IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Herbaciarnia pani Puddifoot

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Gość
avatar

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptyNie 10 Sty 2016, 14:16

Dziewczyna jak się można tego było spodziewać - nie lubiła nadmiernej bliskości z kimkolwiek i wobec kogokolwiek. Dlatego z trudem, łapiąc świeży haust powietrza i siłami woli nie odsunęła się od panicza Notta. Jego najpewniej nie obchodziło to, co ona sobie o nim myśli, ani o tym co myśli o więzi, niewypowiedzianym zaklęciu, które ich zwiąże na wieki - albo i dłużej. Tak samo jak jej nie powinno obchodzić wszystko, co było z nim związane.
Korzystając z okazji, niewątpliwie jednej z nielicznych, gdy chłopaczyna pochylił się w jej stronę, co dla postronnego obserwatora dawało złudne wrażenie jakoby przed nim roztaczała się wizja zakochanej w sobie pary. Nic bardziej mylnego. Rudowłosa skrupulatnie badała oczyma twarz swojego przyszłego małżonka, przechodząc zgrabnie z wciąż nieodkrytego koloru tęczówek do prostego nosa, ładnie zarysowanych warg i wydatnej szczęki. Nie był brzydki, chociaż w jej słowniku nie występowało również słowo przystojny - ani ją podniecał, ani obrzydzał. Po prostu był i najpewniej i ona będzie musiała się przyzwyczaić do myśli, że tuż po skończeniu szkoły staną oboje na ślubnym kobiercu. A potem pójdą skonsumować związek, co chyba jeszcze bardziej ją przerażało od tych kilku, ulotnych chwil spędzonych tutaj.
Nie opuściła również spojrzenia, gdy Drew przemówił - wsłuchała się w jego głos i chociaż widać było, że na niego patrzy, to jej spojrzenie - błękit oczu zasnuł się mgłą, gdy i on przypominała sobie zapach krwi swych niedorzecznych ofiar, którymi się zabawiał w tajemnicy przed wszystkimi. Nikt z rodziny nie tolerował jej fascynacji torturami i czarną magią, a wszystko przez jej płeć - jedynie świętej pamięci babka zaszczepiła w niej nienawiść do wszystkiego co słabe i ludzkie, i to właśnie dzięki niej potrafiła z finezją czy niemal ułańską fantazją sztyletem zrobić coś, czego nikt inny nie potrafił. Była z siebie niesamowicie dumna, a gdyby mogła to zaczęłaby się prężyć przed narzeczonym jak kota czy lisiczka. Albo szyszymora.
- Chcę. Pragnę tego. - Odparła z zaskakującą pewnością siebie w głosie. Wymieniła z nim niemal czułe - oczywiście - spojrzenie, pochylając się jeszcze bardziej, niźli to było konieczne, nieomal muskając końcem nosa jego nos. Teraz nie zwracała uwagi na otoczenie, ani na to, że ona zachowuje się nieodpowiedzialnie. Wizja nauki, nauczenia się czegoś nowego, co faktycznie przyniosłoby jej przysłowiową radość była kusząca. Tak kusząca, że młoda Yaxleyówna była gotowa grać do upadłego zakochaną dziewczynę.
- Naucz mnie wszystkiego. Postaram Ci się odwdzięczyć w jakiś sposób. - Poprosiła, chociaż ton, którym się posługiwała nawet nie zahaczał o jedną trzecią o prośbę. To były po prostu słowa, z pokryciem mimo wszystko.
W jej oczach rozszalała żądza, coś nieuchwytnego, co zaraz zniknęło, gdy zdała sobie z nadmiernej bliskości jaka między nimi zaistniała. Odsunęła się gwałtownie, acz z niewymuszoną gracją i dopiła resztki herbaty, uśmiechając się pod nosem.
Gość
avatar

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptyCzw 28 Sty 2016, 17:51

Zupełnie przypadkiem okazało się, że wybór miejsca spotkania wyszedł na korzyść młodym narzeczonym. Teleportując się do Hogsmeade, przemierzając uliczkę pewnym krokiem, młody Nott nie zakładał dyskusji na tematy mniej lub bardziej krwawe – zamierzał raczej ustalić ogólne zasady umowy, jaka miała wiązać jego i Lyssę, dowiedzieć się dokładnie tyle, ile było mu na wstęp potrzebne. Co sprawiało jej przyjemność, czego unikać, słowem jak wkupić się w łaski rudego dziewczęcia, by okręcić ją sobie wokół małego palca, zanim zauważy, co się stało. Temat czarnej magii wypłynął zupełnie przypadkiem, nie wywołując w Andrew większego zaskoczenia. Znając rodzinę Yaxleyów, ich przekonania i stosunek do ideologii Czarnego Pana, zdumiewającą można by nazwać sytuację, gdy ktoś z tym nazwiskiem nie interesowałby się zadawaniem bólu. Mimo wszystko, ten błysk w jasnych oczach Lyssy spodobał się Nottowi w taki sam sposób, w jaki właścicielowi podoba się udolnie odegrany trik przez tresowane zwierzątko. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności sam odnalazł odpowiednio czuły punkt, nacisnął go, a potem jedną, prostą propozycją, która nie wymagała od niego więcej niż trochę poświęconego czasu i planowania, zapunktował sobie u panny szyszymory.
Wszystko to i jeszcze więcej, udając słodką, zakochaną w sobie po uszy parkę w ociekającej różem herbaciarni. Mistrzowie zła i występku, proszę państwa.
Wyrażając swoją aprobatę, panna Yaxley sprawiła, że usta młodego Notta rozciągnęły się w wyraźnie zadowolonym uśmiechu, a palce na moment przestały w nieco nerwowym ruchu obracać sygnet, który miał na palcu.
- Cieszę się, że mogłem ci sprawić radość – powiedział, kłamstewkiem utkanym z prostych słów okręcając szyję Lyssy tak miękko jak muślinową chustką. Musiał utkać ich odpowiednio wiele, by wreszcie mógł chwycić je jak sznur i pokierować Yaxleyówną idealnie wedle swojej woli. Tutaj podjudzić, tam na kogoś napuścić... Ale do tego jeszcze długa droga, nauka subtelności, krycia się w cieniu i nie szarżowania przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Przez krótki moment, gdy czubek nosa Lyssy niemal musnął jego, Drew zastanawiał się, czy nie skończyć tej rozmowy delikatnym muśnięciem jej ust własnymi, jak przypieczętowanie niewidocznego kontraktu. Szybko jednak tę myśl porzucił, kalkulując, że mogłoby się to okazać bardziej problematyczne niż pożyteczne na tym etapie oswajania szyszymory.
- W takim razie już teraz zapraszam cię do posiadłości Nottów w trakcie świąt – rzucił lekko, gdy dziewczyna się odsunęła, kończąc ich mały spektakl. - Będziemy tam mieć odpowiednio dużo... Hm. Spokoju i prywatności.
Specjalnie mówił tak, by dla kogoś, kto przechodził obok, jego słowa wydały się zapewnieniami mężczyzny zainteresowanego kobietą, by przeplatały się w nich dwuznaczności, skoro już nie szeptali. Lyssa odczyta je tak, jak powinna, ktoś przypadkowy uzna, że chce ją zerżnąć w spokoju własnej sypialni.
Gość
avatar

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptyCzw 11 Lut 2016, 16:02

Może to był klucz do rozwiązania - krew, brutalność, mordy i kłamstwa kierowane tak, by zaskarbić sobie tolerancję panny Yaxley, która sympatią obdarzała jedynie tych, na których jej faktycznie zależało. Andrew póki co był jedynie aktorem, kimś podłożonym po to by ta miała za kogo wyjść, by dwa dobre rody mogły się spleść w miłosnym uścisku. Gorzej, że Lyssie niezbyt przypadało to do gustu, chociaż ze swym losem była pogodzona już od wielu lat. To dlatego nie oponowała, gdy matka wlokła ją na kolejne zajęcia etyki, tańca czy muzyki. To dlatego potrafiła bezbłędnie dobrać odpowiednią tkaninę do printu, mimo swej ułomności jaką był daltonizm. Potrafiła zrobić wiele rzeczy - między innymi grać, może nie do końca zakochaną pannę, ale z pewnością zafascynowaną. Może jego oczami wpatrującymi się w nią intensywnie, jakby ich właściciel właśnie się nad czymś wybitnie zastanawiał. Nie mogła jednak odgadnąć nad czym, bo i rusz się odsunęła zostawiając w tyle niewygodne myśli Notta, jak i własne, o które by siebie nie podejrzewała.
Ach, zaraz, bo te nie nadchodziły, no tak.
Zaproszenie na święta oczywiście przyjęła - jej rodzice już coś wspominali o szykownym obiedzie, na którym mieli pojawić się i Nottowie - tak więc mogła mieć pewność, że podczas przerwy od szkoły będzie się z nim częściej spotykać aniżeli raz na tydzień, na poprawnej herbatce u którejś z rodzin.
Poczuła dreszczyk podniecenia, który zatoczył koło i wsunął się między jej łopatki, na co zareagowała zmarszczeniem czoła - nie była przystosowana do odbierania takich emocji w towarzystwie kogoś z przeciwnej płci. Uniosła jednak podbródek wysoko, w momencie, w którym właścicielka przybytku ich obsługiwała, a kiedy rachunek został przez jegomościa uregulowany podnieśli się ze swych miejsc, a czarny jak skrzydła kruka płaszcz otulił jej ramiona. Wyszli z przesyconej różem knajpy i udali się pewnie za róg budynku, by w spokoju się rozejść.
Płomiennowłosa spojrzała na swojego wybranka wyjątkowo chłodno i skinęła doń głową, tym samym pewnie dziękując mu za popołudnie. Część umowy mieli omówioną, a to było najważniejsze.
- Zapewne pozostaniemy w kontakcie, paniczu Nott. Do zobaczenia. - Nie dotknąwszy go ani razu, a ledwo przesunąwszy spojrzeniem błękitu opuściła go i zapewne w obliczu samotności przeteleportowała się do szkoły.

Koniec sesji.
Viní Marlow
Viní Marlow

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptyPon 08 Paź 2018, 16:19

Droga z Hogwartu w towarzystwie Gabrielle była znacznie krótsza, niż kiedy przebywał ją w samotności, utrzymywali miłą, niewymuszoną rozmowę, która sprawiła, że trochę się rozluźnił. Właściwie... mówił tylko on. Opowiedział jej o swoim rodzinnym domu, o matce, która rzucała włoskimi przekleństwami gdy przypalała kolację, ojcu, który wiecznie był w swoim radosnym świecie, malując obrazy, które dla Viníego w większości były zupełnie niezrozumiałe, wreszcie o braciach, z czego najstarszy z nich zajmował się naprawą mugolskich aut, a średni wciąż szukał swojej drogi, póki co pomagając rodzicom w utrzymaniu niewielkiego gospodarstwa. O długich latach bez magii oraz o tym, jak bardzo zmieniło się życie ich wszystkich gdy przyszedł list z Hogwartu. O całym zamieszaniu wokół tego, że sycylijska rodzina okazała się być znanym magicznym rodem. Rozmawiało mu się na tyle dobrze, że gdy zorientował się, że zbliżają się do różowej witryny, na której wystawione były serwisy z delikatnej, zdobionej porcelany oraz dziergane na szydełku serwetki – przyjął to z niemałym zaskoczeniem. Otworzył przed dziewczyną drzwi i gestem zaprosił ją by weszła pierwsza.
Wnętrze zupełnie nie wpasowywało się w klimat, który odpowiadałby Viníciusowi, było pastelowe i przesłodzone, przesycone ilością koronkowych dodatków oraz falbanek, które zdobiły co tylko się dało. Był tu dwukrotnie, za każdym razem w dzień Walentynek, nie miał bowiem serca odmówić koleżankom, które nieśmiało go zapraszały. Z ulgą przyjął fakt, że amorki sypiące czerwonym konfetti, które potem wyciągał spomiędzy loków przez kilka godzin, były najwyraźniej dodatkiem specjalnym właśnie z okazji święta zakochanych, dziś mogli więc cieszyć się świętym spokojem. Nie lubił tego miejsca, a mimo to zaprosił Gabrielle właśnie tutaj, licząc, że dziewczyna będzie zadowolona z tego wyboru. Oczywiście ONA nie była taka jak inne, była zupełnie wyjątkowa i niepowtarzalna, poza tym miała zadziorny charakter, ale chodziła też w sukienkach, które niejednokrotnie były różowe. Może stąd ten wybór?
Odsunął dla niej krzesło i pomógł jej usiąść, po chwili zajmując miejsce na przeciwko niej.
Czego się napijesz? Ja wezmę... hmm, cappuccino i szarlotkę z lodami. – podniósł na nią pytające spojrzenie i w jednej chwili dotarło do niego, że przez całą drogę nie zamykała mu się buzia, a ona jedynie potakiwała i uśmiechała się do niego grzecznie. Miał ochotę z całej siły pacnąć się w czoło. – Och. Wygląda na to, że przez całą drogę gadałem o sobie, przepraszam! – odwrócił wzrok z powrotem na menu, wyraźnie zmieszany. – Teraz Twoja kolej. Opowiedz mi o Francji. Z której części pochodzisz?
Nie pytał z grzeczności, naprawdę był ciekaw, właściwie łaknął jakiejkolwiek informacji na jej temat.
Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptySro 17 Paź 2018, 20:02

Zaproszenie Viniego nie było dla blondynki niczym niezwykłym, w ostatnim czasie spędzali ze sobą właściwie każdą wolną chwilę, czy to podczas śniadania, kolacji czy w pokoju wspólnym. To właśnie dzięki Puchonowi nie czuła się w murach zamku obco, jednocześnie była mu wdzięczna za całą okazaną pomoc i cierpliwość, kiedy to po raz kolejny zmuszała go do odpowiedzenia na te same pytania.
Kiedy dotarła do umówionego miejsca nawet przez myśl jej nie przeszło, iż owe spotkanie nie jest wcale takim zwykłym. Pierwszym, co rzuciło się Gabrielle w oczy był nienaganny, nieco elegantszy niż na co dzień strój bruneta oraz brak Finna, z którym we trójkę tworzyli coś na kształt paczki przyjaciół. Nieświadoma niczego dziewczyna pochwaliła wygląd Marlowa, choć i ona prezentowała się pięknie – proste, długie blond włosy luźno opadały na jej plecy i ramiona, delikatny makijaż podkreślał urodę, a strój zdawał dopełniać całości niczym wisienka na torcie. Jak to miał już w zwyczaju ubrana była w sukienkę, tym razem wybrała taką w kolorze żywej zieleni, wyraźnie zwężającą się w tali, zaś dołem puszczona była koronka do połowy długości ud. Panienka Levasseur zawsze wyglądała nienagannie, a jednocześnie tak niesamowicie, że skupiała na sobie wzrok każdego kogo mijała.
Droga do Hogsmeade minęła jej niezwykle szybko i bardzo przyjemnie. Ze skupieniem słuchała tego, co mówi jej towarzysz, chłonąc każde słowo niczym gąbka, zapamiętując przy tym jak najwięcej informacji. Przez cały ten czas uśmiech nie schodził z jej ust, czasem przytakiwała lub wtrącała krótki komentarz. Zatrzymali się dopiero przed kawiarnią, której szyld głosił „Herbaciarnia pani Puddifoot”. Już przez wystawowe szyby widać było, że to miejsce należy do kobiety, świadczyła o tym duża ilość różu i ozdobnych dzbanków oraz filiżanek. Brunet puścił ją przodem, kiedy przekroczyli próg pomieszczenia w jej nos uderzył słodkich zapach wymieszany z wonią listków herbacianych. Zajęli jeden z wolnych stolików. Usiadła wygodnie zakładając nogę na nogę, wygładziła materiał sukienki rozglądając się dookoła. Miejsce to nie było jej znane, ale urocze.
-Poproszę zieloną herbatę z truskawkami i hm… – przyłożyła palec wskazujący do ust kupując tym sposobem kilka chwil na zastanowienie. – i sernik dodała. Z wyraźnym zadowoleniem malującym się w zielonych tęczówkach wpatrywała się w chłopaka. Roześmiała się słysząc jego słowa oraz przeprosiny, które były co najmniej zbędne jeśli nie rzec, że nie na miejscu.
-Nic się nie stało – oznajmiła przyjemnym dla ucha głosem –Bardzo miło się tego słuchało – stwierdziła zgodnie z prawdą, kilka sekund później złożyli swoje zamówienia, po czym dziewczyna przeszła do odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.
-Wychowałam się w małej wiosce leżącej nieopodal Marsylii. Razem z mamą i dziadkami mieszkaliśmy w niewielkim dworku tuż przy winnicy należącej do rodziny od pokoleń. – uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie rodzinnych stron. –Muszę przyznać, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi. Latem jest tam pięknie, zapach dojrzewających winogron unosi się w powietrzu, a słońce wschodzące już o piątek rano zachęca do spacerów. Nawet tam dociera zapach morskiej bryzy, a do wody wcale nie jest tak daleko. Jesienią organizowane są zbiory, zwane winobraniem. Naszą plantacje wypełniają wtedy ludzie, pamiętam jak z mamą i babciom gotowałyśmy i piekłyśmy dla wszystkich, a potem wieczorem kiedy ostatnie winogrono zostaje zebrane odbywa się wielka impreza na powietrzu. To naprawdę magiczne wydarzenie i musisz kiedyś je zobaczyć na własne oczy! – oznajmiła z wyraźną radością w głosie – Zimą można zjeżdżać na sankach z pobliskich pagórków, a wiosną kiedy wszystko kwitnie warto wybrać się na piknik. Zimy nie są tam tak ostre, jak w Anglii. Nawet o tej porze roku jest tam znacznie cieplej niż tu. Kiedy skończyłam osiem lat zaczęłam naukę w akademii, tam zaczynamy wcześnie i to nie jedyna różnica między moją byłą szkołą a tą obecną. – przyznała. Oczywiście o wszystkim opowiadała w dużym skrócie nie bardzo wiedząc na co powinna zwrócić uwagę. Niczym ognia unikała tematu swojego ojca, który w rodzinie zawsze był tabu. Kelnerka po chwili dostarczyła do nich zamówienie, kładąc je przed nimi. Blondynka oblizała usta rozkoszując się zapachem ciast, który wypełnił powietrze.
Viní Marlow
Viní Marlow

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptyPon 29 Paź 2018, 00:33

Chyba jej się podobało! Wewnątrz cały podskakiwał, widząc jak rozgląda się z zaciekawieniem i nawet delikatnie uśmiecha, przesłodzony klimat tego miejsca tak jakby przestał mu przeszkadzać, a w każdym razie łatwiej było mu go ignorować. Odkąd zobaczył ją na korytarzu, nie potrafił oderwać od niej roziskrzonego spojrzenia, zielona sukienka współgrała z kolorem jej oczu, podkreślała odcień skóry i zaróżowione wargi, które ułożyły się ponętnie w chwili gdy się odezwała, przykładając do nich na moment palec. Jak to możliwe, że zwykłą czynność taką jak mówienie można zrobić z taką gracją? W sposób, który sprawiał, że zasychało mu w ustach? Wziął głęboki wdech, chcąc jakoś wyrwać się z zachwytu, w który go wprawiła, chciał z nią wszak rozmawiać, nie jedynie biernie obserwować, robiąc przy tym maślane oczy.
Zielona herbata z truskawkami kojarzy mi się z tym jak pachniesz. – bez cienia zażenowania spojrzał na nią znad karty, na usta przywołał delikatny, nie za szeroki uśmiech. – Jedynie sernik zamieniłbym na tort ze śmietankowym kremem, migdałami i kwiatowym zdobieniem na wierzchu. Z takim właśnie ciastem mi się kojarzysz. – zaśmiał się, po czym złożył zamówienie u kelnerki, która uśmiechała się sympatycznie, pozwalając by samopiszące pióro zanotowało za nią treść zamówienia. Był zadowolony, że wywołane stresem gadulstwo nie zostało przez nią negatywnie odebrane, gdyby zepsuł randkę jeszcze zanim się zaczęła, plułby sobie w brodę przez najbliższą... wieczność. Nie miał żadnych konkretnych planów na ten wieczór, szedł na żywioł, a mimo to bardzo chciał by wszystko wyszło idealnie. Nie sądził by dostał kolejną szansę jeśli dzisiaj zawali sprawę.
Zatrzymał na niej brązowe tęczówki, poświęcając jej całą swoją uwagę i starając się by jej uroda nie rozpraszała go nazbyt, odciągając od wypowiadanych przez nią słów. One były ważniejsze, powinny takie być! Czasem gdy na nią patrzył czuł się jak zaczarowany, ale przecież nie był to jedyny powód, dla którego zaproponował jej spotkanie. Polubił przede wszystkim jej charakter i za każdym razem gdy łapał się na tym, że znów ślini się bezmyślnie, wpatrując się w kształt jej warg, robiło mu się głupio – czuł się wówczas jakby traktował ją bez poszanowania, jak lalkę stojącą na wystawie. Zdecydowanie nie chciał taki być. Skupił się więc na zieleni jej oczu, która rozbłysła niezliczoną ilością iskierek kiedy zaczęła opowiadać o rodzinnym domu. Łokcie złożył na stoliku, odruchowo nachylając się w jej stronę. Mówiła pięknie, obrazowo, w pewnym momencie Vinícius poczuł się tak jakby kiedyś tam był, czuł zapach lawendy, ziół rosnących w ogródku i dojrzałych winogron oraz muśnięcia francuskiego słońca na twarzy. Pokiwał głową, słysząc jej entuzjazm. Może kiedyś będzie mu dane zobaczyć to, co sprawiało jej tyle radości?
Uważaj bo poczuję się zaproszony. – ostrzegł ją z nutą rozbawienia w głosie i wyprostował się, robiąc kelnerce miejsce na kawę i upragnione ciastko, gdy u jego boku pojawiła się lewitująca taca. Podziękował obsługującej ich dziewczynie i przysunął filiżankę z parującym, mlecznym napojem bliżej siebie, tak by czuć wydobywający się z niej zapach. – Mówisz o tym w taki sposób, że zobaczenie tego na własne oczy stanie się chyba moim małym marzeniem. Musi tam być naprawdę pięknie, oczy świecą ci się tak jakby ktoś zamknął w nich wszystkie świeczki z Wielkiej Sali.
Całe szczęście nie widział jak Gabrielle oblizuje ze smakiem wargi, jego szesnastoletnie serce mogłoby mieć problem z wytrzymaniem takiego widoku. Wziął do ręki widelczyk i ze smakiem spojrzał na swój kawałek ciepłej szarlotki z potężną gałką waniliowych lodów, która powoli roztapiała się tuż obok ciasta. Miał na nią smaka od chwili gdy Sophie obiecała mu podobny smakołyk, a potem nie wywiązała się z obietnicy. Warto zaznaczyć, iż nie miał jej tego za złe, czuł jedynie potrzebę by zaspokoić swoje małe jabłkowe pragnienie. Pierwszy kęs był wyjątkowy, jak mały kawałek nieba, który z jakiegoś powodu znalazł się w jego ustach. Przymknął powieki, delektując się temperaturą, fakturą i smakiem szarlotki.
Widać, że tęsknisz za Francją, mam nadzieję, że pobyt w Hogwarcie nie jest dla Ciebie przykrością... Szkocja bywa ponura, ale ma swój urok. – przez ostatnie tygodnie dołożył wszelkich starań by dziewczyna poczuła się w nowej szkole komfortowo. Odpowiadanie na jej pytania czy też pokazywanie jej coraz to nowszych zakamarków zamku sprawiało mu niewypowiedzianą przyjemność. Cieszył się, że przypadkiem stał się pierwszą osobą, którą poznała w Hogwarcie, gdyby nie polegała na nim w takim stopniu, być może nie zbliżyliby się do siebie tak bardzo.
Wiedziony nagłą myślą, wycelował w nią trzymanym w palcach widelczykiem, patrząc na nią z zaciekawieniem.
W Boe... Bae... Beaueuxtabons też gracie w Quidditcha? – zapytał, wyraźnie podekscytowany pomysłem, który pojawił się w jego głowie. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że kolejny raz przekręcił nazwę jej szkoły, nie przejął się tym w ogóle. Francuski akcent był dla niego rzeczą nie do opanowania.
Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 EmptyNie 04 Lis 2018, 18:29

Uczucie ciepła rozlało się po ciele blondynki, swoje ujście znajdując w policzkach, na które wstąpiły różowe plamy, jednocześnie zaskoczona była jego słowami przez co jej oczy przez sekundę powiększyły się nieznacznie. W przeciągu ostatnich dwóch lat stopniowo przyzwyczajała się do komplementów kierowanych w jej stronę przez przedstawicieli płci przeciwnej, zaczęła dorastać, stała się piękniejsza, co nie umknęło uwadze chłopaków, którzy skupiali na niej więcej swojej uwagi. Jednakże poza Finnem, nikt nigdy nie ubierał ich w tak piękne słowa, poczuła się speszona. Viniego traktowała jak przyjaciela, pod uwagę nie biorąc tego, że ich relacja mogłaby kiedyś ulec zmianie czy przekształcić się w coś głębszego. Był przystojnym chłopakiem, jednak ona jako niepoprawna wręcz romantyczka miała w głowie pewną wizję miłości, do której on nie pasował. Patrząc w jego czekoladowe oczy nie czuła motyli w brzuchu, serce nie próbowało wydostać się z klatki piersiowej, a ciało nie reagowało w sposób szokujący, nawet dla niej samej.  Wszystko to utwierdziło ją w przeświadczeniu, iż przyjaźń jest dla nich wręcz idealną relacją, dodatkowo święcie przekonana była, że Vini uważała tak samo.
Powinna to zauważyć, jego maślane oczy, rozmarzony uśmiech, niepewność i gadulstwo wywołane stresem. Powinna była zauważyć te wszystkie znaki, które zapewne inni dostrzegali, a ona ja zwykle – pozostawała ślepa. Wybrane przez Puchona miejsce, było namacalnym dowodem na to, że nie jest to spotkanie dwójki przyjaciół, lecz ona zamiast zaakceptować ten fakt, uparcie próbowała wmówić sobie, iż jest to niemożliwe.
-Dziękuje bardzo? – odpowiedź dziewczyny brzmiała bardziej jak pytanie. Uśmiechnęła się do niego promiennie, próbując odgonić gnębiące myśli i przypuszczenia. Próbowała oszukać umysł, kiedy serce zdawało się być niewzruszone wszystkim, co działo się dookoła.  Nie była pewna czy i ona powinna go skomplementować, chociaż sama przed sobą musiała przyznać, że dziś prezentował się bardzo dobrze. Powoli budziło się w niej coś na kształt niepokoju, czuła jak ręce się nieco pocą, a w gardle rosła gula, którą ciężko było przełknąć.
Przyglądał się jej, z wyraźnym zainteresowanie słuchając każdego wypowiedzianego przezeń słowa. Zmiana tematu dobrze jej zrobiła, gonitwa głupich myśli ustąpiła miejsca wspomnieniom związanym z rodzinnym domem. Czuła się tak, jakby ponownie się tam znalazła. Zaśmiała się z komentarza wypowiedzianego przez bruneta.
-Zapraszam serdecznie – odparła, wizja spędzenia wakacji w towarzystwie Puchona była zachęcająca, zwłaszcza że to rodziło okazję, by poznał on jej przyjaciół oraz rodzinę, która była dla dziewczyny wszystkim. –Pewnie w wakacje pojedziemy tam z mamą, byłoby niezwykle miło gdybyś mógł nam towarzyszyć. – dodała po chwili, uśmiechając się jeszcze szerzej. Oczyma wyobraźni widziała jak z Vinim przechadzając się między krzewami winogron, podjadając już dojrzałe owoce, albo jak idą na spacer z psami lub podczas lipcowego wieczoru rozpalają ognisko napawając się ciepłym powietrzem, pieką pianki. Zieleń tęczówek nabrała intensywniejszego blasku. Chwyciła w dłonie widelczyk, by po sekundzie zatopić go w kawałku ciasta, który szybko zniknął w jej ustach, wywołując ciche mruczenie dziewczyny. Przez piętnaście lat żyła w przekonaniu, iż jej babcia robi najlepszy sernik, jednak teraz musiała przyznać – ten był równie pyszny.  
-Tęsknie, ale tutaj też nie jest tak wcale źle, dzięki temu, że poznałam ciebie i Finna… nie wiem jak bym sobie bez was poradziła – stwierdziła zgodnie z prawdą. Oboje pomagali jej, umilali czas swoim towarzystwem, starali się aby czuła się jak w domu. Była im za to niezwykle wdzięczna. Hogwart był miejsce, gdzie stykały się ze sobą najróżniejsze charaktery, w przeciwieństwie do francuskiej szkoły, gdzie większość była prawie taka sama. Istniały tylko nieliczne jednostki wyróżniające się, a wśród nich była właśnie panienka Levasseur.
Roześmiała się widząc jego reakcje, która poprzedzała pytanie.
-Jasne, że mamy! – odpowiedziała, głos dziewczyny podniósł się o jedną oktawę, a w spojrzeniu pojawiły się znajome iskierki ekscytacji. –Uwielbiam Quidditcha! Gram, wiem o nim dosłownie wszystko… nawet chce dostać się do naszej drużyny, ale jeszcze muszę trochę poćwiczyć, znalazłam tu nawet trenera. – wspomnienie o grze odblokowało w Gabrielle swego rodzaju bezpiecznik, kiedy mowa była o tym sporcie nie potrafiła się zamknąć. –A ty? Grasz? – zapytała, mając nadzieje że znajdzie kompana do rozmów i może nie tylko.
Sponsored content

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Herbaciarnia pani Puddifoot   Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 2 Empty

 

Herbaciarnia pani Puddifoot

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Sklep i Herbaciarnia
» Kociarnia pani Silver
» Pani Claudia Silver
» Ludzie pani Watts
» Ależ pani profesor!

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-