|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Skai Wilson
| Temat: Re: Bagna [patronus] Sro 29 Kwi 2015, 21:36 | |
| Była zachwycona widokiem błękitnych iskier tworzących płomień zaklęcia, pędzącego gdzieś w lewą stronę. Nie czekała, a zerwała się od razu do pośpiesznego biegu. Wysunięty konar powstrzymał ją skutecznie, ponieważ padła twarzą na ziemię i zaryła nosem w wilgotną ziemię. Przestraszona, nie zdążyła nawet pisnąć. Zacisnęła dłonie w pięści, bijąc nimi o trawę i wypluła nieprzyjemne ziarenka piasku. Dopiero gdy uniosła głowę, zobaczyła patronusa po lewej stronie i czym prędzej zebrała siły, podrywając do biegu. Tym razem ostrożniejszego, po raz kolejny rzucając zaklęcie – z większą domieszką złości, ale jednak się starała. Przystanęła, kiedy pierwsze gałęzie zaatakowały jej nogi powyżej kostek. W panice przyszedł jej do głowy pomysł, że za krzakami może zionąć ogromna dziura. Z pewnością nie chciałaby na taką wpaść! Westchnęła i przytupnęła nogą, aby odgonić od siebie wzmagającą panikę. Wolała złość niż płacz i bezsilność. Wzięła kilka głębszych wdechów, kierowana myślą „w lewo”. Bo tam przecież była błękitna surykatka. I coś dużego, co wystrzeliło kilka razy z końca różdżki. Wciąż zgrzytało jej między zębami, więc przełykając dumę wypluła ślinę. Nieudolnie, bo opluła sobie nogawkę spodni.
|
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Bagna [patronus] Czw 30 Kwi 2015, 16:49 | |
| Wasza Gburowata Mość rozumie, że istnieje takie coś jak życie prywatne, ale Gburowata Mość przypomina, że było 72h na odpis, a więc Gburowata Mość sugeruje nie robienie facepalmów tylko płodzenie ile się da postów:P Nie będzie bolało, to będzie krótko. Oraz: istnieje coś takiego jak usprawiedliwienie/prośba o przedłużenie czasu na odpis :PTrójca ślizgońska. Pnącza Was wypuściły odstraszone błękitem pół patronusów wyczarowanych z Waszych różdżek. Pride - Hiena była niewyraźna i trzęsła się raz po raz, ale oświetlała Tobie skutecznie drogę. Przebiegłeś spory kawałek bez uszczerbku na zdrowiu. Pech chciał jednak, że hiena poprowadziła Ciebie wprost w bagno. Wpadłeś w nie po kostki i musiałeś zwolnić tempo. To wystarczyło, aby patronus zniknął. Ni stąd ni zowąd powróciło pnącze i chwyciło Twój nadgarstek, ciągnąc Cię w przeciwną stronę. Pierun - postępy postępami. Szakal kazał skręcić Tobie gwałtownie na wschód. Stety bądź niestety Twoje nogi spodobały się pnączom, które pognały za Tobą i oplotły Twoje kostki u nóg, pozbawiając Ciebie gruntu pod nogami. Wredne toto, co nie? Isabelle - zaklęcie szarpnęło Ciebie gwałtownie w lewą stronę i mogłaś z oddali zobaczyć wyraźniejszego patronusa Alexa. Zapewne ruszyłaś od razu w Twoją stronę, a więc usłyszałaś nagle przeraźliwe wycie. Pnącze sobie bardzo Was upodobało, bo usłyszałaś nagle za plecami znajomy syk. Roślinka dorwała się do Twojego prawego ramienia, a z ręki wypadła Twoja różdżka pozbawiając Ciebie patronusa. Trzeba szybko ją znaleźć. Wanda - zgłoszona niedyspozycja. Skai - miałaś dalej zablokowane przejście, jeśli nie chciałaś się wracać. Chmura, która być może kiedyś będzie Twoim patronusem nakazywała Tobie wyczarować jeszcze silniejsze zaklęcie, aby kolczaste gałęzie się cofnęły. Możesz odnieść wrażenie, że surykatka się do Ciebie zbliża i sprawdza czy jeszcze żyjesz. Nie pomaga jednak, tylko świeci w oddali i zachęca do kontynuacji. Użyjcie jednej kostki do tego. 1-3 Poszło kiepsko, patronus nie ma wystarczającej mocy/światła, przeszkoda nie chce się cofnąć. Trzeba jeszcze raz się skupić. 4-6 droga oczyszczona, można iść śmiało dalej. czekam do wtorku 5 maja 2015 do 12:00 na jakieś odezwy ze względu na majówkę/picie piwa/grilla/leniuchowanie. Postarajcie się pozbyć do tego czasu kaca, to skończymy w przyszłym tyg. |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 08:09 | |
| Stała naprzeciwko ogromnych chaszczy, widząc z daleka połyskującą surykatkę. Właściwie podejrzewała, że to właśnie ona. Za trzecim razem zrozumiała, że to nie są żadne przywidzenia i błękitny punkt odpowiada jej chmurkowatemu patronusowi. Dlatego zebrała się w sobie i rzuciła po raz kolejny zaklęcie, przypominając pierwszy pocałunek z Lloydem. Bała się straszliwie czy mu się spodoba, co było właściwie nie na miejscu, jeśli spojrzeć na to z perspektywy czasu. Na widok chmury przeganiającej przeszkodę o mal klasnęła w dłonie, w ostatniej chwili powstrzymując wypuszczenie różdżki. Rozejrzała się pośpiesznie i w ramach radości podreptała w miejscu, wydając pisk radości. Była pewna, że ojciec będzie z niej dumny! Wyobrażała sobie nawet, że podejdzie do niej i przytuli ją mocno, albo chociaż pocałuje w policzek w nagrodę! Przechodząc przez własnoręcznie wykonaną ścieżkę nie byłą świadoma rozczarowania, jakie czekało ją na końcu tej drogi.
Ostatnio zmieniony przez Skai Wilson dnia Pon 04 Maj 2015, 08:13, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : rzut kostką i uwzglednienie wyniku) |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 08:09 | |
| The member ' Skai Wilson' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 10:59 | |
| / nie byłam pewna czy rzucanie kostką i mnie dotyczy. Post jest z poprzedniej kolejki...Jak coś to poprawię.
Prawdopodobnie za każdym razem gdy z różdżki dziewczyny wystrzeli błękit ta będzie dziwić się niemiłosiernie, jakby dalej do końca nie mogła uwierzyć w to co widzi. Że udało się jej wyczarować cielesnego patronusa – po tym wszystkim co udało się jej przeżyć, po tym jak życie ostatnimi czasy jej nie oszczędzało, jak gnębiło ją nieprzyjemnymi myślami zagnieżdżającymi się w jej głowie. Uniemożliwiającymi normalne funkcjonowanie, bo zawsze gdzieś z tyłu pojawia się myśl, że może to co robimy jest całkowicie niepotrzebne? Może powinna się poddać? I brać to co życie jej podsuwa? Brązowa czupryna poszła w ruch, kiedy panna Whisper przecząco pokręciła głową. Nie. Przecież doskonale wiedziała, że to nic nie zmieni, a będzie jeszcze gorzej. Nie chciała zatracić się w poczuciu bezradności. Chciała działać, tu i teraz. Tak samo jak pragnęła wydostać się z tej dziury, z lasu, który nie napawał optymizmem. Zmrużyła oczy starając się wypatrzyć jasną sarnę, co nie było dużym problemem obecnie – niebieska poświata z domieszką bieli aż biła po ślepiach, dlatego zajęło to chwilę zanim Wanda przyzwyczaiła się do obecności tarczy, która śmigała w te i we wte szybko i sprawnie chcąc jak najprędzej doprowadzić swoją panią do celu. Krukonka doceniała zaangażowanie zwierzęcia, bo i tak najprawdopodobniej dzięki niej będzie miała szansę znaleźć się ponownie u boku grupy – ta jak za machnięciem dłoni zniknęła pośród zarośli. W tym czasie sama szatynka pognała za swoim zaklęciem starając się ominąć kilka większych witek, których mniejsze odnóża smagały ją po nieosłoniętej twarzy. Nie miała czasu rozglądać się za innymi – tak naprawdę zależało jej tylko na tym aby Skai odnalazła ujście, by ona wróciła cała i zdrowa z boju. Reszta była starsza i należała do domu Salazara Slytherina – to mówiło samo za siebie, na pewno sobie poradzą. Wracając do samej ścieżki – całe szczęście, że nałożyła buty z wysoką cholewą- przynajmniej kostki były w miarę zabezpieczone, a wystające korzenie łatwiejsze w ominięciu czy chociażby w zdeptaniu przez wandową stopę. Musiała przyznać sama przed sobą, że ledwo nadążała za skocznym stworzeniem – jej oddech stał się nierówny, a kłucie w piersi wzmagało się z każdą chwilą. Nie miała jednak czasu na robienie częstych przystanków- póki co biegła ile sił w nogach starając się omijać co większe krzewy, by nie wyjść z lasu niczym Rambo po ostatniej walce. Nie minęła chwila kiedy pod stopami poczuła grząskie bagno, w które najprawdopodobniej nikt nigdy nie chciałby wpaść – chyba, że jesteś masochistą i lubisz, gdy brązowawa maź oblepia Twoje podeszwy, potem łydki, nogi i tak dalej. Do nozdrzy panny Whisper doszedł obrzydliwy zapach, wilgoć skręciła jej włosy jeszcze bardziej, a usta samoistnie wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia połączonego z obrzydzeniem. Odetchnęła po raz kolejny starając się uspokoić – wcześniej złapawszy się za jeden z wystających konarów, który nie dość, że był solidny to teraz stanowił dla niej pewnego rodzaju ostoję. Jej radość nie trwała długo bo dopiero po chwili zauważyła jak sarna migota- zupełnie jak lampki na choince, a jej ręce kleją się od czegoś…paskudnego, o czym niekoniecznie chciała się przekonać co to faktycznie jest. Wstrzymała oddech momentalnie, by nie ujrzeć dzisiejszego wieczora swojego śniadania i wzniosłą oczy ku górze. Chwilkę odczekała zanim jej żołądek powrócił na normalne tory, a nutka obrzydzenia poszła w siną dal. Jej różdżka również się kleiła co jej się niezbyt podobało – zauważyła to dopiero, gdy wystawiła ręce przed siebie. Nie mając zbyt wielkiego wyboru wytarła dłonie o swój płaszcz najpewniej pozostawiając na nim ślady klejącego cosia – robiła to skrupulatnie, z dokładnością, by nic nie zostało na dłoniach. To samo zaraz uczyniła z drewnianą witką z wiązu – o nią zadbała szczególnie, bo przetarła ją jeszcze swetrem, który miała na sobie. Zrobiła to w imię dobrej sprawy przecież, a ubranie zawsze można wyprać. Przeniosła brązowe tęczówki na wyczarowaną sarnę – wzmocniła jeszcze raz uścisk już w miarę czystej dłoni i ponownie przypomniała sobie uśmiech rodziców, gdy po raz pierwszy odprowadzali ją na peron 9 i 3/4. Przyjemne ciepło rozmyło się, a ona przeszła jeden czy dwa kroki dalej czując się o wiele pewniej niż przedtem. Zwierzę ponownie zamigotało, a Wanda po prostu miała nadzieję, że czar się unormuje – przecież już było po wszystkim, tak? Po chwili wznowiła bieg za błękitnym zwierzem starając się unikać rozwidleń i rozgałęzień - nie chciała czymś tak wielkim oberwać w łepetynę. |
| | | Isabelle Cromwell
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 22:27 | |
| Gwałtowne szarpnięcie wyswobodziło Ślizgonkę z pnączy, gdy patronus rozjaśnił mrok, przynosząc ze sobą uczucie niesamowitej ulgi. Udało się, a więc nie musiała nawet myśleć o poddaniu się, przynajmniej jeszcze nie teraz. Wyswobodzona, mogła ruszyć do przodu. Dostrzegając w oddali patronusa Alexa, niemalże rzuciła się w jego stronę, by jak najszybciej wydostać się z ciemności lasu. Radość nie trwała jednak zbyt długo, gdy ponownie usłyszała przeraźliwe wycie. Zimny dreszcz przebiegł dziewczynie wzdłuż kręgosłupa, próbowała jeszcze brnąć na przód, lecz pnącza były szybsze. Złowrogi syk rośliny zwiastował kłopoty, które nadeszły w momencie oplecenia prawego ramienia. Isabelle zagryzła zęby, by nie krzyknąć z przerażeniem, gdy różdżka wypadła z jej dłoni, przerywając zaklęcie. Przeklęła pod nosem, wpierw przykucając, by po chwili zupełnie opaść kolanami na mokre podłoże. Wilgoć powoli przesiąkała przez materiał spodni, ale nie mogła się równać z wewnętrznym chłodem, który w tym momencie odczuwała. Pnącze nie dawało jej spokoju, utrudniając zadanie, gdy palce dziko błądziły po podłożu. Musiała się pospieszyć, ale wzbierająca panika nie pomagała w zachowywaniu spokoju. Luźne kosmyki włosów łaskotały policzki, a kolejne dreszcze przeszywały ciało, gdy natykała się na coraz to nowsze gałązki i Bóg wie co jeszcze. W końcu dopadła różdżkę, zrywając się znów na nogi. Lewą dłoń automatycznie potarła o spodnie, mocno ściskając różdżkę w prawej. Wszystko będzie dobrze, powtarzała te słowa w kółko w swojej głowie, próbując się uspokoić. Nie zamykała oczu, chcąc widzieć wszystko wyraźnie przed sobą. Oblizała usta, uspokoiła oddech i ponownie skupiła się na wspomnieniach, dokładnie tak, jak robiła to do tej pory. Walczyła z wątpliwościami, cichym głosikiem, który podpowiadał jej, że jednak powinna to wszystko rzucić i udać się w bezpieczne miejsca. Jak miałaby jednak spojrzeć w oczy własnemu odbiciu, gdyby okazała taką słabość? Drżenie rąk zelżało, a palce jeszcze mocniej zacisnęły się na różdżce. – Expecto Patronum! – Nie mogła pozwolić na to, by ponownie stracić różdżkę. Tym razem miała szczęścia, że upadła blisko niej i zdołała odnaleźć magiczny kawałek drewna w odpowiedniej chwili. Niestety, roztrzęsienie i brak odpowiedniego skupienia nie pozwoliło jej na odniesienie sukcesu. Zaklęcie nie miało wystarczającej mocy, nie przemknęło z blaskiem przed siebie, by rozjaśnić mrok. Isabelle wypuściła głośno powietrze z płuc i chwytając pewniej różdżkę, spróbowała ponownie wyczarować patronusa.
Ostatnio zmieniony przez Isabelle Cromwell dnia Pon 04 Maj 2015, 22:32, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 22:27 | |
| The member ' Isabelle Cromwell' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 23:05 | |
| Porunn zazwyczaj starała się polegać na swoim własnym instynkcie, nie dając się zwieść jakiejś skaczącej białej kulce, która tego dnia miała ją prowadzić przez ciemny las. Mimo wszystko jakaś siła, dobre emocje nakazywały jej niemalże podążać za tym stworzeniem przypominającym szakala, które było tylko i wyłącznie jej własnym wytworem. Jej własnymi, dobrymi emocjami, które gdzieś we wnętrzu jej serca się tliły. Być może, gdyby nie biegła na oślep, to nie trafiłaby na wyrastające pnącza, które oplotły jej nogi i powaliły na ziemię tak, że uderzyła całą sobą. Zaczęła się szarpać, nie zapominając o tym, żeby trzymać różdżkę mocno w dłoniach. Najgorzej by było, gdyby wypadła i nie mogła jej znaleźć. Wtedy raczej byłoby po wszystkim, niestety. Patronus zniknął, więc musiała wyczarować następnego, który byłby tak samo silny i mocny, jak poprzedni, który byłby w stanie pomóc jej się wyswobodzić. Wyciągnęła różdżkę przed siebie, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Jeśli to były diabelskie pnącza, to właśnie o to chodziło. Jeśli jednak było to coś innego, to szybciej zacznie wąchać kwiatki od spodu. Co ta natura się tak na nią uwzięła tego dnia? - Expecto patronum! – krzyknęła, wkładając w wypowiedzenia tych słów całą swoją moc i uczucia. Bo o to najpewniej chodziło. Spokojnie, jeszcze nie na nią pora, a szakal powinien ją uratować. Jeśli jednak nic znowu się nie uda, będzie próbowała tak długo, aż dojdzie do skutku, chyba, że wcześniej zginie.
Ostatnio zmieniony przez Porunn Fimmel dnia Pon 04 Maj 2015, 23:37, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Bagna [patronus] Pon 04 Maj 2015, 23:05 | |
| The member ' Porunn Fimmel' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Bagna [patronus] Wto 05 Maj 2015, 14:40 | |
| Nie szło mu tak dobrze jak zakładał w swoich myślach, ale nie zrażał się przeciwnościami losu. Co prawda fale irytacji zakradały się powoli, czaiły z tyłu głowy, od czasu do czasu wykrzywiając usta w grymas zniecierpliwienia, ale chwilę potem brał głęboki oddech lub dwa. To nie czas ani miejsce na tracenie głowy i dawanie za wygraną w starciu z nerwami. Kto jak kto, ale on nie polegnie, nie w tak idiotyczny sposób. Będzie próbował tyle razy, ile będzie trzeba. Wyjdzie i ostatni z lasu, ale wyczaruje porządnego, trwałego Patronusa, który dumnie wyskoczy spomiędzy drzew. Z takim postanowieniem zabrał się do pracy. Zaklął krótko w reakcji na nieprzyjemną niespodziankę jaką było bagno. Przynajmniej nie ugrzązł w nim po pas, co stanowiłoby dopiero problem nie do przeskoczenia - literalnie. Na szczęście zatrzymał się już w momencie, kiedy poczuł różnicę w rodzaju gruntu, po którym biegł, więc dwa, maksymalnie trzy kroki w tył powinien ponownie natrafić na twardą ziemię. Hiena zniknęła, pozbawiając go źródła światła, ale to nic, ciemność nie była dla niego straszna. Pnącze, oplatające nadgarstek zaś denerwowało i irytowało, jak natrętny dzieciak, który za wszelką cenę chce się zaprzyjaźnić. Wybacz, zielsko, ale nic z tego, horoskop tego nie przewiduje. Dał mu się pociągnąć te kilka kroków w tył, które były mu potrzebne do powrotu na stabilny grunt, wykorzystując siłę rośliny do własnych celów. Gdy te zostały osiągnięte szarpnął ręką, opłacając wolność kolejnym otarciem. Ponownie odetchnął i powiedział: - Expecto Patronum. Powoli, bez pośpiechu przywołał wspomnienie gwarantujące mu zaliczenie każdej poprzedniej lekcji, pozwolił mu wypełnić całe ciało od stóp do głowy, by tańczyło na języku, splatając się z zaklęciem, tworząc jedność zdolną do kreowania istoty czystomagicznej, zdolnej rozproszyć ciemności i utorować drogę powrotną. Ta pierwsza próba nie powiodła się zbyt spektakularnie, acz pozwoliła na uniknięcie kolejnego pnącza i nakreślenie najbliższych granic bagna. Uskoczył przed atakiem, przeszedł kilka kroków, by ponowić inkantację, wzmacniając skupienie. Zaczął biec, gdy tylko pojawiła się ilość światła wystarczająca do kontynuowania zadania. Był teraz bardziej wyczulony na obecność bagien w pobliżu, jednocześnie panując nad szybkością - grunt to pokonywać jak największe odcinki trasy, jeśli tylko pojawia się do tego okazja, wstydem byłoby marnować takie momenty. Co do hieny - perfekcyjna czy nie, będzie ją udoskonalał przy każdym niepowodzeniu, przy kolejnych atakach i przeszkodach. Nie zniechęcał się, wręcz przeciwnie - adrenalina pulsowała w żyłach, łącząc się z wizją wspomnienia na podobieństwo reakcji chemicznej, co tylko zachęcało go do kolejnych prób.
Ostatnio zmieniony przez Vincent Pride dnia Wto 05 Maj 2015, 15:03, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Bagna [patronus] Wto 05 Maj 2015, 14:40 | |
| The member ' Vincent Pride' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Bagna [patronus] Wto 05 Maj 2015, 20:35 | |
| 1-3 nie udało się/poszło średnio, ale też się nie udało. 4-6 - udało się.
1. Pierun. Odgadłaś cóż to za pnącza, które posłusznie przestały ciągnąć Cię do tyłu. Zostałaś uwolniona. Twój patronus w pełni się ukształtował, rozjaśnił mrok wokół i dzięki temu zobaczyłaś w oddali większe błękitne zwierzę - geparda, do którego szakal próbował Cię poprowadzić. Trzeba przyznać, że był szybki, bo pomknął jak strzała wprost w chaszcze, od których zaczęło swędzić Cię odkryte ciało. Rzuć kostką i sprawdź czy tajemnicze warczenie za plecami nie postanowiło Cię zjeść i przeciąć Tobie drogi. Względnie miałaś jednak drogę wolną, ale pytanie na jak długo i czy szakal nie zniknie.
2. Isabelle - przed nosem pojawił się patronus. Ale nie Twój. Surykatka przeleciała nad Twoimi plecami odganiając pnącza, które okazały się bardzo wrażliwe na światło. Patronus powrócił do Twojej twarzy i przeszył Cię wzrokiem. - Wstawaj, pospiesz się i skup. Zostałaś w tyle. - przemówił gburowatym tembrem Wilsona, po czym pognał przed siebie jak z procy, oddalając się i z każdą chwilą zmniejszając się aż w końcu zamienił się w małą kropkę. Wyczarowałaś patronusa - prawie cielesnego, bo jeszcze drgał i trząsł się jakby miał czkawkę. Poprowadził Cię w stronę przeciwną od pagórka - dziwne, co? No ale, gdy przeszłaś spory kawałek, weszłaś na terytorium pełne fioletowych grubych kwiatów z kolczastymi łodygami. Gdy się przy nich ruszyłaś, wypuściły z siebie dużo śmierdzącego dymu skutecznie zniechęcającego do koncentracji. Poza tym póki co mogłaś iść spokojnie. Chyba, że się potkniesz, to wtedy kiepska sprawa. Rzuć kostką i sprawdź czy dojrzysz swojego i Wilsona patronusa w tumanach odrażającego dymu - to raczej istotna sprawa.
3. Wanda - w oddali mogłaś zobaczyć geparda, ale był jeszcze zbyt mały, a więc droga przed Tobą była daleka. Przeszłaś spory kawałek i natrafiłaś na drobną przeszkodę. Mianowicie korzenie okolicznych drzew były bardzo ogromne i wystawały ponad ziemią. Sięgały Tobie do ud i jakoś trzeba było je pokonać. Sarna prowadziła Cię w dobrym kierunku, ale nikt nie wspomniał, że się przy tym człowiek nie zamęczy. Rzuć kostką i sprawdź czy nie potknęłaś się o zdradziecki korzeń i nie rozbiłaś sobie łuku brwiowego.
4. Pride - byłeś póki co najbliżej obrzeży Zakazanego Lasu, ale raczej o tym nie wiedziałeś. Słyszałeś za sobą głodne pnącza i najlepiej jest przyspieszyć, jeśli nie chciałeś się z nimi spotkać jeszcze raz. Znalazłeś się na jakiejś polanie. Droga była pozbawiona drzew i krzewów w promieniu dwudziestu metrów, a na wprost Ciebie niewielki punkcik kierował Twoją w pełni ukształtowaną hienę do celu. Wyglądało to trochę podejrzanie, co nie? Sama trawa, nic nie chce Cię zabić ani zjeść... pomijając pełzające za Tobą pnącza. Rzuć kostką i sprawdź czy zdążyłeś im zbiec.
5. Skai - jeśli tylko umiałaś wysoko podskakiwać, miałaś drogę wolną. Względnie. Twój patronus nie był jeszcze w pełni ukształtowany, ale wiadomo, że będzie potężnym zwierzęciem. Wspomnienie podziałało i ta blada chmura, którą wyczarowałaś pociągnęła Cię do przodu, ciągnąc Twoją różdżkę w mrok, w którym mogłaś jedynie ujrzeć błękitne światło, ale nie wiadomo czyje. Usłyszałaś nagle nad głową przeraźliwe krakanie, które powieliło się jak echo informując Cię, że masz na drzewie towarzystwo. Ptaszyska ukryte były w ciemności, ale przelatywały z gałęzi na gałąź postanawiając, że odprowadzą Cię i poczekają aż będą mogły Cię pożreć.
czwartek 7.05. 22:00.
|
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Bagna [patronus] Sro 06 Maj 2015, 21:19 | |
| Cieszyła się, że prowizoryczne oczyszczenie dłoni cokolwiek pomogło i jej patronus nie zniknął całkowicie, a bez przeszkód się utrzymał. Wolała nie wiedzieć co by się z nią stało, gdyby sarna pozostawiła ją samą na pastwę losu bez możliwości jej dalszego użycia. Niby z lasem i zieleni jako tako była zaznajomiona – przecież wychowywała się na uboczu, z dala od hałaśliwego centrum, aczkolwiek nigdy nie wiadomo co przyroda przygotuje dla Ciebie na dany dzień. Zwłaszcza gdy flora może być niebezpieczna czy nieprzewidywalna. Zadowolona, że udało się jej wydostać z kleistej pułapki biegła dalej mrużąc oczyska starając się wypatrzeć cokolwiek poza gąszczami, chaszczami i listowiem, które wiecznie pragnęło wbić się w jej miękkie ciało niczym obślizgłe macki zaciskające się na jej przegubie. Raz za razem przecierała twarz, która z każdym krokiem stawała się coraz bardziej czerwona – nikt nie powiedział, że jej sarna będzie biec w tempie ekspresowym – każdy wiedział, że panna Whisper była na bakier ze sportem i jedyne co jej wychodziło to pływanie. Nigdy nie lubiła biegać i nie było jej w smak, że teraz musi nadrabiać te wszystkie lata nic nie robienia i kucia materiału na kolejne lekcje. Jej oddech przyspieszył, był urywany, a pot powoli ściekał z niej – może nie litrami, ale zaczynała się zwyczajnie dusić w ciepłym szaliku obwiązanym wokół jej szyi i jesiennym płaszczu, obecnie nieco przybrudzonym. Miała ochotę przystanąć, zaczekać, ale bała się, że straci swojego patronusa z oczu. Na dodatek wydawało się jej, że coś innego, coś co wyglądem przypominało wyrośniętego kociaka miga czy majaczy w oddali. Czy to był ryś czy może gepard? A może Wanda ma już przewidzenia i nie jest pewna czy to co widzi to prawda? Szum krwi zagłuszył jej wszelkie przemyślenia, a kroki wydawały się cięższe i choć starała się podnosić nogi najwyżej jak umiała to sprawiało jej to pewien problem. Kolejnym problemem były gałęzie, których zwyczajnie nie dało się ominąć czy przeskoczyć. Krukonka zatrzymała się dysząc niesamowicie zerkając to na swoją przeszkodę, to na tarczę, która dreptała niecierpliwie w miejscu chcąc jak najszybciej doprowadzić swoją panią do celu, do głównego celu, do organizatorów tego całego przedsięwzięcia. Po chwili, po krótkiej konsternacji oparła dłonie o uda i starała się złapać oddech. Poprzysięgła sobie w tej chwili, właśnie teraz, że nie będzie zaniedbywała treningów- zacznie biegać, skakać, robić cokolwiek, by w takiej sytuacji jakiej się znalazła nie być na szarym końcu, a móc bez problemu przeskoczyć głupie drzewne pachołki. Zła na siebie zmarszczyła brwi i wyprostowawszy się wpadła na pomysł przejścia gałęzi. Podeszła do korzenia i wpierw chwyciwszy się pewnie odnogi krzewu oparła prawą stopę o pieniek, by móc się na niego wspiąć. Chciała zrobić to gładko i z gracją- modliła się w duchu, by nie wyrżnąć malowniczego orła i nie zrobić sobie dodatkowej krzywdy. Podniosła się iiiii…
|
| | | Huncwot
| Temat: Re: Bagna [patronus] Sro 06 Maj 2015, 21:19 | |
| The member ' Wanda Whisper' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Skai Wilson
| Temat: Re: Bagna [patronus] Czw 07 Maj 2015, 12:40 | |
| Wydęła usta i zmrużyła oczy, aby dojrzeć drogę przed sobą. Bezkształtna chmura ciągnęła ją nieubłaganie do przodu, więc nie zastanawiała się dłużej i przeskoczyła pierwszą przeszkodę. Zwierzę jednak nie ustępowało, nadając samoistnie tempo marszu marudzącej pod nosem nastolatki. Próbowała utrzymać w sobie radość ze wspomnienia pocałunku, ale dźwięki nad głową przestraszyły ją i patronus zgasł, jak tylko opuściła rękę. Przycisnęła różdżkę do piersi, rozglądając panicznie dookoła, kręcąc się równocześnie w kółko parę razy. Odgłosy uginających się gałęzi i szum liści doprowadził do białej gorączki. Przystanęła na moment i zakryła dłońmi uszy, świadoma coraz większych problemów z oddychaniem. Zrządzenie losu przypomniało jej o uczcie dementorów, posilających się nad nią podczas balu i czarne myśli zyskały kontrolę nad jej ciałem. W połowie drogi przykucnęła, osuwając wśród krzaków i zacisnęła oczy, nie czując słonych łez cieknących po policzkach. Trwała w ten sposób kilka długich minut, aż w końcu zabrała głębszy wdech i podniosła się z zimnej ziemi, otrzepując dokładnie nogawki spodni. Ciemność była najgorsza, bo przywoływała koszmary, więc uniosła wysoko różdżkę i …
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Bagna [patronus] | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |