Nie ma nic przyjemniejszego niż miło spędzony wieczór przy kominku! A obszerna biblioteczka i fotele umożliwiają tego typu rozrywki każdemu zainteresowanemu. Gościnne wnętrze zaprasza swoim ciepłem i przytulnością, zwłaszcza w chłodne, zimowe popołudnia.
/ STOPH! Czas akcji: Wieczór przed złożeniem wypowiedzenia na biurko Dumbledore'a i zniknięciem Miltona z Hogwartu, to jest przed meczem, przed wybuchem w MM i tak dalej. Bilokacja dla Riaana.
Jakkolwiek dzisiejszy dzień był epicentrum wściekłości i żalu nagromadzonego przez lata spędzone na ukrywaniu własnej tożsamości, skupianiu uwagi na bolesnych wspomnieniach oraz tęsknocie skierowanej ku zmarłej przed niemal trzydziestu laty kobiety; czuł pewnego rodzaju ulgę – tę z tych wymuszonych, najbardziej ciążących na sercu, kiedy najgorsze grzechy zostały wypowiedziane na głos. Od momentu otrzymania listu Riaana minęło zaledwie kilka minut, a Harry koczował niecierpliwie przed wejściem do pomieszczeń przeznaczonych Gryffindorowi, zbyt mocno przygnieciony niepokojem i pierwotnym lękiem przed reakcją nastolatka naprawdę. Z dłońmi wsuniętymi w kieszenie przybrudzonych błotem spodni czekał niecierpliwie, przygotowany na widok ucznia przychodzącego z korytarza prowadzącego w domniemaniu do sowiarni. Oczywiście miał prawo wejścia do chłopięcego dormitorium i sprowadzenia Riaana do swojego gabinetu, jednak wolał tego uniknąć z prostych przyczyn: lęku. Wywiad, jaki kilka godzin temu przeprowadziła z nim Jolene dodał mu nie tylko otuchy, ale przede wszystkim uświadomił ogrom niedopowiedzeń, jakimi karmił swoich podopiecznych, oczekując od nich wysokiego zaangażowania i zaufania. Po Hogwarcie jeszcze nie dotarła informacja o awanturze urządzonej w gabinecie Miltona, ponieważ plotki szły zastraszająco cicho – w tym wypadku zdecydowanie na rękę dla Miltona, który odczuwał coraz silniej bat czasu działającego na jego niekorzyść. Co więcej, pokiereszowane ciało ukryte było szczelnie trochę przydużym swetrem w kolorze czerni bolało w wielu miejscach pomimo zgrabnych zabiegów kochanej Poppy. Pragnąc czym prędzej rozmówić się z garstką uczniów (czyt. Carmen i Riaanem) najzwyczajniej w świecie uciekł z ciepłego szpitalnego łóżka, a pielęgnowane latami fobie objawiły zdwojoną siłę wraz z przygniatającym smutkiem samotności. Szrama na wysokości czoła została przyozdobiona białym plastrem, który w domniemaniu miał przytrzymać dwie krawędzie rany zrobionej przez rozbite szkło. Dolna warga pozostawała spuchnięta, a zarówno troski jak i przygnębienie pogłębiły zmarszczki surowego oblicza Miltona.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 00:18
Podłoga była przerażająco zimna. Każdy kolejny krok bosych stóp Riaana przyprawiał go o dreszcze, ale nie mógł sobie pozwolić na luksus ciepłych skarpetek i butów, kiedy skradał się po nocy. Gryffindor i tak miał już śmiesznie mało punktów, ostatnie czego chciał chłopak to swojego wkładu w zwycięstwie Slytherinu w Pucharze Domów. Z grymasem cierpienia na twarzy, przemykał się korytarzami prowadzącymi do dormitorium. Droga do sowiarni była daleka, ale po drodze nie zauważył porozrzucanej sierści Pani Norris, albo uderzającego smrodu koperkowo-cebulowych perfum drogiego woźnego Filcha. Ale sprawa wymagała poświęceń i ryzyka. Kiedy list profesora Miltona trafił do Riaana, ten, mając odwieczne problemy z dostosowaniem swojego zegara do harmonogramu Hogwartu, nie spał. Siedział w pokoju wspólnym Gryfonów i cicho przygrywał sobie na flecie. Wiadomość była niepokojąca, dlatego nie zwlekając postanowił przekraść się i wysłać list profesorowi. Jak się cieszył, kiedy Grasuil wrócił z listem od Miltona. Więc uda im się spotkać zanim wyjdzie nowe wydanie Proroka, zanim Hogwart zaleją plotki. I to było najważniejsze. Cała ta sytuacja wydawała się być ciężka dla profesora. Riaan chciał mu pomóc bo wiedział, że mógłby liczyć na to samo ze strony swojego nauczyciela. Wychodząc zza rogu, zauważył niską sylwetkę czekającą chłopaka pod wejściem do dormitorium. Już z daleka można było wyczuć napięcie Miltona, które gęstniało im Riaan się zbliżał. Twarz nauczyciela była opuchnięta, na czole miał plaster. Ten widok napełnił go niepokojem, ale również wzbudził czujność. Rozejrzał się nerwowo. Stało się coś złego, a będzie jeszcze gorzej. Lekko przygarbiony chłopak stanął przed Miltonem. - Dobry wieczór profesorze. - Zdecydowanie górował nad rudym mężczyzną, ale i tak czuł się przy nim mały. - Nie zwlekajmy. - Podejrzewał, że mężczyzna zaprosi go do swojego gabinetu i tam porozmawiają.
Ostatnio zmieniony przez Riaan van Vuuren dnia Pon 31 Sie 2015, 12:48, w całości zmieniany 1 raz
Harry Milton
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 07:17
Zazwyczaj zwracał uwagę na strój towarzysza swoich długotrwałych rozmów, poniekąd przekazując mu wskazówki w jaki sposób dostosować się do społeczeństwa, by nie wzbudzać zbyt wielkiego – negatywnego co ważne – zainteresowania. Riaan był chłopcem o niezwykłej wrażliwości, z sercem otwartym na nowe doświadczenia i z tego względu niepokój Herberta zmalał, kiedy milczenie zostało przerwane przez powitanie. Skinął pośpiesznie głową, jak gdyby w ramach rekompensaty za ściśnięte żelazną pięścią gardło. - Tak, tak – powiedział słabo, jakby jeszcze miał wątpliwości odnośnie sensu dzisiejszego spotkania. Szept nie był przeznaczony do uszu chłopaka, ale z powodu grobowej ciszy panującej na korytarzu, najmniejszy szmer był potęgowany przez echo pustego korytarza. Cisza nocna zapadła ciemnym całunem na niczego nieświadomych uczniów, podczas gdy dramat Harrego Miltona trwał nadal. Zdenerwowanie jutrzejszym porankiem było dla niego najcięższą próbą, ponieważ niepewność jutra nie pozwalała mu spojrzeć chłodnym i racjonalnym okiem na sytuację. Bolesne ślady po spotkaniu z panem Wilsonem dawały wyobrażenie, zaledwie namiastkę cierpienia krążącego po ciele starego nauczyciela. - Chodźmy – głośniejsze słowo miało w domniemaniu zachęcić chłopaka do podjęcia spaceru, jednak dość szybko rzeczywistość zweryfikowała owe zamierzenie Miltona. Tempo, jakie narzucił uczniowi dalekie było do nazwania przyjemnym „spacerkiem”, przypominając swoją formą żwawy marsz. Również i cel ich wędrówki miał okazać się zgoła inny, kiedy Milton ominął schody prowadzące na piąte piętro i udał się wzdłuż korytarza, zerkając jedynie kątem oka na towarzysza. Jak gdyby wyczytując wątpliwości z umysłu Gryfona, mężczyzna rozwiał ewentualne zaskoczenie szczerością: - niestety, nie możemy iść do mojego gabinetu. Skorzystamy z sali kominkowej, miałeś już okazję tam być? Pomimo swobodnie używanych słów, mowa ciała mężczyzny zdradzała pewnego rodzaju napięcie pełne nerwowego wyczekiwania. Zmęczony zarówno rozmową z Wilsonem, jak i Jolene jednego dnia, postanowił pozbyć Riaana szlachetnego zaszczytu delikatnie przekazywanej nowiny, stawiając na szali szczerość między tą dwójką – zdawałoby się – skrajnie różnych charakterów.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 12:48
Przyjrzał się uważniej twarzy profesora i malującej się na niej trwodze. Jak na zawołanie Riaan przyjął lustrzaną minę. Atmosfera tego spotkania nie podobała mu się ani trochę i zaciśnięte gardło męczące w tamtej sekundzie Miltona, natychmiast jak zaraza, przeszło na młodego. Żwawym krokiem ruszył za swoim opiekunem wciąż zastanawiając się dlaczego jest taki poobijany i co zmusiło go do napisania desperackiego listu w środku nocy. Chłopak postanowił zagryźć zęby czekając na to, aż profesor sam zacznie mówić. Widział jak kosztowana jest ta rozmowa i nie chcąc jeszcze bardziej osłabiać widocznie nadwątlonych nerwów profesora, połknął wszystkie nurtujące go pytania. Hogwart o tej porze nie przypominał zamku pełnego rozbawionych, biegających na przerwach uczniów. Wyglądał jak stare zamczysko, opuszczone i pełne historii, które nie powinny wyjść na światło dzienne. Kolejne mijane korytarze coraz bardziej utwierdzały Riaana w przekonaniu, że zamek miał dwie twarze i nocą pokazywał tę potworniejszą. Czyżby opowieść Miltona miała dołączyć do wielu innych, błąkających się w ciemnościach? Na pewno łączył ją z nimi pewien mianownik. Na pewno zmieni to w jaki sposób obaj postrzegają wiele spraw. - Nie, nie miałem. - jak chciałby już mieć za sobą to oczekiwanie i dowiedzieć się o co chodzi profesorowi. Riaan potrafił być cierpliwy, ale nie w takiej sytuacji jak teraz, kiedy ciekawość i niepewność zżerały go od środka.
Harry Milton
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 12:54
W niezwykle wyraźny sposób widział pojawiającą się niepewność na twarzy młodego rozmówcy, stopniowo przybierającą taki sam wyraz niepokoju, taki Harry oglądał w lustrze. Ze wszystkich lęków zrodzonych przez społeczeństwo niepewność wydawała się najgorszą zmorą, ze szczególną intensywnością pożerającą nadwątlone siły człowieka. Mężczyzna dostrzegał choćby w krokach ucznia opanowanie uciekające z każdą mijaną sekundą, a zasznurowane usta zdradzane były przez niewielkie skurcze przebiegające przez twarz Riaana ilekroć przez myśl przeszło mu kolejne pytanie na temat natury tego niecodziennego spotkania. Zdawkowa odpowiedź utwierdziła nauczyciela w przekonaniu, że swobodna wymiana zdań oznaczać będzie tylko i wyłącznie potęgowanie ciężkiej atmosfery, w najgorszym rozrachunku doprowadzając do zerwania więzi między mężczyznami. Dlatego też, kiedy tylko dobrnęli do odpowiednich drzwi i Harry zamknął je za sobą, przepuszczając przodem młodego czarodzieja, westchnął z nadmiaru powietrza przetrzymywanego w płucach. Ciemności panujące w pomieszczeniu były rozwiane przez nikły przebłysk żarzących się węgli w kominku, oświetlając w przyzwoicie wystarczający sposób fotele ustawione w jego kierunku. Milton zachęcił chłopaka gestem do skorzystania z luksusu, samemu nie mając wystarczająco dużej śmiałości do opuszczenia węzłów ostrożności i pozwolenie sobie na chwilę relaksu, rozluźnienie mięśni i porzucenie trosk. Fortel jakim było wodzenie Riaana za nos zostało już wykorzystane kilka godzin wcześniej, więc nauczyciel postanowił obrać najprostszą drogę do zdradzenia tajemnicy. - Riaan - zdołał jedynie tylko wypowiedzieć imię chłopaka, kiedy w umyśle pojawiło się wiele rozwinięć tego krótkiego zdania. Dopiero co zaczęte zostało zakończone zatrzaśnięciem warg oraz odwróceniem spojrzenia, aby w przypływie zmęczenia przesunąć dłonią po twarzy. Harry zbliżył się do pustego fotela i ułożył na jego oparciu dłonie, wkładając w ten gest więcej przyzwyczajenia niż potrzeby przeniesienia ciężaru ciała na mebel. Granatowe spojrzenie nauczyciela błąkało się gdzieś po zaciemnionej posadzce, jak gdyby dostrzegł tam ścieżkę niewidzialnych dla ludzkich oczu stworzonek. - Usiądź, proszę - zasugerował stanowczym tonem, który nie znosił sprzeciwu. W ten sposób próbował odzyskać względną chociaż równowagę i kontrolę nad sytuacją. W końcu zbłąkane spojrzenie natrafiło na niecierpliwe rysy młodzieńca, a Milton wyczytał z nich niechęć do przedłużania milczenia. - Jaki masz stosunek do wilkołaków, will i wampirów? Muszę to wiedzieć, zanim przejdę do sedna sprawy. - I zanim jeszcze chłopak zdążył wtrącić swoje trzy grosze, nauczyciel pośpieszył z wyjaśnieniem: - nie chodzi mi oczywiście o wiedzę, ale o twój pogląd na ich temat, jak funkcjonują w społeczeństwie czarodziei. Zapewnienie chłopaka o dyskrecji kusiło umysł Miltona, jednak mężczyzna nie poddał się podszeptom starczego serca. Wielokrotnie przeprowadzane rozmowy na tematy mniej lub bardziej delikatne upewniły go o pewnego rodzaju lojalności Riaana. Mógł jedynie wierzyć w to, że chłopak pokłada w nim taką samą nadzieję.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 13:18
Wpuszczony do środka usłyszał swoje imię. Rozmowa nie mogła zacząć się chyba gorzej. Psychika Riaana była dosyć mocna, zahartowana w polowaniach na przeróżne potwory i formowana przez lata bycia obiektem okrutnych żartów i docinków, ale kiedy ktoś zaczyna trudną rozmowę o północy w ten sposób, to nawet najsilniejsi wysiadają. Chłopak odetchnął głęboko i zachęcony zaproszeniem do usadzenia się na jednym z foteli uczynił jak mu proponowano. Jak zahipnotyzowany patrzył w twarz swojego mentora i oparłszy dłonie na kolanach oczekiwał tej rozmowy, która torturowała go zanim jeszcze w ogóle się zaczęła. Najwidoczniej profesor Milton to zauważył i przerwał milczenie. Riaan jednak nie spodziewał się pytania. Spodziewał się odpowiedzi, a teraz sam musiał jej udzielić. Chwilę zbierał myśli i odpowiedział równie stanowczo, jak przed chwilą kazano mu usiąść. - To zależy. Nie spotkałem nigdy wampira. Przez większość czasu nie żyję również w społeczeństwie czarodziei. Dlatego nie mam własnego zdania, ale Katanga zawsze powtarzał, że są niebezpieczni. Wilkołaki spotykałem wielokrotnie, ale nigdy nie potrafiłem dojrzeć człowieka w tych bestiach. Uśmiercaliśmy je na miejscu, wiedząc że popełniły wiele zbrodni, czasem również przeciwko swoim bliskim. - O tym, że z ich ciał można pozyskać drogocenne odczynniki magiczne, Riaan już nie wspomniał. Nie to było najważniejsze. Wiedział, że lykantropia może zostać złagodzona, jednak osobniki przez niego spotkane nie brały leków, nie używały mikstur. Były po prostu groźnymi bestiami spuszczonymi z łańcucha, jak narzucał im umysł. Wyzbywszy się zdrowego rozsądku, zabijały wszystkich na swojej drodze. Co do wampirów, chłopak wiedział że są niebezpieczne, Katanga mówił też że potężne. Jednak nie potrafiłby ocenić zagrożenia spotykając jednego z nich. Księgi jednoznacznie sugerowały, że w przeciwieństwie do wilkołaków, wampiry były zupełnie świadome swoich czynów, a ich głód dało się pohamować. Najwidoczniej to jaki będzie miał do nich stosunek wyjaśni się, kiedy już jednego spotka. Nie chcąc przerywać wątku myślowego profesora niepotrzebnymi pytaniami, po udzieleniu odpowiedzi zamilkł i czekał na dalszy rozwój wypadków.
Harry Milton
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 13:56
Patrzył na Riaana uważnie, nieświadomy maski, jaką uczyniły z jego twarzy płomienie tlące się słabo w kominku przed fotelami. Jego spojrzenie zdradzało zdecydowanie zbyt wiele niż podejrzewał, ponieważ w niebieskich teczówkach tlił się niezidentyfikowany blask - będący nie tylko odbiciem ognia od drew, ale przede wszystkim wewnętrznym zdenerwowaniem. W skupieniu wysłuchał odpowiedzi chłopaka, dostrzegając zaskoczenie wymalowane w ostrych rysach twarzy. Szczerość spozierająca ze słów prosiła aż o komentarz, jednak Harremu zbyt mocno ściskało się gardło, aby mógł odpowiedzieć od razu. Wcześniejszy mentor Gryfona był jego duchowym przewodnikiem, dlatego przywolanie sylwetki afrykańczyka nie stanowiło zaskoczenia dla nauczyciela. Po chwili przerwy wypuścił ciążące powietrze z płuc, nie siląc się na dyskrecję i ukrywanie zmęczenia. Niespiesznie podniósł rękę, dwoma opuszkami palców rozcierając wewnętrzne końcówki oczu. - Podejrzewam, że nie byłeś w stanie rozpoznać wampira lub wilkołaka, kiedy przebywają w ludzkiej postaci. To niezwykle trudna sztuka, szczególnie że - nie przerywając, podniósł wzrok na młodego ucznia, sprawdzając jego mikro reakcje, aby w porę zareagować - wielu z nich ukrywa tę mroczną naturę. Kiedy zamilknął, wyczuł huczące uderzenia serca obijające się o klatkę piersiową w zdecydowanie zbyt mocny sposób. Nieświadomie zaciskał palce na oparciu fotela, celowo nie zmniejszając dystansu między sobą a Riaanem, pozwalając mu zachować odpowiednią przestrzeń bezpieczeństwa. Ponieważ nawet najbardziej opanowany człowiek wyczuwał potencjalne niebezpieczeństwo, kiedy na głos wypowiadano groźną prawdę. Dlatego zrzucając kamień z serca odezwał się ponownie, zanim chlopak zdążył coś dodać: - jestem dziedzicem wampirzego rodu Leostatów, Riaanie. Nie wychodz proszę dopóki o tym nie porozmawiamy.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 13:59
Już pierwsze zdanie wypowiedziane przez Harry'ego spotęgowało niepokój Riaana. Trzaskający kominek i obezwładniająca ciemność kryjąca się w kątach salonu ani trochę nie zmniejszała tego uporczywego uczucia. Co gorsza, miał wrażenie że cienie zaczęły się powiększać, sięgać coraz bliżej niego. Element strachu dodał powagi sytuacji, która nie potrzebowała dodatkowej dawki napięcia. Przez głowę chłopaka przebiegało wiele myśli naraz. Ale spośród nich najczęściej powtarzało się pytanie. Czy pośród nich jest potwór? I zanim Riaanowi udało się opanować myśli, profesor swoimi gestami wywołał setkę nowych. On się obawia. Jest zmęczony. Jest słaby. Musisz coś zrobić. MUSISZ COŚ ZROBIĆ. I tak jak dotychczas jego strach był marginalny i wzbudzał wyłącznie w chłopaku niepokojące myśli, tak teraz, po wyznaniu Miltona, zawładnął nim całym. A gdy strach panuje nad myśliwym, ten działa instynktownie. Dlatego w jednej chwili chłopak nogą przesunął stojący obok stolik do kawy i pochylając się do przodu złapał za jego krawędź. Nie obrócił go. Jeszcze. Na razie nie było sensu zmieniać stoliczka w tarczę, dopóki Riaan nie dostanie wyjaśnień. To co działo się wcześniej w jego głowie było niczym. Te rewelacje wzbudziły w nim mętlik jakiego nigdy nie odczuwał. Ufał Miltonowi, ten nigdy go nie skrzywdził, ale jeśli skrzywdził kogoś innego, jeśli jest niebezpieczny dla innych? Jeśli byłby w stanie skrzywdzić któreś z jego przyjaciół? W takim wypadku należałoby go wyeliminować. Ale nie teraz, teraz Riaan nie był w stanie tego zrobić. Nie miał broni, ani różdżki... Z przerażeniem pokręcił głową słysząc swoje myśli. Łowca potworów stworzony przez Katangę nie mógł teraz przejąć nad nim kontroli. To zbyt ważne, gdyby Milton chciał go zabić, czy kogokolwiek innego, zrobiłby to już dawno. Nawet w tym momencie, mógłby to zrobić, a jednak nic takiego się nie wydarzyło. Na dodatek rudy mężczyzna sam przyznał się do swojej tożsamości, chciał ją uwolnić. Należało dać mu mówić. - Dobrze. Niech pan opowie wszystko po kolei i ze szczegółami. - wycedził powoli wciąż trzymając między nimi stoliczek. Jeden sprawny ruch ramion, a mebel znajdzie się na Harrym. Może kupiłoby mu to kilka sekund na ucieczkę. Podziwiał profesora Miltona, uwielbiał go. Doceniał każdy skrawek jego osoby, jego doświadczenie, spokojny charakter i przyjemne, wręcz ojcowskie obycie. I tylko dobre wspomnienia utrzymywały w ryzach niespokojny instynkt Riaana gotowy do zaatakowania swojego nauczyciela. - Jeżeli panu uwierzę... Wtedy zadam panu kilka pytań. I tylko jeśli odpowie pan na nie szczerze, wyjdziemy stąd jako przyjaciele, którymi dotychczas byliśmy. - Wtedy chłopak będzie gotów pomóc Miltonowi w każdej sprawie, na każdym kroku, a jego wampirza natura zostanie przez zignorowana. Nie musiał tłumaczyć co będzie jeśli nie uwierzy swojemu nauczycielowi. Nie pozwoli mu nikogo skrzywdzić.
Ostatnio zmieniony przez Riaan van Vuuren dnia Pon 31 Sie 2015, 15:19, w całości zmieniany 2 razy
Harry Milton
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 14:23
Milton nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji, przed którą postawił Riaana. W innym wypadku, zaaranżowałby spotkanie w inny sposób, w zdecydowanie przytulniejszej scenerii niż otoczona mrokiem sala. Być może, potrafiłby również ostrożniej dobierać słowa i przedstawić prawdę w mniej szokujący sposób. Rzeczywistość miała się jednak w taki sposób, że mężczyzna zafundował młodszemu przyjacielowi sporą dawkę adrenaliny, wykorzystaną w najrozsądniejszy sposób – obronę. W naturalnym tempie upływu czasu obserwował instynktowne zachowanie Riaana, wbijając jedynie palce na oparciu fotela, aby pohamować odruch powstrzymania chłopaka przed kolejnymi działaniami. Nie posiadał mocy, dzięki której mógłby powstrzymać strach paraliżujący logiczne myślenie. Pozostało mu odczekać stosowną chwilę, tę kluczową która decyduje o zerwaniu ostatniej nici zaufania, wykazując w ten sposób niewyobrażalną wręcz cierpliwość. Coś wyrwało go z zamyślenia, ponieważ podniósł spojrzenie na Riaana i rozpoczęli niewypowiedzianą walkę między wątpliwościami zakorzenionymi w umysłach obojga. Ostrożnie skinął głową, mając nadzieję, że chłopak nie odbierze tego gestu za ewentualną próbę do ataku. Próbował odepchnąć niepewność, tłumacząc inteligencję i poziom bystrości Gryfona, który nie pozwalał sobie na zbyt mocną ingerencję instynktu. Po części chodziło tutaj o zagrożenie życia, ale – kto jak kto – ale łowca potrafił dostrzec spięcie mięśni drapieżnika gotowego na napaść i ocenić własne szanse na sukces bądź ucieczkę. - Pytaj, chłopcze, o cokolwiek krąży ci po głowie – czując rezerwę w głosie ucznia, musiał dać jakoś rozluźnić napięte ciało. Obolałe członki szczególnie teraz dały znać o niedawnym upadku z okna, dlatego ramiona nauczyciela opadły łagodnie i przygarbiły niską sylwetkę. Tylko spojrzenie pozostało wciąż takie same: zmęczone i pozbawione resztek nadziei.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 16:02
Piorunował wzrokiem swojego nauczyciela, a knykcie mu zbielały od siły wkładanej w zaciskanie dłoni na blacie stolika. Głowa Riaana była pełna pytań, więc słowa Miltona trafiły dokładnie w sedno. Nie miał pojęcia, od którego pytania powinien zacząć, było ich zbyt wiele a czasu mieli niewiele. W każdej chwili ktoś mógł tu wejść, na przykład Filch i zrobić im awanturę. Wątpił, aby nawet przyjazne stosunki jego nauczyciela z woźnym pomogły mu w wykręceniu się od szlabanu. Wiele z przemykających w Riaanowej głowie pytań przekreślały ich dalszą znajomość, inne zaś były niecelne i po prostu głupie. W końcu spośród skłębionych kłębów kłębowiska jego umysłu, w stylu iście dla młodego Gryfona charakterystycznym, wyklarował się początek od którego powinni zacząć wyjaśniać sobie parę spraw. - Czym pożywiał się pan będąc w Hogwarcie? Tylko szczerze. - chłopak od razu wypalił z grubej rury. To było właśnie to pytanie, które odmieni wszystko. Jeżeli profesor Milton dotknął kiedykolwiek jakiegoś człowieka, tym bardziej ucznia nieważne z jakiego domu by nie był, wtedy straci zaufanie Riaana i będzie w jego oczach kolejną bestią. Oby odpowiedź Harry'ego była szczera. Jeżeli nie... wtedy zrobi to co powinno się robić z każdym zagrażającym człowiekowi zwierzęciem. Uśpi go. Na zawsze. Popatrzył swojemu nauczycielowi w oczy. Teraz jeszcze widział w nim człowieka i starał się go takim zapamiętać na wypadek, gdyby była to ostatnia chwila jego człowieczeństwa w oczach Gryfona. Jego pytanie celowo było odniesione do teraźniejszości. Przeszłe uczynki profesora go nie interesowały, zdawał sobie sprawę że nauczyciel na pewno kiedyś spróbował ludzkiej krwi. Ale krew obcego człowieka był w stanie mu wybaczyć. Ale ucznia, albo kogoś kogo Riaan znał... Nie, nie wybaczy. To co działo się w przeszłości, mogło być żałowane w teraźniejszości. Nie potrafili podróżować w czasie i jeżeli profesor szczerze żałuje swoich występków, wtedy Riaan jest w stanie mu wybaczyć. Jeszcze zanim Milton zdążył odpowiedzieć, w głowie Riaana wyklarowało się kolejne pytanie. Nie zwlekając, od razu je zadał. - Czy wybrał pan swój los, czy może jest pan ofiarą tej klątwy. - słyszał kiedyś o mężczyźnie, który celowo dał się ugryźć wilkołakowi aby zabić swoją żonę i zrzucić to na karb lykantropicznej niepoczytalności. Chciał wiedzieć jak było z Miltonem.
Harry Milton
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 16:25
W ciemnych od mroku oczach Riaana, dostrzegł nienawiść jaką zazwyczaj można dostrzec w oczach ofiar. Przez jakiś czas czuł się dobrze, spoglądając na młodszego rozmówcę, jednak dość szybko odczuł w mięśniach karku ciężar spoczywającej odpowiedzialności i poczucia zdrady, do jakich zmusił ucznia. Milton nie miewał podejrzeń dotyczących wejścia niepożądanych osób do pokoju, przekonany że zamek żyje jeszcze czymś innym. A już szczególnie pan Argus Filch, którego obowiązkiem było naprawienie szkód na Błoniach oraz korytarzu po wybryku pana Wilsona. Myśli wampira krążyły tylko i wyłącznie wokół podopiecznego, z którym łączyło go zadziwiająco wiele, a równocześnie – zbyt mało by mogli spokojnie porozmawiać na temat tożsamości nauczyciela. Dobre serce, które chłopak miał w sobie ujawniło się wraz z pierwszym pytaniem, zdradzając w ten sposób tor rozumowania. Uchylił wargi, aby odpowiedzieć bez zastanowienia, kiedy chłopak uprzedził jego odpowiedź i próbował jednorazowo dowiedzieć się wszystkich informacji. Nauczyciel wypuścił ciężkie powietrze z płuc i przerywając kontakt wzrokowy z wychowankiem, przymknął na moment powieki w celu ułożenia zgrabnej odpowiedzi w umyśle. - Mam nieograniczony dostęp do Zakazanego Lasu, a tam jest wiele zwierząt. Ich krew w zupełności zaspokaja moje potrzeby – odpowiedział zgodnie z prawdą, nie próbując wysilać głosu na odpowiednio autentyczne brzmienie. Musiał powierzyć nadzieję w dłonie młodego myśliwego, ponieważ odpowiadanie na tak ciężkie pytania po raz drugi w ciągu ostatniej doby przytłaczały go. Na koniuszku języka tańczył komentarz na temat łańcucha, który wiąże wszystkie organizmy żywe, jednak i bez tego Riaan wiedział, że wampiry są bezlitosnymi drapieżnikami. Nie sądził jednak, że chłopak wykazał się taką bystrością umysłu, aby celowo użyć czasu rzeczywistego, pomijając całkowicie doświadczenia z młodości Miltona. Przez myśl mu przeszło, aby wspomnieć o tym jednorazowym błędzie, poprzez który przemienił człowieka w żywego trupa, jednak wygląd oczu chłopaka powstrzymała nauczyciela od ponownego otwarcia ust. Uprzednio powtórzył odpowiedź w umyśle, a dopiero potem na głos wydobyły się niepewne słowa: - Jestem wampirem z prostej linii, moi rodzice, dziadkowie i dalsze pokolenia również mają taki rodowód. Ze słów Riaana można jasno wyczytać jakie ma podejście do wampiryzmu, a z tego zaś podejrzewać jego dalsze poglądy na ten temat. Harry nie zamierzał ujawniać swojej dumy względem przynależności do tego konkretnego rodu, ponieważ sam do końca nie był pewien czy znajdzie wystarczająco wiele argumentów, aby ją poprzeć. Na myśl bowiem przychodziła mu tęsknota i samotność, z którą nie potrafił się podzielić. – Dwanaście lat temu Minister Magii przyznał mi nową tożsamość, pod którą mnie dzisiaj znasz. Urodziłem się jako Herbert Leostat. – Dokończył rozpoczętą wcześniej myśl, chcąc uprzedzić potok dalszych myśli chłopaka. Kątem oka wciąż dostrzegał pobielałe knykcie zaciśnięte na krawędzi stolika, mając nadzieję że wraz z upływem czasu, skóra dłoni nabierze naturalnego kolorytu.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 22:21
Ciężka była ta ich rozmowa i nietrudno było zauważyć, iż obaj odczuwają ten ciężar. Mięśnie obu mężczyzn były napięte, a ich barki przygarbione. Na dodatek Riaan wciąż ściskał w dłoniach krawędź tego nieszczęsnego stolika. Odpowiedź Miltona nic nie zmieniła. Przynajmniej na początku. Zwierzęta. Wampiry mogą pić zwierzęcą krew, to dosyć powszechna wiedza. Nawet niedawno mieli ten temat na zajęciach OPCM z profesorem Lewisem. Tylko czy ten niepozorny mężczyzna, skrywający przez tak długi czas wielką tajemnicę, nie będzie w stanie z zimną krwią skłamać tak jak okłamywał ich wszystkich przez te wszystkie lata. Riaan nie miał przy sobie veritaserum, nie sprawdzi go w żaden sposób, ale ton głosu Miltona nie brzmiał na wymuszony, ani na fałszywy. Nie zauważył też żadnego tiku, albo wahań które mogłyby zdradzić kłamcę. W takim razie chłopak musiał założyć, że nauczyciel go nie okłamuje. Jak bardzo chciałby uwierzyć w to całym sercem! Ale dopóki nie będzie mógł usłyszeć wszystkich wyjaśnień, powstrzyma się przed ostateczną oceną. Wampir z dziada pradziada. Czyli nie miał wyboru, pomyślał Gryfon i w zaciszu swojej głowy odetchnął. Jego serce zaczynało mięknąć, musiał być obiektywny, pomimo wielkiej sympatii jaką dotychczas żywił do nauczyciela. Riaan przynajmniej wiedział, że Harry jest skazany na ten okropny los żerowania na krwi innych. Możliwe, że Milton wcale nie chciał być wampirem. Dłonie chłopaka puściły krawędź stolika, a on sam opadł plecami na fotel. Nie rozluźnił się jednak ani trochę, jeszcze nie był czas na spokój. Historia z nową tożsamością też trafiała do jego wyobraźni, ale wymagała uzupełnienia. - Nie wydaje mi się, aby tak po prostu pozwalano wampirom na wmieszanie się między czarodziejów. Skąd ta decyzja Ministerstwa? No i oczywiście dlaczego wystąpił pan o nową tożsamość. - rozmowa zaczynała coraz bardziej przypominać przesłuchanie, ale to dobrze, ten styl jak najbardziej odpowiadał Riaanowi.
Harry Milton
Temat: Re: Sala kominkowa Pon 31 Sie 2015, 22:49
Kiedy Harry dostrzegł zmianę w postawie chłopaka, mógł wypuścić z ulgą nagromadzone powietrze z płuc i spojrzeć mniej surowym okiem na własną sylwetkę. Przez moment odniósł wrażenie, jak gdyby mięśnie na twarzy Riaana rozluźniły się, jednak zanim nastąpiło choćby mrugnięcie powiekami – ściągnięte rysy podkreślały surowość jego oblicza i nie pozwalały nadziei na przedwczesną radość. Dotychczas, nauczyciel nie podejrzewał jak bardzo zależało mu na utrzymaniu dobrej relacji z dwójką uczniów, względem których próbował roztoczyć ojcowskie skrzydła, chociaż nie miał do tego najmniejszego prawa. Poprzez zaledwie miesięczną obecność w Hogwarcie zaskarbili jego serce i troskę, która wykraczała dalece poza pedagogiczne obowiązki, zmuszając Harrego do złamania pewnych przyzwyczajeń. - Masz rację, nie było to ani łatwe ani przyjemne. – Odpowiedział z przekąsem na pierwszą część wypowiedzi Gryfona, zanim zdążył przemyśleć odpowiedni dobór słów. Wspomnienia z tamtego okresu nie należały do wąskiego grona szczęśliwych, a przekonywanie Ministra niosło ze sobą daleko idące badania i wywiady, przez które obnażał się bardziej niż kiedykolwiek. Opuścił wzrok, zanim Riaan zdążył dostrzec w ciemnych oczach mężczyzny przebłyski żalu. Pochylił się do przodu, krzyżując ramiona na oparciu fotela i spojrzał na rozmówcę dopiero po kilku sekundach milczenia, chciwie wykorzystując najmniejszą szansę na odsunięcie momentu odpowiedzi. – W trzydziestym dziewiątym wstąpiłem do wojska i brałem udział w walce po stronie aliantów. Oficjalnym listem, Herbert Leostat został uznany za zabitego podczas walk i nie mogłem spokojnie korzystać z prawdziwego imienia – im mocniej zagłębiał się w przeszłość, wzrok nauczyciela stawał się mętny i odległy, jakby nie dostrzegał sylwetki młodego Riaana. Wielokroć podczas długich rozmów, mężczyzna zatapiał się we wspomnieniach, dlatego też po samym ułożeniu mięśni na jego twarzy, chłopak powinien podejrzewać jak wiele kosztuje go zagłębianie się w bolesną przeszłość. - Zanim wojna się skończyła, zacząłem podróżować pod postacią kruka. Miałem dość oglądania śmierci przyjaciół, rzeki krwi wylewanej w imię tak zwanej wyższości rasowej, byłem w … – przerwał, aby zamknąć powieki i odgonić od siebie obraz ukochanej, która wyciągała do niego pokaleczone dłonie. Małe ziarenka piasku pod powiekami zmusiły Harrego do przerwania wyjaśnień, a on doszedł do wniosku, że nie jest jeszcze gotowy, aby opowiedzieć Riaanowi o tej części jego życia. Przetarł więc opuszkami palców kąciki oczu, a kiedy podjął ponownie wątek, głos miał twardy i szorstki, niemalże obcy. - Wychowałem się w zamkniętej społeczności, do której nie chciałbym wracać, dopóki czarodzieje akceptują moją osobę. Nadzorowano moją pracę, a dług zaufania jaki zaciągnąłem w Ministerstwie, dość szybko został spłacony w ramach mojego zawodu. Niewielu czarodziei chciało podjąć się pracy kata, więc w pewnym sensie… – dopiero teraz, odnajdując śmiałość i pewność siebie, spojrzał Riaanowi w oczy, dając mu tym samym jasno do zrozumienia, że zdołał powstrzymać się przed powrotem we wspomnienia. – W pewnym sensie zrobiłem im przysługę, zabierając najmniej wdzięczną posadę, którą inni omijali szerokim łukiem. Moje pierwsze lata w Ministerstwie nie wyglądały kolorowo i chociaż garstka ludzi znała moją prawdziwą naturę, obawiali się o własne bezpieczeństwo. – Zamknął w końcu usta, żałując że nie pomyślał o czymś tak zbawiennym jak szklanka wody na przepłukanie wyschniętego z nerwów gardła. Odniósł wrażenie, że takich odpowiedzi Riaan się nie spodziewał – były chaotyczne, mało chronologiczne, przepełnione niepewnością i daleko posuniętą ostrożnością, której Harry nie potrafił odrzucić.
Riaan van Vuuren
Temat: Re: Sala kominkowa Wto 01 Wrz 2015, 15:05
Na chwilę wstrzymał oddech słuchając opowieści o losach Miltona, napięcie w pokoju było już naprawdę nieznośne. Wykręcało Riaana od środka, a było tylko gorzej w miarę jak dowiadywał się więcej na temat swojego nauczyciela. Widział jak wiele trudu kosztuje wypowiedzenie choćby jednego zdania i nie dziwił się profesorowi. Jego reakcje dawały chłopakowi nadzieję, że wszystko co teraz padało z ust wampira było prawdą. Nikt kto czerpie przyjemność z posiadania przywilejów mrocznej mocy nie zachowuje się w ten sposób opowiadając o niej. Wielka Wojna Mugoli. Coś o niej czytał, coś o niej słyszał, ale nadal nie rozumiał o co tak właściwie chodziło. Jedyne co było dla Riaana jasne to potworna hekatomba ludzi, którą przyniosła za sobą owa straszna wojna. Nie sądził, że ktokolwiek z czarodziejskiego świata brał w niej udział. Wyjaśnienia nabierały coraz więcej sensu. uznanie Miltona, wtedy Herberta Leostata za martwego dały mu i Ministerstwu doskonałe podłoże do zmiany tożsamości. Nagle chłopak zadrżał i nachylił się nagle słysząc słowa o wylewaniu krwi w imię wyższości rasowej. Co to miało znaczyć? Czyżby pośród mugoli również byli Ci czyści i brudni? Widział ten konflikt tutaj, w Hogwarcie. Czy wojna mugoli wybuchła z tego powodu? Co jeśli czarodzieje również zetrą się ze sobą w imię wyższości jednych nad drugimi? Mieszkanie z dala od Anglii odcisnęło piętno niewiedzy na Riaanie, nie miał pojęcia o istnieniu Voldemorta, Śmierciożerców i ich postulatach. Oczywiście, ktoś tam wspominał przy nim coś o Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, ale zupełnie go to nie zainteresowało. Prorok Codzienny? Nie czytał gazet, czasem tylko Lustro aby się pośmiać z żartów. Nurtowały go te pytania, ale zatrzymał je do siebie i ukrył głęboko w sobie. Nie zapyta o to Miltona, nie chce go bardziej męczyć. Kolejne zdania profesora wyjaśniały jak został egzekutorem i jak udało mu się uzyskać nową, aktualną tożsamość. Spojrzenie w oczy było tak wymowne, że Riaan nie miał już żadnych wątpliwości. Nauczyciel nie kłamał, a ta rozmowa miała ostatecznie odkryć wszelkie tajemnice i niedopowiedzenia, które wyciągnięte na jaw przez osoby trzecie mogły tylko zagrozić osobie Miltona. W jednej chwili chłopak zrozumiał, że Harry sam skazał się na katusze tej spowiedzi, bo zależało mu na swoim uczniu. Do oczu chłopaka napłynęły łzy. To wiele dla niego znaczyło. Drugi raz w życiu, prawie płakał z tego powodu. Pierwszy raz zdarzył się kilka lat temu na granicy Zakazanego Lasu, kiedy jedna Puchonka uratowała go przed... możliwe, że i śmiercią. - Wierzę panu. - powiedział krótko ucinając rozmowę. - Co zrobi pan teraz?