IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Dean Street - Dom panny Clinton.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:13

Zosia wiedziała kiedy powiedzieć stop, kiedy przestać, kiedy skończyć. Nie zawsze jednak wybierała odpowiednią osobę, której powinna być posłuszna, z która powinna współpracować. Bywało i tak, że popełniała błędy, ale kto ich nie popełniał? Była jeszcze przed trzydziestką, umysł miała chłonny, a oczy rozbiegane. Starała się ze wszystkich sił, by wszyscy byli z niej zadowoleni, jednak to nie zawsze się udawało. Takie było życie i nic tego nie zmieni.
Może i momentami była wyzywająca, nosiła zbyt wysokie szpilki albo za krótkie spódnice, ale była tylko i aż kobietą. Świadomą swego ciała, swej seksualności, gdyby tylko chciała mogłaby mieć każdego, bo jej osobowość była zarówno interesująca jak i irytująca i znajdowało się wielu chętnych, którzy chcieliby poskromić jej cięty charakterek, a których najczęściej ta nie dopuszczała do siebie. Czy teraz też tak było? Czy chciałaby by Jerry był kolejnym, którego odrzuciła? Czy może odwrotnie? To ona do niego lgnęła i łasiła się za każdy razem gdy na nią spojrzał? Tego nie wiedziała.
Wiedziała natomiast, że przesadziła. Lekko mówiąc, stwierdzenie nieadekwatne do czynu. Dla Wilsona. Dla niej był to tylko przytyk, niewinny żart, który ten potraktował całkiem serio biorąc pod uwagę jego mimikę, która zmieniła się diametralnie w ciągu sekundy. Nie spodobało się to Sofii, która zmarszczywszy brwi zaraz poczuła, gdy mężczyzna wyszarpał się z jej uścisku i sam przejął inicjatywę. Użył siły, względem jej osoby, kiedy ta naprawdę nie miała niczego złego na myśli.
Zdążyła jeszcze zarejestrować jego słowa, duże dłonie na jej karku i jego usta, których potrzebowała – ale nie w taki sposób. Jęknęła odurzona smakiem krwi i pozbawiona nie tylko szlafroka, za który sporo zapłaciła padła na materac, tak naprawdę nie mając za wiele do gadania. Miała unieruchomione ręce, a jej piwne oczy tylko wpatrywały się w jej szefa, który robił to co się mu żywnie podobało. Nie mogła powiedzieć, że jej się to podobało. Ból rozdzierał jej łono, za każdym razem gdy ten w nią wchodził, nie bacząc na to, czy jest jej przyjemnie czy wręcz odwrotnie. Tak jak jej kazał, nie odzywała się do momentu, aż nie skończy. Czuła tylko pulsujące ciepło, które nijak nie otrzymało ujścia, bo gdy już zaczynało się jej robić miło, ten opadł na nią bezwładnie, a ona poczuła się… cóż. Wykorzystana. Nie odzywała się, po prostu przeniosła spojrzenie na suit i wpatrywała się w niego przez dobre kilka minut. Nie okryła się w żaden sposób, bo czuła się zwyczajnie zbrukana, splamiona. Nie, żeby to jej nie pasowało. Nie, żeby nie gustowała w mocnych doznaniach, ale sam fakt, że Jared zdecydował się zrobić coś takiego tutaj, na jej łóżku, kilka godzin po tym jak się namiętnie kochali? Przełknęła ślinę i dopiero po chwili złączyła nogi, podniosła się i skuliła. Zrobiło się jej zimno i to nie dlatego, że Wilson patrzył na nią, jakby miał zamiar poderżnąć jej gardło, a zwyczajnie poczuła się samotna. Cienka strużka krwi spłynęła jej po brodzie, bo ugryzienie było dosyć mocne – resztki czerwieni zlizała – zapiekło ją odrobinę, jednak nie skrzywiła się. Bywało gorzej.
Czuła na sobie jego zimne spojrzenie – odwróciła się tylko na moment, tak, by mógł zobaczyć jej profil.
- Mam gdzieś jaki jesteś. Pożałujesz tego. – Odparła spokojnym i wyważonym tonem, bo nawet jeżeli nie starała się teraz okazywać wściekłości, to prędzej czy później się zemści. Nie będzie się spodziewał kiedy to nastąpi, ale nastąpi i ona już o to zadba, by go zabolało. Tak samo jak zabolało ją to co jej zrobił. Ściągnęła z łóżka ostatni skrawek prześcieradła i zawijając się nim podeszła do swojej garderoby, która znajdowała się w jej sypialni, w sporej wnęce i zniknąwszy za drzwiami zrzuciła z siebie połyskujący materiał, by dorwać jedną z większych koszulek z logo Upiornych Wyjców, których była fanką. Do tego nałożyła zwykle, czarne bokserki damskie i wychodząc z pomieszczenia nawet nie obdarzyła mężczyzny spojrzeniem. Szczerze mówiąc niezbyt miała ochotę na niego patrzeć. Nie wygoni go przecież, bo obiecała sobie zarówno jak i jemu, a niestety jest taką osobą, która może i cierpieć, ale słowa dotrzyma.
Zeszła po schodach na bosaka i udała się do kuchni, do jej ostoi, gdzie jeszcze do tej pory pachniało świeżo zmieloną kawą. Teraz potrzebowała czegoś mocniejszego, dlatego też od razu wyjęła jeden z kieliszków do wódki, który postawiła przed sobą. Zaraz też odnalazła jedną z napoczętych ruskich napojów Bogów – ten wylądował raz – dwa w jej naczyniu, a z naczynia wprost do gardła aurorki. Oparła dłonie o jasny blat i odetchnęła z ulgą.

Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:13

Patrzył hardo jak się podnosi. Jak przygasła i zmarniała po nim, choć jeszcze jakiś czas temu uśmiechała się do niego zawadiacko. Jej spokój zbił go z tropu. Oczekiwał, że na niego wrzaśnie, wyrzuci go i zapragnie się zemścić. Zwykłe słowa nie zadowoliły go, czego innego się spodziewał. Nie zatrzymywał jej, gdy wyszła. Dalej zapinał koszulę i pozwalał jej tkwić w swojej ciszy przed burzą. Czuł się winny i słusznie, chociaż dalej kipiał z niego niepohamowany gniew. Drugi raz się na niej wyżył, chociaż nie miał do tego powodu. Po raz drugi padła ofiarą jego niekontrolowanych emocji, które wylewał na najbliższe obecnie osoby. Gdy wyszła ubrana w bluzkę Upiornych Wyjców i nawet na niego spojrzała, znowu się wściekł. Czego on oczekiwał? Chwycił kubek z kawą i wypił ją duszkiem, parząc sobie język. Przez tę piekielną Włoszkę Jared poczuł się winny. Nie powinien jej tak przedmiotowo traktować, bo jako jedna jedyna odważyła się do niego podejść. Wkurzyła go, owszem, bo poczucie humoru Jareda leżało i kwiczało, ale żeby tak dać się ponieść emocjom?
Z pokoju wyszedł po kilkunastu minutach i nie wiadomo co tam robił. Bez problemu odszukał ją w kuchni, chociaż w domu był pierwszy raz. Wystarczyło iść zapachem kawy i za dźwiękami odstawianych szklanek. Poczuł zapach wódki i wcale się nie zdziwił. Przeszedł z drugiej strony kuchni, dając jej tyle przestrzeni ile chciała, choć to było zapewne za mało.
- Jestem wadliwym towarem. - oznajmił grobowo i rzeczowo, nie spuszczając z niej czarnych jak noc ślepi. Oparł się bokiem o szafki kuchenne i zastanawiał się kiedy talerze i sztućce pójdą w ruch, gdy zacznie go stąd wyrzucać. Powiedział jej prosto z mostu jaki jest. Przynajmniej to się jej należało.
- Urodziłem się z usterką, której nie da się naprawić. Powinnaś się trzymać ode mnie z daleko, Sofi-jo. - ale czy jemu się uda trzymać z dala od niej? Czuł się podle i na to zasługiwał. Otrzymał od życia więcej niż powinien i nie potrafił tego docenić, a więc czy doceni obecność tej Włoszki? Gdyby się trochę postarał, mógłby jeszcze naprawić coś ze swojego życia i udowodnić, że nie jest okrutną bestią, a czującym człowiekiem. To były zbyt wysokie progi na jego nogi.
- Masz prawo się na mnie zemścić w jaki chcesz sposób. Poza kastracją, ale tak to pozwalam na wszystko. - dodał łagodniej, wydając się, że czuł się winny tego, co jej zrobił. Popsuł taki piękny poranek, który mogli spędzić na inne sposoby. Puściły mu nerwy. Zdarzało się to coraz częściej odkąd odczytał list ze Szkocji. Jared nie potrafił czekać ani zachować cierpliwości. Przez jakiś czas mu się to udawało w pracy, ale wystarczyło tylko jedno słowo, a wybuchł i poraził wszystkich wokół. W tym przypadku tylko tę jedną kobietę. Podszedł do niej powoli, dając jej dwadzieścia szans na wycofanie się albo rzucenie w nim co tam miała pod ręką. Chwycił butelkę rosyjskiego alkoholu i nalał jej wódki do kieliszka. Wilson nie był nigdy normalnym facetem. Od zawsze media i pracownicy ministerstwa magii podejrzewali, że coś jest z nim nie tak, bo normalni ludzie tak się nie zachowują. Nie byli tak daleko od prawdy. Wilson wiedział, że coś w nim się rozwaliło i zamiast to naprawić, żył z usterką działającą destrukcyjnie na otoczenie. Teraz mógł się tylko łudzić, że Sofia po słonej zemście jaką mu zapewne zafunduje, zapomni o tym i odejdzie. Jak najdalej, żeby znowu nie wylewał na nią jadu i jej świadomie nie ranił.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:14

Kiedy on siedział w jej sypialni i najpewniej zastanawiał się nad swoją marną egzystencją panna Clinton nie próżnowała. Jak już się dobrała do jednej z butelek, to nie zamierzała odpuszczać. Jej ręka raz za razem unosiła się do ust, by te mogły zamoczyć się w wódce, która paliła i sprawiała, że ta wykrzywiała się niemiłosiernie. Nie popijała alkoholu, piła go na pusty żołądek, dlatego też powoli czuła się jak krew buzuje w jej włoskim ciele i szumi w głowie nieco ją dekoncentrując.
Powiedziała już sobie wcześniej, że wie jaki jest Wilson i będzie z nim walczyć dopóki jego sytuacja się nie poprawi. Nie planowała iść z nim do łóżka, to na pewno, aczkolwiek pewnych rzeczy czy zachowań nie da się po prostu zignorować czy zaprzestać. Przełknęła palącą gulę w gardle i zwiesiła głowę starając się zapanować nad ciężkim oddechem. Spirytus w jej krwi zaczął dawać się jej we znaki, bo i ostrość wzroku nieco zmarniała, a słowa, które chciała wypowiedzieć na głos nie chciały wyjść na światło dzienne. Może to i lepiej? Może ktoś na górze dał jej nauczkę, że nie zawsze warto pomagać innym? Nawet jeżeli jakaś niewidzialna siła ciągnie Cię do danej osoby? Powinna dać sobie z nim spokój i dobrze o tym wiedziała, jednak skoro już obiecała, skoro powiedziała co może zrobić, a czego nie to się nie odwróci od niego. Wszystko przez zasady, które wpajały jej matka z babką, a których Zośka nie do końca przestrzegała. Im jednak była starsza tym bardziej doceniała nauki głoszone przez kobiety z jej rodu – teraz postąpiła słusznie, ale powoli zaczynała żałować swej decyzji i tego, że nie wyszła z jego gabinetu.
Słyszała dokładnie jak schodzi na dół, jak jego kroki odbijają się na jej świadomości, jak staje w bezpiecznej odległości i opiera się prawdopodobnie o szafkę – ciche skrzypnięcie dotarło nawet do jej uszu. Nie spodziewała się, że zacznie się przed nią tłumaczyć. Bo tak to jej wyglądało. Usprawiedliwiał się. Powiedział co mu leżało na sercu i w pewnym sensie to doceniała. Nie mogła się jednak wyzbyć uczucia, że takie coś mogłoby się jeszcze powtórzyć. Dlatego nie mówiła nic, nie komentowała tego w żaden sposób, dopóki ten nie zbliżył się do niej. Przez jej ciało przeszedł kolejny zdradliwy dreszcz, gęsia skórka pojawiła się na karku. Jej oddech stał się płytszy – zacisnęła mocno powieki, nawet nie patrząc na niego, a raczej czując jego obecność i to, że nalewa alkoholu do kieliszka. Pochwyciła go i nawet nie patrząc na to, który to już z kolei kolejka wypiła go jednym haustem i przygryzła dolną wargę, czując pieczenie – po słodkiej niespodziance, którą jej pozostawił Jared.
Dopiero po kilku głębszych wdechach zdecydowała się podnieść ciemne spojrzenie na twarz mężczyzny. Nie zamierzała niczym w niego rzucać, złościć się i pieklić. Bo tutaj nie chodziło o zwykłą pyskówkę czy wymianę zdań, która mogła się jej nie spodobać. Potraktował ją jak zwykłą dziwkę, jak zabawkę, którą przecież nie była, bo oddychała, czuła, myślała i żyła. Zrobiło się jej niedobrze, przykro, czuła do siebie odrazę i próbowała z tym walczyć. Czego od niej oczekiwał?
- Nie interesuje mnie to jaki jesteś. – Zaczęła cicho, aczkolwiek z pewną nutą zdecydowanie w głosie. Nie spuszczała z niego błyszczących tęczówek. Odwróciła się w jego stronę, czując jak dalej jej ręce drżą, jak robi się jej niespodziewanie chłodno, chociaż w domu ogrzewanie działało już od tygodnia. Podniosła hardo głowę.
- Nie jesteś u siebie. A mi jako pani domu należy się szacunek. Nie jestem Twoją zabawką, Jared. – Powtórzyła dokładnie to samo co miała na myśli.
- jestem kobietą. Nie zapominaj o tym. – Ciągnęła w miarę spokojnym tonem, nie podnosząc głosu ani nie wyrywając się do tego, by mu przylać. I chociaż świerzbiły ją łapy powstrzymywała się, bo wiedziała, że nie wypada, że nie powinna, przynajmniej teraz. Zemści się i to srogo, a ten nawet nie będzie przeczuwał kiedy. I znajdzie sposób, by mu dopiec, by go zniszczyć i by wracał do niej na kolanach.
Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:15

Okrutnie się zemścił, poczuł się lepiej i ogarnęła go satysfakcja, że ją ukarał. Pokazał jej, że nie powinna przekraczać pewnych granic, bo wtedy Wilson nie przebiera w środkach i pokazuje się od brutalnej strony. Ale dzisiaj przesadził i był tego świadomy. Nigdy nie zrobił tego swojej żonie, żadnej kobiecie. Sofia wbiła mu szpilkę w oko i wyżył się na niej. Była tylko nieszczęśliwym pionkiem, który nie powinien przebywać w jego towarzystwie.
- Nie zapominam. Jesteś piękną kobietą, a ja zachowałem się jak ostatni gnój. - trudno było mu przyznawać się do winy a jeszcze gorzej mu szło przepraszanie. No ale się starał, robił co potrafił, a w dziedzinie tych emocji i relacji międzyludzkich kulał, a nawet czołgał się bo zawsze robił coś źle. Obserwował jak popija wódkę i wiedział, że nie powinna tego robić. Nie bronił jej jednak ani do niczego jej nie zmuszał.
- Mam wyjść? - zapytał, bo chociaż wolałby zostać i nieudolnie naprawiać Zośkę, może wrócić do pracy i udawać, że nic się między nimi nie wydarzyło, a wydarzyło się w cholerę sporo. Zawsze jest jakieś wyjście. Wilson co prawda nigdy nie udawał tego, kim nie jest, zawsze wykładał jasno, że nie przebiera w środkach, aby osiągnąć cel. Denerwowała go swoim spokojem bardziej niż gdyby zaczęła na niego wrzeszczeć. Wzmógł czujność, bo teraz miała dobry powód, aby podać go do sądu i zniszczyć mu karierę. Dobrze wiedział, że jest do tego zdolna. Nie wiedział czy umiałby ją powstrzymać. Jeszcze jej potrzebował do tajnej służby w Szkocji, a właśnie chyba wszystko zaprzepaścił. Położył czarną łapę obok jej bladej ręki i ponownie wlał wódki do kieliszka. Może gdy się wstawi, będzie skora się na nim wyżyć i wyrównać rachunki. Zacisnął mocniej szczękę i zmuszał siebie do zachowania spokoju i łagodnego głosu. Przychodziło mu to z trudem, bo nie zwykł aż tak się powstrzymywać i hamować. Manewrował teraz wokół Sofii i czekał na wybuch. Wolalby już go doświadczyć niż czekać. Dobijała go swoją rezerwą, chociaż miała do tego święte prawo a nawet obowiązek. Doprowadzała go do obłędu.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:15

Jeżeli myślał, że zacznie rzucać talerzami i oszczerstwami to grubo się mylił. Prócz złości, którą panna Clinton wybuchała co chwilę mogło być coś gorszego? Owszem, jej milczenie, jej stalowe spojrzenie i zaciśnięte wargi, które jeszcze godzinę temu łapczywie scałowywały kropelki potu z czekoladowej skóry podwładnego.
Nie odzywała się praktycznie wcale, tylko rozmyślała nad ewentualną zemstą, której mogłaby dopiąć gdyby tylko chciała. Mogłaby bez problemu oskarżyć o gwałt – bo to co z nią zrobił było niczym innym jak gwałtem, pogwałceniem jej cielesności, jej intymności, co mogłoby być podniecające, gdyby Wilson rozegrał to inaczej. Nie zrobił tego jednak, wyciągnął łapę, co mu się nie należało, a on sądził inaczej. Zgoła inaczej, co jej się nie podobało. Nie miał dystansu do siebie i było to widać. To krzywdzące, gdy on mógł się bezczelnie z niej naśmiewać, a ona czy inni nie. Jared nie miał pięciu lat i powinien wiedzieć jak się zachować w towarzystwie. Nie wiedział, a ona póki co nie zamierzała go tego uczyć. Póki co…
Może jej misją było nie złapanie mordercy jego ojca a właśnie nauczenie go jak żyć w społeczeństwie? Jak nauczyć się kochać, okazywać empatię, współczucie i inne uczucia z kategorii zahaczających o miłe? Czy dało się nawrócić kogoś takiego jak ciemnoskóry auror?
Jej milczenie przyniosło efekty. Kajał się przed nią, było mu przykro [?], źle? Nie mógł znaleźć słów, którymi mógłby powiedzieć jak bardzo niedojrzale postąpił? Nie spoglądała na niego tyko utkwiła wzrok w kieliszku, który ponownie się zapełnił. Nie musiał jej polewać, doskonale wiedziała jak się to robi, bo od szesnastego roku życia nie stroniła od alkoholu. Ponownie uniosła naczynie do ust i wychyliła duszkiem wódkę, która powoli, powoli ją znieczulała i sprawiała, że wszystko wokół wydawało się jej zamazane. Przetarła wierzchem dłoni oczy, które ją zapiekły i na jego pytanie czy ma wyjść pokręciła jedynie głową.
- Nie, zostań. – Wymamrotała cicho, nie chcąc się przyznać przed samą sobą, że nie chciałaby by wychodził, ani by ją zostawił. Miała co do niego plany, to było niemal bardziej niż pewne, aczkolwiek teraz to on musiał się postarać, by zwrócić jej uwagę na swoją osobę.
- Nie rób tego więcej. – Ni to poprosiła, ni to rozkazała, bo jej głos nie był jednoznaczny. Pobrzękiwała w nim smutna nuta, jednak czy to na pewno był smutek? Alkohol nieco zniekształcił jej wokal, więc Wilson mógł się jedynie domyślać jak się czuje Zośka, która momentalnie objęła się ramionami. Zaraz jednak się otrząsnęła i przeczesała dłońmi jeszcze wilgotne włosy, by odgarnąć je z twarzy. Dopiero po dłuższej milczącej chwili spojrzała na niego ponownie starając się wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Jej dłonie drżały, bo mimo tego co zrobił, do czego się dopuścił łaknęła jego obecności. Miała ochotę się do niego przytulić, ale wiedziałaby, że to byłaby głupota z jej strony.
Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:16

Jeśli miała mieć misję zrobienie z niego normalnego człowieka, to równie dobrze mogła poprosić Voldemorta o rękę. Nie udało się to Katherine przez szesnaście lat, to dlaczego jej miałoby to wyjść? Wilson był wadliwy. Jego nie dało się naprawić. Miała teraz na niego haka, do którego realizacji raczej by nie pozwolił, ale mimo wszystko powinien powściągnąć emocje i się ogarnąć. Tak egoistycznie rzecz biorąc, Jared się krzywił na myśl, że miałby więcej nie dotknąć jej ciała, które tak niegodziwie potraktował.
Przygotowany był, że wyjdzie i wróci do Ministerstwa, da jej spokój, a nazajutrz będą udawać, że do niczego między nimi nie doszło. Znowu go zaskoczyła i znowu nie wiedział już co ma o tym myśleć. Został, odetchnął z ulgą zdziwiony jak bardzo czekał na jej odpowiedź i werdykt jak się dalej potoczy ten dzień. Wziął od niej więc butelkę wódki i wstawił ją do zlewu, aby więcej nie piła, skoro udało się ją jakoś minimalnie udobruchać.
- Nie zrobię... - tutaj urwał, zamilkł i siłował się sam ze sobą. Wyciągnął do niej rękę. - Przepraszam. - wydusił z siebie cicho, ledwie słyszalnie i równie dobrze mogło się jej wydawać, że takie słowo padło z takich ust. Sięgnął do jej ramienia i pogładził je delikatnie, z wcześniej nieobecną czułością. Zmizerniał i znowu wyglądał dwadzieścia lat starzej, ale teraz na to nie zwracał uwagi. Żal mu było Sofii i tego, co przy nim przeżywa. Nie mógł obiecać, że więcej nie wybuchnie i nie straci kontroli nad sobą. Gdy spojrzała mu w oczy, przedstawił jej zaciętą minę i coś na kształt skruchy w ciemnych ślepiach. To było chwilowe, ulotne, bo gdy tylko wyjdą z tego domu, powróci Wilson, którego zna codziennie z Ministerstwa i który kradnie jej kawę. Dając jej ponownie wiele możliwości ucieczki i cofnięcia się, dotknął ciemnymi palcami jej bladego policzka i niedbale zgarnął z niego zbłąkany czarny lok.
- Ale już więcej nie pij. Masz słabą głowę. - oznajmił i wcale się z niej nie nabijał. Wolałby aby później nie miała kaca po spędzeniu z nim tylu godzin w jednym pomieszczeniu. Dłużej niż kiedykolwiek.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:17

Nigdy nie mów nigdy. Ludzie się zmieniali i nawet sami nie wiedzieli kiedy to następowało. No bo zmiany w człowieku wprowadzane są stopniowe, nie wszystko na raz. Najpierw zmienia się podejście, potem charakter, odruchy, słowa. Wszystko. Tak naprawdę to tylko kwestia czasu. Może Kate nie wiedziała jak się do tego zabrać? Była zbyt słaba i kiepska? Nie umiała do niego dotrzeć, rozmawiać z nim? Może nie wiedziała czego mu trzeba, a tylko odgrywała rolę posłusznej żonki zamiast złapać go za kołnierz i pokazać mu gdzie jest jego miejsce? Może to byłoby odpowiednim rozwiązaniem? Skoro tak Jareda gnało właśnie do niej, która się go nie bała i która wiedziała zawsze co mu odpowiedzieć? Może potrzebował kogoś równie silnego co on, równie sprytnego, kogoś kto nie posunąłby się nawet do oskarżenia go o gwałt?
Oddała mu butelkę wódki bez szemrania i tyko obserwowała jak odnosi ją do zlewu. I tak była niemal pusta, więc nie było jej aż tak żal, gdy ta zniknęła z zasięgu jej wzroku. Wzruszyła ponownie ramionami jakby było jej wszystko jedno, chociaż tak naprawdę nie było. Nie spodziewała się po nim niczego. Niczego dobrego, czym by ją zaskoczył.
A jednak. Udało mu się.
Drgnęła gdy pogładził jej ramię, gdy wydusił z siebie kilka słów, które innym przychodziły z łatwością. Mrugnęła i podniosła piwne spojrzenie na jego twarz raz jeszcze nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Przez jej lico przeszedł pewnego rodzaju grymas – jej brwi zbiegły się, a ona sama nie wiedziała co odpowiedzieć. Poruszona jego czułym dotykiem przymknęła powieki i odetchnęła głęboko. Nie mogła nad sobą zapanować, nad swoim ciałem, uczuciami, które się w niej kłębiły. Pragnęła go, chociaż postąpił źle, a ona dalej chciała mu pomóc. Wiedziała, że to co się między nimi wydarzyło będzie ich sekretem – nikt się nie dowie o ich swoistym romansie, o tym co ich połączyło dzisiejszej nocy. Czy chciałaby w ogóle gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział? Tak szczerze? Raczej nie. Już i tak wiele plotek roznosiło się po Ministerstwie. Co by się zatem stało, gdyby ktoś wypaplał, że świeżo upieczony szef biura aurorów i rozwodnik zarywa do młodziutkiej czarownicy? Nie chodziło jej o samą różnicę wieku, bo to nie miało znaczenia. Chodziło o nieżyczliwość ludzi, do której w dalszym ciągu nie mogła się przyzwyczaić. Miała jednak na to swój sposób. Pracownicy Ministerstwa bali się jej i to było widać. Mimo młodego wieku potrafiła zrobić piorunujące wrażenie i nie tylko przez to w jaki sposób się ubierała, ale przez to w jaki sposób się wypowiadała. Była typem przywódcy, nie biernym obserwatorem – dlatego to z nią było najwięcej kłopotów.
Teraz jednak o tym nie myślała, a zastanawiała się czy faktycznie Jerry’emu zrobiło się głupio. Czy jego przeprosiny były prawdziwe? Zważywszy na fakt, że do tej pory nigdy nie słyszała by kogoś przepraszał najpewniej tak. Nieznane jej uczucie słodyczy rozlało się po jej ciele, a ona instynktownie wyciągnęła do niego ręce i objęła go mocno. Sama nie wiedziała co do końca nią kierowało, ale to może przez fakt, że była już nieco wstawiona? Alkohol szumiał jej w głowie, a ramiona dalej drżały, gdy przyciskała się do wielkiego gbura. Mimo, że była wysoka i nie była chucherkiem i tak czuła się przy nim niezwykle mała, młodsza i mniej warta.
- Nie mam słabej głowy. – Burknęła tylko w odpowiedzi chowając twarz w połach jego koszuli przesiąkniętej zapachem mocnej wody kolońskiej.
Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyPią 03 Kwi 2015, 21:34

Mało kto się fatygował bardziej, żeby coś wskórać. Niektórzy próbowali jakoś go zmienić, ale spotykali się z bolesną odmową i spławieniem. Clintonówna była uparta jak centaurzyca i nie było bata, żeby sie wycofała. Nawet po tym, co jej zrobił. I zrobi kiedyś w przyszłości, gdy znowu puszczą mu nerwy, a ona będzie w promieniu rażenia. Gdyby reagowała prawidłowo, już dawno zobaczyłaby, że nie ma sensu się cackać z Jerrym i próbować go zmienić. Kate to nie wyszło, bo ona od razu zaakceptowała chorego małżonka i nie bawiła się w próby naprawienia jego usterki. Nie wiedział kogo potrzebował, żeby stać się... bardziej ludzkim. Miał dwoje dzieci i dla nich był człowiekiem, chociaż i tak przez niego płakały, bo to on rozwalił rodzinę, nie Kate.
Kiedy odetchnęła, już wiedział, że jakoś ją udobruchał i najpierwsze niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Co prawda spodziewał sie krzyku, krwi, łez i małego tornada, ale miała rację. Jej pozorny spokój i milczenie było gorsze niż najgłośniejsze wrzaski. A mimo to znowu coś mu się udało. Najwyraźniej przyznając się do winy, a często się to nie zdarza, zafundował sobie drugą szansę i możliwość kontynuowania spotkań, szczególnie nocnych w tym domu. Co się stało, to się nie odstanie. Nie interesowało go to, co będą mówić o nich, gdy prawda wyjdzie na jaw. Wolałby oczywiście, żeby pozostało to chwilę w tajemnicy zanim nie ucichnie wrzawa na temat jego rozwodu. Wolałby też, aby jego dzieci o tym nie wiedziały. Ale gdyby się dowiedziały, to nic by się złego nie stało. Straciłby w ich oczach, a i tak był już marnym ojcem. Gorzej być nie mogło. Byli dorośli i mogli robić co się im żywnie podoba, a reszcie ludzi było wara od ich spraw prywatnych. To musiało się kiedyś stać, nic już na to nie poradzą.
Odwrócił głowę i nie odpowiadał na nieme pytanie, czy mówił szczerze. Może mówił, może nie. Nieistotne, to było dla niego upokarzające. Coś zbyt wiele razy zeszłej nocy Sofia była świadkiem jego innej strony. Na za dużo sobie pozwalał i musiał w końcu ugryźć się w język i opanować. Nie może pozwolić jej zbyt do siebie się zbliżyć, aby zachowała zdrowy umysł i w przyszłości zdrowe relacje. Uśmiechnął się tajemniczo ponad jej głową, gdy go objęła i póki co zaniechała wymyślania zemsty. Pogłaskał jej plecy i obiecał jej w duchu, że przez jakiś czas będzie się obchodził z nią w miarę delikatnie, aby pierwsze wrażenie ucichło.
- Masz słabą głowę, bo jesteś już wstawiona. Może zamówimy śniadanie? Nie musisz dzisiaj być w pracy. - zagadnął grobowym, swoim zwyczajnym tonem i trzymał ręce na wodzy, żeby znowu nie zrobić głupstwa i nie przekreślić sobie przyjemności w ciągu najbliższego czasu. Tygodni, może miesięcy. Zależy kiedy się sobą znudzą. Nie patrzył na jej skulone ramiona i starał się ignorować to, jak się w niego wczepiła. To wykraczało poza zwykły romans i to było takie... spoufalenie się z nim. Pozwolił jej na to, bo był jej to winny, ale w innym przypadku po prostu by wyszedł. Zacisnął mocniej szczękę. Jego wzrok był nieodgadniony. Kiedy on ostatnio przytulał kobietę? Nie potrafił sobie przypomnieć takiej sceny, no chyba, że chodziło o córkę, która odziedziczyła chyba po Adolfie chęć przytulania wszystkiego, co się rusza, a w szczególności upatrzyła sobie jego. To było dziwne uczucie, irytowało go, bo sprawiało mu to inną odmianę przyjemności. Powstrzymał się przed odsunięciem od niej. Powtarzał sobie, że jest jej to winien to chwilę się poświęci i obdaruje ją trudno z siebie wykrzesaną czułością.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptySob 04 Kwi 2015, 00:01

Sofia sama nie wiedziała co będzie dalej. Co będzie dalej z nią, z nim, z nimi.
Nie sądziła, że wpadnie w jego ramiona tak szybko. I choć wcześniej się mogła tego domyślać – wielokrotnie zauważała jego taksujące spojrzenie to nie dopuszczała do siebie myśli, że też tak się stanie.
Mogła jedynie obwiniać siebie, że pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, tak samo jak on obwiniał o to samo siebie. Każde z nich miało swoją teorię na temat wszystkiego, a ich zdania często do siebie nie pasowały. Może dlatego ta noc była taka wspaniała? W pewny sensie ich charaktery, choć oba wybuchowe uzupełniały pustkę i luki pozostawione przez osoby trzecie, które nie potrafiły ich wypełnić. Nie umiała wytłumaczyć dlaczego ciągnie ją do tego mężczyzny, który notabene jest bardziej niebezpieczny niż śmierciożercy, z którymi uganiała się na co dzień. On o tym doskonale wiedział, wiedział to również teraz po tym co z nią zrobił. Tym razem jednak nie da mu tej satysfakcji i prędzej połamie mu obie ręce zanim pozwoli się mu dotknąć raz jeszcze w ten sposób.
Widziała jednak pewnego rodzaju skruchę w jego gestach, w jego ciemnych ślepiach. Nutka żalu pobrzmiewała w jego głosie i chociaż ten starał się ją za wszelką cenę schować i skryć to mu się to zwyczajnie nie udało. Odczuła pewnego rodzaju satysfakcję kiedy się przed nią kajał, kiedy ją przepraszał – bo słyszała doskonale to jedno słowo. Zapamięta je do końca swoich dni i będzie mu to wypominać. Grać na jego nerwach i uczuciach, które pobudzi do życia. Już to robiła, stopniowo. Stopniowa przekraczała pewne granice, których nie powinna przekraczać. Wiedział o tym każdy kto miał odrobinę oleju w głowie, ale panna Clinton od zawsze igrała z ogniem i on dobrze o tym wiedział. Była odważna i pyskata i chociaż teraz przygasła i pozwoliła sobie na chwilę słabości Chłonęła jego dotyk jak nic innego i przymknęła na moment oczy, by jeszcze przez chwilę rozkoszować się ciepłej i czułością, na jaką się zdobył. Chwilę zastanawiała się czy też pozwalał sobie na człowiecze odruchy w obecności żony. Nie śmiała jednak o to zapytać. Nie teraz, bo kiedyś na pewno zapyta.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - Odpowiedziała na jego słowa dotyczące zrobienia sobie wolnego dnia. To wszystko zależało od niego. Czy będzie chciał z nią zostać czy zaraz pogna do Ministerstwa, gdzie będą odgrywać żałosne scenki jak gdyby nigdy nic się nie stało. Była dobrą aktorką, to nie było trudne, aczkolwiek pewnego rodzaju niesmak pozostanie.
- Jak chcesz, ja zajmę się śniadaniem. – Tak po prawdzie to zupełnie zapomniała, że jest środek tygodnia, że należy zgarniać się do pracy i zająć się swoim życiem. Nie miała na to ochoty, ale nie chciała zostawać sama w domu po tym co się stało. Do Ministerstwa także jej nie było śpieszno, ale o tym nie mówiła. Wolała pozostawić decyzję jemu. Chociaż… sam zasugerował o zrobieniu wolnego dnia, więc dlaczego miałaby z tego nie skorzystać? Odsunęła się z niewyraźną miną do tej pory czując na ciele otulonym czarnym materiałem jego dużą dłoń, którą ją głaskał. Odchrząknęła i na powrót przybrała swój codzienny wyraz twarzy, który nie dosięgnął jeszcze jej oczu.
Zaczęła się krzątać po kuchni, by przygotować sobie miejsce do popisu. Pusty kieliszek po wódce schowała do zmywarki i zerkając na Jareda przechyliła głowę.
- Na co masz ochotę? – Spytała uprzejmie jak tylko mogła. Pamiętajmy, że Zośka jest Włoszką! Jeżeli chodzi o jedzenie to przykłada do niego ogromną wagę i jeżeli ma okazję to prezentuje wszystkim swoje kuchenne możliwości.
Starała się nie chwiać - chociaż nie było tak źle. Myślała teraz głównie o jedzeniu.
Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyWto 07 Kwi 2015, 12:45

Miała szansę zobaczyć jego ludzkie odruchy, ale to tylko ulotna chwila. Bardzo rzadko pokazywał się od tej strony i musiał mieć do tego silne powody. Sofia obudziła w nim sumienie, bo faktycznie zachował się podle i teraz w ramach zadośćuczynienia powinien jej świata przychylić. Gdyby ich łączyło coś więcej, a nie łączy ich nic poza jedną nocą. I być może nigdy nie będzie nic więcej. W jakiś sposób się uzupełnili i było to coś intrygującego, ale nie wiadomo jak długo to potrwa. Tak w życiu jest, że po jakimś czasie ludzie się sobą nudzą. Wiedział o tym, bo widział wokół siebie takie pary, małżeństwa, które się zawsze rozpadały. Wilson nie szukał niczego poza wytchnieniem, które mógł znaleźć u Zośki. Jak ją udobrucha.
- Jestem twoim i swoim szefem. Mam zaległe kilka lat urlopu i mogę robić co mi się podoba. Masz coś ciekawszego do roboty? - zapytał unosząc brew i taksując ją wzrokiem od góry do dołu. Minęła z wiatrem jego łagodność, znowu jak gbur. Nie muszą udawać w pracy, że do niczego nie doszło. Jerry podejrzewał, że trudno byłoby zachowywać się, jakby nic się nie stało, przynajmniej z jego strony. Ledwie trzymał ręce przy sobie na widok zgrabnych pośladków, które tak ochoczo mu prezentowała chodząc w krótkich spodenkach.
- Przywykłem do ogrzewanych śniadań. - mruknął, zdejmując z jej pleców ręce i dając jej swobodę ruchu. Obserwował jak się rusza po kuchni z pewnością siebie i jak powoli odżywa, chociaż i tak nie widział w jej oczach błysku ani zawadiackiego uśmiechu. Wolałby, aby próbowała mu nadepnąć na piętę Achillesa.
- Zabrzmiało to dwuznacznie. - oparł się o jakąś szafkę i skrzyżował ręce na ramionach, aby w miarę panować nad ich ruchami. - Mam ochotę na twoje ulubione danie. - odpowiedział po chwili, bo i tak robiła wiele zgadzając się do dokarmić, kiedy od miesiąca żył na gotowych daniach zamawianych w jakiejś knajpce, co często było po prostu niezdrowe, a na co nie zwracał uwagi dopóki go nie zabrała na lunch do włoskiej restauracji. Zamilkł i nie ruszał się z miejsca, bo przywykł do tego, że z kuchni się go przeganiało. Nawet własna córka nie pozwalała mu dotykać się do niczego (nie, żeby wykazywał jakieś chęci), bo wiedziała, że się do tego nie nadaje. Jerry nie spuszczał wzroku z krzątającej się kobiety. Cicho westchnął i potarł twarz, bo trudno było mu uwierzyć ile się zdążyło wydarzyć od wczorajszego wieczora. Najgorsze było to, że jeszcze się nie znudził. Jeszcze mimowolnie sunął wzrokiem po jej ciele i planował kiedy będzie mógł wziąć dwa dni urlopu i zabrać ją gdzieś na weekend. Po szesnastu latach dopuścił do siebie myśl, że mógłby wziąć sobie wolne. To do niego niepodobne. To było bardzo niepokojące.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyWto 07 Kwi 2015, 23:01

Alkohol powoli z niej wyparowywał – zrobił to jednak w momencie, gdy ta zaczęła się ruszać. Z początku jej ruchy były dosyć niepewne, nieprecyzyjne, jednak z chwili na chwilę nabierały tej dobrze znanej pewności siebie, którą emanowała na co dzień. Nie wspominała o przeokropnym bólu w dolnych partiach ciała, bo to na nowo przypomniałoby jej o tym co się stało niecałe pół godziny temu. Chciała o tym zapomnieć, nie wracać do tego do czego się dopuścił Wilson. Tak było łatwiej. Najważniejsze, że zdawał sobie sprawę, że przekroczył granicę. Jeżeli dopuści się raz jeszcze do takiego czynu ta nie zawaha się i posadzi go na dywaniku przed Ministrem. Pozbawi go pracy, zniszczy mu karierę, oczerni go i na dodatek dotkliwie pobije. I żadne słowo wtedy nie będzie potrzebne. Wszystko będzie zbędne, a liczyć się będzie zemsta.
Podskórnie czuła jednak lekki dreszczyk podniecenia, bo właśnie zdała sobie sprawę, że Jerry potrafił być również władczy w łóżku, co jej się podobało. Lubiła, gdy mężczyzna wie czego chce, jak dąży uparcie do celu, ma swoje wytyczne, których się trzyma. Tego rodzaju facetem był poniekąd Wilson, którego bardzo ciężko było złamać, a jej tak jakby udało się powoli przebić przez skorupę niedostępności. Dużym sukcesem było prawienie, że ten zdołał ją przeprosić. Zauważyła również, że jego dotyk ociera się o czułość, której dawno nie doświadczyła. Podobnie zresztą jak on sam, dlatego może tak dobrze się uzupełniali? Każdy z nich miał coś, czego pragnął ten drugi. Nie dociekała i nie zastanawiała się nad tym teraz. Zobaczy jak będzie się ten zachowywał w innym otoczeniu, pośród współpracowników. Teraz głównie skupiła się na obsłudze wypasionego expressu i przygotowaniu dwóch filiżanek z zastawy.
- Teoretycznie w tej chwili mogłabym patrolować nudną Dolinę Godryka. – Powiedziała ochryple dalej nawiązując do kary, którą od niego otrzymała jakiś czas temu. Odchrząknęła jednak i zaraz podeszła do lodówki, na której drzwiach się oparła wpatrując się w zawartość. Ta była zapełniona po same brzegi – jak zawsze zresztą. Nie mogła żyć bez jedzenia, co powtarzała na każdym kroku. Pod tym względem była jak matka i babka. Dbała o wszystkich wokół, roztaczając przy tym sielską i rodzinną atmosferę. Zwracała na to uwagę i chociaż do tego się nie przyzna chciałaby i by Wilsonowi dobrze się u niej mieszkało. Bo teraz to ona była panią domu.
- Wiem, że tak zabrzmiało, ale wpierw zajmijmy się śniadaniem. – Wyjęła kilka produktów z lodówki, po czym zamknęła ją biodrem, a resztę stuffu wyłożyła na blat.
- Moim ulubionym daniem jest zwykłe spaghetti, ale dzisiaj je sobie darujemy. We Włoszech nie jada się takich rzeczy na śniadania, Wilson. Przygotuję coś innego, coś bardziej świeżego, ale mimo tego sądzę, że nie będziesz zawiedziony. – Podniosła ciemne spojrzenie na jego twarz – jej rysy złagodniały, nie martwiła się już aż nadto – albo zwyczajnie nie było tego po niej widać. Raczej druga opcja była prawdopodobna, ale ten nie musiał o tym wiedzieć.
Kawa w expressie się parzyła, a nóż i inne przybory kuchenne poszły w ruch. Różdżka kobiety została na górze, więc ta siłą rzeczy nie chciała po nią wracać, a nie była przyzwyczajona do używania drewnianej witki kogokolwiek innego. Tak więc pozostała przy tradycyjnej robocie, z czym uwinęła się niezwykle szybko i gładko.
- Siadaj, proszę. – Nakazała mu w miarę grzecznie, wplatając w to jedno zdanie kilka włoskich słówek dla lepszego wydźwięku i gdy już go pogoniła sama zajęła się nakładaniem jedzenia na tacę. Nie było tego dużo, nie było na pewno tłusto, ale wszystko wyglądało niezwykle smacznie.
Nie minęła chwila, a na sporym i jasnym stole w jadalni pojawiły się najpierw dwie filiżanki pełne czarnej mocnej i świeżej kawy, a dopiero potem dzban świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. Mnóstwo przeróżnych bułeczek z nadzieniem i słodkim i słonym, herbatniki, świeże warzywa i wędliny – ulubiona zosina mozzarella przełożona pomidorem i okraszona bazylią. Do tego zioła, oliwa z oliwek i inne bzdety, które wszystkim zazwyczaj smakują.
Panna Clinton odgarnęła włosy z twarzy i gdy wszystko było już gotowe, podała serwetki pasujące do wystroju jadalni i usiadła naprzeciwko Jareda niemal od razu, w locie chwytając kubek z kawą.
- Częstuj się. – Wskazała mu dłonią, by się nie krępował i zaraz upiła łyk czarnego naparu przez chwilę dosłownie rozkoszując się smakiem. Założyła nogę na nogę i nawet nie pomyślała by się przebrać do śniadania. Chwyciła również i jedną z bułeczek w dłoń, po czym zatopiła w niej zęby odkrywając słony smak zielska. Nie odrywała piwnych ślepi od swojego szefa, który od wczoraj był i również jej kochankiem. Wiedziała, że ich przygoda nie skończy się na jednym razie.
- Potem pokażę Ci resztę domu. – Mruknęła jeszcze, podsuwając mu prawie pod nos talerz z mozzarellą.
Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyCzw 09 Kwi 2015, 15:28

Obserwował reakcje jej ciała na nietypową w tym domu obecność. Zmieniły się w ciągu trzydziestu minut, widział jak na dłoni jak się niepewnie porusza, mniej elastyczne ruchy bioder i mniej pewne machnięcia ręką, gdy sięgała po sztućce czy wstawiała wodę na kawę. Omijała go wzrokiem i oddychała inaczej. Chociaż tego nie czuł, to widział unoszące się piersi i kropelkę potu na skroni. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw ale wiedział, że to nieuniknione. Wady, jakie sobie wyrobił i z jakimi się zmagał codziennie w pracy przekładały się na życie prywatne skazując go w końcu na samotność. Mógł przebywać wśród rodziny ale dalej będzie samotny i opuszczony. Nie, żeby narzekał, ale po dwudziestu pięciu latach byciu aspołecznym gburem, zaczął rozważać jak to jest być normalnym facetem bez cieni przebijających się w każdej reakcji interpersonalnej. Posłusznie usadził zacne cztery litery na krześle, nie oferując pomocy bo mógłby wielkimi łapskami tylko coś uszkodzić. Po paru minutach względnej ciszy Sofia na chwilę zapomniała o nim, co było widać w jej ruchach i drobnych gestach. Odgadł, że była w swoim żywiole i może sprowadzić mu raj dla podniebienia, a Jerry był bardzo podatny, gdy ktoś mu gotował, karmił go i sycił. Automatycznie łagodniał i wpadał w dobry humor, który co bystrzejsza osoba mogła w inteligentny sposób wykorzystać.
- A praktycznie w tej chwili gotujesz śniadanie dla swojego szefa. - mógłby w ten sposób ją karać. Zamiast posyłać do nudnej jak flaki z olejem Doliny Godryka, będzie nakłaniał ją do robienia mu śniadań. Oboje wyjdą na tym lepiej,a kto wie, być może ich stosunki ulegną polepszeniu. To, że się ze sobą przespali nie oznacza, że dalej go nie będzie drażniła. Clinton miała w sobie coś takiego... co nie pozwalało mu przejść obok niej obojętnie. Może i się w jakiś chory sposób uzupełniali, ale póki co było to rozwiązanie tymczasowe.
Zacisnął mocniej szczękę, gdy spojrzała na niego łagodnie, jakby jego obecność była dla niego czymś oczywistym i przyjemnym. Przywykł, że gdy pojawia się w czyimś gabinecie, w bufecie, na stołówce czy w sali pełnej ludzi, wszyscy cichną na jego widok i przykładają się do pracy. Nieliczni przy nim żartowali i nie przejmowali się tym, że się pojawia znikąd z grobową miną. Clinton zaś traktowała go zbyt dobrze niż powinna. To było intrygujące; Jerry zastanawiał się po cichu co się za tym wszystkim kryło.
Oglądał ją bacznie i czujnie, chociaż nie potrafiłby powtórzyć z pamięci ani powiedzieć co robiła, co kroiła, co wkładała do garnka, co parzyła i co się działo w kuchni. Mówiła z przyjemnym dla ucha akcentem i była dla niego cholernie miła, co w pewnej chwili wzbudziło w nim podejrzliwość. Nie czekał długo a zastawiła własnoręcznie stół, swoimi palcami układała bułeczki w misce, podsuwała filiżankę kawy, przyprawiała i dopieszczała posiłek. Na Grimmauld Place w kuchni używało się tylko magii. Stary Cezary, domowy skrzat -prezent-małżeński, pstrykał palcami i wszystko się materializowało w jadalni. Nikt nigdy nie kwapił się, aby samodzielnie coś przynieść i przyrządzić. Może Skai miała w sobie tę ciekawość. Przypomniał sobie gdy w wakacje osobiście bez niczyjej pomocy usmażyła mu jajecznicę. Pomijając kilka skorupek od jaj, było całkiem dobre. Bardzo słone, suszące, ale zjadliwe.
Na widok pyszności, zgłodniał. Wcześniej był głodny, ale teraz zgłodniał jeszcze bardziej. Nawet nie patrzył na swoją rękę, która zamiast sięgnąć po swoją filiżankę, chwyciła ucho filiżanki z upitą kawą Sofii. Dziwny zwyczaj, którego nie mógł się pozbyć, to był już nawyk. Napił się jej kawy, świeżej, gorącej, czarnej bez żadnych dodatków i pozwolił sobie smakować gorzki smak zmielonych ziaren. Patrzył jej spokojnie w oczy, gdy jadła. Nie ruszał nic ze stołu, jakby zapominając, że zaprosiła go do śniadania. Dopiero gdy podsunęła mu talerz z mozzarellą, ocknął się i zjadł danie w dwóch kęsach. Jego mina złagodniała, rozluźnił się i obserwował jak cały gniew znowu gdzieś wyparował.
- Przyzwyczajasz mnie do włoskiej kuchni. Niebo w gębie. Zacznę składać u ciebie zamówienia. - powiedział serio i ochoczo w zastraszającym tempie pochłonął kilka bułek z ziołami. Poczęstował się potężnie każdym przygotowanym daniem, wypił 3/4 dzbanka soku pomarańczowego i ciągle się rozluźniał, czując się w tym domu dobrze. Zbyt dobrze. Odzyskiwał powoli siły i jasność umysłu.
- Zamieniam twoją Dolinę Godryka na śniadania. Nie muszą być w łóżku. - dopowiedział pogodniejszym, ale tylko trochę pogodniejszym tonem, zerkając znad gotowanych warzyw na Włoszkę, która nawet w koszulce z logo Upiornych Wyjców wyglądała zjawiskowo. Jared zdał sobie sprawę, że nigdy nie widział jej w niczym poza eleganckim strojem zakładanym w Ministerstwie Magii. W innych ciuchach wyglądała bardziej niewinniej i sprawiała wrażenie kruchości. Wilson był prawie pewien, że nie uda mu się wykrzesać z sobie aż takiej delikatności aby jej nie naruszyć. Dalej upierał się, że nie powinni wchodzić na wyższy szczebel relacji, ale uznał, że skoro i tak trafi do piekła, nic się nie stanie, jeśli po drodze zaszaleje.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptyCzw 09 Kwi 2015, 20:45

Nie można oczekiwać od krzywdzonej kobiety, że zacznie chodzić jak w zegarku. Że ponownie wróci do głębokich spojrzeń, zalotnych ruchów, do gibkości i pochodnych.
Niezależnie od tego jak jednostka była silna i samowystarczalna to dla kogoś takiego jak Sofia był to szok. Nie mogła przyzwyczaić się do myśli, że ktoś ją wykorzystał, wbrew jej woli, bez grama czułości. Nie podobało się jej takie zachowanie i poprzysięgła sobie zemstę, której się dopuści. Póki co starała się, by nerwowa atmosfera się nie utrzymała. Widziała skruchę i jakiegoś rodzaju dziwny żal w ślepiach Wilsona więc postanowiła odpuścić. Na jakiś czas. Co będzie potem? Sam Merlin nie wie.
Krzątała się po kuchni, to nastawiając, to czyszcząc, to jeszcze co innego mieszając. Włosi przykładali ogromną wagę do jedzenia i gości, których u siebie gościli. Mieli w sobie głęboko zakorzenione ogólną gościnność i sympatię do innych osób. Tak samo miała Sofia – najpierw kogoś poznała od środka, od tej drugiej strony, a dopiero potem nalepiała mu odpowiednią etykietkę. Nie oceniała nikogo po okładce, bo wiedziała jak w wielu przypadkach może to być krzywdzące. Nie chciała, by ludzie, którymi się zawczasu otaczała czuli się w jej towarzystwie. I jeżeli już to się działo to nie ze względu na jej podejście, a raczej na liczne przytyki rzucane od niechcenia, które jej znajomi często brali do siebie. I może to się gryzło z praca aurora i wiecznie buńczucznym zachowaniem panny Clinton, ale to właśnie ona przykładała wielką wagę do rodziny, do znajomych i innych bliskich, z którymi często nie mogła się tak zwyczajnie rozstać. Ukrywała tą naturalną naturę – to jak bardzo dba o resztę, o atmosferę, o dom. W jej żyłach płynęła mieszanka włosko – brytyjskiej krwi i choć dorastała już w Wielkiej Brytanii to całe jej serce należało do Mediolanu, do Italii, w której spędziła pierwsze lata życia, a do której non stop wracała, gdy miała taką możliwość.
Dlatego gdy nie czuła się już obserwowana jej ruchy nabrały płynności, a ona cieszyła się z tej chwili tylko dla siebie, gdzie na spokojnie mogła zająć się szykowaniem posiłku. Od dawna nie gotowała dla żadnego faceta co przyznała gorzko. Czy teraz jej się to podobało?
- Robię wyjątek, Wilson. Więc ciesz się póki możesz. – Odparła zgryźliwie jak zwykle i gdy już zasiadła przy stole odprężyła się. Zupełnie nie zwracała uwagi na to co ma na sobie – była u siebie w domu, więc równie dobrze mogłaby chodzić w worku po ziemniakach. Jednak, ten dobrze zauważył. W zwykłej koszulce i bez makijażu wyglądała o wiele młodziej i niewinniej. Nie jak poważna i dziarska pani auror, która ma język ostrzejszy niż niejedna maczeta.
- Jak widać pewne nawyki nigdy się nie zmieniają. – Zauważyła lekko rozbawiona, gdy czarna, męska dłoń chwyciła jej filiżankę z kawą, którą niezbyt się nacieszyła. Zmarszczyła brwi ale przyjęła już to do wiadomości, że Jared widocznie lubi czuć jej wargi na swoich – nieważne czy realnie czy poprzez pewnego rodzaju odnośnik.
Skoro został jej odebrany parzący napój, ta zajęła się świeżym sokiem, którym zaraz wypełniła swoją szklankę po brzegi. Upiła z niej łyk, potem chwyciła kolejną bułkę, którą spałaszowała ze smakiem. To skubnęła pomidorka, to krakersa z białym serem i bazylią, to jeszcze coś innego. Zajadała i tylko rzucała niezidentyfikowane spojrzenia Wilsonowi, któremu jak widać spodobała się jej kuchnia, jej dar czy talent.
- Dzięki. Pomyślę o tym. – Rzuciła krótko zastanawiając się nad pomysłem swojego szefa. Zapatrzyła się gdzieś ponad jego ramieniem najpewniej wyobrażając sobie jakby to było, gdyby tą dwójkę połączyło coś więcej niż tylko romans. Czy Wilson był zdolny kogokolwiek pokochać? Prędzej byłby z nią dla swojej wygody czy przyzwyczajenia. Skrzywiła się mimowolnie, bo choć była uważana za temperamentną kobietę to za jakiś czas chciałaby pomyśleć poważniej o związku czy założeniu rodziny. Nie powiedziała tego na głos, czym prędzej odrzuciła niewygodne myśli i zajęła się swoi posiłkiem. Jadła za trzech, a jej ręka tylko podnosiła się do ust.
- Dolina Godryka nie jest taka zła w sumie. Bywałam w nudniejszych miejscach. A na moje śniadania niestety trzeba sobie zasłużyć. – Skomentowała jeszcze i odstawiwszy szklanicę na blat drewnianego stołu przeciągnęła się jak dzika kotka, czując jak coś strzyka jej w stawach.
- Jesz coś jeszcze czy możemy przejść do konkretów? – Spytała.
Jared Wilson
Jared Wilson

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptySob 11 Kwi 2015, 12:46

Stwierdził, że to miłe, gdy ktoś się o niego troszczy sam z siebie. Dotychczas to skrzat robił za niego wszystko i go rozpieszczał jak się tylko dało, bo musiał, kazano mu. Wilson nie raz skrzata źle potraktował, warknął, nawrzeszczał czy szarpnął, a otrzymywał za to ślepą lojalność. Dzisiaj przypomniał sobie jak to jest jeść przy jednym stole z drugim człowiekiem. Dosyć często opuszczał wspólne posiłki na Grimmauld Place. W wakacje starał się być częściej w domu razem z potomnymi, ale i to mu nie wychodziło. Odnosił wrażenie, że nie powinien korzystać z włoskiej gościnności.
- W końcu się odcinasz. A już się zastanawiałem czy mam się niepokoić. - wróciła do normalnego traktowania, czyli prób docinek, dokuczania, ripostowania i tym podobne. Jerry nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo denerwował go brak tych drobnych słownych zabaw i walk. Nic nie odpowiedział, tylko dalej pił sobie jej kawę, z jej filiżanki. Nie wyjaśniał dlaczego tak mu się to podoba czuć ciepły i wilgotny smak ust na naczyniu. To się nie zmieni jak zdążyła zauważyć i nie uda się jej go od tego oduczyć.
Myśli które krążyły po jej głowie nie były dalekie od prawdy. Jerry jak sam wspomniał, był wadliwym towarem w relacjach międzyludzkich. Byłby zdolny być z nią dla wygody i z lenistwa, a nawet potrafiłby prosto z mostu jej o tym powiedzieć doskonale świadomy, że takimi słowami może ją głęboko zranić. Nie myślał o poważnych związkach mimo, że miał czterdzieści lat na karku. Dla Sofii nie było jeszcze za późno, ale z zaskoczeniem zauważył, że nie do końca mu się podoba myśl o Sofii z jakimś mężczyzną i dzieckiem. Nic mu do tego nie było, niczego sobie nie obiecywali, ale to przeczucie zburzyło dopiero co odzyskany spokój. Postanowił więc nie patrzeć aż tak daleko w przyszłość tylko na odkryte ciało. Wstał bez pośpiechu i odniósł naczynia do zlewu, bo przeczuwał, że mógłby powiedzieć coś, czego by nie chciał, jeśli dalej będzie na nią patrzył i czytał z jej oczu. Nie wiedział czego ona pragnie i czego oczekuje, ale z góry zakładał, że temu nie sprosta. Nawiedziło go sumienie. Powinien ją zostawić i nie ciągnąć tego, bo sprawia mu to przyjemność. Mógłby wykazać się empatią, którą próbowała wpoić mu matka, Kate, Katja... mógłby zostawić Sofię, wysłać do Włoch do pracy i zapewnić jej wyborowe towarzystwo, w którym znalazłaby sobie miłość, mogła za nią wyjść i urodzić mu dziecko. Wystarczyło kilka papierów, kilka słów a wykazałby się empatią o jaką nikt go nie podejrzewał. Oszczędzić jej siebie, tej traumy jaka na nią spadnie, gdy się wszystko skończy. Zacisnął palce wokół filiżanki i w ostatniej chwili je poluzował, aby nie zniszczyć porcelany. Potwór w nim wył i rozszarpywał na strzępy planowany scenariusz odesłania jej jak najdalej od siebie. Jerry nie był świadomy czy stać go na taki altruizm. Zrezygnować z czegoś na rzecz drugiej osoby, jeszcze niewinnej.
Odszedł od zlewu zanim Sofia mogła się zorientować, że coś jest nie tak. Wywrócił oczami gdy się zmysłowo przeciągała. Przeszedł za jej plecy i położył czarne łapy na chudych barkach Sofii, uciskając je może trochę zbyt mocno, ale efektywnie. Lubił temperaturę jej szyi i blady rumieniec, który umiał wywołać dotykiem.
- Jakie konkrety masz na myśli? Każdy facet jest ciągle głodny. - przypomniał, chociaż jest kilka rodzajów głodu i nie wiadomo o którym Wilson wspomniał. Stał celowo za Sofią i odwracał jej uwagę od siebie i od swojej gorzkiej miny. Za miesiąc być może oswoi się z planem odesłania jej na drugą stronę planety, nacieszy się nią, a potem uratuje przed czymś gorszym niż zwykłe zerwanie dotychczasowych relacji. Mógłby złamać jej serce, ale uspokajał się póki co. Clintonówna wie, że nie ma mowy o niczym innym.
Sofia L. Clinton
Sofia L. Clinton

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 EmptySob 11 Kwi 2015, 18:34

To co działo się chwilę temu postanowiła wyrzucić ze swej świadomości. W końcu dalej współpracują ze sobą i najpewniej będą robić to jeszcze przez jakiś czas dopóki Wilson nie kopnie w kalendarz. Urazę będzie chować najpewniej do końca życia, ale przecież nikt o tym wiedzieć nie musi. Będzie zachowywać się tak jak dotychczas, będzie wykonywać jego rozkazy, podbierać mu gazetę, aczkolwiek to co jej zrobił i co zrobi jeszcze w przyszłości nie puści w niepamięć. Chociaż wszystko na to będzie wyglądać.
Piwne tęczówki obserwowały pobieżnie wszelakie ruchy ciemnoskórego mężczyzny. Począwszy od tego, że jak zwykle spijał kawę z filiżanki używanej uprzednio przez nią, a kończąc na łapczywych haustach, gdy zatapiał zęby w bułeczkach domowej roboty. Nie mówiła nic, tylko patrzyła z rosnącą radością jak dopisywał mu apetyt.  Uwielbiała patrzeć jak ktoś jest zadowolony z jej kuchni, z tego w jaki sposób podaje dania, jak troszczy się o swoich gości. Nieba by im przychyliła i chociaż na co dzień bywała surową pani auror, to lubiła te dni wolne od pracy, kiedy mogła zająć się sobą i domostwem. Każdy potrzebował takiej regeneracji – być może Wilson zaniedbał swój urlop i dlatego stało się tak, jak się stało? Nie zastanawiała się jednak nad tym tylko odprowadziła go wzrokiem, kiedy ten nawet chciał zrobić jej przyjemność i posprzątał po sobie. Nie zauważyła, by jego obecność w kuchni aż nadto się przeciągnęła. Pozwoliła mu zostać sam na sam ze swoimi myślami, które odbiegały od tych, do których zazwyczaj się czepiał.
Dopiero co się ze sobą przespali. To oczywiste, że Ci będą zastanawiać się co będzie dalej, czy z tego wyjdzie coś więcej, czy się pokłócą czy zejdą, czy cokolwiek jeszcze innego. Było mnóstwo pytań, mniej odpowiedzi. Nie rozmawiali a ten temat, bo na to było o wiele za wcześnie. Na razie pociągali się nawzajem, łaknęli swych ciał, pożądali siebie i na tym mogą poprzestać. Może jednak z tego zrodzić się coś, o czym nikt inny by nie pomyślał. Może przyzwyczają się do siebie na tyle, że będą tworzyć coś w rodzaju luźnego związku? Byli dorośli, wiedzieli co robili i z czym to się je. Może to był ich pierwszy i ostatni raz? A może ich dłonie będą plątać się jeszcze nie raz?
Nie wiedziała i na razie o tym nie myślała. Myślała o tym jak staw jej strzyka, jak nastawia się samoistnie, czując jednocześnie obecność Jareda za swoimi plecami.  Nie widziała jego miny, tak więc nie mogła się odnieść do niej w jakikolwiek sposób. Uścisk dłoni jednak nie należał do najlżejszych dlatego delikatnie wykrzywiła wargi wydając z siebie ciche syknięcie.
- Może trochę delikatniej? – Mimo wszystko po chwili czując znajome ciepło rozluźniła się i odchyliła głowę do tyłu, by móc spojrzeć na swojego szefa. Otworzyła szerzej oczy, a błysk w jej oczach się nasilił kiedy padło kolejne pytanie. Rozciągnęła wargi w uśmiechu.
- Chciałam Ci pokazać mój dom, ale widzę Tobie jak zwykle coś innego chodzi po głowie. – Odezwała się, prostując się, powoli, leniwie, jakby miała za dużo wolnego czasu. Strzepnęła jego dłonie ze swoich barków, które wcale nie były chude! I podniosła się. Nie zwracała uwagi na to, że koszulka się jej podwinęła, odsłaniając tym samym kawałek włoskiego uda. Zrównała się z nim i widząc jego naburmuszoną minę rozpogodziła się. Wiedziała, że coś go trapi – jedyne co mogła w tej chwili zrobić to objąć jego twarz swoimi dłońmi i złożyć pocałunek na jego kuszących wargach, które aż ociekały jadem od rzucanych wiecznie uwag. Nie trwało to długo, by nie zwodzić go do końca, pozostawić pewien niedosyt. Oderwała się od niego i poprowadziła go do salonu.
- Dom nie jest duży, więc się w nim nie zgubisz. Na dole znajduje się właśnie salon, kuchnia, jadalnia wraz z mniejszą łazienką. Na górze sypialnie, mój gabinet… – Ciągnęła powoli, pokazując mu swoje małe królestwo pełne bibelotów, starych zdjęć Zośki wraz z rodziną i przyjaciółmi, mnóstwem pierdoł, ubrań i wszystkiego co babskie. Odwróciła na moment wzrok od mężczyzny i podeszła do ogromnego okna, które uchyliła, by do pomieszczenia wpadła odrobina świeżego powietrza.

Sesja zawieszona.
Sponsored content

Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Dean Street - Dom panny Clinton.   Dean Street - Dom panny Clinton. - Page 2 Empty

 

Dean Street - Dom panny Clinton.

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Relacje panny Clinton.
» Old Paradise Street
» Gabinet panny Blackwall
» Listonosz panny Marlow
» gniazdko panny Haldane

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-