IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Obrzeża

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyPon 09 Lip 2018, 22:32


Zdradził go, zdradził bezmyślny wzrok patrzący w przestrzeń, cień zwątpienia w słowa, które wypowiadała. Potrafiła odgadnąć w którym momencie myśli porwały go w swój nurt pozostawiając puste naczynie, automatycznie kroczące przy jej boku. Słowa, które jedynie wypełniały ciszę, przytłaczającą za każdym razem gdy nadchodziła, zmuszającą do analiz własnego życia, każdego wykonanego kroku. Ciszę, która dla jednych była ukojeniem, zaś dla drugich katem. Dlaczego ludzie przebywając w swoim towarzystwie nie potrafią milczeć? Po co te wszystkie słowa, często zdradliwe, niosące za sobą fale zniszczenia, rzadziej zbawienne, przynoszące ulgę. Dlaczego ludzie nienauczeni są ciszy? Przecież właśnie w chwili jej trwania dostrzec można najwięcej.
Była przy nim, sztuczny uśmiech, odpowiednio dobrany strój, nieco niepasujący do okazji, otoczka mająca zastąpić prawdziwą rozmowę, zasłonić prawdziwą twarz, którą on pragnął tak bardzo ujrzeć. Nie rozumiał dlaczego wszyscy ukrywając się pod maskami, żyli niczym w teatrze, skryci z obawy przed prawdziwym ja. Krytykował to, jednak wiedział, że jest zupełnie taki sam, odpowiednie ubranie, niestarannie ułożone włosy, przenikliwe, często beznamiętne spojrzenie, kreował własnego siebie, aby ci którzy na niego spojrzą, tak naprawdę nie mogli go ujrzeć. Przecież wtedy mógł tak wiele stracić, każdy z nich mógł, obawa, strach przed zdemaskowaniem były silniejsze niż potrzeba bycia z kimś naprawdę. Dlaczego po tylu latach udawania, nagle zaczął mieć tego dość? Czyżby dorósł?
Nie mógł dłużej znieść, że i Nessy poddała się presji, w jego oczach wydawała się na pozór naturalna, w jakiś sposób inna od reszty, a teraz? Kogo miał przed sobą? Słowa niczym strzała wypadły z jego ust, zanim zdołał dokładnie je przemyśleć, ciekawość, chęć poznania odpowiedzi na proste, a jednocześnie skomplikowane pytanie była silniejsza od jego naturalnych zahamowań.
Uważnie śledził każdy jej krok, unosząc brew do góry, zastanawiał się, co też siedzi w jej ślicznej główce. Wpatrywał się w nią opanowanym spojrzeniem, cierpliwie czekając, jego twarz nie wyrażała nic, wyglądem przypominał posąg, odziany w osłonę delikatnego mroku, mógł przywodzić na myśl zjawę pozbawioną uczuć, a jednak był tutaj prawdziwy i czuł.
-A co jeżeli ja nie jestem zadowolony? – zapytał, stanowczym acz delikatnym tonem, z nutką zaciekawienie w głosie – Co jeżeli nie chce by była tu ze mną pilna uczennica, miła koleżanka, ładny dodatek czy miła koleżanka? Co jeżeli pragnę czegoś prawdziwego nawet jeżeli to nie jest tak łatwe? Po co wybierać te łatwiejsze ścieżki, skoro do prawdy prowadzi ta trudniejsza, jednak i nagroda czekająca na jej końcu jest słodsza? – pytanie za pytaniem opuszczały usta Gryfona, a on ponownie rozpoczął ich przerwaną wędrówkę.
Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyPon 09 Lip 2018, 23:28

Słysząc kolejne pytanie, jedynie prycha kpiąco pod nosem, wzrok kierując ku niebu, jakby zadając Opaczności nieme pytanie ”widzisz i nie grzmisz”. Nie dostając jednak żadnej odpowiedzi z góry, nic, zupełnie, nawet cieniutka nitka błyskawicy albo malutki grzmocik, nic. Niebo jest równie bezchmurne i nudne jak jeszcze jedną chwilę temu. Kręci zmęczona głową raz po raz spoglądając w stronę chłopaka, jednak nie decydując się na żadną odpowiedź.
Co ma mu powiedzieć, że ludzie się kryją, zakładają te wszystkie maski by czuć się bezpiecznie, by nie dać się skrzywdzić, by czuć przewagę nad innymi? Naprawdę miała mu to tłumaczyć, czy był tak głupi? Nie był? Był? Spogląda na niego i coś w jego twarzy mówi, jej że nie jest. Więc dlaczego tak bardzo starał się teraz tak wyglądać?
- Mówisz, że maski są drogą na skróty, ale czy poznawanie kogoś naprawdę, pomimo ich to nie jest prawdziwie kręta ścieżka? – Odpowiada, pozwalając im na chwilę utonąć w ciszy.
Przygląda mu się z zainteresowaniem. Obrażony na jej grę, jakby sam nie stosował tego samego. Słyszała o nim to i owo, dziwnym zbiegiem okoliczność wszystkie Hogwardzkie plotki prędzej czy później kończyły, a czasami i zaczynały się u niej. Nicolas Sharewood, który w nich był miał w sobie więcej ze szkolnego playboy’a niż ten pozornie zamyślony młodzieniec, zmierzający u jej boku w kierunku nieznanego. Więc czy pan też nie nosi na sobie wiele masek, nie ukrywa się pod nimi, dla złudnego bezpieczeństwa?
- Chcesz prawdziwą mnie? Dobrze, mogę ci dać jej tyle, że wrócisz do zamku obrzydzony parszywością mojego charakteru, ale nic nie jest za darmo.- Przerywa przenosząc ostre zielone spojrzenie z chłopaka na skraj zakazanego lasu. Podbijając chwilę napięcia, bawiąc się nim niczym aktor na scenie. Lubiła ten dramatyzm. - Zero masek, kłamstw, tylko prawdziwe twarze. Jesteś na to gotowy, czy to wszystko to tylko słowa rzucane na wiatr, cne gadanie?- Śmieje się cicho pod nosem, spoglądając na niego spod wachlarza długich ciemnych rzęs.
Może sobie pójść, czy Nessy będzie żałować tego spotkania, nie. Kolejne jej pstre zainteresowanie przystojną buzią odejdzie w zapomnienie, pozwalając na rozpoczęcie zabawy od nowa. Co będzie, jeżeli zdarzy się coś innego, podniesie rękawice i ruszy z nią w dalszą trasę? Cóż może się to okazać całkiem interesującym przeżyciem, w najgorszym przypadku zyska kolejnego wroga, kogoś obojętnego, a może wydarzy się coś ciekawego? Nie wiadomo i to było najzabawniejsze w tej grze zwanej życiem.
Podnosi do twarzy podarowany jej różę, ukrywając za jej niebieskim kwiatem, swój złowróżbny uśmiech.
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyCzw 12 Lip 2018, 22:23

Nicolas nie należał do głupców, może czasem wydawał się zbyt surowy w obyciu, jednak nazwanie go głupkiem chociażby w myślach było obelgą skierowaną nie tylko do niego samego, ale i osoby w głowie której owa myśl się narodziła. O paniczu Sharewood można było powiedzieć wiele - cyniczny, wredny, zabawny, bezdyskusyjny, krnąbrny – większość przydomków jakimi go określano traktował ze stoickim spokojem, często z miną obojętnie spoglądającą na tego, kto raczył ocenić go, choć wcale nie znał. Jednego tylko nie mógł przetrawić, gdy ktoś patrząc przez pryzmat zachowania czy wyrażania przezeń zdania mówił o nim „głupiec”.
-Często człowiek noszący maskę robi to tak długo, że z czasem to ona staje się jego prawdziwą twarzą... zatraca się w niej samemu zapominając jaki jest naprawdę, to jak wtedy można poznać go prawdziwego? – odpowiedział pytaniem na pytanie, jednocześnie po części opisując to co kłębiło się w nim. Wypowiedziane zdanie zawierało ukryty przekaz, który tylko nieliczni potrafili zrozumieć. Poddając się presji ze strony ojca powili zapominał o tym kim jest, rzadko miał okazję by pokazać swoją prawdziwą twarz, chowając się za maską wykreowaną przez okrucieństwo rodziciela, że właściwie już nie wiedział jaki oraz kim jest. Do tej pory nikomu nie starczyło cierpliwości czy też uporu, by dokonać owego odkrycia, nawet jemu samemu, dlaczego miał więc liczyć na to, że na drodze jego egzystencji fatum postawi w końcu kogoś, to podejmie się tego wyzwania? Czy tym kimś miała być mała Krukonka krocząca teraz z nim ramie w ramię?
Czuł na sobie jej wzrok, jednak uparcie wpatrywał się przed siebie, jakby z obawy, że jeżeli teraz na nią spojrzy ona odkryje coś czego nie powinien zobaczyć nikt, a przyznać sam przed sobą musiał, iż panienka Temple była niezwykle spostrzegawcza. Słysząc zdanie przerywające ciszę jaka między nimi zapadła skierował na brunetkę swój wzrok, uśmiechając się w bliżej niezidentyfikowany sposób.
Był gotowy na wiele, nigdy przecież nie rzucał słów na wiatr, lecz teraz dopadły go wątpliwości, nie znał dobrze Nessy, obserwował ją, wiele mógł wywnioskować z jej zachowania, jednak czy był gotowy na to by odkryć przed kimś prawdziwą twarz? Jak mógł to zrobić skoro sam nie wiedział kim naprawdę jest? Czuł się jak dziecko we mgle, które po omacku próbuje odnaleźć zgubioną ścieżkę, zatracony w warunkach i wymaganiach stawianych przez ojca, nie miał pojęcia kim jest Nicolas Sharewood. –Co jeżeli ja nie wiem jaka jest moja prawdziwa twarz? – zapytał, odwracając wzrok. Pustymi oczyma wpatrywał się w ogarniającą ich ciemność, czuł się jakby ta czarna masa ogarniała również jego wnętrze. Po raz pierwszy odważył się przyznać przed kimś, ale również przed samym sobą, że nosi maski, ma ich tak wiele, iż nie potrafi odgadnąć, która jest tą prawdziwą.
-Widzisz, nie każdy nosi maski bo tego chce, niektórzy jak chociażby ja, nie wiedzą kim są, a ludziom brakuje odwagi by to odkryć. Mogę powiedzieć zero masek, zero kłamstw, prawdziwe twarze, ale nawet ja nie jestem w stanie określić która to ta właściwa – przyznał wzdychając lekko. Powaga całej tej sytuacji zaczyna na nim ciążyć, niczym zwierzyna zagoniona w kozi róg, szukał drogi ucieczki, chociaż coś nadal trzymało go przy Krukonce.
Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyNie 15 Lip 2018, 23:08

Kolejna tyrada, pseudointelektualne biadolenie, tak patetyczne i przepełnione wewnętrznym paulocoelheizmem, że nic tylko stawać na barykady i walczyć o wtorki bez krawata, krótsze spódniczki w mundurkach szkolnych i koedukacyjne toalety. Już ma biec ostrzyć widły z pieśnią patriotyczną na ustach, kiedy dla pewności postanawia kątem oka spojrzeć na niego. Widzi jedynie przystojną twarz przykrytą płaszczem wyuczonej obojętności. Zamiera w tym cichym przyglądaniu się jego osobie, w oczekiwaniu na lekki grymas, podniesienie kącika ust, mrugnięcia okiem, czegokolwiek co powie, jej że to taki, żart. Nie robi jednak niczego takiego. Nic, nie pojawia się nawet drobny uśmiech,  perskie oko, wymownie rzucone w stronę postronnego widza. Stając się tak śmiertelnie poważnym, że trudno zauważyć, w którym momencie sam na siebie narzuca łatkę parodii.  
Kolejny raz prycha pod nosem i nie zauważa, kiedy zaczyna się śmiać. Nie mówcie jej, że on to tak wszystko na poważnie, może teraz miała go złapać za dłoń, spojrzeć w stronę, w którą przed chwilą za linią drzew schowało się słońce i z płonącym żarem młodzieńczej miłości oczami powiedzieć ”Razem ją odnajdziemy”. W tle zaczęłaby wówczas grać skrzypce, spadałyby różowe płatki kwitnącej wiśni i na końcu wszyscy żyli by długo i szczęśliwie.
Wolną ręką łapie się za brzuch. Dawno tak się nie śmiała, ostatnio nie miała ku temu sposobności, wszyscy wokół niej zdawali się zapomnieć czym jest śmiech, wariowali od wizji zbliżających się egzaminów.
- Ja… - przerywa w pół wypowiedzi, kiedy kolejna fala śmiechu wydobywa się z jej jasnych ust. On to tak wszystko serio serio? Panna Temple nawet nie zauważa, kiedy po policzku zaczyna jej się staczać łza wyciśnięta przez ten dziwny, lekko niepokojący atak zadowolenia. -… pierdolę. Mówisz to  tak podniośle, że nie wytrzymałam. – Ociera z policzka kroplę wody. Kręcąc przy okazji głową. – Skoro sam siebie nie znasz, to jak inni mają cię poznać?- Pyta wyprzedzając go i zachodząc mu drogę, zmuszając by spojrzał jej w twarz.
- Na dobry początek polecam nie zastanawianie się nad niczym i mówienie co ci wpadnie na język albo nie, co ja mogę wiedzieć. – Wzrusza ramionami po czym obraca się do niego tyłem i wraca na przerwany szlak. Ciekawe co ich czeka za kolejnym zakrętem?
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyPon 16 Lip 2018, 20:50

Cień uśmiechu wstąpił na usta chłopaka widząc jak Nessy reaguje na jego słowa. Czyżby i ona nabrała się na tą grę pozorów? Może wcale nie była tak spostrzegawcza jak sądził na początku? Przygryzł wewnętrzną stronę policzka, by nie roześmiać się przedwcześnie. Kunszt sztuki aktorskiej opanował jeszcze kiedy był dzieckiem, choć sam nie przypuszczał, że z wiekiem stanie się w tym tak dobry. Usłyszał pierwsze salwy śmiechu i nie potrafiąc już dłużej nad sobą zapanować również głośno się roześmiał.
-Temple, tobie chyba nie przystoi przeklinać – skarcił ją nieco się uspokajając, zmierzył dziewczynę surowym spojrzeniem –Szkoda, że nie widziałaś swojej miny- stwierdził z szerokim uśmiechem na ustach ukazując rząd białych zębów, a w jednym z policzków pojawił się dołeczek.
-Nie sądziłem, że tak łatwo może cię oszukać – dodał, wtem dziewczyna stanęła naprzeciwko niego, zachodząc mu tym samym drogę. Uniósł prawą brew w pytającym geście. Zachowanie Krukonki często było nieprzewidywalne, ale jednocześnie gwarantowało brak nudy, kiedy przebywało się w jej towarzystwie. –Ty robisz tak zawsze co? – zapytał nawiązując do jej wypowiedzi.
Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyPon 16 Lip 2018, 21:51

Zagrał na niej, wepchnął ją w sidła jego własnej gry, której nie znała zasad, ba, w której myślała, że to ona jest górą. Jeszcze mu pokaże, może nie dzisiaj, ale kiedyś, kiedy wszystko to sobie odpowiednio ułoży w głowie, kiedy wszystko się rozwikła. Na razie pozwoli się wodzić za zadarty nosek, odegra swoją rolę w tym przedstawieniu najlepiej jak potrafi.
- Nie przystoi mi także pić i palić, a robię to i wiele innych ciekawych rzeczy na literę „P” również. – Odpowiada dumnie zadzierając głowę do góry i spoglądając na niego spod wachlarza długich czarnych rzęs, jakby chcąc rzucić mu wyzwanie. Czy jesteś ich ciekaw? Zwykle nie jesteście, a żal, przez takie myśli, życie stawało się tak piekielnie nudne. - Musiała być oszałamiająca jak zwykle, więc masz rację, żałuje. – Rozgląda się za jakąś powierzchnią, która pozwoli jej się przejrzeć. Nic, jedynie odbicie na jakie w tej chwili może sobie pozwolić jest, groteskowo wykrzywione widoczne w gryfońskich ślepiach, pełnych niebezpiecznych ogników. Podejrzane, podejrzane, czy powinna trzymać się z daleka? A może zadać pytanie o powód krycia się za maskami? Może innym razem, wyjątkowo dzisiaj nie ciekawiło ją zdobywanie nowych plotek, miała ochotę na normalny spacer w niecodziennym towarzystwie.
Idzie powoli kątem kociego oka spoglądając w stronę niebezpiecznego towarzysza.
- Cóż Mea Kulpa, zakładałam jednak, że mieliśmy być szczerzy. Cóż za strasznych czasach przyszło nam żyć skoro już nawet gryfońskiemu honorowi nie można ufać. – Wzrusza ramionami. Po wyrazie twarzy nie można stwierdzić, czy przejęła się faktem, że się z niej naigrywał. -Sam to stwierdź.- Bywała zbyt impulsywna by zastanawiać się nad tym co chce powiedzieć, serce nią targało z łatwością zagłuszając głos rozumu, zostawiając jedynie szalony przypływ namiętności. Jednak szkopuł polegał na tym, że kiedy nakładała kolejną maskę, to te zachowanie zostawało, dopasowane do odpowiedniej twarzy, zawsze tak bardzo melodramatyczna, zawsze na scenie.
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyWto 17 Lip 2018, 21:40

Spojrzał na nią z wyraźnym zaciekawieniem. Czyżby panienka Temple nie była taka grzeczna, choć z wyglądu przypominała aniołka? W oczach chłopaka pojawiły się ogniki, a puste zazwyczaj stalowo-niebieskie tęczówki rozszerzyły się delikatnie, nabierając niebezpiecznego blasku.
-Jakie to ciekawe rzeczy na literę „p”? – zapytał uśmiechając się – Rozwiń proszę temat – dodał patrząc brunetce w oczy, które zdawały się rzucać mu nieme wyzwanie. Podjął je, bo czemu by też nie? Miał tylko nadzieję, że nie uzna go za szaleńca lub erotomana. Rzeczy zaczynające się na tą jakże szlachetną literę, które można robić było wiele, mimo iż jemu na myśl przyszła jedna konkretna, to nie miało to najmniejszego znaczenia. Był przecież tylko, a może aż facetem. Jednostką niezdolną do głębszych przemyśleń, gdy w grę wchodziło obcowanie z pięknymi dziewczynami, a Nessy zdecydowanie do tej grupy należała.
On, jak wielu mu podobnych był prosty w obsłudze jak budowa cepa, jedynie obecność kobiet czasem komplikowała sprawę.
Pytające spojrzenie posłane w kierunku Krukonki było wskazane, gdy ta zaczęła poszukiwać czegoś w czym mogłaby się przejrzeć, jej zachowanie często było nieprzewidywalne, zabawne, czasem podchodzące pod groteskowe. Obserwując ją czasem, zdołał się do tego przyzwyczaić, choć dopiero dzisiejszego wieczór miał okazję przebywać w jej towarzystwie, napawając się obecnością brunetki. Skazana była na spoglądanie w jego oczy, które z każdą chwilą robiły się jakby ciemniejsze, bardziej niebezpieczne.
Nie zastanawiał się nad tym wcześniej, jednak czy Resa nie postąpiła, aby zbyt lekkomyślnie doprowadzając do spotkania tej dwójki? –Do tej pory zastanawiam się na jak wielkim haju musiała być Tiara przydzielając mnie do tego domu, albo zwyczajnie ona również uwierzyła w moją grę – odpowiedział zatrzymując się w półkroku. Odwrócił się przodem do dziewczyny zmuszając, by i ta się zatrzymała. Nessy w oczach Gryfona była osobą impulsywną, nie raz i dwa widział jak poddaje się uczuciom nie panując, a co najważniejsze nie analizując pozycji w jakiej się znajdowała. Chciała grać w tą grę? On bardzo chętnie, tylko nie do końca był pewny jak się ona skończy. Brak zasad, brak masek.
-Co byś zrobiła gdybym cię teraz pocałował? – zapytał ni z tego ni z owego, świdrując ją swoim spojrzeniem, pochylając się nad nią delikatnie. Był ciekaw jak zareaguje, ucieknie? Da mu w twarz czy potraktuje to jako żart? Problem polegał na tym, że chłopak był całkowicie poważny, o czym świadczyć mogła jego grobowa wręcz mina.

Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptySob 21 Lip 2018, 04:07

Zadowolona z efektu jaki wywołały jej słowa na twarzy i w zachowaniu chłopaka, mimowolnie pozwala sobie na poszerzenie ironicznego uśmieszku, który już od jakiegoś czasu gościł na jej idealnie skrojonych ustach. Nie wypada. Zdaje się wołać gdzieś z tyłu głowy karcący głos matki, który jednak szybko zostaje zignorowany przez dumną z siebie pannę Templę. Nigdy nie przejmowała się bowiem tym co wypada, a co nie. Od dziecka daleko jej było do damy, w którą chciała ją przemienić matka.
Daje się prosić, co prawda miała nadzieję na więcej, cóż lepsze krótkie brawa niż żadne, jak to mawiają.
- Jesteś bardzo ciekawskim Gryfonem - mówi biorąc kosmyk swoich brązowych włosów między dwa palce i delikatnie go o nie owijając, gdzieś poza świadomością, skupiona nad kolejnym ruchem tej coraz bardziej interesującej gry. - Wszystko chciałbyś wiedzieć już, a gdzie miejsce na tajemnice, słodkie sekrety?- Pyta świadomie lub nie, stawiając kolejny krok w stronę Gryfona i wbijając swoje zielone spojrzenie w jego zimne połączenie szarości i błękitu.
- Mhy? - Wydaje z siebie pytający dźwięk po czym pewnie jakby była to najzwyczajniejsza rzecz na świecie staje na palcach by zbliżyć się do ucha chłopaka i szeptem wypowiedzieć do niego kolejne kilka słów. - Przetańczyć całą noc, pluć i łapać, pamiętać, a co najbardziej to będziesz się musiał domyślić. - Na zakończenie cicho cmokając ustami, po czym jak gdyby nigdy nic odsuwa się od niego robiąc zgrabny piruet.
Odsuwa się, robi kilka kroków od chłopaka w swym niekończącym się tańcu, przez który nie potrafi usiedzieć w miejscu, który ciągle ciągnie ją do przodu, na boku, zmusza do ciągłego ruchu.
Kiedy chłopak wymusza na niej zatrzymanie się, przygląda mu się z ciekawością wyczuwając, że coś interesującego wisi w powietrzu i nie miała tu na myśli wspomnienia o kolejnej pomyłce Tiary Przydziału.
- Zdziwiłabym się dlaczego się najpierw o to pytasz, zamiast po prostu to zrobić.- Odpowiada zbyt pewna siebie, pozwalając sobie na chwilę utonąć w tym stalowym spojrzeniu, które teraz z taką powagą zdawało się w nią wpatrywać.
Chciałaby zadać jakieś pytanie, poznać historię tego spojrzenie, które posiadało równie wiele masek co ona, które codziennie odgrywało to samo przedstawienie, które ukrywało pod sobą jakąś wspaniałą mroczną historię. Opowieść, którą bardzo chciałaby usłyszeć i spisać. Zrobisz to? Wiesz jak to się kończy. Odpowiada stały głosik w jej głowie, budząc uczucie niepokoju.
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptySro 25 Lip 2018, 19:47


Nessy była dla niego swojego rodzaju zagadką, skomplikowana, pełna sprzeczności. Rzucała mu wyzwania w monetach kiedy zupełnie się tego nie spodziewał, była inna. Przebywając w towarzystwie innych, obserwując ich często po kilkunastu minutach był w stanie przewidzieć reakcje swojego rozmówcy, wyczuć go na tyle, aby wiedzieć gdzie uderzyć by zabolało, albo w jak prosty sposób wydobyć potrzebne informacje nie wywołując przy tym podejrzeń. Z panienką Temple było inaczej, coraz bardziej był ciekaw jak się zachowa i kiedy przekroczy granice, bo przecież każdy człowiek je posiadał czyż nie?
-Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ja miejsce już tam mam więc sama rozumiesz – odpowiedział uśmiechając się, zrobił krok na przód, kładąc dłoń na karku lekko rozmasowując napięte mięśnie. Był świadom tego, że kroczyli wątłą ścieżką, grali w niebezpieczną grę –A kto jeszcze chwilę temu powiedział żadnych masek? - pytanie padające z ust chłopaka po części w zamiarze miało wytknąć dziewczynie to, co mówiła kilka minut wcześniej, nadal oczekiwał, że Nessy dotrzyma słowa, a on będzie miał możliwość poznania jej tak naprawdę. Roześmiał się słysząc jej słowa szeptane do ucha, chciał chwycić ją za biodra tym samym nie pozwalając by przerwała bliski kontakt, lecz ona osunęła się. Była jak nakręcona, w ciągłym ruchu, zupełnie jakby ktoś nakręcił w niej jakieś trybiki, nie pozwalając by zatrzymała się na dłużej niż kilka sekund.
Zaskoczenie, było pierwszym uczuciem które opanowało jego ciało, jednak zachował maskę obojętności, nie dając po sobie poznać nic. Zadziwiała go coraz bardziej, a w głowie zakodował sobie, aby podziękować Resie. Nie sądził, że ta niepozorna Krukona wywoła w nim takie uczucia. Wahał się, co zrobić. Może tylko się z nim droczyła? Pokusa była tak wielka, z lekką niepewnością podniósł dłoń do jej policzka delikatnie gładząc, badając fakturę jej skóry. Była taka miękka, delikatna, zdawała się być taka niewinna. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w nią szukając w spojrzeniu czegoś, co powtrzymałoby go przez wykonaniem tego kroku. Nie znalazł nic, a przynajmniej tak mu się wydawało. Pochylił się nad nią, muskając jej wargi swoimi, by następnie połączyć ich usta w pocałunku.
Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyCzw 26 Lip 2018, 00:25

- Obraża mnie pan, pomiędzy sekretem, a kłamstwem jest wyraźna granica, chyba nie uważa mnie pan za osobę, która nowopoznanym młodzieńcom z uśmiechem na ustach i bez Boga w sercu, zdradza najskrytsze swe tajemnice? - Na jej jasnej twarzy jak za machnięciem różdżki, pojawia się wyraz głębokiego oburzenia, który jednak szybko znika, w momencie, w którym w stronę chłopaka poleciało, rzucone mimochodem perskie oko.
Ach jak się jej ta zabawa podobała, na jasnej twarzy pojawiły się pierwsze delikatne rumieńce podekscytowania, kiedy to Krukonka z ciekawością wypatrywała kolejnych reakcji na męskim licu, żałując, że nigdy nie miała dość czasu ani chęci by opanować trudną sztukę legilimencji. Mogłaby wówczas bez problemu wedrzeć się do środka jego głowy i odnaleźć wszystkie interesujące ją informację. O ile jednak by to było nudniejsze, zbyt proste.
Zadowolona z sytuacji, w której pozornie to ona zdawała się być na górze. Mogła rzucać kąskami, machać nimi przed nosem Gryfona i zastanawiać się czy połknie haczyk, czy będzie się mogła szczycić nową zdobyczą. Nie miało być jednak tak łatwo, gdyż po twarzy Sharewooda, nic wyczytać się nie dało, zamknął się za szczelną warstwą obojętności, jakby te jej słowa, te gierki nic mu nie robiły, jakby były nudną szarą rzeczywistością. Ona jednak wiedziała swoje i w stronę Nicolasowej twarzy, kierowała swoje najbardziej niepozorne uśmieszki, jakby przed nim jaki cherubinek, a nie najprawdziwsza diablica stał.
Nikt jej nie doceniał, wszyscy myśleli zawsze jak to oni doskonale znają pannę Templę, jak to nie jest ona, ich nigdy w stanie zaskoczyć. To też była gra, zachowywała się tak ją chcieli widzieć, uśmiechała się, płakała na zawołanie, kiedy wymagała tego od niej sytuacja, jak wtedy gdy zaatakowała ją ta przeokropna gadzina. Normalnie jedynie zesztywniała by i oczekiwała ratunku, okoliczności i wspaniała publiczność, wymagały jednak innej, bardziej dramatycznej reakcji i ciało zareagowało same, przyzwyczajone do ciągłej gry, do maski, którą już od samego rana miała założoną na twarzy.
Tym razem nie miało być jednak masek, mieli być prawdziwi, ale nawet tego nie potrafili, chociaz nowe ich zachowanie, o wiele było ciekawsze niż bzdurne rozmowy o pogodzie.
No i się dzieje, z trudem Nessy powstrzymuje się przed parsknięciem śmiechem, kiedy młody mężczyzna w końcu decyduje się podjąć ten krok, że też ona sama musiała go do niego zachęcać. Kiedy jednak ciepła jego dłoń trafia na jej policzek, mimowolnie czuje ściśnięcie w żołądku, gdyby nie ogromna ilość dumy, pewnie nogi by się zaraz pod nią ugięły. Przez chwilę zdaje jej się, że chwila zanim ich usta się w końcu spotkają trwa wiecznie i że nigdy nie nastąpi, ale by ją wtedy zaskoczył. Szczerze oburzona prawdopodobnie zdzieliłaby go wówczas tym niebieskim, kwiatkiem, o którym w tej chwili udało jej się całkowicie zapomnieć. Ach nie wybaczyłaby mu tego pewno nigdy.
Kiedy w końcu po chwili, która zdawała się trwać miliony lat,ich usta się spotkały. Przyjemny dreszcz zawładną na jedną chwilę jej ciałem. Ach jak ona uwielbiała słodycz i nie dającą się podrobić delikatność pierwszych pocałunków, kiedy dwoje ludzi, zwykle speszonych i zdenerwowanych decydowało się na to po raz pierwszy. W książkach w takich chwilach czas się zwykle zatrzymywał, a te kilka sekund dłużyły się w pełen nieposkromionych emocji szał, potrafiący trwać nawet do trzech kartek. Czy ona to czuła?
Oddaje pocałunek, delikatnie acz z przekonaniem, stojąc tak blisko chłopaka, że owiewa ją zapach jego wody kolońskiej. Nie wiedząc przez chwilę, co powinna zrobić z rękami, które nagle zdawały się ciążyć i nie pasować do całej tej sytuacji, postanowiła wolną ręką, zbadać włosy chłopaka, dowiedzieć się jak miękkie są, czy poddadzą się jej zachciankom i ugną się pod jej drobną rączką.
Po chwili niechętnie odrywa usta od niego i zadziera głowę tak mocno, by móc na chwilę spojrzeć w te jego zimne spojrzenie.
- Bardzo ładnie, prawie pan zgadł, choć całowanie nie jest na literę p, ale pocałunek już owszem.
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyCzw 26 Lip 2018, 22:58


-A czy ja proszę o to, byś zradzała te najskrytsze? – odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się przy tym w dość znaczący sposób, jakby z lekką tajemniczością, jakby wiedział coś o czym ona nie ma jeszcze pojęcia –Chciałbym zauważyć, że prawie się nie znamy, więc każda informacja dotycząca ciebie….ta prawdziwa oczywiście.. – tu robi pauzę, by nadać odpowiedni ton swojej wypowiedzi -….jest jednocześnie odkrywaniem twoich tajemnic – oznajmił. On w przeciwieństwie do panienki Temple zachował całkowitą powagę, nie chciał tak od razu odkrywać wszystkich kart, czy aby apetyt nie rośnie w miarę jedzenia? On zamierzał rozkoszować się tą nową znajomością, odkrywać kawałek po kawałku, co dziewczyna ma mu do zaoferowania i ile jest gotowa zrobić. Ta zabawa coraz bardziej mu się podobała, lubił niejasne sytuacje, które stanowił wyzwanie, a o to w ostatnim czasie było mu niezwykle trudno. Im człowiek stawał się starszy tym świat był coraz nudniejszy, tak samo jak ludzie go wypełniający.
Czuł ten dreszcz ekscytacji, który narastał z każdym kolejnym krokiem przez nich wykonanym. Widział, że ona czuje coś podobnego. Czy to było chore? Szalone? Może, lecz nie warto było zaprzątać sobie głowę tym faktem. Uśmiechnął się szczerze, po raz pierwszy tego wieczoru, kiedy na policzkach Krukonki pojawiły się rumieńce, ujrzał je dopiero w chwili kiedy dzieliły ich zalewie milimetry, a i tak napawały go swego rodzaju dumą. Obserwowanie reakcji jakie wywoływał było czymś fascynującym, zwłaszcza że on rzadko kiedy objawiał podobne reakcje. Często za do zdawał się być niewzruszony, choć myśli wiele razy wyrażały więcej niż powłoka ludzka – tak łatwo jest panować nad własnym ciałem, gorzej z myślami, je rzadko potrafił nadzorować.
Nie wiedział, co czuje brunetka, zdawało się, że góruje nad nim, rozdaje karty a on bezmyślnie brnie w to wszystko, jednak były to jedynie pozory. On jak i ona prowadzili własną grę przekonani, że są na szczycie. Tak naprawdę oboje byli jeszcze ślepi, jak po omacku brodzili w relacji zrodzonej dzisiejszej nocy, nieświadomi co przyniesie jutro. Bo przecież noc się kiedyś skończy, przyjdzie dzień, a w czasie godzin jego panowania wszystko wygląda inaczej. A więc czy mają tylko tę noc? Jedną jedyną? Do panicz Sharewooda powoli docierały strzępy świadomości, wręcz irracjonalność tego spotkania.
On być może również nie doceniał dziewczyny przed sobą, która uśmiechami oraz uroczymi gestami próbowała upić jego czujność, może zbyt pochopnie ją ocenił, lecz ciągle czekał, liczył w myślach jak wiele masek przed nim odkryje, bo przecież wśród nich będzie ta prawdziwa. Jego zadaniem było ją wyłapać i zatrzymać najdłużej jak będzie to możliwe.
Nie wiedział co za cholerny impuls zmusił go do podjęcia tego drastycznego kroku. Było to silniejsze od instynktu samozachowawczego, chciał spróbować smaku jej ust, chciał się przekonać czy potrafi ona wywołał w nim jakiekolwiek uczucia, obudzić te wrażenie, które opisywane są w książkach czy przedstawiane w filmach. Chwila rodzącego się napięcia…i? Po raz kolejny rozczarowanie. Żadnych fajerwerków, motylów w brzuchu…..pocałunek….przyjemny, ale nic nie wnoszący do jego życia.
-Więc jestem blisko, bawimy się dalej? - zapytał posyłając w jej kierunku zawadiacki uśmieszek, po czym mina jego staje się ponownie poważna –Jak to jest? – zadał pytanie jakby wyrwane z próżni, zupełnie niepasujące do niczego.

Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyPią 27 Lip 2018, 01:09

- Na głos nigdy, udaje pan wszakże dżentelmena, choć oboje zdajemy sobie sprawę, jak panu do niego daleko. Może nawet tak, jak mnie do damy? - Dwie tak odmienne maski spierały się ze sobą. Jego enigmatyczna, pozbawiona emocji, po której czasami, przez ułamek sekundy przechodziły różne wyrazy: zdziwienie, podekscytowanie czy tak słodka irytacja. Nikt nie był z kamienia i nawet jeżeli panicz Sharewood, panował nad swoją twarzą do perfekcji, to mikroekspresje go zdradzały, rozrzucały dookoła poszlaki, które powoli i z ogromnym trudem pomogłyby, choć trochę rozszyfrować jego myśli. Słowa szczelnie ukryte w jego głowie, za murem powstałym z szaro błękitnych oczu. Jednak czy ktoś ich szukał, wypatrywał z utęsknieniem? Może? Ona natomiast zdawała się być otwartą księgą, na przemian śmiejąc się głośno i płacząc żywo, wykrzykując słowa pełne pasji z zarumienioną twarzą, jakby we wszystkie święcie wierzyła. Nawet w wybuchach, które towarzyszyły jej pojawianiu się, niewiele było naprawdę szczerych reakcji, każda była elementem gry, aktorstwa najwyższych lotów.
Tak różni, a jednak równie szaleni i w tym szaleństwie bezczelni. Tkwili na przeciwko siebie, licząc we własnych głowach, punkty, które udało im się uzyskać, sprawdzając swoje armie i szacując straty moralne w oddziałach “wroga”.
Powinni zakończyć tę grę, póki jeszcze była na to szansa, póki nic się nie wydarzyło, póki wicher Sharewoode-Temple nie spowodował żadnych szkód, powinni. Kiedy od siebie odstąpili powinna lekko dygnąć, podziękować za miły wieczór i zniknąć. Wrócić do nudnego pokoju wspólnego, wypełnionego zapachem starych książek i wiekowym kurzem, ukrytym w ich pożółkłych stronicach. Tam była bezpieczna, serce biło powoli, poziom ekscytacji przypominał ten w czasie czytania podręcznika od historii magii, nie było różowych rumieńców na policzkach, nie było wymagającej ciągłej bystrości umysłu gry słownej, była jedynie wykrzywiona w sztucznym uśmiechu maska. Ciche wzdychanie no jak on tak mógł, kiedy współlokatorki przyciszonymi głosami opowiadały o swoich zawodach miłosnych i znudzenie ukryte w zielonych oczach pod wesołymi ognikami.
Nikt tego jednak nie zrobił, odsunięci, ale ciągle nieopodal, obcy, a jednak w jakiś dziwny sposób bliscy, różni ale zbyt podobni by całe to zajście można było nazwać zwykłym przypadkiem. Śmiejąc się w głowie do własnych myśli, zastanawiała się co też szalonego wpadło do głowy Resie, że uznała spotkanie tej dwójki za dobry pomysł?
- Stare mugolskie przysłowie mówi, że co za dużo to niezdrowo. - Choć wypowiada te słowa głosem pewnym, to krótki blask przetaczający się po zielonych oczach zdają się zadawać im kłam. Ostatnie miesiące były tak nudne, pełne trosk i niepotrzebnych niepokojów, że nową rozrywkę w postaci Gryfona przyjmowała jak szczęśliwy los na loterii. W czasie, kiedy wszyscy jej “przyjaciele” nosy swe chowali w tomach, powtarzali tysiące zaklęć i pisali, ciągnące się w nieskończoność eseje, ona z nudy zdawała się schnąć, w głowie jej natomiast raz po raz pojawiały się coraz głupsze pomysły, jak na przykład ten by zgodzić się na pocałunek chłopaka.
Pocałunek, który mógł być heroldem dobrej zabawy. Nic nie znaczącej, nie zmieniającej żyć, trwającej tak długo póki każdy przestrzegał zasad. Zasady… Ta myśl pojawia się gorzką gulą w gardle dziewczyny. Był już taki, jeden, który za nic sobie je miał, który je złamał, niwecząc wszystko, niosąc na swoich barkach śmierć i zniszczenie.
Z chwilowego zamyślenia wyrywa ją pytanie. Mruga przez chwilę by odpędzić sprzed powiek pewne szare spojrzenie, które niestety nie należało do Gryfona, po czym wykrzywiając usta w uśmiechu pełnym politowania, kręci głową.
- Jak w kalejdoskopie, który czyjaś dłoń nieustannie obraca, nie dając mu się zatrzymać nawet na chwilę. - Uśmiecha się enigmatycznie, kierując zielone spojrzenie na krótką chwilę w stronę zamku, by później wrócić do Nicolasa i bez jakiegokolwiek skrępowania, podnieść jego dłoń i przycisnąć do niego swoją. Długie palce chłopaka śmiesznie wystawały ponad jej drobną, bladą dłoń, na której bladoniebieskimi liniami, przebijały się żyły.
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptySob 28 Lip 2018, 22:11

Och, to było tak w jego stylu, odchylił głowę do tyłu i zaśmiał się drwiąco. Na ułamek sekundy zmienił wyraz twarzy. Na jedną, krótką i nieuchwytną chwilę zrzucił maskę pogardy i obojętności, a Nessy miała możliwość zobaczenia człowieka niezdecydowanego, rozdartego, cierpiącego, walczącego z losem, ale przede wszystkim – samotnego. Szybko się zreflektował przybierając charakterystyczny złośliwy uśmieszek. Być może mogło się to tylko wydawać, tą dostrzegalną w nim odrobinę smutku i zawstydzenia. Jego szare oczy znów były przerażająco puste, jakbym patrzyło się do wnętrza jaskini.-Ja udaje? Po czym jesteś w stanie to stwierdzić? – zapytał unosząc jedną brew ku górze, wiele można było mu zarzucić: wrogość, zbytnią powagę, ostrożność, jednakże bycie dżentelmenem było czymś leżącym w jego naturze, czymś o co jego matka walczyła latami wpajając synowi by do kobiet oraz starszych podchodził z szacunkiem. Nessy wyciągnęła zupełnie inne wnioski próbując ocenić prawdziwość jego zachowania, dlatego niezmiernie ważne było dla niego, by oświeciła go, co skłoniło ją do tak wypowiedzenia tak pochopnych wniosków.
Nicolas po części już dawno odkrył to, jak Krukona pięknie potrafi grać emocjami, podkolorowując swoje reakcje w różnych sytuacjach, zmuszając do konkretnych reakcji osoby znajdujące się w pobliżu. Była w tym nad wyraz dobra, co mogło w pewien sposób przerażać. Sądził, że nawet sam dyrektor uwierzyłby w każdą jej grę i to bez mrugnięcia okiem. Tylko wprawny obserwator mógł dopatrzeć się podstępu zachowując zimną krew, pozwalając by dziewczyna dokończyła swój teatrzyk pozostając niewzruszonym. Brunetka posiadła moc, która w świecie magii umykała innym, potrafiła grać na emocjach i bez użycia czarów wpływać na ludzi. Była podstępna, a przez to niezwykle interesująca dla Nicolasa. Znów zapadło między nimi milczenie, a w tej ciszy każdy krok brzmiał przerażająco głośno, każdy trzask gałązki przypominał wybuch. Patrzył na okrągły księżyc, stojąc zaledwie kilka kroków ode dziewczyny. Smutne oczy przyglądały się błyszczącym gwiazdom, włosy falowały lekko w takt wczesnowiosennego wiatru, a twarz wydawała się jeszcze bardziej blada niż na co dzień. Pogrążony w swoich myślach zastanawiał się, czy dobrze jest brnąć w to dalej? Przecież i tak nikt nie wyjdzie z tego jako zwycięzca, oboje stali na równi szali. Ona powinna wrócić do swoich, a on jak zwykle spędziłby zapewne resztę tej nocy ze swoją wierną towarzyszką – whisky. To spotkanie wymagało od niego ciągłej kontroli, nie mógł zbyt wiele ujawnić przed panienką Temple, zdradził się zbyt mocno przed Tanją, pozwolił by odkryła jego tajemnicę. Teraz musiał utrzymywać pozory, co z tego, że obiecali być prawdziwi? Ona też grała, a kłamstwa niczym piękne słowa sypały się z jej ust, bez zająknięcia.
-To tylko głupie przysłowie – skwitował wzruszając ramionami, by ponowić swój spacer.
Zasady były po to, by je łamać, to właśnie tę zasadę wyznawał Nicolas, zawsze kiedy w jego głowie rodziły się głupie, często wręcz irracjonalne pomysły, które łamały zazwyczaj więcej niż jeden punkt regulaminu. Zaśmiał się gardłowo słysząc jej odpowiedź, jednocześnie spodziewając się nieco innej reakcji. Nadal nieprzewidywalna. Zaskoczony spoglądała na nią, po czym zawiesza wzrok na splecionych dłoniach, lodowaty dreszcz przeszywa jego ciało. Niby prosty gest, a wywołał w nim więcej emocji niż pocałunek mający miejsce zaledwie minutę temu, oplata swoje palce wokół drobnych, dziewczęcych dłoni. –Po co to wszystko ? - pyta zagadkowo wskazując na ich splecione teraz dłonie.
Nessy Temple
Nessy Temple

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyNie 29 Lip 2018, 00:12

- A jesteś?- Pyta podnosząc jedną brew ku górze i z pobłażaniem wpatrując się prosto w jego szare oczy, w których w czasie kilku zaledwie sekund, widać było wszystko. Kurtyna opadła, jednak zanim wszystkim aktorom udało się wejść na scenę, przerażona obsługa zasłoniła ją od nowa. Nie pozwalając widowni, dostrzec nic więcej. - Nie wierzysz w to co robisz. Twoja galanteria jest sztuczna i wyuczona, zdajesz się sam nie wierzyć w słowa, które grzeczność karze ci powiedzieć.- Milknie na chwilę, po czym podnosi do góry kwiat, który od niego dostała. - Idealny przykład. Gest miły, wręcz uroczy, tak typowy, że wyżej w hierarchii byłoby jedynie, uratowanie niewiasty przed smokiem. Jednak gdybyś chciał być naprawdę dżentelmenem, spytałbyś kogoś, chociażby tej brązowej małpy Resy i dowiedział, że nie lubię róż, a już szczególnie takich z nieszczerymi zamiarami. – Urywa na chwilę przenosząc wzrok na spokojną taflę jeziora, w której już tyle razy się topiła, że już nawet przestała liczyć, powinna się w końcu nauczyć pływać. Odrzuca jednak tę myśl i kierując pistacjowe spojrzenie z powrotem na chłopaka, mówi. – Niebieska róża w języku roślin znaczy początek miłości albo wiązanie z kimś nadziei i marzeń. Ty idąc tu nie kochałeś mnie ani trochę, a twoje nadzieje mogły się wiązać jedynie z tym by nie zmarnować na mnie czasu. Tak nie są myśli dżentelmena. Dżentelmen nie przerwałby mojego monologu, grzecznie spytałby o pogodę, porozmawiał o rodzicach, gdybyś nim był, nie wytrzymałabym tu dłużej niż pół godziny.- Kończy swoją wypowiedź, wracając do przerwanego kroku. Wpatrując się w wydeptaną ścieżkę zastanawia się dokąd ich zaprowadzi, co czekało na nich na jej końcu, czy w ogóle gdzieś on istniał?
Czy przychodząc na to spotkanie spodziewała się takiego obrotu spraw? Nie słyszała komplementów dotyczących jej nowej fryzury, nikt nie skomentował jak pięknie jej nogi wyglądają w nowych czarnych bucikach, ani że zielony kamień w srebrnym łańcuszku pięknie wydobywał zieleń jej spojrzenia. Zamiast tego ciągle musiała walczyć, odsłaniać karty i mówić prawdę. Nie przywykła do niej, tak dawno nie wypowiedziała tak wielu prawdziwych słów, że pewna była że swoim nowym, dobrym postępowaniem przynajmniej cztery czyśćcowe duszyczki oczyściła z grzechów i pomogła im przejść do królestwa niebieskiego. Zmęczona była już tą prawdą.
Mówisz, że grała, było w tym trochę prawy, rysowała swoje emocje grubymi kreskami, ale teraz już nie umiała inaczej. Od siedmiu lat znała tylko takie życie, powrót do prawdziwej Nessy był trudny i prawdopodobnie już niemożliwy. Umarła pod toną słów, gestów i min.
- Może i stare, ale prawdziwe. Jaką mam mieć pewność, że gdy dam ci wszystko co chcesz, jeszcze do mnie wrócisz? Jesteś zbyt interesującą zabaweczką, by tak łatwo pozwolić ci odejść. – Mówi zgarniając z jasnej twarzy kilka zabłąkanych brązowych kosmyków. Czysta naiwność pozwalała im chyba jeszcze tylko wierzyć, że to miało być ich ostatnie spotkanie. Mimo strachu, jakim napawało ich to drugie, strachu przed całkowitą demaskacją, ta druga osoba, ich fascynowała, stanowiła nowy, ciekawy element krajobrazu, którego wcześniej nie dostrzegali w swoim pobliżu.
- Chciałam zobaczyć jak duże masz dłonie.- Odpowiada, a usta wykrzywiają jej się w figlarnym uśmiechu.
Przyjemne ciepło rozchodzi się po jej zmarzniętej dłoni, kiedy czuje jak jego palce się na niej zaciskają. Podchodzi do niego bliżej, zmniejszając dzielącą ich odległość i na chwilę przyciągając ich splecione dłonie, do jasnego policzka. Kolejna przyjemna fala ciepła roztacza się po niej. Nawet na krótką chwilę pojawia się w jej ciemnej głowie myśl, jak przyjemnie byłoby tak trwać do końca, tylko czego?
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 EmptyNie 29 Lip 2018, 09:49

Nie odpowiedział nic, przytłoczony tym jak sprawie potrafiła rozpracować jego mizernie zachowanie pozorów w byciu dżentelmenem, wcześniej nie patrzył na to w taki sposób. W oczach bezstronnego obserwatora zapewne nie raz musiał wyglądać komicznie starając się zachować etykietę przeznaczoną najczęściej dla spotkań wyższych celów. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał i teraz nie wiedział, co ma zarobić. Najlepiej byłoby powiedzieć prawdę, jednak na samą myśl o tym czuł, jak coś zaciska się na jego żołądku. No bo co? Powie wszystko i zrobi z siebie kompletnego kretyna, a do tego zostanie z niczym? Z drugiej jednak strony, kto nie ryzykuje ten nie ma. Myślał gorączkowo, co ma powiedzieć, jednak żadna błyskotliwa myśl nie zrodziła się w jego głowie, dlatego tego westchnął z wyraźną rezygnacją przeczesując włosy palcami.
-Nie wiem, co znaczą poszczególne kolory kwiatów, to tylko jakieś habazie, które zawsze wywołują uśmiech na ustach dziewczyn. – wyznaje szczerze, nigdy nie przykładał do nich wielkiej wagi, roślina to roślina, nawet jeśli ładniejsza od innych to jednak dla niego pozostawała tym samym, co najbrzydszy chwast w ogrodzie. –Widzisz… są pewne utarte schematy zachowania, które przy każdym spotkaniu są ode mnie wymagane. Na przestrzeni lat nauczyłem się je spełniać, dzięki czemu teraz nie mam sobie nic  do zarzucenia. To tylko kolejne punktu które trzeba odhaczyć na liście. Do tej pory sprawdzało się to za każdym razem. Sądziłem, że ty jesteś taka jak każda inna… - urywa w połowie zdania patrząc w jej zielone oczy, słowa wypowiadanie przez jego usta choć brzmiały składnie i pewnie, sprawiały mu wiele trudności. Ciągle bił się z myślami –… dlatego przepraszam. – zakończył uciekając wzrokiem, zatrzymując go na tafli jeziora. Nie chciał dłużej poddawać się jej badawczemu spojrzeniu, którym zapewne chciałaby wybadać czy mówi prawdę czy może też znowu grał.
Spotkanie, choć miłe kosztuje go w tym momencie zbyt wiele, wiedział, że powinien się wycofać, podziękować za miły wieczór i wrócić do swojej samotności, która była jednocześnie jego azylem. Miał wiele powodów by otaczać się tylko niewielką grupą zaufanych ludzi, a i im nie ufał dostatecznie. Do każdego podchodził z dozą ostrożności, zaś gra którą rozpoczął z Nessy była niebezpieczna. Stanowiła dla niego ryzyko, którego nie chciał jeszcze podnosić. Nie zdawał sobie sprawy, że i ją to męczy, gdzieś tam głosik w jego głowie krzyczał, iż Krukonka nadal nie jest prawdziwa, że nadal próbuje grać na jego emocjach, w mistrzowski sposób, nawet jeżeli wymaga to od niej więcej skupienia i zaangażowania niż zwykle.
Spojrzał na nią mrużąc gniewnie oczy, nazwanie go zabaweczką nie było zbyt mądrym posunięciem, nawet on nie traktował dziewczyn tak rzeczowo, każda która wpisana była w jego przeszłość miała w sobie coś, chociażby przez sekundę czy dwie. Ciągle szukał wyzwania, choć zazwyczaj kończyło się to fiaskiem. Na szczęście z panienką Temple było inaczej, za co był po części wdzięczny Resie -  Nie masz żadnej pewności, ale czy nie właśnie o to w tym wszystkim chodzi? – zapytał z łobuziarskim uśmiechem na ustach. Już teraz był pewny, że nie będzie to ich pierwsze i ostatnie spotkanie, zbyt wiele zostało jeszcze do odkrycia by tak szybko odpuścić tą znajomość, wręcz żałował, iż nie dane było im poznać się wcześniej. Zaśmiał się słysząc jej odpowiedź, kolejny gest przezeń wykonany wywołał u niego zaskoczenie. Poczuł wokół siebie zapach jej perfum, które w przyjemny sposób drażniły jego nozdrza. Czuje  zimno oraz delikatność jej policzka. Patrzy w oczy dziewczyny szukając niemej odpowiedzi na jej zachowanie. Czy chciała go zmylić? Omamić śmiesznymi gestami, które w jej wykonaniu zdawały się być wręcz przerażające? Co chciała tym osiągnąć?
- Zadziwiasz mnie – przyznaje –Jednak nie jestem zbyt głupi, by się nabrać na czułe gesty – wyznaje, zabierając swoją dłoń –Po co to wszystko robisz? – pyta wykonując krok na przód.
Sponsored content

Obrzeża - Page 7 Empty
PisanieTemat: Re: Obrzeża   Obrzeża - Page 7 Empty

 

Obrzeża

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

 Similar topics

-
» Obrzeża błoni [Patronus]
» Rezydencja Haldane'ów [obrzeża Dunblane, Szkocja]
» Ruda Annie [Turloughmore, obrzeża Galway, Irlandia]

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Tereny Zielone
 :: 
Zakazany Las
-