Temat: Chimera nie jest taka zła Pon 11 Sie 2014, 13:34
Opis wspomnienia
Niewiele osób charakteryzują się spóźnialstwem, jednak panna McKinnon robi to notorycznie. Czasami zdarza się jej zaspać na zajęcia, przybiegając wtedy kiedy sala zdążyła opustoszeć. Tym razem natknęła się na nauczyciela i Ślizgona, który przymusowo został obarczony obowiązkiem wyjaśnienia dziewczynie co straciła.
Osoby: Amycus Carrow, Marlene McKinnon
Czas: luty '77
Miejsce: Hogwart
Amycus Carrow
Temat: Re: Chimera nie jest taka zła Pon 11 Sie 2014, 15:48
Dyskusja dotycząca chimer stanowiła dla Amycusa całkiem sporą dawkę nowej wiedzy, szczególnie iż wcześniej nie interesował się aż tak bardzo Kwalifikacją Magicznych Zwierząt, wydaną przez Ministerstwo Magii. Ubrany w obowiązujący uniform przypatrywał się nauczycielowi, który poprawiając okulary wertował rękoma w papierach w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie chłopaka. Pochylony jegomość w szarym garniturze przesuwał rozbieganym spojrzeniem po kolejnych kartkach ułożonych na blacie stolika, nie domyślając się nawet wewnętrznych uczuć stojącego przed nim ucznia. Milczenie przedłużało się kolejną minutę i chociaż Carrow nie miał żadnych planów przez najbliższą godzinę, irytował go brak wyraźnych kompetencji prowadzącego. Po jego twarzy błąkał się niewielki, trochę blady uśmiech z odrobinką zażenowania, nie pozwalając sobie na uwydatnienie krążącej głęboko w żyłach kpiny. Wsłuchiwał się w szuranie jakie wypełniało najbliższe otoczenie Sali, przesuwając leniwie spojrzeniem po chaotycznie sporządzonych notatkach i rozmyślając nad możliwością rozmowy z panią Pince na temat znalezienia odpowiedniej wzmianki o wspomnianym wcześniej stworzeniu. Za oknami można było dostrzec spokojnie sypiący śnieg, stanowiący dla wielu uczniów okazję do realizacji zimowych zabaw. Szczególnie pierwszo- i drugoklasistów.
Marlene McKinnon
Temat: Re: Chimera nie jest taka zła Pon 11 Sie 2014, 17:55
Niewątpliwym pechem można było nazwać fakt, że zajęcia z Opieki Nad magicznymi Zwierzętami zaczynały się wcześnie rano. Dla osób o głębokim śnie mogło stanowić to niedogodność, lecz dla Marlene była to wręcz momentami bariera nie do pokonania. Kiedy przyszedł odpowiedni dzień, nic nie było w stanie odciągnąć jej od wyra. Tak też było tego chłodnego dnia - koleżanki z dormitorium próbowały postawić krukonkę na nogi, lecz ta twardo swoje. W końcu same ruszyły na zajęcia, a niczego nieświadoma Marlene przespała jeszcze niecałą godzinę, aż nagle: szok! Oprzytomniała i zorientowała się, że praktycznie przegapiła całe zajęcia! Szybko się pozbierała i w swoim stylu - z rozwiązanymi butami, nieuczesanymi włosami, w szacie, w której niewyprasowane kołnierzyki wywijały się na wszystkie strony niczym serpentyna - pobiegła na ostatnie minuty zajęć. Klasa znajdowała się dosyć daleko, na parterze, co nie działało na korzyść McKinnon. Nim znalazła się na miejscu było już po lekcji. Krukonka nie zrażając się tym faktem postanowiła odnaleźć nauczyciela i z smutną miną wytłumaczyć mu, co się stało, że ZNÓW nie dała rady być gotowa do nauki o odpowiednim miejscu i czasie. Gdy z dużą dynamiką otworzyła, a tak właściwie to praktycznie wbiegła w drzwi (całe szczęście ani jej, ani drzwiom nic się nie stało), zorientowała się, że przy nauczycielu wciąż trwa wiernie jakiś uczeń, mimo, że według rachuby Marlene było już raczej po zajęciach. Czyżby szlaban? Nieważne, miała własne problemy! - Panie profesorze, panie profesorze - krzyknęła zdyszana pokonując długimi susami drogę do biurka. Nie musiała nawet udawać, że ciężko zipała, bo bieg od dormitorium aż do sali trochę kosztował ją sił. - Ja najmocniej przepraszam za małe spóźnienie. To... to wina zegara. Nikt nie obudził mnie na czas - zmieszała się. Brakło jej już dobrych wymówek. Ciężko było w sposób przyjazny dla odbiorcy przedstawić fakt, że nawaliło się przesypiając w ciepłym łóżeczku całą lekcję.
Amycus Carrow
Temat: Re: Chimera nie jest taka zła Pon 11 Sie 2014, 19:31
Poranek zapowiadał się naprawdę dobrze i chociaż Amycus wyczekiwał już przynajmniej kwadrans, aż nauczyciel odszuka odpowiednią kartkę z notatkami – nie było to w stanie wyprowadzić go z równowagi. Mężczyzna posłał uczniowi nieco nerwowe spojrzenie, prostując się i poprawiając niesfornie przekrzywioną muszkę. Krząknął dumnie i uniósł podbródek nieco wyżej, starając się górować nad młodym Carrowem chociażby wzrostem. Otworzył usta, rozkładając bezradnie ręce akurat w momencie, kiedy odgłos gwałtownie otwieranych drzwi przeszedł echem po sali i do pomieszczenia wbiegła zdyszana dziewczyna. Mężczyźni obrócili się w jej stronę, ale to spojrzenie Amycusa lustrowało uważnie najmniejsze uchybienie w wyglądzie, które burzyło dotychczasowy pogląd oznaczający wyjątkowość każdej przedstawicielki płci pięknej. Nie należał do pedantów, jednak nabycia w przeciągu pierwszych lat życia, perfekcyjność zmuszała go do zerknięcia na rozwiązane sznurówki butów czy też rozwiane włosy, które dzisiejszego poranka nie przywitały się ze szczotką. Grzecznie zerknął na reakcję nauczyciela, wyraźnie naburmuszonego zachowaniem dziewczyny. Carrow dostrzegł jednak w jego oczach błysk ulgi, powiązanego z pewnością z cwanym uśmieszkiem jaki pojawiał się właśnie na twarzy profesora. - Panno McKinnon! Które to już spóźnienie tym razem? – Retoryczne pytanie zostało zwieńczone teatralnym rozłożeniem rąk w bezradności, nie pozwalając na czyjąkolwiek odpowiedź. Uczniowie potrafili być bezczelni, więc należy mieć się na baczności i nie pozwalać im zbyt wiele. Ślizgon przeniósł spojrzenie ponownie na Marlene, smakując powoli nędzne wyjaśnienie swojego spóźnienia i bezczelnego spychania obowiązku pobudki na osoby trzecie, których personaliów z pewnością nie była w stanie podać. Nim zdążył ponownie umieścić wzrok na podejrzanie uśmiechającym się nauczycielu, został uświadomiony o cudownym planie zaprzątającym umysł: - No dobrze, dobrze. Dziś rozmawialiśmy o chimerach, dlatego napisze pani podobieństwa i różnice między tymi stworzeniami z mantikorami. Panie Carrow, chcąc pogłębić swoją wiedzę na ten temat, proszę udać się z panią McKinnon do biblioteki po stosowne książki i jeśli zapatruje się pan na dodatkowe punkty dla swojego domu, proszę pomóc koleżance. A teraz sio, już. – Mężczyzna przez cały czas używał radosnego głosu, jak gdyby wypowiedział właśnie udany dowcip i na zwieńczenie swojego pomysłu zamachał dłońmi w wyganiającym uczniów geście. – Do końca tygodnia, panno McKinnon. – Dopowiedział i zajął się zbieraniem porozrzucanych po całym blacie notatek, popatrując na uczniów zniecierpliwionym wzrokiem znad okularów. Amycus jedynie zmarszczył brwi i wymamrotał jakieś pożegnanie w stronę profesora, a dotychczas słaby uśmiech na twarzy zniknął nie zostawiając najmniejszego śladu swojej bytności. Dopiero teraz skojarzył nazwisko z rysami Krukonki, przypominając sobie liczne spóźnienia dziewczyny. Nie witając się z nią, ruszył szybkim krokiem w kierunku wyjścia dając tym samym znać iż nie chce współpracować z dziewczyną. Prawda była jednak inna, o czym miała się przekonać dopiero po zamknięciu drzwi do sali i ewentualnym zatrzymaniu jej za pomocą uścisku na przedramieniu.
Marlene McKinnon
Temat: Re: Chimera nie jest taka zła Pią 15 Sie 2014, 16:54
W geście bezsilności uniosła głowę do góry, westchnęła ciężko. Przybrała smutną minę zupełnie tak, jakby była właśnie na deskach teatru i odgrywając Julię odkryła, że jej Romeo nie żyje. Po części była to prawda, tyle że nie umierał jej ukochany, ale czas wolny w tym tygodniu oraz dobry humor tego dnia. Pomyśleć, że już zarobiła karne wypracowanie, a nie zdążyła nawet zawiązać butów! - Panie profesorze, ale ja przysięgam, to był ostatni raz - Marlene nachyliła się nad biurkiem i w akcie desperacji wbiła w nauczyciela swoje skruszone niebieskawe oczka. Nie wiedziała nawet, jak bardzo skazana była na porażkę: mężczyzna był znudzony, zmęczony pytaniami Carrowa, a w dodatku uczył już wielu uczniów o bardziej rozbrajającym spojrzeniu niż Krukonka. Jego usta zwęziły się, a czoło momentalnie wypełniły zmarszczki. McKinnon domyśliła się, że jeszcze trochę płaszczenia się, a zostanie wynagrodzona ujemnymi punktami lub kolejnymi zadaniami, więc odpuściła i z pochyloną głową zostawiła go samego z jego wspaniałymi notatkami. Zdążyła tylko dostrzec, jak Ślizgon, który miał jej pomóc, przemyka obok bez słowa. O tak, wszystkiego najlepszego, Marlenko! Wcale a wcale nie będziesz musiała męczyć się sama. Przecież każdy z domu węża jest przeuczynny! Pogodzona ze swoim losem opuściła salę. Już w głowie planowała resztę swojego dnia, w którym musiała uwzględnić nową zmienną - samotne wyjście do biblioteki i odszukanie informacji o mantikorach czy czymś tam. Pożegnała się w myślach ze spotkaniem z koleżankami oraz partyjką w szachy z przystojnym Gryfonem z ostatniej klasy. Nie spodziewała się tak szybko ujrzeć ponownie Ślizgona. Dlatego też na jej twarzy pojawił się grymas zaskoczenia gdy w momencie, w którym chciała się pochylić, by zawiązać nieszczęsne sznurówki, została przez niego zatrzymana. Uniosła brwi jakby co najmniej ujrzała umarłego. - Em... Cześć - Zakłopotana, straciła na moment język w gębie. Mało pewnymi ruchami, jeśli tylko chłopak na to pozwolił, uwolniła się z jego uścisku. Co jak co, ale uznała, że jeśli chciał zwrócić na siebie uwagę, to wcale nie musiał miętosić jej ramienia. - Niezłe heca, co? - spytała głupkowato, próbując rozluźnić w jakiś sposób atmosferę. Bądź co bądź trochę go wkopała - Em... Marlene - przedstawiła się i wyciągnęła dłoń, chcąc przywitać oraz poznać imię swojego pomocnika od magicznych stworzeń.
Amycus Carrow
Temat: Re: Chimera nie jest taka zła Sob 16 Sie 2014, 11:57
Amycus miał to do siebie, że nie lubił być zaskakiwany, ale czerpał dziwny rodzaj satysfakcji dostrzegając ten grymas na twarzy swoich rozmówców czy towarzyszy. Tak było i tym razem, kiedy zatrzymał dziewczynę delikatnym uściśnięciem przedramienia, burząc spokój w tym jakże niespokojnym ciele. Wystarczająco, aby zmusić ją do zatrzymania się i zwrócenia uwagi, przypominając tym samym o wspólnej pracy. - Amycus. – Odpowiedział lakonicznie na powitanie dziewczyny, chwytając jej dłoń w swoją i zamiast potrząsnąć ją jak troglodyta, pochylił się w przód i unosząc rękę na wysokość mostka, złożył drobny pocałunek na jej skórze. Nie musiała słyszeć plotek dotyczących Carrowa, aby domyślić się jakim jest typem człowieka. Wyprostował się, wypuszczając kończynę górną dziewczyny spod swojego dotyku i z nieodgadnionym spojrzeniem, poprawił torbę przewieszoną przez lewe ramię z notatkami. - Więc Marlene.. Wolisz zabrać się za pracę od razu i mieć to z głowy dzisiaj pomiędzy przerwami na zajęcia, czy inny termin? – Zagadnął ją z niemrawym uśmiechem błąkającym się po twarzy, nadający jego rysom nieco rozbawionej miny. Tak jak zazwyczaj nie miał problemów z odgrywaniem odpowiedniej roli, tak dzisiaj chciał mieć jak najmniejszym kosztem znajomość z McKinnon za sobą, z wizją dodatkowych punktów oraz powiększenia wiedzy. Kilka pieczeni na jednym ogniu powinny skłonić go do większego zaangażowania, jednak póki co nie widział żadnych korzyści, jakie mógłby uzyskać od Marlene.