|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Huncwot
| Temat: Re: Pusta klasa Pią 12 Cze 2015, 16:35 | |
| The member ' Gwendolyn Scrimgeour' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Pusta klasa Sob 13 Cze 2015, 01:33 | |
| Był zadowolony z wyniku z jakim poradził sobie ze szkieletem. Kościany pacjent był już w pełni zdrowy, a chłopak z uwagą przysłuchiwał się dalszym wskazówkom pielęgniarki. Podniósł brwi wysoko, na myśl o tym że ma być bardziej delikatny. To nie była jedna z jego cech i bycie ciepłą kluchą przychodziło mu ciężko. To tak jakby zmusić Collina do bycia jak Pete Forrester. Machanie różdżką i wypowiadanie zaklęć to pikuś przy zmianie swojego zachowania. Riaan był wychowany w surowy sposób. Nikt nigdy się nad nim nie litował, ani nie oszczędzał. Dlatego też sam miał problem z wykazaniem się delikatnością. I tu właśnie się to objawiało. Nie miał pojęcia, co milszego i bardziej uspokajającego mógł powiedzieć chodzącej kupie kości. Nie wiedziałby nawet jeśli zamiast szkieletu stałoby tu któreś z jego znajomych! Wtedy przypomniał sobie sytuację w bibliotece i to jak pocieszył Wandę. Należy robić, a nie gadać. Zrobił krok w stronę wspomnianej przez panią Pomfrey ławki po eliksir, kiedy nagle jego szkieletor postanowił dać nogę. Co takiego mogło być w fiolce, że ożywiony przedmiot zaczął uciekać? Riaan pozwolił oddalić się swojemu pacjentowi, aby pójść po lek. Do głowy wpadła mu nagle dosyć zastanawiająca myśl. Czy poza okazjonalnymi wizytami w skrzydle szpitalnym był kiedykolwiek u lekarza? Nie potrafił sobie przypomnieć. Złapał za szklany pojemniczek z czerwoną etykietą i schował go sobie do kieszeni. Teraz wystarczyło tylko znaleźć uciekiniera. Rzut okiem na salę zdradził miejsce, w którym ukrył się pacjent chłopaka. Riaan pokiwał głową ze zrezygnowaniem. Już teraz widział sześć lepszych miejsc, w które mógł się wcisnąć szkielet. Na szafie było go przecież widać jak na dłoni. Chłopak ruszył go ściągnąć. - Dzień dobry, panie profesorze. - przywitał się ze swoim ulubionym nauczycielem, Harrym Miltonem, kiedy obok niego przechodził. Chwilkę później stał już pod szafą i smętnie patrzył się na uciekającego przed nim kościaka. Dodatkowy trud nie motywował go do delikatniejszego obejścia się z pacjentem. Teraz miał ochotę urwać mu nogi, aby ten nie mógł już więcej odstawić takiego cyrku jak teraz. Wzdychając, Riaan wyciągnął różdżkę. - Petrificus Totalus - potraktował krnąbrnego manekina z anoreksją zaklęciem. Ten zaś znieruchomiał i wpadł mu prosto w ręce. Afrykaner postawił go na nogach i wciąż trzymając szkielet za kręgosłup, wypowiedział zaklęcie Finite. Oczywiście, kościak chciał uciec ale chwyt chłopaka nie pozwalał mu na to. - Proszę nie zachowywać się niepoważnie, nic przecież panu nie będzie. Obiecuję. - nie ręczył za swoje słowa. Pociągnął lekko opierający się szkielet z powrotem pod tablicę. Posadził szkielet siłą na noszach i rozkazał siedzieć. Wysłuchał jakie zadanie ma teraz wykonać, następnie wylał eliksir na nagą czaszkę zbiega i poczekał, aż ta się rozgrzeje. Zbicie temperatury w tak krótkim czasie wydawało się dosyć trudną sztuką, liczył na to że i tym razem poradzi sobie równie dobrze. Delikatnym pchnięciem położył swojego pacjenta na noszach i zrobił mu okład z wyczarowanego przez pielęgniarkę lodu. Następnie obłożył wszystkie kościane członki leżącego podobnymi okładami. Czas na zaklęcie. Powtórzył wszystko to, o co prosiła pani Pomfrey. Supełek, góra, dół, pętelka i delikatne dotknięcie czoła pacjenta. - Rejoto. - Riaan cieszył się niezmiernie, że szkielet w końcu zaczął względnie współpracował. I tak jak jego pacjent współpracował, współpracowała też różdżka chłopaka. Zaklęcie udało się prawie idealnie, lekki strumień niebieskiego światła spłynął czaszkę kościanego człowieka. Szczękanie i drżenie zaczęło powoli zanikać. Teraz Gryfon musiał kontynuować robienie okładów, aby wspomóc zaklęcie.
Ostatnio zmieniony przez Riaan van Vuuren dnia Sob 13 Cze 2015, 01:36, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Pusta klasa Sob 13 Cze 2015, 01:33 | |
| The member ' Riaan van Vuuren' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Collin Morison
| Temat: Re: Pusta klasa Sob 13 Cze 2015, 10:06 | |
| Choć zdenerwowanie wpełzało powoli w każdy nerw i komórkę ciała Collina, zachowywał zimną krew. Wystarczyły dwa spojrzenia w lewą i prawą stronę, aby wiedzieć, że nikt nie zauważył nic dziwnego. Być może twierdzą, że Collinowi pomieszało się w głowie, jednak na to już chłopiec nic nie mógł poradzić, wszak była to najprawdziwsza prawda. Dłonie Collina schłodniały. Były zimne w dotyku, wręcz skostniałe, a dotychczas nigdy nie narzekał na niską temperaturę kończyn. Od dawien dawna nawet w środku zimy był ciepły, prawie gorący w dotyku, dziękując za tę umiejętność naturze. Teraz, w klasie pełnej ciał, marzł od środka. Zesztywniał widząc przed sobą nauczyciela. Otworzył szeroko oczy i czekał na werdykt, na karę i na odjęcie punktów za latającą pijawkę. Oczekiwał takiego obrotu spraw, oczekiwał wszystkiego, byleby nikt się nie zainteresował jego zdenerwowaniem. Collin bał się konsekwencji cudzej ciekawości. Uśmiechnął się blado do profesora, nawet nie łudząc się, że grymas w ten w jakikolwiek sposób spławi wychowawcę. - Mój brat jest od quidditcha, to nie moja działka. - skomentował i czym prędzej zajął się porządkowaniem przedmiotów na ławce. Trzykrotnie strzepnął nieistniejący kurz obok kociołka, pedantycznie poprawił broszurkę i udawał zawzięcie zajętego. Nie udało mu się ukryć gwałtowniejszego drgnięcia, gdy nauczyciel położył dłoń na jego ramieniu. Głos w głowie jedynie mruknął ostrzegawczo, aby Collin wziął się w garść Bo Inaczej... Gryfon zachłysnął się powietrzem i wyprostował. - Tak, panie profesorze. - odpowiedział pewnym siebie głosem. Ochoczo wyszedł z ławki i podszedł do pielęgniarki pierwszy niż zawołany Krukon. Rzucił doń okiem, stwierdzając, że nie zna Aerona i nie musi się z nim kumplować. Skinął mu powoli głową i z ulgą oddalił się od Harry'ego Miltona. Zerknął na Riaana i Erica, sprawdzając jak im idzie i wybrał bliźniaka szkieletu pana Piszczela. W milczeniu obserwował wydarzenia zachodzące w klasie. Nie uśmiechnął się dostrzegłszy uciekającego chuderlaka Riaana, czekał na pozwolenie do przystąpienia zadania. Po upływie kilku długich minut, w czasie których stał na widoku, na środku klasy, pielęgniarka powróciła do nich i przedstawiła zadanie. Collin powtórzył bezgłośnie zaklęcie; zmrużył powieki połykając do pamięci staranny ruch różdżki kobiety. Zanotował to głęboko w pamięci. W myślach smakował kilka razy akcent inkantacji, przyzwyczajając jego brzmienie do krtani, do dobrego ułożenia ust. Nie odzywając się ni słowem skrzyżował spojrzenie z pustymi oczodołami ożywionego szkieletu z ranną ręką. Szczękał zębami i garbił barki. Wyglądał zabawnie, bo przerastał Collina o jakieś dwie stopy i chłopiec musiał zadzierać głowę, aby widzieć go w całej okazałości. Dostrzegłszy odejście pielęgniarki, w kilku krokach podszedł z drugiej strony szkieletu, chwytając go pod ramię ze strony zdrowej ręki. - Chodź, proszę pana. Zaraz będzie po wszystkim i dam panu odznakę dzielnego pacjenta. - mruknął półgębkiem, starając się pozostać przez wszystkich niezauważonym. Nie patrzył już na Sharon, Collin potrzebował czasu, aby doprowadzić się do porządku. Non stop słyszał w głowie echo słów Bo Inaczej. Nie chciał znać dokończenia zdania... Collin zaprowadził pacjenta do pustej ławki. Posadził go na krześle, a drugie przysunął sobie pod pośladki. Nie dotykając złamanej kości, przysunął ranną kościstą rękę na ławkę, opierając ją wraz z łokciem. Szczękanie zębami mu nie przeszkadzało, tak samo jak zamieszanie w klasie. Skupiając się na zadaniu, przez krótką chwilkę zapominał o prawdziwych problemach, stokroć gorszych od złamania ręki. Gryfon otarł różdżkę rękawem, powtórzył w powietrzu ruch z pamięci - ósemka nieskończoności i niepełna pętla, szeptem wypowiedział magiczne słowo i zatrzymał wzrok na sponiewieranym pacjencie. - Niech pan zaciśnie żuchwę i zamknie oczy... ee.. oczodoły... ee... niech pan odwróci kark. - poprosił, odrobinę pesząc się, wszak pacjent nie miał oczu i dosyć trudno było potraktować go serio. O dziwo, szkielet posłuchał i odwrócił głowę... prawie o sto osiemdziesiąt stopni i przez chwilę Collin bał się, że jego podopiecznemu skręci się kark! Jak nic, pielęgniarka by go wyrzuciła z klasy za dokładanie cierpienia modelom. Trzynastolatek przełknął gulę w gardle, wziął głęboki haust powietrza i zmarszczył brwi. Przyłożył niedaleko kości promieniowej końcówkę różdżki i bez pośpiechu, powolnym, starannym i pewnym siebie ruchem wykonał nowo poznane machnięcie. - Esgrymeje. - wyraźne słowo dopełniło dzieła. Pokruszona kość promieniowa zespoliła się ze sobą za pomocą cieniutkiej błękitnej wiązki światła. Collin uśmiechnął się do siebie. Duma, gryfońska duma z powodu powodzenia zadania. - Widzi pan? Znaczy, może pan już spojrze... odwrócić głowę. - szczękanie zębami ucichło, choć jeszcze trwało, lecz znacznie słabiej i wolniej. Przysunął różdżkę do żeber szkieletu i wyczarował na nich odznakę pod tytułem - Dzielny Pacjent - jak obiecał, tak też uczynił. W imię pedantyzmu, transmutował słoik w chustę. Wstał i bez pośpiechu owinął ranną kończynę, zawiesił ją na temblaku. Zawiązał kokardkę na karku pacjenta i dwukrotnie upewnił się, iż kończyna leży wygodnie i nie sprawia pacjentowi "bólu". - Gotowe. - powiedział sam do siebie i dopiero na koniec zajęcia odszukał wzrokiem pielęgniarkę. Pacjent szczękał zębami nieustannie i Collin nie był pewien dlaczego. Tak czy owak, kość się zrosła, choć nie do końca, jednakże trzymała się w jednej, nierównej linii.
Ostatnio zmieniony przez Collin Morison dnia Sob 13 Cze 2015, 10:33, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Pusta klasa Sob 13 Cze 2015, 10:06 | |
| The member ' Collin Morison' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Harry Milton
| Temat: Re: Pusta klasa Nie 14 Cze 2015, 13:30 | |
| Nawet nie podejrzewał, jak wiele strachu drzemie w najmłodszym uczestniku dzisiejszych zajęć, będąc zbyt rozkojarzony. Za taki stan rzeczy powinien osobiście podziękować panu Wilsonowi, jednak nie miał w sobie wystarczająco wiele odwagi, aby stanąć naprzeciwko szanowanego i doświadczonego aurora. Własne problemy nie powinny przysłaniać mu osądu wobec podopiecznych, dlatego też porzucił wszelkie troski z dala od rozgrywającej się rzeczywistości, kierując swoją uwagę w stronę Collina. Ciężka dłoń odpowiedzialności przycisnęła go mocniej do podłoża, chociaż uczeń zwinnie wywinął się spod jego pytania. Wyłapując spojrzeniem polecenie wymalowane na twarzy Poppy pochylił się nad kociołkiem wcześniej, niż zdążyła dokończyć prośbę. - Gęstość prawidłowa, ale coś w zapachu mi nie odpowiada – odpowiedział w połowie do samego siebie, w połowie do pustej przestrzeni dookoła siebie, nie łudząc się że zostanie usłyszany przez pielęgniarkę. Zamieszał niespiesznie chochlą w kociołku, jednak na tym skończył ocenę eliksiru, przekonany iż wykorzystanie go do celów leczniczych może napotkać przeciwną reakcję. - Dzień dobry, Riaan – przywitał się z Gryfonem z rozbawionym uśmiechem błąkającym się po bladej twarzy naznaczonej w większej ilości piegami oraz przebarwieniami wynikającym ze zmęczenia niż nadmiaru słońca. Z niewytłumaczalnych przyczyn, sylwetka chłopaka przyprawiała Miltona o wewnętrzną radość, chociaż kilkukrotnie próbował zdefiniować odczuwalne emocje. Odprowadził kościotrupa kryjącego się za jego plecami jedynie spojrzeniem, oddając Poppy pomysłowość i nieszablonowość lekcji. Wyłapał ponownie spojrzenie przyjaciółki, ale potem wyprostował się i odszedł w stronę ostatnich ławek, aby przyglądać się w spokoju wynikom zaklęć leczniczych.
|
| | | Poppy Pomfrey
| Temat: Re: Pusta klasa Czw 18 Cze 2015, 16:24 | |
| Kółko magomedyczne zakończy się wraz z dniem 31 czerwca.
-> Pielęgniarka stanęła za ramieniem Gwen i z uwagą przyglądała się jej pracy. Czuwała nad nią, widocznie powstrzymując usta przed szerszym uśmiechem. Przyglądała się Krukonce profesjonalnym okiem i kiwała głową z zadowoleniem. - Bardzo dobrze, złotko. Jestem pewna, że jeśli poćwiczyć jeszcze parę razy, opanujesz zaklęcie perfekcyjnie. - pochwaliła dziewczynę i uniosłaa jeden palec na znak, aby poczekała na dalsze instrukcje. -> Nad Collinem marszczyła brwi i nie była pewna efektów. Pochwaliła go za fizyczne opatrzenie i unieruchomienie kończyny, jednak zaklęcie nie było takie, jak powinno być. Pomógł, owszem, ale nie w oczekiwanym stopniu. Cóż, Gryfon jest młodziutki, a jak na jego wiek poszło mu znakomicie. Przyłożyła różdżkę do owiązanej kończyny i wyszeptała zaklęcie usuwając bandaż. - Przyjrzyj się bardziej kości. Pominąłeś kilka drobniutkich, które mój drogi potrafią przerodzić się w poważniejszy problem przy dogodnych warunkach. Ważne jest, aby nie przeoczyć żadnego odłamka. - wskazała palcem kilka pominiętych części. -> Zaprosiła jego i Gwen do siebie, wręczając w ich dłonie dwie fiolki eliksiru z czerwoną karteczką. Powtórzyła inkantację zaklęcia "Rejoto", tak samo jak ruch różdżką. Poradziła im, aby przed przystąpieniem zadania dla wprawy poćwiczyli w powietrzu. Zastrzegła, aby pozwolili szkieletom "rozchorować się" zaraz po wylaniu na środek ich czaszki eliksiru. Życzyła im powodzenia. -> W następnej kolejności stał Riaan, niewątpliwie najbardziej pracowity uczeń kółka. Szło mu dobrze, nawet bardzo dobrze, jednakże brakowało mu... ogłady w stosunku do pacjenta. Podeszła do chłopca i skontrolowała jego dzieło, dotykając czoła pacjenta. Przez dwie minuty oceniała w skupieniu efekt pracy i kiwała głową z uznaniem. - Świetnie, chłopcze. Choć brakuje tobie troszkę delikatności, jesteś w stanie udzielić pierwszej pomocy. - poklepała go po ramieniu i zaprosiła do jego ławki, aby sprawdzić stan kociołka. - Upłynęło trzydzieści minut, sprawdźmy część eliksirów. - nabrała chochlą gęstego eliksiru i przelała go do pustej fiolki. Przywołała do siebie dotychczasowego truchlejącego pacjenta Riaana i wylała na kość ramienną kilka kropel eliksiru. Biała kość barkowa zmieniła kolor na żółty, sycząc przy tym niespokojnie. Poppy zmarszczyła brwi. - Następnym razem dwukrotnie odmierz odpowiednią ilość składników przed wrzuceniem ich do kociołka, złotko. Z tym eliksirem twój pacjent zrobiłby się zanadto wesoły, choć niewątpliwie ulżyłbyś mu w cierpieniu. - zwróciła się do chłopca, śląc mu uśmiech pełen uznania. Ponownie różdżka poszła w ruch. Po chwili Riann trzymał w dłoniach oprawiony w ramkę dokument z pieczątką szkoły, podpisem Poppy, opiekuna domu i dyrektora szkoły. Biało-czerwony papierek poświadczający o ukończeniu kursu pierwszej pomocy. - Druga część kursu odbędzie się w wakacje. Zapraszam, jestem pewna, że poradzi sobie pan równie dobrze jak dzisiaj. Gratuluję. - ścisnęła jego dłoń i dodatkowo wręczyła mu nowy egzemplarz z recepturami eliksirów leczniczych poziomu Średniego oraz niewielki spis i opis zaklęc leczniczych poziomu I. |
| | | Collin Morison
| Temat: Re: Pusta klasa Nie 21 Cze 2015, 14:22 | |
| Wysłuchał porad pielęgniarki i kiwał głową, ale się nie odzywał i nie zadawał pytań. Wziął sobie do serca uwagi. Wiedział, że poszło mu dobrze, lepiej niż z początku zakładał. Z racji młodego wieku zapewne niewiele osób dawało mu szanse na ukończenie kursu. Tymczasem Collin zaskakiwał samego siebie i kwalifikował się do następnego zadania, zaś pielęgniarka kiwała głową. Jemu, bo poszło mu lepiej niż na przykład Ericowi. Gdyby nie czuł chłodnego powiewu na karku, uniósłby się pychą i dumą. Następne zaklęcie, czyli obniżanie gorączki. Wybrał odpowiednią fiolkę eliksiru i usiadł z powrotem naprzeciw swojego pacjenta. Zaaplikował mu na głowę zbyt wiele eliksiru, gdy fiolka prawie nie wypadła mu spomiędzy palców. Krople chlusnęły do oczodołów szkieletu i Collin drugi raz przeżył mini zawał serca. Szybko odstawił eliksir na stół, wytarł ręce i dwukrotnie rozejrzał się po sali, aby sprawdzić czy ktoś to widział. Odetchnął z ulgą i z niepokojem zaczął przyglądać się pacjentowi. Szkielet rozgdakał się głośno i prawdopodobnie przebijał tym odgłosy Riaana, który notabene właśnie dostawał dyplom i papierek. Gryfon zacisnął wargi w wąską linię i ignorując fakt wylania eliksiru na pacjenta, przystąpił do próby zbicia temperatury. Musnął palcami jego kość i odsunął gwałtownie rękę, gdy się oparzył. Collin przez chwilę był zdezorientowany całą sytuacją i potrzebował dwóch minut na opanowanie się. Zaczerpnął powietrza do płuc i przyłożył różdżkę do kości czołowej hałasującego człeczyny. - Rejoto. - wykonał ruch nadgarstkiem i już wiedział, że nie zawalił, gdy poczuł pod palcami znajome, ciepłe wibrowanie czarnego orzechu. Szkielet znieruchomiał i opadł bezwładnie na krześle. Minutę później wyprostował się, kręcił karkiem i po cichu uderzał szczęka o szczękę. Collin poczuł niesamowitą ulgę.
Ostatnio zmieniony przez Collin Morison dnia Nie 21 Cze 2015, 14:36, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Pusta klasa Nie 21 Cze 2015, 14:22 | |
| The member ' Collin Morison' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Eric Henley
| Temat: Re: Pusta klasa Wto 30 Cze 2015, 19:18 | |
| Piękny listopadowy dzień nawet w najmniejszym stopniu nie zwiastował porażki. A może zwiastował? Właściwie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że kółko magomedyczne już od pierwszych minut – no może za wyjątkiem incydentu z głupimi pancernikami - przebiegało niemal w 100% po myśli Gryfona, należałoby liczyć się z tym, że znając talenty - a raczej ich zupełny brak w większości dyscyplin – Erica wszystkie pozytywy niedługo odejdą w zapomnienie a ich miejsce zajmie pech, pech i jeszcze raz Henley. I choć obawy okazały się słuszne, a zaklęcia szesnastolatka tak uporczywie wypowiadane nad nogą pana piszczela nie przyniosły żadnego pozytywnego efektu, chłopak -jak to miał w zwyczaju- nie przejął się tym jakoś znacząco. Bo niby czemu miałby się tym przejąć? Dlatego, że ostatnio wychodziło mu niewiele rzeczy? Dlatego, że wszyscy oprócz niego błyskawicznie załapali istotę magomedycznych zaklęć? Nie, Gryfon nie należał do ludzi poddających się z tak błahych powodów. Należał raczej do tych drugich Powinien być trochę zawstydzony swoją niekompetencją, jednak obserwując coraz to zabawniejsze rozmówki z innymi wersjami Pana Piszczela zwyczajnie nie potrafił przestać się szczerzyć. Największe, a raczej najśmieszniejsze wrażenie robiły na chłopaku osoby które próbowały podejść poważnie do szczękających zębami kościotrupów. Przez chwilę miał nawet ochotę z nimi potańczyć, ze szkieletami, nie z uczestnikami kursu rzecz jasna, ale niezależnie od tego w jak dobrym humorze by nie był, pląsanie w trakcie zajęć było zupełnie nie na miejscu. Już i tak, cały czas uśmiechając się do siebie, zapewne zaczął sprawiać wrażenie kretyna albo kogoś nie do końca zrównoważonego psychicznie. Mimo wszystko zwyczajnie nie potrafił się powstrzymać, nawet gdy podeszła doń pielęgniarka by udzielić mu porad w kwestii operowania różdżką. Tak naprawdę nie próbował nawet w najmniejszym stopniu zakamuflować swojego ogólnego rozbawienia. Nie pomogła nawet świadomość tego, że niedługo dostanie porządny ochrzan albo co gorsza Pani Pomfrey wyrzuci go zwyczajnie za drzwi i odejmie punkty Gryfonom za jego beztroskość podczas zajęć podczas których poruszali poważny przecież temat. -Dziękuję, dziękuję – odparł i niemal natychmiast skierował się do swojego pacjenta. Nie dotykać kości? Utrzymać odległość mierzącą cal? Proste jak większość Ślizgonów. Pan Piszczel zdawał się podzielać entuzjazm chłopaka, bowiem nie licząc rzecz jasna uszkodzonej kości, podobnie jak on wyglądał na pełnego energii, co ochoczo okazywał poprzez szczękanie ząbkami. A może to z powodu bólu? -Drogi Panie, czy coś pana bawi? – zapytał samemu powstrzymując chichot – Cieszę się, że jest pan w dobrym humorze, ale proszę zachować spokój– dodał ledwie wypowiadając ostatnie słowa. Co się z nim działo? Zamiast wskazanego eliksiru upichcił coś rozweselającego i nawdychał się oparów czy o co chodzi? Riaan który ganiał za swoim pacjentem a później niósł go w ramionach niczym Książę ze bajki vel Wybawca niewinnych niewiast nie pomagał szesnastolatkowi zachować powagi. Przez chwilę miał nawet zamiar rzucić jakimś zabawnym komentarzem, ale uznał, że to przelałoby czarę bezczelności. Zamiast tego wziął głęboki oddech by choć na chwilę się uspokoić i skierował różdżkę w stronę poszkodowanego. -Esgrymeje – powiedział i zachowując wspomniany cal odległości od kości wykonał zaprezentowany wcześniej przez prowadzącą ruch różdżką. I znowu nic. Valentine z pewnością nie byłaby pocieszona widząc jak słabym ratownikiem okazał się być jej rodzony brat. Nie było powodu jednak by się załamywać, może przynajmniej eliksir został należycie przyrządzony i w jakimś stopniu załagodzi ból szczękającego coraz głośniej Pana Piszczela. -Eee...proszę się nie martwić, wszystko jest pod kontrolą – odpowiedział nieco zmartwionym tonem i odszukał wzrokiem pielęgniarkę – Przepraszam…czy mogłaby mi Pani jakoś pomóc?- zapytał w obawie o zdrowie swojego pacjenta. Może i był to tylko szkielet, ale mimo wszystko odczuwał ból którego Gryfon nie potrafił załagodzić. Gdyby nie chodziło o istotę w jakimś stopniu „żywą” zapewne próbowałby do skutku, ale słysząc szczękanie Pana Piszczela chciał tylko by ktokolwiek jak najprędzej uleczył jego nogę. Jak zwykle zostawał w tyle, nawet o wiele młodszy Colin poradził sobie z zajęciami, a Riaan już szykował się do odebrania podziękowań i jakiegoś głupiego dyplomu. Nie to żeby Eric był zazdrosny(a przynajmniej nie aż tak bardzo), ale od czasu do czasu coś mogłoby jednak zwyczajnie mu się udać, mógłby chociaż raz okazać się w czymś dobry.
Ostatnio zmieniony przez Eric Henley dnia Wto 30 Cze 2015, 20:22, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Pusta klasa Wto 30 Cze 2015, 19:18 | |
| The member ' Eric Henley' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Poppy Pomfrey
| Temat: Re: Pusta klasa Sro 01 Lip 2015, 18:04 | |
| Lekcja zakończona. Zaliczam kurs tylko: Riaanowi Van Vuurenowi, Collinowi oraz Ericowi z racji, że ma 3/4 lekcji i pomimo złych kostek, starał się.
Gratyfikacja w KCŻ. Z tematu wszyscy. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Pusta klasa Sro 08 Lip 2015, 19:20 | |
| Kolejny dzień zajęć się skończył. Melanie miała już trochę dość, ostatnimi czasy sporo ma rzeczy do zrobienia i nie wiele czasu na odpoczynek. Nauka, nauka, trening i jak się jej poszczęści to pośpi 5 godzin. Miała na dzieję, że ten gorszy czas minie, po prostu wszystko na raz się złożyło i nie wiadomo za co się brać. Taki szalony tydzień. Dlatego trochę odpoczynku w samotności najlepiej dobrze jej zrobi. No, może nie tyle co odpoczynek, a chęć oderwania się na chwilę od tego całego zgiełku. Zalety ostatniej klasy. Mając kilka przedmiotów, na których jej zależy to chce mieć na koniec jak najlepszy wynik. Niby jeszcze sporo czasu do końca roku, a już daje z siebie jak najwięcej. Taka już jest, za to z drugiej strony gdy inni uczniowie pod koniec panikują, ona może trochę przystopować i się zrelaksować przed egzaminami. Warto, chociaż sporo ją w tym czasie mija. Zresztą chyba nie tylko ją, Puchoni już tacy są. Pracusie ot co. Gdy ostatnie zajęcia już się skończyły rudowłosa z torbą na ramieniu, pełnym stroju Puchonów przemierzała korytarz na IV piętrze. Właściwie to już miała zamiar wrócić do pokoju wspólnego. Zahaczyła o bibliotekę, ale nie zdobyła księgi której szukała. Na szczęście nie była ona jej, aż tak potrzebna, więc nie panikowała. Zobaczyła, że drzwi jednej z sal są otwarte. Pusta sala lekcyjna, nie miała jeszcze okazji mieć w niej zajęć. Może raz czy dwa faktycznie ją odwiedziła, ale nic szokującego w niej nie było. Weszła do środka nie zamykając drzwi. Postawiła torbę na jednej z ławek, zdjęła pelerynę i rzuciła ją obok. -Całkiem przyzwoicie - mruknęła do siebie i zasiadła na biurku nauczyciela. Tak. Gdyby nie to, że jest tutaj sama w życiu nie podeszła by do biurka profesora. Oczywiście tylko wtedy kiedy musi. Już widzi ten wyraz twarzy, któregoś z profesorów gdyby tak nagle usiadła na biurku przed nim. Haha. Jeszcze by ją posądzali o niestworzone rzeczy. |
| | | Meredith Walker
| Temat: Re: Pusta klasa Sro 08 Lip 2015, 20:47 | |
| /zapomniałam dodać, że bilo od Rosierrro.
Nuda. To słowo rozbrzmiewało w jej głowie, raz po raz od tygodni. Mianowicie od czasu feralnego balu jesiennego i tańca z pewnym Francuzem, który w końcu okazał się niewartym jej uwagi. Oraz nerwów, co uświadomiła sobie poniewczasie. Za późno bo jak to życiu bywa serduszko i uczucia poszły swoją drogą a racjonalne myślenie innym torem, warto dodać, że w zupełnie drugą stronę. I właśnie przez to od dłuższego czasu unikała ludzi i choć wychodziło jej to całkiem dobrze (pomijając pewien poranny spacerek, niedaleko Zakazanego Lasu) czuła się znużona obecną sytuacją. Oraz znudzona, bo ile można dąsać się na świat i to z powodu jakiegoś niedojrzałego kretyna? Nawet ona miała już chyba tego dość. Dlatego też wychodząc tego dnia z dormitorium coś sobie solennie postanowiła. Niby niewiele a jednak dla niej był to przełom. Dzisiaj postanowiła poprawić komuś humor, porozmawiać od serca z pierwszą napotkaną osobą - kto wie, może nawet upiecze szarlotkę? Dawno tego nie robiła a szkoda, bo Collinowi bardzo poprawiło to humor. Co z kolei sprawiło, że ona poczuła się lepiej. Jak jakiś dobroduszny zbłądzony Puchon oferujący słodkie wypieki na lepsze samopoczucie, którym zresztą była. Co z tego, że tak niechętnie lubiła się przyznawać do swojej dobrodusznej naiwności. Tego nie można się było wyprzeć. Jednak jak na złość nie potrafiła znaleźć dzisiaj nikogo znajomego, w sensie - już po zajęciach. Ani Jolene, ani Rose, ani Wanda - nikogo! Dlatego też chcąc nie chcąc kroki swe skierowała w stronę biblioteki, miejsca równie kochanego co ostatnimi czasy znielubianego (bo co za dużo to niezdrowo, moi drodzy). Z perspektywą oglądania ponurego oblicza pani Pince, do której nigdy nie potrafiła zapałać sympatią. Jako jeden z nielicznej z nauczycielskiej kadry Hogwartu. Na szczęście śmiertelnie znudzonej dziewczyny stało się jednak coś innego. W drodze do wspomnianego pomieszczenia zauważyła coś interesującego - mianowicie pewną dobrze znaną jej osóbkę. Puchonka, rok starsza, znały się z widzenia. Nie wyglądała na smutną, dlaczego więc zajrzała do pustej klasy? Może wie o niej coś, czego nie wie Mer? Zaintrygowana zajrzała do środka gdzie ujrzała dziewczynę bezczeszczącą biurko nauczyciela. - Hej - rzuciła uśmiechając się szeroko - Nie przeszkadzam?
Ostatnio zmieniony przez Meredith Walker dnia Pią 10 Lip 2015, 19:46, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Pusta klasa Sro 08 Lip 2015, 21:05 | |
| Nuda to coś z czym raczej nie chce walczyć. Bo nie często faktycznie się nudzi, unika tego, nie potrafi długo nic nie robić. Zawsze gdy taki czas przychodzi stara się znaleźć dla siebie zajęcie, chociażby latanie na miotle dookoła Hogwartu. Oczywiście nudy nie powinno się mylić z odrobiną lenistwa, to całkiem dwie różne rzeczy. Może by tak dzisiaj skorzystać z wolnych godzin i pójść spać? Wyspać się porządnie. Sen to coś czego jej zdecydowanie brakowało, gdy już nie daje rady, a musi i to koniecznie to musi wypić kawę. Czas coś zmienić jak tylko ten nawał wszystkiego co się da zakończy się Mel będzie musiała się jakoś rozerwać, rozluźnić. Przydałoby się do tego jeszcze jakieś towarzystwo. Zdecydowanie, lepiej nic nie robić z kimś niż samemu. Nie ma to jak nastoletnie problemy. Ona się przejmuje tym co będzie dalej, a inni za to życie mają przepełnione miłosnymi perypetiami. Powinna się cieszyć, że nigdy nie miała co do tego wątpliwości? W sensie, wszelkie jej relacje damsko-męskie były proste, oparte na koleżeństwie, nigdy nic więcej. Oczywiście nie wliczając tutaj kilku Ślizgonów, ale to już inna działka nie warta uwagi. Oczywiście z tego powodu czasem czuje się odosobniona kiedy w towarzystwie dziewczyn, jako jedynie nie ma nic do powiedzenia w tych sprawach. Trudno, przywykła i nie cierpi też z tego powodu. Siedząc na ławce tyłem do otwartych drzwi, usłyszała kroki już z korytarza. Ktoś przejdzie dalej czy wejdzie? Jednak. Gwałtownie zeskoczyła z biurka, przez chwilę myślała, że to jeden z pracowników. Na szczęście nie. Zobaczyła znajomą Puchonkę. Odetchnęła z ulgą kładąc dłoń na piersi. -Już myślałam - westchnęła i spojrzała na Meredith - Cześć. Coś Ty, właściwie to nie mam co robić - odpowiedziała na jej pytanie. Podeszła bliżej dziewczyny. Gdyby te ławki i siedzenia nie stanowiły całości najchętniej by wysunęła ewentualne krzesło, no ale nie mogła. Oparła dłoń na jednej z ławek -Co Cie tu sprowadza Mer? Nie masz już zajęć? - równie dobrze mógł to być zwykły zbieg okoliczności albo i nie. Czyżby czegoś potrzebowała od starszej koleżanki?! Dobra... nie przesadzajmy, zostańmy przy pierwszej bardziej realnej opcji. Nie wie czemu, ale ma wrażenie jakby zabrzmiała jak jakaś nauczycielka. Tak... drętwo, pięknie. Ehh... trudno jej zerwać z takim stylem bycia. Skąd się to właściwie u niej wzięło? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pusta klasa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |