|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Sob 28 Lip 2018, 19:54 | |
| Jest wiele rodzajów psycholi. Muzyczni, żarłoczni, pedantyczni, zwierzęcy, dyniowi, alkoholowi... można wymieniać w nieskończoność. Finn pojmował poziom swojego szaleństwa i nadgorliwości dotyczącej muzyki, zatem nie zdziwiłby się, gdyby Atsu mu przytaknął i potwierdził gotowość nauki śpiewu dla zwierzęcia. Podobno do roślin warto przemawiać, aby rosły zdrowo i pięknie, zatem jakiś szaleniec mógłby zechcieć śpiewać do zwierząt. Lepiej zapytać raz za dużo niż jeden raz za mało. Kto wie co kryje się w czaszce Atsu - faktycznie jedzenie czy jednak przejaw szaleństwa? Finn nie zamierzał zagłębiać się w ten temat. Gdyby Atsu miał jakiekolwiek pojęcie kogo prosi o pomoc, zastanowiłby się trzykrotnie. Miał do wyboru choćby Feliksa, Viniego, Nicholasa, wiele utalentowanych dziewcząt choćby taka Cassandra. Każdy z nich za jakąś opłatą mógłby podjąć się nauczenia go podstaw śpiewu czy gry. Finn był piekielnie dobry w tym co robił, wszak poświęcił na to osiem lat życia, jednak on w roli nauczyciela mógłby być zmorą. Prośba Atsu poświadczała wyraźnie o braku tejże wiedzy. Prosił o pomoc psychola muzycznego zwanego też od czasu do czasu Drakulą. - Muzyka sama w sobie nie jest zła. Dawanie jej komuś jest godne pochwały wszak kryje się pod nią wiele emocji. Nie chodzi nawet o płynność melodii czy fałszowanie tylko o ... - urwał zdając sobie sprawę w jak niebezpieczne tory właśnie wpadał. Zamknął szybko usta, aby nie narazić Atsu na długi i niekończący się wykład dotyczący muzyki, jej znaczenia, odmian, brzmienia, tonacji, sposobów tworzenia i interpretacji. Brakowało mu możliwości rozmawiania o najdrobniejszych szczegółach muzyki. Niewielu śmiałków było chętnych podjąć się tego trudnego zadania. Jeśli już ktoś podjął wyzwanie, pojawiał się problem w nadążeniu za rozumowaniem Garda i szybkim przeskakiwaniem z tematu na pod temat i nagminnym abstrahowaniem. Nie zauważył zdumienia Atsu. W jego mniemaniu nie powiedział nic, co mogłoby kogoś do tego stopnia zaskoczyć. Nawet jeśli dostrzegł przelotny błysk niedowierzania w oczach Grfyona, nie drążył tematu. Mieli sporo do omówienia, jeśli mają zawrzeć układ. Zamienili się chyba rolami. Teraz to Finn oniemiał usłyszawszy jego odpowiedź. Brak pojęcia na grze na instrumencie wiązał się z natychmiastowym wykluczeniem tego z dostępnych opcji. Skoro chłopakowi zależało na terminie Finn nawet nie brał pod uwagę nauczenia go podstaw obsługiwania instrumentu. Nie mógłby się pod tym podpisać. Pozostaje zatem wyperswadować ten pomysł z głowy Gryfona. - Proponuję śpiew. Jest szybszy do opanowania i można darować sobie teorię, co w przypadku gry na instrumencie byłoby niemożliwe do pominięcia. Powiem ci Atsu, nie ma osób, które nie umieją śpiewać. Są osoby, które nigdy tego nie ćwiczyły, ot tyle. - pamiętał talent Resy, którą zgodził się uczyć. To był koszmar na jawie. Dziewczyna nie zrobiła nawet minimalnego postępu po przebyciu dziesięciu lekcji. Zrezygnował z niej, stwierdziwszy, że nie może pozwolić sobie na inwestowanie czasu na tak trudny przypadek. W przyszłości - owszem, ale podzieliłby zajęcia nie na lekcje a na półlekcje, powielając je dwukrotnie. - Nie sądziłem, że są takie konkursy. - zaśmiał się krótko. - Jeśli ktoś mnie wyzwie do takiego pojedynku, będę miał cię w pamięci. - uśmiechnął się szerzej. - Też nie przepadam za przemocą, zatem mój pomysł może przypaść ci do gustu. Zawsze mam pewien problem z przenoszeniem sprzętu. Jest tego sporo, same głośniki sporo ważą. Jeśli zobowiążesz się pomóc mi to przenieść do Hogsmade, będziemy kwita. Nie teraz, za jakiś czas. Szczerze mówiąc nie mogę dotkliwie obciążać różdżki i swojej dłoni takimi ciężarami z racji długotrwale pokaleczonych palców. Nawet z chłopakami z kapeli jest z tym problem. Twoja pomoc byłaby nieoceniona. - rozgadał się, jak zawsze, gdy temat dotyczył muzyki choćby w ułamku. Wyobraził sobie ulgę na twarzy Feliksa i Vinciego na wieść, że ktoś inny przejmie na siebie większość ciężaru transportowania muzycznego ekwipunku aż do Hogsmade. Zaschło mu w gardle z tego wszystkiego. - Powiedz mi. Znasz jakąś krótką piosenkę? - zapytał po krótkim milczeniu. Postawił stopę z powrotem na podłodze i oparł łokcie o kolana, nachylając się ku Atsu. Przyglądał mu się z uwagą. Albo Gryfon okaże się ukrytym talentem muzycznym albo następcą Resy Anderson. Oby wypadło na opcję pierwszą! |
| | | Nevan Atsummerled
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 15:34 | |
| Gdyby Atsu wiedział w co się właśnie władował, to prawdopodobnie wziąłby swoje wielkie łapka, chwycił w nie najcięższy przedmiot jaki mógł znaleźć i nastrzelał sobie po łbie za własną głupotę. Jednakże był tak pięknie nieświadomy, że dalej pozwalał sobie na myślenie że może jednak to będzie łatwe. Przede wszystkim, w jego głowie dalej kołatało że jedna, ha, maks dwie lekcje i będzie cholerną gwiazdą estradową. Tak właśnie myślał, jednakże zapewne już niebawem miało się okazać jak bardzo naiwne było to pragnienie. Nie do końca rozumiał co chłopak właśnie do niego mówi, więc tylko pokiwał głową z najmądrzejszą miną jaką potrafił przybrać, chociaż pewnie na kilometr było widać że w jego głowie pomieszało się na tyle, że to co zrozumiał to "muzyka jest płynnością fałszowania, ale melodia jest godna pochwały". To nawet nie tak że wielkolud był idiotą, chociaż czasem na pewno sprawiał takie wrażenie. Nie był głupi, jednakże przez to że był tak cholernie leniwy, to zdarzało mu się że gdy ktoś nie mówił do niego o jedzeniu, to się po prostu zawieszał. Tak było też tym razem - podczas tej wypowiedzi zwiesił się na tyle, że wszystko mu się poprzekręcało. Chwała niebiosom że Finn urwał, gdyby bowiem kontynuował to biedny Gryfon już w ogóle by zaginął i nie tylko nic by z tego nie zrozumiał, ale wręcz by zgłupiał i zapamiętał wyrywkowo, w najgorszej możliwej kolejności. Co gorsza, mógł poczuć się jak na lekcji, a lekcje kojarzyły mu się z ciężką pracą, a już udało się ustalić że Atsu i ciężka praca się nie lubią. - Um...no śpiew, tak. Skoro to łatwiejsze to tak. Ale ja ćwiczyłem dużo! Pod prysznicem. To się chyba liczy, nie? - to akurat była prawda. Czasem Nevanowi zdarzało się wyśpiewywać dzikie arie pseudooperowe podczas kąpieli. Na szczęście dla niego i osób postronnych, tylko wtedy kiedy wiedział że nikt go nie słyszy, bowiem to co robił pod prysznicem raczej można nazwać "wyciem i zawodzeniem" niż śpiewem. Jednakże skoro raczej nikt tego nie słyszał, to nikt nie mógł go poinformować jak bardzo tragicznie to brzmi. Ciężko powiedzieć czy to dlatego, że gubił rytm, nie znał połowy słów tego co tam sobie zawodził czy może raczej chodziło o fakt że śpiewu to go nikt nigdy nie uczył i po prostu chłopak fałszował jak cholera. A może to dlatego, że ze swoim niskim, głębokim głosem próbował próbował śpiewać sopranem? To raczej nigdy nie wychodziło najlepiej. No i pojawił się kolejny zgrzyt. Noszenie za nimi szpargałów które ponoć są ciężkie, byłoby raczej męczące. Nie lubił się męczyć i nawet w takiej sprawie musiał się zastanowić. Nawet gdyby mógł przelecieć tam na swojej desce to i tak mogłoby to być utrapieniem, więc już miał odmówić ale naszła go pewna myśl. Niektórzy podnoszą ciężary, żeby zbudować muskulaturę. Kobiety raczej lubią mięśnie. Co prawda on nie mógł o sobie powiedzieć że nie ma wystarczająco dużo, ale jakby miał więcej? Nie chciało mu się tego targać ale wpadł na idealny pomysł, jak zrobić kilka rzeczy naraz i mieć z głowy. Gdyby tak położyć się na desce i sobie lecieć za Finnem, a jego sprzęt wyciskać, to nie tylko by mu zapłacił za pomoc, ale jeszcze mógłby naraz leżeć i robić masę. Dziewczyny lubią masę, potem mógłby napiąć muskuł podczas śpiewu i zdobyłby dodatkowe punkty. Wtem naszło Gryfona że prawdopodobnie Puchon wcale nie prosi go o pomoc, a może specjalnie podsuwa mu taki pomysł, że ten teges, że niby Atsu pomóż, a tak naprawdę to mu pomaga nawet w ten sposób. A to spryciarz. Teraz już był całkiem przekonany że jego rozmówca wcale nie chce żeby nosił sprzęt bo im ciężko, tylko altruistycznie pozwalał mu powiększyć swoje szanse na uwiedzenie niewiasty. Nawet jeśli to akurat nie było prawdą, to Nevan zaczynał go lubić. Tego...jak on miał na imię? Przed chwilą się przecież przedstawiał. Nieważne. - Um, jeśli ktoś Cię wyzwie do takiego pojedynku, to choćby to był gajowy to pokaże mu gdzie jego miejsce. Najpotężniejszy żołądek Hogwartu jest tylko jeden - rzucił udawanym wojowniczym tonem, ale całkowicie zepsuł efekt, a tak jakby na potwierdzenie swoich słów wepchnął sobie do ust dwa paszteciki i kilka cukierków nieznanego pochodzenia. Atsu sam nie wiedział skąd w jego torbie cukierki, ale cóż, jego szczęście. Tym razem był grzeczny i najpierw przełknął, potem mówił. - Um, mogę nosić wasze głośniki i inne takie. Dla mnie pewnie są leciutkie jak piórko - powiedział po czym dla pewności że nie zgłodnieje w ciągu następnych kilku sekund nafaszerował się kolejnym pasztecikiem. Cholera, ostatni. Niedobrze. - Wszystkie piosenki jakie znam są...um...krótkie. Zazwyczaj nie znam całego tekstu. Często na wyrywki. Czasem całą zwrotkę. Czasem nawet refren. Więc żadnej nie dokończę, więc są krótkie - odpowiedział i trochę go przeraził fakt że co jeśli ten mu każe to zaśpiewać? Tak szybko? Nie był na to gotowy! Musiałby zjeść jeszcze trochę zanim byłby w stanie. Zresztą co miałby zaśpiewać? I czy on by go za to oceniał, czy to tylko takie o śpiewanko? Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Z tych nerwów wyjął tabliczkę czekolady i spałaszował ją w takim tempie, że jak ją skończył zdążył zapomnieć że miał czekoladę. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 17:02 | |
| Ten człowiek ciągle je. Robi sobie przerwy na mówienie i chwała mu za to. Jak można tak dużo jeść? Finn, który żołądek miał całkiem pojemny, pękłby już dwukrotnie z przejedzenia. Nevan zaś co chwila podnosił słodycz do ust i przełykał chyba bez gryzienia. Puchon nie wątpił w jego bezapelacyjne zwycięstwa w konkursach zawierających w tytule "jedzenie". Są różne talenty, wychodzi na to, że smykałką Atsu było bezkarne wyjadanie zimowych zapasów ze skrzaciej spiżarni. Patrząc na Gryfona czuł się najedzony a właśnie miał iść na obiad. Tknęła go myśl co jeszcze Atsu trzymał w swoim plecaku. Korciło go aby zapytać jak wiele pomieścił tam jedzenia i czy skrzaty chętnie go dokarmiają czy może wręcz przeciwnie. Zagubienie Atsu podczas dyskusji nie było niczym niezwykłym. Wielu rozmówców Finna potrafiło się zgubić po drodze, wszak nikt nie miał takiego hopla na muzyce jak on sam. Feliks zaczynał mu dorównywać, jednak ostatnio nie mógł Krukona nigdzie złapać. Jest tak wiele pracy i spraw do omówienia, iż Finn nie miałby nic przeciwko sklonowaniu siebie i wykorzystaniu większej ilości rąk do pracy. Po krótkiej chwili wybuchnął śmiechem usłyszawszy o ćwiczeniach pod prysznicem. Z niewyjaśnionych przyczyn bardzo go to rozbawiło. Nie próbował sobie tego wyobrażać. - Sam tak zaczynałem. - skomentował, gdy atak śmiechu minął. Nie kłamał i jakoś tak miło mu było przyznać się do tego na głos. W towarzystwie chłopaków z kapeli w ten sposób nie rozmawiał, zachowywali powagę póki królik Feliksa nie zaczynał dziko pląsać w rytm dudniących bębnów. - Póki co możesz się tytułować mianem Największego Żołądka Hogwartu, bo nie znam nikogo, kto by tak... - wskazał ręką jego torbę i szukał jednocześnie określenia, które nie zabrzmi jak obraza. - ... kto by miał tak dobry metabolizm. - uhh, mistrz dyplomacji się kłaniał. Zastanowił się jak wiele Hagrid musi zjeść, aby w pełni zaspokoić swoje potrzeby pokarmowe. Wystarczy kilkanaście minut towarzystwa Atsu i Finn zaczynał rozważać tematy skrajnie nietypowe. Nigdy nie sądził, że będzie go ciekawić ilość jedzenia na talerzu gajowego. Aż na kolacji spróbuje tam zajrzeć i porównać z talerzem Atsu. Będzie to trochę trudne zważywszy na położenie stołu nauczycielskiego a stołu Gryfonów, więc najwyżej urządzi sobie spacer po Wielkiej Sali. Ucieszył się dostając zgodę Atsu na taką formę zapłaty. Ktoś taki jak on nie powinien mieć większych problemów z wysiłkiem fizycznym. Finn nie miał pojęcia o lenistwie chłopaka, bo po prostu ledwie go znał. Teraz tak wprawdzie dopiero pierwszy raz ze sobą rozmawiają. Bez tej wiedzy łatwiej było znaleźć rozwiązanie. Biada, gdyby Atsu odmówił, wówczas mógłby być problem. Puchon podrapał się po skroni i szukał pierwszego kroku, który mógłby mu jak najdokładniej wykazać zdolności wokalne Gryfona. W myślach przewinęło mu się kilka opcji i wybrał tę najbardziej właściwą. - To może piosenki zostawmy na później. Prosiłbym cię o zaintonowanie pewnej krótkiej melodii, którą ci przedstawię. To będzie służyć rozruszaniu i rozgrzaniu twoich strun głosowych, a ja przy okazji dowiem się wstępnie co i jak. - w oczach Puchona pojawił się błysk. Dzielił się muzyką, dzielił się rąbkiem swojej wiedzy i umiejętności, a to dodawało mu skrzydeł. Odczekał trzy sekundy aż Atsu przełknie czekoladę i nim zdołał sięgnąć po kolejną dokładkę, Finn zaintonował najprostszą melodię świata: - Do mi sol mi - do mi sol mi - do mi sol mi doo. - dla pewności powtórzył. Niby nic, a jednak ćwiczenie zawierało w sobie kilka istotnych informacji. Między innymi umiejętność przechodzenia z jednej tonacji w drugą, wyciągania samogłosek, z którymi zawsze jest najwięcej kłopotów i przede wszystkim modulacja głosu Atsu. - Spróbuj powtórzyć. - Finn nie miał bladego pojęcia o co prosi. Gdyby pojmował, zapewne zainwestowałby w magiczne przytłumiacze dźwięków, które widział kiedyś w Hogsmade na jakiejś wystawie. Dzięki niewiedzy wyczekiwał prezentacji Atsu z pewną dozą zniecierpliwienia i prawie chorego zaciekawienia. Co też kryją struny głosowe najwyższego nastolatka w Hogwarcie? |
| | | Nevan Atsummerled
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 17:11 | |
| No proszę. Muzyczne geniusze też śpiewały pod prysznicem, może jednak nie było z nim tak źle? Może faktycznie ma genialny talent do śpiewu, w końcu słuchawka prysznica nigdy nie powiedziała Gryfonowi żeby wreszcie się zamknął. Och, gdyby tylko potrafiła mówić wyjaśniłaby mu jaki jest jego największy błąd, zniszczyłaby mu jego marzenia i przekonania i uratowała Hogwart przed najgorszym co może go spotkać. - Um, dobry metabolizm? Nie, nie, jestem zdrowy. Po prostu dużo jem, żeby rosnąć. Mały obrońca musi się więcej nalatać. A tak to popatrz - powiedział i rozłożył ręce na całą długość - Czasem nawet nie muszę się ruszać - dodał, dumny z siebie. Nie chciał się przechwalać talentem i nie znał znaczenia słowa metabolizm. Brzmiało mu to jak jakaś choroba, więc wolał się wytłumaczyć, bo kojarzyło mu się to z jakimś tasiemcem albo czymś w ten deseń. A może po prostu Puchon chciał mu powiedzieć że za dużo je? Czyżby był gruby? Może wydęło go od jedzenia i pojawił mu się brzuszek i to stąd ta uwaga o tej dziwnej chorobie? Będzie musiał ograniczyć słodycze? Nie, na pewno nie, miał lepszy plan. Za każdy słodycz jaki zje, będzie musiał pochłonąć dokładkę obiadu, jakiegoś obfitego w białko i wszystko inne, żeby było na równo. To jest plan. Może jak zje dużo mięsa, to będzie wystarczająco duży żeby w ogóle nie musieć się poruszać na boisku i będzie sobie tylko wisiał i zasłaniał wszystkie pętle naraz? To by było idealne, chociaż musieliby mu powiększyć miotłę. Znowu. Na szczęście miał talent do rośnięcia. Widział to po wszystkich innych uczniach, którzy mogli mówić wprost do jego klatki piersiowej. Jednakże dobrze że kolega zwrócił mu uwagę że przytył i to w taki miły sposób - teraz będzie wiedział żeby jeść więcej podczas posiłków, bo musi nadrobić te przekąski. - Um...no dobra, to chyba zapamiętam - powiedział, nie będąc do końca przekonany, jednakże skupił wszystkie swoje możliwości umysłowe żeby zapamiętać wszystko co tylko chłopak mu przekaże. Mimo że cholernie mu się nie chciało i miał znowu miał ochotę stwierdzić że da sobie spokój, to ilekroć pojawiała mu się w głowie postać pewnej drobnej (zdecydowanie zbyt drobnej Atsu) niewiasty, to aż mu się uśmiech cisnął na usta i miał ochotę chociaż trochę się postarać. Nie ma nic silniejszego od męskiego crusha - to było coś, co nawet takiego lenia patentowanego jak ten Gryfon mogło zmotywować żeby zrobić cokolwiek. To było silniejsze nawet od jedzenia, to było silniejsze nawet od jego pogardy do ciężkiej pracy - zorientował się że faktycznie, jest gotów żeby ćwiczyć nawet dwie godziny! Może nawet trzy, dopóki nie będzie śpiewał jak ten...no ten z kraju makaronu, pizzy i...mmm, pizza. Pizza byłaby dobra. Pizza to życie. Miał ochotę na pizze. Siad Atsu, miałeś sobie przypomnieć jak się ten makaroniarz nazywał. Paravanni? Paralotnii? No coś w ten deseń, ale no, będzie śpiewał jak on i zdobędzie każdą niewiastę. Wszystkie inne będą rzucać mu czekoladki na talerz - to miła alternatywa dla kwiatów. Tak, był pewien że mu się uda. Z tego całego przejęcia zapamiętał aż tą melodię. Ha, to proste, bez problemu to powtórzy, w końcu podczas mycia był tenorem idealnym, śpiewakiem wyborowym, królem estrady, czemu miałoby się nie udać. ...um...um...więc tak...do mi sol mi - do mi sol mi - do mi sol mi - zaintonował i czuł że szło mu wybitnie wręcz. Nawet obiektywnie rzecz biorąc szło mu znacznie lepiej niż można się było spodziewać. A skoro szło mu tak wspaniale postanowił zakończyć w wielkim stylu-...DOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO - i tutaj o ile ktoś mógłby mieć mylne wrażenie że Gryfon posiada zdolności muzyczne, to prawdopodobnie wszystko by się wyjaśniło. To było prawdopodobnie najgorsze doo jakie ktokolwiek mógł usłyszeć. Przywodziło na myśl jakby jakiś kot dobierał się do dzika albo co gorsza na odwrót, podczas gdy ktoś tuż obok uderza łańcuchami o tablicę, po której wilkołak drapie szponami. W tle można było usłyszeć nutkę hamującego pociągu i odgłosów wymiotującego nosorożca, pomieszanych z lisimi okrzykami. To że nikt od tego nie ogłuchł to istny cud. Cudem było też że zamek nie skruszył się i nie zawalił na biednego Atsu, bo przy te dzikie, niezidentyfikowane dźwięki to już nawet nie było fałszowanie - to była jawna próba zburzenia ściany za pomocą głosu. Prawdopodobnie Finn doskonale rozumiał jak tragiczne to było, ale w głowie półolbrzyma jego solówka była perfekcyjna. Był przekonany że gdyby zrobił coś takiego w operze to wszyscy wstaliby i klaskaniu nie byłoby końca. Bardzo z siebie dumny, z miną wyrażającą pełne samozadowolenie spojrzał na rozmówcę, czekając na jego aprobatę, był powiem pewny że za moment dostanie pochwałę.
Ostatnio zmieniony przez Nevan Atsummerled dnia Nie 29 Lip 2018, 18:10, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 17:11 | |
| The member 'Nevan Atsummerled' has done the following action : Dices roll
'k10' : 5 |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 19:16 | |
| Finn miał pewne trudności w nadążeniu za myśleniem Atsu. Powód jest jasny: Gryfon myślał całkowicie innymi ścieżkami i dlatego jego wypowiedzi nie były dla Puchona tak jasne jak powinny. Sama forma listu, jaki od niego otrzymał, była sygnałem, że nie do końca będzie mógł zrozumieć jego mowę. Być może winnym było tutaj jego pochodzenie, środowisko, gwara... powodów może być wiele lecz nic nie przygotowało Finna na nazwanie metabolizmu chorobą. W pierwszym momencie Gard parsknął śmiechem lecz szybko się zreflektował i przyjął neutralny wyraz twarzy. Tego wyjaśnić nie umiał. O dobrym metabolizmie marzył prawie każdy nastolatek, a Atsu odebrał to jako chorobę. To prawie niemożliwe, a jednak. - Przecież metabolizm to nie choroba. - uniósł brwi. - To dar, o którym marzy większa populacja nastolatków na całym świecie. - wyjaśnił niechętnie bowiem nie chciał rozwijać tak banalnych definicji. Nie miał czasu, aby bawić się w wyjaśnianie podstawowych zagadnień. Jeśli już, może z przyjemnością tłumaczyć Standardową Wiedzę Muzyczną. - A, czyli jesteś obrońcą. W porządku. Jesteś zatem trudnym przeciwnikiem przez sam wzgląd na swoje gabaryty. - skomplementował go w naturalny sposób. Ba, zorientował się dopiero po fakcie o wypowiedzeniu miłych słów. Gdyby Finn podchodził do quidditcha śmiertelnie poważnie, nie zdobyłby się na taki komplement. Przynależność do drużyny to dla niego okazja do ruchu, odrobiny adrenaliny i zabawy. Nie chciałby jednak być w skórze Ścigającego, który będzie zmuszony ominąć Obrońcę Gryffindoru. Finn zastanawiał się mimochodem jaką miotłę musiał zakupić, aby ta go udźwignęła. Zapewne zagada o to do niego kiedyś, w wolnej chwili. Teraz muszą należycie skupić się na zebraniu wywiadu. Nasłuchiwał pierwszych tonacji a jego mimika nie zdradzała ani zachwytu ani niezadowolenia. Już po pierwszych nutach stwierdził, że chłopak ma silny, mocny głos. Baryton godny mężczyzny. Wystarczy poprawić to tu, to tam, a pewnego dnia Atsu zagrzmi niczym Pan i Władca. Niestety brzmienie ostatniej tonacji przeszło najśmielsze oczekiwania. Zabrzmiało to jak małe trzęsienie ziemi. Nie tylko przez donośność, ale i przez dźwięk. Finn słuchał go nachylony ku niemu, a gdy do jego ucha dotarło się przeraźliwe wyraźne "dooo", przez jego ciało przeszedł lodowaty dreszcz. W pierwszej sekundzie wystraszył się, myśląc, że może Atsu stała się jakaś krzywda i dlatego w ten sposób zaintonował ostatnią głoskę. Może zdarł sobie gardło, może dławi się.. .cokolwiek co zagraża życiu, dlatego Finn gwałtownie odsunął się w tył w domyśle planując zerwać się na równe nogi. Nie przewidział jednak siły swojego odruchu. Krzesło, na którym siedział było stare, drewniane i użytkowane przez wiele pokoleń. Nie udźwignęło takiego nagłego ciężaru. Finn z wielkim ŁUP poleciał do tyłu na krześle. Wydusił powietrze z płuc, gdy walnął kręgosłupem w podłogę. Na całe szczęście głowa zawisła dwa centymetry nad ziemią i dzięki temu nie nabił sobie guza. Trwało to raptem kilka sekund i to wystarczyło, aby powstrzymać Atsu przed kontynuacją 'intonacji'. Przez pół minuty Finn był ogłuszony. Jego wrażliwe uszy pulsowały od cierpienia. Ból kręgosłupa i szyi miał mniejsze znaczenie w porównaniu ze słuchem Finna. Musiał poruszyć żuchwą, aby odetkać sobie uszy. Uczucie podobne do wysokich lotów na miotle, gdzie ciśnienie zmienia się i na moment otumania słuch zawodników, jeśli wzlecą zbyt wysoko. Zsunął się z krzesła i niezgrabnie podniósł do pionu. Jęknął prostując plecy. Nie odważył się spojrzeć w oczy Gryfona. Jeszcze nie wymyślił usprawiedliwienia na spadanie z krzesła i to w takim momencie. Pomasował kark i zaczerpnął tchu. - Sorry, wystraszyłeś mnie. Masz bardzo... bardzo donośny głos. Nie byłem na to przygotowany. - w duchu zaś płakał, wył z rozpaczy. Krzyczał niemo "NIE", błagał Merlina aby go uratował. Uszy go bolały, cała dusza kulila się w cierpieniu. Co prawda Atsu nie przebił Resy swoim... 'talentem' wszak pierwsze intonacje wyszły mu całkiem dobrze, ale jednak wstrząs pozostał. Ostatnia tonacja zagłuszyła wszystko; prawie dosłownie. Z wahaniem podniósł krzesło z podłogi i sprawdził czy się nie połamało. Dopiero wtedy na nim usiadł. Przysunął pięść do ust i odchrząknął parę razy, uciekając wzrokiem gdzieś w podłogę. - Cóż mam powiedzieć... zaskoczyłeś mnie. - dyplomacja Finn, dyplomacja. Matula zawsze zalecała uprzejme określenia, które można było dwojako zinterpretować. To bezpieczny tor, jeśli jest się w kłopotach. - Na początku szło ci dobrze, ale twoje "doo" powinno być... delikatne jak jedwab i płynne jak woda. Stonowane, nie tak głośne, rozumiesz? - zerknął na niego z pewną obawą. Jak dobrze, że Atsu nie postanowił iść śpiewać dziewczynie bez przygotowania. Ogłuszyłby ją i stracił bezpowrotnie szansę na jej względy. Gard obawiał się dalszych ćwiczeń. Musi jak najdelikatniej przekonać Atsu do ćwiczeń o dwa tony cichsze inaczej Finn zamiast pomóc, padnie trupem i zwątpi w jakikolwiek przejaw umiejętności muzycznych chłopaka. - Wsłuchaj się w moją nutę. W jej głośność i tonację. Doo-oo. - zaintonował samą końcówkę. Finn zachowywał się jakby tłumaczył świeżo narodzonemu lwiątku, że nie wypada rzucać się do gardła hipogryfowi. Nie wypada ogłuszać swojego nauczyciela i to jeszcze przed oficjalną pierwszą lekcją. Ból uszu osłabł, ale jeszcze był odczuwalny. - Powtórz, ale pamiętaj - cicho i powoli. Jakbyś... delektował się czekoladą, o. - spodobało mu się porównanie. Może jeśli będzie porównywać brzmienie tonów do smaków jedzenia to uda się coś tutaj naprawić. Tym razem Finn nie nachylał się i mentalnie przygotowywał się na wymknięcie się planów spod kontroli. Nie zniechęcił się. Chciał sprawdzić czy naprawdę jest sens inwestować czas w nauczenie Gryfona jakiejkolwiek piosenki i podpisanie się pod tym. |
| | | Nevan Atsummerled
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 20:13 | |
| - Um...ja tam się na tych wszystkich metabolizmach, feminizmach i czy darwinizmach nie znam, bo nigdy mnie to nie interesowało, ale skoro tak mówisz to niech będzie że mam dar metabolizmu - odparł wykazując się swoją radosną ignorancją i brakiem obycia z podstawowymi definicjami. Co prawda każdą przynajmniej trzy czy cztery razu mu ktoś tłumaczył, ale szczerze mówiąc - Atsu rzadko starał się przypominać sobie definicje co poniektórych słów. Właściwie to tylko wtedy kiedy nie chciał wyjść na idiotę, a w wypadku kontaktów z przedstawicielami tej samej płci..czy większości płci pięknej...zazwyczaj aż tak się nie pilnował i nie zastanawiał. Gdyby chwilę pomyślał, pewnie dotarłby do tego co właściwie oznacza to mistyczne słowo i odkrył że to wcale nie jest fikuśna nazwa na tasiemca, ale myślenie wymagało minimalnego wysiłku, a jak już wszyscy wiemy - wysiłek Atsu to świetny materiał na oksymoron. - Nie tylko gabaryty. Mam po prostu talent, a w sporcie nie ma nic co by było w stanie przeważyć taką genetyczną przewagę. Wielkość mego ciała to jedno, zmysł obrońcy i refleks który kieruje mnie w powietrzu to większa część mojej gry - odparł mu w zupełnie nie pasującym do niego stylu. Tak to bywało - gdy w grę wchodził Quidditch, Atsu stawał się znacznie poważniejszy, głównie przez samoświadomość. Prawdopodobnie wiele osób wyzywało go od potworów przez jego prezencje - zwykle to ignorował, na boisku jednak traktował jako komplement, ba, nawet szczycił się tym. Prawda była taka, że z racji że w prawie niczym nie był zbyt dobry, bo ani nie nadawał się do gromadzenia wiedzy, ani jego zdolności magiczne nie były na jakimś chociażby przyzwoitym poziomie, to bardzo mocno opierał swoje zdanie o sobie na tym właśnie sporcie. To sprawiało że patrząc w lustro widział wartościową, utalentowaną jednostkę. Prawdopodobnie to właśnie na boisku zostały wszystkie jego ambicje życiowe, więc temat gry zawsze doprowadzał go do małej metamorfozy. Ba, można wręcz powiedzieć że gdy rozmowa schodziła na Quidditch, to przybywało mu wręcz kilkadziesiąt punktów IQ. Aczkolwiek wracając do muzycznych perypetii tego oto wspaniałego śpiewaka operowego, był z siebie niesamowicie zadowolony. Nie tylko czuł jak wspaniale sobie poradził, ale również zauważył to po reakcji kolegi. Co prawda bardzo oszczędnie go chwalił, jednakże Nevan trochę opacznie zrozumiał to że go zaskoczył. Był przekonany że chodzi o to, iż Puchon nie spodziewał się takiego ogromnego talentu - ba, zamanifestował to nawet spadając z krzesła. Zapewne z wrażenia, bo jakiż mógłby być inny powód? W głowie Atsu, jego doo było perfekcyjne, a jeśli miałby jakiekolwiek wątpliwości, to po radosnym opadnięciu na podłogę Finna upewnił się że miał racje. Nic więc dziwnego że szczerzył się radośnie i robił mądrą minę, jakby teraz to on był ekspertem w sprawach muzycznych. Ba, zauważył też że na moment jego nauczycielowi aż odebrało mowę. Zaniemówił słysząc ten wspaniały pokaz umiejętności. Czy naprawdę potrzebował jeszcze lekcji? Nie, raczej nie, skoro miał takie perfekcyjne zdolności wokalne. Mimo to chłopak zaoferował mu pomoc, to by było niemiłe gdyby teraz mu powiedział że już nie jest potrzebny, nawet jeśli obaj mieli już świadomość jak wspaniale radzi sobie ze śpiewem Gryfon. Nie chcąc robić mu przykrości, postanowił jeszcze trochę z nim potrenować. Pewnie dla muzycznych geniuszy to pewien rodzaj radości, kiedy mogą pochwalić się że nauczali taki wspaniały talent. Nie mógł mu tego zrobić i odebrać możliwości bycia tym który go odkrył i doszkolił. To by było okrutne. Uznał więc że tak będzie najlepiej, pozwoli koledze słuchać swoich cudnych zdolności wokalnych jeszcze trochę. Szczególnie że zdecydowanie bardziej mu się zachciało, gdy zobaczył tą pochwałę, nawet jeśli nie została wypowiedziana na głos. A potem zrobiło się dziwnie. Pomijając fakt, że nie miał pojęcia co niby to doo miało znaczyć, to teraz dopiero chłopak poleciał - co miał wspólnego mokry jedwab ze śpiewaniem? Może żeby być najlepszym śpiewakiem, powinien założyć jedwabne ciuchy a potem się zmoczyć? Zamoczyć? Cokolwiek? Nie bardzo rozumiał co Finn właściwie chciał mu tym przekazać, więc postanowił że zrobi po prostu mądrą minę i kiwnie głową. - Um. Więc to tak - powiedział jeszcze, ale pomiędzy tą jego mądrą pozą zapewne były przebłyski, że nie ma pojęcia o czym tamten do niego mówi. Ale niech będzie. Mokre jak jedwab i gładkie jak woda...czy mokre jak woda i gładkie jak jedwab...no, tak właśnie zrobi. Przynajmniej ostatnie zdanie miało sens - a więc po prostu chodziło o to że potęga jego głosu trochę wybiła chłopaka z rytmu. Wilgotne jak jedwab. Pluskające jak woda. Żwirek kręci z Muchomorkiem. No i śpiewać ciszej. Wszystko robiło się powoli jasne, a wzory matematyczne przed oczami Atsu dawały mu wyraźną podpowiedź co powinien zrobić. Skoro jednak tak ładnie zaśpiewał coś mu się należało. Kiedy więc ponownie wysłuchał nuty Finna, wyciągnął z torby pudełko kandyzowanych ananasów i przechylając je, wsypał sobie wszystkie do ust. W mgnieniu oka je przegryzł, przełknął i już energia została uzupełniona, już mógł zachwycić go po raz kolejny możliwościami których nie powstydziłby się nie jeden. - Czekolada? - dotarło do niego. Och, słodka czekolada. Lepka, rozgrzewająca, w tabliczkach w sam raz na raz. Przepyszny słodycz, który sprawiał że każdemu od razu się poprawiał nastrój, przewspaniały boski twór. Słodki jeżu w morelach, jakże wspaniale byłoby delektować się czekoladą. Czyżby doo tak naprawdę było szyfrem? Chodźmy doo sklepu ze słodyczami? Może to w innym języku? To ma sens. Był gotów spróbować ponownie. - Doo - wyrzucił z siebie Atsu, tym razem mniej znacznie ciszej, rozmarzonym, wręcz uduchowionym głosem, a na jego twarzy pojawił się wyraz błogości kiedy przywodził na myśl smak czekolady. - Do mi sol mi - do mi sol mi - do mi sol mi doo. - wyrzucił z siebie całość bezwiednie, wciąż w tym stanie uniesienia duchowego. Sama myśl o smaku czekolady prawie doprowadziła go do ekstazy. Lekko przymknął oczy a pod powiekami wyraźnie widział wielki kocioł, z którego przelewa się do innego kotła lepka, cieplutka maź, przywodząca na myśl same pyszności. Na moment odpłynął, raz po raz podśpiewując mimowolnie to co Puchon kazał mu wcześniej, wyobrażając sobie jak ktoś wrzuca go do kadzi pełnej płynnej czekolady, a on żeby w niej nie utonąć walczy o życie i spożywa ją całą. Radość w brzuszku. Wyobrażał sobie tą czekoladową kąpiel, cały czas podśpiewując, cicho, delikatnie, trochę podniośle, z ekstazą wymalowaną na twarzy, kiedy nagle zorientował się że to tylko piękne wyobrażenie które nie ma przełożenia na rzeczywistość. To go otrzeźwiło. Zamarł w pół zdania, zamknął usta, wzruszył ramionami trochę obrażony na samego siebie że gdy otworzył oczy nie było tu kadzi pełnej czekolady i sięgnął do torby po kolejną tabliczkę, żeby się jakoś pocieszyć po tym bez czekoladowym rozczarowaniu. Robiło się niebezpiecznie, bowiem powoli kończyły mu się przekąski które ze sobą zabrał. Ciekawe za ile będzie jakiś posiłek - przecież nie mógłby być głodny. A nie pamiętał który owoc trzeba gilgotać żeby dostać się do kuchni. Szkoda, bo lubił kuchnię - w kuchni było dużo skrzatów, które uwielbiały go karmić. A on uwielbiał jak go karmią. Układ idealny! Wrócił myślami z kosmosu i zorientował się że jest w jakiejś klasie, z jakimś Puchonem. Co on tu właściwie...a tak, śpiewali sobie. Miał w tym jakiś cel...zaraz sobie przypomni. - Um..tak? - spytał, bo naszło go że chyba przed chwilą śpiewał. Nie był pewien - myślenie o jedzeniu rozproszyło go na tyle, że musiał sobie przypominać co się działo w prawdziwym świecie, w którym nikt nie próbował go utopić w czekoladzie. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Nie 29 Lip 2018, 21:34 | |
| Temat quidditcha był niewyczerpalny. Szczególnie, jeśli zaczynają rozmawiać osoby z sąsiednich domów, a nie we własnym gronie. Finn celowo nie skomentował zasług Astu, nie podważał ich ani też teraz temu nie przytakiwał. Co za dużo komplementów to niezdrowo. Z pewnością powrócą do tej rozmowy w innych okolicznościach - chociażby podczas spóźnionego obiadu, o ile Atsu będzie miał w sobie jeszcze miejsce na normalne jedzenie. Po trzydziestu minutach obserwacji Puchon śmiał stwierdzić, iż Atsu nie odmówi jakiemukolwiek posiłkowi. Ciekawe jak skrzaty radzą sobie z szybko ubywającą ilością jedzenia. Zapyta je przy okazji. Uśmiech Gryfona był jak prawy sierpowy. On myślał, że Finn oniemiał z wrażenia w sensie pozytywnym. Ciężko było mu w to uwierzyć. Jak można zachwycić się nad takim skrajnym pokaleczeniem samogłoski? Nie wyprowadzał go jednak z błędu stwierdziwszy, że zachęcony i wesoły będzie chętniej przykładał się do wyznaczonego zadania. To ćwiczenie zadawane każdemu początkującemu jednak żaden nigdy nie powalił Puchona na łopatki. W dodatku samym głosem, nie różdżką i nie ręką. Jak dobrze, że Feliks siedzi w swojej wieży, a Vini lata po boisku. Gdyby byli w pobliżu z pewnością wparowaliby tu z wyciągniętą bronią, gotowi ratować tego, który tutaj prawie umarł. Pytanie czy Atsu czy Finna. Chłopak się zakłopotał. Kusiło go przyjąć pozę surowego nauczyciela lecz nie był pewny jak Gryfon na to zareaguje. Po chwili namysłu stwierdził, że to tylko ballada dla dziewczyny a nie wystąpienie publiczne w Hogsmade. Nie musi naciskać na wielkoluda tak jakby to robił w przypadku poważniejszych wystąpień. Próbował rozluźnić się i nie przypominać postawą zestresowanego borsuka. Przywoływanie porównań dotyczących jedzenia było świetnym rozwiązaniem. Mina Atsu mówiła sama do siebie. Nie trafiało do niego określenie muzyki płynnej jak woda i delikatnej jak jedwab. Na czekoladę wyraźnie się ożywił, a to co nastąpiło później... Finn wstrzymał oddech. Przemiana jaka nastąpiła ukoiła cierpiącą duszę. Trafił! Udało się! Atsu zrozumiał! Co za ulga, co za radość. Być może nigdy więcej nie będzie musiał narażać się na okaleczenie zmysłu słuchu. Nie było to perfekcyjne jednak w porównaniu do poprzedniej próby zasługiwało na owacje na stojąco. Gryfon wyraźnie zarzucił sobie złe tempo "do-mi-sol-mi", nie było tam jednolitego rytmu, jednak to tylko ćwiczenie, rozgrzanie strun głosowych i przygotowanie do śpiewu. Gard uśmiechnął się sam do siebie i odetchnął wyraźnie z ulgą - bez obaw, że Atsu to dostrzeże. Chłopak odpłynął myślami gdzieś daleko. Musiał myśleć o swoim obiekcie westchnień. Jego mina musiała poświadczać o głębokim uwielbieniu do dziewczyny. To był kolejny powód pchający Finna do udzielenia pomocy Gryfonowi. Solidarność. Pomoże mu opanować krótką piosenkę i będzie trzymać za niego kciuki. Dopóki Atsu nie zacznie śpiewać podobnie jak czkający niedźwiedź, jego ukochana nie powinna uciec z wrzaskiem. To jest do wyćwiczenia, a więc nie leży poza granicami ich możliwości. - Tak, teraz było o wiele lepiej. - przytaknął pilnując się, aby go za bardzo nie chwalić. Mógłby wówczas stwierdzić, że potrafi wszystko i nie potrzebuje więcej porad. To mogłoby stanowić zagrożenie zdrowia dla obiektu jego westchnień. Finn jeśli mógł, starał się troszczyć o tych, którzy tego potrzebowali. Ukochana Atsu potrzebowała ochrony mimo, że nie znał jej imienia. Nawet na myśl mu nie przeszło wyperswadowanie chłopakowi z głowy tego pomysłu. Dlaczego miałby to zrobić? Skoro nie jest to tak tragiczne, jest jakaś nadzieja. Skrzywił się, gdy Atsu kontynuował jedzenie. To dla niego niedorzeczne. - Możesz na chwilę przerwać posiłek? Mam dla ciebie drugie ćwiczenie. - zmrużył oczy przypatrując się wielkoludowi. To przejaw ignorancji i o ile na początku mu to tak bardzo nie przeszkadzało, teraz podczas ćwiczeń zaczynało mu doskwierać. Sądząc po ilości jedzenia jakie Atsu wchłonął, powinien przeżyć godzinę bez posiłku. - Do-mi-sol-mi do fa la fa do-mi-sol-mi-dooo. - zaintonował po czym wyjął z kieszeni otrzymany niedawno list oraz ołówek, z którym się nie rozstawał. Przysunął do siebie nogę, postawił piętę na krześle i o kolano oparł zmięty pergamin. Musiało wystarczyć. - Ćwicz dopóki nie powiem kiedy koniec. Ja cały czas słucham i przez ten czas coś zapiszę. - polecił tonem pseudo nauczycielskim i nie biorącym pod uwagę sprzeciwu. Żadnych buntów podczas ćwiczeń. Finn poświęcał swój czas, więc oczekiwał, że zostanie to docenione. Podjął się wyzwania, więc drobne ćwiczenie nie powinno być problemem. - Zauważ, że "do-fa-la-fa" wchodzi już w inny ton. Różni się od "do-mi-sol-mi". Chciałbym cię prosić, abyś zaśpiewał to szybciej. Najpierw powoli, później prędzej i jak najszybciej potrafisz bez pomylenia się. Z wyraźnym zaznaczeniem ostatniej nuty "dooo". Polecam abyś się wyprostował, aby przepona mogła pracować bez zbędnych nacisków. Spróbuj. - posłał mu zachęcający uśmiech. Wrócił spojrzeniem do pergaminu. Cały czas słuchał Atsu, jednak na niego nie spoglądał. Finn coś zapisywał. Trwało to dosyć długo. Podgryzał ołówek, drapał jego końcówką głowę, opierał o policzek i co jakiś czas zapisywał kilka słów. Nie zażądzał żadnej przerwy dla Atsu, tylko raz na jakiś czas spoglądał na niego i kiwał głową, zachęcając aby kontynuował. Po jakimś czasie uśmiechnął się do siebie i wsunął ołówek za prawe ucho. Nie wiedział ile czasu minęło, jak długo Atsu ćwiczył lecz ta nieplanowana lekcja szła w dobrym kierunku. - Dobrze, to przeczytam ci treść twojej potencjalnej piosenki. Na razie nie ma podkładu muzycznego, ale to będzie proste. Słuchaj. - nachylił się do niego i cichym, spokojnym głosem przeczytał na głos swoje artystyczne wypociny: - Cytat :
- Ballada dla Ukochanej,
Badź dla mnie słodka niczym kadź czekolady, jak czarna lukrecja i ciastka z marmolady. Bądź mi radością jak talerz pełen ziemniaków soczystych jak leczo z ślimaków- gumiaków. Bądź mi marzeniem jak płynne lody, Będę śpiewać pieśni dla twojej urody. Twoje pukle czarne przypominają mi makarony z sosem które jadłem w ładne dni. Twój uśmiech jest bezcenny jak mój żołądek bezdenny. Daj mi swoją białą chustę, a nigdy cię nie opuszczę. - To nie jest wiersz więc wersy nie muszą być równe. Znajdę do tego muzykę. Powiedz mi, zmienić coś, dodać? Mam nadzieję, że ci się spodoba i cię nie uraziłem. - chciało mu turlać po podłodze ze śmiechu. Ostatkami sił utrzymywał powagę. Podsunął Atsu zapisany pergamin, aby mógł sobie przeczytać i wprowadzić modyfikacje, jeśli chciał. |
| | | Nevan Atsummerled
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Pon 30 Lip 2018, 18:25 | |
| Przypomniał sobie, co właściwie robili w tej klasie gdy usłyszał następne słowa rozmówcy. O wiele lepiej. Cóż za piękne słowa, na podłechtanie jego ego - czyli nie tylko miał niesamowity talent, ale również stawał się lepszy z każdą próbą. Nawet jego leniwe jestestwo zaczęło się zastanawiać, co będzie jak jeszcze poćwiczy trochę. Może warto spróbować, ten jeden raz się wysilić? Póki co był wspaniały, to później będzie ideałem, ha. Czemu on nigdy wcześniej na to nie wpadł? Wystarczyło nabrać trochę pewności siebie w śpiewie i znaleźć sobie kogoś, kto potrafiłby napisać mu piosenkę. Wtedy nagle stało się coś, co sprawiło że jego samozachwyt opadł. Przestać jeść? On go chciał zamordować, zabić, jak to, żeby tak nie jeść? To jak on będzie napełniał swój żołądek, przecież jeszcze nie zjadł wszystkiego co chciałby. Miał to wchłaniać przez skórę? Szalony Puchon. Może po prostu jak patrzył na te wszystkie smakołyki, to żałował że nie mógł sam ich zjeść? Jego strata, sam powiedział że nie jada słodyczy. Może kłamał z grzeczności, bo wiedział że jedzenie Atsu powinno być jedzeniem Atsu, a nie jedzeniem Atsu i muzycznego kartofelka? Czyli to uprzejmość. No proszę, cóż za kulturalny mały człowiek. Z lekkim ociąganiem odsunął rękę od torby postanawiając że niech będzie, nie będzie jadł, chociaż bardzo mu się to nie podobało. - Um...niech będzie, nie będę jadł, panie profesorze - powiedział lekko naburmuszony. Skojarzyło mu się to z nauczycielami, którzy bez przerwy go opierniczali za to że próbował posilić się na lekcjach. Czy naprawdę nikt go nie rozumiał? Jedzenie było sensem życia, jeśli nie będzie jadł to umrze marnie, ale dobrze, niech będzie szalony nauczycielu. Nevan postanowił sobie że tak zrobi, zaryzykuje swoim życiem dla sztuki. Westchnął ciężko po czym zrobił to, on to zrobił - zamknął swoją torbę. Dla pewności odłożył ją, żeby nie kusiło aż tak bardzo, mimo że całe jego jestestwo wrzeszczało wręcz "żryj tyn szajs Atsu, żryj go jakby jutra miało nie być". Zignorował to. Teraz był geniuszem muzycznym, potrzebował tylko jeszcze kilku prób, a geniusz muzyczny musiał się czasem poświęcić. W końcu nawet geniusz przed nim go pochwalił i oniemiał słysząc jego talent, więc był na pewno geniuszem, a co za tym idzie - skoro już odnalazł swoją drogę w muzyce, przez chwilę może być poważny i nie jeść. Nie minęły trzy sekundy, a jego mózg zaczął już błagać o pożywienie i kwilić że przecież muszą coś zjeść, chociaż jedną czekoladę. A potem naszło go olśnienie. To jak mecz Quidditcha. On miał tu tylko być wyprostowany i robić swoją robotę, bo w przeciwnym wypadku może przegrać. A on nie lubił przegrywać. Wyprostował się, przez co wydawał się jeszcze wyższy i wiele już do sufitu mu nie brakowało. - Um, ok. Do-mi-sol-mi do fa la fa do-mi-sol-mi-dooo. Do-mi-sol-mi do fa la fa do-mi-sol-mi-dooo. Do-mi-fa-mi-li-ja-dooo...nie, czekaj. Do-mi-fa-si-nie. Eeem. Do-ra-tooooooo. Też nie to - zaczął w miarę dobrze, potem jednak się zgubił. Za szybko, to były wyścigi czy co? Ech, postanowił spróbować od nowa. - Do-mi-sol-mi do fa la fa do-mi-sol-mi-dooo - i tak w kółko, za każdym jednak razem przychodził ten nagły moment kiedy robił to trochę za szybko jak na siebie i się mylił. W końcu dał sobie spokój z prędkością i zatrzymał się na bezpiecznym pułapie, na którym jeszcze mu wychodziło, chociaż czuł się dziwnie, powtarzając w kółko coś co nie miało dla niego żadnego znaczenia. W końcu to tylko zlepek liter, co właściwie miało znaczyć do-mi-sol-mi? Wtem go naszło - może to jakieś zaklęcie, tylko takie bez różdżki, które robiło z każdego perfekcyjnego śpiewaka? Nie wiedział ile razy powtórzył tą dziwną inkantację, ale był pewien że narzucał się tyle czarów że teraz to już na pewno sobie poradzi. Parę razy przeszło mu przez myśl, że zaraz mu gęba odpadnie od tego ciągłego ćwiczenia - wtedy też się mylił, więc zaczynał jeszcze raz. Powoli zaczynało go to faktycznie irytować - pomylił się znowu. Potem stwierdził że pomyśli o czymś przyjemnym i zaczął zastanawiać się nad tym, ile właściwie byłby w stanie zmieścić naraz pasztecików w żołądku. Dwadzieścia? Czterdzieści? Może nawet sto? To by było dopiero coś. A jakby tak...dopchać to wszystko czterdziestoma pączkami, wiadrem bigosu i pełną tacą pieczonych ziemniaczków? Cóż to za miłość w brzuszku. Z zamyślenia na temat swoich dziwnych nawyków żywieniowych wyrwał go głos Finna, więc zamknął usta i powrócił myślami do rzeczywistości. Nie myśl o jedzeniu Atsu, bo zrobisz sie jeszcze głodniejszy, a to wcale nie będzie dobre. Okazało się że to nie jest łatwe nie myśleć o jedzeniu, bo w piosence napisanej przez Puchona wszystko mu przypominało o tym że jest głodny. A raczej że wydaje mu się że jest głodny. Prawda była taka, że faktycznie, wciąż rósł więc potrzebował dużo jedzenia, ale na pewno nie tyle ile w siebie wpychał, o czym świadczył fakt że nie raz nie dwa brzuch go bolał z przejedzenia. - Um...leczo ze ślimaków gumiaków? - spytał zaskoczony - Cóż to za genialny pomysł. Gdzie można takie zjeść? - spytał rozmarzony. To dopiero coś. Leczo z żelek, ktokolwiek to wymyślił był przekozakiem i Atsu już go lubił. Potem dostał pergamin w ręce i przeczytał to jeszcze raz. I kolejny. Nagle coś go naszło. - Um...dlaczego włosy mają mi przypominać makaron z sosem? Czy to nie zabrzmi jakbym uważał że ma tłuste włosy? - spytał, zastanawiając się czy to nie zostanie źle odebrane. Nie bardzo wiedział o co chodziło z tą chustą i czemu chciał ją z niej właściwie obrabować, ale uważał że pewnie to jakieś sprawy związków których on nie rozumiał, bo po prostu nigdy w żadnym nie był. Chyba że jako związek liczyć relacje jakie miał z kolegami "ojca" ale o tym wolałby raczej zapomnieć, bo nie było to miłe wspomnienie i co ważniejsze nie było tam żadnych chust. - Um, ale jest super. Aż się zrobiłem głodny - mruknął, z błogim uśmiechem wyobrażając sobie jak pałaszuje każdą z tych rzeczy. Ukradkiem spojrzał w stronę torby - czy już wolno było mu jeść, czy dalej musiał się wstrzymywać? Przez tą niepewność jedzeniową zaraz oszaleje. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Pon 30 Lip 2018, 19:54 | |
| Zauważył niezadowolenie Atsu na prośbę o zaprzestanie jedzenia. To potwierdzało słuszność wprowadzenia do ballady wzmianek o pożywieniu. Finn uważał, że to całkiem miłe i kreatywne śpiewać w sposób nieznany największym wokalistom świata. Nie miał absolutnie żadnych wyrzutów sumienia z powodu swojej prośby. Jakaś zasada powinna istnieć. Na próby kapeli zakazał głośno i wyraźnie jakiegokolwiek jedzenia i mimo protestów chłopaków, wygrał. Finn dostaje palpitacji na widok zabrudzonego sosem bębna czy sklejonego mikrofonu od lukru, który pokrywał wcześniej czyjeś palce. Uroki i wady szaleństwa... Z aprobatą wsłuchiwał się w ćwiczenia Gryfona. Póki nie protestował, mieli szanse na szybkie wyćwiczenie jego głosu, zrobienie postępów i zminimalizowanie wrzasku zamiast śpiewu. Gorzej, gdyby na pokładzie miał buntownika, który utrudniałby w realizacji kolejnych etapów ćwiczeń. Finn był surowy w tej kwestii, o czym świadczyły jego własne pokaleczone opuszki palców jak i doły pod oczami, gdy zarywał kolejną noc dla muzyki. Matula zamartwiała się czy aby jej jedyne dziecko nie popadało w pracoholizm już w tak młodym wieku. Któż wszak rozumiał miłość do swojej pasji, dla której człowiek jest w stanie poświęcić tak wiele. - Ślimaki to... słodycz? - zatkało go. Ogarnęło go zażenowanie. Jego skrajna niewiedza dotycząca wyposażenia Miodowego Królestwa zaczynała robić wrażenie. Ślimaki-gumiaki wziął za francuskie wykwintne danie i dlatego użył go do ballady. Chłopak podrapał się po potylicy wyraźnie zakłopotany. Ugryzł zewnętrzną stronę policzka. Nie można posiadać wiedzy dotyczącej każdej dziedziny życia. W dzieciństwie Finna wychowywano na bazie zdrowej żywności, więc nie zdążył wychować w sobie potrzeby spożywania cukru tylko dla przyjemności. Później zachorował, więc dieta wyeliminowała mu czekoladę i wytwory czekoladopodobne. Jedyne, co Finn lubił to miód. To muzyka oddawała mu od groma satysfakcji, więc gdy dopadała go chandra czy gorszy dzień zamiast opchnąć się słodyczą szedł do swojego pokoju, brał gitarę i namiętnie uderzał w struny swoje ulubione melodie. Dzięki temu był tak chudy, choć gdyby popadł w miłość do glukozy, zmieniłoby się to raz dwa. Gard mógł mieć nadzieję, że swoim brakiem wiedzy nie wywoła u Atsu palpitacji serca, stanu zawałowego mięśnia sercowego ani innych dolegliwości zdrowotnych. Mógł pojąć ułamek szaleństwa Gryfona dotyczącego jedzenia. Mawia się, że tylko jeden szaleniec zrozumie drugiego. Coś musi w tym być. - To miało mieć sobie coś z poezji. Porównanie do stanu emocjonalnego, który towarzyszy ci podczas jedzenia najlepszego dania życia. Coś na kształt metafory, alegorii... - wyjaśnił zaczynając powątpiewać w swoje zdolności poetyckie. Układanie tekstu piosenek było trudniejszym rodzajem tworzenia. Między innymi dlatego zajmował się głównie reinterpretacją istniejących już utworów niż tworzeniem własnych. Przyjdzie czas, gdy stworzy pierworodną pieśń podpisaną tylko i wyłącznie swoim nazwiskiem. Dzisiejsza zabawa ułożenia rymów dotyczących miłości i jedzenia była rzadkim wyjątkiem od reguły. - Wszystko też zależy w jaki sposób zaprezentujesz balladę, aby została poprawnie odebrana. Można śpiewać balladę grobowym tonem, znudzonym, szaleńczym bądź romantycznym. Jest wiele możliwości i wszystko tak naprawdę zależy od ciebie, a nie tylko od umiejętności wokalnych. - posłał mu przelotny uśmiech i odchylił się na krześle, by wyprostować kręgosłup. Tym razem uważał, aby nie fiknąć. Zapoznał się z podłogą kilka razy w życiu i więcej tak bliskich spotkań nie potrzebował. Rozmasował kłykcie, wciąż zastygłe od pisania i uderzenia w struny. - Możemy później iść do kuchni. Spóźniłem się na obiad. - zaoferował ciekaw czy Atsu się na to zgodzi po tym, ile zjadł. |
| | | Nevan Atsummerled
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Sro 01 Sie 2018, 16:17 | |
| Atsu poważnie zaczął się zastanawiać, czy Finn aby nie był trzymany w jakimś oddziale zamkniętym i torturowany brakiem dostępu do jedzenia, skoro nie wiedział czym są właściwie ślimaki-gumiaki. Może on tak naprawdę potrzebował ratunku i to nie tak że nie lubił słodyczy, a po prostu ktoś go szantażował, albo co gorsza zmuszał do nie jedzenia ich? Biedny chłopak. Niestety nie chciał się do tego otwarcie przyznać, najwyraźniej jego oprawca potrafił sprawić by Puchon trzymał język za zębami. W końcu nie ma innego wytłumaczenia na nieposiadanie tak elementarnej wiedzy. Co jeśli jednak ktoś mu groził na wypadek gdyby komuś się wygadał i po prostu nie mógł powiedzieć? Jakoś trzeba było go uratować na wszelki wypadek, ale tak żeby ten kto odcina go od słodyczy przypadkiem się nie zorientował - jakby to zrobić dyskretnie? Tak żeby kolega widział, że Nevan jakby co będzie go wspierał i uratuje go od niesłodkiego, niemiłego życia? W końcu wpadł na idealny, dyskretny i sprytny plan. - Um, no ba. Jakbyś chciał się dowiedzieć coś więcej o słodyczach, to daj tylko znać. Mogę Ci pomóc - powiedział i pokiwał głową, mówiąc ostatnie zdanie trochę ciszej. Konspiracja poziom ekspert, teraz złe ludzie które trzymają chłopaka z dala od słodkości będą się mieli z pyszna, bo był prawie pewny że ten zrozumie iż Atsu zaproponował mu wyraźną pomoc. Już wyobrażał sobie jak rozchyla kraty, które oddzielają Finna od miodowego królestwa i rzuca tymi którzy go tam zamknęli. Ha, jaki z niego był jednak dobry ziomek. Po chwili uznał że nie, jednak mu się nie chce, to za dużo wysiłku fizycznego. Na szczęście wytłumaczył sobie że jak już go uratuje z niewoli, to będzie przecież musiał go oprowadzić po Miodowym Królestwie, żeby ten mógł spróbować wszystkiego to może i jemu coś skapnie. To był dopiero genialny plan. Dwie pieczenie, raz na wozie, sera na pierogi jak to mówią. - Um...no tak, metaforyczna alegoria, dokładnie. Wszystko stało się jasne - odparł, nie bardzo rozumiejąc czym jest alegoria a tym bardziej co ona ma wspólnego z makaronem, ale uznał że jak coś ma cokolwiek wspólnego z makaronem, to on ma wręcz obowiązek to lubić. To był jego genialny sposób na wytłumaczenie sobie czegokolwiek i póki działał, nie zamierzał niczego zmieniać. - Um...ton. No w sumie. Będę musiał spróbować jakiegoś no wiesz...takiego szelmowskiego, ponętnego tonu. To chyba najlepiej zadziała - odparł, nieświadom że on sam używający jakkolwiek ponętnego tonu, to prawdopodobnie największy koszmar jaki ktoś może sobie wyobrazić. W końcu nigdy nie używał, skąd mógłby wiedzieć jak bardzo potrafiłby tym zranić cudzą wyobraźnię? - Jasne! Kuchnia jest świetnym miejscem, skrzaty domowe to kochane stworzonka i zawsze mają pyszne jedzenie. I potrafią zadbać żebym nie chodził głodny. Nigdy nie odmówię wycieczki do kuchni. - odpowiedział i wyraźnie się ożywił. Nie tylko karmili go tam na miejscu, ale te wspaniałe stworki zawsze dbały, aby zabrał ze sobą jak najwięcej jedzenia ze sobą, wychodząc. To przecież był idealny sposób na dogadanie się, on lubił jeść, one lubiły go karmić. Pamiętał więcej imion skrzatów domowych niż kolegów z domu, a to chyba już coś znaczyło. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Wto 07 Sie 2018, 20:53 | |
| Uśmiechnął się z lekkim wymuszeniem przyjmując do wiadomości propozycję edukacji trójglicerydowej. Nie zapowiadało się, aby miał napisać referat tego typu ani przejść na dietę wysokokaloryczną. Jeśli na recepcie od pani Pomfrey dostrzeże nakaz zwiększenia tkanki tłuszczowej uda się niezwłocznie do Atsu. Zapewne w jego towarzystwie raz dwa zacznie przypominać puffka pigmejskiego z chorobliwą otyłością. Skinął mu głową w odpowiedzi, przeczuwając, iż wdrażanie się w ten temat może zakończyć się w zaskakujący dlań sposób. Rozmawia z psycholem żywieniowym. Poniekąd go rozumiał, a więc nie wnikał w temat, na który nie miał pojęcia. Dzisiaj nie było czasu na rozważanie dlaczego to Finn nie zażywa słodyczy w ilości hurtowych i jak Atsu mógłby pomóc mu "naprawić" ten stan. Wyraz twarzy Gryfona jasno dał do zrozumienia Gardowi, że jego sposób wyrażania się na temat muzyki jest dlań niezrozumiały. Nie zaczął jeszcze mówić profesjonalną gwarą muzyczną, na jaką czasem wstępował, gdy rozmawiał powiedzmy z Feliksem Koniecznym w leniwe sobotnie popołudnie. Po ciele Puchona przeszedł zimny dreszcz. Wyobraził sobie Atsu śpiewającego "ponętnym tonem". Po tym, co usłyszał za pierwszym razem... cóż, mógłby sobie zakupić już aparaty słuchowe. Finn zacisnął palce w pięść. Nie. Nauczy Nevana śpiewać. To będzie miłe wyzwanie. Duże, ale wykonalne. Zrobi to, chłopak będzie w końcu poprawnie intonować każdą samogłoskę, aż dziewczyna, do której wzdycha przyzna, iż talent ten chłopak ma. W niebieskich oczach Finna pojawiła się niebezpieczna determinacja. Właśnie w tym momencie powinien pojawić się Vini albo Nicolas i krzyczeć błagalnie ku Atsu - Uciekaj!! Nim nie jest za późno! Drzwi jednak pozostały zamknięte i nie zapowiadało się na ratunek dla nieświadomego Gryfona o trudnym do wymówienia nazwisku. - Najpierw poćwiczmy, a potem najedzmy się do syta w ramach nagrody. Gotowy na pierwsze wersy? Rozgrzałeś już sobie struny głosowe, więc nie ma co czekać. - teraz to on się ożywił, wyprostował i uśmiechnął. Odłożył ćwiczenie gitarowe na następny wieczór. Sam jest sobie szefem, mógł przesuwać swoje własne zadania o każdy termin. Inna sprawa to jego surowość i konsekwencja. - Wiem jaka będzie pasować melodia. Pożyczę ją z innej piosenki. Podzielimy więc każdy wers na dwie pokrewne intonacje. - odchrząknął i zerknął jeszcze czy drzwi są zamknięte. Ćwiczenia tylko bez publiczności - to klucz do skupienia i robienia postępów w nauce. Publika ogląda dopiero gotowce, a nie drogę ku idealności. Zabrał Atsu z ręki pergamin z zapisanym tekstem i czytając, nadał słowom ścieżki dźwiękowej. Głos Finna był wyraźnie wyćwiczony. Jego śpiew był solidny, pewny, nie było tam nawet sekundy zająknięcia, załamania czy zaniedbania. W każdą samogłoskę wkładał pracę. Jedno był pewne - nawet tego rodzaju ballada w wykonaniu Finna nie brzmiała jak piosnka spod prysznica. - Bądź dla mnie słodkaa niczym... kadź czekola-aa-dy...jak czarna lukrecjaa i ciastka z marmo-o-la-aa-dy... - zaintonował i stłumił śmiech. Ułożony tekst wywoływał w nim dziwne rozbawienie. Musiał powściągnąć chęć wybuchnięcia śmiechem, aby nie urazić niczym Atsu. Co ma do siebie zrażać chłopaka. - Słyszysz już ten rytm? Słuchaj. - ponowił wyżej opisaną intonację, kładąc wyraźny nacisk na odpowiednie samogłoski. Melodię dobrał trochę zbyt szybko i na ślepo, ale wiedział, że jak Nevan zaśpiewa całość to będą mogli wprowadzić pewne modyfikacje, które nie będą gryźć się z długością wersetów. To sporo pracy, jednak jeśli Atsu przyłoży się, będą w stanie w dobrym czasie nauczyć go ballady. - Dobra, powtórz. Wyprostuj tułów, daj przeponie więcej luzu. - zaprezentował i wyprostował kręgosłup. Najlepiej jest śpiewać na stojąco, co zapewne zorganizuje jeśli już Atsu przejdzie przez drugi etap muzycznej lekcji.
kulasz?:D |
| | | Nevan Atsummerled
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Wto 07 Sie 2018, 21:45 | |
| I tutaj padło słowo klucz, którym Finn przekonał Atsu że jest wspaniałym, kochanym ziemniaczkiem, którego trzeba głaskać i wielbić. "Najedzmy się do syta". To najpiękniejsze słowa jakie mężczyzna może usłyszeć od swojego znacznie niższego kolegi, nic więc dziwnego że reakcją Gryfona mógł być tylko gest triumfalnego uniesienia pięści i przeciągłe: - OUUU, YEAAHNie zwrócił nawet uwagi na fakt że ze względu na swój wzrost i długie kończyny dość porządnie przyłożył w sufit. Otarł sobie kostki do krwi, która teraz radośnie kapała na podłogę, ale nie zwrócił na to uwagi w żadnym stopniu, w końcu w perspektywie miał nagrodę. Nie tylko jedzenie, ale JEDZENIE DO SYTA. Już widział tę piękne godziny spędzone razem z koleżką z Puchonlandu, poświęcone tylko jednemu, nadrzędnemu celowi - pochłanianie monstrualnych ilości pożywienia, które wystarczą by jego brzuszek rzekł - "Atsu, Ty chory pojebie, to za dużo". Tak, to był piękny pomysł. Aż poczuł jak wypełnia go energia, teraz już mógł faktycznie ćwiczyć i robić rzeczy ze swoim wokalem, był na to w pełni gotowy. Taka nagroda przekonałaby go nawet do wzięcia udziału w triatlonie, gdzie zamiast jazdy na rowerze zapiernicza się na hipogryfie, zamiast pływania, udaje się pływanie w ziemi i tak dalej. Przekopałby cały ogródek Hagrida, gdyby ten lekkomyślnie stwierdził że potem nakarmi go do syta. Mimo że Atsu nie był zbyt spostrzegawczy, to tym razem udało mu się zauważyć wzrok Puchona. Czyżby obawiał się że ktoś wejdzie? No tak, to ma sens, gdyby ktoś usłyszał jego boski głos, prawdopodobnie mógłby próbować przypisać sobie zasługi. On miał jednak plan, kiedy więc Finn po raz kolejny postanowił mówić rzeczy, które chłopak nie do końca rozumiał, ten wziął krzesło i podstawił je pod klamkę. Teraz mogli być pewni że nikt się tu nie włamie i laury za odkrycie króla wokalu spadną tylko na Garda. Nevan nie miał żadnych problemów z tym, żeby po tak dobrej robocie odbierać koledze chwałę, na którą zasługiwał. - Słyszę, zaczynam to łapać - odparł nawet całkiem szczerze. Był aktualnie tak zmotywowany wizją porządnego żarełka, że zmądrzał a jego zmysły się wyostrzyły. Dodatkowo gdzieś już tą melodię słyszał, więc tym łatwiej było mu ją zapamiętać. Ba, nawet gdzieś w jego głowie jawił się tekst który przed chwilą czytał. Po drugiej powtórce, był już pewien że pamięta. Postanowił więc zacząć, ba, nawet pójść parę kroków dalej. Wyprostował się ponownie, zastanawiając się czy zawsze ma tak daleko do podłogi i rozpoczął. - Bądź dla mnie słodkaa niczym... kadź czekola-aa-dy...jak czarna lukrecjaa i ciastka z marmo-o-la-aa-dy - zaczął i szło mu obiektywnie nie tak źle, znacznie lepiej niż jego felerne doo. Aktualnie jednak był zbyt nakręcony żeby poprzestać na tym, postanowił więc iść w dalsze wersy które pamiętał - a zapamiętał je całkiem nieźle, ponieważ dotyczyły czegoś najważniejszego w jego życiu. I do tego były dla wyjątkowej niewiasty! - Bądź mi radościąą...jak talerz...pełen ziemniaków... - kontynuował i wtedy jego mózg podpowiedział mu pewną ważną kwestię. Ziemniaki są jak piekło. A jak każdy wiedział - o piekle się nie śpiewa. O PIEKLE SIĘ KRZYCZY. To sprawiło że zanim był w stanie nad tym zapanować, to wszedł w kolejny wers. Nie można powiedzieć że zaśpiewał źle. Znaczy jeśli oczywiście lubiło death metal i wszystkie pokrewne. Trochę też pokręcił melodię - teraz nawet bez podkładu muzycznego, można było wręcz usłyszeć perkusistę z parkinsonem i gitarzystę chętnego wyrwać ze swojego biednego elektryka wszystkie struny. A może i dwóch. - SOCZYSTYCH JAK LECZO, ZE ŚLIMAKÓW GUMIAKÓÓÓÓW. BĄDŹ MI MA-RZE-NIEM, JAK PŁYNNE LODYYYY, BĘDĘ ŚPIEWAĆ...jak szło dalej? - spytał już normalnie, po swoim pięknym pokazie trochę przerysowanego growlu, który w połączeniu z jego niskim głosem brzmiał jakby właśnie ktoś otworzył wrota piekieł.
Ostatnio zmieniony przez Nevan Atsummerled dnia Sro 08 Sie 2018, 19:46, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Wto 07 Sie 2018, 21:45 | |
| The member 'Nevan Atsummerled' has done the following action : Dices roll
'k6' : 3 |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa Sro 08 Sie 2018, 20:55 | |
| Finn przegapił moment wpisania rozlewu krwi w scenariusz zajęć muzycznych. Nie przypominał sobie, aby konieczne było nacinanie skóry i dzielenie się hemoglobiną. Wystarczy odpowiednio wyćwiczona tchawica i wyprostowana przepona, nie trzeba od razu ofiar z dziewic ani kończyn. Atsu zapędził się ze swoim zaangażowaniem. Nie ćwiczyli wszak czarnej magii, a jedynie odłam białej. Dopiero po upływie dwunastu sekund Finn skojarzył wybuch radości Atsu w związku z obietnicą spóźnionego obiadu. Trzeba przyznać, że właśnie w tej sekundzie Puchon zwątpił. Zastygł w bezruchu na całe czterdzieści sekund i przyglądał się szesnastolatkowi z pewną dozą niepewności. Nikt, komu proponował przekąski i wspólne wyjścia na obiad nie reagował aż tak dosadnie. Wybałuszył oczy i podrapał się po skroni, tłumiąc komentarz cisnący się na usta. Muszą obaj skoncentrować się na ćwiczeniu, jeśli ma to przynieść pozytywny efekt. Wdawanie się w rozmowy dotyczące ostrożności podczas wyrzucania rąk w górę zakłócało porządek lekcji. To jedna z psychoz Garda. Na próbach kapeli starał się z wszystkich sił trzymać chłopaków w jednym torze - ćwiczenia, trening, powtarzanie i namiętne udoskonalanie umiejętności. Plotki, piwo i gawędzenie dopiero po. Biada Przyszłości, jeśli Finn postanowi wyedukować się na nauczyciela. Ma zadatki na skrajnie surowego wręcz dyktatora. Wróćmy jednak do osoby Nevana "Atsu". Jego momentalne ożywienie zrobiło na Finnie wrażenie. Tym samym odkrył podstawowy motywator, którym będzie dokarmiać Atsu w chwili zwątpienia i upadku sił. To było zbyt proste. Zdecydowanie za łatwo poszło... Finn nie miał absolutnie żadnego pojęcia dotyczącego miłości nevanowej do każdej kuchni świata, dlatego nie rozumiał. Z podziwem obserwował zmianę w postawie chłopaka. Było mu to bardzo na rękę, więc nie zamierzał go gasić ani w żaden sposób sprowadzać do rzeczywistości. Człowiek odpowiednio zachęcony czyni największe postępy. Otworzył usta, aby zapytać czemu ten zablokował drzwi krzesłem, lecz zaniechał pomysłu. Co się tu u diabła wyprawia?! Może jednak warto wezwać eskortę w postaci Feliksa... Coś się tutaj święci. Po chwili namysłu zignorował silniejsze uderzenie swojego serca. Cóż złego może się tutaj wydarzyć...? - Super, to melodia poboczna z "Halo-Hogwart.fm". Tam, gdzie nuci Albert French. - dopowiedział, ciesząc się dodatkowo z faktu, że Atsu słucha od czasu do czasu szkolnego radia. To ułatwia zadanie. Naprawdę - sytuacja robiła się skrajnie podejrzana. To niemożliwe, by mogło wszystko iść jak z płatka. Dlaczego nagle pojawiło się tak wiele wątpliwości? Podrapał brodę pozbawioną jakiegokolwiek zarostu i przyjął pozę sumiennego słuchacza i analityka. Wytężył słuch i zachował pewien dystans pomny ćwiczeń "do-mi-sol-mi-do". Nie da się ponownie ogłuszyć. Początek znów był niezły. Atsu zapamiętał nawet czas trwania przeciągania samogłosek i nie pomylił środkowej sylaby z końcową. Automatycznie w głowie Finna pojawiło się kilka aspektów, które mógłby poprawić w śpiewnej wymowie chłopaka, aby upłynnić dalsze ćwiczenia. Nim jednak zdołał cokolwiek uczynić, ciemne ślepia Atsu zapłonęły dziwnym blaskiem i ten... kontynuował. Cóż rzec - to nie jest nic złego, skoro pamięta kolejny tekst. Raz-dwa-trzy, lekcja nie będzie należeć do czasu straconego. Mimo powziętej ostrożności Finn nie był przygotowany na wybuch. Mógł przewidzieć to, gdyby uwierzył swojej intuicji. Pierwsza krew - zablokowanie drzwi - i TO. Emocja porównywalna do stanięcia twarzą w twarz z własnym boginem. Finn poczuł na plecach lodowaty dreszcz. Zamknął gwałtownie oczy, osłonił twarz ręką jakby właśnie miał oberwać zaklęciem niewybaczalnym. Nie udało mu się obronić przed dźwiękiem. Spóźnił się o sekundę i zamiast ratować uszy, próbował ratować oczy. Zmysły mu się pomieszały, przez chwilę wystraszył się, że ktoś wpadł właśnie przez okno i rozkwasił się na sąsiedniej ścianie. Tylko gdzie są odłamki szkła? Dlaczego Atsu ma wciąż otwarte usta? Czekaj. Czy to właśnie z JEGO gardła wydobywa się TO?! Finn wstał. Zachwiał się, cofnął niezdarnie dwa kroki. Zahaczył łydką o krzesło i je przewrócił. Wyciągnął rękę przed siebie jakby chciał zatrzymać w powietrzu lecący tłuczek. - Stop. Przerwa. - nie słyszał siebie. Dla Atsu głos Finna był ledwie słyszalnym szeptem. Finn brzmiał jak człowiek, który płynął pod wodą dobre kilkanaście minut. Na skroniach chłopaka perlił się pot. Niewidzialny ból wywoływał raz po raz lodowate dreszcze, które wstrząsały ramionami Finna. Próbował przypomnieć sobie ćwiczenia oddechowe - umiejętność, którą nabył w wieku lat jedenastu, gdy walczył ze śmiercią na łożu w świętym Mungu. Jak to mówiła pielęgniarka? Skupić się na jednym punkcie i wyobrazić leniwie latający liść. Oddychać w rytm jego lotu. Pomału, powoli, małymi krokami Finn wtłaczał do płuc powietrze. Pomogło tylko na moment, by zrozumieć, że Atsu wpatruje się weń pytającym wzrokiem. Na całe szczęście niczego nie mówi i nie śpiewa - choć czy aby na pewno? Finn słyszał bicie swojego serca, czuł w skroniach pulsującą żyłkę. Chwiejnie ruszył w kierunku okna. Musiał przytrzymać się pobliskiej ławki, aby nie nadziać się na jej kant. Walcząc z zawrotami głowy w swoim leniwym tempie doczłapał do okna. Obiema rękoma walczył z klamką aż w końcu siłą wykręcił ją w drugą stronę. Otworzył szyby na oścież i gwałtownie opadł połową ciała na zewnętrzny parapet. Chłodne marcowe powietrze ocuciło go i przywróciło zdolność myślenia. Oddychał głęboko i głośno. Zaczął masować skronie i wciąż zaciskał mocno oczy. Czuł wzbierające się pod powiekami łzy - łzy rozpaczy i niemego bólu. Za mostkiem coś go tłukło, żołądek związał się w supeł - co się właśnie stało? Gdy Resa Anderson postanowiła zaintonować Dziką Różdżkę Profesora nie odczuł tego aż tak dotkliwie. Racja - cierpiał na migrenę do końca dnia, jednak to... TO!, było gorsze niż wszystko co złe razem wzięte. Atsu nie zaśpiewał ani jednej samogłoski w sposób poprawny i wskazany. Zupełnie jakby zapomniał do jakiej melodii śpiewają. To był dziki ryk, a nie wokal. "Soczystych jak leczo" - brzmiało jakby dostał ataku kaszlu. "Gumiakóóów" jak wcieranie kredy w tablicę. Prawdopobonie to ta intonacja wyrządziła u Garda tyle szkód. "Ma-rze-niem" brzmiało jak ryk smoka. Jak to możliwe, aby tylko jedna osoba zainotnowała jeden (powtarzam: jeden) wers w tak katastroficzny sposób? Finn wzdrygnął się czując na plecach strużki potu. Zwątpił. Zapłakał mentalnie nad sobą. Dlaczego nie posłuchał intuicji? To zrozumiałe, że krew- blokowanie drzwi- wybuch musi się skończyć szkodą. Dlaczego na brudne gacie Filcha, zbagatelizował swoje wątpliwości? Nie wiedział jak długo stał przy oknie. Obiema dłońmi potarł twarz, próbując dojść do siebie i zaniechać ataku paniki. Jedyne czego teraz pragnął to uciec stąd jak najdalej. Przełknął gulę w gardle i powoli odwrócił się w kierunku Atsu. Wiedział już, że odzyskał słuch - udało mu się usłyszeć brzęczenie pszczoły latającej obłąkańczo pod sufitem. Uff - tyle dobrego!! Finn był blady i wyglądał jakby przeszedł w tryb Draculi trzeciego stopnia. Nie silił się nawet na formalny uśmiech, nie miał na to sił. Wyglądał jakby nagle się rozchorował. - Źle. - wydusił z siebie. Chciał śmiać się z rozpaczy. To jedno słowo nie oddawało tego, co się tutaj wydarzyło. - Na dzisiaj koniec. Muszę... przygotować coś i wtedy najwyżej... jak znajdziemy czas... - musi znaleźć Mistrza Eliksirów. Trzeba zrobić dla Atsu dwa eliksiry poprawiające tonacje głosu. Powinny zadziałać. Zmotywowany do działania Gryfon stanowił cholerne niebezpieczeństwo dla otoczenia. Póki Atsu śpiewał swobodnie i nie wkładał w balladę swoich emocji - pieśń brzmiała znośnie. Wystarczyła odrobina radości a wywołał swoim głosem fale ogłuszające. Dla wrażliwego słuchu Finna było to jak odcięcie kończyny. Oparł się tyłkiem o parapet, nie odmawiając sobie chłodnego i świeżego powietrza. Gard potrzebował wsparcia, pocieszenia i łagodnej, czystej muzyki dla ukojenia doznanego bólu. Zatrzymał wzrok na sylwetce Atsu. Przełknął głośno ślinę. To będzie znacznie trudniejsze do wykonania niż przypuszczał. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Stara, nieużywana klasa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |