IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Gdzie jest Stefan?

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Jason Snakebow
Jason Snakebow

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyPon 24 Sie 2015, 22:17

Opis wspomnienia
Na ratunek wiewiórce!
Osoby:
Jason i Antonija
Czas:
Październik tego roku
Miejsce:
Błonia


Kolejny żółtobrązowy liść opadł na wydeptaną ścieżkę wśród terenów błoni Hogwartu. Październik tego roku był wyjątkowy. Zapowiadała się piękna jesień. Liście ostatnimi siłami broniły swej zieleni przed nadchodzącą falą żółć, czerwieni i brązu. Niewiele jednak pomógł ten liściasty ruch oporu. Każdy liść, w każdej sekundzie, na każdym drzewie spadał na ziemię, pokryty tymi barwami, które oznaczały nadejście pewnej pory roku. Za niedługo dominować szarość. Temperatura też nie będzie coraz wyższa, a wiatr z przyjemnego zmieni się w drażniący.  Kolejny cykl natury się rozpoczął, a ludzie muszą się do niego dostosować. Prawa natury nie można zmienić. Nie można mu się przeciwstawić, nie można nim manipulować.
Tak samo jak nie można spoglądać długo w otchłań,  ponieważ wtedy w odpowiedzi otchłań spogląda również w nas. I wyzwala w nas to, co zawsze chcemy w sobie ukryć, co chcemy schować przed światem , chcemy ukryć naszą prawdziwą naturę. Każdy z ludzi ma w sobie naturę potwora. Każdy ma swoje własne demony, kroczące za nim niczym cień. I nim człowiek się obejrzy, mogą Cię pochłonąć… A wtedy będzie już za późno, by wydostać się z ich chłodnego uścisku.
Cały dzień Jason praktycznie przesiedział w szkole, błądząc tu i ówdzie borykając się z własnymi myślami i demonami, które trzymał w sobie. Wyglądał niczym blady anioł, kroczący w czarnej szacie po błoniach Hogwartu. Co jakiś czas poły czarodziejskiej szaty w barwach Hufflepuffu podrygiwały wesoło, a jego czarne włosy kształtowane przez siły wietrznej natury wiły się niczym węże.
Całe popołudnie zaś spędził na ponownym normowaniu swoich emocji, zamykając je ze grubym, kamiennym murem w swojej podświadomości, stając się ponownie tym samym Jasonem, jakim był na co dzień - cichym, zamkniętym w sobie, obcującym ze sobą w najmroczniejszych zakamarkach swojej osobowości. Był jak upadły anioł, którego skrzydła zostały obcięte, a charakter zmieniony, tak samo jak spaczona była jego dusza.
Postanowił się przejść, ponieważ dzisiejsze popołudnie było idealne na jakiekolwiek spacery. Drugim powodem był natłok ludzi. Jason niezbyt dobrze się czuł w towarzystwie dużej ilość osób. Wolał był cieniem, mało widocznym, choć ze względu na jakiego wzrost i ciemnobrązowe, głębokie tęczówki było to nie lada wyzwaniem. Dlatego ucieszył się w duchu, gdy udało mu się w końcu wydostać.
Teraz zaś szedł ścieżką, a czubki jego butów uderzały w liście. Ten swoisty bałagan na dróżce bardzo mu odpowiadał, bo przypominał ten, który miał w głowie. I zamiast go uporządkować, zawsze znalazł się jakiś "wiaterek", który to wszystko zniszczył. Mijał paru uczniów, jakieś zakochane pary patrzące na siebie w dość słodki sposób (błe) i spacerujące trzymając się za ręce, gdzieś z boku usłyszał jakiś krzyk i ujrzał uciekającego bodajże pierwszorocznego Gryfona przed bandą pierwszorocznych Ślizgonów. Dzień jak co dzień.
Usiadł w końcu na ławeczce i wypuścił cicho powietrze, napawając się chwilą ciszy i spokoju. Niedługo, bo po paru chwilach usłyszał znajome miauknięcie.  Jason uśmiechnął się lekko.
- Gladius... - wyszeptał imię swojego czarnego jak noc kota, który zwinnie wskoczył mu na kolana. Jason niewiele myśląc położył swoją dłoń na jego małej główce i zaczął go głaskać, co jakiś czas drapiąc za uszkiem. - Nareszcie sami... bez hałasów i tłumów...
Kot jakby w odpowiedzi miauknął przeciągle ziewając. Po chwili jedynymi dźwiękami był szum wiatru i głośne pomrukiwanie czarnego kota.
Antonija Vedran
Antonija Vedran

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyWto 25 Sie 2015, 00:31

Wiecie jakie to uczucie obudzić się, spojrzeć na klatkę stojącą na nocnym stoliku i nie spotkać w niej swojego najukochańszego przyjaciela? To straszne uczucie. Tym straszniejsze kiedy widzi się niedomkniętą klatkę i człowiek zdaje sobie sprawę, że sam zawinił, bo nie dopilnował. I zamiast porannego kokoszenia się w ciepłej pościeli było szybkie szukanie najczystszych ubrań w czeluściach swojego kufra. Spódniczka, rajstopy i biały sweter. Ubierała się niezwykle szybko na sam koniec wsuwając stopy w trampki ruszyła na poszukiwania. Najpierw pod łóżkami swoich współlokatorek, potem obiecując górę orzeszków nicości na środku pustego jeszcze Pokoju Wspólnego. Stefana jednak nie było. Najwidoczniej opuścił swoją klateczkę aby rozpocząć życie dorosłego, niezależnego samca. Niestety Tośka nie mogła się pogodzić z tym, że on planuje jakiekolwiek życie bez niej dlatego ze łzami w oczach ruszyła dalej mamrocząc pod nosem:
- Chodź do mnie malutki, no chodź... - z nadzieją, że jego małe wiewiórcze serduszko mu zmięknie i wróci do właścicielki. A co jeśli coś mu się stało? Co jeśli wcale nie planował ucieczki tylko został zmuszony, bo nad głową wisiał mu ponurak w kształcie czyjegoś kocura? Co jeśli został zjedzony? Co jeśli w ramach samoobrony przegryzł jakąś kocią tętnicę? Coraz bardziej dramatyczne i odrealnione scenariusze pojawiały się w głowie drobnej Puchoneczki kiedy to klękała pod każdym meblem gdzieniegdzie zostawiając fistaszki na wypadek gdyby wersja z silnym niezależnym samcem była tą prawdziwą. Nie mogła przecież dopuścić do tego, aby jej zwierzątko głodowało. Prędzej by jej serduszko pękło niż dopuściłaby się do tak poważnego grzechu zaniedbania. Przy okazji przypomniała sobie o zaniedbaniu swojego brzuszka, więc po rozłożeniu całej garści orzeszków w najbardziej strategicznych miejscach ruszyła do Wielkiej Sali cały czas obserwując czy gdzieś w kącie nie kryje się przerażony burunduk. Niestety- nic z tego. Złudne nadzieje. Po śniadaniu trzeba było iść na zajęcia, bo nie ma innej rady. Jedynie wielka choroba usprawiedliwiłaby jej nieobecność, a takiej udać nie mogła. Po południu biegnąc z cieplarni do zamku na jednej z ławek dostrzegła Jasona. Podbiegając bliżej dostrzegła kota na jego kolanach. Bingo!
- Musisz pożyczyć mi Gladiusa. Zginęła mi wiewiórka - wygięła wargi w teatralną podkówkę spoglądając swoimi dużymi czekoladowymi oczyskami na Puchona.
- Może on wywęszy Stefana... Szukałam go całe rano i w przerwach między lekcjami i nawet nie poszłam na obiad, bo poszłam go szukać... I nie ma... - jej spojrzenie nieco się zaszkliło, a dolna warga mimowolnie zadrżała. Obraz nędzy i rozpaczy, potrzebujący kota. Jason musiałby nie mieć serca gdyby go teraz jej nie użyczył!
Jason Snakebow
Jason Snakebow

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyWto 25 Sie 2015, 11:23

Gdy był na błoniach wziął głęboki wdech, pozwalając płucom napełnić się krystalicznie czystym powietrzem. Cisza i spokój - Jason je uwielbiał. A samotność? Z wyboru bardziej. Jeśli już ktoś się do niego odezwał, nie był dziwolągiem i potrafił porozmawiać. No, chyba, że ktoś postawił go w sytuacji niezwykle obarczającej stresem. Wtedy wyrazy zatrzymywały się w gardle. Teraz? Był zupełnie sam... sam ze swoimi myślami i demonami, które gotowały się w jego wnętrzu, jakby chciały wypełznąć i rozpętać piekło. No.. może nie do końca sam. Był jeszcze Gladius, jego kot.
W zasadzie historia relacji między Jasonem, a tym kotem jest dość zabawna, choć nie różni się od wielu innych. Gdy Puchon robił z matką zakupy na Pokątnej zauważył w rynsztoku na poboczu małego kotka, czarnego jak noc o wielkich zielonych ślepiach, które wyróżniały się dość mocno. Biedak był wychudzony i najwyraźniej porzucony. Miauczał bowiem tak głośno, jakby wołał o pomoc. Jason niewiele myśląc chciał podbiec do niego i uratować go z tej niedoli i znieczulicy dzisiejszych czasów. Oczywiście po drodze potknął się i wyrżnął orła przed małym kotkiem, który się mocno przestraszył. Ludzie, którzy spojrzeli na niego jak na kretyna pokręcili głowami i wrócili do własnych spraw. Matka Jasona uświadomiła mu, że jeśli chce tego kota, to niech go weźmie, a niech nie robi z siebie pośmiewiska na oczach tylu czarodziei. Jason tak leżąc już miał zamiar się podnosić, gdy poczuł mała, miękką łapkę na swoim czole. To ten mały kotek chyba sprawdzał, czy Jason nie miał temperatury, że zachował się dość idiotycznie. W tym właśnie momencie narodziła się ta przedziwna relacja - kot znalazł swojego niewolnika.
Teraz znów mały drapieżca spał słodko na kolanach swojego niewolnika, pozwalając m ugłaskać się po główce, pod pyszczkiem i drapać za uszkiem. Oh tak, ten niewolnik robi to dobrze - pewnie myślał. Jason musiał przyznać, że przebywając z tym małym sierściuchem uspokajał się, jego emocje, głównie negatywne wyparowywały. Ponadto ponoć mugolscy naukowcy ze Stanów Zjednoczonych stwierdzili, że mając kota zmniejsza się ryzyko zawału serce. Hm..Jason powiedziałby inaczej.
W każdym bądź razie sielanka nie trwała długo. Spokój i cisza zostały brutalnie przerwane, gdy tylko Jason usłyszał szybkie kroki, wręcz bieg w jego kierunku otworzył oczy i spojrzał w tamtą stronę. Antonija, wyraźnie czymś zdenerwowana i zaniepokojona.
Zginęła jej wiewiórka.
Na początku Jason nie był pewien czy Tosia sobie z niego nie żartuje, jednak po chwili ciszy dostrzegł, że nie ma w tym ani trochę żartu. Jej usta wydęły się w podkówkę. Bardzo smutną podkówkę. Gladius spał w najlepsze. Widocznie nie przejął się takimi błahostkami jak problemy człowieczaków.
- Moment, uspokój się i usiądź... - powiedział, po czym spojrzał na kota i zastanowił się. Czy ten leniwy drapieżnik potrafi znaleźć chociaż mysz w kuchni? A co dopiero z wiewiórką... - Może być problem, bo Gladius nie miał do czynienia z Twoją wiewiórką... masz może coś, co ma jego zapach? Byłoby łatwiej zdecydowanie...
Widać, że Jason chce jej pomóc, bo Tosi jakoś nigdy nie potrafił odmówić. Gdy zauważył, że jej spojrzenie się zaszkliło objął ją ramieniem i uspokoił.
- No już, spokojnie...znajdziemy Stefana... uruchomię tego leniwca... - poczym wziął Gladiusa i położył go na ziemi. Kot miauknął, jakby rozczarowany, że jego niewolnik zaprzestał pieszczot. Jason spojrzał prosto w jego ślepka i powiedział powoli.
- Gladius, skup się...STEFAN....rozumiesz? S-T-E-F-A-N... wiewiórka...- przeliterował, a czarny kot przechylił łebek i oblizał się mocno. -Nie, nie, nie...to nie kolacja, głupi kocie...masz go znaleźć, rozumiesz?
Po tych słowach Gladius usiadł na trawie, podniósł jedną nogę w dziwnej pozie i zaczął lizać sobie dupsko. Jason westchnął i spojrzał na Tosię. Powiedział do niej po chwili.
- Naprawdę będę potrzebował czegoś, z czym Stefan miał ostatnio kontakt...
Ekspedycja ratunkowa rozpoczęta! Na ratunek pięknej wiewiórce, która złamała Tosi serce robiąc sobie wycieczkę poza szkołę...a może jest w Zakazanym Lesie? Nie daj Boże. Gdyby tak było, zostałoby jedynie szukanie zwłok. Oby kicała sobie gdzieś po gałęziach niedaleko. Inaczej Tosia straci przyjaciela...nie tylko Stefana, ale odsunie i Jasona, którego kot zawiedzie na całej linii. Że akurat teraz musi się lizać...głupi kot.
Antonija Vedran
Antonija Vedran

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyWto 25 Sie 2015, 14:24

Znajomość Tosi i Stefana zaczęła się trzy lata wcześniej w najzwyklejszym mugolskim sklepie zoologicznym jakich naprawdę wiele w Chorwacji. Był początek wakacji, a ojciec w końcu się złamał i zgodził na zakup gryzonia który miał być nagrodą za zadowalające wyniki w nauce. Zgadzając się Davor Vedran miał na myśli świnkę morską lub chomika, bo na pewno nie spodziewał się tego, że jego córka zażyczy sobie to małe przerażone coś, co ekspedientka nazwała wiewiórką. Na wiewiórkę to wcale nie wyglądało, bo nie było rude, nie miało ogona przypominającego szczotkę do czyszczenia butelek i było zdecydowanie zbyt małe i zbyt pręgowane. Nie mniej jednak zgodził się na zakup tegoż dziwadła, razem z klatką i domkiem i rocznym zapasem karmy. Tośka zaś zaczęła zwierzątko oswajać. Zadanie nie łatwe, wymagające ogromu cierpliwości i samozaparcia. Samozaparcie było potrzebne do tego, żeby nie spieprzyć z krzykiem kiedy na wpół dziki burunduk wbijał raz po raz swoje zęby w jej rączki. Po pewnym czasie wiewiór doszedł do wniosku, że dwunożna jest całkiem spoko, a po półtora roku byli już takimi ziomkami, że Stefan prawie nie przebywał w klatce, bo siedział na ramieniu Puchonki lub spał w kieszeni. Jedynie na noc lądował w klatce. Tej samej klatce której nie domknęła tej właśnie nocy.
Opadła na ławkę obok niego kiedy tylko kazał jej usiąść wciąż wlepiając w niego ten błagalny wzrok. Słysząc jego pytanie pokiwała twierdząco głową.
- Mam, ale w dormitorium. Swoją drogą myślę, że nie oddalił się daleko! Ma dzielne serce, ale bez przesady... Nie sprawdzałam męskich dormitoriów, bo... No sam wiesz - powiedziała cicho, a na jej policzki wstąpił delikatny rumieniec. Może i dobrze dogadywała się z Puchońskimi chłopcami, ale nie chciała niechcący zobaczyć czyichś pośladków, albo nie daj Merlinie czegoś więcej. To by było za dużo. Oparła głowę na jego ramieniu gdy ją objął i pokiwała potakująco głową. Niech uruchomi instynkt tego kota... Niech w końcu jakikolwiek kot w tym zamku stanie się pożyteczny. Patrząc jednak jak Jason próbuje się dogadać ze swoim stworzonkiem mimowolnie się skrzywiła znów stając z ławki.
- Dlatego właśnie nie mam kota. Myślisz, że dasz radę wytłumaczyć mu, że może stać się użyteczny? - zapytała, a na jej twarzy znów na chwilę zagościł uśmiech. Na taką malutką chwilę, bo jakby na to nie patrzeć sytuacja była beznadziejna.
Jason Snakebow
Jason Snakebow

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyWto 25 Sie 2015, 21:57

Sam widok smutnej Tosi już nie pozwalał Jasonowi być biernym. Nie wiedział co prawda, co to znaczy stracić ulubionego zwierzaka, ponieważ jego kot zawsze wychodził i wracał kiedy tylko miał ochotę. Co innego wiewiórka. W dodatku to było maleństwo, mogło przecież poleźć gdziekolwiek!
Jason westchnął ciężko i zmarszczył brwi w zamyśleniu. To będzie bardzo trudne znaleźć tego małego gryzonia w tak wielkim miejscu jak Hogwart. W tym momencie mógł być przecież dosłownie wszędzie - od kanciapy Filcha zaczynając, a kończąc na Zakazanym Lesie. Możliwości było wiele, a ich było dwoje. Rozdzielić się? W takim składzie szybko wiewiórki nie znajdą. A Puchon cały czas miał wrażenie, że jego koleżanka z domu usycha z każdą sekundą. Cóż począć. Jak żyć?
Gdy opadłą obok niego i wlepiła ten swój błagalny, zaszklony wzrok Jason spuścił głowę. Lubił utrzymywać kontakt wzrokowy, ale... nie w taki sposób. Nie lubił też poniekąd patrzeć na czyjś smutek, więc tym bardziej czuł się niezręcznie, że nie może Tosi pomóc od razu, od ręki. Znaleźć wiewiórkę w Hogwarcie to jak szukanie igły w stogu siana, tyle miejsc! O ile oczywiście jeszcze jest w Hogwarcie. Dobrze, że nie wypowiedział tego na głos, nie chciał rozczarować Tosi swoim nastawieniem, a tym bardziej nie chciał, żeby poczuła się zlekceważona. Potem młodsza koleżanka zaczęła mówić, że ma takie rzeczy, zaczęła go bronić mówiąc o dzielnym, wiewiórczym serduszku. Na wzmiankę o męskich dormitoriach uniósł jedną brew w górę, zauważając jej delikatny rumieniec. W sumie dobrze, że tam nie wchodziła. Dziewczyna przeżyłaby traumę i nie potrafiłaby się pozbierać do końca życia.
- Ekhm... - chrząknął cicho. Ściągnął brwi w zamyśleniu, po czym spojrzał w górę, jakby miał nadzieję zobaczyć rudą wiewiórę siedzącą nad nimi. Nic z tego, pusto. - W takim bądź razie powiedz może, w jakie miejsca lubisz z nim chodzić...być może jest i czeka w jednym z nich?
Zaproponował nie wiedząc tak naprawdę, czy wiewiórki mają taki instynkt jak np. psy. Koty to inna bajka, łazi to gdzie chce i kiedy chce i w czterech literach ma fakt, że jego niewolnik może się o niego martwić, a co.
Gladius jak typowy kot za cholerę nie chciał pomóc, bo... po prostu mu się nie chciało. Jason zmarszczył brwi myśląc jak by go skłonić do szukania wiewiórki? On nawet myszy nie złapie... - skwitował w swoich przemyśleniach.
Tosia po chwili wstała zniecierpliwiona i załamana jego próbami nawiązania kontaktu z kotem ( w sumie nie ma się jej co dziwić). Samemu Jasonowi ręce opadły z bezsilności. Z jednej strony leniwy kocur, z drugiej strony Tosia, która potrzebowała jego pomocy. Między młotem, a kowadłem. Co tu zrobić, żeby to wszystko dobrze się skończyło? Bez płaczu i zgrzytania zębów?
- Myślę, że...jest sposób... - po czym spojrzał na Gladiusa i powiedział. - Zgadzam się na wszystko o co poprosisz, mój Panie, wszechmocny kocie. Proszę tylko o to, byś znalazł wiewiórkę...o nic więcej nie proszę...
Chwila ciszy, czarny łebek kota spojrzał na Jasona, potem na Tosię, wygiął grzbiet przeciągając się leniwie i po chwili ruszył przez błonia. Puchon zaniemówił, czy naprawdę koty to tacy materialiści? No mniejsza, niewiele czekając Puchon złapał młodszą koleżankę za rękę i pobiegł za kotem.
Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz, Jason... - powiedział sam do siebie.
Po paru dłuższych chwilach dobiegli pod małą werandę umiejscowioną w dalszej części błoni, gdzie Gladius siedział i patrzał w górę, jakby czymś zaciekawiony. Jason spojrzał również w tym kierunku i zauważył małą, rudą i brudną kuleczkę, drżącą jakby ze strachu lub zimna, nie wiadomo. Była to wiewiórka bez dwóch zdań, jednak tylko Tosia będzie potrafiła rozpoznać swoją zgubę.
- Czy to...Stefan? - zapytał, bo w sumie nie wiedział jak podopieczny Puchonki wygląda. - Jeśli to nie on, to zaprowadź nas do miejsca, w którym lubisz z nim przebywać, może naprawdę tam czeka...
Jason jednak przypuszczał, że to będzie zbyt proste. Znając Tosię, nie miałaby tak zaniedbanego zwierzątka.
Antonija Vedran
Antonija Vedran

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyCzw 27 Sie 2015, 20:38

Wiedziała, że Jason chce jej pomóc. Naprawdę to wiedziała. Ciężko jej jednak było nie prychnąć kiedy chłopak powiedział, że może czekać w jakimś miejscu. Stefan? Czekać? Nie, to absolutne nieporozumienie.
- To nie pies, czy kot. To gryzoń. Mały gryzoń z długaśnym ogonem. Gryzonie nie czekają na właścicieli w Wielkiej Sali kiedy się zgubią, Jason - powiedziała powoli na sam koniec krzywiąc się z niesmakiem na samą siebie, bo nie chciała być złośliwa ani nie chciała żeby to złośliwie zabrzmiało. A jednak w jej uszach tak to brzmiało.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam, ale nie jestem sobą dzisiaj - opadła na ławkę opuszczając ze zrezygnowaniem ręce. To nie był jej dzień, zdecydowanie. Oczy znów zaszkliły się łzami, a nawet jedna spłynęła po bladym policzku Chorwatki. Jedna mała łza została jednak szybko starta dłonią, tak szybko jak to tylko możliwe. Nie chciała się rozpłakać przy Jasonie. W ogóle nie chciała płakać. Dlatego zacisnęła mocno zęby i zacisnęła dłonie w piąstki próbując odgonić złe myśli. Stefan na pewno się znajdzie. Musi się znaleźć inaczej takie dni jak te wejdą do stałego repertuaru panny Vedran.
Widząc jak zniża się do poziomu kota na jej twarzy pojawił się cień smutnego uśmiechu. Nie lubiła kotów. Może dlatego, że tak często musiała ratować swojego pupila przed ich pazernymi łapkami? A może dlatego, że wydawały się nie posiadać żadnej więzi łączącej je z człowiekiem. Cóż to za radość mieć małego przyjaciela, skoro mały przyjaciel ma cię głęboko pod ogonem? Zanim jednak zdążyła znów poddać w wątpliwość metody Snakebowa on już ciągnął ją za sobą. A ona biedna biegła. Biegła tylko po to, aby zobaczyć trzęsącą się rudą wiewiórkę. Rudą, zwykłą wiewiórkę.
- Strata czasu, Jason. Stefan jest wiewiórką burunduk. Wygląda trochę jak szczur, tylko ma barwę piasku i ciemne prążki na plecach. Nie jest rudy - jej głosik stał się jeszcze bardziej piskliwy niż zazwyczaj i zrezygnowana ruszyła w kierunku zamku.
Jason Snakebow
Jason Snakebow

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptySob 29 Sie 2015, 09:10

Skąd miał o tym wszystkim wiedzieć? Jej prychnięcie tylko go zdenerwowało, starał się jak potrafił znaleźć małego gryzonia, ale to jak szukanie igły w stogu siana! Gdzie on teraz znajdzie małą wiewiórkę? Chłopak westchnął ciężko i założył ręce na piersi, zmarszczył czoło, myśląc intensywnie. Szukał rozwiązania. Tak bardzo odległego, a jednak bardzo bliskiego. Z reguły to, co wydaje nam się bliższe tak naprawdę jest bardzo dalekie, a to, co uważamy za odległe, jest bliższe niż myślimy.
- Wiem o tym Tosiu! - wręcz krzyknął, bo już nie potrafił wytrzymać. Westchnął ciężko i dodał, nie chciał podnieść głosu. - Wybacz, ja po prostu głośno myślę...
Być może jej wypowiedź brzmiała złośliwie, ale Jason wybitnie się tym nie przejął. Wiedział, że dziewczyna bardzo przeżywa utratę własnego pupila. W sumie każdy by przeżywał, ubolewał, szukał dniami i nocami. Jason spojrzał na Tosię, która teraz opadła na ławkę i zaczęła płakać. Poczuł niemiły skurcz w żołądku. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem, a gdy zauważył, jak jedna łezka chce się wydostać z jej oka, otarł ją szybko, by tylko nie skalała delikatnego policzka dziewczyny. Był dla niej jak starszy brat... i bardzo mu to odpowiadało.
- Znajdziemy go... - no i potem się zaczęło. Kot Gladius znalazł pewną wiewiórkę i Jason miał cichą nadzieję, że to Stefan, ale okazało się, że jednak nie. Ponieważ Stefan nie był zwykłą wiewiórką. Skąd Puchon miał o tym wiedzieć? W zasadzie wyszedł na ignoranta, powinien częściej obserwować innych, może nawet zacząć rozmawiać sam od siebie.
Stefan jest wiewiórką burunduk. Wygląda trochę jak szczur, tylko ma barwę piasku i ciemne prążki na plecach. Nie jest rudy
Westchnął ponownie, obserwując jak powoli zrezygnowana odchodzi w stronę zamku, z pękniętym sercem, z jakąś niezrozumiałą dla Jasona pustką. Zawiódł ją. Tosię... nie będzie umiał zasnąć tej nocy. Ale...
Nagle zauważył ruch na gałęzi wprost nad głową idącej Tosi. Podszedł bliżej i wydawało mu się, że widział coś w rodzaju szczura. Oczy mu się rozszerzyły szeroko, po czym szybko podbiegł do drzewa, nie mówiąc nic Tosi, bo pewnie i tak się zatrzyma, by zobaczyć, co Puchon robi, po czym zaczął się wspinać. Powoli, ostrożnie, na kolejne gałęzie...i jest!
STEFAN! Mały szczurek siedział na jednej gałęzi jakieś pół metra przed Jasonem, który znalazł w miarę stabilne oparcie. Westchnął cicho i wyciągnął rękę.
-Stefan...no chodź...Pani czeka... - mówił spokojnie, nie chciał go przestraszyć. Już go prawie miał, ale Puchon usłyszał niemiły trzask starego drewna. Chyba trzeba trochę schudnąć...
TRZASK! ŁUP!
Jason spadł z gałęzi i zarył w ziemię. Jęknął z bólu, ale to nic poważnego raczej. W sumie będzie miał pretekst, by pójść do Skrzydła Szpitalnego, a to już coś. Wiadomo dlaczego. Pozbierał się powoli masując obolałe po upadku miejsca, po czym spojrzał w kierunku Tosi i ...uśmiechnął się.
- Twoja zguba się znalazła...spójrz w górę... - powiedział do niej patrząc na małego wiewiórko-szczura siedzącego na gałęzi wprost nad swoją właścicielką.
Antonija Vedran
Antonija Vedran

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyPią 04 Wrz 2015, 01:58

To już koniec. Nie ma Stefanka. Wieloletnia przyjaźń międzygatunkowa została przerwana, bo ten mały złośliwiec zdecydował się odejść. Zdecydował się podjąć próbę samodzielnej egzystencji w zamku, gdzie za każdym rokiem czaił się czyhający na jego małe, wiewiórcze życie kocur. Miejsce pełne niebezpieczeństw dla kogoś kto mieścił się w kieszeni ukrytej między fałdami plisowanej spódnicy. On jednak był odważny. Gdyby mógł założyć na swój niewielki łebek Tiarę Przydziału, ta z pewnością doceniłaby tą odwagę wysyłając go do Gryffindoru. Cóż z tego, jak nawet nie będzie okazji spróbować wepchnąć go pod legendarną czapkę. On już najpewniej nie żyje, a jeśli żyje to wydaje pewnie swoje ostatnie tchnienie na tym padole łez. Najpewniej. Dlaczego więc Jason bez słowa włazi na drzewo? Kiedy tylko odwróciła się żeby jeszcze raz przeprosić Puchona za swoje bardzo niegrzeczne zachowanie zobaczyła jak ten przekracza przestrzeń osobistą jednego z drzew (o ile drzewa mają coś takiego jak przestrzeń osobista) wdrapując się coraz wyżej i wyżej. Jeśli myśli, że z wysokości dopatrzy małego gryzonia, to zdecydowanie powinien udać się do Skrzydła na rozpoznanie psychiatryczne. Podeszła bliżej drzewa w chwili, kiedy Puchon z niego spadł.
- Nic ci nie jest? Coś cię boli? Może zaprowadzę cię do Skrzydła? - zarzuciła go od razu lawiną pytań z miną wskazującą na troskę. Nie chciałaby żeby cokolwiek mu się stało. Nie tylko ze względu na to, że chciał jej pomóc, a ze względu na to, że jest dla niej jak brat. On jednak dość szybko wstał dość skutecznie odwracając jej uwagę od swoich obitych pośladków.
- Stefan! - pisnęła radośnie pochodząc do drzewa i wyciągając obie ręce ku górze.
- Chodź do Tosi, Sztefankuuu... - wymamrotała przyjemnym dla ucha głosikiem który zwykle używała do konwersacji międzygatunkowych. Wiewiór widząc znajome ręce ostrożnie zszedł na dół od razu wtulając się w kciuk panny Vedran. O tak, to niewątpliwie było jej Stefaniątko. Ostrożnie włożyła go do kieszeni czując jak ogoniasty już układa się do snu.
- Dziękuję Jason, naprawdę dziękuję za pomoc! A teraz chodź, zaprowadzę cię do Skrzydła - powiedziała sprzedając mu jeszcze lekkiego całusa w policzek po czym uśmiechnęła się radośnie pokazując mu przy okazji, że wszystkie zęby ma w komplecie. Czystym komplecie.
Jason Snakebow
Jason Snakebow

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? EmptyPią 04 Wrz 2015, 16:34

Misja wykonana! Teraz Jason mógł spać spokojnie wiedząc, że zguba Tosi odnalazła się cała i zdrowa. Można by powiedzieć: "Tyle krzyku o jedną, mała wiewiórkę", a tak na prawdę Stefan był całym światem młodszej o rok Puchonki. Pierwszy raz w życiu Jason czuł, że zrobił coś dobrego, coś, co wywołało niepohamowaną radość w sercu dziewczyny, jak i w jego sercu. Nawet ból spowodowany upadkiem z drzewa był jakby mniej odczuwalny w porównaniu do radości jaka teraz emanowała w powietrzu.
- Nic mi nie będzie... - odpowiedział na jej propozycję zabrania do Skrzydła Szpitalnego. I tak zamierzał się tam wybrać sam od siebie, by znów uciąć sobie pogawędkę z panną Moroi, nową stażystką.
Siedziała przy biurku nad jakąś wielką, opasłą księgą niczym bogini mądrości. Brązowe, czekoladowe włosy opadały na jej ramiona, ukryte pod białym kitlem. Była ładna...nie, czekaj. Ładna to obraźliwe słowo. Owa kobieta była samą grecką boginią Afrodytą, zrodzoną z piany morskiej. Jason poczuł, jak jego ciśnienie zaczyna wzrastać, jak robi mu się dziwnie gorąco.
W każdym bądź razie podniósł się z ziemi, otrzepał z nadmiaru kurzu. Zauważył pobrudzoną szatę, po czym westchnął ciężko. Warto było jednak zrobić wszystko, by tylko ujrzeć ten szeroki uśmiech na twarzy Tosi. Ten widok był warty każdego poświęcenia i Jason czuł się niejako spełniony. Czarny kot Gladius przydreptał i usiadł obok Jasona i z niemałym zaciekawieniem obserwował wiewiórkę. Nawet się oblizał, skurczybyk mały.
Gdy Tosia sprzedała mu całusa w policzek poczuł, że płonie. Upał w jego wnętrzu rozpoczął się na dotkniętym przez usta dziewczyn policzku, a następnie rozlał się po reszcie ciała siedemnastolatka.
-Nn...nie ma za co.. - wymamrotał, po czym dodał pospiesznie. - Słuchaj cieszę się, że Stefan się odnalazł, ale muszę już iść... zapomniałem oddać książki do biblioteki...
Po czym wyminął Tosię i pobiegł w stronę zamku. Tak naprawdę nie było żadnej książki. Jason nie chciał, by dziewczyna ujrzała coś w jego oczach.

//Myślodsiewnia zakończona//
Sponsored content

Gdzie jest Stefan? Empty
PisanieTemat: Re: Gdzie jest Stefan?   Gdzie jest Stefan? Empty

 

Gdzie jest Stefan?

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Piłka jest jedna, a czarodziei jest dwoje.
» Tłuczek jest okrągły, a pałki są dwie
» Chimera nie jest taka zła
» Argusie, Woźny przewielebności... Jam jest proch marny...
» Coś, co dla jednych jest łatwizną, dla drugich staje się drogą klęski

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-