IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next
AutorWiadomość
Tanja Everett
Tanja Everett

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyNie 18 Maj 2014, 19:56

Sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna na boisku. Ślizgoni wyrównali. Tanja pokręciłą głową z niedowierzaniem i śmignęła ku pętlom Gryffindoru. Chciała przejąć kafla od Dorcas, bo robiło się tam nazbyt tłoczno. Jeszcze nie miała problemów z racji tłuczków i innych zawodników,bo chyba nie była dla nich zagrożeniem.. śmignęła przy samej murawie i wzbiła się gwałtownie do góry przy samych bramkach.
Mistrzynie Papużki
Mistrzynie Papużki

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyNie 18 Maj 2014, 23:06

Nim Meadowes wybiła się odpowiednio, aby znaleźć się przy Charlie, nim Black podleciał do Dorcas, nim także O'Malley oraz Vane otoczyli gryfońską ścigającą, miotła Dor zderzyła się brutalnie z tą von Grossherzog'ra. I wszyscy mogli to uznać za zwyczajny przypadek, zderzenie, o które łatwo biorąc pod uwagę liczbę person na boisku. Nie mniej fakt, że dosłownie rzuciło to Meadowes na murawę przeczyło wcześniejszym przypuszczeniom. Dorcas nie była w stanie opanować tego, z jaką prędkością traciła wysokość. Uderzyła o murawę i zwyczajnie nie wstała.
Kafel wydawał się lecieć prosto w ręce Rosiera, gdyby nie Tanja, która przechwyciła go pierwsza. I choć Gryfonka brała już kurs na pętle Slytherinu, Rosier nie odpuścił jednak tej walki. Kilka szybkim  uderzeń wytrącił piłkę z rąk Everett, a następnie ten sam kafel znalazł się w pętli Gryffindoru, zapewniając Slytherinowi kolejne punkty. Gdzieś w innej części boiska w tym samym czasie Potter uniknął jednego tłuczka dzięki O'Connorowi, z kolei drugiego będącego z nim na zderzeniu zwyczajnie ominął. Znicz, niby tak blisko, zanurkował za trybunami.
Marnym pocieszeniem był fakt. że zarówno Rosier, Vane, jak i Krueger oberwali tłuczkiem, wprawiając ich miotły w lekkie drgania. Chwilę później był już gwizd sędziego, a Meadowes zniknęła z murawy wraz ze szkolną pielęgniarką. Jakiekolwiek nie pozostawiało by to nastroje, piłka znajdowała się w rękach Allison i to do niej należało kolejne rozegranie.


/von Grossherzog vs Meadowes
von Grossherzog - 10
Meadowes - 1

Walka o kafel:
Everett- 6 (149554)
Rosier - 9 (149556)

Walka o gola:
Allison - 6 (149565)
Rosier- 6 (149570)
Allison - 6 (149571)
Rosier- 9 (149575)

Tłuczki (zielonym kolorem są podkreślone osoby, które oberwały):
Anderson - 10 (149592)
O'Connor - 9 (149593)
Krueger - 9 (149594)
von Grossherzog - 4 (149601)

Rosier - 9 (149602)
Vane - 8 (149603)
Krueger - 2 (149604)

O'Connor (za Pottera) - 3 (149613)
Potter - 7 (149615)

Gryffindor - 10
Slytherin - 20

Szukający! Znicz łapie ten, który uzyska większą sumę rzutów po 3 turach.
Blais - 10 + 6 + x (148866, 149618)
Potter - 7 + 3 + x (148872, 149622)

Ponieważ kafel znajduje się w rękach Charlie, ścigający muszą się wstrzymać z postem do czasu napisania go przez Charlie. Pałkarze mogą napisać rzecz jasna wcześniej, tak samo szukający, jak i obrońca.
Meadowes z gry wyeliminowana.

czas do 19.05. do godz. 18:00
Regulus Black
Regulus Black

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 01:49

Tak jest! Kolejny gol! Tak się gromiło Gryfonów! Reg wyrzucił pięść do góry w geście triumfu. Ten mecz należał do nich. Obserwował uważnie wędrówkę kafla i pogratulował w myślach autorom iluzji. Nie mniej jednak oczy Regulusa rozszerzyły się, kiedy Dorcas wylądowała na murawie. Chciał do niej podlecieć, ale zaraz naszły go dwie myśli - musi pilnować pętli, a dwa pielęgniarka już pomagała Dor zejść z boiska. Nie było tak tragicznie... oby. Będzie znowu musiał ją odwiedzić w szpitalu. Pełna koncentracja Black. Ten mecz musicie wygrać.
Syriusz Black
Syriusz Black

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 08:14

/ nie mogłem poczekać. Sami wiecie czemu... ;>

O żesz kurwa. Łapie krew odpłynęła z twarzy, gdy zobaczył jak Dorcas leci na ziemię zaraz po celowym zderzeniu. Nie zdążył. Gapił się jak otępiały i raczej podświadomie zleciał zaraz do Meadowes. Był w głębokim szoku i dopiero szturchnięcie pielęgniarki kazało mu cofnąć się o jeden krok. Łapa nie bardzo wiedział co się dzieje. Wyniesiono Dorcas, jak to możliwe? Zaraz po głębokim szoku pojawił się gniew. Czysta postać gniewu, gdy odwrócił się powoli i namierzył wzrokiem Gilgamesha. Ten nie wyjdzie dzisiaj cało z tego meczu. Łapa miał w nosie, że trafili gola. Nie obchodził go już ten chory mecz, celem był kretyn w zielonej spódnicy. Rogacz mógł pojąć od razu na co się święci. Znał go na wylot i wiedział, że Łapa tego nie odpuści nikomu. Niemal wskoczył na nadlatującą miotłę i nim ktokolwiek mógł go zatrzymać, ruszył pędem nie w stronę kafla, a w stronę Gilgamesha. Starał się ominąć każdy tłuczek lecący w jego stronę, slalomem omijał ślizgonów. Zapłaci mu za to. Był czerwoną płachtą, którą Łapa rozszarpie na strzępy. Zmiażdży go na murawie, rozgniecie, wryje jego zarozumiały nochal w ziemię, a miotłę złamie na pół. Aby odechciało mu się grać raz na zawsze. Gdy tylko udało mu się wyminąć wszystkie potencjalne przeszkody, czołowo potężnie walnął w podpadłego ślizgona. Syriuszowi było nawet obojętne czy i on za to nie oberwie. Najważniejsze, aby ta podróbka czarodzieja spadła na dno, tam gdzie jego miejsce.
- Słono mi za to zapłacisz. - warknął i był to dziwny charkot wściekłego psa. Parę razy atakował Gilgamesha z paru stron, musząc się upewnić, że ten w końcu pojmie, gdzie powinien być. Gwizdki, zawołania, krzyki, przestrogi i hałas na trybunach... to wszystko było tylko tłem. Łapie krew wrzała w uszach, żyłki na skroniach niebezpiecznie pulsowały. Jaką miał ochotę rozerwać go na strzępy, zagryźć, oderwać członki i rzucić na pożarcie futrzanej wersji Luńka. Gnany gniewem nie odpuszczał ani na chwilę, nie odrywał się nawet na centymetr od Gilgamesha, sabotując jego każdy gest czy próbę ucieczki mu sprzed nosa. Choćby miał przypłacić to kontuzjami, rozgniecie go na murawie tak, jak miażdży się butem wszelakie robactwo. Nikomu, po prostu nikomu nie ujdzie płazem atak na jego dziewczynę. Łapie aż pociemniało w oczach, a jego wzrok skrywał obłęd. Wpatrywał się morderczo w swą nową ofiarę, obiecując mu niemo, że będzie błagał go o litość. Atak dzikiego psa na niewinnego ślizgona. Cóż, może być i tak, Prorok Codzienny pisze bzdury, nikt w to nie uwierzy. Dziki pies na terenie Hogwartu? Może dodadzą mu tytuł "diabelskiego", było mu to obojętne. Jedno było pewne: Gilgamesh miał przerąbane. Na całej linii. Nie wyjdzie żywy z tego meczu, oj już Łapy w tym głowa.
Gilgamesh von Grossherzog
Gilgamesh von Grossherzog

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 10:48

Ryknął trumifalnie. TAK! Wreszcie coś mu się udało. Był z siebie dumny - po tylu niepowodzeniach, coś mu wyszło i to nie byle co. Nawet nie obchodziła go Dorcas - nie żywił do niej jakiejś nieprzeciętnej wrogości, ale przecież doskonale wiedział że to nie o nią chodzi. Właśnie uderzył Blacka tam, gdzie go zabolało najbardziej. W sumie...wypadałoby mu o tym przypomnieć, prawda?
-Ee, Black coś słabo bronisz dupy. Pewnie nie masz nawet jaj żeby sie zem...-krzyknął do niego i w tym momencie urwał. No proszę, a jednak Łapa miał jaja żeby się zemścić. Już na niego szarżował. Gilgameshowi podobała się wściekłość Gryfona. Miał tylko nadzieję, że reszta drużyny zajmie się Potterem i ochroną Blaisa, bo niestety Gil był już wyłaczony z gry. Z Blackiem na ogonie, nie miał najmniejszych szans zrobić niczego konstruktywnego. Więc cóż...zostało mu tylko wylecieć mu na spotkanie. Na chwilę zawisł w jednym miejscu i wyleciał na Gryfona. Bo skoro tamten pragnął czołowego zderzenia, to jak taki wybitny arystokrata mógłby mu tego odmówić? Oczy młodego Ślizgona zabłysnęły wręcz obłąkańczo.
-No chodź.-mruknął kiedy Black był już bardzo blisko. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego arcywróg nie zamierza go pogłaskać ani przytulić. To nie miał być przyjacielski kuksaniec, czy zwykła przepychanka. Podleciał do niego tylko w jednym celu - zabić. Z tego też powodu Gilgamesh uznał, że to nie będzie zbytnia brutalność - jedynie samoobrona konieczna. Gdy odległość między nim a Blackiem była już praktycznie zerowa, zrobił dokładnie to, co jako pałkarz robił najlepiej. Uderzył pałką. Z tym że w tym wypadku celem nie był tłuczek, a głowa Syriusza Blacka. Zamierzał go po prostu szybko posłać na murawę, w ślad za jego dziewczyną - z obiektywnego punktu widzenia tak będzie w końcu najbezpieczniej. Jednakże na wszelki wypadek, niezaleznie od efektów, wykonał jeszcze jedno uderzenie, w dokładnie ten sam cel - w końcu jak dotąd, Black wykazał sie niesamowitą umiejętnością unikania wszystko, więc byłoby nieciekawie gdyby uniknął pierwszego ciosu - wówczas ten drugi był konieczny. Jeśli jednak trafił za pierwszym razem, to jednak była to zwykła brutalność. Jedno z dwóch.
Franz Krueger
Franz Krueger

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 13:06

Krueger starał się za wszelką cenę bronić Daniela i nie wynikało to nawet z jakiejś szczególnej sympatii, którą darzył chłopaka, a raczej z boiskowych obowiązków Niemca, które ten zawsze wypełniał należycie. Inną sprawą było szczęście, które dzisiaj znacznie bardziej dopisywało mu na początku meczu. Nie poddawał się jednak, nie szydził nawet tym razem z przywiązania Blaisa do jego czarnej grzywy. Po prostu robił swoje i był dla niego obstawą w drodze po znicza i po zwycięstwo. Jak się zresztą okazało, świetnie pełnił rolę żywej tarczy, bo przyjął na siebie tłuczka O’Connora. Przeklął tylko w duchu, ale z drugiej strony, nie rzucał się też na niego z pięściami. Po pierwsze, nie mógł porzucić obrony szukającego, a po drugie, nie był na tyle rozwścieczony, przynajmniej w porównaniu do Blacka. Stwierdził, że jakoś przeżyje ten „ząb za ząb”. W końcu, to właśnie ten Gryfon oberwał od niego tłuczkiem w pierwszych minutach meczu. Ważne było to, że Franz nadal trzymał się na miotle i nie odczuwał większego dyskomfortu z powodu przyjętego na klatę ataku. Co innego, Gilgamesz. Ten wydawał się być kompletnie wyeliminowany z gry, choć fakt ten wcale Kruegera nie dziwił. Chłopak dojrzał z dala jak Syriusz naciera na jego niemieckiego kompana, a ten nie pozostawał w tyle w brutalnych zagrywkach. To całe starcie mogło skończyć się dla któregoś z nich tragicznie, ale najwyraźniej nikt nie próbował nawet pomagać im w ich osobistych porachunkach. Z tej przyczyny Franz miał jedynie nieco więcej roboty, ale nie narzekał. Nie pierwszy i nie ostatni raz na boisku musiał bronić komuś tyłka, więc zdążył się już do takich sytuacji przyzwyczaić. Trzymał się zatem blisko Daniela i jego rywala, Pottera, przy czym, o ile pierwszego próbował bronić, chociażby miał znowu oberwać tłuczkiem, tak tego drugiego z kolei za wszelką cenę chciał zrzucić z miotły. Był wściekły, że wszelkie jego ataki nie mogły przejść przez, należało przyznać, że dość silną dzisiaj linię pałkarską Gryffindoru. Z tego też względu Krueger zdecydował się na inne zagranie. Lecąc razem z Blaisem i Poterem w kierunku znicza, w pewnym momencie przyśpieszył lotu, by znaleźć się na ogonie Jamesa, a następnie uderzył z całą siłą swoją pałką czy to w jego bok, czy w jego miotłę w zależności od tego, jak było mu wygodniej. Celem było potraktowanie go w podobny sposób jak Dorcas, a przynajmniej osłabienie szukającego lwiej drużyny.
Charlie Allison
Charlie Allison

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 14:08

Charlie ze strachem patrzyła, jak Dorcas uderza o murawę. Patrzyła na dziewczynę, i nie zauważyła kafla. W ostatniej sekundzie go zobaczyła, ale było za późno. Przeleciał przez pętlę. Złapała go, i rzuciła w stronę Everett, nadal przestraszona.
Usłyszała krzyk Blacka, i odpowiedź Gilgamesha. Posłała niezbyt miłe określenie w stronę tego drugiego. Wykrzyczała je tak głośno, aby usłyszał. Widziała, że McGonagall jest zgorszona takim zachowaniem, ale Charlie się tym nie przejmowała. W tej chwili miała ochotę podlecieć do Ślizgona i go mocno walnąć. Niech Potter się pośpieszy ze zniczem, i niech ten mecz się kończy.
Mistrzyni Proxy
Mistrzyni Proxy

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 14:31

Rogacz:
Quidditch był jedną z najważniejszych rzeczy w życiu Pottera. Ta adrenalina towarzysząca ryzykownym manewrom wykonywanym wiele stóp nad ziemią, konieczność koncentracji, która nie przyprawiała o mdłości, tak jak to bywało na lekcjach, i wreszcie także euforia towarzysząca pochwyceniu pewnej małej, złotej piłeczki. Tyle, że czasem mecze się tak nie kończyły. I choć przychodziło mu to nad wyraz trudno, umiał się z tym pogodzić.
W jaki sposób? Bo miał dookoła siebie przyjaciół, którzy na złamanie karku starali się mu poprawić humor. I to właśnie Ci przyjaciele byli istotniejsi niż jakikolwiek puchar. Dlatego kiedy Dor została brutalnie wykluczona z rozgrywki, James automatycznie przestał szukać wzrokiem znicza i zwrócił pełne obawy spojrzenie na przyjaciela. Znał go tak dobrze jak samego siebie, może ostatnimi czasy odrobinę pomiędzy nimi zgrzytało, ale głębi ich relacji nie mogło to zmienić. Dlatego właśnie obawiał się kłopotów. Pies na miotle był ostatnim, czego potrzebowali! Widząc dziką, nieokiełznaną furię w zachowaniu Syriusza, poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej. Niby wciąż leciał tam, gdzie zniknął znicz, niby nie ustał w pogoni, ale przez jego głowę zaczęły przelatywać zdradzieckie myśli. Syriusz był jego bratem i nie myślał teraz trzeźwo, mógł zrobić coś niewybaczalnego, nieodwracalnego i groźnego, dla niego samego i innych. Rogacz wiedział, że może zbulwersować swoim zachowaniem resztę drużyny, ale nie miał innego wyjścia. Poza tym, będą mieli jeszcze rok! Nikt z ich zespołu nie kończył nauki, więc ich przygoda miała trwać. Czuł ciężar kapitańskiej odpowiedzialności, ale nawet gdyby miał stracić to honorowe miejsce, przyjaciel był dla niego ważniejszy. Szkoła i wszystko co z nią związane kiedyś się skończy, a Syriusz będzie przy nim nadal.
Ni z tego ni z owego wykonał dość ryzykowny i ostry manewr, który albo zakończył się dla niego bliskim spotkaniem z Franzem, albo własnie jego uniknięciem. Tak czy inaczej miał zamiar zrobić wszystko, aby na czas dotrzeć do Łapy. Planował zwyczajnie siłą odciągnąć go od Gilgamesha i przemówić do rozumu jak najszybciej. Nie miał zbyt wielkiej na to nadziei, ale może znicz zrobi mu psikusa i nie da się złapać, zanim on nie wróci do gry.
Niezależnie od tego jak krwawa jatka rozpętała się pomiędzy Syriuszem i Ślizgońskim pałkarzem, James i tak podjął próbę wyciągnięcia z niej przyjaciela za przysłowiowe szmaty.
-W ten sposób w niczym jej nie pomożesz! Jeśli nie jesteś w stanie zachowywać się trzeźwo, zmiataj z boiska. - warknął do starszego Blacka, a w jego oczach czaiła się groźba. Potter potrafił być stanowczy i konkretny, kiedy wymagała tego sytuacja. Po tych słowach odepchnął od siebie delikatnie Łapę i ze zdeterminowaną miną rozejrzał się za Blaisem. Znicz był zapewne w jego pobliżu, a on się jeszcze nie poddał. Miał niewielkie szanse, ale jeśli pozostawał wciąż choćby cień po nich, nie odpuści. A nuż szczęście się do niego uśmiechnie?


Rosier:
I jak powiedział, tak zrobił. Rosier bez dwóch zdań na leżał do osób, które nie rzucają słów na wiatr. Gryfoni najwyraźniej byli rozbici tym, co stało się z Dorcas i nawet nie próbowali go zatrzymywać. On sam poczuł mściwą satysfakcję na widok ciała dziewczyny rozpłaszczonego na zielonej murawie, na moment porównując widok ten do tego, który zapamiętał z jej domu, jednak nie pozwolił się podobnym myślom rozproszyć. Jego cel był jasny i konkretny - zdobyć gola i nie przegrać zakładu.
Uśmiechnął się z samozadowoleniem, kiedy kafel zachował się dokładnie w ten sposób, którego po nim oczekiwał. To właśnie lubił w quidditchu, oprócz w dużej mierze bezkarnego masakrowania członków innych domów, rzecz jasna. Na krótką chwilę zatrzymał się w powietrzu przelotnie muskając spojrzeniem trybunę, nad którą wciąż wznosiła się iluzja, a potem odszukując wzrokiem Dorcas, która znikała już gdzieś w oddali wraz z pielęgniarką. Musieli ją znosić, co jedynie poprawiło mu i tak doskonały w tej chwili humor. Będzie co świętować!
I w momencie, kiedy myśl ta przebiegła mu przez głowę wywołując zadowolony uśmiech na jego twarzy, poczuł dość silne uderzenie, które wstrząsnęło jego miotłą i miało zapewne zostawić sporego siniaka w okolicach jego łopatki. Aż syknął cicho z bólu, na który był zupełnie nieprzygotowany i natychmiast zanurkował w powietrzu. Dobrze, że przynajmniej nie dostał ponownie w tę samą rękę, która wcześniej ucierpiała w wyniku spotkania z trybunami.
Wciąż znajdował się blisko pętli Gryfonów i, jeśli nikt go nie uprzedził, postarał się przejąć ponownie kafla, zanim dostałby się on w ręce Tanji. Nie rwał się jednak do rzutów, w wyniku szkodliwej działalności tłuczków, jego rzuty nie mogły pozostać tak perfekcyjne jak zazwyczaj. W zależności od tego co działoby się na boisku (i tego, czy ostatecznie kafel znalazłby się w jego rękach), planował podać go do Jasmine, lub w ostateczności podjąć próbę zdobycia kolejnej bramki. Jeśli nie miał szczęścia i to Gryfoni pozostawali przy kaflu, poczyniłby próbę odebrania go. Słowem - znokautowania odpowiedniego ścigającego.
Nie żeby to miało większe znaczenie. W tym momencie to znicz i tak będzie decydował o wyniku spotkania, ale nie mógł przecież po prostu czekać aż Daniel załatwi sprawę.
A to, że to właśnie Blais pochwyci znicza było prawie tak pewne jak impreza po meczu. Potter najwyraźniej bowiem wolał zaopiekować się swoim biednym, pokrzywdzonym przyjacielem, niż robić to, co do niego należy. Trzeba mu przyznać, że cudownym był kapitanem, nie ma co.
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 16:20

Alexander:
Ha, tak jest! Kolejne punkty dla Slytherinu, fantastycznie. Oby tak dalej, Rosier. Trzeba pokazać tym Gryfonom, gdzie raki zimują, a najlepiej gdzie nocują kaleki. Aż uśmiechnął się do siebie na wyobrażenie przeciwnej drużyny w skrzydle szpitalnym, szczególnie, że najwyraźniej jedno z nich było właśnie w drodze do niego. Pogratulował Gilgameshowi w postaci szerokiego uśmiechu satysfakcji. Nie przejął się szarżującym Syriuszem, von Grossherzog umie sobie poradzić z takimi narwańcami. No i najwyraźniej szlachetny kapitan Gryffindoru postanowił przemówić mu do serduszka. Uroczo, aż się wymiotować chciało. Albo zwalić go z miotły. O, to był fantastyczny pomysł. Rosierowi pomoże jak tylko zajmie się jedyną osobą z drużyny przeciwnika, która mogła jeszcze wszystko zepsuć. Może i Daniel miał lepsze widoki na znicza, ale lepiej na zimne dmuchać, a co. No i zabawić się jeszcze można.
Skierował się w stronę Pottera. Ten cholerny O'Connor ciągle się tam kręcił, ale nic to, miał zamiar go ominąć. A przynajmniej tak to wszystko rozegrać, by Gryfon sądził, że zagrożenie minęło. Ha,nic bardziej mylnego, bo w pewnym momencie, "przypadkiem", jego miotła zboczyła z kursu, chcąc się władować w szukającego Gryfonów. Liczył na to, że uda się ominąć Irlandczyka i wyeliminować Jamesa. A wiedział co robi, bo nie żałował sobie impetu. Jeśli wpadnie w zawodnika przeciwnej drużyny to z takim impetem, że pozostawało mu liczyć na niesamowite szczęście, by nie spaść z miotły. Jeśli mu się to uda - popędzi do Evana, by pomóc i jemu. Muszą wygrać, nie było opcji.


Ostatni lot Dorcas w tej grze obserwował z kamienną twarzą i bolesną świadomością, że nic nie jest w stanie zrobić. Nawet nie było co próbować. Nie doścignąłby jej z takiej odległości, nawet ze swoim Nimbusem. Za późno wszystko zauważył, poza tym w obecnej sytuacji nie mógł zostawić Pottera. No i jeszcze dochodził fakt, że najwyraźniej Syriusz postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i mścić się na Gilgameshu za to jakże nieczyste i niebezpieczne zagranie. O'Connor będzie musiał mu dać za to w łeb po meczu, nie ma bata.
Nie przeszło mu przez głowę, by powstrzymywać Blacka przed tym czynem. Może i nie był honorowy czy rycerski, jednakże spójrzmy prawdzie w oczy. Żaden mecz ze Slytherinem taki nie był, a sędzia nie kwapił się, by w jakikolwiek sposób temu zaradzić. Nie dziwota, że Ślizgoni stawali się coraz odważniejsi i bardziej brutalni w swoich nieczystych zagrywkach, skoro mieli na to jawne przyzwolenie.
Sam miał zamiar bronić dalej Pottera, w końcu gra wciąż... hej, a ten gdzie? Miał już go bronić przed kolejnym atakiem, a ten nagle wyrwał w stronę Syriusza. O'Connor westchnął ciężko. Powoli zaczął akceptować przegraną, choć wciąż dominowała nadzieja i determinacja. Nawet jeśli przegrają to on da z siebie wszystko do ostatniej sekundy meczu.
Podczas nieobecności ich szukającego wycelował jednym tłuczkiem w Daniela dając od razu znak Resie by celowała w tym samym kierunku, a gdy Potter wrócił na swoje miejsce postanowił z powrotem skupić się na chronieniu go. Znowu - jeśli ktoś pośle w niego tłuczek, zasłoni go próbując odbić morderczą piłkę. Ale nie, piłka to nie było jego zmartwienie. O'Malley się zbliżał niebezpiecznie w stronę Pottera. W sumie nie szarżował bezpośrednio na Jamesa, ale kto tam wie tych Ślizgonów. No i tego też się tłuczki nie imały, więc lepiej mieć go na oku. No i niby ominął O'Connora, ale Cu i tak postanowił osłaniać szukającego właśnie od tej strony z której leciał O'Malley. A nuż, najwyżej znowu go zasłoni swoim ciałem i oby się udało. Nie może pozwolić na eliminację ich ostatniej deski ratunku w drodze o zwycięstwo, choć i tak był to na tyle sprytny(co musiał przyznać) manewr, że nie był pewny powodzenia swojej obrony. Szczęście zadecyduje, ale miał szczerą nadzieję, że walnie w O'Connora, a James wyjdzie z tego cało. Doprawdy, Potter był mu winien już hektolitry alkoholu i kilogramy słodyczy. Adrenalina rosła, wynik ostateczny był coraz bliżej.
Syriusz Black
Syriusz Black

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 17:25

/odpisuję jesio raz, gdyby co, usunę post :)

Czuł już mrowienie w karku, mrowienie, które rozprzestrzeniało się po całym kręgosłupie i kończynach. Tkwił jednak dalej w ślepym gniewie, mając za cel zmiażdżenie tego kretyna na murawie. Gnał, omijał pałkę, amortyzując jej uderzenia ramieniem. Już zaciskał pięść, aby przemeblować buźkę Gilgamesha, gdy usłyszał świst powietrza tuż za sobą, a potem wściekły głos Rogacza. Łapa mimo tego dalej próbował wyrwać zielonemu pałkę i samego go porządnie zdzielić przez łeb. Opamiętał się dopiero przy stanowczych słowach Jamesa. Co on tutaj robi? Miał szukać znicza... Syriusz bardzo niechętnie powrócił na ziemię (oczywiście w przenośni) i w końcu nieco oprzytomniał. Przeniósł obłędne spojrzenie na Rogacza i próbował przeanalizować to, co do niego mówił. Ciężko było mu pojąć zrozumienie słów. Mecz, ach tak, przecież trwał teraz mecz.
- To ścierwo znokautowało Dorcas i sędzia nic nie widzi! - wydarł się nagle wskazując na Gilgamesha. Ach, jak go ręce świerzbiły, aby go zmiażdżyć, wytrzeć nim murawę, a jego resztki rzucić Lunatykowi na pożarcie za parę dni. Słyszalna groźba i przywołanie do porządku ze strony nie tylko przyjaciela, ale i kumpla nieco oddało mu rozumu.
- Wracaj na górę, James. - poklepał go po ramieniu, starając się za wszelką cenę nie rzucić ponownie w stronę ślizgona. Posłał mu nieobliczalną groźbę.
- Dopadnę cię po meczu. Będziesz sikał z płaczu i dyndał na wierzbie bijącej. - wycedził w jego stronę, a ton głosu, którego użył mówił, że tę obietnicę Łapa z pewnością dotrzyma, choćby miał zostać za to zawieszony. Nie ujdzie mu to płazem. Odwrócił się na miotle i rzucił do góry. Podleciał do Connora.
- Zapłacę ci dziesięć galeonów jak go zwalisz z miotły. - mruknął do niego i też klepnął w ramię, a potem zaczął szukać wzrokiem kafla. Ruszył ku Jasmine Vane, aby ją blokować i nie pozwalać jej się ruszyć. Na twarzy miał wypisz wymaluj czystą nienawiść i dziki gniew. Łapa był pewien, że jego ramiona są już obrośnięte sierścią. Szczęście, że było to ukrywane. Niełatwo będzie mu się teraz uspokoić. Powtarzał sobie w myślach jak litanię, że po meczu dopadnie Niemca i tak go przemebluje, że własna matka go nie pozna. Skupił się na sabotowaniu każdego ruchu Vane, nawet jeśli trzeba, to ją walnął swoim bokiem, by poleciała na murawę. Im więcej ślizgonów na ziemi, tym więcej huncwockiej satysfakcji. Choć starał się teraz za wszelką cenę skupić i skoncentrować, jego myśli latały wokół nieprzytomnej Dorcas.
Nagle aż się skulił i zgrabił słysząc wściekły głos... Everett. Odwrócił się do niej zaskoczony, że się na niego wydziera. Westchnął i posyłając kolejne walnięcie bokiem w Vane, zapikował, a potem wystrzelił do góry, próbując przechwycić kafla. A i tak przed oczami miał Dorcas.


Ostatnio zmieniony przez Syriusz Black dnia Pon 19 Maj 2014, 17:36, w całości zmieniany 1 raz
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 17:27

To musiało być bolesne! Jasmine syknęła pod nosem widząc upadek Meadowes. Nie żeby się troszczyła o ten gryfoński pomiot, ale wypadek wyglądał tragicznie... no i mieli teraz na ogonie wściekłego Blacka.. ale może to dobrze? Zaślepiony nienawiścią do Gila pozostawia Everett sam na sam z trójką ścigających. Podniosła głowę i rozejrzała się. Alex leciał ku Potterowi, czyli robił to co ona chciała wcześniej.. lepiej się już tam nie wciskać. Podleciała do bramek Gryfonów i postanowiła przejąć kafla od Evana, jeśli ten przechwyci rzut. Dojrzała za sobą ów Blacka. Wywróciła oczami.
-Zajmij się Gilgameshem, to on Ci zwalił dziewczynę z miotły. -warknęła. Chciał się bawić? okej... jeśli nie uda się jej złapać kafla, to bez precedensu uderzy w bok Blacka. Niech wie, że się go nie boi..
Tanja Everett
Tanja Everett

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 17:32

Działo się na prawdę źle. Nie dość, że Dorcas znokautowano na prawdę okrutnie.. to Syriusz niesiony wściekłością był zajęty sabotowaniem ruchów Vane.. Tanja podleciała szybko do Charlie, chcąc odebrać podanie przed Rosierem. Obejrzała się na Syriusza, który był obok.
-BLACK! DO JASNEJ CHOLERY, MUSZĘ KOMUŚ PODAWAĆ! JAZDA NA MIEJSCE! -ryknęła do niego. Nie mógł tego załatwić później? Gdy tylko przejmie kafla poda go jemu, by wziął się do roboty.. ona też się martwiła o Dorcas.
Resa Anderson
Resa Anderson

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 17:35

Zamarła w powietrzu, kiedy Dorcas spadła z miotły. To było straszne - widok koleżanki z roku i przede wszystkim z drużyny bezwładnie leżącej na zielonej murawie, otoczonej przez grono ludzi. Skoro nie postawili jej na nogi, a tylko zabrali ze sobą musiało być źle. Ale Dorcas sobie poradzi. W gryfońskiej drużynie przeważały dziewczyny, ale dzięki temu każda z nich była twardsza niż niejeden facet. Znała ją na tyle by wiedzieć, że Gryfonka szybko stanie na nogi.
Zagryzła wargę, rozglądając się za tłuczkami. Miała dziś sporo szczęścia, oba jej tłuczki poleciały w zamierzonym kierunku i trafiły najbardziej irytujące jednostki Ślizgońskiej drużyny. Już - już szykowała się do kolejnego odbicia w stronę Jasmine, kiedy mignął jej Connor, wyraźnie wskazujący jej Blaisa. Westchnęła. Niech i tak będzie. Korzystając z okazji odbiła tłuczka w stronę Daniela, licząc, że Franz nie da rady go obronić. Zaraz potem posłała kolejną piłkę do Rosiera. Przecież nie miał nieskończonych rezerw szczęścia, przeczuwała, że jeśli go trafi, Evan zleci z miotły i może nawet podzieli los jej koleżanki. Tak, to by było sprawiedliwe.
Gość
avatar

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 17:47

Widział go… był tak blisko… złota piłeczka ze skrzydełkami, która przysparzała go teraz o zawrót głowy. Zdawał sobie sprawę z tego, że musi ją złapać. Czuł na sobie ciężar odpowiedzialności. Cała drużyna, wszystkie piękne dziewczęta na trybunach, po prostu wszyscy liczyli teraz na Daniela Blaisa, szukającego drużyny Ślizgonów. Chłopak nie miał nawet czasu poprawić swojej czarnej, niczym smoła, grzywki, a wiedzcie, że pozostawienie jej w nieładzie było ze strony prefekta naczelnego niezwykłym i nietypowym poświęceniem. Zapewne w żadnym innym wypadku nie pozwoliłby swoim włosom żyć własnym życiem. W tym momencie jednak Dan miał do spełnienia o wiele ważniejszą misję. A co gorsza, Gryfoni wcale nie pomagali mu w dopełnieniu ślizgońskiego obowiązku. Blais dostrzegł lecące w jego stronę tłuczki uderzone przez pałkarzy z drużyny Gryfonów i mimo że zdawał sobie także sprawę z tego, że Franz cały czas robi mu za obstawę, sam starał się także unikać ewentualnych ataków wroga, manewrując zręcznie swoją miotłą. Bowiem, mimo że ufał w zdolności swoich kolegów, nie mógł mieć stuprocentowego pewności, że ci obronią wszystkie uderzone w jego kierunku tłuczki czy też skierowane w jego stronę łokcie. Poza tym, Krueger przed chwilą nie miał tego szczęścia i nie udało mu się uniknąć tłuczka, a zatem w pewnym sensie musiał być zdezorientowany i osłabiony.
Przede wszystkim jednak, Ślizgon koncentrował się na złapaniu znicza. Przyśpieszał więc lotu, by nadążyć za złotą kulką. Postanowił, że dopiero, gdy będzie wystarczająco blisko swojego celu, wyciągnie po niego rękę i spróbuje go pochwycić, zapewniając tym samym swojej drużynie zwycięstwo. I tak miał teraz niemałą przewagę, skoro Potter stwierdził, że zamiast złapać znicza, woli lecieć na ratunek Syriuszowi.
Mistrzynie Papużki
Mistrzynie Papużki

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 EmptyPon 19 Maj 2014, 19:57

Pomiędzy Gilgamesh a Syriuszem wyrósł sędzia, którego gwizdek odbił się nieprzyjemnie dla obu w uszach. Pokazał i jednemu, i drugiemu ostrzeżenie. Drugie takie, a bezdyskusyjne opuszczą boisko. Obaj. Nie można było się oprzeć wrażeniu, że gdyby nie interwencja, skończyłoby się to zderzenie co najmniej... krwawo.
Allison bez ociągania podała do Everett, która pochwyciła kafla nim złapał go już nadlatujący Rosier. Ten jednak wciąż siedział ścigającej na ogonie i wydawał się być zdeterminowanym w nieodstąpieniu jej na krok.
Tymczasem Potterowi udało się wyminąć Kruegera, który nie wiedzieć dlaczego raptem wyrósł przed nim. Śledził uważnie Blaisa, wszak ślizgoński szukający krążył niebezpiecznie blisko znicza, a tutaj jakiś Ślizgon chciał mu popsuć plany. Tak się bawić nie zamierzał. Sam Krueger o mało co nie wpadł na O'Malleya, również chcącego posłać Pottera na murawę, choć ten był już za daleko, aby go dogonić i wprowadzić zamiar w czyn. Przez chwile obaj Ślizgoni mogli się mierzyć wzrokiem, nim Franz nie popędził na ratunek Blaisowi przed tłuczkiem. Wziął tak zamaszysty zamach, że skończyło się chyba najbardziej... tragicznie dla pałkarza. Pałka, którą miał w ręku, po prostu mu wypadła z uścisku i już leciała w dół, na trawę. A tłuczek ugodził dość boleśnie Daniela w ramię, chwilowo spowalniając jego lot.
Definitywnego pecha co do tłuczków miał Rosier. Ślizgoński kapitan, skupiony na dopadnięciu Tanji a konkretniej na kaflu, który dziewczyna miała, zwyczajnie nie dostrzegł nadlatującego w jego stronę tłuczka. Ten jednak dotkliwie o sobie przypomniał, kiedy uderzył. Evan odruchowo szarpnął miotłą i skończyło się to tym, że zarył w murawę, żłobiąc w trawie solidną krechę. Na szczęście ucierpiała tylko jego duma i szaty, będące teraz całe w błocie. Brakowało jeszcze tego, aby oberwał spadającą z nieba pałką swojego pałkarza.
Vane, choć starała się odciągnąć starszego Blacka od Everett, nie była w stanie nawet zachwiać Gryfonem. Jej uderzenie było lekkie, niczym dotkniecie piórkiem, tak więc Syriusz bez przeszkód ją wyprzedził i przechwycił podanego mu przez Everett kafla.
Widział go. Znicz, którego skrzydełka kazały mu zataczać właśnie krąg na środku. Widział go zarówno Potter, co i Blais. Oboje wystrzelili w stronę złota mającego zapewnić zwycięstwo, oboje wyciągnęli rękę, aby po niego chwycić i... wpadli prosto na siebie, aż chciałoby się rzec, iż w swoje ramiona. Tymczasem malutki, skrzydlaty i mieniający się punkcik śmignął przed ich twarzami, dając nura w dół, dość blisko murawy.


/Walka o kafel
Everett - 7 (149797)
Rosier - 4 (149796)

Potter vs Krueger
Potter - 3 (149798)
Krueger - 1 (4149799)

Potter vs O'Malley
Potter - 8 (149814)
O'Malley - 7 (149813)

Vane vs Black S.
Vane - 1
Black S. - 6

Tłuczki (zielonym kolorem są podkreślone osoby, które oberwały):
Anderson - 9 (149803)
O'Connor - 8 (149808)

Krueger (za Blaisa) - 0 (149802)
Rosier - 3 (149817)

Vane - 9 (149818)

Gryffindor - 10
Slytherin - 20

Szukający! Znicz łapie ten, który uzyska większą sumę rzutów po 3 turach.
Blais - 10 + 6 + 2 (148866, 149618, 149793)
Potter - 7 + 3 + 8 (148872, 149622, 149792)

Kafel znajduej się w rękach Blacka.
Rosier wylądował na murawie, jednakże może się podnieść i wrócić do gry z modyfikatorem -3.
Ostatnia tura ze względu na remis.

czas do 20.05. do godz. 17:00
Sponsored content

Boisko - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 7 Empty

 

Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 16 ... 25  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Tereny Zielone
 :: 
Boisko Quidditcha
-