IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Dom Nocy [Watykan]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Sebastian Machiavelli
Sebastian Machiavelli

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyNie 29 Cze 2014, 00:00

Dom Nocy [Watykan] 2nb58gw
Lususowy "Dom Nocy" na obrzeżach Watykanu. Jest to wyremontowany budynek, który cudem nie został odebrany przez władze. Właścicielka ma duże znajomości, przez co biznes ma się dobrze. Odwiedza go mnóstwo gości o przeróżnych statusach społecznych, są to najczęściej spragnieni rozkoszy mugole, ale ostatnio zdarzyło się też kilku czarodziejów.
Wnętrze jest utrzymane w czerwonych i czarnych tonacjach, które świetnie współgrają ze sobą. Kurtyzany są ubrane w długie suknie z wielkim dekoltem, eksponując przy tym swoje sporych rozmiarów piersi. Samo umeblowanie odbiega od przeciętnych standardów - góruje styl wyjęty rodem z Oświecenia.
Sebastian Machiavelli mieszka na pierwszym piętrze, na końcu długiego korytarza. Wewnątrz unosi się zapach mocnych kadzideł, które na początku wydają się zbyt uciążliwe i duszące.
Marco A. Rowan
Marco A. Rowan

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptySro 17 Lut 2016, 19:24

Mimo, że Marco był w Domu Nocy jakieś trzydzieści tysięcy razy w ciągu swojego życia, jeszcze się nie przyzwyczaił do zawodu matki Sebastiana. Po raz kolejny zadawał sobie pytanie, z kim on się zadaje? Dzięki Machiavellemu poznał (wbrew woli) dokładny system działania Domu Nocy, zwiedził połowę Watykanu, spożył wiele regionalnych trunków, znał minimum dwadzieścia nazw klubów i barów oraz znał nazwiska najseksowniejszych rzymskich dam w promieniu paru kilometrów. Znając Sebastiana posiadał nikomu niepotrzebną wiedzę na temat Watykanu.
Teleportacja z Londynu do Rzymu nie należała do przyjemności. Wirował dobrych parę minut w zielonym ogniu zanim poczuł, że zwalnia i nagle z hukiem materializuje się w jednym z salonów Domu Nocy. Po wylądowaniu stał jeszcze chwilę w kominku i łapał oddech i dopiero po paru chwilach otrząsnął się, otrzepał z zielonego piachu i wyszedł na olśniewająco wypolerowaną podłogę. Przywykł już do ogromnych rozmiarów pokojów i eleganckiego wystroju, wszak jest tu gościem średnio raz na tydzień od dwudziestu pięciu lat.
Rozejrzał się po pustym salonie i przez chwilę nasłuchiwał. Nie słyszał głosu Xandrii ani rechotu Sebastiana, ale za to jego uwagę zwróciło pohukiwanie w jasnej klatce w kącie salonu.
- Gdzie zgubiłeś właściciela, bydlaku? - zapytał, podchodząc do Klausa i wciskając między kratki dwa palce, aby podrapać ptaszysko przy szpiczastym uchu. Poluzował ciasno uwiązany krawat i wyszedł na spacer po Domu Nocy. Wiedział które pokoje omijać z daleka, aby nie natknąć się na nagich ludzi w dziwnych pozycjach. Ileż to razy Sebastian zachęcał go do sprawdzenia 'jak to jest'. Tylko dwa razy zgodził się na eksperyment w Domu Nocy i choć nie żałował, nie prędko było mu powtarzać ekscesów łóżkowych z koleżankami Machiavellich. Wydawało mu się to sztuczne i tylko w akcie desperacji przychodził tutaj nie jako gość, a jako klient. Na szczęście rzadko się to zdarzało, przynajmniej w ciągu ostatnich czterech lat.
Wyszedł z salonu i znalazł się na długim, jasnym holu wypełnionym obrazami i cholernie drogą porcelaną. Szczególnie się nie zastanawiając nad kierunkiem spaceru, szedł i z pamięci skręcał w korytarze. Minął dwie panny, które posłały mu powłóczyste i wiele obiecujące spojrzenia, jednak odruchowo je zignorował, bo jeszcze by się skusił. Zaszedł do kuchni. Podszedł do lodówki jakby był mieszkańcem domu. Wyjął z lodówki czyjś kawałek ciasta i nie zdziwił się, gdy do kuchni wleciał wyjec, rozplątał się i ułożył w kobiece usta, a potem przemówił głosem Xandrii: "Sebastian będzie lada chwila, czuj się jak u siebie, Marcu!". Wyjec spłonął po odtworzeniu wiadomości. W tym domu nic już go nie zdziwi. Rzeczywiście Marco czuł się jak u siebie, nie miał z tym nigdy problemu. Prawdopodobnie przyjedzie tutaj na święta z Kaiem, musi tylko wcześniej uświadomić o tym Sebastiana i zapytać o to profesor Xandrię. Dla niego to zawsze będzie nauczycielka.
Usiadł na krześle i czekał aż Seb przyjdzie z alkoholem. Rowen wziął nazajutrz wolne, bo wiedział czym się kończy wieczór w Domu Nocy.
Alec Haldane
Alec Haldane

