|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Boisko Czw 26 Lut 2015, 17:36 | |
| Nic się nie stało, puchoni nic się nie stało... Wiele razy tak właśnie żółci śpiewali w pokoju wspólnym swojej drużynie. Io dopiero co przyjął się do drużyny i był bardzo zadowolony. Co prawda dobrze latał na miotle, ale obawiał się tego, że może sobie nie poradzić. Wiadomo zawsze latanie samemu swobodnie po boisku było bardzo komfortowe i nie obawiał się o swoje zdrowie. Mało to przypadków kiedy po meczu jeden z uczniów ląduje w skrzydle szpitalnym? Często w krytycznym stanie, ale dla świata magii nie ma chyba rzeczy nie możliwych. Przynajmniej jemu się tak wydawało. Pierwszy trening był dla niego nieco stresujący, dlatego zapomniał miotły wyciągnąć spod łóżka, przez to też się nieco spóźnił na trening. Wszedł na boisko i podszedł do grupki osób, praktycznie już trening się zaczął, ale przecież chyba nic takiego się nie stało, tak? Zawsze marzył o pozycji ścigającego, ale niestety w drużynie zabrakło miejsc na to stanowisko, jednak pałkarze również go imponowali. Potrafił dość dobrze uderzyć i zasłaniać ciałem swoich kolegów z drużyny. Miał nadzieję, ze nigdy nie będą żałować, że jest w składzie drużyny, ba! Że on nie będzie tego żałował, bo jednak gdy kogoś nie obroni to może mieć kogoś na sumieniu. - Cześć wam, chyba się nieco spóźniłem... - mruknął pod nosem i westchnął. Było dość chłodno, ale miał nadzieję, że ubrał się na tyle przyzwoicie, że nie będzie później tego żałował. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Boisko Pią 27 Lut 2015, 16:04 | |
| Uśmiechnął się do latających puchonów i uniósł kciuki, gdy zaczęli się po kolei ustawiać w przedstawionym szyku. Dziękował im bardzo, że nie kazali mu powtarzać jeszcze raz wywodu, bo nie wiedział czy byłby w stanie od nowa to samo trajkotać. Zignorował prośbę Laurel o napisanie listu do mamy. Są identyczne. I mama i siostra, jak dwie krople wody, tylko z innego pokolenia. To przerażało Heńka, bo non stop czuł się obserwowany. Chłopak starał się zignorować imponującego fikołka Artiego zaraz po powitaniu jego siostry i tego, że Laurel rzuciła się na szyję czerwonemu biednemu Dwayne'owi. Henry odwrócił wzrok. Rozbolał go brzuch, chyba nie chciał tego oglądać ani o tym myśleć. Cieszył się, że drużyna przyszła w miarę w dobrych nastrojach. - Laurel, miałaś złapać ten kafel, a nie go unikać! - przekrzyczał wiatr, wywracając oczami. Przyjął ją, bo ograła trzech chłopaków podczas rekrutacji. Miała talent oczywiście po starszym bracie i nie zamierzał jej wyrzucać z drużyny dopóki nie zacznie flirtować z członkami Hufflepuffu. Henry spojrzał w dół i zobaczył spóźnialskiego. - Wsiadaj na miotłę, Ioo i chodź do góry! - pomachał mu i nie wiedział czy pałkarz cokolwiek zrozumiał, ale sądząc po gwałtownej gestykulacji mniej więcej zapraszał go do treningu. Gdy już wszyscy się usadowili na pozycjach, Henry stuknął trzy razy w każdy tłuczek. Wyrwały się z jego rąk i rzuciły się do walki. Jeden leciał na Nathaniela, a drugi właśnie na Ioo. - Okej, zatoczcie pięć kół nie zrywając szyku! Starajcie się przerzucić kafel przez pętle. - krzyknął przelatując tuż obok nich. Nachylił się do trzonka i pomknął do bramek, zajmując miejsce niedaleko środkowej pętli. Poprawił rękawiczki i zrobił z ręki daszek przykładając go do czoła i dając oczom cienia. Artie zaczął gonić znicz, zdążył zauważyć. Tak, on miał talent, bo w takim świetle ciężko było cokolwiek wypatrzyć. Henry wyprostował kręgosłup na miotle i obiecał solennie drużynie, że nie strzelą ani jednej bramki. Nie, kiedy on jej bronił. W końcu wrócił w powietrze, po miesiącach rozłąki. Nie zdawał sobie sprawy jak za tym tęsknił. |
| | | Edgar Bones
| Temat: Re: Boisko Pią 27 Lut 2015, 18:25 | |
| Edgar z lekko spóźnionym zapłonem usiadł na miotle i dołączył do reszty. Miał nadzieje, że nie powtórzy się to na meczu. Mógł to zwalić na wczesną porę...nie czas teraz na rozmyślanie o pierdołach, trzeba się skupić na lataniu. Całe szczęście nie sterował formacją. Może i Henry truł o niej cały czas, ale jakoś nie chciała mu podejść. Zdziwiło go trochę, że w środku była Laurel a nie Nathaniel. Była taka dobra, czy po prostu była siostrą kapitana? Nath był bardziej doświadczony jego zdaniem, ale nie jemu decydować. Kiedy kafel trafiał do niego starał się go oddać. Nie czuł się na chwilę obecną mocny w rzutach, nie chciał by później reszta patrzyła się na niego z politowaniem, kiedy nie trafia do obręczy z odległości 5 metrów. Ba, nawet na taką odległość by nie podleciał, Lancaster by mu nie pozwolił. Czasami przed oczami migał mu Artie. Cieszył się, że jego przyjaciel spełnia swoje marzenie. Mimo niepełnosprawności latał bardziej pewnie od Edgara. Zmotywowało to Bonesa do jeszcze większego skupienia, wstyd by było zlecieć z miotły czy nie złapać kafla. |
| | | Nathaniel Cole
| Temat: Re: Boisko Sob 28 Lut 2015, 16:13 | |
| Naprawdę cieszył się, że może spędzić trochę czasu z przyjaciółmi i to na dodatek przy tak pięknym sporcie, jakim był quidditch. Nathaniel już teraz myślał, żeby w tygodniu zaproponować Puchonom, w ramach relaksu i odmiany, wyścigi na miotłach. Nie ukrywał przecież, że szybkość i zręczność to jego atuty. W Strzałach dopiero zrozumiał, że do roli pałkarza brakuje mu nieco siły. Widział w końcu na zgrupowaniu rosłych drabów, którzy potrafili tak mocno cisnąć tłuczkiem, że niekiedy niszczyli nawet wieżyczki stojące wokół boiska. On może i celował precyzyjnie, ale nie miał tyle pary w rękach. Dlatego zdecydowanie lepiej odnajdywał się ostatnimi czasy na innych pozycjach. Mimo wszystko, grał swego czasu w szkolnej drużynie jako pałkarz i znał parę chwytów, toteż mógł podzielić się z Morrisonem dobrą radą. Jeśli zaś chodzi o myśli Edgara, młody Cole wcale nie czuł się urażony tym, że został wystawiony na skrzydło. Właściwie pozycja w szyku nie miała znaczenia, bowiem za każdym razem ktoś inny z szyku miał wygodniejszą pozycję do strzelenia bramki. Właściwie Nate nawet lepiej czuł się, lecąc na bocznej linii, bo to właśnie tam najczęściej dało się odnaleźć dobre miejsce do oddania strzału kaflem. A jeśli mowa o doświadczeniu... siostra kapitana miała dryg, więc nie należało jej lekceważyć! Poza tym była najdrobniejsza ze wszystkich, więc łatwo jej było się prześlizgnąć między wrogami, a nawet wystrychnąć na dudka obrońcę chroniącego środkowej obręczy. Wracając jednak do treningu, Puchoni lecieli w zwartym szyku, kiedy Henry włączył do gry znienawidzone przez graczy tłuczki. Nathaniel szybko zdołał zauważyć, że złośliwe piłki obrały sobie za cel jego i Ioannisa. - Io! Tłuczek! - ostrzegł jeszcze swojego kolegę z drużyny, a sam przekręcił się (oczywiście tylko na miotle!), chcąc uniknąć drugiego tłuczka. Wisiał przez moment na swoim Zmiataczu do góry nogami, kurczowo trzymając się kawałka drewna. Taki manewr powszechnie nazywano Zwisem Leniwca, choć zdaniem Nathaniela określenie to nie było do końca trafne. W końcu gracze korzystający z tego uniku wcale nie byli leniwi! Wręcz przeciwnie! Szesnastolatek, kiedy tylko zauważył, że zagrożenie zostało zażegnane, a tłuczek oddalił się w innym kierunku, podniósł się z powrotem na miotłę. Dzięki Zwisowi Leniwca nie złamał szyku ani na moment. W dodatku od razu gotów był do ewentualnego przejęcia kafla oraz podania, bądź strzału na obręcz, jeśli tylko nadarzy się ku temu odpowiednia okazja.
|
| | | Laurel Lancaster
| Temat: Re: Boisko Sob 28 Lut 2015, 18:15 | |
| Pomimo tego, że było ledwo po szóstej dziewczyna aż rwała się do robienia czegokolwiek innego niż wysłuchiwania gadania swojego brata. Kochała go i martwiła się o niego, ale ten stawał się nie do wytrzymania kiedy zaczął się przemądrzać na temat tego, a tamtego – chodziło oczywiście o quidditcha. O nowym ruchu wiedziała już wcześniej – znała go wcześniej, ba! Czytała o nim wcześniej. Szpiegowała brata, podbierała jego notatki i dowiedziała się wszystkiego o czym szepcze. Musiała przyznać, że teraz gdy opowiedział o tym raz jeszcze była z niego dumna. Splotła obie dłonie na wysokości mostka i westchnęła zadowolona. - Puchoni wygrają! – Krzyknęła i zakręciła piruet w powietrzu będąc święcie przekonana o prawdziwości swoich słów. Zajęła pozycję wyjściową – na samym środku niejakiego łuku ciesząc się w duchu, że to właśnie ona miała wszystkich prowadzić i zniżyła się odrobinę by być bardziej w pozycji poziomej do trzonka, który trzymała wyjątkowo mocno i sumiennie nim operowała. Czuła wiatr we włosach i na twarzy, który smagał ją niewidzialnymi biczami – zachłystnęła się powietrzem, bo otworzyła usta i przyspieszyła gdy tylko zauważyła tłuczki lecące wprost na ich grupę. Lau zręcznie pokierowała szykiem by i Ci mieli szansę na uniknięcie ‘przeszkadzaczy’ po czym zaczęła unosić się jeszcze wyżej i wyżej by nabrać odpowiedniego – bardzo szybkiego tempa. Chwyciła jeden z kafli, który wcześniej czyhał na jej życie, a teraz swobodnie wpadł jej w ramiona poczęła prowadzić swoich ziomków wokół boiska, by wykonać pierwsze okrążenie. Obserwowała z oddali jak jej brat zajmuje miejsce wybierając najbardziej bezpieczne miejsce czyli praktycznie sam środek. Zmrużyła błękitne ślepia i przyspieszyła jeszcze, by znaleźć się jak najbliżej pętli, które ochraniał starszy Lancaster. - Szybciej, panowie! – Wydarła się do lecących za nią Puchonów i trzymając pod pachą piłkę czy co to tam było zbliżyła się do lewej pętli, w którą starała się wcelować kafel [tak, próbowała zdobyć punkty. Nieudolnie opisane, ale autorka nie umie inaczej]. Była maksymalnie skupiona na pętlach i na lewitującym Henryku, którego starała się wyczuć. Nie wiedziała, na którą stronę rzuci się blondyn toteż miała nadzieję, że akurat jej kafelka nie dosięgnie. Cel – pal! Lewa strona! Nie spojrzała na efekt – gdy ktokolwiek odwrócił głowę ona już szusowała i zataczała kolejny okrąg. Była szybka i zwinna – jeżeli nie udało się jej tym razem to dokopie braciszkowi następnym. Ciekawa była jak szło Dwayneowi – wolała się jednak nie obracać, w ruchu nie wyglądała zbyt apetycznie.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Boisko Sob 28 Lut 2015, 20:58 | |
| Artie był szczęśliwy, że pomimo swojej wady wzroku, nie stracił TEGO czegoś, co było mu potrzebne, aby widzieć znicza. Zresztą, nawet cudowny James Potter nosił okulary. Dużo dobrych szukających nosiło okulary korekcyjne. Dobra, to jednak nie było miejsce na rozmyślanie o takich rzeczach. Artie był w powietrzu. Wariował, ile mógł. Wypatrywał znicza. Poszukiwał TEGO jedynego błysku. Miał nadzieję, że go nie przegapi. Wierzył w to, że Puchoni w tym roku mogą sięgnąć po puchar. Będzie ćwiczył do upadłego, nawet jeśli wiązało się to z przesiadywaniem pod gabinetami, aby uzyskać pozwolenie na samodzielne treningi na boisku albo krycie się po Zakazanym Lesie. Co tam! Patrzył na swoich przyjaciół z góry, oblatywał boisko dookoła. Nic się przed nim nie ukryło. Czuł się niczym orzeł, który krążył nad swoim gniazdem. I wtedy zauważył coś przy głowie Laurel. Na początku wydawało mu się, że był to zwyczajny błysk, refleks we włosach. Ale potem… O CHOLENDER! JUŻ?! Artie leciał w stronę dziewczyny. To było szaleństwo, ale po prostu musiał, musiał, MUSIAŁ! Nawet zaczął popędzać swoją miotłę, aby leciała szybciej. Pochylił się do przodu, aby nie stanowić niepotrzebnego oporu. Wiatr huczał w jego włosach. Dziewczyna rzuciła kafla, robiła drugą pętlę, Artie zrobił to samo. Wyciągnął dłoń w stronę jej włosów… Czy ktoś mówił Laurel, że miała naprawdę ładne włosy? A jeszcze piękniejsze rzeczy skrywała miedzy nimi?
Wyniki kostek: 1 - 6 Nie zauważył nic 7 - Zauważył coś dziwnego w okolicy trybun, ale to nie było to 8 - Zauważył błysk obok nogi Nathaniela 9 - Zauważył błysk obok głowy Laurel 10 - Zauważył błysk przy bramkach
Ostatnio zmieniony przez Artie McCallister dnia Sob 28 Lut 2015, 21:21, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Boisko Sob 28 Lut 2015, 20:58 | |
| The member ' Artie McCallister' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Boisko Wto 03 Mar 2015, 13:07 | |
| Ścigający: 1-2 - kafel minął bramki. 3-4 Gol, ale odbił się kafel od bramki i wpadł niechcący do bramki obok. 5- dobry gol. 6 - Genialny puchoński gol w sam środek. Pałkarze: 1- auć, oberwało się Tobie, albo temu, kogo broniłeś. 2-3 - unik własny, ale tłuczek poleciał dalej. 4 - odbity tłuczek, ale nie pałką. 5-6 - obrona idealna godna Puchona. Obrońca: 1-3 dziurawa bramka. 4- 5 - obrona (jeśli ścigający ma mniej niż 5) 6 - obrona (dogrywka dla ścigającego z kostką 6)
Nie wiem czy ogarniacie, ale nie robiłem szczegółowej rozpiski. Jeśli ścigający wylosuje 5, a obrońca 6, ni mo gola. Jeśli Ścigający 6, a Obrońca 5, to gol. Lau niech rzuci tylko kostką i rzucamy dalej od teraz. Jeśli ścigający ma 1-2 to obrońca nie rzuca.
Propozycja dla Artiego:
1-2 nie widzisz znicza. 3- widzisz go gdzieś, ale słońce/wiatr/deszcz/wycie Norriski przeszkadza i straciłeś z oczu znicz. 4-5 -widzisz znicz, gonisz go, siedzisz mu na ogonie, prawie go masz, ale zwiewa slalomem. 6 - masz znicza w wielkim puchońskim stylu.
Ostatnio zmieniony przez Henry Lancaster dnia Wto 03 Mar 2015, 13:23, w całości zmieniany 3 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Boisko Wto 03 Mar 2015, 13:07 | |
| The member ' Henry Lancaster' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Laurel Lancaster
| Temat: Re: Boisko Wto 03 Mar 2015, 13:17 | |
| Atak na kochanego braciszka. |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Boisko Wto 03 Mar 2015, 13:17 | |
| The member ' Laurel Lancaster' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Boisko Wto 03 Mar 2015, 13:41 | |
| ćwiczta podania :] Dłejn póki co nie bydzie pisał - urlop niespodziewany. Założmy, że tłuczek nr 1 zaczął szarżować na Laurel, tłuczek nr 2 na Edgara. Do smaku dodajmy nagły silny wiatr :D
Trzymali szyk i świetnie im szło. Nathaniel pokazał popisowy Zwis Leniwca i utrzymał pozycję, co zaimponowało Henry'emu. Już pamiętał jaki był zły, gdy Cole mu zrezygnował z członkostwa. Miał chłop talent i to niezły. Wbrew pozorom zachować równowagę i szybkość i do tego jeszcze uniknąć tłuczka, to nie była łatwa sprawa. Artie rzucił się na Laurel i Henry nie bardzo wiedział dlaczego. Dopiero jak zobaczył małe złote coś obok jej głowy, zrozumiał i zamknął na chwilę oczy. Rąbną w siebie czy nie? Nie, super. Co on by powiedział matce, gdyby przez niego siostra wylądowała w szpitalu z pokiereszowanymi kończynami? To, że Laurel była "dziobem" było wolnym wyborem. Była mała, poza tym chciał ją sprawdzić czy sobie poradzi. Leciała na niego z tym wrednym uśmiechem, od którego robiło mu się zimno. Po jej bokach Dwayne i Edgar na straży, ale teraz na nich nie patrzył, bo wyczuwał intuicyjnie, że Laurel w ostatniej chwili nie wykona szybkiego mysiego podania. Nachylił się do trzonka i nie spuszczał z niej wzroku, przypominając sobie powoli jak ją uczył w ich ogródku rzutów. Lot w prawo, a rzut w lewo, pod ukosem, pod wszystkimi kątami. Rzuciła, a Henry szarpnął się gwałtownie w bok i odbił nogą kafla śląc go gdzieś tak w okolice lewitującego Edgara. Posłał siostrzyczce złośliwy uśmiech. Wiedział, że nie rzuci kafla do ścigających, gdy dzieliło ją od bramki parę metrów. - Szyk świetny, ale nie zwalniajcie ani na chwilę! - krzyknął i powoli unosił się leniwie przy bramkach. Dostrzegł nadlatujące na dwóch ścigających tłuczki i z uwagą obserwował czy zerwą szyk czy uda się im wyminąć dwa zagrożenia. Wiatr wzmógł się i zaczął utrudniać nie tylko oddychanie na takiej wysokości, ale i siłował się z jego drużyną, aby wszystkich zepchnąć z toru lotu. W ciągu paru minut Henry przemarzł na kość. |
| | | Edgar Bones
| Temat: Re: Boisko Nie 08 Mar 2015, 15:00 | |
| Pierwszy atak drużyny zakończył się fiaskiem. Henry niczym Gandalf na moście Khazad-dûm nie pozwolił tłuczkowi przelecieć pętlę bramki. Z miną "who is the boss now?" odrzucił kafla...do Edgara? O nie, tylko nie to. Chłopak ledwo złapał piłkę, bo akuratnie w tym samym momencie miał problem z miotłą i zawisł na niej tylko dwoma rękami. Wdrapał się jednak na nią szybko, lecąc dalej w formacji. Czekała go kolejna przeszkoda. Został staranowany wiatrem(jak to brzmi), i zaczął walczyć z latającym badylem niczym na rodeo. Brakowało tylko, by miotła zaczęła muczeć, albo parskać. Żeby nie było za łatwo w kierunku Bonesa poleciał jeszcze tłuczek. Normalnie pełnia szczęścia, Edgar zawsze o tym marzył. Jeśli pałkarzom udało się odbić tłuczek, to Edgar opanował miotłę i podał kafla Laurel. Jeśli nie...to dziewczyna musiała sobie sama po niego polecieć. Edgar klnąc wypuścił piłkę, całą swoją uwagę skupiając na utrzymaniu się w szyku, na miotle i bólu w plecach. |
| | | Nathaniel Cole
| Temat: Re: Boisko Wto 10 Mar 2015, 00:35 | |
| "Nie łamać szyku" - powtarzał sobie w myślach, choć czynność ta wydawała mu się raczej proste. Może czasami ograniczała, ale generalnie nie miał większych problemów z unikaniem tłuczków. Inna kwestia, że nie dostawał raczej kafla, przynajmniej na razie, więc nie za dużo mógł zdziałać. Grał w końcu aktualnie jako ścigający. W innym wypadku mógłby szarżować jeszcze na przeciwnika, chroniąc ścigającego, który posiadał kafla. Faulować. Ale teraz po prostu leciał dalej w szyku, czekając na swoją kolej. Wysunął zresztą dłonie, pokazując Laurer i Edgarowi, że jest gotowy do przyjęcia kafla. Sam miał ochotę przecież oddać chociaż jeden strzał na obręcz. Kusiło go zresztą, by podlecieć i złapać piłkę, jednak na swojej pozycji znajdował się zbyt daleko, a nie chciał przekreślać planów Lancastera. Poza tym starał się więc unikać tłuczków. Tym razem, zamiast widowiskowego zwisu Leniwca, zdecydował się po prostu schylić. Można by rzecz, że przytulił się wręcz do miotły, krzycząc przy tym do innych członków swojej drużyny, by mieli się na baczności. - Tutaj! - krzyknął w końcu, jeśli udało mu się uniknąć tłuczka, czym chciał oznajmić, że gotowy jest przejąć kafla z podania i rzucić przez obręcz.
Ostatnio zmieniony przez Nathaniel Cole dnia Wto 10 Mar 2015, 09:36, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Boisko Wto 10 Mar 2015, 00:35 | |
| The member ' Nathaniel Cole' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Boisko | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |