|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Albus Dumbledore
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Wto 29 Lip 2014, 10:26 | |
| Biurko dyrektora Hogwartu było zasypane papierami, a co jakiś czas do okna pukała sowa z kolejnym listem z Ministerstwa lub od znajomych aurorów i nauczycieli. Cały magiczny świat obiegła informacja o obozie dla młodych czarodziejów i czarownic i teraz każdy wyrażał dezaprobatę, aprobatę lub nawet chęć pomocy. A Albus Dumbledore ze stoickim spokojem starał się to wszystko poukładać i odpowiedzieć na każdą wiadomość, którą otrzymał. Od czasu do czasu przechadzał się po swoim gabinecie, rozmawiając z obrazami, lub przelewając myśli do swojej myśloodsiewni, by móc na nie spojrzeć z innej perspektywy. I gdy rozległo się pukanie do drzwi, usiadł za biurkiem, starając się uporządkować kawałki pergaminów. -Ach, pan Whisper. – uśmiechnął się do chłopaka radośnie i wskazał krzesło stojące przed biurkiem. – Proszę siadać. Może cytrynowego dropsa? – spytał, podsuwając cukierki. Wstał zza biurka i podszedł do jednej z szaf, w której trochę pogrzebał, by wyjąć teczkę skrywającą plik pergaminów. Z powrotem zasiadł w wielkim fotelu i oparł się wygodnie. Przeglądał papiery oznaczone imieniem Krukona z zaniepokojonym wyrazem twarzy. -No więc, panie Whisper. Nie zdał pan OWUTemów. Co jest zaskakujące, bo ocen rocznych i SUMów do tej pory nie miał, pan tragicznych. – zerknął znad okularów połówek na chłopaka i odłożył teczkę na bok. – Są dwa wyjścia. Albo będzie pan powtarzał rok…albo podejdzie pan do egzaminu poprawkowego po obozie wakacyjnym. – zerknął wyczekująco na chłopaka, przy okazji składając dłonie w gustowną piramidkę i uśmiechając się delikatnie.
|
| | | Dorian Whisper
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Wto 29 Lip 2014, 11:11 | |
| Dorian zmarszczył brwi, gdy wysłuchał słów Dyrektora. Zerknął tylko na podsunięte cytrynowe dropsy i w końcu nie mogąc się oprzeć poczęstował się jednym i cicho westchnął, gdy poczuł jak cudowny smak cytryny rozpływa mu się w ustach. Widząc porozwalane papiery od razu przyszła mu na myśl sprawa z obozem. Z tego co pamiętał, to chyba się na niego zapisał… Podrapał się po głowie, przez chwilę zastanawiając się nad tym głębiej. Wyrwany jednak z zamyślenia został zaraz po tym, jak Dyrektor wyjął z szafki jego plik arkuszy egzaminacyjnych. Poczuł, jak coś ściska mu się w gardle i blokuje dopływ powietrza. Dobrze wiedział, że oblał egzaminy, ale zrobił to tylko i wyłącznie dla Alexandra, aby móc spędzić z nim więcej czasu i ochronić go przed… no właśnie przed czym? Co oznaczała ta wizja, którą ujrzał w Gospodzie pod Świńskim Łbem? Już sam nie wiedział co o tym myśleć. Wizje, jakie go nawiedzały były tylko fragmentami, co się może zdarzyć. Czasami była to jedna z wielu perspektyw, wielu sytuacji, które mogły się zdarzyć zamiast tej jednej konkretnej. Może to co widział, niekoniecznie będzie tym, co nadejdzie. Miał taką nadzieję, wolałby wszystko inne, ale nie to. Spojrzał na Dumbledora, zdając sobie sprawę z tego, że starzec ciągle go obserwuje, czekając na odpowiedź. - Eee… - zdołał z siebie wydusić, jednak pogrążenie się w myślach zupełnie wybiło go z rytmu. Zakrztusił się cukierkiem i mocno uderzył w klatkę piersiową, aby móc znowu oddychać normalnie. Potrząsnął głową i odetchnął, gdy cukierek przestał pozbawiać go tchu. Uciekł wzrokiem gdzieś w bliżej nieokreślonym kierunku. Stwierdził też, że miejsce, na którym aktualnie siedział stało się bardzo niewygodne. Cicho westchnął, zdając sobie sprawę, że oszukanie Dyrektora raczej nie wyjdzie, on wiedział jakimś cudem wszystko, nawet jeśli nie wiedział to i tak wiedział. Dziwna sytuacja, jednak Whisper zdążył się przed osiem lat nauki przyzwyczaić do tego dziwacznego staruszka, dla którego miał wielki szacunek. - Specjalnie oblałem egzaminy – powiedział w końcu, powstrzymując się od wzruszenia ramionami. Zacisnął pięści i chwilę później je poluzował, czując się niezbyt dobrze. Znajdował się w niekomfortowej dla niego sytuacji, bo za rozmowa zmierzała w kierunku, do którego on w żaden sposób nie chciał dążyć. |
| | | Albus Dumbledore
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Pon 04 Sie 2014, 19:33 | |
| -Zdaję sobie sprawę z tego, że specjalnie oblałeś egzaminy. – uśmiechnął się przyjaźnie znad swoich okularów połówek do chłopaka i wziął sobie cytrynowego dropsa. Przez chwilę ssał cukierka, delikatnie mlaszcząc. – Nie wnikam w twoje powody, Dorian. Ale nie sądzę, by to był twój najlepszy pomysł do tej pory. Bardzo sobie cenił tego chłopaka. Nie tylko widział w nim siebie, chociaż trochę starszego i w zupełnie innych okolicznościach, ale nawet jemu Albusowi Dumbledore’owi zdarzało się robić młodzieńcze głupoty. Nawet jeżeli usilnie starał się wymazać je ze swojej pamięci. Nic więc dziwnego, że obserwował uważnie tego Krukona już od jakiegoś czasu. Oczywiście przy okazji miał zamiar mieć na oku jego dar, który mógł być bardzo niebezpieczny, ale także z drugiej strony mógł być wybawieniem. Wstał z fotela i obszedł biurko dookoła, tak by oprzeć się o jego kant, naprzeciwko swojego ucznia. A może już nie? Wszystko było w rękach tego poczciwego młodzieńca. W końcu dyrektor Hogwartu nie mógł decydować za wszystkich. A przynajmniej w tych przyziemniejszych sprawach. -Dorian, chcę tylko byś podjął słuszną decyzję. Nie sądzę, by pozostanie w Hogwarcie na kolejny rok i przedłużenie sobie beztroski było najlepszym pomysłem. – oczywiście przez pewien czas, pozostawienie chłopaka pod czujnym okiem swoim i nauczycieli, było kusząca perspektywą. Jednakże w pewnym momencie Albus zorientował się, że gdyby tak miał przetrzymywać wszystkich potrzebnych w czasie tej wojny, to musiałby zamknąć cały rocznik, który właśnie mu ulatywał z gniazdka. No prawie cały. – Dlatego proponuję, byś poprawił egzaminy już teraz. – spojrzał badawczo na Krukona. – No chyba, że chcesz mi coś powiedzieć.
|
| | | Dorian Whisper
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Pon 04 Sie 2014, 20:52 | |
| Dorian spoglądał na dyrektora nieco zmieszany. Wiedział, że starzec niemalże od razu go przejrzał i wcale nie było mu to na rękę. Zastanawiał się tylko nad tym, jak dużo wiedział o jego planach i wszystkim innym. Miał też wrażenie, że narobił już tylu głupstw, że nieumyślnie zmienił bieg historii… biorąc pod uwagę fakt, że właśnie o to w tej chwili siedział w gabinecie dyrektora, jakby narobił coś bardzo złego. Odetchnął cicho i wziął kolejnego cytrynowego dropsa do ust, aby je czymś zająć. Nie chciał palnąć jakiegoś głupstwa, jednak wiedział, że Dumbledora nie dałoby się tak łatwo oszukać, o nie. Nigdy. Miał wrażenie, że ten o to wielki czarodziej posiadał niesamowite zdolności… mógł przypuszczać, że legimencji, tylko, że się tym nie chwalił. Wydawało mu się, że przeszywa go spojrzeniem na wskroś, wyłapując najważniejsze informacje z jego głowy. W końcu zebrał się w sobie i wypuścił ze świstem powietrze. - Miałem wizję, panie profesorze – powiedział całkiem szczerze, chociaż miał wrażenie, że dyrektor już wszystko wiedział. Poczuł się nieswojo, jednak nie zwlekał i mówił dalej. – Widziałem chyba Sami-Wiemy-Kogo i osobę, na której mi bardzo zależy... Razem, rozumie pan... po tej samej stronie. I chyba, i chyba jedną z uczennic, nie jestem pewien tylko jaką. Z mojego domu, tego jestem pewien. Natalie? Tak, chyba tak miała na imię. Zginęła – westchnął ciężko, zamykając na chwilę oczy. Nie powie wszystkiego, musiał go chronić za wszelką cenę, nawet własnego życia, jeśli przyjdzie taka potrzeba. Przygryzł wargę, bojąc się spojrzeć w kierunku Dumbledora. – Jestem pewien, że teraz i tak ta wizja nie jest aktualna, bo poczyniłem kroki, aby do takiej sytuacji nie doszło – powiedział nieco ożywionym tonem głosu, niż wcześniej. Nawet odważył się spojrzeć na dyrektora, chociaż zaraz spuścił wzrok znów w dół, na swoje buty. I co miał teraz zrobić? Chciał za wszelką cenę chronić Alexandra przed złym wyborem, ale będzie w stanie to zrobić tylko wtedy, kiedy zostanie w szkole! To był jego powód oblania egzaminów, tylko i wyłącznie.
RiP Alex… |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Sro 13 Sie 2014, 21:27 | |
| Rozmowa między uczniem, a dyrektorem pełna była sprzecznych emocji. Głównie u tego pierwszego, ponieważ dyrektor pozostawał spokojny i niewzruszony. Śmieszne, ale mimo swych ponad stu lat życia Albus nadal był zdolny do uczuć. Znał ich gorzki i słodki smak aż nazbyt dobrze. Przysłuchiwał się Dorianowi z uwagą, składając swoje palce w piramidkę i dumając. Słyszał co nieco o zdolnościach Krukona odnośnie jasnowidzenia, lecz nawet wobec nich był dosyć ostrożny. Miał złe wspomnienia z jasnowidzami... Mimo wszystko traktował chłopaka bardzo poważnie. Nie śmiał żartować z jego słów. Potęga uczuć, nawet tych wątpliwych była niebywała i nie należało jej lekceważyć. Dumbledore jednak mocno obstawał przy swoim. Nie chciał słuchać kolejnych argumentów odnośnie tego, że chłopak chce zostać na ten rok. Był bardzo inteligentny i zdolny, jego miejsce nie było w murach szkoły, już nie. Mimo, że chciał kogoś chronić. Dopiero po dłuższej dyskusji dyrektor zgodził się na pewna umowę - Dorian pójdzie na poprawki i zda je śpiewajaco, bo z jego umysłem, to była kwestia przejrzenia notatek leniwym wzrokiem. Albus pożegnał więc Doriana, stawiając go przed faktem dokonanym - w sierpniu zjawi się na poprawkach, a potem świat dorosłych stoi przed nim otworem. Co do wizji... obiecał chłopakowi bacznie obserwować, kto chciałby dybać na życie jego szacownych podopiecznych.
Z tematu Albus i Dorian |
| | | Harry Milton
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Sob 06 Gru 2014, 19:32 | |
| Wyczekiwał tego dnia z dozą niepewności i irracjonalnych wątpliwości, mających swoje źródło w niskim poczuciu własnej wartości. Harry doskonale zdawał sobie sprawę, że jego propozycja musiała zaskoczyć dyrektora Hogwartu, ale liczył na wyrozumiałość i ostatnia rozmowa okaże tylko formalnością. Praktycznie posiadał odpowiednie doświadczenie, chociaż szkolenie dorosłych mężczyzn przygotowanych do walki z karabinem w ręku nie należało do chwalebnych podczas rozmowy z pedagogiem. Tego dnia porzucił swoją codzienną niedbałość o wygląd i trzy godziny przed wyjściem na spotkanie, porządnie wyszorował ciało, włączając w to wygolenie zarostu i podcięcie włosów. Z tym drugim było trochę kiepsko, więc kiedy tylko dostrzegł nierówno ścięty kosmyk, dla bezpieczeństwa odłożył nożyczki i starał się o nich zapomnieć. Dłonie mu się trzęsły z nerwów, więc również zawiązanie niebieskiego krawata w brązową kratkę było niemałym wyczynem. Ostatecznie musiał poprosić sąsiadkę o pomoc, co przyjęła nie tylko z ogromnym zdziwieniem, ale cały czas podśmiechiwała się pod nosem (czego Harry nie potrafił zrozumieć i wyszedł zawstydzony, bąkając lakoniczne podziękowania). Zastosował tradycyjny sposób transportu – sieć Fiuu podłączoną do kominka w poczciwym „Świńskim Łbie”, skazany tylko na zielony pył na ubraniu, który strzepywał przez kwadrans. Zazwyczaj mu to nie przeszkadza, ale teraz sytuacja nie była zwyczajna. Poprawiał kilka razy kołnierzyk białej koszuli, pędząc umiarkowanym biegiem na spotkanie z dyrektorem. W końcu stanął przed upragnionym posągiem chimery, przyglądając mu się z podejrzliwością taką samą jak zaczarowany przedmiot. Każdy detal zasługiwał na odpowiednio długą kontemplację, ale Harry nie miał czasu. Poprawił marynarkę i wypowiedział cicho hasło, dzięki któremu posąg odsłonił schody prowadzące do gabinetu, jaki przekroczył wszelkie oczekiwania wampira. Ostatni stopień pokonał z rosnącą fascynacją, walcząc z chęcią gwałtownego rozejrzenia się po pomieszczeniu. |
| | | Albus Dumbledore
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Nie 07 Gru 2014, 23:29 | |
| Albus czytał właśnie bardzo pociągającą książkę na temat nowych technik szydełkowania i dziergania na drutach, którą znalazł w mugolskim antykwariacie, gdy do jego uszu doszedł cichy rumor odskakującej na bok chimery. Mimo swojego wieku miał całkiem niezły słuch. Domyślał się, kto może być jego przyszłym goście. Na biurku nadal leżał otwarty pergamin. List, który Albus dostał raptem parę dni temu. Skłamałby, gdyby stwierdził, że wcale jego treść go nie poruszyła. Był zaciekawiony i zaintrygowany nadawcą listu. Rozmowa z nim miała wiele wyjaśnić, nadać nowe światło na wiele spraw, a przede wszystkim zaspokoić ciekawość. I rozjaśniła. W Wakacje. Dumbledore wziął do ust cytrynowego dropsa, oblizując przy tym kciuk, aby przewrócić kolejną kartkę, gdy właśnie jegomość znalazł się przed drzwiami. -Proszę. -łagodnym głosem zachęcił pana Miltona, aby wszedł. Odłożył książkę, wsuwając między kartki kawałek swojej brody, nie mogąc znaleźć nic lepszego jako zakładkę. Poszuka potem. Wsunął tomik do kieszeni, aby nie wyglądało to zbyt zabawnie. Wstał i wyciągnął dłoń do gościa. -Witam panie Milton. -uśmiechnął się przyjaźnie. -Proszę usiąść. -zaproponował, przejmując obowiązki gospodarza. Którym był. Wracając na miejsce pogłaskał czule drzemiącego Fawkesa. Poprawił swoją fioletową szatę w złote listki - skoro była złota, brytyjska jesień - złączył palce w charakterystyczną piramidkę. -Gdy wziąłem wszystkie za i przeciw pod uwagę, stwierdziłem, że mogę panu zaproponować pół etatu na posadzie nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami. -zaproponował. --Oczywiście z zastosowaniem wszelkich zasad dyskrecji i ostrożności. Może pan nawet prowadzić cykl lekcji o stworzeniach nocnych, jeśli światło będzie panu bardzo przeszkadzać. -dodał po chwili. |
| | | Harry Milton
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Pon 08 Gru 2014, 19:11 | |
| Fioletowa szata w złote listki przywołała wzrok Harry’ego, który dopiero w drugiej kolejności spojrzał na twarz gospodarza. Co jakiś czas słyszał pogłoski na temat dziwactw starszego człowieka przed sobą, jednak nie doszukał się póki co niczego prócz rzucającej się w oczy szaty. Długa broda była dokładnie wyczesana, a końcówka chowała się w kieszeni, czego Rudy jeszcze nie zauważył. Każdy miał swoje mniejsze i większe dziwactwa, z których niewiele powinno ujrzeć światło dzienne. Przez moment walczył z przywilejem uściśnięcia dłoni potężnego czarodzieja, ostatecznie odwzajemniając życzliwy uśmiech dyrektora. Pomieszczenie przypominało graciarnię, do której wrzuca się wszystkie niepotrzebne przedmioty, zostawiając tylko z powodu sentymentu. Harry nie mógł jednak skupić uwagi na elementach wyposażenia gabinetu, powracając wciąż do uporczywie fioletowej szaty. Jak można chodzić w czymś tak dziwnym? - Witam, panie – podczas siadania, krzesło zaskrzypiało i stanowczy głos Harry’ego zniknął w odgłosach pojękiwań mebla – Dumbledore… – Ciche nazwisko wyskoczyło z gardła nagle, jakby jego celem było uciszenie wcześniejszej wpadki. Postanowił nie kręcić się na siedzisku, wsłuchując w propozycję dyrektora z nienaturalnie mocno bijącym serce. Miał nadzieję, że czarodziej nie potrafi czytać w myślach, kiedy czekał na odpowiedź. Najgorsze było czekanie, a teraz, patrząc naprzeciwko poczciwego staruszka o ogromnym poważaniu w społeczeństwie, cały okres niecierpliwości wydawał się śmieszny. Uśmiech Harry’ego powiększył się odsłaniając zęby, tworząc wgłębienie w policzkach, jednak z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Niebieskie oczy napełniły się ciepłym blaskiem, a rosnąca euforia umacniała zdobyty właśnie sukces. Nie wiedział, co ostatecznie przechyliło szalę zwycięstwa na jego stronę, ale nie chciał tak naprawdę wiedzieć, w obawie przed zbyt szczerą prawdą. Wygodniej było kontemplować radosną ciszę, na co Harry przystałby bez szemrania. Zobowiązywały go zasady dobrego wychowania, dlatego odchrząknął zakrywając pięścią usta i podjął dalej temat. – Dziękuję za zaufanie, panie Dumbledore. Z chęcią zapoznam się z wszystkimi regulaminami obowiązującymi w szkole. – W jego głosie aż tryskało od wesołych nutek, które podskakiwały ze sztywnym akcentem rodowitego Norwega. Splótł niespokojne palce na brzuchu, wyprostowany i czujny na wskazówki od dyrektora. "Poppy z pewnością się ucieszy. Będzie mogła poznać Unicorn." |
| | | Albus Dumbledore
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Sro 10 Gru 2014, 00:50 | |
| Harry nie pomylił się zbytnio, nazywając gabinet Dyrektora graciarnią. Stary czarodziej rzeczywiście gromadził w tym pomieszczeniu wszystko, co skrzętnie zbierał przez całe swoje życie, wszystko, co wzbudzało wspomnienia i co miało jakiekolwiek znaczenie dla niego samego lub dla magicznego świata. Jednakże, wbrew pozorom, Albus dokładnie wiedział, gdzie czego szukać. Każdy, nawet najdrobniejszy przedmiot miał swoje miejsce, choć wydawać by się mogło, że w gabinecie panuje przez nikogo nie ogarnięty rozgardiasz. Na straży wszelkich tajemnic skrywanych przez ten pokój stał zaś poczciwy, zawsze wierny przyjaciel potężnego czarodzieja - Fawkes - który teraz przesuwał swój dziobek, domagając się większej ilości pieszczot od swojego właściciela. Sam Albus po wysnutej propozycji pracy dla Harry'ego, zamilknął na moment, delektując się smakiem cytrynowego dropsa. Każdy w Hogwarcie przywyknął już do tej małej słabostki Dyrektora. Mężczyzna nigdzie nie ruszał się bez ulubionych słodyczy, co w jego wieku zdawało się zachowaniem niezwykle infantylnym. Mówi się jednak, że w każdym człowieku pozostaje coś z dziecka, a to stwierdzenie miało zastosowanie nawet do szarobrodego czarodzieja, który swym wyglądem przypominał raczej antyk, ewentualnie legendarnego Merlina. -Nie chętnie, a obowiązkowo, panie Milton. Nie chciałbym, by w pierwszych dniach pracy stał się pan ofiarą naszego szanownego woźnego... - mruknął dość refleksyjnie, gdy przed jego oczami pojawiła się nagle postać Argusa. Uczniowie nie przepadali za charłakiem, jednak Dumbledore z jakichś, najwyraźniej tylko jemu wiadomych powodów, pozwalał mu sprawować pieczę nad zamkiem. -No, to skoro wszystko ustaliliśmy, to zmykaj pan do pracy. Może cytrynowego dropsa na drogę? - zakończył rozmowę, wyciągając z kieszeni paczkę dropsów, natomiast z szuflady stertę dokumentów, które musiał gwoli ścisłości przekazać nowemu nauczycielowi. Zawierały w końcu one wszelkie wytyczne, regulaminy i inne formalności, które obowiązywały całe grono pedagogiczne Szkoły Magii i Czarodziejstwa. A jeżeli Harry miałby jeszcze jakieś pytania, przecież zawsze może odwiedzić gabinety Dyrektora. Wracając jednak do dropsów... Albus o mało co nie pomylił kieszeni. Na szczęście w ostatniej chwili uniknął zaplątania palców w długą brodę. Przesunął paczkę cytrusowych cukierków w kierunku Harry'ego, co można było odczytać jako alternatywny sposób zakończenia konwersacji. |
| | | Harry Milton
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Sro 10 Gru 2014, 10:22 | |
| Dyrektor z niebywałą łatwością wprowadził Harry’ego w konsternację, chociaż nie było to jego zamiarem. Grymas sztucznego uśmiechu zniekształcił mimikę twarzy mężczyzny, który wyciągnął obie ręce po stertę regulaminów i ważniejszych dokumentów. Podejrzewał, że w nocy czeka go bardzo dużo czytania, jednak zamierzał wykorzystać swoje znajomości z innymi czarodziejami, aby szybciej pochłonąć wiedzę na temat zasad panujących w zamku. Pomyślał oczywiście o Diarmuidzie i Poppy, którzy nie zostali nawet poinformowani o planach Harry’ego na wrzesień. Pokręcił głową w geście zaprzeczenia i rzucił łagodne – nie, dziękuję - jeszcze nieświadom dziwnego nawyku dyrektora. Słyszał o tym czarodzieju wiele pochlebnych opinii, dlatego postanowił zaproponować temu człowiekowi swoją wiedzę i wpłynąć na rozwój młodego pokolenia. Coraz częściej, ku rosnącej zgrozie Harry’ego, coraz dotkliwiej odczuwał samotność i zwierzęta nie rekompensowały mu w pełni te nieprzyjemne doznania. W pierwszej kolejności zamierzał udać się do Skrzydła Szpitalnego i powitać starą przyjaciółkę dobrym słowem i szerokim uśmiechem. Jego plany zmieniły się diametralnie, kiedy wzrok spoczął na przyszykowanych dokumentach do wypełnienia i dokładnego zapoznania się. - Dziękuję, panie Dumbledore – skrzyżował spojrzenie z oczyma ukrytymi pod połówkami okularów, całą swoją mimiką zdradzając ogrom wdzięczności, jaką odczuwał względem poczciwego czarodzieja. Nie zawsze miał pozytywne doświadczenia z ludźmi, dlatego pielęgnował pozytywne wspomnienia i relacje, które z pewnością będą owocowały w przyszłości. Twarz Harry’ego rozpogodziła się przy delikatnym uśmiechu, tuż przed tym jak wstawał z fotela i przechylił się przed biurko, aby uścisnąć rękę dyrektorowi. – Nie zrobię panu zawodu – podkreślił raz jeszcze, z mocnym akcentem człowieka urodzonego gdzieś na obrzeżach Skandynawii. Wesołe uczucie spełnienia przepełniło duszę wampira i towarzyszyło mu nawet wtedy, jak schodził po schodach w stronę przyszykowanego dla niego gabinetu.
[zmiana tematu]
|
| | | Albus Dumbledore
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Sro 15 Kwi 2015, 13:44 | |
| To był ciężki, długi dzień. Przypuszczalnie wszyscy byli nim już zmęczeni, i nie myśleli o niczym innym, jak tylko o zwinięciu się w kłębek w miękkiej pościeli i zażyciu odrobiny leczniczego, bo przynoszącego zapomnienie snu. Dumbledore jednak z dziwnym ożywieniem przemierzał szerokość swojego gabinetu, od czasu do czasu rzucając ciepłe spojrzenie na Fawkesa, zamieniając kilka słów z którymś z portretów dawnych dyrektorów i odsiewając niepotrzebne myśli, które umieszczał bezpiecznie w wielkiej, kamiennej misie ukrytej za zdobionym w motywy bliskowschodnie parawanem z mahoniu. Przed chwilą wysłał dwa listy i teraz czekał na ich adresatów albo choć na odpowiedź od nich, która przyniosłaby mu pewne odpowiedzi i pozwoliła wyrwać się ze swego rodzaju zawieszenia, w którym trwał, choć jego umysł pracował nieustannie, bo przecież tyle było kwestii, które należało rozsądzić, mieć na uwadze, w kwestii których należało dociekać i nie ustawać w poszukiwaniu odpowiedzi. Poprawił swoją liliową szatę, teraz odrobinę zakurzoną, lecz wciąż elegancką i dość ekscentryczną, i przysiadł na swoim obitym w bladoróżowy plusz fotelu, opierając siwą głowę na miękkim zagłówku, przykładając długie palce do skroni i przymykając oczy. Miał nadzieję, że jeszcze tego wieczoru uda mu się załatwić te kilka spraw, o których myślał od pewnego czasu i że zaproszone przez niego osoby mu w tym pomogą, przynajmniej na tyle, na ile leżało to w ich mocy, choć nie wątpił w nią w najmniejszym stopniu, ba, uważał, że są w pewnych aspektach tej sprawy zdolni zrobić więcej od niego, z reszta dlatego właśnie ich wzywał o tak nieprzyzwoitej porze po dniu pełnym wrażeń, niekoniecznie najprzyjemniejszych. |
| | | Lily Evans
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Pon 20 Kwi 2015, 10:18 | |
| Ta krótka wiadomość mocno zdziwiła Lilianne, która w momencie jej otrzymania, była już prawie gotowa do snu, co oznacza, że odsiedziała swoją godzinę na zimnym parapecie uparcie patrząc się w niebo i usiłując cokolwiek zrozumieć z tego chaosu, który miała w środku i który najwyraźniej zaczynał także ją otaczać. Oczywiście zamierzała przyjąć zaproszenie, nie odmawiało się dyrektorowi a ponadto mogło to być coś ważnego. Przypuszczalnie nie wzywałby jej bez istotnego powodu, nie dzisiaj, nie o tej godzinie, nie zaraz po tym przerażającym incydencie, który przerwał bal i rozproszył wszystkich zebranych. Jej osobiście nic się nie stało, oprócz krótkiej chwili słabości wywołanej powrotem przykrych, bolesnych i dość obezwładniających wspomnień, ale poradziła z tym sobie, przywołała delikatną, srebrzystą łanię i wydostawszy się z Sali spędziła sporo czasu na pomaganiu Pani Pomfrey. Kiedy ostatkiem sił wspięła się wreszcie do Dormitorium, nie miała sił na nic ponad to bezwładne osunięcie się na szeroki, kamienny parapet i wlepienie niewidzącego spojrzenia w ciemne, granatowe niebo gdzieniegdzie poprzecinane plamkami gwiazd. Dopiero pukanie do okna ją wybudziło ze swoistego transu, w który wpadła. Mała sówka przyniosła jej to niecodzienne zaproszenie, zmuszając Lilianne do jeszcze jednego wysiłku, do zawalczenia z obolałym ciałem i ponownego spaceru po opustoszałym, chłodnym i ciemnym Zamku. Nawet się nie przebrała. Nie miała na to czasu, nie miała z resztą także ochoty, mocy ani potrzeby, więc wciąż powłóczyła połami zabrudzonej już sukni (ostatecznie uzdrowicielstwo to nie najczystszy z zawodów) po ziemi, zbierając kurz z kamiennej posadzki. W końcu dotarła do kamiennej chimery, wyszeptała hasło i wstąpiła na ruchome schodki, z zaciekawieniem wszystkiemu się przyglądając, bo nie miała jeszcze okazji odwiedzić tego miejsca. Przypuszczała, że niewielu uczniów ją miało, a już na pewno nie w sytuacji, w której nie działo się nic bardzo złego z ich udziałem. Lily zaś nie mogła sobie przypomnieć o niczym takim, co mogłoby należeć do tej niepochlebnej kategorii. Popchnąwszy drzwi do gabinetu na chwilę zatrzymała się oniemiała, przyglądając się wnętrzu pełnemu tajemniczych instrumentów i ksiąg. Samego Dyrektora zauważyła dopiero po chwili, przywitała się skinieniem głowy, bo z jakiegoś powodu trudno jej było cokolwiek z siebie wydusić i przysiadła na brzeżku wskazanego jej krzesła. - Czy coś zrobiłam nie tak? – zapytała w końcu, ale Dumbledore szybko ją uspokoił i obiecał, że wszystko wytłumaczy, kiedy dołączy do nich ktoś jeszcze. Tymczasem poczęstował ją herbatą i lekturą, w której dziewczyna szybko się pogrążyła, tracąc poczucie czasu i rzeczywistości, zapominając nawet, że powinna być spięta i zdenerwowana.
|
| | | Francis T. Lacroix
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Sro 06 Maj 2015, 22:24 | |
| Lacrox miał dziwne wrażenie, że jest cholernie spóźniony. Wszystko mu tak podpowiadało. Pomijając prozaiczny fakt, że nawet zegarek tak mówił to potykał się o każdą deskę, wywracał na każdym zakręcie, a serce było mu nieprzyzwoicie szybko kiedy zastanawiał się, czy minęła minuta czy jeszcze ma troszkę czasu. Nawet butów nie zawiązał, było to ryzykowne ale Francis od zawsze uwielbiał ryzyko. Na przykład nie wyciągał łyżeczki z kubka kiedy pił herbatę. To było coś, co wszyscy znani ludzie tego świata nazywali prawdziwym życiem na krawędzi. Przystanął jeszcze przed posągiem, tajemnym wejściem do gabinetu dyrektora i poprawił marynarkę. Wyglądał jak zwykle, czyli prawie przyzwoicie. Spojrzał na nieco wymięty list i odczytał treść raz jeszcze, w międzyczasie uspokajając nieco przyśpieszony truchtem oddech, przecież nie mógł się zdradzić, że to było spóźnienie nieplanowane. Zawsze może powiedzieć, że jadł. Tak, to było idealne wyjaśnienie. Panie Dyrektorze, nie mogłem przyjść na czas na to bardzo ważne rande vois bo moja zapiekanka właśnie stygła. Proszę mi wybaczyć, przepraszam, polecam, dzień dobry, dobranoc. Rzucił szybko hasło i wdrapał się po kręconych schodach do właściwej części gabinetu. - Dzień dobry? - rzucił niepewnie, wchodząc do wnętrza. Rozejrzał się jeszcze nerwowo i zauważył Lilianne, której skinął głową na powitanie i w której stronę uniósł lekko otwartą dłoń. Zastanawiał się przez moment czego dyrektor może chcieć od tej dwójki? A może po prostu przyszła pierwsza i miała się właśnie minąć z Francisem? Lacroix zastanawiał się bardzo mocno, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nagle jednak padło podejrzenie, że dyrektor już wie o planie Lily i albo chce im sprzedać burę, albo pomóc. Po cichu liczył na drugą opcję, ale to były niepewne czasy i Francis, jak sama nazwa wskazuje, nie mógł być niczego pewien. Czekał więc, pokornie i grzecznie, czego Pan Dyrektor sobie życzy.
|
| | | Albus Dumbledore
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Pią 08 Maj 2015, 12:58 | |
| Spóźnienie to rzecz zawsze względna. Wobec oczekiwań innych, wobec własnych planów, wreszcie wobec czasu, który też przecież nie był całkowicie obiektywny i dla każdego płynął inaczej. Wystarczyłoby spojrzeć na naszą trójkę, w tym jednym, konkretnym momencie. Dla Francisa czas bowiem pędził, a przynajmniej biegł zbyt szybko, szybciej od niego, który dawno temu zaniedbał ćwiczenia i nie mógł się pochwalić najlepszą kondycją. Lily natomiast siedziała jak na szpilach, z dłońmi wciśniętymi pomiędzy założone jedna na drugą nogi, nie wiedząc gdzie uciec spojrzeniem przed spojrzeniem tych błyskotliwych, błękitnych tęczówek i mając wrażenie, że każda sekunda ciągnie się w nieskończoność. Jedynie Dumbledore zdawał się zadowolony z sytuacji i tempa jej przebiegu, nucił coś pod nosem znad palców złożonych w nieśmiertelną piramidkę, i spoglądał to na Lily, to na drzwi, które uparcie się nie otwierały, aż w końcu popchnęła je jakaś bliżej niesprecyzowana siła i do środka wtargnął wyglądający dość nieszczęśliwie stażysta zaklęć, któremu, podobnie jak wcześniej pannie Evans, dyrektor wskazał krzesło przed swoim nieproporcjonalnie wielkim biurkiem, którego przestrzeń była jednak w całości zagospodarowana. - Właściwie to dobry wieczór, choć przypuszczam, że nie dla wszystkich. Dla wielu nawet wręcz przeciwnie, choć moim zdaniem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jeśli oczywiście ktoś jest wystarczająco sprytny i inteligentny by umieć wykorzystać sytuację. – stwierdził pogodnym tonem, kiedy panicz Lacroix zajął już swoje miejsce. Albus pstryknął palcami i po chwili jakiś uśmiechnięty skrzat, najwyraźniej niezmiernie zadowolony z tej nieoczekiwanej pobudki, przyniósł im herbaty, która pachniała malinami i latem oraz talerz smakowitych, wciąż ciepłych ciasteczek. - Ja zaś, oczywiście bez zbytniej arogancji, uważam się za człowieka, który ma sporo oleju w głowie i wie więcej, niż niektórzy przypuszczają. – w tym momencie mrugnął do Lilianne, która zaczerwieniła się lekko i spięła jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. – Tym razem mogę poszczycić się informacjami na temat planów obecnej tu panny Evans, która, o ile nie zostałem oszukany, jak na razie bez większych sukcesów ubiegała się u pana o pomoc w ich realizacji, co jednak nie przysparza panu ujmy, a jest raczej wyrazem rozsądku. – w tym momencie zwrócił swoje spojrzenie na francuza i skinął ku niemu lekko głową, uśmiechając się przyjaźnie i ciepło. - Problem w tym… – dodał po chwili milczenia, którego nie przerwał mu żaden z rozmówców – że nie możemy pozwolić sobie na luksus bycia rozsądnymi osobami, jeśli chcemy skutecznie sprzeciwić się Lordowi Voldemortowi. Rozsądne postępowanie przysługuje w tej walce co najwyżej aurorom, a i to nie zawsze, bo zdarzają się pośród nich jednostki wysoce szalone, za co zawsze ich szanowałem. Wracając jednak do tematu… Powiedziawszy szczerze, poczyniłem już pewne kroki w celu utworzenia organizacji osób nie zajmujących się (nie wykluczając jednak takowych) utrzymywaniem porządku publicznego w naszym kraju w sposób zawodowy, dotychczas nie myślałem jednak o włączeniu w jej szeregi chętnych uczniów, stawiając oczywiście jako warunek ich pełnoletność. Pomysł Panny Evans wydaje mi się jednak godzien rozpatrzenia, ba, już to nawet zrobiłem i popieram go z całą mocą, pomysłodawczynię wysuwając przy tym jako osobę, która przede wszystkim miała by się zająć jego popularyzacją w kręgach uczniowskich. Taka inicjatywa potrzebuje jednak opiekuna i musze przyznać, że Pan, Panie Lacroix, wybitnie mi na niego pasuje, jako że w oczywisty sposób zdobywa Pan bez większych trudności sympatię uczniów. Pytanie jednak, czy mając moje przyzwolenie i pomoc, będzie Pan skłonny zaangażować się w tego typu inicjatywę?
|
| | | Lily Evans
| Temat: Re: Gabinet dyrektora Pią 08 Maj 2015, 13:09 | |
| Lily faktycznie czas dłużył się przeokropnie, zwłaszcza, że nie potrafiła wydusić z siebie niczego sensownego. Wizyta w gabinecie dyrektorskim kojarzyła jej się z karą, naganą, czymś negatywnym w każdym bądź razie i nie bardzo potrafiła ją sobie wytłumaczyć. Starała się przecież postępować wedle zasad i egzekwować podobne zachowanie u innych… Oczywiście, nie zawsze jej wychodziło, a znajomość z Huncwotami także niczego nie ułatwiała, ale nie sądziła, aby zasługiwała na użycie wobec niej równie ostatecznych środków… Była więc w tym momencie mocno zagubiona, było jej też wstyd, choć gdyby ją zapytać, nie umiałaby wskazać powodu. Czekała więc skulona, milcząca, ze wzrokiem wbitym w ziemię, aż w końcu drzwi się otarły i do środka wpadł zdyszany Francis. Wcale nie poczuła się przez to pewniej. Prawdę powiedziawszy szybko skojarzyła fakty i uznała, że to jej ostatnie spotkanie ze stażystą musi być powodem aktualnego zaproszenia i zupełnie nie wiedziała już co myśleć. Nie sądziła, że wychodząc z podobną propozycją łamie w jakikolwiek sposób regulamin. Nie chciała ponadto aby stażysta miał z jej powodu jakiekolwiek nieprzyjemności. Nie odpowiedziała więc, zbyt zdenerwowana, na przyjazny gest francuza, zmuszając się jedynie do podniesienia nań mocno zdezorientowanego wzroku, jakby szukała w mężczyźnie oparcia i pomocy. W miarę jednak jak z ust dyrektora wydobywały się kolejne zdania, rozluźniała się, aż cały ten niepotrzebny stres wyparował gdzieś i pozostało tylko wyczekiwanie, podekscytowanie, wola działania… Czyżby wszystkie jej nadzieje miały się spełnić? I to z pomocą i aprobatą samego Dumbledore’a? Dobrze wiedziała, co to dla niej oznacza. Oznacza dla wszystkich, którzy zechcą się zaangażować w tego typu działalność. Z jednej strony większe możliwości, większe umiejętności, z drugiej zaś – większe zagrożenie i niebezpieczeństwo. Nie przeszkadzało jej to jednak, zależało jej przede wszystkim na ludziach, którzy autentycznie chcieli stanąć przeciw Voldemortowi i jego poplecznikom, a nie jedynie poćwiczyć trochę zaklęcia, być może wychodzące poza program typowej nauki szkolnej. Kiedy w końcu padło z ust dyrektora to samo pytanie, które wcześniej zadała Francisowi ona, wstrzymała oddech i utkwiła nieruchome spojrzenie w stażyście. Miała wrażenie, że w pomieszczeniu wszystko ucichło i na tę krótką chwilę zatrzymało się w wyczekiwaniu. Miała nadzieję, że tym razem jego odpowiedź będzie inna. Teraz, kiedy już wiedział jak namacalne jest niebezpieczeństwo, bo przecież i on padł ofiarą ataku dementorów i kiedy prośba padała z ust osoby znacznie lepiej sytuowanej niż ona, Lilianne Evans.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet dyrektora | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |