|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Henry Lancaster
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Czw 26 Cze 2014, 21:16 | |
| Henry przechodził korytarzem ze stosem ulotek w rękach i w torbie. Upiorni Wyjcy w Hogsmade! Nie mógł tego przegapić. Tak więc na prośbę Madame Rosmerty razem z Harley rozdawał wszystkim ulotki i przyklejał je gdzie się dało. Nie można przegapić takiego wydarzenia! Upiorne Wyjce pojawiały się w Hogsmade baardzo rzadko, a ich sława była potężna. Przykleił zwitek do ściany, uśmiechnął się do zdjęcia i pognał dalej przed siebie. UPIORNE WYJCE W HOGSMADE Uwaga ludzie! Frank Lemarchal, wokalista i lider zespołu Upiorni Wyjce, we wczorajszym wydaniu Czarownicy powiadomił swoich licznych fanów o nadchodzącym koncercie w Hogsmade. Odbędzie się on 10 lipca 1977 roku, niedaleko Wrzeszczącej Chaty. Mało tego! James Backerman, sławny gitarzysta zapowiedział, że do wygrania będą ekstra koszulki Upiornych Wyjców. Jest to główna nagroda przewidziana za najlepiej wykonany jego ulubiony utwór pt "This is the night". Koszule są unikalne, niedostępne w żadnym sklepie, tylko podczas koncertu w Hogsmade. Nie możecie tego przegapić! Koszt biletu wynosi tylko 40 galeonów, zaś miejsca VIP i w Loży Honorowej (tuż obok naszego zaproszonego Ministra Magii) 80 galeonów. Połowa środków zostanie przekazana na akcje charytatywne, które mają na celu pomoc osobom poszkodowanym przez działalność Śmierciożerców. Bilety można nabyć u wspaniałej Madame Rosmerty, która wyjątkowo zgodziła się prowadzić punkt sprzedaży od godziny 10:00 do 21:00 w "Trzech Miotłach" od poniedziałku do soboty. Za kupno pierwszych dziesięciu biletów, zobowiązała się podarować po jednym piwie kremowym, a więc nie zwlekajcie! Liczba biletów jest ograniczona! |
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 20 Gru 2014, 11:41 | |
| Wściekły na skarżypytę Mortimera pognał przez schody prosto do Gabinetu Filcha. Było tutaj wiele tych ruchomych oszustów, jednak cóż poradzić. Każde prowadziły na inne piętro i to też zależało od czasu. Czasem można było kierować się na szóstkę, a docierało się na piątkę, bo schody postanowiły zrobić psikusa. Owszem, sam mówił Miltonowi, żeby ich tam zaprowadził, jednakże liczył na uniknięcie tej kary. Argus, woźny Hogwartu wymyślał najsurowsze z wszystkich kar. Ale zasłużył sobie… Bo głupi Mortimer nadal chronił się skarżypyctwem. Może ten pomysł z plakatami nie był taki głupi? Jednakże pracownik Hogwartu wiedziałby kto był sprawcą tego czynu i od razu wszystkie oskarżenia poszłyby na winnego Ślizgona. Był już bardzo blisko i w końcu znalazł się pod tymi omijanymi przez uczniów drzwiami. Nikt nigdy nie marzył o tym aby się tam znaleźć. Po prostu były to najgorsze koszmary. Pan Filch spisywał wszystkie, nawet te najmniejsze przewinienia uczniów. Christopher pomyślał, że woźny tą sytuacje zapisze wielkimi wołami. Zapukał i poczekał na reakcje.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 20 Gru 2014, 14:22 | |
| - Oby ta twoja przeklęta szopa spłonęła, Hagridzie! - przeklął go w myślach, kierując się do miejsca urzędowania sir Filcha. Nocna wyprawa zdecydowanie nie należała do udanych. Nie zobaczyli upragnionego centaura, a przynajmniej pozostała trójka, poza Noyisem. On widział jedynie zielone kropki. Cóż, świetnie. Prawie. - Cholerni Puchoni, trzeba było ich zostawić w spokoju i spędzić noc w łóżku... - mruknął pod nosem, dochodząc jednocześnie do miejsca swojej wędrówki. Nie mógł sobie darować tego, że został przyłapany w tak idiotyczny sposób. Gdzie był Allan, gdzie była Jolene? Co oni wtedy robili? Spali sobie? I ten cholerny Gryfon, który od początku do końca nic nie robił. Dotarł pod drzwi gabinetu. O dziwo stał pod nimi jakiś chłopak - wnosząc po mundurku jaki nosił, był on członkiem tego samego domu co Ukrainiec. Navi jednak go nie znał, jakoś nigdy nie kolegował się z chłopakami ze Slytherinu. Richardson zapukał do gabinetu woźnego, więc brunet nie miał zamiaru powtarzać tej samej czynności. Jeszcze dostałby jakieś dodatkowe zadanie za nadgorliwość i dopiero by było... - A Ty co żeś przeskrobał? - burknął w jego stronę, powstrzymując się od żałosnego, rozpaczliwego śmiechu. Trudno powiedzieć, żeby bał się tego co wymyśli im Filch. Bardziej raniło go to, że zraniona została jego duma. - Tak głupio dać się złapać... - spojrzał w górę, demonstrując zażenowanie swoimi czynami. |
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 20 Gru 2014, 17:03 | |
| Spojrzał na nadchodzącego bruneta. Był z jego domu, a jakoś nigdy się nie spotkali. Może to dlatego, że Noyis nie zadawał się z młodszymi ludźmi od siebie? Albo po prostu nie przepadał za ludźmi z swojego domu? Z tego też powodu, Christopher zdziwił się, gdy usłyszał pytanie skierowane do niego. Wiedział, że uczniowi z jego domu można powiedzieć o co tak naprawdę poszło. W Slytherinie większość osób przepadało za osobami czystej krwi. - Mortimer Duchlaow, taka niezdara z Hufflepuffu. Zaczepiłem go na Błoniach i w końcu przyszedł nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Dobrze, że on a nie kto inny. Ale wracając… Ten Puchon wydał mnie i musiałem tutaj przyjść. Ta ciota nawet wysłowić się nie potrafi. Zapomniał nauczycielowi wspomnieć o tym, że obraził nasz dom. Ale teraz mu nie odpuszczę. Pożałuje tego co powiedział – pokręcił przecząco głową. Kiwnął też na kolejne słowa siódmoklasisty i zapytał w końcu. – A ty za co siedzisz? – Należało się spodziewać wszystkiego. Woźny dawał kary nawet za najmniejsze przewinienia. Ale cóż… Przynajmniej nie był tutaj sam. Miał towarzystwo i było dużo raźniej. – Ktoś jeszcze z tobą przyjdzie? – zapytał kiedy uczeń już mu odpowiedział. Po czym po prostu zamilknął.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 20 Gru 2014, 21:31 | |
| Niestety, kara wydawała się być nieunikniona. I to był właśnie powód, dla którego byłem gotów Hagrida zamordować! TAK DOKŁADNIE. Cóż to był za niewydarzony spaślak, mili państwo! Zresztą, nie była to tylko jego wina. Idiotka Jolene, tępy Johny i zarozumiały Navi, oto przepis idealny na niepowodzenie. - Szmaty kurwy jebane pierdolone skurwiałe dziwki... Rzucałem łaciną na lewą i prawo. Nawet nie zorientowałem się, kiedy dotarłem do miejsca mojego ostatecznego spoczynku. Tj. "terenu" Filcha. Wszedłem do środka i omiotłem Naviego beznamiętnym spojrzeniem. - Kretyn. Rzuciłem, wzruszając ramionami. Był tu jeszcze jeden Ślizgon. Oho, czuć śluz w powietrzu. Byłem naprawdę głęboko rozżalony przez efekt naszej eskapady. Założyłem nogę na nogę, jak dziewczynka i skrzyżowałem ramiona, jak obrażone dziecko. Wywróciłem oczyma, biorąc głęboki oddech wyciągnąłem różdżkę i zacząłem pisać nią coś w powietrzu. - Pewnie będziemy musieli coś posprzątać. No bo niby co gorszego może nas spotkać? Ten staruch bez mocy magicznej mógł na nas co najwyżej pokrzyczeć, pff. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Sob 20 Gru 2014, 22:25 | |
| Navi stał i nerwowo uderzał palcami o uda. Taki miał tik, gdy się denerwował. Filcha nie było, a on chciał po prostu odbębnić tę karę i mieć święty spokój z cholernymi idiotami. - Mortimer... Nie znam. - wzruszył ramionami, spoglądając na swojego towarzysza Ślizgona. - Ze mną? Cóż, można powiedzieć, że łączy nas jedno - mamy przewalone przez Puchonów. - prychnął i poprawił włosy, starając się je jakoś ogarnąć. Niestety, nie udało mu się ta sztuka i wyglądał jakby dopiero wyszedł z łóżka. W sumie nie było to tak daleko od prawdy... - Chodziła plotka o centaurze. Wyszliśmy na do zakazanego lasu. Niestety znalazł nas Hagrid, bo te cholerne szlamy wolały się droczyć, zamiast siedzieć na warcie. Zawsze musiałem im ratować dupska, beze mnie nic by nie zrobili. Na brodę Merlina, już widziałem tego zwierzaka, ale nie! Wielkie łapska gajowego... Eh. I jeszcze ten Gryfon, Johnatan. Gorszy od tamtej dwójki razem wziętych. Szkoda gadać. - w sumie to opowiedział Chrisowi całą historię. - Nie wiem. Cała czwórka dostała szalaban, więc zapewne tak. - potwierdził. - W ogóle to Navi jestem, bo chyba się nie znamy. - podał mu rękę na przywitanie. Cóż, jeżeli mieliby razem coś robić by odbębnić szlaban, to dobrze byłoby się poznać. Parę chwil później na korytarz wszedł blondyn, pan Allan. Ten sam Puchon z którym wizytował Błonie ówczesnej, feralnej nocy. Już z daleka było słychać jakieś pomruki, ale co tam. - W najlepszym przypadku to przykują nas kajdanami do kolumn i każą sprzątać łajno troli przez dwa dni, bez wody i jedzenia. W najgorszym każdą chodzić na te cholerne zajęcia resocjalizacyjne, czy jakieś inne ścierwo. - rzucił do Callasa. - To wszystko przez was! Trzeba było pilnować pleców z tą twoją koleżanką! Ale nie, wam się zachciało przekomarzać i fochać. - odwrócił od niego wzrok, mając nadzieję, że ta katorga szybko się skończy. |
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 21 Gru 2014, 13:26 | |
| Wysłuchał opowieści chłopaka. Była ciekawa i Christopher parsknął śmiechem, gdy tylko usłyszał o ‘’durnych łapskach gajowego’’. Sam uznał, że gajowemu przydałby się jakiś eliksir zmniejszający. - Christopher – uścisnął jego dłoń w geście przywitania. W końcu usłyszał jakieś kroki i głosy. Dobiegł jakiś chłopak z siódmej klasy, Puchon. Richardson miał ich na dziś serdecznie dosyć! Ile można przebywać w ich towarzystwie? Gdyby nie Mortimer to siedziałby pewnie teraz w dormitorium. Ale nie… Bo tamten musiał się poskarżyć, jak jakieś małe dziecko. Spojrzał na plakietkę przywieszoną do szaty siódmoklasisty i odczytał jego imię i nazwisko. Callas rzucił coś do Naviego. Zapewne było to coś obraźliwego. Pewnie był to ten sam chłopak, który towarzyszył Ślizgonowi w polowaniu na Centaura. Zastanawiał się w jaki sposób on trafił do domu Borsuka? Przecież zachowywał się jakoś obojętnie i nie był zbyt miły. Chris wzruszył ramionami i oparł się o ścianę. Nie miał ochoty spędzać czasu na czyszczeniu gabinetu Filcha. Wolałby sobie posiedzieć na błoniach i nadal dokuczać tej szlamie.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 21 Gru 2014, 19:45 | |
| Wszystko było chaotycznie-stabilnie do momentu, w którym Navi nie zarzucił mi winy za wieczorne wydarzenia. Momentalnie poderwałem się z miejsca i wymierzyłem w niego różdżka, ze wzrokiem wyrażającym chęć mordu. Zaraz potem, zupełnie niczym jakiś szaleniec uśmiechnąłem się od ucha do ucha i zacząłem po prostu brechtać. Po kilku sekundach nagle urwałem śmiech i machnąłem różdżką w Naviego, traktując go zaklęciem jęzlep. Usiadłem sobie znowu, schowałem magiczny patyk i wziąłem głęboki oddech przeciągając się. - Achh… Jak cudownie. Wiesz co Navi? Jesteś całkiem ła…fajny, jak się tak nie odzywasz. To jest do zniesienia. Sam do końca nie wiedziałem, co chciałem powiedzieć. Zupełnie, jakbym miał zamiar wyrzucić z siebie dwa słowa w tym samym momencie. Na szczęście nie doszło do zupełnej kompromitacji. - Eeee tam. Jak będzie trzeba to pogoni się kota nawet temu księciu wszelkiej ohydy Filchowi. Wzruszyłem ramionami zupełnie obojętny. Nie zamierzałem zrobić tego, co mi każą, a już na pewno nie bez żadnych konsekwencji dla osoby wydającej polecenie, w tym wypadku zapewne osoby woźnego. Hmm… Nie jest tak źle. - Za co sieedzisz? Zadałem Christopherowi pytanie, które przed moim przyjściem zadał mu Navi. Nie, żeby mnie to jakoś szczególnie obchodziło, po prostu chciałem zapchać czymś ciszę. Wydawało mi się, że żaden z nas nie jest szczególnie chętny do prowadzenia jakiejkolwiek konwersacji, a przecież takie milczenie mogłoby obniżyć nasze morale i nie daj absolucie dać przewagę staremu kociarzowi. W sumie, to całkiem siarczysta dupera z tego gościa. Przeszło mi przez myśl, kiedy zawiesiłem wzrok na Chrisie.
|
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 21 Gru 2014, 20:14 | |
| Panowała niezmierna cisza. Christopher wpatrywał się tępo w podłogę i czekał aż woźny otworzy im drzwi. Najlepiej byłoby gdyby tego nie zrobił, a oni mogliby sobie spokojnie wrócić do domu. Nienawidził sprzątać bez pomocy różdżki. Był przyzwyczajony do wszelkich wygód. Wystarczyło rzucić odpowiednie zaklęcie i wszystko byłoby w mig posprzątane. Ale nie... Bo Filch jest charłakiem i się do czegoś takiego przyzwyczaił. Nagle usłyszał świst i zwrócił wzrok w tamtą stronę. Wszystko wyglądało w porządku. Jakby nic nie było naruszone. Zauważył jednak coś zmiennego w zachowaniu Naviego. Chłopak wyglądał jakby nie mógł wykrztusić żadnego słowa. Kątem oka spojrzał na Allana, który zaczął coś do Ślizgona z siódmej klasy mówić. Christopherowi przeszło przez myśl, że Callas mógłby być naprawdę świetnym członkiem Slytherinu. Przecież tak się zachowywał. W ogóle nie przypominał Puchona. I wtedy skierował do Christophera pytanie. - Przez twojego kolegę - powiedział na początek. - Mortimer Duchlaow. Skarżypyta... - dodał. Nie chciał za bardzo Morta obrażać. Przecież Callasowi mogło coś odwalić i jeszcze Chris skończyłby z przyklejonym do podniebienia językiem. Jednak było coś w tym towarzystwie dobrego. Były jakieś plusy. Na przykład taki Allan był zdolny do rzucenia zaklęcia na woźnego Hogwartu co pomogłoby w ucieczce. - Masz jakiś plan, żeby szlabanu uniknąć? - zapytał. Kątem oka spojrzał na Naviego, jednak nie znał czaru przeciwnego. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Nie 21 Gru 2014, 23:27 | |
| Allan zachował się karygodnie, dopuszczając się tak strasznej zbrodni jak uciszenie Naviego. Puchon chyba nie wiedział, że Ukrainiec najbardziej nienawidzi gdy ktoś go ucisza - zarówno w przenośni jak i dosłownie. Gdy tylko poczuł jak język mimowolnie przemieszcza się w stronę podniebienia by się do niego przylepić, wiedział, że zemsta będzie słodka. Wpierw jednak na jego twarzy pojawiła się żądza mordu, porównywana do tej, którą Callas miał okazję widzieć w wakacje. Noyis zaś mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, choć nie trzeba było być geniuszem, żeby domyśleć się jakież to piękne słowa lecą w stronę Puchona. - Gnojek, szlama, cham...! - krzyczał, choć bardziej przypominało to warczenie buldoga. Odwrócił się od drugiego Ślizgona i blondyna, żeby nie musieli widzieć jego przezabawnych zmagań z różdżką wkładaną do gęby. Ileż razy do tego zahaczył o podniebienie, auć. Ah, ileż on musiał się nabluzgać, zanim poprawnie wypowiedział zaklęcie Finite, kończące działanie zaklęcia rzuconego przez puchona. - Przegiąłeś! - warknął do niego iście złym tonem. Wycelował w niego różdżkę i jakoś mało go obchodziło to, że właśnie porwadził konwersację z Cristopherem. - Portengo - wypowiedział, a w tym momencie spodnie Allana opadły, przyczyniając się do powstania szatańskiego uśmieszku Naviego. Biedak, stał tak teraz jak malutkie dziecko przed Christopherem. Zemsta była okrutna! - Ha-ha-ha! - rzekł tryumfalnie. - Znając Allana to strzeli loda z połykiem Filchowi, nie? - prychnął pod nosem. - Dobra, dosyć tych żartów. Jeszcze raz wymierzysz we mnie różdżkę to skończysz w skrzydle szpitalnym. - tym razem mówił całkiem serio. Nawet nie schował do końca różdżki, wsadził ją do spodni, ciągle jednak trzymając na niej dłoń, będąc gotowym do rzucenia ekspeliarmusa na Puchona. |
| | | Argus Filch
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Pon 22 Gru 2014, 10:12 | |
| Taki tłok w jego gabinecie. Doprawdy, aż miło popatrzeć! I to dwóch Ślizgonów i jeden Puchon, co tylko bardziej mu się spodobało. Woźny przeczytał list Miltona ze skupieniem i zapamiętał, aby przekabacić nauczyciela na swoją stronę. Im więcej tych, co poprą wniosek o wprowadzenie dawnego systemu kar, tym lepiej dla Filcha i gorzej dla dzieciarni. Woźny szedł dumnie przez korytarz ze swoją miotłą sprzątającą dzierżoną w chuderlawej, szarej dłoni. Właśnie nawrzeszczał na Whisperównę i nakazał jej zrobienie mu wielu pierników, tych z ich szkolnej gazetki. Po co mu ciastka jakiejś dziewoi? A, żeby poderwać panią Pince. W wakacje był z nią na randce, jednak przez obecność Hectora Chanta, tego podłego dzieciaka, panna bibliotekarka poczuła się bardzo źle i z randki nici. Zapłaci mu za to słono, oj zapłaci... Filch zapomniał zabrać Krukonce Lustro. Miał wyciąć stamtąd swoje zdjęcie, na którym wyszedł bardzo korzystnie - te zęby, ten uśmiech, te kwadratowe rysy twarzy, takie męskie... - i wywiad z uczennicami, aby panna Pince zauważyła,że Filch jest wszechstronny i udziela się na wiele sposobów. Rozmyślał czy nie podarować jej koperkowych ciasteczek z kałamarnicy. Niebo w gębie, chociaż potem miało się nieświeży oddech przez tydzień... ale co tam, warto zgrzeszyć! Na widok obnażonego Puchona, na policzkach Filcha wpełzły fioletowe wypieki. - UBIERZ SIĘ NIEWDZIĘCZNIKU ALBO NIE UJRZYSZ JUŻ NIGDY ŚWIATŁA DZIENNEGO! MASZ DODATKOWY SZLABAN I MASZ SIĘ STAWIĆ NA WDŻ! - zdarł sobie gardło tym wrzaskiem, oczy niemal nie wyskoczyły mu z orbit. Dyszał i sapał, a z kącika jego ust potoczyła się ślina. Wyglądał, jakby z przyjemnością dowalił jeszcze więcej tego pokroju szlabanu dwójce Ślizgonów. Musieli uważać... nie ma nic gorszego niż WDŻ... jeszcze o tym nie wiedzieli,ale się dowiedzą jeśli wywiną jakiś numer. Drzwi gabinetu otworzyły się z głośnym jękiem, zawodem. Filch łypał spode łba na trójkę stojącą przed jego lokum, a potem się ohydnie roześmiał. Śmiał się, rechotał, obnażał zęby i odrażał swoją postawą. - Nicponie, myśleliście, że wykiwacie starego woźnego? - ochrypły śmiech przywołał zza rogu panią Norris. Chude, rude kocisko otarło się o kostki swego właściciela, miauknęło z tęsknoty, aby za chwilę obnażyć kiełki i prześwietlać na wskroś żółtymi ślepiami uczniaków. - Do środka! - wydarł się, grożąc im swoją nowiutką miotłą sprzątającą. - Nie wyjdziecie stąd do wieczora! Nie pozwoliłem nikomu usiąść! - chociaż nie musiał krzyczec, to i tak wrzeszczał tak dla pewności, żeby wiedzieli co mają robić a czego nie mają robić. Najlepiej powinni przestać oddychać i rzucić na siebie zaklęcie kameleona, ale skoro byli pod jego władzą... będą błagać o litość, oj tak. Wpełzł za nimi, zamknął drzwiczki do klitki i postawił kotkę na straży, na wycieraczce. W gabinecie było bardzo duszno i śmierdziało niepranymi skarpetkami. Lampa oliwna powoli się wypalała, dając marne światło w pokoju. Nie szkodzi,nie szkodzi. - Za złamanie regulaminu szkolnego odrobicie dzisiaj szlaban. Nie wolno wam rozmawiać ani w jakikolwiek sposób się kontaktować. Nie wolno wam używać różdżek, siedzieć na krzesłach, pytać, głośno wzdychać, wiercić się, zaczepiać moją kotkę... - tutaj wymienił jeszcze dziesięć innych przykładów czego im nie wolno. Prościej byłoby powiedzieć co mogą robić, ale nie byłoby z tego takiej frajdy. Po tejże początkowej tyradzie charłak podpełzł do szafy, szurając przy tym stopami jakby nie umiał ich unosić wysoko. Wygrzebał z trzęsącego się mebla mini gilotynę, trzy zgniatacze kciuków i samoporuszający się łańcuch. Rzucił to pod nogi chłopców. Przytaszczył im jedno większe wiadro z lodowatą, mętną wodą śmierdzącą zgniłymi jajkami - nowym specyfikiem do polerowania. Obok nich pojawiły się trzy żółto-zielone brudne gąbki. Zero rękawic,mają cierpieć. - Ma to błyszczeć, bo jeśli nie, to przetestuję to na was. - warknął celując w nich po kolei chudym i krzywym paluchem. - Jak uznam, że jest piękne, posortujecie w szafie alfabetycznie kartotekę. - szafa dygotała, chichotała, pojękiwała, jakby coś tam mieszkało. Widać było kilka pajączków paradujących po drzwiczkach, a w środku odrzucało... mnóstwo akt, jedno na drugim. Ciężkie, cuchnące. Zakurzone, a na półkach pod nimi było wylane coś klejącego pachnącego koperkiem i cebulą - to chyba wylana woda kolońska. Filch obnażył zęby tak samo jak pani Norris. Nie mieli szans wyjścia stąd przed północą. - Do roboty, jazda! W końcu wbijecie sobie do głowy szanowanie regulaminu szkolnego! - wrzasnął i jak gdyby nigdy nic przeszedł za biurko i wlał sobie z zardzewiałego imbryka zimnej herbaty. Więcej było liści niż herbaty, ale Filch wydawał się zadowolony. Głośno siorbnął herbaty i nie spuszczał ślepi z uczniaków. |
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Pon 22 Gru 2014, 12:34 | |
| Znowu coś świsnęło i tym razem Allan był poszkodowany. Chłopak odwrócił się w tamtą stronę i wysłuchał słów Naviego. Christopher już miał coś powiedzieć, jednak przyszedł Argus Filch. Śmierdziało od niego na pokaźną odległość. Kiedy zobaczył Puchona bez spodni, nawrzeszczał na niego i kazał przyjść na lekcje Wychowania do życia w rodzinie czarodziejów. Richardson nigdy nie chciał uczęszczać na te głupie i nudne lekcje. Powstrzymywał się od palnięcia jakiejś głupoty skierowanej do Filcha. W końcu jeszcze i on zarobiłby dodatkowy szlaban. Wtedy też pokazała się Pani Norris, ta wredna kotka, która pomagała w wyłapywaniu złych uczniów. Żaden uczeń Hogwartu jej nie lubił i z pewnością wyrzuciłby ją za okno. Christopher wiedział, że Argus jest szczęśliwy. W końcu nie zawsze zdarza mu się wydać kary dla całej trójki uczniów. Ciemnowłosemu nie uśmiechało się siedzieć tam do wieczora. Robotę chciał jak najszybciej skończyć, jednakże te wścibskie oczy Filcha wypatrzyłyby każdy szczegół, każdą plamkę. Richardson oddychał przez usta, byle nie wdychać tego zapachu starych skarpet i tej ohydnej wody kolońskiej. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Jak ten staruch wytrzymywał tutaj całymi dniami? Już po chwili przed ich oczami pojawiło się kilka narzędzi. Woźny zawsze ubolewał nad tym, że nie miał prawa używania zgniatacza kciuków, czy przywieszenia uczniów na łańcuchach. Chris z obrzydzeniem złapał zieleniejącą gąbkę. Zanurzył ją w lodowatej wodzie. Poczuł, jak zimno ogarnia całą jego dłoń, która i tak zazwyczaj jest chłodna. Zaczął przecierać brzydki zgniatacz kciuków. Chciał to jak najszybciej skończyć i wrócić do dormitorium, nabrać świeżego powietrza. Nie mógł w ogóle się komunikować, wzdychać. Jak miał żyć?! Po chwili odłożył narzędzie do tortur. Z pewnością nie było perfekcyjnie wyczyszczone. Zabrał się za łańcuch. Było to bardzo niewygodne, ale cóż… Uśmiechał się od ucha do ucha. Miało to wkurzyć Filcha. Co prawda, nie chciał zarobić kolejnego szlabanu, ale nie chciał też dawać satysfakcji staruchowi. O ile można było to zrobić, przecierał te głupie, ruszające się narzędzie. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Pon 22 Gru 2014, 13:59 | |
| Z daleka dało się już wyczuć potężny smród i usłyszeć ten pokraczny chód. Wszyscy wiedzieli, że zbliża się Filch. Brakowało tylko jakiejś mrocznej muzyki i mielibyśmy nowego pana śmieci... śmierci. Woźny na (nie)szczęście zauważył Allana z opuszczonymi spodniami, co dodatkowo wprawiło Ślizgona w zachwyt. - Ha, ma za swoje! - przeszło mu przez myśl, gdy z trudem powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem w twarz Puchona. Niestety sielanka trwała krótko - dopóki charłak nie otworzył mordy w ich stronę. Pomińmy już odór wydobywający się z jego paszczy - najgorsze były docinki w ich stronę. W pewnym momencie Navi się wyłączył, by przypadkiem nie uszkodzić sobie bębenków w uszach. Rozmarzył się o plaży, przystojnych chłopakach i seksownych dziewczynach. Kurcze, jaka szkoda, że wakacje już się skończyły. Uwielbiał wylegiwać się na plaży, dwa lata temu był w Hiszpanii, ah, tam to był widoki... Trzeba było jednak się ocknąć. Oprócz czwórki mężczyzn była tam kotka - Pani Norris. Wredny kocur, któremu Ślizgon miał ochotę ukręcić kark przy samej dupie. Ogólnie to kochał zwierzęta, a koty uwielbiał, jednak ta bestia była ucieleśnieniem zła. W końcu jednak weszli do gabinetu, tam zaś woźny zlecił im zadanie wysprzątania łańcuchów i posegregowania kartoteki alfabetycznie. O ile drugie zadanie było iście ciekawie - bowiem można było się dowiedzieć, kto i za co dostał karę, to drugie zdawało się nudne. Po twarzy Naviego trudno było cokolwiek wywnioskować, było to coś pomiędzy chłodną obojętnością a zawodem. Wbrew pozorom nie chciał zaszkodzić Callasowi, a raczej ośmieszyć go. Skończyło się jednak inaczej. Spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem i zabrał się do pracy. Łańcuchy, gilotyny i inne pierdoły. Po szkole chodziły plotki, jakoby woźny od lat namawiał dyrektora do przywrócenia starych kar. Naturalnie rzecz biorąc groźba Filcha nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia - gdyby tylko spróbował zrobić coś takiego Naviemu, Allanowi albo Chrisowi, to Ślizgon własnoręcznie poderżnąłby mu gardło tą jego gilotynką. Wężowaty chwycił za brudną gąbkę i bez chwili wahania włożył ją do lodowatej wody, żeby wypłukać resztki brudu. Zimno nie robiło na nim najmniejszego wrażenia - dzieciństwo spędził na Ukrainie i w Rosji, gdzie zimną temperatura przekraczała minus trzydzieści stopni, a w tamtych czasach nie wszystkich było stać na ogrzewanie. Wiele razy spędzał czas w gorszych warunkach. W porównaniu do sowieckich rządów, pan Filch był tutaj naprawdę nikim - nie robił on prawie żadnego wrażenia na Ukraińcu - ten jednak nie dawał tego po sobie poznać. Najgorszy był zaś zapach, on aż kręcił Noyisowi w nosie. Paskudne, okropny odór stęchlizny i syfu, cały gabinet przypominał bardziej stary, zardzewiały i zarobaczony strych, przesiąknięty wilgocią. Gorzej, niż jakby trupa trzymano w szafie. Brunet zawsze był pięknie wystrojonym, wypachnionym facetem. Nie potrafił sobie wyobrazić, dlaczego Filch pragnie żyć w takich warunkach, ale chyba nawet nie chciał tego robić. Zaczął więc szorować łańcuch, starając się pozbyć z niego śniedzi oraz brudu. Strach było pomyśleć, jak kiedyś musiały tutaj wyglądać kary. A może to po prostu taka gra psychologiczna, którą wymyślił sobie woźny? Może nikt nigdy nikogo nie karał, a Argus po prostu chciał wzbudzić respekt wśród uczniów? No, to czy mu to wyszło to już inna historia, na pewno zysk ał sporą dozę nienawiści. Noyis zerkał kątem oka na Christophera i nie rozumiał jego pośpiechu. Filch powiedział, że i tak nie wyjdą stąd do wieczora, a karzełek raczej nie szedł na ustępstwa. Ślizgon wykonywał swoją robotę w normalnym tempie, nie spieszył się z dwóch powodów - nie chciało mu się i nie miało to najmniejszego sensu. No i wiadomo - pośpiech rodzi błędy, a przecież wszystko miało się błyszczeć. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Pon 22 Gru 2014, 23:17 | |
| - To ma być zaklęcie? Spojrzałem na Naviego zdziwiony. Spodziewałem się przynajmniej czegoś, co musiałbym zniwelować silnym zaklęciem obronnym. A on mi po prostu zdjął spodnie. Zaśmiałem się rubasznie, nie wiedziałem jeszcze, że woźny właśnie miał nadejść. - Navi, trzeba było poprosić. Dla Ciebie zrzuciłbym nawet… W tym momencie złapałem za moje czarne bokserki, lecz nim zanim zdążyłem się w pełni obnażyć, Filch wpadł do gabinetu. Niemal podskoczyłem, kiedy zaczął się wydzierać. Nie, nie ubrałem spodni. Spojrzałem na woźnego z politowaniem i powiedziałem: - Ale może ciszej, od siedmiu lat ta sama śpiewka. Już to wszyscy znamy na pamięć, to dobre dla pierwszaków. No dalej, Arguś. Szczerze mówiąc, to nie miałem do niego jakiś bardzo negatywnych uczuć. Wręcz byliśmy duchowymi kolegami, o! - Nie. Nie wydaję mi się, żebym gdziekolwiek szedł. Jaki WDŻ, kogoś chyba poważnie bolała głowa. Wiedziałem, co powiedzieć, żeby wyprowadzić starucha z równowagi. Zaśmiałem się głośno, kiedy ten wygłosił wszystkie swoje mądrości, spojrzałem mu prosto w oczy i ze śmiertelną powagą wypowiedziałem: - Zagryzę Ci kota, jak będziesz spać. Po czym przesłodko się uśmiechnąłem, a następnie, nie robiąc sobie absolutnie nic z zakazów Filcha, zacząłem mówić: - No co wy. Będziecie to sprzątać? Wyciągnąłem różdżkę dynamicznym ruchem i nim Filch zdążył poderwać się, by mi przeszkodzić, rzuciłem zaklęcie „chłoszczyść”. Raz, dwa, może pięć… Gdzieś tam przewinęło się też „polioto”. Oczywiście, że zrobiłem to nie po to, by mieć z głowy zadanie, bo tych mógł właściciel znienawidzonego kota wymyślać całe mnóstwo. Chodziło tylko i wyłącznie o utarcie mu tego ohydnego nosa. Odwróciłem się w stronę Filcha, a następnie skrzyżowałem ręce, czekając na jego reakcje z – nie będę ukrywał – niemałym rozbawieniem.
|
| | | Ingrid Skarsgard
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha Wto 23 Gru 2014, 15:42 | |
| - Minus piętnaście punktów dla Twojego domu – rozległ się surowy głos kobiety, która pojawiła się w drzwiach do gabinetu woźnego tak cicho, że nikt nie był w stanie na początku jej zauważyć. I gdyby nie chciała, pewnie dalej pozostałaby niewidzialna. Postanowiła jednak dać trochę o sobie znać, przez prawie cały pierwszy tydzień od rozpoczęcia roku szkolnego nie pokazywała się na korytarzach, a jej osoba była wręcz objęta tajemnicą. Hogwart był dla niej ciekawym miejscem. Gdyby jednak miała porównywać rygor panujący tutaj a w szkole do której ona uczęszczała, raczej nie miałaby wątpliwości, że w Durmstrangu panował o wiele lepszy porządek. Była usatysfakcjonowana tym, że dyrektor zgodził się na przeprowadzenie całorocznych zajęć Sztuki Przetrwania, które miały się zacząć już niedługo. W czasie wolnym postanowiła trochę zapoznać się z pracownikami, miejscami, które jej się później przydadzą i z lasem, zwłaszcza z lasem, który niezwykle przypadł jej do gustu. Postanowiła, że najpierw pozna osobę, która słynęła złą sławą w szkole i której uczniowie się po prostu bali. Zainteresował ją też fakt, że nie był to wysokiej klasy czarodziej, a zwykły charłak, co dla niej było szczególnie fascynujące. Nie rozczarowała się, przez chwilę obserwując całą szopkę, aby w końcu zainterweniować. W końcu dostała od samego dyrektora w pewnym stopniu władzę i nie zamierzała z niej nie korzystać. Uczniowie, szczególnie ten jeden był zbyt pewny siebie, a to zdecydowanie się jej nie podobało. Być może niedługo pozbędzie się tego problemu raz na zawsze i jakoś wątpiła w to, że ktoś będzie za tą osobą tęsknił. - Myślę, że dobrze by było przetestować na Tobie ten zgniatacz kciuków, który poleruje kolega – mruknęła po czym wyciągnęła różdżkę w kierunku Allana i machnęła nią, a jego spodnie same podniosły się do góry, a pasek mocno zacisnął w biodrach. Zmierzyła chłopaka oschłym spojrzeniem orzechowych oczu, po czym pokręciła głową. Jej twarz nie wyrażała zupełnie niczego, jakby cała ta sytuacja nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Minęła uczniów, podchodząc do Argusa Filcha, wyciągając dłoń w jego kierunku. - Ingrid Skarsgard, członek Wizengamotu i od dzisiaj nauczyciel w Hogwarcie – powiedziała, czekając na to, aż woźny uściśnie jej dłoń. Gdy to zrobił, przesunęła wzrokiem po grupce uczniów i przechyliła głowę lekko w bok. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet pana Filcha | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |