IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Korytarz

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyCzw 22 Sty 2015, 15:56

Anastasię zawsze fascynowały obrazy wiszące w Hogwarcie. Znaczne różniły się od zdjęć, do których wolała nie wracać. Czy postaci na obrazach są realne? Czy są w jakiś sposób powiązane z realnym bytem, który przestał istnieć w skutek śmierci? A może była to czysta iluzja, stworzona tylko po to, by nigdy nie zapomnieć? Ciekawe czy kiedykolwiek ktoś z nich, będących dzisiejszym uczniem, stanie się obrazem. I co ważniejsze, jak go będzie ukazywało. Gdyby miała to być ona z pewnością obraz nie byłby zbyt kolorowy. Cały w szarościach. Jedyny kolor na obrazie stanowiłyby jej oczy. Duże, brązowe, ufne… zupełnie jak oczy jelonka. Wyobraźnia podpowiadała jej wiele scenografii, w której mogłaby wystąpić. Chciałaby być tajemniczą damą… kimś kto sprawia, że wiecznie się zastanawiasz. Kimś kto wzbudzałby pragnienie. Zarówno miłości jak i nienawiści. To zabawne, że między tymi dwoma skrajnymi uczuciami biegła tak cienka linia, którą można było łatwo przekroczyć. Patrząc na Christophera zastanawiała się czy i on tak uważa? Czy kiedykolwiek pomylił te dwie jakże silne uczucia ze sobą i czy cierpiał tak jak ona?
To zabawne, że mieli ze sobą tyle wspólnego a jednocześnie tak niewiele o sobie wiedzieli. Ana nie tęskniła za rodziną. Chwile w Hogwarcie zdecydowanie były najlepszym prezentem jaki mogła dostać od losu. Wiecznie wymagający niemożliwego ojciec i ciągle niezadowolona matka stanowiło dla tej skromnej i wrażliwej dziewczyny stanowczo zbyt wiele. Może nie miała aż takich problemów jak on… ale je miała. Jak każdy.
- Taki zarozumiały? – zapytała, przewracając oczami. Wielokrotnie zazdrościła mu tej bezpośredniości. Skoro on zawzięcie pilnował swojej reputacji, ona trzymała się tajemnicy tego, że mu zazdrościła. Nie musiał tego wiedzieć. Jeszcze by doszło do tego, że stałby się jeszcze gorszy. A tego świat już chyba by nie wytrzymał.
- Och jaka ze mnie szczęściara – odparła, choć na jej policzkach i tak pojawił się rumieniec a na ustach uśmiech. Była w końcu młodą kobietą. Słuchanie komplementów stanowiło przyjemność, której zawsze sobie odmawiała. Nie to, że uważała się za brzydką. Miała kilka atutów, jednak nigdy też nie uchodziła za klasyczną piękność. Potwierdzenie, że jednak ma w sobie coś, czym można się zachwycać, zdecydowanie podniosło jej samoocene.
Słysząc jego zawahanie, uniosła brwi ku górze. Ciekawe jak z tego wybrnie. Zdecydowanie za długo się nad tym zastanawiał, co sprawiło że i ona zaczęła rozmyślać jak on ją postrzega. Pewnie nie była dla niego nikim specjalnym. Ot, kolejną dziewczyną jakich wiele w szkole. Jednak jego mina i cały jego stosunek do jej skromnej osoby, zaczął ją zastanawiać nad tym, czy aby chciał być dla niej tylko kolegą. Nie miała jednak na tyle odwagi by zapytać o to wprost. Poza tym słyszała, że ostatnio obrał sobie za cel Thetis.
- Widocznie twoje towarzystwo źle wpływa na mój charakter – powiedziała żartobliwym tonem, uśmiechając się do niego. Nie potrafiła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, gdy nazwał ją myszką. To było takie… dziwne, ale jednocześnie sprawiło jej przyjemność. Ach Anastasio, weź się w garść! –Naprawdę musisz być pijany, skoro chcesz słuchać o moim życiu. Ale proszę bardzo, co byś chciał wiedzieć?
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPią 23 Sty 2015, 14:42

Czuł dziwną pustkę w środku. Patrząc w ciemność widział siebie – zagubionego i samotnego. Sam się sobie dziwił, że to jego truchło było boginem, największym lękiem, którego tak bardzo unikał… Myślał bardzo egoistycznie. Niestety(albo i nie) taki był i nikt ani nic nie mogło na to poradzić. Właśnie te cechy dominowały w jego charakterze. To wina rodu, w którym się wychował? Czy to też wpajali mu do umysły od najmłodszych lat życia? Być może…
Jego rodzice zostawili go bez chwili zawahania… Nie myśleli o konsekwencjach, które mogły z łatwością odwiedzić życie każdego z nich. Kiedy dowiedział się prawdy miał jedynie dziesięć lat. W każdej chwili mógł się załamać  i po prostu się zabić. Często nawiedzały go wstrętne chwile zwątpienia kiedy miał ochotę z sobą skończyć, a jednak… Zawsze pojawiała się jakaś osoba, dla której mógł żyć. Musiał pokazać, że jest silny. Nie mógł okazywać swoich wewnętrznych słabości… Gdzie podział się ten pewny siebie Ślizgon? Zgubił się w morzu zagubionych dusz… Zniknął gdzieś w tłumie i starał się powrócić. A przynajmniej miał taką nadzieje…
Christopher zwrócił swoje spojrzenie w stronę dziewczyny. Wyglądała na skrytą w sobie, a teraz… Wystarczyło, że spotkała go na korytarzu i otworzyła się bez żadnego problemu. Intrygowała go. Być może to coś znaczyło… Chciał ją bliżej poznać, dowiedzieć się czegoś więcej. Czuł, że rozmowa z Anastasią będzie dobrym wyborem. W tamtej chwili jej bardzo potrzebował, chciał zatrzymać przy sobie chociaż na chwilę.
- Przeszkadza ci to? – zapytał z słabym uśmiechem, który pchał się na jego usta. Nie mógł się powstrzymać. Nie potrafił… Z jakiego powodu rozpierała go energia? Powodowała to Krukonka? Była bardzo miłą osobą, z którą lubił spędzać wolny czas. Jeszcze niedawno nie wierzył w takie uczucia, jak;  przyjaźń, miłość… To były tylko nic nieznaczące słowa.
- Tak powinnaś myśleć. Nie mów, że nie jesteś zadowolona… – zamruczał, parskając śmiechem. Dziewczyna była ładna, tego nie mogła ukryć. Nie wiedział, dlaczego dziwiła się kiedy słyszała komplementy rzucane w jej stronę.
- Źle na ciebie wpływam? To chyba dobrze… Będziemy mieli z sobą jeszcze więcej wspólnego i może nawet mnie polubisz? – uniósł brew ku górze. Nie wiedział, czy darzyła go jakąś sympatią. Może traktowała go neutralnie, brała za kolejnego Ślizgona. Gdzieś w głębi duszy liczył, że jednak ma jakieś szanse na zostanie jej dobrym przyjacielem.
Zastanowił się przez chwilę. Co chciałby o niej wiedzieć? Dużo.
- Opowiedz mi… O swojej rodzinie – jego uśmiech gdzieś uciekł i chyba nie zamierzał powrócić. Normalnie nie chciałby słuchać o tym jak bardzo szczęśliwe są osoby z swoimi rodzicielami, rodzeństwem… W tamtym momencie go do tego ciągnęło. Miło było wspomnieć sobie chwile spędzone z nimi.
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptySob 24 Sty 2015, 14:12

Na nasz charakter wpływa bardzo wiele czynników. Niektóre mocniej, inne słabiej. W gruncie rzeczy charakter człowieka to fascynująca rzecz. Można by ją badać nieskończoną ilość czasu, a i tak wciąż bylibyśmy zaskakiwani. Jednak największy wpływ na osobowość zawsze mieli ludzie, którzy spędzali z nami najwięcej czasu w okresie dzieciństwa.
Dzieci zawsze naśladowały dorosłych - czy to w tak banalnym sprawach jak styl poruszania się, czy też tych poważniejszych jak zachowanie w danej sytuacji. Dzieci były lustrem rodziców. Nie ważne czy tych biologicznych czy przybranych.
Chłopak zawsze był taki pewny siebie, czasem wręcz arogancki. Zawsze też kręciło się koło niego kilka dziewcząt, które zdecydowanie nie obniżały mu samooceny. Jednak Krukonka widząc go w tej chwili, zastanawiała się czy to, co pokazuje na co dzień jest prawdą. Przecież każdy z nas coś ukrywa. Swoje najgłębsze demony zawsze trzyma się blisko duszy. W tej chwili Anastasia czuła, że Chris jej potrzebuje. No może nie koniecznie jej, ale jakiejś osoby, która podałaby mu pomocną dłoń. A że dziewczyna z natury była wrażliwa na krzywdę innych, nie mogła przejść koło niego obojętnie. Nie ważne jak bardzo czasem ją wkurzał.
Nikt bez powodu się nie upijał. Musiał mieć jakiś powód, bez względu na to, co mówił. Dziewczyna o tym wiedziała, choć nigdy w życiu sama nie była w stanie upojenia. Jego uśmieszki i słowa wciąż świadczyły o tym, że alkohol krąży w organizmie.
- Uważaj, bo kiedyś się na tym przejedziesz - pogroziła mu nieco żartobliwym tonem. Nie, nie przeszkadzało jej to jak się zachowywał. Był taki... naturalny. Choć równocześnie mógł być dobrym aktorem.
Na jego kolejne słowa jedynie przewróciła oczami. Nie zamierzała być kolejną panną, która robiła by do niego maślane oczka, o nie! Tego byłoby już za wiele! Zresztą pewnie jutro i tak nic nie będzie pamiętał i wrócą do stosunków jakie panowały między nimi od roku.
- Ha! Dobrze jest żyć w krainie marzeń - powiedziała. Przecież nie przyzna się, że i tak go lubiła. Uśmiech zamarł jej na ustach, gdy dowiedziała się o czym chce rozmawiać. Jej rodzina... cóż, pewnie nie była najgorsza, ale też nie zaliczała się do udanych. -Hm, pomyślmy. Zbyt wymagający ojciec, którego częściej nie było w domu niż był, do tego wiecznie niezadowolona matka, pragnąca innego życia, nie składa się na cudowny obrazek. Aha no i jeszcze nadpobudliwy braciszek, który zniknął... Tak, moje dzieciństwo... cóż... Daleko mu było do ideału. Moja rodzina? Dzisiaj to wszyscy ci, których tutaj poznałam. - powiedziała, po czym na chwilę się zamyśliła. Otrząsnęła się jednak szybko ze wspomnień swojego rodzinnego domu, by skierować swoje spojrzenie na chłopaka. -A ty? Jak było z tobą?
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptySob 24 Sty 2015, 17:57

Od najmłodszych lat wychowywano go na agresora. Wpajano mu, że czystość krwi jest najważniejszą rzeczą i należy przestrzegać wszelkich zasad związanych z tym ważnym statusem. Tak się nauczył i nie znalazł się jeszcze nikt, kto mógłby ocieplić jego stosunku. Nikt poza tą jedyną… Jedynie Thetis potrafiła powstrzymać go przed znęcaniem się nad słabszymi. A teraz znalazła się też Anastasia… Dziwne było to, że tak łatwo odpuścił temu głupiemu pierwszoklasiście. Wtrąciła się i od razu zaprzestał znęcania się nad nim. Może miała jakiś dar przekonywania ludzi? Niestety NIKT nie mógł wybić mu z głowy wszystkiego. Tak długo naśladował swojego rodziciela, że zdążył się do tego przyzwyczaić. Stał się czymś w rodzaju maszyny mającej nauczyć się wpajanych zasad. Z tego powodu stał się pewnym siebie, aroganckim dupkiem. Tak można było go nazwać… Oczywiście – nie pozwoliłby sobie na obelgi rzucane pod jego adres. Zapewne zabiły takiego cwaniaczka… Taki był, a co więcej CHCIAŁ taki być. Starał się pokazać, że jest godny tytuły Ślizgona.
Uśmiechnął się słabo. Cieszył się, że Anastasia zgodziła się z nim porozmawiać, podała mu pomocną dłoń i wysłuchała uważnie. Nie przepadał za poważnymi rozmowami, jednak czuł, że w tamtej chwili była przydatna. To cud, że mógł ją spotkać...
- Tak wiele osób narzeka na mój charakter, że już mnie to nie rusza – wyznał opierając swoją głowę o najbliżej stojącą półkę. Wiele razy zadawano mu pytania typu ‘’dlaczego masz taki okropny charakter”, „zmień się”. Po prostu się tym nie przejmował. Bo słowa bandy idiotów nic nie znaczą! Skulił się unosząc oczy ku górze. Nie sądził, że Anastasia też nie miała idealnego życia. Sam był jedynakiem i nie wiedział jak to jest stracić brata. Wymagający ojciec? W pewnym sensie też to przeżył na własnej skórze. Też nie było go zbyt często, jednak zawsze znajdował trochę czasu na porozmawianie z swoim synem. Nie chciał rozmawiać o swojej rodzinie. Nie w tamtej chwili. Wspomnienia powracały w tak błyskawicznym tempie, że głowa mu prawie eksplodowała. Jak miał jej powiedzieć, że kochany ojczulek postanowił zostawić rodzinę i zostać śmierciożercą? Musiał tego unikać. Podobno pod wpływem alkoholu człowiek jest najszczerszy. To mogło go zgubić, ale starał się powstrzymać i obrócić to w co innego. – Można powiedzieć, że nasze życie nie różni się tak bardzo… - zamruczał. – Mój ojciec też był wymagający… Urodziłem się w znanym rodzie czarodziejów, więc musiałem szanować ludzi swojego pokroju. Matce aż tak bardzo na tym nie zależało. Hogwart i jeszcze coś zmieniło moje nastawienie do… - zawahał się i nabrał powietrze. W jej towarzystwie musiał nad sobą panować. – mugolaków. Pewnie sama zauważyłaś jeśli tak uważnie mnie obserwujesz – spuścił wzrok. – Chciałbym być taki jak on. Nie wiem czy to dobrze…
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 26 Sty 2015, 16:44

Dziewczyna może nie była agresywna, jednak od kiedy pamiętałam wszyscy jej powtarzali, że odwaga jest kluczem do sukcesu. Nie byłoby to takie złe, gdyby nie fakt, że ona nie była odważna. Wiecznie się czegoś bała. Czy to tego, że nie sprosta oczekiwaniom czy też, że utraci kogoś bliskiego. Jak wiecznie przerażony człowiek może być odważny? Głównie dlatego czuła się taka nieszczęśliwa w swoim rodzinnym domu. Tam zawsze czuła się tą najgorszą. Tylko w szkole czuła się swobodnie, tylko tutaj potrafiła pokazać, że jednak tkwi w niej odwaga. Może i głęboko ukryta, ale gdzieś tam była i przejawiała się w najmniej spodziewanym momencie. Tak jak wtedy, gdy pierwszy raz spotkała Chrisa. Jej wrażliwość i ciągłe przekonanie, że jutro będzie lepiej tylko pogarszało sytuacje jak postrzegali ją rodziciele. Mówili, że tylko człowiek słaby okazuje litość. Jednak Anastasia wolała być uznana za słabą niż przejść obojętnie obok czyjegoś cierpienia.
- Nie jesteś aż taki zły – powiedziała, trącając go lekko ramieniem. Choć był Ślizgonem z krwi i kości, dziewczyna i tak czuła do niego sympatię. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu nie mogła patrzeć na niego, gdy się załamywał. Po prostu nie mogła. Musiała coś zrobić, byle poprawić mu humor. Byle i on uwierzył, że jutro będzie lepiej. Nadzieja to paskudna rzecz, jednak czasem tylko ona utrzymywała ludzi przy zdrowych zmysłach.
Dziewczyna słuchała go uważnie, gdy opowiadał o swojej rodzinie. Rzeczywiście mieli ze sobą coś wspólnego, choć oboje posługiwali się niedopowiedzeniami. Nie uszło jej uwadze, gdy się zawahał. Czyżby było mu aż tak ciężko? Między brwiami dziewczyny pojawiła się drobna zmarszczka. Zawsze tam była, gdy się czymś martwiła.
- Rozumiem, ale po co chcesz być taki jak on? Nie lepiej być sobą? Kimś niepowtarzalnym, a nie tylko marną kopią innego człowieka? – zapytała, spoglądając na niego. Zastanawiała się czy naprawdę on tego chciał, czy tylko tego od niego wymagano. Różnica między jednym a drugim była olbrzymia, choć często obie rzeczy ze sobą mylono. W końcu… być do czegoś zmuszanym jest w istocie tylko iluzją własnych pragnień.
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 26 Sty 2015, 18:01

Z pewnością nie był dobrym człowiekiem. Nie interesowało go cierpienie innych, przechodził koło tego obojętnie – wolał nie zwracać uwagi i nie wtrącać się w nieswoje sprawy. Był blisko tylko kilku osobom, którym mógł w pełni zaufać. Może miał w sobie coś z Gryfona? Każdy coś takiego posiadał. Lojalność, odwaga… Trzeba tego szukać i nie poddawać się pod żadnym pozorem. To było priorytetem – wytrzymałość. Może Christopher starał się zachowywać jak typowy Ślizgon, bo nie dostrzegał tych cech? Ciągła niepewność, wiele pytań kłębiących się w głowie i żadnej odpowiedzi. Kim był? Nie wiedział. Szukał jakiegoś rozwiązania, podpowiedzi – czegokolwiek. Wszystko było lepsze niż wielka niewiadoma. Jaka czekała go przyszłość? Czy dane mu było odzyskać swojego rodziciela? Tak bardzo tego chciał… Samotność była najgorszą rzeczą jaka mogła go kiedykolwiek spotkać. Z pozoru silny człowiek, pewny siebie Ślizgon a tak naprawdę słaby psychicznie nastolatek. Być może za bardzo się nad sobą użalał, ale pijanemu szóstoklasiście można wybaczyć?
- Nie jestem zły? – parsknął śmiechem kręcąc z niedowierzaniem głową. Przynajmniej jedna osoba tak uważała – albo chciała poprawić mu humor. No bo z jakiego powodu dziewczyna zaczęła z nim rozmawiać? Z pewnością nie chciała rozmawiać z głupim wychowankiem Salazara. Musiał wkurzać ją swoim zachowaniem i nudną gadką. Mimo to bardzo ją lubił i chciał zatrzymać jak najbliżej. Potrzebował jej do rozmowy, które z nią szły gładko. Dogadywali się niczym najlepsi przyjaciele. Była podobna do Thetis… Mieli wiele wspólnego. Rodzina, czysta krew… Wszystko to było do siebie podobne. Naprawdę był szczęśliwy, że miał taką dobrą przyjaciółkę. Nie zostawiła go w potrzebie, usiadła i zaczęła rozmawiać. Czasami miał dość zachowywania się jak prawdziwy, czystokrwisty czarodziej. Jak jego ojciec… Kiedyś opowiadał mu o swoim pobycie w Hogwarcie. Christopher starał się do niego upodabniać tak, że w końcu w pewnym sensie nim się stał. Taka była straszliwa prawda. Męczyło go udawanie kogoś kim nie był. Niby od zawsze gardził brudnymi, ale to nie o to wtedy chodziło. Nie powinien pozwolić wpajać w siebie tych wszystkich zasad – sprawiło to, że został marionetką w jego rękach. Przyjął charakter. To było najdziwniejsze.
- Może i lepiej – odparł niepewnie. – Ale chyba tego się od nas wymaga? Od czysto krwistych. Mamy utrzymywać zasady rodu i tym podobne.
Anastasia Cassidy
Anastasia Cassidy

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyCzw 29 Sty 2015, 17:20

Ślizgoni mieli to do siebie, że z reguły byli dość okrutni. Uważali się za lepszych od innych, uwielbiali się znęcać nad słabszymi oraz drwić z czyjegoś nieszczęścia. Dziewczyna nie raz i nie dwa miała do czynienia z takim zachowaniem. Wiedziała, że skoro Chris nosi zieleń, musi być naprawdę zdeprawowany. Tylko czasem łudziła się, że może to wszystko jest zaledwie grą pozorów. Bo niby dlaczego ktoś kto nosi czerwień musi być odważny, błękit mądry, żółć uprzejmy, a zieleń wredny? Czy tylko te cechy ich określały? Dobrze wiedziała, że ktoś może łączyć w sobie wszystkie te cechy jednocześnie. Nawet ona potrafiła pokazać pazurki, kiedy wymagała tego sytuacja. Była dobra i uprzejma, ale czasem miała dość bycia tą dobrą. Czasem zastanawiała się jakby to było choć raz nie przejmować się nikim, oprócz siebie. To musiała być niezwykła wygoda i swoboda. Mimo wszystko Anastasia nie potrafiła sobie wyobrazić aż takiego egoizmu.  Każdy człowiek miał w sobie dwie strony – dobrą i złą. Tylko od niego zależało, którą z nich wybierze, której z nich pozwoli zdominować.
Czy chciała mu poprawić humor? Tak, oczywiście, że tak. Jednak również uważała, że mężczyznę stać na coś lepszego niż to, czego się tak silnie uczepił.
- Nie tak zły, jak myślisz – odparła, uściślając. Świadomość, że każdy powtarzał mu jaki to jest okropny, musiała być niezwykle trudna. Nic więc dziwnego, że chłopak tak szybko w to uwierzył. Dlatego też dziewczyna postanowiła choć odrobinę naprawić błędy innych. Może i było to naiwne z jej strony, ale ona wciąż miała nadzieję. Wciąż mogli zostać przyjaciółmi.
- Może i tak, ale wiesz co? – zapytała uśmiechając się do niego szeroko. –Zasady są po to, żeby je łamać. – kto by przypuszczał, że grzeczna Krukonka, która niczym szczególnym nie wyróżniała się z tłumu, wypowie takie zdanie? Chwilę jeszcze porozmawiali, po czym każde z nich udało się w swoją stronę.

/zt x2
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:08

Ciemna sylwetka dobrze znanego jej chłopaka mignęła dziewczynie przed oczami kiedy ta akurat wychodziła z łazienki. Zwilżone dłonie wytarła o szatę jak gdyby nigdy nic i dopiero co uświadomiwszy sobie kto obok niej przeszedł tym samym ignorując ją kompletnie zmarszczyła brwi.
Steward. Steward ją ignorował! Ten sam Steward, który wbijał w nią swoje spojrzenie na lekcji run. I nie tylko na tej jednej, konkretnej lekcji. Od Zasze czuła na sobie jego wzrok. Nieważne gdzie się znajdowała. Czy w Wielkiej Sali czy w dormitorium. A teraz? Tak po prostu minął ją jakby była powietrzem. Jakby nic nie znaczyła. Jakby w ogóle nigdy ze sobą nie rozmawiali. Wanda poczuła dziwne ukłucie w okolicach serca, bo zrobiło się jej strasznie przykro. Zagryzła jednak policzek od środka i ruszyła ku koledze z klasy, który dumnie kroczył przez hogwardzkie korytarze ignorując nie tylko ją, ale i resztę uczniów tłumnie wypełzających z klas czy innych pomieszczeń, gdzie nie wiadomo co robili. Miliard twarzy, zapachów, dotknięć, niby to przypadkowych, ale z facetami nigdy nie wiesz jak po prawdzie jest. A ona, zwykła panna Whisper, nieumalowana, z wesołym koczkiem na głowie z czarną kokardą i mundurku biegła za kumplem. Nie chciała krzyczeć, wołać go po imieniu bo najpewniej zwróciłaby uwagę wszystkich. Wolała działać po cichu.
W końcu, zdyszana okropnie złapała chłopaka za ramię i zmusiła go tym samym do zatrzymania się, tak właśnie jak ona to uczyniła. Chwilę zajęło jej zanim serce się uspokoiło, a oddech na powrót stał się miarowy. Dalej trzymając rękę na jego barku spojrzała na niego, chcąc by i on uczynił to samo.
- Aeron. – Powitała go z lekkim wyrzutem w głosie. Usta jej drgnęły, a piwne oczyska powoli przemykały się po twarzy kolegi, który najpewniej nie miał ochoty z nią rozmawiać. Zdziwiła się, przecież jeszcze do niedana normalnie ze sobą rozmawiali. Przełknęła ślinę.
- Dlaczego mnie ignorujesz? Uciekasz przede mną? – Spytała schrypniętym głosem, chcąc dowiedzieć się też o czym lub o kim myśli pan Steward. Zabrała swoją dłoń i poprawiła pasek torby boleśnie wrzynający się w jej ciało. Dzisiejszego dnia spakowała za dużo ksiąg, dlatego ta ciążyła jej niemiłosiernie.
- Co się dzieje? – Kolejne pytanie, tym razem zadane cicho. Chwyciła go pod rękę i niemalże siłą zaciągnęła go do pierwszego lepszego parapetu, by móc spokojnie z nim porozmawiać. Od dłuższego czasu widziała, że Arcio zmienił nastawienie. Do niej. Nie chciała jednak tracić przyjaciela. Był dla niej ważny. Nawet nie wiedział jak bardzo.
Promienie słoneczne zaglądające przez szybę wesoło odbijały się w kosmykach włosów, natomiast samo spojrzenie dziewczyny na moment pociemniało.
Aeron Steward
Aeron Steward

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:17

Los jest okrutną istotą. Czasem pomaga człowiekowi, daje fałszywą nadzieję, i gdy już chce się wierzyć że coś może się zmienić, ten dobija nas, wbija sztylet w plecy, jeszcze raz ukazując swą sadystyczną stronę. Można by sądzić że Aeron powinien już coś o tym wiedzieć. Wiele razy doświadczał już podobnych historii. Dlatego też zdecydował się na bycie samotnym. A jednak, gdy spotkał Wandę, coś mówiło mu, że to może się udać. Początkowo nie ufał temu głosowi. Nie miał zamiaru po raz kolejny cierpieć i przechodzić tego samego. Im dalej jednak tym mocniej się angażował, aż do momentu w którym sądził że faktycznie coś do niej czuje. Że w jego sercu, zamkniętym i pustym pojawiła się pochodnia, rozświetlająca jego wnętrze. I może naprawdę tak było. Jednak tylko przez chwilę. Wtedy zaczęły do niego docierać różnego rodzaju plotki. O niej, o Lancasterze. Ale nie o nim samym. Chciał w nie nie wierzyć. Musiały jednak skądś się brać, a więc musiały być, choćby częściowo, prawdziwe. W tym momencie wystarczyła mała kropla by zniszczyć równowagę. Któregoś dnia ich zobaczył. Przelotnie, wystarczająco krótko by go nie zauważyli, i wystarczająco długo by dojrzał ich twarze, ich gesty, spojrzenia. Poczuł frustrację. Gniew. Ból zdrady. Pochodnia zgasła, wróciła ciemność, teraz razem z dymem w środku. Dopiero wtedy zauważył różnice, które ich dzieliły. Jak naiwny się stał, myśląc że coś takiego ma prawo bytu. Nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać z nią. Z tą zdrajczynią. Zaczął więc robić to, co mu wychodziło najlepiej w kontaktach międzyludzkich. Ignorował ją. Nie było łatwo, gdyż rany jeszcze świeże przy najmniejszym ruchu znów krwawiły. W każdym razie było w miarę normalnie, do momentu w którym na niego wpadła. Zauważył ją wcześniej, idąc korytarzem. Zawrócić nie mógł, gdyż było już na to za późno. Gdyby to uczynił, na pewno by go zobaczyła. Przemknął więc obok, jak najszybciej, starając nie patrzeć się w jej stronę. Miał nadzieję że wchodząc w tłum wmiesza się w niego, dzięki czemu nie będzie zmuszony do konwersacji z nią. Niestety, nie udało mu się to. Przeszedł ledwo pół korytarza, gdy osoba biegnącą z kierunku z którego przyszedł mało co na niego nie wpadła, chwytając przy okazji jego ramię. Przeklął w duchu. To była chyba ostatnia osobą na którą chciałby teraz wpaść. Wanda. Oddychała szybko, co znaczyło prawdopodobnie tyle że musiała za nim biec. Usłyszał swoje imię. Widział jej brązowe oczy, badające jego twarz, zaróżowione od wysiłku policzki, kilka niesfornych włosów które wymknęły się na wolność. Poczuł ukłucie bólu. I te pytania. Słowa, które przypominały to czego nie chciał pamiętać. Pociągnęła go do parapetu. Ludzka masa przepływała obok, a on patrzył na nią, bez słowa, choć go to raniło. W końcu odezwał się. Nie wiedział nawet co powiedzieć. Z jednej strony nie chciał jej ranić, z drugiej zaś chciał się odpłacić za swoje własne odczucia. Stanęło więc na słowach, wypowiedzianych z dziwną nutą bólu w głosie:
-Wybrałaś kogoś innego. Czego więc ode mnie chcesz?-
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:19

Wiele twarzy, wiele osób mijało ich jak gdyby nigdy nic. Spiesząc się zapewne nie tylko do Wielkiej Sali czy biblioteki, ale również do znajomych, z którymi najpewniej byli poumawiani. Wanda dosłownie na chwilę pozwoliła na zerkanie w stronę tych spieszących się i zajętych własnym życiem, a dopiero potem spojrzała na poważną i wyrażającą dosłownie nic twarz Aerona. Poczuła dziwne ukłucie, znowu, to niepokojące, które nie pozwalało jej odwrócić wzroku od Krukona.
Gdy usłyszała o co dokładnie mu chodziło poczuła jak przez jej ciało przechodzi zdradliwy dreszcz, a temperatura jej sylwetki wzrasta o kilka stopni w błyskawicznym tempie. Nigdy nie lubiła takich reakcji, bo wtedy łatwo wyczytać drugiej osobie jak ta się czuje. Otworzyła szerzej oczy gdy w końcu poznała cały ten sekret narzucenia dystansu ze strony Stewarda. Nie mogła powiedzieć, że się tego nie spodziewała. Gdzieś, w tyle głowy kiełkowała jej myśl, że chłopak może być o nią zazdrosny. Ta jednak nic z tym nie robiła, bo chociaż darzyła go sympatią, jej los skrzyżował się z innym mężczyzną. Przez kilka dłuższych chwil dziewczyna nie powiedziała kompletni e nic. Jakby biła się ze swoimi myślami, maltretując swoją podświadomość. Dosłownie na moment spuściła piwne tęczówki i oparła się o parapet wzdychając cicho.
- Przepraszam. – Mruknęła i odgarnęła ciemne włosy nachodzące na jej twarz. Przygryzała nerwowo dolną wargę tak naprawdę nie wiedząc co powiedzieć koledze. Nie znała jego intencji, a może nie chciała ich dopuszczać do siebie. Nie sądziła, że może się komukolwiek podobać. Było tyle wspaniałych dziewcząt wokół nich, że Arcio z pewnością znalazłby tą jedyną. Dlaczego akurat padło na nią?
- Wyszło jak wyszło. Ja… Nie powinnam pewnie Ciebie w ogóle zaczepiać, ale nie chcę też tracić kontaktu z Tobą. Wiesz przecież, że się dogadywaliśmy. Dlaczego coś takiego jak mój związek miałby to zmienić? – Mówiąc to szatynka powoli podnosiła piwne oczęta na chłopaka stojącego obok niej. Była poważna i zła na siebie jednocześnie. Nie lubiła ranić innych, kiedy sama tyle razy została zraniona. Pragnęła uwagi Stewarda, nie chciała by ją odsuwał od siebie. Podniosła rękę i musnęła pacami jego policzek, by na jego buzi chociaż przez chwilę zajaśniał uśmiech. Spoglądała na niego badawczo chcąc wiedzieć jak zareaguje. Czuła podnoszące się ciśnienie. Na resztę nie zwracała już uwagi.
Aeron Steward
Aeron Steward

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:20

Tak wiele ludzi, tak wiele twarzy, tak wiele przeróżnych historii z nimi związanych. I choć było ich tak wiele, były one ważne tylko dla kilku pojedynczych osób, których one dotyczyły. Pewnie część z nich była wyjątkowo zabawna, inna zaś część mogła dotyczyć jakichś smutnych wydarzeń. Co z tego jednak. Dla Aerona jedyne co się teraz liczyło, to osoba przed nim stojąca. Osoba, której modlił się nie spotkać. A jednocześnie gdzieś w głębi pragnął tego. Pragnął porwać ją w ramiona, pocałować jej delikatne usta, dotknąć miękkich włosów. Mimo że wiedział, że to wszystko było tylko złudzeniem. Że ona nie czuje tego samego. Nie wie, jak ciężko mu po prostu stać bez ruchu, opanować się, by nie zniszczyć tych okruszków wspomnień które mu pozostały. Znów będzie sam. Teoretycznie nie było z tym żadnego problemu. Powinien przecież już dawno się do tego przyzwyczaić. Tyle lat minęło, odkąd zbliżył się z drugą osobą do takiego stopnia. Prawie zapomniał jak to jest. Jak przyjemne może to być. I jednocześnie jak bolesne może się stać, gdy coś pójdzie nie tak. Gdy mimo najszczerszych chęci, niesamowitego wysiłku i starań wszystko się sypie niczym zamek z piasku stojący na drodze morskiemu przypływowi. Chciał ją odtrącić. Tak, by zapomniała o nim. Tak, by mogła żyć swoim własnym życiem, nie oglądając się wstecz. Tak chciał postąpić. Tak powinien postąpić. Jeszcze zanim wyszedł z pokoju wspólnego, obmyślał wszelkie możliwe kierunki które mogła obrać ta rozmowa. Wszystko to jednak wyparowało w momencie gdy panna Whisper dotknęła jego twarzy. Jej ręka, tak ciepła, tak rzeczywista, ledwie przez krótką chwilę zostawiła na jego policzku ślad. Chłonął każdy jego milimetr, każdy ułamek sekundy przez który mógł czuć jej obecność. Dopiero po krótkiej chwili dotarło do niego echo jej słów. A po następnej ich znaczenie. Dogadywanie, związek, kontakt, wątpliwości. Tak, dogadywali się. Na ile było to możliwe na tym etapie poznania. Jej związek? Cholerna przeszkoda, której Aeron nie potrafił sam pokonać. Kontakt? Ranienie siebie nawzajem w imię czego? Wątpliwości? On ich nie miał. Gdyby mógłby cofnąć czas jakąś metodą, poszedłby drugi raz tą samą drogą. Jednak co z tego. Co z tego wszystkiego, jeśli nie mógł jej mieć. Nie mógł się cieszyć z jej obecności. Nie mógł dzielić życia z nią. Patrzył w jej brązowe oczęta. Chciał coś z nich wyczytać. Chciał dostać jakąś wskazówkę. Czy jego wysiłek był bezcelowy? Czy jeśli wytrzyma trochę dłużej, opłaci mu się to? Tyle pytań. Pytań, których nie mógł wypowiedzieć na głos. Mogły one bowiem zaszkodzić bardziej, niż ich odpowiedzi pomóc. Widział jej opadającą rękę. W przypływie dziwnego odruchu chwycił ją, nim ta ostatecznie opadła na dół. Ścisnął ją, wiedząc że może to być ostatnia taka okazja. Ciągle patrząc w jej oczy, zaczął mówić, z rozwagą starając się dobrać słowa:
-Nie żałuję ani jednej chwili którą spędziłem razem z Tobą. Miałem nadzieję że przekonam Ciebie do mnie, nie udało mi się to jednak. To jedyna rzecz której żałuje.- zrobił przerwę, w międzyczasie zbliżając się do Wandy. Wiedział że nie może. Że zbliża się do granicy. A jednak musiał. Będąc już całkiem blisko, kontynuował:
-Twój związek to… Coś, czego wolałbym nie widzieć. To jednak wymagałoby braku kontaktu z Tobą. A to zaś… To coś, czego bym nie wytrzymał. Nie wiem jak to będzie. Wiedz tylko, że zawsze będę gdzieś w pobliżu. Ponieważ jesteś kimś ważnym dla mnie, panno Whisper.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:22

Boże, czy to wszystko naprawdę musiało być tak trudne? Czy chociaż to, sprawy miłosne, te śmieszne miłostki mogły jej nie dobijać?

Wanda nie była typem dziewczyny, która rozkochuje w sobie kolejnych facetów , uciekając przed ich niewątpliwym urokiem. Po prostu była, istniała. Uśmiechała się po swojemu, była sympatyczna i miła. Czasami pokazywała pazurki ale w granicach rozsądku. Nie rozumiała tego całego szumu, który robił się wokół jej osoby. Aeron, Gross i Henry. Każdy inny, wyjątkowy na swój sposób. Tak naprawdę żaden z nich nie dogadywałby się z drugim. Aeron był wyważony, spokojny i posiadający swoje tajemnice. Gilgamesh natomiast był narwańcem, przekonanym o swojej wyższości i choć był przystojny był jej teraz kompletnie obojętny. Najbardziej niepozorny chłopak z całej trójki zdobył jej serce. Swoją zwyczajnością, prostolinijnością i szerokim uśmiechem. Może to Wanda była tą co miała chronić partnera, a nie odwrotnie?
Nieistotne. Było jej ciężko – nie chciała nikogo krzywdzić, a już na pewno nie Aerona, z którym łączyła ją nić porozumienia i sympatii, która choć osłabła przez ostatnie dwa lata to wciąż była wystarczająco silna. Jak widać dalej potrafili ze sobą rozmawiać, przebywać w swoim towarzystwie. Dziewczynie było naprawdę przykro, być może nie do końca była świadoma tego, że Steward może żywić do niej cieplejsze uczucia, zaliczane do tych zgoła czulszych i pewniejszych. Nie rozumiała, nie pojmowała tego. Dlatego też na jej twarzy odmalowywała się troska zmieszana z niezrozumieniem.
Obserwowała w milczeniu wyraz jego buzi, to jak zareagował na jej dotyk – do tej pory ręka ja paliła, a ona złorzeczyła w duchu na siebie, że w ogóle ośmieliła się go dotknąć i dodatkowo mieszać mu w głowie. Była teraz z Lancasterem, była nietykalna. Nie mogła i nie miała prawa myśleć o innych mężczyznach, kiedy jej serce i umysł należą do innego. Coś jednak nie dawało jej spokoju, sprawiało, że szatynka czuła się jak potwór. Ciemne oczy Aerona wpatrywały się w nią, a ona dalej nie wiedziała co powiedzieć, jak ubrać w słowa to co w niej siedzi. Chciała powiedzieć, przeprosić, ale czuła, że byłoby to za mało. Że Arcio oczekuje od niej czegoś więcej, czego ona nie może mu dać.
Syknęła gdy złapał ją za dłoń i nie puścił, nawet wtedy kiedy ta odruchowo cofnęła ją przestraszona. Wstrzymała oddech, nie chcąc by jakiekolwiek słowo wypowiedziane przez Krukona jej umknęło. Także nie żałowała spędzonych z nim chwil, bo mimo wszystko były to miłe chwile, a ich pogawędki były interesujące i niezwykłe. Aeron sam w sobie był ciekawą personą, szkoda tylko, że tak bardzo się chował przed innymi. Gdyby może był bardziej otwarty to wszystko skończyłoby się inaczej? Zdrętwiała gdy jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko – była gotowa w każdej chwili by uciec, gdyby Steward się zapędził. Ścisnęła tylko usta i wysłuchała go z uwagą, zatrzymując wzrok na jego poważnych oczach. To co powiedział przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Momentalnie otworzyła usta i spojrzała zszokowana na kolegę z klasy, nie wiedząc co powiedzieć. Zamrugała niby to speszona i zaraz odwróciła piwne tęczówki, by przymknąć je, osłonić powiekami. Drżała na całym ciele i próbowała się uspokoić i znowu zrozumieć, co się dzieje.
- Aeron… – Wydusiła tylko samej nie wiedząc co powinna zrobić. Może powinna dać mu spokój, usunąć się, nie razić go swym szczęściem? Powinien o niej zapomnieć, wymazać z pamięci. Koniec roku się zbliża – no dobrze, może niezupełnie, ale są w ostatniej klasie więc potem będzie już tylko z górki.
- Przepraszam. Przepraszam. Jestem okropna, nie chciałam by tak wyszło. Po prostu zrozum… To jest bardziej skomplikowane niż sobie zdołałam wyobrazić. – Powiedziała, czując jak krew w niej buzuje. Tym razem to ona ścisnęła jego dłoń i mówiła do niego gorączkowo, starając się znaleźć jak najlepsze rozwiązanie. Błądziła spojrzeniem po jego twarzy, zatrzymując na moment wzrok na jego ustach. Pokręciła głową.
- Dziękuję. Nie mam jak Ci się odwdzięczyć. Nie powinieneś tego mówić w sumie… Na Merlina. – Westchnęła i puściła jego rękę, którą zaraz przeczesała ciemne włosy. Ewidentnie było widać, że czuje się źle, że jest jej okropnie, a ona sama nie wie co ma robić.
Aeron Steward
Aeron Steward

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:23

Może trochę przesadził. Może na pewno trochę przesadził. Był przecież świadomy jej wyboru. Decyzji, która dość mocno go zabolała. Nie on został wybrany. Nie on zdobył to, o czym od dawna tak marzył. Mimo swoich własnych starań. A może i właśnie z ich powodu? Może kiedyś zrobił coś, co stworzyło między nimi jakąś niewidzialną barierę, uniemożliwiającą pogłębienie ich relacji? A co jeśli starał się zbyt mało, zbyt mało dawał z siebie, zbyt mało myślał? Nie wiedział tego. Nie potrafił też zrozumieć powodów, dla których panna Whisper wybrała tego Puchona. W końcu jednak dotarła do niego jedna myśl. Musi to przerwać. Musi zdusić w sobie to uczucie, choć wymagać będzie to ogromnych pokładów siły woli. A do tego wszystkiego ból. Przemożny ból, który od teraz będzie towarzyszyć mu wszędzie. Widział że jego słowa, zamiast wyjaśnić całą sytuację, namieszały w głowie Wandy jeszcze bardziej. Westchnął gdzieś w duchu. Obawiał się tego, a mimo to wypowiedział owe myśli na głos, jak gdyby na przekór zdrowemu rozsądkowi. Lecz teraz zdecydował się by zakończyć ten etap. Ona kochała kogoś innego. Miała do tego pełne prawo. A on nie chciał by miała przez niego jakiekolwiek wątpliwości. Patrzył jeszcze na nią, ciesząc się ostatnimi chwilami tej pozornej bliskości. Niedługo znów będą dla siebie tylko i wyłącznie kolegami z jednego domu. To zaś wymagało stanowczych kroków, których ona zapewne nie byłaby w stanie podjąć. Musiał więc zrobić to za nią, co było nawet lepszym rozwiązaniem. On przejmie większość bólu związanego z tym pożegnaniem. Patrzył na Wandę dziwnym wzrokiem, słuchając jednocześnie jej urywanych słów. Uśmiechnął się na dźwięk przeprosin. Odpowiedział jej:
-Nie musisz mnie przepraszać. Ja jestem winny całej tej sytuacji, tak więc to ja powinienem Cię przeprosić. Nie zapanowałem nad sobą. Wybacz mi to, gdyż przeze mnie jesteś teraz mocno skołowana. – mówiąc to skłonił delikatnie głowę w ramach przeprosin. Zachował się samolubnie, zupełnie nie myśląc jak teraz może czuć się panna Whisper. Jak bardzo jego słowa mogły zburzyć ład i porządek w jej duszy. Podniósł głowę i delikatnie odetchnął. Nie chciał wypowiadać bzdurnych banałów, co zresztą nie było w jego stylu. Zastanowił się przez chwilę nad kolejnymi słowami, w międzyczasie podświadomie obserwując jej oczy. W końcu odezwał się:
-Żyj, Wando. Żyj i bądź szczęśliwa z własnych wyborów. Nieświadomie zmuszałem Cię do pewnych rzeczy, czego teraz niezmiernie żałuję. Przeze mnie naszły Cię wątpliwości. Nie było to moim zamiarem. Mimo to chciałbym abyś coś dla mnie zrobiła.- przerwał na chwilę, by nabrać powietrza w płuca. Nieświadomie wstrzymywał oddech, przez co mówił coraz to ciszej. Chwycił jeszcze raz delikatną dłoń Wandy tak, jak gdyby dotykał porcelanowego wazonu. Znów się odezwał, lekko suchym głosem:
-Zapomnijmy o tym co było. O jakichkolwiek głębszych uczuciach które mogłaś do mnie żywić. Wiem że to może być trudne, ale tak będzie najlepiej. Dla Ciebie. Ciesz się życiem razem z bliskimi których sobie wybierzesz. Czasem tylko wspomnij, że istniał ktoś taki jak ja; człowiek dla którego cień był spokojną przystanią. Nie znikam, lecz udaję się w cień; gdybyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy, wiesz jak mnie znaleźć.- uniósł dłoń Wandy do swoich ust, dotykając nimi delikatnej powierzchni ręki. Uśmiechnął się, nieco ponuro, po czym puścił jej dłoń, składając jednocześnie delikatny ukłon, mówiąc przy tym:
-Żegnaj, panno Whisper. To była prawdziwa przyjemność móc Cię poznać.- po czym płynnym ruchem odwrócił się i odszedł, chowając przed nią twarz naznaczoną smutkiem.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 EmptyPon 30 Mar 2015, 12:24

Wanda chyba nie nadawała się do życia w społeczeństwie. Mimo, że lgnęła do ludzi, bardzo ich potrzebowała to siała spustoszenie w ich duszach, życiu i umysłach. Jak nie krzywdziła jednej osoby, to krzywdziła drugą i to bez wysiłku, bez jakiegokolwiek poświęcenia. Zjawiała się i już. To po prostu się działo.
Nie przeczuwała, że Steward obdarzy ją uczuciem mocnym, na które nie zasługiwała. Momentalnie zrobiło się jej głupio, że tym razem to ona nie może odwzajemnić tego, tak jakby ten chciał. Mogła traktować go jako bliskiego kolegę, przyjaciela, chłopaka, który pewnego razu po prostu posmakował jej ust, zwracał na nią większą uwagę, ale to nie był ten, któremu była przeznaczona. Głos uwiązł jej w gardle, gdy spoglądała na niego nie będąc w stanie poruszyć się ani o cal. Jak zahipnotyzowana obserwowała go, jego wąskie usta podczas gdy jego głos odbijał się echem od jej umysłu, stanu ducha. Rozumiała doskonale co do niej mówił i przyznawała mu skrycie rację. To ona zawiniła, nie powinna kilka lat temu z zainteresowaniem ciągnąć tej znajomości, powinno od samego początku pozostać zwykłymi znajomymi, bez żadnych podtekstów. Nie chciała mieć żadnych kłopotów, miała dla kogo żyć, ale świadomość, że znowu kogoś skrzywdziła boleśnie wwiercała się w nią raz za razem.
Kiedy zaczynało coś się jej udawać, wystarczył jeden poduch wiatru, by zdmuchnąć jej domek z kart, małą idyllę, którą się cieszyła, którą mamiła swoje zmysły. Po euforii znowu zastał ją deszcz wyrzutów. Najpierw Soleil, teraz Aeron. Czy taka właśnie była? Czy zabierała innym radość, by nakarmić swe egoistyczne ja? Otworzyła szerzej oczy chcąc zakończyć tą dyskusję jak najszybciej. Nie chciała robić przykrości kolejnej osobie, tylko dlatego, że była jaka była. Pokręciła głową bezsilnie, nie mogąc już powstrzymać nerwowych tików, przygryzania dolnej wargi i drżenia rąk. Tego wszystkiego było za wiele. Słowa Stewarda tylko ją dobiły, zamiast wzmocnić.
- Przestań. – Odezwała się zaraz po tym jak ten powiedział już wszystko. Jak definitywnie zakończył z nią znajomość, chcąc jeszcze zaznaczyć, że nieważne gdzie się znajdzie ten zawsze [?] będzie o niej pamiętał. Nie będzie go prosić o pomoc, bo to ona ma zamiar bronić bliskich. Będzie jednak o nim pamiętać, tego może być pewien. Nie zapomni o nim, nie będzie uciekać przed nim, ani przed tym co zrobiła nieświadomie.
- Obyś znalazł kogoś bardziej wartościowego niż ja. – Wydusiła z siebie po dłuższym milczeniu zupełnie nie panując nad głosem, który się załamał. Tego wszystkiego było za dużo. Zbyt wiele emocji kłębiących się w niej, zbyt wiele zła, które wyrządziła do niej wracało i zamiast koić jej nerwy tylko je podjudzało. Czuła jak z chwili na chwilę coraz bardziej słabnie, jak zaczyna brakować jej tchu, jak wszystko wokół niej wiruje. Oderwała wzrok od Arcia, który jeszcze raz zdobył się na gest godny dżentelmena. Jak oparzona oderwała rękę i umknęła spojrzeniem gdzieś w bok, nie mogąc pożegnać go w jakikolwiek inny sposób. Milczała wsłuchując się w echo dudniących kroków młodzieńca, który opuścił jej towarzystwo. Powinna poczuć się lepiej, że chłopak, który żywił do niej głębsze uczucia pokazał, że nie warto na nią czekać, bo nie miał na co czekać. Nie wróciłaby, nie zakochałaby się w kimś innym niż Henry i miała tego świadomość. Nie prosiła o nic, nie chciała niczego innego jak świętego spokoju. Zacisnęła bezwiednie pięść po czy ruszyła się z miejsca wpadając na jakiegoś czwartoklasistę, którego nawet nie przeprosiła za swoje skandaliczne zachowanie.
Nie miała już siły tamować swoich uczuć. Nie miała ochoty na zabawy, na towarzyskie spotkania. Chciała być tylko sama, najeść się słodyczy i spokojnie się wypłakać. Czuła do siebie nie tylko obrzydzenie ale i pogardę. Jej obecność na balu pod koniec miesiąca jawiła się pod wielkim znakiem zapytania.



Z tematu. Panna Whisper oraz Pan Steward.
Sponsored content

Korytarz - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz   Korytarz - Page 5 Empty

 

Korytarz

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5

 Similar topics

-
» Korytarz
» Korytarz
» Korytarz
» Korytarz
» Korytarz

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-