Nie jest to jakieś wielce specjalne, ani romantyczne miejsce. Niedaleko chatki Hagrida kilka drzew najwyraźniej postanowiło utworzyć "legalny" substytut Zakazanego Lasu. Zbita na niewielkiej przestrzeni roślinność tworzy miejsce przyjemnie odcięte od pozostałej części błoń i dające odwiedzającym je uczniom poczucie prywatności. Nieczęsto się ktoś tutaj z resztą zapuszcza, bo trzeba było zostawić zamek i wszystkie te słoneczne miejsca w okolicach jeziora daleko za sobą. Częściej można tutaj było spotkać amatorów nieco dzikszej przyrody i świętego spokoju.
Jasmine Vane
Temat: Re: Cienisty zakątek Nie 20 Kwi 2014, 23:31
Czas zdawał się nie mieć znaczenia dla Franza oraz Jasmine. Mijały godzina za godziną. W Trzech Miotłach byli prawie dwie godziny, których nie można było nazwać straconymi... występ,pocałunek oraz taniec, gdzie ten ostatni obudził w pannie Vane ukryte pragnienia. Chciała by zostali sami, chociażby po to, aby mieć trochę prywatności.. i by zazdrosne oczy innych dziewcząt nie budziły w niej rozdrażnienia. Jak uchwyciła jego dłoń podczas tańca tak trzymała ją do teraz. Wyszli z gospody i wolnym krokiem udali się do Hogwartu... wybrali tym razem inne przejście, aby dostać się na błonia. Nie chcieli się jeszcze rozstawać, więc kradli coraz to kolejne chwile spędzone razem.. Tym razem nie milczeli, raczej prowadzili żywe dysputy prowadzone półgłosem, aby przypadkiem ktoś ich nie usłyszał i nie zagonił do zamku.. Jasme nie szczędziła sobie komentarzy wobec chłopaka, ale były to dogryzania na bardzo przyjemnym gruncie... tylko by wywołać ogólną wesołość. Nie mogła być przecież super słodka i urocza cały czas. Idąc obrzeżem Zakazanego Lasu para zapominała o całym świecie... lecz świat nie zapominał o nich. Jasme podniosła głowę ku niebu akurat, gdy na jej nos spadła kropla deszczu. Po niej, która wydawała się być niewinnym zwiastunem letniego deszczyku rozszalała się okropna ulewa, która nie szczędziła ubrań..
Franz Krueger
Temat: Re: Cienisty zakątek Nie 20 Kwi 2014, 23:55
Taniec okazał się wspaniałym dopełnieniem wieczoru, chociaż prawdę powiedziawszy, Franz w ogóle nie miał ochoty się z Jasmine rozstawać. Na szczęście dziewczyna była tego samego zdania i także planowała spędzić jeszcze choć trochę czasu z osobą, której nie tak dawno temu nienawidziła. Niemiecki czarodziej, mimo wszystko, łapał się na tym, że czasami przypominał sobie o ich utarczkach, jednak w tym momencie to wszystko wydawało mu się już tak odległe, że jedynie mógł się szczerze śmiać. Nigdy by nie przypuszczał, że to właśnie do niej los zbliży go na tyle, aby stwierdził, że może jej zaufać. A należało przypomnieć, że w przypadku Kruegera trudno było zapracować sobie u niego na zaufanie. Nic dziwnego, skoro chłopak od małego wychowywany był i szkolony do roli, której w rzeczywistości nie chciał pełnić. I być może jego buntowniczy charakter do tej pory nie zdążył jeszcze się przebić przez te wszystkie nagabujące go do złego głosy, ale właśnie tacy ludzie jak panna Vane pomagali siedemnastolatkowi odnaleźć siebie. Kiedy był przy niej, nie myślał o śmierciożerczym świecie, perspektywa zostania jednym z sługusów Voldemorta stawała się dla niego tak samo abstrakcyjna jak lot na księżyc. Chłopak po prostu cieszył się życiem, racząc swoje wygłodniałe uczuć serce obecnością pięknej brunetki, dla której najpewniej gotów byłby teraz skraść gwiazdkę z nieba. Nikt inny w ostatnim czasie nie potrafił zaszczepić w nim tyle ciepła, siły i odwagi. Jasmine była dla niego swego rodzaju motorem do działania, dlatego też promieniejący od niej optymizm przesłaniał mu jej wszystkie wady, o których zdawał się już nie pamiętać. A przynajmniej był w stanie wybaczyć jej każdą krzywdę, każdą kłótnię, która kiedykolwiek ich od siebie oddaliła. Nie liczyło się to, co było kiedyś. Z zamyślenia wyrwało go dopiero zdanie wygłoszone przez pannę Vane, która nieświadomie godziła jego najskrytsze wspomnienia. Nagle wydarzenia z sali przesłuchań ponownie stanęły przed jego oczami, lecz na miejscu Vivienne znalazła się dziewczyna, która towarzyszyła mu dzisiejszej nocy. Niemiec starał się jednak nie pokazać towarzyszce nawet najmniejszej zmiany w mimice twarzy, choć przez krótką chwilę przeszło mu nawet przez myśl, że może ona wie o wszystkim, może tylko go mami, by wyciągnąć z niego całą prawdę. Zaraz jednak się uspokoił, stwierdzając, że to przecież niemożliwe i że popada w jakąś paranoję. I nawet, jeżeli jego twarz nie mówiła zbyt wiele o tym, co się stało w jego życiu, tak długa chwila milczenia wydawała się dosyć wymowna. - Nie pozwolę Cię skrzywdzić nikomu. Nie mogę Cię stracić. – mruknął niezbyt głośno, a jego słowa chyba były najbardziej szczerą wypowiedzią rzuconą przez cały wieczór. Wiedział, że nie powinien rozpamiętywać przeszłości, ale nie był też w stanie od niej uciec. Żałował swojej decyzji, obwiniał siebie samego za śmierć Vivienne, choć najprawdopodobniej nie dałby rady jej uratować. Nie mógł powtórzyć tego samego błędu, nie mógł po raz kolejny stracić bliskiej mu osoby. Takiej, która wyzwalała w nim wszystko to, co ciepłe i pozytywne i która dawała mu siłę do walki z losem. Jego słowa mogły wydawać się dla Jasmine aż nadto ckliwe, biorąc pod uwagę to, iż nie miała pojęcia o tym, jakie cierpienie zgotował Kruegerowi Tom Riddle, i lepiej zresztą, żeby tak zostało. Franz jednak miał swoje powody, aby się martwić, dlatego najwyraźniej zapomniał się i powiedział zbyt wiele. - Tak… chodźmy się przejść. – zmienił więc szybko temat, zdając sobie sprawę, że brnięcie w poprzedni nie byłoby korzystne dla nikogo. Westchnął tylko w duchu, na zewnątrz zakrywając swoje wspomnienia kolejnym z uśmiechów. Trzymał mocno dłoń brunetki, pociągając ją za sobą w stronę hogwarckich błoni. Przeszli, rzecz jasna, jednym z tajemnych przejść, i wylądowali na skraju Zakazanego Lasu, gdzie na dłoń niemieckiego czarodzieja padła samotna kropla deszczu, która nie zwiastowała niczego dobrego. Zanim zdążyło się porządnie rozpadać, chłopak zdjął z siebie czarny płaszcz i nałożył go na ramiona swojej towarzyszki, która zapewne w życiu nie pomyślałaby, że Krueger może być dla niej aż tak troskliwy. Cóż, nie wiedziała jeszcze o nim wielu rzeczy, a niektóre z nich Franz wolałby, żeby nigdy nie wyszły na jaw. - Zaprosiłbym Cię do siebie, ale wybudzony ze snu Rosier to ostatnia osoba, z którą chciałbym mieć dzisiaj do czynienia. Szkoda psuć sobie taki przyjemny wieczór. – zagaił wreszcie po chwili stania w deszczu. Nie wiedział jak to ugryźć, nigdy nie był mistrzem ckliwych pożegnań. A już tym bardziej takich, o których nie chciał myśleć. Jeżeli miał być szczery, liczył tym razem na jakąkolwiek reakcję albo wspaniały pomysł ze strony Jasmine.
Gdyby Jasmine była świadoma myśli Franza... gdyby chociaż cień podejrzeń przeszedł przez umysł Jas... ale ona nie znała legilimencji, tylko oklumencję, która właśnie broniła przed takimi sytuacjami. Nie podejrzewała chłopaka o mroczne kontakty, może dlatego, że nigdy wcześniej nie interesowała się jego życiem i wiele jego aspektów po prostu jej umknęło. Wiedza na temat spotkania z Lordem Voldemortem... a także sytuacja z Vivienne zadziałała by destrukcyjnie na psychikę Jasme i na pewno przeżyła by mały koniec świata, który by ją upewnił w przekonaniu, że nie dane jest jej żyć długo i szczęśliwie z tym... którego... pokochała. Czy był nim Franz? Za dużo spekulacji w tak krótkim czasie... widziała, że coś się zmienia, że nie jest to układ, na który się zgodzili niecały miesiąc temu.. w ich spotkaniach przeważała teraz rozmowa. Chłodny jak na majowy wieczór powiew wiatru uderzył w jej twarz, pozbywając ją resztek zaduchu, który ich zastał w gospodzie. Pozwalał wywietrzyć umysł od natrętnych myśli i nieco utemperował żądze Jas, które wyzwolił w niej ów taniec. Zrzucała wszystko na wypitą whiskey, ale jak długo można się oszukiwać? Spacer po błoniach zdawał się tak cudownie niewinny i oczyszczający.. Jasme czuła się jak prawdziwa nastolatka i nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedyś się to skończy... a jak się skończy, to wszystko może ulec diametralnej zmianie. Nie widziała, czego się spodziewać po kimś, którego prawdziwej twarzy dotąd nie znała... i nie była nawet pewna, czy ta teraz jest szczera. Krople deszczu wywołały u Jasmine gęsią skórkę. Czuła, jak ciemne kosmyki prostują się pod wpływem wody i przylepiają się do jej twarzy. -No cóż.. przynajmniej masz dowód na to, że się nie maluję... -zauważyła, odgarniając grzywkę z oczu. W tym samym momencie Franz okrył jej ramiona płaszczem, za co posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie... zaciągnęła chłopaka pod najbliższe drzewa, by chociaż trochę uchronić się od złośliwości natury. Roześmiała się w głos na myśl o wybudzonym Rosierze. Widok musiał być przecudny! Pokręciła głową, ocierając kąciki oczu z kropel deszczu. -Myślę, że ostatnią rzeczą, którą chciałby zobaczyć sam Rosier to nasza dwójka ociekająca wodą od stóp do głów. -zgodziła się z nim. Poczuła naraz pewien żal... że ich spotkanie musi się niechybnie chylić ku końcowi. -Mam jednak nadzieję, że jeszcze mnie nie opuszczasz... najlepiej by było schować się do zamku i trochę wysuszyć i ogrzać.. o ile nie chcesz mieć mnie na sumieniu, gdyby rozłożyło mnie paskudne przeziębienie. -posłała mu wymowne spojrzenie. Jego przekaz był jeden - mimo całej otoczki ów spotkania, znalazła by Franza chociażby w podziemiach zamku i kazała mu wyleczyć siebie z tej paskudnej dolegliwości, jaka spadła na nią z jego winy. Stanęła na palcach.. by móc pocałować chłopaka w usta, ale krótko, jakby to było raptem zaproszenie. Chwila tańca ich warg, który skończył się zbyt szybko i zostawiał niedosyt. Panna Vane zawsze chciała przeżyć pocałunek w deszczu i jak widać - udało jej się to ziścić. Odsunęła się z przekorą. -To co, mam Cię dalej przekonywać, że sucha sala i ciepły kominek to wcale nie jest taki zły pomysł? Mogę dodać do tego jeszcze inne.. ciepłe rzeczy. -mrugnęła do chłopaka i wyminęła go, idąc szybkim krokiem w kierunku zamku. Obejrzała się za nim, jakby czekając, aż za nią pójdzie. Nawet specjalnie zwalniała kroku, aby przypadkiem jej nie "zgubił". -No chyba nie chcesz, aby moim rozgrzaniem zajął się ktoś inny? -rzuciła niewinnie.
Franz miał zatem wiele szczęścia, skoro Jasmine nie znała sztuki legilimencji i nie próbowała tym samym wtargnąć do jego głowy pełnej nieprzyjemnych wspomnień i obaw, co do przyszłości. Ba, chłopak nie miał nawet pojęcia, że jest oklumentką. Zresztą, oboje niewiele o sobie wiedzieli, a jednak los zbliżył ich do siebie aż nadto, szczególnie zważywszy na fakt, jak ich relacje wyglądały do tej pory. Oboje jednak najwyraźniej mieli coś wspólnego, co wyzwalało pomiędzy nimi tę nić porozumienia, ale także w pewnym stopniu przestrzegało przed zawiązywaniem poważnego związku. Bowiem zarówno panna Vane, jak i młody Krueger stracili w swoim życiu bliskie im osoby, a jak wiadomo, strata kogoś ukochanego w takim wieku musiała znaleźć jakieś odzwierciedlenie w sposobie zachowania czy w psychice tych, których los zdążył już doświadczyć. I mimo że niemiecki czarodziej w tym momencie nie pamiętał może o Puchonie, dawnej miłości brunetki, tak miał świadomość tego, że i Ślizgonka przeżyła wiele i dlatego nie potrafi pozbyć się pewnych zahamowań. Dało się to dostrzec w jej gestach, w jej próbach obrony przed nieuniknionym uczuciem. Poza tym, czy w innym wypadku rozumieliby się wzajemnie tak doskonale? Franz coraz częściej, w niewinnych słowach i gestach, odnajdywał w Jasmine bratnią duszę. Najpewniej to dlatego powiedział dzisiaj zbyt wiele, wspominając o tym, że nie może jej stracić. - Nie musiałem mieć żadnego dowodu. I tak to wiedziałem. Poza tym, uważam, że zawsze jesteś piękna. Nawet nad ranem. – odpowiedział z szerokim uśmiechem, przypominając sobie o tej nocy w zapomnianej sali. Panna Vane została wtedy do samego świtu, a jakoś jej uroda wcale nie ucierpiała, dlatego Krueger był już utwierdzony w przekonaniu, że dziewczyna stanowi naturalną piękność Szkoły Magii i Czarodziejstwa i brak kosmetyków w żadnym wypadku niczego nie zmienia. Temat szybko jednak przeszedł na osobę Rosiera, i nawet i lepiej, bo Franz nie musiał nawet komplementować wdzięków brunetki. Ona sama przecież dobrze wiedziała jak mocno na niego działa. Żadne feromony nie wzbudziłby w nim takiego zwierzaka, jakiego potrafiła ta diabelska dziewczyna. - Jak znam Rosiera, nie byłby zbyt szczęśliwy. Ani z powodu nieprzespanej nocy, ani tym bardziej kałuży na środku sypialni. – dokończył tylko komentarz Jasmine, który mówił już wystarczająco wiele o beznadziejnym pomyśle niemieckiego czarodzieja, który zresztą sam już wcześniej skitował swoje rozwiązanie jako mniemające żadnego sensu. Trzeba było zatem obmyślić inny plan działania, bo odprowadzenie panny Vane do dormitorium nie uśmiechało się Ślizgonowi tak wcześnie. Stąd też chłopak skinął jedynie na pomysł swojej towarzyszki a propos spaceru do jakiejś suchej i ciepłej sali w Hogwarcie, po czym ruszył za nią żwawym krokiem, aby czasami nie musiała na niego czekać. I wtedy do jego uszu dotarł ten niezbyt przyjemny i wcale dla niego nieśmieszny komentarz. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, aby ktokolwiek inny był z Jasmine tak blisko. Niezależnie w jakim tego słowa znaczeniu. Franz, jeśli tylko zależało mu na jakimś dziewczęciu, potrafił być zaborczy i piekielnie zazdrosny, a najwyraźniej brunetka oczarowała go do tego stopnia, że gotów był zamordować każdego, kto tylko zbliży się do niej w niecnym celu. - Nawet tak nie żartuj, bo zacznę szykować arsenał na Twoich potencjalnych wielbicieli. Nie lubię konkurencji. – podsumował więc tylko wszystko krótko, a zaraz przyśpieszył kroku i objął pannę Vane, odprowadzając ją, jednak nie do jej dormitorium, a do jednej z opuszczonych sal, w której zamierzał, rzecz jasna, rozpalić kominek za pomocą swojej różdżki. Pogoda była parszywa, więc trzeba było się nieco wysuszyć i ogrzać, a perspektywa spędzenia wspólnie nocy przed kominkiem niczym stare dobre małżeństwo, lepiej brzmiała w myślach Kruegera, niżeli przedwczesne i bolesne pożegnanie.
zt x2
Alecto Carrow
Temat: Re: Cienisty zakątek Nie 18 Maj 2014, 21:16
Po raz setny przewróciła się z boku na bok nie mogąc wybrać odpowiedniej pozycji. Myśli kłębiące się w jej skutecznie uniemożliwiały nadejście błogiego snu. Od kilku dni miała problemy z bezsennością, a nawet kiedy w końcu nadchodził ten upragniony sen, to budziła się zalana potem, który spowodowany był kolejnym koszmarem. Czuła wewnętrzny niepokój, tak jakby lada dzień miało wydarzyć się coś, co całkowicie odmieni jej życie. Czyżby chodziło o wybór dotyczący Daniela i Regulusa? Wybór przed którym została postawiona kilka dni temu? Od tego czasu starała się unikać obu panów, co było dla niej nie lada wyzwaniem. Czasami tylko szczęście głupca ratowało ją przed wpadnięciem na Blacka czy Blaisa. Westchnęła zirytowana beznadziejnością tej sytuacji, po czym wstała z łóżka. Wiedziała, że nie zaśnie, próby zapadnięcia w sen były daremne. Po cichu otworzyła swój kuferek wyjmując z niego kraciastą koszulę i czarne spodnie, po czym założyła je na siebie. Na nogi włożyła tenisówki po czym wyszła po cichu z dormitorium, tak by nie obudzić reszty dziewczyn. Przeszła przez Pokój Wspólny, który o tej porze był całkowicie pusty, nawet ogień w kominku już dawno wygasł. Zanim zamknęła za sobą drewniane drzwi rozejrzała się po korytarzy czy gdzieś nie kręci się Flich lub jego kotka, gdy okazało się, że droga wolna ruszyła pędem w stronę wyjścia z zamku. Kiedyś bardzo często wymykała się w środku nocy, robiła to tylko po to, by popatrzeć na gwieździste niebo, które wprost kochała. Uwielbiała przesiadywać na błoniach nocą, wtedy świat wydawał się jej zupełnie inny od tego, który widziała za dnia. Pędziła korytarzami ile sił w nogach, aż w końcu dotarła do wyjścia. Niestety drzwi były zamknięte. Wyjęła swoją różdżkę po czym wypowiedziała dobrze znane jej zaklęcie –Alohomora – po chwili usłyszała dźwięk otwieranego zamka, uśmiechnęła się do siebie chowając różdżkę. Rozejrzała się ponownie za niechcianymi gośćmi, po czym pewnym krokiem ruszyła przez błonia kierując się do Cienistego Zakątku, było to jej ulubione miejsce. Zawsze mogła liczyć tutaj na chwilę prywatności, poza tym wydawało jej się, że w tym miejscu, kawałek nieba nad nią jest najpiękniejszy, jakby stworzony specjalnie dla niej. Gdy dotarła na miejsce położyła się na trawie splątując dłonie na piersi, jej wzrok od razu padł prosto na czarny nieboskłon, na którym widniały jasne gwiazdy –Powiedźcie mi kochane co mam robić – poprosiła wzdychając cicho. Naprawdę nie miała pojęcia jaką decyzję podjąć. Daniel był bardzo ważną osobą w jej życiu, nawet dużo ważniejszą niż na początku myślała, a Regulus…..sama nie wiedziała co z nim. Miał w sobie coś mrocznego, co ją przyciągało.
Regulus Black
Temat: Re: Cienisty zakątek Pon 19 Maj 2014, 01:41
Czy to był przypadek? Regulus od dłuższego czasu cierpiał na bezsenność, a powodem tego był Mroczny Znak na lewej ręce. Moment, w którym go dostał stał się przełomowym dniem w życiu.. przekreślał prawie wszystko co miało w sobie ziarnko dobra.. no prawie wszystko. Regulus wiedział, że zmiana fontu będzie go kosztowała życie. Marne życie.. Patrzył tępo w sufit sypialni, gdy uznał, że to i tak nie ma sensu. Musiał wyjść. Odetchnąć świeżym powietrzem. Zapalić. Zachlać się na śmierć. Cokolwiek. Ubrał się po cichu i wyszedł z lochów. Miał to szczęście, że Iytek robił sporo rabanu w miejscu, gdzie się aktualnie znajdował, więc ominął to miejsce szerokim łukiem. Parę skrótów portretowych i już oddychał świeżym powietrzem błoni. Wziął parę głębokich wdechów. Gdzieś na skraju lasu był taki fajny zakątek, gdzie mógł się schować.. Wyjął srebrną papierośnicę z inicjałami i wyjął szluga. Podpalił go końcem różdżki i smętnie wdychał niezdrowe opary nikotyny idąc do zakątka. Tyle myśli błądziło po jego głowie... Syriusz. Mroczy Znak. Wesele Lestrange'ów. Dorcas. Mecz. Alecto.. no właśnie. Alecto. Ta dopiero dawała mu popalić ostatnio. Odgarnął włosy z czoła i dostał się do środka. Wyrzucił peta gdzieś w bok i usiadł na trawie. Nie widział Alecto, bo ta leżała z zupełnie innej strony. Przyglądał się gwiazdom. Musiał je znać, skoro połowa rodziny miała gwiezdne imiona.. wtedy ją usłyszał. Odwrócił głowę i wytężył wzrok. Alecto? Tutaj? Wstał cicho i wślizgnął się pomiędzy drzewa. Wyglądała.. tak normalnie w kraciastej koszuli. -Problemy ze snem, księżniczko? -zapytał ją bez większych złośliwości. -To tylko ja, Regulus. Nie jestem chyba dla Ciebie zagrożeniem. -zakpił lekko pozwalając sobie usiąść obok Alecto. Nie ma to jak rozmowy nocą. Reg westchnął. -Jakie życie jest czasem do dupy, co nie? Nawet się człowiek nie wyśpi. -rzucił niedbale w przestrzeń. Chyba każdy miałby dość po paru bezsennych nocach.
Alecto Carrow
Temat: Re: Cienisty zakątek Pon 19 Maj 2014, 08:36
Alecto wpatrywała się w gwiazdy jakby wyczekując odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Miała ich tak wiele, a przecież niektórzy mówili, że przeszłość i przyszłość każdego czarodzieja zapisana jest w gwiazdach. Więc gdzie jest jej? U bogu którego chłopaka, a może tak naprawdę żaden z nich nie jest jej pisany? Kolejne pytania pojawiły się z szybkością błyskawicy, jednak szybo je odgoniła. Wiedziała, że nie uzyska z gwiazd odpowiedzi, powinna się wybrać do wróżki! Nigdy nie wierzyła w słowa tych idiotek, ale co jej pozostawało? Wyciągnęła jedną rękę do góry i zaczęła kreślić nią w powietrzu starając się połączyć ze sobą gwiazdy, tak by mogła odczytać, co przedstawiają. Była całkowicie nie świadoma tego, że nie jest sama. Do głowy nawet nie przyszło jej, że tej nocy nie tylko ona ma problemy ze snem. W głowie blondynki szybko pojawiła się kolejna myśl. Dotyczyła ona prezentu który niedawno dostała. Trzeba przyznać, że ów prezent naprawdę poprawił jej humor, choć do tej pory nie odkryła kim był nieznajomy który go przysłał. Czyżby to Daniel? Blaisa byłoby stać na tak romantyczny gest. Poza tym kto inny mógłby to być? Zbyt wielu wielbicieli panienka Carrow nie posiadała. Nagle usłyszała trzask łamanych gałęzi, szybko podniosła się z trawy z różdżką w pogotowiu, o tej porze można tutaj było spotkać przeróżne stworzenia, ale jedno z nim na pewno się nie spodziewała….Regulus. –Być może – odpowiedziała na jego pytanie, całkowicie ignorując to jak się do niej zwrócił. Nie miała ochoty na kolejną kłótnie, choć trzeba przyznać że to właśnie wychodziło najlepiej tej dwójce. Ponownie położyła się na trawie, gdy okazało się iż to nie jest zbyt duże zagrożenie. Gdy tylko ujrzała chłopaka, w bladym świetle księżyca, od razu poczuła jak pierścień na palcu zaczyna ciążyć. Westchnęła cicho. Nie była pewna czy jest gotowa na rozmowę z Ślizgonem, dlaczego musiał pojawić się tutaj właśnie dziś? Czyżby los płatał jej figle po raz kolejny –Też masz problemy z bezsennością?- zapytała zamykając oczy, choć wiedziała że to nie przyniesie jej błogiego snu –Właściwie co tu robisz? –zadała kolejne pytanie –Wychodzenie po zmroku z dormitorium jest surowo zakazane – dodała z delikatnym uśmiechem
Regulus Black
Temat: Re: Cienisty zakątek Pią 23 Maj 2014, 02:28
Uniósł brew, razem z kącikiem ust, co wyglądało jak niedowierzanie pomieszane z rozbawieniem. -Al, różdżką? We mnie? -roześmiał się krótko. W sumie nie planował dzisiaj spotykania kogokolwiek, ale na widok Alecto nie potrafił się opanować. Od czasu zaręczyn sporo się zmieniło. Zmieniło się za dużo można wręcz powiedzieć. Młody Black nie potrafił pojąć, dlaczego z dnia na dzień musiał dorosnąć. Nie był rozpieszczonym dzieckiem Blacków... teraz był nowowybranym Śmierciożercom i w dodatku kandydatem na męża. To chyba zbyt wiele dla szesnastolatka. Wpatrywał się w gwiazdy dość długą chwilę. Kiedyś bez mrugnięcia okiem wskazywał wszystkie konstelacje i gwiazdy. W końcu połowa rodziny nosiła jakieś pokrętne, astronomiczne imiona. -Jak widać, Morfeusz kopnął mnie solidnie w tyłek i muszę się włóczyć tu i tam. -przyznał, zerkając na Alecto. Dumna i blada panna Carrow. W normalnym stroju traciła sporo ze swojej wyższości. Nie omieszkał się uśmiechnąć od ucha do ucha. -To dobre pytanie Al, nie sądzisz, że Tobie tak samo nie wolno być poza łóżkiem jak mnie? -hipokryzja się szerzyła, ale przynajmniej się nie kłócili. Regulus nie miał na to chęci ani powodów. Wystarczajaco się ostatnio nawarczał i nadumał. -W sumie mógłbym powiedzieć zgodnie z prawdą, że postanowiłem odetchnąć świeżym powietrzem, ale wersja, że bałem się o Ciebie i postanowiłem Cię chronić z ukrycia brzmi o niebo lepiej, nie sądzisz? -rzucił swoim zwykłym wyluzowanym tonem, ale tym razem bez jawnej kpiny. Może uda im się pogadać chociaż raz szczerze? Zapomniał o gwiazdach, wolał patrzeć na Alecto. Taka wredna, a w sumie taka delikatna i krucha. Dziwna ta kobieca natura. -Mam nadzieję, że nie przestraszyłaś się motyli, nie podejrzewałem, że Ci z kwiaciarni tak upiększą mój podarek. -rzucił, wracając spojrzeniem do gwiazd, ale i on zamknął oczy. Faktyczne, zamówił różę dla Alecto w ramach nagłego napływu dobrych odczuć, ale nie wiedział, że powstanie z tego taki słodki prezent. Jednak już tego nie odkręci. Teraz jakby nigdy nic udawał, że odpoczywa, a w duchu żałował, że nie może zobaczyć jej miny. Chyba się tego po nim nie spodziewała.
Alecto Carrow
Temat: Re: Cienisty zakątek Nie 25 Maj 2014, 22:27
Alecto spojrzała na niego groźnie gdy zobaczyła delikatny uśmiech na jego ustach, jeśli myślał, że nie dałaby rady go pokonać był w wielkim błędzie. –Co Cię tak bawi Black? – zapytała, chowając różdżkę. Wiele osób nie doceniało młodej Carrow, a wśród nich był i Regulus. Właściwie blondynka po chwili zaczęła się zastanawiać co właściwie skłoniło go do tego, by przyjść akurat do tego zakątka, przecież do swojej dyspozycji miał tyle miejsc w Hogwarcie i poza nim, a on musiał wybrać to. Czyżby los naprawdę chciał ich w jakiś sposób ze sobą połączyć? Jakby pierścionek i zaręczyny nie były wystarczające. Brunet nie był sam w tym wszystkim, Al. również musiała dorosnąć wcześniej niż tego chciała. Poza tym została postawiona przez trudnym wyborem, a była niewiele starsza od niego. Blondynka co jakiś czas przenosiła wzrok z gwiazd na Regulusa, nie mogła uwierzyć, że przebywanie tak długi czas w jego towarzystwie nie doprowadziło jeszcze do żadnej kłótni. Czyżby coś się między nimi zmieniło? Może osłona nocy sprawiła, że stali się dla siebie bardziej znośni niż za dnia? -Cóż, bystre spostrzeżenie, jednakże myślę że nasz szanowny dyrektor wie o moich nocnych wyjściach. Czasami daje mi to jasno do zrozumienia, za to Twoja obecność tutaj jest co najmniej dziwna – odpowiedziała na jego pytanie uśmiechając się przy tym. Po chwili dziewczyna położyła się na jednym boku, położyła rękę na trawie opierając na dłoni głowę, dzięki temu miała lepszy widok na chłopaka. Roześmiała się perliście słysząc jego odpowiedź, był to chyba pierwszy raz kiedy na jej ustach pojawiło się szczere rozbawienia w obecności Blacka. To było coś niesamowitego, nawet dla niej samej –Tak, druga wersja brzmi znacznie lepiej – stwierdziła. Patrzyła na Regulusa, te same oczy, ten sam noc, usta, policzki, włosy, nawet uśmiech, a mimo wszystko nie widziała tego samego Regulusa, którego tak często mijała na korytarzu lub w Pokoju Wspólnym. Był jakiś inny, a ona nie potrafiła zidentyfikować dlaczego. Gdy z jego ust wypłynęły kolejne słowa spojrzała na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Kwiaty które otrzymała jakiś czas temu były do Blacka, nie od Daniela? Tego zupełnie się nie spodziewała, otworzyła i zamknęła kilka razy usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedziała jak ubrać to w słowa. –Co Ty je wysłałeś? – zapytała w końcu, a w jej głosie można było usłyszeć zdziwienia, jednakże na ustach błąkał się delikatny uśmiech. Kto by się spodziewał, że Regulusa Blacka stać na tak romantyczny gest?!
Regulus Black
Temat: Re: Cienisty zakątek Wto 27 Maj 2014, 00:17
Już dawno stracił zainteresowanie gwiazdami na niebie. Przyjął tę samą pozycję co Alecto i patrzył na nią i patrzył.. i w sumie tylko patrzył. Patrzenie może być całkiem ciekawe, jeżeli obiekt patrzenia jest tak interesujący jak Alecto. -Wiesz co Alecto, nie powinnaś tak szczerzyć kłów, bo nie chcę Ci zrobić krzywdy, nawet kłócić się z Tobą nie chcę. I tak, jestem zdrowy na umyśle. -mrugnął do niej zawadiacko. Od czasu wakacji wiele razy przekonał się, że panienka Carrow prócz piękna, miała także zadziorny i buntowniczy charakter. Nie, żeby Regulus podniósł na nią różdżkę, ale widział ją nie raz i nie dwa w akcji i był pod wrażeniem. Musiał się pokłonić przed jej kunsztem rzucania zaklęć na te wszystkie szlamy i niedojdy. Czuł wtedy taką dziwną dumę. Reg westchnął, ale nadal wyraźnie rozbawiony. -Al.. mam gwiezdne imię, normalne, że chcę przebywać wśród swoich. -odparł lakonicznie, ale dosyć szczerze. Już całkowicie przeniósł wzrok na Carrow. -Chyba jednak lepiej wyglądają, jak się odbijają w Twoich zaskoczonych mym widokiem oczach. Podryw na miarę mugolskiego Casanovy. Regulus obeznał się z wszystkimi możliwymi tekstami, którymi można było bajerować dziewczyny dla czystej tylko satysfakcji widoku ich rozmarzonych min. Miał rację, wypowiedziane mimochodem zdanie wywarło niesamowite wrażenie na kobiecie. Nie wytrzymał i roześmiał się w głos. -Wyglądałaś jak ryba wyjęta z wody. -przeczesał włosy palcami. -Zaskoczona? Wydawało mi się, ze kobiety uwielbiają dostawać kwiaty. Podniósł rękę i odgarnął z oczu samotny, zbłąkany kosmyk na twarzy Alecto. Przesunął opuszkami palców po jej policzku oraz szyi. Czemu wcześniej tak jej nie doceniał? To było silniejsze od niego, nachylił się nad nią i musnął jej usta swoimi. Zalewie ułamek sekundy, dotyk tak delikatny, że prawie nie wyczuwalny. -Mam nadzieję, że się podobały. -powiedział, jakby wcale przed chwilą nie całował ust blondynki. Stosował metodę irytująco małych kroczków.
Alecto Carrow
Temat: Re: Cienisty zakątek Wto 27 Maj 2014, 16:39
Regulus po chwili zaczął się jej przyglądać zupełnie tak samo jak ona jemu, dziwiła się, że chłopak nie rzucić w jej stronę jeszcze jakąś kąśliwą uwagą albo sarkazmem. To było nad wyraz niespotykane, zawsze gdy ta dwójka spotykała się przez przypadek chociażby na szkolnym korytarzu, dochodziło między nimi do żywej wymiany uwag na swój temat. Tym razem Black zaskoczył ją swoim zachowaniem, ja i słowami które skierował do niej. W dodatku uprzedził swoją odpowiedzią jej pytanie. Spojrzała na niego podejrzliwie, naprawdę zaczęła zastanawiać się czy to aby na pewno Regulus, a nie ktoś inny, kto postanowił się z nią zabawić i wypił eliksir wielosokowy zmieniając się w jej narzeczonego. Zmarszczyła lekko nosek –To na pewno Ty? Uderzyłeś się może w głowę gdy tu szedłeś? – zapytała uważnie przyglądając mu się jeszcze raz. Naprawdę trudno było jej uwierzyć w tak nagłą zamianę bruneta. -Imię jeszcze o niczym nie świadczy – odparła na jego słowa, choć jej imię, które odziedziczyła po bogini zemsty idealnie oddawało jej charakter. W tym momencie jej usta głosiły herezje, jednakże czy to było ważne? -Black naprawdę zaczynam się o Ciebie martwić – oznajmiła rozbawiona, jednakże na ustach miała delikatny uśmiech zadowolenia. Nagła zmiana Regulusa wcale nie ułatwiała jej wyboru. Dlaczego to właśnie ona musi go dokonywać? -Fakt, jednakże nigdy nie spodziewałam się, że będą tą której sam Regulus Black prześle jakikolwiek prezent – odpowiedziała na jego pytanie. –Nie mniej jednak, należy podziękować. Dziękuje – powiedziała, po czym nachyliła się w stronę Ślizgona składając na jego policzku delikatny pocałunek, rzadko kiedy zdarzało się jej wykonywać tego typu gesty wobec niego. Jedynie podczas uroczystości rodzinnych, gdzie oboje zmuszeni byli odgrywać swoje role, ale czy aby na pewno Reg wtedy grał? Alecto zaczęły dopadać pewne wątpliwości. Co jeśli jego gra dobiegła końca już dawno? Wszystkie te gesty skierowane w jej stronę, jego słowa. Czy to wszystko mogło mieć w sobie ziarenko prawdy? Być może ta fikcja nie była jedynie pięknym kłamstwem. Po chwili poczuła jego usta na swoich, kolejny gest który całkowicie ją zaskoczył. Czy Regulus miał dziś za zadanie zaskakiwać ją swoim zachowaniem? Co chciał tym osiągnąć? Zamieszać jej w głowie? Jeśli tak to powoli zaczynało mu się to udawać. –Dlaczego robisz to wszystko? – zapytała.
Regulus Black
Temat: Re: Cienisty zakątek Sro 28 Maj 2014, 23:00
Mógł się tego spodziewać. W sumie od czasu zaręczyn nie spędzali ze sobą czasu, można wręcz powiedzieć, że udawali, iż się nie znają. Jak już rozmawiali - były to ironiczne zaczepki i kłótnie. Nie doceniał Alecto, chociaż trzeba było przyznać, że była.. nie, że JEST piękną kobietą. Jednak jak to bywa - kto się czubi ten się lubi. Po tych wszystkich.. niezbyt optymistycznych wydarzeniach Regulus zaczął inaczej postrzegać świat. Beztroskie życie nastolatka dawno odpłynęło w niepamięć. Regulus do dzisiaj miał przed oczami wydarzenia ze ślubu Bellatrix. On i Rosier przed NIM... a potem bestialski mord popełniony przez di Scarno. Zamieszanie, czary, krzyki.. Coraz częściej się przyłapywał na tym, że spoglądał na Alecto na korytarzu, jego szare oczy chętnie przyglądały się każdemu szczegółowi jej twarzy.. -Taaa... uderzyłem się kaflem na treningu, ale to chyba nie było poważne. -opadł na plecy i przyjrzał się pewnej konstelacji po swojej lewej. Uśmiechał się jednak pod nosem zagadkowo. Przy Alecto nie myślał o tych koszmarnych nocach, o bezsenności.. czuł się całkiem dobrze. I to było dziwne dla niego samego. -Wiesz... może wcale nie znasz prawdziwego Regulusa Blacka? -wrócił do niej spojrzeniem. Może faktycznie go nie znała, a on nie znał jej? Wydawało mu się, że wtedy, tego dnia kiedy usłyszał jej beztroski śmiech na korytarzu, widział inną Alecto niż dotychczas. Ochoczo przyjął pocałunek, zadowolony z takiej korzyści. Nie odpowiedział od razu. Chwycił kosmyk jej włosów i zaczął się nim bawić, okręcając go wokół palca. -Pomyślmy... -mruknął cicho, przenosząc wzrok z oczu na jej szyję, włosy... i na uśmiech. -..bo mi się podobasz? Sprawiasz, że mam ochotę wstawać każdego dnia? W wakacje byłem jeszcze smarkaczem, nie umiałem docenić tego, jaki skarb mi się trafił. -uśmiechnął się chytrze. -Dlatego postanowiłem się o Ciebie postarać. -zerwał się na nogi, ale wcześniej chwycił ją za rękę i pociągnął. -Co powiesz na taniec? -okręcił ją wokół własnej osi. Doznał dziwnego napływu energii. Chyba oszalał.
Alecto Carrow
Temat: Re: Cienisty zakątek Czw 29 Maj 2014, 20:40
Regulus nie miał prawa oczekiwać, że zachowanie Alecto wobec jego osoby zmieni się od tak. Nadal była zła o te całe zaręczyny, nie potrafiła pogodzić się z myślą, że rodzice chcą już wydać ją za mąż. Tak naprawdę przyjęcie pierścionka od Blacka kończyło pewien rozdział w życiu dziewczyny, który właściwie jeszcze się nie rozpoczął. Inne dziewczyny chodziły na randki, umawiały się z liczną grupą chłopaków, czerpały z życia tak wiele, a ona? Nie mogła sobie na to pozwolić, bo już z kimś była. Z kimś kogo właściwie nie znała. Nie chciała tak żyć, każdy w końcu posiadał prawo wyboru, które w jakiś sposób jej odebrano, choć przyznać trzeba, że jej narzeczony był naprawdę przystojny. Zawsze gdy go mijała na korytarzu musiała choć na chwilę spojrzeć w jego stronę. Był naprawdę urodziwym młodzieńcem, wiele dziewczyn w szkole dałaby wszystko by choć na nie spojrzał, więc dlaczego ona nie potrafiła do końca tego dostrzec? Czy to przez Daniela? -Chyba jednak było – odpowiedziała po czym roześmiała się perlistym, a przede wszystkim szczerym śmiechem. To był drugi raz kiedy Regulusowi udało się ją rozweselić, czuła się przy nim zadziwiająco swobodnie. Położyła się na plecach również kierując swój wzrok na niebo -Być może tak jest, a ty nie znasz prawdziwej Alecto Carrow – odpowiedziała nawet na niego nie spoglądając. Nigdy nie twierdziła, że zna Regulusa, wręcz przeciwnie zawsze uważała że chłopak na co dzień przywdziewa pewnego rodzaju maskę. Trudno było określi to jaki jest naprawdę, czy ślepo wierzy w poglądy swojej rodziny, a może to jedynie gra? Słysząc jego odpowiedź od razu na niego spojrzała, w jej oczach pojawił się cień jakby przerażenia. Chciała coś powiedzieć, właściwie wiele miała do powiedzenia, jednakże nie było jej to dane, już po chwili stała na nogach proszona do tańca. –Black nie wiem czy to dobry pomysł – odparła spuszczając wzrok. Regulus wybrał sobie najmniej odpowiedni moment na takie wyznania, zwłaszcza że nie znał całej prawdy o jej zachowaniu. Przez chwilę blondynka zastanawiała się czy nie powiedzieć mu o tym, co wydarzyło się między nią a Danielem. Miała dziwne wrażenie, że w Blacku zaszła pewnego rodzaju zmiana, wpatrując się w jego oczy starała wyczytać cokolwiek, jakieś uczucie, chociaż namiastkę tego, co właśnie działo się w jego głowie, jednakże to było trudne, zwłaszcza, że po chwili obrócił ją wokół własnej osi, tak że wylądowała w jego ramionach. Z ust blondynki wydobył się cichy śmiech, nigdy nie wyobrażała sobie, siebie i jego w takiej sytuacji. Była noc, wszyscy zapewne już dawno spali w swoich łóżkach, a oni tańczyli, nad ich głowami świeciły gwiazdy. Czyż to nie jest romantyczne? Ślizgonka poruszała się zgodnie z jego ruchami, głowę delikatnie ułożyła na jego ramieniu. Szkoda, że ta chwila nie może trwać wiecznie pomyślała
Zmiana? Oczywiście, że była w nim jakaś zmiana. Bał się, cholernie bał się wakacji. Bał się, że Czarny Pan da mu zadanie, któremu nie podoła.. że każe mu zabić. Zabić kogoś, kogo znał, kogo mijał codziennie na korytarzu.. Miał pozbawić kogoś życia. Mugola. Szlamę. Obojętnie kogo, ale miał wydrzeć tę cząstkę duszy z ciała człowieka, miał zadecydować kto miał prawo stąpać po tej ziemi. Przerażało go to, budził się każdej nocy z zimnym potem na skórze. I na nic zdawały się listy pochwalne od matki, że była dumna. Co było mu z jej dumy? Czy ona rozgrzeszy jego sumienie, gdy zabije kogos, na kim mu zależy chociaż chwilę? Zwróci mu dzieciństwo, które zostało tak bestialsko przerwane? Pozwoli mu być nastolatkiem, rządzić i pomiatać gorszymi od siebie.. tylko kto tak na prawdę był gorszy od niego? Regulus przeżywał dziwnego rodzaju kryzys.. Nie był pewien, czy to co dla niego od zawsze było czarne i białe, nie było przypadkiem negatywem... może wcale świat nie był taki jaki on myślał, że jest? W Alecto widział nadzieje na to, że rozświetli mu życie kolorami, pociągnie na jasną stronę.. Ona na pewno nie miała takich problemów. Byłą beztroska. Jedynym jej problemem był Regulus, może więc.. chociaż spróbować? Może to mu da chociaż odrobinę wytchnienia? Chwycił ją pewnie w objęcia i kierował jak wtedy, w altance. Krok za krokiem, figura za figurą. W uszach brzmiał mu jej dźwięczny śmiech. Jak dzwoneczki. Taak.. Okręcił ją wokół własnej osi i przechylił. Mrugnął do niej zawadiacko i wyprostował. Złapał ją w pasie i uniósł lekko, by mogła być bliżej gwiazd. Zachwiała mu się lekko na rękach, ale w porę złapał ją i postawił z powrotem na ziemi. -Kręci Ci się w głowie? -zapytał, szczerząc się jak głupek. Jeszcze chwilę prowadził ją w lekkim tańcu i pogładził jej błond włosy, kiedy oparła głowę o jego ramię. Chwile beztroski nie trwały długo.. bo i ta słodka główka zaczęła mu ciążyć. Przecież na usługach Czarnego Pana nie mógł narażać jej.. nie mógł narażać nikogo. Poczuł, ze ciężko mu się oddycha. Westchnął i oparł głowę na jej głowie. -Alecto, nie zrób tego błędu co ja. Nigdy nie pomyl gwiazd z ich odbiciem w jeziorze. -rzucił nagle, co było nie tyle lakoniczne, a niezrozumiałe. O czym on mówił? Nie był do końca pewien sam.. Odsunął się od niej i spojrzał na tę lekko rozweseloną twarz. -Lepiej? Na problemy - Regulus... -zamilknął na chwilę. -..no dobra, czasem jestem tylko dodatkowym kłopotem, no ale kto by sie tam przejmował. -przyznał po chwili.