Temat: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 09:25
Opis wspomnienia
Po dwóch latach względnej ciszy dawni znajomi spotkali się w Hogsmade. Ucieszeni ze spotkania zaszyli się w Pubie nad kuflem zimnego piwa z lodem. Chociaż dzieli ich osiemnaście lat różnicy, Poppy dalej traktuje Harry'ego jak chłopca, którym opiekowała się na stażu w św. Mungu. Wspomnienie to opisuje nić porozumienia, jaka się między nimi wywiązała te kilkanaście lat temu i która trwa aż po dziś dzień.
Osoby: Harry Milton, Poppy Pomfrey
Czas: środek lipca 1977
Miejsce: Hogsmade, Pub Pod Trzema Miotłami, stoliki przy blacie
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 09:26
Kobieta przechyliła czarny czubaty kapelusz tak, aby przesłaniał oczy okolone delikatną siateczką zmarszczek. Piękna pogoda na spokojny spacer i odwiedziny Madame Rosmerty. Być może ujrzy tam pewnego mężczyznę, ciepłego znajomego rodziny Pomfreyów od dwudziestu lat. Poppy ściskała usta w wąską linię na myśl, że Harry nie odezwał się przez dwa lata. Stukot obcasów zagłuszany był przez gwar, szum wielu czarodziejów i uczniów korzystających z uroków silnego słońca. Poppy trzymała przy swoim boku teczkę z pergaminami, zaś z drugiego boku przytulała do siebie niedużą doniczkę z pąkami Asfodelusa. Dostała ją od kochanej pani Puddifoot, przyjaciółki zza młodu. Herbaciarka wiedziała z czego Poppy by się ucieszyła. Otworzyła drzwi Pubu, uśmiechając się do siebie łagodnie. Atmosfera w tym pomieszczeniu była taka ciepła i pogodna. Zawsze miło było tutaj wracać. Co tydzień od trzydziestu lat. Pielęgniarka opuściła tymczasowo Hogwart na te dwa miesiące ulegając poradzie pana Dumbledore'a o ucięciu sobie wypoczynku przed nadchodzącym rokiem szkolnym. Złożyła kilka wizyt znajomym i nabrała wigoru. Weszła do środku, podchodząc od razu do lady. Powitała Madame Rosmerte jak swoją siostrę, ściskając ją mocno i pytając o samopoczucie. Kobieta nie musiała nawet prosić. Upłynęły dwie minuty i obok jej dłoni została postawiona elegancka filiżanka z parującą niebieskim dymem herbatką. Pielęgniarka usiadła wygodnie, zdejmując tiarę z głowy. Pochwaliła się świeżo kwitnącym okazem Asfodelusa i tego też tematu dotyczyła lekka dyskusja, która wywiązała się między nią a barmanką. Gwar panujący w środku był miłym tłem, zaś znajoma twarz Rosmerty cieszyła Poppy. Lubiła z nią rozmawiać nad ulubioną herbatą. Niewiele osób wiedziało, że pani Pomfrey miała kartę stałego klienta w Pubie Pod Trzema Miotłami.
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 09:58
Upalny dzień dawał się we znaki mężczyźnie odzianemu w przewiewną koszulkę z długim rękawem i zwykłymi jeansami. Jeśli ktokolwiek zwróciłby uwagę na niego, zobaczyłby spocone skronie i uchylone usta, spomiędzy których wychodził ciężki oddech. Na szczęście tylko raz ktoś zerknął w jego stronę. Była to mała dziewczynka, może siedmioletnia, prześlizgując się po sylwetce niskiego człowieka zupełnie przypadkiem, brnąc wzrokiem w stronę stojącego pana z kramem lodów. Opierał się wtedy o pień solidnego dębu, jaki przysłaniał go na kilka minut od prażącego słońca. Jeśli postarałby się bardziej, mógłby dostrzec zarys budynku z szyldem Trzech Mioteł. „Czyli już niedaleko.” – Wsparł się na myśli przepełnionej nadzieją i radością przed spotkaniem z młodą kobietą. Nie tylko ilość obowiązków przysłaniała mu szybkość przemijania dni, ale sam sposób bycia i świadomość, jak wiele mu pozostało czasu. Nim się obejrzał za siebie, minęły dwa lata od ostatniego spotkania z kochaną Poppy. Z wyraźnym niezadowoleniem oderwał się od tymczasowego azylu, poprawiając słomkowy kapelusz z paskiem niebieskiego materiału przy rondzie – nijak pasujący do oliwkowej koszulki i brązowych spodni. Mięśnie na twarzy mężczyzny zatańczyły w grymasie zniechęcenia, a koszulka przywarła do spoconych pleców niczym posmarowana klejem. Pośpiesznie stawiał kroki, ze wzrokiem utkwionym w podłoże i czym prędzej, czym szybciej zbliżył się do pubu. Zaraz po otwarciu drzwi zakrztusił się chłodnym powietrzem tak mocno, że omal nie zagłuszył dzwonka. Niedbale zasłonił usta nadgarstkiem, posyłając porozumiewawcze spojrzenie w kierunku osoby stojącej przy barze. Kobieta nie zrozumiała zbytnio przekazu, jednak uwaga Harry’ego pochłonięta była poszukiwaniami. Nie trwały one zbyt długo, ponieważ Poppy stała zaledwie kilka kroków od wejścia. - Poppy, jak zwykle na służbie! – Przywitał się ze znajomą szerokim uśmiechem, zdejmując zręcznym ruchem kapelusz. Rude kosmyki od razu wystrzeliły w górę, każdy w inną stronę. Uważne spojrzenie granatowych oczu wyłapało każdą zmarszczkę na twarzy, jakiej jeszcze dwa lata temu nie było. Pomimo zmęczenia upałem i niewygodnym strojem, mężczyzna przygotowany był na nową dawkę energii od kochanej, słodkiej Poppy. Nikt tak jak ona nie potrafił zmyć troski z jego twarzy.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 10:22
Asfodelus grzecznie przechylił się w bok zajmując odrobinę miejsca na blacie. Pogawędka z Rosmertą była bardzo udana. Wymieniły się najnowszymi plotkami na temat nauki dziedziny Zielarstwa, gdyż obie panie należały do kółka magazynu "Czarownicy" wspierającego rozrastanie się lasów śródziemnomorskich i ogrodów botanicznych pod kątem magomedyki. Kobieta założyła nogę na nogę. Dwoma smukłymi palcami sięgnęła po filiżankę, chwytając jej uszko z wrodzoną delikatnością. Zamoczyła usta w parującej herbacie, jaśniejąc przy tym niczym wschodzące słońce. - Dziękuję kochana Rosmerto za tę herbatkę. Od samego rana o niej myślałam i wiem, że nigdzie takiej nie znajdę. Nigdzie oprócz Trzech Mioteł. - ścisnęła dłoń barmanki i nim zdążyła zapytać jak się jej wiedzie z zarobkiem w wakacje, obie odwróciły głowę w stronę drzwi. Wyjątkowo głośny gość zagłuszył dzwoneczek drzwi, a trzeba zauważyć, że trudno jest to wykonać zważywszy na skłonności irytkowe dzwoneczka. Błękitne tęczówki pielęgniarki błysnęły ciepłem, jak tylko rozpoznała niską sylwetkę mężczyzny. Nie dało się go nie rozpoznać, bo nie zmienił się wiele. Wyróżniał się nie tylko oryginalną urodą, ale też ubiorem, wszak klientela Pubu ubrana była w czerń, najmodniejszy kolor od dziesięciu lat. - Harry? Ten Harry? Merlinie przenajświętszy, to ty, chłopcze? - wstała ze stołka, odsuwając się od blatu. Spoglądała na mężczyznę z niebywałą ciepłotą. Nazywała go dalej "chłopcem" mimo, iż był od niej starszy o osiemnaście lat. Każdy, kto trafi pod matczyne dłonie Poppy, staje się bezbronnym, kochanym dzieckiem, o które pielęgniarka dba najgorliwiej jak umie. Wyciągnęła do niego obie dłonie i podeszła, składając na jego policzku takiego "ciotkowego" buziaka. Obejrzała go z góry na dół, dostrzegając perlący się pot na jego czole. - Rosmerto, kochanie. Mogłabyś podać mojemu dobremu przyjacielowi kremowe piwo z lodem? Ochłodzi się chłopak. Siadaj, Harry i mów co słychać. - kładąc mu rękę na ramieniu wskazała mu drugą stołek, na którym siedziała. - Powinieneś pisać częściej niż raz na trzy lata, złotko. - upomniała go delikatnie, siadając tuż obok niego. Patrzyła nań niczym matka na odnalezione dziecko. Uśmiech nie schodził z jej łagodnych ust, a sama Poppy jakby rozjaśniła powietrze wokół, ale tylko odrobinkę.
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 11:13
- Tak, tak, to ja, droga Poppy. – W mgnieniu oka zaczął asymilować radość kobiety, odczuwając przyjemnie mocne uderzenia własnego serca. Niewiele było chwil, którym mógł przyczepić etykietkę szczęśliwych. Dlatego teraz, bez przeszkód, uśmiechnął się na całą szerokość ust, potęgując wrażenie zbyt chudych policzków i wgłębień tuż nad szczękami. Specjalnie na tę okazję przyciął włosy i dokładnie ogolił twarz, sięgając nawet po krem i wodę po tych zabiegach. Zależało mu na Poppy, ponieważ niewiele już miał takich osób jak ona. Dla samego szacunku względem niej, pragnął wyglądać elegancko i nienagannie. Niestety, ciężko było połączyć to z wygodą i praktycznością, kiedy w grę wchodziły przyzwyczajenia i odzież nie adekwatna do panującej pory roku. Z śmiechem krążącym pod nosem objął kobietę, obdarowując ją pocałunkiem z takiej samej gamy „ciotkowo-wujkowych”. W wieku 58 lat miał prawo zachowywać się w ten sposób, chociaż powinien zajmować się wnukami. Z tak niewielkiego bliska mógł dostrzec kolejne ślady nieuchronnie nadchodzącej starości przyjaciółki, dostrzegając w jej oczach bezgraniczną dobroć. – Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie za długo. Upał dziś na dworze nieprzeciętny! – Wyraził swój niepokój, zerkając dodatkowo w stronę antycznego zegara w kącie pubu. Przyszedł o kwadrans za późno, co nie było dla niego dobrym znakiem. Posłusznie podszedł do krzesełka, przytrzymując przez jakiś czas dłoń na ręce pielęgniarki. Przez ułamek sekundy mocował się z rozgrzanym ciałem i przylepionym do ramion materiałem, ostatecznie zwyciężając w tej walce i podwijając rękawy aż do łokci. Dyskretnie odsunął spojrzenie w stronę niecodziennego kwiatu w doniczce, intuicyjnie wyczuwając niewygodne położenie, w jakim się właśnie znalazł. - Czasem ciężko człowiekowi oderwać się od pracy. – Posłał jej mniej pewny uśmiech, zakrywając ponownie swoją ręką jej dłoń. Pochylając się w jej stronę, odwrócił również frontem do twarzy. – Ale powiedz mi, jak przygotowania do nowego roku szkolnego? Doszły mnie słuchy w ministerstwie, że planowany jest jakiś obóz dla dzieci. – Zmienił mało subtelnie temat, odnosząc się do podszeptów między Aurorami podczas pory lunchu, zasłyszanych przez zbyt długie ucho Harry’ego. O wiele łatwiej było mu rozmawiać o nowościach dotyczących przyjaciółki, niż własnych.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 11:41
Chociaż dzieliło ich tyle lat, Poppy patrzyła na mężczyznę z troską. Niebywałą troską doszukując się w nim czegoś, co powinno zwrócić jej uwagę. Podsunęła mu podany przez Rosmertę kufel mocno zimnego piwa, propagując tym samym łagodne napoje bezalkoholowe. Harry nie wyglądał jak okaz zdrowia, zaś duża część osobowości Poppy - pielęgniarki podejrzewała, że za mało wypoczywał. Kilka razy mu o tym wspominała, że nie dba o siebie wystarczająco. Nie powinien włóczyć się po nocach... albo za dnia bez ośmiogodzinnego snu. Każdy, nawet najpotężniejszy i najbardziej uzdolniony czarodziej powinien spać minimalną ilość godzin. Nie ma usprawiedliwienia na ograniczanie sobie wypoczynku. Posłała mu właśnie tego typu "surowy" wzrok, chociaż bardzo doceniała, że wyglądał o wiele lepiej niż niegdyś w szpitalu. - Och, tylko piętnaście minut. Przez ten czas opowiedziałam kochanej Madame Rosmercie o świeżo otrzymanej doniczce dorodnej odmiany asfodelusa. - odpowiedziała łagodnie po wymienionych uściskach. Barmanka podała dwa kufle zimnego piwa, zaś Poppy dopiero po chwili zapytała w duchu samą siebie czy aby dobrze robi proponując mu zimny napój, wszak jego... "dieta" jest bardziej urozmaicona. Rozwiała swe wątpliwości spojrzawszy na mężczyznę podwijającego cierpliwie rękawy. Przechyliła głowę i usiadła na miejscu obok, zakładając na powrót nogę na nogę. - Ach te plotki w ministerstwie. Muszę jednak przyznać, że faktycznie Dumbledore ma takie plany. - zniżyła głos odrobinę, nachylając się też w jego stronę niewerbalnie informując o pół tajności tejże wiadomości. - Dzieciom nie zabraknie atrakcji i mam nadzieję, że nie będę tam tak potrzebna. - wyraziła swe zdanie ufając dyrektorowi szkoły bezgranicznie. Nie zagłębiała się w szczegóły, bo też ich nie znała. Odsunęła doniczkę rośliny, aby przypadkiem nie nakruszyła swych nasion do napojów. - Nie odpowiedziałeś mi Harry jak się czujesz, złotko. - jej głos nabrał surowości świadczącej o upartości związanej z odpowiadaniem na pytania. Mimo wszystko pielęgniarka była bardzo wyrozumiała i nigdy nie naciskała, jeśli widziała stanowczy opór. Najważniejsze jest być zdrowym i szczęśliwym aczkolwiek Hary był jej szczerym przyjacielem i ciekawiło ją jego samopoczucie. Wiedziała o nim o jedną informację więcej niźli jego zwykli znajomi. Nie przeszkadzało to jej jednak z nazywaniem go "złotkiem".
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 12:04
Wiele ziaren prawdy tkwiło w stwierdzeniu, że Harry czuł się niekomfortowo ze szczerą i otwartą troską Poppy. Wielokrotnie próbował tłumaczyć sobie zachowanie kobiety wykonywanym przez nią zawodem oraz dobrym sercem, jednak to często nie wystarczało. I tym razem unikał kontaktu wzrokowego, pragnąc włożyć w swoje gesty najmniejszą ilość spięcia. Człowiek nie przyzwyczajony do troski i oferowanej pomocy miał problem z odebraniem tego jako bezinteresowny gest. Ułożył fikuśny kapelusz niedaleko rośliny, odsuwając ją na bok kiedy dostrzegł zbliżający się kufel chłodnego piwa. Zainteresowanie roślinami nie należało do gustu Harry’ego, który preferował bardziej towarzystwo zwierząt. Zakończył wstęp do rozmowy krótkim uśmiechem zrozumienia, kiwając przy tym nieznacznie głową. Podziękował krótko barmance za napitek i odwrócił go w swoją stronę, szurając szklanym denkiem po drewnianym, acz wypolerowanym blacie. Wstrzymał się przed pierwszym łykiem, wsłuchując w konspiracyjny szept znajomej, uważnie na nią spoglądając. – Z pewnością będą miały dużo zabawy. – Stwierdził lakonicznie, z ograniczoną wyobraźnią czego mogą nauczyć się uczniowie poza murami szkoły. Dzięki Poppy poznał przedmioty nauczane w Hogwarcie, nie przyznając się wcześniej do swojej niewiedzy oczywiście. Świat czarodziejów był jego światem, jeśli wziąć pod uwagę zdolności otrzymane przy narodzinach. Równie blisko trzymał się tak zwanych „mugoli”. Samego podziału Harry nie popierał, zwyczajnie w świecie nie rozumiejąc skąd wywodzą się nierówności. Musiał spojrzeć w jasne oczy Poppy, kiedy ta stanowczo powróciła do poprzedniego tematu. Z uporem maniaka, o którym zdążył przez te trzy lata zapomnieć. Z niemałym trudem uniósł końcówki ust w smutnym uśmiechu, wierząc że ten nieprzyjemny element rozmowy zostanie za moment przez nich ucięty. – Nie narzekam, chociaż ostatnio mniej sypiam. Powietrze jest ciężkie i duchota wpada do mieszkania. To tylko chwilowa niedogodność ze względu na wyjątkowo ciepłe lato. Nie chcę ciebie zanudzać wywodami o mojej bezsenności. – Próba uśnięcia, kiedy na dworze panuje zaduch i słońce dopiero wstało było próbą niezwykle ciężką każdego roku dla Harry’ego. W końcu przyzwyczaił się do tego, traktując zgodnie z wypowiedzianymi słowami, jako „chwilową niedogoność”. Za kilka miesięcy uda się na długo wyczekiwany urlop, kiedy liście zaczną opadać, a zwierzyna szykować zapasy na nadchodzącą zimę. – O pracę też proszę, nie pytaj. – Dodał zdecydowanie łagodniej i ciszej, podejrzewając Poppy o ciekawość kłócącą się z wrażliwością. Ona ratowała życie – on je odbierał. Znajdowali się na dwóch skrajnych biegunach życia, ale jednak Harry trzymał się tej drobnej pielęgniarki niczym ostatniego płomyka nadziei. Uniósł w końcu nieszczęsny kufel do góry, łokciami opierając się o blat i upił kilka głębszych łyków. Nic nie mogło równać się z tak odświeżającym, lodowatym napitkiem jak ten, który właśnie sączył. Po krótkiej chwili oderwał się od niego, prostując plecy i zaczął gmerać w lewej kieszeni. – Wyglądasz kwitnąco, Poppy. Dzieciaki w Hogwarcie nie dokazują zbyt mocno? – W pytaniu kryła się nutka ciekawości, ponieważ na każdym spotkaniu pielęgniarka opowiadała historie okoliczności trafienia do jej skrzydła szpitalnego. W końcu znalazł brązową szmatkę i wytarł nią skroplone potem czoło oraz skórę pod nosem, doprowadzając swój wygląd do względnego porządku.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 12:32
Z naturalną łagodnością obchodziła się z drugim człowiekiem kierując się pradawną już zasadą "Traktuj drugą osobę tak, jakbyś sam chciał być traktowany". Gdyby istniała stu procentowa pewność ziszczenia się tej zasady, Poppy niewątpliwie byłaby wzorem do naśladowania. Zmarszczyła delikatnie usta, uwypuklając tym samym kilka zmarszczek wokół nich. Kilka lat temu ich tam nie było, jednakże taka była kolej rzeczy. Czas rył w jej twarzy swe znaki, emocje i przeżycia. Harry uciekał wzrokiem i kobieta nie wiedziała w jaki sposób ma to zinterpretować. Splotła więc swe dłonie na kolanie, uśmiechając się doń wyrozumiale. Starała się go nie zanudzać opowiastkami z życia szkoły ani też na temat swojej pracy. Ich znajomość opierała się jedynie na miłym spędzaniu czasu i troską, nie zaś na śledzeniu uważnie wzajemnego życia. To był właśnie kryształ tej delikatnej przyjaźni między tą dwójką skrajnie odmiennych jednostek. - Widzę, złotko, że mało sypiasz. Wiesz, że mogę spróbować zrobić dla ciebie eliksir nasenny. - mówiła niższym tonem, spoglądając mężczyźnie prosto w oczy. - Jesteś... krzepki, ale powinieneś zdrowo sypiać szczególnie o tej porze roku. - umiejętnie wyminęła nazywanie rzeczy po imieniu. Standardowe eliksiry nie zawsze działały na Harryego, a konkretniej na jego pokroju ludzi, tak niezwykle utalentowanych. Poppy była gotowa jednak dać z siebie wszystko, aby ten dobry spokojny mężczyzna wyzdrowiał. Nie drążyła jednakże tego tematu stwierdzając, że jeśli Harry będzie chciał spróbować sobie pomóc, zgodzi się. O pracę nie pytała uprzejmie. - Jestem pielęgniarką, złotko. - przypomniała mu delikatnie i sięgnęła po kufelek zimnego piwa. Upiła skromny łyczek i odetchnęła z ulgą. W Pubie było zaiste duszno, zaś za oknem panowała rzeczywiście duchota. Poppy odpięła pod szyją guzik, pozbywając się wierzchniej szaty. Zgrabnym ruchem różdżki z ledwie widocznymi przebłyskami z łusek salamandry, posłała odzież na wieszak. Kryła się przed słońcem, aby nie spalić się niczym pieczony nieśmiałek, a więc w pomieszczeniu pozwoliła sobie na trochę więcej luzu. Sprawił jej niebywała przyjemność komplementem. Osobiście twierdziła, że się postarzała. Nawet własna córka, Phoebe, wspomniała, że Poppy jest wiekiem najodpowiedniejsza, aby zostać teraz babcią. Kobieta nie wiedziała czy ma się czegoś obawiać. - Uczniowie są grzeczni, chociaż na meczu o puchar quidditcha miałam wielu pacjentów. Ta młodzież wszystko bierze sobie do serc. - uprzejmie podążyła wyznaczonym torem tematu, skoro Harry tego potrzebował. Mieli dwa lata do nadrobienia i ufała, że będą się teraz częściej kontaktować. Oczywiście przez pracę Poppy nie zobaczą się przez wiele miesięcy, ale istnieje chociaż korespondencja. - Pewien chłopczyk ze Slytherinu zderzył się ze zbroją rycerza któregoś dnia. Do tej pory nie potrafię powiedzieć w jaki sposób nie zauważył czegoś tak dużego i głośnego. A wzrok miał dobry. Guz był największy jaki widziałam w ostatnich pięciu latach. - uśmiechnęła się do wspomnienia biednego chłopczyka, którego nie wypuściła ze skrzydła szpitalnego przez tydzień dopóki opuchlizna z głowy nie zeszła. Hogwart był miły, a te małe przygody zachęcały, aby oddać cząstkę swojego serca wielkiemu zamczyskowi.
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 13:45
Podnosząc spojrzenie ponownie na pielęgniarkę, czuł przyjemne ciepło rozlewające się po klatce piersiowej. Tak mocno, że uśmiech nabrał większej ostrości, a w oczach pojawiły się nikłe, blade iskry rozczulenia. – Dziękuję moja droga, jeśli stanie się to upierdliwe, na pewno poproszę ciebie o taki napar. – Skomentował, nawet nie zwracając uwagi na przerwę w jej wypowiedzi przed odnalezieniem odpowiedniego słowa. Dostrzegając szczerą troskę od Poppy, naprawdę ciężko było przejść obok tego obojętnie. Pokiwał niespiesznie głową do własnych myśli, nie rozdzielając wypowiedzi na czynniki pierwsze. Już dawno przestał czepiać się słówek i łapać za nie rozmówców, uświadamiając sobie stworzenie błędnego koła w ten sposób. Być może z pobudek czysto moralnych nie chciał opowiadać o pracy. Poppy zawsze była dla niego zbyt dobroduszną i delikatną kobietą, aby wysłuchiwać szczegółów jego pracy. Uniósł jeden z kącików ust w górę, tworząc fałdę niewielkiego mięśnia w imitacji uśmiechu. Prawda, była pielęgniarką. Ale czy poradziłaby sobie z wysłuchiwaniem jak Harry zabija magiczne stworzenia? Wolał nie sprawdzać tego, pozostawiając ten temat w sferze domysłów. Kolejny łyk chłodnego piwa przepłynął przez przełyk wampira, który praktycznie nie wyczuł alkoholu w kuflu. Zaśmiał się bez krępacji na wspomnienie quiddicha, wplatając w połowie: - Czyż nie byłaś do nich podobna? Pamiętam jak wczoraj, że kiedy się poznaliśmy… – tutaj zastukał delikatnie w blat wskazującym palcem – …jak siedziałaś w dyżurce i zjadając późne śniadanie, czytałaś książki o magomedyce. – Wytykając jej tamto wspomnienie zamierzał wskazać podobieństwo do uporu młodzieńców, pragnących zdobyć jak najwięcej punktów dla swojego domu. W ciągu swojego wydłużonego życia był świadkiem rozwoju kariery jednego z takich zapaleńców, jednak nie potrafił przypomnieć sobie jego nazwiska. Ze skupieniem wsłuchiwał się w barwny opis niezdarnego spotkania ze zbroją, uśmiechając się z nieco mniejszą dawką optymizmu niż Poppy. Chłonął od niej radość życia i entuzjazm, ładując swoje akumulatory na najbliższe miesiące. – Podejrzewam, że dałaś mu sporo wskazówek jak na przyszłość ma unikać zbroi. – Kontynuował z nie mniejszym rozbawieniem, zerkając w stronę czarnej szaty, odrzuconej kilka chwil wcześniej na wieszak. – Z chęcią posłucham więcej takich opowieści. – Zachęcił ją również gestem do kontynuowania, a uśmiech i skupienie nie schodziły mu z twarzy.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 14:20
Tyle dobrego, że przynajmniej obiecał zwrócić się o pomoc. Poppy dobrze wiedziała, że większość chłopców i mężczyzn reagowała bardzo... specyficznie na oferowanie wsparcia. Tak bardzo chcieli być samodzielni, szczególnie ci w okresie buntu jak i dojrzali panowie mający za cel dźwigać na barkach los świata. Nawet własny zmarły mąż, Paul należał do tej grupy mężczyzn nie lubiących zbyt gorliwej pomocy. Kobieta uśmiechnęła się do swych myśli, a na jej łagodnej twarzy pojawiło się nagłe rozczulenie. Harry troszkę przypominał jej Paula. "Wszystko sam". Zupełnie jak trzyletnie dzieci, którym trzeba pozwolić na samodzielne działanie. Poppy wiedziała o zawodzie Harry'ego. Nie zmieniał go od tylu lat, a więc prędzej czy później dowiedziała się z czym to też wiąże się praca tego upartego mężczyzny, którego niegdyś łatała w świętym Mungu. Kierowała się zatem kolejną zasadą - żadna praca nie hańbi i nie zagłębiała się w ten niewygodny dla rozmówcy temat. To była niewątpliwa zaleta pielęgniarki. Nie pytała, a swoje i tak wiedziała. Zakryła usta w krótkotrwałym śmiechu. Jak tylko przypominała sobie siebie sprzed lat, śmiała się, gdyż Phoebe była dokładnie teraz taka sama jak matka. Stare, dobre czasy. - Wiele się nie zmieniło od tamtego czasu, Harry. Dalej jestem najlepsza w bieganiu na obcasach od pacjenta do pacjenta. - dwadzieścia lat, a Poppy jest taka sama. Odrobinkę bardziej doświadczona przez życie, ale w środku dalej ta sama młoda stażystka z nosem w książkach. Prehistoryczna Krukonka. - Chłopcu dałam zdjęcie tejże zbroi oraz zaznaczyłam w mapie od profesor McGonagall czerwonymi punktami wszystkie blaszane przedmioty większe od pięcioletniego dziecka. Mógłby się w końcu nieumyślnie zabić wpadając na wszystko, co się rusza. - dla dobra zdrowia najdroższych uczniów była w stanie spędzić i godzinę, aby wpoić profilaktykę uszkodzeń niemądrych. Oczywiście surowo przestrzegła tamtejszego chłopczyka przed pałętaniem się w złe miejsca i o złym czasie. Odchyliła się w bok, gdy bliżej niezidentyfikowany młody czarodziej postanowił sięgnąć po kufel piwa od barmanki akurat między nimi, mając do dyspozycji dwa metry blatu po bokach. - Praca z uczniami rzeczywiście jest ciekawa, jak zauważyłeś. W zimę osobiście przechadzam się korytarzami i przeziębionych ściągam do skrzydła szpitalnego. - powróciła myślami i uczuciami do bliziutkiej przeszłości jak i także przyszłości, bo takich "łowów" była wręcz pewna. - W bodajże listopadzie zeszłego roku niosłam na noszach przez pół Zakazanego Lasu dwójkę gryfonów przemarzniętych na kość. Młodzież nie dba o swoje zdrowie, co mnie martwi. - spojrzała mężczyźnie prosto w oczy. - Katherine Wilson, może ją znasz? Pracuje również w Ministerstwie. To dobra dziewczyna. Rozmawiałyśmy nie tak dawno temu na wprowadzenie zajęć dodatkowych z uzdrowicielstwa od tego roku. Może w ten sposób uchroni się szkołę przed epidemią przeziębień bądź nie dajże Merlinie, grypy. Dziewięć lat temu przy epidemie grypy zachorował nawet sam Dumbledore. To były ciężkie czasy przywrócić ich wszystkich do stanu używalności. - nawet nie zauważyła, gdy według woli Harry'ego rozgadała się co nieco na temat zachowań w Hogwarcie i spraw z nim związanych. Sięgnęła po kufel piwa kremowego i upiła łyk, pozostawiając nad ustami strużkę pianki, której pozbyła się zgrabnie chusteczką schowaną w przedniej kieszeni szaty.
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 15:07
Optymistyczna postawa Poppy wyrażała o wiele więcej niż jakiekolwiek słowa. Oddech Harry’ego wrócił do normy jakiś czas temu, chociaż nieprzyjemnie wilgotne plamy na koszulce przeszkadzały w czerpaniu całkowitej radości ze spotkania. Oczywiście, powrót do wspomnień ułatwiała sprawę, dlatego tymczasowy dyskomfort nie miał większego znaczenia. – W to nie wątpię, moja droga, w to nigdy nie wątpiłem. – Drżące nuty rozbawienia tworzyły miłą dla ucha symfonię dźwięków, biorąc pod uwagę chichot Poppy. – Podejrzewam, że pokonałabyś zawodowego biegacza. – Dodał dla podtrzymania swobodnej atmosfery, wyobrażając sobie tę piękną kobietą w pośpiesznych podskokach w fartuchu pielęgniarki. Oczywiście, w jego wyobrażeniach Poppy była młodsza o te 20 lat. Różnica w wyglądzie była niewielka i polegała głównie na mniejszej ilości zmarszczek oraz bardziej wyprostowanych plecach. Resztę opowieści wysłuchał z błąkającym się po twarzy uśmieszkiem, nie mając wyrobionego zdania na temat niezdarności dzieci. Jego doświadczenia związane z nimi były niewielkie, a epizody z przeszłości nie polegały na zawiązaniu głębszej relacji. Nim zdążył podjąć jakąś decyzję, okazywało się, że to małe dziecko jest już dorosłe i dawno już nie pamięta rudego, małego człowieczka. Skinął raz, może dwa razy głową, aby podtrzymać rozmowę i nie przerywał kobiecie opowieści o wydawaniu współrzędnych dla ucznia. Zerknął w stronę mało uprzejmego jegomościa, jednak nie był to element uwłaczający godności i zaraz wrócił do wysłuchiwania opowieści przyjaciółki. – Wydawało mi się, że uczniowie nie mają pozwolenia na wstęp do Zakazanego Lasu… – Delikatnie zasugerował, drapiąc się po skroni w zamyśleniu. Jeśli pamięć go nie myliła, jeden z centaurów opowiadał mu kiedyś o przegonieniu garstki młodocianych z terenów łowieckich Zakazanego Lasu. Po ustaleniu szczegółów między Ministerstwem a dyrektorem szkoły, Harry’ego wpuszczono na teren, aby wykonał swoją pracę. Ustalono zasady, a między nimi znalazł się zakaz rozmowy z uczniami na ten temat. Nikt jednak nie wspomniał o innych stworzeniach, szczególnie zamieszkujących las. Oczywiście, był jeden przeciwnik zabijania groźnych zwierząt, ale teraz Harry nie potrafił przypomnieć jego imienia. Pamiętał tylko, że to on wskazywał mu ostatnie miejsce żeru inferiusa. Harry chwilowo zagłębił się w swoje wspomnienia, próbując odnaleźć nazwisko człowieka posiadającego w sobie krew olbrzyma. Na szczęście oderwanie od rzeczywistości nie trwało długo, a znajome imię przywołało grymas skupienia na twarzy. – Wiem kim ona jest. – Właściwie nie miał potrzeby dodawać tego, ponieważ Poppy już zaczęła dzielić się planami na przyszłość. Wspomnienie małej dziewczynki błysnęło przed oczyma, a mężczyzna na krótki moment sposępniał. Tamte czasy nie napawały go dumą. – Ciekawy pomysł, może rzeczywiście dzieciaki wezmą swoje zdrowie bardziej do serca. – Dodał bez najmniejszego zająknięcia, zapominając już o pytaniu Poppy, jakie zadała w pierwszych minutach ich spotkania.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 16:02
- Jeśli biegacz biegałby na obcasach, zapewne by mnie nie pokonał, powiem nieskromnie. Byłam najszybsza na swoim roku studiów. - pociągnęła wspomnienie śmiejąc się sama do siebie. Dzięki temu jej pacjenci otrzymywali profesjonalną opiekę w tempie prędkim. Nie cierpieli niepotrzebnie; oczywiście nie bierze się tu bierze pod uwagę katuszy związanych z piciem niesmacznych eliksirów uzdrawiających. Choć stuknęła jej czterdziestka, wciąż czuła się na te dwadzieścia lat. Działała sprawnie jak za młodu i nie dopuszczała zwłoki. - Nie mają i właśnie w tym problem, Harry. Młodzież lubi dokuczać panu Filchowi łamaniem regulaminu, a ich hormony potrzebują dużo adrenaliny. I tym sposobem takich nocnych wędrowców trzymam w skrzydle szpitalnym. - nie karciła ich za ich wybujałą wyobraźnię i potrzebę sprawdzenia się w terenie. Tabu przyciąga, rozumiała to aczkolwiek łamanie regulaminu bez rozsądku może zagrozić małymi bądź większymi kłopotami. Uniosła kąciki ust ku górze w uśmiechu. Zdrowie docenia się dopiero wtedy, gdy się je utraci. Stąd tak trudno jest prowadzić profilaktykę zachorowań. - Mam nadzieję, że dbasz o siebie należycie, mój drogi. Pamiętaj, że masz we mnie oparcie, o cokolwiek by chodziło. - spojrzała mu prosto w oczy dodając tym samym powagi swych słów. Mugole w świecie czarodziejów są najbardziej bezbronnymi istotami, nie mogąc oprzeć się potędze czarów. Harry nie był czarodziejem tak samo jak przykładowo miły Hagrid. Jednakowoż Poppy dalej nie potrafiła przestać się martwić o ich zdrowie bez względu na zawarty w nich genotyp. Każdy potrzebuje troski, a nieobecność duchem pana Miltona nakazała pielęgniarce zapewnić go o wsparciu. - Wpadnij we wrześniowy weekend do Hogsmade jeszcze raz, Harry. Wielu nauczycieli wychodzi wówczas na ciepły obiad i sprawiłbyś mi niewymowną przyjemność, gdybyś się pojawił. - odnalazła mały sposób, aby zachęcić go do aktywniejszego udzielania się towarzysko. Odkąd pamiętała, zawsze był samotnym wilkiem. Nieśmiałą dobrą duszą.
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 16:49
- Przecież my też byliśmy kiedyś w ich wieku, prawda? Nie docenialiśmy doświadczenia starszych, ucząc się na własnych błędach. Jestem przekonany… właściwie to wierzę, że chociaż kilku uczniów daje odetchnąć woźnemu. – Całkiem przypadkiem odniósł się do ich znajomości, zacierając różnice wieku między nimi. Celowo użył zaimku „my”, a na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech. Tylko w oczach pojawił się na krótko smutny błysk, kiedy Harry przypomniał sobie lestata przemienionego przez niego, niemalże pół wieku temu. Błąd, za który przyjdzie mu płacić do końca życia wyrzutami sumienia.– Młodzież musi sama poznać granice, aby się czegoś nauczyć. Dobrze, że mają wsparcie takiej osoby jak ty, Poppy. Z pewnością wielu wyniesie coś dobrego i przemyślą dwa razy, zanim zaczną wałęsać się nocą po zamku. – Dodał bez śladu wcześniejszego żalu, sącząc mentalnie ciepło ze słów przyjaciółki. Zdaniem Harry’ego, przyjemna atmosfera roznosiła się po całym pubie, a jego epicentrum stanowiła dobroduszna postać pielęgniarki Pomfrey. Zwykłe rozmowy na błahe tematy, zazwyczaj, pozwalały mu zapomnieć o tych ciężkich chwilach z przeszłości, jednak tym razem nie potrafił całkowicie odciąć się, skupiając uwagę na rozmowie. Zamyślony wymruczał „yhym” jako potwierdzenie, przesuwając kufel piwa nieco dalej od siebie, wbijając niewidzące spojrzenie w mechanicznie poruszane palce. Dopiero mrowienie na przedramieniu wyrwało go z tego stanu, doprowadzając do skrzyżowania wzroku z surową wdową. Odchylił się do tyłu z wymuszonym uśmiechem, szurając przy tym kuflem do połowy wypełnionym piwem. Kostki lodu uderzały jeszcze o szklane ścianki, kiedy odpowiadał beztroskim tonem: - Uważasz mnie za masochistę, Poppy? Spokojnie, moja droga, jestem okazem zdrowia! – Gromki komentarz zwrócił uwagę siedzącej pary młodych czarodziei w kącie pomieszczenia, jednak Harry tego nie zauważył. Był zbyt przejęty bezpośredniością i szczerością kobiety. Aby wydłużyć chwilę na odpowiedź, sięgnął po piwo i upił powoli duży łyk. Nawet się nie dziwił, że od dwóch zdań zaschło mu w gardle. - Poppy. – Odezwał się w końcu poważnie, zakładając dłoń na udzie i oparł się na nim, patrząc uważniej na pielęgniarkę. Mięsień przy lewym kąciku ust drgnął, zdradzając lekkie zdenerwowanie Harry’ego. Znał na tyle dobrze tę kobietę, aby ocenić swoje szanse na zbywanie tematu na dalszy plan. Teraz były one zerowe. Rozbiegane spojrzenie przenosił z jednego oka na drugie, doszukując się odpowiednich słów do wyrażenia uczuć. I już, za moment, za chwileczkę, na końcu języka miał gotową wypowiedź… już czekał, już otworzył usta, aby podzielić się tym z kobietą… Zamiast tego, uśmiechnął się smutno i wrócił spojrzeniem w stronę zegara wskazującego pełną godzinę. Westchnął cicho i ponownie przesunął kufel w drugą stronę, bez żadnego celu. – Jeśli wszystko złoży się pomyślnie, przyjdę cię odwiedzić. – Zdeklarował się w końcu, nie patrząc na twarz Poppy. Wolał obserwować uśmiech na jej twarzy niż zmartwienie i niepokój. Przy tej drugiej sytuacji, czuł się nieswojo, doznając olśnienia dlaczego zwlekał z ponownym spotkaniem. Na swój sposób kochał ją, ale jej ciekawość wyzwalała w nim mechanizmy obronne i wycofywał się z tej relacji.
Poppy Pomfrey
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 17:25
- Och, Harry. Ja się o pana woźnego nie martwię, bo tylko raz do roku składa mi na szczęście wizytę. Martwię się o zdrowie uczniów, ale masz rację. Nauczą się z czasem. - przytaknęła mu, zauważając, że użył liczby mnogiej w stosunku do ich różnicy wieku. Poppy nie czuła tak tych osiemnastu lat. Rozumieli się zupełnie tak, jakby byli równolatkami. Wnętrze Harry'ego było bardzo wrażliwe i dobre, co przemawiało niewątpliwie na korzyść w ich relacji. Zgadzała się, że człowiek uczy się na błędach dopiero, gdy je popełni. Mimo wszystko serce się jej krajało, gdy widziała nierozsądne zachowania uczniów. Włóczenie się po zamku to nic w porównaniu z włóczeniem się po Zakazanym Lesie, gdzie czyhać może prawdziwe niebezpieczeństwo. Spojrzenie jakie jej posłał zwróciło uwagę Poppy, że zbyt mocno martwi się o jego stan zdrowia przez co mógł odebrać to źle, inaczej. - Wybacz mi, nadopiekuńczość pielęgniarska dalej jest moją wadą. - Madame Rosmerta słysząc te słowa zaśmiała się ze słowami; Nie wada, a zaleta i Poppy nigdy to tobie nie przejdzie. Traktujesz wszystkich jak dzieci, kochana. Na te słowa pielęgniarka uśmiechnęła się ciepło do barmanki, ściskając jej dłoń. - Uroki bycia matką, sama zrozumiesz kiedyś, moja droga. - skomentowała, odrobinę speszona takim specyficznym komplementem. Cisza jaka zapadła nieumyślnie między nimi zastanowiła Poppy. Czyżby Harry nie chciał udzielać się towarzystwo przez swoją... wyjątkowość? Kobieta bardzo chciałaby wybić mu z głowy taki tok myślenia, lecz nie była na tyle blisko z tym upartym mężczyzną, aby mieć prawo wypowiadać takie zdanie. - Rozumiem. - króciutkie słowo mówiące wiele niż stan akceptacji jego decyzji. Nie mogła go zmusić do uczęszczania na spotkania ze zwykłymi czarodziejami, bo nie czerpałby z tego żadnej przyjemności. Przez chwilę milczała, spoglądając na doniczkę z asfodelusem. - Również niewiele się zmieniłeś od tamtego czasu. - posłała mu życzliwy i ciepły uśmiech. Zwróciła uwagę, że wspomniał o odwiedzinach jej, a nie odpowiedź na zaproszenie. Uszanowała to bez zająknięcia, chociaż sprawiłby jej wielką przyjemność, gdyby mogła go przedstawić kadrze nauczycielskiej.
Harry Milton
Temat: Re: Wyrosłeś, drogi chłopcze! Sob 29 Lis 2014, 17:58
Przez krótki moment zwątpił w miłosierdzie Poppy, wyczuwając ulgę w jej głosie, kiedy mówiła o spotkaniach z woźnym. Uniósł brwi w górę, marszcząc tym samym czoło, ale nie zadał żadnego z pytań, jakie krążyły mu właśnie po głowie. Krótkie „hymm” zmieszało się w „yhymm”. Spojrzał na barmankę ratującą sytuację i posłał jej uprzejmy uśmiech, przytakując słowom za pomocą skinięcia głową. Zapewne wspomniany pan Filch był osobą, którego typu Poppy nie lubiła. I chociaż nie znał go, a jedynie słyszał co jakiś czas śmieszne bądź straszne historie z jego udziałem, pogratulował mu sprytu – za to, że nie dał się złapać w sidła kochanej, poczciwej Pomfrey. Zamierzał skomentować przeprosiny, jednak zamiast szukać odpowiednich słów, przesunął dłonią po ustach i brodzie, popatrując bez słowa. Wtrącenie się barmanki do ich rozmowy uważał za niestosowne, jednak zachował ten pogląd dla siebie. Najwyraźniej, nikomu prócz niemu, to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się jedynie życzliwie, z wyraźnym dystansem, ale bez śladu niezadowolenia. Nie potrafił zrozumieć związku Poppy z Phoebe, ponieważ sam doświadczył najgorszego z możliwych scenariuszy w dzieciństwie. Z dostępnych mu źródeł dowiedział się o bracie, spłodzonym z kochanką swego ojca. Nie było to jednak na tyle istotne, aby odleciał znowu myślami poza rzeczywistość. Zamierzał jednak wspomnieć o córce pielęgniarki, przynajmniej raz dzisiejszego popołudnia. - Nie masz za co przepraszać, Poppy. – W końcu zakończył pojednawczo temat, nie podejrzewając nawet, jak bardzo kobieta chciałaby go zmienić. Chwila milczenia, która zapadła, należała do tych niezręcznych. Taka, jaka nie powinna nastąpić w szczerej relacji. Harry nie posiadał wystarczających kompetencji, aby zmniejszyć chociaż trochę tworzący się między nimi dystans. W końcu pokręcił z niedowierzaniem głową, zastanawiając się krótko, co pielęgniarka chciała osiągnąć swoim stwierdzeniem. – Zmądrzałem tylko trochę. – Rozbawienie nie było aż takie naturalne, jak w pierwszych chwilach spotkania, nie mniej, Harry zmusił swoje ramiona do rozluźnienia i skierował uwagę na życzliwą rozmówczynię. – No, ale zaczynamy rozmawiać jak staruszkowie, wspominając stare czasy! – Po czym w myślach dodał: „według Poppy, z pewnością jestem zaliczany do tego grona”. – Trzeba rozruszać kości. Jest słoneczna, ładna pogoda. Może masz ochotę na spacer? – Zaproponował, zrażony postępowaniem barmanki sprzed kilku minut. Niekiedy, ciężko mu było zaakceptować fakt popularności Poppy, którą wszyscy znali i darzyli szacunkiem. Dlatego postanowił zaryzykować niedogodność ewentualnej opalenizny, niż czekać aż ktoś inny wyratuje sytuację.