IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Mieszkanie Halla

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyNie 12 Paź 2014, 16:27





Nieduże, przytulne mieszkanie w samym sercu Londynu, osłonięte zestawem zaklęć chroniących przed wścibskimi mugolami. Czarami dodano w nim drugi poziom, na którym znajdują się sypialnie i pracownia.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyNie 12 Paź 2014, 17:46

Poranki po wieczorno-nocnych pijaństwach ciągnęły się, jakby nie podlegały prawom rzeczywistego świata. W tym konkretnym przypadku można by raczej mówić o południu niż ranku, ale kto by się zagłębiał w techniczne określenia... Faktem pozostawało, że niedawno postawiony na nogi Alex okupował kanapę, dzielnie dzierżąc w dłoniach kubek pomarańczowego eliksiru, który wolno popijał. Robienie herbaty i śniadania musiało poczekać aż auror zacznie się czuć bardziej zdatny do skoordynowanych ruchów wykraczających poza wciągnięcie na tyłek wczorajszych dresów i trafienie rękoma w odpowiednie otwory koszulki.
Wywar na szczęście działał szybko, przepędzając nieprzyjemne skutki zwiększonej konsumpcji alkoholu, co Hall wszem i wobec oznajmił światu przeciągając się z zadowolonym pomrukiem. Mieszkające w budynku naprzeciwko wścibskie mugolki miałyby małe show, gdyby nie zaklęcia nie pozwalające zajrzeć im przez okna do wnętrza mieszkania. Donośne miauknięcie z okolic kuchni zakończyło chwilę względnego spokoju, gdy ruda kocica wyjrzała zza drzwi, domagając się zainteresowania. Albo jedzenia.
- No co jest? - mruknął auror, zmieniając pozycję na kanapie, by siedzieć przodem do drzwi. - Gruba będziesz, jak nie przestaniesz tyle jeść. Nie patrz tak na mnie, dobrze wiem, że William cię nakarmił, jak spałem.
Bursztynowe oczy przecięte cienkimi liniami źrenic nawet na moment nie opuściły sylwetki Alexa, wpatrując się w niego wyczekująco. Kocica doskonale wiedziała, że dopnie swego, jeśli będzie wyjątkowo uparta – tak ją niestety wychował w swojej słabości dla tego gatunku.
- Ostatni raz – powiedział wreszcie, choć była to żałosna próba utrzymania pozy przed pupilem, który miał ją głęboko w poważaniu. Podniesienie się z kanapy stanowiło pewne wyzwanie, ale wycieczka do kuchni dawała okazję, żeby nie odwlekać momentu, w którym w końcu musiał wrzucić coś do żołądka.
- Czemu tak właściwie nie mamy domowego skrzata... - mamrotał do siebie uzupełniając kocią miskę i rzucając kilka przysmaków do sowiej klatki zawieszonej przy oknie. - Przydałby się taki, może w końcu miałbym skarpetki poskładane w pary.
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyPon 13 Paź 2014, 14:31

William nie miał takich problemów tego ranka, gdyż nie udało mu się trafić na aurorską imprezę. Bardzo żałował, gdyż zaproszenie przyjął z entuzjazmem, jednakże cóż mógł poradzić? Załatwianie ostatnich formalności z Hogwartem było w tej chwili dużo ważniejsze niż kilka szklanek whisky w towarzystwie. Dlatego też obudził się jeszcze przed Alexem i cicho niczym kot zszedł na dół, by się ubrać i coś zjeść. Anglia słynęła z kapryśnej pogody, co czasem do czego zdążył już dawno przywyknąć. Tego dnia padał lekki deszcz, lecz nie było ponuro. Szare chmury co chwilę pozwalały promieniom słońca na harce wśród drobnych kropel.
Stojąc w kuchni w białym podkoszulku i spodniach dresowych, nalewając herbatę do kubka nawet nie zauważył kiedy kotka Halla wskoczyła na blat, by usiąść na nim dosłownie tuż przed nosem Anglika. Spojrzenie Alfy mogło oznaczać tylko jedno - "jeść". Bezcelowym było unikanie jej wzroku, udawanie, że wcale jej tam nie ma. Westchnął z uśmiechem, kręcąc głową, by wyciągnąć z lodówki puszkę z karmą dla kotów.
- Proszę, wasza wysokość. - powiedział lekkim tonem, wyskrobując wołowinę w galaretce do miseczki. Oczywiście kocica nie zmarnowała ani sekundy i kiedy tylko dłoń Williama odsunęła się od naczynia na odległość dwóch centymetrów zwierzak pomknął, jakby się paliło. Pocieszne stworzenie.
Wracając do parującego, ożywczego z samego rana napoju cierpliwie czekającego na blacie uśmiech na moment zszedł z twarzy mężczyzny. Myśli o decyzji jaką podjął nie tak dawno, a przypieczętował raptem wczoraj zaczęły mu ciążyć. Alex nic nie wiedział - jeszcze - i nie był do końca pewien jak zareaguje. W końcu zawsze się trzymali razem, a taki krok był wyjątkowo samodzielny i oddzielający ich od siebie na dłuższy okres czasu, biorąc pod uwagę obowiązki Ministerstwa.
Spokojnie, William, coś się wymyśli - uspokajał się w duchu, biorąc łyk herbaty. Przecież zawsze możesz spróbować wkręcić go na jakieś stanowisko, prawda? Może stażysta? To byłaby myśl.
Ten pomysł trochę go uspokoił i napełnił optymizmem. Pamiętał jak jeszcze nie tak dawno jego przyjaciel klął na przebywanie wśród "tej zgrai małolatów", ale może nie będzie tak źle.
Gdy tylko usłyszał zaspane pomrukiwania Alexa z salonu odepchnął rozważania na dalszy plan. Zaśmiał się bezgłośnie w reakcji na marnie brzmienie tego idealnie znajomego głosu, po czym machnął różdżką w stronę patelni i jajek. Przy asyście zaklęcia wygłuszającego przygotował śniadanie dla dwóch osób. Po chwili już mógł opuścić kuchnię lewitując naczynia na stół w pokoju obok.
- Twoje skarpetki byłyby poskładane w pary, gdybyś ich nie wrzucał losowo do prania. - odparł na poranne rozważania aurora, siadając przy stole. - A twoja kotka najdalej za rok będzie się turlać z pokoju do pokoju, jeśli nie okażesz trochę asertywności. Nawet jeśli patrzy się na ciebie, jakby nie jada od tygodnia to zapewniam cię, że jadła aż nadto.
Jego słowa były złośliwe, ale w ten przyjacielski sposób, któremu bliżej było do żartu. Spoglądał z politowaniem na druha, posyłając mu rozbawione spojrzenie znad kubka z napisem "Nie śpię, bo mam kota". Mały prezent w związku z przybyciem Sachmet, który był tym zabawniejszy, że przez pierwsze dwa tygodnie jej pobytu faktycznie ciężko było zmrużyć oko.
- Zgaduję, że spotkanie się udało. Albo było wyjątkowo kiepskie i piłeś, by poprawić sytuację.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyPon 13 Paź 2014, 20:43

Powolny ranek, który nie wymagał pośpiechu w żadnej formie, był luksusem, jakiego dawno nie miał okazji doświadczyć. Choć przyzwyczajony do ciągłego ruchu, planu napiętego do granic wytrzymałości i lawiny spraw wymagających rozwiązania na wczoraj, nie uważał się za pracoholika pokroju Wilsona niepotrafiącego wziąć sobie dnia wolnego. Czasem po prostu należało wziąć oddech, zatrzymać się na chwilę, by nie wypalić się jak fajerwerk.
Prawie zdążył zapomnieć, jak bardzo mięciutkie były objęcia domowej kanapy i jak dobrze się na niej wyciągnąć... Alex nie zarejestrował momentu, w którym opadły mu powieki, jeszcze na chwilę pogrążając w stanie przyjemnego pół-letargu. Odpowiedź na jego komentarz o skarpetkach i domowych skrzatach sprawiła, że zmarszczył brwi, a potem powoli wypuścił powietrze ustami.
- Przywiążę ci kiedyś dzwonek, jak nie zaczniesz wydawać dźwięków przy chodzeniu – rzucił, pocierając twarz dłońmi, by znów się rozbudzić. Była to groźba całkowicie bez pokrycia, niepotrzebnie powtórzona po raz enty, ale stanowiąca część dziwnego, domowego rytuału. Kiedy zielone, nieco podpuchnięte oczy wreszcie raczyły spocząć na sylwetce Williama, Alex uśmiechnął się lekko, mówiąc:
- Hej.
Miał wrażenie, jakby minęły wieki od ostatniej spokojnej chwili jak ta, gdy nigdzie nie musieli pędzić wzywani przez obowiązki. Możliwość siedzenia w towarzystwie przyjaciela była w tej chwili najlepszą nagrodą, jaką potrafił wymyślić. Albo miał niewielkie wymagania, albo stanowił świetny przykład osoby uzależnionej – nie potrafiłby odpowiedzieć, jaką opcję preferował.
Śniadanie zostało przywitane z entuzjazmem godnym człowieka głodującego od wielu dni, bo jajka nie tyle wpadały do ust aurora, one wręcz zdawały się dezintegrować.
- Właściwie to było dziwnie – zaczął wreszcie Alex między kęsami, opierając widelec na dolnej wardze w krótkiej chwili zastanowienia. - Poza Wilsonem przyszedł Williams, Hagrid przyprowadził Leclair z biura Fiuu i gdzieś po drodze napatoczył się Sebastian.
Rudy kłębek sierści powszechnie nazywany Alfą, jak gdyby nigdy nic wskoczył na kanapę i ułożył się w niewielkiej dolinie utworzonej ze skrzyżowanych po turecku nóg swojego pana. Alex odruchowo ułożył dłoń na puchatej głowie kotki.
- Tak w skrócie, były tragiczne deklamacje „Romea i Julii”, a Hagrid rozwalił głową stół. W sumie mu się nie dziwię, też ledwo to zniosłem – dodał z wyraźną, złośliwą nutą. - Wezwali cię do roboty, że nie przyszedłeś? - spytał, werbalizując to, co gryzło go przez większość wieczoru spędzonego w Świńskim Łbie. William oczywiście nie musiał przyjmować wszystkich wysyłanych zaproszeń, ale Hall jeszcze pamiętał zadowolenie, które rozjaśniło jego niebieskie oczy, gdy przeczytał przyniesiony przez sowę świstek.
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptySro 15 Paź 2014, 22:00

Uwagę na temat dzwonka skwitował tylko szerokim uśmiechem, który mógł oznaczać tyle co "zawsze do usług". Wiedział doskonale, że jeśli chciał to potrafił cicho chodzić, a zaklęcie wygłuszające dodatkowo zwiększało jego przewagę. Alex groził mu tym dzwonkiem od dziesięciu lat, a i tak nigdy nie przemienił słów w czyn. Może to i dobrze, bo Gryfon z dzwonkiem mógłby być różnie odebrany, szczególnie, jeśli nie założył go sobie sam. Ludzie lubią szeptać, spuszczać bujną wyobraźnię ze smyczy niczym ukochanego psiaka spragnionego zabawy. Co prawda Hall był bardzo popularny u płci przeciwnej, a Williama wszyscy znali przez jego nienaganne maniery i zachowanie, niektóra uwaga jednak nie była korzystna dla nikogo.
Obserwował jak przyjaciel wciąga w siebie jedzenie jak najnowszy odkurzacz, jednocześnie robiąc to miał minę wędrowca, który w końcu odnalazł upragnioną oazę. Po każdej randce z alkoholem wyglądało to tak samo, a i tak nadal go to bawiło. Okrutne w pewien sposób, ale co mógł poradzić?
Relacje z tej radosnej "posiadówy", która przeszła mu koło nosa, sprawiły, że pokręcił głową z westchnieniem.
- Jaki musisz być umęczony. Klasyka literatury angielskiej w takim wykonaniu musiały wypalić ci oczy i mózg przynajmniej do połowy. Wiem co chcesz powiedzieć i tak, mnie by pewnie na swój sposób urzekło, ale to Shakespear. - obronił się od razu. Alex wiele razy naśmiewał się z jego drobnej obsesji na punkcie tego konkretnego pisarza, ale nigdy go to nie zraziło i przeczytał każde dzieło jakie tylko wyszło kiedykolwiek z jakiejkolwiek księgarni.
Dotarli jednak do tego punktu rozmowy, który kazał Williamowi wziąć się w garść. Oczywiście, mógł coś wymyślić na poczekaniu, ale był kiepskim kłamcą. Na dodatek nie widział sensu w oszukiwaniu swojego najlepszego przyjaciela. I tak będzie musiał mu powiedzieć, więc ucieczka nie stanowiła żadnego wyjścia. Westchnął tylko, a jego uśmiech zmalał, okazując więcej ostrożności i czegoś na kształt pokory.
- Nie, nie wezwali mnie do roboty, chociaż może poniekąd. Chociaż w sumie to jeszcze nie robota, ale właściwie... - przerwał na chwilę biorąc głębszy oddech, by uspokoić myśli. Jak z plastrem, William, szybko i prosto. - Załatwiałem ostatnie formalności w związku z nową pracą. Oczywiście dalej jestem aurorem, z tego nigdy nie zrezygnuję. Po prostu... od tego roku szkolnego będę też nauczycielem w Hogwarcie.
Nareszcie padły te słowa, które zawisły sople w środku zimy. Tylko czy miał się czego obawiać? Może to wcale nie musiał być lód, może Alex po prostu machnie ręką i poprosi o kolejną porcję jajecznicy, którą najadłby się koń? Może. Nie odrywał wzroku od aurora, nigdy nie uciekał spojrzeniem przed nikim, za to starał się wybadać na podstawie jego twarzy potencjalne reakcje na tę informację.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyCzw 16 Paź 2014, 18:15

Przyjemna, domowa atmosfera przesiąkała aż do kości, rozluźniając napięte od wielu dni mięśnie i wyciszając galopady myśli. Tutaj nie sięgał brud zewnętrznego świata, nie miały mocy prawa inne niż ustalone przez mieszkańców, a cisza choć zapadała rzadko, nie nosiła znamion uciążliwej i duszącej. Nie było na świecie żadnego miejsca, w którym Alex mógłby chcieć znaleźć się bardziej.
Opowiadając o niedawnym spotkaniu w Świńskim Łbie, nie został zawiedziony, gdy William podchwycił temat recytacji, na którą narzekał – idealnie wpisywał się w stereotyp Brytyjczyka zakochanego w herbacie oraz Shakespearze i po raz kolejny to udowodnił. Ciekawe, że obaj pochodzili z tego samego kraju, wychowywali się w tym samym miejscu, a jednak różnili w tak wielu względach. Może właśnie dlatego wytrzymali przebywanie w swoim towarzystwie tak długo? Nie był pewien jak do sprawy pochodził Lewis, ale Alex wiedział, że prędzej rzuciłby się z mostu lub urwał głowę swojemu klonowi, niż nauczył się z nim żyć.
- Jeśli bardzo chcesz, mogę napisać sowę do Sebastiana, żeby stanął pod oknem i deklamował ci „Co za blask strzelił...!”, ale musiałbyś pożyczyć od tej miłej pani z dołu jakąś kieckę, bo co to za Julia w spodniach – rzucił, absolutnie nie powstrzymując złośliwego uśmieszku, który uniósł kąt jego ust. Wymiana drobnych przytyków była między nimi na porządku dziennym i nikt się za nie nie obrażał.
Spowalniając trochę tempo (śmierć przez udławienie nie była szczytem jego marzeń), auror rzucił pytanie o pracę i wrócił do dokańczania jajecznicy. Gdyby przeniósł wzrok na talerz moment wcześniej, pewnie nie zauważyłby subtelnej zmiany na twarzy siedzącego naprzeciwko mężczyzny. Ba, gdyby był to ktokolwiek inny, w ogóle nie przejąłby się faktem, że na szczęce drgnął mięsień, a ślina została przełknięta z jakimś dziwnym trudem, jakby gardło zostało na moment zablokowane. I jeszcze ten niewielki uśmiech, jakby przepraszał na zapas. Co do cholery... Słuchając urywanych, wyraźnie nieprzemyślanych słów, o które język Williama zdawał się potykać, Alex odłożył talerz, przyglądając mu się z pewną troską. Nie nawykł do oglądania mężczyzny w momentach niepewności, musiało stać się coś... Och.
- Hogwart – powtórzył za nim po dłuższej chwili ciszy, tonem który nawet w jego własnych uszach brzmiał wyjątkowo płasko i martwo. Jedno słowo wystarczyło, by uwolnić lawinę myśli bijących się o uwagę i namysł. Auror podniósł rękę, masując skroń – czuł widmo nadchodzącego bólu głowy między mniej i bardziej racjonalnymi konkluzjami wynikającymi z ledwie przyswojonej informacji, głosami protestu i pytaniami. „Ma cię już dość”, „To jego życie, nic mi do decyzji, jakie podejmuje”, „Zły z ciebie przyjaciel, skoro nie chcesz, żeby robił coś samodzielnie”. Problem leżał w tym, że Alex wcale nie chciał w żaden sposób ograniczać Williama, ale Hogwart... Hogwart oznaczał wyjazd. Permanentny, z możliwością wspólnego spędzania ochłapów czasu w wakacje i święta. A ta myśl sprawiała, że auror nagle poczuł nieprzyjemny chłód związany ze wspomnieniem dwóch lat, które musiał przeżyć w ten sposób ze względu na różnicę wieku i wymagania szkoły.
- Dlaczego? - spytał wreszcie, podnosząc wzrok, który w pewnym momencie bezwiednie utkwił w przypadkowym punkcie na ścianie. Wiele pytań cisnęło mu się na usta, ale żeby pytać o szczegóły, musiał chociaż poznać powód takiej a nie innej decyzji. Być może dobre wyjaśnienie stłumiłoby ukłucie paniki, czekającej na pęknięcie tamy. Był żałosny i dobrze o tym wiedział – właśnie dlatego nie chciał budować zbyt głębokich więzi z nowymi ludźmi, nie chciał już nikomu więcej oddawać władzy nad częścią swoich emocji.
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyNie 19 Paź 2014, 21:32

Reakcja Alexa nie była taka, jakiej się spodziewał, co przez chwilę wytrąciło go z równowagi. No dobrze, "równowaga" nie stanowiła odpowiedniego określenia, gdyż musiał się pilnować przed złymi słowami, gestami, nawet spojrzeniem. Znali siebie nawzajem lepiej niż samych siebie, ich przyjaźń wiązała ich mocniej niż cokolwiek innego na tym świecie. Może właśnie dlatego William na moment zamarł, kiedy głos aurora dotarł do jego uszu. Rzadko brzmiał on w ten sposób, gdyż nawet w chwili zupełnego znudzenia tudzież wyczerpania Hall emanował wręcz życiem. W tym duecie to starszy stanowił statyczną połowę, pełną spokoju i najczęściej optymizmu. Teraz jednak poczuł się nieswojo, słyszeć, że głos przyjaciela stał się płaski, zupełnie jakby dochodzi zza grobu. Było źle, choć jeszcze nie najgorzej. Musiał to zatrzymać, by uchronić ich oboje przed niepotrzebnymi, złymi emocjami.
Milczał, nie spuszczając wzroku z Alexa, dobierając ostrożnie słowa we wnętrzu swojej głowy. Próbował z precyzją utkać tarczę, która zapewni im spokojną resztę dnia. Tak łatwo o przejęzyczenia pod wpływem stresu. Jedno nieopacznie użyte słowo i wszystko runie, zostawiając gniew, frustrację i żal. Lepiej nie brać pod uwagę tych fizycznych efektów dyskusji.
Zanim wysunął pierwszą linię obrony Hall odezwał się ponownie. Słuchanie go, kiedy przemawiał w ten sposób sprawiało Brytyjczykowi prawie fizyczny ból. Przez moment miał ochotę rzucić to całe nauczanie w cholerę, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie tędy droga. Musiał znaleźć sposób, by rozegrać to inaczej. Wilk syty i owca cała. Wiedział, że jest wyjście z tej sytuacji, musiał tylko je odkryć, a potem w sposób jak najlepszy przekazać przyjacielowi.
- Stracili poprzedniego nauczyciela, więc pomyślałem, że jest to okazja do aktywnego działania jako auror wśród murów Hogwartu. - zaczął powoli, starając się nadążać za zmianami zachodzącymi na twarzy zielonookiego. - Ponadto problemy z czarną magią narastają z dnia na dzień, nie mogłem zostawić tych wszystkich uczniów bez nauczyciela tak ważnego przedmiotu w tych czasach. Znasz mnie.
Ostatnie dwa słowa padły z westchnieniem, jakby on sam czasem miał dosyć swojego charakteru, który miałby genialne zastosowanie w czasach króla Artura, ale do lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku zdawał się w ogóle nie pasować. Jednocześnie śledząc swoją wypowiedź coś zaświtało na dnie jego umysłu.
Oczywiście. Alex nie chce rozłąki, kłótni przez sowy, wizyt raz na tydzień w najlepszym wypadku oczywiście, choć biorąc pod uwagę Hogwart - rzadziej. Tam zawsze znajdzie się dodatkowa robota do zrobienia w wolnym czasie. Ta myśl pociągnęła za sobą pomysł, który w ostatniej chwili został opanowany, by nie przekroczyć linii ust, zanim nie będzie dokładnie przemyślany.
- Posłuchaj mnie. Nie chcę powtórki z rozrywki, naprawdę. Właściwie to byłaby jedna z ostatnich rzeczy na mojej liście "do zrobienia". Przepraszam, że nie przedyskutowałem tego z tobą, powinienem był, w końcu to dotyczy nas obojga.
Uśmiechnął się delikatnie, chcąc w ten sposób uspokoić ewentualne obawy kompana. Nawet koty przestały się kręcić i utkwiły swoje ślepia we właścicielach.
- Może pojechalibyśmy do Hogwartu razem? Jak za dawnych lat. Sądzę, że posada stażysty z eliksirów załatwiłaby wszystko, mógłbym się o to postarać.
W jego oczach pojawiła się nadzieja. Kto wie, może ta drobna sugestia załatwi sprawę? Zależało mu na Hallu, podobnie rzecz się miała z posadą nauczyciela. Oczywiście, jeśli ten będzie nieugięty to... zrezygnuje? Byłby skłonny, chociaż pewnie przez jakiś czas nie mógłby tego odżałować. Dlatego też kurczowo postanowił trzymać się tego światełka w tunelu, podążać w jego stronę.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyPon 20 Paź 2014, 20:32

Cisza, która zapadła po pytaniu Halla, była pełna napięcia. Zdawała się wysysać całe ciepło z pomieszczenia, jakby nagle znalazł się w nim zabłąkany dementor, ale w tym przypadku nie wystarczyło machnąć różdżką z odpowiednim zaklęciem, by rozwiązać problem. Kłótnie i nieporozumienia zdarzały się wszystkim, William i Alex nie stanowili wyjątku od reguły, choć tematem ich sprzeczek zwykle były nieważne w ogólnym rozrachunku pierdoły. Konflikt interesów w decyzji o tak szeroko zakrojonych konsekwencjach nie stanowił miłej niespodzianki.
Zdecydowanie spychając nerwy na dalszy plan, auror słuchał wyjaśnienia z zastygłym wyrazem twarzy - z każdym kolejnym słowem czuł, jak część paniki która chwyciła go za gardło, powoli ulatuje. Oczywiście, właściwie czego innego się spodziewał? Zaistniał problem, William mógł go rozwiązać, więc to zrobił ku pożytkowi społecznego ogółu.
- Cholera by wzięła tą twoją rycerskość – skomentował, kręcąc nieznacznie głową. - Jesteś przez nią dużo lepszym człowiekiem niż większość, ale kiedyś wpędzi cię do grobu. I mnie przy okazji – dodał z cieniem uśmiechu, w którym było więcej zrezygnowania niż wesołości. Oparł łokcie na udach, pochylając się nieco do przodu, gdy siedzący naprzeciw Lewis wyraźnie nakazał słuchać. Jaki miał inny wybór? Od kiedy pamiętał, przyjaciel posiadał niezwykłą zdolność dobierania odpowiednich słów, zwracania na siebie uwagi bez podnoszenia głosu i zduszania konfliktów w zarodku, zanim miały szansę eskalować i rozrastać w coś, nad czym ciężko było zapanować. Szybko zjednywało mu to sympatię i Alex dziwił się, jak doszło do tego, że William wciąż nie znalazł kobiety dla siebie – myśli o tym zawsze budziły ukłucie zazdrości, której istnienie zrzucał na własny egoizm i niechęć do dzielenia się jedyną osobą, na jakiej prawdziwie i mocno mu zależało. Krótkie i treściwe przeprosiny skwitował kiwnięciem głowy, uznając że nic nie musiało do nich zostać dodane. A co miał powiedzieć, „Przeprosiny przyjęte”? Zabrzmiałby jak nadęty bufon.
- Poczekaj, moment – zaprotestował, unosząc dłoń. - Nie pamiętasz, jak marudziłem na wakacyjne korki?
Brwi Halla uniosły się wraz z rozszerzeniem zielonych oczu, gdy wyobraził sobie siebie przed pełną klasą. Nie lubił indywidualnych spotkań, jak miałby zareagować na całe stado wychowanków? Nie wspominając już o tym, że Biuro Aurorów straciłoby dwóch pełnoetatowych pracowników, a biorąc pod uwagę specyfikę tej profesji, nie wypełniliby luk od ręki i z łatwością. Oczywiście wciąż mogliby odpowiadać na nagłe wezwania, ale to nie to samo... Z jednej strony zobowiązania wobec Ministerstwa i urzędu, z drugiej William i jego trafne słowa. Bezwiednie zagryzł dolną wargę, czując się rozdarty.
- Ty powinieneś pojechać, lepszego nauczyciela od ciebie nie znajdą – zaczął, nienawidząc siebie samego za zrozumienie i przyznanie racji wcześniej powiedzianym argumentom. - Ale ja – próbował się uśmiechnąć, nie był pewien na ile odszedł od grymasu – nie wiem, czy dam radę. Chyba nie zostałem stworzony, żeby uczyć.
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyWto 21 Paź 2014, 16:24

Niebywała ulga wypełniła go od środka, gdy zobaczył, że kryzys został zażegnany. Oczywiście na zewnątrz po prostu wypuścił powietrze z płuc, cicho i ledwo zauważalnie, natomiast w duchu było to głośne i przeciągłe westchnienie. Na uwagę o rycerskości tylko się uśmiechnął wzruszając ramionami. Co mógł zrobić, co poradzić? Taki już był i to najwyraźniej z urodzenia, gdyż zakonnice na pewno go tego nie nauczyły. Nie narzekał, a wręcz często dziękował za taki, a nie inny obrót spraw w ciągu życia. Rycerskość i ogłada ratowały go, często z Alexem do spółki, pomagały naprawiać błędy, spoglądać na sytuację czystym spojrzeniem, odsuwając własne emocje na bok. Tak jak przed chwilą - to mogła być ciężka kłótnia, pełna emocjonalnych argumentów, wyrzutów, na które nie podziałałby żaden logiczny argument. Umysł zawsze przegra z uczuciami, dlatego łagodzenie sporów wciąż figurowała u Williama na bardzo wysokiej pozycji na liście zalet.
Pochlebiał mu jednocześnie fakt, że przyjaciel ma go za "lepszego człowieka od większości ludzi". Po tych słowach czuł, że należy wyłączyć czerwony alarm i rozluźnić mięśnie, ciesząc się powoli wychodzącym zza chmur słońcem.
Uwaga o Hogwarcie nie mogła zostać pominięta, Brytyjczyk doskonale pamiętał umęczoną minę kompana podczas ich patrolu jeszcze przed wakacjami. Mimo to nie poddał się, obdarzając Halla lekkim uśmiechem, jednocześnie unosząc jedną brew.
- Oczywiście, że pamiętam. Pamiętam też, że narzekałeś właśnie dlatego, że nie mieliśmy co robić. Jako stażysta nie byłbyś regularnym nauczycielem, a raczej pomocą, co nie oznacza, że nadal będziesz się nudził. Od czasu do czasu poprowadzisz zajęcia albo będziesz pomagał uczniom. - powiedział łagodnie, ale z pełnym przekonaniem i entuzjazmem. - No i będziemy w tym samym miejscu. A twoja wiedza z eliksirów przyda mi się do OPCMu.
Pokusił się nawet o szerszy uśmiech pod tytułem "no weź, nie odmówisz mi przecież". Pomimo wątpliwości Alexa, Lewis wierzył w jego potencjał do nauczania innych. Może nie stanowił idealnego kandydata na profesora roku, ale potrafił dotrzeć do dzieciaków, postawić się w ich sytuacji. No i będą się wspierać nawzajem.
- To jak? - zapytał z nadzieją.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyWto 21 Paź 2014, 20:19

Gdyby ktoś odpowiednio przenikliwy miał okazję obserwować całą sytuację z boku, mógł dojść do wniosku, że między aurorami zachodził dziwny kuglarski spektakl bez użycia rąk. Słowa Williama były umiejętnie pociąganymi sznurkami, którym Alex próbował się jeszcze opierać, choć trzymały go już na tyle ciasno, by uniemożliwić całkowitą ucieczkę. Teraz należało dojść do kompromisu, który jak najlepiej pogodzi interesy obu stron – tak w końcu zachowywali się dorośli, odpowiedzialni ludzie, prawda? Próbowali odnaleźć złoty środek pozwalający na dobre życie ze sobą z jednoczesnym zachowaniem pewnej dozy indywidualizmu. Nie sztuką było naginać się do wszystkich sugestii i próśb.
Uwagi o znudzeniu były niestety bardzo trafne, Hall musiał to przyznać – bezczynne siedzenie w miejscu uważał za najbrutalniejszą karę, choć wielu pewnie by się z nim nie zgodziło. W końcu cóż strasznego można znaleźć w braku zajęcia? Nic, poza poczuciem zmarnowanych zasobów i dołującej nieprzydatności.
- Dobrze, że masz tyle wiary, będzie musiało starczyć za nas dwóch. – stwierdził wreszcie, ale nie dał wejść sobie w słowo, szybko ciągnąc dalej: - Jeśli to ma działać, musimy urabiać się po łokcie i faktycznie wtłaczać tym dzieciakom coś pożytecznego do głów. Skoro biuro ma stracić dwóch regularnych aurorów, trzeba to przełożyć na równie ważne skutki.
Powrót do Hogwartu nie był szczytem marzeń blondyna, ale widział, że przyjacielowi na tym zależało i znając jego charakter, potrafił zrozumieć dlaczego. Warunkiem nagłej i niespodziewanej zmiany stylu życia musiało być jednak wykonywanie równie istotnych obowiązków jak dotychczas – Hall nie zaakceptowałby niczego innego, nawet poddany działaniu „spojrzenia kopniętego szczeniaczka”. W krótkiej chwili ciszy jaka zapadła, zdał sobie sprawę, że właściwie nie dał jasnej i prostej odpowiedzi, ale z żarliwego tonu jakiego jeszcze przed chwilą używał, można było się domyślić jego decyzji.
- Hm – mruknął bardziej do siebie, niż by zwrócić uwagę, po czym odchylił się z powrotem do tyłu, wygodnie opierając o poduszki. Jego uniesione brwi i usta wygięte w niewielką podkówkę w specyficzny sposób wyrażały zaskoczenie, jakby sam nie do końca potrafił uwierzyć w to, na co się zgodził. Machnął ręką w bliżej niesprecyzowanym geście, aż wreszcie krótko westchnął.
- Dobra, napisz do Dropsa, im szybciej tym lepiej. I ty powiadamiasz Williamsa. - nagłe parsknął śmiechem, na moment zasłaniając twarz dłońmi. - Powinienem panu skopać rzyć, panie Lewis. – oznajmił nieco stłumionym głosem.
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyWto 21 Paź 2014, 21:05

Dźwięki fanfar rozbrzmiały wewnątrz głowy aurora, akompaniując słowom, które tak bardzo liczył usłyszeć. Ha, mieli porozumienie, a co najlepsze - oboje wsiądą do pociągu na początku roku szkolnego, razem z resztą uczniów. Naturalnie, powinien powiadomić odpowiednie osoby o pomyśle stażysty od eliksirów, ale jeżeli udało mu się przekonać Alexa do nauczania to nic, absolutnie nic na świecie nie stanowiło przeszkody nie do pokonania. No dobrze, może wyobrażenie sobie młodego Dumbledore'a było ciężkim zadaniem, bo chyba każdy widział go tylko jako świętego Mikołaja świata czarodziejów, ale pomińmy te rozważania.
Na sam koniec całego krótkiego procederu udzielania zgody przez Halla, William obdarzył go szerokim uśmiechem, który w potocznym języku mógł mieć tylko jeden tytuł - "I'm not even sorry". Nie ukartował całej tej sytuacji specjalnie, przekonany o swoim zwycięstwie, bo przez chwilę naprawdę obawiał się o ich wzajemne stosunki przez następnych kilka dni. Teraz jednak mógł się odprężyć, wypić tysiąc herbat i powoli zając się organizowaniem rzeczy, które miał zamiar spakować.
- Ależ naturalnie. - zasalutował, na moment przyjmując śmiertelnie poważny wyraz twarzy. - Będziemy harować dzień i noc, nie zaznamy snu, a jeść będziemy tylko w takich ilościach, jakie są niezbędne do życia.
Owszem, żartował sobie z aurora, ale jednocześnie był pełen satysfakcji, widząc jak przyjaciel z marszu zaczyna traktować poważnie całe przedsięwzięcie. Czyli miał rację, a przeczucie i wiara po raz kolejny go nie zawiodły. Powiadomienie Albusa z Williamsem do spółki nie stanowiło problemu, a nawet zrobi to z najwyższa przyjemnością. Za to w obecnej chwili po prostu roześmiał się, wtórując Alexowi. Nagle cały ten stres wydał mu się niepotrzebny, wyolbrzymiony. Zabawne jak pewien dystans zmniejsza wagę niektórych rzeczy.
- Jeśli dasz radę - nie krępuj się. I naprawdę nie masz się o co martwić, nuda nam nie grozi. Jeżeli będziesz narzekał na brak zajęcia to zawsze wieczorami będziesz mógł przychodzić i pomagać mi w przygotowywaniu zajęć. Znając siebie najdalej w drugim tygodniu coś wysadzisz albo wypuścisz z niewłaściwego słoika i zorganizują nam przymusowe podchody po zamku.
Wstał od stołu, zbierając naczynia, które w następnej kolejności wylądowały w zlewie, a sam auror nastawił wodę na kolejną herbatę. Niby mógł zaklęciem oddelegować zastawę, ale niektóre czynności zdawały się bardziej...domowe, jeżeli wykonywało się je osobiście. Zmywaniu już do niech nie należało, więc sekundę później gąbka i płyn zajęły się całym tym śniadaniowym brudem.
Oparł się o blat i założywszy ręce na piersi spojrzał na Alexa jeszcze raz. Ten uśmiech zdawał się należeć do dziecka, który dostał wymarzonego psiaka.
- Tylko nie pozbaw kolejnego Puchoniątka ulubionego zwierzaczka. To nasza szkoła, musimy dawać przykład. - przesunął dłonią po swoim zaroście, jakby z namysłem. - Ale pomysł z mesjaszowaniem dalej do mnie przemawia, w ramach relaksu. Jeśli będziesz grzeczny to złożymy wizytę naszym ulubionym zakonnicom.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptySro 22 Paź 2014, 22:29

Wraz z kolejnymi upływającymi chwilami, do Alexa coraz jaśniej docierało, na co się zgodził – czuł się trochę, jakby tuż pod skórą puszczono mu prąd elektryczny o niskim natężeniu. Pewnie adrenalina zaczynała działać. Zdawał sobie sprawę, że później w najmniej oczekiwanym momencie dopadną go wyrzuty sumienia – no bo jak mógł tak łatwo zrezygnować z dotychczasowych obowiązków w Ministerstwie? - ale na razie nie chciał o tym myśleć. Powoli zaczynały do niego machać zalążki pomysłów na dodatkowe zajęcia.
Auror potarł twarz dłońmi, zerkając na Williama przez palce, gdy perfidnie zażartował sobie z jego głównego warunku wyjazdu. Niestety zrobił to śmiertelnie poważnym tonem i Alex nawet nie miał jak wytłumaczyć chęci przyłożenia mu patelnią. Mężczyzna na pewno nie miał na myśli nic złego, w to nie wątpił, ale chęć zobaczenia jego kretyńsko proporcjonalnych rysów odbitych w szlachetnym elemencie domowego sprzętu kuchennego pozostawała silna. Przed wykonaniem wyroku ratował Lewisa tylko uśmiech i niemal namacalne fale gęstego, złocistego szczęścia, którymi zdawał się emanować. Wyglądał, jakby połknął miniaturowe słońce i chciał się nim podzielić z resztą świata. Alex lubił go uszczęśliwiać.
- Nie znasz dnia ani godziny – powiedział, zakładając ręce za głowę i splatając razem palce obu dłoni. W połączeniu z opatentowanym już za najmłodszych lat łobuzerskim uśmiechem mógłby uchodzić za personifikację kłopotów, przed jakimi rodzice przestrzegali nastoletnie dzieci. - Naprawdę nie powinieneś podsuwać mi takich pomysłów – zauważył z nutą rozbawienia subtelnie zmieniającą brzmienie głosu. - Stary Filch jeszcze dostanie zawału, kiedy się dowie, że nie może mnie za nic ukarać. Ile razy trzeba było uciekać przed tym rzężącym wariatem... A jego gabinet śmierdział kurzem i rybskiem, do dzisiaj pamiętam.
Umilkł na moment, kątem oka zerkając na przyjaciela krzątającego się w kuchni – już wiedział, że właśnie tych typowo domowych momentów będzie mu brakować w Hogwarcie. Może skrzaty pozwolą od czasu do czasu samodzielnie upichcić coś w kuchni? Cholera, w pewnym momencie może nawet zatęsknić za niedopasowanymi skarpetkami...
- Ropucha nie była moją ofiarą, tylko tej paniusi – odparł na uwagę o zwierzątku, pojedynczym palcem dźgając puszysty bok rudej kotki, która ani drgnęła usadowiona między skrzyżowanymi nogami właściciela. Ba, była na tyle bezczelna, że po zaczepce ułożyła łepek na jego udzie, przymrużone ślepia wlepiając prosto w Williama. Wzmianka o siostrach zakonnych wywołała szybkie ukłucie nostalgii, która minęła tak szybko, jak się pojawiła. Zastąpiła ją ostrożna ciekawość, bo choć nie był już wyrostkiem ze zdartymi kolanami, którego los zależał od zgrai kobiet w habitach, wspomnienie sierocińca budziło w aurorze niezrozumiałe emocje.
- Tak ci się spodobało to porównanie? Tylko nie przesadź, bo będę musiał cię ogolić dla dobra ogółu. Chociaż, ciekawe czy to wszystko jeszcze stoi i funkcjonuje...
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptySro 12 Lis 2014, 00:06

Williamowi również będzie brakowało tych chwil i sytuacji rodem z brytyjskiego serialu o szczęśliwej rodzince. Tak, właściwie byli z Alexem jak rodzina - mieli tylko siebie i nawet najbliżsi przyjaciele nie potrafili poznać ich na tyle, na ile znali samych siebie. Prawdopodobniej nie istniała nawet taka siła na świecie, która byłaby zdolna do trwałego rozdzielenia dwójki aurorów. Nawet jeżeli Lewis jawił się jako uosobienie pokoju na świecie to zagrożenie zdrowiu czy - o zgrozo - życiu Alexa skończyłoby się metamorfozą w chodzącą katastrofę. Kto by pomyślał, że spokojny miłośnik Shakespear'a skrywa takie cechy osobowości.
Kiedy doprowadził kuchnię do idealnego porządku, mógł z czystym sumieniem wrócić do konwersacji w cztery oczy. Nic dziwnego, że promieniował szczęściem, skoro okazało się, że nie musiał z tego rezygnować i nowy rok szkolny wcale nie rozpocznie się tragicznie - wręcz przeciwnie, mogło być tylko interesująco i zabawnie, jak za starych, dobrych lat. No dobrze, może nie byli aż tak wiekowi, by używać zwrotów charakterystycznych dla chodzących dowodów na istnienie dinozaurów, ale nostalgia chwytała za serce, jakby minął co najmniej wiek od zdania ostatnich egzaminów.
- Kiedyś możemy sprawdzić czy ten przybytek jeszcze istnieje. Przyznam się szczerze, że gdyby zastał w tamtym miejscu kupę gruzu to nie powstrzymałbym się przed zabraniem symbolicznej cegły na pamiątkę. - stwierdził z uśmiechem, przeciągając się. Dopiero po chwili pozwolił sobie na moment zadumy i szybkie kręcenie głową. - Albo nie, kto wie jakie ustrojstwo nawiedzałoby gruzy sierocińca z takimi opiekunami. Jeszcze budziłyby nas znajome krzyki "Pacierz i żreć".
Nie mógł się nie roześmiać na takie wyobrażenie, przemilczał jednak fakt, że wzdłuż kręgosłupa przebiegł mu zimny dreszcz. Nigdy więcej nie chciał słyszeć tych komend, który w zależności od pogody mogły brzmieć źle albo tragicznie. Biomet niekorzystny wszystko potrafił skomplikować, szczególnie, gdy w grę dodatkowo wchodziła religia. Jakkolwiek kuriozalnie by to nie brzmiało - dzięki ci, boże, za magię.
Nachylił się, by pogłaskać kotkę leżącą na nogach przyjaciela, po czym z energią pięciu chłopa bijącą z każdej komórki jego ciała wyprostował się z szerokim uśmiechem.
- No, skoro tak to czas powoli zabierać się za przygotowywanie rzeczy do podróży, nie sądzisz? Pranie i zakupy same się nie zrobią.
Z tym słowami, ignorując kompletnie zblazowaną minę Alexa, który zapewne najchętniej spędziłby jeszcze pół dnia na kanapie, zapędził go do łazienki, samemu zaś zmierzając do sypialni, by przejrzeć swoje rzeczy. Oczywiście z pergaminem i piórem, by na bieżąco sporządzać listę. Hogwarcie, dwójka aurorów nadchodzi i bądźcie wszyscy pewni, że nie pożałujecie.

zt x2
William Lewis
William Lewis

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyCzw 13 Sie 2015, 23:48

Nawet mieszkanie jego i Alexa nie jawiło mu się obecnie z miejscem bezpiecznym i kojącym. Nie, teraz nic nie było w stanie ukoić tego, co miało miejsce w głowie aurora. Chaos, rozpacz, panika i ból nie do opisania. Teleportując się do salonu przestraszył śpiąca nielegalnie na stole Sachmet, która podskoczyła groteskowo w miejscu i uciekła pod zwinięty przez zabawy dywan. Normalnie zapewne wybuchłby śmiechem na ten widok, jednakże tym razem nawet tego nie zarejestrował. Błądził nerwowym wzrokiem po znajomych ścianach i meblach, szukając Alexa i z ulgą(choć ciężko tak nazwać to uczucie) stwierdził, że nie ma przyjaciela w pobliżu. Mimo to nie było komfortowo choćby w jednym procencie, a przed oczami nadal tańczyła ściana płomieni. Płomienie, ogień, żar. Jak mógł pozwolić, by ta choroba tak go zaślepiła, jak mógł pozwolić na śmierć matki z dzieckiem? Ich krew była na jego rękach, a on miał wrażenie, że nawet odrąbanie ich nic by nie dało. Czyżby tylko ogień był przeznaczony dla niego? Czy ma iść przez życie mając na sumieniu coraz więcej żyć? Nie, nie chciał tego. Płomienie, tylko one są w stanie z nim przebywać, a on z nimi. tylko tak nikt nie ucierpi. Nikt, a szczególnie nie chciał nigdy ujrzeć Alexa, które oczy tracą blask przez niszczycielską obsesję Lewisa.
Zaklęciami przywołał wszystkie świece, jakie mieli w domu, a było tego sporo. Inne przedmioty też transmutował w świecie, gdy stwierdził, że ilość wciąż go nie satysfakcjonuje. Wszystkie umieścił w jednym pokoju, swoim gabinecie, który był całkiem sporych rozmiarów. Meble odsunął zaklęciem pod ścianę, poukładał jedno na drugim w miarę możliwości, zwinął dywan, by prawie cały pokój był wolną, pustą przestrzenią. Następnie stanął na środku, magią rozsiewając świecie dookoła siebie, aż pokryły każdą powierzchnię, zostawiając tylko kawałek podłogi w miejscu, w którym stał. Następne w kolejce było zaklęcie podpalające, ale zawahał się. Wyciągnął dłoń z różdżką, a przed oczami migały sceny sprzed kilku minut, które na podobieństwo koszmarów wiązały krzyk w gardle, wzmagając poczucie winy do tego stopnia, że auror miał wrażenie, że powoli obumiera od środka. Wyrzuty sumienia były gorsze od najdłużej trwającego Cruciatusa, którego bardzo chętnie zamieniłby na to, co działo się w jego wnętrzu. Jak on spojrzy w twarz Alexowi? Jak spojrzy na kogokolwiek? Jak on może być aurorem, gdy przez niego zginęła dwójka niewinnych ludzi? Może nawet więcej? Nie wiedział, nie sprawdził, nie ugasił płomienia, gdy miał okazję zapanować nad sytuacją, nie doprowadzić do takiego obrotu spraw.
Zamknął drzwi najsilniejszym czarem blokującym jakie znał, po czym podpalił każdy knot dookoła siebie. Usiadł powoli na ciemnych deskach, ponownie otoczony ogniem, którego w tej chwili nienawidził, ale jednocześnie przyjmował za jedynego sojusznika, bezpiecznego przebywając w towarzystwie Williama. Czas przestał istnieć, świat poza gabinetem również. Mogły minąć dni, on nie spał, nie jadł, nie chciał opuszczać tego miejsca. Jego osobiste piekło w końcu go dopadło, a on zostanie w nim i złoży mu siebie w ofierze - byleby przyjaciel nie został nią przez jego błędy i złudną nadzieję, że potrafi kontrolować własny umysł.
Co ja zrobiłem stało się każdym oddechem, myślą, pokarmem i wodą. Stało się życiem, które powoli zmierzało do agonii dobrowolnie.
Alex Hall
Alex Hall

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla EmptyPią 14 Sie 2015, 14:28

Był na zebraniu, kiedy jeden z zaklętych koralików, które nawlekł na rzemyk zapięty na nadgarstku, zaczął smagać skórę gorącem. Na moment spuszczając wzrok dotąd uparcie utkwiony w twarzy dyrektora zarządzającego siecią Fiuu, odgarnął w górę mankiet koszuli, odsłaniając ozdobę. Marszcząc brwi, przesunął palce wzdłuż ozdoby, odliczając w myślach kolejność wszystkich czujek alarmowych, na jakie lubił mieć pogląd. Fantastyczne zaklęcie, rzucasz na budynek, mieszkanie, lub jakikolwiek inny kompleks pomieszczeń, łączysz je z dowolnym przedmiotem i gdy ktoś nie wykona odpowiedniego rozbrojenia po przekroczeniu progu, zostajesz zaalarmowany. Mugole i ich wyjące dzwonki mogą się... O cholera.
Jeśli dyrektor i kilku innych urzędników, z którymi Alex rozmawiał w zastępstwie Wilsona, zauważyli, że młody auror nagle zbladł, żaden nie wykonał najmniejszego ruchu, by to podkreślić.
- Państwo wybaczą – rzucił zaraz, szybko ale nie nerwowo podnosząc się z krzesła przy niedużym, okrągłym stole. - To nagły wypadek. Skontaktuję się przez sowy.
Nominacja na zastępcę dyrektora biura aurorów, choć nieoczekiwana i niechciana, niosła ze sobą pewne przywileje – jak choćby to, że Hall mógł w dowolnej chwili opuścić każde spotkanie, tłumacząc się sprawą bezpieczeństwa. Nie robił tego często, próbując walczyć ze znudzeniem, jakie zwykle dopadało przy zbyt długich wywodach na temat prawa, reguł czy innej papierologii, ale tym razem nie mógł usiedzieć na miejscu. Nie, kiedy ktoś właśnie bezczelnie włamywał się do londyńskiego mieszkania, które zajmowali z Williamem poza Hogwartem. To było ich miejsce, ich bezpieczna przystań i biada temu, kogo Alex zastanie na miejscu – mordercze instynkty najwyraźniej odbijały się na twarzy eks-Gryfona, bo wszyscy schodzili mu z drogi na korytarzach Ministerstwa, chowając się w swoich gabinetach. Być może innego dnia Hall by się tym przejął, ale dziś czekał tylko momentu, w którym znajdzie się w miejscu, gdzie działała teleportacja. Wystarczyło krótkie pyknięcie w uszach, chwila nacisku i w mgnieniu oka znalazł się na odpowiedniej ulicy. Przeskakując po dwa stopnie, dostał się na piętro i tuż przed drzwiami wyciągnął różdżkę z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki, którą odruchowo chwycił z wieszaka w sali narad. Weszło mu to w nawyk, nie zastanawiał się – bez eliksirów ukrytych w smukłych fiolkach bezpiecznie umieszczonych w obręczach na podszewce, czuł się jak bez ręki. Z zewnątrz nie zauważył śladów włamania, ale czemu było się tu dziwić – ktokolwiek nie spróbował sforsować drzwi, musiał być czarodziejem, czary ochronne nie pozwalały zbliżyć się mugolom ze złymi intencjami. Auror rzucił na siebie niewerbalnie Silencio Vado wyciszające dźwięk kroków, po czym sprawdził, czy nikt nie zostawił w ramach niespodzianki klątwy na drzwiach. Nic. Hm. Wejście ustąpiło pod naciskiem klamki, wpuszczając Alexa do mieszkania, które na pierwszy rzut oka wyglądało całkowicie normalnie. Tylko Sachmet łypała na niego jarzącymi się oczami. Czy ona nie powinna być w Hogwarcie? Biorąc głębszy wdech, Anglik systematycznie sprawdzał kolejne pomieszczenia, gotów ciskać klątwami na najmniejszą oznakę niebezpieczeństwa. Nic, cisza.
Jak w grobie.
Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, nigdzie nie czaiły się pułpaki – Alex nie był pewien, czy cieszyć się z tego, czy niepokoić jeszcze bardziej. Faktem pozostawało, że do mieszkania wszedł ktoś, kto nie rozbroił jego systemu alarmowego. Do mieszkania dwóch aurorów. Byle kto nieposiadający zaproszenia nie powinien być w stanie. Przy drzwiach do gabinetu Williama zawahał się – zajęci nawałem obowiązków nie widywali się od pewnego czasu, nie mieli nawet szansy porozmawiać, mijając się raz po raz. Świadomość ta ciążyła Alexowi i choć było to w pewien sposób głupie, nie chciał nachodzić jego prywatnej przestrzeni, ale musiał być pewien. Klamka ani drgnęła, smagając mu dłoń elektrycznym impulsem. Ki diabeł? Rzucona bez namysłu Bombarda rozbryznęła się na zaklęciu zabezpieczającym drzwi, tracąc swoją moc i wyraźnie dając znać, że swoje rozwiązania siłowe pan Hall mógł sobie co najwyżej wepchnąć głęboko w zadek. Unieszkodliwienie zaklęcia zajęło dłuższą chwilę, przy okazji wypalając dziurę w spodniach aurora, gdy minimalnie zbyt późno wykonał ruch różdżką. Zdarza się. Najważniejsze, że w końcu udało się otworzyć te przeklęte drzwi, choć to, co zobaczył we wnętrzu gabinetu Lewisa, na chwilę zmroziło mężczyznę, posyłając mu wzdłuż kręgosłupa lodowaty dreszcz. Każdy fragment wolnej przestrzeni zajmowały płonące świece, w pokoju z zaciągniętymi zasłonami tworząc atmosferę psychodelicznego lochu. A pośrodku tego wszystkiego siedział nieruchomy William, bardziej przypominający posąg niż żywego człowieka. Na Merlina i Morganę, co tu się stało? Hall zachłysnął się powietrzem, gdy serce zaczęło walić mu tak mocno, że z każdym kolejnym uderzeniem bolało, jakby stał się celem wyjątkowo wrednego Cruciatusa. Zaciskając zęby, auror rozsunął zaklęciem część świec, tworząc sobie przejście do mężczyzny uwięzionego pośrodku tego morza maleńkich płomieni. Widząc go w tym stanie, Alex czuł olbrzymią potrzebę, żeby wyć. Nie krzyczeć, wyć. Ktokolwiek lub cokolwiek doprowadziło wiecznie pogodnego, błyszczącego jak słońce Williama do tego wszystkiego, zasługiwało by zostać startym z powierzchni ziemi, rozmiecionym w proch.
Powoli przykucnął obok, pomny na palące się świece i spróbował złowić nieprzytomny wzrok przyjaciela.
- William? – rzucił krótko, choć nawet w jego własnych uszach głos zabrzmiał jakoś dziwnie drżąco, kiedy Hall robił wszystko, by utrzymać spokój. Nic z tego, emocje zawsze znajdowały z niego jakieś ujście, krwawił nimi jak postrzelony w bitwie podlotek. Zanim się zorientował, co właściwie robił, objął dłońmi twarz siedzącego mężczyzny, tym lepiej czując chłód, jaki od niego bił.
Sponsored content

Mieszkanie Halla Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Halla   Mieszkanie Halla Empty

 

Mieszkanie Halla

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 4Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Gabinet Halla
» Mieszkanie Feliksa Z.
» Mieszkanie nr 17 nad pubem Wernyhora
» Mieszkanie Audrey Stewart
» Mieszkanie rodzeństwa Rosierów

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-