Knucie to jej drugie imię. Ukrywając się za pomnikiem jakiegoś nieznanego goblina, Thalia czyniła krzywdę bliźniemu. Dzięki wrodzonej awersji do Ravenclawu, to właśnie dziecię tego domu sprowadziło na siebie gniew Thali. Ta, choć niepozorna i ujmująca, potrafiła się mścić. Jasne niebieskie oczęta przeszywały raz po raz złośliwe błyskawice przecząc niewinnemu wyglądowi. Wykrzywiała usta w nieprzyjemnym grymasie. Marszczyła brwi i obracała delikatnie nagrzaną różdżkę nie spuszczając z muszki swej wybranej ofiary. Niewerbalne Levicorpus trzasnęło z hukiem w chuderlawe ciało czternastoletniego Krukona. Spomiędzy bladych ust dziewczęcia wymsknął się morderczy chichot. Z dziką satysfakcją wsłuchiwała się w krzyk zdezorientowanego chłopca, gdy zawisł do góry nogami przy suficie ku uciesze okolicznych rówieśników. Nie mógł wiedzieć od kogo oberwał. Był zbyt tępy, aby powiązać to z poranną odmową pożyczenia ostatniego egzemplarza książki ONMS dla zaawansowanych. Thalii nie można odmawiać bez powodu. Nie lubiła nie dostawać tego, czego chciała. Przyzwyczajona była sięgać po wszystek, choćby miała iść po trupach.
Przywarła plecami do zimnego pomnika i uśmiechała się leciutko, acz złośliwie. Rodzice nigdy nie rozumieli skąd się wzięła u ich córeczki ta niecna, niepokojąca mina. Nie znali wprawdzie swego pierwszego dziecka. Nie wiedzieli co gra w jej duszy.
Z zamysłu wyrwały ją nagłe głośne szepty na korytarzu. "Auror, idzie auror, kryć się!' Wszyscy świadkowie psikusa rozpierzchli się na strony, nie chcąc mieć do czynienia z pracownikiem Biura Aurorów. Tak więc biedne niewdzięczne Krukoniątko zostało pozostawione na pastwę aurora... Thalia wywróciła oczami i przemknęła do wnęki przy oknie. Tam schowała się i wyjęła z plecaka książkę. Udawała, że czyta, jest zajęta. Wszystko byłoby nader przekonujące, gdyby nie drobny fakt. Trzymała książkę do góry nogami i za nic nie potrafiła zetrzeć z ust pełnego satysfakcji uśmieszku.
Przeklęci aurorzy! Ich obecność mocno ograniczała. Panna Lind wolała już dwa klony Filcha niźli dumnych, mdłych aurorów udających, że potrafią obronić młodzież.