|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry
| Temat: Przedział prefektów Pon 17 Lis 2014, 22:14 | |
| Oddzielony od reszty przedział prefektów tuż za lokomotywą. Jeśli szukasz pomocy - najpewniej tu ją znajdziesz! |
| | | Samuel Silver
| Temat: Re: Przedział prefektów Pon 17 Lis 2014, 22:40 | |
| W końcu wszedł do przedziału prefektów i zajął miejsce. Spojrzał na przyjaciela i uniósł brwi wysoko, spoglądając na Bena z zaskoczeniem. O co chodziło? Przecież wiadomo, że odznaka musiała lśnić wręcz perfekcyjnie i nikt nie powinien mu mówić, że jest inaczej. Pochylił się więc w kierunku przyjaciela i zmarszczył brwi, wykrzywiając usta w podkówkę. - Przecież to nie ja olśniewam, tylko moja odznaka. To, że ty nie wypolerowałeś swojej to już nie moja wina. Wolałeś rzucać we mnie książkami. Mam siniaka na głowie, chcesz pomacać? – spytał, po czym chwycił Bena za nadgarstek i nakierował jego dłoń tak, aby mógł poczuć solidnych rozmiarów siniaka. Tylko busz, zwany włosami go zakrywał tak, że nie rzucał się w oczy. Westchnął ciężko, obdarzając Bena krytycznym spojrzeniem. Tłumaczył sobie też tym fakt, że zderzenie z ciężką książką do Anatomii sprawiło, że zapomniał o tym, że miał pomóc Isabelle we wnoszeniu bagaży do środka. Nieważne, że sobie teraz przypomniał. Krótkotrwała amnezja też występowała u ludzi w tak młodym wieku, jak on. Co zrobisz, no nic nie zrobisz. - Masz coś do luster? Ja uważam, że i tak przypiąłem tę moją odznakę beznadziejnie i pewnie poproszę Isabelle, jak tylko do nas dołączy, żeby mi ją poprawiła – powiedział poważnie, prostując się i zakładając ręce na torsie. – Naprawdę nie chcesz mi pomóc, Benjaminie? – mruknął i cicho westchnął ze zrezygnowaniem. Miał przyjaciela, który zamiast mu doradzać, to pewnie z chęcią zrzuciłby na jego głowę walizki leżące na tuż nad nim. Nigdzie nie był bezpieczny, nawet w ekspresie do Hogwartu. Westchnął ciężko, rozkładając ręce w geście bezradności. Gdy na horyzoncie pojawiła się Isabelle, wchodząc do przedziału, podskoczył, łapiąc się za serce. Oh, zupełnie nie spodziewał się tego, że tak szybko go znajdzie. Gdy zadała pytanie na temat walizek, spojrzał w górę, aby patrzeć wszędzie, tylko nie na nią. Zapomniał, no. Był bardziej zajęty czyszczeniem i pilnowaniem swojej odznaki i raczej nic na to nie poradzi. - Hej Izzy, przepraszam – powiedział i cicho westchnął. Zrobił jak zwykle skruszoną minę, a jego brązowe oczy zalśniły. Zazwyczaj mina pieska działała, może teraz też będzie? Miał w sumie taką nadzieję. Spojrzał na Joe i pomachał jej na powitanie. - My się chyba nie znamy… - zmrużył oczy, aby sobie przypomnieć kim ona była. Za nic w świecie nie wiedział. W dodatku miała tego dziwnego kota, który łypał na niego chytrymi ślepiami. Nie za bardzo wiedział o co chodzi…. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Przedział prefektów Pon 17 Lis 2014, 23:30 | |
| Był jednym z tych spóźnialskich, którzy biegiem wskakiwali do wagonów odjeżdżającego powoli pociągu. Jakie to typowe dla niego, ale nigdy nie należał do tych przezornych, nastawiających budzik odpowiednio wcześnie. O nie, ilość snu musiała być satysfakcjonująca, ewentualnie względnie akceptowalna, szczególnie kiedy noc należała do tych beznadziejnych. Trzy godziny snu pozostawały wiele do życzenia, pędzenie na złamanie karku z walizką i klatką też nie należało do najłatwiejszych. Cud, że nie pomylił ściany, bo wtedy to już by machnął ręką i dostał się do Hogsmead przez jakiś kominek. Na szczęście miał na tyle oleju w głowie, by z rozpędu się nie zabić. Po tym szczęśliwym w gruncie rzeczy zakończeniu wyścigu pozwolił sobie na odsapnięcie, poprawienie bluzy i mając za towarzysza nienawiść swojej sowy ruszył przed siebie korytarzem. Znaczna większość uczniów okupowała już swoje przedziały, a on też nie spieszył się, by zbadać każdy z nich w trybie ekspresowym. Co to, to nie, miał na chwilę obecną dość biegania czy jakiegokolwiek innego pośpiechu. Witał się ze znajomymi, wymieniał krótkie sprawozdania z wakacji, umawiał na pierwsze kremowe piwo w roku szkolnym. Wszystko było fantastycznie, jak przy każdym kursie Hogwart Express. No prawie, bo wspomnienie obozu, a szczególnie nieprzyjemności z Aristos w roli głównej wciąż zaprzątały mu głowę i to właśnie one były główną przyczyną zmęczenia tego dnia. Na szczęście nie widział jej nigdzie na horyzoncie i wolał się na nią nie natknąć, a przynajmniej nie w pociągu. Chciał porozmawiać, oczywiście, ale może nie przy całej masie innych uczniów. Niektórzy stwierdziliby, że jest idiotą, bo przy tylu świadkach przynajmniej nic poważnego mu nie zrobi, a Ari należała do tego rodzaju kobiet, które wolą przemoc od słów, najlepiej przy użyciu różdżki. Trudno, nie zamierzał mieszać w to nikogo innego, to tylko ich sprawa. W ten sposób, stosując strategię "ukryta Ari, przyczajony Cú", dotarł na koniec składu, a ściślej rzecz ujmując pod przedział prefektów. Może i nie miał odznaki, ale widok znajomych twarzy w postaci Sama i Bena podniosły go na duchu. No, mówi się trudno, przecież nikt go nie wywali, a lepiej spędzić te kilka godzin w przyjemnym towarzystwie bez burzy z piorunami czy płonącym tornado. - Dobry wszystkim. - rzucił z szerokim uśmiechem, wsuwając głowę do przedziału, trzymając w dłoni klatkę z fuczącym na wszystko i wszystkich Berserkerem. - Jeśli pozwolicie zaszyję się tutaj na jakiś czas, nie mam chwilowo siły na ogarnianie co, kto i gdzie. Usiadł obok Bena, a raczej ciężko opadł z westchnieniem ulgi, zajmując miejsce blisko drzwi. Zerknął na pozostałych uczniów, pełniących tę jakże zaszczytną funkcję, która O'Connora nigdy nie pociągała ani nie kusiła. Cenił sobie swobodę, a jak tu się wysypiać kosztem nudniejszych zajęć będąc prefektem? Nie godzi się. - My się chyba nie znamy, a przynajmniej nie kojarzę, musicie wybaczyć ewentualne luki w mojej pamięci. - zaśmiał się z lekkim zakłopotaniem, które zazwyczaj tylko dodawało mu uroku osobistego - a przynajmniej tak mówiły przedstawicielki płci pięknej. - Cú Chulainn O'Connor, Ale samo Cú wystarczy. Kątem oka wydawało mu się, że dostrzegł coś znajomego. Odwrócił głowę i... zamarł. Serce stanęło, żołądek wywiesił kartkę z napisem "le gasp", a mózg starał się ogarnąć ten cały bajzel. Aristos. Na Merlina i czterech założycieli Hogwartu, Aristos Lacroix. Czemu zmierzała akurat w tą stronę, czyżby była w przedziale obok? A może została prefektem? Szlag by to, piątki trzynastego powinno mieć miejsce tylko w te dni, do których zobowiązuje je nazwa, a nie lawinowo. Irlandczyk spojrzał z nadzieją na okno, kalkulując w jaki sposób musiałby przez nie wyskoczyć, by uciec i czy miałby większe szanse na przeżycie niż w starciu ze złą kobietą. Co jeszcze miało pójść nie tak? |
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 00:45 | |
| Nastał ten wspaniały dzień. Dziwne, że ktokolwiek się cieszy z początku roku. Lucas był wręcz zachwycony. A czemu? Powód był trywialny. Lucas był duszą towarzystwa, nie potrafił wyżyć bez sportu i ludzi. To wszystko zapewniał mu Hogwart. Niestety już ostatni rok w tej magicznej szkole. Jednak pan Shaw przyrzekł sobie, że to będzie jego najlepszy rok. Nadal jednak nie mógł zrozumieć, co zaszło między nim, a Resą w czasie wakacji. Miał to jakoś odbierać na plus czy może całkowicie o tym zapomnieć? Zdobycie jej było jednym z planów na ten rok, nawet ponad pragnieniem zdobycia Pucharu Domów czy Quidditcha. Były rzeczy ważne i ważniejsze. Krukon pożegnał się z rodzicami, mocno chwycił Felixa pod pachę i zaczął przebijać się przez tłum ludzi, aby wejść do pociągu. I był już skłonny obrać jeden z przedziałów na swój, gdy zaintrygowało go coś zza pleców. Obejrzał się. Dojrzał Aristos Lacroix, która mocowała się z wyraźnie ciężkim kufrem. Felix szczeknął cicho. -O nie, Ty zostań tutaj. -zganił go Lucas. Uśmiechnął się lekko do Gryfonki, którą znał z bibliotecznych wypadów. Nie był świadomy jej niechęci do Anderson i odwrotnie. Cóż, lepiej czasem nie wiedzieć za wiele. Złapał Ari za nadgarstek. -Daj mi się wykazać. -mrugnął do niej i mocnym szarpnięciem udało mu się wtaszczyć kufer do korytarza. Otrzepał dłonie i spojrzał na Lacroix. Chciał właśnie rzucić jakimś żartem, ale dojrzał wyraz twarzy czarnowłosej. Obrał sobie za punkt honory eskortować ją wprost do przedziału prefektów z kufrem. I poprawić jej humor. -Ej, co jest? Wiesz, że nie wolno być smutnym w moim towarzystwie? -zagadał do niej, obejmując ją po przyjacielsku. Od słowa do słowa, kroczek po kroczu, Lucas ciagnął w lewej dłoni kufer Gryfonki, a drugą pocieszał ją, starając się na wszelkie możliwe sposoby wywołąć uśmiech na jej twarzy. Po jakimś czasie, gdy tak sobie dowcipkowali, doszło do niego, że jest obiektem żywych spoglądań. Przez chwilę nie wiedział co o tym myśleć, ale rozwiązanie nasunęło się samo. Przecież obejmował jakby nigdy nic pannę Lacroix i szedł z nią korytarzem. To musiał być zaskakujacy widok. Shaw jednak wzruszył ramionami tylko i nie skomentował tego nijak. -Prefekt? No no, będę musiał teraz na Ciebie uważać. -roześmiał się, gdy dotarli do przedziału dla uprzywilejowanych. Było w nim pełno znajomych. Przywitał się z większością. Nachylił się do Aristos. -Uśmiechnij się Ari, nigdy nie wiadomo, kto zakocha się w Twoim uśmiechu. -szepnął jej na ucho. Chwycił kufer w dwie dłonie i z niemałym wysiłkiem usadowił na półce. Otrzepał dłonie. -Czujesz się usatysfakcjonowana z mojej pomocy, mała Lacroix? -zażartował. Proste porównanie. Mała Lacroix i duża Lacroix. Uczennica i nauczycielka. -Właśnie, może Ty wiesz, to prawda, że Twoja ciotka została usidlona przez tego gościa z transmy? Nie chcę mi się wierzyć, że ona potrafi być taka łagodna jak przy nim. -pokręcił głową. Felix zastrzygł uszami, przyglądając się nowemu towarzystwu. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 12:10 | |
| Na Merlina, czemu tak podróż od samego początku musiała się tak zaczynać? Chcąc, nie chcąc (z wyraźnym naciskiem na to drugie), Ben musiał organoleptycznie przekonać się do rozmiarów siniaka, którego był sprawcą. Gdy wreszcie odzyskał swoją rękę, spojrzał na nią, jakby przed chwilą znajdowała się w stercie czegoś równie przyjemnego co smocze łajno. - Jakbym cię trafił tym atlasem w zad, to też kazałbyś mi macać? - odparł pytaniem na pytanie, po czym umieścił swój kufer na półce nad siedzeniami. Klatka Sofii zakołysała się niebezpiecznie na jego szczycie, ale natychmiast ją poprawił, nie chcąc przyprawiać płomykówki o niespodziewane atrakcje typu darmowy zjazd w dół. - Jestem pewien, że Izzy będzie zachwycona. Może jeszcze zrobi ci warkocza, jeśli ładnie poprosisz – dodał, kręcąc nieznacznie głową. - I nawet nie próbuj z tym Benjaminem. Krukon nie czuł wybitnej niechęci do tego imienia, choć wiele razy próbowano sztucznie używać go zamiast jego faktycznego, krótkiego Ben – co nie zmieniało faktu, że jeśli była to jedyna odpowiedź Sama na nazywanie go Samanthą, to nie miał motywacji przestać. Miejsce zajął akurat w momencie, gdy drzwi przedziału się rozsunęły, ukazując ciemną głowę panny Cromwell i obok dla kontrastu blond burzę panny Dunbar. Uniósł rękę z lekkim uśmiechem, bezgłośnie witając się z obiema. Puchon i Ślizgon, to dopiero było ciekawe połączenie. - Jolene Dunbar, łosiu – podpowiedział, gdy stojący obok Sam wyraźnie miał problem z przypomnieniem sobie personaliów stojącego obok Isabelle dziewczęcia. - Znacie się. Wyglądało jednak na to, że przedział prefektów posiadał jakiś wyjątkowy magnetyzm, ściągający ku niemu wszystkich znajdujących się w pobliżu znajomych, nawet tych bez odznaki z dumnym „P”. - Hej, Cu. Jeden chaos, co? - zwrócił się do Irlandczyka, który kilka chwil później również postanowił zajrzeć do wnętrza przedziału. - Jak zrobi się pełno, możesz wejść tam – zaproponował z cieniem złośliwego uśmieszku, wskazując palcem na półkę z bagażem, gdy Gryfon opadł na siedzenie, skutecznie zamykając Bena w środku kanapki Dunbar-Watts-O'Connor. Właściwie nie było na co narzekać. |
| | | Jolene Dunbar
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 14:54 | |
| Sam, po uchu dostaniesz ! Mamy relację łosiu ustaloną dawno temu i ja Ci dam "my się chyba nie znamy" ! :X
Joe poczuła się, że jednak nie powinno jej tu być. Pojawiły się tu osoby z odznakami, a to nie ona otrzymała ten znaczek, tylko Clary. Zamrugała rzęsami rozglądając się wokół i robiąc uroczą minę niewiniątka. Oburzyła się na Samuela. - Łoś. - zmarszczyła usta obrażając się na niego, że nie rozpoznał jej burzy włosów. W zeszłym roku miała je jaśniutkie blond i malowała usta na czarno (przegrała zakład z koleżankami) przez bity miesiąc, ale to nie oznacza od razu, aby jej nie rozpoznawać! Włosy Joe pociemniały, ale dalej nosiły w sobie kilka jaśniejszych kosmyków i doprawdy Samuel prawdopodobnie zachorował na sklerozę prefekta naczelnego. Jej kota też obraził, przecież pomagał go kąpać aż trzy razy! Joe wlazła na kanapę tuż między parą nóg Bena i Cu, zeskrobując kota z walizek. Ryzykowała poleceniem w tył, ale zdawać się mogło, że o tym nie myślała. Emanuel rozlał się swym futrem w ramionach Puchonki i dalej łypał spode łba na Samuela. Tak samo jak urażona Joe. - Izzie, masz świętą rację, Sam zachował się bardzo źle i powinien za karę nosić twoje książki przez przynajmniej pół roku. - podjudziła ślizgońską koleżankę, śląc jej "knujący" uśmieszek. - Ja tymczasem znikam, bo nie mam odznaki i zgubiłam niewolników. Cześć przystojniaki! Mam nadzieję, że któryś z was zostanie moim mężem albo to Francis nim zostanie, jak tylko go złapię. - bez owijania w bawełny posłała im uśmiechy, rzucając Izz porozumiewawcze spojrzenie, że nie chodziło jej o Samuela, tylko o troje pozostałych przystojniaków. Pomachała im i ewakuowała się z przedziału dla prefektów. Później może do nich zajrzy i przyniesie im słodycze, aby nie poczuli się zaniedbani.
[z tematu] |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 15:48 | |
| List z odznaką prefekta był rzeczą, której w tamtym momencie swojego życia spodziewała się najmniej. Owszem, sowy przyniosły SUMy i nie mogła powiedzieć, by sprawiły one zawód czy niezadowolenie, w najśmielszych jednak planach dotyczących tego roku nie podejrzewała, że mogą mianować ją prefektem. Zaskoczenie jednak nie zdołało przytłoczyć nieprzyjemnych myśli, jakie powoli acz konsekwentnie podejmowały we władanie jej umysł, przedzierając się przez twarde osłony, jakie wzniosła po wysłaniu listy do Chiary; bycie ofiarą i czekanie na kogoś, kto ją ocali nie leżało w jej naturze, tak, jak nie leżało w niej użalanie się nad sobą. Ciężko było jednak przejść do porządku dziennego nad czymś, co burzyło całe jego jestestwo i sprawiało, że odnajdywała samą siebie pośrodku pola, na końcu świata, z burzą grzmiącą nad głową i kompletnym brakiem pomysłu na to, co zrobić dalej. Nic więc dziwnego, że nawet 1 września, na peronie, tuż przed powrotem do szkoły, jej twarz była pochmurna i zamyślona, z bławatkowe oczy starały się nie zauważać nikogo, kto mógłby podejść i zagaić rozmowę. Rozmowę, w której trzeba będzie brać czynny udział. Kłamać. Oszukiwać. Udawać szczęśliwą; przyszłoby jej to z łatwością, jak zawsze, naturalnie, ze spokojnym sercem i sumieniem, nie miała jednak najmniejszej ochoty na socjalizowanie się z nikim. Nie tu i nie teraz, nie w miejscu, w którym zwierzęca orkiestra osiągała właśnie apogeum wrzaskliwości, tłumy matek siąkały w chusteczki, a ojcowie klepali po ramionach pociechy, których miny wyrażały całą paletę emocji: od skrajnego przerażenia, jakie wyłapywała u pierwszaków, po pobłażliwe zniecierpliwienie i ekscytację, przejawianą przez starszych. Jego nie dostrzegła nigdzie, ku własnej uldze i zadowoleniu - był ostatnią osobą, na którą chciała patrzeć. Siłując się z kufrem pod wejściem do pociągu nie zauważyła jak ktoś wychyla się na schodkach, a chwilę później trzymała już w ramionach wyjątkowo przyjaźnie nastawionego do niej fenka, podczas gdy Lucas wnosił jej bagaż do wagonu, oferując pomoc. Obdarzyła go uśmiechem, bladym i zmęczonym, nie podejrzewając jednak, że zaowocuje to długim spacerem przez pociąg, z futrzastym zwierzątkiem na rękach i ramieniem przystojnego Krukona, opasającym jej talię w najbardziej naturalny, przyjemny sposób. Spięła się, gdy jej dotknął, a myśli z przyzwyczajenia zaczęły pędzić w kierunku Rosiera, który zapewne nie byłby zadowolony z jej aktualnego towarzystwa. Otrząsnęła się prędko, unosząc wzrok na Lucasa i obdarzywszy go uśmiechem, krok po kroku zmierzała w stronę wagonu prefektów. - Wielkie dzięki, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła - mrugnęła, gdy chłopak otworzył drzwi do przedziału, wchodząc do środka jako pierwszy - i nie martw się, nie będę wyjątkowo surowa. Zwykle - dodała z rozbawieniem, słysząc jego wzmiankę o byciu ostrożniejszym. Na początku nie zwróciła właściwie uwagi na przebywające w przedziale osoby, dopiero po chwili leniwie obdarzając uwagą Samuela, któremu skinęła na powitanie i resztę szczęśliwych pupilków dyrektora, których splendor i zaszczyt zostania mianowanym przewodnikiem stadka kopnął listownie pod koniec wakacji. I właśnie zamierzała odwrócić się, by powiedzieć coś do Lucasa na odchodne, gdy ten ciepłym powietrzem połaskotał jej ucho i odważył się zadać pytanie, na które odpowiedź stanowiła ostatnio najbardziej pożądaną wśród plotkującej gawiedzi rzecz, gdy jej wzrok zatrzymał się na twarzy O'Connora. Zmrużyła powieki, bardzo, bardzo powoli, a potem uśmiechnęła się drwiąco, bez słowa, odwracając od niego spojrzenie. Jej wargi musnęły policzek Shawa w miękkiej pieszczocie, gdy wspinała się na palce, by podziękować mu za pomoc. - Czuję się usatysfakcjonowana, drogi przyjacielu i dlatego w wielkiej tajemnicy zdradzę ci, że Duża Lacroix nie jest już do wzięcia. Smocze sidła zadziałały, ale zaklinam cię, nie prowokuj jej. Czar Diarmuida ma swoje ograniczenia - parsknęła śmiechem, poprawiając dłonią rękawy białej, krótkiej sukienki i obserwując, jak Krukon wychodzi. Liczyła, że przez tych kilka krótkich sekund Irlandczyk uzna za stosowne podnieść swój skamieniały interes i opuścić pomieszczenie, pozwalając jej na zachowanie statusu quo, jednak kiedy jej wzrok znów napotkał jego niebieskie oczy i ciemne, potargane włosy, nie wytrzymała. - O'Connor, pociąg już ruszył, a ty, o ile mi wiadomo, nie jesteś prefektem. Co za tym idzie, powinieneś znajdować się w swoim przedziale i pozwolić nam pracować. - 10 dla Gryffindoru, za bycie wyjątkowo uciążliwym kłopotem. Wynocha - burknęła zirytowana, podchodząc bliżej i patrząc na niego chłodnym wzrokiem. I chociaż spora część jej ciała wyrywała się do niego wszelkimi możliwymi sposobami, urażona duma trzymała je na wodzy żelazną ręką.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 15:56 | |
| Henry pocierał oczy i tłumił ziewnięcia. Chodził ciągle zmęczony i co mu się dziwić, wczoraj wyszedł ze szpitala, a dzisiaj jedzie już do Hogwartu. Na szczęście, bo miał trafić do innej szkoły przez notoryczne niebezpieczne wypadki, w których omal nie stracił życia. Jak zwykle. Odstawił Laurel do przedziału i zniknął nim ktokolwiek to zauwazył. Musiał nauczyć się być ninja przez najbliższe dwa lata. Chciał na początku zdjąć z głowy bandaż, ale Puchoni mu to odradzili. Jakieś pierwszoroczniaki piszczały i bały się, że jak zdejmie opatrunek z głowy to się wykrwawi albo co gorsza, pokaże im krwawe blizny. W efekcie bandaż dalej widniał na jego potylicy, czole i skroniach, a spomiędzy warstw wystawały włosy na wszystkie strony świata. Jedyny ślad po obozie. Skierował się do Prekfektów. Był nim już zeszłego roku, a więc entuzjazm już opadł. Przetarł odznakę rękawem i powlókł nogami między tłumem. Przecisnął się przez stado koczujących na środku korytarzu Gryfonów, rozpędził młodych do przedziałów i strasząc swym wyglądem utorował sobie prostą drogę do wagonu. Otworzył drzwi i jęknął w duchu widząc jaki panuje tu ścisk. - Siema. - uniósł rękę witając prefektów. Wpakował się do środka zaraz za Aristos. - Ej ludzie, my się tu zadusimy. Chodźmy to powiększmy, bo się spocimy i będziemy śmierdzieć jak skarpetki Filcha. - wygramolił z kieszeni różdżkę i poczekał na reakcję prefektów. Autor postu założył już, że połowa osób zgodziła się na jego pomysł i również wyjęła różdżki. A gdy już byli zwarci i gotowi, Henry wystrzelił zaklęcie powiększające pomieszczenie równocześnie z resztą uczniaków. Kanapy rozsunęły się kilka metrów w tył robiąc miejsca. Okna rozszerzyły, wpadło świeże powietrze. Dopiero wtedy Puchon wszedł wgłąb przedziału i zajął miejsce obok Silvera i Cu Connora. To nawet i on awansował na prefekta? Henry nie pamiętał bardzo, bardzo wielu rzeczy. Usłyszał jeszcze komentarz Aristos o Smoczycy, ale nie dał rady też się roześmiać i zapytać jakiego eliksiru użył ten "szczęśliwiec", aby usidlić Lacroix. Minę Henry miał nietęgą, bo przez bandaż na głowie czuł jak wszyscy na to gapią. Wywinął spod pachy Proroka i położył sobie go na kolanie. Udał, że czymś się zajął. Nie dostał od Dwayne'a informacji czy szkoła plotkuje czy jeszcze nie plotkuje na temat cholernego obozu Dropsa. Zaczął więc czytać o gadających ścianach Olivandera. Zawsze jakieś zajęcie. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 18:23 | |
| No i stało się. Weszła do przedziału, a jakże. Bo ten dzień mógł być prostszy, a po co. Od jakiegoś czasu miał wrażenie, że nad głową wisi mu ciemna chmura deszczowa, która skutecznie utrzymuje na nim syndrom piątku trzynastego. Czy naprawdę prosił o tak wiele? Chciał tylko, by Aristos wybrała inny przedział, by nie dostała odznaki z tym cholernym "P", by całe te cholerne wakacje nie miały miejsca. No dobrze, może nie należało to do najłatwiejszych zadań, w końcu naginanie rzeczywistości to coś bardziej skomplikowanego od wypicia kubka herbaty. Zmieniacz czasu pewnie by załatwił wszystkie problemy, choć gdyby to było takie proste to prawdopodobnie każdy jeden czarodziej posiadałby takich dwadzieścia do spółki z idealnym życiem. O'Connor nie posiadał ani jednego, a jego życie w tej chwili dalekie było od ideału. Nie uszedł jego uwadze drobny gest sympatii, którym Lacroix obdarowała Lucasa, a który był kolejnym gwoździem do "trumny". Metaforycznie oczywiście, a przynajmniej taką miał nadzieję. Świetnie, teraz pewnie będzie traktowała nawet Filcha lepiej od niego. Nie zdziwiłby się, biorąc pod uwagę, że czuł się naprawdę źle z powodu listu, który do niej wysłał po obozie. Może faktycznie trochę przesadził, może mógł ująć to w zupełnie inny sposób? Klamka zapadła, nie było odwrotu. Teraz można było tylko naprawiać lub po prostu nie pogarszać sprawy. Słysząc ton jej głosu, widząc spojrzenie, które mu posła miał ochotę po prostu wyjść z pociągu, skończyć pośrodku niczego i tyle. Nie należał jednak do tego typu osób i wiedział, że byłoby to jedno z najbardziej żałosnych rozwiązań. Może i nie zawsze udawało mu się podjąć mądrą decyzję, może nie zawsze trafiał z doborem słów czy czynów, ale nie był tchórzem. Nigdy nie będzie, a w sercu rodziła mu się determinacja, której potrzebował od czasu ostatniego kontaktu z Gryfonką. W milczeniu wysłuchał jej słów, zachowując spokój na twarzy, choć włosy przybrały minimalnie bardziej matowy odcień, jakby właśnie ta deszczowa chmura zaczęła mieszać się z ciemnym brązem. Następnie wstał powoli, wciąż patrząc jej prosto w oczy. Mógł się kłócić, mógł upierać się przy swoim, w końcu z tego co widział siedziała tam jeszcze jedna osoba, która nie należała do grona prefektów. Mógł, ale po co? Nie zależało mu na wojnie, wręcz przeciwnie. - Masz rację, nie posiadam takiej odznaki. Ulotnię się zatem. - odezwał się spokojnie, wyprostowany, jednocześnie sięgając po klatkę z Berserkerem. Spojrzał na przyjaciół, skinąwszy im głową, po czym wrócił do Aristos. Będąc tak blisko niej miał ochotę rzucić to wszystko w diabły i po prostu ją objąć, ignorując wszelkie groźby, spełnione czy też nie. Wiedział jednak, że w ten sposób to nie zadziała, dlatego pozwolił sobie na lekki uśmiech - niezobowiązujący, właściwie wręcz sympatyczny, który można było przyrównać do słońca wyglądającego nieśmiało zza chmur. - Miłej podróży, pani prefekt. Czyżby do jego głosu wkradła się nuta dumy zmieszanej z podziwem? Najwyraźniej, bo przecież pomimo zdarzeń z obozu wciąż mu na niej zależało, wciąż była jego oczkiem w głowie i nie zawahałby się poświęcić własne życie w jej obronie. Nic więc dziwnego, że był z niej dumny po otrzymaniu awansu w hierarchii szkolnej. Wyminął ją i szybkim krokiem ruszył przed siebie, mając zamiar opuścić ten wagon jak najszybciej. Było mu ciężko i wcale nie miał na myśli walizki.
z/t |
| | | Isabelle Cromwell
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 18:58 | |
| Nie miała zbytnio czasu na rozmowę z Jolene, postanowiła przenieść ją na później. Całą swoją siłę włożyła w wepchnięcie bagaży na swoje miejsce, skoro Sam nawet teraz się tym nie przejął i nie postanowił jej nawet pomóc. Jeszcze za to kiedyś dostanie po głowie! Jolene zaraz usiadła obok Bena, ale jej kot ewidentnie nie miał ochoty zbliżać się do Sama… Nie mogła się mu wcale dziwić. Pokręciła tylko głową, unikając wzrokiem brązowe ślepia chłopaka, który znów próbował ją udobruchać miną zbitego pieska… Miała ochotę trzepnąć mu w głowę, gdy nie rozpoznał Puchonki. Jak można mieć taką sklerozę? –Sam, lepiej zamilcz, bo tylko się pogrążasz – pogroziła mu, spoglądając za chwilę na koleżankę. Początkowo nie zauważyła nawet pojawienia się kolejnej osoby, za bardzo skupiając się na wspinającej się dziewczynie. Gdyby wiedziała, że przyprowadzając ją do przedziału prefektów okaże się tak złym pomysłem, może najpierw udałaby się z nią do innego przedziału. Nie widziała jej całe wakacje, była ciekawa tego jak mogła je spędzić, poza tym trochę damskiego towarzystwa nigdy nie szkodzi. Dziewczyny przynajmniej zapamiętywały się nawzajem i potrafiły ugryźć się w język w razie konieczności, nie jak taki tam siedzący przy oknie Prefekt Naczelny. Kiwnęła z uznaniem głową na zaproponowaną przez Puchonkę karę, ale nim zdążyła odpowiedzieć, panienka Dunbar już machała im na pożegnanie. Wtedy szaroniebieskie oczy Isabelle zatrzymały się na siedzącym obok Bena chłopaku. Skądś go znała… Przez dłuższą chwilę intensywnie mu się przyglądała. O’Connor, O’Connor, O’Connor… I wtedy ją olśniło. Nie dziwiła się wcale, że jej nie kojarzył. Trzymał się z Porunn, z tego co pamiętała to nawet przez jakiś czas byli parą. -Isabelle Cromwell, znajoma Porunn – uśmiechnęła się do niego ciepło, a morderczy wzrok zarezerwowany głównie dla Samuela i Bena gdzieś przepadł. Postanowiła wspomnieć imię Fimmelówny, może w tej gryfońskiej główce coś zaświta? Usiadła obok Silvera, ciesząc się, że zajął miejsce przy oknie. Wystarczyło więc z jednej strony odgrodzić go od całej zgrai innych uczniów. Kątem oka zarejestrowała kolejnego chłopaka, który najwidoczniej pomagał wchodzącej za nim dziewczynie z bagażem. No proszę, a więc da się. Spojrzała wymownie na Sama, nie musiała tego nawet głośno komentować. Przywitała się z wszystkim, którzy po kolei wchodzili do przedziału, niedługo zrobi się tu wręcz nieznośnie tłoczno. Zdziwiło ją agresywne zachowanie ciemnowłosej piękności, całe szczęście, że Joe zdecydowała się opuścić to wspaniałe towarzystwo, jeszcze by się biednej dostało… Nie wtrąciła się, nie skomentowała niczego głośno, nie chcąc mieszać się w nie swoje sprawy. |
| | | Samuel Silver
| Temat: Re: Przedział prefektów Wto 18 Lis 2014, 23:46 | |
| Sam pokręcił głową, puszczając uwagi Bena mimo uszu. Zawsze był taki złośliwy, kiedy przychodziło o pomoc. W końcu nie oczekiwał od niego zbyt wiele, ale sarkazm i ironia w ich związku widocznie była już na porządku dziennym. Dobrze, że ograniczyli się tylko do słów i nie dochodzi do rzucania w siebie przypadkowych zaklęć, aby sobie dopiec. Westchnął ciężko, spoglądając na Isabelle, która weszła do przedziału wraz z koleżanką. Podniósł się niemalże natychmiast, chwytając za walizkę dziewczyny, aby położyć ją na półce nad siedzeniem. Był przez chwilę tak blisko niej, że poczuł zapach jej kwiatowych perfum, połączonych z korzenną nutą cynamonu. Na chwilę zamknął oczy, starając się odeprzeć myśl, że Izzy mogłaby być kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Przecież to nie miało racji bytu. Przyjaźń na wieki, nic innego raczej do niego nie czuła, a on do niej. - Ładnie pachniesz – powiedział, uznając, że komplementowanie dziewczyny to nic złego. Zaraz spojrzał na Jolene, aby móc wziąć jej bagaż, kiedy to ona po prostu się obraziła, odchodząc. Miał wrażenie, że do całego obrazka nachmurzonej puchonki brakowało tylko przytupu i melodyjki. O co chodziło? Podrapał się po głowie, po czym spojrzał na Bena, który powiedział jak dziewczyna miała na imię. Uderzył się otwartą dłonią w czoło i wydał z siebie jęk zażenowania swoim własnym zachowaniem. - Ta, której pomagam się zająć kotem? No tak, cholera. Zapomniałem jak wygląda przez te wakacje. Każdemu się kurcze zdarza no – powiedział, robiąc minę zbitego psa. I w sumie tak się czuł. Prawie wszystkie dziewczyny nagle zdawały się na niego poobrażać. Oby tylko Isabelle taki pomysł nie przyszedł do głowy bo wtedy byłoby nieciekawie. Raczej starał się unikać jej w stanie furii ostatecznej. Nagle do przedziału zajrzał O’Connor, jednak zanim w ogóle zdążył się z nim przywitać, za nim wpadła Aristos z Lucasem. Dziewczyna zbyła Irlandczyka szybkim wymierzeniem ujemnych punktów dla Gryffindoru, po czym zajęła miejsce. Nie wyglądała na zadowoloną z życia, co Sam od razu zauważył. Przywitał się więc z Gryfonką, pozwalając sobie na objęcie jej mocno silnymi ramionami. - Witaj moja padawanko, widzę, że też jesteś prefektem. Ach, sama śmietanka, a ty jesteś jak wisienka na torcie – powiedział dumnie, po czym rozczochrał jej włosy, aby trochę ją rozweselić. Cokolwiek się działo, to pewnie miało to związek z O’Connorem, jednak nie miał zamiaru o nic takiego wypytywać. Nie leżało to w jego interesie. - Henry! – krzyknął, gdy do przedziału wpadł Lancaster z zabandażowaną głową. Słyszał, że chłopak zapomniał mnóstwa rzeczy, amnezja nie była wcale przyjemna, z czego Sam zdawał sobie sprawę. – Hej, stary. Mógłbym później popatrzeć na twoją ranę głowy, pomacać guza, a później zrobić notatki, które przydadzą mi się w przyszłym życiu jako uzdrowiciel? – spytał, wlepiając w niego zafascynowane oczy. Nie, wcale nie cieszył się z potencjalnego obiektu doświadczeń. Byłoby super, gdyby chłopak się zgodził. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Przedział prefektów Sro 19 Lis 2014, 15:47 | |
| Obserwowała jak wychodzi, zaciskając dłonie w pięści, by w ten sposób, z trudem, powstrzymać się od ciśnięcia w plecy Irlandczyka jakimś wyjątkowo zjadliwym urokiem. Nie zrobiła tego jedynie ze względu na publikę i fakt, że lśniąca na dekolcie sukienki odznaka przywoływała ją do porządku; była prefektem, musiała dawać przykład, przynajmniej dopóki ktoś mógł to zobaczyć, a okazywanie publicznie tak odrażającej małostkowości było zdecydowanie poniżej godności Gryfonki. Odetchnęła jedynie, powoli i głęboko, a później ostrożnie postawiła klatkę z Ombre na podłodze, wspierając dłoń na biodrze i rozglądając się po znajomych twarzach, których w pomieszczeniu jedynie przybywało. Zerknęła na Lancastera, doskonale maskując politowanie, nie zamierzała jednak wspomóc go w rzucaniu zaklęcia, zajmując swoje miejsce. Nie zdążyła jednak nawet dobrze się usadowić, bo w tej samej chwili czyjeś silne ramiona chwyciły ją w objęcia, przyciągnęły do rosłego posturą chłopaka i ścisnęły porządnie sprawiając, że wpadła nosem w jego koszulę, wdychając zapach perfum i charakterystyczny dla Samuela, ulotny aromat eliksirów leczniczych. Przez moment kompletnie oszołomiona, parę sekund później odwzajemniła uścisk, pozwalając sobie na krótki śmiech i próbę wyswobodzenia z niedźwiedziego uchwytu. - Silver, zabieraj ode mnie łapy, wisienki na torcie nie lubią, kiedy je ściskać i miętosić, trochę godności, jeśli łaska! - parsknęła wreszcie, chociaż uśmiech wcale nie znikał z jej warg, utrzymywany tam trochę na siłę, a trochę z faktycznej sympatii do Krukona. To on był tym, z którym uczyła się zaklęć leczniczych i poznawała tajniki tej subtelnej, choć wyjątkowo skomplikowanej magii; Sam miał prawdziwego bzika na jej punkcie, nie było więc możliwie lepszego nauczyciela do samodzielnego wdrążania się w zawiłe korytarze ludzkiego ciała i energii przywracającej je do prawidłowego funkcjonowania. - Ale, ale, skoro o wisienkach mowa, to potrzebuję pomocy przy zaklęciu leczącym głębokie rany. W poniedziałek w sali do eliksirów, o 18? Nie spóźnij się - dodała jeszcze, podnosząc się ze swojego miejsca i ruszając w stronę kufra, który zaledwie parę minut temu Lucas wrzucił na półkę. Wspięła się na jedno z siedzeń, wyciągając dłoń do góry by dostać się do zapięcia, a potem uniosła lekko klapę, kilka sekund szukając czegoś na oślep. Wydobywszy wreszcie owiniętą w materiał paczkę zamknęła kufer i zeskoczyła na ziemię, poprawiając spódniczkę krótkiej, białej sukienki. - Idę rozejrzeć się po pociągu. Gdyby działo się coś ważnego, znajdę Evans, albo ciebie - rzuciła jeszcze na odchodne, posyłając Samuelowi krótkie spojrzenie i wychodząc z przedziału. Musiała coś załatwić, a ta konkretna sprawa nie mogła w żadnym wypadku czekać i niech wszyscy święci bronią tego, który stanie jej na drodze.
[z.t] |
| | | Isabelle Cromwell
| Temat: Re: Przedział prefektów Czw 20 Lis 2014, 18:29 | |
| Samuel Silver był mistrzem dziwnych komplementów. Isabelle zapewne rzuciłaby jakąś żartobliwą uwagę, gdyby nie fakt, że nagła bliskość chłopaka na chwilę zawróciła jej w głowie, odbierając mowę. A więc było coraz gorzej, musiała coś z tym zrobić. Zazwyczaj przyjaciel zamykał ją w silnym objęciu, miała więc na co zrzucić chwilową małomówność - na brak powietrza w płucach. Odsunęła się w stronę okna, gdy Sam minął ją, podchodząc do Gryfonki. Skrzyżowała ramiona na piersiach, wbijając wzrok gdzieś w dal za oknem, by tylko się skupić na kontrolowaniu oddechu. Dzika zazdrość powoli wypełzała na wierzch, musiała ją natychmiast stłumić, choć jasne oczy nie zdradzały w tym momencie żadnych uczuć. Wyglądała na chłodną i obojętną, być może trochę znudzoną sytuacją. Nie, to wcale nie było podejrzane… Spojrzała w stronę Bena, mając nadzieję, że Krukon nie zwraca na nią uwagi. W końcu tak rzewne powitanie przyciąga spojrzenia. Przygryzła wnętrze policzka, powstrzymując się od komentarza. Skąd Sam znał tę dziewczynę – a najważniejsze, dlaczego Isabelle nigdy nie widziała ich razem? Musiała być zajęta innymi sprawami… W końcu nie mogła biegać całymi dniami i nocami za przyjacielem, kontrolując każdą jego znajomość. Wisienka na torcie, Izzy wzdrygnęła się na sam ton głosu i sposób wypowiedzi. Ciemnowłosa piękność szybko została wrzucona do worka „niewygodnych osób” i została w głowie przechrzczona na jędzę. I jeszcze ma czelność się z nim umawiać! Rozluźniła się dopiero, gdy Aristos w całej swojej gracji opuściła przedział prefektów. Pozwoliła ramionom swobodnie opaść wzdłuż ciała, ignorując wszystkich pozostałych. Nawet, jeżeli ktokolwiek postanowił się do niej odezwać, po prostu nie słuchała. Na szczęście była na tyle dobrą aktorką, by jej zachowanie przeszło jako dziwny rodzaj zamyślenia, nie przejmowała się więc obecnością reszty uczniów – nawet najbliżsi nie zdołaliby zajrzeć za jej maskę. Radosny uśmiech zagościł na twarzy Ślizgonki, gdy opanowała ciało na tyle, by móc się swobodnie odzywać. -Ja również znikam – powiedziała spokojnie, przyjemnym głosem. Tę sztuczkę już dawno opanowała do perfekcji. Nie wyjaśniała nic więcej, nie spojrzała również na Silvera nawet na chwilę, gdy opuszczała przedział.
[zt] |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Przedział prefektów Czw 20 Lis 2014, 21:01 | |
| Jak tylko rzucił zaklęcie powiększające pomieszczenie, większośc osób się ulotniła i Henry nie miał nic przeciwko temu. Mógł się jeszcze bardziej zaszyć gdzieś z boku i udawać, że jest zajęty. Zostawił Laurel gdzieś na korytarzu i chociaż powinien ją jeszcze znaleźć i ogólnie popilnować, jeszcze poświęcił kilka chwil, żeby pokazać się i spełnić obowiązek prefekta. Wyjrzał zza gazety mrużąc podkrążone oczy, gdy Samuel postanowił zapytać się jak się to jego guz na głowie czuje. To miłe, że się martwił i Lancaster całkowicie to szanował. Przyszły Uzdrowiciel zrozumie drugiego przyszłego Uzdrowiciela. - Nie ma sprawy, Sam, ale może odpuść macanie guza bo jeszcze trochę daje mi się we znaki. - mówił całkowicie poważnie. - Sprawdzałem w lusterku jak to wygląda, ale jeszcze nie zdjąłem bandażu. Jak będę zdejmował, masz w banku, że będziesz stał wtedy i się na to patrzył. Pożyczysz mi potem notatki? - położył gazetę na kolanie stwierdzając, że jednak może zamienić z kimś normalnym parę słów i nie będzie musiał się martwić, że ktoś patrzy na niego jakby miał zaraz wyzionąć ducha. Wczoraj po południu dowiedział się, że miał przez pół roku dziewczynę oraz o całonocnych torturach, o których zawsze chciał zapomnieć. Dwayne był najlepszym źródłem informacji, bo jak nikt inny wtrącał się w jego życie prywatne i nie prywatne. - Carrowa o oglądanie ręki nie pytaj, bo on wygląda jakby miał kogoś rozszarpać. Widziałem jak jakieś dzieciaki zwiewały przed nim na korytarzu i aż się roześmiałem. - wzruszył ramionami. Z medycznego punktu widzenia oglądanie ran i śledzenie procesu gojenia się skóry, żył i narządów było bardzo ciekawym zjawiskiem. Henry oparł się wygodniej o kanapę i rozprostował nogi na podłodze. - Co ich tak wszystkich wywiało? To była twoja dziewczyna? - zapytał mając na myśli ślizgonkę Cromwell. |
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Przedział prefektów Czw 20 Lis 2014, 22:20 | |
| Przez dłuższą chwilę pełną zamieszania, szybko wymienianych zdań i odjętych Gryffindorowi punktów, Ben robił dokładnie to, co zawsze wychodziło mu wyśmienicie – obserwował. Przynajmniej dopóki sytuacja nie wymykała się spod kontroli i nikomu nie należało pomóc, a nie zapowiadało się na to, by przedział prefektów miał wkrótce stać się miejscem krwawych zbrodni. Żal mu tylko było O'Connora, który w jego mniemaniu nie zrobił nic złego. Dodatkowa osoba w powiększonym przedziale nie robiła większej różnicy, ale panią prefekt z domu lwa wyraźnie rządziły inne motywy. Chyba próbowała być subtelna, w tym co robiła. Chłopak przeniósł wzrok na okno, podpierając policzek na zwiniętej pięści, gdy Sam zwrócił zainteresowanie najpierw na Isabelle – która chwilę wcześniej wyglądała, jakby wyraźnie potrzebowała udobruchania – a potem na Aristos. Słuchając młodego Silvera, uśmiech mimowolnie pojawił się w kąciku ust, zostając tam na dłuższą chwilę, aż nie zmyły go inne myśli. Chyba spędził z przyjacielem zbyt wiele czasu w te wakacje, bo odczuł potrzebę opuścić przedział i trochę oczyścić głowę. Poza tym, obowiązki prefekta zobowiązywały do sprawdzania, czy na korytarzach nie działo się nic niepokojącego, prawda? - Pa, Izzy – rzucił do Ślizgonki, która postanowiła zniknąć z pola widzenia i wstał, wyciągając z kieszeni odznakę. Przypięta do tshirta nie prezentowała się tak reprezentacyjnie, jak na ciemnej szacie Sama, ale czy to naprawdę było takie ważne? - Przejdę się trochę po korytarzach – klepnął przyjaciela w ramię, przeciskając się koło jego gigantycznej postaci. - Miłego doktorowania – dodał, zwracając się też do Lancastera i tyle go widzieli.
[z/t] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przedział prefektów | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |