Jedna z nowych sal rozpraw usytuowanych na niższych poziomach. Jest okrągła, na samym środku znajduje się krzesło dla osoby, której sprawa dotyczy, a dookoła niej, na wysokich ławach, siedzą członkowie Wizengamotu. Naprzeciwko ‘skazańca’ siedzi oskarżyciel oraz przewodniczący rozprawy, znajduje się tutaj także specjalne miejsce dla Ministra Magii.
Mistrzynie Papużki
Temat: Re: Sala rozpraw Pon 17 Sie 2015, 19:41
//P.
Sala była jak zwykle chłodna w odbiorze. Wszyscy członkowie Wizengamotu stawili się o określonej porze, aby sądzić osobę, której postawiono zarzut morderstwa. I to nie byle jakiego morderstwa. Na osobie tej ciążyło bowiem dzieciobójstwo. Oskarżony jednak nie przyznaje się do winy, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie on jest głównym sprawcą śmierci młodego człowieka. Ministerstwo Magii posiadało niezbite dowody na to, że w sali rozpraw siedział odpowiedni człowiek, na odpowiednim miejscu; sądzony w odpowiedni i surowy sposób. Zbrodnia bowiem była na tyle szokująca i okropna, że raczej nie może się spodziewać licznego poparcia ze strony sędziów. Jednak kto wie? Może znajdzie się ktoś, kto postanowi bronić mordercę. Wszystko zależało od tego, w jaki sposób mężczyzna będzie się bronił i co mówił, aby zyskać poparcie. Minister Magii wszedł ostatni i zajął swoje miejsce. Mimo powagi sytuacji, uśmiechał się, a jego poczciwa twarz sprawiała, że gdzieś z tyłu głowy pojawił się cień szansy, że może nie będzie tak źle i jeszcze tego dnia zostanie uniewinniony. Minchum uchodził bowiem za człowieka wyrozumiałego, dobrego, starającego się zawsze utrzymywać dobrą atmosferę, nawet w takich sytuacjach jak ta. Starał się znaleźć dobro w drugim człowieku. Czy tak samo potraktuje oskarżonego? Gdy wybiła godzina rozprawy, Minister wyciągnął pergamin i przeleciał wzrokiem po akcie oskarżenia, a gdy się z nim zapoznał, powiedział: - Wprowadzić. Dwóch rosłych aurorów wkroczyło do sali rozpraw, trzymając mężczyznę za ramiona silnym uściskiem dłoni. Zatrzymali się tuż przed Ministrem, a następnie posadzili oskarżonego na drewnianym, dębowym krześle. Wszystkie spojrzenia zgromadzonych członków Wizengamotu zostały zwrócone ku niemu. Harold Minchum wstał, a na jego twarzy nie pojawił się tym razem szeroki uśmiech, jakim otaczał innych ludzi. Nie w tym miejscu, nie temu człowiekowi. - Na rozprawę stawił się Cathalysta Rifflesione, oskarżony o zamordowanie z zimną krwią swojego własnego syna, Gabriela Rifflesione. Za takie wykroczenie grozi dożywotnia kara pozbawienia wolności i tym samym umieszczenie w magicznym więzieniu zwanym Azkabanem – wygłosił, po czym spojrzał na sądzonego. Zmarszczył brwi, a na jego czole pojawiły się długie, trzy kreski. Spojrzenie biłękitnoszarych oczu w tej chwili lustrowało zbrodniarza w taki sposób, jakby nie było dla niego żadnej nadziei, żadnej taryfy ulgowej. - Czy oskarżony ma coś na swoją obronę?
Cathalyst Rifflesione
Temat: Re: Sala rozpraw Pon 17 Sie 2015, 20:54
Wszystko było takie zabawne! Boki zrywać! Pomyślcie, oskarżyć Śmierciożercę o coś czego nie zrobił! To nadawałoby się na komedię, albo dobry żart! Szczególnie, gdy historia zataczała błędne koło, a głupi kawał losu uchronił go przed pewną wpadką, z powodu której, trafienie tutaj, byłoby właściwe. Według rozumowania prawa. A jeszcze chwilę temu, wszystko było dobrze. Co nawaliło? Cathalyst stracił kolejnego krewnego. Swojego jedynego potomka. Gabriel nie żył, a wieść o tym fakcie, po dotarciu do uszu jego ojca, spowodowała straszne spustoszenie. Gniew tego człowieka, w tamtym momencie, nie miał granic. I mimo wszystko, oskarżono o to morderstwo właśnie jego... Nim Aurorzy zjawili się pod domem Rifflesione'a, aby go pochwycić, Cath zniszczył w domu wszystko, co mogło mieć jakiekolwiek powiązania z Czarnym Panem. Poza tym, wypuścił na wolność swoje stado hipogryfów, a także węże i sowy. W różnych odstępach czasowych, oczywiście. Stracił dziecko, a nawet swych wiernych towarzyszy. Coś mu pozostało? Uśmiech. Uśmiech na twarzy, gdy zmierzał w towarzystwie dwóch pracowników Ministerstwa do sali rozpraw. Bawiła go pewna pierdoła. Może nie taka pierdoła. Co z jego Mrocznym Znakiem? Czemu go nie zauważono? Bo skóra na jego lewym przedramieniu, gdzie wcześniej znajdował się symbol, została boleśnie spalona. Nie celowo. Stary znajomy, Hall, mocno się wkurzył, gdy dowiedział się o oszustwie Cathalysta w grze hazardowej. Hah. Śmierciożerce posadzono na niewygodnym krześle. Pierwszy raz w życiu miał okazję na własne oczy zobaczyć tego grubasa, Ministra. Kutas. Wyglądał jakby dostał cukierka. Rifflesione miał ochotę rzucić w niego klątwą Cruciatus. I nawet chciał już mu coś powiedzieć nieprzyjemnego, ale dostrzegł znajomą twarz. Ingrid. Siedziała wśród sędziów. Ciekawe, czy pamiętała o nim i o tym co zrobił dla niej. Nawet pomimo małych spięć. -Chcę powiedzieć, że to wszystko fałszywe oskarżenia! Nie macie dowodów! Kochałem syna i nigdy nie zrobiłem mu krzywdy! Krzyknął zdenerwowany. Cathalyst zabił kiedyś własnego ojca, to prawda. Ale nie miał wyboru. I nikt się o tym nie dowiedział. Lecz Gabriela nie tknął nawet palcem!
Ostatnio zmieniony przez Cathalyst Rifflesione dnia Wto 18 Sie 2015, 13:52, w całości zmieniany 2 razy
Mistrzynie Papużki
Temat: Re: Sala rozpraw Pon 17 Sie 2015, 23:07
//P.
Prawo było prawem. Nikt nie pozostawiał miejsca na tak zwane domysły. Wszystko miało być faktami, nie mogło być żadnych dziur w scenariuszu. Minchum spoglądał na Cathalysta uważnie, starając się chociaż w małym stopniu mu współczuć. W końcu uchodził za człowieka dobrego, o złotym sercu. A jednak nie potrafił znaleźć w sobie tych pokładów współczucia dla tego człowieka, siedzącego tuż przed nim. Wiadomo, że większość oskarżonych nie przyznawało się do winy. Nikt nie chciał spędzić reszty życia w Azkabanie, w towarzystwie Dementorów, które powoli, kawałek po kawałku wysysały duszę, aż w końcu składały ostatni pocałunek. Minister pokręcił głową, słuchając krzyków, które wydobywały się z ust skazanego. Był nerwowy, wyglądał tak, jakby nienawidził całego świata. Harold widział w jego oczach pogardę, którą kierował właśnie na niego, na całą radę Wizengamotu. Miał wrażenie, że stał wyżej od nich, a tak naprawdę to właśnie ci, którymi tak bardzo pogardzał przyszli go sądzić i z pewnością wydadzą dogodny i adekwatny wyrok. Tacy ludzie nie mieli za bardzo świetlanej przyszłości. Zazwyczaj byli skazani na samotność i właśnie taki los spotkał mężczyznę. - Z zapisu wynika, że nie ma też pan zbyt wielu świadków, którzy mogliby potwierdzić pańskie alibi. Jedyną osobą, która jest święcie przekonana o pańskiej niewinności jest pan Hallvard Olav Fimmel, nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami w Hogwarcie – powiedział, śledząc bez przerwy ciąg liter zapisanych na żółtym pergaminie. Spojrzał na Cathalysta uważnie po czym znów skierował jasne oczy na świstek papieru. - Posiadamy niezbite dowody na to, że to pan zamordował swoje dziecko. Ciało znaleziono niedaleko Doliny Godryka, przy jeziorze. Z ekspertyzy uzdrowicieli wynika, że zgon nastąpił poprzez rzucenie uśmiercającego zaklęcia niewybaczalnego. Aurorzy, przeszukując pański dom znaleźli całą biblioteczkę poświęconą czarnej magii, w dodatku zauważono braki w szafach, a świadczy o tym warstwa kurzu w miejscach, gdzie stały artefakty i inne przedmioty. Szybko się pan pozbywał rzeczy, które były niezbitymi dowodami w sprawie! A niedaleko miejsca, gdzie znaleziono ciało Gabriela Rifflesione znajdował się stos wypalonych już rzeczy. Co Pan palił, panie Rifflesione? Czy jest pan w stanie odpowiedzieć na to pytanie szczerze? Minister Magii aż drżał ze złości. Nie mógł zrozumieć jak można było zamordować swoje własne dziecko i to z zimną krwią. Nie miał szacunku dla takich ludzi, których powinno się od razu potraktować pocałunkiem dementorów. Nie dawać szansy na odkupienie, chociaż w głębi duszy wierzył, że zbrodniarz w pewnym momencie będzie żałował swoich czynów. Prędzej czy później każdy chciał dostać drugą szansę. Było się przecież tylko człowiekiem.
Hallvard Olav Fimmel
Temat: Re: Sala rozpraw Pon 17 Sie 2015, 23:38
Stuk. Stuk. Stuk. Rozległo się w sali po ostatnich słowach Ministra Magii. Oto nadchodziła obrona pana Rifflesione'a - podparty o lasce Fimmel wchodził do sali, zupełnie jakby szykował się na ścięcie. Dwudziestu czerepów jednym cięciem sztyletu oczywiście - był w bojowym nastroju, zdezorientowany wręcz bezdenną głupotą sądownictwa. Tego jeszcze nie było - ten Wizengamot był jeszcze głupszy niż te parszywe mugole i nie miał za grosz godności, jeśli byli w stanie sugerować że szanujący się czarodziej podciąłby gałąź własnego drzewa genealogicznego? Co innego gdyby był to zapluty bękart, spłodzony ze szlamą w pijackim szale. Jednakże uważał, że oskarżenie o zabicie własnego syna, z prawnego łoża wobec czarodzieja z godnością jest zwyczajnie obraźliwe i takie plamienie cudzego honoru powinno być ukarane bolesną śmiercią. Inna sprawa że Cathalyst nie miał godności, co udowodnił podczas gry w kości. To dlatego nie zamierzał pozwolić na zamkniecie go w Azkabanie - jeszcze z nim nie skończył, a przecież powinien uświadomić znajomemu że oszukiwanie w grach o realną stawkę, to świństwo które nie będzie tolerowane. Oczywiście, że powinni grać uczciwie i przez długi czas tak grali - on oszukiwał, Cath oszukiwał...więc uczciwie, wygrywał lepszy. Jednakże w momencie gdy ktoś jest na tyle głupi by dać się na tym złapać... Niezależnie od tego, teraz występował tu w roli jego obrony - a gdy Fimmel staje w obronie, to lepiej uważać i pochować kobiety i dzieci, albowiem będzie się działo. Nie miał wątpliwości że ich zaciekła dyskusja to będzie rzeź. Stanął wiec przed Wizengamotem i wyprostował się dumnie, patrząc prosto w oczy ministrowi magii. - Przepraszam uprzejmie. Czy was wszystkich do końca już po-pier-do-li-ło? - spytał spokojnie, jednakże podczas wypowiadania ostatniego słowa twardo akcentował każdą sylabę. To nie była złośliwość - naprawdę był tego ciekaw. Może zwyczajnie powinni się wszyscy udać na przymusową terapię do Świętego Munga i tam wyleczyli by ich przypadłość. - Pytam, bo może coś wam umknęło. Cathalyst, jest co najwyżej idiotą. Nie mordercą. Jeśli więc go oskarżacie...po prostu się zastanawiam, czy ktoś nie uderzył się zbyt mocno w głowę. Sądzę że pomieszanie zmysłów jest wystarczającym powodem żeby wziąć wolne z pracy, zamiast rzucać fałszywe oskarżenia na uczciwych ludzi. - powiedział powoli z nutką gniewu wplątaną w niezmącony spokój jego tubalnego głosu. Przez chwilę miał wręcz ochotę przejść się i przyłożyć ministrowi laską przez łeb - może to by mu odświeżyło zmysły.
Cathalyst jako dobry przykład psychopaty, potrafił przejrzeć ludzi, a nawet odbijać ich uczucia, jeśli było to konieczne. Kłamstwa też nie stanowiły problemu, gdyż naginanie prawdy z jego ust nie wydawało się podejrzane. Dlatego odczytanie z oczu Ministra tego co o nim może myśleć było łatwizną. Banalną. Nienawidził go, gdyż widział w nim to, co wymyślono. Rifflesione zasługiwał na okrutne kary, a może nawet i śmierć, po tych wszystkich zbrodniach jakich dokonał. Jednak jest różnica, pomiędzy cierpieniem za to co się zrobiło, a za to, co zrobił ktoś inny. Prawdziwy morderca Gabriela powinien siedzieć przed radą, nie on! -To dziwne, że człowiek może lubić osamotnienie? Poza tym, prawie zerowa liczba świadków dowodzi, że nikt nie może potwierdzić słuszności oskarżenia. A Fimmel jest moim przyjacielem jeszcze z czasów szkolnych. On zgodziłby się ze mną, że byłem troskliwym ojcem! Jego rodzina także, bo pomagali mi w wychowaniu dziecka! Próbował się bronić, jednak wyglądało to tak, jakby miał po prostu potakiwać, a na końcu uronić łzę. Czas na płacz minął, teraz chęć mordu przepełniała jego czarne serce. Słysząc o miejscu znalezienia ciała, był zszokowany. Dolina Godryka była przecież miejscem, skąd pochodziła cała jego rodzina od strony matki. Czyżby ktoś z nich był w to zamieszany? I o co chodziło ze spalonymi rzeczami? Co to miało na celu? Ministerstwo widocznie chciało po prostu połączyć fakty, a pechowo się złożyło z tymi "domowymi porządkami". Nim odparł na cokolwiek, usłyszał stukot laski. Hall... jednak przybył. I chociaż Cathalyst już był gotów uznać go za ratunek, słowa tego człowieka okazały się zgubne dla oskarżonego. W niczym nie pomocne. Chociaż sensowne. Powrócił znów wzrokiem na tego grubasa, próbując nie komentować tej akcji. -A co niby robiłbym w Dolinie? Co Gabriel tam robił, zamiast siedzieć w Hogwarcie? Przestali pilnować uczniów?- Spróbował także wyjechać z jakimś zarzutem, a co tam. -Rzeczy związane z czarną magią to pamiątki po moim dawnym znajomym, który uczęszczał do Durmstrangu, gdzie ta dziedzina magii jest dozwolona! A jeśli zauważyliście po mojej ręce i tym burdelu w domu... miałem wypadek. Kłamał i kłamał, ale na tyle, aby wydało się to wiarygodne. Chciał sam wiedzieć, czemu doszło do tego wszystkiego.
Ingrid Skarsgard
Temat: Re: Sala rozpraw Wto 18 Sie 2015, 01:16
Ingrid od początku przyglądała się Cathalystowi bez cienia żadnego współczucia, wymalowanego na twarzy. Nie znali się, nie w świetle, w którym widziało ją całe Ministerstwo. Uchodziła bowiem za kobietę wyrafinowaną, zimną i obracającą się w kręgach ludzi, którzy byli przynajmniej trochę coś warci. Nikt nie znał jej drugiej strony, tej mroczniejszej, a to była zasługa nie tylko jej charyzmy ale i także umiejętności oklumencji. Tak więc siedziała na swoim miejscu pośród innych sędziów Wizengamotu i wyciągała wnioski, jeden po drugim, aż w końcu mogła zdecydować czy warto było tego człowieka bronić czy nie. Może i należeli do tej samej strony, jednak czy warto było ratować kogoś, kto już na zawsze zostanie pod obserwacją Ministerstwa, nieważne czy wygra rozprawę, czy też przegra? Czarny Pan nie potrzebował osób, które były tak nieudolne w swojej prostocie, że dały się złapać Aurorom, zamiast po prostu wybić ich wszystkich i zakryć dowody. W Azkabanie nie będzie w ogóle przydatny, jednak w takim stanie jak teraz też nie był do niczego potrzebny. Słuchała więc zarzutów wyczytanych przez Ministra Magii, a później przedstawianych przez niego dowodów. Nie interesowało ją to, czy faktycznie Cathalyst zabił dzieciaka, czy też nie. Liczyło się tylko to, czy jeszcze będzie do czegoś potrzebny i czy warto było ręczyć za niego. Fakt, zrobił dla niej parę rzeczy, jednak czy osoba taka jak Ingrid potrafiła czuć wdzięczność? To była kwestia bardzo sporna, i niewykluczone, że już dawno miała to w poważaniu. Gdy do sali wszedł Hallvard jej twarz nawet nie drgnęła, pozostała wciąż niczym kamienna maska. Jednak gdy się odezwał, podniosła rękę, aby zabrać głos. Zlustrowała wtedy Fimmela spojrzeniem orzechowych oczu, a gdy Minister skinął jej głową, podjęła: - Pan Hallvard Fimmel obraził właśnie radę Wizengamotu i wnoszę o usunięcie go z sali rozpraw, gdyż jest niewiarygodnym świadkiem. Nie zwraca się także z należytym szacunkiem do samego Ministra Magii, a więc wymagam, aby nałożono na niego karę grzywny w wysokości pięciuset galeonów. Nie chciała, żeby tutaj był. Idiota sam się narażał, broniąc kogoś, kto już był skończony, kto powinien zginąć sam z ręki Czarnego Pana. Nie miała zamiaru dawać też powodów Ministrowi i Aurorom, żeby zaczęli obserwować Farmę Fimmelów, wtedy najpewniej odkryliby nielegalną hodowlę smoków i tym samym dziewczynki zostałyby bez ojca. Był kretynem, największym z możliwych.
Mistrzynie Papużki
Temat: Re: Sala rozpraw Wto 18 Sie 2015, 01:38
//P.
Minister Magii słuchał. Już pierwsze słowa oskarżonego sprawiły, że był bardzo czujny. Osobiście uważał, że najlepszy przyjaciel nie był wiarygodnym świadkiem, ponieważ w większości przypadków kłamał na korzyść skazańca. Nie dał też sobie zmydlić oczu, bo przecież musiał mieć wszystko idealnie ułożone w głowie i nic nie mogło ujść jego uwadze. Być może to Hallvard Fimmel był wspólnikiem i zrobili to razem? To też była bardzo realistyczna myśl. Wszystko było zawiłe i chociaż nie powinno być dziury, to miał nieodparte wrażenie, że jednak coś przeoczyli. Jeden, mały, acz wielki szczegół. Gdy do sali wtargnął domniemany przyjaciel, wszyscy zwrócili spojrzenie ku niemu. Został już na wstępie sądzony, sprawdzany, czy faktycznie był godny zaufania. Nim jednak Minister zdążył zareagować na słowa Norwega skierowane do rady Wizengamotu i do niego samego, głos zabrała Ingrid Skarsgard. Szybko podjęła próbę usunięcia mężczyznę z Sali rozpraw, a Minister kiwnął głową, zgadzając się z jej werdyktem. Nie było tutaj miejsca dla osób, które nie potrafiły się zachować. - Jeśli nie ma pan nic mądrzejszego do powiedzenia, to WYMAGAM, aby pan opuścił salę. Dostanie pan sowę, w której jasno będzie opisany pański wyrok i kara w wysokości pięciuset galeonów – powiedział Minchum, a następnie skinął do jednego z Aurorów, stojących przy oskarżonym. Ten złapał Hallvarda za ramię i siłą wyprowadził z sali rozpraw. Przez chwilę panowała niezwykła cisza, którą zaburzały tylko odgłosy kroków Aurora, wracającego na miejsce. Harold wysłuchał ostatnich słów Cathalysta i uniósł brew wysoko. W raporcie nie było mowy o wypalonej ranie na przedramieniu. Coś z tyłu głowy zabrzęczało Ministrowi ostrzegawczo. Zmrużył jasne oczy, lustrując uważnie oskarżonego. - Proszę pokazać rękę, panie Rifflesione – powiedział oschle, jakby zaschło mu w gardle. Chwycił więc za szklankę napełnioną wodą i wypił wszystko od razu. Odetchnął. Zrobiło mu się niesamowicie gorąco. Czyżby przed nim siedział jeden z popleczników Lorda Voldemorta? Jeśli tak, to kara będzie jeszcze wyższa niż się spodziewał. W głębi serca miał nadzieję, że siedział przed nim kolejny człowiek, który miał szansę odkupić swoje winy poprzez pobyt w Azkabanie. Jeśli jednak dojdą do tego, że siedział przed nimi sam Śmierciozerca, to być może już nie będzie miał takiej okazji.
Cathalyst Rifflesione
Temat: Re: Sala rozpraw Wto 18 Sie 2015, 02:09
Ingrid wstała i zachowała się, jakby była dla nich całkowicie obcą kobietą. Ale Cath ją rozumiał. Nie mogła wyjśç z roli. Była na zbyt wysokiej pozycji. I trzeba przyznać, Fimmel i jego drewniana laska, mógł sprowadzić na wszystkich tylko większe kłopoty. Rifflesione nie zdziwiłby się, jakby po głowie Ministra już chodziły nowe teorie spiskowe. Cathalyst prawdę mówiąc mógł ratować dupe, deportując się przed przybyciem Aurorów, ale wtedy powiązaliby z nim także sprawy związane z profesją Śmierciożercy. Jakby ich zabił, także. A nie miał ochoty jak ostatni tchórz chować się w nadziei, że kiedyś zapomną jego nazwisko. Niestety, ale jak będzie teraz wyglądał jego los? Żadna z możliwych opcji nie była dobra. Kiedy poproszono go o pokazanie ręki, wyciągnął ją przed siebie i podwinął rękaw. Można było zauważyć, że tkanka skórna była uszkodzona na całej powierzchni przedramienia, a także dłoni. -Jak powiedziałem, wypadek przy rozpalaniu kominka. Dodał od siebie, aby rada mogła uwzględnić nawet taką drobnostkę. Nie przyzna się, że to wina furii Fimmela, lecz nawet cieszył się, że do tego doszło. Przynajmniej na tę chwilę. Potem będzie problem z odtworzeniem Mrocznego Znaku. Oczywiście jeśli będzie na to okazja... -Proszę, uwierzcie mi. Nigdy nie zabiłbym Gabriela. Nawet nie miałbym do tego podstaw. Jestem... byłem samotnym ojcem. Syn to jedyna bliska osoba, którą miałem przez wiele lat... Starał się okazać w końcu ludzką stronę, aby zmanipulować radą, a nie miał z tym problemu, gdyż tym razem powiedział najszczerszą prawdę.
Gość
Temat: Re: Sala rozpraw Wto 18 Sie 2015, 19:18
Wszystko wskazywało na to, że młody śmierciożerca był spóźniony. I choć ten cały absurdalny proces Catha musiał zacząć się zaledwie kilka minut temu, był pewien, zę jego wparowanie do Sali po czasie z pewnością nie zostanie odebrane za zbyt taktowne. W tej chwili miał jednak wybór pomiędzy taktem a skazaniem „przyjaciela swojej rodziny” na karę dożywotniego pobytu w Azkabanie. Innymi słowy nie miał żadnego wyboru. Zresztą nawet gdyby stawką nie było życie swojego pobratymcy wciąż miałby w głębokim poważaniu jak zostanie odebrany przez ważniaków z Wizengamotu. Dlatego też ubrany jak zwykle szykownie, w czarne, eleganckie szaty które przystoją urzędnikowi na jego stanowisku wparował do środka Sali rozpraw. A raczej wparowałby gdyby drzwi - w których ujrzał Starego Fimmela wyprowadzanego przez jednego z piesków ministra - nie otworzyły się przed nim raptownie i niemal uderzyły go twarz. W porę jednak zasłonił się dłonią i uniknąwszy ciosu, jedynie skinął głową Hallvardowi na powitanie i tym razem wszedł do środka. Rozejrzał się po dziesiątkach zgromadzonych magów, w których gronie był sam minister magii. Udręczona mina i przeprosiny. -Witam szanownych panów i szanowne panie, najmocniej przepraszam za spóźnienie i jednocześnie proszę o wyrozumiałość, z powodu spraw służbowych zaledwie przed dwudziestoma minutami wróciłem z Brazylii– zaczął pośpiesznie zwracając się bezpośrednio do Munchina– Liam Hieronimus van Dyken, Egzekutor w komisji likwidacji niebezpiecznych stworzeń, chciałbym powołać swoją osobę na świadka w procesie obecnego tutaj Cathalysta Rifflesion’a – powiedział spokojnie i zawiesiwszy wzrok na pulchnym ministrze czekał na odpowiedź.
Mistrzynie Papużki
Temat: Re: Sala rozpraw Sro 19 Sie 2015, 00:10
//P. (w poście MG jest zawarta także postać Ingrid)
Minchum spoglądał na wyciągniętą lewą rękę Cathalysta z wymalowaną na twarzy podejrzliwością. Niełatwo było go oszukać, a każdy wiedział, że mroczny znak widniał właśnie na lewym przedramieniu, dokładnie w tym miejscu. Rifflesione pokazał mu jednak tylko i wyłącznie świeżo wypaloną bliznę. Nie uszło to uwadze także radzie Wizengamotu. Ingrid spoglądała na oskarżonego z niewzruszonym wyrazem twarzy, jakby coś takiego w ogóle ją nie zdziwiło. Pomyślała jednak to, co pomyślała; pracowała z bandą idiotów i nie myślała w tej chwili o sędziach ją otaczających. Wypadek? Chyba idiota by się na to nabrał. Nie mieli jednak wystarczających dowodów, aby zarzucić mu pracę dla Czarnego Pana, jednak jednego mógł być pewien; jeśli nikt się z nim nie rozprawi, to ona z przyjemnością go zabije. W szeregach śmierciożerców nie było miejsca dla osób, które poprzez swoją lekkomyślność mogły zdradzić osobę, dla której postanowiły walczyć. Niech więc lepiej błaga o to, aby wrzucono go do Azkabanu, bo na wolności spotka go gorszy los. - Oskarżony mówi o miłości do syna. Nie zapominajmy, że miłość może być też zabójcza, a w obawie, że ktoś mógłby odebrać mu, jak to sam określił, jedyną bliską mu osobę, to postanowił go zabić. Takie motywy spotykane są często w świecie czarodziejów, szczególnie czysto krwistych – odezwał się Minister, chcąc być nieugięty. Dla takich ludzi nie miał szacunku, chociaż naprawdę chciał wykrzesać chociaż odrobinę współczucia dla tego człowieka. Nie potrafił. Coś mu wciąż nie pasowało, a ta wypalona ręka była gwoździem do trumny. - W dodatku to bardzo dziwne, że przypalił sobie pan rękę dzień przed rozprawą, jakby miał pan coś do ukrycia – powiedział spokojnie, znów spoglądając na pergamin, w którym miał zapisane wszystkie szczegóły dotyczące rozprawy. Podniósł głowę, gdy tylko usłyszał głos i kroki. Przybył kolejny świadek, którego na liście nie było, a to oznaczało, że zjawił się tutaj nie do końca zgodnie z prawem. Już miał nakazać go wyprosić, gdy rozpoznał twarz tegoż człowieka. Liam van Dyken, urzędnik Ministerstwa. Miał do niego szacunek, jednak w tej chwili nie mógł mieszać osobistego sentymentu do spraw ważnych, do których uczucia wstępu nie miały. Wysłuchał jednak w milczeniu, co miał do powiedzenia mężczyzna i skinął głową do skryby, który wszystko zapisywał samopiszącym piórem. Słowa były ważne, jednak nie zdziwiły go za bardzo, nie zaskoczyły. Wciąż przewijało się stwierdzenie, jakim to oskarżony był dobrym ojcem, a jednak pozwolił na to, aby syn zginął i to w miejscu daleko od domu. Co on tam w ogóle robił, skoro miał być w Hogwarcie… i wtedy zaczął przykładać jeszcze większą wagę do bardzo ważnego punktu wypisanego na jego pergaminie. - Jeśli ma pan coś ważnego do powiedzenia w tej sprawie, to musi poczekać Pan na swoją kolej. W tej chwili zadam jeszcze jedno pytanie oskarżonemu – powiedział Minchum, a następnie nie czekając na nic innego, spojrzał na Cathalysta uważnie. - Może pan wyjaśnić co robił pański syn w Dolinie Godryka?
Cathalyst Rifflesione
Temat: Re: Sala rozpraw Sro 19 Sie 2015, 01:01
Siedział z wyciągniętą ręką jak pajac, czekając na ogólny komentarz Ministra. Jednak nawet nie wypowiedział słowa na temat poparzeń. Czyżby kupił kłamstwo? Chociaż nie... Ani trochę nie dopytywał. Nie miał nawet co udowodnić. Widocznie brakowało podstaw do stwierdzenia kolejnego przestępstwa. Równie udupiającego. Prawdę mówiąc, bardziej od Azkabanu, bał się tego, co zrobiłby Czarny Pan, gdyby tylko dostał go w swoje ręce. Cath prosiłby o wybaczenie, ale otrzymałby je? Rifflesione stracił kolejny powód dla którego miałby żyć. Jednak jeśli miał nadejść jego koniec, pragnąłby jeszcze rzucić parę klątw na człowieka winnego całej aferze. W momencie, gdy Minister Magii zaczął mówić o miłości, mężczyźnie zrobiło się głupio. Dlaczego? Bo był gotów w tej kwestii przyznać mu rację. Czego na głos oczywiście nie zrobił. Od uczuć do tragedii jeden krok. Śmierciożerca przypomniał sobie ten straszliwy wieczór, kiedy zginęła Daigin, a także Cyberion. To właśnie dla miłości przelał krew najbliższego. Jednak nie zrobił tego Gabrielowi! Nagle pojawił się kolejny chcący bronić oskarżonego! Ale tym razem powitanie zgromadzonych było milsze, niż w przypadku Fimmela. Liam mógł coś zaradzić. Coś dodać. Lecz skruszyłoby to serca zgromadzonych? Znów padło pytanie w jego stronę. I poraz kolejny nie znał odpowiedzi. -Wspomniałem, że nie mam pojęcia dlaczego poszedł właśnie tam i dlaczego nie był w Hogwarcie...
Gość
Temat: Re: Sala rozpraw Sro 19 Sie 2015, 16:01
Liam był miło zaskoczony faktem, iż Minister nie wyglądał na aż tak oburzonego jak się spodziewał, choć co prawda nie obyło się bez pomrukiwań i niezwykle wymownych cmoknięć wśród reszty zgromadzonych, młody śmierciożerca nie zważając na negatywne reakcje rzucił tylko uprzejme „oczywiście, Panie Ministrze „ i po prostu usiadł na najbliższym z wolnych miejsc czekając na swoja kolej. Dlaczego właściwie się tutaj pojawił? Czy posiadał jakieś konkretne dowody w tej sprawie, dowody które mogłyby zmienić jej bieg i uchronić starego znajomego przez niesłusznym oskarżeniem? W gruncie rzeczy Liam nie był nawet pewien czy Cath w rzeczywistości jest niewinny, jednak wszystko to zwyczajnie nie trzymało się kupy. Jaki miałby powód by zamordować swojego jedynego syna? Musiałby być szalony, a mimo wszystkich przywar które posiadał, nie można było tego o nim powiedzieć. Wysłuchawszy słów które mężczyzna wypowiedział niemal zrozpaczonym tonem, Liam spojrzał pytająco w stronę ministra. Wyglądało na to, że udzielił mu głosu, zatem młody śmierciożerca wstał z zajmowanego krzesła i zaczął mówić. - Liam Hieronimus van Dyken, dziękuję za udzielenie głosu w tej sprawie - przedstawił się ponownie kłaniając się nieznacznie przed ministrem - Drodzy zgromadzeni, tragedia jaka spotkała rodzinę Rifflesionów była ciosem dla nas wszystkich, nie wyłączając również samego oskarżonego. Wydaje się jednak, że niektórzy zapominają o tym fakcie. –zaczął i wykonał krótka pauzę – Obawiam się, że nie posiadam żadnych dowód w tej sprawie, jednak pojawiłem się tutaj ponieważ trudno mi zrozumieć jak można oskarżać Ojca o zamordowanie swojego jedynego syna. Człowiek ten musiałby być słaby na umyśle, albo nawet szalony by dokonać takiego czynu, czy nie mam racji? Czy nie taką linię ataku obrała rada Wizengamotu? Jednak jakie mamy podstawy by tak sądzić? Nie chciałbym nikogo pouczać, ale czy przeprowadzono jakiekolwiek badania w tej sprawie? Czy Cathalyst Rifflesione kiedykolwiek w jakikolwiek sposób zaalarmował Ministerstwo o takim stanie rzeczy? A jeśli tak, to dlaczego wcześniej nie umieszczono go w odosobnieniu? Może dzięki temu udałoby się uniknąć tej tragedii. – rzekł - Mężczyzna ten jest długoletnim przyjacielem mojej rodziny, moja matka, Juliane van Dyken, wysoka rangą urzędniczka Ministerstwa Magii darzyła go wielką sympatią, podobnie mój ojciec, Reiner van Dyken, który upodobał sobie zapraszać go niemal co weekend do naszych posiadłości gdzie niemal zawsze towarzyszył mu syn, Gabriel. Czy wielka rada Wiznegamotu sugeruje zatem, że moja rodzina, znana wszystkim jako jedna z najszlachetniejszych i najbardziej honorowych w całej Wielkiej Brytanii utrzymywała kontakty z szaleńcem? Albo nawet sama wypełniona jest równymi jemu szaleńcami? - urwał biorąc głęboki oddech - Ja oraz cała moja rodzina możemy bez wahania poświadczyć, że Cathalyst Rifflesione kochał swojego syna Gabe’a. Rodzina van Dykenów może poświadczyć, że człowiek ten jest zdrowy na umyśle i nigdy nie dawał powodów by sądzić inaczej. Czy Rada Wizengamotu może zagwarantować mi taką samą pewność w twierdzeniue, że człowiek ten zamordował swojego dorosłego już syna? Czy w obecnych czasach nie wydaje się bardziej prawdopodobne, że Gabriel padł ofiarą popleczników Tego Którego Imienia nie Wolno Wymawiać? Czy w ogóle rozpatrzono taką okoliczność? Mimo, że za wieloma niewyjaśnionymi zaginięciami według Biura Aurorów stoją właśnie śmierciożercy, akurat przed Cathalystem Rifflesionem postawiono tak absurdalny zarzut jakim jest zamordowanie własnego syna? – powiedział Liam podnosząc nieco głos na koniec swojej wypowiedzi – Proszę mi wybaczyć jeśli ktokolwiek poczuje się urażony moimi słowami, ale czy może właśnie Biuro Aurorów tak zdesperowane swoimi niepowodzeniami próbuje na siłę zrehabilitować się w oczach społeczeństwa kosztem tego niewinnego człowieka? Czy teraz o śmierć czarodzieja oskarżana i zsyłana do azkabanu będzie cała jego rodzina? Czyż nie brzmi to jak szaleństwo? I czyż nie to ma tutaj właśnie miejsce? Skazywanie człowieka na podstawie domysłów? Czy strach przed Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać naprawdę sprawia, że rozsądni mężowie tracą umiejętność trzeźwej oceny sytuacji i działają tak pochopnie? - oznajmił stanowczym tonem i omiótł spojrzeniem zgromadzonych po czym westchnął - Wnoszę jedynie o ponowne rozpatrzenie sprawy, to wszystko co miałem do powiedzenia, dziękuję za uwagę-.
Mistrzynie Papużki
Temat: Re: Sala rozpraw Sro 19 Sie 2015, 23:29
//P.
Minister wysłuchał tego, co miał do powiedzenia zarówno oskarżony jak i jego świadek. Rozejrzał się o radzie Wizengamotu, którzy zaczęli coś między sobą szeptać. Minchum zmarszczył brwi i zaczął coś zapisywać. Wszystko odbywało się w ciszy, aż w końcu podniósł głowę i znów skierował spojrzenie jasnych oczu na Cathalysta. - Proszę mi wierzyć, że zapewnienia o tym jaki dobrym ojcem był oskarżony nie wystarczą. Mamy niezbite dowody na to, że to właśnie pan Rifflesione jest winien śmierci swojego jedynego potomka. Dyrektor szkoły dostał bowiem pismo, w którym to właśnie PAN prosił o to, aby wypuścić Gabriela Rifflesione poza teren szkoły, do Doliny Godryka. Zapewniał pan też w liście, że chłopak wróci cały i zdrowy – powiedział Harold, po czym chwycił za dowód w sprawie – ten o to właśnie wspominany list. Był on napisany samopiszącym piórem, jednak był to bez wątpienia list od Cathalysta. - Skłamał więc pan, że nie wiedział co robił syn w Dolinie Godryka. A więc kłamie pan przez całą rozprawę – powiedział ostrym tonem, a następnie skinął w stronę rady Wizengamotu. - Rozpocznie się teraz głosowanie. Ci, którzy są za skazaniem oskarżonego, niech podniosą rękę – nakazał Minister, po czym sam podniósł swoją, a za nim znaczna większość rady. Sprawne oko mogło naliczyć trzydziestu dziewięciu członków. Skryba zaczął bardzo szybko wszystko notować. - Ci, którzy są za uniewinnieniem, proszę o podniesienie dłoni – dodał, jednak to była tylko formalność. Los Cathalysta został przesądzony. Będzie musiał odsiedzieć karę w Azkabanie i zastanowić się nad tym, czy faktycznie warto było kłamać. A jeśli nie kłamał, to kto chciał go wrobić i tym samym zabić jego syna? Minister wstał, prostując się. Zlustrował surowym spojrzeniem mężczyznę, po czym wygłosił: - Cathalyst Rifflesione zostaje skazany na dożywotni pobyt w magicznym więzieniu dla przestępców, w Azkabanie, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Następnie spojrzał na aurorów, stojących przy skazanym: - Wyprowadzić i przetransportować w trybie natychmiastowym do Azkabanu. Koniec rozprawy.