Kłótnie, rozstania... To już było. Czas na kolejny powrót i ckliwe przeprosiny na murawie szkolnego boiska popołudniową porą.
Osoby: Enzo i Blake
Czas: 12 września 1977
Miejsce: boisko szkolne
Głuchy odgłos pałki odbijającej się od kafla wbijał się w moją czaszkę zagłuszając wszystkie te myśli które chciałem zagłuszyć. A było ich trochę. Nawet więcej niż trochę. Takich myśli było naprawdę bardzo bardzo dużo, a wszystkie kręciły się wokół Blake. Nie chciało mi się z nią rozmawiać równie mocno co i nie chciało mi się z nią widzieć. Z tym drugim było jednak znacznie ciężej. Widywałem jej twarz w najmniej odpowiednich momentach. Na przykład przy każdym posiłku. Lub przed zajęciami kiedy miała je mieć w sali obok. Lub na korytarzu. Nawet w bibliotece kiedy poszedłem tam odnieść "Magiczne stworzenia i jak je odnaleźć" które wypożyczył mój współlokator i poprosił mnie o przysługę. Nie dziwię się dlaczego o tą przysługę poprosił. Pani Pince krzyczała na mnie przez kwadrans, że wypożyczone książki należy zwrócić przed wakacjami, a nie po wakacjach. Dopiero kiedy pozwoliła mi zabrać głos palcem pokazałem jej nazwisko osoby wypożyczającej. Następny kwadrans przepraszała mnie za swój wybuch w ramach przeprosin częstując maślanymi ciasteczkami. Cóż za nieznośne babsko. W ogóle wszystkie posiadaczki jajników są nieznośne. Blake Blackwood jest tego doskonałym przykładem. Idealnym wręcz, bo jest więcej niż nieznośna. Zaciskając mocno zęby odbijam tłuczka z całej siły, ale on jak mugolski bumerang wraca. Potrafię tak odbijać piłkę godzinami, aż nie poczuję, że moje mięśnie błagają o litość. Nie muszę być na miotle żeby to robić. Mogę stać na ziemi i bawić się równie przednie. Chociaż zabawa to nie do końca odpowiednie słowo. Trenowałem tak tylko wtedy żeby zająć myśli czymś innym. Jak na przykład teraz. Wolałem robić to niż zastanawiać się, czy za nasz ostatni konflikt powinienem przeprosić ja. Chociaż nie. Na to odpowiedź była prosta i jasna jak żółć w herbie Puszków. To ona przegięła. To ona powinna przeprosić. Więc tak... te rozważania zajmowały niewiele czasu. Bardziej męczyło mnie to, że za nią tęsknię. Brakuje mi naszych rozmów i przekomarzań, brakuje mi cowieczornej sesji w schowku na miotły. Pójście spać bez buziaka na dobranoc jest takie... smutne. Jednak jest to całkiem normalne w ciche dni. Dni które wciąż trwają. I będą trwać dopóki ona nie wyciągnie ręki na zgodę, bo ja na pewno tego nie zrobię. Z tym przekonaniem odbijam kafla po raz kolejny, tym razem tak mocno, że muszę czekać dłużej niż zwykle na jego powrót.
Blake Blackwood
Temat: Re: przepraszam. Sro 16 Wrz 2015, 07:27
Następnego dnia już prawie zapomniałam. Brutalna świadomość, że ja i Enzo to już nie para wróciła jednak w porę śniadania, przed którym Włoch zawsze czekał na mnie z powitaniem. Miejsce w którym zazwyczaj stał - teraz puste, boleśnie uświadomiło mi, że już zaczęłam za tym tęsknić. Za nim. Spojrzałam wtedy na stół krukonów i odnalazłam jego plecy. Milczące i nie wyrażające żadnych uczuć. Sama też usiadłam do niego tyłem, by nie musieć powstrzymywać się przed ukradkowym spoglądaniem w tamtą stronę. Robiłam tak każdego poranka, południa i wieczoru. A co robiłam, gdy przypadkowo wpadaliśmy na siebie na korytarzu? Gdy kątem oka dostrzegłam jak wchodzi do biblioteki? Odwracałam wzrok, nagle interesowałam się czubkami swoich butów, zaczynałam się robić okropnie zajęta. Nie rozmawialiśmy i to bolało. W wakacje byliśmy od siebie daleko. Łatwiej było się na niego wściekać. Teraz, gdy mogłam go spotkać na każdym kroku, plułam sobie w twarz, że powiedziałam o kilka słów za dużo. Przecież jeszcze rok temu nie byłam taka roszczeniowa. Przecież jeszcze rok temu nie byłam taka uparta. Coś złego się ze mną stało i chyba trzeba będzie to zmienić. Teraz, dziesięć dni po naszej ostatniej rozmowie stoję w tym cholernym oknie na drugim piętrze i nie mogę oderwać wzroku od niego, gdy wyżywa się na tłuczku. Obserwuję go z daleka ale doskonale wiem w jaki sposób chwyta pałkę i jaką robi minę gdy nią macha. Potrafię sobie to wyobrazić bardzo dokładnie i irytuję się bo nie powinno tak być. Powinnam mieć go tam, gdzie słońce nie dochodzi, powinnam o nim wcale nie myśleć a już tym bardziej nie powinnam go obserwować. - Szlag by to - klnę pod nosem i poprawiam torbę zsuwającą mi się z ramienia. Wiem, że postępuje wbrew rozsądkowi ale ruszam się z miejsca, kieruję schodami w dół, pcham drzwi wejściowe i wychodzę na błonia. Świeże powietrze wcale mnie nie otrzeźwia. Zdecydowanym krokiem zmierzam ku boisku na którym Enzo trenuje. Gdy znajduję się w zasięgu jego wzroku zwalniam, ale nie przez zwątpienie, a przez strach. Będzie chciał ze mną rozmawiać? A może za pomocą pałki da mi jasno do zrozumienia, żebym dała mu święty spokój? Trudno. Będzie co ma być. Siadam na trybunach. Nie podejdę przecież bliżej ryzykując bliskie spotkanie mojej twarzy z tłuczkiem. Zaciskam palce na pasku torby i tak strasznie się denerwuję.
Enzo Romulus
Temat: Re: przepraszam. Sro 16 Wrz 2015, 12:57
Odbicie za odbiciem. Przez mocno zaciśnięte zęby nie wydobywa się żaden dźwięk, nawet najmniejszy jęk. Mięśnie powoli błagają o litość, ale głowa nie zna tego pojęcia. Prawdę mówiąc dziś gotów jestem odpuścić sobie kolację na rzecz ciągłego odbijania tłuczka. Chociaż chyba nie... Pójście spać z pustym żołądkiem będzie po stokroć smutniejsze od pójścia spać bez całusa. A ja nie chcę być smutny. Smutność prowadzi do depresji, a depresja prowadzi na ostatnie piętro Munga. Mój brat od lat twierdzi, że idealnie się tam nadaję, jednak nie chcę mu dawać tej satysfakcji i tam wylądować. Chociaż Sebastian ma trochę racji. Z pewnością nawet wśród wariatów bym się odnalazł. To się nazywa wszechstronność którą w genach przekazała mi moja najukochańsza mamusia. Jednak nie chciałbym nadużywać swej wszechstronności. Lepiej więc będzie jak pójdę na kolację później. Może do czasu mojego przyjścia panienka Blackwood zdąży łaskawie napełnić swój szlachetny żołądek. Jedzenie w jej obecności traciło smak. Aktualnie była moim osobistym dementorem. Za każdym razem gdy była niedaleko świat tracił całą radość i kolory. Było czarno-biało, nijako i źle. Wszystko wskazywało na to, że to uczucie jest odwzajemnione, bo ona też mnie unikała. Cudownie. Oby tak dalej. Oby skuteczniej. Prędzej czy później mi przejdzie. A jak mi przejdzie to zacznę umawiać się ze wszystkimi brunetkami w tej szkole. Lubię brunetki. Nagle w zasięgu mojego wzroku pojawia się Blake. Co jest, do diabła? Ona nie przychodzi na boisko, ot tak. To raz. A dwa, jestem tu sam. Czyżby więc zdecydowała się przeprosić? Jednak wolę zaczekać. Sześć odbić później widząc, że wciąż siedzi na trybunach wiem, że chce ze mną porozmawiać. Odrzucam pałkę na bok i widzę jak tłuczek z zawrotną szybkością leci w moim kierunku. Dostaję mocny cios prosto w brzuch, wstrzymuję wymiociny, a dłonie mocno trzymam na piłce zbliżając się do otwartej skrzyni. Wpycham nieznośny tłuczek na swoje miejsce i zapinam wszystkie paski zabezpieczające. Dla pewności zamykam klapę, mocuję się chwilę z kłódką i z pałką w ręce idę w kierunku trybun. Wilgotne od potu włosy przeczesuję do tyłu lewą dłonią i podchodzę do barierki. Siedzi dwa rzędy dalej i się na mnie patrzy. - Czego potrzebujesz, Blake? - pytam, ale nie mogę zmusić warg do wygięcia się w uśmiechu. Dlatego stoję jak wyrzeźbiony z kamienia wpatrując się w najpiękniejszą buzię Hufflepuffu.
Blake Blackwood
Temat: Re: przepraszam. Sro 16 Wrz 2015, 15:34
Co z tego, że się denerwuję? Najwidoczniej moja obecność nie robi na Enzo najmniejszego wrażenia bo ani nie zmienił swojego dotychczasowego zajęcia, ani nawet nie sprawiał wrażenia, że ma zamiar to zrobić. Wzdycham zrezygnowana, jednak nie ruszam się z miejsca, choć głosy w mojej głowie nakazują mi brać dupę w troki i oddalić się z boiska w trybie priorytetowym. Staram się zająć czymś ręce i z tego tytułu zaczynam szarpać za brzeg koszuli, który kilka chwil później jest już porządnie zmięty. Oto proszę, do czego doprowadza miłość. Nie pamiętam już kiedy ostatnio wyszłam z dormitorium w czymś, co nie było wyprasowane w kant. Nie pamiętam też, kiedy moje buty miały na sobie choć milimetr zabrudzenia. Teraz patrząc na czubki moich pantofli i na trawę, która bezczelnie je oblepiła jęczę w duchu, ale przezwyciężam niechęć i zostaję tam, gdzie moja nieporządność może być zauważona tylko przez jedną osobę. Podnoszę wzrok akurat w momencie, w którym odrzuca pałkę na bok i łapie tłuczek. Wzdrygam się gdy po raz kolejny jestem świadkiem jak brutalna jest to gra. Zaczynam denerwować się jeszcze mocniej, gdy zdaję sobie sprawę, że Enzo najwyraźniej jednak ze mną porozmawia. Nie potrafię oderwać od niego wzroku i bezmyślnie szarpię za ten przeklęty brzeg koszuli. Chłód wrześniowego popołudnia przenika mnie, bo jak ta ostatnia idiotka nie założyłam nawet szaty. A może to nie chłód? Może to strach, że z tej rozmowy nic nie będzie? Że nie dojdziemy do porozumienia chociaż wiem, że oboje tego bardzo chcemy? Widzę, jak Enzo mocuje się z zapięciem skrzynki, widzę jak chwyta jej rączkę, widzę, jak podchodzi do barierki i czuję jak żołądek przykleja mi się do krtani. - Cześć... - Moj głos wydaje się nie być moim głosem. Brzmi tak, jakby należał do kogoś z porządną chrypą, wypalającego paczkę cygar dziennie. Staram się wyglądać jak zwykle ale chyba moja twarz zdradza wszelkie uczucia jakie kłębią mi się we flakach, a przede wszystkim ból, że nie podszedł bliżej. Rezerwa i chłód jaką mnie poczęstował też nie poprawiała nastroju, a już tym bardziej nie dawała nadziei na pozytywny finał dzisiejszej misji. Nawet w miejscu, w którym siedziałam, dało wyczuć się ciepło bijące od niego. Mimo, że nogi nagle zrobiły mi się lekko ołowiane wstaję i zostawiwszy torbę na ławce zaczynam powoli schodzić trybunami w dół. Te dwa rzędy dla nikogo nie stanowiłyby wyzwania, toteż już chwilę później stoję przed Romulusem i w sumie nie wiem co powiedzieć. Decyzję o przyjściu tu podjęłam w jednej chwili. Nie przemyślałam sobie w zasadzie żadnego scenariuszu idąc tu, a gdybym chciała odpowiedzieć na jego pytanie to wszystko zabrzmiałoby sztampowo i ckliwie, stwierdzam więc, że wolę to przemilczeć. Łapię dłońmi chłodną barierkę i wpatruję się intensywnie w twarz chłopaka, na którym przecież tak bardzo mi zależy. Walić to, gdzie mieszkał. Walić to wszystko, co z jego mieszkaniem się wiązało. Miałam już dość tych cichych dni, podczas których wcale nie było mi lepiej. - Tęsknię za tobą - mówię w końcu, bo od czegoś trzeba zacząć. Nie oczekuję, że padnie na kolana i oświadczy, że on za mną też, że jestem jedyna na świecie i, że w ogóle to on jest idiotą, bo pozwolił mi wybrać wolną drogę. Oczekuję, że się nie odwróci i nie oddali słysząc to, co mam zamiar powiedzieć. - Wiem, że zajęło mi to trochę za dużo czasu, ale przemyślałam to, Enzo. Może faktycznie zareagowałam zbyt... Zareagowałam jakbym miała trzynaście lat. Przepraszam. Nie kłóćmy się więcej, proszę.
Enzo Romulus
Temat: Re: przepraszam. Czw 17 Wrz 2015, 01:43
Obserwuję uważnie każdy jej krok zastanawiając się intensywnie do czego to wszystko zmierza. Nie potrafię jednak tego przewidzieć. Blake należy do tego rodzaju kobiet, których myślenia najprawdopodobniej nigdy nie zrozumiem. Jednak nie zmienia to faktu, że wciąż uparcie próbuję. Ciężko mi się pogodzić z taką porażką. Wychowały mnie kobiety! Wiem o nich teoretycznie wszystko. Blackwood jednak uparcie udowadnia mi, że w praktyce nie wiem nic. Może teraz podejść i rzucić mi się na szyję, tak samo jak może podejść i przywalić mi z bańki. Dziewczyna-zagadka. Za każdym razem gdy wydaje mi się, że ją rozwikłałem ona pokazuje, że mam rację. Wydaje mi się. Najprawdopodobniej nigdy jej nie rozgryzę. W sumie nawet nie chcę jej rozgryźć. Gdy to zrobię straci cały swój urok. Kocham przewidywalność lecz jednocześnie jej nienawidzę. Lubię kontrolować każdą sytuację, mieć wrażenie, że mam władzę w swoich rękach, że wiem co za chwilę się stanie. Jednak dziewczyna która mnie nie zaskakuje dość szybko mi się nudzi. Jak sernik na zimno który tak uwielbiałem w dzieciństwie. Jadłem go codziennie przez miesiąc i wiecie co? Teraz czuję mdłości widząc blachę tego ustrojstwa stojącą w lodówce. Czym zawinił sernik? Za dużo słodkiego plus smak zawsze był ten sam. Z kobietami jak z sernikiem. Nie mogą być za słodkie i nie mogą zawsze, ale to zawsze smakować tak samo. Podchodzi blisko, bardzo blisko, tak że gdy przechylę się nieco mogę jej już dotknąć. Jej mina wyraża skruchę, a na moich wargach mimowolnie pojawia się uśmieszek pełen wyższości i satysfakcji. Dokładnie ten sam, co po wygranym meczu Quidditcha. Szybko jednak wracam do kamiennej maski. Chcę usłyszeć jak się kaja. Głupie to i dziecinne, ale chcę słyszeć jak przeprasza i prosi o jeszcze jedną szansę. Jestem okrutny, bo chcę udawać, że się zastanawiam. Oczywiście, że dam jej jeszcze jedną szansę. Pewnie dam jej jeszcze tysiąc pięćset sto dziewięćset szans. Pewnie na pewno tak zrobię, bo jest moją największą słabością. Dla innych największą słabością jest fontanna czekolady z ułożonymi wokół niej owocami gotowymi na cudowną kąpiel. Dla mnie największą słabością jest ona. Dlatego z kamienną twarzą słucham jej słów, aby w odpowiedzi ciężko westchnąć. Zmarszczyłem czoło i wpatrywałem się w niepomalowaną barierkę jakby intensywnie się nad tym zastanawiając. - Myślałem, że kłócenie się ze mną jest twoim ulubionym zajęciem - mówię w końcu cicho, choć cień uśmiechu pojawia się na mym strapionym obliczu. - Rozważę ofertę. Coś jeszcze, Blake? - pytam unosząc podbródek do góry by móc spojrzeć jej w oczy.
Blake Blackwood
Temat: Re: przepraszam. Czw 17 Wrz 2015, 13:18
To wszystko jest takie porąbane. Przez całe te dziewięć pieprzonych dni nie myślę o niczym innym tylko o tym, jak bardzo go nienawidzę, za to, że nie powiedział mi prawdy, a dziesiątego przychodzę do niego i kajam się, jakbym to ja była wszystkiemu winna. Ale tak już bywa. Jedna osoba musi ustępować i mimo, że sprawa nie jest wcale tak banalna jak zazwyczaj, to postanawiam to zrobić. Stwierdzam, że nie ma to głębszego sensu, to całe obrażanie się, jednocześnie myśląc, ile razy jeszcze przyjdzie mi ustąpić? Wpatruję się w jego twarz i dostrzegam ten cień triumfalnego uśmiechu i coś na powrót zaczyna się we mnie gotować. Nie tego się spodziewałam idąc tu, bo przecież nie zrobiłam znowu nic aż tak strasznego, by traktował mnie w ten chłodno - obcy sposób. Przecież nie puściłam go kantem z jakimś jego kolegą, przecież nikomu nie zdradziłam jakiejś jego największej tajemnicy. Ja się przecież tylko wściekłam o to, że dopiero po kilku miesiącach spotykania się i obłapiania mnie gdzie popadnie Romulus wpadł na genialny pomysł wyznania mi swojego miejsca zamieszkania. Czy to było aż tak okropne i nielogiczne z mojej strony? - Tak się składa, że nie jest - cedzę przez zęby, bo jego głupi docinek nie poprawił mi wcale humoru. Zamiast jak człowiek przyjąć przeprosiny, musi dodawać coś jeszcze od siebie, co jest zupełnie nie potrzebne. Wiem, że to ja ostatnio powiedziałam kilka słów za dużo, ale dziś to Enzo zasługuje na miano niezbyt taktownego. Zaciskam zęby, gdy słyszę co dopowiada po chwili. Podnoszę wzrok i napotykam jego intensywne spojrzenie i z niedowierzaniem wpatruję się w jego twarz. Rozważę ofertę . Rozważę? Ofertę?! Czyżby sądził, że przyszłam tu się z nim licytować? Otwieram usta by coś powiedzieć, ale jestem w tak ogromnym szoku, że nie potrafię sklecić jednego zdania. Kręcę głową bo tak wielkiej bezsilności nie czułam już dawno. - Nienawidzę cię - mówię najpierw cicho, a potem powtarzam nieco głośniej, choć wiem, że usłyszał już to za pierwszym razem. Zwijam dłoń w pięść i uderzam go w klatkę piersiową, by dać ujście swojej wściekłości, a następnie zwijam się z bólu, bo niefortunnie natrafiam na jakieś metalowe zapięcie jego stroju do Quidditcha. Enzo pewnie nawet tego nie poczuł. - Zapomnij, że tu w ogóle przyszłam, zapomnij o tej "ofercie". Nie zasłużyłam sobie na to, żebyś musiał robić mi łaskę, Lorenzo - syczę, zupełnie jak nie puchonka z premedytacją używając jego pełnego imienia bo wiem, jak bardzo tego nie lubi. Wciąż nie dowierzam, że okazałam się być tak naiwna. Czas otrząsnąć się i zbierać stąd, bo ten chłopak nie jest wart zachodu.
Enzo Romulus
Temat: Re: przepraszam. Pią 18 Wrz 2015, 00:31
Ja zasługuję na miano niezbyt taktownego? Że niby ja? Spójrzcie tylko na mnie. Jestem wzorem taktu! Mogę udzielać lekcji etykiety w Beauxbatons i innych instytucjach gdzie lekcje etykiety są w ogóle udzielane. Jestem taktowny. Gdybym nie był taktowny, to z pewnością powiedziałbym jej, że jest małą wiedźmą która owinęła sobie mnie wokół małego paluszka. Jędzą która cieszy się kiedy łażę za nią wierniej od najwierniejszego na świecie psidwaka. Cnotką niewydymką której nie mogę... no wiadomo. To już chyba wiadomo. I wcale nie dlatego, że się nie staram, a dlatego, że ona nie chce. Ona ma zasady. Ledwie moja dłoń muśnie jej pośladek pojawiają się znikąd zasady. Przemowa o szacunku i uszanowaniu zdania wypływa z jej ust, a potem wychodzi i znika w tych piwnicach podczas gdy ja jeszcze przez kilka minut stoję ze stojącym masztem wyobrażając sobie panią Pince i Filcha pod kołderką. Na samą myśl się wzdrygam i krew wraca mi do mózgu. Wtedy mogę spokojnie iść w stronę swojego dormitorium. Jestem cierpliwy. Wytrwały. Wiem, że kiedyś dopnę swego. Szkoda, że każda cierpliwość ma swoje granice. Moja już jest blisko tej granicy. Widzicie jej zaciśnięte zęby? Bo ja widzę. Tak samo jak żądzę mordu w oczach. Widzę, że chce mi przypieprzyć i podświadomie wiem, że to zrobi. Dlaczego nie uciekam? Ucieczka nie ma sensu. Jest jak byk który nie ustąpi dopóki nie dorwie torreadora. Jak Filch próbujący zdobyć serce pani Pince. Jak... fuj. Znów pomyślałem o nich pod pierzyną. Swoją drogą: krzyżówka genetyczna tych dwóch gatunków to najgorsze co może przydarzyć się ludzkości i przyszłym pokoleniom Hogwartu, bo to, że takowy cudak miałby pracować w szkole nie podlega jakimkolwiek dyskusją. Nietrudno sobie wyobrazić łyse dziecko z długimi włosami biegające niczym paralityk który dostał w dupsko z wiatrówki wykrzykujące regulamin szkoły wysokim głosem który podrażni każde bębenki uszne. To nie jest wcale trudne. Gdyby Filch chciał żeby jego lekcje dotyczące edukacji seksualnej, a raczej zajęcia świadczące o tym, że seks to największe zło tego świata, miały odpowiedni wydźwięk już dawno powinien naszkicować swojego potomka. Założę się, że obrzydziłoby to wszystkim migdalenie się aż do samiuśkich wakacji. Wracając... Patrzy na mnie i wiem, że jej nie ucieknę. Dziwi mnie jednak, że nie celuje w twarz. Ja bym sobie celował w twarz, a nie w ten blaszak na mostku który mam pod koszulką tylko po to, gdybym nie trafił w piłkę żebym miał szanse na przeżycie. Tłuczek mógłby wbić mi wszystkie żebra w płuca, a jedno żebro mogłoby się nadziać na moje biedne serduszko. Krótko, zwięźle i na temat. - Ja ciebie bardziej - syczę w odpowiedzi przechylając się przez barierkę. Wpatruję się w nią ze złością widząc jej reakcję. Z jednej strony mam ochotę skręcić jej kark, a z drugiej... Właśnie. Lubię patrzeć jak się złości. Jest wtedy trochę dzika. I kręci mnie to. O matulu, jak mnie to kręci. Zanim zdąży uciec wpijam się swoimi wargami w jej wargi trzymając się cały czas barierki na której na potrzeby tego czynu zdążyłem się podciągnąć. - Nie kłóćmy się, mała - szepczę odklejając się od niej na sekundkę.
Blake Blackwood
Temat: Re: przepraszam. Pią 18 Wrz 2015, 01:30
Ciągle tylko ten seks i seks. A może tu nie chodzi wcale o zasady? Może zasadami się tylko zasłaniam, bo tak naprawdę się BOJĘ? Nigdy na to Enzo nie wpadł? A przecież był taki obyty wśród kobiet, przecież szczycił się tym, że się wśród nich wychował! To przecież logiczne, że nie pójdę do niego i nie sprzedam mu tekstu mówiącego o tym, że jestem jeszcze dziewicą i moje intymne części oglądała do tej pory tylko mama. Wszystko co związane było z nadmierną bliskością przeokropnie mnie przeraża i nic na to póki co nie mogę poradzić, chociaż przecież to i tak postęp, że pozwoliłam mu się całować. To nie znaczy, że w ogóle tego nie chcę. Po każdej wieczornej sesji wiadomo czego, uciekałam do swojego dormitorium, by w nim, w wyobraźni układać różne dalsze scenariusze. Za każdym też razem obiecywałam sobie, że kolejnego dnia już tak będzie, ale gdy przychodziło co do czego strach paraliżował mnie od stóp do głów. No ale cóż, zasady. Tak, oczywiście, jakieś tam mam. Kiedyś w "13-letniej czarownicy" przeczytałam, że trzeba z kimś chodzić trzy miesiące., żeby móc pokazać cycki. Mój związek z Enzo trwał już trochę dłużej, toteż miałam nawet oficjalne pozwolenie od prasy, ale cóż. Jakoś nie mogę przezwyciężyć swojej wstydliwości. A dzisiaj stoję i wykrzywiam się w bólu, bo skoro nie potrafię porządnie wycelować, to potem takie są tego efekty. Tępy ból pulsuje mi w prawej dłoni i nie pomaga nawet usilne rozmasowywanie obolałych kostek. Jestem tak zła, że najchętniej sięgnęłabym po różdżkę i i wycelowałabym ją w sam środek jego piersi, a potem bym go spetryfikowała. A potem nie wiem. Sęk w tym, że różdżka została w torbie. Nawet nie mogę spokojnie pomyśleć, bo już po chwili czuję jego wargi na swoich. Wpija się we mnie, a ja przypominam sobie jak to się robi, bo od zeszłego roku minęło już trochę, a przecież przez wakacje się nie widzieliśmy, o co była ta cała afera. On trzymał się barierki, więc ja łapię go za ramiona i przyciągam do siebie. To po tu przyszłam. To za tym tęskniłam. Zatracam się w pełni w tym pocałunku, jednocześnie czując, jak ta przeklęta barierka wpija mi się w biodro. Gdy Enzo odkleja się ode mnie na ułamek sekundy, na mojej twarzy maluje się błoga radość. - Chodźmy stąd, robi się chłodno - stwierdzam. Trzeba nadrobić dziesięć dni bez sesji a dziesięć dni bez sesji nie należy nadrabiać na boisku.
Enzo Romulus
Temat: Re: przepraszam. Nie 20 Wrz 2015, 01:17
Strach? Cóż, niewiele wiem o kobiecym strachu. Tak naprawdę wiem bardzo mało, bo od zawsze żyłem w otoczeniu kobiet które się nie bały, a nawet jeśli się bały to nigdy nie powiedziały o tym światu. Skąd więc mam o tym wiedzieć? Wiem za to co to PMS, wiem że wszystkie tak naprawdę chcą rycerza na białym koniu który będzie ich kochał i czcił. Cóż... mój koń jest biały, więc mogę zostać przy okazji rycerzem. Chociaż z tą drugą częścią idzie mi gorzej. Wierzę w ciupcianie. Głęboko wierzę w seks. Naprawdę. To dla mnie najprawdziwsze piękno, bo jest takie... prawdziwe. Tak, wiem... a masło ma smak maślany. Nie mniej jednak w seksie nie można niczego udawać. Znaczy można, orgazm i kobiety robią to często, a pracownice zamtuzu prawie zawsze, ale trzeba być skończonym tumanem żeby nie wiedzieć kiedy udają. Ja wiem kiedy udają. To można bardzo łatwo wyczuć. Dla mnie seks jest ważniejszy od miłości. Nie muszę angażować do tego swojego serca które jest dość twarde. No i jestem facetem, więc ciężko mi mówić o uczuciach. Jeszcze ciężej mi się do uczuć przyznać. A prawda jest taka, że do Blake zaczynałem mieć uczucia z gatunku tych naprawdę poważnych, choć jeszcze nie dała mi dostępu do swoich majtek. Za to jej usta znam bardzo dobrze. Doskonale wręcz. Jestem ich koneserem i najwierniejszym fanem. Gdy odkleja się ode mnie odsuwam się nieco od barierki. - Chodź do szatni, muszę się przebrać - mówię wyciągając zapraszająco dłoń w jej kierunku. Muszę pogodzić się z nią należycie. Może nie lubię się z nią kłócić, ale lubię się z nią godzić. Kiedy schodzi od razu ciągnę ją do niewielkiego pomieszczenia z prysznicami, gdzie każdy z uczniów dorobił się własnego wieszaczka na ubrania opatrzonego tabliczką z nazwiskiem. Czyż to nie wspaniałe? Ledwie zamykają się za nami drzwi, a ja ją już do tych drzwi przyciskam całując starannie, dokładnie i z pełnym oddaniem. Dłonie suną po jej ciele w kierunku pośladków, aby ostatecznie je ścisnąć. Nie ma stąd możliwości tak oczywistej ucieczki, więc jest szansa żeby ją zmacać. A skoro jest taka szansa, to kto jak to, ale ja, Enzo Romulus, na pewno z niej skorzystam.
Blake Blackwood
Temat: Re: przepraszam. Pon 21 Wrz 2015, 14:04
A ja tak naprawdę nie wiem, czego się w zasadzie boję. Czytając o tym w książkach rumienie się niesamowicie ale przecież nie czytam o tym z oburzeniem, zdegustowaniem, czy niechęcią. Rozmawiając o tym z Claire także nigdy nie zarzekałyśmy się, że pozostaniemy żelaznymi dziewicami do końca naszym dni. Jeśliby się tak nad tym porządnie zastanowić, to mój strach był kompletnie irracjonalny, ale, na Merlina, miałam dopiero szesnaście lat! To chyba jasne, że takie rzeczy przyprawiały mnie o gęsią skórkę zmieszaną z zaciekawieniem. Taki wiek, co zrobię. Teraz jednak nie myślałam o tym za bardzo. Gdy podbiegłam po torbę i podążyłam za Enzo w stronę szatni krukonów, cieszyłam się z faktu, że w końcu się pogodziliśmy. Że Włoch znów będzie czekał na mnie przed każdym śniadaniem, że mijając się na korytarzu nie będziemy udawali, że się nie znamy, że znów co wieczór znów będziemy się potajemnie spotykać w dość wiadomym celu. Zbliżamy się do szatni i ja już wyobrażam sobie te wszystkie na powrót piękne chwile, zastanawiając się jednocześnie, jak mogłam być tak głupia by zrezygnować z tego chłopaka na całe długie dziesięć dni. W szatni jest ciepło. Na pewno o wiele cieplej niż na zewnątrz, ale nie mam sposobności zbyt długo się tym cieszyć, gdyż wbrew temu, czego oczekiwałam, Enzo wcale nie zaczął się przebierać, tylko dobierać. Do mnie. Przyciśnięta do drzwi nie miałam za bardzo możliwości by szukać jakiejkolwiek drogi ucieczki, a z drugiej strony ja nawet nie chciałam uciekać. Przecież było mi tak dobrze, po co więc miałabym to robić? Romulus całuje mnie z taką pasją, że nie pozostaje mi nic innego, niż tylko oddać ten pocałunek z równie wielkim zaangażowaniem. Ewidentnie też za mną tęsknił, myślę, a potem uśmiecham się sama do siebie bo ta świadomość tylko bardziej mnie nakręca. Gdy czuję wędrujące w dół dłonie chłopaka nie zamieram przerażona. To przecież nic takiego. Nie potrafię stłumić westchnienia, które mimowolnie wydobywa się z moich ust. Nie potrafię też stłumić pożądania, jakie wywołał dotyk Enzo. Raz się żyje, a przecież stojąc w oknie i obserwując go jeszcze pół godziny temu zdałam sobie sprawę, że tylko jego chcę.
Enzo Romulus
Temat: Re: przepraszam. Czw 24 Wrz 2015, 13:43
Całuję ją z pasją i zaangażowaniem zdecydowanie większym niż zazwyczaj. Dłonie masują jej pośladki, a ona zamiast mnie odepchnąć i znaleźć jakąś sensownie brzmiącą wymówkę z cyklu "Nie, dlatego..." wydaje się przyciągać mnie jeszcze bardziej. Dlatego właśnie moje ręce wyciągają koszulę ze spódnicy i powoli pod tą koszulę się wsuwają. Jej skóra jest aksamitna, dokładnie taka jak powinna być. Zaraz jednak wyczuwam, że pojawia się na niej gęsia skórka. Interesujące. Mimowolnie wyginam wargi w uśmiechu kontynuując tą podróż bo nieznanym sobie lądzie. Chociaż nie do końca nieznanym. Przeczytałem ten przewodnik tysiące razy, tylko jeszcze nigdy tam nie byłem. W górę, w górę, aż dotykam fiszbin stanika. Dobrze. Chociaż nie. Jeszcze trochę wyżej. Teraz jest dobrze. Jedną rękę muszę jednak wyciągnąć żeby rozpiąć wszystkie guziki i nacieszyć oczy. Na swoje szczęście mam bardzo sprawne paluszki i już po chwili jej koszula jest rozpięta. Czarodziej Enzo! Mniejsza. Odsuwam się od niej by zwyczajnie popatrzeć. Widok ten raduje moje oczy. Ona się nie opiera, jej piersi są naprawdę spoko, a zawartość moich spodni idealnie obrazuje jak bardzo to wszystko mi się podoba. Szukam w jej tęczówkach przyzwolenia i kiedy je widzę zaczynam całować jej szyję schodząc coraz niżej i niżej...
Blake Blackwood
Temat: Re: przepraszam. Czw 01 Paź 2015, 13:54
Szara spódnica, która wchodzi w skład mojego mundurka wcale nie opierała się, gdy Enzo wyciągał koszulę, którą owa spódnica miała przytrzymywać. Skoro ona się nie opierała to i ja. Pozwalam Włochowi na więcej niż normalnie, bo przecież do tej pory te tereny były zakazane, a moje piersi były tematem tabu. No i pośladki też. Tym razem jednak nie wyrywam się jak oparzona, nie odsuwam się od niego, nie biję go po wierzchu dłoni ani nie krzywię się, nawet lekko, czując jego dłonie pogrywające sobie śmiało z moim ciałem. Pozwalam mu również na rozpięcie mi guzików koszuli, przez co już po chwili ma na widoku moje walory w którego skład wchodzą: śnieżnobiały stanik, oraz to, co ten stanik podtrzymywał. Nie twierdzę, że mam jakoś przesadnie czym oddychać, ale mogę pochwalić się całkiem przyzwoitym biustem, który odziedziczyłam po matce. To jedyna rzecz jaką otrzymałam od niej w spadku i z jakiej się cieszyłam. Znaczy, w tym momencie, bo do tej pory jakoś nie miałam okazji by myśleć o moich cyckach w TAKI sposób. Enzo intensywnie wpatruje się w nie, po czym przenosi wzrok na moją twarz. Posyłam mu uśmiech i przysuwam się do niego łapiąc go za kark i znów z namiętnością wpijam się w jego wargi. Tak mi ich brakowało. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Tak mocno go pragnę, że w tej chwili zgodziłabym się na wszystko, co tylko by mi zaproponował. Romulus wędruje pocałunkami niżej, pieszcząc moją szyję. Zamykam oczy i napawam się tą przyjemnością dłońmi próbując na oślep pozbyć się z niego tego przeklętego stroju do Quidditcha, który nadal miał na sobie. Odpinam klipsy i zsuwam mu z przedramion ochraniacze, po czym zaczynam rozplątywać sznurowanie. Po chwili mogę podnieść materiał i ściągnąć mu górną część stroju przez głowę i to właśnie robię, by w końcu było fair.
Enzo Romulus
Temat: Re: przepraszam. Wto 06 Paź 2015, 12:57
omatkobolesno:
Osuwam się, żeby mogła ściągnąć ze mnie ten nieszczęsny strój do Quidditcha, a kiedy już stoję nagi od pasa w górę znów zaczynam całować jej szyję i pieścić kształtne piersi przez delikatny materiał stanika. Aż w końcu schodzę niżej całując gęsią skórę na jej dekolcie, aby potem zębami odsunąć materiał z prawego sutka i wziąć go do ust. Lekko ssę, liżę i przygryzam, podczas gdy druga dłoń zajmuje się drugą piersią, żeby tamtej nie było przykro i żeby nie czuła się niekochana. Potem zamiana. Dłoń ląduje na lewej piersi, już odsłoniętej, a kciuk drażni wilgotny i stojący sutek. Na chwilę się odsuwam chcąc ocenić czy wszystko to wygląda tak doskonale jak powinno, po czym moja dłoń wędruje w dół, pod materiał spódniczki, a konkretniej od razu do majteczek. Drugą dłonią podnoszę jej nogę i trzymam wysoko podczas gdy usta zamykają jej wargi żeby nie mogła powiedzieć nie. Jestem już zbyt chętny by pozwolić jej teraz uciec. Palce znajdują bez problemu jej łechtaczkę i delikatnie nią poruszają. Czując wilgoć schodzę z palcami niżej oceniając sytuację. Wilgoć, wilgoć, wilgoć. Wsuwam więc palec- najpierw jeden, potem drugi, a kciukiem wciąż masuję nabrzmiałą łechtaczkę... I tutaj moi mili koniec sprośności. Zaliczyłem Blake. Po prostu, na drzwiach szatni Krukonów. I pod prysznicem. I byłem wtedy cholernie szczęśliwy. Jak nigdy dotąd szczęśliwy. A potem się okaże, że to jednak zła kobieta jest. Smuteg, rozpacz i niedowierzanie.