|
| Mieszkanie Audrey Stewart | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Sob 17 Sty 2015, 23:37 | |
| Nadal uważała to poniekąd za bezsens. Może dlatego, że jej ślubu nie poprzedziły zaręczyny, ani nic podobnego. A już z pewnością nikt nie wybierał za nią partnera. Nie wdała się jednak w dalszą dyskusję na ten temat, Malfoy miał inną mentalność, inne tradycje i inne spojrzenie na pewne sprawy, warunkowane przez wychowanie i szereg przyzwyczajeń. Rzeczywistości jego i Audrey były zupełnie inne. - W sumie. Choć bywają i lepsze - skwitowała gorzko, uśmiechając się do Matthew blado; nie wyglądała dobrze, najpewniej znów spędziła całą noc pracując. Albo nad badaniami, które tak naprawdę prowadzili równolegle, często w ścisłym porozumieniu ze sobą, lub w ogóle bezpośrednio ramię w ramię. Toast wzniesiony przez Avery'ego nieco ją zaskoczył. Za życie. Cóż go popchnęło w tym kierunku? Pierwszy raz od bardzo dawna słyszała w jego głosie tę nutę. Nadziei, może... a może po prostu był złośliwy. Namordował się w nocy, nad ranem winszował sobie finezji. Odetchnęła z rozbawieniem - cały on. - Czyżbyś zaczynał znów myśleć perspektywicznie? - posłała mężczyźnie odprężony, cieplejszy uśmiech. Wrócił dawny Matt, może z jakąś nową, osobliwą naleciałością. Być może po prostu lubił ją zaskakiwać, wiedząc, że każdą zarejestrowaną anomalię będzie próbowała analizować. Obróciła pusty kieliszek w ręku, na ten moment czuła jedynie przyjemne ciepło rozchodzące się powoli w jej ciele, wszechogarniające rozluźnienie i może tylko uciekała myślą do jakiegoś śniadania, czegoś na ciepło. W końcu dopiero co - chcąc, nie chcąc - rozpoczęła dzień. - Wypijmy może za coś pewnego. Śluby i długowieczność są palcem na wodzie pisane. Za pomyślność badań. Wierzę w intelekt twojego przyjaciela - tu odbiła piłeczkę w stronę Lucjusza, nawiązując do niezwykłej płodności umysłu Avery'ego i jego wytrwałości w poznaniu. |
| | | Gość
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Nie 18 Sty 2015, 10:53 | |
| - Audrey niezbyt docenia zalety, jakie niesie ze sobą małżeństwo - wyjaśnił w skrócie Avery. Zresztą on obecnie, po ośmiu latach wybitnie nieudanego małżeństwa, sam by zbliżonego zdania. Żona hamowała jego dążenia, pasje, narzekała na jego zainteresowania. Trzymała go na dystans, nie rozumiała go. Avery nie był stworzony do takiego traktowania. Nie chciał w domu żyć z żoną jak pies z kotem, nie chciał też nad nią panować jak nad posłusznym zwierzęciem. W jego mniemaniu małżeństwo powinno dawać mu siłę, a nie wysysać z niego energię życiową na każdym kroku. Bardzo starał się zadowolić tę kobietę, ale ona miała po prostu przewrotny charakter. Katerinę interesowały jego pieniądze, pozycja, obycie towarzyskie, uwielbienie jej urody, nadawała się istotnie na klacz rozpłodową z takim myśleniem. A Matthew z kolei nie interesowały klacze rozpłodowe. Ożenił się z nią, bo była... jego siostrą. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Stracił całą rodzinę, nie chciał stracić również i jej. W gruncie rzeczy nie zwrócił uwagi na jej charakter, zwiódł go jej bliźniaczy do niego wygląd. Przyszło mu za to słono zapłacić. Osiem straconych lat.
- Pij, ja chcę usłyszeć jak śpiewasz! - roześmiał się na ponurą odpowiedź Malfoya. Na litość Morgany, czy oni wszyscy mieli ów przysłowiowy kij w dupie? Życie należało przeżyć. Intensywnie, dotknąć, skosztować. Należało się doskonalić, a nie trwać pod kloszem jak niedotykalna mimoza. Nudził się, przeraźliwie się nudził. Momentami zaczynał rozumieć starego Marcusa, który oszalał na dojrzałe lata.
- Możliwe, Audrey, skoro wszystko płynie i niczego nie da się utrzymać ostatecznie w garści, należy cieszyć się chwilą, która posiadamy teraz. Zanim strumień czasu nam ją wyrwie z rąk - stwierdził filozoficznie mężczyzna, dbając wciąż, by kieliszki nie były puste.
Wypili za intelekt, wypili za zabawę, wypili za krew, za Czarnego Pana nawet wypili, i za magię, i za przyjaciół, za wrogów, żeby stęchli w lochach, za przyszłość... a potem zrobiło się już dość chwiejnie. Brandy nie woda. |
| | | Lucjusz Malfoy
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Nie 18 Sty 2015, 12:46 | |
| -Najwidoczniej.- Dodał do wypowiedzi Matthewa, wcale nie mając na celu być złośliwym, ale zaznaczyć, że to prawda. Lucjusz miał coraz to większe przekonanie, że Audrey wcale nie miała jakiegoś większego pochodzenia. Bo gdyby tak było nawet, by nie ośmieliła się kwestionować tradycji, którymi się kierują najpotężniejsze szlacheckie rody na świecie. Malfoy mimo wszystko wciąż nie dopytywał. Jakby nie chciał dopuścić do siebie myśli, że właśnie obcuje z szlamą. Nie znał widocznie na tyle Avery'ego, aby być całkowicie przekonany do tego, że facet ceni "różne" znajomości.
-Avery, uprzedzam, że nie mam zamiaru demonstrować Ci moich umiejętności muzycznych.- Odparł z nutką żartobliwości i upił po raz kolejny z kieliszka. Oczywiście znów pojawiła się ta kwaśna mina. Niestety, Matt nie miał pojęcia jak to jest żyć w surowych i twardych zasadach. Gdzie kładą na Ciebie nacisk. Jak na Lucjuszu Abraxas. Avery stracił rodziców za młodu, dlatego miał inny pogląd na świat.
-Powinienem już się przyzwyczaić do twoich filozofii, jednak wciąż mnie zaskakują.- Powiedział spoglądając na niego spokojnym spojrzeniem. Potem mieli już parę rundek picia za sobą. Ile tego Brandy jeszcze mieli? Ale cóż, po Lucjusza dało się zauważyć, że określenie jego stanu jako "chwiejne" to za mało powiedziane. Śmierciożerca czuł się jakby miał się przewrócić. Jednak trochę przymulonym wzrokiem badał sytuacje.
-Avery, co z twoimi planami odnośnie ułożenia sobie życia i kontynuowania nazwiska?- Spytał w końcu. Wcześniej by się nie odważył. A teraz... |
| | | Gość
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Nie 18 Sty 2015, 13:15 | |
| /Przypominam: Audrey nie jest szlamą! Tak jak szlamą nie jest Dumbledore, Snape, czy Voldemort. Avery o tym mówił!/
Malfoy bardziej mylić się nie mógł. Matthew od najmniejszego dziecka był poddawany intensywnym naciskom. Ojciec "tłumaczył" mu co ważniejsze kwestie Cruciatusem. To sprawiło, że Avery był elastyczny, ostrożny i bardzo karny. Jego rodzice zginęli, gdy zbliżał się do piętnastego roku życia. Kiedy dorósł nie posiadał ochronnego klosza mamusi i tatusia, którzy robili za niego wszystko i podstawiali mu pod nos każdą rzecz, żeby mógł marudzić. Musiał poradzić sobie sam. W każdym środowisku. Istotą ślizgoństwa była umiejętność lawirowania między światami - z korzyścią dla siebie. Wystarczy spojrzeć na młodość Toma Riddle'a. Czym były sztywne ramy Abraxasa przy szkole przetrwania, jaka zafundowało Matthew życie? Zaowocowało to tym, że Lucjusz stał się zapatrzonym w siebie dupkiem, który zginąłby w prawdziwym życiu. Tam, gdzie nie sięgały jego pieniądze, był bezradny. Nie wszystko dało się kupić, nie każdego dało się przekupić. Nie każdą misję można było załatwić Avadą. Momentami Avery miał wrażenie, że Lucjusz żyje w jakimś sztucznym pudełku i goni własny ogon. Istotnie, potrzebował ochrony Abraxasa jak dziecko błądzące we mgle. Avery starał się mu to uświadomić, zanim będzie za późno.
- Masz rację, jesteś pijany, mylisz umiejętności wokalne z muzycznymi, ale możesz mi zagrać na flecie, jeśli twa wola - zadrwił złośliwie Matthew, gestykulując śmiało. - Nie będzie z ciebie polityka, ani pokerzysty, Lucjuszu, masz za mało giętki język i zbyt plastyczną twarz, a powinno być odwrotnie - śmiał się magomedyk, ponownie odrzucając włosy z twarzy. Istotnie przez chwilę, jego ton czuć było dawną bohemą.
- Ach, mam już pewien zarys. Jednak, mimo mych zwątpień istnieje na świecie kobieta, która nie zanudzi mnie sobą po kwadransie - mówił lekko podekscytowanym tonem blondyn. - Audrey, myślisz, że jakaś ze mną wytrzyma? Wystawisz mi porządną opinię, czy też prawdziwą? |
| | | Gość
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Nie 18 Sty 2015, 14:58 | |
| Umiejętności muzyczne Lucjusza realizowane w jej mieszkaniu. Wolałaby nie, najprawdopodobniej cała trójka żałowałaby tego później gorzko. Zerknęła na Matta, wiedząc, że ubawił się setnie. - Prawdziwą, czy mam się zabawić w bajkopisarstwo? - mruknęła znad kieliszka, podpierając ciężką głowę na dłoni; parę kolejek później wciąż czuła się niestety zbyt trzeźwa, by dać się porwać ogólnej swawoli. To już chyba był alkoholizm. Coś ją jednak z lekka ruszyć musiało, bo dopiero teraz skonstatowała o czym właściwie mówił Avery - no, i że mówił, zdaje się, całkiem poważnie. Zamierzał się oświadczyć? Na Słodką Morganę, ale komu? Nie wspominał jej nic na ich cotygodniowych sesjach terapeutycznych, nie pamiętała właściwie, kiedy ostatnio w ogóle przez tematy ich rozmów przewinęło się jakiekolwiek kobiece imię. Czyżby zatem zmyślał, chcąc uwolnić się od wikłania Malfoya w niewygodny temat? - Ale przynajmniej Lucjusz ma głowę do interesu, czego nie można powiedzieć o tobie, Matt - uśmiechnęła się złośliwie, bębniąc palcami o sterylnie czysty blat niedużego stolika przy którym siedzieli całą wesołą trójką. Bardziej nurtował ją poruszony wcześniej temat - Avery i kobiety. Avery i ktokolwiek w kontekście innym niż zawodowy. Chyba powinna częściej z nim pić, bo po paru głębszych mężczyzna zaczynał popuszczać językowi swobody, robiło się frywolniej. - Lucjuszu, może ja sobie pozwolę skorzystać z twojej pomocy przy okazji następnej wizyty Matta, w twojej obecności nawet on przestaje być taki sztywny - uśmiechnęła się szerzej, rozpuszczając włosy z ciasnego, pospiesznie splecionego warkocza. Niechybny znak, że Stewart zaczynała spuszczać z tonu. Za oknem zaczynało się robić jasno. Audrey zaklęciem przywołała popielniczkę, niestety wciąż jeszcze nie zdobyła się na rzucenie palenia. Wiedziała, że Matt będzie się krzywił, robił to zwykle, gdy sięgała po papierosa w jego obecności. |
| | | Gość
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Nie 18 Sty 2015, 15:20 | |
| - Napisz taką, żeby mnie chciała! Nie mogę tego zepsuć. Ona jest wyjątkowa! - podkreślił z werwą Avery, popijając swoje słowa zdrowym haustem brandy.
- Ja mam szczerą nadzieję, że moja głowa i wszelaki interes w ogóle nie zbliżą się do siebie. Cenię sobie bezinteresowność i gotów jestem co poniektórych "interesiarzy" bardzo dobitnie o tym przekonać. Ale... sprawy interesów zostawmy Lucjuszowi i innym ludziom o głębokim... pomyślunku - odpowiedział wesoło, zacinając się nieco przy ostatnim słowie, jakby nie mógł sobie przypomnieć jego brzmienia. Co ten alkohol robił z ludzką pamięcią! - Lucjuszu, opowiedz nam coś wesołego, może jakąś anegdotę, wierzę w twoje bogate życie towarzyskie!
Przyglądał się, jak Audrey rozpuszcza włosy, linia jej szyi tak bardzo go kusiła, ale nie mrugnął nawet, zdrowy rozsądek kazał mu siedzieć na dupie i czekać. Niestety cały pokład owego rozsądku ulokował w ukrywaniu swojego uczucia, więc zabrakło mu go na inne rzeczy. Gdy Stewart sięgnęła po papierosy, wychylił się mocno, żeby zabrać jej paczkę. Co było do przewidzenia, pijany człowiek źle obliczył siłę i odległości, efektem czego zachwiał się mocno i prawie spadł z krzesła. Aby nie wylądować na podłodze, musiał się ratować oparciem się na ramieniu kobiety.
- Audrey, nie rób mi tego! - protestował z kwaśną miną blondyn, nie zdejmując dłoni z ramienia czarownicy. |
| | | Lucjusz Malfoy
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Wto 20 Sty 2015, 19:02 | |
| Spojrzał na Matta, który nie omieszkał zwrócić mu uwagi. I to kiedy język plątał się Malfoy'owi! -Czepiasz się najmniej ważnych rzeczy.- Powiedział, choć nie było w jego głosie niczego wrogiego. Zastanawiał się, czy dobrze wymówił wszystkie literki.
Oparł się łokciem o stolik przyglądając całej tej sytuacji. Niezbyt zrozumiał o co chodzi. Była jakaś kobieta, która z nim wytrzymałaby, a ten ją kochał? Nic nie mówił? Albo Lucjusz był zbyt skupiony na swoich sprawach "miłosnych". -Kto jest wyją...- Nie dokończył, mimo że zżerała go ciekawość. Ta sytuacja robiła się zbyt zabawna! Avery rzucił się na papierosy kobiety, tracąc przy tym równowagę. Ale nie upadł. To najważniejsze. Matthew w tym momencie przypominał mu małego pieska. Takiego bezradnego. Dowodem była utrata równowagi.
Teraz zdał sobie sprawę, że wcześniej poruszyli jakiś inny temat. Ah, co z nim się działo. -Oh, tak! Interesy to moja działka.- Odparł ze sztucznym uśmiechem. -Co się tyczy moich odwiedzin, sądzę, że nie jestem potrzebny. Tylko po prostu go upijaj.- Dokończył i wstał, nie wiadomo czemu...
-Opowiem coś śmiesznego. Jutro przybędzie do mnie Narcyza, a ja miałem zamiar się oświadczyć. Zapomniałem o tym na śmierć i mam problem. Wiec... czas na mnie...- Powiedział trochę przedłużając słowa i skierował się do wyjścia, aby zniknąć w mrokach nocy. Trochę dziwne i szybkie pożegnanie.
[z/t dla Lucka] |
| | | Gość
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart Sob 21 Lut 2015, 10:52 | |
| Avery spojrzał rozbawiony na przyjaciela. Mimo, że już od dawna szumiało im w głowach, Matt zachowywał jeszcze resztki zdrowego rozsądku i pomyślunku, dlatego zmienił nieco kierunek żartów. - Lucjuszu! Jak mogłeś! Przyznaj, tchórzysz! - roześmiał się gardłowo Matthew. To nie było dla niego zbyt typowe, alkohol robił swoje. Zwyczajny śmiech Avery'ego wydawał się raczej syczący i cichy, lekki, powściągliwy. Mało brakowało, a w ramach pożegnania magomedyk przewiesiłby się przez stół.
- W porządku, uciekaj doprowadzić się do stanu używalności. Narcyza nie przepada za wonią opijstwa - mruknął wesoło, rozpierając się na krześle i bawiąc końcówkami długich aż za łokcie, jasnych włosów. - Audrey, to co, dopijamy sami?
Koniec końców po kilku godzinach Matthew drzemał sobie spokojnie na kanapie w salonie Stewart. Ta kanapa stała się jego zwyczajowym siedliskiem. Nie opuszczał jej już od dwóch lat. Nie potrafił się przełamać, żeby samemu przebywać nocą w swojej wielkiej, pustej posiadłości. Nienawidził tej pustki. Potrzebował Audrey, być może nawet bardziej niż mu się wydawało.
z/t |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Audrey Stewart | |
| |
| | | | Mieszkanie Audrey Stewart | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |