IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Klasa eliksirów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Dorcas Meadowes
Dorcas Meadowes

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySob 15 Lut 2014, 18:21



Klasa eliksirów


Przede wszystkim jest tutaj okropnie zimno i osoby, które nie są przyzwyczajone do takich temperatur tak dobrze jak Ślizgoni, na początku muszą się ciepło ubierać. Ale nie tylko chłód sprawia, że co wrażliwsi dostają tu gęsiej skórki - znajduje się tutaj mnóstwo półek zapełnionych słojami, w których pływają marynowane gałki oczne, serca, mózgi i wiele innych, przyprawiających o mdłości składników. Unoszące się w powietrzu opary i towarzyszące im dziwne zapachy dodatkowo potęgują niemiłe wrażenie.
Klasa wypełniona jest pojedynczymi stanowiskami do warzenia, a w centrum znajduje się katedra nauczycielska i miejsce pracy profesora doskonale widoczne dla wszystkich.

Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:08

Krueger długo rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami, chociaż co było dziwne, jego dramatyczne pożegnanie z Vivienne zostało niemal całkiem przyćmione przez zupełnie błahą, niewiele znaczącą, przynajmniej w porównaniu z morderstwem, sytuację mającą miejsce w salonie pianistki. Może jednak niemiecki czarodziej przejmował się tym wszystkim bardziej, niż wyobrażał to sobie na początku? Nie tęsknił za swoją ukochaną z Gryffindoru, przecież tak długo nie rozmawiał z nią już w samej szóstej klasie. Zerwał z nią kontakt i chociaż w pierwszym okresie, było ciężko, później zdołał pogodzić się już ze stratą. To nie była już miłość, mimo że przez cały ten czas wmawiał sobie skutecznie, że nadal czuje do niej miętę. W rzeczywistości łączyło go z nią uczucie, ale tylko poczucia winy. Nawet po tej śmierciożerczej próbie, kiedy próbował godzić ją niewybaczalnym zaklęciem, nie był rozżalony z powodu straconej miłości. Zrozumiał to w salonie pianistki. Nie chodziło wcale o Vivienne, a o niego. To on wcale nie marzył o tym, by w przyszłości stać się mordercą, nie był gotów do pozbawienia życia osoby, z którą nawet kiedyś łączyło go uczucie. Jego serce nigdy nie należało w pełni do Czarnego Pana, pomimo że przeznaczenie tego chłopaka mówiło o nim zupełnie coś innego. Targały nim coraz większe wątpliwości. Czy powinien walczyć z losem? A mawiali, że ten kto stał się śmierciożercą, był już nim na zawsze. Franz z kolei usilnie twierdził, że był śmierciożercą. Był nim od urodzenia i myślał, że będzie nim już po samą śmierć. Tak bardzo pragnął, aby ktoś wskazał mu drogę. Nie mógł wiecznie słuchać głosu swojego ojca, który nie był w tej kwestii bezstronny.
Niemiec nie miał ochoty rozwodzić się na razie na ten temat. Skrzętnie próbował uciekać przed swoimi problemami, uciekając w świat alkoholu, pięknych kobiet i trującego, tytoniowego dymu. Niby miał świadomość tego, że trudne decyzje i tak go wreszcie dopadną i najprawdopodobniej zgniotą jak robaka. Starał się jednak w tej chwili o nich nie myśleć. Próbował oddalić wszystko to, co sprawiało, że czuł się zagubiony. Wspomnienie spotkania Jasmine z salonu pianistki pozwalało mu się oderwać od tego, co bolało go najbardziej. Ta dziewczyna w pewnym sensie stała się teraz jego drogą ucieczki. Była jeszcze bardziej gorzka niż Ognista Whiskey, jeszcze bardziej trująca niż papieros. Kogoś takiego brakowało w życiu Kruegera. A nie, przepraszam, panna Vane przecież nie odstępowała go na krok, chociażby na boisku czy w klasie, podczas zajęć. Wtedy jednak ich utarczki miały zupełnie inny wydźwięk i nie przykuwały nadto uwagi siedemnastolatka. Tym razem było inaczej, złapał się na tym, że rozmyśla o ich pocałunku przed zaśnięciem. Szybko jednak otrząsnął się, pogrążając w krainie snu, do której, jak się okazało, Jasmine akurat nie miała dostępu. Franz wybudził się bowiem w nocy, ale tylko dlatego, że nawiedzały go koszmary. Nawet mary senne przypominały mu o jego dłoniach splamionych krwią. Nie był już tym samym, niewinnym chłopakiem, który zostawał jedynie pod naciskiem swej czarnoksięskiej rodziny. Teraz to on wziął sprawy w swoje ręce i stał się jednym z nich, choć tylko w swoim mniemaniu, bo przecież Voldemort nie uważał go na razie za godnego dostąpienia zaszczytu zdobycia mrocznego znaku. Nic dziwnego, skoro Franz nie w pełni podołał swej próbie. Tej nocy Ślizgon wolał już nie zasypiać, więc zabrał się za czytanie książki, a gdy przyszła odpowiednia, poranna pora, przygotował się na zajęcia i wyruszył, jak gdyby nigdy nic, na pierwszą lekcję.
Całe popołudnie wałęsał się bez celu, to po szkolnych korytarzach, to po błoniach, niecierpliwie wyczekując północy. Ciekawy był, co też przyniesie jego kolejne spotkanie z Vane. Jej różdżkę cały czas trzymał za paskiem swoich spodni. Przed oczami natomiast widział już jej twarz pełną wściekłości, co przyprawiało go jedynie o ten delikatny, złośliwy uśmieszek na twarzy. Wiedział, że to trochę dziecinne, zabieranie różdżek i spotykanie się o północy w sali lekcyjnej, żeby nikt ich nie widział, ale w jakimś stopniu było to dla niego podniecające, a już na pewno podnosiło mu poziom adrenaliny. Właściwie, chyba nawet bardziej, niż samotna wycieczka po Zakazanym Lesie. Do wszystkiego w końcu można się przyzwyczaić, a akurat w tej niebezpiecznej dżungli Franz bywał już wiele razy. To prawda, że raczej miał wyjątkowe szczęście, a w jego mniemaniu raczej pecha, że nie spotykał żadnych groźnych gatunków, przy których mógłby się popisać swoimi umiejętnościami i wyjść obronną ręką z opresji. Cóż, rekompensował sobie tę pustkę spotkaniem groźnego gatunku uczennicy w postaci Jasmine Vane. Patrzył nerwowo i bez przerwy na zegarek, wyczekując godziny ich spotkania. Kiedy wreszcie zbliżała się dwunasta w nocy, ruszył się z miejsca i pognał w stronę klasy, w której swoje zajęcia prowadziła słynna, już nie tylko w Hogwarcie, Chantal. Po drodze spoglądał tylko czy nikt go nie obserwuje. Nie zauważył jednak żadnej żywej duszy, o ile nie zaliczamy do nich poruszających się postaci z obrazów. W głębi duszy dziękował losowi, że nie ściągnął na niego akurat w tak niefortunnej chwili Argusa ani jego kotki. W końcu chłopak dotarł na miejsce, gdzie ostrożnie pociągnął za klamkę, a następnie przekroczył próg przestronnego pomieszczenia. Zamknął jeszcze za sobą drzwi, a gdy poczuł się swobodnie, zasiadł na biurku pani profesor i czekał na szóstoklasistkę z Domu Węża.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:10

Ta noc należała do jednej z gorszych. Jasmine była świadoma tego, że nie tak daleko, bo raptem za ścianą była sypialnia chłopaków... i gdzies tam leżała jej różdżka. Kwestai honoru jaki Vane posiadała nakazywał jednak odebrać ją na oczach Franza, by móc zobaczyć jego minę. Blisko godzinę wyobrażała sobie milion sytuacji jak odbiera swoją właśność i godzi tak w czuły punkt Franza. Zetrze mu ten durny uśmiech z twarzy i nigdy więcej z nią nie zadrze! W wolnej chwili Ślizgonka przejrzała księgi z klątwami i wybrała parę, interesujących jak na pierwszy ogień. Zadowolona z wyniku swych rozmyślań, zapaliła ostatniego papierosa i weszła pod kołdrę. Jeśli jednak sądziła, że od razu otulą ją ramiona Morfeusza... oj jak bardzo się myliła. Mimo zamkniętych oczu nie potrafiła zasnąć. Ciagle wracała do sytuacji z salonu pianistki. Chociaż opanowywała ją złość, tak kąciki ust unosiły się do góry, kiedy dochodziła do momentu pocałunku. Miał Franz tupet! Jednak całował bo... dość Vane!
Prychnęła rozżalona swoim zachowaniem i rzuciła się na poduszki. Mrucząc ostatnie przekleństwa na Franza, udała się w krainę snów.. miała szczęście, bo nie zawitał w tej strefie jej życia. Chociaż tutaj.
Poranek mogła zaliczyć do udanych, gdyby myśl o stracie różdżki nie zadziałała jak zimny prysznic. Pamiętała o spotkaniu o północy, ale nie miała zamiaru się na nim zjawić. Cały dzień szukała pałkarza i starała się odebrać różdżkę.. ale ten jakby zapadł się pod ziemię. Nie wiedziała,czy on ją widział i specjalnie unikał, czy może faktycznie los z niej drwił i mijali się, bawiac się w jakąś dziwną grę...
Kiedy zegar wskazał dwudziestą, poddała się. Smętnym krokiem udała się do Wielkiej Sali na kolację. Nigdy jeszcze tak długo nie grzebała widelcem w ulubionej jajecznicy. Nie mogła niczego przełknąć, będąc myślami gdzie indziej. Nawet nie włączyła się w dyskusję odnośnie nowego manewru na boisku dla ścigających. Szukała Franza, ale ten chyba faktycznie gdzieś zniknął.
Chowajac dumę do kieszeni wróciła do dormitorium, chcąc zabrać paczkę fajek i udać się do sali eliksirów. Z każdą minutą nosiło ją coraz bardziej. Miętoliła skraj swej bluzki. Nie przeszło jej przez myśl, by ubierać się od szyi po kostki. Był ciepły majowy wieczór, więc jej strój w postaci czarnej spódnicy i szarej bluzki wiązanej na szyi nie był czymś dziwnym o tej porze roku. W końcu pchnęła drzwi prowadzące do sali eliksirów. Zamknęła je za sobą i wzięła głęboki oddech, widząc Franza na biurku Chantal.
-Przyszłam po swoją własność. Załatwmy to szybko, jak przystało na dorosłych. -powiedziała sucho i bardzo oficjalnie, zbliżając się do biurka... ale nie za bardzo. Wolała mieć go dalej od siebie jak bliżej. Kto wie, jak by to wykorzystał. Zegar w hollu wybił dwunastą.
Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:14

Franz nawet nie wiedział, że Jasmine tak dużo o nim myślała. No dobra, tak naprawdę przewidywał, że tak będzie, choć raczej nie spodziewał się, by oceniała go zbyt pozytywnie, no może poza samym pocałunkiem, który musiał sprawić jej przyjemność, skoro w ogóle się na niego zgodziła. Ba, nawet długo wytrwali w takim stanie, dopóki nie postanowiła go odepchnąć i unieść się swoją dumą. Chłopak musiał przyznać, że trochę żałował, że sprawy nie zaszły nieco dalej, a panna Vane dalej oszukiwała samą siebie i próbowała mu udowodnić, jaka to ona jest na niego cięta. Gdyby naprawdę go nienawidziła, nie pozwoliłaby na to, by tym razem to ich języki stoczyły walkę o dominację. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy przypomniał sobie, jak ta dziewczyna dobrze całuje. On nie zamierzał kłamać, miał ochotę zrobić to ponownie, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że dzisiejsze spotkanie z Jasmine nie będzie należało do zbyt przyjemnych. W końcu zabrał jej różdżkę, a to niewątpliwie doprowadzało ją do stanu, w którym każdy inny zapewne bałby się do niej podejść. Ale nie Krueger, o nie, on jeszcze bardziej skłonny był do tego, aby się z nią podrażnić. Wskakiwał do paszczy lwa, ale nie wyglądał na takiego, który przesadnie by się tym przejmował, lub co gorsza, obawiał się o swoje życie. Wyczekiwał teraz niecierpliwie na swoją zawistną przyjaciółkę, stukając nerwowo o blat biurka. Przez chwilę zaczął zastanawiać się nad tym, czy dziewczyna w ogóle pojawi się w klasie eliksirów. Wreszcie jednak stwierdził, że honor nie pozwoliłby jej na zignorowanie takiego zaproszenia.
Nie pomylił się, bo dosłownie chwilę po północy drzwi od sali otworzyły się, a w pomieszczeniu pojawiła się piękna, ciemnowłosa dziewczyna, którą oczywiście Niemiec bacznie obserwował już od wejścia. Jego wzrok zdążył ogarnąć każdy skrawek jego ciała, zanim ta przystanęła i rzuciła znowu tym tonem, który nie miał w sobie ani krzty pozytywnych emocji. Franz westchnął ciężko, zupełnie tak, jakby chciał przez to przekazać, że Jasmine jest niereformowalna. Przez dłuższą chwilę nawet nie zamierzał uraczyć jej odpowiedzią. Wyciągnął za to z kieszeni marynarki paczkę papierosów i zapalił jednego, zaciągając się mocno dymem tytoniowym. Uwielbiał to uczucie bólu w płucach towarzyszące każdemu kolejnemu wdechowi. A już w połączeniu z widokiem wściekłej miny tej przepięknej Ślizgonki dawały mu pełne poczucie satysfakcji. Prawie pełnie, brakowało jeszcze powtórki z pocałunku z salonu pianistki, jak i dotyku jej delikatnych, ale jakże zgrabnych dłoni, które w jego wyobraźni dotykały jego ciała. Zaciągnął się papierosem jeszcze kilka razy, po czym zgasił go na jakimś stosie kartek papieru, który leżał obok niego na biurku pani profesor. Miała pecha, że wybrali na spotkanie akurat jej salę lekcyjną. I tak nie będzie wiedziała kogo ukarać za pogwałcenie szkolnych przepisów i ponadprzeciętną bezczelność, która Kruegerowi była akurat bliska. Nadal nic nie mówiąc, chłopak wyciągnął zza marynarki różdżkę, ale wcale nie tę, która należała to Jasmine. Sięgnął po swoją, aby rzucić zaklęcie, które zablokowało drzwi. Miało ono dwojaki cel: po pierwsze, Ślizgon nie miał ochoty oglądać ani Filcha ani jego ohydnej kotki, a po drugie, nie chciał przecież przedwcześnie żegnać się z panną Vane. Dopiero po takich zabiegach mógł jakkolwiek zareagować na jej słowa.
- Pięknie wyglądasz, ale sama uroda mnie nie przekupi. – powiedział nadzwyczaj spokojnym głosem, aby jeszcze bardziej dopiec już wystarczająco zdenerwowanej szóstoklasistce. Mimo że stała dość daleko, czuł wręcz na sobie kipiącą z niej wściekłość, co rzecz jasna, jedynie go bawiło, bo jakżeby inaczej. W końcu Jasmine miała do czynienia z Franzem, a on śmiał się jej prosto w twarz nawet wtedy, kiedy rzuciła nim z całkiem sporą siłą o ścianę. Trudno było zatem powiedzieć, czy jakikolwiek jej ruch mógł tak naprawdę zrobić na nim wrażenie. Panienka ze Slytherinu wybrała sobie trudnego przeciwnika, a skoro już to zrobiła, musiała dostąpić mu kroku.
- Jak chcesz swoją różdżkę, to sama ją sobie odbierz. – dodał po chwili, a kąciki jego ust uniosły się w jeszcze szerszym, niż dotychczas uśmiechu. W tym niemieckim czarodzieju było coś szatańskiego, miał w oczach diabliki, kto wie, może to właśnie przyciągało do niego tak wiele hogwarckich dziewcząt. Przedstawicielki płci pięknej lubiły złych chłopców, a Krueger bezsprzecznie do takich należał. Aby jeszcze mocniej sprowokować pannę Vane do działania, siedemnastolatek odsunął marynarkę i podniósł lekko do góry swoją koszulę, aby pokazać swej towarzyszce, że jej własność znajduje się w bezpiecznym miejscu. Dokładnie tak, Ślizgon schował ją pod koszulą, wsuwając ją za pasek swoich spodni. I teraz miałby ją tak bez walki oddać Jasmine? Rzucić ją po prostu w jej dłonie? Tak bez żadnej zabawy? Na którą swoją drogą dziewczyna także miała ochotę, nie musiała się przyznawać, ten pocałunek w salonie pianistki zdaniem Franza mówił o niej wystarczająco wiele, aby chłopak zdecydował się dalej brnąć w te intrygujące gierki.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:16

Czuła lęk przed tym spotkaniem, ale też i dziwną fascynację rozwojem zdarzeń... scenariuszy było mnóstwo i była by zawiedziona, gdyby Franz jednak jej posłuchał i oddał jej różdżkę. Zawiedziona? Vane, co ty pleciesz, ty chciałaś stąd wyjść jak najszybciej się da. W milczeniu obserwowała, jak Franz wzdycha i pali papierosa. Postanowiła poczekać, być bardzo cierpliwą, co z reguły jej się nie zdarzało. Mogła również wyjąć swoje papierosy, ale... nie czuła potrzeby. Słodki smak nikotyny został zastąpiony przez wyczekiwanie.. słodko-ostry smak adrenaliny tworzącej się pod skórą. Obserwowała, jak chłopak wkłada papierosa do ust i zaciąga się... i by potem wypuścić kłębiący się dym. Nieświadomie przygryzła dolną wargę. Te same usta całowały ją zeszłej nocy.. cudnie Vane, brakowało Ci jeszcze tego...
Uniosła brwi, kiedy została skomplementowana. Mimo wszystko, kobiety lubiła być mile łechcone przez takie słówka, nawet z ust największych mend tego świata. Franz grał jej na nerwach, robił to specjalnie. Osiągał swój cel, krok po kroku. Jasmine była niecierpliwa i wolała nie przedłużać stanu najwyższej gotowości. Wzięła głęboki wdech.
-Zgrywasz się. Tylko nie wiem, co chcesz przez to osiągnąć. -mruknęła cicho, niedbając o to, że Franz to usłyszy.
W końcu minął czas sztucznego czekania i udawania, że spotkali się przypadkiem i nie wiedzą, jak zacząć rozmowę. Spięła się, gdy chłopak wyjał różdżkę... ale to nie była jej różdżka. Odwróciła się, słysząc trzask zamykanego zamka. Tego się nie spodziewała.. wróciła spojrzeniem do Kruegera.
-Dbasz o zabezpieczenia? To się chwali. -przyznała jadowicie. Tylko czy tu chodziło tylko o bezpieczeństwo... i czy na pewno o jej bezpieczeństwo?
Otworzyła szerzej oczy widząc, gdzie Ślizgon schował swoje trofeum. W tym był jakiś haczyk, tylko Jasmine nie była jeszcze pewna jaki...
Krok za krokiem, dosyć powoli weszła na podium, gdzie stało biurko profesor Lacroix. Wolała nie myśleć, jak bardzo wścieknie się nauczycielka widząc co stało się z papierami... i kogo o to oskarży. Jedno bylo pewne. Nie ucierpi nikt ze Slytherinu.
Jasmine stanęła przed chłopakiem, twarzą w twarz. Oczekiwała jakiś fajerwerków, chociażby użycia zaklęcia.. czegokolwiek. Jednak nic się nie stało.
"Obym tego nie żałowała" -pomyślała i wyjęła ręke w kierunku swej własności. Przy okazji mogła przypatrzeć się szczegółom skrawka ciała odkrytego przez pałkarza. Nie był taki wątły jak mogło się wydawać...
Jasmine postawiła wszystko na jedną kartę. Chwyciła pewnie swoją różdżkę i pociągnęła, chcąc tym oto sposobem zakończyć ich spotkanie. Czy na pewno chciała? Zabierając różdżkę, podniosła głowę, patrząc nie niżej, nie wyżej a wprost w oczy Franza Kruegera, osoby, której niecierpiała najbardziej na świecie. Nawet bardziej niż tego namolnego Puchona. Wiedziała,że wyjęcie różdzki zza paska uruchomi mechanizm, który niekoniecznie dziewczyna chciała poznać... wierzyła, że odskoczy w razie jakiegoś zaskoczenia. Cóż... płonne nadzieje panno Vane. A nadzieja matką głupich.
-Czego Ty chcesz? -zapytała cicho, w końcu uwalniając różdżkę z oporu materiału. Gra się rozpoczęła.
Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:21

„Zgrywasz się. Tylko nie wiem, co chcesz przez to osiągnąć.” – ten cichy pomruk dziewczyny przez cały ten czas rozbrzmiewał w jego uszach. Co on chciał właściwie takim zachowaniem osiągnąć? Prawdę powiedziawszy, wcześniej wcale się nad tym nie zastanawiał, a raczej dostosowywał się do zasad gry narzuconych przez dziewczynę. Bo czy to właśnie nie przez nią ich ostatnie spotkanie w salonie pianistki tak wyglądało? Jedyną nowością, którą on wprowadził do ich relacji był ten nieszczęsny dla panny Vane pocałunek, ale czy to naprawdę było takie strasznie? Podświadomie być może właśnie do powtórzenia sytuacji z salonu pianistki dążył Krueger, jednak on sam na razie nie wiedział, o co mu tak po prawdzie chodzi. Przywykł już do tego, że pałali do siebie nienawiścią, obrzucali się tymi spojrzeniami spod byka, a jednak nigdy nie myślał o tym, że pomiędzy nimi istnieje jakaś chemia, która nie tylko potrafiła ich od siebie odpychać, ale także i w jakiś sposób nie pozwalała im bez siebie wzajemnie egzystować. Ich wzburzone uczucia dało się jednak wykorzystać inaczej, niżeli tylko na rzucanie w siebie niebezpiecznych w konsekwencjach zaklęć. Gdyby ktoś jeszcze jakiś czas temu zapytał Franza o to, czy marzy o tym, aby dowiedzieć się, jak całuje ta przeklęta Ślizgonka, zapewne wybuchnąłby tylko gromkim śmiechem i zaprzeczył, a teraz sam już nie był pewien dokąd zmierzają ich stosunki. Wszystko nagle jakby ktoś przewrócił do góry nogami, a siedemnastolatek po raz pierwszy od dawna odczuwał taką satysfakcję we wprowadzaniu kogoś w tak nerwowy nastrój. Miał wrażenie, że im bardziej wściekła na niego jest Jasmine, tym bardziej uroczo jeszcze wygląda. Poza tym, tak dużo emocji tkwiło w ich wzajemnych starciach, że część z nich z pewnością przyczyniło się do tego jakże cudownego pocałunku. Że też Niemiec wcześniej nie wpadł na to, że zamiast się żreć, mogą inaczej rozwiązać kwestię tego, kto ma być dominującym elementem w Hogwarcie. No bo, czy tak nie było znacznie bardziej interesująco? No i, rzecz jasna, przyjemniej.
- Zawsze i wszędzie. Przecież mówiłem Ci, że możesz na mnie liczyć. Zresztą, chyba sama już zdążyłaś się o tym przekonać. – mruknął dopiero wtedy, gdy dziewczyna wspomniała coś o zabezpieczeniach. Szczerze mówiąc, po zablokowaniu przez niego drzwi, spodziewał się jakiejś bardziej ciętej reakcji, ale taki obrót spraw nawet bardziej mu odpowiadał. Panna Vane pokazywała tym samym tylko to, że jej słowa były puste. Jej czyny kompletnie im zaprzeczały, a tak naprawdę Ślizgonka podświadomie nie chciała wychodzić z tej klasy eliksirów, tylko spędzić z nim więcej czasu. Na szczęście, geniusz zła, Franz Krueger, przewidział jej wewnętrzną walkę rozsądku z namiętnościami, i wpadł na ten świetny pomysł, aby zabrać jej ostatnim razem różdżkę. Dzięki temu, udało mu się zwabić dziewczynę, która udawała świętą, do sali profesor Lacroix. Ciekawy był tego, czy pozostanie ona taka święta, aż do momentu opuszczenia przez nich pomieszczenia. Obserwował uważnie każdy jej ruch. Miał wrażenie, że dalej walczy z samą sobą, kiedy szła w jego kierunku powolnym krokiem. Czy to jedynie chęć różdżki była silniejsza od prób wmówienia sobie, że najlepiej dla niej byłoby uniknąć kolejnego bliskiego zetknięcia się z niemieckim czarodziejem czy może jednak i ją coś więcej kusiło w tej ich bliskości? Siedemnastolatek był pewien tego, że za drugą wersją przemawiało mniej argumentów, jednak były one również o wiele bardziej dosadne, dlatego też, coś podpowiadało mu, że nie powinien obawiać się o to, że ich spotkanie będzie trwało krócej, niż zamierzył sobie to na początku. Uśmiechnął się, gdy Jasmine została zmuszona do podciągnięcia jego koszuli w celu dostania się do swojej różdżki. Wydawało mu się nawet, że jej spojrzenie padło na chwilę dłużej, niż tego wymagała sytuacja, na jego ciało, ale kto wie, być może sobie dopowiadał coś, co chciał, żeby się ziściło. W każdym razie, w swojej głowie uznał to za pewne połaskotanie jego ego, więc i niech tak pozostanie. Niech i Franz ma coś od życia, nawet jeżeli jego wyobraźnia niebezpiecznie igrała z rzeczywistością. Chłopak nie miał jednak w planach rzucania żadnego zaklęcia, wręcz przeciwnie, schował różdżkę, zatem obawy panny Vane okazały się bezpodstawne. Zresztą, o co ona go oskarżała? Jego? Takiego grzecznego i delikatnego w sposobie bycia chłopaka? Na jej pytanie, Krueger wyjątkowo nie wybuchnął nawet śmiechem. Nietypowo dla niego stwierdził bowiem również, że w tej sytuacji nie było akurat nic śmiesznego. Poza tym, jego głowę zajmowały już zupełnie inne myśli, chociażby o dłoniach Jasmine, jej jędrnym biuście, i pośladkach. O czym on w ogóle marzył? I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu skakali sobie do gardeł, a teraz niemiecki czarodziej tak wiele by dał, aby Ślizgonka nie oddalała się od niego nawet na krok.
- Czego chcę? Może Ty także powinnaś odpowiedzieć sobie na to pytanie? – mruknął wreszcie niezbyt głośno, również nie odwracając wzroku od jej oczu, co w jego przypadku akurat nie było łatwym zadaniem. Nic dziwnego, bo było wiele innych części działa dziewczyny, na które miał akurat ochotę spojrzeć. A jego piersi wręcz uśmiechały się do niego i wydawały się ciekawszym celem, niżeli ślepia dziewczęcia, z których nie było nic innego prócz tej denerwującej powagi i chęci zachowania samokontroli. Swoją drogą, tę drugą należało wreszcie złamać. Lekko odepchnął pannę Vane tak, by opierała się o biurko należące do profesor eliksirów. Sam natomiast stanął naprzeciw niej, zamykając jej drogę ucieczki z obu stron swymi dłońmi, które również oparł o blat. Wiedział, że Jasmine odzyskała już swoją różdżkę, wolał nie dopuścić do tego, aby wpadła na pomysł zostawienia go samego w tej sali. Nie taki był plan, to byłoby takie nudne i bezpłciowe.
- Ja chciałbym Cię pocałować. – prawie wyszeptał do jej ust, choć jego wzrok początkowo padł na krótką chwilę na jej piersi. Ba, nie tylko chciał ją całować, ale i dotykać tych dwóch skarbów, a i nie tylko ich. Mimo wszystko, jego dłonie nadal spoczywały tam, gdzie położył je przed momentem. Tak, on też wypracował w sobie zdolność samokontroli, a już szczególnie przy tej dziewczynie. Od czasu ich spotkania w salonie pianistki zdawało mu się jednak, że z czasem coraz bardziej ją traci. W każdym razie, nie dał pannie Vane zbyt wiele czasu do namysłu, bo zaraz po swym komentarzu musnął ustami jej wargi. Delikatnie, jakby tylko zachęcając i prowokując ją do tego, aby nie opierała się swoim pragnieniom. Sfrustrowana/y. To słowo mogło określić z pewnością ich oboje w tej chwili, tylko że Jasmine nadal zgrywała dumną i nie chciała się przyznać do tego, że ich pocałunek w salonie pianistki wzbudził w niej seksualną żądzę. Siedemnastolatek dotknął czołem jej czoła i patrzył tym niebezpiecznym, pełnym pożądania spojrzeniem w jej oczy. Co tym razem panno, Vane? Dasz się wciągnąć w te gierki czy nasz młody niemiecki czarodziej znów wyląduje na którejś ze ścian albo na ziemi z damskim butem na klatce piersiowej? Franz ewidentnie pogrywał i nie zamierzał przestać. Zaczął schodzić pocałunkami po jej szyi, mając jednak świadomość tego, że reakcja dziewczyny pozostaje dla niego elementem nieodgadnionym. Zawsze jednak lubił ryzyko, więc i teraz nie obawiał się tego, co się stanie.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:24

Igrałą z ogniem i była tego świadoma. Franz miał poniekąd rację, gdy widział jej wewnętrzny bój... że ona sama nie wiedziała czego chce. Może inaczej. Wiedziałą czego chce, ale nie potrafiła tego przyjąć do swojej własnej świadomości. Przebywanie w najbliższym otoczeniu Kruegera stało się o tyle niebezpieczne, co intrygujące. Nigdy nie pomyslała, ba! Nie przeszło w najśmielszych snach, że kiedykolwiek się pocałują. Może ten pocałunek trwał wtedy raptem pare sekund.. ale trwał. I zostawił po sobie przyjemny smak... zachętę. Jasmine nie potrafiłą uwierzyć w to, że jednak dawała się ponieść swoim namiętnościom.. że seksualna frustracja, jak to ładnie określił pałkarz, może wziąć górę nad rozsądkiem i mianem panny niedotykalskiej. Chciała.. a może nie chciała? Kobieca natura zaskakiwała ją samą i to mocno.
Na jego pytanie nie odpowiedziała... bo? Bo tej odpowiedzi nie znała. Zadał jej pytanie, które gnębiło ją od zeszłej nocy. Patrzyła w oczy Ślizgona i zastanawiałą się... co widział w jej zachowaniu, że tak bezbłędnie zarzucał ją pytaniami.. że wiedział za co chwycić, aby wywołać u niej wściekłość... zaskoczenie... bo najwyraźniej na tym mu zależało. Na elemencie zaskoczenia.
Znowu przygryzła dolną wargę i ta odskoczyła kusząco. W zawsze chłodnych oczach pojawiły się iskierki wywołane przez jej wewnętrzne, kobiece "ja", które domagało się uwagi. Domagało się spełnienia zachcianek.. kiedy to ostatnio zaznała fizycznej przyjemności? Bardzo dawno temu i znając jej smak, chciała jej znowu. I znowu.
Czemu do licha padło na Franza Kruegera. To była tylko i wyłącznie jego wina, że teraz tak na niego patrzyła.. że błyszczące ogniki starały się nadać jej bardziej zmysłowego charakteru, by to on chwycił haczyk. A rozsądek nadal walczył.
Wiedziała, że jego wzrok błądził po jej ciele... że samym spojrzeniem dotykał ją tam, gdzie nie był powinien. Zabranie różdżki wywołało ciąg zdarzeń, w tym wepchnięcie na biurko. Jasmine nawet chciała już się podnieść.. ale Franz zagrodził jej drogę ucieczki. Jak szybko poderwałą głowę, tak teraz ustępowała... dopóki nie napotkała twardego blatu biurka. Najgorsze dla niej było to, że wcale nie była tym faktem przerażona..
Znajomy dreszcz przebiegł przez jej kręgosłup, kiedy powiedział czego on chce... i Merlinie! To muśnięcie, które znowu obudziło do życia te rejony jej ciała, które nie powinny były zostać rozbudzone. Muśnięcie jak skrzydeł motyla, dało reakcje jak trzaśnięcie pioruna. Serce przyyspieszyło, a i oddech chciał dorównać temu rytmowi.
Pierś Jasmine unosiła się szybko.. a jej kraniec w jednym momencie nawet musnął tors Franza, co podziałało znowu na jej niekorzyść. Ta bliskość.. to wszystko było zagraniem niefair i Franz o tym wiedział. Wyczuł, że jej ciało ucieka przed rozsądkiem. Tylko, że Vane nie lubiła tak rozdawać swoich walorów.
Czuła, że ten wzrok miał zadawać jej pytanie... nie, ten wzrok nakazywał, by była grzeczną dziewczynką i się poddała swoim żądzom. Może to ocknęło adrenalinę, by jednak nie dać tej satysfakcji, chociaż tak cholernie chciała zrobić na przekór.
Przymrużyła oczy z uwielbienia, czując czuły dotyk na swej szyi... potęgujący gorąc rozpalający jej skórę do czerwoności. Ciche, ledwie słyszalne westchnięcie wychodzące z jej ust.. proszące o jeszcze.
I czubek buta opierający się na brzuchu chłopaka, by silnym ruchem odepchnąć go od siebie. To były ostatnie podrygi jej rozsądku by walczyć... moze jednak nie? Może to była jej przekorna natura, chcąca dodać pikanterii do spotkania?
Jedno było pewne... kolejnego sprzeciwu z taką siłą Jasmine nie użyje. Dysząc cicho, podniosła się do pionu. Jednak i tak byłą niższa od chłopaka, który stał.. pół metra od niej? Nie miałą tyle w sobie siły by rzucić nim o ścianę, wbiła więc koniec różdżki w jego tors, mierząc go spojrzeniem.. .które teraz było zupełnie inne. To nie była wściekłość.. to była walka wściekłości z namiętnością.. a różdżka lekko drżała, tracącna pewności.
-Jeżeli... jeszcze raz.... -zaczęła mówić,drżącym od emocji głosem. Nie skończyła... bo podświadomie czekała na ten kolejny raz. Dodając element przepychanki i walki podczas pocałunków czuła... niebywałe podniecenie, które sięgało głębiej jak rozsądek. To było jak afrodyzjak. Połączyć dobrze znaną złość... z nowo poznaną namiętnością. Jasmine traciła nad sobą kontrolę.
Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:26

Obserwował jej wewnętrzną walkę, ale czy aby on sam nie miał co do ich spotkań mieszanych uczuć? Nie omieszkał sobie przecież przypomnieć kilku sytuacji z przeszłości, w których ich nienawiść rzeczywiście była niszczycielska w skutkach. A teraz mieli, ot tak, zupełnie zmienić stosunek do siebie, jakby żadne wojny nigdy nie miały pomiędzy nimi miejsca? To było niemożliwe. Z drugiej strony, ich konflikt przekładał się też na to, że ich relacje były o wiele bardziej intrygujące i być może to właśnie z tego powodu, chłopak czuł narastającą satysfakcję z tego, że może dziewczynie dopiec nie tylko poprzez swoje słowa, niebezpieczne zaklęcia, ale także i przez ten pocałunek, który z pozory niewinny, wywołał w umyśle panny Vane piekło. Zastanawiał się jak bardzo ta musi żałować tej chwili, w której nie potrafiła kontrolować swojego ciała i w której poddała się prymitywnym, zwierzęcym żądzom. Zdawał sobie również sprawę z tego, że Jasmine przeżywa ten pocałunek znacznie bardziej niż on, wytykając sobie, że nie powinna. Nie, nie był legilimentą, nie czytał jej w myślach. Wystarczyło mu to, że Ślizgonka zaliczała się do przedstawicielek płci pięknej, które to przecież zawsze roztrząsały takie sprawy w znacznie bardziej radykalnym stopniu niż mężczyźni. Swoją drogą, mimo że czasem Franz żałował, że nie opanował sztuki legilimencji i nie może zabrnąć w najgłębsze czeluście rozmyślań panny Vane, tak miało to też swoje plusy. Bo czy nie było ciekawiej, gdy sam z siebie musiał odgadywać, co siedzi w głowie tego dziewczęcia? Gdyby był zaawansowanym legilimentą, nie byłoby zabawy, a on sam niewątpliwie wiedziałby od razu jak się zachować. A tak pozostawał ten element ryzyka, który w pewnym stopniu również działał pobudzająco.
Wiedział, że szóstoklasistka nie odpowie mu na jego pytanie. Skoro on sam nie potrafiłby dać jej satysfakcjonującej odpowiedzi. Pragnęła go, jednak nie chciała dać się przekonać. Zupełnie tak, jakby jej przyzwolenie miało okazać się oznaką słabości. On tak nie uważał. Bo przecież, jeżeli wzajemnie siebie potrzebowali, to czy coś lub ktoś stał im na przeszkodzie? Ich duma mogła ucierpieć w imię wyższych celów. Tak bardzo potrzebował jej ciała, jej dotyku. Chciał wypełnić pustkę w sercu, zająć myśli czymś innym, niż tylko śmierciożerczym półświatkiem, do którego nigdy w pełni nie należał. A ona, cały czas go odpychała i nie pozwalała mu zbliżyć się w pełni, poznać smaku tego zakazanego owocu. Kiedy całował jej szyję, czuł narastające podniecenie. I musiał przyznać, że zapewne gdyby nie ich wcześniejsze nienawistne spojrzenia i kłótnie, ta bliskość wcale nie działałaby na niego w ten sposób. Ale on lubił ten zastrzyk adrenaliny, uwielbiał brnąć w coś nieznanego, stąd też nawet odpowiadało mu to, że nigdy nie mógł się spodziewać po Jasmine konkretnej reakcji. Nie miał pojęcia, czy dziewczyna mu ulegnie i zechce wreszcie oddać się swoim pragnieniom czy może znów ciśnie w niego jeszcze groźniejszym zaklęciem. I mimo że miał swoją różdżkę w zanadrzu, nawet po nią nie sięgał, bo nie wiedzieć dlaczego, był pewien, że panna Vane czerpie taką samą przyjemność z ich spotkań i że nawet dla swojego dobra nie będzie miała ochoty ani go uszkodzić, ani odciągnąć od swojej osoby. Słyszał jej westchnięcie, które prosiło go o więcej pieszczot. Chłopak nie zdążył jednak nawet zejść ustami niżej, ponieważ poczuł na swoim brzuchu podeszwę jej buta, a zaraz po tym znów został odepchnięty. Popatrzył na nią wrogo, chociaż jej nieprzyjazny gest nie mógł uśpić w nim zwierzęcego instynktu. Jej słowa tak bardzo zaprzeczały jej czynom.
- Jeszcze raz co? – mruknął, próbując nadać swemu głosowi taki sam ton, jak i ona. Nie, wcale jej nie przedrzeźniał. Może po części. Chciał jej w ten sposób uświadomić tylko, jak bardzo jej rozsądek w tym przypadku się myli i że dziewczyna w ogóle nie powinna się go słuchać. Choć już dawno winien był odejść i nie przejmować się tym, jaka bitwa rozegra się pomiędzy tą dobrą i złą częścią duszy panny Vane, on brnął dalej, nie dając za wygraną. Nie mogła go zostawić samego po tym wszystkim, co pomiędzy nimi zaszło. Dlatego znów przysunął się do niej bliżej, jednak wstrzymał się chwilowo nawet z niewinnymi gestami.
- Wiesz jaki jest Twój problem, Vane? Z jednej strony mnie nienawidzisz, a z drugiej strony pragniesz mojego ciała. – pozwolił sobie na niezbyt urokliwy komentarz rzucony w jej kierunku, ale nie oszukujmy się, czy tak bardzo się mylił? Teraz już nie tylko pocałunek z salonu pianistki potwierdzał jego przypuszczenia o tym, że Jasmine potrzebowała fizycznej bliskości, a to, że sprawy zaszły tak daleko akurat pomiędzy nimi, osobami, które niby pałały do siebie na co dzień nienawiścią, tym bardziej sprawiał, że cała sytuacja przybrała niezwykle ekscytujący wyraz.
- Czego chcesz? Chcesz mnie uderzyć? Śmiało. Rzucić we mnie zaklęciem? Dlaczegóż by nie. Kolejne uderzenie plecami o ścianę mnie nie złamie. Pocałować? Byłbym ostatnim który Ci odmówi. – dodał po chwili niespokojnym głosem, co w jego przypadku akurat było dość nietypowym zagraniem. Udawał, że ich bliskość nie wzbudza w nim żadnych emocji, ale nie mógł cały czas zachowywać się tak samo, jak nieczuły drań. Nie mógł tak długo utrzymywać tej pozy, mimo że jego gra aktorska, jak widać, stała na całkiem niezłym poziomie. Dlatego też, uniósł się nieco, choć nie sądził, aby ten ton w jakimkolwiek stopniu przeraził diabelną Ślizgonkę.
- Dopiero, kiedy pozwolisz, aby zawładnęły nad Tobą twe pragnienia, będziesz wolna. – zakończył swój wywód, po czym zręcznym ruchem ręki, zrzucił z biurka profesor Lacroix wszystko, co na nim się znajdowało. Wszelkie opasłe tomy, notatki, pióro i kałamarz. Wszystko to wylądowało na ziemi z dość głośnym hukiem. Franz jednak zdawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Popchnął wcale nielekko dziewczynę na biurko, a sam przylgnął do jej ciała, całując o wiele bardziej namiętnie. To nie było już prowokujące muśnięcie, a spełnienie tego, o czym oboje zapewne w tym momencie marzyli. Jego dłonie wodziły po jej ciele, zatrzymując się dopiero na jej biodrach. Chciała znowu uderzyć go w twarz za to wszystko, co kiedykolwiek pomiędzy nimi się wydarzyło? Ależ proszę, ale niech nie ucieka przed tym, co nieuniknione, bo niewątpliwie nad ich głowami unosiło się to napięcie, którego oboje nie mogli w sobie zwalczyć.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:30

+18 !
Gdyby Jas sama wiedziała "co"... Jeszcze raz mnie dotkniesz, to Cię uderzę? Jeszcze raz mnie pocałujesz, to Cię odsunę z czystej przekory? Żadne z tych zdań nie potrafiło wyjść z jej ust. Co więcej, poziom na którym trzymała różdżkę coraz bardziej się obniżał. Nienawiść, taka słodka przyjaciółka, mieszająca między Franzem, a Jasmine od najmłodszych lat.... teraz uciekła. Chęć pieszczot.. ta zmysłowa strona Jasmine zaczynała zaciemniać jej obraz rzeczywistości. Wiedziała o tym, że jej namiętność doprowadziła ją już nie raz do niemałej zguby... chociaż podczas związku z Chiarą było to bardzo na miejscu i obu paniom odpowiadało. W tej chwili Vane już kompletnie wyłączyła mózg. Nie mogła się oprzeć Fraznowi i on o tym wiedział. Zapach perfum, te twarde i radykalne gesty... to było takie nieznane dla Jasmine, a sama wizja Kruegera jako jej kochanka, podniecał ją niesamowicie. Faktycznie Franz, kobiety kochały złych chłopców. Bardzo złych.
Pół otwarte usta, którymi wydychała rozgrzane powietrze w płucach... i różdżka, która już dawno nie mierzyła w Ślizgona, po prostu nie mogła utrzymać różdżki mocno w poziomie.
Rzucił stwierdzeniem, które ugodziło Jas. Ugodziło, ponieważ było prawdziwe.. do naga prawda, która nie pozwalała się migać. Tak, pragnęła jego ciała i pragnęła tego od momentu pocałunku w salonie pianistki. Podniosła wzrok, zastanawiając się nad odpowiedzią, ale widok poruszających się ust Franza skutecznie ją deprymował.
-Cholera... jak ja Cię nienawidzę Krueger... -wyszło z jej ust, było to szczere... lecz nie było w tym tej emocji co zawsze, gdy to wypowiadała. Usłyszała jego ton... który był dziwnie niespokojny. Jakby targały nim niespełnione pragnienia... jakby już chciał na nowo zakosztować Jasmine. Schlebiało to jej, musiała bardzo mocno działać na pałkarza.. i chyba nie było już sensu z tym walczyć. Jasmine nadal czuła wściekłość... ale ta, za sprawą wewnętrznych demonów przemieniła się w nieokrzesane pragnienie.... zamieniało chłodną i niedotykalską panne Vane w zmysłową, znającą swe ciało kobietę... skoncentrowaną tylko i wyłącznie na przyjemności... z pikanterią skrytą w ustach. Wyraz twarzy brunetki zmienił się, pozbywając się juz kompletnie uczucia obojętności... panowała nad dziewczyną czysta żądza.
-Krueger.... -przerwała jego niecierpliwy wywód, przewidujący każdy z możliwych zagrań ścigającej. -Zamknij się w końcu i mnie pocałuj. -warknęła ostro i chwyciła go mocno za koszulkę na piersi. Dokładnie w tym samym momencie Ślizgon zrzucił wszystko z biurka z hukiem. Jasmine nie dbała o porządek w tej sekundzie... mocne wepchnięcie ją na biurko podziałało jak zapalnik... ale Vane nie puściła koszulki chłopaka. Pociagnęłą go za sobą, pozwalając by ich ciała stykały się w najmniej skromnych miejscach. Wpiła się w usta Franza, czując tę samą ekscytację co w salonie... ale teraz jej nie przerwie. Jas objęła go za kark, pozwalając by ich usta złączyły się w wściekłym, niepohamowanym tańcu... by ich języki odebrały namiętny taniec... by poznać swój smak, niespotykany i tak niecodzienny. Teraz faktycznie czuła się wolna... Objęła Ślizgona nogami w pasie i przyciągnęła do siebie, dajac mu już ostateczny znak swej uległości na jego poczynania. Niecierpliwymi ruchami, nieprzerywając pocałunku złapała za poły jego marynarki i wręcz zdarła ją z niego, rzucając w jakiś odległy kąt sali. Kobiece dłonie wniknęły pod koszulę i badały każdy centymetr pleców... a przy każdym mocniejszym pocałunku, paznokcie wbijały się w skórę i przejeżdzały po niej, zadając ból... ale bardzo przyjemny. Jas żarliwie oddawała każdy pocałunek, juz kompletne odrzucając na bok rozmyślania i rozsądek. W tych sekundowych przerwach między pocałunkami mruczała cicho niczym rozpieszczona kotka... chwyciła zębąmi jego wargę i przygryzła drapieżnie. Franz nie znał Jasmine od tej strony... jako kochanka była nieprzewidywalna i dodała do wszystkiego duzej dawki pieprzu.. a teraz chciała Franza. Mocno. Gorąco. Drapieżnie. Raz po razie. Dopóki nie padnie zemdlona od braku sił. Przeniosła pocałunek na szyję oraz płatek ucha, co jakiś czas zaznaczając swą bytność zębami. Specjalnie mruknęła dosyć głosno do jego ucha.. czuła narastające pożądanie i wiedziała... że ona, Jasmine Vane, podniecała Franza Kruegera. Co więcej... ona to czuła.
Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:31

Krueger miał świadomość tego, że jego towarzyszka nie znajdzie na jego wywód żadnej odpowiedniej riposty. Jej słowa nie miały już żadnego znaczenia, mogła go dalej odpychać, próbować odsunąć na dalszy plan, to co siedziało w jej głowie, jednak nie miało to najmniejszego sensu, skoro i tak prawda miała wyjść na jaw i zaatakować wreszcie ze zdwojoną siłą. Wzburzone emocje dwojga młodych czarodziejów, do granic możliwości, które należało wreszcie rozładować. Napięcie, które wisiało w powietrzu, a które nie pozwalało im trzeźwo myśleć, a jedynie oddać się największym pragnieniom. Niszczyło ich od wewnątrz, wymagało ofiary, kazało się poddać. Jasmine wreszcie to zrozumiała, choć dziewczyna zdała sobie sprawę z tego znacznie później niż siedemnastolatek. Dłużej prowadziła tę wewnętrzną walkę, która w jej mniemaniu nie dopuszczała porażki. Ale czymże była ta niewielka utrata na honorze w porównaniu z tym, jak wielka siła łączyła tę dwójkę? Pod płaszczem nienawiści i odrażających gestów, kryła się ta intrygująca więź, która zbliżała ich do siebie na każdym kroku. Przecież tak wiele czasu zmarnowali na wspólne utarczki, tyle krwi wzajemnie sobie napsuli, by wreszcie dojść do wniosku, że przeznaczenie pisało im zupełnie inny los. Te stosunki, które ich łączyły niewątpliwie należały do toksycznych, ale czy człowiek z natury nie miał skłonności do samodestrucji? Gorzki smak alkoholu, duszący dym tytoniowy, a ostatecznie i fizyczna bliskość z nieodpowiednią osobą. To, co zakazane kusiło najbardziej. A panna Vane musiała pogodzić się z tym, że dla niej tą trucizną, której musiała zasmakować był ten właśnie Niemiec. I choć pewnie jej była dziewczyna, Chiara, nie patrzyłaby na to wszystko tak przychylnym okiem, Ślizgonka zdawała się w ogóle nie myśleć teraz o jej ewentualnej reakcji, gdyby ta dowiedziała się, co prócz szczerej nienawiści zaczęło ją łączyć z Franzem. W końcu każdy, a już w szczególności panna di Scarno, wiedział, jak alergicznie Krueger i Vane reagowali na siebie przy każdym kolejnym spotkaniu. Nikt zapewne nawet nie uwierzyłby w to, że po niekończącej się teoretycznie walce, praktycznie mogą razem wylądować na biurku pani profesor od eliksirów.
Roześmiał się, gdy dziewczyna stwierdziła, że go nienawidzi. Prawdę powiedziawszy, nie rzuciła mu w twarz żadną nowością. Zdawał sobie z tego sprawę doskonale, ale czy w tej chwili miało to jakiekolwiek znaczenie? Mogła go nienawidzić, ale nie mogła przeskoczyć tego, że nad nimi wisi w powietrzu chemia. A i Franz odczuwał jeszcze większą satysfakcję z tego, że działa w ten sposób na przedstawicielkę płci pięknej, która tak usilnie próbowała nie dopuścić go do tej bliskości. Tak skutecznie starała się o to, aby nie dać chłopakowi tej przyjemności, która towarzyszyłaby odkrywaniu przez niego tych części jej ciała, których nie miał jeszcze okazji poznać innym zmysłami, niżeli tylko lubieżnym spojrzeniem. „Zamknij się i mnie pocałuj.” – ta krótka komenda sprawiła, że przez cały organizm niemieckiego czarodzieja przeszła fala gorąca i podniecenia. Choć chłopak musiał przyznać to, że Jasmine nadal nie omieszkała mu oznajmić tego typowym dla siebie warknięciem. Nie musiała jednak zbyt długo czekać na odpowiedź. W tym samym momencie, po tym jak pociągnęła go za koszulę za sobą, wpili się w swoje usta, oddając się namiętnemu pocałunkowi. Zachowywali się tak, jakby ta chwila miała być ich ostatnią i jak gdyby nigdy mieli się już nie spotkać. Ich języki zagubione we wspólnym tańcu toczyły tę samą walkę o dominację, co oni sami na szkolnych korytarzach. Każde z nich chciało powiedzieć „to ja tu rządzę”, mimo że oboje tak naprawdę przegrywali ze swymi prymitywnymi pragnieniami. A jakoś żadne z nich nie miało także czasu, aby myśleć teraz o porażce. Kiedy panna Vane oplotła nogami, jego biodra, siedemnastolatek oderwał się od jej ust, a jego dłonie zacisnęły się mocno na spódniczce dziewczyny, którą ten poderwał gwałtownie do góry, rozrywając przy tym materiał. I jeśli mamy być szczerzy, wcale nie było mu z tego powodu przykro. Przygryzał jej ucho i szyję, gdy ona zdejmowała z niego marynarkę, a następnie wodziła dłońmi, które znalazły się pod jego koszulą, po jego ciele. Franz podniósł ją lekko, aby pozbyć się i jej niepotrzebnej garderoby. Odrzucił jej bluzkę gdzieś w kąt, najprawdopodobniej w pobliże swojej marynarki, by zaraz po tym, jednym, zręcznym ruchem, odpiąć jej stanik, który również wylądował na podłodze. Niemiec całował jej szyję, schodząc coraz niżej, zatrzymując się na dłużej przy piersiach. Wreszcie jednak, niecierpliwie, rozpiął rozporek przy swoich spodniach i zsunął je razem z bielizną, odchylając przy tym również tę należącą do Jasmine. Wszedł w nią gwałtownym ruchem, który przy okazji szarpnął mocno biurko. Jeżeli ktoś szukał delikatności, to trafił zdecydowanie na nieodpowiednia osobę i jeszcze bardziej nieodpowiednia porę. Kruegera można było bowiem w tym momencie porównać do wygłodniałego wilkołaka w czasie pełni, który niewiele myśląc, napierał na swoją ofiarę, dając przy tym upust swoim żądzom. Paznokcie dziewczyny coraz mocniej raniły jego plecy, co zresztą zdawało mu się jeszcze bardziej podniecające i zachęcało do jeszcze prężniejszego działania. Jego coraz mocniejsze i szybsze ruchy okazały się jednak na tyle bestialskie, że oboje przesunęli się niebezpiecznie do krawędzi biurka, a już chwilę później pałkarz wylądował na zimnej, kamiennej podłodze, pociągając pannę Vane za sobą. Szczególnie się tym nie przejął, bo i mocniej uderzył plecami ostatnim razem w salonie pianistki, kiedy dziewczyna cisnęła nim o ścianę dzięki skutecznemu zaklęciu. Chłopak zatem, przesunął tylko swe dłonie z piersi kochanki na jej biodra, którymi zaczął poruszać, narzucając Ślizgonce swoje tempo. Z jego ust czasami wydobywały się ciche, urocze pomruki, dzięki którym niemiecki czarodziej rzeczywiście mógł sobie zasłużyć na miano kocurka, którym ostatnim razem nazwała go przecież Jasmine. Swoją drogą, Franz nawet nie zauważył, że pod jego nogami znalazły się notatki należące do profesor Lacroix, bo i to w tym momencie nie było dla niego istotne, choć z pewnością, gdyby tylko kobieta wiedziała, co wyprawia się w jej sali lekcyjnej, nie byłaby z tego powodu szczęśliwa.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:34

