IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 25  Next
AutorWiadomość
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyWto 23 Gru 2014, 15:28

Dał się ponieść emocjom i sprowokować Wandzie. To, że chętnie i żarliwie odpowiedziała na jego mało kulturalne pocałunki utwierdziło go w przekonaniu, że Wanda spodziewała się tego i sama prowokowała. Choćby godzinę temu, na ławce. Mimochodem pomyślał, że robi źle. I to go ocuciło, stety bądź niestety. Wbił palce w jej potylicę i przytrzymał jej usta na swoich w dłuższym pocałunku, a potem zmusił się do odsunięcia. Wypuścił powietrze z płuc i odczekał aż wyostrzy mu się wzrok. Co on najlepszego wyprawiał? Jak ktoś się dowie, to go napiętnują... ledwie wyszedł ze szpitala, a całuje się z Krukonką i to z Wandą, a nigdy nie sądził, że aż tak się do siebie zbliżą. Według tego, co opowiadano, jeszcze miesiąc temu był z Soleil. Bardziej podle nie mógł się zachować.
Zakrył rękoma obie dłonie Wandy i usiadł obok niej, spięty do granic możliwości.
- Specjalnie to zrobiłaś. - oskarżył ją schrypniętym głosem, ale dało się tam wyczuć samą przyjemnośc. Nie zarzucał jej tego, tylko stwierdzał fakt. Przeczesał palcami włosy i starał się odzyskać zdrowy rozsądek. I co on najlepszego zrobił? Wszystko spieprzył, bo nie powinien ulegać jej cwanym zabiegom. Nie do końca rozumiała w jakiej jest teraz Henry sytuacji. Kamień wrócił na serce, poczuł się koszmarnie, chociaż chwilę temu mógłby nie przerywać pocałunków. Były niesamowite, świeże, miękkie i chciał więcej. Puchon zacisnął pięść na swoim kolanie.
- Wanda.. - zaczął nieporadnie i machnął ręką w powietrzu w jakimś nieokreślonym geście. Gdy spojrzał na Krukonkę tak samo jak on poruszoną tym, że w końcu między nimi do czegoś doszło, westchnął. Sięgnął ręką ku jej twarzy. Pogłaskał kciukiem policzek i usta, a potem z rezygnacją oderwał od niej wzrok.
- Musisz... zrozumieć... - wziął głębszy wdech, bo mówienie sprawiało mu trudność. Żałował, że nie może po prostu zapomnieć o głupotach i cieszyć się z chwili. - Przynajmniej z szacunku do Soleil powinienem zachowywać się normalnie. Przez jakiś czas. - powiedział pierwsze co przyszło mu na myśl,bo nie umiał przedstawić słowami swojej sytuacji. Zamiast wieść spokojny żywot, odświeżyć sobie pamięć, ulegał chwili i całował się z Wandą. Nigdy w życiu by nie pomyślał, że do tego dojdzie. Jako jedyna go nie atakowała pytaniami. Mógł mieć jedynie nadzieję,że chociaż trochę go zrozumie i Henry nie zniszczy ich znajomości. Jeszcze ciaśniej zacisnął pięści. Nie może teraz jej spojrzeć w oczy bo wszystko odwoła i zatoczy błędne koło.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyWto 23 Gru 2014, 16:45

To co dobre i zakazane szybko musi się skończyć.
Dziewczyna z zawodem w oczach odsunęła twarz od buzi swojego przyjaciela i wypuściła głośno powietrze, dalej czując jego usta na swoich, po których ostało się tylko delikatne mrowienie zachęcające do dalszych pieszczot. Na to niestety nie było już miejsca ani czasu, skoro oboje mieli wyrzuty sumienia przez to co się właśnie wydarzyło. Dziewczyna przygryzła wargę i spojrzała ni to przepraszająco, ni to z poczuciem winy na chłopaka, za bardzo nie wiedząc co powiedzieć. Dalej czuła jego dłonie w swoich lokach, jego oddech zmieszany z jej, i to błogie uczucie bezpieczeństwa, które ja owiało i które zapewne będzie się jeszcze utrzymywać przez jakiś czas.
Sama nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Coś, jakaś niewidzialna siła ciągnęła ją do Henryka, wręcz pchała ją w jego ramiona. To przy nim czuła się na powrót normalnie, to przy nim potrafiła się dalej uśmiechać i żartować. Nie zwracała uwagi na jego problemy, starała się mu pomóc swoim towarzystwem. Po prostu.
Rozszalałe serce dalej tańczyło walca w jej klatce piersiowej, a przed oczami pojawiły się jej mroczki, kiedy poczuła jak blondyn siada obok niej. Ten to dopiero musiał mieć wyrzuty sumienia. A ona perfidnie go skokietowała [nieświadomie] i wykorzystała jego słabość do jej wypieków. Racjonalne myślenie dodatkowo utrudniał fakt, że ten dalej trzymał jej dłonie w objęciach. Jego skóra łaskotała ją i działała niewyobrażalnie na jej wyobraźnię. Zacisnęła powieki i starała się uspokoić. Po chwili otworzyła oczy i zerknęła katem oka na Lancastera. Na jego zarzuty odpowiedziała tylko słabym uśmiechem, bo widocznie coś w tym było. Nie mogła się opanować, dążyła do pocałunku, który rozpalił jej zmysły, a teraz to się skończyło. Pozostała pustka i gorzkie słowa, które pewnie zaraz nadejdą.
Słysząc swoje imię westchnęła czekając na lawinę zarzutów i okropieństw, które mogą paść pod jej adresem. Jednak tak się nie stało. Usta Heńka ułożyły się miękko, a ten sięgnął do jej twarzy – drgnęła niezauważalnie mając ochotę złapać go za rękę. Zdobyła się jedynie na muśnięcie jego uda i na posłanie nieodgadnionego spojrzenia, przepełnionego pragnieniem i czymś jeszcze. Nie posądzała się o takie zapędy, sama się sobie dziwiła, że tak na niego reaguje. Jednak chłopak tak ją rozumiał, sam nie naciskał, po prostu przy niej był, gdy potrzebowała normalności.
Wysłuchała jego słów ze spokojem, analizując je dogłębnie. Najpierw spoglądała na niego, potem odwróciła wzrok, czując się okropnie, że go wykorzystała. Chociaż z drugiej strony nie umiała sobie odmówić tej przyjemności. Wiedziała, że między nimi zaiskrzyło, czuła to podświadomie – odwzajemniony pocałunek tylko utwierdził ją w jej przekonaniach. Po chwili skinęła głową i westchnęła ponownie. No tak, Soleil. Ta mała Gryfonka, którą Wanda znała przelotnie. To ona była związana z Henrykiem przez ostatnie pół roku. Coś ścisnęła Whisperówne w dołku. Przez moment nie mówiła dosłownie nic, tylko wsłuchiwała się w swój nierówny oddech starając się myśleć już racjonalnie.
Nie wiedziała co jest teraz między Sol, a jej przyjacielem - wolała nie dopytywać o obecną sytuację, bo mogłaby pogorszyć swoją, a tego nie chciała. Było jej dobrze, chociaż… jeszcze jeden czy dwa pocałunki by im nie zaszkodziły. Odruchowo spojrzała na jego usta, a dopiero potem starała się pochwycić jego wzrok. Być może złakniony tak jak i jej.
- Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. – Powiedziała z trudem, przełykając gorycz. Tak naprawdę wiedziała. Chciała poczuć bliskość Henry’ego do granic możliwości, cieszyć się jego towarzystwem, by po prostu sprawdzić czy coś między nimi jest. Było. Przynajmniej tak jej się wydawało – mogła to stwierdzić również po żarliwości i zachłanności pocałunków. Ścisnęła dłoń znajdującą się na udzie chłopaka.
- Nie przejmuj się tym… Ja… Och, to głupie. Nie wiem co powinnam powiedzieć. – Roześmiała się z tej całej bezsilności jaka ją opanowała, chcąc powstrzymać się od skradnięcia kolejnego całusa czy dwóch. Szło jej opornie, bo co rusz spoglądała na blondyna to ciśnienie i krew znowu w niej wrzała.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyWto 23 Gru 2014, 17:05

Czuł się okropnie. Chociaż... miał bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony miał odświeżać sobie pamięć i zmusić Soleil do spotkania, bo w końcu tak dłużej być nie może. Z drugiej strony wszyscy mu powtarzali - nie przypominaj sobie przeszłości, żyj jakby się nic nie stało. Wiedział o torturach i chociaż nie potrafił sobie wyobrazić tego, słuchał słów przerażonej matki i ojca, że dobrze, że tego już nie pamięta. Henry powoli się gubił w tej amnezji i nie wiedział czego chce. Zachował się całkowicie spontanicznie, a z zasady kierował się chłodnym myśleniem i oceną sytuacji. Dał się ponieść emocjom i Wanda też. Pomyśleć, że przed chwilą był wściekły o upadek, skoro teraz nawet powietrze przy nich stało się trudne do zniesienia. Spojrzał przelotem na boisko. Robiło się powoli ciemno. Dni stawały się krótsze, noce dłuższe. Gdy z powrotem spojrzał na Wandę, wstrzymał oddech. Nie powinna tak na niego patrzeć, bo znowu pośle do piekielnych hipogryfów swoje marne postanowienia o zachowaniu jasności umysłu do czasu rozstrzygnięcia sprawy z Soleil.
Na twarzy Henry'ego było widać zmęczenie. Dzień jeszcze się nie kończył, a czuł się jakby cierpiał na bezsenność. Przeprosiny tutaj nic nie dadzą, ani z jej strony ani z jego. Co się stało,to się nie odstanie. W odpowiedzi na ściśnięcie dłoni, wyprostował ramię i przysunął do siebie sylwetkę Wandy, obejmując jej plecy.
- Najlepiej tego nie powtarzać. - mruknął z trudem. Nie chciał tak mówić, ale musiał. Szanował czyjeś uczucia i nie mógł, po prostu nie mógł, choćby chciał zapomnieć o oczach Soleil, zgaszonych, niemal zabitych przez jego amnezję. Serce miał w okolicach gardła, obijało się w środku i nie chciało odpuścić. Tak się cieszyło,że Henry go posłuchał i przytulił do siebie zmieszaną i chyba spanikowaną Wandę. Nici z nauk latania, po tym raczej się nie skupi. Oparł policzek o jej gorące czoło,co go wcale nie uspokoiło.
- Przez chwilę miałem zaćmienie umysłu i z medycznego punktu widzenia to się zdarza u każdego. Niegroźne, chyba. - zaczął zmuszać ich oboje do rozmawiania o głupotach, żeby rozstali się później w uśmiechami. Jeśli nie, będzie musiał pożegnać się z piernikami, a z tym sie nie pogodzi.
- Drops odpisał do ciebie? Nero niczego mi nie przyniosła jeszcze. - zagadnął, ukradkiem wdychając waniliowe powietrze, które będzie go teraz prześladować dniami i nocami.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyWto 23 Gru 2014, 17:27

Dobrze, że Wanda nie siedziała w głowie Henryka. Pełno w nim było sprzeczności, niejasnych sytuacji, słów, które chciał wypowiedzieć, a nie mógł. Miał wyrzuty sumienia, chciał się zachowywać fair, jednak coś nie dawało mu spokoju. Tak samo było z nią, sama nie wiedziała co nią kierowało – czuła, że ich pocałunek rozpocznie jakąś nowa erę. Nie zamierzała kończyć z nim znajomości, niezależnie co by się stało – zbyt mocno go lubiła. Nie potrafiłaby z dnia na dzień przestać się do niego odzywać. Po prostu nie mogłaby. Wolała jednak nic na ten temat już nie mówić. Samo, prędzej czy później się wyjaśni. Czy tego chcą czy też nie. Bała się jednak odrzucenia, bała się prawdy, dlatego czym prędzej zmazała z twarzy rozczarowanie i na powrót uśmiechnęła się lekko, starając się wybić z głowy obraz Henryka zachłannie spijającego pocałunki z jej warg. Było to trudne zadanie, bo chłopak dodatkowo ją objął, przez co ta nie mogła się skupić należycie na rozmowie.
Znowu starali się powrócić na normalny tor, zapomnieć o tym co się stało – Wanda podchwyciła ten pomysł i obejmując go w pasie westchnęła. Nie ciągnęła już tematu ich chwilowego uniesienia, które nie chciało jej opuścić.
- Nie martw się. Gdyby Ci się coś stało to wiem jak trafić do Skrzydła Szpitalnego. – Powiedziała, uśmiechając się głupio pod nosem. W sumie to była dobra opcja, zwalić wszystko na chwilowe zaćmienie umysłu. Teoretycznie tak niegroźne dla ich dwójki. Odruchowo przesunęła dłonią po boku chłopaka, chcąc go dodatkowo uspokoić. Przecież tu jest, znowu mogą się śmiać z głupot, co pewnie zaraz nastąpi znając ich.
Gdy ten spytał o list do Dropsa, który wysłali jakiś czas temu wyraźnie się ożywiła.
- Wiesz, że nie? Nie wiem co się dzieje, przecież Nero na pewno dostarczyła ten list… – Zaczęła mówić, jednocześnie rozmyślając gorączkowo co też mogło stać się z ich wyjątkowym pozdrowieniem dla dyrektora.
- Może jeszcze nie zdążył odczytać tego listu… Poza tym, pewnie jego skrzynka odbiorcza pęka w szwach. Jest znany na całym świecie, więc musimy biedni poczekać aż zdąży się zainteresować naszymi wypocinami. – Ton jej głosu stawał się znowu lekki, przyjemny i kojący dla ucha. Oddychała już normalnie, starała się myśleć racjonalnie, uspokojona obecnością Puchona.
- Jestem jednak pewna, że nam odpisze. Prędzej czy później. Nie podejrzewam Dropsa o posiadanie własnego stylisty. – Zamyśliła się nad swoimi słowami i wzniosła spojrzenie ku przeciwległym trybunom.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyWto 23 Gru 2014, 21:03

- To chyba ja miałem ciebie ratować na wypadek połamań, a nie ty mnie przez zaćmienie umysłu. Chociaż masz rację, jeszcze trochę a zamiast uzdrowicielem zostanę stałym pacjentem. - przywołał na usta imitację wyszczerza puchońskiego, który nie dotarł jednak do oczu. Lancaster musiał patrzeć na sytuację z różnych stron, analizować wszystko, aby nie spaprać sprawy. Dręczyło go wiele myśli, skrawki wspomnień, które w takim stanie były nielogiczne i nienormalne. No bo jak wyjaśnić sen o lataniu... na czymś, czego nie widział? Kilka sekund, ale przecież snów się nie rozumie. To nie wróżbiarstwo, nie musiał tego interpretować bo jeszcze wywróżyłby sobie rychłą śmierć.
Nie potrzebował uspokojenia, bo fizycznie powoli dochodził do siebie. Wewnętrznie był trochę rozstrojony, ale co mu się dziwić. Codziennie borykał się z efektami swoich wypadków. Miał tylko szesnaście lat, to trochę za dużo jak na braki dorastającego chłopaka. Mógł mieć nadzieję, że nie wpadnie już w żadne tak bolesne tarapaty, ale cóż, miał przed sobą całe życie. I Wandę, której nie umiał już porządnie umiejscowić w relacjach. Zachowywał się jakby dopiero teraz dopuścił do siebie myśl, że po tym co się niechcący bądź chcący stało, mogłoby się dziać coś dalej. Odpędził od siebie te rozważania, powtarzając cierpliwie w głowie "Uszanuj Soleil, nie pakuj się w kłopoty". Ale czy Wanda musiała oznaczać kłopoty? Była miła, wesoła, beztroska, umiała utrzymać jego humor na dobrym poziomie, gdy znienacka coś go wytrącało z rownowagi, a na to stał się trochę podatny. Nie ogarniał kobiet. Musi omówić to szczegółowo z kumplami,może coś przeoczył?
- Ty będziesz jego stylistką, jeśli nam odpisze. Ja mogę zrobic parę zdjęc, chociaż... byłaś kiedyś sam na sam z Dropsem? To musi być dziwne rozmawiać i żartować sobie z tak wielkim i sławnym czarodziejem. Nagle zauważyłem, że nigdy z nim osobiście nie rozmawiałem... albo nie pamiętam. - zmarszczył brwi doszukując się w głowie wspomnień,oczywiście bezskutecznie.
- Widziałaś jak on patrzy na posiłkach? Tak... jakby wszystko wiedział. - drążył dalej temat Dropsa, usilnie tuszując wrzące emocje. Starał się ignorować gesty Wandy, gdy go pogłaskała. Czy ona zdaje sobie sprawę co robi? Nawet taka głupota płoszyła mu myśli. I tak mu serce podskoczyło.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyWto 23 Gru 2014, 21:34

Co by nie było Henry zawsze mógł liczyć na pomoc Wandy. Nie tylko w pracach domowych, testach czy innych szkolnych obowiązkach, ale również w sprawach zgoła innych. Mogła go wysłuchać, poprawić mu humor, czy po prostu z nim posiedzieć i pomilczeć. Starała się mu to okazać na każdym kroku, ponieważ czuła, że w ich relacji coś się zmieniało. Postrzegała go już nie tylko jako przyjaciela ale kogoś… kogoś ważniejszego. Przełknęła ślinę, nie zdając sobie sprawy, że dalej przebywa tak blisko chłopaka. Obejmują się, wystarczyłby jeden ruch by znowu spić pytanie z ust blondyna. Powstrzymała się i nie zrobiła zupełnie nic niezdrożnego, nic co mogłoby znowu posunąć ich do wykonania czegoś, co znowu mogłoby zaważyć na ich znajomości.
Skupiła swoje myśli wokół dyrektora szkoły. Ona w przeciwieństwie do Lancastera miała okazję spotkać się sam na sam z Albusem – po śmierci matki, kiedy to dyrektor przekazał jej tragiczną wieść i jeszcze kilka razy w ciągu roku szkolnego, z poważniejszych czy też mniej przyczyn. Dla niej był człowiekiem jak każdy z nas. Dobrodusznym, z wielką wiedzą. Podziwiała go jako osobę, jako czarodzieja. Uśmiechnęła się do siebie i do swych myśli.
- Dumbledore… Jest tak ciepłym człowiekiem… – Zaczęła cicho, spuszczając wzrok by móc wpatrzeć się w czubki swoich sandałków okrywających jej gołe stopy. Zerkała na skórzane paseczki i usilnie odpychała od siebie informację, że ten oto tu Puchon dalej trzyma dłoń na jej talii. Że jego twarz znajduje się tak blisko jej. Westchnęła.
- Jest taki inteligentny. Chciałabym kiedyś posiąść tak rozległą wiedzę jak on. On zrobił tyle dla ludzi… Chociaż, zdarzają mu się wpadki. Niestety nikt z nas nie jest idealny. – Dodała, poniekąd miała na myśli błąd, który zaważył na przyszłości Henryka. Wiedziała, że amnezja Lancasterowa powstała na skutek wypadku na obozie, z którego ta została zwolniona. Nie chciała jednak drążyć tego tematu , więc znowu zamyśliła się i wyobraziła sobie jak organizują we dwójkę sesje zdjęciową dla Dropsa, zaraz po tym jak Wanda ufarbowała brodę dyrcia na niebiesko. Pasowałaby mu do szaty, i do jej mundurka. Parsknęła cicho.
- Podejrzewam, że on wie wszystko. Mimo, że się z tym nie zdradza. Ma oczy dookoła głowy i tylko czeka na odpowiedni moment by pokazać co o Tobie czy o kimś innym wie. Wszystkie jego sekrety i tajemnice. – Powiedziała szeptem chcąc zbudować napięcie i uniosła twarz by spojrzeć na Henryka, co było błędem bo znowu owionął ją zapach kremowego piwa, a ja uderzył błękit jego oczu.
Momentalnie zrobiło się jej gorąco.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyCzw 25 Gru 2014, 20:17

Czasami jeszcze nie wierzył, że na prawdę żyje i ma przyjaciół, którzy podnosili jego tyłek do pionu, gdy się znowu załamywał. Wanda nieświadomie wpisała się na listę zadań "trudnych do zrealizowania/naprawienia". Na coraz dłuższą listę, której końca nie widział. W chwili obecnej zmusił swoje sumienie do siedzenia cicho. Jest ładna pogoda, mają chwilę wolnego od następnej lekcji, w tym dla Heńka transmutacja i powtarzanie zaklęcia znikania, a on rozważa czy dobrze robi obejmując Wandę.
Drops był tematem neutralnym. O wiele inteligentniejszym niż żarty o woźnym, w czym ta dwójka wiodła prym. Henry zdziwił się, że Wanda miała okazję rozmawiać sam na sam z Dumbledore'm. Nie wiedział czy jej zazdrościł. Jeśli to prawda, co mówi, to Henry wolałby nie patrzeć w oczy dyrektorowi. Zapadłby się pod ziemię ze wstydu,bo świętoszkiem nie był. Na wzmiankę o "wpadkach", Puchon zacisnął mocniej szczękę. Przez te dwie już "wpadki", chłopak miał bardzo mieszane uczucia na dyrektora. Chciał być na niego wściekły, ale sobie na to nie pozwalał.
- Garbate gargulce, chyba nie chcę z nim rozmawiać. On mnie zawiesi w prawach ucznia i wydali ze szkoły, jakby dowiedział się ile punktów regulaminu nagiąłem, żeby ratować swój tyłek i puchonów. - powiedział śmiertelnie poważnym tonem, niemal z przerażeniem! Bezpieczniejszy był juz Filch, bo on przynajmniej nie domyśli się prawdy nigdy. Co najwyżej nazwymyśla innych przestępstw, no ale. Mniejsze zło.
Zagrzmiało i zawiało. Ktoś coś mówił o ładnej pogodzie? Nim Lancaster zdążył cokolwiek powiedzieć, lunęło jak z cebra.
- Widziałaś te chmury chwilę temu? - zapytał głośniej Wandę i zamknął ślepia, gdy wielgachne krople zmoczyły jego twarz. Wstał, zmuszony do odsunięcia zimnej ręki od cieplutkiego tułowia dziewczyny i spojrzał z wyrzutem na niebo.
- Ścigamy się, kto pierwszy do szkoły czy zostajemy i mokniemy? - rozłożył ramiona na boki i odsłonił zęby w uśmiechu. Mokry był ju cały. Włosy przykleiły mu się do czoła,koszula przylepiła do ciała, a w butach miał już morze śródziemnomorskie. Chociaż wiatr był zimny i nieprzyjemny, Henry'emu było ciepło. Rozejrzał się z rezygnacją po okolicy. Deszcz przesłonił ponuro krajobraz. Zanim dobiegną do szkoły, zmokną. Wróć, już zmokli. Puchon roześmiał się pod nosem bez powodu. Jak on uwielbiał jesień.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyCzw 25 Gru 2014, 21:28

Faktycznie. Filch i żarty na jego temat były ostatnio ulubionym tematem Wandy, Czasami nawet nieświadomie rzucała żartami na jego temat, kompletnie nie wiedząc skąd jej się wzięło to niby uwielbienie dla woźnego. Teraz już się domyślała.
Drops był tematem… który można było poruszyć by uspokoić swoje zszargane nerwy. O nim rozmawia się wtedy kiedy chce się zatuszować burzliwe uczucia kłębiące się w nas, dlatego pewnie Henry walnął ów temat, niby jedno słowo, której zajęło Wandę bez końca. Albus był dla niej człowiekiem zagadką – którego podziwiała, a jednocześnie się obawiała. Nie do końca wiedziała co chodzi dyrektorowi po głowie, wolała jednak unikać spotkania z nim sam na sam. Nigdy nie wiadomo kiedy walnie tekstem dotyczącym czegoś co zdarzyło się x lat temu – czego Ty kompletnie nie pamiętasz, a ten zachował dla siebie.
- Spokojnie, aż tak źle by nie było. Co najwyżej schowałby Cię w klatce i nie wypuścił dopóki nie zrozumiałbyś swoich błędów. – Parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie Henryka błagającego Dropsa o litość. Rozbawiła ja reakcja przyjaciela, który chyba wszystko traktował poważnie. Miała ochote powiedzieć cos jeszcze uspokajającego, czy go pogłaskać – powstrzymała się jednak. Zacisnęła usta i tak jak ona wzniosła oczy ku górze, doszukując się pierwszych ciemnych chmur. Te nadeszły zaraz po tym jak Wanda przeklęła cicho pod nosem, a co za tym poszło, deszcz lunął na nich niespodziewanie. Przez chwile dziewczyna siedziała nieruchomo starając się dopasować do obecnej sytuacji, w myślach jednocześnie wrzeszcząc – bo przecież miała być taka wspaniała pogoda! Burzy jednak się nie bała, lubiła ten szum deszczu, duże krople i cała ta ponura aurę. Odgarnęła mokre włosy z twarzy i spojrzała bystro na kolegę z Pucholandu.
- Bez sensu jest się ścigać, skoro już i tak zmokliśmy! – Krzyknęła, starając się zwrócić jego uwagę na siebie. Ciemna sukienka przykleiła się jej do ciała, stopy ślizgały się jej po sandałkach, po które się schyliła. Jednym, zwinnym ruchem zsunęła je z nóżek i teraz trzymała je beztrosko. Wolała chodzić po wilgotnej trawie niż ślizgać się po śliskich butach. Uśmiechnęła się szeroko do chłopaka i zrobiła lekki piruet, o mało się nie wywracając. Zaśmiała się głośno ze swojej niezdarności.
- Możemy się powłóczyć. Nic nam już nie zaszkodzi. – Zbliżyła się do blondyna i złapała go za rękę by pociągnąć go w stronę boiska. Deszcz obijał się o murawę jak i o ich ciała. Nie było zimno, wiatr tylko rozwiewał ich włosy i sukienkę dziewczyny, która znowu zatańczyła wokół jej ud. Ta spojrzała na siebie, potem na przyjaciela i znowu uśmiechnęła się głupio do siebie. Wyglądali okropnie, byli przemoczeni, jednak coś… coś dodawało im uroku. Szatynka znowu wystawiła twarz do deszczu i zamknęła oczy pozwalając zmyć wodzie resztki makijażu i brudu. Otworzyła usta i chwile napawała się całą tą sytuacja, by po chwili zacząć coś śpiewać. Nie wiadomo co to było, a ona i tak fałszowała.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyPią 26 Gru 2014, 12:31

- To ja wolę się jednak kisić u Smoczycy niż siedzieć w klatce pod czujnym okiem Dropsa. - ponownie wybierał mniejsze zło. Z wyrzutem patrzył na deszcz. Przemókł już do ostatniej nitki. Robiło się coraz zimniej i ciemniej, a jakoś nie spieszno było mu wrócić do szkoły, skoro wspólnie zadecydowali kontynuowanie moknięcia na boisku. Zmarszczył brwi, planując coś powiedzieć o przeziębieniu po lataniu na bosaka po trawie, ale nic z siebie nie wydusił. Wanda ubrała się bardzo letnio i Henry rozważał czy nie zanieść jej na ramieniu do wieży Ravenclawu. Miałby jeszcze ją na sumieniu i kto wtedy będzie piekł mu pierniki?
Rezygnując z protestów dał się pociągnąć na boisko, chociaż nie widział w tym za wiele sensu. Tam pada gorzej niż przy trybunach, jeszcze bardziej zmokną. Buty mu trzeszczały przy każdym kroku. Wzdrygnął się, gdy zimne krople wleciały mu za kołnierzyk. Już nic nie mówił, bo temat Dropsa został wyczerpany. Obserwował beztroską Wandę i znowu zrobiło mu się goręcej. Jak nic, nieświadomie wyładowywała swoją energię w powietrze. Nawet przemoczona wyglądała uroczo. Puchon roześmiał się. Przedstawienie numer dwa,bo już raz mu gdzieś śpiewała. Nie przyłączył się, żeby nie psuć jej występu. Zmrużył oczy od nawału deszczu. Jak tylko Wanda skończyła śpiewać refren, Henry głośno bił brawo, co zagłuszyły grzmoty na niebie.
- Niech zgadnę, to Upiorni Wyjce? Powinni wziąć ciebie na solistkę. - zarechotał i gdyby co, uchylił się przed jakimś atakiem ze strony Krukonki.
- Pieczesz pierniki, piszesz poetyckie listy, stylistka do spraw bród, śpiewasz, tańczysz... nie doliczę twoich zalet. - ruszył w poprzek boiska,żeby nie zrobiło się zimno od ciągłego stania. Trzymał ręce w kieszeniach i znalazł tam zminimalizowane pudełko fasolek wszystkich smaków Bertiego. To dobry sposób zajęcia czymś rąk, które postanowiły lgnąć ku ciepłej skórze Wandy. Powiększył do normalnych rozmiarów ukradzione Indianinowi pudełko fasolek i wysypał sobie na rękę kilka. Podał opakowanie Wandzie.
- Odważysz się wziąć zieloną? - wyszczerzył się, biorąc do ust pomarańczową łudząc się, że trafi na waniliową. Była to fasolka jajeczna, która wykrzywiła Heńkowi buzię. Nic sobie z tego nie robił, że leje jak z cebra. Przyniosą do Hogwartu szkolne jezioro i może ujdzie im to płazem jak zobaczy to Filch.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptySob 27 Gru 2014, 13:06

Dziewczyna chyba wolała siedzieć z Dropsem i rozprawiać o tym co łatwiej jest zamienić w zegarek – żabę czy pióro. Poza tym mężczyzna wydawał się jej być całkowicie otwarty na nowe pomysły, zawsze rzucał zabawnymi sentencjami, które niegdyś Krukonka sobie zapisywała. Albus był bardziej ludzki niż Chantal – tak jej się teraz wydawało. Chociaz, może powinna zmienić nieco nastawienie biorąc pod uwagę jej chęci do rozszerzania swojej wiedzy na temat jej przedmiotu?
Wanda doskonale wiedziała co się może stać gdy tak beztrosko latała z bosymi stopami po boisku. Sama co nieco znała się na magicznej medyce – poza tym do tego by wykryć, że można się przeziębić nie trzeba było być nie wiadomo kim. Nie przejmowała się jednak niczym, ani deszczem, ani mokrymi ciuchami. Było jej gorąco, adrenalina wytworzona przez szalony według niej pościg dalej ją trzymała, a bliskość chłopaka wcale jej nie osłabiała. Wręcz przeciwnie. Miała w sobie mnóstwo energii, deszcz ja oczyszczał, a ta go wchłaniała całą sobą. Jej zawodzenie tylko rozśmieszyło chłopaka, czego się spodziewała. Słysząc brawa posłane w jej stronę zrobiła zdziwiona minkę i chwyciwszy krańce sukienki ukłoniła się niczym dama. Jednak gdy usłyszała komentarz wypowiedziany przez Puchona zmarszczyła brwi i roześmiawszy się, starała się rzucić w niego jednym z sandałków, który niewątpliwie trafiłby w twarz blondyna, gdyby ten się nie uchylił w ostatniej sekundzie. Jej śmiech ponownie przebił wilgotne powietrze, a ta odsunęła włosy ze swojej twarzy i zerknęła na przyjaciela, który zajął się wyliczaniem jej domniemanych zalet. Uniosła zdziwiona brwi i pokręciła głową, maskując uśmiech, trochę speszony? Nikt jej takich rzeczy nie mówił, nie wypominał, że jest w czymś dobra. Wywróciła zaraz oczami, by nie wyjść na nieopierzoną gąskę i podążyła za nim.
- Tak, do tego jestem mistrzem ciętej riposty i miss Szkoły z ’77! - Przekomarzała się z nim i przystanęła zaraz gdy chłopak wyciągnął paczuszkę fasolek o wielu smakach, które uwielbiała. Dobierała je jednak starannie, bo nigdy nie wiadomo było gdy trafisz na tą mniej smaczną niż truskawkowa. Zajrzała przez ramie Henry’emu, a potem sama zaczęła grzebać w pudełku szukając jakiejś bezpiecznej. Spojrzała na blondyna i pokręciła łebkiem.
- Az tak odważna nie jestem mój kolego. Jak chcesz to wszystkie zielone mogę pozostawić Tobie. – Pokazała mu język i wygrzebała jedną szarą i różową. Szara miała smak betonu, przez co Krukonka niemiłosiernie się wykrzywiła – mogła trafić o wiele gorzej, ale mimo wszystko nie była to jej wymarzona fasolka. Druga była lepsza, bo arbuzowa. Przez chwile dziewczyna obracała cukierek w buzi, by potem mlasnąć i poklepać się po brzuszku rozbawiona.
Przez moment, może dwie chwile dziewczyna spoglądała na krajobraz za trybunami, nie zwracając kompletnie uwagi na to co się wokół niej dzieje. Nie chciała wracać do szkoły, do nauki, do zajęć i znajomych. Tutaj było jej dobrze, mimo ulewy i wiatru, który osłabł. Spojrzała chytro na blondyna, a potem korzystając z jego nieuwagi wsadziła reszte fasolek do jego kieszeni i rzuciła drugiego sandałka, hen, daleko i chwyciła Puchona za dłonie. Jedną z nich ułożyła sobie na talii, a drugą trzymała hardo.
- Gdzieś wyczytałam, że mugole z Ameryki Północnej wykonują specjalne tańce,potrafiące przywołać deszcz. Skoro mamy już deszcz to może spróbujemy go odegnać? – Spytała głośno, starając się przekrzyczeć cały ten szum. Uśmiechała się szeroko do Lancastera, podczas gdy coś w jej oczkach błysnęło. Może to iskierka radości? A może ta znowu miała szalony plan? Szkoda było marnować taka okazję na zwalczenie nudy. I tak już byli mokrzy. Co złego mogło im się stać?
- Tańczyłeś kiedyś walca? Mnie ojciec uczył w trzeciej klasie, przed balem. – Zaczęła trajkotać. Klepnęła go w plecy, chcąc postawić go do pionu. Jej spojrzenie mówiło Plecy wyprostowane, Henry., a jej twarz wyrażała skupienie. Przysunęła się do blondyna i poprowadziła go wysuwając prawą nogę do przodu, podczas gdy on miał cofnąć lewą kończynę. Potem dosunęła jedna noge do drugiej i tak znowu, powtórzenie tego samego ciągu., tylko, że ze zmianą stopki. Wanda starała się poruszać lekko, jeżeli chłopak za bardzo sobie nie radził. Jeżeli było inaczej to mknęli sobie po mokrej murawie.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptySob 27 Gru 2014, 18:08

Suszył bez przerwy zęby i wydawało mu się to naturalne. Nie musiał udawać, pierwszy raz od dawna. To miłe uczucie.
- Mistrzyni ciętej riposty i Miss '77 roku... - powtórzył po niej jak echo, spoglądając na jej profil. Nie wyglądał jakby miał zaprotestować.
- Ale ze mnie szczęściarz. Puchoni w końcu mi nie uwierzą,że kumpluję się z tą sławną Whisperówną od pierników. - mówił to poważnie, jakby powtarzał to znajomym od lat, a oni dalej w to nie wierzyli. Henry całkowicie przemókł aż w końcu przestał zwracać na to uwagę. Raz na jakiś czas przeszywał go chłodny dreszcz, ale bardziej mokrymi już być nie mogli. Wpakował do ust drugą fasolkę, tym razem żółtą i trafił na szczęście na cytrusową. Zamaskowala mu smak tamtej jajecznej, chociaz cicho przyznawał przed sobą, że wolał mieć inny smak na ustach. Uniknął buta. Kolejna zaleta! Rzucanie sandałkiem w chłopaków, mistrzyni.
Ledwie rozpoczął delektowanie się nad fasolkami podczas deszczu, a padł już ofiarą dziwnego pomysłu Wandy. Jęknął dwa razy. Pierwszy raz, gdy położyła sobie jego dłoń na talii. Nie powstrzymał odruchu przysunięcia jej do siebie tak, że stykali się biodrami i brzuchami. I drugi raz,jak się dowiedział co ona knuje. Odegnanie deszczu? Naprawdę sądziła,że Henry się na tym jakoś teraz skoncentruje? I nim zdążył chociażby zaprotestować, już go zmuszała do tańca. Tylko i wyłącznie to, że trzymał ją przy sobie dawało powód do posłusznego stawiania kroków w tył i rytmicznie w bok. Wyczuwając,że zaraz wywinie koziołka zatrzymał ich, zaciskając palce na wierzchu jej ciepłej dłoni.
- Wando, po pierwsze, matka i jej pięć psiapsiół nie zdołało mnie nauczyć walca przez piętnaście lat. Po drugie, dla własnego bezpieczeństwa powinnaś stanąć a drugim końcu boiska, bo chyba nieświadomie doprowadzisz mnie do obłędu i po trzecie, wywoływanie i odegnanie deszczu polega na plemiennych tańcach wokół ogniska. Wiem to, bo dzielę od pięciu lat dormitorium z Indianinem. - uniósł jedną brew i się uśmiechał absolutnie niewinnie. I nic nie robił w związku ze swoimi słowami, przecząc im niewerbalnie, znowu. Obrócił się z dziewczyną wokół własnej osi i na tym koniec popisów. Wolałby nie podeptać jej bosych stóp buciorami. To były zbyt piękne stopy, żeby je tak zbezcześcić.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptySob 27 Gru 2014, 18:42

To co powiedziała Wanda to miał być żart. Sama to tak traktowała, bo wiedziała, że jest wiele innych, ładniejszych dziewcząt w szkole. Ona co najwyżej mogłaby podawać im przystawki przed konkursem. Albo w sumie nie, zjadła by je wszystkie. Przystawki oczywiście.
- Tak, powinieneś skakać ze szczęścia, Henry. Dlaczego jeszcze tego nie robisz? – Spytała z udawanym wyrzutem, słysząc jak ten znowu ją wychwala, co było naprawdę miłe. Whisperówna tuszowała swoje speszenie docinkami, bo w sumie nie wiedziała jak powinna się zachować w tej sytuacji. Nie chciała się czerwienić i przebąkiwać durnych podziękowań, skoro mogła się trochę ponaśmiewać.
Teraz wolała jednak skupić się na tańcu, który miał okazać się kolejna okazja do zbliżenia się do Puchona i nie tylko. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy ten niemalże władczym ruchem przyciągnął ją do siebie – uśmiechnęła się tylko pod nosem, ponownie starając się ukryć szczęśliwy wyszczerz, który niechybnie podpowiedziałby blondynowi, że Wandzia cieszy się z takiego obrotu spraw. Czuła przyjemny dreszcz trzymający ja w ryzach, gdy jej biodra otarły się o jego miednicę. Przełknęła ślinę i uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
Przesunęli się raz czy dwa w objęciach, skąpani w deszczu – ten ją obrócił, dół sukienki zafurkotał na wietrze, a ona uniosła spojrzenie na jego przemokniętą twarz. Otworzyła usta by coś powiedzieć, kiedy nagle stanęli – o mało się nie wywracając. Wysłuchała jego słów i zmrużyła piwne oczyska, gdy coś zaczynało się jej nie zgadzać.
- Co to znaczy, że doprowadzę Cię do obłędu, hm? – Szepnęła, chcąc dowiedzieć się co ten miał dokładnie na myśli. Wypowiedź Lancastera bardzo ją zaciekawiła… Czy może chodziło mu o trzymanie go na deszczu? Czy może chodziło o coś zgoła innego?
- Ta wersja jest o wiele bardziej bezpieczna niż tańcowanie wokół ogniska. Znając moje szczęście wywołałabym pożar, albo wpadłabym w sam jego środek. Nic nie podpalamy, ale jak chcesz to możemy to zrobić. – Wzruszyła ramionami, nie mając nic przeciwko. W sumie byłoby zabawnie, gdyby zaczęli podpalać trybuny i podskakiwać w rytm pisków Whisperówny. Zaśmiała się z na to wyobrażenie i posłała rozbawione spojrzenie blondynowi, którego nie puszczała mimo, że stali w miejscu. Wiedziała, że powinna to zrobić, coś jednak jej mówiło, by jeszcze tak trwała. Może wróci mu ochota na tańce?
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyNie 28 Gru 2014, 13:50

- Mam zwyczaj latać na miotle ze szczęścia, ale pogoda mi nie sprzyja. - łatwo przychodziło mu komplementowanie Wandy a z reguły ciężko mu szło otwieranie ust do dziewczyn. Odziedziczył to po Indianinie, a po ostatnich wydarzeniach niechcący szybko dojrzał i przestał się tak nadmiernie jąkać w ich towarzystwie. Pytanie czy to dobrze czy źle.
Pod nosem bezgłośnie poprzeklinał i pobiadolił przez dociekliwość Wandy. Ona robiła wszystko specjalnie, nie mógł znaleźć innego dowodu na to, że nie zachowuje się tak nie specjalnie.
- Ognisko okej,ale do tego wymaga się jakiejś ofiary i krwi czy czegoś. Ale chyba nie jestem na tyle odważny, żeby składac Filcha w ofierze, bo inną masz na oku? Wtedy plemienni tańczą wokół kankana czy coś i śpiewają takie łubudubuajajajajłubudubutrumtrumcymcym. - zademonstrował grobowym tonem melodię i nawijał dalej bez większego sensu o indiańskich zwyczajach. Musi postawić piwo Dwayne'owi za wmuszanie w niego informacji o tych tradycjach plemiennych. Henry nigdy nie sądził, że przyda mu się to, gdy nie wie co mówić a trzeba uniknąć odpowiedzi na niezręczne pytanie. Gorąco uderzyło go w twarz i Puchon wiedział już co musi zrobić, żeby nie stało się nic tragiczniejszego niż dotychczas. Naprawdę musiał uszanować Soleil i nie pakować się w Wandę, a szło mu to zbyt łatwo. Cofnął się jeden krok i przywołał do siebie sandały dziewczyny.
- No ale koniec zabaw. Odprowadzam cię do wieży. Nie chcę mieć cię na sumieniu. Spadasz z nieba, tańczysz w deszczu... - mruknął zawieszając wzrok na wszystkim, byle nie na odsłoniętych nogach krukonki. I ona jest niewinna?
- Wolisz,żebym przerzucił sobie ciebie przez ramię i tradycji stanie się zadość czy sama pójdziesz przodem a ja będę osłaniał tyły? - wyszczerz puchoński powrócił, a ciemne oczy chłopaka były uparte. Choćby siłą, zaniesie ją do wieży Ravenclawu. I nie chodziło tu jedynie o troskę wobec jej zdrowia...
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyNie 28 Gru 2014, 16:09

Sama panna Whisper zauważyła, że chłopak dojrzał. I nie chodzi jej tutaj tylko o tężyznę fizyczną, o delikatnie zarysowane partie mięśni majaczące jej przed oczyma pod wilgotną koszulą opinającą się na jego ciele, ani o silne ramiona… Ktoś tutaj ma zbyt wybujałą wyobraźnię.
Z tego co Krukonka pamiętała, a pamiętała naprawdę dużo to odkąd lepiej poznała Henryczka, to ten zawsze miał problem z zagadywaniem do dziewcząt. Może to przez Dwayne’a, jego zachowanie i milczące spojrzenia, które jej rzucał kiedy mu się jeszcze podobała, a może przez niefortunne wydarzenia, które go przytłaczały i sprawiały, że ten jak i tamten zapominał języka w gębie.
Teraz było zgoła inaczej, rzucał odważnymi żartami, nie szczędził jej komplementów, przez co dziewczyna nie zawsze wiedziała jak się zachować, czy gdzie podziać oczy. Nie czuła się zbyt pewnie, gdy słyszała same przyjemności na temat swej urody czy samej siebie – miała się dalej uśmiechać jak głupia czy może odwzajemnić zaczepki słowne? Zazwyczaj dziękowała i szła dalej, później głowiąc się co miał dokładnie na myśli nadawca pochlebstwa. Tak było obecnie, po powrocie z boiska nie będzie wiedzieć co myśleć o dzisiejszym spotkaniu.
Tak jak się tego spodziewała nie otrzymała żadnej odpowiedzi na zadane wcześniej jej pytanie. Spojrzała odważniej na chłopaka i zacisnęła usta, bo nie lubiła gdy coś nie było wyjaśnione, tak jak działo się to teraz. Nie popędzała go jednak, skoro nie chciał jej wyjawić co się dzieje, to nie. Nie naciskała, wzruszyła tylko ramionami i obróciła się raz jeszcze wokół własnej osi i zaśmiała się bez powodu. Mimo wszystko czuła się wybitnie dobrze. Nie myślała o nadciagających egzaminach, o kłopotach, o problemach przyjaciół, ani o tym co będzie na kolację.
Gdy się zatrzymała, odgarnęła z twarzy mokre włosy i wzniosła oczy ku niemu – deszcz dalej padał, ale nie tak potężny jak wcześniej. Czy może ich taniec się do tego przyczynił? A może po prostu czas na zmianę pogody? Usta Whisperowny rozciągnęły się w zadowolonym grymasie, podczas gdy ta słuchała paplania Henryka. Starała się za nim nadążyć – jedyne co wyłapała to Filch [again…], krew, ofiara i dzikie okrzyki Indian, które sprawiły, że Krukonka zaśmiała się histerycznie. Lancaster wyglądał tak zabawnie, że jej nie pozostało nic innego jak tylko zakryć twarz i odwrócić się od niego, by się nieco uspokoić. Co rusz na niego zerkała to nowa fala śmiechu zalewała jej ciało.
Potem wszystko poszło szybko. Chłopak się ogarnął i zabrał jej buty, co dało jej tylko do myślenia. Pora zbierać się do siebie? Zakończyć to spotkanie? Żołądek znowu zawiązał się w supeł, a ta westchnęła cicho pod nosem, zabierając mu swoje sandałki.
- Z racji tego, że nie chce znowu poczuć się jak wór ziemniaków, to skorzystam ze swojej rzadkiej umiejętności, jaką jest samodzielne chodzenie. Ale dziękuję, Henry. – Mówiąc to przystanęła i starała się wsunąć obuwie na gołe stopy. Niestety, raz musiała się podeprzeć o przyjaciela, bo ciężko jej było utrzymać równowagę. Gdy sandały leżały tam gdzie miały być, szatynka ruszyła przed siebie, oglądając się na blondyna, który miał osłaniać jej tyły. Jakkolwiek to brzmiało.
- Nie musisz się martwic o mój stan zdrowia. Niełatwo mnie wpędzić w choróbsko, niestety. Jestem wyjątkowo odporna. – Powiedziała jeszcze, kiedy zrównali się krokiem. Potem zaczęła paplać coś o transmutacji i wypracowaniu na eliksiry, tak po prostu by zabić ciszę.
Droga do zamku minęła im szybko – jak zawsze zresztą jeżeli chodziło o wszelakie powroty. Gdy znaleźli się pod wieżą należąca do jej domu. Dziewczyna czuła się wyjątkowo źle, że musieli już kończyć swoje małe spotkanko, kiedy tak naprawdę bardzo dobrze czuła się w towarzystwie Henryka. Nie mówiła na ten temat jednak nic, mając pewien plan, który zaraz wcieli w życie. Czasami czyny sa o wiele lepsze niż zwykłe słowa.
- Dzięki za piwo, za naukę latania i w ogóle. Nie jestem zbyt pojętną uczennicą, ale.. no, było naprawdę fajnie. – Mówiąc to dziewczyna stanęła przed Henrykiem i uśmiechnęła się lekko, kierując swoje spojrzenie na obdarte kolana. Miła pamiątka po ich wspólnym wypadzie. Chociaż o leku przed lataniem trzeba będzie jeszcze przedyskutować. Przez moment dziewczyna nie mówiła nic, nie wiedząc co dokładnie zrobić, a raczej jak się zachować.
- Lepiej wracaj do siebie i weź gorąca kąpiel, żebyś i Ty się nie przeziębił. Bo nie widzi mi się ciągłe latanie do Skrzydła… – Parsknęła jeszcze na zakończenie i póki odwaga jej nie opuściła, chwyciła chłopaka za twarz i przycisnęła jego usta do swoich obdarzając go tym razem o wiele słodszym i spokojniejszym pocałunkiem, niż miała okazję zaprezentować wcześniej.
Tym razem tak, jej zachowanie było całkowicie przemyślane. Zrobiła to perfidnie i w sumie wstydziła się do tego przyznać przed sama sobą, ale chciała tego. Odsunęła się od niego i rzucając mu niejako przepraszające, roziskrzone spojrzenie zniknęła na drzwiami.

[z/t x2]
Christopher Richardson
Christopher Richardson

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 EmptyPon 29 Gru 2014, 14:15

*bilokacja na nabór
Szedł przez zalane słońcem błonia. Wiatr lekko mierzwił jego i tak poczochrane włosy. Szczypał go też w odstające uszy, które były już całe czerwone. Wyglądało to dość dziwnie… W oddali widział trybuny. Podczas meczów Quidditcha były przepełnione rozwrzeszczanymi uczniami, jednak tamtego dnia siedziały tylko osoby należące do domu węża. Evan Rosier, kapitan szkolnej drużyny Slytherinu, organizował nabór na ścigającego. Pewny siebie Christopher zapisał się bez wahania. Już od najmłodszych lat trenował latać na miotle, podawać kafla. Najbardziej przypodobał sobie właśnie tą fascynującą pozycje. Potrafił wykonywać najbardziej skomplikowane manewry. Teraz miał okazje się zgłosić i nic nie mogło mu przeszkodzić w wygranej. Ścisnął w ręku miotłę i obrzucił spojrzeniem znajdujących się na błoniach uczniów. Chciał już wzbić się w powietrze i polecieć tam, zdobyć pozycje i wejść do drużyny. Niestety musiał czekać na odpowiedni moment i wykonywać wyznaczone przez kapitana zadania. Przyśpieszył kroku. Chłopak nie chciał się spóźnić. Zauważył drugiego zawodnika i właśnie w tamtej chwili jego twarz wykrzywił prawie niezauważalny, chytry uśmiech. Wyszedł na sam środek pola. Ciężko chodziło się mu po piasku, ale to on amortyzował wszelkie upadki z miotły. A takie zdarzały się często. A to tłuczek, a to faul wykonany przez zawodnika z przeciwnej drużyny. Christopher skinął głową na widok kapitana i czekał na pierwsze polecenia. Był dobrze przygotowany, w wakacje trenował codziennie, a poza tym w szkole też były okazje do gry w Quidditcha. Przestąpił z nogi na nogę i przypomniał sobie swojego ojca. To głównie z nim grał. Do dziesiątego roku życia. Potem on odszedł. Matka nigdy nie tolerowała tej fascynującej gry uważając, że można się zabić. To prawda – istniała możliwość skręcenia sobie kręgosłupu, jednak wystarczyło bardziej uważać i wszystko byłoby okej. Przecież nie tak dużo osób zginęło w tej grze. Wtedy wszystko szło w górę i było coraz więcej pomocy medycznej. Podczas Mistrzostw były straże, które w każdej chwili mogły zatrzymać prującą w ziemię postać. Tak samo było w Hogwarcie. Żaden nauczyciel nie pozwoliłby na to, żeby umarł im uczeń. Zapewne Hogwart zamknęliby na stałe i dużo osób straciłoby swój dom.
Christophera obchodził jednak własny tyłek. Nie przejmował się osobami, którzy wywodzili się z rodu mugoli. Jeśli w trakcie ich nauki zamknęliby tą magiczną szkołę, to musieliby na zawsze odejść z społeczności czarodziejów. Dla niego byłoby to plusem, bo jak już większość się dowiedziała, nienawidził osób brudnej krwi i chciałby ich wszystkich wytępić. Może gdyby jego ojciec nie był Śmierciożercą to chciałby do tych szeregów dołączyć. Przynajmniej na kilka chwil – by wygrać tę wojnę, wybić mugoli. Ale Christopher nie wiedział, że tam nie można być na chwilę. Byłeś na zawsze chyba, że chciałeś leżeć w trumnie. Martwy. Bez życia.
Sponsored content

Boisko - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 10 Empty

 

Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 25  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Tereny Zielone
 :: 
Boisko Quidditcha
-