|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Sro 21 Maj 2014, 22:14 | |
| Nie pierwszy raz nie rozumiała, tego, że każdy człowiek postrzegał otaczającą go rzeczywistość w inny sposób. Jakoś nigdy nie mogła tego pojąć, jak dwie osoby patrząc na jedną i tą samą rzecz, mogły ją postrzegać na dwa tak odmienne sposoby, jakby ich oczy różniły się w swej budowie diametralnie. A może tak było, czytała gdzieś kiedyś, że w przypadku ludzi jedna półkula mózgu zawsze jest bardziej aktywna i od tego zależy jak postrzegany jest przez nas świat. Szkoda, że nie dało by się na przemian wymieniać tego, która część mózgu pracuje w danej chwili by poszerzyć swoje horyzonty. Spojrzała na Remusa, chciałaby móc pokazać świat widziany jej oczami. Pełen barw, ferworu, swego rodzaju dzikości. Świat nieuporządkowany, w którym mimo wszechogarniającego chaosu wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Świat pełen paradoksów, mimo wszystko jest to bardzo piękny obraz. Pozwalający odpocząć od wszechobecnego zła i zgorzknienia, odsunąć je od siebie i na chwilę zapomnieć. Widziała w nim wielką miłość do książek i do zgłębianej z nich wiedzy. Mówią, że kto nie czyta żyje raz, a bibliofile przeżywają tysiące żyć. Coś w tym było, jednak czy ma sen życie jedynie, światem fikcyjnym. Czy nie lepiej czasami pożyć samemu? -Zamknij oczy.- Skoro nie mogła pokazać mu świata swoimi oczami postanowiła opisać mu co widzi.- Wyobraź sobie silne, brązowo bure pnie, o tak bardzo chropowatej korze, że aż samo się prosi by się o nią podrapać, wyglądającej jakby została ułożona z płytek o nieregularnych kształtach. Powoli niczym małe samochodziki, pomiędzy tymi płytkami maszerują, jedna za drugą mrówki, idealnie, jak w wojsku. Każda z nich wygląda jakby została zaprogramowana do jednego celu, żeby znaleźć coś do jedzenia. To jednak nie wszystko. Spoglądasz do góry, w stronę, w którą podążają tysiące, może miliony takich małych trybików. Korona drzew wydaje się być zielonym niebem, przez, które niemrawo, jakby od niechcenia przebijają się ciepło żółte promienie słońca. Czujesz je na twarzy, delikatne, ciepłe, wdychasz głębiej powietrze, wydaje się być ociężała, jak wygrzewający się na dachu czarny kot. Mimo wszystko zatapiasz się w nim, w zapachach lasu, w woni tajemnic skrywanych gdzieś za kolejnym pniem. Gdzieś w oddali czujesz delikatny zapach poziomek. A teraz uświadom sobie, że takie jest każde drzewo, tworzy swój własny mały świat, pełen kolorów i odczuć. Pełen skrywanych głęboko tajemnic czekających na odkrycie zbadanie. Przyglądaliśmy się tylko mrówkom, a tak w odmętach puszczy żyją przecież fantazyjnie ubarwione ptaki, mistyczne zwierzęta znane tylko z lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami, albo z bajek na dobranoc. Trzeba otworzyć oczy na ten oszałamiający, pełen ekspresji obraz.- Powiedziała, a w ślepiach paliły się jej jakieś niebezpieczne ogniki. Mówiąc to wszystko nie spuszczała wzroku z towarzysza. Gryfon nawet nie był świadomy jak bardzo chciałaby pokazać mu swój świat. Słysząc jego słowa o sprawdzianie westchnęła, po czym zaśmiała się cicho pod nosem wracając spojrzeniem do swojej kartki. Przez chwilę panowała między nimi cisza. Był to jednak ten przyjemny rodzaj ciszy, z żadnej strony nie krępujący, po prostu, dwóch młodych ludzi zajętych swoimi sprawami spędzało razem czas w bardzo przyjemnych warunkach przyrody. Cóż chcieć więcej od życia. Kreśląc kolejne kreski, jej rysunek coraz bardziej przypominał twarz chłopaka. Delikatnie, naszkicowane oczy, wydawały się widzieć więcej niż powinny jak na swój wiek. Ze zmysłowo opuszczonymi rzęsami, które niczym wachlarz zasłaniały je do połowy, niczym przyzwoitka. Byle nie kusiły, ach jak bardzo Symplicja żałowała, że nie wzięła ze sobą kredek. Mogła by pomieszać wtedy parę kolorów i spróbować uzyskać odpowiedni odcień miodu. Tyle stracić. Brwi, nos, usta, kontur twarzy, usta, delikatny, przepiękny uśmiech. Czy nikt oprócz Krukonki go nie widział, czy tylko ona nie mogła spuścić z niego wzroku? Czy te wszystkie Gryfonki miały sorbet wiśniowy zamiast mózgu, że będąc w jednym domu z nim i resztą tej jego paczki, wybierały Pottera i Blacka... Szafranek chyba nigdy nie zrozumie dziewczyn, a może to ona miała dziwny gust. Nagle z transu, w który padła wydobyły ją słowa Lupina. Spojrzała na niego, lekko zmieszana jakby została przyłapana na czymś czego nie powinna robić, jak wyjadanie ciasteczek przed obiadem lub oglądanie telewizji po ciszy nocnej. Nie wiedziała co powiedzieć, prawdę, a może skłamać, a co jeśli uzna ją za jakąś nawiedzoną panienkę. Niepewnie podniosła na niego wzrok. Lekko zagryzła wargę, jak zawsze kiedy się czymś denerwuje po czym, pokazała mu jego portret. Przy okazji cała oblewając się szkarłatnym rumieńcem. Nie potrafiła by tego wypowiedzieć na głos, wydawała się jej to za bardzo wstydliwe. |
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Sro 21 Maj 2014, 22:51 | |
| Luniek jest typem, który zapamiętuje wszystko, co było napisane w danej książce, ale czasem tych słów nie potrafi znaleźć tu, wokół siebie. Bo jak ma on sobie wyobrazić na przykład kraj płynący mlekiem i miodem dosłownie? No on wie, że nigdy tak się nie stanie i stąd między innymi pochodzą różne przenośnie czy kolorowe epitety, bądź też przysłowia i powiedzenia. Dlatego też lepiej żyć z książkami, bo przynajmniej można wielu bardzo ważnych rzeczy się dowiedzieć. Co z tego, ze część rzeczy w różnych książkach [nie podręcznikach] może być nierealne? Wszystko jest realne, jeśli posiada jakąś podstawę, fundament, o który tekst będzie się opierać. Oczywiście realny, gdyż to wtedy nie jest książka dla Luńka, tylko dla Syriusza, który lubi sobie czytać różne komiksy myśląc, że kiedyś zostanie Spider-Manem. A wystarczył tylko przynieść jeden komiks dla tego pchlarza, by się w tym zakochał. Dobrze, ze to było wtedy, gdy był taki mały. Teraz to on może tego nie pamiętać. Może i dobrze, że nie będzie tego pamiętać. Remus niepewnie zamknął swe powieki i spróbował wyobrazić sobie to wszystko, co Symplia jej opowiadała. Pień, mrówki, korona drzew. Te drzewo opisała w bardzo barwny sposób i nawet dosyć realnym. Remus nie spodziewał się tego, że w takim jednym drzewie może tyle życia tkwić i przy okazji piękna. Bo czym jest życie bez piękna? No niczym. Siedział tak rozluźniony podpierając się swymi plecami o drzewo i sam poczuł się, jakby znajdował się obok drzewa, o taki maluteńki niczym mała mrówka. Czy chciał zostawić ten obraz? W głębi swej pamięci owszem, gdyż to jest bardzo cenna nauka dla Luńka. Powoli otworzył oczy tracąc przy tym barwy tego obrazu. - Jak ty to wszystko barwnie opisujesz. Nawet ja tak bym nie potrafił powiedzieć. - powiedział cicho spoglądając w Krukonkę. Ona ma talent do opowiadania różnych rzeczy, czy do odtwarzania na głos wyglądu jakiejś rzeczy. Lupin nigdy w życiu tak by czegokolwiek nie opisał. I chyba tę umiejętność zostawi Krukonce, by się poczuła jakoś wywyższona. W końcu to płeć piękna ma bardziej rozwiniętą wyobraźnię od mężczyzn. Remus nigdy nie starał się być rozpoznawalny w szkole. Zazwyczaj siedział w kącie bacznie obserwując poczynania pewnych osób, by w razie czego wtrącić się w ostateczności. W końcu bycie prefektem do czegoś go zobowiązuje, nieprawdaż? Nie może od tak nagle zacząć balować i wygłupiać się jak chłopaki. Ktoś w ich bandzie musi być tym rozsądnym i te zadanie spadło na szczęście na Luńka. Widząc jej nagłą reakcję, Luniek zbadał wzrokiem jej twarz. Coś jemu się w niej nie podobało, ale postanowił powstrzymać się od komentarza. W końcu, gdy Symplia pokazała jemu to, co narysowała, chłopak się mocno zmieszał. Nie miał pojęcia, do czego to wszystko będzie teraz prowadzić. -Ehm - próbował jakoś dobrać odpowiednie słowa, ale nie mógł. Po prostu portret jego twarzy go tak zszokowała, że nie mógł ani myśleć ani poruszyć się nawet. No i został teraz pokonany przez własny portret. No i co teraz zrobisz profesorze? Nie tego się spodziewał na tej kartce. Myślał o jakiejś florze, czy o czymś innym, ale nie o tym. - Bardzo śliczny porter. Ale dlaczego...? ...to narysowałaś? Dlaczego chcesz zepsuć naszą przyjaźń i stworzyć coś, co nie będzie miało racji bytu? - skończył w myślach to, co zaczął mówić do Krukonki. Wolałby, aby się przyjaźnili, co jest w jej przypadku możliwe, niż żeby się zaangażowali w ten związek. Dopiero teraz jego wzrok skierował się z własnego portretu na Symplię. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. Ona z resztą pewnie też. |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Sro 21 Maj 2014, 23:21 | |
| Żadna bajka nigdy nie trwa wiecznie. W pewnym momencie trzeba złożyć swoje zabawki, pogodzić się z wymyślonymi wrogami i wrócić do smutnej szarej codzienności. Do miejsca gdzie nie ma happy endu, a czarne charaktery i bohaterowie muszą pracować ramie w ramię by mieć co włożyć do garnka. Dlaczego nie można się wiecznie okłamywać, brać tego co daje los i nie chcieć nic więcej, czemu ludziom nie wystarcza ten mały skrawek nieba, który mają i raz po raz tylko żądają więcej i więcej. Chcą posiadać wszystko co stanie na ich drodze. Ta bajka widocznie też musiała w końcu dobiec końca. Nie był to jednak przewidywany przez wszystkich koniec. Nie było księcia na białym koniu, a księżniczka sama obudziła się ze swego stu letniego snu. Obudziła odkrywając nowy okropny świat, pełen smutku i goryczy. Patrząc na niego, czuła cisnące się jej do oczu łzy, czy ona naprawdę musiał się budzić, czy ułuda, w której żyła, nie mogła przetrwać jeszcze trochę. Godzinę, dzień, miesiąc, sto lat... czy to naprawdę musiało się tak skończyć. Czy w prawdziwym świecie tylko zło ma szansę, by jej historia skończyła się pomyślnie, bez niedomówień, bez żalu. Skuliła się w sobie, nagle poczuła jak robi się jej strasznie zimno. Coś ścisnęło ją w piersi. Czy naprawdę, akurat dzisiaj musiała się okazać prawdomówną gąską, czy to wszystko nie mogło potrwać jeszcze trochę, góra rok, potem jedźmy i tak nikt nie woła? W sumie, może to nawet lepiej, rok to bardzo dużo czasu, będzie w stanie zapomnieć i odjechać bez odwracania się za siebie, bez wspomnień, nadziei, na ujrzenie sowy na horyzoncie. Zeszyt, zdrajca, podstępny, szczwany lis, leżał między nimi. Niczym miecz w lesie moreńskim, jednak czy między tą dwójką miało się coś prawo naprawdę wydarzyć, czy to wszystko było tylko snem, chorą wyobraźnią, nastoletniej czarodziejki, która trafiając do miejsca rodem z baśni, pragnie przeżyć swoją własną baśń. Nie jest to chyba jednak jej dzień, wiek, epoka. Czuje jak oczy jej się szklą, głupiutka spogląda w jego stronę. Widzi nie to co mogłaby chcieć zobaczyć. To nie jest radość, bardziej zakłopotanie, przysporzenie kolejnego kłopotu. Ona nie jest w stanie na to patrzeć. Podnosi się szybko, zbyt szybko, traci równowagę, jednak szybko wraca do poprzedniej pozycji, jakby podpierana przez drzewa wzruszone jej nieszczęśliwą historią. Porzuca dziennik, zdrajcę jej mrocznych sekretów. Idzie chwilę przed siebie, pokonuje tylko kilkanaście metrów, kiedy jakiś złośliwy korzeń postanawia zafundować jej szybkie spotkanie z ziemią. Przez chwilę echo powtarza dźwięk jej uderzenia. Szybko jednak i ten znak jej obecności znika. Zostaje tylko pustka. Chowa się za drzewem i podwija nogi do twarzy, by ją w nich ukryć. Czuje, że zaczyna moczyć spodnie, słonymi łzami. -Ujrzałam cię po raz pierwszy w życiu i serce me w ukryciu, cicho szepnęło to jest on. Nie wiem dlaczego choć jesteś obcy, są w mieście inni chłopcy, ciebie pamiętam z wszystkich stron...- Zaśpiewała cicho pod nosem. Jej głos przerywany kolejnymi salwami płaczu. Wydawała się być taka krucha, właściwie to zdawała się być nawet połamana. W kawałkach, pozbawiona kleju, ukryta przed ciekawskimi spojrzeniami innych. |
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 12:26 | |
| Czasem, gdy na świecie dzieje się wiele złego, warto zagłębić się w fantazji. Choć z tego większość osób nie korzysta, gdyż wolą być realistami i wymyślać coraz to nowsze strategie, by pokonać swego wroga. A co daje wtedy fantazja? Myśli mogą płynąć swobodnie, można poczuć się przyjemniej i nie masz tam żadnych ograniczeń. Luniek akurat nie zwiedził tej pięknej fantazji, gdyż sam uważa, że to jest tylko dla małych dzieciaków, którzy mają beztroskie życie. Widząc jej reakcję, zaniemówił. Ujrzał te łzy, które chciały wypłynąć z kanalików łzawowych. Sam poczuł jakieś dziwne uczucia, które były całkiem sprzeczne z logiką. Powinien [jak na logiczny rozum] pocieszyć ją, jakoś udobruchać i obiecać, że postara się, aby ta sytuacja nigdy nie wyszła na jak. Natomiast jego serce chciało, by ją objął, pogłaskał, przeprosił za swe zakochanie i powiedział parę słów, które z pewnością by ich potem połączyło. No i jak to wszystko ze sobą połączyć? To jest wręcz niewykonalne. - Ja ... przepraszam. - wyszeptał cicho próbując załagodzić to wszystko, lecz ona wtedy wstała i zaczęła biec wyrzucając przy okazji swój dziennik. Luniek kątem oka spojrzał, gdzie on mniej więcej upadł, ale także obserwował, w którą stronę ona biegnie. Zrób coś, zanim będzie za późno! Chwilę później zgubił ją wzrokiem, więc wstał i rozejrzał się. - I co ja najlepszego narobiłem. - mruknął niezadowolony, po czym sięgnął po jej dziennik i poszedł w kierunku, w którym dziewczyna wcześniej ruszyła. Jak to było możliwe, że on rozkochał tą uroczą Krukonkę? Przecież on nie jest ani atrakcyjny, ani wysportowany, ani sławny. Przecież na takich większość dziewczyn poluje. A tu proszę. Sam nie mógł uwierzyć, że coś takiego się wydarzyło. A teraz rodzi się pytanie czy on coś do niej czuje. Miewał niekiedy jakieś dziwne uczucia, których sam nie potrafił sobie wyjaśnić. Doradzać innym zawsze umiał, bo to było proste. Ale żeby doradzić samemu sobie? To było ciężkie wyzwanie. Nagłe usłyszał niezrozumiałe dla niego słowa. On zna tylko angielski, a nikt inny nie uczył go języków obcych. Nawet nie prosił Krukonki, bo go nauczyła, bo nigdy nie przypuszczał, że może coś takiego się wydarzyć. A teraz czuł się zakłopotany i nie wiedział, co powiedzieć. Podszedł do drzewa, skąd dźwięk brzmiał najgłośniej i okrążył go. Wtedy ujrzał łkającą Symplię, która siedziała na ziemi. Wyglądała jak mała dziewczynka, która została mocno skrzywdzona i woła o pomoc. Kucnął stojąc naprzeciwko dziewczyny w dosyć bliskiej odległości. W swych dłoniach trzymał jej dziennik, który był zamknięty i nienaruszony przez Remusa. On nie tyka nieswoich rzeczy, chyba że za pozwoleniem właściciela. - To chyba jest twoje. - powiedział cicho starając się jeszcze zachować swój zdrowy rozsądek. Lecz jego ciało mówiło co innego. Jego rytm serca nieco przyśpieszył i poczuł, jak jego dłonie się pocą. Ręce zaraz wytarł w swe spodnie i spojrzał swymi oczami na jej twarz chcąc spojrzeć jej w te błękitne tęczówki. Czuł się, jakby był zaczarowany przez kogoś i odgrywał jakiś dramat na żywo. Niczym Romeo i Julia, którzy się zakochali w sobie, lecz zginęli tragicznie. Czy ten sam los będzie ich czekać? - Ja ... wybacz mi za tamte słowa. Chyba nie powinienem tak się zachować. - poczuł, ze jeśli tego nie powie, to będzie ciążyło mu to na sumieniu. Jak to Luniek potrafi łatwo zranić kobietę, która go kocha i którą [chyba] on sam kocha. |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 14:13 | |
| -А как первая любовь - она сердце жжет. А вторая любовь - она к первой льнет. А как третья любовь - ключ дрожит в замке, ключ дрожит в замке, чемодан в руке. (Pierwsza miłość ona w sercu drży, druga miłość z pierwszej kpi, a ta trzecia, klucz w zamku przekręca, klucz w zamku przekręca, walizka w ręku)- Śpiewała cicho pod nosem. Czuła się okropnie, to był najwidoczniej jeden z tych dni, w których lepiej było nie wychodzić z dormitorium. Była bardzo emocjonalna, ale dlaczego aż tak, no dobra nie czuł do niej tego samego, nie ma się co załamywać trzeba iść dalej. Krzyczała na nią jakaś część jej osobowości. Jak to jednak często bywało w takich chwilach, świadomość tego jak się powinno zachować, a tego co się robi jest totalnie odwrócona na odwrót. Rozmyślając o tym jak cholernie głupio się zachowała zaczęła walić głową w rosnące za nią drzewo. Sym ile ty masz lat, bardzo dojrzale, obrazić się i uciec, powinnaś jeszcze zacząć ssać kciuka i krzyczeć, że żądasz swojego misia. Nawet nie chciała wiedzieć co Remus sobie w tej chwili o niej pomyślał. No sierota, sierota. Nie pozostaje nic innego jak wziąć się i pociąć. Westchnęła cicho, niepewnie dotknęła nimi pawia na swoim ramieniu. Jednak nie podniósł jej na duchu, w zasadzie to miała wrażenie, że rozpacz jaką miała w sercu tylko wzrosła. Następnym razem jak się w kimś zakochasz kretynko to najpierw walnij się mocno w głowę, a potem ucieknij do Kanady. Ale ona nie chciała się znowu zakochiwać, kiedy zamykała oczy widziała jego twarz, śnił się jej, czasami mimowolnie w czasie śniadań szukała go przy stole Gryffindoru, a dni ich lekcji wyczekiwała jak pierwszej gwiazdki na niebie w Wigilie. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Skuliła się bardziej, czuła się rozdarta tak bardzo, z jednej strony chciałaby by jej nie znalazł, by nie widział jak to wszystko wiele dla niej znaczyło, bo przecież jeśli to on to przyjdzie tu tylko po to by przeprosić i zniknie, na zawsze. Z drugiej mańki chciałaby, żeby ją znalazł, mocno przytulił i powiedział, że wszystko źle zrozumiała. Znowu poczuła łzy na swoich policzkach. Kiedy usłyszała jego głos niepewnie podniosła oczy z nad kolan, czerwone, mokre od łez, smutne. Oczy są zwierciadłem duszy, jej pokazywały w tej chwili bardzo dużo cierpienia. Kiedy położył przed nią jej dziennik, kiwnęła lekko głową. Z jednej strony nie chciała go(dziennika), zdradził ją, zniszczył jej maleńką bajkę, jednak było w nim tak wiele wspomnień. -Nie to wszystko moja wina. Zrozumiem jeśli już nie będziesz chciał mi pomagać. Przepraszam. |
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 14:40 | |
| Co Luniek wtedy o niej pomyślał? Że trochę jak taka zakochana się zachowała, lecz im dłużej wspominał o jej wszystkich słowach, to dochodził do wniosku, ze rzeczywiście tak jest. A teraz, gdy tak kucał naprzeciwko Sympli, myślał tylko o tym, by ją jakoś uspokoić. By przywrócić ją do poprzedniego stanu wyjść stąd razem jako przyjaciele. Nie jako para. Choć pewnie zaraz ta sytuacja się diametralnie zmieni. - Nie przepraszaj. Przecież nie masz za co. W końcu prędzej czy później dowiedziałbym się o tym.- powiedziawszy spojrzał na jej łzy, które płynęły po policzku. Miał ochotę teraz je wszystkie zgarnąć, przytulić ją i obiecać, ze wszystko będzie dobrze. Żeby się nie martwiła, bo on coś wymyśli. Ale czy ta sytuacja w jego przypadku będzie realna? Czy zachowa się jak facet, który chce pocieszyć swoją ukochaną, by więcej nie płakała z jego powodu? Lecz z drugiej strony będąc tak blisko niej, jak nigdy jeszcze w tym roku, czuł jakiś magnes, od którego nie mógł się uwolnić. I przez te uczucie niemocy, mimochodem swym prawym kciukiem powoli i delikatnie strącił jedną łzę z jej polika przybliżając się o krok do niej. Poczuł się wtedy jeszcze dziwniej, niż chwilę temu. Serce powoli zaczynało bić jak szalone, a przy kontakcie ze skórą Krukonki poczuł dziwne ciepło, które wcześniej też poczuł przy innym spotkaniu. - Jak chcesz, to mogę zaprzestać tych spotkań, lecz czy ty tego chcesz? - spytał się jej spoglądając prosto w jej zapłakane oczy. Nie, nie mógł jej tu zostawić samą zapłakaną. Jego sumienie na to nie pozwala, jak i jego serce. Ona jest taka drobna, taka delikatna, że jeden czyn mógłby ją albo uszczęśliwić albo zniszczyć. Spojrzał na dziennik, który położył obok Sympli, a potem znów skierował swój wzrok na Symplie. - Nie czytałem jego. - oznajmił. Każdy moze mieć jakieś sekrety, o których nie chce mówić. Na przykład Symplia jak widać darzy uczuciem Luńka, a on no cóż. Nie dość, że zaczyna coś do niej czuć, to jeszcze ma "futerkowy problem". |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 21:17 | |
| Nie masz za co przepraszać Symplicjo, jak to mówią czym się różni serce od murzyna, serce nie sługa (badum tss). Atmosfera pomiędzy tą dwójką była dziwna i bardzo nie jednoznaczna. To co się stanie w ciągu najbliższych kilku chwil miało przesądzić o bardzo wielu istnieniach. O tym, że kilka dróg zostanie zamkniętych, a na ich miejscu pojawią się inne, kto wie czy nie lepsze. Bo czy nie łatwiej iść przez życie razem, niż jako samotny okręt. Podążając z kimś łatwiej pokonywać jest kłody rzucane przez los, a nawet gdy, któraś Cię przewróci to ta druga osoba zawsze pomoże podnieść się na równe nogi. Jednak nie każdy to rozumiał. Miało ochotę mu powiedzieć, że jakoś w ciągu ostanich dwóch lat się nie zorientował, ale przemilczała to, mimowolnie przez jej usta przeszedł cień uśmiechu związanego z tą myślą, śmiech przez łzy. W sumie wtedy było prościej. Miała wrażenie, że ich ścieżki nie przecinały się wówczas tak często, raz na jakiś czas, od lekcji angielskiego przez jakieś inne wspólne lekcje i mijaniu się w wejściu do Wielkiej Sali, ale mimo wszystko tego czasu wtedy wydawali się spędzać razem mniej, a może tylko jej się tak wydawało. Nagle zaskoczył ją, nie spodziewała się czegoś takiego. Przysunął się w jej stronę i lekko musnął jej policzek swoim kciukiem. Co on robił, czy chciał, żeby nasza biedna Krukoneczka do reszty zwariowała. Na chwilę wstrzymała oddech, czując delikatny prąd, który przebiegł jej po policzku. Delikatny ucisk na żołądku i wszechobecne ciepło. Zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Niebieskie źrenice nie spuszczała z niego, nie chciała stracić nawet sekundy. Wiedziona na pokuszenie, niepewnie podniosła własną rękę i dotknęła jego dłoni. Delikatnie, tylko opuszkami palców. Czyżby miłość wiodła ich ku zgubie? Miłość siła destrukcyjna. Miłość siła fatalna. Raniąca, zmuszająca do wojen. Niszcząca wszystko na swojej drodze. Zmieniająca cały świat... Tylko na co? Przyglądając mu się w tej chwili miała wrażenie, że Remus trochę za dużo mówi, a powinien chyba więcej działać. -Nie wiem...
///Remus morderca romantyzmu :P jak dobijesz jeszcze socjalizm i kapitalizm to nie będziemy mieć pretensji |
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 21:52 | |
| // No co, on jest niedoświadczony w tych sprawach! Książki a praktyka to jest odmienna rzecz u Luńka. Poza tym on się gubi we własnych myślach!
Kto by przepuszczał, że taki rozsądny uczeń nagle będzie słuchać się głosu serca, a nie rozsądku. W ogóle ta cała sytuacja jest jakaś nienormalna. Nie w stylu Luńka, który zawsze starał się unikać wszelakich związków, by nie skrzywdzić nikogo potem. Poza tym czy na pewno potem będzie chciała z nim być, gdy się dowie o jego przypadłości? Że jest potworem, w którego co pełnię księżyca się zamienia?. On wątpił, by ona to zaakceptowała. To i tak cud, że chłopaki zamiast odwrócić się od niego, to pomagają mu przetrwać te wszystkie transformacje. Gdy dotknął jej i poczuł, jak ona sama delikatnie muska dłonią jego policzek, Luńkowi zawirowało w głowie. i co on teraz powinien zrobić? Wszystko, co wyczytał z tych wszystkich poradników, wszystkie porady, które udzielał chłopakom - przepadły na ten moment. Poczuł się zagubiony i niedoświadczony niczym młode szczenię, które zaczyna poznawać otaczający go świat. Postanowił do pewnego momentu pozwolić jego instynktowi działać, lecz starał się jeszcze logicznie myśleć. Luniek przybliżył się do niej tak blisko, że jej ciepło odczuwał na swojej skórze, mimo iż się nie stykał z nią. W żołądku czuje jakieś tajemnicze bąbelki [kto wie, może to jest jakaś zgaga?], a jego serce przyśpieszyło swe bicie [może zaraz zawału serca dostanie?]. Lekko lewą dłonią dotknął jej podbródka i podniósł leciutko do góry przybliżając go do siebie na parę milimetrów. - A co byś chciała? - wyszeptał pytanie skierowane do niej. Ciągle był wpatrzony w jej niebieskie tęczówki, aż nie widział niczego innego poza nimi. Czy tak wygląda miłość? Podręcznik opisuje to jako uczucie, którym darzą się wzajemnie dwie osoby i pragną być razem aż do swej śmierci. Wiedział, co ona czuła do niego, ale sam nie rozumiał swych uczuć. Czy on ją kocha? Będzie musiał on sam odpowiedzieć na to pytanie. Ta bliskość między nimi była mocno odczuwana przez Luńka. Te emocje występują u niego po raz pierwszy. Po raz pierwszy czuł coś dziwnego niż przyjaźń do jakiejś kobiety [bo chyba Symplia już jest kobietą, nieprawdaż?]. Po raz pierwszy jest tak blisko płci pierwszej jak nigdy wcześniej. To wszystko to jest jego pierwszy raz. Pierwsze uczucia, pierwsze dotknięcia. Pierwszy pocałunek. i to wszystko zafundowała mu Symplia. Co do tego pocałunku, to sam nie wiedział, jak go zacząć. Niby się to robi odruchowo, ale nie chciałby wyjść na jakąś łamagę, który źle całuje. Chciał zacząć, i to mocno, ale nie wiedział jak. Książki tylko mówiły o muskaniu warg swej ukochanej, ale jak to wszystko wygląda? Niech to Symplia mu pokaże, jak wie, co powinno się w tej chwili zrobić. Bo w końcu on nie spogląda na chłopaków, jak oni się całują. |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 22:27 | |
| Nagle poczuła się jakby wylądowała w samym centrum chmury burzowej, a jedyną drogą ucieczki był on. Wpatrywała się w niego jak zaklęta, nic innego w tym momencie nie istniało. Ba świat się mógł zawalić, nie wiem ufoludki zlecieć na ziemię i zacząć mordować wszystkich, Czarny Pan mógłby przejść obok w nich w różowym tutu, nic, nic nie zmusiło by ją teraz do oderwania od niego spojrzenia, a gdyby ktoś spróbował. To do końca życia podwali by mu jedzenie kroplówką, a Lupin odwiedzać by ją musiał w Azkabanie, dożywocie za pobicie z wyjątkowym okrucieństwem. Kiedy przysunął się do niej jeszcze bliżej, miała wrażenie, że serce jej zaraz się zatrzyma, albo gorzej, że wyskoczy z piersi. Oddech jej przyspieszył, a twarz zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Niepewnie spoglądała na jego usta, a potem przeniosła spojrzenie na oczy. Kiedy zatrzymał się, myślała, że to jakiś żart, to co teraz mu się na gadanie zebrało. Cholera by wzięła te jego podchody. -Ciebie...- Jej głos był spokojny, zatapiała się w jego pięknych oczach. Mogła by się w nie patrzeć do końca życia, albo stracić wzrok, a w wyobraźni widzieć tylko te dwie czekoladowe obręcze. Niesamowite, pełne ciepła i dobroci. Przez sekundę przyglądała mu się, jakby upewniając się, czy to wszystko nie zniknie kiedy ona wykona pierwszy ruch. Nie mogła jednak pozwolić by być może jedna w życiu taka okazja przeszła jej koło nosa. On tak blisko, na wyciągnięcie dłoni. Podniosła się trochę i pocałowała go. Na początku delikatnie, jakby bała się, że pod naciskiem jej warg mógłby zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu jak dym, albo ulecieć z głowy jak sen i już nigdy nie wrócić. Przestraszona taką wizją założyła mu ręce za szyję i jakby trochę przyciągnęła za sobą. Jeśli w którejkolwiek chwili miała wątpliwości co do swoich uczuć to teraz była pewna, że go kocha, że gdyby on ją poprosił bez pytania dlaczego skoczyła by w ogień, nawet została w tym strasznym kraju, przejęłaby jego problemy na swój kark. Nie stała by już obok. Jednak czy on tego chciał. Całując go czuła, że nie ma doświadczenia, nie żeby ona miała jakieś większe. Po prostu... co ja pisałam, a tak. W całej tej sytuacji był taki uroczy, bała się, że go skrzywdzi. Ona go, cała sytuacja z przed kilku minut wyleciała jej z głowy, w tym momencie liczyło się tylko teraz, nie istniało nic poza chwilą obecną. |
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 22:59 | |
| Czy to aby na pewno była chmura burzowa, a nie cyklop? Nie jakieś mityczne zwierzaki, tylko a'la tornado. Chyba nie trzeba zbyt wiele tłumaczyć, prawda? Sam tak czuł się i nie wiedział, którędy się stąd wydostać. Jedynym wyjściem jest wejście w samo oko cyklopa i zmierzenie się z nim. To nawet godzi jego rozum z uczuciami. Słysząc jej odpowiedź, po prostu tylko oddychał. Nie ruszał się, tylko czekał na to, co może nadejść dalej. Nie chciał teraz niczego schrzanić, by potem to sobie do końca swego życia wypominać. Sam stres nawet go onieśmielał do wykonania jakiejkolwiek czynności. Gdy go pocałowała, Luniek niepewnie na początku odwzajemnił pocałunek. Czy dobrze on zrobił? Czy nie za mocno? A może za słabo ją pocałował? Tak się chłopak tym wszystkim zaczął stresować, że nawet nie zorientował się, że Symplia założyła swe ręce za jego kark. Wtedy zgodnie z jej wolą, pochylił się nad nią. Nie przestawał jej delikatnie z nutą namiętności i niepewności całować, gdyż nie potrafił tego przerwać. Te uczucie było dla niego czymś nowym, że chciał je jak najdłużej doświadczyć. Nie chciał tego przerywać, ponieważ kto wie, czy te uczucie wtedy ulotniłby się. Na swym karku czuł częściowo jej ciężar, więc schwycił ją za plecy i delikatnie ją przycisnął do swego ciała, by nigdzie jemu nie uciekła i pozwolił, by jej plecy swobodnie opierały się o drzewo. Chyba nie trzeba tu mówić, że w tej sytuacji jego uczucia górują nad rozumem. Więc nie zwracał uwagi na to, że ktoś mógłby go ujrzeć, a szczególnie Huncwoci. Choć gdy taki przebłysk przebiegł po jego myśli, przestał ją na chwilę całować i spojrzał na nią. Jaka ona piękna była. Szkoda, że wcześniej tego nie dostrzegł. - Jesteś urocza. - zdołał tylko tyle powiedzieć, zanim wpoił się w jej usta. O czym to chciał jej powiedzieć? Zapomniał, gdy spojrzał w jej błękitne oczy. Cholera, Luniek przez nią nawet nie może powiedzieć czegoś rozsądnego, gdyż jej obecność plus wzrok niszczą jego słowa już w samym jego umyśle zanim je wypowie. Teraz pocałował ją nieco bardziej zdecydowanie, niż za pierwszym razem, ale robił to delikatnie, by jej nie skrzywdzić. Co z tego, że oboje siedzieli częściowo na zimnej ziemi. - Ale czy las jest dobrym miejscem na takie spotkania? - przerwał całowanie jej, lecz od jej ust tylko o niecały milimetr się oddalił. Te słowa wręcz wymruczał, gdyż nie dowierzał, że to się dzieje naprawdę. W końcu teraz trochę rozsądek odzyskał władzę, lecz w jego umyśle toczy normalnie drugą wojnę światową. Całować się, czy nie, oto jest pytanie. |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Czw 22 Maj 2014, 23:56 | |
| Czy ta scena mogła się dziać naprawdę? Ona i on. Tak bardzo różni, jak woda i ogień, tak blisko złączeni czymś silniejszym niż magia. Czymś zdającym się mieć jeszcze mniej sensu niż magia, czymś tak nielogicznym, że od wieków spędza sens z powiek filozofów, artystów i lekarzy. Czy ktoś znalazł kiedyś lekarstwo na miłość, odtrutkę, pozwalającą zapomnieć o tej drugiej osobie w mgnieniu oka, w jednej chwili, był, a teraz go nie ma i już nie będzie. Ten kto by to zrobił, zniszczyłby świat. Jedyne uczucie sprawiające, że ludzie stają się prawdziwie, szczerze ofiarni, dają siebie nie chcąc nic z powrotem. A może właśnie miłość robi z człowieka egoistę, ja Cię kocham, więc błagam ty kochaj mnie. Och miłości tak bardzo dwojaka, tak bardzo różna. Polka przymknęła oczy, czując jego usta na swoich, miała wrażenie, że znalazła brakujący kawałek układanki, wygrała los na loterii, rozwiązała sekret dziejów. W jednej chwili on stał się jej słońcem, ziemią, księżycem, całym światem. Gdzieś w swoim umyśle zastanawiała się czy będzie wstanie oddychać bez niego, czy będzie mogła żyć. Bo jak można żyć bez serca, które zostanie z nim. Pójdzie z nim na koniec świata, rzuci się za niego w ogień walki, zasłoni własnym ciałem. Czując jak mocniej się do niej przyległ, uśmiechnęła się gdzieś pomiędzy pocałunkami. Trwaj chwilo, jesteś piękna, jak to napisał Geothe, czyżby teraz diabły miały przyjść po duszę Symplicji. Tylko kiedy ona podpisała ten cyrograf. Nie pamiętała, w zasadzie w tej chwili niewiele zdawała się cokolwiek pamiętać. Nic nie wydawało się być warte rozmyślania. To prawda, że w takich momentach ma się w głowie totalną pustkę, tylko obraz tej osoby. Jego słowa doszły do niej jak przez mgłę, mimowolnie uśmiechnęła się do niego szerzej, a widząc, że to on zaczyna przejmować kontrolę poddała się mu. Pojętny z pana uczeń, panie Lupin. Pomyślała pomiędzy pocałunkami. Upajała się jego obecnością, czuła się jakby była pijana. Dała by sobie rękę uciąć, że nie udało by się jej teraz przejść prosto pięciu metrów, bez przypływu głupawki i wielkiego uśmiechu na ustach. Gdzieś pod warstwami myśli o nim, zastanowiła się czy na nogach z waty uda jej się dojść do wieży Krukonów. -Nie liczy się miejsce, tylko ta druga osoba.- Wymruczała do niego. Zaciągając się jego zapachem, czy to była jej wyobraźnia czy on pachniał lasem, czymś dzikim. Podobało jej się to. Delikatnie dotykała jego skóry na karku palcami. Czuła się jak Kolumb odkrywający nową, nieznaną przedtem Ziemię, pustą plamę na mapie. Przyglądając się walce w jego oczach, uśmiechnęła się do niego figlarnie, niczym mały złośliwy chochlik kornwalijski, po czym delikatnie musnęła wargami, kącik jego ust. |
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Pią 23 Maj 2014, 20:31 | |
| A ponoć się mówi, że przeciwieństwa do siebie się przyciągają. Im większe są różnice między nimi, tym większe uczucie między nimi rozkwita. Czy tak to będzie w ich przypadku? Nieśmiałym Lunatykiem i marzycielką Symplią? Czy uczucia zburzą ich dotychczasowy świat i sami zaczną tworzyć swój własny? James tfuu ... Remus podczas tych pocałunków odczuwał podobne emocje, co Symplia. Sam się czuł, jakby właśnie zasmakował zakazanego owocu i nie miał ochoty przerywać tego. Poniekąd w końcu poczuł się choć trochę bardziej taki ... ludzki. Poznał to, czego on nie może doznać pod postacią potwora. Miłość. Tak, chyba powoli sobie uświadamiać, że to dziwne uczucie, które jest teraz, to jest miłość. Miłość do tej młodej Krukoneczki. Tylko jak ona to zrobiła? Jak przywołała te zakazane dla Luńka uczucie? Gdy usłyszał jej odpowiedź, Luniek uśmiechnął się uroczo do niej. Mówiła mądre słowa, lecz niekoniecznie musiały one być rozważne. Przecież jak ktoś ich tu nakryje, to zaraz powie to całej szkole, a wtedy Luniek nie będzie miał życia. A co na to Huncwoci? Zaczęliby mu organizować różne spotkania z Symplią, by go odciągnąć od nauki. Gdy dotknęła jego karku Remus poczuł dziwne, lecz takie przyjemne mrowienie. A zaraz potem jej wargi przyległy do jego warg. Czy to nie było cudowne? Chyba warto było się teraz w to zaangażować, nieprawdaż? przeszła mu taka myśl. i po raz pierwszy zgadzał się z taką myślą. Z resztą, teraz to większość jego myśli była tworzona poprzez jego emocje, które on sam częściowo akceptował. - A nie boisz się, że ktoś nas nakryje? - wymruczał między tymi delikatnymi pocałunkami. No niestety można m u wygarnąć, że aż zanadto dba o swe i najbliższych bezpieczeństwo. W tej sytuacji na pewno nie było to dobrym posunięciem, ale starego nawyku tak szybko nie da się zmienić. - Poza tym sądzę, iż powinniśmy poprzestać na całowaniu. W końcu każdy z nas ma parę spraw do przemyślenia, a nie wiadomo, ile to może potrwać. - odparł próbując jej przy tym nie zranić. W końcu chciał dobrze, lecz wiedział, że teraz będzie potrzebować trochę czasu na przemyślenie tego, co się tu przed chwilą stało. Lekko odsunął się tylko na tyle, by swoim nosem potrącić jej piękny nosek. Luniek nie robił tego ze złośliwości, tylko no ... z troski. Chwilę później jeszcze ucałował ją w ten nosek, lecz nie puszczał jej z objęć. Bo niby czemu ma to robić? |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Pią 23 Maj 2014, 21:30 | |
| Czemu uczucia miały by cokolwiek burzyć, a może to one właśnie pomogą zbudować im nową rzeczywistość? Świat piękny i dobry, ich małą utopię, pomiędzy całym tym złem i niesprawiedliwością. Tylko miłość nas ocali, tylko ona da nam szansę zapomnieć o nieszczęściach, troskach. Pozwoli żyć w ich własnej małej bajce. Mimo wszystko chwile spokoju nie będą trwać wiecznie, wiedziała, że jej rycerzyk, będzie chciał wyruszyć na wojnę, nie da się zamknąć w złotej klatce. Pamiętała jego słowa, że byłby gotowy umrzeć w tej wojnie dla idei. Czy i ona była by do tego zdolna? Nie wiedziała, gdzieś daleko miała swoją wojnę, swoją Odyseję, do, której pragnęła wrócić, jednak wpatrując się w jego brązowe tęczówki, wizja Polski oddalała się i rozpływała w powietrzu, niczym sen o poranku. Ach kolejni kochankowie od siedmiu boleści, czy chociaż im uda się przerwać złą passę swoich protoplastów. Żyć szczęśliwie, w tej chwili gotowa była ręczyć za to głową. Coś, co jeszcze tego ranka wydawało się jej senną mrzonką, marzeniem nocnym bez pokrycia stało się jawą. W tym momencie Symplicja Szafran była wstanie góry przenosić, mogła zmieniać świat, albo stworzyć nowy. Niczym Kordian wzlecieć z Mount Blank na chmurze ku przyszłości mieniącej się w jasnych barwach. Bo cóż mogłoby się teraz nie udać. Rozwaga rzadko idzie w parę z emocjami. Bo czy Romeo poszedłby pod balkon gdyby zastanowił się, czym to dla niego groziło? Czy Gustaw oddałby swe serce świadom, że nigdy nie będzie szczęśliwy? Czy Małgorzata zakochałaby się w Mistrzu gdyby wiedziała, jaki los ją spotka, że spotka samego Szatana? Gdyby ludzie zastanawiali się, co się skończy, gdy dadzą się ponieść emocjom to całe życie stali by w miejscu, smętnie rozmyślając, co by było, a gdyby jednak. -Co jest złego w miłości?- Powiedziała cmokając go w sam czubek nosa.- Jakby ktoś nas nakrył, no to Remusie twoja reputacja grzecznego chłopca legła by w gruzach. Uwieść niewinną Krukonkę i zaciągnąć do lasu, a może byłbyś ofiarą, a ja czarnym charakterem, który skusił Cię ku zgubię. Myślisz, że prezentowałabym się dobrze na koniu i z szablą?- Zamyśliła się spoglądając na niego z figlarnym uśmieszkiem. O ty niedobry Szafranku zwodzić prefektów na zatracenie. Gdyby nie to, że cały czas obejmował ją, a ona jego nie była by do końca pewna czy dobrze zrozumiała jego słowa. Miała nadzieje, że nie była to jakaś zapowiedź rychłego końca. -Powiedz mi, że to nie jest sen i, że zaraz się nie obudzę sama w moim łóżku. Proszę…- W jej głosie słychać było nadzieję, że to co się zdarzyło było prawdą. Nie wiedziała czy umiałaby żyć dalej normalnie gdyby to okazało się tylko słodkim snem.
|
| | | Remus Lupin
| Temat: Re: Obrzeża Pią 23 Maj 2014, 23:09 | |
| Luniek przez cały czas, gdy się nie całował z Krukonką, to się ciągle uśmiechał. Był tak mocno szczęśliwy w tej chwili, że po prostu ... no ciężko to słowami opisać. W końcu on po raz pierwszy zakochał się, i to ze wzajemnością. To jest szczęście, nieprawdaż? - To może zróbmy tak, że ja będę tym rycerzem na białym koniu... - przyłożył swój palec do jej warg i zaczął je powolutku okrążać. Potem jeszcze kciuk doszedł do okrążania jej polika.- A ty damą w opałach przez jakiegoś groźnego stwora. Dajmy na przykład hipogryfa... - kontynuował swoją spokojną mowę nie przestając robić tych ruchów okrężnych. Symplia wygląda tak niewinnie. Tak delikatnie. Że aż się bał teraz jej dotknąć. Ale robił to i umacniał swoją wiarę w to, ze to wszystko dzieje się naprawdę. -... I teraz cię bezpiecznie przyprowadzę do szkoły, hm? - uśmiechnął się słodko, po czym cmoknął w jej czoło. Luniek wtedy ... chwycił Symplię w pasie i przerzucił ją przez siebie. - Ale chyba zmienię wersję. Wolę tą, w której przynoszę pokrzywdzoną dziewczynkę. - powiedziawszy, poczochrał krukonkę i poprawiwszy ją na swym barku, ruszył wesoło do szkoły. Zaskoczona? Pewnie mocno, bo kto by się takiego ruchu po nim spodziewał. No kto? Nawet sam nie wie, w jaki sposób zdobył się na odwagę, że przewiesił ją na swym ramieniu i teraz niczym strażak wychodzący z pożaru, zaczął kierować się z nią w stronę szkoły. Dopiero puścił ją, jak znaleźli się na błoniach. Nie, nie będzie jej tak targać do szkoły. Musi zdobyć siłę, by pójść już dalej na własnych nogach. - Nie muszę teraz chyba panience prawić kazań, że niebezpiecznie jest wchodzić do lasu, prawda? - uśmiechnął się wesoło. Teraz, gdy wyszli na błonia wolał Luniek jeszcze się nie zdradzać, że właśnie ma dziewczynę. - W zamian za pomaganie Filchowi poproszę, byś napisała mi referat o dowolnej tematyce. Po angielsku oczywiście. Nie ma żadnego limitu słów, gdyż oczekuję, że to nie będzie miało zaledwie parę zdań. - powiedział powracając do poważnego tonu, lecz w jego oczach mogła ujrzeć iskierki radości i szczęścia. - A teraz wybacz, ale muszę wrócić do chłopaków. O, byłbym zapomniał. Accio podręcznik i rzeczy Sympli. - wyjął różdżkę i przywołał do siebie ich własności. Symplia dostała swe rzeczy we własne ręce, a Luniek schwycił tylko książkę w jedną dłoń. Mrugnął wesoło do niej i uśmiechnął się jeszcze, zanim spoważniał. Wśród ludzi ogrywa prefekta, który dba o wszystkich i się grzecznie zachowuje. - Do zobaczenia jutro na lekcji. - pożegnawszy ją, po raz ostatni spojrzał się w jej błękitne tęczówki, po czym ruszył w stronę zamku rozmyślając o Sympli i o tym, co on właśnie teraz zrobił. Czy to znaczy, że będzie musiał jej powiedzieć, iż jest wilkołakiem? Chyba z tym faktem Remus będzie się bardzo długo ociągał.
z/t |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Obrzeża Sob 24 Maj 2014, 18:33 | |
| Pijana szczęściem, chciała, żeby ten dzień trwał wiecznie, by czas się zatrzymał, a oni mogli tak do końca świata, siedzieć sobie na tej trawie w lesie, wpatrzeni w siebie nawzajem, bez zastanawiania się co będzie jutro. Chciałaby się go spytać o tak wiele błahych rzeczy jak ulubiona książka, kolor, piosenka, pora roku, zajęcia, jakie ma plany na przyszłość, wakacje, czy lubi oglądać filmy, czy chodzi do teatru, czy oglądał nową wersję Hamleta w teatrze Wiktoriańskim w Londynie, czy chodzi po górach, a może woli żeglować, jakie jest jego ulubione danie, czy w nocy ma sny, czy posiada jakieś rodzeństwo, kiedy ma urodziny, tak wiele pytań, a tak mało czasu, a to jest tylko mały odsetek rzeczy, które w tym momencie dziewczyna chciałaby o nim wiedzieć, tylko to co teraz na szybko wpadło jej do głowy. Uśmiechała się do niego w tym momencie nawet zaklęcie super przylepca nie zmieniło by jej miny, była najszczęśliwszą Krukonką, ba dziewczyną na całym świecie, a przynajmniej w całym Hogwarcie. Pierwszy raz życiu, miała wrażenie, że jej życie na prawdę mogło by mieć szczęśliwe zakończenie, że w zasadzie, nie ma żadnych zmartwień. Delikatny dotyk chłopaka wywoływał w jej ciele przyjemne dreszcze. Nie chciała by przerywał, nie chciała stąd odchodzić. Posmutniała trochę na jego słowa o powrocie, jednak kiedy złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię jak worek ziemniaków zaczęła się śmiać z całych sił. -Tak się nie traktuję biednych księżniczek, co ja worek kartofli?- Powiedziała pomiędzy salwami śmiechu, tykając go palcem w plecy. Kiedy została postawiona z powrotem na ziemi, brzuch ją bolał od śmiechu i tego, że jego bark wbił się jej w brzuch. Spróbujcie sobie kiedyś powisieć jak worek ziemniaków, to wcale wygodne i zbyt przyjemne nie jest, ale i tak cały czas uśmiechała się jak głupia. -Proszę o wybaczenie, sama się tam już nigdy nie wybiorę- Powiedziała spoglądając na niego wzrokiem mówiącym, musimy to jeszcze powtórzyć tylko bez tego wstępu z płaczem i uciekaniem. -Do zobaczenia.- Powiedziała spoglądając jak odchodził w stronę szkoły. Na twarzy miała minę wielkiego szczęścia, a z nóg dwie galaretki. Nie tylko Lupin miał sekrety, sekret sekretowi nie równy, ale ciężar podobny. Westchnęła cicho, zastanawiając się nad tym jak mu powie, że za rok, może za dwa będzie musiała wrócić do rodzinnego kraju, i że może po tym powrocie nie będzie mogła już wrócić.
nmm
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Obrzeża | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |