IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Newheaven, Anglia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyNie 16 Sie 2015, 23:38

Newheaven, Anglia Large

Fawley'owie od wieków zaliczają się do tzw. elity, co też widać od razu kiedy dotrze się do ich rodowej posiadłości o nazwie "Newheaven" która znajduje się na wsi tuż za Londynem. Wszystko ogrodzone wysokim żywopłotem z jedną, jedyną bramą wjazdową której pilnują posągi centaurów. Na całość nałożony został niezbędny pakiet zaklęć, aby żadna mugolska istota nie pomyślała o przekroczeniu granicy posiadłości.

Wszędzie panuje tu przepych i nie ma ani jednej komnaty w której przepychu by nie było. Każda z sypialni ma nazwę nawiązującą do innego koloru, a każdą nazwę łatwo rozwikłać- wystarczy otworzyć drzwi.

Na terenie posiadłości znajduje się jezioro, stajnia oraz sowiarnia. Nad wszystkim pieczę sprawują skrzaty którym wszyscy mieszkańcy Newheaven chętnie wydają rozkazy.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyPon 17 Sie 2015, 00:15

- Naprawdę powinnaś być dla niego milsza - karcący głos matki sprowadził Catherine na ziemię. Spojrzała na zatroskane odbicie rodzicielki w lustrze swojej toaletki bez słowa wracając do czesania swoich ciemnobrązowych pukli. W Beżowej Komnacie zapadła chwila ciszy przerywana jedynie miarowym tykaniem zegara podczas której obie czarownice toczyły niemy pojedynek na spojrzenia. Młodsza niewątpliwie miała przewagę w tym starciu. Dafne Fawley-Thicknesse mogłaby pobierać lekcje uporu od swojej pierworodnej. Geny ojca zapewne sprawiły, że jej krnąbrność była wprost nieuleczalna. Matka dość często musiała jej więc ustępować. Tak jak teraz. Ciche westchnięcie złotowłosej kobiety, a potem świszczące pobranie tlenu do płuc.
- Dobrze, skoro tak uważasz. Będzie tu za pół godziny. Nie każ mu czekać i podaj w końcu datę. Już czas, Catherine. Nie możesz przedłużać okresu narzeczeństwa w nieskończoność - usłyszała zanim matka odeszła dając jej w końcu przestrzeń której tak bardzo potrzebowała. Ledwie zamek w drzwiach cicho kliknął oznajmiając, że matka oddaliła się pośpiesznie i jak najdalej stąd, a już jej grzebień z zawrotną szybkością leciał w stronę tychże drzwi. Odbił się od drewnianej powierzchni lądując na wypolerowanych marmurach z głośnym trzaskiem. Sama panna Thicknesse siedząc w samej halce wpatrywała się z wyraźną wściekłością w przedmiot którym dopiero co rzuciła. Nie chciała tego ślubu. Nie chciała panicza Greengrassa. Nie mogła jednak nie chcieć. Dziadek postawił sprawę dość jasno dwa lata temu kiedy to kazał jej przyjąć pierścionek wykonany przez gobliny na zamówienie szkockiego rodu kilka wieków temu z największym brylantem jaki widziała w swoim życiu, który w złotym pudełeczku przyniósł tamtego popołudnia Hyperion. Sprawa była naprawdę jasna i prosta. Ślub z Greengrassem i nadal pozostanie jedyną dziedziczką majątku Fawleyów, albo wszystko przejmują Greengrassowie w zamian za dane przez dziadka słowo piętnaście lat wcześniej. Niby mogła kazać im wszystkim się wypchać, ale wtedy jej własna rodzina już teraz zostałaby z niczym, o niej samej już nie wspominając. Nie mogła tego zrobić dziadkowi, tak samo jak nie mogła zrobić tego sobie. Dlatego też musiała ustalić jakąś datę i w końcu zostać panią Greengrass. Matka miała rację- już czas. I to właśnie wprawiało ją we wściekłość. Bezradność- to uczucie znane wszystkim bogatym dziewczętom którym znaleziono partnera, choć wcale o to nie prosiły. Bezradność to uczucie którego szczerze nienawidziła.
Zegarek wciąż tykał bezlitośnie odmierzając czas, aż kwadrans przed przybyciem "wybranka" zdecydowała się włożyć odpowiednią suknię. Czarna, do kolan z ładnie wykrojonym dekoltem w kształcie serca i rozkloszowanym dołem. Do tego szpilki, najwyższe z możliwych i pierścionek na serdeczny palec lewej ręki- wszystko zgodnie z brytyjskimi tradycjami. Usta podkreślone krwistoczerwoną szminką i wytuszowane rzęsy. Wszystko po to, by wyglądać cudownie na przyjście tego którego najchętniej nie oglądałaby wcale. Spryskała jeszcze powietrze przed sobą perfumami o zapachu pomarańczy, aby zaraz wejść w tą mgiełkę i ruszyć do drzwi.
Stukot jej obcasów odbijał się echem od ścian korytarza, a ona zeszła na dół, do salonu bez słowa zajmując miejsce przed swoim czarnym fortepianem. Ściągnęła z palca zbędny dodatek, rozciągnęła dość długie palce i musnęła palcem wskazującym klapę w odpowiednim miejscu, aby ta zniknęła ukazując perłowo białe klawisze. Ignorując pytający wzrok dziadka odrzuciła do tyłu lekko kręcone włosy odkładając kosztowny pierścionek na wypolerowany blat obok pulpitu. Ułożyła stopy na pedałach, a nakrywa górna sama uniosła się do góry. Już po chwili salon wypełniły dźwięki "Sonaty Księżycowej" Ludwiga van Beethovena które niosły się echem po całym parterze przede wszystkim ciesząc uszy Hectora Fawley'a siedzącego na kanapie nieopodal.
- Twój protegowany się spóźnia - zauważyła beznamiętnym tonem wpatrując się pustym wzrokiem w czarny pulpit na którym wyjątkowo nie leżały żadne nuty.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyPon 17 Sie 2015, 21:48

- Ja się nigdy nie spóźniam - oznajmił owy protegowany zjawiając się w salonie za plecami panny Thicknesse punktualnie o umówionej porze. Nie wcześniej i nie później. Hyperionowi można było zarzucić wiele, ale nie to, ze się spóźnia. Jego ojciec od zawsze przykładał wielką wagę do punktualności. Spóźniłeś się pięć minut na obiad - nie jadłeś. Nie znosił też, gdy ktoś pojawiał się za wcześnie, bowiem uważał, że to niegrzeczne wobec osoby, na którą się czeka, bo stawia się ją w niewygodnej sytuacji. Hyperion był dokładnie taki sam. W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda?
Skinieniem głowy powitał Hectora, a ten w odpowiedzi uśmiechnął się nieznacznie i opuścił salon zostawiając młodych samych sobie. Nie pierwszy i zapewne nei ostatni raz. Wiedział, że Hyperion jest dobrze wychowany i na pewno pod jego dachem nie dojdzie do czynów niemoralnych. A jeśli by doszło? Cóż, pewnie i tak nie miałby nic przeciwko, a może nawet ucieszyłby się mając pretekst do przyspieszenia zaślubin. A Greengrassowi podobnie jak pannie Thicknesse nie spieszyło się do ożenku, choć jego ojciec naciskał równie mocno jak jej dziadek. Podszedł niespiesznie do fortepianu i bez skrępowania przysiadł się do dziewczyny przesuwając delikatnie palcami po klawiszach nie wydając przy tym ani jednego dźwięku. Nie umiał grać.
- Znowu użyłaś tych perfum. Mówiłem, że Ci nie pasują - mruknął marszcząc nos. Nie podobał mu się ten zapach i już nawet kilkakrotnie przysyłał jej drogie perfumy w prezencie, a ona uparcie dalej zalewała się sokiem pomarańczowym. Złośliwie? Pewnie tak... Jego pierścionek także zdjęła, co nie uszło jego uwadze. Mało co pozostawało przez niego niezauważone. Sięgnął więc po te małe cacuszko i obrócił w palcach kilkukrotnie przyglądając się uważnie klejnotowi jakby widział go pierwszy raz na oczy.
- Nie powinnaś go zdejmować. Zmartwiłbym się, gdybyś go zgubiła. No chyba, że chcesz go zgubić - uniósł pytająco brew. Nie miałby nic przeciwko zerwaniu zaręczyn, choć głośno tego nie przyzna nawet przed nią. Ojciec by go zabił za ten mały skandal, choć złoto, które zarobiłby na tym interesie pewnie nieco by go udobruchało. To prawda, że ich rodziny zmówiły się lata temu za ich plecami i słowo to obowiązuje do dnia dzisiejszego, więc czy do ślubu dojdzie czy nie, to i tak Greengrassowie źle na tym nie wyjdą. No i już wiadomo skąd w ich skrytce tyle złota, co nie?
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyPon 17 Sie 2015, 22:40

Ledwie wypowiedziała te słowa, a jej nozdrza zaatakował ostry zapach jego piżmowych perfum. Nie musiała patrzeć na zegarek żeby wiedzieć którą godzinę właśnie wybił. Ani minuty wcześniej, ani sekundy później. Co za człowiek! Toż to nawet nie człowiek. To cholerny perfekcjonista. Przygryzła dolną wargę starając się w ten sposób powstrzymać się przed prychnięciem lub słowami które nie powinny paść z jej czerwonych warg, choć już siedziały w głowie. Pracowała nad sobą. Nie chciała być złośliwą małpą dla człowieka na którego jest skazana jakby na to nie patrzeć: na wieczność. Rody takie jak ich nie dopuszczają możliwości rozwodu.
Kiedy stanął obok przestała przygryzać wargę, za to uśmiechnęła się lekko i nieco przesunęła aby zrobić mu miejsce. Wiedziała, że usiądzie obok. Zawsze siadał. Zawsze grzecznie siadał i grzecznie serwował swoje skargi i zażalenia dotyczące jej osoby. A ona grzecznie się tłumaczyła. Potem chwila miałkiej rozmowy i pojawiał się znów wesoły dziadek głośno oznajmiając, że zrobiło się późno. Ogółem dziadek był dość wesoły i dość głośny. Jakby wszystkie Ogniste które wypił podczas swojej kadencji Ministra nie opuściły jeszcze jego krwioobiegu tylko swobodnie sobie w nim krążyły.
- Te wysłane od Ciebie pachną jak ciotka Adolfa. Poznasz ją na weselu, to ta z wąsikiem, pewnie ubierze się jak na pogrzeb - uśmiechnęła się nieco szerzej, aż w jej policzkach pojawiły się dołeczki. Uśmiech jednak znikł tak szybko jak się pojawił. Tu nie ma się z czego cieszyć. Pierwszy raz otwarcie wspomniała o weselu. Matka powinna być z niej dumna. Szkoda, że nie dowie się, że dopiero po dwóch latach pierwszy raz to słowo przeszło jej przez gardło. Wtedy przestałaby być dumna. Chwilami miała wrażenie, że wszyscy dorośli myślą, że podczas tych spotkań radośnie planują sobie kto gdzie usiądzie i którą orkiestrę należy zaprosić by uświetniła ten "wspaniały" dzień. Oni tak naprawdę rozmawiali o niczym. Jedno wielkie nic konkretnego. Polityczne rozważania, uwagi Hyperiona o jej perfumach, stroju i całej reszcie - w zasadzie to cała lista ich tematów.
Widziała jak sięga po pierścionek i uniosła dłonie znad klawiatury. Wykonała gest jakby ją zamykała, a klapa pojawiła się znikąd. Tak samo jak zamknęła się nakrywa górna.
- Nie da się w nim grać. Jest zdecydowanie za ciężki. Twoja matka musi mieć bardzo umięśniony palec serdeczny skoro go dźwigała cały czas - czyż to nie wiarygodna wymówka? Brawo Catherine. Wystarczyło spojrzeć na jej wiotkie palce żeby mieć wrażenie iż wszystko dla nich będzie za ciężkie. A już na pewno pierścień z chyba największym na świecie brylantem. Odwróciła głowę w jego stronę po raz pierwszy patrząc mu w oczy. Te chłodne oczy od których dostawała gęsiej skórki, a temperatura w pomieszczeniu jakby spadała. Działał na nią jak dementor, nie ma co tu kryć. Wysunęła lewą dłoń pozostawiając serdeczny palec lekko uniesiony, tak samo jak brew. Oczekiwała oddania tego co jej.
- Moja rodzina uważa, że powinnam ustalić datę zaślubin. Ja zaś sądzę, że pan wybierze właściwiej, więc z radością oddam ten przywilej panu, panie Greengrass - powiedziała cicho mimowolnie unosząc dumnie podbródek. Brawo, wydusiłaś to z siebie, Catherine! Jak widać to nie było aż tak trudne.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyWto 18 Sie 2015, 00:40

- Ciotka Adolfa, mówisz? - lewy kącik ust drgnął mu w czymś na kształt uśmiechu. Rzadki widok. Niewiele było rzeczy, które byłyby dla niego powodem do uśmiechu. Czy wąs ciotki Adolfy był jednym z nich? Z całą stanowczością nie. Uśmiechnął się, bo po raz pierwszy od przeszło dwóch lat Catherine wypowiedziała głośno to słowo na "Ś". Na samym początku tej maskarady obiecał jej tylko, że nie będzie naciskał dopóki sama nie zdecyduje, że jest gotowa. I to był ostatni raz, gdy rozmawiali o ślubie z własnej woli. Rodzinne uroczystości i bankiety w tym przypadku nie były brane pod uwagę, bo tam często padało to znienawidzone przez nich pytanie: "Kiedy". Odpowiedź? "Niedługo Ciociu", "Wkrótce wyślemy zaproszenie", "Wciąż nie możemy zdecydować się, czy zimą, czy latem"... Zawsze mieli gotową formułkę i to chyba jedyna kwestia, w której się zgadzali. Bo faktycznie niewiele mieli wspólnych tematów. Albo inaczej: niewiele wspólnych tematów odkryli. To dziwne, że przez te dwa lata nie zbliżyli się do siebie choć odrobinę i wciąż byli wobec siebie przesadnie sztuczni i grzeczni, nawet gdy byli sami. Wszystko na pokaz. Powinni wymknąć się gdzieś razem i porządnie się zabawić zdejmując swoje maski. To byłoby trudne, zwłaszcza dla niego, bo nigdy nie wrzucał na luz. Tak po prawdzie to był bardzo nudnym facetem.
Jej uwaga sprawiła, że znowu się uśmiechnął... Ba, spowodowała nawet, że z jego ust wydobyło się coś, co mogłoby być uznane za chichot, gdyby to tylko panicz Greengrass miał w zwyczaju chichotać.
- Wydawanie poleceń służbie sprzyja mięśniom palców.
Izabella Greengrass posiadała niezwykły talent do niewerbalnej komunikacji ze swoim skrzatem, który na podstawie jednego jej skinienia ręką potrafił rozpoznać czy życzy sobie, aby napalił w kominku, podał jej koniak czy też przygotował wykwintną kolację dla setki osób. On tak nie umiał.
- Nie zmieniłem zdania, panno Jeszcze-Thicknesse. Mnie jest wszystko jedno. Możemy się pobrać choćby jutro jeśli taka będzie Twoja wola - odpowiedział obojętnym tonem zupełnie jakby rozmawiali o tym, czy na obiad zjeść rosół, czy pomidorową.
- Albo za rok... Za dwa, jeśli tylko mój ojciec wykaże się odpowiednią dozą cierpliwości - dodał wsuwając pierścionek na palec kobiety, a potem ujął jej dłoń i niemal czule musnął ustami jej delikatne palce. Nie chciał się z nią żenić, ale nie miał wyboru. A skoro nie miał wyboru musiał się z tym pogodzić, co uczynił już dawno wiedząc, że nie ma sensu się buntować, bo ich rodziny i tak postawią na swoim.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyWto 18 Sie 2015, 01:17

Ciotka Adolfa należała do tego odłamu rodziny który widywało się tylko na największych uroczystościach. Zawsze miała na sobie ubranie niestosowne do okazji i nierzadko pojawiała się w kapeluszu który młodziutkiej Catherine przypominał sępa. Ciotka też była swego rodzaju sępem. Przychodziła nie po to, by sprawić radość swoją obecnością, a po to żeby zwyczajnie nażreć się na koszt gospodarzy. Jeśli chodzi o kwestie jedzeniowe... och tak, była gościem idealnym. Jej układ trawienny był w stanie strawić absolutnie wszystko, najlepiej na raz. To z resztą było po niej widać. Niewysoka czarownica zapewne ważyła tyle samo co niekoniecznie mały hipopotam, a bujnego wąsa mógł pozazdrościć jej niejeden młodzian. Warto też zaznaczyć, że jej lekko spłaszczony nos chyba dobrze nie rejestrował zapachów, albowiem jej obecność można było dosłownie wyczuć. Dlatego gdy tylko otworzyła opakowania wysyłane jej przez Hyperiona od razu szybko je pakowała i wysyłała ciotce wraz ze słodko brzmiącą notatką. Te zapachy pasowały do grubych pięćdziesięciolatek z popsutym węchem, a nie do nastolatki którą bądź co bądź Cathy nadal była.
- Ciotka Adolfa - potwierdziła znów wyginając kąciki warg w lekkim uśmiechu. Postać ciotki była niezwykle komiczna, ale dziadek nie pozwalał się z niej śmiać z jednego, niezwykle rozsądnego powodu. Gdyby to robili za jej plecami, ktoś nie wytrzymałby na jej widok następnym razem i wybuchłby gromkim śmiechem, a to zdecydowanie było nie do przyjęcia.
- Perfekcyjna pani domu - wymsknęło się jej nieco ironicznym tonem zanim zdążyła ugryźć się w język. Na jej blade policzki przyozdobione gdzieniegdzie piegami które pojawiły się wraz z nadejściem lata wstąpił teraz lekki, różowy rumieniec. Nie powinna wygłaszać nieprzychylnych uwag odnośnie swojej przyszłej teściowej. Jeszcze. Wszelkie złośliwości pod adresem "mamusi" będzie mogła wygłaszać po ślubie, ale to i tak z pewnością nie w obecności najdroższego syna kochanej mamusi.
- Musimy to zrobić jak najszybciej. Cierpliwość mojego dziadka jest na wyczerpaniu i wierz mi, ani Ty ani ja nie chcemy zobaczyć wściekłego Hectora Fawley'a - odpowiedziała natychmiast obserwując jego poczynania. Gdy musnął jej palce swoimi wargami jej ciało przeszył nieznany dotąd dreszcz, a ona szybko zabrała swoją dłoń.
- Pierwszy weekend lutego. Masz wolny czy pracujesz?- tak jakby planowali kolację dla siebie, a nie dla setki różnych gości którzy będą się bawić kiedy powiedzą sobie sakramentalne "Tak" jednocześnie dopinając wszelkie umowy słowne zawarte pomiędzy głowami jednych z najznamienitszych rodów tego świata.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyWto 18 Sie 2015, 19:58

W każdej rodzinie trafiają się niestety takie przypadki i nawet nieskazitelni Greengrassowie nie byli wyjątkiem od tej reguły. Ciotka Klimene, siostra dziadka Hyperiona głęboko zapadła w jego pamięci z wczesnego dzieciństwa. Największa plotkara. I to dosłownie. Na wszystkich uroczystościach musiała mieć poszerzane krzesło, bo nie mieściła się na zwykłym. Nim rodzinne spotkanie rozpoczęło się na dobre ona już znała najświeższe nowinki o wszystkich gościach i chętnie przekazywała je dalej. No i obowiązkowo największe półmiski z najlepszymi daniami musiały stać wyjątkowo blisko jej miejsca, by nie musiała się zbytnio wysilić w zdobyciu smacznego kąska. W każdej rodzinie jak widać obowiązuje ten sam schemat i kategoria wagowa. Będą musieli posadzić je obok siebie. Obie będą wniebowzięte.
Brew mężczyzny wystrzeliła do góry na tę przypadkową uwagę odnośnie jego matki. Nie ładnie!
- Lepiej nie nazywaj jej tak w jej obecności. Nie tym tonem - mruknął tylko cicho. Powinna uznać to za pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Pani Greengrass faktycznie należała do osób perfekcyjnych i jak każda perfekcyjna snobka lubiła słuchać komplementów ale nie tolerowała drwin w stosunku do swojej osoby, a Hyperion jako wzorowy syn również nie pozwoli tego robić w swojej obecności.
- Nie musisz mi tego mówić, przecież mieszkam ze swoim ojcem. Jego cierpliwość wyczerpała się już lata temu - prychnął. Menoetius każdy dzień zaczynał od tej samej pogadanki naskakując na syna, że ten nie robi nic, by doprowadzić sprawę do końca. Hyperion znał już całą tę śpiewkę niemal na pamięć i nie raz łapał się na tym, że w myślach recytował ją razem z ojcem.
- Pierwszy, mówisz? - udał zastanowienie tak naprawdę w myślach błyskawicznie obliczając datę. - Może lepiej drugi? Walentynki. Będzie bardzo romantycznie - uśmiechnął się drwiąco. Ojciec byłby zachwycony.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyWto 18 Sie 2015, 20:55

Kiedy skarcił ją jak małą dziewczynkę uniosła nieco brew do góry, ale nie odezwała się na ten temat ani słowem. Jego droga matka nie wywarła na niej najlepszego wrażenia. Może i elegancka, ale z mentalnością rozkapryszonej ośmiolatki. Wszystko musiała mieć na już, na teraz, a kiedy tego nie dostawała wpadała w iście komiczną wściekłość. I miała sto milionów uwag odnośnie osoby Catherine. Za chuda, za niska, za piegowata, za wąska w biodrach, za wesoła, za smutna, za młoda... Wyliczanka nie miała końca i brakowało w niej konsekwencji. Jeszcze rok temu przyjmowała do siebie te wszystkie krytycyzmy wypłakując je później w swoją obleczoną jedwabiem poduszkę, a teraz wykazywała wobec tych uwag mistrzowską obojętność. Teściowe są od tego żeby nie znosić synowych, a mamusie są od tego żeby kochać zięciów. Przynajmniej matka Cath miała Hyperiona za kolejny z cudów świata i nie szczędziła słodkiego piania nad jego osobą przy każdej nadarzającej się okazji.
- Może i stracił cierpliwość, ale dla mnie zawsze jest miły - powiedziała uśmiechając się lekko. Lubiła ojca Hyperiona. Dziwne, żeby go nie lubiła skoro mówił jej same miłe słowa na osłodę złośliwości wypowiedzianych przez małżonkę. Wydawał się jej też normalniejszy- to znaczy mniej zepsuty swoim bogactwem niż żona, a do takich ludzi z góry żywiła szacunek.
- Sprytne. Nie chcesz zapomnieć o dacie i dawać jeden prezent zamiast dwóch. Szkoda, że lubię dostawać prezenty. Pierwszy tydzień lutego - powtórzyła nie kryjąc już rozbawienia tą sytuacją. Nie tak to wszystko powinno wyglądać. Powinien przybyć książę w lśniącej zbroi, porwać ją na swego konia i zabrać do swojego zamczyska gdzie radośnie powinien oznajmić swojemu królestwu, że "oto za tydzień ta niewiasta mą będzie" i słowa powinien dotrzymać. Chociaż miała zdecydowanie zbyt naiwne spojrzenie na otaczającą ją rzeczywistość. Dobrze, że chociaż zdawała sobie z tego sprawę.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyCzw 20 Sie 2015, 23:12

No cóż, Izabella była rozkapryszoną dziewczynką zamkniętą w ciele dorosłej kobiety i Hyperion odziedziczył po niej tę przypadłość. Gdy upatrzył sobie coś, co chciałby posiadać w swojej kolekcji musiał natychmiast to dostać. Gdy coś postanowił tak musiało być, a jesli coś szło nei po jego myśli lepiej było zejść mu z drogi, bo wpadał w szał. Gdy był mały ze złości podpalił zasłony w gabinecie ojca tylko dlatego, że ten aktualnie nie chciał poświecić mu chwili uwagi. A tak bardzo starał się mu zaimponować wyuczoną na pamięć genealogią Greengrassów. W późniejszych latach nei raz zdarzało mu się poparzyć kogoś iskrami buchającymi z końca jego różdżki.
- Bo chce Ci się przypodobać i zjednać sobie Twoją sympatię, żebyś nie uciekła. Byłby niepocieszony gdybyś to zrobiła. Zgadnij, czyja byłaby to wina? - zapytał unosząc sugestywnie brwi. No oczywiście, że winny siedział w tej chwili przy fortepianie i nie była to ona.
- Więc będę Cię obdarowywał podarkami codziennie, aż Ci się znudzi - obiecał ze śmiertelną powagą. I naprawdę nie żartował. Zasypie ją najdroższymi prezentami, skoro tak to lubi. Przecież nie chciał jej unieszczęśliwiać. Niech i ona ma coś z tego małżeństwa.
- Zagrasz mi coś? - poprosił wskazując podbródkiem na instrument. Lubił słuchać jak gra, choć nie wyglądał na miłośnika muzyki. No i w gruncie rzeczy nie był. Na jej koncerty chodził niejako z przymusu, bo wypada, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie lubi jej wtedy obserwować. To skupienie malujące się na jej twarz, gdy wygrywała najtrudniejsze akordy było niemal hipnotyzujące.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyPią 21 Sie 2015, 20:20

Uciekła? Jak niby mogła uciec? Była w pułapce- każdy inny krok niż ten prowadzący do ołtarza przy którym będzie już czekał na nią Hyperion był krokiem bez przyszłości. Nie ukrywajmy- aby mieć przyszłość trzeba mieć pieniądze, a ona i jej rodzina straciliby dorobek życia Fawley'ów czyli 9/10 swoich pieniędzy. 9/10 z tysięcy, jak i nie milionów to i tak sporo, ale zdecydowanie zbyt mało żeby urodzeni i wychowani w luksusie czarodzieje sobie poradzili. Catherine była już zepsuta na tyle, że nie wyobrażała sobie innego życia dla siebie. Znaczy... zawsze marzyła o czymś innym niż szybkie zamążpójście, ale z tym łatwiej jej się pogodzić niż z opcją utraty majątku. To wybranie mniejszego zła.
- Dobrze wiedzieć. A ja już zaczynałam myśleć, że mnie polubił... - stwierdziła sarkastycznie przenosząc wzrok w dół na swoje dłonie. On zdawał się nie być do końca świadomy, że ona stoi nad tą samą przepaścią co on. Nie mogą się wycofać. Im szybciej Cathy pogodzi się z tą sytuacją tym lepiej dla niej. Łatwo powiedzieć! Dwa lata niezbyt zmieniły jej spojrzenie na to wszystko, więc co miałoby to zmienić teraz? Może to, że znudziło jej się udawanie, że on nie istnieje. Znudziło jej się to wszystko więc czas zakończyć tą farsę żeby rozpocząć jeszcze większą: małżeństwo. Tylko w farsie numer dwa mogą wystąpić przyjemności o których póki co nie było jeszcze mowy.
Po słowach młodzieńca nastała chwila ciszy zanim salon wypełnił perlisty śmiech Angielki. Szczery, dziewczęcy i dość krótki. Widząc spojrzenie pełne zdziwienia przestała się śmiać głośno, aby cicho chichotać za zasłoną w postaci lewej dłoni. Nic dziwnego, że się tak dziwił. Nigdy jej nie rozśmieszył. Nigdy nie widział szczerej radości w zielonych tęczówkach swojej przyszłej żony. A szkoda, że nie widział. Kiedy się śmiała wyglądała o wiele ładniej.
- Naprawdę doceniam poczucie humoru, panie Greengrass. Niech więc będzie drugi tydzień - zgodziła się w końcu kiedy przestała się śmiać. Nie sądziła, aby wytrwał choćby tydzień w swoim postanowieniu, bo niby dlaczego miałby to robić? Chciał sobie zjednać tym samym jej sympatię? W sumie dość skuteczna byłaby to próba, ale na dobrą sprawę i bez tego zaczynała go tolerować. A w tym przypadku "tolerować" to już bardzo dużo.
Słysząc jego prośbę uniosła nieco jedną brew po czym kiwnęła potakująco głową. Jednym ruchem dłoni sprawiła, że zniknęła zarówno klapa osłaniająca klawisze jak i wieko się nieco odchyliło. Ściągnęła pierścionek zaręczynowy odkładając go w to samo miejsce co poprzednio, tuż obok pulpitu i omiotła wzrokiem klawiaturę. Coś to nic konkretnego, prawda? Chopin więc pasuje. Na jej twarzy wymalowało się skupienie kiedy palce zaczęły żyć własnym życiem z zawrotną szybkością wciskając kolejne klawisze, a pomieszczenie wypełniło się dźwiękami ulubionego utworu panny Thicknesse którego nigdy nie zagrała i w Filharmonii nie zagra. Każdy występ przed większą publicznością ją stresował i bała się, że niechcący mogłaby popełnić drobny błąd. Drobny błąd który uderzy w jej ego "wielkiej pianistki" i będzie bolał przez lata. Dlatego nigdy nie wciągała tego utworu do programu. Kiedy skończyła odwróciła twarz w jego kierunku oczekując należnej aprobaty.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptySob 22 Sie 2015, 22:51

Zawsze mogłaby znaleźć sobie innego bogatego jelenia, który zgodziłby się utrzymywać ją do końca życia. Ale rozumiał ją. Sam pewnie nie poradziłby sobie, gdyby nagle stracił cały dorobek Greengrassów. Nie umiał żyć bez luksusów. Nigdy nie jadał nawet w niesprawdzonych przypadkowych miejscach. Zawsze ubierał się u jednego, ekskluzywnego krawca. Skrzaty podstawiały mu wszystko pod nos i od najmłodszych lat nie skalał rąk pracą fizyczną. Nie umiał nawet zrobić głupiej jajecznicy, bo zawsze był ktoś, kto go w tym wyręczał. I miałby to wszystko stracić? Gdyby był w takiej samej sytuacji jak Cath zrobiłby wszystko, by zachować swoją pozycję. Trochę to głupie, że chociaż znał jej położenie i rozumiał ją to jednak nie czuł żadnych wyrzutów sumienia spowodowanych tą chorą obietnicą złożoną sobie przez ich rodziny. To było dla niego naturalne.
- Na pewno Cię nie nienawidzi, a to już wielki sukces - zapewnił. Pan Greengrass nie mógł pochwalić się długą listą prawdziwych przyjaciół. Jeśli twierdził, że kogoś lubi, oznaczało to nie mniej i nie więcej, że go toleruje. Nie ufał ludziom i nie dopuszczał ich do siebie. Hyperion był niestety taki sam. Miał swoje ścisłe grono osób mu bliskich, a reszta znaczyła coś tylko wtedy, gdy akurat byli do czegoś przydatni.
- Więc wyczekuj jutro sowy - uśmiechnął się nieznacznie. Naprawdę nie żartował! Pierwszy prezent wyśle dziś w nocy tak, by dotarł do niej jeszcze przed wschodem słońca. A jego sowa potrafiła być upierdliwa i złośliwa, zupełnie tak samo jak jej pan, więc może czekać ją niemiła pobudka. Nie wytrwa? Wytrwa! Był uparty i konsekwentny we wszystkim co robił. Obiecał prezenty? A więc słowa dotrzyma, ot co!
Z uwagą przyglądał się kobiecie, gdy zaczęła przygrywać pierwsze takty. Obserwował jej skupioną twarz... palce pieszczące klawisze... Nie rozumiał jej obiekcji przed publicznymi występami, bo to co robiła robiła po mistrzowsku. A może tylko mu się tak wydawało, bo nie znał się na muzyce? Może myliła się co chwilę, a on tego nie wychwycił? Słuchał i słuchał aż odpłynął w zamyśleniu. Jego ojciec nie był zachwycony z faktu, że jego przyszła synowa oddała się sztuce. Nie miał artystycznej duszy i uważał, że całe to granie jest zbędne. Oczywiście nigdy jej tego nie powiedział i przy każdej okazji zachwalał talent Cath tylko po to, by po jej wyjściu wygłaszać monologi na temat marnotrawstwa. Co miało się tak marnować? A do tego Hyperion jeszcze nie doszedł. Gdy dźwięki muzyki ucichły jakby wyrwał się z transu i zaklaskał w dłonie trzy razy.
- Pięknie. Mam nadzieję, że po ślubie co dzień będziesz dawała mi prywatne koncerty.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyNie 23 Sie 2015, 21:33

Pieniądze jelenia to nie jej pieniądze. Tu chodziło o zachowanie dorobku życia swoich przodków. Ludzi którzy z pewnością nie chcieliby żeby przeszły w obce ręce. To jej pieniądze. Należą się jej i ona je zachowa. Rozmawiała na ten temat z dziadkiem niejednokrotnie żeby wiedzieć iż innej opcji nie ma. Nie ma lub dziadek kłamie chcąc zaciągnąć ją w ten sposób przed ołtarz. Trzeba jednak przyznać, że nawet jeśli to kłamstwo to z pewnością jest skuteczne. W końcu mieli datę.
Uwagi o przyszłym teściu nie skomentowała, ale nie dało się ukryć, że czuła się nieco oszukana. U niej w domu mówiło się same wspaniałości o Hyperionie Greengrassie. Młody, bogaty, czystokrwisty, pracuje w Ministerstwie Magii, niezwykle ambitny i kulturalny, a zdaniem matki niesłychanie przystojny. I ciągle ta sama śpiewka. "Musisz być dla niego miła" padało przed każdą wizytą przyszłego pana małżonka jakby za każdym razem mówiła mu same niemiłe rzeczy. To, że wychodził stąd z tak samo niewzruszoną miną z jaką przychodził nie świadczyło o tym, że była nie miła. On po prostu taki był. Zimny. Jednak za każdym razem kiedy ją dotykał przez jej ciało przepływał dreszcz z gatunku tych przyjemnych, które chce się czuć bardziej i bardziej. Sama z siebie go jednak nie dotykała, bo najzwyczajniej w świecie ją onieśmielał spojrzeniem swoich błękitnych tęczówek.
- Trzymam za słowo, panie Greengrass - odpowiedziała grzecznie przechylając nieco głowę. Skoro tak postawił sprawę nie miała najmniejszych wątpliwości, że jutrzejszy dzień może zacząć się mimo wszystko miło. Podarki przecież zawsze są miłe. Nawet jeśli to flakonik najokropniejszych na świecie perfum.
- Oczywiście. Do końca swoich dni będę robić wszystko żebyś był zadowolony. W końcu od tego są żony, czyż nie? - grzeczny ton. Ten którego oczekują od niej wszyscy. Wygięła lekko wargi w grzecznym uśmiechu i ponownie wsunęła na palec swój pierścionek.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyPon 24 Sie 2015, 00:16

Niestety, ale dziadek panny Thisknesse nie miał powodów by okłamywać swoją ukochaną wnuczkę. Umowa z Greengrassami była wiążąca i żadna siła w tym wszechświecie nie była w stanie jej zerwać. No, może gdyby pan Greengrass nagle zszedł z tego świata w niewyjaśnionych okolicznościach i Hyperion zyskałby prawo głosu mógłby uwolnić się od tego ożenku. Ale czy zrobiłby to? Catherine była dobrą partią, a że jej nie kochał? Nie to było najważniejsze. Nie spieszyło mu się do ślubu, miał ważniejsze rzeczy na głowie, takie jak ratowanie świata przed mugolami i dążenie do doskonałości, ale nie wykluczał małżeństwa w ogóle. gdyby to jednak od niego zależało odwlekłby to o kilka kolejnych lat.
Nic dziwnego, że w domu Catherine wychwalali Hyperiona. W końcu nie miał sobie nic do zarzucenia, prawda? Był niemal nieskazitelny. Dokładnie taki, jakiego mógłby sobie wymarzyć na zięcia każdy przedstawiciel szlachetnego rodu. Ale hola, hola! To, że pani Greengrass kierowała pod adresem przyszłej synowej nieprzychylne komentarze, a pan Greengrass uśmiechał się do niej sztucznie nie oznaczało, że w ich domu źle mówiono o Catherine i jej rodzinie. Co to to nie! Przecież wybrali ją na matkę swoich wnuków nie bez przyczyny, prawda?
- U mnie słowo droższe pieniędzy, panno Thicknesse. - rzekł pewnym siebie tonem. Podaruje gwiazdkę z nieba, jeśli tylko to obieca, o taki był słowny. Stanie na głowie jeśli będzie musiał, ot co.
- Będę zadowolony, jeśli Ty będziesz szczęśliwa... O ile szczęśliwy może być ktoś zmuszony do tego szczęścia jakim jest ślub - odpowiedział cicho. Dobrze znał jej położenie, czy więc mógł oczekiwać od niej, że będzie szczęśliwa u jego boku? Nie, ale mógł choć trochę umilić jej tą niewolę. Nie mógł dać jej miłości, ale obiecane drogie prezenty choć trochę osłodzą jej życie. No i dzieci. Gdy już przyjdą na świat dadzą jej upragnione szczęście, prawda?
- A nauczysz mnie? - uniósł brew rzucając jej to małe wyzwanie. Oj to może być zabawne.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyPon 24 Sie 2015, 20:30

U niego droższe piniędzy? Och, jak u każdego. Przecież nie od dziś wiadomo, że u prawdziwych starych czarodziejskich rodów tak właśnie jest. Dlatego członkowie tychże rodów rzadko cokolwiek obiecywali, a jak już to robili to za wszelką cenę dążyli do realizacji obietnic. W takich założeniach wychowywali także swoich potomków. Wychowanie Catherine w niczym więc się nie różniło od wychowania wszystkich innych dziedziców i dziedziczek. No może z wyjątkiem tego, że u niej obowiązkowe obycie z jakimkolwiek instrumentem muzycznym ujawniło najprawdziwszy talent gotów do oszlifowania który zdążyła już przez lata oszlifować robiąc z tego swój własny sposób na życie. Kiwnięciem głowy dała mu więc do zrozumienia, że rozumie iż obietnica przed chwilą złożona nie jest czcza i bez pokrycia w rzeczywistości. Dość szczodra obietnica, no ale na biednego też nie trafiło więc nie ma co mu współczuć.
Przechyliła się w jego stronę i skinęła mu palcem by przysunął ucho bliżej.
- Nie chcę wychodzić za mąż. Tu nie chodzi o Ciebie, naprawdę, ja po prostu jestem na to za młoda. Uważam, że jest za wcześnie na dzieci i nie chcę przerywać swojej kariery w filharmonii. Jestem jednak pionkiem w tej grze i oboje wiemy, że u Ciebie jest tak samo. Nie chcesz mnie teraz, ale wiesz, że tatuś Ci nie odpuści. Oboje jesteśmy do tego zmuszeni. Więc najlepiej będzie jak zaczniemy współpracować. Dwa lata przesuwałam to w czasie, ale dłużej już nie mogę. Dziadek jest na skraju. Protestuje w wyjątkowo dziwny sposób, bo odmawiając posiłków. Matka płacze, że osiwieje przeze mnie, a ojciec robi z Ciebie przodowego pracownika w Ministerstwie przy każdym posiłku jakby to cokolwiek zmieniało. Tak się nie da żyć. Dlatego czas zmienić zasady tej gry by wszystkim żyło się lepiej. Ja będę Tobą zachwycona, moja rodzina będzie zachwycona tym wszystkim, a Ty zaczniesz zabierać mnie na randki gdzieś gdzie dziadziuś nie będzie klęczał z uchem wetkniętym w dziurkę od klucza. Czy to uczciwe rozwiązanie, Hyperionie? - wyszeptała mu to wszystko do ucha lewą dłonią przygrywając prostą melodyjkę na fortepianie, żeby w okolicach drzwi nie było wcale słychać tego co mówi.
- Nauczyć Cię? Chcesz żebym nauczyła Cię grać na fortepianie? - w jej głosie pobrzmiewało rozbawienie i niedowierzanie. On jednak nie żartował.
- Nauczę, ale nie na tym. Ten ma pamięć ciała, jak znicze. Jest zrobiony dla mnie i jest w pełni mój. Gdy ktoś inny próbuje na nim grać będzie fałszował, nie wyda żadnych dźwięków lub zwyczajnie przytrzaśnie palce klapą. Ten w Filharmonii jest bezosobowy. Na tamtym mogę Cię nauczyć - powiedziała nie przestając przygrywać lekkiej melodyjki zagłuszającej słowa.
Gość
avatar

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia EmptyWto 25 Sie 2015, 10:43

Pochylił się gdy zachęciła go do tego gestem i uważnie wysłuchał, co też ma mu do powiedzenia. Na Merlina! Czuł dokładnie to samo. Nie chciał ślubu ani tym bardziej dzieci. Nie lubił dzieci. Drażniły go samą obecnością. Płaczą, krzyczą i śmierdzą. Później rosną, są upierdliwe i zadają masę durnych pytań, które są dla niego gorszą torturą od Cruciatusa. Gdyby to było takie proste zrezygnowałby z posiadania dzieci. Ale proste nie było. Musiał mieć syna i dobrze o tym wiedział. Był ostatnim w męskiej linii i potrzebował męskiego potomka aby zapewnić ciągłość rodu.
- Dzieci poczekają - obiecał jej, bo było mu to całkowicie na rękę. Nie mógł jej jednak obiecać, że nie przerwie swojej kariery, bo kobiety Greengrassów nie pracowały. Miały ładnie wyglądać i zajmować się dziećmi i domem. To była ich praca.
- Skoro tak, to możemy przyspieszyć ślub. Nie musimy robić tego w lutym jeśli to uszczęśliwi Twojego dziadka - zaproponował cicho wbijając przeszywające spojrzenie w jej zielone tęczówki. Data była mu całkowicie obojętna choć skłamałby mówiąc, że nie chciał przyspieszyć ceremonii by uwolnić się od komentarzy ojca. Męczyły go równie bardzo jak ją męczyła głodówka dziadka. A propos dziadka gdy tylko wspomniała o tym, że ten klęczy pod drzwiami obrócił się w ich stronę mrużąc oczy jakby chciał przez dziurkę od klucza dostrzec zielone oko seniora.
- Dobrze, następnym razem odepnę Cię ze smyczy Twojego dziadka i zabiorę Cie gdzieś. Chociaż... nie zdziwiłbym się, gdyby wysłał za nami skrzata pełniącego honory przyzwoitki - uśmiechnął się rozbawiony. W sumie czy to nie dziwne, żeby dorośli ludzie, którzy za chwilę zostaną małżeństwem musieli spotykać się pod czujnym okiem domowników? Tradycje rzecz święta, prawda? A powinni się cieszyć, że mają się ku sobie.
- Chcę. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.
Sponsored content

Newheaven, Anglia Empty
PisanieTemat: Re: Newheaven, Anglia   Newheaven, Anglia Empty

 

Newheaven, Anglia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Kruczygłaz, Wiltshire, Anglia
» Bibury, hrabstwo Gloucestershire [Anglia]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-