Rozmowa między starymi przyjaciółmi na temat nieznośnego Irytka i nowego rozdziału w życiu Harrego Miltona.
Osoby: Poppy Pomfrey; Harry Milton
Czas: drugi tydzień września '77
Miejsce: Wielka Sala
Harry Milton
Temat: Re: Irytek ? Nie 08 Lut 2015, 22:23
Pierwszy raz w życiu czuł bezsilność przy tak groteskowej sytuacji, która go spotkała na godzinę przed kolacją w Wielkiej Sali. Harry przyglądał się z niepewnością zegarowi, czując znużenie i potrzebę krótkiej drzemki zanim spróbuje wsunąć coś do ust. Dzisiejszej nocy postanowił odpuścić sobie polowanie, na korzyść przygotowania planu zajęć na dzień następny. Musiał być wypoczęty na lekcjach, ale spodziewał się komplikacji. Był w nowym miejscu i powinien zmienić rytm dnia, co nie napawało go zbytnim entuzjazmem. Zdejmując z siebie jedynie marynarkę położył się na przyszykowane dla niego łóżko, odpoczywając i zbierając siły dopóki nie wybił zegar oznajmiający donośnie „kolacja”. Z mozołem przebrał się w obowiązujący go strój nauczyciela, zakupiony dwa dni wcześniej na ulicy Pokątnej i przed wyjściem z gabinetu, przemył twarz zimną wodą. Doszedł do siebie w trakcie spaceru do wielkiej sali, podchodząc z uniesionym dumnie podbródkiem do stołu grona pedagogicznego. Według Poppy takie ułożenie stołów i posiłków miało sprzyjać rodzinnej atmosferze, jednak Harry już teraz wiedział, że się wyłamie z obowiązujących zasad. Dla niego było za wcześnie na zapełnianie żołądka posiłkami, chociaż przysmaki czarodziejów traktował jako deser. Na szczęście najadł się dzień wcześniej i nie czuł ssania w brzuchu. Pewnym krokiem zasiadł obok wolnego miejsca przy Poppy, krótkim skinięciem głowy witając się z resztą czarodziei. Ze wszystkich sił odpychał od świadomości nachalne spojrzenia uczniów, którzy przyglądali mu się z mieszaniną zaciekawienia i rozbawienia. Trzykrotnie odrzucił zdania mogące rozpocząć rozmowę z pielęgniarką, jednak żadne z nich nie odpowiadało jego wyczuciu estetyki i swobody. W końcu, w desperacji zatrzymał wzrok na rześkich oczach kobiety, próbując przekazać jej przeprosiny w pozawerbalny sposób, pogłębiając zmarszczki mimiczne podczas imitacji uśmiechu. Nie przerywał milczenia, sięgając w stronę przyszykowanych na srebrnym półmisku słodkich bułek, wiodąc spojrzeniem po całej sali. Trwał pierwszy tydzień września, więc było tu sporo uczniów – szczególnie pierwszoroczni podrywali głowy w stronę zaczarowanego sufitu, który również zafascynował Harry’ego. Nauczony nie okazywać zbytniego zaskoczenia czarami, odsunął wzrok w stronę swego talerzyka, przysuwając go bliżej siebie. Nie potrafił zaczepić zębów w ciepłej bułce, a lodowata gruda trzymała się na wysokości krtani, skuwając ze sobą struny głosowe mężczyzny. Udawanie, że nic się nie stało, że nic nie zaszło w Skrzydle Szpitalnym było czystą fikcją, której nie potrafił zaakceptować. Raz jeszcze spróbował odezwać się do Poppy, tym razem pochylając się nad jej uchem: - Postaram się wyjaśnić ci co się stało w skrzydle – przerywając w połowie westchnął z bezsilności i dokończył głosem zabawionym smutkiem: - zasługujesz na wyjaśnienia. Po czym patrząc na profil pielęgniarki, umościł się wygodniej na krześle, skręcony w jej stronę
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 15:04
Czas poświęciła na pracę. Dokończyła sortowanie przyniesionych roślin i ususzyła bałwianki czerwone, chowając je po szufladach. Nie opuściła Skrzydła Szpitalnego odkąd pożegnała Harry'ego. Dopiero, gdy nadeszła godzina posiłku, Poppy umyła higienicznie ręce, poprawiła swój fartuch i żwawym krokiem udała się w kierunku Wielkiej Sali. Spóźnianie się nie leżało w jej naturze. Szanowała porę kolacji, tak więc pojawiła się dziesięć minut przed jej rozpoczęciem. Odpowiadała łagodnie na każde powitanie, zaś przelatujące przez ścianę duchy pozdrowiła serdecznie. Ilekroć wchodziła do Wielkiej Sali, jej wzrok uciekał ku sufitowi. Związana z tą szkołą była już wiele lat i mimo wszystko zaczarowany sufit wzbudzał w niej podziw. Dumbledore był niezwykle utalentowany przedstawiając młodym uczniom czary białej magii. Szanowała go za to, a wokół jej serca rozlewało się ciepło na myśl, że szkoła mogła uczyć tego piękna. Po uroczystym "Smacznego" pana Dumbledore'a, Poppy nalała sobie zielonej herbaty o smaku trawy cytrynowej. Sięgnęła również po faszerowane serkiem muszelki makaronowe, poświęcając swą uwagę kolacji. Obok niej nie było Hagrida. Gajowy zawsze dotrzymywał jej towarzystwa, a dzisiaj musiał wypełnić poważne obowiązki służbowe, skoro nie zjawił się na kolacji. Uniosła głowę słysząc poruszenie wśród uczniów. Siedząc przy stole nauczycielskim miała dobry punkt obserwacji Wielkiej Sali. Dostrzegła z dala Harry'ego. Ubrał się w tradycyjny strój nauczyciela i skromnym zdaniem Poppy, było mu w nim do twarzy. Powitała go ciepłym uśmiechem, niewiele myśląc o trudnym zakończeniu spotkania raptem godzinę temu. - Witaj Harry. - podsunęła mu metalowy kielich wypełniony gorącą herbatą. Nie ma nic lepszego niż ciepły napój chłodnym wieczorem. Widząc jego przepraszający uśmiech odłożyła sztućce na talerz i wytarła usta serwetką. Nie miała mu niczego za złe. - Nie musisz czuć się w obowiązku wszystkiego mi wyjaśniać, złotko. Cieszę się, że przybyłeś do Hogwartu. - odezwała się łagodnie, prostując plecy. Poppy zwracała szczególną uwagę na dobre strony swego rozmówcy. Pewne niedociągnięcia da się wybaczyć i zrozumieć, nawet nie poznawszy przyczyn niepokojącego zachowania. Harry był bardzo dobrym człowiekiem. Znała go długo i chociaż nie przebywali w swoim towarzystwie codziennie, Poppy była w stanie stwierdzić, że wie jaki pan Milton jest. Miała o nim jak najlepsze zdanie, zaś jego skrucha była niekonieczna. Objęła nogę kielicha i napiła się ciepłej herbaty, zwilżając nią usta. Nie zabraniała Harry'emu wyjaśnień. Jeśli dzięki wytłumaczeniu swojego zachowania poczuje się lepiej, wysłucha tego ze spokojem. Z drugiej strony nie nalegała i nie zmuszała go do niczego. Poppy zawsze stała z boku, nigdy na drodze.
Harry Milton
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 18:54
O wiele łatwiej byłoby uciec spojrzeniem na bok przed surowym spojrzeniem, za którym kryła się cienka warstwa szczerego zmartwienia. Już teraz wiedział, dlaczego tak szybko na twarzy Poppy pojawiły się zmarszczki, skoro źródłem była troska o pacjentów. Podziwiał ją za pokłady wyrozumiałości i cierpliwości, których odkrycie zabierało człowiekowi lata trudów, niecofniętych żalów i katastrofalnych błędów. Zastanawiał się jakim cudem uzyskała spokój w duszy po śmierci męża, który stał się całym jej światem. Właśnie o tym myślał, spoglądając na kształtujący się uśmiech na jej twarzy, rozjaśniający cerę i dodający rumieńców na policzków, zdradzający mocniejsze uderzenia serca. Naczynka na skórze nabierały kolorytu, chociaż kobieta nie rumieniła się i nie miała żadnego powodu do tego. Harry odwrócił w końcu wzrok, nie wytrzymując presji, jaką nieświadomie wprowadzała między nimi. Chwilowo kulił pod siebie ogon, zbierając w sobie siły na wypowiedzenie ciężkich słów. Oczekiwał od niej wsparcia i zachęcenia do szczerości, nie potrafiąc samemu wyrzucić goryczy jaka nagromadziła się przez te wszystkie lata milczenia. Kiedy przyszło mu się w końcu zmierzyć z przeszłością, zaciskał zęby i nie pozwalał przedostać się do ciemności, jaka go otaczała ze wszystkich stron. Z błyskiem zaskoczenia w oczach uniósł napełniony pucharek, mocząc spierzchnięte usta. Nieświadomie przeciągał czas na danie odpowiedzi, spijając drobne łyki ciepłej herbaty. Podziękował krótkim skinięciem głowy, bez odpowiedzi na powitanie. Obowiązek ugodził go w dolną część serca, wywołując nieoczekiwaną falę smutku na myśl o biernym sposobie myślenia na temat trudnego tematu, jaki odważył się podjąć. Wiedział, że Poppy chce jak najlepiej i oddaje podjęcie decyzji w jego ręce. Nie miała niczego złego na myśli, ale i tak uczucie odrzucenia pozostawiło swój ślad w umyśle. – Jak myślisz, kiedy się urodziłem? – odgłosy jedzenia, trzaskania sztućcami i rozmów przy głównym stole nie były w stanie uciszyć szeptu Harry’ego. Ani jego spojrzenia: drapieżnego i zaniepokojonego, z czającą się za mgłą niecierpliwością. Prześwietlał ją tym wzrokiem, domagając się szczerości nie ograniczonej pozorami jakimi się cały czas otaczał. Zanim jeszcze odpowiedziała, odsunął spojrzenie na kielich i upił kolejny skromny łyk herbaty, opierając się łokciem o stół przykryty obrusem. – Walczyłem z nazistami. Na froncie. – Zakołysał pucharem na linii okręgu, wpatrując się w chlupoczący płyn w wewnętrzne krawędzie. Wiedział, że jeśli spojrzy w oczy Poppy dostrzeże litość w jej oczach i próbę zrozumienia tego, co przeszedł. Celowo rozpoczął rozmowę w Wielkiej Sali, aby nie dopuścić do całkowitego rozluźnienia granic jakie między sobą ustalili ponad dwadzieścia lat temu. – Czasami wystarczy pewna gama zapachowa, abym sobie o tym przypomniał. – Tłumaczył się ze swojego zachowania, aby zdjąć z barków pielęgniarki ewentualną odpowiedzialność za brak komfortu w skrzydle. Odważył się podnieść nieodgadnione spojrzenia na jej twarz, czekając na słowa ciekawości, zaskoczenia, współczucia – czegokolwiek, co mogła mu zaserwować. Wiedziała, że nie chciał jej smucić, a powiedzieć prawdę. Nieprzyjemną i bolesną dla obojga, która robiła z niego ofiarę losu większą niż był.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 18:57
Każda pojedyncza zmarszczka kryła za sobą kawałek historii. Przeszłość była wygrawerowana na twarzy ludzi zmożonych zmartwieniem i przykrymi doświadczeniami. Wiele osób poddawało się pod ciężarem wspomnień, jednakże Poppy przezwyciężyła żal i ból po śmierci Paula. Znalazła cel w życiu po utracie najbliższej osoby, dzięki czemu wypełniła pustkę w swym sercu. Nieznacznie acz wystarczająco, by odzyskać wewnętrzną równowagę. Harry uciekał wzrokiem, zaś Poppy zastanawiała się czemu jej rozmówcy czasami właśnie tak się zachowują. Wyrobiła w sobie surowość, jednakże w chwili obecnej pokazywała werbalnie i niewerbalnie, że w życiu zdarzają się gorsze rzeczy niż nieumyślna nieuprzejmość. Harry walczył z czymś, widziała to w jego oczach, w zaciśniętej szczęce i spiętych mięśniach mimicznych. Wyduszenie z siebie kłębiących się od lat, dławiących słów imało się niemożliwego do pokonania. Kobieta zmrużyła nieznacznie powieki zauważając w Harrym potrzebę usprawiedliwienia siebie i odsłonięcia rąbka swego jestestwa. Radował ją, że to przed nią starał się być szczery, lecz Poppy wolałaby, aby nie cierpiał przez to. Nie chciała mu nieumyślnie zadawać bólu. Był zbyt dobrym człowiekiem i doświadczonym; wystarczyło spojrzeć w jego poważne oczy. Obróciła kielich w dłoni, szukając odpowiedzi na jego nietypowe pytanie. Nie znała dokładnego wieku Harry'ego, wszak przyjaźń nie patrzy na lata, a na porozumienie. - W 1940? Harry? - między jej brwiami pojawiła się podwójna zmarszczka dostrzegłszy zaciekłe, intensywne spojrzenie mężczyzny. Nie rozmawiali nigdy na temat jego, czy jej wieku, skoro nie było to ważne w ich relacjach. Najważniejsze, aby ludzie siebie rozumieli. Często młody człowiek jest bardziej doświadczony przez życie od osoby w średnim wieku. Nie warto kierować się liczbą w ocenie rozmówcy. Spojrzenie, jakim ją obdarzał wzbudziło w Poppy niepokój zakrwawiający na zmartwienie. Czy stało się coś złego? Nie było jej w Skrzydle Szpitalnym maksymalnie trzydzieści minut zanim wróciła tam i zastała nieobecnego duchem Harry'ego. Przez ten czas niewiele mogło się zdarzyć. Wyglądał na maksymalnie czterdzieści lat. Kiedyś myślała, że są równolatkami, zaś po przebytych rozmowach dodawała mu lat, chociaż wizualnie wyglądał młodo. Nie widziała w tym niczego podejrzanego. W chwili obecnej przypominał jej, że jednak to ma znaczenie. Odstawiła nagle kielich na stół. Trochę głośniej niż powinna szacowna dama. Przypisała to zaskoczeniu, które pojawiło się na jej twarzy. Zmarszczki pogłębiły się, zaś jasne matczyne spojrzenie posmutniało. Nigdy nie mówił jej, że brał udział w wojnie. Nie zająknął się jak musiało to być dla niego trudne. Wiek nie miał tutaj znaczenia. Okazało się, że był starszy niż przypuszczała, o wiele starszy, choć wyglądem przeczył temu. W myślach Poppy zamajaczyło dawne, zamierzchłe podejrzenie co do natury Harry'ego. Nie był czarodziejem, a w świecie magicznym czuł się dobrze, odnajdywał się tutaj bez problemu. Nie był też mugolem, wszak nie posiadał różdżki. Bądź mu ją odebrano tak jak Hagridowi. Odgoniła od siebie tę myśl. To był poczciwy Harry, dobry przyjaciel zaś jego przeszłość nie mogła zaważyć na łączącej ich relacji. - Bardzo mi przykro, że zaatakowały cię w skrzydle wspomnienia, Harry. - odezwała się po dłuższym milczeniu, a jej spojrzenie utraciło blask, stało się matowe, smutne. Potrzebowała ścisnąć jego dłoń, aby oddać mu swego spokoju i siły, żeby wygonić ciemność z jego oczu. Swymi słowami idealnie wyjaśniał to, co zaszło na jej piętrze. Poppy naprawdę było przykro, zaś niemoc jaka na nią spłynęła stała się trudna. Nowość w ich relacji mogła jednak wpłynąć na tę znajomość. Pielęgniarka patrzyła teraz na Harry'ego inaczej. Na mężczyznę boleśnie doświadczonego, oglądającego skutki krwawych wojen. To mogło tłumaczyć jego izolację towarzyską, lecz nie musiało. Musiał wiele znieść i przecierpieć, a nawet utracić... Smutek ścisnął serce Poppy. - Już nie musisz walczyć. - dodała po dłuższym zastanowieniu. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Poppy, która zawsze służyła dobrą radę, zaniemówiła. Patrzyła na Harry'ego długo i położyła ciepłą rękę na jego dłoni, łudząc się, że tym gestem jakoś mu pomoże.
Harry Milton
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 18:58
Podniósł dłoń z zamiarem podparcia policzka, jednak w połowie gestu rozmyślił się i podrapał po krótkiej szczecinie na brodzie. Będąc na świeczniku, przygotował się na liczne komentarze uczniów na temat swojego wyglądu i podszeptów, tworzących się plotek na temat przeszłości. Nieświadomie zajął miejsce Hagrida, przekonany że istnieje dowolność wyboru krzesła i nie ma żadnej hierarchii . Niestety – mylił się, zajęty o wiele istotniejszymi kwestiami niż domysły uczniów. Pobłażliwy uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny z chwilą, kiedy usłyszał końcówkę wymienionej daty. – Taaaak, tysiąc dziewięćset czterdzieści… – Powtórzył za nią przeciągając samogłoski z twardym akcentem Norwega, zdradzając również krążące na drugim dnie rozbawienie. Połknął kolejny łyk rozgrzewającej herbaty i odłożył kielich obok nietkniętego posiłku, nie wracając do kwestii wieku. Poppy była niegdyś pielęgniarką, która opiekowała się jego ranami, ale nigdy nie uzyskał pewności czy znała jego prawdziwą naturę, czy uzdrowiciel prowadzący jego przypadek podzielił się szczegółami ze stażystkami. Pozostawił biedną kobietę w sferze domysłów, powracając do niej nieodgadnionym spojrzeniem. Pytając, chciał sprawdzić jej wiedzę na swój temat i nie rozczarował się rzeczywistością stawioną naprzeciwko przewidywaniom. Inną kwestią było to, co właśnie czuła Poppy i jakie nawiedzały ją myśli. Drgnął pod wpływem nieoczekiwanego dotyku, przenosząc spojrzenie z jej dłoni naznaczonej linią widocznych żył na poszarzałą twarz, gdzie smutek zbierał swoje żniwo w zastraszającym tempie. Złota rada, z którą planowała się podzielić nic nie zdziałała prócz chwilowego rozdrażnienia, perfekcyjnie ukrytego pod przymkniętymi powiekami. Nauczyciel powiódł spojrzeniem po przygotowanych na stole daniach, mimowolnie odrywając wzrok w stronę pierwszych rzędów uczniów, którzy podszeptywali na ich temat i uciekli wzrokiem, przyłapani przez Miltona. – Wiem, Poppy, wiem. – Jego głos nabrał ciepła, kiedy zrzucił z siebie ciężar odpowiedzialności za prawdę i uchylił rąbek tajemnicy na tyle, aby pielęgniarka była bezpieczna. Poklepał ją po dłoni drugą ręką i poprawił się na krześle, wskazując na niedojedzony posiłek. – Ale dość smutków, jedzmy. Dania wyglądają przepysznie. – Ożywił się wyraźnie, sięgając po dzban wypełniony parującą herbatą i dolał sobie do pełna przygotowany przez Poppy kielich. Gestem zasugerował jej dolewkę, nie próbując zmazać mroku wypowiedzianych słów, ale rozjaśnić radością prostych czynności. - Powiedz mi proszę, co wiesz o duchu… – odstawił kielich, zerkając jedynym okiem na przyjaciółkę i dokończył normalnym głosem: - …Irytku?
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 18:59
Wydawał się rozbawiony odpowiedzią Poppy. - Wyglądasz młodo, mój drogi. Nie sądziłam, że jesteś tak bardzo starszy ode mnie. - przyznała szczerze, że nie wpadła na to, że jest po pięćdziesiątce. Trudno w to uwierzyć, nawet Poppy, a znali się już długo. Maksymalnie czterdzieści parę lat. Świadomość, że widział wojnę na własne oczy wstrząsnęła pielęgniarką. Ileż musiał przecierpieć... i nigdy o tym nie mówił. Zamilkła, zabierając dłoń i wypełniając ją ciężarem metalowego kielicha. Upiła herbaty, a potem przypomniała sobie o muszelkach makaronowych stygnących na jej talerzu. Skrzaty zawsze wiedziały jaką herbatę i jakie danie lubi pielęgniarka. Nigdy jej nie zawiodły i często sprawiały jej drobne niespodzianki. Niełatwo było zmyć smutek między nimi. Poppy marszczyła brwi podczas jedzenia muszelek, próbując zrozumieć postępowanie Harry'ego. Nie była zła, że miał tajemnice, bo żaden człowiek nie jest ich pozbawiony. Prawda wstrząsnęła nią i kobieta nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, którymi mogłaby się podzielić z nowym nauczycielem. Wiedziała już, że nie będzie jej odwiedzał w skrzydle szpitalnym. Przyjęła to do świadomości, aby nie prosić go o pomoc w przemalowaniu ścian w jej małym królestwie. Poppy lubiła zapach medykamentów i świeżych, gorących leczniczych eliksirów. To ją uspokajało jednocześnie wskazując skrajne przeciwieństwo między nią a Harry'm. Podsunęła kielich pod czajniczek, dziękując uśmiechem za propozycję dolania pachnącej herbaty. Mężczyzna wybrał teraz rozmowę o codzienności podczas gdy pani Pomfrey dalej tkwiła w smutku na wieść tego, co przeszedł. Przełknęła kęs muszelki makaronowej delektując się jej smakiem i odwróciła głowę w stronę Harry'ego. - Czyżby już się tobie zdążył przedstawić? - zapytała z delikatnym uśmiechem majaczącym na jej wargach. - To zwykły poltergeist i proponuję unikać go, jeśli tylko jest taka okazja. Bardzo trudno jest się go pozbyć. Powinieneś też zaprzyjaźnić się z rezydentem Slytherinu, Krwawym Baronem. - wskazała brodą stół uczniów węża i bladego ducha dyskutującego z jednym ze swych podopiecznych. Współczuła Harry'emu, jeśli musiał przetrwać towarzystwo Irytka. Poppy niejednokrotnie samodzielnie musiała wypędzać duszka ze skrzydła szpitalnego. Miała chyba to szczęście, że duszek odrobinę szanował skrzydło szpitalne za wstawiennictwem Dumbledore'a. Na wszelki wypadek pielęgniarka zapraszała Krwawego Barona na pogawędki na pierwszym piętrze, załatwiając tym samym spokój pacjentom.
Harry Milton
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 19:00
Już nie musisz walczyć, ta myśl zaczęła powoli cichnąć w jego głowie ilekroć zajmował myśli czymś bardziej prozaicznym, błahym, małostkowym. Tak jak rozdzielanie ciepłej bułki na dwie części, aby dobrać się od razu do budyniowego wnętrza i zacząć jedzenie od najlepszego przysmaku. Obarczył skrawkową odpowiedzialnością skromną pielęgniarkę, ale jednak – odpowiedzialnością. Nie mówił wprost kim jest, ani ile lat ma na swoim karku, jednak wierzył w siłę jaką skrywała Poppy i przyjaźń, jaka ich łączyła. Kilka lat temu obawiał się, że kobieta zacznie zadawać pytania i drążyć temat jego pochodzenia, jednak zaakceptowała w pełni Harry’ego Miltona. Bez najmniejszego wahania podzieliła się z nim swoją otwartością i ciepłem, nie żądając od niego niczego w zamian. Ujęła go za serce właśnie tą dobrocią, tym miłosierdziem, które kierowała do wszystkich bez wyjątku, bez oceniania, bez szykanowania. Od ich pierwszego spotkania minęło ponad dwadzieścia lat i obserwował rozkwitającą miłość w młodej stażystce, dorastającą córkę i wspólnie z nią wylewał łzy nad grobem Paula. Był wtedy, kiedy potrzebowała namacalnego wsparcia i w ten sposób odwdzięczał się – za nią, za jej osobowość, za uśmiech i dobroć. Nie oczekiwał, że ona to zrozumie. Był zawsze, kiedy tego potrzebowała i nie zamierzał tego zmieniać, nawet za cenę swojej wygody. Uniósł brew w stronę nieugiętego Ślizgona, który hardo krzyżował z nim spojrzenia i czekał aż nauczyciel pierwszy ucieknie spojrzeniem. Harry wsunął pierwszy kęs bułki do ust, tocząc niewerbalną walkę z uczniem. Przynajmniej do momentu, kiedy jeden z kolegów nie uderzył go w ramię (zapewne kolejny nowy sygnał młodzieży). Nauczyciel grzecznie wrócił do swojego nieprzerwanego posiłku, spoglądając na profil Poppy. – Trzydzieści, góra trzydzieści pięć lat, prawda? – Dopowiedział za nią, prześlizgując się po cieniach pod powiekami kobiety. Harry nie poznał dokładnie osobowości Irytka, chociaż spotkał go niedawno i budził w nim zniesmaczenie. Każda dobra rada była na wagę złota, jednak o zrzucaniu psot ducha na kogoś innego – o tym nie zamierzał nawet słuchać. – Niestety tak – skinął głową, potwierdzając przypuszczenia pielęgniarki. – Miałem tę nieprzyjemność. - Zmarkotniał tylko na moment, podejmując pośpiesznie: - Czy jest jakiś łagodny sposób, aby go wygonić? Kolejny kęs trawił do ust mężczyzny, który nieśpiesznie przegryzał słodycz rozlewającą się po jego podniebieniu. Kto to widział – jeść deser zamiast soczystego śniadania! Harry nie potrafił sobie odmówić, twierdząc, że tym samym zachowuje pozory. Powiódł spojrzeniem ponownie na stół Slytherinu, ignorując kolejną zaczepkę nastolatka i zmrużył powieki w obserwacji Krwawego Barona. – Chyba nie chciałbym usłyszeć historii, czym zasłużył na to imię. – Nostalgicznie ściszył głos.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 19:01
Milczenie jest złotem. Prawdziwa przyjaźń nie zmusza do zwierzeń. To przychodzi z łatwością, staje się potrzebą. Poppy nigdy nie chciała rzucić cienia skazy na ich relację. Nie potrzebowali widywać się codziennie, korespondować każdego dnia, aby przyjaźń utrzymała się i po dwudziestu latach nie słabła, a zacieśniała się. Mogła ukrywać swe podejrzenia i nie zdradzać się z nimi. Nie miało to znaczenia, skoro mogli cieszyć się ze swojego towarzystwa i oddawać pięknym dyskusjom. Wiele zawdzięczała Harry'emu i bardzo wiele czasu była mu winna. Pojawiał się w jej życiu, gdy przechodziła kryzys bądź stawiała krok milowy. Nie odnajdywała słów wdzięczności, tym samym nie znajdując na świecie niczego, co oddałoby uczucie Poppy za wsparcie i obecność Harry'ego. Nie wchodziła z butami w jego przeszłość. Tylko była wtedy, gdy tego chciał. Nigdy nie zamknie przed nim drzwi, wszak jest przyjacielem jej rodziny i zawsze nim będzie bez względu na wszystko. - Prawda. - uśmiechnęła się życzliwie, krojąc makaron na połówkę. Nabrała go na widelec i włożyła do ust, zaspokajając pierwszy głód i siląc się na następny dzień pracy oraz noc pełną czuwania. - Łagodnym sposobem pozbycia się Irytka jest zaprzyjaźnienie się z Krwawym Baronem, Harry. - powtórzyła, tym razem jaśniej i jeszcze łagodniej. Spojrzała na ducha lewitującego po drugiej stronie Wielkiej Sali, a gdy ich wzrok się skrzyżował, oboje się do siebie uśmiechnęli. Baron ukłonił się przed nią z szacunkiem. Nawet z duchem przyjaźń może stać się prawdziwa i istotna. - Irytek jest bardzo specyficzny i dosyć uparty, mój drogi. Baron to bardzo miły duch i wierny rezydent Ślizgonów. - dodała gwoli ścisłości, nie wyjaśniając jednakże historii otrzymania przydomku przez Barona. Takie opowieści jest najlepiej poznawać z samego źródła, a nie z ust innych ludzi. Poppy mimo tego widziała w duchu dobrą istotę. Poltergeist również miał cel swego istnienia i wbrew pozorom jego obecność była potrzebna i dobra. Irytek był częścią Hogwartu. Poppy go nie broniła, acz jedynie rozumiała jego istnienie. Pominąwszy to, trzeba było uzbroić się w przyjaźń z Krwawym Baronem bądź cudownym sposobem wyrobić sobie szacunek u tego ekscentrycznego, temperamentnego duszka.
Harry Milton
Temat: Re: Irytek ? Pon 09 Lut 2015, 19:02
Mowa zaś jest srebrem, które nie kusi ludzi aż tak bardzo jak złoto, omamiając zmysły i zamykając drugiego człowieka na wszelkie wpływy z zewnątrz. Harry doskonale odczuł prawdziwą istotę milczenia, poświęcając swoje życie wielu różnorodnym celom, które nie były aż tak istotne jak podejrzewał, kiedy je stawiał. Przyjrzał się uważniej kobiecie po swojej lewej stronie, ignorując wrażenie pouczania go. Chwilę wcześniej poprosił o radę i otrzymał ją w swojej pierwotnej formie tak, aby nie musiał zastanawiać się nad podjęciem zbyt wielu działań. Niestety, Harry nie potrafił odgórnie ustalić „z tobą się zaprzyjaźnię”. Kończąc pierwszą połówkę bułki przyglądał się baronowi, a kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się – mężczyzna skłonił głowę w geście powitania. Powtórzenie słów o lojalności i wierności wydała się zbyt górnolotna, jednak zatrzymał komentarze tylko dla siebie. Strzepał okruszki z opuszków palców, aby pochwycić kielich czystą dłonią i upił kolejne łyki aromatycznej herbaty, z lekkim zdziwieniem dostrzegając różnicę w esencji. Przyjrzał się bez słowa trunkowi, dostrzegając różnicę we własnym zachowaniu i rozluźnieniu, kiedy najcięższe słowa odjęły mu obowiązku z barków i uwolniły od kajdan. Nie musiał wcale mówić elaboratów, aby poczuć się lżejszym o kilka kilogramów wspomnień, dzieląc się cierpieniem z innym człowiekiem. Robił to bardzo rzadko, bo i przyjaciół dobierał z ogromną rozwagą poprzez introwertyczny charakter. Siłą rzeczy musiał nauczyć się akceptować przeszłość, podchodząc do wspomnieć z ogromnym wręcz dystansem. Zakołysał w zamyśleniu kielichem zanim go odstawił, przypominając sobie odbytą rozmowę z dyrektorem na temat uciekających pośpiesznie lat. – Nie zaszkodzi spróbować – próbował podtrzymać rozmowę, która dziwnym sposobem przemykała przez palce i spływała pod nogi. Nie czyniło mu to żadnej różnicy ani szkody, ponieważ niepokój i lęk wywędrowały daleko poza świadomość Harry’ego, który w końcu odnalazł spokój. Tymczasowe ukojenie z rąk Poppy, która mogła jedynie podejrzewać jak wiele robiła swoją obecnością. Zerknął w stronę odchodzącą parę nauczycieli, odprowadzając ich wzrokiem i skinął nawet głową na pożegnanie. Nie pytał kim byli, bo z pewnością w ciągu kilku dni dowie się o ich nazwiskach i przyrówna do nauczanego przedmiotu. Powiódł po raz kolejny dzisiejszego wieczoru wzrokiem po sali, zastanawiając się czy będzie w stanie nauczyć się wszystkich imion swoich podopiecznych. Cisza, jaka nastała, zupełnie mu nie przeszkadzała.