Temat: Korytarz z obrazem R. Kegga Sob 15 Lut 2014, 18:56
Korytarz z obrazem Rolanda Kegga
Nie jest to zwykły korytarz, gdyż pilnuje go niejaki Roland Kegg. Wymalowany na obrazie zagaduje każdego, kto tylko przejdzie obok. Piszczy, sepleni i potyka się o własne buty. O czym to mówi? Wychwala swoje własne umiejętności szpanując, iż sto lat temu był prezesem jakiejś angielskiej drużyny o trudnej do wymówienia nazwie składającej się z dwunastu członów. Nie tak łatwo się od niego odpędzić, więc wymyśl coś, aby nie musieć się zatrzymać i słuchać tego monologu.
Gość
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Pon 24 Lut 2014, 18:00
Matthew rozczarowany swym nieudanym podbojem miłosny, przemierzał kolejne korytarze, nie wiedząc nawet w jaki kierunku idzie. W jego głowie cały czas tkwiło to nieprzyjemne spotkanie z Chiarą i jej koleżanką ze Slytherinu. Obie dziewczyny okazały się tak naprawdę bezczelnymi uczennicami, które oceniały ludzi z góry i szufladkowały ich po herbach, czego przecież Finnigan tak bardzo nie tolerował. Było mu przykro, choć może i dobrze, że panna di Scarno zachowała się w taki sposób. Będzie mu łatwiej o niej zapomnieć, skoro tak bardzo odbiegała od jego najskrytszych wyobrażeń. Wydawało mu się, że jest bliska jego sercu i duszy, a w rzeczywistości różnili się od siebie diametralnie. Jedyne, czego nie można było jej ująć to uroda, ale przecież do Hogwartu uczęszczało jeszcze wiele innych pięknych dziewcząt. Może kiedyś Puchon trafi na odpowiednią… na razie czuł się cholernie samotny, chociaż wspominał o tym bardzo rzadko i to tylko w towarzystwie zaufanego mu przyjaciela. Lancaster bowiem nigdy nie śmiał się z jego miłostek ani z tego, że Matt tak bardzo chciałby wreszcie znaleźć się w szczęśliwym związku. Ktoś inny zapewne od razu stwierdziłby, że siedemnastolatek jest po prostu pierdołą i że nawet nie potrafi znaleźć sobie odpowiedniej dziewczyny i przekonać jej do swojej osoby. Wreszcie przedstawiciel Hufflepuffu stwierdził, że nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem i lepiej zająć się czymś innym. Spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą. Dziwne, był przekonany o tym, że jest znacznie wcześniej. Z drugiej strony jednak cieszył się, że ten nieszczęsny dzień niedługo dobiegnie końca. Młody chłopak wrócił do swojego dormitorium, wzrokiem poszukując Henry’ego, który najwyraźniej wałęsał się jeszcze po szkole, bo w pokoju wspólnym Domu Borsuka z pewnością go nie było. No chyba, że bawił się w chowanego, ale to raczej nie było zbyt prawdopodobne. Matthew wziął więc książkę o smokach i położył się z nią do łóżka. Nie przebierał się na razie w piżamę, stwierdzając, że ma jeszcze trochę czasu przed tym, aż naprawdę postara się zasnąć. Nie chciało mu się wcale spać, choć nie sądził, że o ile jego umysł podpowiadał mu właśnie w ten sposób, tak jego organizm był wyczerpany. Nie minęły chyba nawet dwie godziny, kiedy Finnigan trafił do krainy snów. W ubraniu, z książką, która wypadła mu z rąk i leżała teraz na krawędzi łóżka. Niedługo przed godziną dwudziestą drugą, nastolatek wstał z łóżka i przeszedł kilka razy po salonie Puchonów, który wyjątkowo był dzisiaj opustoszały. Tylko raz wszedł do niego jeden chłopak, z którym Matt zamienił kilka słów. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że rozmawia z lunatykiem i że Brytyjczyk na drugi dzień wcale nie będzie pamiętał tej gadaniny. Swoją drogą, wracając do tego, który nie mógł zaznać spokojnego snu w nocy… usiadł na kilka minut na fotelu, a następnie znowu wstał i tym razem opuścił dormitorium Hufflepuffu, kierując się w stronę korytarza na drugim piętrze. Po drodze całkowicie zignorował gadającego Kegga, za to zderzył się z jakimś wracającym do pokoju wspólnego Ślizgonem, który jednak obrzucił go tylko kąśliwym komentarzem, odchodząc w swoją stronę. Całe szczęście, bo niewątpliwie pobudka na skutek ciosu Zielonego w jego twarz, nie byłaby dla Matthew zbyt przyjemnym przeżyciem. Puchon szedł dalej, aż wreszcie usiadł na jednej z ławek przy oknie, by po niedługiej chwili kołysania w rytm jemu tylko słyszalnej muzyki, zsunąć się bezwładnie na podłogę. Tak, gdyby ktoś pytał, Finnigan właśnie leżał na korytarzu na drugim piętrze i smacznie sobie chrapał. No, może nie tak smacznie, bo co jakiś czas z jego ust wydobywał się niezidentyfikowany jęk, co dla przechodzących musiało być dosyć zaskakujące. Cóż, a gdyby wiedzieli, że siedemnastolatkowi przyśniła się właśnie ucieczka przed ogromnym wilkołakiem, na pewno by się nie dziwili…
Gość
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Pon 24 Lut 2014, 21:05
On przynajmniej miał jakieś podboje! Jack nie miał żadnych. Był zwyczajnie zbyt nieśmiały by w ogóle zagadać do jakieś kobiety, a co dopiero mówić o jakimkolwiek flircie! W nim był fatalny. Śmiało można było rzec, że takowego nie zauważyłby nawet, gdyby ktoś rzucił mu nim w twarz. Taki był z niego miłosny niedorozwój. Ale przecież przez tyle lat całował się może z góra dziesięć razy i do dziś pamiętał imiona wszystkich swoich dziewczyn, bo było ich tak niewiele. Kiedyś, będąc młodym snuł zapewne marzenia o rodzinie, dzieciach i żonie gotującej mu obiadek, ale teraz, będąc już dużo starszym, wciąż jednak tak samo niedoświadczonym, doszedł do wniosku, że miłość po prostu nie jest mu pisana. Niektórzy mieli jej od groma i co tydzień spotykali się z kimś innym, a Jack był za to MĄDRY. Z jego punktu widzenia było to dużo ważniejsze. Na co ci uczucie, gdy staniesz przed rozwiązaniem skomplikowanej zagadki? NA NIC! Tak więc Jack całymi dniami przesiadywał w mieszkaniu, które nazywał swoim małym laboratorium i tam mieszał ze sobą różne składniki, rośliny. Niektóre takie eksperymenty wybuchały mu w twarz, ale on w ogóle się tym nie przejmował. Co on robił o tak późnej godzinie w szkole? Już dawno powinien być w ciepłym domku, w wygodnym łóżeczku. Ale musiał opatrzyć ranę jakiemuś młodemu uczniakowi, który niefortunnie spadł z miotły podczas treningu Quiditcha. I cały proces mógłby wydawać się dość prosty, gdyby nie jakieś paskudne zakażenie, które się wdało. Do tego chłopak zwierzył się, że od kilku dni boli go głowa i z godziny zrobiły się dwie... i tak oto teraz, gotowy do opuszczenia Hogwartu, schodził ze schodów, uważając przy tym by te mu nie "uciekły", jak miały to w zwyczaju, jakby chciały zatrzymać Jacka w murach tego Zamku. Tak mu schlebiały, hłe hłe. Zgrabnie zeskoczył na półpiętro i wtedy też zobaczył jakiegoś chłopaka, którego twarzy z tej odległości nie mógł rozpoznać. Zapewne w ogóle go nie znał. Ale i tak podszedł bliżej, chcąc mu pomóc. Przecież to jego obowiązek! Nie może go tak zostawić na pastwę podłych Ślizgonów albo woźnego. Kucnął obok chłopaka i potrząsnął nim lekko, bardzo ostrożnie. Nikt normalny nie śpi jednak na korytarzu, całkowicie ubrany dlatego też jeszcze raz nim potrząsnął, tym razem zdecydowanie gwałtowniej. Gdy chłopak w dalszym ciągu się nie zbudził, Jack, nie myśląc zbyt wiele, po prostu przewiesił go sobie przez ramie, zupełnie, jak worek kartofli (xD) i zaczął wdrapywać się z nim po schodach, do Skrzydła Szpitalnego, gdzie położył go na wolne łóżko. Sam usiadł na krzesełku obok i po godzinie lub pół oczy zaczęły mu się zamykać i biedaczek usnął.
z/t x2
Bill Steiner
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Wto 22 Kwi 2014, 16:02
Sel zaproponowała skręt w lewo, a Bill nie miał nic przeciwko temu. Wybór Krukonki poprowadził ich na schody, które wiodły na drugie piętro. Mieli tyle szczęścia, że pozostawione za nimi schody przesunęły się, chwilowo prowadząc na trzecie piętro czy czwarte piętro. Filchowi nie będzie już tak łatwo ich złapać, więc mogli trochę odsapnąć. Bill zwolnił kroku, a wraz z nim Selene. Gdyby tego nie uczynili, to najprawdopodobniej nie zaczepiłby ich obraz, o którym Bill zapomniał. Znajduje się na nim niejaki R. Kegg, który zwykł zaczepiać każdego, kto obok niego przechodzi. Krukon pożałował wyboru tego piętra, ale teraz nie było już odwrotu. Spróbowali przyspieszyć kroku, ale pech chciał, że na tym piętrze znajdowali się tylko oni i grupka młodych Gryfonów, którzy właśnie zakończyli dialog z obrazem. Przechodząc tuż obok nich, Bill usłyszał cichą wymianę zdań na temat tego "pieprzonego obrazu" i "nie mającego nic do roboty Rolanda Kegg'a". - Selene, tutaj znajduje się taki głupi obraz... który zwykł zaczepiać wszystkich przechodniów. Zaczepi także i nas, więc nie wiem, czy uda nam się zwiać Filchowi. Musimy wymyślić coś naprawdę dobrego, dzięki czemu mógłby nas puścić... - Bill zaczął się zastanawiać co mogliby mu powiedzieć. Opcja z powiedzeniem prawdy, którą jest ucieczka przed Filchem nawet nie wchodziła w grę. Lepiej było się do tego nie przyznawać, bo gdyby woźny złapał ich trop, to postać z obrazu chętnie by się podzieliła wiadomością, że Bill i Sel tędy biegli. Byli tak blisko ominięcia obrazu, że Bill chciał już tańczyć ze szczęścia. Oczywiście, coby nie mieć dziś zbyt dużo fartu, Roland ocknął się w porę i zaczął wydawać dziwne dźwięki. Krzyczał, piszczał, warczał, syczał. A potem rozpoczął zasypywanie ich informacjami o tym, czym się zajmował za życia, kim był, jakie miał stanowisko... Nie zapomnijmy o tym, że skomentował postawę Gryfonów, którzy nie wykazali zainteresowania jego monologiem. Ależ odkrycie. - Nie chcę być nieuprzejmy... - powiedział rzeczowo, przerywając jego monolog. - Ale ja wraz z koleżanką śpieszymy się do gabinetu dyrektora. To bardzo pilne, wysłała nas profesor Green. - dorzucił, po czym znów złapał za dłoń Selene i pociągnął w swoją stronę. - No, czas znów uciekać. - westchnął, bo kondycja dawała się we znaki.
Argus Filch
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Wto 22 Kwi 2014, 16:48
Pan Ronald Regg, nasz kochany i znany nieżywy prezes angielskiej drużyny qudditcha Trudnej-Do-Wymówienia-Nazwy bardzo chętnie dzielił się z Filchem wszystkimi wiadomościami. Szczególnie dotyczącymi zbiegów. Nic dziwnego, skoro jedynie woźny nieraz przystawał i zamieniał z nim parę słów. Wspólnie psioczyli na uczniów, na politykę (mimo, iż pan Regg mówił o polityce w roku 1500) i na tym podobne sprawy. Filch wciąż pędził w żółtej piżamie, nie przerywając biegu ze skrzydła szpitalnego. Roznosił wokół siebie palący odór od łajnobomb, którymi oberwał od Krukonów. Przepędził gromadkę Puchonów, Ślizgoni którzy obok niego przeszli zaczęli dusić się ze smrodu, Szara Dama zakryła usta na widok charłaka i urażona wleciała do ściany, a jakiś pierwszoroczniak rozpłakał się i uciekł przerażony na widok potwora. Rzeczywiście schody płatały psikusa, jeśli trafiło się na ten pechowy moment. Bill i Selena będąc na drugim piętrze mogli bez problemu usłyszeć wrzask Filcha, gdy schody zwiały mu sprzed nosa. - Dopadnę was, wstrętne żartownisie!! - wydarł się jeszcze głośniej płosząc obrazy z ram. Potrzebował dwóch dłużących się minut, aby stopnie wróciły na swoje miejsce. Pokonał je zazwyczaj szybko jak na osobę cierpiącą na nasilony reumatyzm w średnim wieku (miał 55 lat, ale wciąż czuł się młodo!) i znalazł się na drugim piętrze. Grupka gryfonów, która zlekceważyła monolog obrazu na widok Filcha rozpierzchła się na wszystkie strony, robiąc przejście wściekłemu woźnemu, który wciąż wymachiwał miotłą w powietrzu. Od razu namierzył skołowanych Krukonów. Regg ich zagadywał, co bardzo charłakowi się spodobało. Już był podniecony na myśl jak ich zakuje w kajdany i powiesi pod sufitem. Chociaż bardziej realnym pomysłem było czyszczenie szczoteczką do zębów sowiarni. Panowała wiosna, było gorąco. Będą się pocić, topić we własnych wydzielinach wykonując jego polecenia. Nie zaznają miłosierdzia. Oj co to, to nie! Będą cierpieć katusze. Już w tym Filcha głowa. Rozpędził się i rzucił biegiem wprost na Krukonów, którzy chyba już pojęli, że są na jednej linii z rozjuszonym woźnym. Staruch uśmiechnął się ohydnie, pokazując krzywe żółte zęby. Był to uśmiech obrzydliwy, przyprawiający o ciarki. Regg ujrzał swego woźnego i zaczął mu klaskać, jakby go dopingując Panie Filch, do startu, start! Oczywiście, że był po jego stronie. Oboje mieli przechlapane. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ po drugiej stronie korytarza pojawiła się znikąd pani Norris zwabiona krzykami i zawołaniami swego pana. Miauknęła i obnażyła ostre, cienkie ząbki blokując przejście. Woźnego to niebywale ucieszyło, gdy złapał kościstymi łapskami ramię Seleny. - Mam cię... yy... jakkolwiek się nazywasz, jesteś aresztowana! - wydarł się chuchając prosto w jej twarz.- Kochanie, łap przestępcę! - nakazał rudej kotce, która przyjęła do wiadomości polecenie i łypała groźnie spode łba na Billa. Woźny wpatrywał się w nową, dziwną Krukonkę przekrwionymi ślepiami, swoim spojrzeniem obiecując jej największe katusze. Przypominam, że od woźnego śmierdziało tak, aż mdliło otoczenie. Będąc blisko jego osoby można było na dobrą sprawę zwrócić śniadanie. Nie wypuszczał jej kościstego ramienia, a to świadczyło o ostatecznym wyroku wiecznych męczarni u boku charłaka. Ronald Regg tymczasem klaskał, skakał, sapał i zaczął opowiadać o wygranej własnej drużyny w quidditchu w roku 1542. Nikt go nie słuchał, ale opowiadał zawzięcie, jakby miał przed sobą pełen uwielbienia tłum. Na twarz woźnego wpełzł tamten ohydny uśmieszek.
Gość
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 23 Kwi 2014, 18:08
Po chwili para znalazła się na drugim piętrze, gdy tylko Sel pokonała ostatni schodek, cała konstelacja zaczęła się przesuwać, na jej ustach pojawił się uśmiech. To zdecydowanie utrudni Flichowi dopadnięcie ich, czytała gdzieś, że schody w Hogwarcie często płatały uczniom figle, liczyła na to, że nie będą wyrozumiałe dla woźnego. Gdy Bill zwolnił krok rudowłosa od razu się z nim zrównała, mieli chwilę by złapać trochę powietrza. Sel od zawsze miała dobra kondycje gdyż dużo ćwiczyła, jednak szaleńczy bieg po zamku był dla niej męczący, zwłaszcza iż na jej nogach spoczywały szpilki. Zatrzymała się na chwilę by zdjąć je z nóg, gdy jej stopy spoczęły na zimnej powierzchni poczuła ulgę. Nadal była zła na chłopaka, który wszedł w układ z Irytkiem, kiedyś na pewno mu się za to odpłaci. Zemsta będzie naprawdę słodka. –Super! – powiedziała ironicznie się uśmiechając –Masz dla mnie jeszcze jakieś atrakcje? – zapytała patrząc na niego złowrogo. Ten dzień zdecydowanie mogła zaliczyć do najgorszych w życiu. Miała nadzieję że brunet wymyśli sensowną wymówkę, gdyż jej nic sensownego nie przychodziło do głowy. Jedyne co mogłaby zrobić to nakrzyczeć na obraz i powiedzieć wiele niemiłych słów, których później by żałowała. Była tym wszystkim już zmęczona, irytującymi żartami duszka, układem z nim, a przede wszystkim ucieczką przed psychicznym Flichem. Nawet tutaj go słyszała choć wiedziała, że jest daleko. Ominięcie obrazu było już tak blisko, Selene nawet uśmiechnęła się delikatnie ciesząc z tego, jednak zrobiła to zbyt wcześnie. W końcu nie mogło być aż tak miło co nie?! Krukonka westchnęła gdy postać w ramie ocknęła się i zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki. Spojrzała błagalnie na chłopaka –Tak, proszę nam wybaczyć, to dość ważna sprawa. Mam nadzieję że innym razem będziemy mieli więcej czasu dla Pana ciekawych i inspirujących opowieści – dodała uśmiechając się przepraszająco. Liczyła że w taki sposób będą mieli trochę spokoju. Gdy tylko wyminęli obraz ponownie ruszyli biegiem, krzyk woźnego z każdą chwilą stawał się coraz bardziej wyraźni, co wcale nie oznaczało nic dobrego. Bała się tego, co stanie się gdy ich dopadnie. Wyglądał na tego, który para się starymi metodami karania uczniów. Byli już naprawdę blisko by uciec przed starcem kiedy znikąd przed Selene wyrósł jakiś kot. Przerażona dziewczyna zatrzymała się i zaczęła krzyczeć, kot wyglądał jak nawiedzony, w dodatku obnażył swoje pazury jakby szykując się do ataku. Wtedy poczuła jak czyjaś koścista ręka zaciska się na jej ramieniu, Krukonka odwróciła się natrafiając na złowrogie spojrzenie Flicha, wszędzie unosił się smród łajnobomb, jednakże przy zapachu oddechu mężczyzny tamten wydawał się najpiękniejszą wonią świata. Sel zatkała sobie nos palcami, nie mogła znieść tego smrodu, z oczu zaczęły płynąć jej łzy. –Proszę zostawić Billa w spokoju, to ja jestem winna – powiedziała, chcąc uchronić w jakiś sposób chłopaka, choć nie sądziła by uszło mu to płazem, tak samo jak jej.
Irytek
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 23 Kwi 2014, 18:33
Nie mógł tego przegapić. Obserwował dalej ucieczkę Krukonów. Sprint godny czempionów! Pstryk, pstryk, pstryk, jeszcze więcej zdjęć, gdy przeskakiwali przez schody. Kolejny tuzin zdjęć, gdy Regg ich zagadał. Dodatkowe, gdy uczniowie uciekali na wszystkie strony chcąc uratować swój żywot. Irytek był w siódmym niebie! O to mu chodziło. Dwie pieczenie na jednym ogniu : wkurzyć charłaczysko i wkopać w kłopoty Krukonów! Trzeba przyznać, że udało mu się to perfekcyjnie. Rechotał w najlepsze, lewitując nad schodami i pstrykając zdjęcia ukradzionym aparatem. - Filch! Filch! Filch! - dopingował woźnego w jego biegu. Poltergeist kochał raz jedną osobę, raz drugą. Opowiadał się po jednej stronie, potem po drugiej. To, co było dla niego korzystne. Na widok swej miłości, czyli pani Norris, oczy wyszły mu na wierzch okrągłe jak spodki. Uwielbiał tę kocicę. Szczególnie w śmierdzącej cieczy z nastroszonym futrem i obnażonymi zębiskami. Wybuchnął gromkim śmiechem, gdy woźny dopadł nową. To ci dotkliwy chrzest! Śmiech Irytka i wrzask Filcha było słychać parę pięter niżej i wzwyż. Ten widok był taki słodki, godny zapamiętania. Nie zamierzał ruszyć nawet palcem, aby pomóc Krukonom. Chętnie obejrzy ich męczarnie i zmagania się z potworzyskiem. Znowuż mina Seleny była zaiste bezcenna! Uwiecznił to na zdjęciu. Zatańczył piruet w powietrzu i "wyjął z kieszeni" gumy do żucia. Wepchnął je wszystkie do ust i żuł, żuł, żuł. Policzki miał pulchne, pełne, ale żuł uparcie. W dłoni pojawiła mu się proca. Zrobił z gum niewielkie kulki, wcisnął w procę i przymierzał się na włosy Seleny. Pac! Poleciała w jej stronę. To samo uczynił z Billem - trzy razy. Z Filchem raz (ha, trafił!) i w panią Norris osiem razy. Wył przy tym ze śmiechu. Takiej radości to on dawno już nie miał.
Bill Steiner
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Pią 25 Kwi 2014, 23:28
Cała ta akcja była z góry skazana na niepowodzenie. Działanie na korzyść Irytka nie ma prawa dobrze się skończyć i Krukoni winni byli to wiedzieć. Człowiek uczy się na własnych błędach, a ten dzień z pewnością będzie jedną z lekcji. Nigdy. Nie. Ufaj. Irytkowi. Jeśli mu zaufasz, to wpakuje Cię w sto razy większe kłopoty. Nie ma lekko, a takie wyzwania trzeba brać na klatę. Chyba tylko dlatego zgodził się na to wszystko. Słysząc sapiącego Filcha, Bill wiedział, że nie zdążą uciec. Prędzej czy później woźny złapie jednego z nich i osadzi przed sądem. Sprawa przebiegnie sprawnie, prokurator Filch postawi jasny akt oskarżenia, zaś sędzina Norris vel Śmierdząca Kupa Kłaków wyda wyrok. Wykona go kat, który co najwyżej pozbawi ich kilku palców lub kończyn. Kto by się przejmował? Filch to szaleniec i nie wiadomo na jaki pomysł tym razem wpadnie. Będą musieli myć wszystkie schody na kolanach, czy może coś łagodniejszego, na przykład mycie jego pleców? Bill wzdrygnął się na samą myśl o starczych, brudnych i zmarszczonych plecach. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Filch już chwycił ramię Sel w swoje ohydne łapska i nie zanosiło się na to, by mogła jakkolwiek uratować swoją sytuację. Bill miał dwie możliwości: uciec i zostawić Sel lub dobrowolnie oddać się woźnemu. Najnormalniej by uciekł, ale... Zawsze musi być jakieś ale. Tym razem nie wypadało mu zwiać, bo sam wpakował Krukonkę w to przedstawienie i sam powinien ponieść konsekwencje. - Sel, daj spokój, nie ratuj mi dupy. - powiedział, czekając aż Filch złapie i jego. Co ma być, to będzie. Ważne, że karę poniosą wspólnie – raźniej człowiekowi w towarzystwie. Iryś zapewne dusił się od śmiechu...
Argus Filch
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sob 26 Kwi 2014, 10:33
/zajebisty post, Bill!
Pani Norris wykonała swe zadanie perfekcyjnie, zagradzając drogę ucieczki Krukonom. Sama jej drobna postać robiła większe wrażenie niż choćby sam rogogon węgierski. Nastroszyła futerko i ostrzyła pazury oraz imponujące kły na dziewczynę i chłopaka. Wydała z siebie dziwny odgłos, który miał być chyba warknięciem, a wyszedł syk przyprawiający o zimne dreszcze. Irytkowi wyjątkowo nie poświęcił uwagi, będąc zbyt rozjuszonym na myśl, czym oberwał od uczniów. Uśmiechnął się obrzydliwie i zmarszczył nos, jakby to od nich śmierdziało, a nie od niego. - W imię prawa i imię Dumbledore'a jesteście oboje ARESZTOWANI za złamanie regulaminu szkolnego! - wycedził przez zaciśnięte zęby. Nic nie robił sobie z ich heroicznych postaw jakimi są branie na siebie winy. Oboje rzucili nim w łajnobombę i oboje poniosą tego surowe konsekwencje. - Pani Norris, kochane moje, pilnuj proszę, aby uciekinier nie oglądał się za siebie i nie próbował uciekać. - ton gwałtownie zmienił się na czuły, gdy ruda kotka miauknęła jako salut. Nie puszczał ramienia dziewczyny. Trzymał zdobycz w rękach i nie mógł pozwolić, aby mu się wymsknęła. - Za MNĄ! - rozkazał i puścił Selenę przodem zabijając ją z tyłu wzrokiem. - Na parter. - dodał, bo mogła nie wiedzieć gdzie znajduje się jego gabinet. Pozna go w pierwszym dniu swego dnia w szkole. Od najgorszej strony. Jak Bill dobrze mówił, akt oskarżenia będzie długi, jednak gorsza będzie sama kara. Idąc, wciąż rozpraszał wokół siebie odór łajna płosząc wszystko, co żyje w promieniu korytarza. Pojękiwał przy tym, gdy bóle reumatyczne nawróciły i szurał stopami.
[zt]
Gość
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sob 26 Kwi 2014, 13:00
Selene od początku podejrzewała iż plan Billa nie był wcale tak genialny jak mu się to wydawało, była na siebie zła, że zgodziła się na to wszystko. Teraz wpakowali się w jeszcze większe kłopoty, przecież mieli inne wyjść i wcale nie musieli wchodzi w spółkę z poltergeistem. Rudowłosa spojrzała na chłopaka ze złością w oczach, powoli zaczynało boleć ją ramię od napierającego uścisku śmierdziela Flicha. Teraz wiedziała dlaczego nikt nie lubił woźnego, ona sama już czuła że przesiąknął jego smrodem. Słyszała rechot Irytka i aż się w niej gotowało, szarpnęła się lekko, chcąc wyrwać się z uścisku mężczyzny, jednakże to doprowadziło tylko do tego, że jego paznokcie – pewnie nigdy nie obcinane – wbiły się w jej skórę. –Ty wredny, irytujący egoisto! – warknęła w stronę duszka, miała w nosie to, że może ponownie się nad nią pastwić. Była wściekła, a to nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. Zwłaszcza, że na co dzień dziewczyna była spokojną i miłą osobą, rzadko kiedy ktoś doprowadzał ją do szału, a Irytkowi udało się to już dwa razy w ciągu kilkunastu minut. Po chwili uspokoiła się biorąc głęboki oddech i to był błąd, poważny błąd. Ponownie poczuła ten przerażający odór i zaczęła się dusić, woźnemu przydałaby się naprawdę porządna kąpiel, tak samo jak temu kotu, który wyglądał jakby przed chwilą wytarzał się w fekaliach. -Kto powiedział, że chce ją Tobie uratować? – zapytała niezbyt miłym tonem gdy usłyszała słowa Steinera, na niego również była zła i nie zamierzała tego ukrywać. Obwiniała go za tą całą sytuację. Z zatkanym nosem ruszyła przed siebie, czując na sobie wzrok woźnego. Szła przed siebie pewnym krokiem z uniesioną głową, nie mogła pokazać mężczyźnie, że się go boi. Choć prawda była taka, że dziewczyna była przerażona tym co może się stać. Flich na pewno nie przepuści płazem im tego występku, według niej zbyt poważnie podchodził do tego całego regulaminu i kar. W końcu każdy ma prawo do pomyłek czyż nie? A rzucanie w niego łajnobombami zapewne należało do tych złych decyzji podjętych zbyt wcześnie. Selene nawet nie obdarzyła Billa spojrzeniem, w końcu dotarli na miejsce stając przed drewnianymi drzwiami, zacisnęła delikatnie dłonie zanim przekroczyła ich próg.
// 2x tz
Syriusz Black
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 02 Lip 2014, 10:31
Miał czekać pięć minut? Dosyć gniewnie wysłuchał prośby Dorcas, a kosztowało go to bardzo wiele. Ona chyba za wiele od niego żądała. Nie bij brata, nie kłóć się z bratem, pozwól mi się z nim przyjaźnić i śmiać się w jego towarzystwie... To kwestia czasu zanim zapyta czy nie mógłby kochać Stworka. Nie posądzał ją o takie "prośby", wykorzystując przy tym swój wpływ na Łapę. Jednak o cokolwiek go prosiła, trenowała cierpliwość tego Huncwota, który jej po prostu nie miał. Nawet nie spojrzał na Regulusa, gdy ten wychodził ostatni z zapomnianej sali, jakby w ogóle go nie było. Widział oczywiście zaskoczenie i tłumiony gniew w jego oczach. Reagowali z natury identycznie, chociaż to ten młodszy potrafił powściągnąć swoje gwałtowniejsze emocje. Łapa spiął wszystkie mięśnie na twarzy i uprzejmie nic nie mówił przez około pięć minut po tym, jak ślizgon ich zostawił. Trochę złagodniał, jak już oplótł ciasno palcami rękę Dorcas. Gdy schodzili po schodach, kilkanaście twarzy odwróciło się w ich stronę, z zaciekawieniem przyglądając się nowej - starej parze. Niby mury Hogwartu przywykły już do takiego stanu ex idola połowy dziewcząt w szkole, a i tak budzili jeszcze gdzieniegdzie sensację. Łapie nie robiło to już różnicy. Reakcja otoczenia przestała mieć znaczenie, bo najbardziej zależało mu na reakcji Dorcas. Jego barki uniosły się w westchnięciu. Była to rezygnacja z drążenia tematu Regulusa i pytania Co-Wyście-Tam-Robili-Zamknięci? Chyba nie chciał wiedzieć. Wyjął za to z kieszeni ulotkę, którą otrzymał od jakiejś Puchonki Harley, którą ze dwa razy na oczy widział, a ta z dziwnym uśmiechem wcisnęła mu broszurkę w dłonie. - Nie możemy tego przegapić. Pójdziesz oczywiście tam ze mną? - zapytał, tylko trochę się uśmiechając, bo nadal był naburmuszony, że ich zastał razem. Nie lubił widywać ich razem, a mapa mu tego nie ułatwiała. Ilekroć ją przeglądał, odruchowo szukał czarnego oznaczenia "Meadowes Dorcas". Podał dziewczynie ulotkę, chociaż domyślał się, że ją miała. Schodząc ze schodów oczywiście trafili na ten fałszywy stopień, który notabene parę tygodni temu po "wizycie na cmentarzu" nieźle dał popalić poobijanemu Łapie. Tym razem ominął go przechodząc o dwa stopnie dalej. Zdziwił się, że już jutro jest zakończenie roku. Ten rok wlókł się, a mimo wszystko te ostatnie miesiące zleciały jak z bicza. Żałował, że wcześniej nie przejrzał na oczy. Miałby całkiem urozmaiconą naukę. Już niedługo pojadą do pustego domu Dor. Łapa wprowadzi w życie obietnicę bycia wiernym psem obronno-dwornym. W końcu obiecała mu, że będzie mógł spać w jej łóżku!
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 02 Lip 2014, 11:31
Nie chciała zostawiać niedokończonych spraw i pozwalać, aby ciągnęły się one za panną Meadowes przez całe wakacje, skutecznie zabierając radość z braku obowiązkowych zajęć w Hogwarcie i możliwości w końcu odpocząć od tego miejsca, a także od tego, co się tutaj w ciągu szalonego, kończącego się roku szkolnego działo. Black zachował się naprawdę jak... dżentelmen. Nie mogła udawać, że nie widzi pewnych zamian, które zachodziły w zachowaniu Huncwota. Oczywiście nie stracił nic ze swojej natury żartownisia, ale wobec jej osoby potrafił się zachowywać bardziej dojrzale, co chociażby przed chwilą udowodnił. Naprawdę chciałaby mu móc powiedzieć dlaczego to było takie ważne, ale nie byłoby to najrozsądniejsze posunięcie. Dlatego też pewne... nieciekawe sekrety schowała głęboko w sobie, nie chcąc dawać po sobie poznać, że nie do końca wszystko jest w porządku. Uśmiechała się, kiedy szli razem korytarzem i nawet ze dwa razy wywróciła oczyma, jak to miała w zwyczaju, kiedy gdzieś w ich pobliżu słyszała jakieś westchnięcie zawiedzionej panny, która od początku wzdychała do swego idola - Łapy. Czasami, kiedy Dor trzymały się żarty, potrafiła nawet demonstrować ich wielkie uczucie. Zatrzymywała wtedy zamyślonego Syriusza niby przypadkiem przy tłumie dziewcząt, które jeszcze nie tak dawno nie odstępowały go na krok oraz wspinała się na palce, aby skraść mu całusa, bo przecież musiała to zrobić już, teraz, nie mogła czekać. Tak właśnie było na przykład teraz, ale tego, że po pocałunku puściła mu oczko, widział już tylko sam Black. Szybko też oddaliła się od "miejsca zbrodni". Sięgnęła po ulotkę, którą widziała chyba w większości bardziej uczęszczanych miejsc w Hogwarcie. Przyjrzała się pobieżnie treści, a jej uśmiech wyraźnie się poszerzył i nabrał rumieńców. - Oczywiście! Przecież nie przegapiłabym koncertu. Wsunęła ulotkę do kieszeni, ponieważ czekał ich manewr na schodach. Dorcas nauczyła się już, po kilku mało przyjemnych potknięciach, który to dokładnie stopień należy unikać. Obejrzała się jeszcze na Syriusza, czy aby na pewno jest cały. - Rozmawiałeś już z Jamesem? Nie będzie miał nic przeciwko, jak pojedziesz najpierw do mnie?
Syriusz Black
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 02 Lip 2014, 11:59
Zachowywał się spokojniej i dojrzalej, bo chodził też częściej zamyślony - oczywiście nie męczył mózgu analizowaniem nauki, przedmiotów i książek, zajmował się rzecz jasna samą Dorcas i huncwotami. W głównej mierze przestał zachwycać się nad swoimi licznymi fankami, a już samo to zmieniło go o sto osiemdziesiąt stopni. Nadchodziły wakacje i jego cierpliwość znowu zostanie wystawiona na solidną próbę. Nie będzie mógł nawet warknąć na Regulusa, jeśli będzie chciał uniknąć kłótni z Dorcas. Marzyło mu się pogonienie brata i pokazanie mu gdzie jest jego miejsce, ale musiał chyba na chwilę obecną odpuścić. Zresztą, Rogacz powiedział, że on nikomu nic nie obiecywał i w razie palącej potrzeby i solidnego powodu on chętnie zapozna Rega ze swym porożem w imieniu Łapy. To też sensowne wyjście. Black był zwolennikiem publicznego okazywania uczuć. Nie interesowało go gęganie Filcha na temat niestosowności takiego zachowania czy uwagi ślizgonów. Lubił całować Dorcas na oczach wszystkich, bo wtedy każdy wiedział, że ten Black ma taką dziewczynę i to nie byle jaką. Nietrudno jest przewidzieć reakcję Syriusza, gdy Dor postanowi sama z siebie ot tak publicznie okazać przywiązanie. Nie miał nic przeciwko takich niespodzianek i ani razu na to nie narzekał. Tak jak się domyślał, wypad na koncert dojdzie do skutku. Widział cenę i było trochę drogo na zwykłe bilety, ale mógł sobie na to pozwolić. Nie potrzebował do tego posiadania "takiej" rodzinki, skoro miał wuja, który jako jeden z nielicznych rodzimych znajomych myślał logicznie i sensownie. - Chcesz siedzieć w vipach? - zapytał z uśmiechem, bo to dla niego też nie będzie problemem. Dla Dorcas wszystko, może nawet chętnie przystać na siedzenie na trawie z drugiej strony sceny. Na śmierć zapomniał porozmawiać z Jamesem o wakacjach. Wiedzieli obaj, że będą na zmianę u Rogacza i u Dorcas, chociaż jeleniowaty coś marudził, że wolałby zostać u siebie, a Łapa miał oczywiście uprzejmie mu to wyperswadować z głowy. - Coś mu mówiłem. Nie wiem jak sobie poradzi z tą świadomością, że będę u ciebie. Może jak Lily potrzyma go za rękę, to zniesie tę trudną prawdę? Gdyby tak Evansowa go odwiedziła, może dałby rady przeżyć ten chociaż jeden miesiąc beze mnie. Wiesz, chodzi mi o to, żeby nie zniknął w bałaganie w Dolinie. - mówił to śmiertelnie poważnym tonem, chociaż już śmiał się w duszy i oczach. Gdyby miał zostawić Rogacza bez opieki na trzydzieści dni, po miesiącu musiałby zaopatrzyć się w kilof i Lumos, aby potem go odkopać z Doliny. Szkoda, że nie mógł się rozdwoić. Może uda się całą trójkę gryfońskich huncwotów przenieść do jednego miejsca u Dorcas? Będzie musiał z nią o tym pogadać. Nie zauważył, że zatrzymali się przy nieciekawym obrazie, który notabene zaczął się im przyglądać z zamyśleniem. Oby tylko nie zaczął gadać, Łapa nie ma humoru na przyjazne pogawędki z upierdliwymi rzeczami martwymi.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 02 Lip 2014, 12:50
Dor z kolei nie do końca była przekonana co do publicznego okazywania uczuć, choć nie miało to nic wspólnego z Flitchem czy jakimikolwiek innymi zakazami mniej lub bardziej obowiązującymi w szkole. Raczej wolała sytuacje intymne, kiedy mogła się w pełni nacieszyć drugą osobą, bez peszącego spojrzenia co niektórych, bardziej ciekawskich person. Czuła się wtedy poniekąd obdarta z prywatności, którą sobie z kolei bardzo ceniła. Nigdy nie byłą duszą towarzystwa, wolała krąg swoich najbliższych znajomych oraz przyjaciół, także przebywanie w centrum zainteresowania było dla Dorcas męczące. Czasami jednak pozwalała sobie na małe odstępstwa od reguły, ale nie należało się spodziewać, że będzie to coś częstszego. Tak, jak Syriusz stawał się bardziej dojrzalszy dla Meadowes, tak ona otwierała się nieco na jego niewinne żarciki. Choć Dorcas była raczej z tych spokojnych dziewczyn, to jednak lubiła zaszaleć do muzyki Fatalnych Jędz, o czym chyba najlepiej wiedział Henry, z którym była już na kilku koncertach przy okazji wakacyjnych występów w okolicach Londynu. Dawało to niesamowitego kopa, a także wpływało zbawiennie na zszargane nerwy. W końcu nie od dziś wiadomo, że na chandrę najlepszy jest porządny, fizyczny wysiłek. - Siedzieć? No coś Ty, Syriusz. Idziemy tam tańczyć pod samą sceną, a nie siedzieć na wygodnych krzesłach. Skoro się zgodziłeś, to teraz nie ma już odwrotu. Puściła mu oczko. Pomimo wszystko, humor nie opuścił Meadowes. Nie mała w tym była zasługa tego, że już czuła powiew wakacji. Miała świadomość, że w tym roku wraca do pustego domu, ale przecież nie jedzie tam sama, nieprawdaż? W żaden sposób nie wynagrodzi jej to straty i braku czekających rodziców, ale na pewno pozwoli się z tym... oswoić. O ile kiedykolwiek to nastąpi. - Lily oczywiście obiecała też przyjechać chociaż na trochę do Doliny, być może uda się wtedy zorganizować wspólne ognisko, nawet nie jedno. A do tego czasu mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe. Obiecuje, że nie będę miała nic przeciwko, jeśli będziesz chciał do niego zajrzeć nawet na cały dzień czy wieczór. W końcu to raptem pięć minut drogi. Dolina nie jest wcale taka rozległa, jakby się wydawało. Nie miałaby nic przeciwko, aby zatrzymali się u niej również Huncwoci. Dom był duży, o wiele lepiej czułaby się w nim, gdyby nie był taki pusty. Będą musieli się z Syriuszem zastanowić nad paroma kwestiami, coś zorganizować. Fakt, że Meadowes stała plecami do obrazu, również wpływał na jej brak zainteresowania postacią w ramie. - Jak będziesz grzeczny, to pod koniec wakacji zabiorę Cię ze sobą na finał Mistrzostw Świata w Quidditchu. Mam akurat dwa bilety.
Syriusz Black
Temat: Re: Korytarz z obrazem R. Kegga Sro 02 Lip 2014, 16:57
Black znowuż należał do osób bardzo towarzyskich. Nie przeszkadzały mu żadne natrętne spojrzenia, bo przecież wokół nich się wychował. Ciągle ktoś się na niego gapił i po prostu z biegiem czasu się do tego przyzwyczaił. Nie wspominając, że było mu to całkowicie obojętne. Rozumiał jednak bardzo dobrze potrzebę Dorcas do trochę prywatności i chętnie z tego korzystał, gdy byli sobie sam na sam, na przykład jakiś czas temu w łazience w szatni. Uśmiechał się ciągle do tego wspomnienia, pamiętając, aby powtórzyć to koniecznie w wakacje. Koncert był takim otwarciem wolności od szkoły. Nie chciał tego przegapić, poza tym Łapa lubił jak muzyka bardzo głośno grała. Ile razy Luniek zdzielał go poduszką po głowie, gdy sobie słuchał radia na cały regulator późnym wieczorem... To też oznaczało jeszcze więcej czasy przy Dorcas, tak więc cokolwiek by to nie było, chętnie by na to poszedł. Bo tam będzie Dor. Gdyby odmówiła wyjścia na koncert Wyjców, sam raczej by tam nie polazł. Nudziłoby mu się, a tak to będzie mógł z przyjemnością oglądać tańczącą Dorcas. Nadrobi mu zaległą imprezę po wygranej quidditcha. Już Łapy w tym głowa. - Okej, trzymam cię za słowo. - uśmiechnął się tajemniczo, uradowany tą perspektywą. Swoich wygibasów nie planował powtarzać, coby nie robić wstydu huncwotom, bo oni oczywiście też tam pójdą. Słyszał, że nieźle tańczy, szczególnie z Charlie. - Zabiorę go ze sobą do ciebie. Obiecałem przecież, że będziesz miała tak hucznie w domu, aż sama nas stamtąd wypędzisz. - wyszczerzył się przywołując obietnicę sprzed miesiąca. Sam Łapa dopilnuje, aby nie było tam cicho i trzeba mu przyznać rację, że był w tym dobry. Uśmiechnał się szeroko i wyglądał jak radosne szczenię, gdy tylko padło słowo "mistrzostwa". - Będę grzeczny, obiecuję. - planował dotrzymać obietnicy o ile nikt nie wytrąci go z równowagi. Mistrzostwa świata z Dorcas? Jak on sie skupi na grze mając ją obok siebie? - Super! Chodź, dorwiemy resztę. Też muszą załatwić sobie bilety. - pociągnął za sobą dziewczynę, tym razem w drugą stronę, bo na trzecie, czwarte piętro i wprost do wieży gryffindoru. Trzeba złapać chłopaków i umówić się dokładnie na mecz mistrzostw.