IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Dean Street - Dom panny Clinton.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyNie 06 Gru 2015, 11:58

Włoskie przekleństwo wydarło się z gardła panny Clinton kiedy ta nieopatrznie uderzyła się w duży palec u stopy o ciemny stolik, przy którym krzątała się przez chwilę. Zmarszczone czoło, zaciśnięte usta i dziwne dźwięki wydawane przez właścicielkę domu – tak, to musiało boleć.
Odłożywszy dwa wysokie kieliszki do wina na blat wyprostowała się stwierdzając, że już wszystko gotowe. Różnego rodzaju zapalone świece porozrzucane po całym salonie, świeże przekąski, wino i tylko dwa narycia – można by śmiało posądzić, że kobieta czeka na swojego wybranka, który zaraz po pracy miał do niej wpaść by przywitać się z nią na wszelkie możliwe sposoby. Tak jednak nie było – Włoszka nie była ubrana w kusą sukienkę podkreślającą jej wszystkie kształty – jej twarzy nie spowijał nawet cień makijażu, a w błyszczące włosy zawinięte były w niefrasobliwego koczka na czubku głowy.
Biorąc pod uwagę fakt, że pracuje praktycznie z samymi facetami miała dość ich towarzystwa – dość i nie dość. Z jednej strony chciała ich wszystkich posłać na jedną planetę, a z drugiej brakowało jej męskiego ciała. Wykrzywiwszy usta w paskudnie ironicznym uśmiechu obróciła się w stronę kuchni, by poszukać korkociągu, który tego dnia – a właściwie już wieczora czy nocy – będzie używany nie raz. Bose stopy obijały się od drewnianej podłogi, a potężna koszula w błękitną kratę skrywała wszystkie zaokrąglenia figury Sofii. Dzisiejszy dzień chciałaby spędzić na luzie, bez spiny i martwienia się, że ktoś z jakiegoś wydziału sprawdza czy wygląda w porządku czy też nie. Miała dość szpilek czy innych niewygodnych butów, tak samo jak dress codu, do którego stosowała się zawsze. Przyjemny materiał flaneli osuwającej się po jej ciele było tym czego w tej chwili chciała. Nie mówiąc już o alkoholu – szklanka po wódce z lodem, o którą się pokusiła wciąż stała na kuchennym blacie, dlatego ta usunęła ją z pola widzenia, by znów się nie pokusić o jeszcze jedną lufę. W zastanowieniu potarła się po gładkim policzku wyczuwając pod palcami jedynie drobną skazę w postaci jednej czy dwóch blizn po czym wysunąwszy szufladę wyjęła poszukiwaniu przez zeń przedmiot.
Obróciła się by ogarnąć wzrokiem przytulny salon, na który miała pełny pogląd po czym uśmiechnęła się do siebie.
Rozpalony wcześniej ogień trzaskał teraz wesoło w kominku, nad którym poustawiane były rodzinne zdjęcia i pamiątki panny Clinton – wraz ze wspólnym zdjęciem jej i Liama w objęciach – najwidoczniej Zośka była niezwykle sentymentalną osobą, co nie przeszkadzało jej być niesamowicie niemiłą dla eks narzeczonego. Cóż, wzorową partnerką to ona nigdy nie była.
Jej przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi, który zwiastował tylko jedną i zapowiedzianą wizytę.
Czarnulka niespiesznym krokiem skierowała się do wrót, które czym prędzej otworzyła wpuszczając swego gościa od razu. Chłodny powiew grudniowego powietrza omiótł jej postać, co tylko ją zirytowało – mogła ubrać chociaż skarpetki.
Przyjemny i zadowolony grymas jednak z powrotem pojawił się na jej licu, a ramiona już oplatały ciasno przyjaciółkę.
- W końcu jesteś!
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyNie 06 Gru 2015, 21:02

Ostatnie spotkanie z pewnym Rosjaninem w karczmie i wypicie z nim morza wódki było z jednej strony pożądane przez Chantal, ale z drugiej przyprawiało ją o złość. Raz, że doprawiła się o niezłego kaca, który nie dawał jej spokoju dopóki nie miała przerwy w zajęciach, gdy mogła sobie przyrządzić odpowiedni eliksir, a dwa – jej zachowanie wczoraj wypaliło w jej myślach piętno. Pozwoliła na to, by jej ciało żyło własnym życiem. Wykonała mnóstwo gestów, których na trzeźwo by się nie dopuściła. Mowa ciała to jedno, ale emocjonalna więź... to kompletnie wymknęło się spod kontroli i Chantal nie mogła zapomnieć o Feliksie. Zatruwał jej myśli w tak przyjemny sposób, że nie orientowała się, co działo się na lekcjach. W końcu rozłoszczona ochrzaniła uczniów z góry na dół i kazała im wyjść. Znalazła się wreszcie w swoim gabinecie. Sama. Kieliszek dobrego wina pomagał jej ukoić nerwy, gdy zjawiła się sowa. Jak bardzo Lacroix była rada z faktu, że dostała to zaproszenie. Potrzebowała towarzystwa kobiety. Swojej przyjaciółki. Jedzenie i dobry alkohol. Tym razem Chantal nie obawiała się o skutki uboczne. Nawarzyła eliksiru na kaca z nadmiarem. Wzięła parę fiolek do swojej bardzo pojemnej, czarnej torby. Jako, że było to luźne spotkanie w piątkowy wieczór, ubrała wygodne, ciemne rajtuzy i sweterkowatą sukienkę do kolan. Bardzo powyciąganą, w kolorze zieleni, ale niezwykle wygodną. Włosy zostały spięte spinką z jednej strony. Płaszcz oraz wysokie buty z racji grudniowej pogody dopełniły dzieła. Kobieta wyszła poza granice zamku i deportowała się w docelowe miejsce. Znała to miejsce od dawna. Pchnęła furtkę, dotarła do drzwi i zadzwoniła. Przywitały ją najpierw soczyste przekleństwa, a później ciepłe powitanie w ramionach. Chantal oddała uścisk i weszła do przedpokoju. Zdjęła z siebie buty oraz płaszcz. Mogły sobie pozwolić na chwilę luzu.
-W końcu my dwie, jedzenie, alkohol oraz babskie ploty. Prowadź gospodyni, chociaż znam tutaj każdy kąt. –przywitała się żywo, chociaż na chwilę zapominając o poranku.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyNie 06 Gru 2015, 21:47

Skłamałaby gdyby nie powiedziała, nie przyznała się do tego, że cholernie się cieszy z wizyty przyjaciółki. Ostatnimi czasy obie miały pod górkę – i nie tylko jeżeli chodziło o sprawy prywatne czy raczej zawodowe – Sofia jako auror musiała się uganiać za poplecznikami Czarnej Mordy, a Chantal jak to w zwyczaju zajmowała się wścibskimi dzieciakami. Żadna z nich nie miała lekko – żadna z nich również nie miała zbyt wiele czasu na chwilę wytchnienia, co z przerażeniem zauważyła Włoszka.
Teraz jednak udało im się spotkać – nareszcie we dwie, w jej samotni, nie w grupie ludzi – ostatnim razem udało im się spotkać mimochodem, dosłownie na pięć minut na pogrzebie Rogińskiego, z którym ta szczególnie nie była jakoś blisko związana - miała jedynie wątpliwą przyjemność pakować do Azkabanu. Nic więcej. Widziała jednak jak przeżyła jego śmierć Katja, której z nimi nie było. Może innym razem?
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę. – Przyznała po cichu odbierając od czarnulki wełniany płaszcz, który zaraz powiesiła na jednym z wieszaków. Poczekała aż mistrzyni eliksirów zdejmie buty i poprowadziła ją z uśmiechem do salonu. Wygodna kanapa o skórzanym obiciu już na nie czekała. Na oparciu zawieszone były dwa, obszerne i ciepłe koce w razie gdyby nasze panny [olaboga] zmarzły. Pani auror podeszła do stolika po czym całkiem zgrabnie odkorkowała wino wlewając je sowicie do obu kieliszków o pełnych główkach. Pochwyciła swój dając wcześniej znak nauczycielce by spoczęła i się rozgościła w jej czterech kątach po czym usiadła obok niej podwijając nogi do siebie.
- Nasze zdrowie, Chant. – Uśmiechnęła się do starej znajomej by zaraz sprawić by szkło obiło się o sąsiada. Upiła spory łyk białego, półsłodkiego wina i odetchnęła z lubością.
Cicha muzyka klasyczna poczęła spowijać przyciemniony salon delikatnie, nie nużąc, a łaskocząc zmysł słuchu. Clintonówna odwróciła się wygodnie w stronę Lacroix i uniosła obie brwi zaciekawiona jak ta zapatruje się na ostatnie wydarzenia wyjęte rodem z telenoweli.
- Zatem, moja droga, skoro ciemnowłosy Adonis okazał się być tchórzem to co teraz zrobisz? – Spytała bez ogródek oczywiście mając na myśli Diara, który stanowczo zbyt długo kręcił się wokół jej przyjaciółki robiąc nie tylko mętlik w jej głowie, ale i w głowie jej znajomych. Sofia już, już myślała, że uda się jej założyć suknię druhny na ślubie u Smoczycy, a tu taki psikus.
Ni stąd, ni zowąd w jej dłoniach pojawiła się srebrna papierośnica, którą to wpierw podsunęła towarzyszce, a dopiero potem zgarnęła jedną dla siebie wsuwając ją między pełne usta. Odpaliła ją jeszcze zapalniczką, którą dostała sto lat temu od Liama po czym zaciągnęła się mocno.
- O dupę potłuc tych facetów. Co jeden to lepszy. – Wypuszczając dym spojrzała na paznokcie u swoich stóp, które potrzebowały nowej warstwy lakieru w odcieniu szmaragdu. Ton jej głosu był rozdrażniony, a i miała powód. Wilson, któremu zaufała w wielu kwestiach ją wystawił i uciekł. Liam ją zdradził, a inni… Machnęła dłonią czekając na relację.
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyNie 06 Gru 2015, 23:06

Pod górkę? One miały pod masyw górski, jakim były Himalaje. Przecież to, co wydarzyło się w życiu każdej z nich było warte spisania do jakiejś czarnej księgi angielskiego humoru. Jeszcze niedawno Chantal mogła planować swój ślub, a teraz ponownie była samotną Smoczycą, która uwiła sobie swoje gniazdko w ciemnych lochach i ziała ogniem na każdego, kto ośmielił się naruszyć jej samotnię. Były pewne wyjątki, jak chociażby Sophie.
Ostatnie spotkanie mimochodem z Włoszką nie było naznaczone optymizmem. Widziały się przelotem na pogrzebie Roginskiego. Chantal nie miała okazji wiele czasu spędzić z nauczycielem Historii Magii, spotkali się parę razy z racji tego, że Chantal zastępowała go na stanowisku opiekuna, później, jako że uczniowie darzyli ją już jakimś tam zaufaniem, dzielili tę rolę na pół.
Teraz jednak udało się spotkać w milszej atmosferze. Gdy oddawała Sophie płaszcz, wyjęła z torby dwie butelki skrzaciego wina. Postawiła je już na stole, widząc te wszystkie dobrocie i szkło na alkohol.
-Ja również się cieszę. Nie udało mi się przytargać Katji, zaszyła się pod ziemie po pogrzebie. Woli być sama. -rzuciła cicho, jakby nie chcąc naruszać atmosfery tego domu. Było jej żal przyjaciółki, wiedziała, co ją łączyło z Vincentem, ale co poradzić? Wojna była coraz bliżej, ofiary były wpisane w motto tego procederu.
Wzięła swój kieliszek i usiadła na kanapie. Podwinęła jak gospodyni stopy pod siebie i stuknęła szkła o siebie.
-Zdrowie. -przytaknęła i wzięła spory, kojący łyk. -Drugi dzień z rzędu piję, chyba wpadam w alkoholizm. -rzuciła, uśmiechając się lekko. Zapowiadał się doprawdy, ciekawy wieczór.
W pierwszej chwili wspomnienie ciemnowłosego Adonisa przywołało na myśl Feliksa, ale skąd u licha, Sophia wiedziała o ich spotkaniu?
-Jakim tch... ah. Mówisz o swoim koledze z pracy, Ua Duibhne. -olśniło ją w połowie zdania. Uśmiechnęła się kwaśno.
-Najwyraźniej pierwsza miłość jest szczeniacka i nie należy oddawać się sentymentom. Było minęło, zjawi się lepszy. -wzięła kolejny łyk, by później w myślach dodać.
Albo już się zjawił.
Odebrała od Sophie papierosa i zapaliła go zaraz po Clintonównej zapalniczką. Zmyślne, mugolskie urządzenie.
Wypuściła dym z płuc akurat, gdy usłyszała pełną bólu wypowiedź Sophie. Chantal spojrzała na nią zaintrygowana.
-Widzę, że obie mamy sobie coś do powiedzenia. Który Ci się naraził i w jaki sposób? -zapytała tonem, nieznoszącym sprzeciwu.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyPon 07 Gru 2015, 20:09

Kobiety zawsze miały gorzej – poczynając od tego, że od zarania dziejów mężczyźni traktowali je przedmiotowo i obcesowo, przechodząc przez comiesięczny ból oraz poród, którymi one – babki były obciążone. Nie mówiąc już o tym, że zostały scharakteryzowane niby jako płeć piękna, ale i słabsza co zwłaszcza godziło w instynkt panny Clinton, która nigdy nie przyzna się, że jest gorsza od faceta. Nigdy – to ona nimi będzie pomiatać, aż do momentu, w którym kompletnie nie oszaleje i nie straci sił albo głosu. Bądź też życia. Do wyboru, do koloru można by rzec.
Będąc aurorem Włoszka nie miała zbyt wiele wolnego czasu – a jeżeli ten już znajdywała to przesiadywała w różnego typu knajpach ze znajomymi z pracy, którzy tak jak i ona nie spieszyli się zbytnio do domu. Bo i po co? Do wrzeszczących żon i dzieci, do pustego łoża, do matki, z którą się mieszka? Rzadko kto był zadowolony ze swego życia prywatnego – Sofia naprawdę chciałaby powiedzieć, że ze swojego jest – ona nie będzie narzekać, wypnie się na resztę i powie, że tak, jestem super zadowolona. Mam fajne życie. Niby nic trudnego wypowiedzieć tych kilka słów, ale czy zgodnie z prawdą? Niekoniecznie.
Może i miała ładny domek, kochających rodziców i pracę, która dawała jej frajdę, a i ona zostawała wielokrotnie wynagradzana za swoje sukcesy na tle zawodowym. Jeżeli jednak chodziło o życie prywatne, nie mówiąc o miłosnym to tutaj była kompletna klapa, drodzy państwo. Nieudany poważny związek i miliard innych, przelotnych romansów, które dawały tylko cielesną przyjemność, chwilową, ulotną. Jak dla niej było to stanowczo za mało.
Dopijała już pierwszy kielich wina – nie cackała się z alkoholem, lubiła go, miała wysoką tolerancję i wykorzystywała to. Tak samo jak swoją pozycję pośród innych.
Zaciągnęła się na powrót papierosem dolewając białego wina do szkła, które znowu ujęła w dłoń i oparła się wygodniej o kanapę spoglądając poprzez dym na przyjaciółkę, która w sekrecie przyznała się jej do popełnienia kolejnego kroku do upadku jakim było picie dwa dni pod rząd. Clinton uśmiechnęła się tylko do niej albo i do siebie i swoich myśli.
Grymas poszerzył się gdy zauważyła jak zareagowała Chantal na swego bądź co bądź byłego faceta, z którym zamierzała założyć rodzinę, dom, jedność. Zaśmiała się.
- Cieszy mnie to, że tak do tego podchodzisz. Martwiłam się o Ciebie, bo mimo tego, że jesteś już dużą dziewczynką wiem ile to dla Ciebie wszystko znaczyło. – Powiedziała mimochodem miękkim tonem strzepując wypalony tytoń do popielniczki.
- Nie ma co się oglądać za siebie, trzeba brać co jest. – Rzuciła kolejną mądrością zerkając w jasne oczy panny Lacroix jakby chciała wybadać czy w jej życiu pojawił się już ktoś, na kogo ta powinna mieć oko? Poruszyła brwią, przekrzywiła głowę zachęcająco.
- Po tylu latach bycia przykładną narzeczoną chyba zaczniesz rozglądać się za kimś konkretnym, co? Wiesz, jak to mówi moja matka- zegar tyka, Sofio. Nie możesz pozostać starą panną. – Przedrzeźniła głos swojej kochanej rodzicielki po cichu przyznając jej rację. Niechętnie, bo niechętnie, ale w końcu znajdzie się na takim etapie swego życia, kiedy będzie zbyt zniedołężniała by móc wykonywać swoją pracę tak jakby tego chciała. Upiła kolejny łyk alkoholu i chwilę trzymała go w ustach.
- Nie wiem czy już słyszałaś, ale miałam mały epizod z Wilsonem. – Zaczęła ostrożnie nie chcąc znowu denerwować się kimś komu nawet nie zależało na tym by się pożegnać. Irytacja znowu brała jednak nad nią górę.
- Żadne z nas nie sądziło, że kiedykolwiek dojdzie do czegoś między nami. To było całkiem uzależniające doświadczenie wiedząc, że on jest moim szefem, rozwodnikiem, na wszystkich warczy i w ogóle jest taki niedostępny. – wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic, jakby jej historyjka dotyczyła kogoś innego.
- Tak wyszło. I się skończyło. O. – Ułożyła usta w dziubek by postarać się wyczarować kółko z dymu papierosowego co jej się nie udało. Wiadomo.
Nie można być świetnym we wszystkim.
Chantal Lacroix
Chantal Lacroix

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyPią 25 Gru 2015, 20:46

Być kobietą, być kobietą... jak to będzie śpiewała za dwadzieścia lat pewna polska piosenkarka. Chantal doskonale wiedziała z czym się wiąże rola kobiety w dzisiejszym świecie. Ona, podobnie jak Sophia walczyła o to, by ostrzegano ją jako silną i niezależną kobietę. Tylko kota jej brakowało. Nie utożsamiała się z kobietą, która nie potrzebowała w swoim życiu żadnego mężczyzny, chociaż ten, który miał być dla niej najważniejszy od samych narodzin okazał się zatwardziałym egoistą, a kolejny, który miał opiekować się nią do końca swoich dni nie był tym idealnym. Nie miała najwyraźniej szczęścia do mężczyzn. Na co dzień dbała o swój wizerunek, radziła sobie ze wszystkim sama, a młodzieńcze praktyki w szkolnym kole pojedynków pozwoliły jej się bronić w każdej możliwej sytuacji zagrożenia życia. Jednakże która kobieta nie marzyła o silnych ramionach, wygrzanym łóżku przez drugą osobę i spranej koszuli o jego zapachu? Chantal może i przeżyła wewnętrznie rozstanie z dotychczasowym narzeczonym, ale nie dała tego po sobie poznać. Aż do wczoraj.
Zaciągnęła się zapalonym papierosem i posłała Sophie lekki uśmiech.
-Wszystko traci na wartości, kochana. Znaczyło, ale już nie znaczy. Znajdzie się ktoś, który będzie znaczył. -wysunięta teza może i nie była głęboka, ale logiczna. Upiła spory łyk wina, aby później dolać sobie go do kieliszka.
Kolejne łyki wina rozluźniały i pozbawiały zmęczenia dnia poprzedniego.
-Tik tak, tik tak. Tak się składa, że wczoraj, kiedy uznałam, że utopię smutki spotkałam... dawnego znajomego. -Chantal patrzyła Sophie w oczy, przesuwając opuszkiem palca po krawędzi szkła.
-Wypiliśmy razem dość sporo, od słowa do słowa, zatańczyliśmy chwilę... aż nie pojawili się jacyś debile, którzy nam przerwali. A że wypiłam mnóstwo, to wynajęłam pokój u Toma i tam się doprowadziłam do użytku. Nic nie wynikło, ale uwierz... to była jak jakaś... magia. Powietrze elektryzowało. Tylko nie sądzę, aby tak wcześnie i pod wpływem takiej dawki alkoholu to miało jakikolwiek sens. -skończyła nieco kulawo. -Chociaż... pojawia się w moich snach.
Uśmiech, jaki wykwitł na ustach Lacroix był niezwykle szczery i kobieta aż pokraśniała.
Upiła spory łyk i wysłuchała słów przyjaciółki. Pokiwała lekko głową.
-Znałam go od dawna, mieszkał obok ciotki Walburgii, do której czasem chodziłam na spotkania rodzinne. Totalny gbur. -zauważyła. Pomieszała zawartość kielicha ruchem ręki.
-Było i się skończyło. Może też powinnaś się wybrać na miasto na parę kieliszków i dopisze Ci szczęście. -uśmiechnęło się lekko i stuknęła się o kieliszek z przyjaciółką. -Za nas. -rzuciła toastem.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 EmptyPon 04 Sty 2016, 09:57

Sofia i Chantal były do siebie niezwykle podobne - nie mówiąc oczywiście o walorach czysto fizycznych - gęste, ciemne pukle, iskrzące oczy i zadziorny charakterek. Obie poszły w zupełnie innym kierunku kształcenia - Lacroix zajęła się warzeniem skomplikowanych eliksirów i nauką przyszłych i potężnych czarodziei, a Clintonówna tylko pilnowała porządku i z równie ciepłą gracją, jak i brutalnością traktowała każdego kto się nawinął jej pod różdżkę.
Niby takie różne na pierwszy rzut oka, a takie same. Starające się pozostać niezależnie, w wieku, w którym już dawno powinny zostać szczęśliwymi mężatkami i matkami - a tak, wciąż realizujące swoje postanowienia i marzenia w pracy. Oddały się jej, niegdyś zwiedzione zapachem zwycięstwa.
Tak samo jak oddały się narzeczonym, którzy obiecując im wikt, opiekunek i dozgonną miłość okazali się być tchórzami, nikim więcej. Nikim wartościowym. Kimś kto stracił ich szacunek - i chociaż jeden z nich uciekł, a drugi niemal stracił życie w pojedynku ze swoją miłością to obaj byli spaleni. Na samym wstępie.
Alkohol lał się wciąż, kolejne co papierosy zostały wypalane, a muzyka na stale wpiła się w tło umilając im pogawędki czystymi ruchami dłoni zahaczającej o struny.
Pani Auror ułożyła się na powrót wygodnie, odwracając już nieznacznie w stronę swojej przyjaciółki, która choć zraniona i wiedziona za nos jak ona najwidoczniej odnalazła chwilową, ulotną przyjemność u starego znajomego. Zainteresowanie niemal natychmiast odbiło się od twarzy Zośki, gdy spoglądała zaaferowana na Chantal popijając jednocześnie wino, które paliło przyjemnie jej gardziel. Gestem ręki nakazała jej mówić, obiecując solennie, że jej nie przerwie.
- NO CO TY. - Wyrwało się jej już od razu, wraz z pierwszymi słowami starszej kobiety, gdy ta poczęła opowiadać o kimś, kto doprowadzał ją niemal do ekstazy. Samym spotkaniem, samym słowem.
- Przestań! Jeżeli na samym początku pojawia się chemia, to nie możesz tego tak po prostu zignorować! - Napomknęła hardo Włoszka, nieomal rozlewając alkohol wokół siebie.
Cudowne napięcie, tak piętnujące ciała kochanków, nie pozwalające myśleć o czymkolwiek innym jak o tym, by wtopić się w usta drugiej osoby. Zosia zadrżała i pokręciła głową do swych myśli, chcąc najwidoczniej z nich kogoś odgonić.
- Poza tym skoro Ci się śni, to nie zmarnuj tego. To znak. Nigdy nie byłam dobra z astronomii, ale to Z-N-A-K. - Tłumaczyła jej niecierpliwie na powrót machając dłonią żywo. Nie była zazdrosna, od dawna wiedziała, że ona ma mierne szanse na zostanie przykładna żoną, ale panienka Lacroix? Złota kobieta o dosyć zaciętym charakterze, ale takie przecież są najlepsze! Inteligentna, śliczna i dobrze urodzona. Czego chcieć więcej?
- Nie rozmawiajmy o nim. Gbur, nic więcej, to prawda. - Ucięła sucho spoglądając ponad ramię czarnulki, by dostrzec zupełne nic w malującej się ciemności oświetlonej jedynie przez blask wątłych świec. Pokręciła się chwilę zanim znowu nie otworzyła ust.
- Cholera, no niby gbur, ale było w nim coś, co kazało mi do niego iść. - Przyznała zaraz, przygryzając dolną wargę zniecierpliwiona i zła na swoje przyzwyczajenia do mężczyzn silnych i niezależnych. Takich nie do zdobycia - bo przecież Wilson właśnie taki był. Góra, na którą nie każdy może wejść.
- Zbyt często jestem na mieście, moja droga. A i wymagania mam zbyt wygórowane. Nie wiem sama. Nie lubię szukać, nie chcę szukać, polowania mi się widocznie znudziły. No chyba, że trafi się ktoś wyjątkowy. - Stuknęła się kieliszkiem z Chant nie wierząc we własne słowa, które wypowiedziała.
Upiwszy kolejny łyk wina przechyliła łepetynę do tyłu i przymknęła oczy na moment. Było jej dobrze, chociaż bez mężczyzny. Chociaż w towarzystwie kochanej Smoczycy, na której widok wszyscy uciekali w popłochu. Co by było gdyby i ona wróciła do szkoły?
- Nie macie ta w Hogwarcie jakiejś wolnej posady? Tylko nie chcę zostać pomocnikiem Filcha. Obawiam się, że bym go rozniosła wraz z ogłoszeniem pierwszej przerwy. - Krótki, urywany śmiech wydarł się z jej gardła, kiedy ta spoglądała ciemnymi oczami na facjatę swej bratniej duszy.
Sponsored content

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 3 Empty

 

Dean Street - Dom panny Clinton.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

 Similar topics

-
» Relacje panny Clinton.
» Old Paradise Street
» Gabinet panny Blackwall
» Listonosz panny Marlow
» gniazdko panny Haldane

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-