Emocje. Niepohamowana siła, które nie należało niszczyć w zarodku... nie należało się jej sprzeciwiać. Jasmine nigdy nie przeżyła takiego wybuchu wulkanu jak teraz.. zdawało jej się, że jest w innym świecie, że każdy oddech to tylko przeszkoda.. bo teraz ważniejsze jest coś innego. Zachowywali się jak nienasyceni, każdy kolejny gest nie odejmował chęci, a wręcz ich dodawał... każdy kolejny smak, zapach.. prosiło o więcej. Jasmine nie musiała kierować Franza po mapie jej ciała.. wydawało się, że zna ją o wiele lepiej niż ona sama. Jej doświadczenia z seksem w czystej postaci były zbyt skromne... i nie były tak ostre. Tak brawurowe. Tak zwierzęce. Czerpała z tego błogą przyjemność, podniecenie wzmagało się odbierając zdolność pojmowania świata... zdolność oddychania... nawet serce biło jak oszalałe, przeczuwając, co czeka zaraz jej ciało.
Jas pozwoliła się unieść, słysząc darcie materiału spódnicy. Kolejny powód by nienawidzić Ślizgona... ale to nie było teraz ważne. Chwyciła skraj koszuli pałkarza i zdarła ją z niego, zahaczając o skórę na ramionach i boleśnie ją raniąc. Odrzuciła ubranie gdzieś za siebie, pozwalając by to samo stało się z jej ubraniem. Wplotła dłoń we włosy Niemca i przyciągnęła go do mocnego pocałunku, gdy rozpinał jej stanik. Brawo, nie każdy radził sobie z tym tak szybko. Odsunęła się od jego ust z rozżaleniem, ale zostało jej to wynagrodzone... odchyliłą głowę do tyłu, pozwalając by czarna kaskada fal opadła na jej blade plecy, a ona wydała głośne jęknięcie ze swych ust, gdy tak wrażliwe zakończenia nerwowe na jej ciele były podrażnione przez język Kruegera. Jak mogła wcześniej sie tak sprzeciwiać? Nie zduszała swojego głosu, niech chłopak słyszy, co jej dawał.. co wywoływał... zsunęła dłonie po jego torsie i rozpięła pasek od spodni, pomagajac mu pozbyć się spodni. Przejechała obcasem szpilki po plecach, zahaczając o materiał i zrzucajac go w dół. Ona sama została przed siedemnastolatkiem zupełnie naga... lecz to on ją obdarł z każdej ochrony przed niewygodnym spojrzeniem oczu kogoś z zewnątrz. Zanim jeszcze w nią wszedł, pozwoliłą sobie dłonią zbadać jego męskość. Dyszała niekontrolowanie od nadmiaru doznań... bo wiedziała, co bedzie zaraz. Bez żadnego wstępu wszedł w nią, co zakomunikowała krótkim okrzykiem. Z racji skromnego doświadczenia, poczuła ból... jakby znowu miała to zrobić pierwszy raz. Każdy kolejny ruch, dający rozkosz oraz drapiący dyskomfort... zmieszane w idealnych proporcjach. Objęła go mocniej i przyjmowała go za każdym razem, w całości, czując jak ciało rozgrzewa się do czerwoności.. jak wszystkie nerwy kumulują wrażenia w podbrzuszu, jak jej głos był coraz częstszy i głośniejszy... nie bała się o to, że ktoś usłyszy... nie usłyszy nikt, mury były za grube. Wychodziła swymi biodrami naprzeciw, chcąc zebrać jak najwięcej doznań... by ekstaza była jak najmocniejsza. Jas mocno wbijała paznokcie w plecy Franza,nie dbając, że może zaraz zacznie lać się krew... jęczała do jego ucha, niech to potraktuje jako rekompensate. Każde kolejne pchnięcie zsuwało ich z mebla, że w końcu spadli na kamienną posadzkę, ale to nie przerwało im stosunku. Vane podchwyciła rytm narzucony przez dłonie kochanka, dodając od siebie okrężne ruchy. Ciche pomruki Franza dawały jej mobilizacje... chciała, by doszedł wraz z nią, by dowiedział się, co ona może zrobić z jego ciałem... co może mu dać... by była sprawką jego rozkoszy. Przyspieszyła, czując jak wszystkie prądy przechodzące przez jej ciało kumulują się coraz mocniej i domagają się ujścia. Nie panowała już nad ciałem.. nad głosem... to był chyba najlepszy i najostrzejszy seks jaki przeżyła... nadmiar emocji w nim doprowadzał do szczytowania w krótkim czasie. Jasme spięła się w sobie, czując jak gdzieś w środku zaczynają się skurcze, które na pewn Franz mógł odczuć.. jej ciało przeszła fala spełnienia... pozornego spełnienia, doprowadziła ją do orgazmu, ale starała się nie przerywać ruchów bioder... dając to samo co odbierała... ale kakofonia jęków i westchnień była jednoznaczna. Nawet z jej ust wyrwało się imię kochanka... nie nazwisko, a imię. Kiedy fala osiągnęła apogeum. Drżała od doznania, które ją przeszło... nadal czuła jego słodki smak, mimo, że już się przecież skończyło.. Ona nadal nie była nasycona. Wpiła się w usta kochanka spierzchniętymi od wokalnych uniesień wargami... chciała go znowu. Czuła się bardziej rozochocona jak przed stosunkiem. Przejechała paznokciami po torsie chłopaka. Była teraz seksualnie niebezpieczna... i biada Franzowi, jeśli zostawi ją teraz w takim stanie. Ponieważ to tym razem ONA przekona go, że wyjście z sali nie skończy się dla niego dobrze.
Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:38

Franz w przeciwieństwie do Rosiera mógł uchodzić za kobieciarza, często spotykał się z różnymi dziewczętami, szczególnie spod wężowego herbu. Sam nazywał siebie koneserem damskiej urody, jednak prawda była taka, że nie potrafił po prostu zbyt długo wytrzymać bez bliskości z przedstawicielką płci przeciwnej, zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej. Mimo tego, zwykle jednak nie przywiązywał się zbytnio do swoich partnerek (czekając na tę jedyną), zaspokajając tylko swoją chęć na zabawę. Na wszelkich uroczystościach idealnie wpasowywał się w rolę bawidamka, bo i uwielbiał tańczyć, jak i nie miał nic przeciwko przynoszeniu dziewczętom drinków do stolika. Dopiero Vivienne wywarła na Kruegera takie wrażenie, że chłopak nie umiał już spotykać się z innymi kobietami. Można było rzec, że Gryfonka skutecznie przeobraziła go w monogamistę. Ich związek jednak z wiadomych przyczyn nie trwał również zbyt długo. Gdyby bowiem ojciec niemieckiego czarodzieja dowiedział się o tym, że jego syn brata się z wrogiem, z pewnością wydziedziczyłby go z rodziny. A że Franz pomimo wewnętrznej walki ze swoim przeznaczeniem, zwykle podporządkowywał się woli ojca, tak i zadecydował o całkowitym zerwaniu kontaktu ze swoją lubą. Nie sądził, że ostatecznie przyjdzie mu pożegnać się z nią w znacznie bardziej drastyczny sposób. Jego ojciec powinien być z niego dumny, czyż nie? W końcu siedemnastolatek przynajmniej próbował podjąć się swojej próby przed obliczem Voldemorta, a teraz jeszcze przekonywał do siebie uroczą Ślizgonkę. Nieważne, że Krueger nie miał co do niej żadnych dalekosiężnych planów. Przynajmniej nie wałęsał się już po szkole z kimś, kto najchętniej powybijałby wszystkich czarnoksiężników. Tak, można by powiedzieć, że Franz podświadomie zaszufladkował pannę Vane do swojej kategorii. Chociaż przecież jej rodziny wcale nie było na ślubie Bellatrix, a to już powinno dać mu do myślenia i uświadomić w przekonaniu, że jednak pochodzą z dwóch innych światów.
W każdym razie, chłopak nie myślał teraz o niczym, bo i w swych działaniach wcale nie kierował się głową. Widok nagiego ciała Jasmine nie pozwalał mu na trzeźwą ocenę sytuacji. A już szczególnie, gdy jej paznokcie wbijały się w jego plecy. Kiedy padli na ziemię, jego oddech stawał się coraz szybszy, nierównomierny, a sam Niemiec próbował czerpać jak najwięcej z tych kilku chwil, które dawała mu ta młoda Ślizgonka. Jej okrężne ruchy przyprawiały go o to rozkoszne uczucie, o którym niemalże zdążył już zapomnieć. Prawdę mówiąc, nastolatek zdążył się już nieźle wypościć, bo i przez ostatnie wydarzenia, nawet nie miał czasu na przygruchanie sobie jakiejś panny. Poza tym, wtedy jeszcze marzył o Vivienne, co w tym momencie uważał za niezmiernie głupie i dziecinne. Bo czy naprawdę mógł kochać dziewczyną, z którą spędził tak niewiele czasu? Wydawało mu się, że jej pragnął, bo była dla niego zakazanym owocem, kimś, z kim nie mógłby związać się na stałe. A skoro i tak już od kilku miesięcy nawet z nią nie rozmawiał, pomijając to krótkie pożegnanie na błoniach Hogwartu, to i miał moralne prawo do tego, aby wymazać ją z pamięci i zająć się swoim życiem. Nawet, jeżeli wychodził na paskudnego typa, tak szybko pocieszając się w ramionach koleżanki z drużyny quidditcha, chociaż ten fakt akurat nie był tak tragiczny w porównaniu z jego zachowaniem w sali przesłuchań.
Gdy jego dłonie spoczywały na jej biodrach, miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie czuł się tak wspaniale. Seks podsycony tą nutą nienawiści, z kobietą, która jeszcze godzinę temu zapewne mogłaby wydrapać mu oczy, napawał go niesamowitą ekstazą i satysfakcją. Spojrzenie, które padało na jej jędrne piersi, nie dopuszczało go do zwolnienia tempa, a wręcz przeciwnie, chłopak cały czas je podkręcał, jakby w jego słowniku nie istniały takie słowa jak „czułość” i „delikatność”. Po jego całym ciele przechodziły te przyjemne dreszcze, a na dodatek ich spotkania wzmagał ten nastrój tajemniczości. Nikt inny, tylko oni wiedzieli o tej chemii, która nie dawała im normalnie koegzystować. I ten moment, kiedy Krueger poczuł, że dziewczyna dotarła już na szczyt rozkoszy, a z jej ust wyrwało się jego imię. Nigdy. Nigdy nie mówiła do niego po imieniu. Jego nazwisko bowiem nadawało jej wypowiedziom ten chłodny i poważny wyraz. Uśmiechnął się tylko, siląc się na jeszcze kilka mocniejszych i szybszych ruchów, by razem z nią przeżywać tę wspaniałą chwilę. Również i z jego ust wydobył się stłumiony jęk, po którym Niemiec padł wyczerpany na podłogę. Dyszał ciężko, bo i zmęczenie wzięło nad nim górę. Chyba wypadał z wprawy, a to najwyraźniej dlatego, że dawno nie wylądował z żadną kobietą w łóżku.
- Mówiłem, że mnie pragniesz. – wyszeptał jej do ucha ze złośliwą minką, która, znając Ślizgonkę, musiała ją zdenerwować. Zaraz po tym, Franz złapał już o wiele delikatniej ciało Jasmine i przesunął dziewczynę tak, by to ona leżała teraz na kamiennej posadzce. Pocałował ją raz jeszcze, choć o wiele krócej niż na początku. Zaraz po tym, jak gdyby nic się nie stało, wstał i zaczął naciągać na siebie spodnie, zapinać rozporek i pasek. Sięgnął także po koszulę i marynarkę. Jednym słowem, zaczął szykować się do powrotu do dormitorium. Bowiem w swym założeniu, dopełnił tego, co sobie zaplanował, a zatem po co miał kusić los i przebywać dłużej w tej sali. W ogóle nie pomyślał, co teraz dzieje się w głowie panny Vane, bo i niewiele go to interesowało.
- Do zobaczenia wkrótce, Jasmine. – rzucił tylko na pożegnanie, po czym zapiął ostatni guzik przy swojej koszuli i skierował swe kroki w stronę drzwi wyjściowych z pomieszczenia. Po drodze zgarnął tylko swoją różdżkę, która nie wiedzieć dlaczego, walała się gdzieś na podłodze. Cóż, najwyraźniej wypadła mu zza paska podczas ich igraszek. Westchnął tylko ciężko, ubolewając nad tym, że nie przyniósł ze sobą butelki Ognistej Whiskey. Ostatecznie postanowił, że posili się papierosem, którego wyciągnął z kieszeni marynarki tuż przy drzwiach. Zaciągnął się dymem, całkowicie zapominając, że przecież zablokował je swoim zaklęciem. Pociągnął za klamkę, która nie miała zamiaru nawet drgnąć. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że powinien jeszcze raz sięgnąć po różdżkę.
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:40

Najlepsze sformułowanie opisujące w tej chwili Jasmine? Seksualnie dopieszczona. Nie mogła uwierzyć, co człowiek, którego przecież tak nienawidziła, zrobił z jej ciałem. Jas wiedziała, że była kolejną z listy... ale chyba żadna kobieta nie dała Franzowi takich wrażeń. Tak upojnie sprzecznych i namiętnych. Ślizgonka nie żałowała swego uczynku. Cieszyła się, że przeżyła... taki orgazm, który spowodował, że nawet po stosunku czuła jego resztki. Ściskając uda czuła się, jakby nadal miała go w sobie... Przyjęła ten ostatni pocałunek z ust pałkarza, nieomieszkając okrasić go ironicznym uśmieszkiem. Jednak do tego doszło.. dała się przelecieć. I było jej teraz tak cholernie dobrze! Franz zaczął ją intrygować... unosząc głowę po pocałunku patrzyła na niego już nie jak na wroga, a na kochanka... ale trwało to dosyć krótko. Czemu by miała zmieniać do niego stosunek.... wystarczyło do ich relacji dodać jedną, ale za to wielką korzyść w postaci seksu.. Piekielnego seksu.
Podniosła się za nim, zabierając z podłogi różdżkę. Jej oczy błyszczały od niedawnego uniesienia. Z dziwnym, tajemniczym spokojem obserwowała jego poczynania... i nawet lekko się uśmiechała. Franz ubierał się, jakby nigdy nic. Jakby tylko chciał ją zaliczyć i nic więcej. Jednak Jasmine nie była by sobą, gdyby nie postanowiła jakoś silniej utrzeć się w pamięci pałkarza... nie wiedziała, że już znalazła tam stosowne miejsce. Chciała go zaskoczyć, ale to tak... by nie zasnął tej cudnej nocy. Chyba jednak celibat źle działał zarówno na umysł jak i ciało.
Zmrużyła oczy gniewnie po komentarzu chłopaka.
-Nie powiem, kto kogo rzucił na biurko, ja tylko zrobiłam dobry uczynek. Z korzyścią dla mnie. -odpowiedziała cynicznie, zbierając z podłogi swoją bieliznę i zakładając ją na rozgrzane jeszcze ciało... przymykając oczy czuła, jakby to znowu Krueger ją dotykał. To było niespotykane. O wiele szybciej ubrała się niźli pałkarz, więc z nieodgadnionym wyrazem twarzy czekała na jego ruch.
Do zobaczenia wkrótce? Planował kolejne spotkanie nocą? Jas nie wiedziała, jak to odbierać. Wrócimy do tego, co było przedtem i zapomnimy, że kiedykolwiek nasze ciała zgrały się w jedność? A może chcesz, by teraz to był główny powód naszych spotkań poza spojrzeniami postronnych? Ona sama była gdzieś pośrodku. Nienawiść do niego nie wyparowała tak po prostu... a może to nie była nienawiść? Może to zawsze była chemia i ich seksualna frustracja, bo zawsze oboje byli zdyt dumni... zbyt silni, by ulec? I teraz się to stało.
Najciekawsze było to, że żadne z nich nie miało jakiś nadziei... to była czysta fizyczność z pazurem. Jas uśmiechnęła się do siebie pod nosem.
-O nie Krueger... Teraz to Ty będziesz moją zabawką. -szarpnęła ostro różdżką, stojac w poszarpanej spódnicy i niezwykła siła pociagnęła Franza do tyłu. Uderzył plecami o mur, rozwalając na elementy pierwsze półkę z księgami. Kolejny ruch różdżką i ze ściany wychynęły grube liny, które oplotły się wokół nadgarstków chłopaka, podciągajac ręce do góry. Jasmine oparła koniec różdżki o swoje usta i uśmiechnęła się diabelnie.
-Chyba nie do końca jesteśmy kwita... a noc jeszcze młoda, chcesz mnie juz opuszczać? -zapytała go przekornie. Podeszła do niego swym znajomym, zmysłowym krokiem. Zatrzymała sie blisko, bardzo blisko. Dotknęła opuszkami palców jego warg. Wyglądał na zaskoczonego. Przesunęła dłoń mocno po klatce piersiowej... i nie przypadkiem zatrzymała na kroczu. Była wredna, wykonując powolne, denerwująco powolne ruchy w górę i w dół? Znała fizjologię chłopaków na tyle by wiedzieć, ze potrzeba im czasu na regeneracje... ale pomęczyć go mogła, prawda?
-Jakie to uczucie.. zostać zdominowanym? -rzuciła tak ot... rozbawiona tym faktem. Zmieniła rytm z wolnego na szybki.. a raczej na jeden ostry ruch ku górze, ściskając męskość Franza. Bawiła sie nim? Może trochę. Lekko chuchnęła powietrzem w jego usta... czubkiem jezyka zahaczyła o jego górną wargę, ale nie pozwoliła na pocałunek.
Przylgnęła do niego mocno i czerpała satysfakcje z tego, że nie mógł jej dotknąć.. w końcu jednak pocałowała go drapieżnie i zaczęła schodzić w dół... po szyi.. obojczykach...podciagnęła jego koszulkę w górę i również tam zaznaczyła ścieżkę ustami i językiem. Zrobiła sobie seksualnego niewolnika, ciekawe, czy któraś się kiedyś odważyła...doszła ustami do paska spodni i końcem różdżki rozpięła rozporek. Nawet jego krocze przez materiał bokserek naznaczyła pocałunkiem. Nie spodziewał się tego. Zaczęła sunąć końcem rożdżki po wypukłym miejscu.
-Tyle rzeczy mogę teraz z Tobą zrobić.. a Ty.. nie zrobisz mi nic.. -uśmiechnęła perfidnie, znowu całując wybrzuszenie. Nie, nie zrobi mu dobrze ustami, to jakaś forma uległości.. a to on miał być uległy. Wyprostowała się więc i przybiła kolano do krocza, kręcąc nim lekkie koła. Specjalnie nie dała się pocałować.. chociaż ona tego chciała. Co się z Tobą stało, Jasmine Vane?
Bawiła się z nim, kiedy on wyraźnie chciał... a ona mu nie dawała. Odwróciła się tyłem do niego i teraz ponętne pośladki zaczęły się ocierać o niego we wpływowym miejscu...
Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, Franz? Jas wiedziała jedno. Nie zapomni o tym spotkaniu. Żadne z nich. Tortury tego rodzaju były... długie. Niesamowicie powolne, okresami bardzo spontaniczne... a Jas była głucha na reakcje jego ciała. Przedłużała jego słodkie męki. W końcu objęła go za kark, kończąc erotyczny taniec na jego ciele i pocałowała go mocno. Namiętnie. Drażniąco. Rękę włożyła do jego bielizny i również tam dopieszczała go do graniz możliwości.. by czuł, ale nie skończył. Dopiero wtedy, gdy odsunęła się na centymetr od jego warg, uwolniła jego ręce. Zrobiła krok do tyłu. Co mi zrobisz jak mnie złapiesz... Jas uśmiechnęła się uroczo. Pobudziła go, tego była pewna. Teraz dopiero czuła satysfakcję.
-Do zobaczenia wkrótce, Franz. -sparodiowała jego wypowiedź.
Franz Krueger
Franz Krueger

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptySro 16 Kwi 2014, 00:45

Nigdy wcześniej nie odczuwał tak ogromnej satysfakcji z tak błahych z pozoru spraw, jak seksualne przyjemności. Sam już nie był pewien czy to dlatego, że w pewien sposób dowiódł swego i zaciągnął pannę Vane w najciemniejsze i najgłębsze zakątki jego brudnej wyobraźni czy też może dlatego, że ta cała otoczka nienawiści i chłodna aura, która owijała ich postacie sprawiała, że cielesna bliskość stawała się czymś jeszcze bardziej intrygującym, niż można było tego z początku przewidywać. Każda jego wcześniejsza partnerka, nawet Vivienne, dawała mu rozkosz, ale Jasmine prócz tego dawała mu zdecydowanie więcej. Nie tylko zaspokajała jego potrzeby, ale i pozwalała mu na to poczucie wyższości i smaku zakazanego owocu połączonego ze słoną nutą krwistej strużki zlizywanej z przygryzionych warg. Nie przypuszczałby nawet, że ta pewna doza brutalności i przemocy wyzwoli w nim jeszcze mocniejszą żądzę. Nie spodziewał się także tego, że kiedyś z powodu tej młodej Ślizgonki nie będzie mógł spać po nocach i że jej nagie ciało wypełni jego myśli i mary po brzegi. Już teraz wiedział, że ich relacje nie zakończą się na jednym spotkaniu. Będą to robić częściej, pod osłoną mroku, udając, że nie łączy ich żadna nić porozumienia. I o ile na co dzień wydawałoby się, że to prawda i że nie potrafią dogadać się w żadnym calu, w tej jednej rzeczy okazali się bratnimi duszami. Mogli być wrogami, mogli na szkolnych korytarzach zabijać się spojrzeniem, mogli kiedyś stanąć po dwóch różnych stronach barykady, ale łóżko było jedyną kwestią, która potrafiła ich połączyć. Seksualna frustracja, która oddawała ich prymitywnym pragnieniom i pozwalała zapomnieć o tym, kim są i o tym, że czarodziejski świat staje na skraju wojny i zniszczenia. Te kilka chwil, dzięki którym mogli oddalić się od szarej rzeczywistości i oddać tylko sobie. Wyładować wszelkie negatywne emocje, nie zważając na konsekwencje. Byleby nikt inny nie dowiedział się o ich małym sekrecie, który zapewne oboje skrzętnie postanowią ukrywać przed wścibskimi nosami tych, których interesują szkolne skandale. Szkoda, że Franz w tym momencie nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że z Jasmine łączy go znacznie więcej, niż tylko seks i że nie przez całe swoje życie będzie chciał ukrywać ich toksyczną relację.
- Tak, też myślę, że profesor Chantal ma całkiem niezły gust, jeśli mowa o meblach. – odpowiedział zupełnie nie na temat, bo i nie czuł się zobowiązany do wysłuchiwania słów Jasmine, które niejako stanowiły jej deskę ratunku przed uznaniem jej za wygłodniałą seksu kobietę. Krueger i tak wiedział swoje i nie zamierzał zmieniać zdania, niezależnie od tego, jak bardzo przekonująco Ślizgonka próbowałaby mu wmówić, że to wszystko jego wina i że ona nie chciała i tym podobne. Poza tym, siedemnastolatek był teraz zbyt koncentrowany na tym, co się stało, aby oddawać się jakimkolwiek przekomarzaniom. Cały czas miał przed sobą widok nagiego ciała dziewczyny. Nadal czuł jej gorący oddech na swojej szyi. Miał wrażenie, że ich bliskość to coś znacznie więcej, niż tylko seks. Każdy kolejny pocałunek, każde kolejne mocniejsze pchnięcie przenosiło ich w zupełnie inną rzeczywistość. Franz czuł się tak, jakby dotykał dłonią dna piekła. Kto wie, zresztą, czy ich duet i spotkania po nocach nie miały być częścią jakiegoś szatańskiego rytuału i nie zostały przez los z góry zaplanowane. Być może oni sami o tym nie wiedzieli, a byli sobie pisani. Ślizgon chyba jednak za bardzo skupił się na rozkładaniu wszystkiego na czynniki pierwsze, bo i kompletnie nie przewidział reakcji swojej towarzyszki, która okazała się niezwykle trafną odpowiedzią, o wiele bardziej niżeli jej wcześniejsza wypowiedź. Chłopak uderzył z impetem o regał z książkami, a zanim zdążył się od niego odbić, ze ściany nagle wyrosły pęta, które skutecznie go unieruchomiły. W co ona w ogóle pogrywała? Za bardzo wczuła się w rolę, która to miała być odgrywana tutaj przez Kruegera. To zabawne jak sytuacja szybko zmieniła obrót. Teraz to Franz, już bez wcześniejszego uśmiechu zwycięzcy wisiał przy ścianie, zawieszony za nadgarstki. Nie mógł nawet sięgnąć po swoją różdżkę. Patrzył tylko nienawistnym, chociaż zaciekawionym wzrokiem na to, co zaplanowała sobie ta diabelna dziewczyna. Nie musiał długo czekać na jej ruch. Wodziła dłonią od jego ust, przez klatkę piersiową, aż do okolic krocza. Trudno było powiedzieć czy należało to nazwać przyjemnością czy bardziej męką. W końcu, nie dość, że Niemiec wisiał bezwładnie przy ścianie, to jeszcze jej ruchy sprawiały, że chciał dołączyć do gry ponownie, a fizjologia wymagała jednak od niego tej chwili odpoczynku.
- Zdecydowanie wolałem dźwięk rozdzieranego materiału Twojej spódnicy. – wysyczał przez zęby na pytanie, które było dla niego niezwykle zaskakujące. Teraz zrozumiał, dlaczego Jasmine tak postąpiła. Nie chciała wyjść na bezbronną, niewinną myszkę w porównaniu z Franzem w roli seksualnego dominatora. Uśmiechnął się jednak, by nie pokazać tego, że tak bardzo przejmuje go utrata przewodnictwa w tym starciu. Przymknął oczy, kiedy szóstoklasistka ścisnęła w dłoni jego męskość. Pragnął jej całym swoim ciałem, a faktycznie, przez nieuwagę to on stał się teraz jej zabawką. Czemu jednak się dziwić, panna Vane traktowała go zupełnie tak samo, jak i on potraktował ją na początku. Cios za cios. Gdy przesunęła językiem po jego górnej wardze, już chciał ją pocałować, kiedy zrozumiał, że ta znowu pogrywa i nie pozwala mu na zbyt wczesne poczucie spełnienia. I wtedy przylgnęła do jego ciała i zaczęła całować każdy kawałek jego rozgrzanej skóry, podciągając do góry jego koszulkę, a i nie tylko. Franz niedługo wytrzymał, po chwili odruchowo próbował wyrwać ręce z pęt, jednak te ani drgnęły, a na twarzy chłopaka pojawił się wyraz wściekłości. Pieszczoty panny Vane dawały mu bowiem wiele rozkoszy, jednak w połączeniu z poczuciem bezsilności i niemożności dostąpienia jej kroku, ten obraz nie był już taki piękny. Jasmine dopięła swego, mogła wreszcie zobaczyć ten ledwie widoczny dowód porażki chłopaka, który nie potrafił dłużej utrzymywać swych emocji na wodzy. A już szczególnie wtedy, kiedy pośladki dziewczyny ocierały się o jego krocze. Mruknął nawet cicho, ze zrezygnowaniem, mając świadomość tego, że nie może nawet wpić swoich palców w ten ponętny tyłeczek tańczący tuż przed nim. Warknął wreszcie, gdy uwolniła jego ręce, pozostawiając do rozgrzanego do granic możliwości, bez tego samego uczucia satysfakcji, które towarzyszyło mu wtedy, kiedy to on przejmował inicjatywę. Złapał ją mocno za przedramię i przyciągnął do siebie. „Do zobaczenia wkrótce?” – co ona sobie myślała, że teraz odejdzie, a on pozostawi to wszystko bez echa? Nie zważał na to, że zachował się przecież bardzo podobnie, ubierając się zaraz po stosunku i odchodząc w kierunku drzwi. Ba, nie pomyślał nawet o tym, że Jasmine może się poczuć w tej chwili jak jego prywatna kurtyzana.
- Nigdy więcej tego nie rób, jeżeli nie wiesz do czego tak naprawdę jestem zdolny. A smak zemsty przerośnie Twoje najśmielsze oczekiwania. – niemal wyszeptał jej na ucho, choć w jego sercu kłębiły się mieszane uczucia. Miał ochotę znowu rzucić ją na biurko lub na podłogę i pokazać jej, kto tu rządzi. Z drugiej strony jednak wiedział, do czego prowadziły jej podrygi, a on nie zamierzał dać jej tej satysfakcji, że niby to on jest od niej uzależniony. Odepchnął ją mocno do siebie i wyszedł z sali, po drodze zapinając rozporek przy spodniach. Jeszcze się spotkają, a wtedy nie należało oczekiwać tego, że Krueger będzie miły. Następnym razem to on weźmie to, czego chce, nieważne jakim kosztem.

zt. x2
Alex Hall
Alex Hall

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów EmptyPią 17 Kwi 2015, 22:02

Lekcja eliksirów nr bliżej nieokreślony, temat: eliksiry miłosne

Prowadzący: Chantal Lacroix, podnóżek Alex Hall
Klasa: Szósta i siódma
Domy: Gryffindor i Slytherin
Przewidywany czas trwania: 5-7 dni
Limit odpisu: 24 godziny
Gratyfikacja: Punkty dla domu i fasolki, zależnie od aktywności


pani profesor prosiła przekazać, że uczestnictwo na własną odpowiedzialność ale serdecznie zapraszamy, bo z takimi uroczymi prowadzącymi zabawa zapowiada się przednia
----


Awanse to z założenia niezwykle pozytywne zjawisko – większy prestiż i lepsze wynagrodzenie nawet przy wzroście obowiązków są dobrą gratyfikacją. Gorzej, gdy twoim szefem jest kawał sukinsyna, który wrzuca ci na głowę każdą pierdołę, jaką nie ma aktualnie ochoty się zajmować. Choć z początku Alex kompletnie nie rozumiał, dlaczego Wilson wybrał go na swojego zastępcę, każdy kolejny dzień sprawiał, że powody tej decyzji stawały się coraz jaśniejsze. Młody, obowiązkowy człowiek stanowił idealną ofiarę, gdy przychodziło do przekierowywania do kogoś nużących spraw. Tak czy siak, Hall póki co dawał radę wypełniać stos nowych obowiązków w biurze aurorów i nie zaniedbywać tych, które przypadały w udziale jako stażyście profesor Lacroix – na razie jedyną oznaką tego, że być może spadło na niego odrobinę zbyt wiele, były ciemniejące okręgi pod zielonymi oczami.
Oddech aurora zmieniał się w nieduże białe obłoczki, gdy przygotowywał wychłodzoną klasę do zajęć, zaglądał do przygotowanych kotłów. Było ich kilka, każdy innej wielkości i o różnej zawartości. Na pierwszy rzut oka wyglądały na zbiór zupełnie niezwiązanych ze sobą wywarów – znad powierzchni jednego unosiła się czerwonawa mgiełka, inny przypominał zsiadłe mleko czy rozcieńczone tanie wino z pływającymi po powierzchni źdźbłami. W najmniejszym kotle perłowo mienił się eliksir, nad którym Alex przystanął na dłuższą chwilę, mocniej naciągając na dłonie końce rękawów prostego, czarnego swetra. Nie mógł się opanować przed wzięciem głębszego wdechu, póki był jeszcze sam w sali – aromat migdałów i wytrawionej skóry przyjemnie kręcił w nosie, przebijając się przez mieszankę woni wypełniających klasę. Gdyby jeszcze potrafił na chwilę zapomnieć, że zaraz przez drzwi mieli się do środka wlać uczniowie... Jak na zawołanie zerknął w tył na katedrę nauczyciela, gdzie zostawił fiolki z odtrutkami na każdy eliksir, który miał zostać omawiany w trakcie tych zajęć. Odpychając od siebie myśli podszyte niechęcią do jakichkolwiek zbiorowisk, machnął różdżką w stronę drzwi, otwierając je. Profesor Lacroix jeszcze z nim nie było, ale jeśli jakiś śmiałek już czekał...
Sponsored content

Klasa eliksirów Empty
PisanieTemat: Re: Klasa eliksirów   Klasa eliksirów Empty

 

Klasa eliksirów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 6Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

 Similar topics

-
» Stara klasa eliksirów
» Księga eliksirów
» Klasa Transmutacji
» Księga Eliksirów
» System eliksirów

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-