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptySro 17 Lut 2016, 23:10

Podróże kształcą. Rozwijają. Pozwalają poznać obcą kulturę, zapoznać się z odmiennymi spojrzeniami na świat, posmakować zaskakujących często tradycji. Można też pospacerować po pamiętających fascynujące wydarzenia uliczkach, dotknąć wiekowych murów tak, jak dziesięciolecia temu dotykały ich zupełnie inne dłonie. Nie można też zapomnieć o podróżach kulinarnych - regionalne dania, napoje, procentowe jedynie w drodze, khm, wyjątku.
Biorąc pod uwagę wszystko powyższe, łatwo zrozumieć, że Aleca nie trzeba było dwa razy namawiać. Krótki liścik Sebastiana wystarczył, by wyciągnąć Alka z domu i zachęcić do wieczornych wojaży, nie trzeba było się bardziej starać... Podróże. Oczywiście, chodziło tylko o podróże. O nic innego.
Będąc człowiekiem przewidującym, aportował się bezpośrednio w mieszkaniu Machiavellego, które już kiedyś przecież odwiedzał - przy czym kiedyś było w tym przypadku formą wielokrotną. Że nie wypadało, bo przecież był dziedzicem, szkockim arystokratą, Haldanem, ojcem przyszłych możnych, generalnie z założenia niemal świętym? Dajcie spokój, skandale to ostatnie, czym Alec by się przejmował. Jego szacowni rodziciele musieli z tym żyć, bo choć jeszcze kilka lat temu podejmowali całkiem sprytne próby zreformowania swego piegowatego chłopaczka, chłopaczek się nie dał. Chodził gdzie chciał, widywał się z kim chciał - i jeśli wiązało się to z odwiedzinami w Domu Nocy, to trudno. Świat musiał to przeżyć.
Tymczasem odetchnął cicho, uspokajając standardowe, nieprzyjemne wrażenia po teleportacji i rozejrzał się. Cisza i spokój sugerowały, że był wcześnie. Pierwszy? To możliwe... A nie, jednak nie. Wyprawiwszy się na iście bohaterską wyprawę po tutejszych korytarzach - na każdy uśmiech odpowiadał uśmiechem, bo czemu nie? tym niemniej dyskomfort związany ze świadomością, że w pewien sposób ma już przecież własną kobietę... no, wiecie, trudno było trzymać wzrok na wodzy, ręce tym bardziej - już po kilku krokach przyuważył znajomą sylwetkę.
- A kolega to gdzieś nie zbłądził? - zawołał lekko, w dwóch krokach dołączając do Marco. Uścisnął mu prawicę na powitanie i uśmiechnął się łobuzersko. - Jak widzę, nie tylko ja zostałem zaszczycony zaproszeniem. Mamy jakąś okazję czy Sebastian po prostu uzupełnił zapasy?
Po dotarciu do kuchni bez wahania przysunął sobie jakieś, wybrane na chybił trafił krzesło i usiadł na nim okrakiem, frontem do oparcia. Podwijając rękawy koszuli rozejrzał się i odetchnął cicho. Nie, żeby miał coś przeciw powabnym widokom oferowanym przez korytarze Domu Nocy, ale, wiecie... Przyzwoitość. Czy coś. Tu przynajmniej było łatwiej ją zachować.
Phoebe Milloti
Phoebe Milloti

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyCzw 18 Lut 2016, 00:49

Gdyby Phoebe umiała gwizdać, to by zagwizdała.
Stojąc przed rezydencją jej jakże serdecznego znajomego, Seby, no po prostu nie mogła wyjść z podziwu. Odrodzenie jak się patrzy, myślała przekraczając próg domu rozpusty, z architekturą jakiej w Stanach ze świecą szukać. U niej to tylko nibyklasycystyczne rezydencje kolonialistów, w porównaniu z tym? Fuszerka.
No ale chyba nie przyszliśmy tu aby podziwiać szczegółowość wyrzeźbionych gzymsów.
Nie, pomyślała szerokim uśmiechem witając mnóstwo pięknych i półnagich kobiet. Nie po to tu przyszliśmy.
Mijała je na korytarzu, wodząc jasnozielonym spojrzeniem od jednej ślicznotki do drugiej - zadając sobie w duchu pytanie - gdzie jest Seba. Dostała krótki liścik, mówiący wódka i mój dom - dlatego się tu znalazła, w sposób dla niej niezwykle tożsamy - wbrew rozsądkowi i bez żadnego planu. Po prostu - aportowała się i jest, adres zna ale okazje nie i nawet nie wie gdzie jest gospodarz. No ale to chyba chwilowy problem. Bo wszystkie drogi w tym domu prowadzą, bo muszą, do Machiavellego.
Zaintrygowana zaglądała w każde otwarte drzwi, powiedźmy salony, zza których nie dobiegały żadne zawstydzające dźwięki. By z chytrym uśmieszkiem, a zarazem spokojem skrytym w oczętach spotykać coraz to więcej twarzy. Młodych, starych, brzydkich, głupich - różnym. Ale zadowolonych. No i kto mówił, że pieniądze szczęścia nie dają?
I zastanawiając się, kto tu jest gościem, a kto klientem chyba w końcu znalazła trop, którego szukała. Mijając pewne dębowe drzwi usłyszała głos Xandrii Romulus, piskliwy i nienaturalny, no ale jakże prawdziwy. Skierowała więc swe kroki w mniej więcej tamtą stronę, gubiąc się przy okazji trzy razy - jak to zwykle ona. Do odpowiednich drzwi dotarła dopiero po paru minutach, łatwo dając się wyprzedzić Haldane’owi. Dlatego weszła nie jako pierwsza, nie jako druga, a nawet trzecia towarzyszka do picia.
I gdyby umiała gwizdać, to by zagwizdała.
- Proszę, proszę… kogo tu mamy? - mrugnęła do Marco, zajadającego na talerzyku jakieś kaloryczne ciastko. Watykański burdel, Rowan po nocach i bita śmietana błądząca gdzieś w okolicy jego widelczyka. To był naprawdę dziwny widok. Ale miły, toż to przyjemna niespodzianka.
Po czym swój wzrok przeniosła na rudą, piegowatą twarz, wyglądającą sympatycznie. Ale nieznaną, co  było błędem wymagającym natychmiastowej poprawy. Dlatego uśmiechnęła się serdecznie do młodzieńca, usiłując zrobić naprawdę dobre pierwsze wrażenie, po czym ślepia swe zwróciła ponownie na Rowana.
- My się chyba nie znamy. Marco, może nas sobie przedstawisz?
No bo w końcu była damą. Nie bez powodu nie nauczyła się gwizdać.
Marco A. Rowan
Marco A. Rowan

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyCzw 18 Lut 2016, 18:32

Nawet na myśl mu nie przyszło, że Sebastian knuje na szerszą skalę. Teleportując się tutaj, Marco zakładał, że będą siedzieć nad piwem, pić, pić, zarywać noce, wymyślać sposoby na wyrwanie Desiree dla Seba, jeść, po raz enty zwiedzać Watykan czy sprawdzać barki alkoholowe pobliskich gospód. Dlatego zdziwił się widząc wchodzącą gębę Aleca. Odłożył do połowy pożarte ciastko i podrapał się w kark. Drugą ręką uścisnął łapsko kumpla i pokręcił głową w niedowierzaniu. Co ten bydlak wymyślił?
- Jestem tak zdziwiony jak ty. Znając go, pewnie poszedł po wódkę, a okazją są imieniny Belzebuba. - wzruszył ramionami, po chwili się szczerząc. Marco miał tylko nadzieję, że Seb nie sprowadzi w środku popijawy nagich kobiet. Wola Rowana nakrapiana alkoholem pozostawia wiele do życzenia i jeśli to kolejne cwane zagranie Sebastiana, to chyba zapozna go bliżej ze swoimi knykciami. Tak po przyjacielsku oczywiście.
- Widzę po twojej minie, że widziałeś pracownice Xandrii. - roześmiał się. - Mieszkam tu dorywczo, a dalej się do nich nie przyzwyczaiłem. - pokręcił znowu głową i odwrócił ją w stronę otwieranych drzwi. Z trudem powstrzymał mimikę, gdy zza futryny wyjrzała czupryna Pheebs. O nie, ona oznacza kłopoty. Co tutaj robi? Knuje coś niedobrego albo przyszła go nękać, męczyć i torturować. Marcowi nie uśmiechało się całonocne uprzejme ignorowanie wdzięcznych min i poz panny Milloti. Miał nadzieję, że mają to już za sobą i nie będzie musiał brać nóg za pas. Jednak gdy Rowan zauważył jej spojrzenie posłane Alecowi, mimowolnie znowu się roześmiał. Na ich pytające spojrzenia tylko się wyszczerzył.
- Czeka nas impreza. Nie zdziwię się jak ten skurczybyk sprowadzi tutaj połowę Ministerstwa i nauczycieli z Hogwartu. Pheebs, poznaj mojego przyjaciela, Aleca. Alec, ta urocza panna to Pheebs. Nie wierz w jej piękny uśmiech, to cwana bestia. - wstał i odłożył naczynia do zlewu. Zaraz zdjął z siebie marynarkę i odpiął guzik kołnierza, bo zapowiadało się, że poczekają.
- A, uwaga z czarami. Kręcą się tu mugole. - pozwolił sobie przestrzec.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyCzw 18 Lut 2016, 20:01

W gruncie rzeczy była prostą kobietą.
Nie potrzebowała wiele do szczęścia - przynajmniej w ów okolicznościach i wizji nadejścia czarnych nocy i dni podczas, których tryumf święcić będzie nie kto inny jak sam Voldemort. Jej życie ostatnimi czasy ograniczało się jedynie do pracy - niezliczone godziny spędzone nad raportami i na misjach nie przynosiło jej zbyt dużo radości. Praca, którą niegdyś kochała z chwili na chwilę stawała się ciężarem, a sama Włoszka nie wiedziała co z tym fantem zrobić. Była zdecydowanie za młoda i za bardzo roztrzepana by siedzieć w miejsc czy po prostu pójść na emeryturę. Dlatego, gdy w jej ręce wpadł liścik od Machiaviellego jej blade lico rozjaśnił krótki, acz niewymuszony uśmiech. Podjęcie decyzji zajęło jej dosłownie ułamek sekundy - od czasu pamiętnych plotek z Chantal i wypadu do baru z Brandonem praktycznie nie zajmowała się niczym innym jak spaniem i ślęczeniem na służbie. Powiedziała więc sobie dość i nie tłumacząc się nikomu zniknęła z Ministerstwa, by chociaż chwilę poświęcić na swój wygląd i wprawienie się w odpowiedni nastrój.
Wykąpawszy się doprowadziła ciemne fale do względnego stanu. Lekko podkreśliła swoje lico makijażem, znacząc jedynie szkarłatem pełne usta. Nałożyła na siebie czarne cygaretki, błyszczące lordsy ze skóry i białą, jedwabną koszulę nie krępującą jej ruchów. Do tego kapelusz z szerokim rondem i płaszcz wraz z niedbale rzuconym szalem w szkocką kratę. Teleportacja nie zajęła jej zbyt wiele czasu, była przyzwyczajona do ów przedsiewzięć więc nie minęła chwila, a zjawiła się niemalże w rodzinnych stronach. Jej czekoladowe spojrzenie objęło cały budynek, których w życiu widziała już wiele - Włosi byli znani ze swego luźnego podejścia do obcowania cielesnego i płaceniu za nie, dlatego też kobieta uśmiechnęła się delikatnie wchodząc do budynku i jeszcze raz, pewnie po raz ostatni świadomie rzucając okiem za siebie, by zerknąć na nieboskłon - niby ten sam, a zupełnie inny, który raczył ją w Londynie.
Wspięła się zgrabnie po schodach, kierując wprost we wrota pierwszego piętra, które zajmował jej kolega - czarny płaszcz odrzuciła gdzieś na bok w dłoni dzierżąc butelkę dobrego, włoskiego wina wprost z Mediolanu.
Wpadła w objęcia zapachu kadzidełek, ciężkiego powietrza przesyconego seksem i szeroko pojętym erotyzmem. Blade lico pochłonął wymuszony rumieniec ze względu na różnicę temperatur, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz kiedy wsunęła się do pomieszczenia, w którym przebywała reszta zaproszonych gości. Siłą rzeczy starała się odnaleźć wzrokiem gospodarza, ale nie zastawszy go pewnie podeszła do trójki dorosłych czarodziejów rozpoznając ich wszystkich w locie - rudy Haldane, z którym widziała się niedawno jak dzisiaj rano, Marco - którego zagubionego spojrzenia wyczekiwała za każdym razem, gdy spotykała się z nim w szpitalu oraz panienka Milotti, na której widok chcąc nie chcąc parsknęła. Oczywiście z nutą sympatii w kaszlnięciu.
- Oho, widzę, że dzisiejsza impreza odbędzie się w iście doborowym towarzystwie. - Powiedziała rozbawiona, muskając dłonią bark Haldane’a, by zaraz przywitać się z resztą - z Pheobe zapewne zwyczajnym buziakiem w policzek, a z panem Rowanem skinieniem głowy. Wyglądała na zmęczoną, ale humor jej dopisywał. Zwłaszcza, że znalazła się w towarzystwie osób, które znała i szanowała - to znak, że ów melanż przebije na głowę spotkania firmowe, na których bądź co bądź musiała siedzieć.
- Wszyscy w szampańskich nastrojach? - Zagadnęła jeszcze, rozglądając się w poszukiwaniu czegokolwiek do picia.
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyPią 19 Lut 2016, 00:17

Jak mogła lekceważyć zaproszenie od tak znamienitej osobistości jaką był Sebastian? Miała go na co dzień w szkole, ale nigdy nie mieli więcej czasu niż przelotne (wink wink) "cześć" na korytarzu. Sebastian rzadko kiedy schodził do lochów, a Chantal rzadko kiedy z nich wychodziła na inne części zamku. Preferowała chłód i ciemno, w duchu śmiejąc się, że nie musi wtedy tak dobrze się malować. W sumie było to wierutne kłamstwo, bo Chantal minimalizowała makijaż do ukrycia mankamentów skóry. Nie preferowała nigdy tony tapety wiedząc, że kluczem do piękności są dobre nawyki żywieniowe i znajomość eliksirów. Była więc na dobrej pozycji startowej.
Zaproszenie dotarło do niej, kiedy była w trakcie oceny eliksirów uczniów czwartej klasy. Większość z nich była dość mierna, więc Chantal niedbale pisała na etykietach "do poprawy". Może była wredna i wymagająca, ale taka była droga do perfekcji. Ciernista i bolesna.
Z nieco lepszym humorem dokończyła ocenianie i wybrała się do łazienki. Mimo, że ostatnie zdanie nie powinno było napawać jej takim radosnym uczuciem, postanowiła zadbać o swój wygląd. Nie mogła się doczekać, aż pojawi się Rosjanin. Tęskniła za nim, chociaż nie chciała tego głośno powiedzieć.
Pachnąca jak zwykle bzem i agrestem, wsunęła na swoje ciało zestaw czarnej bielizny, a następnie wybrała fioletową, swetrową sukienkę przed kolano z dekoltem i długimi rękawami. Przepasała się szerokim paskiem w talii. Widoku dopełniły pasujące do wszystkiego buty.
Na miejscu zjawiła się odrobinę przed czasem. Znała to miejsce z jednej wakacyjnej wyprawy zaraz po szkole. Weszła na pierwsze piętro i udała się na sam koniec korytarza. Weszła do środka po lekkim pukaniu. Zdjęła z ramion czarny płaszcz i odwiesiła na wieszaku. Rozejrzała się po otoczeniu, nie widząc nigdzie gospodarza. Dojrzała Aleca, którego kojarzyła jeszcze z czasów szkoły. Marco był jej w wieku, więc był jej bliższy facjatą. Jak na złość, obydwaj byli eks-Puchonami, a jako Śligonka średnio tolerowała ich towarzystwo. Na szczęście byli już dorośli i kwestia odmiennych barw na szacie wydawała się teraz śmieszna.
-Witam wszystkich. -przywitała się lekkim uśmiechem, swój wzrok kierując na Sophie. Rozpostarła ramiona i podeszła do przyjaciółki.
-Najlepsze z możliwych, sama śmietanka. -powitała Sophie, całując ją w oba policzki. Wybrała miejsce na jednej z kanap i skrzyżowała nogi w kostkach.
-Zapowiada się ciekawie. -mruknęła pod nosem.
Phoebe Milloti
Phoebe Milloti

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyPią 19 Lut 2016, 13:13

Pytająco się na niego spojrzała, to fakt, ale warto zaznaczyć błyśnięcie nagle i niemal niezauważalne pewnych iskier w jej oczętach. Iskier rozbawienia, bo jako kobieta z niemałą intuicją dość łatwo oraz niemalże namacalnie poczuła, jak Rowan chce wyskoczyć z okna. Na sam jej widok.
Na Merlina, chyba nie była aż tak nieznośna?
Nie mniej jednak, dalej grała z dobrą miną do złej gry, choć w sumie gra nie była taka zła. Alec wydawał się sympatyczny, Marco chyba miał niezły humor a perspektywa rozlania trunków zapowiadała dobrą imprezę, której Pheebs nigdy sobie nie odmówi. Ach, no i to doborowe towarzystwo. Istna śmietanka towarzyszka magicznej Anglii, jak mniema. Więc nie może być dzisiaj nudno, prawda?
- Nie słuchaj go Alec, nie jestem wcale taka zła. Ani cwana - rzuciła, uśmiechając się do twarzyczki, która w pewien dziwny sposób wydawała się jej nagle znajoma. Choć przecież nigdy jej nie widziała, bądź raczej - nie zauważyła w gnieździe aurorów - jednak miała wrażenie, że powinna go kojarzyć. Że go kojarzy, z kimś kto jest jej bliski. I to imię wydawało się znajome, ale bez przesady. Nie, świat nie może być aż taki mały.
Zaintrygowana tą dygresją, swój wzrok i uwagę przykuła ponownie na dobrze jej znanym Rowanie. I wybrała sobie ku temu dobry moment, bo ten akurat zrzucał z siebie znaną jej, sztywną regułę wzorowego urzędnika. Zrzucał marynarkę, luzował kołnierz - z cichą podśmiechujką krytykującą samą siebie sprzed paru miesięcy, obserwowała ten precedens. Czy nie była nieco żałosna, skoro pomimo pewności siebie oraz wrodzonego wdzięku nie udało się nawet to?  Nawet żałosny jeden mały drink po pracy. Milloti, wypadasz z formy - pomyślała, niemalże melancholijnie.
Dlatego czym weselej jej oczy spostrzegły Sofię, która zawsze poprawiała w pewien sposób jej humor.
- A żebyś wiedziała - mruknęła Pheebs, nie dostrzegając nic złego w cichym parsknięciu Włoszki. Po pierwsze - wiedziała, że ją szanuje. Po drugie - dzierżyła w ręce wino. Po trzecie - patrz na to drugie.
Przywitała ją delikatnym buziakiem w policzek.
I byłaby nawet odpowiedziała na jej pytanie, ale słysząc gdzieś kroki kolejnej osoby nadchodzącej korytarzem, tak jakby straciła zainteresowanie. Mając nadzieję na ujrzenie czupryny Dobreva, albo przynajmniej Alexa, którego nie widziała już chyba milion lat (słowem - chyba powinna do niego napisać sowę, żeby upewnić się, czy jest w jednym kawałku czy koty już zjadły jego truchło w mieszkaniu) niemalże zawiodła się, widząc obcą sobie kobietę. To znaczy, nie żeby miała coś przeciwko nim, albo i nowym znajomościom, ale jakoś tak.
Nie mniej jednak, równie pogodnie co z resztą, przywitała się z Chantal wystrojoną i wypachnioną cierpkim agrestem i słodkim bzem. Zapewne nie bez okazji. Kobiety nie stroją się aż tak bez okazji. Gdzieś po drodze mruknęła swoje imię, słysząc zapewne i jej w odpowiedzi, po czym z niemałym zadowoleniem musiała przyznać przybyłej rację.
- Tak, zapowiada się - po czym z braku innego wątku, który już powinien wykluć się w jej głowie, przystała na milczenie. Opierając się o najbliższy blat, usytuowała się tak, aby mieć towarzystwo na widoku. I klnąc na swój egoizm, który zapomniał o dobrej kulturze i przyszedł do Sebastiana z pustymi rękami, czekała. Na samego zainteresowanego rozkręceniem tu niemałej posiadówy.
Lorcan A. Gillis
Lorcan A. Gillis

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyPią 19 Lut 2016, 18:31

Lorcan miał spory problem z wyrobieniem się w czasie. Sowa od Sebastiana zapowiadała całkiem interesujące spotkanie, to fakt. Problemem była jednak masa obowiązków stojących aurorowi na drodze. I weź tu człowieku myśl o jakiejkolwiek rozrywce. Nie mówiąc już o ustatkowaniu się, czy znalezieniu partnerki życiowej! Wyśpi to on się chyba po śmierci. Choć jego przeczucie mówiło mu że nawet wtedy będzie zajęty.
Cóż, narzekanie narzekaniem ale jakoś udało mu się wydostać z biura. Powrót do domu nie zajął mu wiele czasu, ale jeśli nie chciał wpaść na imprezę z dużym opóźnieniem, należało utrzymać to zadowalające tempo. Przywitała go pustka własnego lokum. Westchnął, kontemplując przez krótką chwilę nad sensem istnienia. Od czasu do czasu miewał takie zachwiania egzystencjalne; było to jednak coś normalnego, coś co utrzymywało równowagę w jego zazwyczaj logicznie ułożonym życiu. Ot zwykłe narzekanie kogoś kto niejedno już widział. Jezu. Kiedy ostatnim razem miał okazję do poświęcenia więcej niż pół godziny na własny wygląd? Nie żeby wyglądał jak bezdomny. Ale czasem miło jest mieć okazję by wyglądać dobrze. Cóż, teraz właśnie taka się trafiała.
Nie minęło dużo czasu gdy był gotowy do drogi. A minęło go jeszcze mniej nim znalazł się przed wejściem do Domu Sebastiana. Był tu wcześniej, owszem, ale było to raptem parę razy. Szczerze mówiąc, nigdy nie rozumiał potrzeby montowania tych nieziemsko intensywnych kadzideł. Niby mają relaksować, czy coś, ale czasem (szczególnie jeśli zapach był nietrafiony) bardziej irytowały. Dziś były znośne, choć czuć je było jeszcze na schodach. W jego mniemaniu nie wypadało teleportować się wprost do pokoju. Mógł bowiem przypadkowo na kogoś wpaść. Taki nawyk.
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Jak przypuszczał, w środku już ktoś się znajdował, co w sumie było mu bardzo na rękę. Nie lubił wpadać jako pierwszy ani tym bardziej ostatni. Środek był w sam raz. Od razu dojrzał znajome facjaty. Widząc Aleca uśmiechnął się. Podszedł do niego, odzywając się zaczepnie, wyciągając przy okazji dłoń na powitanie.
-No nie, Ciebie też tu przywiało? Sebastian powinien pochować wszystkie słodycze.- jego wzrok skierował się na pozostałych tu obecnych. Marco kojarzył z widzenia, pewnie gdzieś w tłumie wyłapał podświadomie jego twarz. Skinął mu głową na powitanie Drugiej osóbki jednak nie poznawał, co go zbytnio nie dziwiło, zważywszy że była niezwykle młoda. -Nie znamy się jeszcze. Nazywam się Lorcan.- zwrócił się do niej więc, mówiąc uprzejmie i przywołując na twarz uśmiech. Wątpił by szukała towarzystwa u kogoś takiego jak on, szczególnie mając przy sobie takich przystojniaków jak Marco i Alec (przez chwilę zastanawiał się czy Alec to przystojniak, ale chyba można by podciągnąć go do tej kategorii). Uwagę Gillisa zwróciła stojąca nieopodal postać.
-Witaj, Sofio. - przywitał się z nią, delikatnie się kłaniając. Przynajmniej z nią nie musiał się zapoznawać. –Widzę że nastrój Ci się udziela. Fakt, nie lada wyczyn zmarnować takie spotkanie złym nastawieniem.- stwierdził, by po chwili zauważyć jeszcze jedną osobę. Nie ma to jak przeoczyć kogoś w tak małym pomieszczeniu.
-Panią również witam, panno Lacroix. Spotkaliśmy się już na Balu, mimo iż jedynie przelotnie. Nie zdziwię się jeśli nie będzie mnie pani pamiętać.- odezwał się, i doszedł do wniosku że Sebastian coś się spóźnia. Choć jeśli pojawi się więcej gości, to Lorcan szczerze wątpił by alkohol przetrwał tu dłużej niż godzinę.
Sebastian Machiavelli
Sebastian Machiavelli

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyNie 21 Lut 2016, 23:39

Do pomieszczenia w którym znajdowały się wszystkie zaproszone osoby wpadł wielki Wilczak Czechosłowacki, a zaraz za nim w końcu przybył gospodarz. Z dwiema reklamówkami butelek wódki, bo przecież trzeba było ugościć te dwie osoby, które zaprosił. Rowan i Milloti, tylko te osoby zaprosił. Tak przynajmniej mu się zdawało. Niestety, było całkiem inaczej. Nie pamiętał, żeby wysyłał tyle sów. Albo… albo Klaus postanowił zrobić psikus, albo jego matka zdublowała te lity i zrobiła na złość, zapraszając TYLE osób. No dobrze. Niech będzie tyle.
- Cześć wszystkim. Nie wiedziałem, że przyjdzie was tutaj aż taka zgraja - powiedział, drapiąc się po głowie, zastanawiając czy przypadkiem nie pomylił pokoi i wszyscy przyszli po prostu na nocne rozrywki z jego koleżankami z domu.
- Chyba byłem pijany pisząc do was zaproszenia, bo mam tylko pięć butelek wódki, a to za mało na nas wszystkich - powiedział, wzdychając teatralnie. Cholera, czy naprawdę się uchlał, czy to wina matki? Już nie wiedział, jednak widok Chantal poprawił mu nastrój. Podszedł do kobiety, a następnie objął jednym ramieniem na powitanie, pozwalając jej wtulić się w jego klatkę piersiową. Na chwilę, bo przecież był Z-A-J-Ę-T-Y. Wódką, oczywiście. Nie miał więcej rąk, żeby sprawdzić w jakim stanie jest tyłek swojej koleżanki z pracy, ale spokojnie. Niech tylko się rozgości we własnym domu. Położył alkohol na stole i wyjął różdżkę zza paska, aby za chwilę przywołać kieliszki, jakieś talerzyki i całe jedzenie z lodówki. Miał tylko nadzieję, że będą w nim tylko śladowe ilości domieszek kokainy i innych prochów, które zażywa połowa społeczeństwa Domu Nocy.
Ale nie. Matka musiała dodać do wszystkich porcji jedzenia coś więcej. Bo by nie była sobą, jakby tego nie zrobiła. I Sebastian niestety nic o tym nie wiedział. Wziął kawałek ciasta kremowego i zaczął go z entuzjazmem jeść. I wcale mu nie zrobiło to różnicy, że ciasto teoretycznie truskawkowe, smakowało jak banany. Matka lubiła EKSPERYMENTOWAĆ.
- Marco, weź polej wódę, a potem pewnie będziemy losować kto idzie po więcej, bo wybaczcie, ale WÓDKI Z ROSJI NIE ODDAM - powiedział dobitnie, nawet nikomu nie zdradzając, że jego barek w pokoju był pełen rosyjskiej wódki, bułgarskiego wina i innych zacnych alkoholi. Tylko dla niego, ewentualnie dla Enzo i Marco. Był skąpcem i nic im do tego. W dodatku to większość osób znał, no nie oszukujmy się, ale byli dla niego tylko tymi od „picia normalnej wódki”. No nie oszukujmy się, ale Sebastian milionerem nie był.

Lorcan - do Twojego ciasta dodano Eliksir Ridikuskus

Phoebe - do Twojego ciasta dodano Eliksir Nienawiści

Chantal - do Twojego ciasta NIC NIE DODANO, bo byś się domyśliła i nie kazała nikomu jeść ciastek!

Sofia - do Twojego ciasta dodano Eliksir Euforii

Alec - do Twojego ciasta dodano Wywar Zamraczający

Marco - do Twojego ciasta dodano Napój Miłosny z Lubczyku

Sebastian - do Twojego ciasta dodano Wywar Zakłopotania


Marco A. Rowan
Marco A. Rowan

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyPon 22 Lut 2016, 07:43

Roześmiał się głośno widząc wchodzące kobiety oraz Lorcana. Marco trzy razy klasnął, gdy już uprzejmości i padło "wyśmienite towarzystwo" było już za nimi. Posłał uśmiech do Chantal, nie przejmując się przeszłością i przynależnością do domów. Tutaj będą pić, a nie wyzywać się jak szczenięta o status krwi. Jako przybrany brat Sebastiana, Rowan poczuł się w obowiązku zanieść tę śmietankę do innego pomieszczenia, coby nie sprawiać wrażenia jakby chcieli obrabować lodówkę.
- Chodźmy do salonu. Trzeba go trochę podrasować, bo jestem na sto dwa procent pewnym, że Sebuś nie jest świadomy ile nas zaprosił. - uśmiechnął się i przepuścił panie przodem w drzwiach, a sam wyszedł na końcu. Zaprowadził towarzystwo do salonu położonego siedem drzwi dalej, a że znał już układ zamczyska Xandrii, dosyć szybko i bezboleśnie się tam przemieścili. Będąc już na miejscu, różdżka poszła w ruch i przynajmniej ze strony Marka salon się powiększył.
- Zosia? Możesz zająć się muzyką? Włoskie nuty są na czasie. - posłał jej wyszczerz ala Sebastian i biorąc pod ramię i Aleca i Lorcana odsunął ich chwilę na bok pod pretekstem wspólnego wyczarowania parkietu. Tymczasem mruknął do nich prawie bez otwierania ust:
- Jeśli zobaczycie pijanego Sebę wychodzącego stąd z jedną z panien, dajcie mi znać, jeśli sami nie będziecie upojeni. - poprosił i akurat w tym momencie wilk został wywołany z lasu.
- Nie, nie, nie! - zaczął się cofać widząc na sobie wielkie ciemne ślepie wilczaka.
- Thief, nie wolno, nawet się nie waż. Masz tu... ee... Pheebs. - chwycił kobietę za ramiona, ale na próżno poszła próba zwiania przed czworonogim stworem, który już pędził na łeb na szyję w stronę Marka. Uszy mu latały, z jęzora toczyła się ślina, ogromne łapy wprawiały podłogę w 'trzęsienie ziemi', pazury rysowały o szwedzkie kafelki... W jednej chwili Marco zachwiał się, cofając się gwałtownie w tył (wpadł na kominek, zwalając z niego fotografię pięcioletniego wyszczerzonego Sebę oraz porcelanowy wazon Xandrii), gdy cielsko Thiefa się na niego rzuciło. Łapy miał po obu stronach ramion, a warto przypomnieć, że Marco był człowiekiem barczystym i wysokim, a przed nosem roześmianą gębę psiska. Zaraz dało słyszeć się dłuugi jęk Rowena, gdy został potraktowany litrem śliny ściekającej z szorstkiego, ciepłego i mokrego jęzora.
- Już, już, sio. Na Merlina, znowu się nie domyję. - odwracał głowę w tył, aby uniknąć psiej miłości, ale i tak połowę twarzy miał obślinioną. Gdy Thief dobierał się do jego ucha, aby je dziabnąć/odgryźć/cokolwiek z nim zrobić Marco z całych sił go z siebie zdjął. Psisko, jak to psisko, swoje ślepia zwróciło na Aleca. Całe szczęście, że Rowan wyszedł z tego cało. Wyjął z kieszeni marynarki chusteczkę i z kwaśną miną wycierał twarz.
- Sebuś, mój przyjacielu, nie obrazisz się jeśli transmutowałbym tą bestię w krzesełko? - spojrzał na niego z wyrzutem, jakby Thief się na niego nie rzucał od niemal dwudziestu lat, ilekroć Marco przekraczał próg domu. Musiał schylić się w porę, gdy taca z sushi przeleciała mu obok ucha.
Gdy już wytarł facjatę i naprawił potłuczone zdjęcia oraz wazonik, sięgnął po butelki wódki i zaczął rozlewać ją do wszystkich latających w powietrzu kieliszków.
- Najmłodsi biegają po wódę, kto się ze mną zgadza? - rzucił rozbawione oko w stronę Pheebs, obecnie najmłodszej w tej gronie. Absolutnie nic nie powiedział na temat wielkiego barku wypchanego po brzegi rosyjskim alkoholem, do którego zamierzał później zajść, gdyby w nocy zabrakło trunków. Skąpy skurwysyn, cały Seb.
Gdy już kieliszki popłynęły w powietrzu do wszystkich zgromadzonych, sięgnął po swój kawałek ciasta.
- Powiem wam, że Xandrii idzie coraz lepiej pichcenie. Dziesięć lat temu po jej cieście dostałem biegunki, ale od ostatniego roku piecze coś jadalnego. - wyszczerzył się, wpychając do ust kawałek czekoladowego ciasta, nawet nie podejrzewając Xandrii o nieczyste zagrania. Marco ich znał. Naprawdę ich znał od podszewki, wiedział do czego oni są zdolni, a mimo to jadł to przeklęte ciasto. Za bardzo im ufał...
- Ej, brakuje Hagrida. - rzucił nagle ze zmarszczonym czołem.
Phoebe Milloti
Phoebe Milloti

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: przepraszam, że tak wcześnie i wgl niekolejkowo ale potem mnie nie ma   Dom Nocy [Watykan] EmptyPon 22 Lut 2016, 15:39

Nieco zdystansowana, niezwykle (jak na siebie) spokojna. Milloti z przemiłym uśmiechem obserwowała witające się towarzystwo i próbując pod uczesaną główką dopasować kto z kim i dlaczego, trzymała buzię na kłódkę. Na razie, przynajmniej na początku zachowując pozory niewinności, normalności oraz przestrzegania towarzyskich norm, jakiekolwiek tu obowiązują.
Niełatwo było bowiem zauważyć, że była w towarzystwie najmłodsza. Witając się z Lorcanem uderzyło ją to, metaforycznie, w twarz.
- Milloti. Pheobe Milloti - uśmiechnęła się szeroko, odwzajemniając okazaną kulturę. Jak na razie, spośród męskiej części towarzystwa, Gillis wydawał się najbardziej rozsądny oraz opanowany. Zanotowawszy sobie ów fakt w pamięci, w razie gdyby potrzebowała kogoś, kto obroni ją przed niechcianymi łapkami wędrującymi tu i ówdzie, szybko odwróciła swe spojrzenie. Przyjaciele przyjaciółmi, lecz zdrowy rozsądek powinien się pilnować. Zwłaszcza wśród wódki oraz Anglików. Anglikowłochów, tudzież Angliofrancuzów. Och… czy istnieje jeszcze gorsze połączenie - mieszani potomkowie anglosasów oraz alkohol mocniejszy od przeciętego lagera?
Chyba nie, podpowiadały jej doświadczenia. Wódkę umieli pić jedynie Słowianie.
Bo Milloti tu i ówdzie podróżowała, wiele widziała, takie tam. Lecz to jest inna historia, zupełnie niezwiązana z tą, która miała dopiero zakreślić się w kronice… hm… picia. Czując się przepuszczona przodem, poszła za ladą Rowana w stronę salonu. Cichego, spokojnego, niewielkiego.
Wszystko to miało zmienić się tak szybko.
Przystanęła gdzieś na środku, no może nieco bliżej Zosi i czającego się gdzieś w kącie gramofonu obserwując wystrój pomieszczenia. Zaraz potem poczuła zapach oraz obecność przedstawiciela gatunku piesowatych, który doszczętnie skradł jej uwagę, sympatię, zainteresowanie. Bowiem jeśli aurorka była w stanie pokochać cokolwiek bardziej niż siebie, byłby to zapewne jakiś pies, ulokowany w jej sercu zaraz po honorowym miejscu, które zajmuje Elżbieta Druga. I tyle uczuć jej w życiu wystarczyło. Na pohybel dzieciom i mężczyznom, na co komu tyle zachodu?
Dlatego z większym, niż Rowanowym, entuzjazmem powitała zwierzę zapewne trzy razy od niej silniejsze. Wyciągając do niego ufnie swe łapki, bo przecież komu jak komu, ale jej psy krzywdy nie robią, podeszła dwa kroki do wilczaka, czując na sobie jakieś ręce. I obróciła się w samą porę by zauważyć jak ten tchórz, po pierwsze - bojący się psiej czułości a po drugie - posługujący tak pięknym (jak jej ciałem) jako żywą tarczą, upada na ziemię. Mimowolnie, zachichotała. To znaczy, wybuchnęła takim niedziewczęcym, szczerym oraz niepowstrzymanym śmiechem, lecz uznajmy ów za niewinny, uroczy chichot.
- Ha, ha. Dobrze Ci tak Rowan - mruknęła nie bez satysfakcji Milloti, podchodząc do Thiefa. Co z tego, że ślepił się na nią, a na rudawego piegusa. Psom wszystko się wybaczy, pomyślała i drapiąc go za uchem dodała jeszcze - Następnym razem zastanowisz się dwa razy, zanim kogoś… wykorzystasz. To się nazywa karma, wiesz?
Rzuciła grzecznie, niby to niewinne a jednak z przekąsem, zanim on zdołał ją wyzwać żółtodziobem. A zrobił to między wierszami i niby w dobrym słowie. Ha, ha - jak śmiesznie.
Tyle, że ona się nigdzie nie wybierała.
Spojrzała więc na niego raz a dobrze, okazując w ślepiach tyle samo rozbawienia co groźby, dusząc swoje emocje pod maską "zdejmujcie mnie z karuzeli śmiechu". Przekazując niewerbalne, niemalże telepatyczne - jeśli wpakujesz mnie w wycieczkę do monopolowego, to pociągnę cię ze sobą.
I mając nadzieję, że dotarło, zamaskowała w swojej postawie wszystkie te elementy, świadczące o tym, że jej porywczość bywa niezdrowa. Bo bywa, o tym wie każdy. Niby niewzruszona spojrzała  więc na gospodarza, bo miło było zwrócić się do kogoś, kto cię nie irytował.
- Co to za spóźnienie, Machiavelli? I okazja? - rzuciła potulnie, ujmując w dłoń kieliszek. Po czym gdzieś w międzyczasie porwała dla siebie orzechowe ciasto nienawiści. Pierwszy kęs, drugi kęs, trzeci kęs.
Na kogo wypadnie, na tego bęc.
Alec Haldane
Alec Haldane

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyPon 22 Lut 2016, 17:39

Mógł przyjść jako jeden z pierwszych, sam na sam z Marco nie dane mu było jednak nacieszyć się zbyt długo. Umówmy się jednak, nie było możliwości, by żałował, skoro kolejnymi sproszonymi przez Sebastiana gośćmi były takie kobiety.
Pierwszej z nich nie znał, nic nie stało jednak na przeszkodzie, by poznał. Wstając ze swojego miejsca, jak na dżentelmenta przystało, kurtuazyjnie ucałował wierzch dłoni Pheebs dopiero potem pozwalając sobie na skomentowanie ostrzeżenia Rowana.
- Doprawdy? - Z rozbawieniem obejrzał się na przyjaciela, podobnie radosnym spojrzeniem obrzucając także nowo poznaną. - W obliczu tak odmiennych zdań obawiam się, że będę musiał sprawdzić to osobiście. - W tęczówkach piegusa zatańczył łobuzerski błysk. Haldane nie knuł, nie planował nic niecnego, z drugiej strony nie mógł jednak przestać być sobą - tym lubującym się w podobnych spędach, w libacjach i dobrym, uroczym towarzystwie.
Tym, którego lepiej znała kolejna z przybyłych dam. Dla niej już z krzesełka nie wstawał, zgodnie jednak ze swym zwyczajem pozwolił sobie na bardziej frywolne powitanie. Gdy więc Sofia musnęła jego bark, rudzielec kontaktu fizycznego również sobie nie odmówił, muskając opuszkami palców udo przechodzącej aurorki z uśmiechem absolutnego, nieskalanego żadną nieprzyzwoitością niewiniątka.
Teoretycznie z całej trójki śliczniutkich aniołków najgorsze powinno być przywitanie z Chantal, ale hej - od czasów szkolnych trochę podrośli i raczej nie było mowy o tak szczeniackich pyskówkach, jakie charakteryzowały Ślizgonkę Lacroix. A zresztą, nawet gdyby z nich nie wyrosła, to Haldane już wtedy doskonale wiedział jak sobie z tym radzić i teraz również nie miałby problemu. Rozkoszny uśmiech i brak jakichkolwiek objawów, by ostre słowa Chantal do niego docierały były najlepszym sposobem na dodatkowe rozjuszenie dziewczęcia i czerpania dodatkowej satysfakcji z jej gorzkich uśmiechów. Tak czy inaczej, zaczęło się grzecznie, Alec ograniczył się więc do standardowego, sympatycznego uśmiechu. Nie ulegało wątpliwości, że prawdziwe manewry międzyludzkie i granie na łączących ich relacjach rozpocznie się później.
- Przestań, nie tak głośno. Też chcę mieć coś od życia a jestem przekonany, że zapasy Sebastiana mogą obejmować cukier w całkiem interesujących postaciach - parsknął więc jeszcze cicho w ramach powitania Gillisa i już w kolejnej chwili razem z wyraźnie szampańsko nastawioną resztą przemieszczał się do salonu, znacznie bardziej stosownego do celebrowania okazji bez okazji.
- Eeee, tak. Tak, oczywiście. - Odciągnięty na moment przez Marco pokiwał poważnie głową, by po chwili parsknąć cichym śmiechem. - Tylko, wiesz... Ja bym jednak nie pokładał we mnie zbyt dużych nadziei. - Wyszczerzył lekko zęby. Cóż, przynajmniej miał świadomość, że alkohol przyswaja szybko i chętnie, nie?
No, a potem na scenę wkroczył sam gospodarz w asyście nikogo innego, jak swego czworonożnego potwora... Czy jak go tam zwał. Sam Alec z psem najmniejszego problemu nie miał i gdy ślepia zwierzaka padły na jego własną, piegowatą postać, po prostu przykucnął i pogłaskał te fragmenty psiego ciała, którego Milloti niedopieściła. Wspominałam już, że Haldane był absolutnym, beznadziejnie straconym psiarzem?
- Właśnie, Seba. Żenisz się? - zapytał tymczasem, parsknąwszy przedtem na przekomarzania Phoebe i Marco, i prostując się z kucek. - Czy raczej przepuściłeś już cały przysługujący ci majątek, co oczywiście należałoby powitać stosowną stypą?
Bez wahania przyjął od Rowana przysługujący mu kieliszek, nie krępując się też w przypadku ciasta. Bo, jak zostało już wspomniane, Alec na słodycze łasy był jak małe dziecko i jak zazwyczaj nie przysparzało mu to większych problemów (poza koniecznością regularnego odwiedzania Miodowego Królestwa), tak tym razem zapowiadało się na to, że za swoje łakomstwo zapłaci, oj, sowicie zapłaci...
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] EmptyPon 07 Mar 2016, 15:50

* ZAWIESZAM NA JAKIŚ CZAS.
Sponsored content

Dom Nocy [Watykan] Empty
PisanieTemat: Re: Dom Nocy [Watykan]   Dom Nocy [Watykan] Empty

 

Dom Nocy [Watykan]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Bal z okazji nocy duchów

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-