IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Obserwatorium

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySob 21 Cze 2014, 00:47

Szczerze mówiąc wcale się tak od siebie nie różnili w odczuciach. Dla niej także przebywanie z Severusem było sporym wyzwaniem, zwłaszcza od kiedy ubzdurała sobie, że on czuje do niej coś więcej niżeli tylko przyjaźń, a jeśli nawet miłość to całkowicie platoniczną, a więc taką, jaką i ona go darzyła. Sama nie wiedziała jak i kiedy doznała właściwie tego oświecenia, bo przecież od dawien dawna różni ludzie próbowali jej tę teorię wperswadować, a ona skutecznie im się opierała. Świadoma była natomiast jak wiele od tamtego momentu się zmieniło: zaczęła się dystansować, podejrzliwie odnosiła się do wielu jego gestów, które kiedyś uznawała za całkowicie naturalne i chcąc nie chcąc powoli doprowadzała do tego, że łączące ich więzy stawały się coraz luźniejsze. Fakt, że jego otoczenie uznawało ją za kogoś, kto nie miał prawa życia w magicznym świecie, a niektórzy z jego kolegów nie próbowali nawet udawać szacunku należytego prefektowi - nawet mugolskiego pochodzenia, czasem posuwając się do brutalnych metod okazywania swojej pogardy... Cóż, to był jedynie dodatkowy powód, aby trzymać się z daleka od problemów. Nie potrafiła uwierzyć w to, co się działo. Snape zawsze był dla niej skarbem, jak mógł się nagle stać kłopotem?
-Odkleiła od Pottera? - zapytała, patrząc na niego zza zmrużonych powiek. Nie lubiła tego tematu. Ze swojej strony starała się nie zmuszać go do pogaduszek na temat tych wszystkich Rosierów, Zabinich, Blaisów i innych ponurych typków, z którymi się zadawał, oczekiwała więc podobnego taktowania jej znajomych. Zwłaszcza Jamesa, który wywoływał w niej zbyt wiele mieszanych uczuć, z których większość nie nadawała się do obgadania z Severusem.
-Nie wpadaj w paranoję. Ty też masz swoich znajomych, co jest z resztą całkiem naturalne. - odparła, starając się jakoś uspokoić sytuację. Miała wrażenie, że zmierzają ku nieuchronnej tragedii, a ostatnimi czasy dość miała dramatów. Chciała po prostu spędzić trochę czasu z przyjacielem. Bez kłótni, bez wyrzutów, bez obarczania się nawzajem odpowiedzialnością za wszystko co złego się działo.
-Jeśli czegoś się ostatnio nauczyłam to tego, że przyznawanie się do winy, choć bolesne, jest konieczne i zazwyczaj kończy się pozytywnie. Dlatego tak, biorę na siebie część odpowiedzialności, ale nie wmówisz mi, że Ty nie masz sobie nic do zarzucenia. - odparła na jego słowa, odrobinę poirytowana. Co on się jak rzep psiego ogona przyczepił do tych nieprzyjemnych spraw? Czy już nic interesującego się na tym świecie nie działo, czy nie mogli znaleźć jakichś tematów, które nie burzyłyby w nich krwi i nie powodowały, że atmosfera robiła się ciężka i nieprzyjemna. Kiedyś mogli gadać całymi godzinami i Lily nigdy nie miała wrażenia, że wolałaby być gdzieś indziej.
Mina jej zrzedła na słowa Snape'a. Wiedziała jak trudnym potrafił być człowiekiem, znała większość jego sztuczek i doświadczyła jego charakteru nawet od tej najgorszej strony. Nie wiem czy wybaczyłaby mu ponownie, gdyby odważył się wyzwać ją od "szlamy", ale czasem miała wrażenie, że łatwiej byłoby to znieść, niż ten mur chłodu i goryczy.
-I tak bym Ci nie uwierzyła, Sev. - odparła ciepło, odszukując jego oczy i zmuszając aby na nią spojrzał.
-Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nie zawsze było nam łatwo, Merlin jeden wie jak trudne przechodziliśmy chwile, ale zawsze do siebie wracaliśmy, prawda? Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? - pytanie, choć zdawać by się mogło, że retoryczne, zawisło w powietrzu. A Lily nie spuszczała badawczego spojrzenia zielonych oczu z ciemnych tęczówek Severusa.
Severus Snape
Severus Snape

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptyPon 23 Cze 2014, 21:45

Obiecał sobie, że tym razem nie pozwoli jej na tą sztuczkę. Że będzie nieustępliwy, że nie złamie się, dopóki Evans nie przyzna, że jest winna zaistniałej sytuacji. Na Merlina, przecież gdyby nie włóczący się za nią Potter i asystująca mu banda nieprzeciętnie głupich jamochłonów, które w przedziwny sposób wytworzyły sobie kończyny i owłosienie, nie musiałby jej unikać. To sprowadzało się do tego, że spędzaliby więcej czasu razem, nikt nie tęskniłby za nikim i... A niech to szlag.
Uchwyciła jego spojrzenie, złapała go w zielone kraty, bez wyjścia, bez możliwości ucieczki. Nie potrafił jej odmawiać, gdy mierzyli się wzrokiem; to było jak wyrok, apelację odrzucono, skazańca osadzono na dożywocie. Jedno spojrzenie w jej oczy i cały świat mógł spłonąć. Severus zgodziłby się na wszystko.
Odetchnął głęboko, ze zrezygnowaniem, kręcąc głową nad własną słabością i niespodziewanie - dla samego siebie jak i zapewne panny Roztopię-Ci-Wolę-Jednym-Spojrzeniem - pokonał dzielącą ich odległość, zamykając rudowłosą Gryfonkę w objęciu.
Była ciepła, pachniała przyjemnie perfumami i czymś kwiatowym. Nie wyrwała się, a on przytulił ją pewniej, chowając twarz w rudych puklach; miękkie, jedwabiście gładkie, łaskotały jego policzki i nos. Na krótką chwilę czas zatrzymał się w świecie Snape'a, pozwalając mu rozkoszować się tym momentem, zanim odezwał się cichym, zachrypniętym głosem.
- Niech cię, Lilianne. Niech cię. - przymknął oczy, wzdychając ciężko - Nic nie będzie tak samo. Nic. - stwierdzenie ciche, jednak... Severus wiedział, co mówi.
Nie było szans, by dogadał się z Potterem. Najmniejszych. Gryfon wzbudzał w nim największe obrzydzenie, w Lily zaś... Wiedział, jak na niego patrzy. Wiedział, że spotykają się czasem, sam na sam. Ludzie gadali, a on... Nie mógł iść z nim w konkury. Evans wybierze jego, jeśli będzie musiała. Lecz może...
Psia mać i niech to wszystko jasna cholera.
- Lily, kocham cię. - mógł prawie wyczuć wibracje własnego głosu, rozchodzącego się w powietrzu. Mógł smakować gorzko-słodki smak tych słów, zawieszonych w przestrzeni gdzieś między ziemią, a niebem. Był głupcem.
- Kocham i zawsze kochałem.
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptyPon 23 Cze 2014, 23:33

Typowy facet… Łatwiej mu było zrzucić wszystko na Lily, niż przyznać, że część odpowiedzialności ciąży także na nim. Poza tym, przecież już się przyznała, prawda? Powiedziała, że jest winna tym niekorzystnym zmianom, które między nimi zachodziły. A przynajmniej do pewnego stopnia, bo podczas gdy on narzekał na Pottera i jego przyjaciół, od których Lilianne trzymała się do całkiem niedawna na dystans, co było zauważalne dla wszystkich oprócz Severusa, Ślizgońscy znajomi jej przyjaciela zawsze potrafili jej dopiec. Nie zwracała na to uwagi, póki byli dla niej niegroźni, ale teraz nagle sprawy się pokomplikowały, a niektórzy z nich mogliby jej zrobić poważną krzywdę. I z pewnością jej pragnęli. Ruda zwyczajnie nie potrafiła zrozumieć jak mógł on przebywać z takimi osobami, z takimi potworami. Był jej przyjacielem, ufała mu i darzyła poważnymi uczuciami, ale szczerze wątpiła w to, czy występował w jej obronie, tak jak to ona czyniła względem niego, kiedy tylko był atakowany przez Huncwotów.
Nie do końca rozumiała co się działo z Severusem, przeważnie był opanowany, spokojny i raczej dość ponury. Dzisiaj wydawał się być podenerwowany, a ona nie widziała po temu żadnych powodów. Oprócz niej samej, ale wolała tego scenariusza nie dopuszczać do myśli, bo oznaczałby on, że coś w niej samej pozbawia go zwykłej dla niego równowagi. A choć taka sytuacja mogłaby mieć co najmniej kilka wytłumaczeń, to jednak żadne z nich nie rokowało im najlepiej na dłuższą metę. Nie pozwolił się jej przygotować na ten uścisk. Wziął ją z zaskoczenia i nie cofnął się nawet wtedy, kiedy jej ciało instynktownie napięło się i znieruchomiało. Trwało to z resztą jedynie przez krótką chwilę, której dziewczyna potrzebowała aby przystosować się do nowej sytuacji, a w efekcie odwzajemnić pieszczotę, co do której wmawiała sobie, że jest całkowicie niewinna i przyjacielska. Niepokój zaczął w niej narastać dopiero wraz z kolejnymi wypowiedziami Snape’a. Zaczął rosnąć gdzieś w okolicach podbrzusza, po czym pęczniejąc powędrował w górę, rozpalając jej ciało zdenerwowaniem i dezorientacją. Starała się jednak robić dobrą minę, do złej gry. I wciąż łudziła się, że wcale nie dzieje się to, co jej się wydaje, że się dzieje. Bo bała się, że to początek końca, który następował znacznie zbyt szybko. O całe lata zbyt szybko.
-Ja… nie rozumiem. – wyjąkała, błądząc spojrzeniem po jego twarzy, szukając może jakichś śladów, które wskazywałyby na to, że przyjaciel sobie żartuje, że chce tylko sprawdzić jej reakcję i zaraz oboje będą się z tego śmiali.
-Wiesz, że ja też Cię kocham, jesteś moim przyjacielem, to normalne. – odparła, oddalając się od niego odrobinę, aby ułatwić sobie obserwację jego osoby. Nagle zaczęła marzyć o tym, aby cofnąć się o kilka godzin i nigdy nie odwiedzać tej wieży.
Severus Snape
Severus Snape

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptyWto 24 Cze 2014, 22:53

Z trudem powstrzymał się, by nie przewrócić oczami, słysząc jak Lily uparcie próbuje odwrócić sytuację z poważnej, na nieco mniej istotną. Nie przestawał jednak gładzić palcami jej pleców, leniwie wpatrując się w otaczające zamek góry, zastanawiając się, co mówić dalej. Jakich użyć słów, by zrozumiała, co miał na myśli.
Nie wiedział.
Tysiące pomysłów przelatywało przez głowę Severusa w jednym momencie, sprawiając, że nagle poczuł się tylko bardziej zagubiony; prawda, którą chciał wyjawić od dawna, słowa, które formułowały się w jego głowie w zdania, sentencje, przepełnione czułością, goryczą, tęsknotą i pragnieniem.
Każda z nich w tej chwili brzmiała idiotycznie, żałośnie i nie była godna ujrzeć światła dziennego, jednak... Coś w jej tonie, coś w zapachu włosów, w cieple ciała wtulonego w jego własne kazało mu zmusić się do mówienia. Być może nie jest to stracona gra.
- Kocham cię. Kocham twój uśmiech, Merlinie, choć czasem tak bardzo mnie denerwuje. I to, jak marszczysz nos nad książką. To, jak wściekle przeklinasz pierwszorocznych za bieganie po holu, to, jak skupiona jesteś, odrabiając zadania, a włosy odgarniasz końcówką różdżki, by nie wypuszczać jej z palców, ćwicząc niewerbalne. Kocham to, jak na mnie patrzysz, kocham twoje oczy i mógłbym godzinami patrzeć jak robisz notatki. - powiedział cicho, odsuwając się, by spojrzeć jej w oczy. Był poważny, jak nigdy dotąd, a ciemne oczy błyszczały czymś tajemniczym. Stęsknionym.
- Kocham cię, Lilianne Evans, choć nie wiem, czy jestem tego godny. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę. - dodał po chwili milczenia, gdy cisza grała między nimi tęskne melodie na lekkim, czerwcowym wietrze.
Nie odwracał wzroku, wytrzymując jej spojrzenie, jednak niemal nieświadomie wstrzymał oddech. I znów było tak, jakby świat zatrzymał się na moment, uwiązując go do jednego momentu.
Momentu, który - choć jeszcze o tym nie wiedział - będzie przywoływał w myślach do końca życia.
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySro 25 Cze 2014, 11:27

Sev przewracający oczyma? Jakoś nie potrafiła go sobie w tej roli wyobrazić, a może po prostu nie pasowało jej to do obecnych okoliczności. Najbardziej jednak prawdopodobnie cała ta sytuacja przerosła biedną Lily. Wciąż czuła na plecach poruszającą się miarowo dłoń Snape’a i miała ochotę odsunąć się od niego na bezpieczną odległość, która umożliwiłaby jej swobodne myślenie i skoncentrowanie się, ale nie mogła, bo to by oznaczało przyznanie się wobec samej siebie, że widzi w tym geście coś więcej niżeli przyjacielską życzliwość. Dobrze, że na nią nie patrzył, bo na jej twarzy było widać nieme błaganie o litość.
Czekała, w znieruchomieniu, w napięciu, niczym przerażone zwierzątko, nad którym krąży drapieżnik. Miała nadzieję, że uśmiechnie się i powie, że miał na myśli właśnie dokładnie to samo co ona, może nawet przytuli i obieca, że w wakacje będą mieli dla siebie mnóstwo czasu, odrobią wszystkie zaległości i wrócą do tego, co było dawniej. Ale nadzieja nie bez powodu nazywana była matką głupców.
Każde kolejne słowo Severusa wbijało się jak igła w jej i tak przecież obolałe serce. Z każdym kolejnym słowem jej oczy rozwierały się coraz szerzej, a ciało instynktownie cofało w poszukiwaniu ucieczki do tego, co i tak prędzej, czy później miało ją dogonić. Prawie nie rozumiała tych zdań, które do niej kierował, a jednak wiedziała, że są piękne. I szczere. Trafiały do niej bardziej, niż wszystko, co kiedykolwiek usłyszała od Pottera, ale sam fakt, że myślała o Jamesie w tej chwili był niepokojący. Przygryzła wargę chcąc powstrzymać jej drżenie i skierowała wilgotniejące spojrzenie na twarz przyjaciela, którą znała tak dobrze, z każdą jej niedoskonałością, z każda maską. W tej chwili niczego bardziej nie pragnęła, niż go kochać, tak jak on kochał ją. Jak mówił, że ją kochał. Mogłaby wtedy ukoić jego tęsknotę, sprawić, aby zapomniał o wszystkim, co go dręczy. Zyskałaby możliwości, których nie posiadała jako przyjaciółka. Rozpaczliwie walczyła sama ze sobą, ale wiedziała, że z góry jest skazana na przegraną. Darzyła go miłością, nikt nie mógł temu zaprzeczyć, ale nie taką, jakiej pragnął. Nie mogła go oszukiwać, nie mogła udawać, tylko by go zraniła. Wzięła głęboki oddech, nieregularny, łamiący się w kilku momentach i spojrzała na Severusa z rozpaczą. W jej oczach znajdowała się odpowiedź, ale musiała dać mu potwierdzenie w słowach, była mu to winna.
-Nie żartuj. – odparła, pozwalając łzom zmoczyć jej policzki. Nie była na nieszczęście żadną idealną pięknością i nie potrafiła po przestać na jednej, diamentowej kropli, która opierając się prawom grawitacji zawisłaby na jej twarzy odbijając promienie zachodzącego słońca. Jakkolwiek malowniczo to brzmi. Nie, w jej przypadku słone strumyki zaczęły żłobić bladą cerę, od czasu do czasu skapując z brody na sukienkę, innym razem lądując na wargach i języku, dając Lily pojęcie o tym, jak smakuje to, co w tej chwili przeżywała.
-Jesteś mnie godny, zawsze byłeś. Jesteś wspaniałym człowiekiem, moim przyjacielem i oddałabym wiele żeby móc w tej chwili powiedzieć coś innego, ale zasługujesz na więcej niż to, co mogę Ci dać… – zaczęła wypowiedź rwącym się głosem, znowu błagając Severusa, aby ją zrozumiał, aby nie dopytywał i nie łamał jej jeszcze bardziej serca.
-Ja… – w końcu na niego spojrzała i nagle zapomniała co jeszcze miała powiedzieć. Jak się zachować w takiej chwili? To, co przeżyła z Waltem było niczym, w porównaniu do tego jak strasznie czuła się teraz. –Przepraszam. – wydusiła tylko, trzęsąc się z nerwów i ostatkiem sił odwracając się bokiem do Severusa i zaciskając zesztywniałe palce na poręczy balkonu.
Severus Snape
Severus Snape

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySro 25 Cze 2014, 12:21

Czas zatrzymał się na dobre, odbierając mu iskierkę nadziei, jaka tliła się w czarnych oczach. Odbierając oddech, zabijając zmysły, rozlewając się przejmującym bólem w klatce piersiowej i postępując jak złośliwy rak. Omamiając umysł, mgłą przesłaniając spojrzenie, które szukało jakichkolwiek śladów otuchy w bladej twarzy, rudych lokach, które tak pięknie lśniły w słońcu, w zielonych oczach.
Oczach koloru Avady.
Zacisnął pięści, opuszczając ramiona gdy Lilianne uciekła z jego uścisku; ulotne ciepło i zapach jej perfum były wszystkim, co pozostało po wyznaniu. Wszystkim, co wydostało się ze strzaskanych marzeń o odpowiedzi, która mogłaby osuszyć łzy przeszłości, ukoić gorzkie, zbolałe serce.
Patrzył na nią, choć nie widział; twarz Ślizgona ściągnął brzydki grymas, gdy opuścił nieznacznie głowę, pozwalając, by twarz zakryły czarne włosy. Ciemne kosmyki, których Lily nie raz dotykała w żartobliwym geście. Jedynie ona wiedziała jak miękkie są, jak przyjemnie łaskoczą w palce. Tylko ona wiedziała, że włosy, z których wielu się naśmiewało, w rzeczywistości wcale nie są tłuste. Były grube, ciężkie, pachniały ziołami jak cały Severus, rozkochany do nieprzytomności w tajnikach eliksirów i ich przewrotności. Prawdą było, że Snape nie dbał o swoją fryzurę tak, jak Black, jednak w złośliwych przytykach nie było ani grama prawdy - i tylko ona o tym wiedziała.
Długo smakował na języku słowa, które cisnęły mu się na usta. Długo rozważał, czy jest sens się odzywać, czy warto zawracać sobie głowę, powodować jeszcze większe straty.
Zbyt długo.
Ognik złości zapłonął płomieniem żalu, rozgoryczenia dławiącego żółcią, poczuciem zdrady i niesprawiedliwości. Nie opanował się; nie zdołał, a jego głos był lodowaty i odległy. Martwy.
- Nie możesz dać mi więcej? - spytał cicho; było w tym tonie coś przejmującego, rozpaczliwego, jednak oczy Severusa zdążyły już stwardnieć, zamknąć się na promyki światła, którymi była łącząca go z dziewczyną przyjaźń - Dlaczego, Lily? Dlaczego? -
Chwycił ją za ramię, szarpnął; dziewczyna odwróciła się do niego, a po jej twarzy spływały łzy. I pierwszy raz w życiu nie odczuwał w tej chwili chęci otarcia ich.
- Dlaczego? Bo nie jestem popularny? Bo nie mam na głowie stogu siana, nie mogę zabrać cię na przejażdżkę miotłą, nie jestem... Nie jestem Potterem? Co ma on, czego ja nie? Sławę? Grono fanek? Cieszy cię bycie wybraną, spośród całego tłumu pustych dziewczątek, spragnionych chwały i żebrzących o chociaż jedno spojrzenie Blacka, lub jego pożal się boże, najlepszego przyjaciela? - pytał ostro, nie panując już nad sobą. Zatracając się w goryczy, która pożerała go od środka.
- Nienawidziłaś go. Przez sześć lat znosiłem twoje narzekanie, znosiłem jego żarty, znosiłem poniżenie i upokorzenia, kiedy próbowali nas rozdzielić, bo wiedziałem, że jesteś tego warta. Zrobił sobie z ciebie trofeum, Lilianne. Dziewczyna-Która-Nigdy-Nie-Chciała-Na-Niego-Spojrzeć teraz je mu z ręki i odrzuca bez zastanowienia kogoś, kto kochał ją ten cały czas. Poświęciłem wszystko, Evans. Dałem ci tyle, ile mogłem i na Merlina, więcej niż siebie nie mogę ci już dać. Nie mam nic. Nic po za wiedzą, po za odrobiną umiejętności i... tobą. Ty jesteś wszystkim, co mam. Jesteś najcenniejszym skarbem, jaki dostałem od psiego losu. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. A ty mimo to... Wybierasz kogoś, kto nie ma prawa oddychać tym samym powietrzem, co ty. Nie jest ciebie wart. Jest zadufanym w sobie śmieciem, który sądzi, że przystojna twarz otwiera wszystkie drzwi. A ty, koniec końców, jesteś ślepa i zapatrzona w obraz, który sama wytworzyłaś! - ostatnie słowa wybrzmiały głucho między nimi; Snape zacisnął palce mocniej na jej ramionach i w odruchu bezradności potrząsnął dziewczyną mocno, błagając ją w myślach, by się otrząsnęła.
By zobaczyła jak bardzo ją kocha.
Jak wielki popełnia błąd.
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySro 25 Cze 2014, 13:24

Jak mogła dawać otuchę jemu, skoro sama w tej chwili czuła się jakby dowiedziała się o śmierci kogoś bliskiego? Odwróciła się, bo nie mogła na niego patrzeć, nie mogła obserwować tego cierpienia, które sama zadawała. Nie przypuszczała, że nadejdzie w jej życiu taki moment, kiedy będzie zmuszona go skrzywdzić. Zrobiłaby dla niego wszystko, a teraz dla niego musiała trzymać się prawdy. Może żyła w świecie pieprzonych bajek i książąt na białych koniach, może nie wiedziała czym naprawdę jest miłość, ale była przekonana, że to coś więcej niż oddanie, przywiązanie, głęboka sympatia i bliskość, które dzieliła z Severusem. Że brakuje im, brakuje jej tej nutki erotyzmu, tego co może uczynić z przyjaciół kochanków. Zadrżała na dźwięk jego głosu, słyszała rozpacz, beznadzieję, słyszała odległość, z jakiej się odzywał. Wiedziała, że nie będą w stanie pozostać przyjaciółmi, że to, co teraz się dzieje na zawsze ich zniszczy. Ale była także świadoma tego, że nigdy o nim nie zapomni, że zawsze będzie go kochać i przechowywać w swoim sercu. Niezależnie od wszystkiego.
Nie spodziewała się w tej chwili jego dotyku. Tym bardziej nie takiego, który oscylował gdzieś na granicy bólu. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, ale też nie zdarzyło się jeszcze, aby aż tak bardzo wyprowadziła go z równowagi. Zmuszona brutalnym szarpnięciem, odwróciła się w jego kierunku i podniosła załzawione oczy na jego wykrzywioną gniewem twarz, która tak wiele dla niej znaczyła. Gorzkie słowa; odpowiedzi, których sam sobie udzielał, raniły ją głęboko. Orały jej dusze swoimi pazurami i rozrywały serce na strzępy. Nie wiedziała, jak sobie z tym poradzić. Nie potrafiła. O ile łatwiej byłoby ulec wrażeniu, że to co czuła do Severusa to na pewno miłość i paść w jego ramiona. Nie mogła oszukiwać jednak samej siebie, nie chciała także skazywać na życie w oszustwie jego; był jej przyjacielem, obiecała nigdy go nie okłamywać. W końcu drgnęła i wyciągnęła trzęsącą się dłoń, rozgarniając ciemne, jedwabiste włosy oraz przysłaniając jego ociekające trucizną usta. Zmusiła go aby na nią spojrzał, chciała żeby dostrzegł w jej oczach szczerość, z jaką miała zamiar wypowiedzieć kolejne słowa.
-Nie jestem tak płytka. – zaprotestowała łagodnie. –Potter nie ma z tym nic wspólnego; nie jestem z nim, a Ty znasz mnie lepiej niż ktokolwiek i jesteś mi najbliższy na świecie. Ale chcesz ode mnie więcej, niż jestem zdolna Ci dać. Zrozum, zranimy się nawzajem. – wyszeptała zrozpaczonym tonem, czując jak odsuwa jej dłoń i kontynuuje swoją tyradę, jakby już nie czuła się winna, jakby nie złamał jej wcześniej swoim wyznaniem, jakby potrzebowała kolejnych łez. Słuchała go w milczeniu, w bezruchu przerywanym jedynie krótkimi spazmami, za każdym razem, kiedy spadał kolejny cios. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć, jak się wytłumaczyć… a może miał rację? Czy rzeczywiście kierowała się tylko aparycją i popularnością Pottera? Czy chciała udowodnić wszystkim, że zwykła mugolaczka może dokonać tego, czego chciałaby każda dziewczyna w szkole – ujarzmić Rogacza? Czy rzeczywiście odrzucała dla takiej mrzonki kogoś, kto był przy niej przez cały czas, kogo znała lepiej niż kogokolwiek?
Ci dwaj młodzi mężczyźni byli od siebie różni jak woda i ogień. Jak zmierzch i brzask. Obaj wyznali jej miłość na przestrzeni kilku dni i obaj zdawali się oczekiwać od niej czegoś, co przerastało jej możliwości – jasnej odpowiedzi, czynów, deklaracji i odcięcia się od tej drugiej strony. Chciała uciec, chciała zostać sama i przez wiele dni nie pokazywać się światu na oczy. –On się zmienił. – wymamrotała pod nosem, bardziej do siebie, niż do Snape’a. Myśli, które szaleńczo wirowały jej w głowie powoli przestawały się w niej mieścić i szukały wyjścia na światło dzienne. Kiedy dłonie Severusa zacisnęły się odrobinę mocniej na jej przedramionach, zapewne pozostawiając po sobie czerwone ślady, które wkrótce miał być zewnętrznym śladem tego dnia, pokręciła energicznie głową i zachwiała się, kiedy zaczął nią potrząsać. Była w lekkim szoku, nie spodziewała się podobnego zachowania, może tak naprawdę nie znała go aż tak dobrze, nie od tej strony.
-Cierpiałbyś, ja bym cierpiała. Zasługujesz na więcej, Sev. – wydusiła z siebie oszołomiona.
Severus Snape
Severus Snape

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySro 25 Cze 2014, 18:21

Severus roześmiał się gorzko, gwałtownie uwalniając ją z uścisku; widział, jak się zatacza, niespodziewanie pozbawiona oparcia w jego rękach, ale nie zrobił nic, by pomóc jej odzyskać równowagę. Obserwował twarz dziewczyny skąpaną we łzach, liczył je wszystkie, każdą jedną zapisując na konto odniesionych w życiu niepowodzeń. Kolejna porażka. Kolejny cios, kolejna blizna do kolekcji. Jak wiele mógł ich jeszcze znieść?
Od najmłodszych lat nic nie układało się w jego życiu tak, jak powinno; obdarty ze szczęśliwego dzieciństwa, na jakie zasługuje każde dziecko. Szykanowany ze względu na status społeczny, na pochodzenie, na wygląd wreszcie i brak umiejętności swobodnego nawiązywania kontaktów. Plątał się z kąta w kąt, odpychany, upokarzany i samotny. Tak bardzo samotny.
Lilianne była promieniem, który przedostał się przez osnowę nocy; promieniem czystym, ciepłym i bezinteresownym. Obdarzyła go uczuciem, jakiego nie doznał nigdy wcześniej. Uczuciem, które kiełkowało w ponurym, zgorzkniałym sercu dziecka emocjami sięgającymi dużo dalej niż to, co przeżył do tej pory. Nie ufał jej na początku; podziwiał z daleka miedzianorude włosy, podziwiał jej radość i beztroskę, to, jak łatwo dostosowywała się do otaczającego ją świata. I z dnia na dzień coraz bardziej pragnął, by znaleźć się w tym świecie. W jej świecie.
Obserwował, uczył się rozumieć, poznawał ją kawałek po kawałku. Każdy najmniejszy pieg, grymas, błysk w zielonych oczach, gdy opowiadała żarty, chichocząc niepewnie pod nosem podczas tych niewybrednych. Dobrze wychowana, o odpowiednich manierach, ulubienica wszystkich. Jego Lilianne. Lilianne o uśmiechu słodkim jak karmelowa masa, jednak nie mdłym. Nie idealnym, lecz pięknym. Perfekcyjnym w jego oczach.
Nie wiedział kiedy stała się dla niego tak ważna. Cenna. Nie miał pojęcia, kiedy pobłażliwe uwagi na temat świata czarodziejów stały się pełnymi ożywienia dyskusjami, kiedy jej pytania przestały irytować, a zaczęły cieszyć. Kiedy ożywienie w jej oczach zaczęło sprawiać, że chciał żyć.
Zawsze był u jej boku. Jak cień, strzegł, służył ramieniem, słowem rady, często gorzkim, lecz zawsze szczerym. Przy niej powoli opuszczał skorupę bezradności wobec okrucieństwa ludzi, zaczął reagować na przemoc i agresję spokojem, wiedząc, że jego ból boli także i ją. Nauczył się dusić wiele, wiele ignorować, lecz przed nią nigdy nie miał tajemnic.
A teraz?
Patrzył na bladą twarz, na sukienkę, nakrapianą łzami, na rzęsy błyszczące wilgocią, loki, które nagle przyklapły. Już nie były takie pełne życia, ogniste. Patrzył i czuł, jak rak rozlewa się po ciele coraz agresywniej, zajmując członki, paraliżując kark – nie pozwalając ugiąć się przed jej cierpieniem, jej zdezorientowaniem i błaganiem, które słyszał w cichym głosie. Choroba rozprzestrzeniała się w mgnieniu oka, wypierając z niego wszystkie ludzkie odruchy, hamując reakcję zbolałego serca, które – choć zduszone – gdzieś na samym dnie tliło w sobie iskierkę współczucia. Czułości.
Pozwolił, by upokorzenie, gorycz i zimna wściekłość na los zabiła w nim te okruchy. By negatywne emocje opanowały umysł, zniewoliły zmysły, uwarzyły w z natury przecież dobrym, choć tak bardzo skrzywdzonym sercu poczucie zdrady. Zdrady i pustki, a obie były tak silne i potężne, że nie mogły ich zaleczyć żadne słowa. Nie mogły zatamować żadne gesty.
Został tylko ból, ból fizyczny i psychiczny, spychający dobre chęci na drugi plan. Pętający sumienie.
Jego śmiech rozbrzmiewał między nimi nienaturalnie głośno, długo, choć w rzeczywistości trwał jedynie krótką, okrutną chwilę. Chwilę, w której Snape zupełnie porzucił opanowanie.
- Potter się zmienił? – parsknął pogardliwie, wypuszczając na światło dzienne potworny uśmiech, zbliżony bardziej do grymasu zranionego zwierzęcia. Wściekłego i oszołomionego, groźniejszego niż kiedykolwiek.
- Potter się nigdy nie zmieni, Lilianne. Wciąż jest tym samym przemądrzałym sukinsynem, jakim był. Urósł może, może zmężniał, nie wiem, wciąż widzę w nim gnojka znęcającego się nad słabszymi, lub tymi, którzy nie mogli się obronić. Nie chcieli być tacy jak on. Pana popularnego, gwiazdę quidditcha, bawidamka i idiotę. – odetchnął w sposób, który mógł zostać odebrany jak suchy śmiech, dławiący go w gardle. Kpiący.
- Mówisz, że jestem ci najbliższy na świecie? Że cię znam? Mylisz się, Lily. Znałem. Już nie znam. Ta dziewczyna, która stoi przede mną, ta... ślepa, głupia pannica, wbijająca rozmaślony wzrok w Jamesa Pottera nie jest tobą. Jest dla mnie obca. I masz rację, ona nie może mi dać tego, czego chcę. Nie jest mnie warta. Dla niej nie poświęciłbym nawet złamanego knuta. – zacisnął zęby, robiąc krok w jej stronę, szybko jednak przystanął, opuszczając znów ręce, mnąc w dłoniach rękawy koszuli, by nie chwycić dziewczyny znów w ramiona, nie potrząsnąć nią kolejny raz.
- Dziewczyna, którą znam, rudowłosa Gryfonka o oczach, które ukradły mi najlepsze lata życia, o oczach, którym, Merlinie, z przyjemnością oddałbym te lata jeszcze raz, nie jest tobą. – cofnął się, rozkładając ramiona, posyłając Lily ironiczny uśmiech – I wiesz co? Tej nowej dziewczyny nie chcę znać. Brzydzę się nią. – odwrócił głowę w bok, wciąż się uśmiechając. Wbijając puste spojrzenie w przestrzeń nad górami, w różowo-liliowe niebo. W zachodzące słońce.
Każde słowo wypowiadane pod jej adresem rozrywało mu serce na kolejne kawałki, zostawiając za sobą krwawiące ochłapy;czuł obrzydzenie do samego siebie, wstręt do głosu, jakim wymawiał poszczególne sylaby, niechęć do treści, kaleczącej celnie, mocno.
Kaleczącej tak, jak ona skaleczyła jego. Trwale. Nieodwracalnie.
Odwrócił się plecami, by nie patrzeć na jej łzy, nie przyglądać się jak spazmatycznie chwyta powietrze uchylonymi wargami , jak, zaciskając dłonie, próbuje opanować rozedrgane ciało.
I milczał. Milczał przez długą chwilę, rozkoszując się jej cierpieniem ze świadomością, że to jego własny ból. Jego własne, sponiewierane serce. Jego miłość.
Wzgardzona i niewystarczająco dobra.
Kiedy spojrzał na nią kolejny raz, czarne oczy były matowe; pozbawione tej iskierki, blasku gniewu, czułości, czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że jego emocje wciąż buzują w udręczonym sercu.
A gdy się odezwał, w niskim, cichym głosie nie pobrzmiewało już nic, nie zadrżała w nim nawet jedna nuta. Jakby wszystko w Severusie umarło, nie potrafiąc przeciwstawić się bólowi ostatniego ciosu.
- Nie chcę cię znać, Evans. Nie chcę znać tej nowej ciebie, obcej, pustej maskotki Pottera. Nigdy nie kazałbym ci wybierać, wiesz o tym. Nie potępiałem cię za znajomość z nim, choć oni potępiali cię za naszą przyjaźń, jakbym kiedykolwiek wyrządził im krzywdę. Szanowałem twoją decyzję i wykazywałem się zrozumieniem, Merlinie, choć nienawidzę tej bandy z całego serca, nie próbowałem cię od nich odciągać. Znosiłem w milczeniu wszystko, nie chcąc stawiać cię przed decyzją, której nie chciałabyś podejmować. A teraz podjęłaś. Mówisz, że nie chcesz naszego cierpienia? Nie udało się. Skoro chcesz tak żyć, skoro taki jest twój wybór... Nie chcę cię znać. Zejdź mi z oczu, Evans. Odejdź i nie wracaj. Skończyłem z tobą. Skończyłem z nami. – rzucił jeszcze, rozkładając ramiona w bezradnym geście, robiąc kilka kroków w tył, by powiększyć dystans między jej drżącym ciałem.
Cisza, która zapadła, była głośniejsza od krzyku.
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySro 25 Cze 2014, 21:22

Jego śmiech ją ocucił, sprawił, że odzyskała utraconą równowagę. A może chodziło tylko o to, że w końcu oparła się całym ciałem o otaczający balkon murek, zaciskając przy tym jedną z dłoni na lodowatej poręczy. Nie rozumiała dlaczego czepiał się najmniej istotnych z jej słów, dlaczego z taką masochistyczną skłonnością powracał do osoby Pottera, która z jej punktu widzenia niewiele miała wspólnego z całym zajściem. Czy w tej chwili świadomie i z pełnym przekonaniem mogłaby stwierdzić swoją miłość do Jamesa? Nie. Nawet nie lubiła go tak, jak Severusa. Nie znaczył też dla niej aż tak wiele jak Ślizgon. Gdyby nie fakt, że nie kochała Snape’a tak, jak tego pragnął, nic by jej nie stanęło na przeszkodzie. Im. Może samą siebie w tej chwili oszukiwała, może była ślepa jak kret i traciła coś niepowtarzalnego, pięknego i cennego, ale to był jej wybór. Postępowała zgodnie ze swoim sumieniem i sercem, którego nie mogła jednak ocalić przed głębokimi ranami.
Słuchała kolejnych słów chłopaka z narastającym gniewem. Nie była potulną owieczką, która dałaby się bez protestu prowadzić na rzeź. Obok niezaprzeczalnej delikatności i wrażliwości drzemał gdzieś też ognisty temperament i silny charakter skłonny do porywów, który w tej właśnie chwili zaczynał chyba dochodzić do głosu. Słuchała jak najpierw obrażał Pottera, a potem ją samą. Spijała gorzkie słowa trucizny z jego ust, wciąż czując się jakby każde z nich wwiercało się bezlitośnie w jej ciało. Ale właśnie w tej chwili uświadomiła sobie, że nie poda się im ulegle i bezbronnie. Robiła to dla niego, dla nich obojga. Nie mogła nic poradzić na to, jakimi drogami chadzały jej uczucia. Nie zależało to od niej, bo gdyby było inaczej, wybrałaby przecież najważniejszego mężczyznę swojego życia, czyż nie? Raniąc ją, zadawał ból także sobie. Widziała jego cierpienie, ale ten jeden raz nie zrobiło się jej żal, nie drgnęła w niej też ta struna, która zawsze sprawiała, że chciała go wspierać w każdej trudnej dla niego chwili. Przecież teraz niszczył wszystko na własne życzenie, w dodatku dobierając z mrocznym upodobaniem słowa, które krzywdziły bardziej niż inne.
Obserwowała jego pooraną gniewem, zawodem i wyrzutem twarz, mając nadzieję, że nie takim będzie go nosiła w pamięci. Że przechowywać będzie raczej te chwile, kiedy czuła tę niecodzienną z nim bliskość, kiedy wiedziała, że przy nim może być po prostu sobą. Jego ostatnie słowa, jak się zdawało, odczuła niczym fizyczny cios, przed którym ukryła się unosząc ręce na wysokość piersi i przymykając oczy, z których przestały lecieć łzy. Czy to w wyniku walczących w niej o przewagę emocji, czy też dlatego, że więcej ich już po prostu w sobie nie miała.
-Koniec. Już dosyć. – powiedziała zdecydowanym tonem, kierując te słowa tylko i wyłącznie do siebie i jakby na ich potwierdzenie obcierając mokre policzki. Uniosła wysoko podbródek, wiedząc już, że choć była częściowo winna zaistniałej sytuacji, to nie usprawiedliwia zachowania Snape’a. W jej zielonych oczach błysnęła duma i budziło się coś jeszcze, coś odrobinę niebezpiecznego, co przypominało dlaczego ta dziewczyna potrafiła radzić sobie z najgorszymi szkolnymi oprawicielami, a w razie potrzeby znosiła ich zniewagi bez drgnienia powieki.
-Więc co tutaj jeszcze robisz? – zapytała ochrypłym od płaczu głosem, w którym nie pobrzmiewała jednak już rozpacz. Swoimi słowami zabił w niej wszelką możliwość odczuwania, przekroczyła próg bólu za którym nie było już nic poza odrętwieniem.
-Robisz z siebie ofiarę, a ze mnie kogoś, kim nie jestem, kim nigdy nie byłam i nie będę. – dodała twardym tonem, kiedy wciąż nie odchodził. Prowokowała go? Być może, bardziej jednak prawdopodobne, że nie potrafiła po prostu nie zareagować na jego obraźliwe stwierdzenia. Był jedną z niewielu osób, których opinia naprawdę się dla niej liczyła.
-Zawsze Cię broniłam, zawsze byłam przy tobie, kiedy mnie potrzebowałeś. Wybaczyłam Ci nazwanie mnie szlamą. – wyrzuciła z siebie to słowo, jakby było kłujące. –Jeszcze kilka dni temu stawałam w twojej obronie przed Huncwotami, przed Potterem, którego twoim zdaniem uważam za taki nieskazitelny ideał. Bo jesteś jedną z najbliższych mi osób i nie cofam tych słów. Nie mogę jednak zmienić tego, co do Ciebie czuję, nawet gdybym chciała. Obrażanie mnie nic Ci nie da, Snape. – po raz pierwszy chyba zwracała się do niego po nazwisku i czuła, że to słowne wymuszanie dystansu jest dla niej zupełnie nienaturalne.
-Chciałeś mnie zranić? Udało Ci się. Jeszcze nigdy w życiu nie cierpiałam tak bardzo jak teraz. – wyrzuciła z siebie z brutalną szczerością, czując jak łzy ponownie wzbierają w jej oczach i zaczynają spływać po policzkach, tym razem pojedynczo, od czasu do czasu, nieco bardziej dostojnie niż wcześniej. To kłamstwo, że najczęściej płacze się ze smutku. Powodem łez w znacznej większości przypadków były raczej frustracja i irytacja.
-Jesteś z siebie dumny? Co tutaj jeszcze robisz? – ponowiła pytanie, nie spuszczając z niego przeszywającego spojrzenia.
Severus Snape
Severus Snape

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptyPią 27 Cze 2014, 18:00

- Zamykam za sobą rozdział. Ostatni rozdział książki, do której nigdy więcej nie chcę zaglądać. - odpowiedź, którą jej udzielił na zadane pytanie wybrzmiała między nimi zaskakująco spokojnie. Cicho.
Zatrzaskując nieodwracalnie coś, co oboje trzymali w skrzętnie ukrytym kufrze, pielęgnując latami, troszcząc się, by wzrastało, kwitło i dawało owoce.
Niestety, owoc, którego smak Snape czuł na języku i podniebieniu był wyjątkowo cierpki. Smakował śmiercią.
- Nie mam ci już nic więcej do powiedzenia, Evans. I niech ci się nie roi w tej rudej głowie, że to dlatego, że mną wzgardziłaś. Że moje szczere, mocne uczucia do ciebie nie są wystarczająco dobre. Nie. To dlatego, że jesteś wszystkim tym, o co cię oskarżyłem, tylko jeszcze tego nie dostrzegasz. I jest mi przykro. Naprawdę. - dodał jeszcze ciszej, niemal szepcząc, kiedy jego serce rwało się z krzykiem ku zielonym oczom, ku bladej twarzy i drżącym ze złości dłoniom dziewczyny.
Ze wszystkich sił pragnął wziąć ją w ramiona i ratować to, co zostało; wskrzesić wątły płomyk, rozniecić na nowo ogień zrozumienia, zaufania i przyjaźni. Uparte ciało nie słuchało jednak serca, zachowując martwy spokój rozsądku, wciąż zasnutego wściekłością. Cierpieniem.
Wzruszył ramionami, patrząc jej w twarz, a potem odwrócił się powoli, zamykając oczy i po omacku, na pamięć odnajdując wyjście z wieży. Nie odwrócił się więcej.
Nie chciał, by zobaczyła w jego oczach wszystko to, czego nie chciał powiedzieć. To, czego słowa nie potrafiły opisać, to, co nie mogło zmienić już niczego. Ten rozdział został zniszczony, spalił za sobą wszystkie mosty i teraz nie trzymało go już nic, co niosłoby blask. Nadzieję. Ciepło roztapiające zlodowaciałe latami przejść serce. Miał wrażenie, że zawiedzione jego ostatnią decyzją wydało słabe tchnienie i zamarło, by więcej już nie bić.
Nie odwrócił się, schodząc po schodach mechanicznie, wciąż mając jeszcze w uszach jej ciężki oddech, dźwięki łapczywie chwytanego powietrza, łzy spływające po bladej twarzy. Pod zamkniętymi powiekami widział jej wykrzywione wargi, pozbawione życia rude włosy i oczy.
Wypełnione złością, cierpieniem, bezradnością. Te zielone oczy, w objęciach długich rzęs.
Oczy koloru Avady, w które nie dane będzie mu już spojrzeć.

zt.
James Potter
James Potter

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySob 28 Cze 2014, 14:26

Biegł boso przez świat. A raczej Hogwart. Zirytowany, że z Wieży Gryfonów do obserwatorium w Astronomicznej było tak daleko. A raczej, tak kręto. W górę i w dół. Raz w prawo, raz w lewo, a potem prosto. Przez arras. Korytarzem do kolejnych schodów. Gdzieś tam po drodze, uderzył w stopień, a potem wpadł na zbroję robiąc ogromny hałas. Cały czas przed oczami miał widok dwóch kropeczek, a to do siebie się zbliżających, a to oddalających, więc biegł jak najszybciej.
Sam do końca nie wiedział czemu go ten widok tak ruszył. Może wrażenie, że ostatnio wszystko jest przeciwko niemu? Może irracjonalne przeczucie, że ich spotkanie wcale nie jest przyjacielskie? A może to była chęć chronienia Lily, nawet jeżeli teoretycznie zagrożenie jest wyimaginowane? Przerażające, ale miał tylko ją i chłopaków. I czuł, zwykłą, nieopisaną potrzebę chronienia ich, nawet jeżeli teoretycznie tego nie potrzebowali. Tak więc biegł boso przez Hogwart, czując się tak jakby cały świat miał mu się zawalić.
Nie spotkał po drodze Snape’a. Może i dobrze. Nie wiedział, jakby się zachował, gdyby go zobaczył. Czy skończyło by się na różdżkach, czy może na wywaleniu z okna. Już wystarczyło mu, że miał ochotę go zabić ze szczególnym okrucieństwem, kiedy zobaczył Lily.
Ni to siedziała, ni to leżała. Nawet nie zauważyła, że wszedł, chociaż trzasnął drzwiami o framugę, kiedy wpadł jak pershing do pomieszczenia. Nieliczne łzy na jej policzkach, jakby płynęły same, bez wiedzy Evans.
Przez chwilę tak stał, czując jak robi mu się zimno, wściekłość przemieniającą się w czystą furię. Nie musiał być jasnowidzem i posiadać wewnętrzne oko, by domyślić się co się stało. Do takiego stanu przyjaciel doprowadza tylko w jeden sposób. A było to dla Rogacza tak okrutne i brutalne wyobrażenie tego co się stało, że wiedział, że gdyby miał okazję odpłacić się Smarkerusowi, to Ministerstwo skazałoby go na dożywocie w Azkabanie. Może nawet na pocałunek dementora. Bo bynajmniej, nie miał zamiaru być delikatnym ani wysublimowanym człowiekiem w tym spotkaniu. Już nawet na szybko zdołał wykombinować trzy sposoby uśmiercenia Snape’a. Idąc powoli w kierunku Lily, zaczął myśleć nad kolejnym.
Tak naprawdę starał się nie myśleć o Ślizgonie, który ewidentnie miał jakiś problem sam ze sobą i niszczył życie wszystkim, gdzie tylko się nie pojawił. Próbował myśleć o rudowłosej piękności, która chociaż nie reagowała na razie, w pewnym momencie może zacząć zachowywać się jak spłoszone zwierzątko.
Uklęknął naprzeciwko dziewczyny i powoli, ostrożnie, podniósł dłoń, by otrzeć łzy z policzków dziewczyny. Uderzające, jak bardzo nawet w rozsypce była dla niego najpiękniejszą istotą na ziemi.
-Ciiii…no już. Jestem przy tobie. – banał. Największy banał na jaki go było teraz stać, gdy tak klęczał i szeptem starał się ją uspokoić. No ale cóż poradzić? Nigdy nie był dobry w te klocki i nie wiedział jak się zachować. A może jednak przytulić? Pogłaskać po główce? Nie no, to nie pies, by wymagać głaskania. Może po prostu usiąść obok i milczeć? No nie wiedział. Tyle opcji i żadnej podpowiedzi! Czuł się jak na teście z eliksirów na SUMach. I tutaj i tam musiał strzelać. Najprawdopodobniej. Bo przecież, on wcale nie ściągał na egzaminach. Wcale, a wcale.
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySob 28 Cze 2014, 14:54

Czasem banały sprawdzają się najlepiej. Albo po prostu nie ma znaczenia co właściwie się mówi, bo bardziej liczy się ton głosu i gesty. Tak było w tym przypadku, mało prawdopodobne aby Lily zrozumiała choć jedno słowo z wypowiedzi Jamesa. Kiedy Severus zniknął za drzwiami obserwatorium, osunęła się na ziemię, na wpół opierając się o zimne kamienie murka i patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem. Po raz pierwszy czuła, że jej najlepszy przyjaciel nie zrozumiał ani słowa z tego, co chciała mu przekazać. Że ignorował jej punkt widzenia, tak bardzo zapatrzony był w swoje własne cierpienie. A przecież jej też było przykro, cholernie przykro, zapewne bardziej niż jemu, bo przy okazji czuła się winna. Jemu przypadała zaś rola ofiary.
Nie czuła chłodu posadzki, nie była świadoma łez, które wciąż spływały jej po policzkach, nie zauważyła nawet, że ktoś wszedł na taras! Ba, nie usłyszała tego trzaśnięcia drzwiami. Jej oczy nawet nie drgnęły zapatrzone w jakiś nieokreślony punkt w przestrzeni, a tak naprawdę utkwione wewnątrz, we wspomnieniach, które tylko pogłębiały cierpienie. Gdyby ktoś zechciał zapytać ją, czy w podobnej sytuacji nie wolałaby zostać sama, z pewnością odpowiedziałaby twierdząco. Był tylko jeden temat, którym oszczędnie dzieliła się nawet z Dorcas i był nim właśnie Severus. Bo to on zawsze był jej najlepszym przyjacielem. Najbardziej zaufanym. Najbliższym. Komu miałaby się zwierzać z problemów z nim?
Jakich problemów?! To określenie jest śmiesznie nieadekwatne dla tego, co się przed chwilą stało. Dla Lily było to trzęsienie ziemi, po którym nastąpiło zabójcze tsunami. Właściwie koniec świata, przynajmniej takim, jakim go znała. I nie wiedziała, co teraz powinna zrobić. Jak sobie na nowo poukładać wszystko. Miała wrażenie, że ciąży na niej jakieś fatum, które sprawia, że nic się nie toczy tak, jak powinno.
Pottera zauważyła dopiero wtedy, kiedy przed nią uklęknął. Ale spojrzenie jakim go obdarzyła nie było zbyt trzeźwe, być może nawet go nie rozpoznała, dopóki jego dłoń nie dotknęła jej policzków. Miała ochotę uciec od niego, znaleźć miejsce, gdzie mogłaby zostać sama. Nie potrzebowała w tej chwili kolejnych dramatów, kolejnej osoby, która mogła jedynie spowodować większe spustoszenie w jej głowie i sercu. Szarpnęła więc głową do tyłu niczym przerażone zwierzątko i uderzyła się boleśnie o jakiś wystający kamień. To i ten spokojny, kojący ton głosu Pottera przeważyły szalę. Łzy ponownie zaczęły ściekać jej wartko po policzkach, ale tym razem nie moczyły już jej sukienki, bo wsiąkały w zgoła inny materiał.
Nie dotarło do niej co konkretnie James powiedział, ale tuż po tym jak skończył, z jej gardła wydobył się cichy jęk, który o sekundy poprzedził gwałtowny ruch jej ciała. Uklęknęła naprzeciw Rogacza i bez większego zastanowienie objęła go mocno rękami, ukrywając twarz na jego ramieniu. Dobrze, że się nie malowała, bo potem by było problemy z plamami od tuszu… Przez chwilę milczała, targana szlochem, tak bardzo nie w swoim stylu, aż w końcu wydusiła z siebie trzy chwiejne słowo, kierując je chyba do kołnierzyka Jamesowej koszuli.
-To już koniec.
James Potter
James Potter

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptyNie 29 Cze 2014, 17:42

Tak naprawdę, szczerze nie miał pojęcia co robić. Otarcie łez było zachowaniem czysto instynktownym, nie myślał długo nad tym czy powinien to robić. Nie zastawiał się nad konsekwencjami, nad tym, że mogła odchylić gwałtownie głowę pod wpływem jego dotyku, tak jakby ją patrzył. Nie sądził, że jeden ruch ręki spowoduje, że dziewczyna nabije sobie guza! Gdy uderzyła o ścianę skrzywił się i nawet zagryzł policzek. Nie zdążył jednak spytać „czy nic ci się nie stało?”, albo chociaż z troską spojrzeć i jednak pogłaskać po główce jak pieska. Bo po prostu nie był w stanie zdążyć. Za szybko wszystko się działo
Odchylił się do tyłu, pod wpływem ciężaru dziewczyny, siadając niejako na własnych piętach i krzywiąc się z bólu kiedy coś wbiło mu się w podeszwę stopy. Zachciało się mu biegania boso przez Hogwart! Jakby założenie butów, było takie trudne i miała mu przez to korona z głowy spaść.
Przez chwilę jednak był jak sparaliżowany, kiedy tak czuł jej wątłe ramionka wokół swojego karku. I co teraz, na Merlina?!
Przełknął z trudem ślinę, oddychając szybciej niż ustawa zdrowia publicznego przewidywała. Tak naprawdę był napięty jak struna, bo na początku niezbyt wiedział o co jej chodzi. Chciała go uderzyć? Przewrócić? Zbałamucić? Zabić? Więc kiedy przylgnęła do niego całym ciałem, łkając i mocząc mu koszulę, był zszokowany. Gdyby nie to, że czekał na to latami to miałby traumę na całe życie! Szybko zaczął analizować zaistniałą sytuację, doskonale wiedząc, że nieczęsto one się mu zdarzają. Co ja piszę! Wcale! Przecież był facetem! Nie był istotą stworzoną do pocieszania. A tym bardziej pocieszania kobiet, które wymagały cudów-wianków. Co miał zrobić? Powiedzieć „będzie dobrze”? Poklepać po plecach? Czy może dać w twarz by się otrząsnęła? Co w takich sytuacjach, by zrobiła Dorcas? Nie, czekajcie, wróć. Porównywanie się do najlepszej przyjaciółki, chyba nie jest najlepszą opcją.
Jakby ktoś go oblał zimną wodą, zamknął dziewczynę w silnym uścisku własnych ramion i przyłożył głowę do jej głowy. I po prostu zaczął się bujać to w przód to w tył, pomimo tego, że wcale, a wcale nie było mu wygodnie i strasznie kaleczyło stopy. No ale cóż. Czego nie robi się z miłości?
Nie można powiedzieć, by na słowa Evans nie zabiło mu serce mocniej. Koniec? Ale jak to? Tak po prostu? Mógł przestać zamartwiać się obecnością Snape’a w zamku, bo sam sobie zamknął drogę do rudzielcowego serducha? Miał drogę wolną? Zielone światło i heja na jednorożcu na druga stronę tęczy? No bo co mogła mieć na myśli? No raczej, że tylko tego kretyna. Rogacz czuł, że ma ochotę tak po prostu wstać, okręcić nią parę razy, a potem zacząć tańczyć kankana i śpiewać, jaki ten świat jest piękny. No ale, niestety. Musiał uszanować to, że chociaż on się cieszy, to dla Lily jest to koniec świata. A przynajmniej trzęsienie z tsunami i pożarem.
-Będzie dobrze. Zobaczysz. Ułoży się. – tak. nic innego nie mógł wydukać, kiedy pod palcami czuł miękkość jej włosów, zapach i ciało tak delikatne i tak blisko jego. Niejeden by na zawał padł na jego miejscu.
Lily Evans
Lily Evans

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptyPon 30 Cze 2014, 20:15

On nie miał pojęcia jak się zachować? No doprawdy, to straszne! Ja rozumiem, że Lily na co dzień była zbyt opanowana, aby pozwalać sobie na takie sceny, jak ta dzisiejsza i prawdopodobnie nie przyzwyczaiła Pottera do podobnego zachowania, ale chyba przez te wszystkie lata, dowiedział się o niej dość, żeby w tej chwili nie musieć bać się ciosu w twarz czy, tym bardziej, śmierci. Evans w życiu nie skrzywdziłaby z rozmysłem człowieka, a już na pewno nie fizycznie. Należała do tych, którzy leczą, a nie zadają cierpienie. Co zaś się tyczy zbałamucenia... Dopiero co pokłóciła się, i to jak się wydawało ostatecznie, z najlepszym przyjacielem. Była zdewastowana psychicznie, cierpiała niemalże fizycznie i ostatnim, co mogło jej przyjść teraz do głowy, był seks. Nawet „zwyczajne” pocałunki.
Przez chwilę pozwoliła sobie na bierne nabieranie energii na dalsze minuty egzystencji malującej się w dość ponurych barwach w ramionach Rogacza, które dawały jej poczucie przynależności i bezpieczeństwa. W czym, szczerze mówiąc, nie różniły się specjalnie od tych Severusowych. Nagle, trochę ni z tego, ni z owego, zaczęła zastanawiać się nad oskarżeniami Snape'a. W myślach winiła go za to, że nie potrafił zrozumieć jej punktu widzenia, ale czy nie postępowała w taki sam sposób? Mówił, że ona chce być z Potterem z tych powodów, dokładnie tych samych, dla których wielbiła go połowa dziewcząt w szkole. I, na Merlina, musiał mieć do pewnego stopnia rację! Nie ważne, czy Lily była tego świadoma, czy nie. Przepadła gdzieś tam w głębi dla czekoladowych oczu tego jelenia, jego chłopięcego uśmiechu i zawadiackiej miny, kiedy coś knuł. Czuła się zaszczycona tym, że jedna z najpopularniejszych osób w szkole ugania się za zwykłą szlamą. Ale gdyby chodziło tylko o to odtrącałaby go tak, jak robiła to przez ostatnie lata. Ona jednak zaczęła dostrzegać w nim coś więcej, niż tylko tego Złotego Chłopca, jakim widziała go większość. Czy do siebie pasowali? Nie wiem, nie potrafię powiedzieć. Czy gdyby zdecydowała się zaryzykować, poszli by drogą prosto w stronę tęczy, aby szukać ukrytych u jej podnóża skarbów? Pojęcia nie mam. Być może nie wytrzymali by ze sobą dłużej, niż kilka tygodni. Może miesięcy czy lat. A może było im właśnie przeznaczone zostać ze sobą do końca życia, niezależnie od jego długości.
Jego słowa wybudziły ją ze swego rodzaju transu. Powoli zaczęła orientować się w sytuacji i instynktownie wyczuła, że Potter nie czuję się do końca swobodnie. Prawdę powiedziawszy nie chciała go nią obarczać, nie planowała zwierzać mu się z problemów z Severusem, nawet teraz nie potrafiłaby na niego narzekać, czy też pomstować. Ba, gdyby Ślizgon postanowił ją przeprosić, chyba by się nawet nie zawahała. Choć z drugiej strony z czasem mogło się to zmienić, kiedy poczucie winy osłabnie, a zamiast tego przyjdzie żal o te wszystkie, nie do końca sprawiedliwe słowa.
Delikatnie wyplątała się z objąć Jamesa i dla odmiany sama oplotła się ramionami, w geście samouspokojenia. Samopocieszenia.
-Tak, może masz rację. – mruknęła, ale w jej głosie nie pobrzmiewało zbyt wiele pewności, zbyt wiele wiary w wypowiadane słowa. W tej chwili miała pewność, że jeszcze długo nic nie będzie „dobrze”, nic się nie ułoży, nic nie wróci na swoje miejsce. Dopiero teraz uważniej przyjrzała się Potterowi, w końcu rejestrując dość niechlujny wygląd i te pozbawiony butów stopy. Jej brwi uniosły się minimalnie, a usta drgnęły lekko, jakby chciały pokonać ciemności serca i wygiąć się w uśmiechu.
-Właściwie co Ty robisz na boso w Oberwatorium? – zapytała w rozpaczliwej próbie zmiany tematu, skoncentrowania myśli na czymś innym niżeli na Severusie Snape'ie – człowieku, który ją kochał. Jej (byłym?) najlepszym przyjacielu.

***

Wymienili jeszcze kilka banalnych uwag, ale Lily była rozbita, zmęczona i nie do końca potrafiła to w tej chwili ukryć przed Potterem. A on zlitował się nad nią i odprowadził do dormitorium, gdzie czekała zbawienna cisza i samotność łóżka z kolumienkami.

z/t x2
Dwayne Morison
Dwayne Morison

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 EmptySob 07 Lut 2015, 18:02

Niezwykle ciężko było wyrwać się z nadopiekuńczych rąk pani Pomfrey, szczególnie że Henry i Wanda szczegółowo opowiedzieli co się wydarzyło na moście – a raczej co zastali. Dwayne otrzymał dziesiątki eliksirów do wypicia i tylko dzięki wrodzonemu sprytowi uciekł od krainy Morfeusza. Przy pielęgniarce upijał malutkie łyczki, a kiedy odwracała się – wypluwał to pod poduszkę. Jako niereformowalny nastolatek wyrwał się z łóżka przy ledwo nadarzającej się okazji i chociaż pielęgniarka widziała jak drzwi się zatrzaskują, i chociaż policzyła kogo brakuje w łóżku – Dwayne zdążył uciec.
Robił to pokracznie i wielu uczniów zatrzymywało się, aby spojrzeć na niego z różnych powodów. Niektórzy przypatrywali się ze współczuciem i ciekawością, nie mając odwagi wyjść z pomocną ręką i zadać trudne pytanie „czy wszystko w porządku?”. Gryfon z siódmej klasy położył nawet dłonie na ramionach Morisona i zaczął go niemalże wlec w stronę Skrzydła Szpitalnego. Jakim cudem się uwolnił – nie pytajcie.
Faktem było, że Dwayne wrócił do dormitorium tylko i wyłącznie po nożyczki. Malutkie do kartek papieru, które wcisnęła mu matka jeszcze w sierpniu, podczas ich ostatniego spotkania. Według Puchona nadawały się idealnie do przedsięwzięcia, jakie dla wielu było karygodnym przestępstwem. Jak zwykle na bosaka (tym razem z powodu pozostawienia ich w Skrzydle) przemierzył schody, zatrzymując się co dwa stopnie i masując brzuch (ewentualnie biodro) przedostał się na wieżę obserwacyjną. Połowy twarzy nie było widać z powodu śnieżnobiałego bandaża na nosie oklejonego plastrami, podczas gdy druga część nosiła ślady opuchlizny (tych resztek, które nie zostały zmniejszone eliksirem).
Dwayne Morison w ogóle nie przypominał siebie: spocone włosy przykleiły się do głowy, biała koszulka pomięta, pióra zmaltretowane. Ogólnie jakiś taki zgarbiony wszedł do obserwatorium, siadając pod największym teleskopem jaki znalazł po szybkim rozejrzeniu się dookoła. Zanim jeszcze złapał oddech, chwycił drżącą dłonią za kosmyk włosów po prawej stronie i próbował go najzwyczajniej w świecie uciąć. Pech chciał, że nożyczki były tępe (czego jeszcze Dwayne nie zauważył).
Sponsored content

Obserwatorium - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Obserwatorium   Obserwatorium - Page 3 Empty

 

Obserwatorium

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 8Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Wieże
-