Centrum wszechświata dla pasjonatów Quidditcha. Owalne, zielone, równiutko przystrzyżone boisko z pętlami po przeciwnych stronach. Jest to głównie miejsce, gdzie odbywają się mecze szkolnej ligi. Uczniowie często przychodzą tu na treningi, a pierwszoroczni, rzecz jasna, na naukę latania. Przy wejściu mieści się wieżyczka komentatora z wielką rozgłośnią, a po drugiej stronie honorowa loża dla nauczycieli - miejsce dla dyrektora Hogwartu. Przecież każdy wie, że Dumbledore jest zapalonym miłośnikiem Quidditcha! Z trybun doskonale widać każdy zakątek boiska.
Gość
Temat: Re: Boisko Wto 18 Lut 2014, 21:30
To był jeden z tych ciepłych dni wiosny, kiedy czuło się nadchodzące lato. Nic więc dziwnego, że gro uczniów, wylewało wręcz stadnie na błonia, w poszukiwaniu ciepła i promieni słońca. Ale tak było po lekcjach, gdy każdy znajdował wymówkę, by nie odrobić zadań domowych, zadanych przez takie żylety jak Lacroix czy Bane. Teraz już nadchodził wieczór, a słońce leniwie chyliło się ku zachodowi. Bieganie podobno rozjaśnia umysł. Bo gdy jest się sam na sam ze sobą, można pomyśleć, poukładać myśli. I potem ma się chęć do życia. Dla niego bieganie było codziennym rytuałem. To dzięki niemu utrzymywał formę fizyczną i psychiczną. Czasami, gdy nie miał siły, przypominał sobie, że to przekraczanie własnych granic i strefy komfortu. Że gdyby nie to, nie zaszedł by w życiu do tego momentu. Czerpał z tego swoją siłę. Nic więc dziwnego, że nie umiał sobie wyobrazić dnia, bez chociaż odrobiny wysiłku fizycznego. Jakby na to spojrzeć, zapewne dzięki tym małym półtoragodzinnym treningom, które sobie serwował, nie miałby takiej muskulatury, godnej pałkarza. A więc i dziewczyny nie oglądałyby się za nim, nie zachwalały tego ciała i sprawności. I zapewne każda chowa pod poduszką jego zdjęcie i zasypia wyobrażając sobie nie wiadomo co. Nie był to narcyzm. Prędzej chłodna kalkulacja. Daemon zwolnił bieg, by w końcu się zatrzymać. Biegł tak chyba już prawie godzinę. Pot, ściekał mu do oczu, przez co musiał je otrzeć wierzchem ręki. Cały się wręcz błyszczał, jakby ktoś go oliwą posmarował. Naga klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Lekki wietrzyk łagodził poczucie przegrzania, że aż się chciało biec dalej! Ale na dzisiaj koniec. Powinien powoli wracać do zamku, by zdążyć jeszcze na wieczorny posiłek.
Tanja Everett
Temat: Re: Boisko Wto 18 Lut 2014, 22:08
Faktycznie, pogoda jak marzenie dla uczniów, łaknących świeżego powietrze, ciepłych promieni słonecznych.. dla Tanji taka pogoda była katorgą. Teraz mogła sobie pozwolić na krótkie rękawki.. ale jak wróci, o ile wróci we wrześniu do szkoły, znowu zacznie się ukrop długich rękawów i nogawek.. Rubin został w dormitorium, zamknięty w koszyku, aby nie wywołał nowych szkód, do których był zdolny. Tanja założyła byle jakie jeansy do kolan i narzuciłą na wierzch krótką, czarną bluzkę. Chciała przejść się na boisko, trochę poćwiczyc.. przed zabraniem miotły z szatni postanowiłą sprawdzić warunki na samej murawie.. czy dochodzi tam wiatr, jak silny.. jak mocno i z której strony świeci słońce... to wszystko miało znaczenie. Teraz wiatr podrywał jej czarne kosmyki do dzikiego tańca, przez co zapach owocowego szamponu wciskał się nieznośnie do nosa Tanji. Everett zmarszczyła nosek, gdy dojrzała jakąś biegnącą sylwetkę na boisku. Nie będzie sama.. ale po chłodnej kalkulacji doszła do wniosku, że to nie moze być James... ten nie biegał bez okularów.. ani tym bardziej Syriusz, widziała.. go niedawno w zupełnie innym miejscu. A raczej ominęłą to miejsce szerokim łukiem. Weszła na murawę, akurat gdy jegomość skończył bieg. Musiała przyznać przed samą sobą, że chłopak, w którym rozpozała pałkarza Slytherinu, miał... ciało. I to niezłe. Te mięśnie, drgajace od wysiłku.. błyszczący pot, spływający po załomach skóry... Tanja poczuła się dziwnie. Chociaż.. w sumie taki widok był usprawiedliwieniem dla tej reakcji. Zagryzła dolną wargę, chcąc jakoś przywołać się do porządku i przerwać ten dziwny trans. Miała się odezwać? Straciła język gdzieś poza murawą. Wzięła jednak głęboki oddech i zrobiłą krok w stronę chłopaka. -Cześć.. jakiś bunt przeciwko noszeniu koszulek? -rzuciła na powitanie.. i od razu zganiła się w myślach. Co to za tekst?! I odzywała się do chłopaka ze SLYTHERINU... to znaczy.. chyba był ze Slytherinu, Tanja nie przywiazywała wagi do przedstawicieli innych drużyn. Uśmiechnęłą się pod nosem do samej siebie. Z politowaniem. =Warunki pogodowe do quidditcha - ćwiczyć bez koszulki, zapamiętam sobie.... -dodała pewniej i śmielej.
Gość
Temat: Re: Boisko Wto 18 Lut 2014, 23:18
Odchylił głowę do tyłu i z zadowoleniem, trochę niczym taki duży kotek, chłonął ostatnie promienie słońca padające na jego twarz. Mimowolnie naprężył mięśnie ramion i klatki piersiowej. Na jego ustach pojawił się uśmiech zadowolenia. Zapewne mógłby nawet trochę zamruczeć. Nie zrobił tego jednak. Do jego uszu doszedł cichy głos i niczym spłoszone zwierzę, gwałtownie otworzył oczy i się odwrócił przodem do dziewczyny. Przez ułamek sekundy jego mina była wręcz mordercza. Jednakże, gdy zorientował się, kto przed nim stoi, uśmiechnął się. I zlustrował dziewczynę od góry do dołu i z powrotem, zatrzymując się na troszeczkę dłuższą chwilę w okolicach klatki piersiowej. Przekrzywił głowę niczym zaciekawione dziecko, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Czyżby dobre zwieńczenie dnia? Oczywiście znał ją. W przeciwieństwie do większości swoich kolegów, miał całkiem dobrą pamięć do twarzy. Zresztą…ciężko nie znać chociaż z widoku córki jednego z kolegów jego ojca. Nawet jeżeli nigdy ze sobą nie rozmawiali, a on nie raz i nie dwa dybał na jej życie w czasie meczów quidditcha (nadal pamiętał jak strącił ją z miotły dwa lata temu). Tanja Everett. Ta za którą latał Black, aż w końcu mu się odwidziało. Widocznie wizja poderwania przyjaciółki dziewczyny jego przyjaciela, wydawała mu się bardziej kusząca. Idiota. Nie wiedział co tracił, zapewne. Taki mały kwiatuszek. No ale, nie słódźmy tak. - Obawiam się, że widok ciebie bez koszulki, mógłby być…deprymujący. – zauważył jej lekkie…zmieszanie? On przyjął to jako coś oczywistego (a jakże!) i jedyne co to mógł się uśmiechnąć na tyle uroczo, jak mógłby się uśmiechnąć do Gryfonki. Schylił się po ręcznik leżący na murawie. Gdy się z powrotem wyprostował, zaczął nim pocierać swój kark. A potem zaczął zbliżać się w kierunku dziewczyny. Widać było, jak mięśnie, idealnie współgrają, tworząc ruch rąk, nóg. Mięśnie skośne brzucha, tworzyły miłą dla oka, literę V, której wierzchołek, skrywał się, w niewielkim stopniu, gdzieś pod spodniami od dresu, które oparły się o jego biodra. Zatrzymał się w bezpiecznej odległości od niej. I zarzucił ręcznik na ramię.
Tanja Everett
Temat: Re: Boisko Wto 18 Lut 2014, 23:42
Złapała dobry flow, jak to kiedyś powiedział jej znajomy osobnik z Gryffindoru.. już nie spoglądała na Ślizgona jak na dzieło sztuki, a na gościa, który mimo cudownej muskulatury ma wyparzony języczek. Tanja również nie omieszkała obejrzeć go sobie to tu i tam... oczywiście na samym końcu skupiając się na twarzy. Zmrużyła powieki... ah tak! Na pewno to był Ślizgon, Daemon Blackrivers, jeśli dobrze pamiętała... tak, kumpel ojca nazywał się Blackrivers.. Uśmiechnęła się, słysząc owy komplement... tak, zauważyła jak Daemon ogląda sobie uważnie jej biust. Miała się czym chwalić, to czemu to zakrywać i chować? Jednak poczuła powiew ciepła na swych policzkach po tym zdaniu. Damn'it! Nigdy nie sprawiało to jej zażenowania i tym podobnych! -Chyba nie aż tak bardzo jak Twój... ale może to niezła strategia na kolejny mecz. Rozkojarzyć przeciwnika brakiem koszulki. I stanika. -dodała po chwili, przekrzywiając głowę, jakby zamyślając się krótko. Coś ją ciągnęło do Ślizgona... no ale zawsze ich nie lubiła, czyż nie? Hm...wzięła głębszy oddech, gdy zbliżył się do niej powoli i majestatycznie, jakby czując, że swobodny ruch mięśni może ją bardziej rozkojarzyć jak wcześniej.. -Już wiem! -olśniło ją nagle, kiedy lewy bark odezwał się dziwnie przejmująco.. spadła na niego przeszło dwa lata temu, kiedy pewien tłuczek zwalił ją z miotły. Nie kto inny... ale właśnie Blackrivers posłał tego tłuczka. Zapominając o ty wcześniejszym stanie, zbliżyła się do chłopaka na nieco mniej bezpieczną odległość. Wycelowała palec prosto w jego tors i nawet mocno go dźgnęła. Poczułą prąd przechodzący z jego torsu na jej palec. Aua! -Daemon Blackrivers.... to Ty zrzuciłeś mnie z miotły dwa lata temu! -wypomniała mu to... ale właśnie bez większego wyrzutu. Może minimalnym. -Wiesz, jak ja umierałam potem w szpitalu? Bark do dzisiaj mnie boli na zmianę pogody, mam od Ciebie pamiątkę na całe życie... -dodała mniej złośliwie, może nawet z rozbawieniem... Szkoda, że to taka pamiątka. Wiatr zawiał od strony pleców chłopaka i Tanja poczuła.. jego zapach. Oprócz zapachu męskiego potu po wysiłku.. było jeszcze coś... nie był to jej morelowy szampon czy frezje w perfumach... to był.. zapach JEGO perfum... tak znajomy... tak dla Tanji bliski... aż poczułą dreszcz biegnący po kręgosłupie. Nie... to był przypadek.. ale miłe uczucie pozostało.
Gość
Temat: Re: Boisko Sro 19 Lut 2014, 09:21
Komplementy, gonią komplementy! Cóż za ciekawy zbieg okoliczności! Czyż nie powinni się obrzucać błotem, wyciągnąć różdżki, odbyć pojedynek broniący dumy i honoru, a potem rozejść się z niesmakiem, gdyż druga strona okazała się słaba/za silna/dziwna/tchórzliwa/inne (niepotrzebne, należy skreślić)?No cóż…widocznie tego typu zachowania odeszły już do lamusa. Dobrze, dla Ślizgona, gdyż jego różdżka została w szatni Ślizgonów. W torbie. Był mężczyzną. Mężczyźni natomiast mają dziwną tendencję do gapienia się na biust kobiety, w szczególności, gdy ten, można by zaliczyć do arcydzieła natury. Daemon zbytnio nie różnił się pod tym względem od innych panów. Więc owszem, bezczelnie zawiesił swój wzrok na trochę dłużej. Wielkie mi halo! I, oh! Ktoś tu się zarumienił! Czyli jednak prawdę powiadają obrazy, że Gryfoni to cnotliwe bestie, z założonym pasem cnoty i złożonymi ślubami czystości. I jak tu z takimi się zadawać? Na dodatek, to wyjaśniało zachowania niektórych lwiątek. Skoro muszą spędzać samotne wieczory same ze sobą i swoją łapką. Biedne dzieci. -Obawiam się, że brak stanika u ciebie, bardziej rozkojarzyłby Blacka i Pottera, niżli drużynę przeciwną. – o tak. Cnotliwi Gryfoni. Daemon był naprawdę pełen podziwu, że ze wszystkich kawałów jakie ta dwójka wyrabia, nigdy nie wpadli na to, żeby wejść do damskiej toalety i podejrzeć to i owo. Na dodatek, zastanawiał się, jak się przebierają przy przeważającej części dziewczyn w drużynie. U nich jedna, jedyna, Vane, przecież ma problemy. Zawsze kąpie się ostatnia (ewentualnie z nim), nie wchodzi razem z nimi do szatni, by nie oglądać owłosionych tyłków, niektórych z członków drużyny (na przebranie się, zawsze daje im pięć minut, nie ma to jak dyscyplina!). Może Potter i Black wcale się nie myją? Tylko szybko łapią rzeczy i wracają do tej durnej wieży? To byłoby jak najbardziej prawdopodobne. Biedne, cnotliwe lwiątka. Nagły…wybuch dziewczyny trochę go zdziwił. Nawet zrobił, taką trochę dziwną minę. Ciężko to opisać. Czasami mimika twarzy nawet nas może zadziwić. Spoglądał na palec dziewczyny, boleśnie wbijający mu się w tors, ze stoickim spokojem. Nawet zapewne ziewnął by, gdyby nie fakt, że nie miał zielonego, gadziego, pojęcia, jak ona może się zachowywać w takich sytuacjach. A pamiętajmy, że był półnagi i bezbronny. -Celowałem w Blacka. Nie moja wina, że się uchylił. – no…powiedzmy, że to była połowiczna prawda. Celował, w tego kto ma kafel. Miał go Gryfon i potem rzucił, go do Tanji, która nadlatywała z jego lewej. I tłuczek walnął w nią. Inna inszość, że kafel potem podłapał Rosier i zdobyli punkty. – Ale przyjmij me przeprosiny. A na tego typu urazy dobrze robi Convallaria majalis. Połowa naszej drużyny to sobie wsmarowuje i nie narzekają na bóle pogodowe. – posiadanie niani, charłaka, czasem się przydawało. Tym bardziej, gdy nie ufało się szkolnej pielęgniarce. Chociaż konwalia majowa podobno dobrze też robiła na libido. Ciężko więc stwierdzić, po co tak naprawdę chłopaki się tym smarują. Zapach frezji i moreli wypełnił jego nozdrza, jednakże jego umysł, albo nie wyłapał znajomych zapachów, albo odrzucił możliwość, że ona to ONA, gdyż wydawało się to nieprawdopodobne i zbyt dziwne. Nie oszukujmy się. Ostatnią osobą, jaką by typował to jakakolwiek Gryfonka. Prędzej podejrzewał, że to Krukonka, albo Ślizgonka.
Tanja Everett
Temat: Re: Boisko Sro 19 Lut 2014, 13:03
Uniosła brew i uśmiechnęła się przy tym kpiąco. Nie była taka cnotliwa! Jeszcze miała zamiar to udowodnić panu pałkarzowi. Wróciło do niej dawne zacięcie i upartość.. w końcu wiele osób jej mówiło, że swoim stylem bycia powinna była trafić do Slytherinu.. może dlatego pobłażliwie patrzyła na niektórych członków tego domu. Wywróciła oczami. Black, Black.. znowu ten Black. -Znowu on... ja chyba za dużo sobie krwi napsułam przy tym gościu! Tylko Black, Black, Black... idę o zakład, że Regulus nie jest tak samo zapatrzony w siebie jak Syriusz... -prychnęła cicho. Dostatecznie długo unikała Gryfona by o nim zapomnieć.. czy musiała jeszcze o nim rozmawiać? Prawie nie sypiała w wieży Gryffindoru.. i chyba rozchodziło się to kościach, powoli ludzie dawali jej spokój.. chyba. Zamrugała i spojrzała spod powiek na Daemona. -Łaskawie przyjmie przeprosiny.... a co do specyfiku, to mam niełatwy wybór... albo nic z tym nie robić i mieć pamiątkę po Tobie... albo pociągnąć dalej sprawę przeprosin, byś to Ty mi jako zadośćuczynienie wsmarował maść... na pewno wiesz jak to się robi. Skoro sam to stosujesz. -błysk w oku i uśmieszek zdradzający, że Tanja nie była taka grzeczna, jak to było wpisane w domenę Gryffonów. Zapach, znajomy i drażniący nęcił jej nozdrza, ale postanowiła nie dawać się ponieść emocjom... oj nie. Przeniosła palec z torsu na brodę chłopaka i przejechała nim, łaskocząc Daemona. Miał przyjemną w dotyku skórę.. -Niezły gust odnośnie perfum... jednak przydałby Ci się prysznic. I to nie mały. Odprowadzić Cię? -zapytała z dziwnym tonem głosu.. jakby.. zdradliwie słodkim? Mimo tego, że miała dosyć.. płytkie doświadczenia z facetami, nie znaczyło to, że to była kwestia jej skromnej natury.. raczej dziwnych niesnasek losu i męskiej natury. Nie sądziła, że będzie mogła rozmawiać tak... swobodnie z kimkolwiek.. widocznie nie można było stereotypowo oceniać Ślizgonów. Byli przystojni, seksowni, milczący... i niegrzeczni. Tanja odsunęła ciało od muskulatury Ślizgona. Trochę naruszyła jego strefę intymną.. o ile taką posiadał. Dziwnie nie chciała kończyć tej "słodkiej" konwersacji.
Gość
Temat: Re: Boisko Sro 19 Lut 2014, 20:27
-Obawiam się, że Regulus jest jeszcze gorszy od swojego brata, pod tym względem. – nie to, żeby nie lubił młodego Blacka. Wbrew pozorom, nawet całkiem nieźle się dogadywali, w końcu grali w jednej drużynie, ale fakt był faktem, że Blackowie chyba mieli dziedziczną cechę, ślepego wierzenia w swą doskonałość. Potem doprowadzało to do istnej irytacji ich rozmówców, ale to się wytnie. Byli nadzwyczaj blisko siebie. Jemu, wbrew pozorom to nie przeszkadzało. Przywykł do tego, że w tej szkole nie może istnieć coś takiego jak strefa intymna. Ograniczył więc ją do minimum, a nawet wręcz ją prawie że zniwelował, bo przy niektórych koleżankach, takich jak Vane, wypadało zachowywać wręcz stoicki spokój, kiedy dłoń ląduje na kolanie lub gdzieś w okolicach paska. Teraz również, trochę niewzruszony, a nawet rozbawiony, obserwował palec dziewczyny, odbywający podróż od jego torsu na podbródek. Gdy lekko go połaskotała, zamknął oczy i odchylił lekko głowę do tyłu. Zaskakujące, ale było w niej coś, co kazało mu ciągnąć tę grę, zamiast brutalnie ją przerwać. Gdy jej palce zsunęły się z jego skóry, otworzył swoje patrzałki i przekrzywił głowę w bok. Wsmarowanie? Wspólny prysznic? Brzmi zachęcająco. Nie odpowiedział od razu. Obserwował ją, z uśmiechem na ustach i gdy odsunęła się od niego na, w miarę, bezpieczną odległość, miał ochotę wręcz się roześmiać. Nie ładnie tak uciekać, panno Everett! Jednym sprawnym ruchem, przyciągnął ją z powrotem do siebie, jedną ręką przytrzymując ją w talii, natomiast palcami drugiej, odbywając podróż od kącika jej ust, aż po obojczyk. Ręcznik spadł na murawę. -Jest to propozycja łączona, czy może dwie różne opcje? – cichy szept, niczym mruczenie kota, wydobył się z jego gardła. Czuł jak jego klatka piersiowa ociera się o jej, przy każdym wdechu. Czuł coraz silniej jej zapach. I coraz bardziej miał wrażenie, że coś mu tu nie gra. Nie był w stanie jednak określić, co dokładniej.
Tanja Everett
Temat: Re: Boisko Sro 19 Lut 2014, 22:17
Dziwna gra, ale jaka nie potrafiła z niej uciec.. nie chciała z niej uciekać. Daemon miał... cholera miał to coś.. nie potrafiła tego rozpoznać. Nigdy wcześniej nie reagowała tak na jego widok, a ich rozmowy ograniczały się do suchych i bardzo kulturalnych sformułowań, gdy mieli okazje widywać się z skuli swoich ojców... ale i ten proceder zanikł, jak Sean Everett zaczął pić. No cóż.. Źrenicy Tanji rozszerzały się, kiedy każdy kolejny wdech wprowadzał do jej płuc i jej mózgu, mrocząc go w zupełności... nie mogła się wyzbyć z głowy tego.. trudno nazwać to imieniem, no ale niech już będzie.. imienia Raven. Była jednak przekonana, że jego perfum może być bardzo popularny i Daemon też używa tych samych... tak.. tak musiało być. Nie wiedziała, jak bardzo się myliła.. że właśnie oto stoi przed nią autor wszystkich tych listów, które dawały jej wolę życia.. którego autora darzyła tak silnym i niepojętym uczuciem.... Może temu chciała dalej brnąć w tę grę, która bardzo jej się podobała? Może.. -Czyli rozumiem, że przedstawiciele Blacków mają to we krwi.... -skomentowała wszystkie zebrane informacje o rodzinie Blacków. Potrząsnęła głową, by włosy ułożyły się nieco wygodniej jak wcześniej i nie utrudniały jej konwersacji... I kiedy się odsunęła...zadziałała reakcja na bazie sprężyny. Poczuła ciepłą i wilgotną dłoń na swej talii i mocne zderzenie... z torsem Daemona. Przeszedł ją niesamowity dreszcz wzdłuż kręgosłupa, spotęgowany przez zapach Ślizgona. Kiedy chciała się uspokoić przez głębokie wdechy, klatka piersiowa Tanji stykała się z jego umięsnionym torsem... i wcale jej to nie uspokajało. Nie... to nie było zdenerwowanie... właśnie nie... to było... podniecenie? Kiedy Blackrivers przejechał palcami po jej skórze, musiała zdusić w sobie reakcje na ten gest... wiedziała, że to mogła być zagrywka na każdą napotkaną pannę.. jednak nie chciała przerywać. Gra sie rozpoczęła, prawda? Nieładnie kończyć przed tym, jak pionek wejdzie na metę... -Jak byś wolał? -odpowiedziała równie cicho jak on sam, co nieco ją zaskoczyło. Inaczej się zachowywała niźli powinna.. -Myślę, że opcja łączona jest bardziej ekonomiczna. -odparła, nie tracąc pewności siebie. Chyba jednak męska bliskość nie była czymś strasznym, jak się mogło wcześniej wydawać. Flirtowała na środku boiska z pół nagim Ślizgonem. Atrakcja, czyż nie? Położyła dłoń na jego umięśnionym ramieniu i i przesunęła tak ot, jakby od niechcenia na kark.. by zajać się czymkolwiek co by nie zwariować z zaburzeń serca. -Pytanie tylko... czy podołasz. -to powiedziała mu majac usta parę milimetrów od jego ucha. KAżdy fortel był dobry, by niejako go rozproszyć.
EDIT: Z racji znanych przyczyn, zamykam sesję. Lunął ostry deszcz, który spowodował, że i Tanja i Daemon zmuszeni byli uciekać do zamku. Każdy uciekł we własną stronę..
Syriusz Black
Temat: Re: Boisko Wto 06 Maj 2014, 21:10
Pogoda sprzyjała treningowi. Łapa wybiegł z szatni, po drodze jeszcze zarzucając na siebie obowiązkowe ochraniacze i zabierając kafla sprzed nosa Dorcas. Obiecał jej, że nie dostanie go dzisiaj za karę, że się spóźniła te parę sekund. Powinna być równo z nim albo wcześniej. Jeszcze w biegu wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze, szczerząc się do swojej dziewczyny niewinnie. - Resa, łap! - krzyknął i pomknął jak strzała w kierunku bramki, zataczając kilka niedużych kół i rzucając kafel wprost do trzeciej pętli. Odwrócił głowę do drużyny. - Rozruszaj kości, Rogacz i mnie złap. Wyszedłeś z wprawy staruszku, co? - poprawił rękawice, wisząc tak w powietrzu i machając nogami. Miotła słuchała go bez szemrania. Współpraca idealna, dopasowanie perfekcyjne, a zgranie bezbłędne. Regulowana prędkość, porozumienie bez żadnych gestów, wystarczyło delikatne nakierowanie trzonka. Cóż z tego, że jego miotła była jedną ze starszych? Stać było go na najnowsze modele, ale sentyment nie pozwalał mu na odstawienie w kąt swej staruszki. Zapewne skończy tak samo jak Kapusta już niebawem, lecz Łapa nie zaprzątał sobie teraz tym głowy. Nachylił się ku trzonkowi i uśmiechnął do siebie. Rzucił się na miotle pędem przed siebie, przy okazji zniżając się nieco ku Dorcas, śmigając jej tuż przed oczyma, a potem znowu się wzbił i nie pozwolił się dogonić Rogaczowi. Trzy koła na rozgrzewkę? Merlinie, dziesięć byłoby dobrą rozgrzewką. Łapa tak latał, iż stał się czerwoną smugą, ciągnącą za sobie czerwoną pelerynę z godłem lwa.
Charlie Allison
Temat: Re: Boisko Wto 06 Maj 2014, 21:24
Wyszła radosnym krokiem na zewnątrz. Zaśmiała się. Była cudowna pogoda. Po czym położyła swoją miotłę i zaczęła biegać po boisku i drzeć się wniebogłosy. Po czym złapała Resę za rękę i pociągnęła ją za sobą, fałszując jej do ucha piosenkę mugolskiego zespołu AC/DC. Lubiła się zachowywać jak dziecko, którym zresztą była. No, może nie dokładnie. W każdym razie dorosła nie była także. Więc kim była? Pół-dorosłym? Pokręciła głową, przy okazji rozmachując na wszystkie strony swoimi włosami. Jednak nie zwróciła na to uwagi , tylko podbiegła znowu do swojej miotły i poleciała w górę. Zrobiła kilka kółek i pętli, nadal śpiewając piosenkę, tym razem zmieniła repertuar na We are the champions. I śpiewała, co jakiś czas zapominając słów. Tak, chyba musi ograniczyć picie napojów gazowanych. Bo zaczynała się po nich dziwnie zachowywać. Jednak nie. Ona zawsze się tak zachowywała.
Resa Anderson
Temat: Re: Boisko Wto 06 Maj 2014, 22:22
No nie, ona znowu to śpiewała! Teatralnie przewróciła oczyma, ale dała się w to wciągnąć i podskoczyła nawet kilka razy, wciąż trzymając ją za rękę. Ledwie jednak wyszła poza budynek, od razu wskoczyła na miotłę, która pomknęła jak... jednorożec? Tak czy inaczej współpracowała z Resą idealnie, tworząc w powietrzu bardziej coś na kształt spokojnego tańca, niż brutalnego lotu pałkarza. Chwilę przyjemności sam na sam z miotłą przerwał jej głośny okrzyk Blacka. Miała coś złapać? Uśmiechnęła się sama do siebie, przytuliła do kija, by zmniejszyć opór powietrza i pomknęła w stronę obręczy, widniejących wysoko w górze. Ledwo-ledwo, ale udało jej się złapać, przez chwilę leciała bez trzymanki, a potem zatrzymała się, rzuciła kafla w stronę Charlie i zagwizdała na palcach. - Nie obroniła! - wrzasnęła, niby to wyśmiewając przyjaciółkę, która zajmowała pozycję obrońcy. Zamachnęła się pałką w powietrzu, niby to na próbę i postanowiła wykonać okrążenia. Im szybciej, tym lepiej, potem będą mieli czas na przekomarzanie się.
James Potter
Temat: Re: Boisko Sro 07 Maj 2014, 18:57
- Chyba kpisz! Tylko tyle zdążył usłyszeć Łapa, bowiem James w mgnieniu oka znalazł się na miotle i oderwał od podłoża, pozostawiając skrzynie mniej więcej na środku boiska. Przecież im nie ucieknie, nieprawdaż? Rogacz nie wyszedł w wprawy, co to to nie. Automatycznie pochylał się i subtelnie kierował trzon miotły w odpowiednią stronę, dając Syriuszowi zwyczajnie fory. Przynajmniej zmusił Łapę, aby się ruszał. Chwilowo był o włos za Blackiem, ale sytuacja w końcu się diametralne zmieniła. Zniknął mu z pola widzenia, kiedy ten brał zakręt przy trybunach Ravenclawu, po czym niespodziewanie wyleciał przed Łapę, a nawet odwrócił głowę, aby pokazać mu język. Skoro już złapał Syriusza, mógł płynnie wylądować na murawie oraz zwołać pozostałych do siebie. Chwycił pod pachę kafel, drugą ręką poprawiał okulary. - Skoro już każdy rozruszał swoje stare kości, zagramy w małą grę. Posłuchajcie uważnie zasad. Po pierwsze nasi kochani ścigający - będziecie podawać sobie kafel, z czego ostatnia osoba rzuca do pętli. Tanja podaje do Syriusza, Syriusz do Dorcas, Dorcas rzuca i automatycznie przechodzi na koniec kolejki. Wtedy też podaje do Tanji, Tanja do Syriusza, Syriusz strzela i znów się przesuwamy miejscami. Oczywiście ciągle macie być w ruchu, podkreślam - ciągle, ponieważ kiedy wy macie do dyspozycji cały obszar, po bokach nasza dwójka pałkarzy będzie grała... w coś na wzór tenisa! Czyli odbijała do siebie tłuczki tak, aby te nie spadły. Dodatkowy punkt dla tego pałkarza, którego tłuczek po drodze trafi któregoś ze ścigających! A potrójne za trafienie w obrońcę. Charlie do pętli, nie dajesz ścigającym wbić kafle, łapiesz go i odrzucasz na drugi koniec tak, aby ten co przed chwilą do Ciebie strzelał mógł już po niego śmigać. Czy wszystko jasne? Tak? No to... Na miotły! - zarządził James tonem, który nie znosiłby sprzeciwu. Sam odbił się od podłoża, dolatując do najwyższego punktu i rzucił kafle na odwal się, mniej więcej na lewo od obecnej pozycji Tanji.
//piszemy po jednym, krótkim poście, po czym MG przy pomocy kostki i statystyk określa powodzenie akcji a także ew. oberwanie tłuczkiem. MG także określi przy następnej narracji czas na kolejnego posta, a jego brak będzie się równał z niepowodzeniem - stąd też prośba, aby chociaż jednego, dwa posty dziennie naskrobać!
Syriusz Black
Temat: Re: Boisko Sro 07 Maj 2014, 19:44
Jak zwykle Rogacz wyrósł znikąd, zjawił się i jeszcze śmiał pokazywać mu język. Jak się ma za przyjaciela Szukającego, zabawa "w chowanego" raczej nie miała sensu tak samo jak i ściganie się, chociaż w tej drugiej kwestii Łapa mu dorównywał. Następnym razem zwali go z miotły za te jego triki, gdy mieli się ścigać na czystych zasadach. Wywrócił oczami w komentarzu i zapikował ku dołowi, jednak nie zszedł z miotły, tylko na niej lewitował i słuchał co mają robić. Rzucanie kaflami i unikanie tłuczków w obecności Dorcas i Tanji? Tak, pestka dla Łapy. Może jeszcze zaprosi się Regulusa na trybuny i będzie jeszcze bardziej wesoło. Podleciał do Connora i się uśmiechnął do niego tajemniczo. - Celuj w Pottera, a postawię ci piwo. - mruknął kątem ust do gryfona i wzbił się w powietrze, zajmując luźne miejsce gdzieś pośrodku. Zakasał rękawy i starał się nie rozpraszać i nie spoglądać w stronę Meadowes. Byli skłóceni i chyba czekała ich rozmowa. Obecność Tanji mu nie ułatwiała udawania, że wszystko jest w porządku. Mógł jedynie liczyć, że James tak ich zajmie, że nie będą mieli czasu na żadne zaczepki. Łapa był w bojowym nastroju ostatnimi dniami. Mógł mieć jedynie nadzieję, że trening się uda i nie będzie niespodzianek. - Gotowy! - wydarł się na cały głos i dalej szczerzył.
Charlie Allison
Temat: Re: Boisko Sro 07 Maj 2014, 19:49
Nie zauważyła kafla, który Resa rzuciła w jej stronę. Gdy ten przeleciał przez obręcz, Charlie się zaśmiała i zrobiła trzy kółka wokół wszystkich pętli. Gdy jej się trochę zakręciło w głowie, wylądowała na ziemi, niezbyt dobrym upadkiem. Po czym podeszła do Pottera chcąc wysłuchać jego przemowy. Nie była zbyt uważnym uczniem, więc szybko zamyśliła się. Jednak zdążyła wyłapać słowa "potrójne za trafienie w obrońcę." Otworzyła szeroko oczy, i ze strachem popatrzyła na Resę i Cu. No to ma przechlapane. Dzisiaj na pewno trafi do skrzydła szpitalnego. Potrójne za obrońcę, dobre sobie! Potrójne to Potter lanie dostanie, jak go tylko Charlie dorwie po treningu. Podeszła do Syriusza i Connora. -Dołączam się do jego słów. Masz go zrzucić z miotły! Należy mu się, mendzie jednej. Zaśmiała się, po czym wskoczyła na miotłę i odpiła od podłoża. Po chwili była przy pętlach i z przykrością wspominała o cholernym kasku, który jej brat posiadał. Och, jak by jej się teraz przydał!