Niewiasta ta była po prostu ładna i zdzierżyć stereotypu osób urodnych nie mogła. Bo co jej po tym, że na jej świadectwach od góry do dołu figurowały najwyższe oceny, potrafiła sobie poradzić z najbardziej skomplikowanymi zaklęciami, a w wieku lat kilkunastu bezbłędnie odbijała najcięższe klątwy. Co jej po erudycji i pamięci fotograficznej, skoro automatycznie lądowała w czarnym worze opatrzonym etykietą ”ci ładni” (i nic więcej). Dlatego też z uporem maniaka dążyła do maskowania, nie podkreślania, własnej prezencji. Brak make-upu, za duże – rozciągnięte fatałaszki, niedbale związane blond pukle; czasem nawet zastanawiała się, czy w imię wyższych celów i uświadomienia członków społeczeństwa w ich krótkowzroczności , nie powinna posunąć się do czynów nieco bardziej doniosłych – jak wybicie zęba, w porywach do dwóch. Ale, sami rozumiecie, ceniła również możliwość dogodnego przyjmowania posiłków, a pełne uzębienie czyn ów niepodważalnie umożliwiało.
+
Cytat :
-częstokroć gdy się uśmiecha, uśmiechają się jedynie jej usta, oczy pozostają niewzruszone ; -potrafi maskować emocje mimiką, acz już nie tonem głosu ; -wyjątkowo rzadko patrzy w oczy rozmówcy, najczęściej podpatrując od czasu do czasu, by momentalnie odwrócić wzrok; -lubi mówić - o wszystkim i o niczym, z wyłączeniem zdradzania swoich uczuć (chyba, że ma na celu marudzenie) - częstokroć wypowiedź wypłynie z jej ust, zanim zdąży ją właściwie przemyśleć; -huśtawki nastrojów - bardzo łatwo przechodzi z euforii pozytywnej w tą nad wyraz negatywną; -siostrzyczka torturującego-ją-wakacyjnymi-ćwiczeniami-OPCM aurora, aktywnego towarzysko wśród sobie podobnych, 20lat starszego od Gwen, także w wieku rodziców większości ;) -mistrzyni sucharów-które-tylko-ją-bawią, przekręcania przysłów i powiedzonek; -ma cholernie słabą główkę; -nie szanuje zasad - jeżeli do głowy wpadnie jej jakiś pomysł, niezależnie od wszystkiego postanowi to wykonać; -pali,pali i jeszcze raz pali, zawsze w kieszeni ma pełną paczuszkę a swój stan psychiczny opisuje jako przed-i-po-zapaleniu; -nie deklaruje się po żadnej stronie w trwającej wojnie, jest zwolenniczką życia - uważa, że nikt nie rości sobie prawa do decydowania o śmierci drugiej osoby ; -pragnie zostać magomedykiem, by choć w ten sposób dbać o ludzkie życie.
Wanda Whisper
Filigranowa blondynka o lazurowych ślepiach już od pierwszego spotkania powabnej szatynki plątającej się przy nogach starszego brata, wiedziała, że ona i Wanda prawdopodobnie nie mają ze sobą nic wspólnego. Zupełnie nic. Dlatego tak niekwestionowanie sprawna stała się relacja dziewcząt, które wzajemne różnice potraktowały jako uzupełniające się klocki. Przeciwieństwa się przyciągają, można by rzec, dlatego też w ciągu tych kilku lat znajomości wszyscy w okół mogli być świadkami rozkwitania specyficznej przyjaźni, odznaczającej się gotowością do obustronnych poświęceń, czy regularnymi docinkami sobie nawzajem. Ale to właśnie tak najlepsze przyjaciółki-współlokatorki okazywały sobie siostrzaną miłość.
Lucas Shaw
Jeżeli ktokolwiek stanąłby przed wyzwaniem określenia danej relacji jednym słowem, wypadałoby podkreślić nieprzewidywalna. Jeśli dodać do tego sporą ilość wzajemnego przyciągania, kpiny i naginania swoich granic, gdy w tle przewija się bliżej niezidentyfikowane uczucie, to w telegraficznym skrócie można streścić kontakty Gwen z Lucasem. Bo nawet jeśli robisz źle, to czasem trudno nad sobą zapanować, prawda? Takimi właśnie słowami blondwłosa przedstawicielka płci nadobnej starała się wytłumaczyć jakże intensywną relację z Kapitanem Krukońskiej drużyny Quidditcha. Nikt nigdy dotąd i prawdopodobnie w przyszłości również nie wyprowadzał Gwen z równowagi w tak groteskowo nierealny sposób, zrzucając z niej latami wypracowywaną maskę przyjmowania dobrej miny do złej gry, niezależnie od buzujących wewnątrz emocji. Przy Lucasie tylko wybuchała, przełamując wszelakie granice przyzwoitości i najpewniej szkolnego regulaminu. Ale co zrobić, kiedy druga strona cię zachęca?
Ben Watts
Być może początki wzajemnej sympatii tych dwojga zasługiwałby na statuetkę mistrzostwa patosu, a mugole czym prędzej wykupiliby prawa do ekranizacji perypetii towarzyszących owej relacji– w formie kilkuset odcinkowej opery mydlanej. Niemniej jednak zaczęło się jak zaczęło – w akompaniamencie nuty ckliwości, kiedy to dwoje małolatów, których uplasowane w dwudniowym odstępie urodziny zostały zupełnie zignorowane przez otoczenie, zaprzysięgło sobie dozgonną pamięć o dacie przyjścia na świat współtowarzysza niedoli. Wzajemne prezenty, z roku na rok nabierające na kreatywności {sprośności} i wspólnie urządzane jubileuszowe pijaństwa w czeluściach krukońskiego pokoju wspólnego, urosły do rangi tradycji. Dni powszednie również nie obfitowały w zaniedbanie kontaktów blond-kruczków, działających w myśl zasady „dzień bez ćwiczeń praktycznych jest dniem straconym”. Nie jeden wieczór poświęcili na próby ukrócenia kamrata o łeb, odwagę pobudzając czyhającą gdzieś w rogu, rozgrzewającą umysł {i ciało} ognistą.
Cú O'Connor
W deszczu ulica śmiertelnego Nokturnu cuchnęła jak ścieki, jak trujący odór odpadów unoszący się od bram z kutego żelaza. A i tak jakimś cudem, dziwnym zrządzeniem losu, zakątek ów przyciągnął dwie, zbłąkane duszyczki, które w wyniku paru zwrotów akcji i zawirowań rodem z baśni autorstwa Braci Grimm, ramię w ramię stawiły czoła niebezpieczeństwu, stanowiącemu parafrazę przygód Jasia i Małgosi, z tą różnicą, że las zastąpiły ciemne zaułki Nokturnu, a czarny charakter miał wobec pary trzynastolatków plan z goła inny, aniżeli ich skonsumowanie. Są takie wydarzenia, które - przeżyte wspólnie - muszą się zakończyć przyjaźnią, a znokautowanie starej, śliniącej się wiedźmy było jednym z nich. I może zażyłość ta nie objawiała się wielogodzinnymi zwierzeniami, czy wzajemnym zaplataniem warkoczyków, ale nić porozumienia uformowana między ową dwójką tamtego, pamiętnego dnia zdawała się należeć do grona tych niezniszczalnych. Niezależnie od tego, czy ktoś – Cu – ni stąd ni zowąd popadał w letarg, będący mieszanką wszystkich znanych ludzkości chorób psychicznych – czarodziejskich i mugolskich –jak to profesjonalnie zdiagnozowała przyszła – uzdrowicielka – Gwen i w ramach jednego z objawów debilizmu – tak, to na tą chorobę zapadł przejściowo gryfon- począł wchodzić w niebezpiecznie bliskie relacje z naturalnym wrogiem Krukonki. Niezależnie od przejawów głupoty z którejkolwiek - głównie Irlandczyka- strony, ich relacja pozostawała niezmienna
Remus Lupin
Work in progress.....
James Potter
Work in progress.....
Riaan van Vuuren
Work in progress.....
Adam Morgan
Work in progress.....
Aristos Lacroix
Work in progress.....
Rosalie Rabe
Work in progress.....
Jasmine Vane
Work in progress.....
Porunn Fimmel
Work in progress.....
Phoenix Park Murphy Hathaway
Syriusz Black
Alecto Carrow Dane L. Ginsberg
Ostatnio zmieniony przez Gwendolyn Scrimgeour dnia Sro 09 Mar 2016, 11:32, w całości zmieniany 38 razy
Ja mam propozycję od Skai ! Starsza koleżanka mogłaby olśnić urodą mulatkę, która chętnie by wydobyła ten potencjał na światło dzienne. Podczas pierwszej rozmowy mogłoby dojść do miłego porozumienia między nimi, może wyszłoby na wierzch, że brat Gwen i rodzice Skai są aurorami? Nastolatka ma plan pójścia w ich ślady, dlatego poczułaby jakąś więź ze starszą Krukonką. Na dodatkowy smaczek pozostaje łamanie regulaminu, którego Skai zawsze przestrzega (pomijając te dwa przypadki podczas 5 lat nauki). Przydałby się dziewczynie ktoś, kto pokaże jej korzyści z adrenaliny podczas ucieczki przed cieniem Filcha! :) Podsumowując: pozytywna relacja.
Murphy, my już mamy ugadane, zresztą z Lucasem również, wystarczy tylko spisać. Zapraszam resztę kreatywnych umysłów do relacji, jak najbardziej Skai obcuję za "ustukaniem" czegoś w ramach zaproponowanej relacji, tylko chwilkę się w tym zagłębię, a raczej - zwyczajnie coś opiszę i skonsultuję, Phoenix proponujesz coś konkretnego?
A TYMCZASEM, POSZUKUJĘ : [bo do łba wpadają mi różne pomysły na relacje, które można sobie o, rozwinąć]
-Wroga. Czysta nienawiść, bez możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Najlepiej równolatka/równolatek.
Prawdopodobnie nawet najstarsi filozofowie nie wiedzą o co poszło. Zwyczajnie – jak świat światem panna Scrimgeour i X nie potrafiły/potrafili się dogadać, a wzrok, którym raz po raz raczyły/raczyli obdarzać się wzajemnie wyrażał tyle, co niepohamowaną pogardę i czystą, nieskazitelną nienawiść.
-Gwen łamie zasady, także gromada "szlabanowych znajomych" pozytywno-negatywnych mile widziana.
-Koło naukowo-alkoholowe.
-Ewentualnych EX.
-Najbardziej cierpliwa istota, którą dane jej było poznać. Notoryczne huśtawki nastrojów panny Scrimgeour znosi już od samej podróży do Hogwartu i z bliżej niesprecyzowanego powodu nie daje się przez nią zniechęcić. Stara się uchronić ją przed wszelakim nieszczęściem, często zapominając, że dziewczynie takowy parasol bezpieczeństwa nie jest wcale potrzebny. Znosi zarówno wybuchy złości jak i radości niewiasty ze stoickim spokojem, zapewne jako jedyna poznana przezeń osoba.
I wszelkie relacje dzieci-rodzeństwa aurorów mile widziane. :)
~Jeżeli będą chętni - super - jeśli nie - [*] Będę dopisywać pomysły pewno na bieżąco.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Gwen 'dlaczego-wyglądam-jak-lalka' Scrimgeour Sob 08 Sie 2015, 15:52
Moje relacje z Ravu pouciekały :C Chcę coś. Myślę, że jako dobry kumpel Wandy mógłbym łapać się na ten ostatni myślnik. Bo Riaan jest cierpliwy, ale nie będzie znosił ze stoickim spokojem smutków Gwen. Raczej nakrzyczałby na nią, żeby się wzięła w garść. Nooooooo iiiiiiiii jest super zakumplowany z Lunatykiem, więc wiesz ;)
Gwendolyn Scrimgeour
Temat: Re: Gwen 'dlaczego-wyglądam-jak-lalka' Scrimgeour Pią 14 Sie 2015, 01:23
Także widzę to tak -> Riaan jest najbardziej cierpliwą istotą, którą dane było jej poznać, uparcie ignorującą próby zniechęcenia go przez blondynkę. Bo przecież jedną z cech charakteru Gwen jest mówienie-przed-myśleniem [co ona robi w Krukolandii?] "Notoryczne huśtawki nastrojów panny Scrimgeour znosi już od samej podróży do Hogwartu i z bliżej niesprecyzowanego powodu nie daje się przez nią zniechęcić." Oczywiście poznali się podczas pierwszej podróży Riaana do Hogwartu, kiedy to pan ten przypadkowo zagościł w przedziale zajmowanym przez przyszłą Komentatorkę i dziewoja mimowolnie zwróciła na niego uwagę tym, że po jednym z typowych jej tekstów "Sprawdź czy nie ma cię za drzwiami" wykazał się otwartością umysłu i w reakcji wyszczerzył jedynie ząbki, nie dając się sprowokować. Oboje pozbawieni zrozumienia dla ludzkiego cierpienia [zarymowałam] mogliby zostać dostrzeżeni przez jednego ze znakomitych członków Grona Pedagogicznego i w akcie uświadamiania młodzieży w realiach otaczającego ich świata, karnie skierowani na warsztaty dotyczące relacji międzyludzkich. Rzecz jasna nic one im nie dały i wciąż stosunkowo upośledzeni w kwestii empatii mogliby wymieniać krytyczne poglądy na temat poziomu szkolnej, ponadprogramowej edukacji. Gwen nie odczuwa smutku, także Riaan nie mógłby na nią krzyczeć z tego powodu, natomiast wskazanym byłoby to, że "Stara się uchronić ją przed wszelakim nieszczęściem, często zapominając, że dziewczynie takowy parasol bezpieczeństwa nie jest wcale potrzebny. Znosi zarówno wybuchy złości jak i radości niewiasty ze stoickim spokojem, zapewne jako jedyna poznana przezeń osoba. " Tak jak na lekcji magii leczniczej, kiedy dostrzegł niechęć blondynki do pijawek, mógłby uchodzić za rycerza w lśniącej zbroi w tych najbardziej trywialnych momentach, typu zabiciu pająka, czując wewnętrznie, że przy sytuacjach wyższej wagi, również winien dziewczynę chronić, co ona przyjmowałaby z uprzejmym krytycyzmem, uznając siebie samą za odpowiedniego save;ra.
Taka relacja pozytywno-starająca się wyprowadzić z równowagi-acz niemożliwa do wykonania, bo Riaan względem Gwen obrał taktykę stoickiego spokoju, co doprowadzałoby panne Scrimgeour do białej goorączki i tylko motywowałoby do coraz to kreatywniejszych pomysłów wyprowadzenia z równowagi Gryfona.
To takie moje przemyślenia, godne zweryfikowania i proszę brać poprawkę na to, że aktualnie jestem po [niemałym] spożyciu. Zawsze możemy doprowadzić relkę do ostatecznego ugadania nna gg.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Gwen 'dlaczego-wyglądam-jak-lalka' Scrimgeour Sob 15 Sie 2015, 10:26
Finny, Gwen jest upośledzona emocjonalnie i nie bardzo kuma motyw przytulania. Dlatego możesz być dla niej takim niezrozumiałym obiektem obserwacji, wiecznie pozytywnym, uśmiechniętym i serdecznym słoneczkiem. Możesz też częstokroć podejmować próby właśnie jakiegoś czy przytulenia Gwen, czy suszenia jej głowy, żeby się uśmiechnęła (...) a ona notorycznie by Cię odganiała, nie pałając do Ciebie przy okazji niechęcią. Gwen miałaby wysoką tolerancję.