IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Arena nr 3 {Klub Pojedynków}

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
Mistrzynie Ohydki
Mistrzynie Ohydki

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyCzw 13 Sie 2015, 13:20

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} 1j25p5

Hogwart skrywa wiele tajemnic, które są odkrywane z każdym kolejnym pokoleniem uczniów uczących się w zamku. Niegdyś zamknięte drzwi, teoretycznie jednej z klas, zostały otwarte wraz z odkryciem nowe skrzydła zamku. Okazało się, że jest to pomieszczenie, które zmienia swój wygląd, nie w zależności od woli osoby, która tutaj wchodzi, ale od dnia lub nawet godziny. Witamy na Arenie Walk.
Mistrzynie Ohydki
Mistrzynie Ohydki

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyCzw 13 Sie 2015, 16:53

Po korytarzu równym echem roznosił się odgłos kroków. Stuk, stuk, stuk. Piękny takt, który może pozazdrościłby mu sam Gaston, który jak każdy maniak Disney’a wie, że był mistrzem w idealnym stukocie ciężkich buciorów. To nie było trudne, wszak wysoki jegomość, który kierował się w stronę nowootwartych aren, był dobrze wyszkolonym pracownikiem Wizengamotu. Tak wysoka posada wymagała, by z gracją i elegancją wkraczać na salę rozpraw, niosąc ze sobą widmo surowej kary. Na szczęście, nikt nigdy nie kazał mu zostać katem. Aż do dzisiaj.
-Pilnować rozbrykane małpy, by się nie pozabijały, też mi coś! – prychnął lekko zirytowany, kiedy przekręcał klucz w drzwiach prowadzących na arenę numer trzy. Trzy jak trójkąt. Trzy jak Illuminati. Szlag, by to wszędzie się chowali. William mógłby się nawet założyć, że to przez tych drani zamiast ogłaszać werdykty Sądu Najwyższego Czarodziejów, został oddelegowany do sędziowania pojedynków. Ciężko mu było uwierzyć, że to wszystko ma miejsce tylko przez skargę jakieś sekretareczki.
Pomieszczenie, w którym się znalazł, nie wskazywało na to, żeby mieściło się w zamku. Nie było widać ścian, można nawet rzec, że ich wcale nie było. Jak okiem sięgnąć był horyzont, a raczej byłoby go widać, gdyby nie budynek znajdujący się naprzeciwko wejścia.
Nie, nie budynek, a raczej ruiny, bo inaczej tego nie można nazwać, jakiegoś zapewne zamczyska, może nawet zbudowanego w czasach arturiańskich. Teraz zamiast monumentalnej budowli, znajdowały się tutaj tylko kupki kamieni, gruzu oraz obalonych kolumn, które zapewne miały niegdyś podtrzymywać dorodny i solidny sufit. Płyty marmurowe, które zapewne były kiedyś ładnie ułożoną posadzką, teraz były obluzowane i pod nierozsądnym adeptem sztuki pojedynków mogły się przesunąć i spowodować nieprzyjemny upadek. Niebo zaś wydawało się idealnie czyste, a słońce ładnie przygrzewało, przy wtórze pięknego trelu słowików i szpaków. Miejsce idealne na pojedynek. Przynajmniej tak mogłoby się zdawać.
William stanął sobie przy jednej z kolumn i cierpliwie czekał aż pojawią się uczniowie.


Macie 48 godzin. Pojedynek rozpocznie się przy kolejnym poście MG.


Ostatnio zmieniony przez Mistrzynie Ohydki dnia Sob 15 Sie 2015, 19:27, w całości zmieniany 1 raz
James Potter
James Potter

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyCzw 13 Sie 2015, 20:37

Przyszedł na miejsce pojedynku punktualnie. Ostatnio jego przyjaciele postanowili zająć się dziewczętami, on nie miał tyle szczęścia z Lili, więc w geście rozpaczy intensywnie wziął się za naukę. Lekkim krokiem wkroczył na tę arenę wyśnioną przez jakiegoś romantycznego pisarza. Docenił fantazję tego, kto pozwolił by sceneria nadawała się na epicką bitwę. Z góry założył, że jego przeciwnikiem będzie jakiś zdolnym, parszywym Ślizgonem, którego pokonanie przyczyni się do wzrostu jego legendy.
Nie podejrzewał nawet, że stanie naprzeciw uroczej młodej damy. Nie zamierzał zagonić czarownic do kuchni i zrobić z nich skrzatów domowych, ale jednak nie chciał bić się z dziewczyną. Dziwne, że przy płataniu figli nie miewał takich dylematów. Miał więc nadzieję, że stanie naprzeciw kogoś, kogo pokonaniem będzie mógł się szczyć w gryfońskim pokoju wspólnym.
A przegranie z dziewczyną? Łapa nie odpuściłby mu przez miesiąc. Nie żeby pewny siebie młodzieniec dopuszczał możliwość porażki. Zakładając jednak, że doszłoby do tak irracjonalnej sytuacji… taka przegrana byłaby wyjątkowo druzgocąca.
Zerknął na sędziego, który nie był szczególnie zadowolony ze swojego pobytu tutaj. Widać był zupełnie odporny na urok tego miejsca. Potter skinął niedbale głową w jego stronę, nie zdając sobie sprawy, z jaką magiczną szychą ma okazję się spotkać. A nawet jeśliby wiedział, to prawdopodobnie i tak nie umiałby się zachować. Idąc tutaj gwizdał, dokończył skoczną melodię i obrócił się dookoła, odkopnął na bok jeden z kamieni. Znów zerknął na poważnego nieszczęśliwca.
- Nie będziemy sprawiać kłopotów – oznajmił zaczepnie, ale robiąc poważną minę, które nauczył się od Lily. Potter zapewne niewiele myślał, kiedy zaczynał stroić sobie żarty w obliczu sędziego pojedynku. On nigdy nie należał do tych rozsądnych i był z tego dumny.
Meredith Walker
Meredith Walker

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptySob 15 Sie 2015, 12:25

Meredith poprawiła swój warkocz spleciony na modłę Kosogłosa i odetchnąwszy głęboko popchnęła drzwi.
Wchodząc do pomieszczenia mieszczącego się na dworze. Dziewczyna zmrużyła oczy, czując na twarzy ciepłe promienie słońca i poddając się na krótki moment tej złudnej iluzji, uśmiechnęła od ucha do ucha. Pojedynek, czy nie - sceneria była zachwycająca i nawet postapokaliptyczne ruiny zamczyska nie były w stanie zburzyć w tej chwili jej spokoju ducha.
Tym bardziej, że jak zasłyszała na szkolnych korytarzach, jej przeciwnikiem nie miał być żaden krwiożerczy Ślizgon. Co więcej - jej rywal nie był również jedną z tych przeciętnych jednostek, snujących się po zamku dzień po dniu z twarzą szarą i nijaką niczym kamiennie ściany zamku. O nie - przyszło jej stawić czoła komuś bardzo znanemu w hogwardzkiej społeczności. Jednemu z czterech najbardziej znanych gryfońskich sław, kapitanowi drużyny niezwyciężonych (bo i przecież najlepszych) czerwonych, obiektowi tylu dziewczęcych westchnień. James Potter, człowiek (niemalże) legenda - i z nim Meredith ma wygrać pojedynek?
Nie mając pojęcia, dlaczego się do cholery zgłosiła do tego całego przeklętego Klubu Pojedynków, pomachała przyjaźnie do chłopaka. Pokazując tym samym swoją wielce nieagresywną postawę - w końcu oboje przyszli się tu jedynie czegoś nauczyć, w przeciwieństwie do wielu niewyżytych Ślizgonów, jak Meredith mogła przypuszczać. Dlatego też cieszyła się teraz z towarzystwa Gryfona, który na pewno potraktuje ją nie mniej sprawiedliwie niż obecny przy nich sędzia. Którego znała jedynie z widzenia, jako że patrolował od czasu balu szkolne korytarze.  Posłała więc obu panom smutny, nieobecny uśmiech wynikający z niewiary w swoją genialność. Lecz nie tej zdrowej, nie tej uczącą pokory, tylko tej drugiej.
Przywitała się, zarzucając jakże wygodny (i swoją drogą mijający się kompletnie z jej gustem) warkocz na plecy. Oraz przedstawiła, w jednym.
- Meredith Walker, Hufflepuff - rzuciła, czując podniecenie wkradające się szkarłatem na policzki. Ciekawa zarówno przebiegu jak i wyniku pojedynku, spojrzała uprzejmie na pana aurora oczekując od niego jakiekolwiek znaku. Ruchu. Słowa, czegokolwiek.
Kości w ruch, niech gra się już zacznie.
Mistrzynie Ohydki
Mistrzynie Ohydki

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptySob 15 Sie 2015, 19:42

Czas mijał, a nasza szycha Ministerstwa Magii zaczynała się powoli nudzić. Może też dlatego, dopiero teraz zaintrygowany zerknął na listę imion i nazwisk, by odnaleźć parę, której dzisiaj miał sędziować. Potter i Walker. Uśmiechnął się pod nosem. Wszak powinniście wiedzieć, że William Bane nie był człowiekiem totalnie pozbawionym poczucia humoru, a za zabawne uważał, że to akurat Potter miał mu przypaść przy pierwszej odsłonie tej dziwacznej zabawy.
Ale co to? Kto to? Ach, to oni, ci na których tyle czekał! Uśmiechów do dwójki uczniów wbrew pozorom nie szczędził, zupełnie tak jakby zapomniał o wygodnej posadzie w Wizengamocie, a odnalazł w sobie malutki dryg pedagogiczny. Z każdym się przywitał, ręce nawet uścisnął, powodzenia pożyczył. W końcu uprzejmość dobra rzecz.
-Jeżeli jesteś w połowie taki jak twój ojciec, to szczerze wątpię. – mruknął do Jamesa i poklepał go lekko po ramieniu. No cóż. Nie było czasu by przedłużać. Pora zaczynać zabawę!
-No dobrze, moi drodzy. Myślę, że zasady znacie, nie będę więc ich powtarzał. Do trzech wygranych rund. – uśmiechnął się do panienki Walker tak pocieszająco, bo miał nieprzyjemne wrażenie, że ma ochotę zemdleć. – Nie powysyłajcie się do Skrzydła Szpitalnego, dobrze?
No i odsunął się od uczniów i z bijącym mocno sercem dał znak na rozpoczęcie pojedynku. Damy przodem, Meredith jako pierwsza rzucała zaklęciem.


Kto rozpoczyna pojedynek:
kość o parzystej liczbie oczek – Meredith
kość o nieparzystej liczbie oczek – James

Wypadło: 4



Parę zasad ogólnych, o których warto pamiętać:
- macie 48h od każdego posta MG
- walczymy do trzech wygranych rund przez jedną ze stron. Jednakże jeżeli któraś z Was będzie chciała może się poddać, wtedy skończymy szybciej.
- macie możliwość rzucenia dwoma dowolnymi zaklęciami.
- możecie też robić uniki fizyczne
- macie też możliwość dodatkowego rzutu kostką dla dodatkowego modyfikatora.
- cała reszta jest TUTAJ

Have fun and rock'n'roll!


Ostatnio zmieniony przez Mistrzynie Ohydki dnia Sob 15 Sie 2015, 19:44, w całości zmieniany 3 razy
Huncwot
Huncwot

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptySob 15 Sie 2015, 19:42

The member 'Mistrzynie Ohydki' has done the following action : Dices roll

'6-ścienna' :
Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Ux57E8X
Meredith Walker
Meredith Walker

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyPon 17 Sie 2015, 01:05

Jakże przemiły, choć z pozoru zdawało się jej inaczej, pan auror nieznacznie poprawił humor puchoniastej. Uścisk jego masywnej dłoni dodał jej otuchy i wiary w to, że być może wyjdzie dzisiaj w jednym kawałku. Nie ma co się bać tego całego pojedynkowania, w końcu to tylko parę zaklęć, pomyślała Mer przywołując w pamięci twarze wszystkich tych, którzy trzymają za nią kciuki. Spróbuje, chociaż spróbuje wygrać dla nich oraz dla Hufflepuff’u, ku chwale lojalności i walki fair play. Oraz jej własnego honoru, który musiała teraz wybronić. Udowadniając, że stała tu nie tylko i wyłącznie przez brak własnej asertywności. Co swoją drogą, było zupełną nieprawdą.
Dała się namówić kolegom i koleżankom na konfrontację tak śmiałą jak walka na zaklęcia. Dziedzinę bardzo niebezpieczną oraz w gruncie rzeczy nieprzewidywalną - ale czego nie robi się dla dobra wspólnego Puchonów? Niech cały Hogwart wie, że żółci skrywają w sobie potencjał, który pewnego pięknego dnia być zostanie doceniony przez… załóżmy Czarę Ognia. Niech wie, o tym, że puchate nie znaczy tylko miłe. Niech przekona się, jak wielkim błędem jest lekceważenie kogokolwiek.
Co z tego, że Walker nie było nazwiskiem, na które ktokolwiek stawiał zakłady - postanowiła się nie poddawać i próbować.  Dać ponieść ferworowi chwili, unieść woli walki - tym bardziej, że niedawny strach ustępował miejsca ekscytacji. Adrenalina, która nagle zaczęła buzować w jej żyłach zaczęła systematycznie tłumić rosnące w serduszku obawy. Obawy widoczne o wiele bardziej, niż by chciała, co bez trudu odczytała z uśmiechu pana Bane’a.
Kiwnęła głową na tak, w odpowiedzi na jego wielce udany żart, po czym po raz ostatni spojrzała na  James’a, jak na tylko kolegę. Znajomego, czy cokolwiek - nie, od teraz był on jej przeciwnikiem czy tego chce, czy nie i nawet jeśli to tylko ćwiczenia musi się skupić by go pokonać. Bądź przynajmniej spróbować.
Ukłoniła się, jak to stary zwyczaj nakazywał, ze względu na szacunek jakim darzyła Gryfona. A potem dobyła jarzębinowej różdżki, ruchem stanowczym, śmiałym oraz szybkim. Niezdradzającym ani zdenerwowania ani lekkiej obawy przez porażką w rzuceniu tak prostych zaklęć. Bo jako, że pojedynek dopiero się zaczynał, Meredith postanowiła potraktować rywala urokiem, który potem jego ewentualny, przyszły syn obierze sobie za swój ulubiony. Przez siedem książek oraz osiem filmów zachowując się jakby znał tylko ten jeden czar.
- Expeliarmus! - rzuciła, wykonując odpowiedni ruch nadgarstkiem. Święcie przekonana, że zaklęcie rozbrajające zda się przynajmniej na początek. A nóż wytraci z rąk różdżkę Pottera, pozbawiając go tym samym broni już na starcie? Lub strąci go z nóg, co tak czy inaczej działałoby na jej korzyść. Podobnie jak sprawnie rzucone - Confundus - pozbawiające go na chwilę rozeznania w sytuacji. Przysparzając jej parę dodatkowych sekund na wyczucie kontrataku, uważną obserwację w którą stronę i jakie ciśnie zaklęcie. Szybsze złożenie ust w ewentualne Protego lub po prostu - na szybki unik w bok. Meredith bezwiednie zaczęła przybliżać się do ruin, kroczek po kroku zmniejszając dystans pomiędzy iluzją a walczącymi między sobą przeciwnikami.
Trzymając różdżkę przygotowaną w górze, oczekiwała kontrataku.
James Potter
James Potter

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyWto 18 Sie 2015, 16:17

Podłapał spojrzenie dziewczyny i wykorzystał ten moment, by puścić do niej zawadiacko oczko wytrawnego podrywacza. To był prawdopodobnie pierwszy czar, jaki miał zamiar na nią rzucić. Czar swojego nieodpartego uroku. Zapewne nie potrafił podejść zbyt poważnie do pojedynku. Zdawał sobie sprawę, że chodzi o honor domu i jego sławę. Na jego barkach ciążyła też wielka odpowiedzialność uratowania renomy Huncwotów, dla której zagrożeniem była ta urocza Puchonka przed nim.
Podrzucił różdżkę, wykonała ona parę obrotów w powietrzu i znów znalazła się w dłoni Pottera. Na szczęście istniała niewielka możliwość jej upuszczenia oraz zbłaźnienia się przy okazji, był w końcu szukającym Gryfindoru, a nie Smarkusem ofermą. Zaraz po pochwyceniu broni, złożył elegancki, głęboki ukłon nie odrywając spojrzenia od oczu swojej przeciwniczki, która zacisnęła buntowniczo usta, wysunęła podbródek i chyba postanowiła go serio pokonać.
Skoro to jej przypadła palma pierwszeństwa, ślepy los okazał się kulturalny albo nieobojętny na wdzięki dziewczyny. Podobnie jak pan Potter. Chłopak mógł tylko przygotować się na odbicie zaklęcia.
- Protego - spróbował czarem, ale bardziej niż swojej wiedzy ufał raczej sprawności fizycznej, odskoczył więc od toru zaklęcia. Do uniku przyłożył się bardziej niż do wymamrotania dobrze formułki zaklęcia. Momentalnie też spróbował odpowiedzieć na atak.
- Melofars - nie wiedział czy zagranie to było do końca honorowe, ale transmutacja była jedynym przedmiotem, z którym radził sobie niemal instynktownie. Poza tym nie wiedział na ile dżentelmeńskim zachowaniem byłoby ciskanie w panienkę groźnymi pociskami. Zamiana prawej dłoni w dynię prawdopodobnie zakończyłaby walkę już teraz. A jeśli zaklęcie nie pójdzie po jego myśli, to może choć wytrąci przeciwnikowi różdżkę z ręki. Potem będzie trzeba tylko po nią zanurkować i porwać bezbronną dziewczynę na huncwocką imprezę.
Najchętniej załatwiłby to w ten szybki, żartobliwy sposób. Widać chciał uniknąć rodzinnej tradycji, w której jak jego syn zdolny byłby jedynie do ciągłego rozbrajania przeciwników. Może nikt nie ułoży pieśni o zamianie damskiej rączki w dynie, ale będzie co wnukom opowiadać.


Jak zrobiłam coś nie tak, to napiszcie pw, bo jestem na famie z małym komputerkiem i nie działa na nim gg! :<
Mistrzynie Ohydki
Mistrzynie Ohydki

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyWto 18 Sie 2015, 20:31

Sytuacja wydawała się trochę napięta, niczym linie przesyłowe, dlatego też William nie oszczędzał w uśmiechach i pocieszających gestach. W końcu każdemu raczej zależało na tym, by nikt tutaj się nie pozabijał (no może oprócz Rufusa, ale to dziwny człowiek był i nie wiadomo kto go chciał potem na Ministra Magii). Kiedy ukłony zostały oddane, a z różdżek wyleciały pierwsze snopy iskier, Bane potulnie odsunął się poza zasięg zaklęć, nie chcąc czasami oberwać jakimś nieprzyjemnym urokiem.
Pierwszy z brzegu pofrunął, wdzięcznie niczym feniks, Expeliarmus ze strony uroczej Meredith, która chyba niekoniecznie chciała tutaj być, co ujawniało się w sile jej zaklęć. Pan Potter zręcznie odbił czerwony snop iskier, by w następnej minucie zręcznie, jak na jelenia, uskoczyć sprzed zaklęcia Confundus. Ciężko stwierdzić czy to wrodzony talent, czy może wrodzone szczęście, które w rodzinie Potterów jest znane wszem i wobec, ale na razie James podejmował dobre ruchy, dzięki czemu wychodził ze wszystkiego bez szwanku.
Znanym faktem było to, że Gryfon w transmutacji był orłem, przez co zapewne doprowadzał do szewskiej pasji swojego nauczyciela. Teraz jednakże jedynie mógł doprowadzać do pasji Meredith, która nie zdążyła uskoczyć za kolumnę, przez co bardzo urocze zaklęcie Melofars, zamieniło, o dziwo, lewą dłoń panny Walker w dynię (czyżby pan Potter miał problemy z kierunkami?).
Od siły zaklęć upadły dwie kolumny, które znajdowały się niedaleko naszych bohaterów. No cóz…koniec pierwszej tury. Ruch po stronie panny Walker, ponownie.


Rzuty kostką:
Expeliarmus [1] vs. Protego [2]
Confundus [3] vs. unik Jamesa [4][5]
unik Meredith [6][7] vs. Melofars [8]

Sumowanie:
Expeliarmus [6+2+5=13] vs. Protego [9+2+3=14]
Confundus [3+2+2=7] vs. unik Jamesa [5+5=10]
unik Meredith [2+2=4] vs. Melofars [10+2+2=14]

Turę wygrywa: James Potter

Punktacja:
Meredith: 0
James: 1

Przypominam, że przysługują wam tylko dwa zaklęcia, dlatego uznałam, że Meredith robi unik przed zaklęciem Jamesa, ponieważ w poście niejako dałaś mi wybór. Tak w gwoli wyjaśnienia. :)
Meredith do zaklęć ma modyfikator -2, ze względu na zaklęcie Rogacza.






Ostatnio zmieniony przez Mistrzynie Ohydki dnia Wto 18 Sie 2015, 20:55, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyWto 18 Sie 2015, 20:31

The member 'Mistrzynie Ohydki' has done the following action : Dices roll

'6-ścienna' :
Arena nr 3 {Klub Pojedynków} KgiWIZL Arena nr 3 {Klub Pojedynków} J5aPXGj Arena nr 3 {Klub Pojedynków} ZjxL7Q5 Arena nr 3 {Klub Pojedynków} KgiWIZL Arena nr 3 {Klub Pojedynków} KgiWIZL Arena nr 3 {Klub Pojedynków} ZjxL7Q5 Arena nr 3 {Klub Pojedynków} ZjxL7Q5 Arena nr 3 {Klub Pojedynków} ZjxL7Q5
Meredith Walker
Meredith Walker

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyPią 21 Sie 2015, 23:48

Sycząc z poirytowaniem dane jej było patrzeć na uniki Pottera, które w gruncie rzeczy były do przewidzenia. No tak, szukający Gryfonów - logicznym było, że wykorzysta swój ponadprzeciętny refleks. Atut, którym Mer nie mogła się pochwalić, co nie oznaczało ich całkowity brak. Co miało jej w całkiem niedalekiej przyszłości pomóc.
W każdym razie - przez brak szczęścia, owego refleksu bądź zwyczajnie talentu w pojedynkach (bo przyszłe mistrzynie eliksirów nie przepadały za wymachiwaniem różdżką!) dziewczyna oberwała dosyć nieprzyjemnym, jak dla niej urokiem. Patrząc z niedowierzaniem na lewą dłoń, zamieniającą się w całkiem pokaźną dynię gratulowała Potterowi znajomości zaklęć transmutacyjnych. No tak, to nieco walkę utrudniało. Dobrze jednak, że urok nie trafił ją w magiczną, operatywną górną kończynę, co skwitowała niezbyt optymistycznym uśmiechem. Czy da radę ją chociaż podnieść - przemknęło jej przez myśl, gdy stała tak oparta o najbliższą kolumnę. Korzystając z chwili przerwy, zamieszania, chaosu i pyłu w powietrzu, który i tak zawężał pole widzenia.
Błogosławiąc po cichu swą ukochaną, wakacyjną pracę sprawiającą, że nie była jednak tak żałośnie bezbronna jak wielu by chciało, Meredith obmyślała plan działania. Bieganie nie wchodzi z grę - to było jasne, podobnie jak pokazowe uniki. Co więc jej pozostało? No cóż, własna wyobraźnia oraz niemała siła smukłych bo smukłych, ale mięśni. Ku chwale Hufflepuffu, szesnastolatka uniosła zaklętą dłoń.
Wychylając się rzecz jasna z bezpiecznej kryjówki, po czym skierowała w potterową czuprynę jarzębinę, rzucając o wiele pewniejsze
- Immovium - licząc na pozbawienie Rogacza owej jeleniej zwinności, którą opłaciła dyniową ręką. Po czym nie czekając zbyt długo, jako że każda sekunda trzymania tej cholernej rośliny w powietrze przyprawiała zarówno o ból jak i zmęczenie, dodała wyraźne - Reuoluite - chcąc zwalić Jamesa z nóg, dosłownie. Niestety nie swoją urodą a urokiem, co swoją drogą przemknęło naszej bohaterce przez myśl wywołując na zaciętej twarzyczce cień uśmiechu. Oraz rumieniec - przecież i tak każdy wiedział, za jaką rudą pięknością uganiał się szkolny celebryta.
Trwało to jednak ułamek sekundy, bo Meredith nie mogła pozwolić sobie na zwłokę. Razem ze swoją dyniowatością zaczęła niezgrabnie szukać kryjówki przed ewentualnym, wolnym czy szybkim urokiem Jamesa. W zależności od przebiegu jej czarów opcje były dwie - albo czmychnęła za zawaloną studnię, znajdującą się na przypuszczalnym dziedzińcu. O ile starczyło jej czasu, bo jeśli nie - rzuciła się na ziemię, najlepiej za zawaloną kolumnę.
James Potter
James Potter

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyNie 23 Sie 2015, 10:27

Był odrobinę zaskoczony tym, że zaklęcie transmutacyjne okazało się tak skuteczne. Nie wątpił w swój sukces i zdolności, ale nie dowierzał, że wybór tego nieracjonalnego czaru przyniesie mu jakieś korzyści. Było mu nawet głupio, że tak potraktował dziewczynę, ale Rogacz nigdy nie słynął z rozsądnych decyzji. Będzie jej to musiał jakoś zrekompensować… jak tylko wygra. Potter już się nauczył, że jego działa często nieświadomie stają się nieprzyjemne w skutkach dla otoczenia. Na przykład dla Smarkusa, któremu jakimś cudem nagle przy wszystkich spada szata, odsłaniając niezbyt imponującą klatkę piersiową i bieliznę we wstydliwe wzory.
- Contrprotego – wypowiedział formułę nim jego przeciwniczka skończyła swoją. Widać żadne z nich nie czuło się pewnie w zaklęciach ofensywnych albo nie chcieli zrobić sobie poważnej krzywdy. James inaczej dobierałby czary, gdyby walczył ze Ślizgonem albo gdyby Puchonka była odrobinę mniej śliczna. Jeżeli zwycięży będzie miał okazję w następnym pojedynku popisać się bardziej paskudnymi zaklęciami.
- Astrapoplectus – wycelował różdżką nie w Meredith a kolumnę lub studnię, za którą ta szukała schronienia. Nie chciał trafić uczennicy i miał nadzieję, ze przez własną głupotę nie osmoli jej noska. Jego celem było raczej widowiskowe zniszczenie zapory i wytworzenie ewentualnej kurzawy, która ograniczy pole widoczności dziewczyny.
Sukces obu zaklęć umożliwiłby mu zbliżenie się do przeciwniczki. Dziwnym trafem wszystkie kobiety w Hogwarcie uciekają od tego przystojnego celebryty. Teraz, jeśli zyskał zasłonę z kurzu i odłamków, a może nawet efekt zaskoczenia, podbiegł w stronę, gdzie powinna znajdować się dziewczyna. Pewnie trudniej w kogoś ciskać urokami, kiedy patrzy mu się w oczy, a on bardzo chciał zajrzeć w duszę dyniowej panienki.
Cóż. Uganianiem się za dziewczynami zaraził się od Łapy. Na szczęście pcheł nie udało mu się złapać od przyjaciela. Miał nadzieję, że uda mu się pochwycić Mer, zakończyć bzdurny pojedynek i ostatecznie na przeprosiny pocałować w dyniową rączkę.
Mistrzynie Ohydki
Mistrzynie Ohydki

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyWto 25 Sie 2015, 09:14

Pojedynki przeważnie nie wykazywały się ani gracją, ani wyczuciem dobrego smaku. W końcu chodziło w nich o to by wygrywać, a czasami zwycięstwo musiało być okupione lekko nieczystymi zagrywkami.
William obserwował pojedynek dwóch uczniów z nieukrywanym rozbawieniem. Był wstanie się założyć, że gdyby na miejscu Pottera znajdował się jakiś Ślizgon, już dawno musiałby przerwać próbę przerobienia uroczej Puchonki na marmoladę. I chociaż dziewczyna nie była w najlepszej pozycji, to dotrzymywała kroku Jamesowi (albo ten czaruś dawał jej fory, jedno z dwóch).
Ciężko stwierdzić czy to dyniowa ręka, czy może po prostu szybki refleks Gryfona spowodował, że zgrabne Immovium, okazało się bardzo niewdzięcznym zaklęciem dla panienki Walker. Odbite z idealną precyzją uderzyło w dziewczynę, uniemożliwiając jej na parę sekund szybkie poruszanie się, a co za tym idzie, nie udało jej się zwalić z nóg pana Pottera za pomocą Reuoluite. Szkoda, że jednak nie użyła swoich rudych wdzięków do tejże czynności, chociaż trzeba oddać ukłon za próbę rzucenia zaklęcia z tak skomplikowaną formułką i nie pomylenie się przy odpowiednim akcentowaniu (ach, ci Francuzi, zawsze muszą rzucać kłody pod nogi Anglikom).
Meredith schowana za kolumną, może sobie dziękować pomysłowości. Pan Potter niestety chyba wisi jakiś trunek Zeusowi, bo posłana w tymże kierunku błyskawica, postanowiła uderzyć jednak w studnię, która nie znajdowała się wcale tak daleko. Wiaderko poszło w górę i o mało co, a uderzyłby sędziego w głowę. Oj, nieładnie Rogaczu.
James powinien poważnie pomyśleć nad postawieniem Meredith całego dzbanka kawy za poniesione krzywdy na arenie, bo kolejny raz ruch po stronie Puchonki.


Rzuty kostką:
Immovium [1] vs. Contrprotego[2]
Reuoluite [3] vs. Odbite Immovium [4] (w sytuacji, jeżeli Contrprotego Jamesa się udało, jeżeli nie, uznaje się, że James nie wystosował obrony)
Astrapoplectus [5] w kolumnę/studnię  próg: 12 pkt

Sumowanie:
Immovium [6+2+4 -2 =10] vs. Contrprotego[9+2+3=14]
Reuoluite [6+2+1 -2=7] vs. Odbite Immovium [10] (Immovium odbite posiada siłę z jaką Meredith rzuciła zaklęcie w Jamesa)
Astrapoplectus [4+2+4=10] w kolumnę/studnię  próg: 12 pkt

Turę wygrywa: James Potter

Punktacja:
Meredith: 0
James: 2



Ostatnio zmieniony przez Mistrzynie Ohydki dnia Wto 25 Sie 2015, 09:32, w całości zmieniany 2 razy
Huncwot
Huncwot

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyWto 25 Sie 2015, 09:14

The member 'Mistrzynie Ohydki' has done the following action : Dices roll

'6-ścienna' :
Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Ux57E8X Arena nr 3 {Klub Pojedynków} J5aPXGj Arena nr 3 {Klub Pojedynków} JPnRRLL Arena nr 3 {Klub Pojedynków} ZjxL7Q5 Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Ux57E8X
Meredith Walker
Meredith Walker

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} EmptyWto 25 Sie 2015, 18:48

Tego puchoniasta spodziewać się nie mogła.
Zaskoczona pustotą swojej głowy, swoim niemyśleniem, swoją głupotą nawet nie spodziewała się, że James wystosuje wobec niej tarczę obijającą zaklęcia. Która to pozbawiła Meredith tego, potrzebowała najbardziej - pędu, tym samym pozostawiając dziewczynie jedną opcję, czyli skrycie się za kolumną. Czego w pierwszej chwili bardzo żałowała, nieświadoma jeszcze błogosławieństwa jakim została obdarzona.
Obserwowała więc, otwartymi oczętami, wszystkie poczynania Pottera nie mogąc zrobić wiele więcej. Bo i cóż, skoro jej bezbłędne zaklęcie zadziałało idealnie? Pozbawiając ją na chwilę możności wykonania kontrruchu, dlatego tak trudnym okazało się obserwowanie błyskawicy mknącej w jej stronę. Trudnym, bo nic nie mogła zrobić poza rozszerzaniem tęczówek w wyrazie niemego szoku - nie spodziewała się po gryfońskiej cud twarzyczce takiej ikry w sobie. Można powiedzieć - antycznego bakcyla, który miała nadzieję po prostu przeżyć. Jakkolwiek.
Całe szczęście - zaklęcie trafiło nie w nią, a w studnię - za którą chwilę temu chciała się przecież skryć. Z widoczną ulgą wymalowaną na twarzy powitała zarówno ostatni huk zwiastujący koniec czaru, jak i dziwne uczucie w żołądku… oznaczające dokładnie to samo. Bo w końcu mogła przynajmniej spróbować wstać z podłogi pomimo chmary kurzu, która opatuliła zarówno ją jak i wszystko wkoło. Nieco ślepa ale szczęśliwa - uniosła różdżkę w kierunku James’a, po raz ostatni tego dnia. Nie byłą głupia, umiała liczyć - dwa do zera oznacza jej przegraną. Którą zamierza uwieńczyć ostatnim urokami, ucierając nieco rogaczowej dumy. Bo choć nie wiem jak bardzo - a chciała, naprawdę chciała - nie mogła nie poczuć się urażona.
I z tą zaciętą miną, iskrą w oku, chmurnym czółkiem Potter wyskoczył z chmury kurzu prosto w paszczę… no cóż, może nie smoka ale co najmniej wyprowadzonej z równowagi wcale niepotulnej Puchonki.
Zaczynając nie od ataku, a obrony potraktowała go tym samym urokiem, co on ją przed chwilą rzucając całkiem niekreatywne, ale jakże uniwersalne.
- Contrprotego - licząc na widok obitego zaklęcia, po czym od razu przeszła do ataku, ostatniego jej zaklęcia dzisiejszego dnia - Drętwota! - licząc na to, że odrzuci Rogacza. Gdzieś bardzo daleko od niej.
Patrząc na dyniową rączkę Mer rozumiała teraz do pewnego stopnia poczynania Lily Evans i jej punkt widzenia na… pewne sprawy. A mianowicie ogląd na jedną osobę - której akurat teraz - Meredith nie mogła lubić. Sycząc z bólu z powodu dyniowatości, uskoczyła w bok, a razie gdyby James na wspaniały finisz pojedynku postanowił i drugą rękę zamienić w jakieś wielkie, jesienne warzywo.
Oj, chyba dzbanek kawy na przeprosiny nie wystarczy. Ale może wyciągnięta dłoń nieco ostudzi kotłujący się w niej gniew?
Sponsored content

Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty
PisanieTemat: Re: Arena nr 3 {Klub Pojedynków}   Arena nr 3 {Klub Pojedynków} Empty

 

Arena nr 3 {Klub Pojedynków}

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Arena nr 2 {Klub Pojedynków}
» Arena nr 1 {Klub Pojedynków}
» Klub Pojedynków
» KLUB POJEDYNKÓW
» Klub Pojedynków - Diarmuid & Vincent

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
V piętro
 :: Arena Klubu Pojedynków
-