|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ben Watts
| Temat: Re: Lamenty Czw 25 Wrz 2014, 15:26 | |
| Znacie to uczucie, gdy wsiadacie na rollercoaster i tak bardzo podoba wam się szaleńcza jazda, że podchodzicie do niej jeszcze raz, jeszcze, aż stracicie rachubę, a wszystkie wnętrzności zdają się wibrować i przemieszczać, nawet gdy stoicie na solidnym gruncie? Nie? I całe szczęście, bo właśnie takie wrażenia przyniosła Benowi przemiana na powrót w człowieka. Był gdzieś zamknięty, a potem perspektywa zaczęła się zmieniać do tego stopnia, że nie wiedział, gdzie była góra, a gdzie dół. Dopiero dojrzenie nad sobą sylwetek Carney'a i Porunn uświadomiło Krukonowi jego położenie – a konkretniej wylegnięcie na ziemi z kończynami rozrzuconymi nieco na boki. - O cholera – wydusił tylko, poruszając ręką i zginając palce. Wrażenia z poruszania anatomią kanarka nieco przyćmiewały odczucia, ale szybko przechodziły. Był sobą. Z jakimś dziwnym, ziemistym posmakiem w ustach... Chłopak usiadł, marszcząc brwi – chwycił wspomnienia z ostatnich chwil, szukając powodu. Kiedy go znalazł w postaci pożartego ze smakiem robaka, przycisnął pięść do czoła, mamrocząc coś co do złudzenia przypominało mantrę składającą się z „no nie” i „nigdy więcej”.
/Lemurę, serduszko mi urosło, dziękuję <3 |
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Lamenty Czw 25 Wrz 2014, 16:28 | |
| Carney próbował dogonić Porunn, lecz Luca skutecznie mu to utrudniał. Szukał w głowie jakiegoś rozwiązania, ale pojawiło się ono samo – w postaci małego skrzata, który zabrał Krukona ze sobą, teleportując się do pani Pomfrey. Młody Gryfon mógł być przynajmniej dzięki temu pewien, że Chant otrzyma potrzebną pomoc i nic mu nie będzie. No i, co było trochę dość egoistyczną myślą, nie będzie ich kulą u nogi. - Zaczekaj! – krzyknął do stworka, chcąc zadać mu pytanie, które może mogłoby im jakoś pomóc dotrzeć do pucharu jak najszybciej, ale nie zdążył. Szkoda, każdy kontakt z kimś z Hogwartu byłby bardzo przydatny... Żółciutki kanarek, to znaczy Ben, latał nerwowo nad jego głową. Carney usiłował go złapać, by trzymać nad nim pieczę, póki nie uda im się odwrócić zaklęcia. Gdy wreszcie mu się to udało i wsunął Wattsa do kieszeni, dostrzegł, jak panna Fimmel zmaga się z jakimś stworem. Z daleka nie potrafił w stu procentach określić, co to było. Ślizgonce na pewno przydałaby się teraz pomoc, ale różdżka Gryfona nadal wybuchała tylko drobnymi iskierkami i nie reagowała na żadne zaklęcie. Szlag. Chłopak ruszył biegiem (na tyle, ile był w stanie) w stronę brunetki. Cała akcja miała się już ku końcowi, co zauważył, dobiegając do Porunn. Stwór, którego wcześniej widział i nie poznawał, zmienił się w końską sylwetkę, która powiedziała Ua Duibhne o wiele więcej, niż jego poprzednia forma. - Proponuję odejść jak najdalej od jeziora – odparł, zerkając w stronę tafli. – Na moje oko to była Kelpia, a nie sądzę, byśmy chcieli mieć jeszcze z jakąś do czynienia. Był to chyba jedyny ze sposobów, by nie prowokować tych bestii, a jaki mógł wykorzystać w obecnej chwili. Pamiętał z zajęć z Hagridem, że sposobem na Kelpię jest zarzucenie jej magicznego wędzidła, coś jak to, co zrobił Car, chcąc wyciągnąć Chanta z błota. Mógł powiedzieć o tym Fimmel, ale gdzieś w środku kuła go mała igiełka zazdrości, że to ona, jak do tej pory, najbardziej błyszczy, a on pozostaje w tyle. Czy ktoś wspominał coś o pracy zespołowej? Kanarek zaczął się strasznie szamotać, więc Carney sięgnął do kieszeni, puścił go i niedługo później Ben znowu był człowiekiem. - Witamy z powrotem - uśmiechnął się półgębkiem czarodziej z Gryffindoru. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Lamenty Czw 25 Wrz 2014, 17:06 | |
| W końcu wszyscy spotkaliście się i Ben wrócił do swojej postaci, podczas gdy Porunn zwyciężyła dobrze rozpoznaną przez Carneya Kelpię. Nie mniej i nie więcej usłyszeli donośny gong rozchodzący się od strony jeziora, roznosząc echem. Dopiero po chwili Gryfon mógł dostrzec szybko zbliżającego się do nich człowieka, który wyskoczywszy z trawy ukazał koński grzbiet oraz kopyta w galopie. Zastanawiającym było to, że przez bark miał przewieszonego chłopaka... Zatrzymał się w niewielkiej odległości od grupy przygotowany na wycelowanie różdżek w jego stronę, na co z pewnością zastukałby nerwowo kopytami. Pochylił się odkładając ciało przytomnego i zdrowego Samuela Slivera, po czym oznajmił gromkim, głębokim tonem: - Niewiele czasu wam zostało, uczniowie. - Ubrany był jedynie w kamizelkę z naszywką Ravenclawu, a bujny zarost o czarnym odcieniu przystrzyżony był w zawity wzorek. - Chodźcie za mną. - Dopowiedział zerkając w stronę bladego Bena i do niego właśnie zbliżył się, podnosząc dumnie głowę. W dłoni trzymał długą włócznie, której tępy koniec skierował w jego stronę. - Dasz radę biec? - Zagadnął przygotowując możliwość poniesienia chłopaka na swoim grzbiecie, co stanowiłoby złamanie zasad. Nie mniej i nie więcej, pomógł mu się podnieść, po czym zarżał i ruszył w stronę centrum wyspy. Po kilku krokach zatrzymał się, poganiając uczniów słowami: - Jeśli chcecie zwyciężyć, biegnijcie. Niewiele czasu zostało. - Po czym podjął kłus, aby dzieci mogły za nim nadążyć.
W tym miejscu się rozstajemy. Lamenty zyskały nowego członka drużyny w postaci Samuela. Było mi niezmiernie miło prowadzić dla Was fabułę, pomimo lekkich potknięć i ufam, że również Wy czerpaliście z tego przyjemność. Mam nadzieję też, że spotkamy się przy innej okazji :)
Możecie, acz nie musicie tutaj pisać postów. Cierpliwości, dostaniecie informację od innego Mistrza Gry, od którego otrzymacie wytyczne. Tak, zbliżamy się już do końca.
Wasz ukochany Lemur
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Lamenty | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |