|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Jared Wilson
| Temat: Re: Pub Pon 19 Sty 2015, 07:15 | |
| Oj Wilson mógł zrobić bardzo wiele. Jako wysoko postawiony auror miał swobodę w pewnych aspektach. Od aresztowań z nudów pod wymierzanie kar za wyimagowane przestępstwa. Bójki i awantury go nie kręciły- nie w knajpach, w których miał chwilé spokoju. Całą swoją agresję przelewał na pracę. Tylko gdy miał wybitnie paskudny humor i ktoś wyjątkowo mu podpadł, Jerry wtedy chętnie parał się swoim stanowiskiem. Robił to rzadko, bo rzadko kto go denerwował gadaniem. Tylko inteligentne osobniki wiedzą jak nadepnąć mu na odcisk. Ale czy warto mieć na karku tego wiecznie wściekłego olbrzyma? Póki co ignorował zaczepki młodego. Miał do czynienia z takimi osobami. Świeżo wykluci aurorzy. Młodzi, chętni wrażeń i ryzyka. On taki nie był. Mając lat 21 niewiele się różnił niż teraz. Czasami zdawało się, że Wilson urodził się niezadowolony i taki już pozostanie. Odnalazł w końcu to, czego chciał. Artykuł na temat oporów obecnego szefa (dupka) aurorów z wysłaniem wniosku pozwalającego mordować Śmierciożerców. Wilson nienawidzil szefa. Sam Merlin wie ile kosztuje go trzymanie nerwów ba wodzy gdy musiał słuchać poleceń tchórza. I tak nie zawsze słuchał. Włożył cygaro między zęby i odwinął gazetę tak, aby móc wygodniej czytać artykuł. Najbardziej sensowny z całego pisma i stosu bzdur. A tu młodzik dalej coś do niego mówił. Jared westchnął trochę zniecierpliwiony paplaniną. Szukanie wrażeń u jego osoby nie może skończyć się dobrze. Nigdy. - Jeśli masz z tym jakiś problem, tam są drzwi. - burknął nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Niedługo sama dzieciarnia zacznie tu się schodzić i Wilson będzie skazany na brudne szklanki Aberfortha. Końcówka cygara zatliła się, a popiół spadł na blat. - Trzeba wiedzieć o czym mówi wróg. - dodał na odchodnym, sącząc sherry. Nie ma to jak dobry alkohol na koniec pracy. Że też musi wracać do Hogwartu... |
| | | Dimitr Cronström
| Temat: Re: Pub Wto 20 Sty 2015, 18:14 | |
| Co tutaj robił? Tak daleko od szkoły? Interesy? Żadnych nie miał. Jego jedynym życiem od miesiąca był Hogwart. Nie mógł udać się nigdzie indziej. Tam skąd pochodził, domu nie miał. Natomiast rezydencja po ojcu znajdowała się tak daleko... I wiązała się z niemiłymi wspomnieniami. Potrzebował pracy i zamieszkania, więc pomoc Dumbledore'a była bezcenna. No, ale odbiegliśmy od tematu. Przybył do Londynu chcąc zakupić parę rekwizytów do astronomii. Czemu szkoła już sama mu tego nie załatwiała? Musiał się tłuc nie wiadomo gdzie. Trochę źle wycenił czas. Znowu. Kiedy zawitał do miasta było ciemno. Ah! Nie miał ochoty teraz w tych ciemnościach błądzić po Pokątnej. Ale także szkoda było mu tego straconego czasu na podróż. Usłyszał jednak, że w Londynie jest pub dla czarodziei. "Dziurawy Kocioł". Czemu by nie wpaść i nie wypić czegoś mocniejszego? Po krótkim ogarnięciu swoich myśli zmierzył do baru... Drzwi otworzyły się powoli, wydając charakterystyczny skrzyp. Klienci zwrócili uwagę na pojawienie się mężczyzny, którego szaty opadały na ziemie. Ów jegomość podszedł do lady, aby usiąść przy barze. Stoliki były pozajmowane, ale miejsce przy barmanie też odpowiadało. Zazwyczaj tutaj siedzą podrywacze i ludzie wyżalający się ze swoich problemów. On jednak nie miał ochoty na nic z tych rzeczy. -Whisky.- Zamówił i położył pieniądze na dłoni wąsatego czarodzieja, który ruszył do przygotowania zamówienia. Kiedy szklanka wypełniona cieczą znalazła się tuż pod jego nosem, ten chwycił ją mocno i upił łyk. Następnie powlókł spojrzenie po obcych mu osobach. W oczy rzucił się jakiś chłopak i czarnoskóry mężczyzna. Dimitr nie był przyzwyczajony do widoku człowieka z inną karnacją. W Rosji za wielu takich nie spotkasz. -Kim są Ci ludzie?- Spytał na ucho barmana. Ten odparł, że kojarzy jedynie tego gburowatego. Wilson miał na nazwisko. Dimitr dalej nie wypytywał. Odwrócił wzrok od czarodziei i wrócił do whisky. |
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Pub Wto 20 Sty 2015, 21:03 | |
| Drzwi otwierały sigę i zamykały. Wilson zrezygnował z obserwowania klientów. Gdyby przyszedł ktoś znajomy typu Hagrid, Hall, Machiavelii od razu by do niego podeszli. Nie będzie na siłę czekał na czyjeś towarzystwo, skoro doczepił się do niego młody nierozważny człowiek. Jared kontynuował ignorowanie nieinteresującej osoby, koncentrując się na artykule Proroka Wieczornego. Jego myśli i tak uciekły do rozpadającego się małżeństwa, do słów własnej matki, że nie wystarczająco się stara i do niewygodnej kanapy, na której musi teraz sypiać. Może prześpi się dziś w Ministerstwie, bo i tak fotel jest wygodniejszy niż stara kanapa w salonie. Nie sądził, że po trzynastu latach Kate przejrzy na oczy i zrozumie, że Wilson jej nie pokocha. Czy był zdolny do takich uczuć? Kochał dzieci, córkę, która chciała mu zaimponować. Mała Skai, którą bał się brać na ręce i Seth, który za rok pójdzie do szkoły... Jerry westchnął, garbiąc olbrzymie ramiona. Wlał do gardła sporo sherry, krzywiąc się przy tym, jakby oberwał jakimś zaklęciem. Normalny człowiek nie pochłania od razu pół szklanki alkoholu. I to wina kobiet. Przez nie mężczyźni chcą się upić do nieprzytomności. Jared czasami żałował, że miał tak mocny łeb i trudno było mu się choćby wstawić. Z namysłu wyrwało o przeczucie, że jest obserwowany. oderwał wzrok od małego druku i odnalazł bez problemu osobę, która się na niego gapiła. Zmierzył go od góry do dołu, kojarząc jego pysk z Hogwartem. Jakiś tam początkujący nauczyciel. Ze dwa razy minął go na korytarzu. Wilson uniósł wysoko krzaczaste brwi i strzepnął popiół z cygaro do popielnicy. Parsknął szyderczym śmiechem i było to kierowane pod adresem młodego profesorka. Stwierdzając, że nie musi mówić mu 'cześć' ani kiwać głową, powrócił do czytania o dzielnej pracy Amnezjatorów po ostatnich pokazach magii w Oldies Cafe, mugolskiej dzielnicy. Dzielni. Dobre sobie. |
| | | Dimitr Cronström
| Temat: Re: Pub Sro 21 Sty 2015, 14:23 | |
| Popijał spokojnie whiskey nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie. Jedynie zerkał na Pana Wilsona, którego skądś kojarzył. Nawet nazwisko mu nie obce. Lecz pewnie sporo anglików tak się nazywało. Jednak gęba znajoma! Może to ojciec jakiejś jego uczennicy? Prawdopodobnie. -Niech Pan się na niego nie gapi. Źle skończysz człowieku...- Rzekł jakiś pijak, siedzący niedaleko Dimitra, także przy ladzie. Profesor spojrzał na zaniedbanego człowieka ze zdziwieniem. O czym On mówił? -Nie rozumiem.- Powiedział chłodno. Też zachichotał. -Ciągle tutaj przesiaduje. Gość jest dziwny, na dodatek nieprzyjemny. Podobno załatwia ludzi których nie lubi. Ten, no... to chyba auror jakiś.- Rzekł mężczyzna od którego nie trudno było wyczuć alkohol. Cronström upił sporego łyka ze szklanki z trunkiem, który całkowicie ją opróżnił. Takie coś to za mało jak dla doświadczonego rosjana. Znaczy szweda... znaczy... eh, nieważne. Teraz skupił się znów na czarnoskórym facecie, przed którym go przestrzegł drobny pijaczyna. Auror, tak? No cóż, to chyba dobry z niego człowiek. Jak an swój sposób. Ale Dimitr w swoim życiu spotkał naprawdę straszne typki. Sam kiedyś był nienajlepszy. No, ale śmiech Wilsona jakoś go zniechęcił do jego osoby. Że na coś liczył? Nie. Profesor nawet nie z tych co pierwsi zagadają do obcych mu ludzi.
Nagle do pubu wbiegł jak oszalały, czarodziej. Ciężko dyszał. -Walczą! Na ulicy! Dwóch ludzi miota zaklęciami! Zaraz mugole się zlezą!- Zawołał facet. Cronström wyszedł szybko na zewnątrz, chociażby żeby wiedzieć co się dzieje. Jego oczom ukazały się błyski zaklęć pojedynkowych. Racja. Mugole mogą to zobaczyć i co wtedy? postanowił zaingerować, kiedy reszta stała jak debile. Wyciągnął różdżkę... -Zaprzestańcie! Źle się to skończy!- Zawołał. |
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Pub Sro 21 Sty 2015, 14:46 | |
| Jakaś kobieta płakała nad kieliszkiem kawy, stary pomarszczony czarodziej zawodził nad ręką Glorii, jakaś para śliniła się w kącie... Wilson rozważał czy spokojniejszym wyjściem nie było odwiedzenie Aberfotrha. Zdążył wypalić całe cygaro ku uciesze pryszczatej wiedźmy, która usiadła obok. Śmierdziało od niej stęchlizną. Kelner nie radził sobie ze zbieraniem talerzy. Trzydzieści sztuk jeden na drugim chwiało się na boki lewitując nad ich głowami. Wilson pokręcił głową i rzucił na blat gelona, mając zamiar wrócić na Grimmauld Place 37 i wziąć Adolfa na spacer. Dopiero wieczorem wróci do Hogwartu. Odineva zdążyła go dwa razy ochrzanić za wracanie nocą, gdy niewypada budzić wtedy kogokolwiek. Baby. Nawet przyjaciółka Wilsonów ostatnio była na niego cięta. Zwinął gazetę i wrzucił ją do kosza, niekoniecznie zainteresowany treścią. Nic ciekawego ani nowego. O wszystkim był pierwszy poinformowany. Jego spokojny odwrót przerwało wpadnięcie młodego jegomościa do pubu. Ze stoickim spokojem wywnioskował z tych krzyków, że mugole mogą widzieć zaklęcia, magię. Wilson nachmurzył się i podczas gdy Dimitri rzucił się tam na oślep, Jared spokojnym krokiem opuścił Pub, już dzierżąc między czarnymi paluchami ciepłą różdżkę. Świsnęło zaklęcie, wytrącające broń z rąk skłóconych. Nie interesowało go gdzie wylądowały ich różdżki. Powinny utopić się w sikach kotki Filcha i byłby usatysfakcjonowany. Gdy jedna ze stron rzuciła się z gołymi rękoma na drugą, Wilson westchnął. Niepoczytalność, nieumiejętność używania mózgu... czy on serio musi zajmować się takimi dennymi sprawami? - Trzymaj jednego. - polecił młodemu nauczycielowi, podchodząc do splątanych ludzi. Oderwał siłą jednego, gdy Dimitri zajmował się drugim. Przyłożył różdżké do gęby trzymanego w łapskach czarodzieja. - 100 galeonów grzywny dla obu. Jeśli zaraz nie przestaniecie toczyć śliny, zawlokę was do aresztu. - wyrecytował ponurą formułkę, pokazując się od chamskiej strony. Normalnie grzywna za bójkę wynosiła maksymalnie połowę tego, co powiedział. Wilson zignorował jęk gapiów. Dwaj panowie się w miarę opanowali. Wilson nie musiał czekać nawet na otrzymanie ich danych osobowych. Barman dobrze ich znał, tak więc mieli przechlapane. Wilson puścił chuchro z rąk i spojrzeniem zimnym jak lód rozpędził gapiów. - Sprawdź tamtą ulicę czy jakiś mugol nie ucieka z krzykiem. - mruknął do Dimitriego skoro tak rwał się do pomocy. Jared sam ruszył w przeciwną stronę ukrywając różdżkę w rękawie. Kilka osób go rozpoznało, ale sam obgadywany nie wygladał na przejętego. Tylko dodatkowy spacer i zawracanie mu głowy. Nie lubił używać Obliviate. Został w tym dawno temu przeszkolony, ale nie przepadał za grzebaniem w mózgu. Żona mu mawiała, że brakuje mu delikatności w zaklęciach. |
| | | Dimitr Cronström
| Temat: Re: Pub Sro 21 Sty 2015, 16:24 | |
| Hm, krzyki nic nie dawały. Ci debile nie przerywali. Walka trwała. Dimitr już miał zamiar walnąć jakimś zaklęciem, ale Wilson go wyprzedził. Wytrącenie różdżek dwóm walczącym czarodziejom w takim szybkim tempie było godne podziwu. Przynajmniej nauczyciel tak uważał. Oh? A tak! Dostał zadanie od tego aurora. Bez większego zastanowienia złapał drugiego typka tak, aby ten nie mógł się uwolnić. Skąd znał te techniki obezwładnienia? Nauczyli go na ulicy. -Słyszałeś? Ogarnij się.- Warknął. Ten i tak nie mając już wielkiego pola do popisu przytaknął jak umiał. Gdy była pewność, że sytuacja opanowana, Dimitr puścił człowieka, który jęcząc z bólu (bo chwyt profesora za przyjemny nie był), wraz z "kolegą" zmierzyli znów do baru. Tylko po to, aby wziąć rzeczy. Musieli w końcu iść zapłaci grzywnę... -Dobrze.- Mruknął. Eh, trochę mu się nie śpieszyło do patrolowania ulicy, ale sam się rwał do roboty to teraz ma. A Wilson wydawał mu polecenia. Zabawne. Jeszcze pamiętał ten jego szyderczy śmiech.
Wszedł w ponurą uliczkę, gdzie okolica o tej porze za fajna się nie wydawała. Ale nie dostrzegł nikogo kto chociażby był trochę wystraszony, czy coś. Jednak uwagę jego skupił poruszający się kosz na śmieci. Wyciągnął znów różdżkę podchodząc do kubła. Machnięciem magicznego patyka ów przedmiot się przewrócił i wyleciał z niego biały jak śnieg szczur. Profesor otworzył szerzej oczy, gdy dostrzegł na nim znaną mu pręgę. -Wynoś się stąd! Już!- Powiedział przez zęby, a gryzoń zapiszczał i pobiegł w sobie znanym kierunku. Cronström przetarł oczy jakby coś go załamało. Ale mimo wszystko wrócił do miejsca całego zdarzenia, poinformować Wilsona, że nikogo nie wyłapał... |
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Pub Czw 22 Sty 2015, 08:39 | |
| Spacer był krótki, bo w promieniu dwudziestu metrów nie było ani żywej duszy. Znudziło to bardziej Wilsona, który traktował swój obowiązek w interwencji w bójkach oczywisty, ale bardzo nudny. Powolnym krokiem zawrócił, słysząc przy okazji obcy akcent nieopierzonego nauczyciela. - Do kogo mówisz? - tembr głosu Jareda rozległ się znienacka obok Dimitriego. Auror rozejrzał się na boki jakby szukając potencjalnego rozmówcy młodego. Wilson nie przepadał za tak młodymi ludźmi, bez cienia doświadczenia i oleju w głowie. Dimitri jednak wykazał jakiś poprawny odruch skoro skoczył do bójki bezinteresownie. Wilson schował różdżkę, uznając, że nie będzie musiał szybko jej wyjmować. -Stawiam sherry.- mruknął bez entuzjazmu i nie czekajac na 'towarzysza' wrócił do pubu. Tym razem jako rozpoznawalny auror, bo wszyscy na niego spojrzeli z zaciekawieniem. Jared wziął od barmana nazwiska dwójki skłóconych panów, nie mając ochoty bawić się w wymuszanie danych. Byłoby to ciekawsze i brutalniejsze, ale Wilson coś nie był w humorze. Usiadł przy barku i zamówił dwa kieliszki sherry, dla 'kolegi'. Jared nie planował tu spędzić wieczoru. Przypomniał sobie o potrzebie odwiedzenia Nokturnu.
|
| | | Dimitr Cronström
| Temat: Re: Pub Czw 22 Sty 2015, 14:36 | |
| Zbyt długo szukać aurora nie musiał. Ten sam go odnalazł i to w niespodziewanym momencie. Coś usłyszał? Eh, myślał, że serio nikogo w okolicy nie ma. Ale może temat szybko się zmieni. Tylko odpowiednio to przeprowadzi. -Co? Ah. Do nikogo. Do siebie coś powiedziałem, mało istotnego. Teren czysty jak coś. Mugole się nie kręcili.- Chyba tak samo jak Wilsonowi nie chciało się mu dalej szukać. Bo nawet jak ktoś widział to nie zdążyłby się zbytnio oddalić. O co chodziło z tym szczurem? Na pewno zwykły zwierzak to nie był. Ale... przecież nie wszyscy muszą wiedzieć o co chodzi, prawda? Szczególnie dopiero mu poznany mężczyzna. -Zgoda.- Odparł, gdy facet zdecydował się kupić i wypić z nim alkohol. Sherry? Whiskey byłoby lepsze, bądź... No, ale dobra. Bez większego gadania ruszył za czarnoskórym czarodziejem...
Jak tylko wrócili do Dziurawego Kotła miejscowi bywalcy gapili się z zainteresowaniem na aurora. Widać wciąż rozmawiali o tym co zaszło. Wilson pogadał z barmanem, a Dimitr przyglądał się chwilę. W końcu podszedł do baru i chwycił kieliszek. -Zdrowie.- Upił kieliszek i postawił na ladzie. Rozejrzał się. Jakaś dziwna atmosfera tutaj panowała...
Posiedzieli tam dosłownie chwile, ponieważ każdego obowiązki czekały. Dimitr powątpiewał w ich ponowne spotkanie.
[z/t dla obu] |
| | | Sofia L. Clinton
| Temat: Re: Pub Sro 05 Sie 2015, 19:31 | |
| Siedziała tutaj już dłuższą chwilę. Siedziała może od godziny, może od dwóch smętnie przyglądając się brzegowi szklanki wypełnionej do połowy bursztynowym napojem. Prawdopodobnie była tutaj jedyną kobietą, tak młodą kobietą na dodatek samotną, która spędzała wieczór w pubie. Nie obchodziło jej to co kto sobie myślał widząc ją właśnie tutaj w towarzystwie alkoholu, na który zawsze mogła liczyć w przeciwieństwie do mężczyzn. Na samo wspomnienie chociażby słowa przedstawiającego płeć brzydszą wykrzywiła pełne wargi w obrzydzeniu po czym sięgnęła wolną ręką po szkło, z którego spiła whisky. Kilkudziesięcioletni napój spłynął po gardzieli Włoszki zostawiając po sobie przyjemne mrowienie i ochotę na więcej. Ciemne spojrzenie przesuwało się powoli w te i we wte nie zatrzymując się na konkretnym osobniku – raz na jakiś czas zerkała w stronę drzwi sprawdzając czy nie kręci się tutaj ktoś obcy, ktoś na kogo powinna mieć oko – kogo powinna powalić na ziemię i zatłuc. Przez myśl znowu przemknął jej Wilson, który uciekł gdzieś, zaraz po ich pamiętnej kłótni w deszczu podczas, której padło kilka ostrych słów. Dłoń Clintonówny zacisnęła się na drinku, a ona sama podniosła jeszcze wyżej głowę prychając pod nosem. Nie powinna przejmować się kimś takim jak Jared. Nie powinna, bo wiedziała jaki jest, jaki był i jaki będzie. Zawracanie głowy nie było odpowiednie w takim momencie, kiedy znowu mogła zakopać się w pracy, w papierkach, podczas misji, tych wielce upragnionych. Od momentu wydania stosownego dekretu umożliwiającego pozbywania życia jednostek służących Voldemortowi kobieta odstrzeliła już kilka głów niewiernych czarodziejów odkrywając przy tym przyjemność z czynienia dobra oczywiście. Wilsonowi również najchętniej skręciłaby kark, gdyby tylko dopadła go w zabliźnione dłonie, na które spojrzała. Czerwony lakier do paznokci dalej się trzymał – był tylko dodatkiem do jej mniej lub bardziej eleganckiego stroju. Z racji tego, że dopiero była w drodze do domu miała na sobie jeszcze białą koszulę i czerwoną spódnicę ołówkową opinającą jej włoskie uda. Buty na wysokim obcasie zsunęła ze stóp nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia osób tu obecnych. Srebrna papierośnica leżała grzecznie na blacie stołu, a Sofia pilnowała się tylko by nie chwycić za fajkę i jej nie odpalić, na co miała ochotę od momentu wyjścia z Ministerstwa. Godzina to wystarczająco długo, prawda? Nie zauważyła nawet kiedy poczuła dym unoszący się nad jej twarzą, zapach popiołu i cudowny smak mocnych papierosów.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Pub Sob 29 Sie 2015, 19:42 | |
| Ostatni post w temacie jest niecały miesiąc bez odpowiedzi, dlatego pozwoliłem sobie uznać lokacje za wolną
Dzień jak co dzień. Dobrze znana rutyna. Wiecie jak to jest. Wstajecie rano z tymi samymi myślami i planami jak wczoraj. Ubieracie się i robicie swoje, gdyż to jest wasze zadanie. Nieważne, czy z ochotą, czy z niechęcią. Dla niektórych poranek jest zwiastunem nowych możliwości, początkiem dnia. Daje nam poczucie, że wiele przed nami. Jeśli jednak niczego w życiu nie zmieniamy, to staje się on codziennym rytuałem, któremu towarzyszy rezygnacja i czasami znudzenie. Luke pracował w Dziurawym Kotle już około... dwa lata? Miał wyznaczone czynności, którym musiał sprostać, żeby mieć chociaż trochę galeonów. Dzisiejszy dzień wydawał się leniwszy od pozostałych w tym tygodniu. Weekend. Wtedy jest najwięcej klientów, a niestety trzeba ich obsłużyć. Ciekawym smaczkiem okazało się jednak najnowsze wydanie Proroka Codziennego... -Atak na Ministerstwo Magii.- Wyszeptał, a po chwili przez myśl przeszło mu słowo: "Wojna". -Tak, to było spodziewane. Każdy wiedział, że kwestią czasu będzie, aż Sami Wiecie Kto wykona pierwszy ruch! Powiedział nagle jakiś stały bywalec przy ladzie. Luke patrzył na niego chwilę, jakby dopiero przyswajał do siebie jego słowa. Lecz barman uderzył pięścią w blat, aby zwrócić uwagę chłopaka. -Skup się na pracy. Klientkę mamy... Salten zerknął na wchodzącą osobę do pubu. Uśmiechnął się delikatnie i chwycił kartę dań, by pośpiesznie ruszyć w jej stronę... |
| | | Lord Voldemort
| Temat: Re: Pub Sro 02 Wrz 2015, 21:12 | |
| Lord Voldemort powoli przemierzał ulice Londynu z beznamiętnym wyrazem twarzy, z którym kryły się nieustannie przezeń podsycane uczucia nienawiści i pogardy dla osób, które nie mogły poszczycić się świadectwem czystej krwi lub choć szczątkowego udziału w rodzinie osób utalentowanych magicznie. W tej chwili otaczał go zaś tłum mugoli, pędzących w różnych, codziennych sprawach, ludzi, którzy dla niego znaczyli mniej niż zwierzęta. Ludzi, których widział zniewolonych, służących silniejszym, im, czarodziejom, których przez tyle wieków prześladowali. Unikał takich przechadzek, brzydził się dotykiem tak plugawych kreatur, lecz tym razem cel uświęcał środki. Kiedy jakaś starsza kobieta wpadła na niego i wypuściła z rąk ciężką siatkę z zakupami, automatycznie zacisnął dłoń mocniej na ukrytej w połach czarnej peleryny różdżce. Zagryzł jednak zęby, choć zimne mleko, sączące się do jego eleganckiego buta nie nastrajało go zbyt pokojowo. Był zbyt blisko Dziurawego Kotła, aby wszczynać aferę. Widział stąd wejście, bramę do magicznego, niedostępnego śmieciom pokroju tej kobiety, świata. Obiecując więc niezdarnej staruszce krwawą zemstę za znieważenie największego czarnoksiężnika swoich czasów, ograniczył się do odepchnięcia stopą kartonika wprost na pantofle zdumionej siwowłosej damy, usiłującej pozbierać porozrzucane pod stopami przechodniów jedzenie. Podczas gdy ona wciąż walczyła z żądnym zniszczenia tłumem, Voldemort przekraczał prób pubu, wypatrując jednej, konkretnej osoby. Wiedział, że ona tutaj jest. Nie popełniał tak prozaicznych pomyłek, z jakiegoś powodów jeszcze żył, z jakiegoś powodów był poza zasięgiem tych, którzy uważali się za strażników pokoju, prawa i tego wszystkiego, co właściwe. Tym razem korzystał z faktu, że niewiele osób, praktycznie tylko jego najbliżsi współpracownicy wiedzieli jak wyglądał i potrafili go zidentyfikować jako Lorda Voldemorta. Nawet Ci, którzy próbowali z nim walczyć, nie wiedzieli tak naprawdę, jak się obecnie prezentuje. W ich głowach tkwił obraz potwora, a nie przystojnego, eleganckiego i szarmanckiego mężczyzny w średnim wieku. Kiedy dostrzegł swoją ofiarę, bez wahania skierował się w jej stronę, usiadł ze dwa stołki od niej, zamówił kieliszek najdroższego czerwonego wina i zaczął jej się bez skrupułów przyglądać, bladymi, długimi palcami obejmując przejrzyste szkło i od czasu do czasu maczając wargi w krwistym płynie, dotykając nimi brzegu pękatego naczynia. Po jakimś czasie, kiedy był już pewien, że kobieta go zauważyła, podniósł się i z uprzejmym uśmiechem podszedł bliżej, wraz ze swoim trunkiem. - Przepraszam, że się tak Pani przyglądam, ale mam wrażenie, że już kiedyś Panią widziałem? - miał świadomość, że to dość nieudolna gadka na podryw, ale miał kilka asów w rękawie. Nie strzelał nigdy na oślep, zwłaszcza, kiedy zaklęcie miało być śmiertelne.
|
| | | Sofia L. Clinton
| Temat: Re: Pub Sro 02 Wrz 2015, 22:31 | |
| Może to było głupie ale kilka dni po zniknięciu Jareda myślała, że ten się opamięta, że wróci i przeprosi. Porwie ją w ramiona i scałuje włoskie przekleństwa z jej ust. Dni jednak mijały, a wiadomość od Wilsona pojawiła się jedna. Tylko jedna. Oszczędna i informująca o tym, by go nie szukała. Nie mogła wybaczyć mu tego, że ją wykorzystał – chociaż mogła się tego spodziewać, ba. Nie miała nic przeciwko temu, w końcu sama zainicjowała płomienny romans nie myśląc o skutkach. Nie dawało jej spokoju to, że zniknięcie Jerry’ego nastąpiło tuż przed rozpoczęciem się wojny. Bolało ją, że dobra strona mocy została chwilowo osłabiona podczas gdy przysłowiowa druga strona medalu rosła w siłę. Niepokojąco szybko, co dało się zauważyć od razu po zamieszaniu w atrium, do którego doszło nie dalej jak dwa dni temu. Roboty w Ministerstwie było co nie miara, a jeden gbur został zastąpiony drugim – tym razem nieoficjalnym szefem aurorów został Moody co kobieta przyjęła prawie, że ze spokojem. Wciąż miała wszystkim za złe, że nikt nie widzi w niej dobrego szefa, którym mogłaby być gdyby ktokolwiek dał jej szansę. Wszędzie obsadzali mężczyzn, a to przecież oni często nie potrafili się zorganizować. Jedyne na co sobie mogła w tej chwili pozwolić to szklaneczka, bądź też pięć dobrego whisky, które nie gasiło pragnienia, a jedynie rozpalało Włoszkę do czerwoności. Wciąż nie mogła przyjąć do wiadomości co nastąpiło - od rana do nocy wydawała tylko rozkazy i zmagała się z głupotą ludzi, których chcąc nie chcąc chronić musiała. Nie miała nic przeciwko, ale miło by było gdyby ktoś to docenił. Rozgoryczona wypalała jednego papierosa za drugim domawiając kolejne drinki i wzdychając raz za razem. Nie oznaczało to jednak, że nie rozglądała się uważnie – doskonale wiedziała ile osób obecnie znajduje się w pubie i kto czym się zajmuje. Przemierzała ciemnym spojrzeniem po twarzach zebranych chowając się za dymem papierosowym, który wydmuchiwała w skupieniu. Dopiero po dłuższej chwili zauważyła jak jeden jegomość wpatruje się w nią uparcie jakby chciał wwiercić się wzrokiem w jej ciało, zagłębić w jej duszę. Przez chwilę pomyślała, że to kolejny amant liczący na krótkie spotkanie zapoznawcze – jednak coś w jego twarzy, w jego oczach sprawiło, że ta wyraźnie się miała na baczności. Chociaż tak nie wyglądała. Brązowe włosy okalały jej twarz, którą obróciła w stronę Voldemorta, o którym słyszała wiele – którego łeb chciała powiesić nad kominkiem, a który podszedł ją jak szarą myszkę. Gdy zjawił się przy jej stoliku raczej odruchowo wskazała mu miejsce obok z uśmiechem przylepionym do facjaty. - Udam, że słyszę to po raz pierwszy. – Mruknęła dźwięcznie gasząc papierosa w popielniczce nie zdając sobie sprawy kto właśnie do niej przemówił. Mężczyzna wyglądał na kogoś, kto wie czego w życiu chce – co przykuło uwagę panny Clinton niemal od razu. - Zatem jeżeli się już Pan tutaj znalazł to w czym mogę pomóc? – Sofia objęła dłonią szklankę z bursztynowym napojem i spojrzała badawczo, aczkolwiek całkiem uprzejmie w stronę Toma, który roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości i czegoś, czego nie mogła w tej chwili pojąć. Zaciekawił ją. Mimo marnego tekstu na podryw.
|
| | | Lord Voldemort
| Temat: Re: Pub Czw 03 Wrz 2015, 11:53 | |
| Gdyby Voldemort miał w zwyczaju wygłaszanie moralizatorskich pogadanek, stwierdziłby zapewne, że takie są konsekwencje przywiązywania się do ludzi, pokładania w nich oczekiwań i tworzenia dookoła nich i wraz z nimi jakichkolwiek planów. Był pewien, że geyby jego samego dotknęła tego typu słabość, skaza na charakterze, pięta Achillesowa, sam nie byłby w stanie dojść do tego miejsca, w którym się znajdował. A przecież celował znacznie wyżej, wyżej niż kiedykolwiek ktokolwiek i był bliżej tego niż jego poprzednicy, nawet Ci najbardziej znamienici. Ministerwstwo Magii było inwigilowane na wszystkich poziomach, jego poplecznicy mrowili się w strukturach legalnej władzy, którą mógłby, gdyby tylko zechciał, odebrać aktualnym urzędnikom i umieścić w swoich, znacznie lepiej do tego przecież przygotowanych, dłoniach. Na razie jednak zamierzał podziałać jeszcze z ukrycia. Tego typu działania musiałyby obudzić znacznie bardziej zdecydowany i lepiej przygotowany opór. Ponadto, prawdę mówiąc bawiła go aktualna atmosfera grozy i podejrzeń. Nikt nie mógł wiedzieć, czy jego sąsiad, przyjaciel, ba, nawet brat, nie donosi do niego i nie służy Voldemortowi, dobrowolnie lub pod przymusem. Jego orzechowe oczy, tak nietypowo zimne, nie odrywały się od twarzy Sofie ani na moment, kiedy przeglądał pobieżnie jej myśli, odkrywając jej marzenia, nadzieje, aspiracje, obawy i te zadry na duszy, które odpowiednio wykorzystane, mogłyby stać się doskonałym narzędziem w jego rękach. Kiedy kobieta wskazała mu miejsce obok siebie, uśmiechnął się kącikami ust, co ona mogła odebrać za wyraz zadowolenia, a w rzeczywistości było jedynie przejawem jego rozbawienia sytuacją. Oto kobieta, która zadeklarowała się oddać życie (oczywiście w skrajnych sytuacjach) w walce z Voldemortem, w tej chwili podejmowała z nim grę, która mogłaby, gdyby Czarny Pan nie był Czarnym Panem, skończyć się nocą pełną namiętności lub nawet przelotnym acz pełnym ognia romansem. - Ach, podejrzewa mnie Pani o tani tekst na podryw, Sofie? - zapytał, nie odrywając od niej uprzejmego, nie wyrażającego jednak zbyt wiele ponad to spojrzenia i ponownie maczając usta w przypominającym krew płynie. - Zdaje się, że poznaliśmy się na początku kursu dla aurorów. - dodał po chwili, korzystając z informacji, które zdobył o niej wcześniej i teraz, atakując ją w sposób, przed którym nie mogła się bronić, o którym nawet nie wiedziała. - Pamiętam, że wyróżniałaś się na nim. Przypuszczam, że nie miałaś problemów, aby go ukończyć. Kontynuujesz tę karierę, czy coś innego przyciągnęło w między czasie Twoją uwagę? - igrał z nią, w widoczny sposób bawił się nią, niczym kot myszką, ale skąd mogła to wiedzieć. Skąd mogła wiedzieć, że ten przystojny, elegancki, uprzejmy mężczyzna widział ją martwą, w kałuży krwi, z wyrazem przerażenia na twarzy, z ustami rozwartymi, na zawsze zastygłymi takimi, jakimi były w momencie jej śmierci - krzyczącymi z bólu. |
| | | Sofia L. Clinton
| Temat: Re: Pub Czw 03 Wrz 2015, 12:18 | |
| Kilka osób przebywających w pubie oderwała się od swoich zajęć i tylko spoglądała na przeuroczą parkę, którą tworzyli Tom wraz z Sofią. Zapewne młodzi mężczyźni pluli sobie w brodę, że nie wstali na czas i nie szepnęli komplementu do ucha Włoszki tak jak powinni to uczynić. Gdyby w świecie magicznym istniało coś w stylu #spotted najpewniej staraliby się ją odszukać kierując przygłupawe notki o pięknej kobiety sączącej whisky. Znajdowała się jednak w towarzystwie nikogo innego jak pana Riddle’a, z czego niestety nie zdawała sobie sprawy. Wyglądał zupełnie normalnie, zwykle, pociągająco jak jeden z mężczyzn, za którym obejrzałaby się bez pardonu na ulicy. Nie kojarzyła jednak ani jego imienia, nazwiska ani chociażby twarzy, a z racji bycia kimś więcej niż tylko aurorem Zosia posiadała pamięć do istotnych szczegółów. Rozciągała jednak usta w uroczym uśmiechu starając się dojrzeć drugie dno w wypowiedziach nowego znajomego, który miał chyba poważniejsze plany wobec niej niż zaciągnięcie jej do łóżka. Mówiło jej o tym chłodne spojrzenie, które co prawda nie opuszczało jej włoskiej twarzy, ale które również nie wyrażało jasno zachwytu nad jej ciałem czy osobą. Tutaj zatem chodziło o coś zgoła innego. - Kojarzy Pan nawet moje imię? – Jedna brew powędrowała na górę kiedy Clintonówna spoglądała na przystojną facjatę samego Lorda Voldemorta, któremu najchętniej ukręciłaby łeb. Dziwne uczucie niepokoju ukłuło ją w serce, gdy zdała sobie sprawę, że osoba siedząca obok kojarzy ją sprzed wielu lat. Jej myśli płynęły w jednym tempie, aczkolwiek szybciej próbując skojarzyć ów pana w eleganckiej szacie. - Szczerze mówiąc nie przypominam sobie Pana osoby, panie…? – Tutaj nachyliła się delikatnie nad blatem stolika nie przerywając wymiany ciemnych spojrzeń. Chciała dowiedzieć się kim ów facet jest, czym się zajmuje i dlaczego dosiadł się akurat do niej. Uczucie dziwnej atmosfery wciąż się utrzymywało, a delikatny dreszcz przeszedł wzdłuż pleców kobiety, gdy dłonią dotknęła szklanki z trunkiem. Nie spuszczała z niej uwagi nie chcąc zostać otruta przypadkiem w głupi sposób. Przyjemny grymas jednak dalej rozświetlał jej zmęczoną buzię, a pytanie Voldemorta tylko chwilę zostało bez odpowiedzi. - Owszem. Póki co spełniam się zawodowo na tyle, na ile mogę. Czasy są jednak niepewne, także nie wiadomo co mogę robić za chwilę. – Dziarski ton z obcym akcentem przeszył powietrze, a bursztynowy napój sprawił, że usta Sofii mrowiły od alkoholu. Podobnie jak przełyk, który palił niemiłosiernie.
|
| | | Lord Voldemort
| Temat: Re: Pub Czw 03 Wrz 2015, 13:02 | |
| Czarny Pan, gdyby mu oczywiście przyszła na to ochota, mógłby wkraść się do głowy każdego z tych bezczelnych gapiów, dowiedzieć się, o czym myślą, a nawet wykorzystać tę wiedzę, aby później ich zniszczyć. Mógł każdego przypadkowego świadka tej sprawy zlikwidować, usunąć, zmyć z powierzchni ziemi, a jednak wolał skupić się całkowicie na Pannie Clinton, tak aby nie przeoczyć żadnego istotnego szczegółu. Podobała mu się, oczywiście nie w ten prozaiczny i przyziemny sposób, na takie rzeczy nie zwracał większej uwagi, stąd może to zimne spojrzenie, obojętne na uroki ciała pięknej Włoszki. Podobała mu się jej ostrożność, jej analizatorski umysł, jej wyczulenie na drobne szczegóły. - Muszę przyznać, mając przy tym nadzieję, że nie weźmie tego Pani za kolejny, niezbyt wyrafinowany tekst na podryw, że zwróciłem na Panią wówczas uwagę, sam nie będąc osobą zbyt ciekawą, na pewno nie wyróżniającą się. Mogłem więc z pewnością umknąć Pani, tym bardziej, że nie brałem udziału w kursie zbyt długo, rezygnując z niego za sprawą niewielkiego cudu, który pchnął moje życie na zgoła inne tory. - wytłumaczył się gładko, bez jednego zająknięcia, uśmiechając się uprzejmie i popijając wino. - Proszę mówić mi Tom. - dodał po chwili, uśmiechając się delikatnie. Kiedy spostrzegł, że kobieta powoli dopija swojego drinka, wskazującym na dobre wychowanie i życie w zbytku gestem przywołał barmana i poprosił o ponowne napełnienie jej szklanki. - Mam nadzieję, że nie ma Pani nic przeciwko temu, abym postawił Pani następną kolejkę? - zapytał, nieco po czasie, kiedy Sofie nie mogła już przecież odmówić, mogła co najwyżej wstać i wyjść, a na to wydawała się zbyt zainteresowana aktualnym biegiem wydarzeń. - Podobno picie w samotności to już alkoholizm, a stanowczo wolałbym tego uniknąć. - dodał w formie żartu, biorąc przy tym łyk swojego wina, na moment jedynie spuszczając wzrok z rozmówczyni, aby obrzucić wzrokiem pomieszczenie i upewnić się, że nie znajduje się w nim nikt niepowołany. - Wracając jednak do rozmowy... rozważa Pani zmianę zawodu? Wydaje się Pani czymś zaniepokojona. Słyszałem o ostatnich wydarzeniach w Ministerstwie. Sporo przebywam poza granicami naszego kraju, ale nawet tam dochodzą informacje o tym, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pub | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |