IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next
AutorWiadomość
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyWto 20 Maj 2014, 18:33

Krzyk zwycięstwa wyrwał się z ust Gryfona, który triumfalnie, choć dalej obolały, wylądował na murawie. O tak, udało się! Może i oberwał tłuczkiem, ale przyjąłby ich kolejne pięć, gdyby oznaczało to powodzenie Pottera. Zaczęła się wspólna euforia, podsycana jeszcze wiwatami tłumu, skakanie dookoła, przybijanie piątek. Uśmiechał się szeroko do dziewczyn, szczególnie do Resy, która znowu zaliczyłą spotkanie z murawą.
- Dobra gra, Anderson. Epicki z nas duet. - powiedział klepiąc ją delikatnie po ramieniu, po czym spojrzał na Allison, dzięki której w jego dłoniach znalazły się dwie butelki piwa.
- Wow, dzięki. Uroczyście rozpoczną dzisiejsze świętowanie. - puścił jej oko, a Syriuszowi skinął głową. - Pozdrów od nas Dorcas. Niech wraca szybko do zdrowia.
Nie widział nigdzie Aristos, ale miał nadzieję, że przyjdzie do pokoju wspólnego. Ha, wygrał! Właściwie wygrał dla niej, pokazał, że są siłą, której nawet nieczysta gra Slytherinu nie pokona!
Evan i reszta mogą się udławić tymi docinkami o Lacroix w ich barwach.
- No dobra, ludziska, czas się bawić! - krzyknął unosząc butelki w górę. Skierował się w stronę szkoły, by pić dopóki starczy mu sił.

z/t
Resa Anderson
Resa Anderson

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyWto 20 Maj 2014, 22:23

No i skończyło się rumakowanie.
Zebrała się z trawy najszybciej jak mogła i zaraz wypluła trawę, jaka dostała jej się do buzi. W ustach czuła metaliczny posmak, na brodzie czuła ciepłą ciecz. Po krótkim obmacaniu stwierdziła, że warga była rozwalona naprawdę mocno, ale przy magicznych środkach leczniczych przypominała drzazgę w palcu. Nie czuła bólu. Albo inaczej - nie czuła wargi, bo bolało ją całe ciało. Dwa upadki z miotły przysporzyły jej na pewno sporo siniaków. Ale wygrali! Była dumna z Pottera.
Starała się uśmiechnąć, ale warga napuchła już na tyle, ze trudno było.
-Dżenky, ak safsze sfietnie głalismy - wymamrotała niewyraźnie do Connora.
Postanowiła jak najszybciej udać się do  SS, a potem do Pokoju Wspólnego, bo zapewne Gryfoni będą świętować.

z/t Resa i Daniel.
Jeśli kogoś naprawdę obchodzi co działo się ze Ślizgonem po straconym zniczu to początek posta na ślizgońskiej imprezie zawiera tę informację ;)
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 12:33

Dalej się śmiała z żartów uroczego Puchona, stwierdzając jednocześnie, że wypad na piwo z tym oto blondaskiem był bardzo dobrym pomysłem. Takie spotkania jak widać służyły im obojgu, bo co raz na siebie nie spojrzą, to zaraz wybuchają, jakby nie wiadomo co druga osoba powiedziała. Dogadywali się, a to podstawa udanej relacji. No i mimo wielu różnic potrafili ze sobą rozmawiać.
Żart o łóżku był niezwykle trafiony i sprawił, że i panna Whisper spojrzała na Henryka zainteresowana. Nie miała nic przeciwko niewybrednym docinkom lubiła oryginalne poczucie humoru. Mogli więc rozmawiać i o łóżkach, proszę bardzo. Do tego dochodzi piwo i Filch. Mieszanka wybuchowa, nie ma co.

Krukonka posłusznie skierowała swe kroki za przyjacielem, starając się opanować mocny łomot serca, który ją irytował. Latanie to latanie, podobnież jest przyjemne. Wanda miała kilka okazji wzbić się w powietrze – nie tylko na lekcjach latania w pierwszej klasie, ale również podczas treningu drużyny Krukowskiej, której była częstym goście – ze względu na kapitana, który równocześnie chodził z nią do klasy. A to, że się w nim podkochiwała [Sick!] w trzeciej kasie to inna bajka. Lucas jak widać nie mógł przekonać szatynki do latania, bo ta potem starała się tylko ładnie wyglądać na treningach, ewentualnie nosiła im butelki z wodą.
Gdy znaleźli się na boisku dziewczyna westchnęła. Widok zapierał dech w piersiach, zresztą jak zwykle. Bywała tu tyle razy – chociaż większość czasu spędziła na trybunach, jednak mimo wszystko widok był taki sam. Reakcja również. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, a potem do Henryka, który pewnie czuł to samo. Mogła jednak przysiąc, że blondyn bardziej identyfikuje się z tym miejscem. Mógł przecież znowu sobie wyobrazić jak rozgrywa jakiś ważny mecz, czy coś. Sportowcy.
- Jeju, za każdym razem gdy tutaj jestem czuję jak miękną mi kolana. – Wyznała i złapała Lancastera za ramię, rozglądając się wokół. Byli sami na boisku, co było dziwne. Zazwyczaj roiło się tutaj od dzieciaków – los jednak się do nich dzisiaj uśmiechnął, byli tylko we dwójkę. Albo AŻ we dwójkę. Zależy od interpretacji.
Nie minęła chwila, kiedy obok nich pojawiła się miotła Puchona. Miotła jak miotła mogłaby powiedzieć, jednak by nie zrobić przykrości przyjacielowi wyszczerzyła się i kiwnęła głową z uznaniem. Jeżeli to ona ma na niej latać, to lepiej być miłym i uprzejmym. Nigdy niewiadomo jak taka na Ciebie zareaguje.
- Cześć. – Przywitała się ze śmiechem, czując coraz większą ochotę na piwo. Może zanim na nią wsiądzie się upije? Wtedy upadki, jeżeli do takich dojdzie będą bardziej znośne. Spojrzała badawczo na chłopaka i starała się rozluźnić. Odetchnęła głęboko.
- No dobrze, skoro już się znamy to co teraz? – Spytała rzeczowo, starając się skupić na swoim zadaniu. Czuła się trochę jak na lekcjach, kiedy to nauczyciel zwraca uwagę tylko na Ciebie, a Ty czujesz się jak pod ostrzałem. No nic, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i pokonać strach.
Zaufała mu, to też było dla niej ważne. Pierwszemu lepszemu chłopakowi czy kumplowi nie dałaby sę namówić na wspólną przejażdżkę, nawet do Paryża.



Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 12:49

Rozmowy na temat rodzajów łóżek mogłyby być ciekawe. Jednak mimo wszystko uwielbiał tylko swoje, te w dormitorium i ewentualnie w Devon. Innych nie uznawał, a szczególnie nienawidził kanapy w domu i łóżek u Dwayne'a, gdy raz na jakiś czas u niego nocował - u mugoli. Dziwne przeżycia.
Boisko bardzo przyjemnie się mu kojarzyło. Jak zwykle gdy wszedł na trawę, ona go drapała w podeszwy butów zachęcając do wzbicia się w powietrze. Chociaż minęły trzy miesiące od ostatniego meczu, dla Henry'ego ten lot będzie pierwszym od roku. Dziura w pamięci zobowiązuje do odświeżenia tego i tamtego. Chłopak wyciągnął różdżkę i przywołał do siebie miotłę ze schowka (na którego myśl się uśmiechnął,bo rozmawiali nawet na ten dziwny temat).
- Accio spadająca gwiazda - miotła jak na zawołanie przyleciała do nich w ciągu półtorej minuty. Puchon złapał jej trzonek i wyszczerzył się. Pogłaskał zaczarowane drewno niemal z miłością. To jest jego piąta połówka, idąc tamtym tokiem myślenia.
- Wando, przedstawiam ci spadającą gwiazdę. Gwiazdo,to jest Wanda i dzisiaj będziesz jej pilnować. - uczynił honory i zaraz zmarszczył brwi. Najpierw poczerwieniały mu uszy, gdy spojrzał na dziewczynę.
- Ymm... nie wiem czy powinnaś latać w sukience... - poczerwieniał teraz na całej twarzy, bo już byli na boisku a Henry'ego dopiero teraz tknęło. Niby nikogo nie było na boisku i trybunach - bardzo uważnie się rozejrzał po okolicy - ale był Henry. Puchon uciekł gdzieś wzrokiem i wziął głębszy wdech. Przecież nie będzie stał na trawie,tylko latał za Wandą, nie powinien być aż tak narażony na niecodzienne widoki. O łóżku żartowac umiał,a teraz przypominał buraka.
- Na czym to ja... yy... a,miotła. - odwrócił ją poziomo i puścił w powietrzu tak na wysokość ich ud, czyli dosyć nisko,ale nie za bardzo.
- Wszystko się opiera na tym, żebyś się jej nie bała. To dobry model i nie chwieje się na boki jak te najnowsze. - ględził byleby zagadać uwagę, że Wanda ma na sobie sukienkę a mają zaraz wzbić się w powietrze. Lancaster stuknął różdżką w miotłę. Jej trzon wydłużył się o kilka cali,aby amator czy laik miał wygodne i stabilne oparcie.
- Usiądź na niej i nie dotykaj stopami trawy. To będzie takie... taki przedsmak lotu. - powstrzymywał chęć wskoczenia na Spadającą Gwiazdę i błyskawicznego okrążenia boiska, zwiedzenia pętli, znalezienia kafla i ćwiczeń. ADHD wracało. Winą były eliksiry wigoru, które miał ciągle pić, żeby odzyskać dawną kondycję fizyczną. Wyciągnął rekę do Wandy. Jeśli chciała, mogła skorzystać z tego oparcia. Miotła powoli i leniwie lewitowała nad ziemią. Nie da się z niej spaść.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 13:13

Spojrzenie szatynki zaiskrzyło, gdy zauważyła coś dziwnego w zachowaniu Henryka. Ten zaraz poczerwieniał jak dojrzały burak i zaczął unikać jej wzroku, jakby chciała mu co najmniej wejść do tego łóżka! Przekrzywiła głowę zaciekawiona co też wyobraził sobie czy pomyślał jej przyjaciel i uniosła brwi zaskoczona, gdy parę chwil potem się dowiedziała. Minę miała strapioną, ale nie tak bardzo jak Puchon. Roześmiała się głośno – wyglądał tak uroczo i nieporadnie z tymi rumieńcami, że nie mogła się powstrzymać.
- Oj daj spokój, skoro mam pokonać swój lęk przed lataniem, to pokonam to w sytuacji ekstremalnej. Nie przejmuj się tym kompletnie. – Powiedziała dobrodusznie – nic złego się nie stanie jak chłopak ujrzy jej bieliznę. Przecież… traktował ją tylko jak koleżankę, tak? Jeżeli było inaczej to mógłby być to tylko zapalnik, iskra, która wzburzy ich znajomością. To było trochę podniecające. Znaczy uczucie, które towarzyszyło jej od samego początku spotkania. Tak naprawdę nie wie co się stanie za moment, a to tylko podsycało jej ciekawość. Postanowiła skupić swoją całą uwagę na miotle, ignorując już czerwone policzki kompana i jego jąkanie, biorąc to za dobry znak.
Kiwnęła ciemną łepetyną, gdy chłopak ponownie się odezwał, tym razem już na temat ją interesujący. No tak, musiała wyzbyć się strachu do tego latającego przedmiotu, co nie poszło jej zbyt źle, skoro wcześniej miała już z nim do czynienia. Westchnęła głęboko i starając się powstrzymać drżenie dłoni [kiedy zaczęły drżeć?!] chwyciła rękę Henryka pewnie, zupełnie jakby trzymała pióro przed napisaniem ważnego egzaminu, o. Ufała mu. Powtarzała to sobie w myślach jak mantrę i spojrzała najpierw na niego – widząc zachęcający uśmiech chwyciła drugą dłonią trzon miotły, wydłużony o te kilka cali by było jej wygodniej. Zadarła nogę i przerzuciła ją przez kij, usadzając się na niej tak y było jej komfortowo. Zastanawiała się jak zawodnikom quidditcha było na tym wygodnie, skoro kijek strasznie wpijał się w tyłek. Zaśmiała się do siebie, ze swoich spostrzeżeń i znowu podniosła wzrok na chłopaka, tym razem mógł zobaczyć w jej oczach nutkę strachu, ale również tego właśnie zaufania, które w nim pokładała. Przełknęła jeszcze raz ślinę i spojrzała na swoje uda okryte materiałem sukienki.
Przez chwilę skoncentrowała się jedynie na miotle, na której siedziała. Oddychała spokojnie, dalej czując dotyk Lancastera, który niejako jej pomagał. Zamrugała gwałtownie i jeszcze trzymając stopy na podłożu puściła łapkę blondyna, by móc złapać za trzon sama obiema rękoma, by się nieco zmotywować.
- Czuję się jak przed jakimś ważnym testem. – Wyznała znowu, nie patrząc na niego. Między jej brwiami pojawiła się mała zmarszczka świadcząca o wielkim skupieniu. Gdy poczuła się lepiej, gdy poczuła, że miotła jest jej przyjazna starała się oderwać nogi od ziemi. Zrobiła to jednak powoli i z obawą, że zaraz się przewróci.
Nie poszło jej źle, bo na razie lewitowała sobie te kilka centymetrów nad ziemią. Uśmiechnęła się lekko do siebie, a potem wyszczerzyła się do Henryka zadowolona z siebie jak nie wiem.
- Juhuuu, jestem mistrzem. Co teraz? – Spytała znów, mając ochotę unieść kciuk do góry. Bała się jednak że nie złapałaby równowagi więc poprzestała na uśmiechu.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 13:30

No tak, nie stanie się absolutnie nic złego jak poogląda sobie czyjąś bieliznę. Henry miał co do tego inne podejście, bo według niego stałoby sie dużo. Już wystarczająco Wanda wprawiała go raz na jakiś czas w zakłopotanie. Do tej pory latania na miotle uczył dziewczyny, które chciały wejść do drużyny quidditcha Puchonów. Tam nie było problemu ani z sukienkami, ani z nagimi łydkami, ani ze strachem przed lotem. Tutaj zadanie było utrudnione, ale od Henry'ego dało się wyczuć pewnośc siebie, co mogło zarazić Wandę. Coś tam pod nosem pomamrotał, przechodząc wokół miotły ku jej trzonkowi. Krukonka usiadła całkiem zgrabnie, chociaż widział z daleka trzęsące się jej ręce i nieufność wobec miotły. Podbudowała go, że zgodziła się wejść na miotłe pod jego nadzorem. To oznaczała, że wcale nie bała sie upadku. Lancaster miał nadzieję, że Wanda nie oglądała brutalnych nokautów i rozpłaszczeń na murawie. Czasami się to zdarzało na meczach czy treningach i to z reguły zniechęcało ludzi do tego sportu. A nie wiedzieli co tracili. Nie ma niczego lepszego niż lot, w tym obrona trzech pętli, w czym Henry był dobry.
Puścił dłoń Wandy i uśmiechał się pokrzepiająco. No tak, wielki sukces dla laika wsiąść na miotłę,a do mistrzostwa bardzo długa droga. Nie powiedział o tym, doceniając pierwsze przełamanie. Małymi kroczkami do celu.
- Jak to, co teraz?- wyszczerzył się i stuknął dwa razy różdżką w miotłę. - Nie puszczaj trzonka. - zawołał za Wandą, bo miotła na rozkaz ruszyła do przodu - łagodnie, chociaż startowanie mogło trochę wystraszyć. Mocne szarpnięcie przed siebie i płynny, łagodny lot tuż nad ziemią, na tej samej wysokości. Spadająca Gwiazda pofrunęła pewnie siebie wzdłuż boiska i zataczała potężne koło. Puchon obserwował oddalającą się dziewczynę z uśmiechem. Nie uprzedził, i też nie miał zamiaru tego robić na początkowych fazach. Przez ten czas podwinął rękawy białej koszuli do łokci, ciesząc się z jesiennych promieni słońca. Jakby co, czekają na nich jeszcze dwie butelki piwa spoczywające na pierwszej ławce trybun. Po trzech minutach miołta powróciła z Wandą do Henry'ego.
- To było oswojenie z poruszającą się miotłą. Tak na serio to lata się na niej pięć razy szybciej. Jak było? - zapytał, usilnie nie patrząc na odsłonięte nogi Wandy. Że też nie pomyślał o tym wcześniej! Uśmiechał się niewinnie do Krukonki. Jeszcze chwila a będą ścigać się od jednych pętel do drugich. Chłopak po raz enty przywołał do siebie miotłę, ale tym razem inną, szkolną. Zmiatacza Jedynkę. Nie bardzo za nią przepadał, bo leciała wolno,bardzo wolno, ale to zawsze coś. Gest przywołania do siebie miotły był informacją dla Wandy - dzisiaj wzleci wyżej.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 13:52

Według Wandy najważniejsze było to, że ona nie miała żadnych obiekcji dotyczących jej bielizny. Miała ochotę wywrócić oczyma, jedna znowu się powstrzymała i tylko skwitowała wszystko uśmiechem.
Co do nokautów i innych upadków to proszę… panna Whisper była tak zapalonym kibicem, że praktycznie nie opuszczała żadnego meczu szkolnego, czy też treningów drużyny z jej domu. Uwielbiała ten sport, uwielbiała te rozszalałe emocje i wspólne świętowanie ulubionej paczki zawodników. Naoglądała się wiele, nie bała się krwi, potu i łez. MImo wszystko była twardą osóbką, choć o łagodnych rysach twarzy. Nie bała się, że otrze sobie kolano – skoro obok niej był Henry.
Na razie musiała oswoić się z myślą, że wzbije się w powietrze. Że będzie latać, a pod nią będzie murawa i reszta. To było chyba najgorsze. Nie czuć nic pod stopami. Czuć tylko strach, który podsyca Cię za każdym razem gdy spojrzysz w dół, w otchłań. Tego się bała najbardziej. Że nie da sobie rady, że spanikuje i że spadnie.
Pierwszy sukces miała za sobą, dość marny w przekonaniu Puszka, ale zawsze jakiś. Warto było się podbudowywać takimi kroczkami, ofiarować za to nagrody [piwo!] i dążyć do upragnionego celu. Zajęta swoimi myślami nie wiedziała co jej kolega ma zamiar zrobić. Dalej trzymała się mocno kijka, bo nie wyobrażała sobie nawet, że go puści. Chciała utrzymać równowagę i chciała polecieć sama, na spokojnie. Dopiero pod koniec, kątem oka zauważyła jak koniec różdżki Lancastera odbija się o lakierowane drewno. Nie zdążyła nijak zareagować, bo środek lokomocji ruszył, a ta tylko otworzyła szerzej usta, wydając z siebie głośny jęk, czy też pisk. Nie spodziewała się czegoś takiego! Że wywinie jej taki numer! Chwyciła się jeszcze mocniej, o ile było to możliwe i starała się nie patrzeć w dół. Tylko nie w dół. Wszędzie tylko nie tam.
- Zabiję Cię! – Wyrwała się jej pogróżka, starając się myśleć o tym jak tutaj mu się odpłacić za coś takiego. Że ją tak wrobił! Wykorzystał jej nieuwagę i sprawił, że ta siłą rzeczy znalazła się w powietrzu. Miotła chyba wyczuwała jej strach i szybkie bicie serca, bo nie kołysała nią wcale, a przeprowadziła ją delikatnie i spokojnie wokół boiska, które było ogromne. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, ja jest wielkie. Pozwoliła sobie na obserwację nieba – to był plus, że w ogóle miała otwarte oczy. Uśmiechnęła się przestraszona i zamrugała gwałtownie, gdy kątem patrzałki zauważyła zieleń murawy, która niemalże ją oślepiała. Przełknęła ślinę i pozwoliła się prowadzić Gwiazdce, która doskonale wiedziała co robiła.
Gdy wylądowała na ziemi pierwsze co zrobiła to rzuciła mordercze spojrzenie Henrykowi, któremu tak naprawdę była wdzięczna za szok, który jej zaserwował. Gdyby tak gadali to pewnie nigdy by nie wystartowała.
- Jak było? Jak było?! – Przedrzeźniła go, starając się ukryć sfrustrowany uśmiech, który mimo wszystko nie chciał zejść z jej twarzy. Zdmuchnęła grzywkę z czoła, o właziła jej w oczy i pokazała mu język.
- Masz szczęście, że się muszę trzymać miotły. – odburknęła, nie odpowiadając na pytanie, bo nawet ślepy zauważyłby, że jest zadowolona z takiego obrotu spraw. Uśmiechała się jak głupia, ignorując informację, że normalnie leci się 57846734638 razy szybciej.
- Prawie umarłam ze strachu. Ale było okej, naprawdę. – Powiedziała jednak, gdy zauważyła, że i wielbiciel jej wypieków zamierza wzbić się w powietrze. Wyprostowała się nieznacznie i spojrzała na niego z zapytaniem w oczach.
- Teraz mam sama się odbić, czy co? – Spytała głupio, czując się niezręcznie.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 14:12

Otarcie kolana to była codzienność. Henry chyba tylko raz miał wybity bark, gdy oberwał dwoma tłuczkami dwa lata temu. To był chyba mecz ze Slytherinem. Puchoni prowadzili dziesięcioma punktami, a ich szukający miał na oku znicz, a więc pałkarze ślizgońscy go zaatakowali. Nie ma to jak honorowa gra! Naprawianie barku nie było fajne. Oczywiście Wandzie nic takiego nie grozi,jeśli nie puści trzonka.
Roześmiał się przy piskliwym "Zabiję cię!". Zapomniał ją uprzedzić o nie patrzeniu w dół,ale chyba sama wpadła na ten pomysł i po pierwszym wrzasku panowała względna cisza. Wanda nie leciała wcale wysoko. Gdyby zsunęła się odrobinę, dotknęłaby stopami trawy i zatrzymała miotłę to przerwałaby lot z dziecinną łatwością. To byłe oczywiste kruczki i Henry nie miał ani trochę wyrzutów sumienia, że znienacka zafundował Krukonce przejażdżkę.
- Całkiem okej? To teraz będzie ekstra.- wywrócił oczami, gdy go przedrzeźniała i traktowała morderczym spojrzeniem, którym rzecz jasna się nie przejął. Wskoczył na Zmiatacza tyłem; tak, aby mieć wgląd na Wandę. Wycelował końcówkę różdżki między ich miotły. Srebrny pas związał ich miotły tak na odległość dwóch metrów. Małe zabezpieczenie, chociaż wolał siedzieć na Spadającej Gwieździe, bo to Zmiatacz stanowił jakiekolwiek potencjalne niebezpieczeństwo, jeśli się popsuje w trakcie lotu. Nie peszył jednak,tylko schował różdżkę za pasek spodni.
- Okej, będziemy lecieć gęsiego. Wysoko. - ostatnie słowa zaakcentował i posłał uśmiech dziewczynie. - Bez paniki. Trzymaj trzonek i patrz mi w oczy. Nawet Filch nie spadłby z tej miotły. - Henry odruchowo spoważniał i zaczepił nogi w powietrzu. Bardzo wygodnie się na nich latało, jeśli umiało się normalnie siedzieć.
- Raz... dwa... trzy. Teraz. - nie kazał Wandzie odbijać się od trawy, bo sam to zrobił. Latanie tyłem było trochę utrudnione, ale dla kapitana drużyny quidditcha Puchonów nie stanowiło to większego problemu. Zmiatacz szarpnął się jeden raz i podskoczył. Przechylenie w przód - czyli Wandy w tył - informowało o nabijaniu wysokości.
- Nie rozglądaj się,bo jak się zsuniesz Gwieździe, polecę za tobą. - przestrzegł ją i złapał jej spojrzenie, uśmiechając się typowo po puchońsku. Normalnie znalazłby się przy pętlach w ciągu pięciu sekund. Tutaj zajmowało to trzy razy tyle, jak nie więcej. Jak magnes Gwiazda płynęła za Zmiataczem,którym kierował Henry. Rozluźnił się w powietrzu i rzucało się to  oczy. Chłodnawy wiatr łaskotał go w potylicę, podrażniając plaster w borsuki, koszula zaczęła mu powiewać i nadmuchiwać się co silniejszy powiew wiatru, za to włosy pozostały na swoim miejscu, lekceważąc prawa fizyki. Gdy wzbili się na dwadzieścia metrów, zwolnili. Znaleźli się na równej wysokości.
- Daj znać gdy będziemy mogli przyspieszyć. - rozejrzał sie po okolicy, rzucił spojrzenie w dół. Piękne widoki, chociaż według Henry'ego byli stanowczo za nisko. Chciał pokazać Wandzie chmury a to jest cholernie wysoko i tam szlaja się tylko szukający. Lancaster wyglądał całkowicie inaczej w powietrzu, gdy nie mieli żadnego kontaktu z ziemią. Wbił szaroniebieskie oczy w Wandę i szczerzył się uspokajająco.  Jakby co, zna medyczne zaklęcia!
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 14:35

O dziwo było jej naprawdę dobrze na boisku. Zazwyczaj kiedy tutaj się zjawiała miała dobry humor, ale teraz wyjątkowo… czuła się inaczej. Nie wiedziała do końca czy to za sprawą nowego doznania jakim były lekcje latania czy też za sprawą obecności Puchona. Na takie pytania wolała teraz nie odpowiadać, bo jeszcze wytrąci się z równowagi, co nie byłoby zbyt dobrym wyjściem z obecnej sytuacji. Musiała się skupić na swoim zadaniu najbardziej jak potrafiła, bo nie chciała widzieć zawodu na twarzy Lancastera, który z własnej woli ją tu zaciągnął i nawet dał usiąść jej na swojej miotle. Doceniała jego starania, dlatego chciała dać z siebie wszystko, by był z niej dumny.
Słysząc jego zapewnienia jak to będzie teraz wspaniale spięła się w sobie i pokiwała tylko głową nie mówiąc nic, bo sama nie wiedziała czy się z tego cieszy się bardziej tego obawia. Spojrzała na to co wyprawia Henryk – z dziecinną łatwością wskoczył na miotłę tyłem [Wanda zrobiła oczy jak spodki] i coś tam zaczął majstrować przy ich miotłach. Z końca różdżki wysunęła się srebrna nić wiążąca oba przedmioty, co tylko uspokoiło dziewczynę. Dodatkowa zapora, ochrona – Lancaster wiedział jak ją uspokoić. Dodatkowo nie znała się na modelach miotełek, więc myślała, że to jej jeździec jest bardziej niebezpieczny od henrykowego. Cieszyła się w sumie, że oszczędził jej szczegółów na temat techniki i modeli.
Tak jak nakazał tak i ona zrobiła. Zarejestrowała słowo wysoko i kiwnęła głową powoli, nie spuszczając spojrzenia z Puchona. Zagryzła wargę, znowu powtarzając sobie, że mu bezgranicznie ufa i obdarzyła go nieco nieśmiałym i przerażony uśmiechem. Spoglądała w jego jasne patrzałki i coś podświadomie jej mówiło, że będzie dobrze.
Znowu nie zauważyła kiedy miotła blondyna pociągnęła ją za sobą, tylko odruchowo zacisnęła palce na drewnie, czując jak traci grunt pod nogami. Ponownie nie patrzyła w dół, tylko uparcie wpatrywała się w błękitne tęczówki jasnowłosego, starając się jak najbardziej panować nad oddechem, który teraz był spokojny i wyważony, chociaż gdy nabierali prędkości zdarzały mu się małe wpadki. Przesunęła swój ciężar ciała na tył, nie bacząc na to czy sukienka się jej podwinęła czy nie. Liczyło się tylko to, że była w powietrzu, że czuła ten wiatr we włosach, smagający ją po twarzy. Uśmiechnęła się szerzej, czując się lepiej czując się wolna, z dala od wszystkich problemów.
Podczas gdy chłopak coś do niej mówił ona skupiła się tylko na tym, że nic jej nie jest, że jest bezpieczna, że może, że chce wzbić się jeszcze wyżej.
- Teraz. Póki jeszcze tego chcę! – Powiedziała głośnej, by ten ją usłyszał. Wolała zrobić to teraz, kiedy jeszcze była taka szansa. Kiedy się nie bała. Wyszczerz chłopaka był uspokajający, a informacja, że zajmuje się magomedyką dobijała ją dodatkowo.
Nie wierciła się, nie rozglądała niepotrzebne, na razie tylko kontrolowała oddech, czując jak ślepia Puchona ją przeszywają.
Tu, na takiej wysokości wyglądał naprawdę całkiem… Korzystnie. Zrobiło się jej cieplej na sercu, gdy tak o nim myślała. Zaraz jednak ponownie przypomniała sobie, że nie czas na takie rozkminy tylko czas nauczyć się latać. Lancaster bardzo jej pomagał w tym, samą obecnością i praktycznymi wskazówkami. Chociaż… serce dalej chciało wyskoczyć jej z piersi.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 15:04

Henry był bardzo z niej dumny. Odważyła się stanąć twarzą w twarz z lękiem wysokości i z własnej woli wsiadła na Spadającą Gwiazdę. Podziwiał jej odwagę. Była też dziewczyną, a one w większości nie przepadają za paradowaniem w powietrzu. Wanda zachowała stoicki spokój, chociaż zdradzała się tremą. Nic dziwnego, skoro prawdopodobnie tak wysoko była pierwszy raz. Za nisko, zdecydowanie za nisko. Nawet serce mu nie zabiło, bo nie było to ekscytujące. Chyba, że patrzeć na to z punktu widzenia Wandy, to przyznawał, że robiło się coraz ciekawiej. Roześmiał się w głos, ale nie było tego słychać. Wiatr zagłuszył puchoński śmiech. Zasalutował Krukonce na znak, że odebrał odpowiedź. Puchon nie trzymał trzonka, nie potrzebował, bo czuł się bezpiecznie mimo, że latał na Zmiataczu który raz na jakiś czas szarpnął się na boki w proteście na wiatr.
Dotknął chłodną teraz ręką trzonka i zaczęli wzbijać się coraz wyżej i wyżej.
- Pochyl się w moją stronę. - powiedział głośniej i dobitnie, przechylając sylwetkę w stronę słomianego włosia ogona. Spowalniał tym trochę, coraz szybsze nabieranie wysokości. Dobrze, że patrzył jej w oczy, bo jakby zobaczył odsłonięte nogi - co mu strzeliło do głowy zapraszając ją w sukience na boisko?? - całkowicie straciłby jasnośc umysłu i zrobiłoby się ciekawiej.
Przyspieszyli, tym razem konkretniej. Henry zaryzykował i narzucał mocne tempo, szybkie dla Wandy, dla niego średnie. Zaczęli krążyć wokół boiska, przechylając się raz na lewo i raz na prawo zgodnie z rytmem mioteł. Nie zmniejszał prędkości. Puścił miotłę i zaplótł ręce na karku i machał nogami jak dzieciak, szczerząc się przy tym dalej jak ghul. Uniósł łepetynę do nieba. Lekko zachmurzone...
- Chciałem ciebie tam zabrać... - wskazał ręką chmury - ...ale zmokniemy i przewieje nas. - zaschło mu w ustach od wdychania przez gardło wilgotnego powietrza. Henry przerzucił nagle nogi na jedną stronę miotły dając znać Wandzie, że skoro czuje się tutaj pewnie, to i ona nie spadnie. A i zapeszył. Zmiatacz nie uszanował decyzji Henry'ego i zaczął się szarpać na boki niczym wściekły psidwak.
- Oho... trzymaj za wszelką cenę miotłę... - szarpnęło mocno przez co Henry omal nie zleciał - zawsze musiał wykrakać - a co za tym idzie naraził Wandę na najedzenie się strachu.
- Uspokój się, głupia miotło! - starał się usiąść w poprzedniej pozycji skoro Zmiatacz dostał czkawki. Zachwiał się znowu i nabijali wysokości... niepożądanej. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał z lekkim przestrachem na Wandę modląc się, żeby nie zaczęła wrzeszczeć. Szarpnęło nimi jeszcze raz, utwierdzając Henry'ego w decyzji... Błysnęło i srebrna nić trzymająca ich miotły razem prysnęła. Musiało to odrzucić Wandę trochę w bok, zaś Henry został sam z brykającą miotłą.
- Wanda! Musisz sama wylądować! - przekrzykiwał sapanie Zmiatacza i próbował się na nim utrzymać. - Napieraj na trzonek i... ! - reszta instrukcji zginęła w podmuchu wiatru. Henry walnął Zmiatacza zaklęciem, obiecując mu zostanie drewnem do kominka w pokoju wspólnym Puchonów. A tak bardzo chciał zaszpanować i przedstawić Wandzie jakiś zabawny trik. Cóż, musiał najpierw opanować czkającą miotłę. Nie mógł nie zerkać na Krukonkę łagodnie dryfującą w powietrzu... samą. Wysoko.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 19:58

Widomym było, że na Henryku taka odległość między ziemią, a niebem nie robiła żadnego wrażenia. Ten był przyzwyczajony do o wiele wyższych wysokości, do lotu ponad chmurami. Teraz musiał się strasznie nudzić i niecierpliwić, kiedy to wzbiją się jeszcze wyżej i wyżej! Aż do słońca. Dziewczyna odruchowo uniosła głowę, by spojrzeć ile i jeszcze brakuje do tej wymarzonej wysokości, po czym znowu wróciła wzrokiem do blondyna, który beztrosko siedział na Zmiataczu i coś do niej mówił. Nie usłyszała dokładnie co, bo wiatr smagający ją po twarzy utrudniał wszelaką komunikację między nimi, dlatego też widząc, że on odchyla się do tyłu to ona automatycznie pochyliła się w jego stronę. Palce cały czas ściskały mocno kijek, jakby od tego zależało jej życie. Serce biło jak szalone, a krew buzowała jej w uszach. Nie było tak źle jak zakładała na samym początku, aczkolwiek dalej się bała.
Nie zwracała uwagi na furkoczącą wokół jej ud sukienkę, która odsłaniała więcej niż powinna. Teraz ważniejsze było dla niej skupienie się na locie, niż pilnowanie skrawka materiału.
Nie spodziewała się, że chłopak tak szybko będzie chciał przyspieszyć. Otworzyła szerzej oczy wpatrując się w jego łobuzerską minkę i trwała alej w swojej pozycji czując tylko jak wiatr przeczesuje jej loki delikatnie, . Pod naporem ciśnienia poczuła jak oczy zaczynają ją piec i wilgotnieć – nie, nie zamierzała płakać, bez przesady.
Poruszała się w miarę zwinnie – przynajmniej tak się jej wydawało. Starała się nadążyć za ruchami jasnowłosego Puchona, który w chwili obecnej był dla niej mentorem jedynym, który odważył się zabrać ją tak wysoko. Wygłupiał się przez cały czas, to tylko skutkowało poprawą humoru dziewczyny. Coraz niej zwracała uwagę na otoczenie, skupiając się głównie na jego jasnych oczkach. Coś jednak się stało. Gdy Lancaster przerzucił nogi na jedną stronę miotły, ta jakby zaczęła się buntować. Gdyby mogła to by pewnie na niego warknęła wściekła, a tak to rzucała nim tylko na boki, co zestresowało dodatkowo pannę Whisper. Z niemym oburzeniem, szokiem obserwowała zaistniałą scenkę i niemalże przytuliła się do trzonka, czując nadciągające kłopoty.
Znowu nie słyszała co krzyczał Puchon, zbyt zajęta była modleniem się o spokojne lądowanie. Zacisnęła mocno powieki i zagryzła wargę niemal do krwi czując jak nabierają prędkości, niepożądanej. Nie tak to miało wyglądać, miała sobie po prostu polatać. Oswoić się z miotłą, a nie ją przeklinać.
Z jej ust wyrwał się cichy jęk, gdy zauważyła, że wiążąca ich nić została przerwana – jakim cudem!? Przecież to oznaczało tylko, że musi się sama utrzymać w powietrzu. Ciśnienie jej podskoczyło, a ją oblał zimny pot. Odrzuciło ją na bok, przez co zakołysała się niebezpiecznie i o mało nie spadła. Otworzyła usta by coś powiedzieć, by pewnie zawołać o pomoc, jednak nic takiego się nie stało. Zwyczajnie nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Była w głębokim szoku.
Ma sama wylądować? Jej przerażone spojrzenie napotkało wzrok Henryka, który usilnie starał się obłaskawić Zmiatacza, który chyba porządnie się fochnął. Ma napierać na trzonek i co zrobić? Zatańczyć kankana? Dziewczyna nie poruszyła się o milimetr, czując tyko szybkie łomotanie serca i to paskudne uczucie bezsilności. Nie wiedziała co teraz zrobić. Nie chciała patrzeć w dół, dlatego usilnie gapiła się na wprost siebie.
Wydawało się, że cisza wokół niej trwa kilka godzin, że ta siedzi na tej miotle miliardy lat, kiedy ta naprawdę nie upłynęła nawet godzina. Szok odmalowany na twarzy Wandzi dalej widniał, zablokował ją w niejaki sposób, przez co nie potrafiła nawet powiedzieć. Stop. Nie podobało się jej to, że jest tutaj sama. Przez chwilę nawet czuła złość, jednak to uczucie szybko z niej wyparowało.
Starała się oddychać spokojnie, uspokoić się, pomyśleć o czymś miłym i totalnie bezstresowym. Odetchnęła raz, drugi, trzeci… Powtarzała sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze, że da sobie radę, że wychodziła cało z o wiele poważniejszych tarapatów. Potem zamrugała i chwyciwszy pewniej trzonek naparła na niego, modląc się w duchu, by Gwiazdeczka jej posłuchała. Skomplementowała w myślach odcień jej drewna, co miała nadzieję pomoże. Potem znowu skorzystała z okazji, kiedy to odwaga jej nie opuściła i pochyliła się w przód, kierując koniec kija ku dołowi. Tak, by móc spokojnie wylądować.
Faktycznie, miotła zaraz jakby się ożywiła i zrozumiała co Wanda ma na myśli. Najpierw powoli, powoli zaczynała schodzić ku ziemi, by za moment wybić się w powietrzu i z zawrotną szybkością spadać w dół. Oczywiście cały manewr wykonany był w iście sportowym stylu – szkoda tylko, ze panna Whisper najadła się strachu. Wydała z siebie krótki krzyk, kiedy to wydawało się jej, że przekracza barierę dźwiękową. Gdy już zbliżała się do murawy głosem przebiła powietrze.
- Nie tak szybko! – Co zaowocowało tylko tym, że Gwiazdka faktycznie się zatrzymała, gdzieś półtora metra nad ziemię jednocześnie delikatnie zrzucając dziewczynę na trawę. W locie zdążyła obrócić się nieporadnie i upaść centralnie na twarz.
Upadek nie był aż tak bolesny jak przewidywała dziewczyna – być może to za sprawą adrenaliny, która chcąc nie chcąc uderzyła jej do głowy. Jedno było pewne – miała obtarte kolana, mniej lub bardziej, zwichrzone włosy i upaćkaną twarz ziemią. Nic sobie nie zbiła, nie złamała, tylko się poturbowała.
Jęknęła cicho nie podnosząc się ani nie ruszając o cal. Przez chwilę trwała tak, w milczeniu zastanawiając się czy jeszcze żyje czy już umarła. Udało się jej podnieść prawą rękę i zamachać nią niemrawo, by poinformować, że jeszcze dycha.
- Nic mi nie jest, nic mi nie jest. – Powiedziała niewyraźnie, by nie niepokoić Henryka i starała się podnieść. Była brudna, wyglądała jak sierota. Ale żyła.
No i w końcu pokonała swój strach przed lataniem. Tak się jej wydawało. No i chciało się jej śmiać.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 20:37

Został zmuszony do odwrócenia swojej uwagi od Wandy. Niechętnie to robił, jednak musiał. Zmiatacz okazał się podłym zdrajcą i zechciał go z siebie zrzucić, bo Henry'emu wymarzyło się łapanie słońca. Puchon nie wyglądał na zbytnio przejętego swoją sytuacją, bardziej go gnębiło pozostawienie na chwilę Wandy w powietrzu. Jeśli nie będzie gwałtownie się ruszać, nic się jej nie stanie. Chłopak trzasnął ręką trzonek, w efekcie spadając... ale trzymał się dalej rękoma. Zacisnął palce na różdżce opartej o kij i przejął kontrolę nad Zmiataczem. Mozolnie zniżał się, wolniej od Wandy. Slalomem i liczną czkawką popłynął ku ziemi, a gdy był jakieś pięć metrów za nią, zeskoczył, lądując miękko na piętach. Rzucił zaklęcie spowalniające na Zmiatacza i czym prędzej pobiegł w okolice, gdzie ostatnio widział Wandę. Była cała, kamień spadł mu z serca. Złapał ją za łokieć i znalazł sie tuż przed jej oczami.
- Ja przepraszam, to nie było w planach! Nie powinienem ufać szkolnym miotłom, są gorsze od trolli. - rzeczywiście był przejęty no i wściekły. Na siebie i na Zmiatacza, na którego przejrzał się przez ramię. Ponownie wycelował w niego różdżką i bęc. Czerwone iskry przepołowiły drewno, które z jękiem rozwarło się i upadło, pozbywając się z siebie magii.
- Nadaje się tylko na opał. Nikt nie powinien na tym siedzieć. - wycedził, nie mając wyrzutów sumienia za takie potraktowanie. Nie musiał tego robić,ale przez ten popsuty przedmiot musiał zostawić Wandę samej sobie na tak dużej wysokości. Dodatkowo miała lęk wysokości, więc brawo Henry za wspaniałomyślność i zapewnienie jej bezpieczeństwa. Odesłał wściekle Spadającą Gwiazdę do schowka i zaprowadził Wandę ku najniższym trybunom. Jego ścisk na ramieniu nie należał do najdelikatniejszych, po prostu niewerbalnie nakazał Krukonce usiąść na wypadek jakiegoś wstrząsu. Rysy twarzy Henry'ego wyostrzyły się, zmazując z niego rozluźnienie i wyszczerz puchoński. Fail start. Powinien przywlec tutaj Morisona i wtedy sprawdzić nie tylko siebie, a i cholerne miotły.
- W porządku? - rozwarł palce wypuszczając ramię dziewczyny z żelaznego uścisku. Kucnął na jedno kolano przed nią i przyjrzał się jej uważnie. Otarcia na kolanach nie wyglądały groźnie, a bywały upierdliwe, znał to. W przeciwieństwie do swojego poprzedniego zachowania, teraz delikatnie nacisnął opuszkami palców na startą rzepkę,sprawdzając czy pojawi się siniak czy jednak nie. Jak tylko receptory poinformowały jego mózgownicę o ciepłocie i miękkości nóg Wandy, Henry musiał zamknąć oczy i zacisnąć szczękę. Będzie uzdrowicielem do stada piekielnych hipogryfów, ma zachowywać się normalnie.
- Można się tego pozbyć. W dormitorium mam zapas zmywaczy siniaków od Zonka. Mnóstwo osób tego ode mnie pożycza. - mruknął niewesoło i unikał wzroku Wandy za wszelką cenę.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyPon 22 Gru 2014, 21:40

Trawa była taka wygodna i miękka. Gdyby nie ból, które nieco utrudniał jej myślenie to pewnie leżałaby tutaj całe wieki rozkoszując się delikatnością murawy, łaskoczącej jej brzuch i buźkę. Potem pewnie przewróciłaby się na plecy i spoglądała w niebo starając się rozpoznać różne, zabawne kształty formujących się chmurek. Często tak robiła w dzieciństwie. Teraz też by mogła.
Nie dane jej było jednak cieszyć się tą chwilą wytchnienia, bo trzeba było wstać i iść naprzód. Miała nadzieję, że Henry nie jest na nią zły, że pokazała się od tej najgorszej strony – typowej kaleki Krukowskiej. Chciała odnaleźć go wzrokiem, zaraz po tym jak podniosła się z ziemi. Ten dopadł ją już wcześniej, chwytając pod łokieć . Zamrugała jeszcze raz starając się odzyskać ostrość wzroku i spojrzała już przytomnie na przerażonego chłopaka. Zmarszczyła brwi słuchając jego wypowiedzi i uśmiechnęła się szeroko, szczerze rozbawiona. Mimo, że czuła się okropnie, była potłuczona, to zadowolona. W końcu coś ze sobą zrobiła, i to z jego pomocą. A to, że się wywaliła…
- Przestań mnie tak przepraszać, Henry. To nie Twoja wina, nie musisz się obwiniać. – Kąciki jej ust znowu drgnęły, a ta zaczęła poprawiać włosy by nie wyglądać jak wypłosz. Zerknęła na to co wyprawia Lancaster i westchnęła głęboko. Nie musiał niszczyć miotły, przecież nic się złego nie stało. Zmarszczyła brwi widząc jak kawałki drewna osuwają się na ziemię bez życia, bez magii. Mimo wszystko przykry widok.
Gdy ten znowu ją chwycił za ramię, trochę mocno – nie protestowała. Szła za nim posłusznie niczym mała dziewczynka idąca na ścięcie albo na dywanik do dyrektora. Poprowadził ją na trybuny, gdzie zajęła pierwsze lepsze miejsce by nie denerwować jeszcze bardziej Puchona, który chyba miał wyrzuty sumienia przez to co się stało. Wanda odwrotnie, naprawdę cieszyła się, że tutaj jest, że żyje i że się przeleciała na tej przeklętej miotle. Kiwnęła głową ochoczo i wyszczerzyła się znowu do niego, chcąc by i on się trochę rozweselił.
- Jacie, było super. W końcu będę mieć jakieś pamiątki z treningu! - Pisnęła, wymachując łapami podekscytowana. Szok już minął, czuła się dobrze więc mogła już wariować. Nie podobała się jej mina chłopaka, będzie musiała coś temu zaradzić.
Syknęła krótko gdy ten nacisnął na jej kolano, i starała się pochwycić jego wzrok. Nie patrzył na nią, czyżby był wściekły? Pewnie żałował, że ją tutaj przytargał. Przez chwilę dziewczyna biła się ze swoimi myślami, by w końcu z cichym westchnięciem objąć twarz blondyna dłońmi. Tym samym zmusiła go niejako do spojrzenia jej w oczy, w te ciepłe, piwne oczy, które spoglądały na niego. Panna Whisper mimo tej całej sytuacji była rozbawiona – dziwiła się również dlaczego ten tak się denerwuje.
- Spójrz na mnie. I oddychaj. Nie wściekaj się. Pamiętasz, że złość piękności szkodzi? – Mówiła cicho i łagodnie, starając się skupić na jego twarzy, a nie na fakturze skóry, która mile łechtała ją w łapki. Znowu miała go na wyciągnięcie ręki. Ba, nawet go dotykała i czuła lekkie drżenie w opuszkach palców. Kolana ją już tak nie bolały, siniakami się kompletnie nie przejmowała. Pochyliła się ku niemu i rozciągnęła wargi w lekkim uśmiechu.
- Wszystko w porządku. Nic mi nie jest, nie obwiniaj się o mój upadek. Ostrzegałam, że jestem kompletną łamagą, tak? Więc naprawdę wszystko gra. – Powiedziała dobitnie, nie chcąc by ten przez to, że ta upadła czuł się źle. Każdemu mogło się zdarzyć, a to, że była dziewczyną nie dawało jej żadnej taryfy ulgowej. Sama tego chciała.
- Nie chcę tego zmywacza, niepotrzebny mi. Już tyle razy miałam posiniaczone nogi, że przestałam liczyć… – Mruknęła na jego wypowiedź nie odwracając ani na chwilę wzroku z jego facjaty, od której po prostu nie mogła się oderwać. Trwała tak jak zahipnotyzowana, podczas gdy jej wyobraźnia znowu podsuwała jej niewybredne scenariusze. Poczuła jak serce bije jej mocniej, tym razem nie przez szok wywołany upadkiem, a zwyczajnie poprzez bliskość Puchona.
Zastanawiała się [chociaż nie powinna!] co by się stało gdyby go pocałowała. Miała ochotę poigrać z ogniem, zwłaszcza teraz kiedy po tym wszystkim czuła się niewyobrażenie lekko i rześko. Nie wiedziała jednak jak zareagowałby na to jej towarzysz.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyWto 23 Gru 2014, 09:42

Chciał dobrze, a wyszła mała kraksa. Czy przykry widok czy nie, to na marnej, popsutej miotle Henry odreagował i tak miało zostać. Chłopak trochę spanikował, bo Wanda miała lęk wysokości, a on ją zostawił samą, zrywając zaklęcie dla jej dobra. Mógł wymyślić co innego, a nie zachowywać się nad wyraz głupio. Złość w Puchonie czekała tylko na powód, żeby się z niego wylać. Tłumił ją już długo, dlatego co chwilowa utrata kontroli, Henry traci cierpliwość i chęć do kontynuowania spotkania. Niech on tylko dopadnie Indianina... Siłą ściągnie drużynę quidditcha z łóżek przed świtem i będą trenować do upadłego. Lancaster musi się czymś intensywnie zająć, żeby nie zwariować.
Wanda, jak to przewidział, zaczęła przeczyć jego potencjalnej winie. Zdążył ją poznać i wiedział, że robi tak zawsze, byleby druga osoba nie poczuła się źle w jej towarzystwie. Doceniał to, ale w to nie wierzył. Zaciskał mocno szczękę, żeby zachować względny spokój i zakończyć to spotkanie jakoś pozytywnie, bez pamiątek po treningach. I po co on ją tu ściągnął... w sukience. Miał ochotę pacnąć się w czoło i od nowa przestudiować Quidittch dla początkujących i zaawansowanych mających około tysiąca stron. Czas przypomnieć sobie podstawy, skoro popełnił taki fail. Wanda wesoło trajkotała, a Henry tymczasem oparł się rękoma o swoje uda i kucał wciąż, z dosyć obojętną miną wysłuchując przeżyć Krukonki. Wnioskując po otarciach, nie spada z wysoka. Nie stało się nic wielkiego, a więc powtarzał sobie to w łepetynie, a nuż odzyska humor jaki miał na miotle.
Temperatura jego ciała podskoczyła w kontakcie z dłońmi Wandy. Przez chwilę pozwolił się sobie rozluźnić i rozkoszować gładkością skóry jej rąk. Nie od razu spojrzał jej w oczy, a gdy już to zrobił, nie umiał zrozumieć słów jakie do niego kierowała. O co jej chodzi? Myśli,że z takiej odległości jakiś strzępek informacji dotrze do jego mózgu? Czy ona nie da mu nigdy trochę się pozłościć, tylko od razu go zaraża swoją wesołością, chociaż teraz ma ochotę się boczyć? Trybik w głowie Henry'ego zaskoczył i ten w końcu pojął, że coś nie gra. Przypadkowe dotknięcia przygwożdżały go do ziemi i w końcu zdał sobie sprawę, że to wcale nie było przypadkowe. Nie mogło, skoro oczy Wandy coraz bardziej jaśniały.
Przyłapał się na wpatrywaniu w pełne, na bank waniliowe usta. Ona go prowokowała, świadomie czy nie, ale prowokowała, a Henry był na to słabo odporny. Zanim zdążył sobie przypomnieć jak ma na imię i na co był zły, wplótł ręce w jej loki i przysunął do siebie jej głowę, żeby mieć łatwy dostęp do rozchylonych ust. Jakaś część w nim stopniała jak tylko posmakował ciepłych i wilgotnych warg. Coś w nim pękało, bo po jednym pocałunku pojawiła się masa kolejnych, łapczywych i niekoniecznie delikatnych. Nie mógł przestać scałowywać krukońskich ust, skoro tak chętnie majaczyły mu przed oczami. Był trochę zawiedziony, że nie są waniliowe, ale łaskoczące go włosy nadrabiały to dotleniając jego mózgownicę smakowym powietrzem. Zacisnął palce na jej potylicy, nie zezwalając na odsunięcie się, nie w tej chwili. Mają jeszcze parę sekund zanim Henryemu wróci zdrowy rozsądek. Miażdżył jej wargi, jakby czekał na to sto lat. Nie zwracał uwagi na protestujący kręgosłup i uwierającą trawę, na której opierał kolano. Usprawiedliwiał się sam przed sobą, że Wanda go sprowokowała i nie jest taka niewinna na jaką wygląda. Pytanie, dlaczego nie mógł się oderwać od jej ust.
Wanda Whisper
Wanda Whisper

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 EmptyWto 23 Gru 2014, 15:11

Nieistotnym było to ile siniaków sobie nabiła, i czy ma wstrząs czy też nie. Nieistotnym był fakt, że siedziała brudna na trybunach ubrana tylko w sukienkę i nieistotne było to o czym mówiła, skoro jej myśli krążyły tylko wokół postaci blondwłosego chłopaka.
Faktem również było to, ze nie chciała by chłopakowi zrobiło się głupio z jej powodu. Nie chciała by miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia, bo to przecież nie jego wina, że miotła się zbuntowała, a ona spadła. Najważniejsze było to, że żyje, że ma się dobrze i że się uśmiecha. Puchon nie powinien się obwiniać, nie powinien brać tego do siebie i zaliczać jako kolejnej wpadki. Mimo wszystko panna Whisper jest osoba dorosła i doskonale wiedziała na co się pisze wsiadając na latający środek lokomocji. Wiedziała również, że istnieje ryzyko, że spadnie, co niestety się stało.
Niestety, a może stety bo biorąc pod uwagę wzrok, który koniec końców wylądował na jej twarzy skończyło się to całkiem przyjemnie. Jak się okazało dobrym posunięciem było objęcie buźki Lancastera, w którą się wpatrywała jak zaczarowana. Nie wiedziała dokładnie co się z nią dzieje, ale chęć pocałowania swojego przyjaciela była coraz silniejsza. Ledwo mogła opanować drżenie rąk. Już czuła jak pierwszy, mocny dreszcz wędruje wzdłuż jej kręgosłupa , a źrenice się rozszerzają. Krew buzowała jej w uszach, a ciśnienie gwałtownie się podniosło.
Gdy zdała sobie sprawę co chce zrobić Henryk, jej serce zabiło szybciej, a ona przymknęła powieki, podczas gdy ich usta natarły na siebie. Kłamstwem by było stwierdzenie, że dziewczyna się tego nie spodziewała. Jakaś jej część mówiła jej, szeptała, że w końcu do tego dojdzie. Tym lepiej dla niej, dla jej zmysłów, które zaczęły pracować na przyspieszonych obrotach. Tak dawno nie była z nikim blisko, że teraz jej skóra z zetknięciem dłoni czy ust Lancastera iście wariowała. Wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia i przyciągnęła go do siebie bliżej, o ile było to w ogóle możliwe.
Usta Puchona były miękkie, takie wrażliwe na każdy jej dotyk. Reagowała instynktownie, zagłębiając się w pocałunku, który dodatkowo mącił jej w głowie, jednak ta się tym na razie nie przejmowała. Owionęła go słodkim zapachem wanilii, mając ochotę na więcej. Zdecydowanie więcej.
Na każde muśnięcie odpowiadała ze zdwojona siłą, tak jakby i ona czekała na to zdarzenie jakiś czas. Dłońmi zjechała odrobinę niżej, kciukami dalej zacierając ścieżkę z jego policzków, do krańców szczęki, silnie zarysowanej, charakterystycznej dla chłopaka. Korzystając z okazji, zsunęła usta nieco niżej, by właśnie obcałować okolice jego warg jednocześnie napawając się tą cudowną chwilą, która mogłaby trwać wiecznie. Na koniec przygryzła dolną partie ładnie wykrojonych ust, pachnących teraz piwem kremowym i czymś jeszcze, czego nie mogła do końca zidentyfikować.
Oddychała głośno, szybko, a serce o mało nie wyskoczyło z jej piersi. Nie przejmowała się otoczeniem, myślała jedynie o miękkości Lancasterowych ust, o jego zapachu i bliskości ciała, które na nią dodatkowo działało.
Sponsored content

Boisko - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 9 Empty

 

Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Tereny Zielone
 :: 
Boisko Quidditcha
-