IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Tylko winny się tłumaczy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyNie 01 Cze 2014, 15:29

Opis wspomnienia
Jak najłatwiej w Hogwarcie załapać szlaban. Być w złym miejscu o złym czasie, tak stało się i tym razem. Irytek jako bardzo zły duszek uświnił cały korytarz jakąś farbą i niczym urodzony złoczyńca zniknął z miejsca zbrodni. Jakby czując zaburzenia w sferze mocy, zaraz na ów korytarz przybiegł Filch, który zamiast ducha zastał w nim uwalonych farbą Ślizgona i Krukonkę, długo się nie zastanawiając uznał ich za winnych całego zamieszania i wlepił szlaban, nawet nie słuchając ich, gdy próbowali się wywinąć, polegający na czyszczeniu jakiejś starej klasy. Pusta sala, dwoje piątoklasistów bez różdżek, co też ciekawego może się tam wydarzyć. W zasadzie wszystko, ale to już inna sprawa.
Osoby:
Amycus Carrow, Symplicja Szafran
Czas:
Styczeń, 1976
Miejsce:
Opuszczona, bardzo brudna i zakurzona klasa
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyNie 01 Cze 2014, 16:03

Carrow przyczłapał się do brudnej i zapomnianej przez wszystkich Sali kilka minut przed godziną osiemnastą, zgodnie z upomnieniami Filcha. Pochłonął obojętnym spojrzeniem pajęczyny, zdając sobie sprawę, że bez różdżek tak łatwo sobie z tym nie poradzi i skorzystać trzeba będzie z drabiny. O wiele łatwiej byłoby zaczarować miotły i szmatki, które wykonałyby za wszystkich brudną pracę – woźny postanowił jednak dać niewinnym nauczkę, iż czyszczenie nie należy do przyjemnych zadań.
W końcu spojrzenie Ślizgona spoczęło na Krukonce o słowiańskich rysach twarzy, która stała kilka kroków od wejścia w oczekiwaniu na Filcha. Amycus grzecznie odczekał, aż ich spojrzenia skrzyżują się i dopiero wtedy wyrzucił z siebie wyraźne:
- Witaj. – Niezwykle sztywne i oficjalne powitanie, ponieważ chłopak nie miał motywacji do tego, ażeby udawać przyjaźnie nastawionego. Obojętność, z którą wyrzucał z siebie to słowo była aż nadto wyczuwalna. Szczególnie, że już po chwili wyjął dłonie ze spodni dresowych koloru czarnego i zerknął w kierunku skrzypiących drzwi.
Ślizgon ubrany był również w gładką bluzę z długim rękawem bez kieszeni czy kaptura, zakończoną haftem herbu domu. Najwyraźniej uważał te właśnie ubrania za godne wybrudzenia, chociaż ich stan świadczył o świeżości.

Tyranda na temat śmiecenia na korytarzu i płataniu psikusów kończących się wybrudzeniem całego otoczenia nie trwała zbyt długo, ponieważ Filchowi najwyraźniej się spieszyło dokądś. Zanim zabrali się do sprzątania w głównej części, musieli udać się do komórki i zabrać stąd dwie miotły do sprzątania, ścierki, trzy wiadra, drabinę oraz inne pomniejsze przedmioty. Jak można było się domyślić – woźny nie przyłożył do tego nawet palca, którym wskazywał co jeszcze powinni założyć na swoje ramiona domniemani przestępcy.
Ku powszechnej uldze drzwi od Sali zamknęły się z hukiem, pozostawiając Krukonkę i Ślizgona w półmroku. Pan Carrow wpatrywał się w wiadro napełnione wodą za pomocą jedynego zaklęcia, którego mogli użyć – tyle dobrego, że woźny zgodził się na taką formę kompromisu, oszczędzając im tym samym bieganiem na niższe piętro do łazienek.
- Panno Szafran, lepiej by było, abyśmy się szybko z tym uporali. Kobiety są z pewnością o wiele lepsze w sprzątaniu, dlatego z chęcią wysłucham jakichś sugestii czy porad od czego zacząć. – Przesunął spojrzeniem po suficie i najbliżej stojących ławkach, a głos Amycusa nabrał cieplejszych barw.
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyNie 01 Cze 2014, 19:23

Ubrana w zwykłe, czarne leginsy i duży, trochę za duży, workowaty granatowy t-shirt stała przed klasą, na stopach mając najzwyczajniejsze na świecie trampki. Rękawki mimo, że nie były najdłuższe zasłaniały tatuaż na jej prawym ramieniu. Na szlaban przyszła jakoś dużo za wcześnie, nie wiedziała czy było to spowodowane ciągle nie opadłymi emocjami związanymi z zakończeniem ferii świątecznych i ciągle wiszącymi w powietrzu opowieściami Krukonów jak to było fajnie w domu z rodziną, przekrzykiwaniem się kto co wspaniałego dostał i jak bardzo zmieniło to jego życie. A może powodem była obawa przed zabłądzeniem, dlatego też by mieć więcej czasu na odnalezienie odpowiedniej klasy wyszła wcześniej. Wracając jednak do tematyk świątecznej to ta zawisła w pokoju wspólnym krukonów na dobre i nikomu nie chciało się ją zakończyć, zdjąć, odłożyć do przyszłego roku ostatnią jemiołę, rozebrać choinkę i wrócić do szarej codzienności, pozbawionej zapachu sosen i bożonarodzeniowego piernika. Święta, święta i po świętach, jednak ich duch był ciągle żywy, nikt nie chciał wracać do świata, gdzie nie słychać było ciągle wesołego hohoho, a gruby, siwy facet w czerwonym wdzianku dający prezenty dzieciom, bardziej przypominał pedofila niż miłego staruszka z etykietki coca coli. Nie żeby nasza ukochana Polka miała jakieś zadatki na Grincha (chociaż może trochę), ale to opowieść na inne popołudnie, na inne warunki, jakieś może trochę bardziej szczęśliwe. Nie zmieniało to jednak faktu, że dłużej tych rozmów znieść nie mogła więc przebrawszy się uprzednio szybko opuściła drugą po bibliotece ulubioną kryjówkę Krukonów.
Stojąc tak i rozmyślając jak to bardzo pokój wspólny stał się nie znośny, prawie nie zauważyłaby przybycia pewnego Ślizgona, gdyby ten uprzednio nie odezwał się do niej. Wyrwana z zamyślenia spojrzała na niego, z miną jakby przed chwilą dopiero wstała. Przyglądając mu się nie mogła nie zauważyć, że był on bardzo przystojny, a przynajmniej taki jej się wydawał, wcześniej tego nie zauważyła bo obecność farby i Filcha była wystarczająco zajmująca by zwracać uwagę na to kto razem z nią został skazany na ten ciężki los. O ty łasa na piękno Krukoneczko, artystko od siedmiu boleści, nie patrz tylko na wygląd to Ślizgon, a oni, wiesz jacy oni są dla ludzi takich jak ty, wiesz jacy oni są dla wszystkich. Kiedy te myśli przeszły jej po głowie, szybko się za nie zganiła, takie myślenie było krzywdzące i pełne uprzedzeń, za takie myślenie właśnie tak bardzo nie przepadała za Gryfonami, którzy uznając siebie za samozwańczych obrońców uciśnionych pozwalali sobie tępić Ślizgonów, chociaż Ci drudzy nie pozostawali im dłużni. Lepiej będzie zobaczyć z kim ma się do czynienia zanim się zacznie oceniać.
-Hej.- Powiedziała cichym głosikiem, w którym mimo tak krótkiej, lakonicznej wypowiedzi słychać było, obcy akcent. W sumie ona cała wyglądała jakoś obco w tej szkole, nie pasowała do otaczającej ją rzeczywistości. Nie przejmowała się jego obojętnością, lepsza zimna obojętność niż nienawiść bez powodu, jaką niektórzy Ślizgoni darzyli ją za sam fakt istnienia.
Kiedy Filch pojawił się i zaczął ich ochrzaniać wyłączyła się na dobre, to co mówił wchodziło jej jednym uchem, a opuszczało drugim. Nie chciało jej się marnować miejsce w swojej głowie na jakieś wrzaski starego charłaka, który bardzo przegrał życie. Patrząc na to z tej strony Symplia cieszyła się, że jej rodzeństwo nie miało pełnej świadomości o świecie magii i mogli "spokojnie" żyć w świecie mugolskim bez narażania się na zniewagi ze strony czarodziejów, z powodu, że nie posiadają magii.
Kiedy Filch schował, razem z Amycusem ruszyła zbierać potrzebne do sprzątania klamoty. Idąc tak obładowana jakimiś gratami do sprzątania mało brakowało, a wywinęłaby bardzo malowniczego orzełka. Uratowała ją jednak ściana, koło której szła i która szybko zatrzymała się jej ruch ku dołowi.
Kiedy ich oprawca wyszedł i zostawił ich samych westchnęła, przynajmniej tego starego zgreda tutaj nie będzie. Już szła w stronę jakiś szmat gdy usłyszała wypowiedź chłopaka. Spojrzała na niego niepewnie. Po takiej wypowiedzi nie była do końca pewna czy miał on ochotę ją obrazić, stwierdzając, że kobiety nadawały się głównie do sprzątania, czy było to zwykła prośba o pomoc, kogoś kto nigdy w życiu nie musiał po sobie sprzątać, bo do wszystkiego używał magii albo skrzatów. Przyjrzała mu się, a słysząc kosmetyczną zmianę w jego głosie stwierdziła, że bliższa prawdzie jest odpowiedź numer dwa. Ślizgon nigdy w życiu nie musiał nic sprzątać. Szybkie oględne spojrzenie po klasie. Kilka wyższych regałów, jakieś porozrzucane, ławki, krzesła, jakieś dziwne plamy i wszechogarniający kurz.
Po chwili ciszy odezwała się.
-Najpierw pajęczyny i kurz z półek, i ławek. Szmatę zmocz i...- Zawiesiła się nie wiedziała jak jest to słowo po angielsku. Więc wzięła jedną ścierkę, zmoczyła ją w wodzie po czym wyrżnęła nadmiar wody tak by materiał byt tylko trochę wilgotny.-Wycieraj od góry.- Skończyła mówić, podsunęła do regału jakieś najbardziej stabilne krzesło i zaczęła ścierać z niego kurze.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyNie 01 Cze 2014, 20:10

Mina z jaką został przywitany przez Krukonkę dała mu jasno do zrozumienia, że ma do czynienia z osobą lubującą się w bujaniu między obłokami. Niewyraźne spojrzenie, jakby wciąż nieobecne zaczęło się kształtować i w końcu świadomość dotarła do komórek dziewczyny, uruchamiając aparat mowy w odpowiedzi na powitanie Amycusa. W przeciwieństwie do niej, słuchał uważnie tego, co miał do powiedzenia im Filch – tylko i wyłącznie po to, aby móc zarejestrować szeroką gamę jego reakcji na złość, gniew i bezpodstawne darcie się na niewinnych uczniów. Nauka przez doświadczanie takich wydarzeń nie była dla niego nieprzyjemna, ale pouczająca – trudno było urazić jego dumę czy jego samego, ponieważ z reguły nie potrafił wyczuć czyjejś ironii czy sarkazmu. Bez problemu odnajdywał zmianę w intonacji czyjegoś głosu, a grymasy przemykające przez twarz stanowiły dla niego niekiedy otwartą kartę. Dopasowanie jednak słów określających dane stany była zadziwiająco trudnym zadaniem dla Ślizgona, jak gdyby to było zadanie wykraczająca poza jego możliwości rozwojowe.
W końcu dwójka uczniów została sama w Sali, w której za kilka godzin miało być tak czysto jak po kilku zaklęciach Czystochłyścia. Już przy pierwszych słowach dziewczyny dało się dostrzec wyraźnie obcy akcent, kaleczący angielską mowę w sztywny sposób i dość nienaturalny. Przez myśl przeszło mu pytanie, czy dziewczyna przeprowadziła się stosunkowo niedawno oraz skąd tak właściwie przybyła.
Nie należał jednak do osób, które wtrącały się w czyjeś życie z buciorami. Przynajmniej nie w momencie, kiedy nieznajoma mu osoba nie wykazuje żadnego zainteresowania jego osobą i nie stwarza chociaż pozorów względnej sympatii czy antypatii.
Dość spokojnym krokiem podszedł do wiadra i przykucnął przy nim, obserwując czynność tak prozaiczną i praktyczną jak wyżymanie ściereczki nad wiadrem. Zaskakującym mógł okazać się fakt, ze na twarzy Amycusa nie pojawił się nawet lekki grymas skrzywienia na myśl o brudzeniu rąk jakąś szmatą. Niektórzy Ślizgoni mieli potężną manię na punkcie czystości i nie chodziło tylko o krew płynącą w żyłach czarodziei, ale również wszelkiego rodzaju innych możliwościach: jak na przykład mycie podłóg, które z pewnością czekało już niedługo dwójkę niewinnych uczniów.
Pogodzenie się z losem przyszło mu zadziwiająco szybko, dostrzegając w tym okazję na poznanie tajemniczej osoby i obserwację kolejnych zachowań. Dla Amycusa istnieli ludzie, ale byli oni ważni tylko i wyłącznie ze względu na swoje emocje oraz reakcje, dzięki którym mógł odczytać co się dzieje w ich umysłach. I chociaż panna Szafran nigdy wczesniej nie wykazywała zainteresowania osobą Carrowa, tak teraz stanowiła całkiem ciekawy przedmiot jego badań i eksperymentu, jaki planował zastosować.
Bez szemrania umoczył więc ścierkę i naśladując ruch dłoni Krukonki pozbył się nadmiaru wody. Niechybnie, nie wziął pod uwagę tego, że woda może pociec po nadgarstkach i wkraść się pod bluzę, powodując ciche mruknięcie przepełnione niezadowoleniem. Amycus lubił wygodę i zazwyczaj planował wszystko w swoim umyśle w taki sposób, ażeby najlepiej udawać człowieka z normalnymi uczuciami. W takich chwilach wszystko się burzyło, ponieważ gniew drzemiący w jego żyłach był najbardziej rozpoznawalnym uczuciem, które niezwykle łatwo było można uzewnętrznić. Przynajmniej jemu nie przychodziło to z żadną trudnością. Odłożył więc szmatkę na krawędź wiadra i zaczął podciągać rękawy, odwracając w międzyczasie głowę w kierunku czyszczącej na krześle regały Symplicji. Początkowo jego wzrok mimowolnie wylądował na krągłych pośladkach dziewczęcia, ukrytych niezbyt dokładnie pod czarnymi i obcisłymi leginsami. Wyobraźnia Amycusa szybko załączyła odpowiednie trybki, podczas których sweter naciągany na to wszystko jedynie pobudzał go. Zerknął w kierunku twarzy Krukonki i jakby speszony, wrócił spojrzeniem ponownie na szmatkę.
- Zdajesz się mieć w tym wprawę. – Nie było to suche stwierdzenie faktu, ale również i teraz dało się wyczuć pewną dozę zaciekawienia Amycusa.Podniósł się i podszedł do sąsiedniego regału, ale już po chwili spojrzał na szmatkę. – Najpierw pajęczyny? Tym? – Spytał nieco bezradnie, podnosząc spojrzenie na tymczasowo wyższą od niego Krukonkę i … tak, proszę państwa: uśmiechnął się łagodnie, a jego twarz od razu wydała się przyjaźniej nastawiona do ludzi.
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyNie 01 Cze 2014, 21:31

Stojąc tam i słuchając kazania, Filcha raz po raz spoglądała w stronę Ślizgona. Na początku były to nic nieznaczące zerknięcia, od ciekawość jest czymś wrodzonym w jej przypadku. Kątem oka, gdzieś między rozmyślaniem o niebieskich migdałach spoglądała na niego swoimi błękitnymi tęczówkami. Każde zerknięcie trwało nie więcej jak pół sekundy po czym szybko zmieniały obiekt zainteresowania. To pajączek, powolutku wspinający się bo swej nici, to jakaś książka na regale, tak bardzo zakurzona, że jej tytuł wydawał się niemożliwy do przeczytania, a tu po chwili znowu chłopak. Przyglądała się jego rysom twarzy, oczom, jakby chciała je zapamiętać, zapisać w pamięci by później w dzień w nocy o północy móc sobie przypomnieć ten widok i go namalować. Wygląd miał drapieżny, w wyobraźni przypominał jej jakiegoś dzikiego ptaka, jastrzębia, sokoła, a może sępa, który czekał, aż ofiara sama mu wpadnie w łapki. Pojawi się znikąd i jak ta głupia naiwna owieczka rzuci w paszczę lwa. Mimowszystko Panicz Carrow wydawał się perfekcyjnym modelem, przystojny, wysoki, w zasadzie cała jego aparycja miała tylko jeden dość znaczący minus, który po dłuższych oględzinach stał się kluczowym, powodem, dla którego dziewczyna nie pobiegła szybko po aparat. W całej postawie Ślizgona zdawało się jej nie widzieć żadnych emocji. Tak jakby ich nie posiadał. Niby gdzieś tam malowała się ciekawość, ale była ona jakaś taka nudna, nie było w niej zapału, iskierek w oczach, przygryzionej wargi. Ot zwykła, szara, nic nie znacząca.
W momencie gdy woźny wyszedł, Polka potrząsnęła swoją głową, tak jakby chciała odgonić od siebie natrętną muchę. Może na owada taki zabieg by zadziałał, ale na natrętne myśli i spojrzenia kierowane w stronę, Amycusa nie podziałało.
Stojąc nad wiadrem i widząc śledzące ją spojrzenie chłopaka, zaśmiała się cicho pod nosem. Przyglądał się jej w taki sposób jakby była jakimś egzotycznym ptakiem, czymś tak nie spotykanym i dziwny, że nie można od tego czegoś oderwać wzorku. Jego zachowanie było dla niej czymś niesamowitym. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziała Ślizgona, który naprawdę miał zamiar wykonać swój szlaban, ba pierwszy raz widziała Ślizgona, który nie wywoływał u niej szewskiej pasji, swoim zachowaniem króla świata całego. Mimo, że było w nim coś niebezpiecznego i dzikiego, miała wrażenie, że mimo wszystko go polubi. Tajemniczy Ślizgon, który miał zamiar wykonywać zwykłe mugolskie czynności, w tym momencie, bardzo żałowała, że nie wzięła ze sobą aparatu. Cholera Wanda jej nie uwierzy jak jej opowie, czego była świadkiem.
Stojąc na krześle i wycierając kurz, spoglądała na niego kątem oka. Widziała jak modlił się nad wiadrem, jak wyżynał ścierkę, która jednak okazała się nie być takim prostym przeciwnikiem, jak mogło by się co poniektórym wydawać. Mimowolnie uśmiechnęła się na ten widok, może nie było grzeczne śmiać się z cudzego sieroctwa, ale z niej całe życie się śmieją, więc dlaczego to ona raz na jakiś czas nie mogłaby się pośmiać. Równowaga świata raczej od tego się nie zwali, a kto wie, może stanie się coś ciekawego.
Z rzeczywistości gdzieś między salą, a chaotycznym mózgiem Symplicji wyrwał ją głos chłopaka. Niepewnie jedną ręką trzymając się regału spojrzała w jego stronę.
-Sama muszę sprzątać pokój.- Powiedziała wracając do czyszczenia, na twarzy mając delikatny uśmieszek. W pierwszej chwili chciała nawet powiedzieć, że pochodzi z bardzo zmugolowanej rodziny, jednak mimo wszystko nadal była w tej sali ze Ślizgonem. Lepiej nie kusić losu, szczególnie gdy stoi się na dość niepewnym krześle, które wygląda jakby w każdej chwili mogło się połamać albo w ogóle rozpaść w drobny mak.
-W sumie, lepiej będzie to zrobić szczotką.- Powiedziała spoglądając na wszechobecne pajęczyny. Po czym przeniosła wzrok na o zgrozo uśmiechniętego Ślizgona. Naprawdę żałowała, że nie wzięła aparatu. Przypatrywała mu się tylko chwilę po czym wróciła do czyszczenia.
-Nie wydajesz się być stere... stereotypowym Ślizgonem.- Rzekła w sumie nawet nie do końca wiedząc dlaczego. Uważaj bo zaraz okaże się być typowym. Chciało by się rzec.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyPon 02 Cze 2014, 19:09

Informacja jaką uzyskał była niezwykle banalna, a swoją prostotą zdruzgotać mogła niejednego ucznia uważającego się za wybitnie utalentowanego w dziedzinie magii. Amycus od małego miał do czynienia z różdżkami oraz skrzatami domowymi, dlatego obowiązki domowe takie jak czyszczenie pokoju czy ścielenie łóżka nie stanowiło dla niego żadnego obciążenia. Porównanie Symplicji do domowego skrzata z pewnością nie było czymś, czego by pragnęła, dlatego chłopak przez jakiś czas milczał. Chwycił szczotkę i przyjrzał się jej uważniej, machnąwszy nią na prawo i lewo, jak gdyby sprawdzając czy aby na pewno nie postanowi się uaktywnić i samoistnie wyczyścić poszczególne wyższe partie regałów - w końcu do tego została stworzona.
Podszedł do drabiny niemalże od razu, bo nie po to przecież niósł ją przez dwa piętra, aby teraz nie skorzystać z niej. Podejrzewał, że dziewczyna będzie miała niedługo problem z dosięgnięciem wyższych półek dlatego zarzucił sobie (z lekkim "uh" wydobywającym się z ust) na ramię dodatkowy przedmiot. Posuwanie stopami czy przedmiotami po podłodze było ujmą na honorze Carrowa, dlatego też mimo iż szedł wolniej - to w końcu przystanął przy dziewczynie, rozkładając drabinę kilka centymetrów od niej.
- To znaczy nie wpisuję się w utarty szablon wywyższającego się, aroganckiego chłopaka otoczonego świtą przydupasów, którzy chcieliby kiedyś dosięgnąć domniemanego ideału? - Zagadnął ją, celowo używając bardziej skomplikowanych słów na sprawdzenie znajomości dziewczyny w stosowaniu języka angielskiego. Zanim jednak zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, poprawił szczotkę na swoim ramieniu i stuknął nią o metalową ramę. - Nie lubię schematów. Przyniosłem ci drabinę, będzie ci łatwiej utrzymać równowagę. - Po czym nie obdarzając jej kolejnym uśmiechem odwrócił się, ruszając w kierunku krzeseł porozstawianych właściwie w każdym możliwym kącie sali. Amycus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że obcowanie z półkrwistą dziewczyną nie powinno sprawiać mu żadnej przyjemności - przynajmniej według tendencji głoszonych przez tych wszystkich wyznawców czystokrwistości. Póki co chciał sprawdzić, czy jego pozytywna i bardziej ludzka maska jest w stanie przynieść mu jakiekolwiek korzyści podczas tego spotkania. Wiele razy korzystał z takich prostych i .. normalnych chwytów, obserwując nie tylko Ślizgonów, ale również i uczniów z innych domów. Jego celem było dostrojenie się do towarzysza rozmowy, a panna Szafran wydawała się prostolinijną duszyczka, którą łatwo było wprowadzić w szok takim właśnie zachowaniem.
W końcu przystawił sobie krzesło do regału, nie czując potrzeby wspinania się na palce po to, ażeby sięgnąć szczotką do sklepienia gdzie umiejscowił się pająk ze swoją siecią. Mimo, że miał 16 lat należał do chłopców uważanych za wysokich. - Jesteś Symplicja, prawda? - Przypomniał sobie nagle, zniekształcając polskobrzmiące imię.
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyPon 02 Cze 2014, 21:02

Cisza, która zawisła między nimi była dziwna, a może to nie jest odpowiednie słowo, może ona po prostu była inna. W takiej ciszy Panna Szafran jeszcze nigdy nie przebywała, cisza, która nie należała do cisz niezręcznych, jednak czy określenie ją mianem zręcznej było odpowiednie. Czym w ogóle była zręczna cisza, czy miała coś wspólnego z foremną ciszą? Może zręczna cisza była tak maleńka, że mieściła się w jednej ręce, można było ją trzymać w pudełku po zapałkach i przechowywać na lepsze czasy, a foremna, może miała kształt foremki z piaskownicy, maleńkiego zielonego pudełeczka, tworzącego muszelki, stożki i inne dziwne kształty z wilgotnego piasku, mokrego od porannej rosy i dziecięcych łez. Ciekawe czy coś tak nieuchwytnego, niezwykłego i niestałego jak cisza można było w ogóle zamknąć w maleńkim puzderku? Rozmyślając na ten temat Symplicja zastanawiała się czy może dało by się złapać ciszę w siatkę na motyle i zamknąć w słoiku, ale bez dziurek, bo z dziurkami pewnie by uciekła. A co jeśli udusiła by się bez dziurek, a może cisza ma uczucia.
Z rozmyślania nad uczuciami ciszy i tym czy można było ją podzielić, zmierzyć, czy posiadała wagę, kolor smak wyrwało ją ciche stuknięcie i nagle obok siebie zobaczyła drabinę. W sumie to nawet wcześniej nie bardzo zwróciła na nią uwagę, jej obecność szybko wyrzuciła ze swojej głowy, a żal drabina przy jej wzroście karła w szpilkach mogła być na prawdę bardzo przydatnym urządzeniem, do tego wyglądała mniej więcej sto razy lepiej niż, trzeszczące, zaimpregnowane przez kurz drewniane krzesło. Z delikatnym uśmieszkiem spojrzała na chłopaka i kiwnęła do niego głową z wdzięcznością, po czym zeszła z mebla. W każdych innych warunkach pewnie by zeskoczyła, co skończyło by się upadkiem i zrobieniem z siebie łajzy nad łajzami, jednak w tym momencie wolała sobie oszczędzić bliższego spotkania z podłogą. Miała wrażenie, że jeszcze będzie miała szansę się z nią bliżej zaprzyjaźnić, a na razie trzeba było zgrywać niedostępną.
-Nie to znaczy, że wypełniasz swoją część kary i nie każesz mi słuchać jaki to jesteś biedny, że musisz tu być i w ogóle jakie to wszystko bardzo niesprawiedliwe i złe, a przebywanie w moim towarzystwie jest katorgą równie wielką jak dotykanie tej brudnej szczotki.- Jej głos był spokojny, pozbawiony emocji. Powoli wspinała się po drabinie żeby móc wyczyścić górę szafy modląc się przy okazji by nie zasyfić niżej posprzątanych półek. Kiedy już była na czubku od nadmiaru kurzy zakręciło się jej w głowie i tylko jakiś cud sprawił, że nie zleciała na dół.
-Schematy, maski, Gombrowicz pisał, że nie da się od nich uciec. Przy każdej osobie zakładamy inną, zmieniamy się by się dopasować.- Nawet jeżeli chłopak tylko się nią bawił, chciał wybadać jej reakcje to czemu nie skorzystać z jego przebrania i nie spędzić miło czasu. Co złego jest ze świadomej naiwności, z tego, że czasami chce się wierzyć, że otaczający nas ludzie naprawdę są choć trochę dobrzy. Gryfoni pewnie powiedzą, że takie zachowanie mnie zgubi w tej wojnie, że będzie powodem mej zguby. Jednak to nie jest moja wojna i nigdy nie będzie. Moi wrogowie byli daleko stąd, nieosiągalni. Nie miałam zamiaru zostawać w tym kraju i brudzić sobie rąk jego sprawami, które mnie nie dotyczyły i nigdy nie zaczną. Byłam bardzo głupiutka myśląc, że uda mi się wytrwać w tym postanowieniu.
-A ty Amycus?
Stwierdziła po czym zaczęła przyglądać się klasie z nowej perspektywy. Ciekawe można było by z niej zrobić zdjęcia.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptySro 04 Cze 2014, 18:20

Kiedy tylko skończyła mówić, pusta sala zaniosła się echem dźwięku przypominającego niczym nieskrępowany śmiech. Ściany otaczające ich ze wszystkich stron nie należały do tych mniejszych, prędzej średniego rozmiaru. Tak czy inaczej, bardzo dobrze odbijały dźwięki, a Amycus nie krępował się niczym. Jego śmiech był całkiem miły dla ucha i był naturalny na tyle, ażeby Symplicja miała problem z połączeniem strun głosowych do kamiennej twarzy i martwych oczu, jakie przed chwilą widziała. Właściwie to nawet teraz nie byłaby w stanie dostrzec tej iskry nadającej całemu ciału bardziej ludzką istotę.
Jedynie dźwięk chyboczącej się drabiny powstrzymał nieco ten wybuch, ponieważ Ślizgon przytrzymał jedno aluminiowe ramię drabiny, spoglądając z dołu na Krukonkę. Na jego twarzy dostrzec można było naprawdę spory uśmiech, a mięśnie wokół ust drgały w powstrzymywaniu kolejnej salwy.
- Doprawdy, nie wyobrażam sobie jak miałbym traktować ciebie w porównaniu do... - nie będąc powstrzymać rozbawienia znów parsknął śmiechem, unosząc w górę trzymaną szczotkę. Zamachał nią nieznacznie, dając jasno do zrozumienia dziewczynie, że nie należy do grona osób poniżających innych w taki sposób, jak to przedstawiła. Nie musiała przecież wiedzieć, iż przy Carrowie należy bardzo uważnie śledzić jego słowa i wysnuwać daleko idące wnioski. Oczywiście, że lubił gnębić innych - jednak nie okazywał jawnie pogardy do wszystkiego co się ruszało i nie posiadało krztyny magii, poszukując bardziej wyrafinowanych sposobów dręczenia.
Podejrzewał, że w przyszłości będzie mógł czegoś takiego spróbować z panną Szafran, jeśli tylko ich pierwsze spotkanie zakończy się w miarę pozytywnie. Z całą pewnością chciałby ujrzeć kolejne, na którym pójdzie o krok na przód, wymazując uprzednio wspomnienia zawierające jego postać w umyśle dziewczęcia. W ten oto sposób będzie mógł zdobywać doświadczenie w swojej ukochanej wirtuozerii, sprawdzając granice ludzkiego bólu.
Wzruszył ramionami w końcu, pozostawiając komentarz na temat masek ... zbędnym. Wiedział, że w ten sposób może tylko i wyłącznie potwierdzić podejrzenia Krukonki, jednak zaprzeczanie im, bądź dywagowanie nad nimi nie przyniosłoby mu żadnych korzyści - a przynajmniej on ich w tej chwili nie dostrzegał.
- Tak. - Odpowiedział lakonicznie, przesuwając spojrzeniem po klasie w poszukiwaniu krzesła. - Stoisz stabilnie? - Zagadnął, po czym po uzyskaniu potwierdzającej odpowiedzi, odsunął się do przyszykowanego chwilę wcześniej krzesła. Wdrapanie się na nie problemem nie było, dlatego już po chwili chłopak stał stabilnie i sięgając wyprostowaną ręką do złączenia sufitu ze ścianą - zaczął ściągać pajęczyny, czytaj: machał szczotką na prawo i lewo, zbierając sieć całkiem niezgrabnie, chociaż z wyraźnym oddaniem i koncentracją.
- Karę otrzymaliśmy nie słusznie, bo oboje wiemy, że prowodyrem był Iryt. Tłumaczenie tego woźnemu dorzuci nam tylko większej części obowiązków na barki, więc nie widzę powodów, dlaczego miałbym unikać tego sprzątania. Czasami trzeba ugiąć kark, aby nie poruszyć lawiny przykrości. - Odparł nieco filozoficznie, nie spoglądając nawet na dziewczynę.
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyCzw 05 Cze 2014, 13:38

Naiwność, już dawno powinna się jej wyzbyć, pozbyć, wrzucić do jeziora i zapomnieć, że coś takiego istnieje. Nie można całe życie gonić za szczęściem, różowe okulary nie są niezniszczalne, a ludzie nie są dobrzy, z natury bliżej im do czynienia zła, bo zło jest łatwiejsze, nie wymaga żadnego wysiłku, oprócz tego pierwszego grzechu, potem już wszystko idzie z górki, nawet się nie zauważa, kiedy poszerza się swoje granice. A może takie myślenie, też nie było odpowiednie, dzielenie świata na czarne i białe, nie pozwalające na coś po środku, nie uznające ludzi, którzy pozbawieni byli możliwości władzy nad sobą, bo jakaś siła im ją zabrała. Ukradła i teraz muszą robić to co ona im karze.
Nagle do jej uszu doszedł bardzo miły dźwięk. Przez chwilę z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się weń. Już od dawna nie słyszała takiego dźwięku. Zwykłego, szczerego śmiechu, niewymuszonego, z żartu, którego nikt i tak nie zrozumiał, pozbawionego kpiny, jakiejś wyższości. W tej rzeczywistości rzadko śmiała się z kimś, niby miała jakiś znajomych. Jednak był między nimi jakiś dziwny mur, który sprawiał, że nie mogli się zrozumieć, że mimo kolejnego roku razem, rozdzielało ich coraz więcej tajemnic, rzeczy, których się nie mówi głośno. Ich śmiechy były wymuszone, bo tak wypada, bo tak powinno być w tej chwili. Nad tym, czy w tych murach miała chociaż jedną osobę, z którą szczerze się śmiała, musiałaby się nad tym chwilę zastanowić. Czy był ktoś taki?
-Porozmawiaj z tym Niemcem o śmiesznym nazwisku na G, on ci pokarze, jest w tym niebywale mistrzem.- W jej głosie nie było jakiegoś wyrzutu, ot stwierdziła fakt, chłopak miał chyba tylko dwa powody, żeby jej nie lubić, jeden irracjonalny, drugi nawet ona podzielała. Pierwszym był status jej krwi, dla tych wszystkich Ślizgonów, bardzo logiczne i w ogóle, dla reszty świata po prostu chore. Drugi względy historyczne, trudno się lubić, gdy rodacy drugiego mordowali twoich rodaków i starają się wmówić, reszcie świata, że obozy koncentracyjne to był pomysł Polaków. Mimo wszystko gdy na korytarzach szkolnych mijała jakiś Niemców, a trochę ich było, to odruchowo próbowała się wtopić w ścianę, chyba, że dzień miała gorszy, wtedy lepiej dla szkoły było gdy ktoś ją trzymał, bo nabierała przeogromnej chęci powyrywania im rączek i nóżek, wgniecenia w podłogę i patrzenia jak się wolny wykrwawiają, a to wszystko w ramach rekompensaty, historycznej.
Biedna nie świadoma Kizia Mizia, miała nadzieje, znaleźć dobrego Ślizgona, a natrafiła na kogoś kto może w przyszłości stać się jej katem. Czy gdyby wiedziała jaka przyszłość może ją czekać, siedziała by nadal w tej klasie? Stałaby tam na tej drabinie, z dobrodusznym uśmieszkiem, z przysłowiowym sercem na ramieniu.
Nie słysząc odpowiedzi na swoją wypowiedź, stwierdziła, ze smutkiem, że chłopak musi nie znać Gombrowicza. To jak mało Anglików obchodziła obca literatura było dla niej czymś niezrozumiałym. Jak można było nie znać takich nazwisk jak Mickiewicz, Konopnicka, Prus, Leśmian. Za każdym razem gdy zauważała u kogoś coś takiego robiło się jej tak strasznie smutno. Tak jak i zawsze wcześniej tak i teraz w jej głowie rodziła się wielka myśl, że zanim stąd odejdzie sprawi, że nazwiska polskich literatów staną się chociaż trochę bardziej znane, że chociaż w tak drobny i nic nie znaczący sposób pomoże swojej ojczyźnie.
Pomimo tego, że mniej lub bardziej logicznie umiała sobie wyjaśnić zachowanie chłopaka, to w głowie zapalił się cichy, alarm, który mimo wszystko został zignorowany. Kolejny uczeń pozbawiony instynktu samozachowawczego.
Na słowa o powiedzie ich szlabanu tylko kiwnęła głową, cóż taka była smutna prawda.
Z radością skończyła czyścić szafę, parę razy kątem oka spoglądając na dziwny taniec Ślizgona, który machał szczotką jakby chciał odlecieć, a może tak miało być. Nie znała się na tym całym Quidditchu, ale z tego co wiedziała, to chyba nie tak się latało na miotle, ale co ona wie o zabijaniu.
Podeszła do drugiej i bez słowa, niczym mały, czerwony fiat 126p zaczęła go czyścić, im szybciej skończy się ten szlaban będzie mogła... W zasadzie nie wiedziała nawet zbytnio co chce zrobić, ale jakaś dziwna niewytłumaczalna, nie dająca się ogarnąć Szafrankową percepcją siła, nalegała, a wręcz wymuszała na niej opuszczenie tej klasy. Czyżby nagły przypływ weny?
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyCzw 05 Cze 2014, 17:26

- Wątpliwe, abym skorzystał z jego rad kiedykolwiek. - Skomentował wypowiedź dotyczącą Gilgamesha, który któregoś dnia podpalił jakiegoś Krukona tylko i wyłącznie dlatego, że był mugolakiem. Amycus nie zamierzał wyprowadzać Symplicji z tego wrażenia, jakie sprawiał. Oczywiście przeczuwał, że w pewnym momencie w umyśle dziewczęcia zaświeci się ostrzegawcza, neonowa lampka z napisem "to zbyt piękne", dlatego postanowił niejako ukazać swoją wadę - jakąkolwiek, dzięki czemu obraz Amycusa Carrowa nie byłby zbyt cudowny. W końcu podejrzane po pewnym momencie może jego próba okazania sympatii, prawda?
Jego ramię w końcu skończyło się i musiał zejść z krzesła, przesuwając je w drugą stronę, przeciwną do tej, w jaką poruszała się Symplicja. Milczenie jakie zapadło między uczniami przeciągało się, chociaż Amycusowi nie przeszkadzało to w żadnej mierze. Skupił się na ściąganiu pajęczyn, podchodząc do tej w sposób obojętny. Niesłuszne skazanie go na taką brudną pracę spędzało z pewnością sen z powiek niejednego Ślizgona, który dążył do utrzymania swojego wizerunku jako dumnego i niezwykle autonomicznego. Być może powinien się zachować dokładnie tak, jak zaproponowała mu to panna Szafran, jednak ciężko byłoby mu wówczas o ofiary - które de facto MUSIAŁY posiadać przyjemne wspomnienia związane z Amycusem. Nie widział innej opcji jak znęcanie się nad ludźmi, którzy mu kiedyś zaufali i nie widział w tym nic niestosownego.
Na szczęście, panna Szafran nawet nie domyślała się o czym rozmyśla Amycus, zajęta ekspresowym czyszczeniem jednego z regałów. Chłopak nie ociągał się podczas sprzątania, jak na razie nie zamieniając szczotki na szmatkę, ponieważ za swoje zadanie wyznaczył usunięcie wszelkich pajęczyn z tego pomieszczenia. Podejrzewał, że ocena ich zespołowej pracy z Symplicją zostanie oceniona w zależności od nastroju Filcha. Nie chciał więc dawać mu więcej powodów do narzekania i marudzenia, niż to było potrzebne.
Zajął się pracą, zdejmując co jakiś czas pajęczyny ze szczotki i wrzucając resztki do pustego wiadra, kontynuował dalej.
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyPią 06 Cze 2014, 13:28

Kolejny czysty regał, teraz czas było się zabrać chociażby za przetarcie krzeseł i ławek, na których warstwa kurzu mogłaby już stanowić małe miasto dla żuczków, mrówek i innych owadów. Mogłyby tam tworzyć swoje tunele, zakładać małe przedsiębiorstwa, których budżet mógłby wspierać ich pkb no i oczywiście, ostatnie, ale nie najmniej ważne mogłyby planować jak podbić cały świat, jakie urocze małe robaczki. Ostatnie dumne spojrzenie na swoją pracę, gdyby nie wszechogarniający półmrok mimo palących się świec, meble wydawały się wrócić do dawnej świetności. To dobra wiadomość bo panna Szafran bardzo obawiała się, że będzie je musiała czyścić jeszcze raz i jeszcze raz i tak w kółko. Co było by o tyle wielką katorgą, że w domu dziewczyna nigdy nie lubiła sprzątać, jako mała dziewczynka, skarżyła, się, że potem nie będzie mogła znaleźć najniezbędniejszych zabawek i jak ona to przeżyje, że wena jej ucieknie przez okno, a pod łóżkiem, pod którym w końcu znajdzie się miejsce zagnieżdżą się cichołazy albo wężoidy, a przecież do czegoś takiego nie mogła dopuścić. Na szczęście u "ciotki" Grety, nie miała takiego rygoru, przeszywana ciotka, odwiedzała ją raz na sto lat by sprawdzić czy jeszcze żyje i wywołać u niej wyrzuty sumienia, że ona tu jest, a jej rodzina cierpi w Polsce. Grunt to wsparcie w najbliższych.
Panująca między nimi cisza z jednej strony bardzo odpowiadała Krukonce, nie zmuszała jej bowiem do zastanawiania się jak powinna odpowiedź na słowa towarzysza, pozwalała jej mózgowi odpocząć, przestać pracować na najwyższych obrotach i móc skupić się na drobnych szczegółach. Pozwalał odpłynąć, niczym Mickiewiczowski "Pan Tadeusz" do arkadyjskich lat dzieciństwa, zapomnieć o tym całym otaczającym ją złu, które przecież jej nie dotyczyły, nie powinno jej dotyczyć, tak jak Brytyjczyków nie dotyczyły jej problemy, tak samo ją nie powinny obchodzić ich. Chociaż im dłużej się nad tym zastanawiała, tym jakaś część jej świadomość coraz bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że nie uda się jej tego ominąć, że czy chce czy nie, jej losy już zostały w to wplątane.
Podeszła do wiadra z wodą, w którym wcześniej moczyła swoją szmatę i teraz zaczęła ją płukać. Przyglądała się jak z materiału zaczynają odpadać wielkie kawałki kurzu i jak powoli opadają na samo dno. Przyglądała się temu z żywym zainteresowaniem. Nie dlatego, że było to dla niej coś nowego, coś niezwykłego, nienormalnego, właśnie z tego powodu, że było to coś tak bardzo oczywistego, coś co pamiętała również z domu, poczuła do tej czynności ogromny sentyment. Mimowolnie przypomniała sobie jak razem z mamą, Olechną i Jarcią sprzątały w całym domu przed światami, pamiętała jak ojciec wraz z jej braćmi wychodzili wtedy na zakupy, jak przynosili choinkę na Boże Narodzenie, albo bazie na Wielkanoc.
Uśmiechnęła się smutno do swoich wspomnień. Wiedziała, że sama na siłę rozdrapuje swoje rany, nie pozwala sobie przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości i odnaleźć się w niej. Miała nadzieje, że przez ten ból jest bliżej ich, że on ich łączy. Ciekawe czy oni też tęsknią, z tego co mówiła Olechna to tak. Odruchowo dotknęła swojego tatuażu na ramieniu i westchnęła z ulgą, że nadal tam jest.
Kiedy już wyczyściła szmatę ruszyła z nowym zapałem wycierać ławki. Czy w tej klasie musiało być ich aż tyle. Przynajmniej jakieś zajęcie koncentrowało uwagę i pozwalało nie myśleć. Chociaż czy w jej przypadku to było możliwe.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy EmptyNie 08 Cze 2014, 17:23

Amycus nie widział dalszego sensu ciągnięcia rozmowy z dziewczyną, która nie była zainteresowana czymś innym poza wyczyszczeniem klasy. Wystarczało mu to w zupełności, ponieważ dzięki temu otwierał sobie ścieżkę na przyszłość - potrzebować będzie takich pozytywnych relacji, aby poćwiczyć swoje umiejętności.
Jego myśli zostały zaplątane w galimatias najbliższych czynności do zrobienia, czyli rozmowa z Alecto oraz odrobienie poszczególnych zajęć. Sprzątał wytrwale, o ile można w ten sposób nazwać te czynności względem człowieka, który po raz pierwszy miał do czynienia z miotłą nielatającą i szczotką.

Sprzątali żwawo, choć i tak dobre trzy godziny tam przesiedzieli. Filch naszedł ich w trakcie kończenia prac, czyli mycia podłóg i kazał wynosić się do dormitoriów. Oddał im różdżki, mamrocząc coś o ciszy nocnej. Amycus i Symplicja rozstali się pogodnie, każdy w inną stronę.

[koniec wspomnienia]
Sponsored content

Tylko winny się tłumaczy Empty
PisanieTemat: Re: Tylko winny się tłumaczy   Tylko winny się tłumaczy Empty

 

Tylko winny się tłumaczy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Gdy tylko sięgniesz dna...
» Bo tylko Ty mnie znasz...
» Czy to młody Bóg? Heros? Nie, to tylko Johnny.
»  Kanapo, Ty jesteś jak zdrowie. Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto cię stracił...

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-