|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Cmentarz Pon 02 Lut 2015, 16:53 | |
| Duch odleciał co trochę zmieszało puchona. Jednak ta nie pozostawiła go bez wypowiedzenia chociaż jednego słowa. Chciała, aby za nim poszedł. Lecz głos był taki... nienormalny. Jakby to myśli mu podpowiadały. On wariował? Widział zmarłych i nawet do niego mówili! Straszne. Gdy tylko Victor spostrzegł jak duch ukazał białą suknie miał problem z porównaniem Tego czegoś do jego przyjaciółki sprzed lat. Eliza zawsze nosiła brudne, obdarte sukienki, w kwiatki, bądź inne wzorki. Później, gdy dbała o wygląd, zakładała jeansy i koszule z koronkami. Lecz w sukni nie miał okazji jej zobaczyć! Taka tam ciekawostka. Skupił się na tym, że widmo było coraz dalej. -Czekaj...- Szepnął cicho i jak zahipnotyzowany poszedł za nią, już nie zwracając uwagi na ptaka, którego nie docenił.
Siedemnastolatek znalazł się na jakiejś alei. Było tutaj ponuro, a wszędzie stały kamiennie grobowce. Światła latarni dawały jedyną szanse na dostrzeganiu czegoś więcej niż konturów. Kaplice stały tuż obok siebie wzdłuż drogi, ponieważ wielkość cmentarzyska trochę utrudniała swobodę w stawianiu nowych fundamentów. -Co się do cholery dzieje.- Mówił sam do siebie. Zgubił gdzieś zjawę, a jedynym towarzyszem był ptak na horyzoncie. Varkesowi zaczęło coś nie grać. Dzięki chwili spokoju miał szanse przemyśleć to wszystko. To nie dziwne? Dostaje list, o dziwnej treści. Nagle na cmentarzu zjawia się mara przypominająca dawną miłość. Ta zaciągnęła go tutaj, do grobowców. Nie leżał tutaj ani jeden krewny czternastolatki! Ani puchona. Pomysł o spotkaniu w Dolinie Godryka już był nielogiczny. Hm, Vic dał się podpuścić? -Pojaw się! Wiem, że tu ktoś... coś jest! Już!- Miał dość zabawy. Uczucia i tak rozrywały go od środka. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Cmentarz Wto 03 Lut 2015, 07:39 | |
| Nic nie było już takie piękne jak kilka dni wcześniej, kiedy spokój Victora znajdował się na prawidłowym miejscu i wspomnienie o Elizie niknęło w odmętach podświadomości. Dopiero teraz, kiedy stał w mrocznej scenerii między nagrobkami uświadomił sobie, jak wielką głupotą było zapuszczanie się tutaj – nie informując nikogo rzetelnego o celu swego pobytu poza Hogwartem, nawet jeśli był weekend. Pełnoletność wymaga wielkiej odpowiedzialności, którą Puchon gdzieś zagubił, pchnięty przez żywy ból w sercu do podjęcia decyzji mającej zaważyć o jego życiu. O tym jednak nie wiedział, stojąc z różdżką przygotowaną do rzucenia powtarzanego w umyśle zaklęcia i obserwując jak niepodobnym wydaje się zjawa do tej, którą pamiętał. Aleja zmieniła się diametralnie, kiedy niczym z taniego horroru dla nastolatek spomiędzy grobowców zaczął unosić się dym i już po chwili, zaledwie krótkiej chwili kiedy Victor rozglądał się dookoła i próbował dosięgnąć nikłego światełka jakim była niegdyś Eliza – do jego uszu dotarło ciche zawodzenie. Pojedynczy dźwięk początkowo zmieszany z przygasłymi dziwnie latarniami przeplatał się z ciszą, początkowo niesłyszalny. Orzeł wylądował na kurhanie z czerwonej cegły, oznaczony niczym innym jak okrytym rdzą nazwiskiem Elizy. Marcusowi wystarczyło tylko zmieszać kilka składników, aby uzyskać pożądany efekt. Nie do końca mógł kontrolować to, co widzi właśnie Victor – ale jednak liczył na pogrążone w mętliku emocje nastolatka. Obserwował go ciemnymi ślepiami, po czym rozłożywszy skrzydła, próbował zwrócić na siebie uwagę. Tylko Puchon słyszał pojękiwania, wzmagające się na tyle, że dołączyły inne głosy. Czyżby tak jak podejrzewał, nie był tu sam? Jeśli tylko wysiliłby wzrok, ujrzałby otwarte drzwi czerwonego grobowca, którego głębia pochłonięta w ciemnościach zapraszała do odkrycia stworzonej przed latami tajemnicy. Orzeł nie przestawał podpowiadać Victorowi dalszą drogę wędrówki, z rozmysłem przyglądając się wahaniu obserwowalnemu w oczach chłopca. Marcus czekał na ten moment. Na okazję, aby ogłuszyć Victora i bez ceregieli dorwać się do jego szyi. Przekazać wiedzę, którą zaniesie do grobu.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Cmentarz Wto 03 Lut 2015, 20:17 | |
| Prawdą było, że nie informowanie nikogo o przyjściu tutaj było głupotą, lecz Finik wiedział. Ten gruby puchon zapewne już zdążył wygadać jakiemuś profesorowi o tym, że Vic urwał się nie wiadomo gdzie i to nie do rodziny. Bo przecież by wyjaśnił. Varkes mógł przez to sprowadzić na siebie kłopoty, ale chyba nie większe od tego, że wpadł w zasadzkę. Czuł, że zaraz będzie coś się działo. To wszystko było przerażające i tajemnicze. Teraz musiał zmierzyć się z konsekwencjami własnej głupoty. Lecz trzeba mu to wybaczyć. Kto by się nie dał tak zwodzić za nos? Ale będzie czas na wybaczanie? Sceneria naprawdę robiła się upiorniejsza. Skąd ta czarna mgła? Boginy lubiły takową wytwarzać kiedy przybierały straszną postać. Ale chyba to nie one... Te stwory są nieme, nic nie mówią. Zawodzenie, które dało się usłyszeć zaprzeczało temu faktowi. Czyżby znowu widmo Elizy? Ciężko było mu rozpoznać ten głos. Może to umysł płata mu figle. Lecz ten dziwny ptak ciągle był w pobliżu. Teraz osiadł na kurhanie. Czy to horror jakiś? Proszę, niech się obudzi w swoim ciepłym łóżku, niech jego życie zaraz nie ulegnie dramatycznej zmianie! Niech wciąż będzie tym sympatycznym puchonem, który lubi broić. Jeśli zaraz coś go uśmierci to rodzice go zabiją! Hah.
Trochę się zastanawiał, czy wejść do środka grobowca. Co prawda był straszny, ale czy nie kusi odkrycie co tam jest? Victor dostrzegł napis na ścianie. Skąd tam widniało nazwisko zmarłej brunetki?! Eliza wcale nie tutaj została pochowana! Kto mu mąci w głowie i chce go oszukać?! Miał dość. Varkes teraz poczuł gniew. Chciał to zakończyć. Nawet jeśli spodziewał się, że w środku czeka go coś potwornego... musi się dowiedzieć! -Lumos!- Z jego różdżki znów wydobyło się jasne światło. Wyciągnął ją przed siebie i zanurzył się w ciemnościach. W środku nic nie zastał, ale czuł się jak na egzekucji. Wchodzi do pomieszczenia, które jest miejscem jego zguby. W tej chwili pomyślał o Charlie. Jaki to pech. Zakochał się w gryfonce ze wzajemnością, a nawet nie zdążył jej pocałować. Ona nawet nie będzie wiedziała co z puchonem jeśli ten zginie, czy coś! Nie chce umierać jako prawiczek... Teraz czekać na to co nieuniknione. Za dużo dziwnych rzeczy ujrzał tego wieczora, aby spodziewać się wesołej imprezy niespodzianki. Musi się stać coś złego. To wiadome. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Cmentarz Sro 04 Lut 2015, 11:05 | |
| Niektórzy posiadali tajemniczy szósty zmysł, dzięki któremu potrafili w porę wycofać się z zastawionej pułapki i pomimo trawiącej ciekawości, odwrócić się na pięcie, pozostawiając zagadkę nierozwiązaną. Victor nie należał do tych osób, przekonany o usłyszeniu prawdziwej historii swej zmarłej przyjaciółki – wątpiąc w swą wiedzę, podważając dotychczasowe wspomnienia. Zadziwiające jak łatwo poddał to jako błąd w systemie, wysiadając z Błędnego Rycerza przed cmentarzem. Nawet gdyby Puchon zacisnął mocno powieki i próbował obudzić się z koszmaru, w jakim się znalazł – nic takowego nie mogło nastąpić. Koszmary mają to do siebie, że nie zamierzają wypuszczać ze swoich objęć nikogo kto już zapuści się w ich krainę: przynajmniej do momentu, kiedy nastąpi moment kulminacyjny. Nastolatek wszedł do środka, podczas gdy orzeł wylądował bez szelestu na progu grobowca i z głodem wpatrywał się w sylwetkę rozjaśnioną promieniem z różdżki. Czekał, czekał cierpliwie i zagradzał drogę ucieczki.
Ślepy los zawitał w oczy Victorowi!
1-2 : światło obudziło drzemiące spokojnie rośliny, które zauważyłeś dopiero po chwili; zaczęły oplatać twoje kostki, ale masz szansę jeszcze się z nich wydostać. 3-4: w oddali dostrzegasz nikłą poświatę i jedynie przeczucie podpowiada tobie, że przed tobą stoi Eliza; nie jesteś w stanie ujrzeć mknących w twoją stronę pnączy, zajęty uspokajaniem swoich myśli i serca 5-6: po swojej prawej stronie dostrzegasz przesuniętą płytę nagrobną, a kiedy spróbujesz przesunąć różdżkę w tamtą stronę – dostrzegasz kościste palce zaczepione na krawędzi płyty, jak gdyby ktoś walczył z otwarciem; nie dostrzegasz pnączy ani Elizy na końcu grobowca; Pod postem Lemura znajduje się post Site Admina, z wyrzuconą liczbą oczek – dostosuj się do rzutu i jego konsekwencjami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Lemur dnia Sro 04 Lut 2015, 11:06, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Cmentarz Sro 04 Lut 2015, 11:05 | |
| The member ' Mistrz Lemur' has done the following action : Dices roll'6-ścienna' : |
| | | Gość
| Temat: Re: Cmentarz Sro 04 Lut 2015, 15:00 | |
| Podobno ciekawość prowadzi do piekła. Ale także ciężko nam pozostawić sprawę bez poznania tajemnicy. W końcu nikt nie chce przez długi czas rozpamiętywać tego "co by się stało gdyby...", bądź "a może chodziło o...". Dlatego Victor nie zważając na konsekwencje poszedł w najgorsze bagno, aby tylko wiedzieć jaka jest prawda. Co się kryje za tą całą grą? Nawet jeśli to koszmar to najbardziej realny i najbardziej straszny.
Puchon nagle dostrzegł otwarty grób. Różdżką z której końcówki bilo światło zbliżył to przesuniętej płyty. Kościste palce sprawiły, że omal nie krzyknął. Opanował się szybko. Jesteś przecież w grobowcu, opanuj się! Pomyślał i zaczął się zastanawiać czemu truposz był w takiej dziwnej pozycji i dlaczego ktoś pozostawił grobowiec otwarty. Może wandale, bądź hieny cmentarne szukały kosztowności? Może. Vic nagle poczuł czyjąś obecność. Spojrzał w stronę wejścia, gdzie w progu stał ten ptak. Znów ten orzeł. Czemu za nim latał? Ale czy to nie podejrzane? Nagle wszystko ucichło, a jakieś ptaszysko go śledziło. Varkes tym razem był mniej ufny co do zwierzaka, więc magiczny patyk miał w gotowości. Tupnął nogą licząc, że jeśli to zwykły zwierzak to dźwięk go odstraszy i poleci. Jednak niestety nie... Większego napięcia chyba nie było. |
| | | Anonim
| Temat: Re: Cmentarz Pon 09 Lut 2015, 08:50 | |
| [color=#FF9933]Piekło dla każdego człowieka wyglądało inaczej, a idealistyczna wizja sielanki dla złoczyńców była tak naprawdę namiastką kłamstwa. Victor nawet nie miał pojęcia jak blisko piekła się znajdował, przekraczając próg grobowca, brnąc w zastawioną silnie pułapkę wiekowego drapieżnika. Prawda, którą próbował odnaleźć niosła ze sobą niewspółmiernie mało korzyści, jednak nastolatek nie mógł tego wiedzieć w żaden sposób. Wizja spotkania tej jedynej Elizy przysłoniła logiczne myślenie i chociaż nastolatek nie zapomniał o swej różdżce, korzystanie z niej już niedługo miało być niemożliwe. Strach zajrzał głęboko w oczy Puchona, a rozświetlone promienie z końca różdżki oświetliły kościotrupa na wpół ukrytego w płycie nagrobnej. W chwili, w której Victor postanowił zerknąć na orła – ten właśnie niepozorny truposz okazał się czymś innym niż zwyczajny trup. Żadne hieny cmentarne ani wandale nie przybyli do tego miejsca, zwabieni ewentualnymi kosztownościami. Napis na grobowcu zmienił układ i każdy, prócz Victora widział nazwisko „Baggins” tak niepodobne do tego należącego do Elizy. Cisza zaczęła dzwonić w uszach Victora. Było zbyt cicho. To co się stało po chwili, nadeszło równocześnie. Zdrzewniałe pnącza zaplotły się wokół kostek nastolatka przynosząc ze sobą najpierw dawkę strachu i zaskoczenia, w następnej kolejności lekki ból kiedy pnącza mknęły ku górze i zaciskały się coraz mocniej. Dźwięk ocierających się kości rozniósł się echem po krypcie, a niebieskie ślepia inferiusa wpatrywały się w nastolatka znad rozsuniętej płyty nagrobnej. Marcus zaś zastanawiał się, dlaczego chłopak jest aż takim idiotą i czy jego krew w takim razie będzie smaczna, jak myślał z początku. Orzeł przekroczył próg zmieniając swoją postać na pochylonego i postawnego człowieka, którego twarz skrywana była przez głęboki kaptur. Czy ptak był obrońcą czy dręczycielem? Truposz zaklekotał, obserwując przenikliwym spojrzeniem nastolatka, wywierając w nim naturalne odruchy obronne mające w teorii ograniczyć obrażenia od nadchodzącego stwora.
W przeciągu zaledwie pięciu minut wszystko się wyjaśniło i nawet wrzask agonii nie wydostał się zza zamkniętych drzwi grobowca, mającego zapewnić wieczny odpoczynek Victorowi. Wszystko to, co wydarzyło się we wnętrzu nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego: ani skręconej nogi w kostce ani pokruszonej w pył różdżki ani zęby zatopione w szyi nastolatka.
Marcus z początku nawet nie zakładał, ze tak szybko przyjdzie mu się uporać z niesfornym dzieciakiem. Zmieniając swą postać na bardziej naturalną przyglądał się jak chłopak próbuje uciekać przed widmem niedostrzegalnym dla drugiego obserwatora i przewraca się o własne nogi, upuszczając różdżkę na posadzkę. Magiczny kijek potoczył się pod same stopy wampira, który bez krztyny współczucia nadepnął na nią i próbował rozkruszyć z rosnącą zazdrością na twarzy. – Twoja matka powinna wybrać mnie, dzieciaku. Nie tamtego słabego mugola. Jako mój syn posiadłbyś potęgę, o jakiej byś nie śnił! – Im więcej słów wypadało spomiędzy ust, tym silniej zaakcentowane były one nienawiścią ukierunkowaną w nastolatka. Bez dalszych wyjaśnień, z nienaturalną szybkością pomknął w stronę przestraszonego i niewiele rozumiejącego Puchona, podnosząc go za ramiona chwilę przed tym, jak zagłębił wampirze kły w tętnicy szyjnej młodzieńca. Ciche westchnięcie wyrwało się z gardła mordercy, a życiodajna krew spływała strużką po brodzie.
|
| | | Gość
| Temat: Re: Cmentarz Pon 09 Lut 2015, 17:37 | |
| Wszystko działo się tak szybko. To był zaledwie chwila. Chwila która miała go zgubić i przynieść nieszczęście. Głupota i ciekawość prowadzi do piekła... teraz już to zrozumiał. Szkoda, że za późno... Dzika roślina obwinęła się wokół kostki puchona, a następnie "przejmowała" całą nogę. Poza wielkim bóle, który był spowodowany prawdopodobnie jej skręceniem, towarzyszył temu wszystkiemu strach. Że coś go dopadło, a ten nie może nic zrobić! Panikował co uniemożliwiało mu przypomnienie sobie sensownego zaklęcia na pnącza. Mało tego. By scena była rodem jak z horroru trup w grobowcu okazał się nie do końca martwy. To inferius! Skąd tutaj ten stwór?! Akurat to był największy strach Victora. Nic bardziej go nie przerażało od chodzących trupów, które pierwszy raz ujrzał w mugolskim filmie, kiedy był jeszcze małym dzieckiem podkradającym się w nocy do salony, gdy ojciec robił sobie nocny maraton. Własnie... co z rodzicami? Czy dowiedzą się, że ich ukochany synek przepadł? Dlaczego! Dlaczego nie ma wśród niego bliskich!? Żeby pomogli mu przejść przez to wszystko. Jedyną otuchom było wspomnienie dawnej miłostki. Tej, którą widział zaledwie parę chwil temu i nie raczyła do niego wrócić, pozostawiając go w mrocznym grobowcu. Nagle ukazała się dziwna postać w kapturze. Ptak zniknął, a na jego miejscu pojawił się dziwny jegomość. Bez mniejszych komplikacji dopadł szyję dzieciaka, kiedy ten nie mógł się bronić. Różdżka Varkesa została zniszczona, a krew uchodziła z niego w zastraszającym tempie. To był wampir! Krwiopijca podczas dopadania swojej ofiary. Szkoda, że to siedemnastolatek nią został. W uszach rozbrzmiały mu słowa Marcusa. Matka... jak to... więc jego rodzicielka przed nim ukrywała związek z potworem? Teraz błędy kobiety z przeszłości odbiły się na jej potomku. A Victor tracąc siły już nie potrafił nawet odpowiedzieć... Całe życie uszło z młodzieńca, a w jego oczach zniknęła ta iskra, podobna do gwiazdy. Chłopiec umarł mogąc spotkać się z Elizą zza grobu. Ciekawe, że jednak ostatnia myśl jaka przewinęła się po jego głowie to: "Charlie." DEATH |
| | | Harry Milton
| Temat: Re: Cmentarz Pon 09 Lut 2015, 20:41 | |
| Ponury wieczór zasnuty był mgłą grozy, jakiej Milton dawno nie czuł w swoich żyłach. Odkąd przekroczył bramę wejściową do Hogwartu jego życie zmieniło się w kierunku, jaki świadomie obrał. Wychodząc naprzeciwko ludziom wymagał posłuszeństwa od uczniów, otrzymując w zamian krnąbrność i nieuprzejmość jednostek (ze szczególnym uwzględnieniem niereformowalnych Ślizgonów). Mknąc pomiędzy drzewami nie zastanawiał się nad minionym miesiącem, ale całą uwagę koncentrował na przyjętym przed tygodniem zadaniem. Ostatnie polowanie w Zakazanym Lesie skończyło się niefortunnym spotkaniem z młodą łowczynią, która w zamian za milczenie zrobiła z niego niewolnika. Oddychając świeżym powietrzem unoszącym się nad cmentarzem czuł się wolny, bez uwiązanego łańcucha przy szyi. Dawno już nie czuł kontroli nad własnym życiem, a teraz – kiedy ponownie Ministerstwo potrzebowało jego usług – w końcu rozwinął ciemne skrzydła i mknął przez przestworza w poszukiwaniu ostatniego tropu zostawionego przez wampira. Informacja o sowie wysłanej do młodego Puchona umknęła uwadze Harrego, zainteresowanego aż do żywego możliwością spotkania dawnego znajomego. Zbyt pochłonięty obowiązkami szkolnymi zapomniał o adrenalinie towarzyszącej szukaniu poszlak prowadzących do zbrodniarza. Wylądował bezpiecznie przy zamkniętym grobowcu i poprawił kaptur spowijający mrokiem rysy twarzy zanim jeszcze przemiana dobiegła końca. Przylgnął plecami do chłodnej ściany, przekonany o jednym wrogu czającym się w ciemnościach miejsca spoczynku zmarłych. Czekał cierpliwie aż Marcus Draken wyjdzie na polowanie ze swojej kryjówki i nieświadomy niebezpieczeństwa, otrzyma prezent w postaci naostrzonego sztyletu, który utkwi w plecach. Mrowienie w palcach wzmagało się z każdą mijającą minutą, a Milton lustrował otoczenie pożółkłymi ślepiami. Przesunął opuszkami kciuka wzdłuż klingi, przywołując do porządku zszargane emocje i zanim zdążył dokończyć myśl – głuchy odgłos wewnątrz grobowca wywołał w nim odruch wzmożonej czujności.
Nie czekał aż Marcus wyczuje jego zapach w okolicy. Kucając nad dogorywającym ciałem myślał o świeżej krwi w kącikach ust wampira, całkowicie ignorując spazmatycznie zaciskające się palce na nogawce spodni. Ministerstwo Magii wiedziało o miejscu pobytu mordercy wesoło tworzącego lestatów bądź zabijającego przypadkowo spotkanych mugoli, ponieważ Harry wysłał przez wyjściem wiadomość do odpowiedniego biura. Nie spodziewał się zastać jeszcze jednego przeciwnika, ale przezorny zawsze był ubezpieczony. Jak sią miało okazać później – pomoc okazała się potrzebna w innym celu niż podejrzewał.
Wszedł do grobowca z niewielkim problemem, ponieważ uśpione pnącze dzikiej rośliny zdążyło musnąć jego nogę i musiał podjąć decyzję o przemianie. Zapach krwi urwał się tuż nad kamiennym blokiem z odciśniętymi w kurzu dłońmi, a złe przeczucia zaatakowały Miltona w mgnieniu oka. Nie zwlekając, ignorując niebezpieczeństwo z jadu roślin zaczął siłować się z nagrobkiem już w ludzkiej postaci.
Zanim rozpoznał chłopaka – zwymiotował tuż obok miejsca, gdzie pół godziny wcześniej znajdowała się iluzja Elizy. Dzisiejszego wieczoru nie miał jeść niczego więcej. O śnie zaś nie było najmniejszej mowy.
Zawiadomił kogo trzeba o śmierci chłopaka wraz z pośpiesznym listem do Dumbledore’a w sprawie śmierci nastolatka. Rodziców poinformowano od razu, jednak wieść miała rozejść się dopiero kilka dni później. Hogwart przez trzy dni spał spokojnie, dopóki pewien Puchon nie został wezwany do gabinetu dyrektora i powiązano wszystkie fakty ze sobą.
[zmiana tematu Harry + ciało Victora]
|
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Cmentarz Nie 24 Maj 2015, 13:37 | |
| Podróż Błędnym Rycerzem nie należała do przyjemności. Yumi asekurowała się jak tylko mogła, a i tak wyszła z autobusu poobijana i rozczochrana. Zirytowała się na kierowcę i chuderlawego przewodnika chuchającego jej na buzię podczas całej podróży. Na szczęście trwało to raptem trzy minuty i znalazły się na przystanku: Dolina Godryka. Tłumiąc wściekłość wcisnęła odrażającej człeczynie galeona do ręki i wyskoczyła z autobusu, ignorując oferowane ramię, pozdrowienia, podziękowania i życzenia miłego dnia. Zacisnęła usta w wąską, bladą linię przeszywając wzrokiem osobnika i czekając aż Aria pozbiera się i do niej podejdzie z psem profesora Machiavelliego. - Ush, co za palant. - wycedziła przez zaciśnięte zęby, gdy autobus z hukiem odjechał sprzed ich nosów. Poprawiła swój wygląd, nie kryjąc zirytowania na sposób podróży. Żałowała, że nie wybrały mioteł. Yumi nie wspomniała jeszcze nikomu o rezygnacji ze sportu. Przeszła do rezerwacji z niechęcią, nie odnajdując już radości z latania. Lucas musiał się na nią obrazić i nie miała mu tego za złe. Yumi nawet średnio to obchodziło, a jeszcze w zeszłym miesiącu próbowałaby zadośćuczynić szkodzie. Z cichym westchnięciem odnalazła w ciemności ciemne oczy przyjaciółki. Nie uśmiechnęła się doń, choć widziała jak na dłoni jej zmartwienie i pytające spojrzenie, które chciała ukryć. - Piąta rocznica morderstwa mamy wypada w przyszłym tygodniu. Nie chcę nikogo tutaj spotkać, to przyszłam wcześniej. - poinformowała Krukonkę głosem bez wyrazu i życia, ściągając brwi nad nosem. Ignorując obecność psa, pociągnęła dziewczynę za rękę i ruszyły dróżką na cmentarz. Zimne, metalowe i brudne bramy sprawiały przerażające wrażenie, zaś egipskie ciemności za nimi nie zachęcały do odwiedzin. Dni robiły się krótsze, a noce dłuższe, a więc choć dopiero popołudnie, wcześnie robiło się ciemno. Nie spieszyła się do środka ani też nie wyjęła różdżki. Pamiętała, że poza Hogwartem nie wolno jej jeszcze czarować, a więc zdała się na swoją pamięć oraz intuicję. Japonka zacisnęła mocniej zęby zirytowana na przemożne pragnienie oparcia się o ramiona Amycusa, którego ściągnęłaby tutaj, gdyby ten nie pracował nad sobą na turnusie rehabilitacyjnym. Nie chciała się do siebie przyznawać, jednak brakowało jej ciemnych, bezdennych oczu wpatrujących się weń z pustką bądź z niebezpiecznym ogniem. Nie udawał przed nią, a mimo to przyciągał ją na dziwny sposób, drażniąc ją, gdy obracał hormony przeciwko niej. Piętnastolatka potrząsnęła głową rozrzedzając gęste myśli i powód założenia na palec znienawidzonej obrączki. Bez wahania manewrowała między nagrobkami w ciemnościach, korzystając z pamięci. Po kilku minutach wędrówki w głośnej ciszy, Yumi zatrzymała się przy skromnym grobie z pomnikiem skulonego anioła. - Czy ten pies mógłby się na coś przydać i sprawdzić czy jesteśmy same? - zapytała cicho Arię, ufając w jej lepszy kontakt z czworonogami. Yumi bardzo zależało na dyskrecji i prawdopodobnie Aria nigdy nie dowie się dlaczego. Pewne informacje nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne. Puściła jej dłoń, chowając ręce do kieszeni palto i nie ruszając się w żadnym kierunku. Grób Natsumi Merebret był zakurzony i pokryty kilkunastoma liśćmi, poświadczając, że nikt tutaj nie był od jej ostatniej wizyty pod koniec wakacji. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Cmentarz Sro 27 Maj 2015, 01:01 | |
| Gdyby musiała martwić się podczas podróży Błędnym Rycerzem tylko o siebie, zaoszczędziłaby sobie niepotrzebnych nerwów. Sama, podobnie jak Yumi, próbowała uchronić się przed obiciami, ale większą część uwagi skupiała na bezpieczeństwie psa. Chyba nie tak to miało wyglądać? Czworonożny towarzysz trzymał się dzielnie, ale po zatrzymaniu się pojazdu zapewne był tak samo zadowolony jak dziewczyny. W ciszy podążyła za przyjaciółką, choć nogi miała jeszcze jak z waty. Przy wyjściu zapłaciła odpowiednią sumę, zerkając co jakiś czas na Thiefa. Zatrzymała się przy Yumi, przez chwilę się jej przyglądając. – Nie denerwuj się. Jesteśmy już na miejscu, przetrwałyśmy. Wszystko w porządku? – spytała, uważnie przyglądając się jej twarzy. Zgarnęła swoje włosy na jedną stronę, wprawnym ruchem zaplatając je w gruby warkocz. Kilka minut w autobusie skutecznie je poczochrało, więc splecenie ich wydawało się najlepszą – jak i najwygodniejszą – opcją. Na kilka sekund złapała spojrzenie przyjaciółki, nie odnajdując na drobnej twarzy choć cienia uśmiechu. Zostały same, będą mogły na spokojnie porozmawiać. Serce Arii kruszyło się za każdym razem, gdy spoglądała na Yumi. Miała nadzieję, że chociaż jej cicha obecność coś zmieni, jeżeli słowa zawiodą. Musiała dowiedzieć się co się stało, a osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy powinny zostać ukarane. Czuła się odpowiedzialna za przyjaciółki. Nie była to niemalże obsesyjna miłość jaką darzyła siostrę, co nie oznaczało, że nie walczyłaby na śmierć i życie, by pomóc Yumi i Skai, gdy te tego potrzebowały. Po kolejnych słowach młodszej Krukonki, Aria kiwnęła tylko ze zrozumieniem głową. Nie protestowała, dając się pociągnąć za rękę. Sama zapewne nie odważyłaby się przyjść na cmentarz, nie, gdy wyobraźnia tylko podsycała atmosferę niepokoju. Przed oczami pojawiły się wyraźne obrazy ostatniej wizyty w tym miejscu. Rysy twarzy Norweżki nagle się wyostrzyły, ale idąca przodem Yumi nie mogła tego zobaczyć. Ostatnim razem Aria obiecała jej, że nikomu nie pozwoli jej skrzywdzić. Na ułamek sekundy palce zacisnęły się nieco mocniej na dłoni przyjaciółki, ale dziewczyna w porę się zreflektowała. To nie czas na wspomnienia. Jeżeli zawiodła, postara się tym razem nie dopuścić do tego, by jej słowa tylko rozprysnęły się na wietrze. Musiały mieć głębsze znaczenie, musiała coś zmienić i zrobi to. Serce przyspieszyło, gdy przypomniała sobie o własnym postanowieniu. Musiała stać się silniejsza, wyjść ze swojej skorupy. Stojąc w miejscu nikomu nie pomoże. Szły w ciszy i ciemności, lecz mimo to Aria nie odczuwała już niepokoju. Wilczak kroczył za nimi, pilnując i nasłuchując. Być może nie byłby w stanie skutecznie obronić dziewczyn, ale drobne ostrzeżenie zwróciłoby ich uwagę, a ewentualne niebezpieczeństwo straciłoby na elemencie zaskoczenia. - Nie jestem pewna, czy zna taką komendę – spojrzenie ciemnych tęczówek padło na psa, który wyglądał, jakby tylko czekał na polecenia. Gdy przyjaciółka puściła jej dłoń, dziewczyna przekręciła się całkowicie w stronę zwierzęcia. – Szukaj – spróbowała, a wilczak, jakby zrozumiał, ruszył przeczesać teren. A przynajmniej Aria miała taką nadzieję, w końcu nie mogła wiedzieć, czego nauczył go właściciel. Nie odchodził zbyt daleko, w końcu miał im towarzyszyć, a nie ganiać po cmentarzu. – Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli towarzystwo – powiedziała po chwili, gdy Thief wrócił, kładąc się niedaleko ich nóg. – Nawet, jeżeli ktoś by nadchodził, pies nas ostrzeże. Dowiemy się o czyjejś obecności, zanim ten ktoś nas w ogóle zobaczy. – Stała w bezruchu, wpatrując się w ciemność. Po chwili jednak przykucnęła przy grobie, zrzucając z niego pojedyncze liście. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Cmentarz Sob 13 Cze 2015, 09:47 | |
| Osoby zdenerwowane tak się nie zachowują. Nie stoją nienaturalnie wyprostowane i nie przypominają z zewnątrz posągu. Ograniczona mimika twarzy i oszczędność w uśmiechu nie kwalifikowało się do nazwania Yui zdenerwowaną. Wyczuwalny odeń spokój upodabniał się bardziej do znudzenia niźli nerwów. Dziewczyna niewątpliwie się zmieniła. Nie potrafiła odnaleźć siebie dawnej i spójrzmy prawdzie w oczy, nie szukała zaginionej części swego jestestwa. Niedługo zejdzie z tego świata ostatnia osoba połączona z nią więzami krwi - Dereka nie brała pod uwagę; on był dla niej martwy od dawien dawna. Yumi zostanie na ziemi sama, bez nikogo, kto byłby jej grawitacją przytrzymującą na Ziemi. Amycus nie kwalifikował się do żadnego miana. Stanowił namacalną wizualizację wewnętrznych demonów piętnastoletniej dziewczyny pozbawionej zdrowego otoczenia. Już niedługo. Wargi Yu poruszyły się bezgłośnie kierując nieme słowa do nagrobka Matki, na który spoglądała bez widoczniejszych uczuć. Koniec z denerwowaniem się, koniec z przyziemną rozrywką, to stało się nudne. Japonka dobrze rozumiała dlaczego w ostatnich dniach różdżka nie potrafiła dostosować się do wszystkich poleceń właścicielki. Różdżka nie była już z nią związana tak, jak cztery lata temu. Nie rozpoznawała emocji i aury Yumi, wierciła się, drgała i krztusiła przy poleceniu użycia silniejszego zaklęcia. Równie dobrze Krukonka mogła wziąć różdżkę Arii i rysować nią zaklęcia z pewnością, że ta jej nie posłucha do końca. Zmiany wewnętrzne Yu delikatnie mówiąc zaszły drastycznie i okrutnie. - W porządku. - odpowiedziała bardzo cicho, ze sporym opóźnieniem. Wiatr muskał delikatnie blade lica i nie zdołał zabarwić ich na czerwono. Czuła chłód powietrza, słyszała oddech towarzyszącego im psa i szelest ubrań przyjaciółki. Czuła wszystek z zewnątrz, a nic w środku. Nie potrzebowała pomocy, choć była w stanie docenić zmartwienie Arii. Miała słuszne powody do niepokoju, jednakże Yumi przestała przejmować się szkodami wewnętrznymi. Biernie obserwowała powolny i nieodwracalny proces obumierania nieaktualnego "ja". Nic nie mogło tego powstrzymać, wszak cel został osiągnięty. Yui nie przyjmowała słów Krukonki. Słyszała jej ciepły, zmartwiony głos, wyczuliła się na delikatne mikroskopijne drgania powietrza, jednak nie siliła się na zrozumienie treści wypowiedzi. Już od kilku minut nie drgnęła nawet o jotę. Nie odrywała oczu od wyrzeźbionego napisu nagrobka, żegnając po cichu przeszłość. Nie pozwoliła sobie wspomnieć siebie i beztroskie lata za życia Matki. Otoczona marazmem skoncentrowała się na wewnętrznym dialogu i fizycznych odczuciach atmosfery. Za klatką piersiową nic nie drgnęło niespokojnie, nie przeszył jej ciała dreszcz, serce nie skurczyło się boleśnie. Ciche, spokojne, niesłyszalne wręcz bicie serca, nic więcej. Zmarszczka między brwiami Japonki wygładziła się wraz z pojęciem zamiarów Arii. Nagrobek był odrobinę zaniedbany, na marmurze leżały zwiędnięte kwiaty z czasu poprzedniej wizyty. Na ich oczach martwa roślina pokruszyła się sama z siebie, nie dotknięta niczyją obecnością. Obróciła się w popiół bez śladu ognia, umarła drugi raz. Yui wypuściła powoli powietrze z płuc. Czuła się jak tamten kwiatek. Obumarła, wysuszona, zwiędnięta i przed chwilą proces ten zwieńczył się w prochu. - Nie wrócę tutaj już nigdy. - wyszeptała prawie nie poruszając ustami. Zakomunikowała to samej sobie, nie do końca świadoma, że wypowiedziała to na głos. Mówiła szczerze. Nic jej tutaj nie trzyma. Jeśli trzydzieści minut temu czuła potrzebę i obowiązek zawitania na cmentarzu, tak po symbolicznej śmierci roślinki, więź ta prysnęła. Nić się urwała. - Straciłyśmy czas. - tym razem skierowała te słowa do kucającej dziewczyny. Przeniosła nań pusty, obojętny wzrok, spoglądając na ładnie spleciony warkocz Arii. Jako córka swej matki powinna oczyścić dokładnie nagrobek, położyć świeże kwiaty, uronić łzę i wypowiedzieć modlitwę. Yumi tego nie zrobiła. Nie potrzebowała już tego, aby sobie ulżyć. Wiedziała, że nie poczuje nic, jeśli za chwilę odwróci się plecami do wyrytego napisu Natsumi Merberet. Serce nie drgnie. - Znasz innego wytwórcę różdżek niż Olivander? - zapytała ni stąd ni zowąd czekając aż Aria wstanie i nie zauważy braku szacunku wobec świętego miejsca - cmentarza. Silniejszy podmuch wiatru rozwiał ciemne, cienkie pukle Yumi rozsiewając je na policzkach i na czole dziewczyny. Przymknęła odruchowo powieki, widząc w tym odzew cmentarza. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Cmentarz Pią 19 Cze 2015, 22:36 | |
| Pozornie mogłoby się wydawać, że coś jak zupełna cisza nie istnieje. Zawsze do uszu dobiegają przeróżne dźwięki, choćby ciche bicie własnego serca. Tym razem jednak, gdy Aria kucała przy grobie Natsumi Merberet, cisza zdawała się przepełniać cmentarz. Oddech, dźwięk ocierającego się o siebie materiału, a nawet cichy szum zrzucanych liści dobiegał jakby z oddali, jakby wszystko działo się gdzieś obok, a nie znajdowało się w centrum zdarzeń. Spokój, który przed chwilą opanował wnętrze Arii, ulotnił się, wpuszczając na swoje miejsce złowieszczy niepokój. Martwiła się i nie wiedziała jakim cudem może pomóc przyjaciółce, czy w ogóle mogłaby cokolwiek zrobić? Otaczający ją ludzie ostatnio zbyt często znikali, pozostawiając po sobie wyrzuty sumienia i pustkę. Nie wszystko można było kontrolować, ale jakim cudem stać się lepszym człowiekiem, gdy wokół wszystko powoli się kruszyło? Cisza stawała się coraz cięższa, choć do tej pory milczenie w obecności przyjaciółki nigdy nie wydawało się czymś nienaturalnym. Zawsze powinna istnieć chociaż jedna osoba, obok której można godzinami przesiedzieć bez wydawania z siebie niepotrzebnych słów, której sama obecność rekompensuje wszystko inne. Dlaczego więc tym razem nie było tak samo? To prawda, na cmentarz nie chodzi się po to, by odbywać zażyłe dyskusje między grobami, lecz zupełny brak reakcji Yumi nie wróżył nic dobrego. Stała, jak gdyby to wszystko przestało się dla niej liczyć, a może Aria miała złudne wrażenie? Martwe kwiaty szybko podzieliły los liści i zniknęły z grobu, odłożone gdzieś na bok. Przez moment wystraszyła się, że zrobiła coś złego – może zeschnięte rośliny powinny pozostać, skoro nie przyniosły ze sobą świeżych kwiatów, którymi mogłyby przyozdobić zimną powierzchnię. Zamarła, wstrzymując oddech, gdy Yumi w końcu się odezwała. Dziewczyna podniosła się, poprawiając nieznacznie przybrudzone ubrania, ale w stronę przyjaciółki odwróciła się dopiero po dłuższej chwili. Nie miała prawa podważać jej wyboru, ani przekonywać jej do tego, by nie rezygnowała z wizyt miejsca spoczynku matki. Była pewna, że kobieta czuwa nad córką, a odwiedzanie cmentarzy służyło tylko i wyłącznie uldze żyjących, którzy próbowali rekompensować sobie tym samym pustkę powstałą we wnętrzu po stracie bliskiej osoby. Czy gdyby gdzieś w pobliżu znajdował się grób jej własnej matki, odwiedzałaby go często? A może również zaprzestałaby przychodzić, próbując pogodzić się z przeszłością, odganiając niewidzialne demony. Strata kogoś, kogo się kochało zawsze bolała. Przyglądając się nagrobkom można było łatwiej pogodzić się z nową rzeczywistością, niż codziennie żyć w niepokoju. Stanęła obok przyjaciółki, wpatrując się w wyryty napis na nagrobku. Mogłaby coś powiedzieć, spróbować dociec wyboru, ale postanowiła tego nie robić. Przynajmniej nie teraz, nie w tej chwili. Zwalczyła chęć objęcia młodszej dziewczyny, zerkając na nią czasem kątem oka. Pies leżał niewzruszony niedaleko nich, tylko czasem podnosząc ciemne oczy na towarzyszki. - Potrzebna ci nowa różdżka? – zapytała cicho, odgarniając z twarzy kilka rozwianych przez wiatr kosmyków. Robiło się coraz zimniej, czas nieustannie biegnie. - Podobno Mykew Gregorowicz zatrzymał się w okolicy – dodała po chwili, próbując przypomnieć sobie niedawno zasłyszane fakty. Nie była pewna, czy ta informacja jest nadal aktualna, ale gdyby Yumi chciała to z pewnością uda im się go odnaleźć. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Cmentarz Nie 21 Cze 2015, 12:25 | |
| Stała niewzruszona i całkowicie pozbawiona czucia. Emocje osłabły, zgasły, straciły na sile. Gwałtownie, w jednej chwili. Nic nie zrekompensuje odejścia Natsumi. Żadne skarby świata, żadna osoba ani żadna magia nie była w stanie naprawić tego, co zostało zniszczone. Pewne rzeczy się kończą, niektóre szkody bywają nieodwracalne i nic nie można zrobić. Yumi nie potrzebowała już czyjegoś uczucia. Niegdyś, jeszcze w zeszłym tygodniu, pragnęła obcego ciepła. Zabiegała o najbledszy odcień miłości i cieszyła się z tego, co miała. Dzisiejszego wieczoru cel ten zanikł. Yumi odczuła nowy smak wolności. Nie chciała już wracać do przeszłości i nic ani nikt nie zmusi jej do cofnięcia się o trzy kroki. Nici wiążące ją ze światem pękły, jedna za drugą. Nawet te znienawidzone więzi zostały zerwane. Mawia się, że największym niebezpieczeństwem są ludzie, którzy nie mają już nic do stracenia. - Przestała mnie słuchać. - wzruszyła niedbale ramionami. Nie przejmowała się tym tak, jak powinna. Nie bez powodu różdżki buntują się przed właścicielami. Dotychczas Yumi nigdy nie narzekała na nią, a zachwycała się magią. Japonka przesunęła opuszkami palców po drewnie. Różdżkę trzymała w kieszeni płaszcza, badała ją opuszkami. Pojawiły się nowe bruzdy, zagłębienia i nierówności w dębowym patyku, po jednym za każdą odmowę wykonania niektórych zaklęć. Mina Krukonki nie świadczyła o niechęci do zagłębiania się w ten temat. Z drugiej strony, kto nie pyta, ten nie wie. - Jest gdzieś w okolicy? Przeznaczenie. - mruknęła bez entuzjazmu. - Gdzie konkretnie przebywa? Chcę jeszcze dzisiaj go znaleźć. - nie brała pod uwagę godziny nocnej, która rozpocznie się jak tylko słońce zajdzie. Przebywali tutaj za pozwoleniem Machiavelliego. W liście napisała o powrocie tego samego dnia, bez podania godziny. Z łatwością i bez wyrzutów sumienia wykorzysta te niedopowiedzenia na własną korzyść. - Nie musisz ze mną do niego iść. Weź psa i wróć do zamku. - machnęła na bezużyteczne zwierzę. Do Gregorowicza może iść sama. Ciekawa była opinii różdżkarza, ciekawa była co jej powie na temat starej różdżki. Aria nie musi wszystek słyszeć, jednakże jej obecność i towarzystwo nie przeszkadzało dziewczynie. Nie czerpała z tego takiej przyjemności i otuchy jak jeszcze parę chwil temu, aczkolwiek sympatia do Arii była bardzo głęboko zakorzeniona w przeżutym już sercu Yumi. Nie tak łatwo wyplenić z niej archaiczne przywiązania, które choć osłabły, wciąż tam tkwiły przez nikogo nie zauważane. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Cmentarz Pon 22 Cze 2015, 13:10 | |
| Mogła spodziewać się takiej odpowiedzi, w końcu nawet różdżka przestaje współpracować z człowiekiem, gdy ten się zmienia. Wyraz twarzy Krukonki pozostawał nieodgadniony, gdy próbowała poukładać w swojej głowie wszystkie części układanki, choć wciąż brakowało kluczowych fragmentów. Jak mogła pomóc przyjaciółce, gdy ta nie chciała dzielić się z nią tym, co ją dręczy? Być może nie każdy zasługuje na zaufanie, ale trzymanie emocji w sobie nikomu nie wychodziło na dobre. Nawet, jeżeli słowa nie chcą przejść przez gardło, a wypowiedzenie czegoś na głos grozi rozsypaniem się na jeszcze drobniejsze kawałki. Jedyne co mogła zrobić to po prostu przy niej być, wspierać. Choćby ta miała zamiar jeszcze bardziej się izolować, to Aria nigdy jej nie zostawi, będzie o nią walczyć. - Yumi, pamiętaj, że nie jesteś sama – powiedziała, patrząc jej przy tym w oczy. W jej głosie było słychać determinację, chciała, by młodsza Krukonka jej uwierzyła. W końcu od tego ma się przyjaciół, prawda? To rodzina, którą wybiera się sobie samemu i która powinna się wzajemnie wspierać, a nie uciekać, gdy robiło się choć trochę zbyt ciężko. Odpychaniem od siebie innych niczego się nie rozwiąże, choć pozornie mogłoby się wydawać, że dobrym wyjściem jest niepogrążanie ze sobą bliskich. Zawsze jednak łatwiej było pokonać trudności razem, w grupie, niż w pojedynkę. - Mniej więcej wiem, gdzie można go znaleźć. Thief, chodź tu piesku – przywołała do siebie wilczaka, który natychmiast się podniósł i podszedł do dziewczyn. Podrapała go za uchem, po czym znów skupiła całą uwagę na Yumi. - Nie zostawię cię, idziemy z tobą – postanowiła, nie bacząc na to, czy taki obrót sprawy spodoba się przyjaciółce, czy też nie. Nie mogła pozwolić jej na to, by wybrała się sama, poza tym wspólnie dotarły na cmentarz i tylko razem wrócą znów do zamku. Celowo nie podała miejsca, w którym prawdopodobnie zatrzymał się Gregorowicz, żeby przypadkiem nie została po drodze gdzieś celowo zgubiona z psem. Nie, żeby wątpiła w umiejętności samozachowawcze Yumi, ale poniekąd czuła się za nią odpowiedzialna i za bardzo zależało jej na dziewczynie, by ją teraz zostawić. Instynkt obrończy głośno krzyczał w jej wnętrzu, gdy upewniała się, czy aby na pewno jej własna różdżka jeszcze znajduje się w miejscu, w którym ją schowała. Ostatnie spojrzenie na grób, chwila ciszy. Poczekała, aż Yumi da znać, że jest gotowa, po czym chwyciła ją za dłoń i delikatnie pociągnęła za sobą w stronę wyjścia z cmentarza. Pies niemalże bezszelestnie szedł za nimi, czasem rozglądając się uważnie na boki.
[z/t x2] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Cmentarz | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |