|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Obserwatorium Pon 05 Lis 2018, 20:12 | |
| Wpatrywała się w jego postać z wyraźnym zainteresowaniem, początkowa ekscytacja szybko zamieniła się w strach. Nie bała się jego samego, tylko sytuacji w której postawiła ją piękna nieznajoma. Castiel w rzeczywistości nie spodziewał się ujrzeć jej, czekał na Alecto. Poczuła jak smutek wypełnia serce zwalniając jego bieg, czego się spodziewała? W pamięci wciąż miała jego spojrzenie, czuła na sobie dotyk jego nieco chłodniejszej skóry, słyszała zachrypnięty, przepełniony emocjami głos. Tamtego poranka na zielonej murawie boiska zatarła się miedzy nimi niewidzialna granica - ta która do tej pory trzymała ich emocje na wodzy. Broniła , skrywała prawdę która w tamtej chwili była tak widoczna w oczach Gabrielle, jak i jego. Działali po omacku, rzucając sobie wzajemnie wyzwania, błądzili niczym dzieci we mgle, jednak musiała przyznać sama przed sobą, wątpliwości nie ulegał fakt, że oboje coś poczuli. To przyszło naturalnie, bez presji otoczenia, podejmowali własne wybory, choć ona czuła się tak, jakby serce działało przeciwko zdrowemu rozsądkowi. Próbowała to zrozumieć, tej nocy nie zmrużyła oczu, analizując każdy szczegół tego, co się tam działo. To był jak podmuch ciepłego powietrza w wiosenny, zimny poranek, jak promienie słońca rozgrzewające zmęczoną zimą twarz, człowiek pragnął więcej, ale nie miał pewności czy jego pragnienie zostanie spełnione. Castiel Dupek Horn, miał w sobie to coś. Tak wiele razy, z bohaterkami czytanych książek przeżywała coś takiego, wyobrażała sobie najbardziej emocjonalne momenty, zupełnie jakby sama je przeżywała, ale ni jak się to miało to rzeczywistych przeżyć, których dostarczał jej Ślizgon. Uwielbiała czytać o burzliwych romansach, zawiłych związkach ,w których nagle pod wpływem jednego spojrzenia czy gestu zacierała się niewidzialna granica między nienawiścią a miłością , ale czy była gotowa przeżywać to sama? Strach przed działaniem zawsze wyklucza nas z gry, czekamy na coś, chociaż sami do końca nie potrafi określić w pełni czym jest właśnie to COŚ. Człowiek z natury lubi komplikować to, co tak naprawdę jest proste. Często sam utrudnia wszystko. Ona zdążyła poznać trochę Horna i wciąż odnosiła wrażenie, że czekanie na niego to, jak czekanie na krople deszczu w czasie suszy. Irracjonalne, wręcz szalone. Więc dlaczego gdy tylko zobaczyła jego reakcje nie odwróciła się na pięcie i nie odeszła? Uparcie stała w miejscu skupiając na nim spojrzenie swoich zielonych oczu. Początkowo spiął się, by chwilę później odpuścić. Zmarszczyła czoło zdezorientowany, spodziewała się wybuchu złości albo chociażby zjadliwego komentarza, a tymczasem spotkało ją… nic. Jak miała to rozumieć? Czy to kolejny podstęp? A może... przyjrzała mu się uważniej, wyglądał dużo gorzej niż podczas ich ostatniego spotkania. Jego czekoladowe oczy wydawały się takie puste, a jednocześnie bił z nich ogromny smutek. Jego postawa wyrażała dużo więcej niż słowa. Serce dziewczyny drgnęło na ten widok. Osunął się na ziemię, mimowolnie zrobiła krok do przodu, zupełnie jakby chciała uchronić go przed upadkiem. Otworzyła usta, jednak nie potrafiła przerwać panującej ciszy, w której coś się kryło, a może to było jedynie złudzenie? Nie zwlekając zajęła miejsce które jej wskazał, jednak odległość między nimi była na tyle duża, że nawet nie czuła temperatury jego ciała. Położyła dłonie na kolanach, wygładziła nimi czarny materiał, dzięki czemu jeszcze przez kilka sekund mogła udawać, że wcale mu się nie przygląda. Podniosła na niego spojrzenie dopiero gdy się odezwał. Postanowiła nie komentować jego słów, choć pytanie „Czy ty też uważasz mnie za dobry pomysł?” uparcie cisnęło się blondynce na usta, dlatego przygryzła dolną wargę, by powstrzymać swoją ciekawską naturę. On, nawet nie obdarzył jej spojrzeniem. W głowie Puchonki kłębiło się tak wiele myśli, plątanina z której nie potrafiła wychwycić tej najważniejszej, by zakotwiczyć w niej swoją uwagę. Pytanie rozerwało ciszę, przeszywając wiosenne, rześkie powietrze na wskroś, wywołało gęsią skórkę na ciele blondynki i nieprzyjemne ukłucie za mostkiem. Początkowo odebrało jej oddech, następnie umiejętność mówienia. Przymknęła powieki próbując wyobrazić sobie swoje życie pozbawione obecności Castiela... zabolało. Poczuła się tak, jakby nagle zarwał się pod nią lód, a ona wpadła w bezkresną otchłań zimnej wody. Otworzyła gwałtownie oczy. - Uratowałabym Cię – odpowiedziała patrząc na niego, bez cienia wątpliwości w głosie.
|
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Obserwatorium Pon 05 Lis 2018, 21:02 | |
| Utrudnianie sobie życia to definicja jego imienia. Nie umiał w prosty sposób oddać swoich emocji. Samodzielnie utkał w sobie supeł na wypadek, gdyby ktoś niepowołany chciał odczytać jego uczucia. Sparzył się już, wolał nie powtarzać tamtych historii. Tak bardzo nie miał dzisiaj na nic sił. Słabszy dzień, brak energii i motywacji do głębszego oddychania. Alecto rozjaśniła mu umysł, zaś Gabrielle... sam nie wiedział co ma o tym myśleć. Przyciągała wzrok, czuł, że mógłby patrzeć na nią bez końca, bo tak uderzała go jej uroda. Z drugiej strony pamiętał jej szaleństwa, nieodpowiedzialne zachowania, które dostarczały mu maksymalnej ilości adrenaliny dzięki czemu na chwilę zapominał o swoich problemach. Zastanawiał się co będzie następne. Czym go zaskoczy? Czy dzisiaj wyciśnie coś więcej z pustej rozmowy o tematyce czysto wisielczej? Była taka pogodna, jasna, wesoła, nie pasowała do jego stanu, z którego nie kwapił się jakoś wyrwać. A mimo wszystko nie przegonił jej, nie zarzucił złośliwą uwagą tylko usiadł i zrezygnował. Kilka razy próbował się jej pozbyć ze swojego towarzystwa, rzecz jasna bezskutecznie, bowiem była uparta jak osioł. Teraz tego zaniechał nie tylko z wyżej wymienionego powodu, ale też z przyczyny, że samotność rodziła w jego myślach kiepskie pomysły. Wytrzyma w Hogwarcie do końca roku szkolnego, a potem przystąpi do szczegółowej realizacji zemsty. Mówić to jedno, przeżyć to wszystko to drugie. Zostało dwa i pół miesiąca, a czuł, że nie wytrzyma tygodnia. Szlag go trafi. Otworzył oczy mając wrażenie, że tor jego myśli idzie w złą stronę. Musi skupić się na rzeczywistości, by nie zacząć zachowywać się jak wariat. Potarł kłykciem powiekę, a jego klatka piersiowa uniosła się po zaczerpnięciu głębokiego wdechu. Milczenie nakazało mu jawniej zainteresować się obecnością Gabrielle. Odnalazł ją wzrokiem, leniwie przekręcił głowę i nie odrywając jej od barierki popatrzył sobie spokojnie na oniemiałą dziewczynę. To nakłoniło go do przeanalizowania słów, które dotychczas wypowiedział. Ach tak, groźba skoczenia z wieży. Czy wyglądał na osobę zdolną do tego? Nie był pewien, ale sądząc po minie Gabrielle uwierzyła w każde słowo, które do niej skierował. Była taka... nietknięta, zdrowa i nieskażona światem. Nie znał jej na tyle dobrze, ale starał się wnioskować poprzez systematyczną obserwację i analizę. Różniła się mocno od grona znajomych, w którym się obracał. Nie zakładała maski, z jej zielonych oczu biła szczerość, nie grała w chorą grę od której mózg wyparowywał uszami. Czuł, że mógłby ją zepsuć i zniszczyć, jeśli tylko by ją do siebie dopuścił. Z drugiej strony pamiętał jej ciepły oddech na skórze, a zważywszy na jego stan... egoistycznie nie chciał sobie dzisiaj niczego odmawiać. Chciał brać i brać, bo zostało mu wszystko zabrane. Przyglądał się jej szeroko otwartym oczom. Jego lewa brew powędrowała ku górze. - Doprawdy? - zapytał nim zdołał przeanalizować brzmienie pytania. - Śmiem wątpić czy mogłabyś mnie powstrzymać. Ach, Gabrielle, Gabrielle. - westchnął i wplótł palce w swoje włosy, wbił paznokcie w skórę na głowie. - Naprawdę wierzysz, że targnąłbym się na życie w czyimś towarzystwie? I w dodatku bym o tym opowiadał? Mam jeszcze coś... do załatwienia na tym ziemskim padole, więc nie po drodze mi własne umieranie. Nie po to rzucałem klątwami, by teraz siebie zabijać. - mruknął ledwie otwierając usta. Odwrócił od niej wzrok, utkwił spojrzenie w drewnianym zadaszeniu wieży. Nieświadomie rozmasowywał nadgarstek lewej ręki próbując tym samym usunąć z niej powracający ból. Różnili się. Ona rzucała się z miotły bez baczenia na konsekwencje - a wszak mogła stracić życie - a on zanim by miał sobie strzelić zaklęciem w łeb rozpracowywał co jeszcze musi zrobić, by umrzeć z dzikim uśmiechem na twarzy. Była nieodrodną córą Huffelpuffu, ale też i Francuzką, bowiem akcent i ten wrodzony wdzięk ją mocno zdradzał. Popatrzył na jej zesztywniałe dłonie, na jasną skórę która wydawała się niemalże porcelanowa. Pękłaby pod silniejszym naporem. Czuł to, a odnosił się myślami do rozlewu krwi podczas wydarzeń na cmentarzu. Niepokoiło to nawet jego, gruboskórnego Horna, którego nikt nie podejrzewał o posiadanie cieplejszych uczuć. - Nie patrz tak na mnie na kości skrzata. - wydusił z siebie. Nie musiał na nią patrzeć, czuł jej wzrok, bowiem przeszywał go na wskroś. Zakrył ramieniem oczy i tak sobie siedział starając się skupiać na innych zmysłach, byle z dala od niepokojącego toru myśli. Obiecał sobie wczoraj być bardziej ludzkim wobec ludzi... szkoda tylko, że szło mu to tak opornie. Żałował, że nie miał żadnego papierosa przy sobie. Z przyjemnością oddałby się truciu płuc mimo, że Pomfrey by go za to przywiązała pasami do łóżka i karmiła przez rurkę za takie niedbalstwo. Poruszył się w miejscu, jego odzienie zaszeleściło otarłszy się o bandaż. Miał ochotę to z siebie zdjąć i spalić w powietrzu. Trwał jednak w zawieszeniu, bowiem wiedział, że Gabrielle wobec takiego zachowania jak nic uciekłaby z wrzaskiem. Ustalił sobie wszak, że będzie egoistycznie zużywał sobie jej obecność, więc wypadałoby przestać ją tak straszyć. |
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Obserwatorium Wto 06 Lis 2018, 20:21 | |
| Kubeł lodowatej wody spadł jej na głowę, wywołując nieprzyjemny, zimny dreszcz. Zacisnęła wargi, a delikatny uśmiech, który jeszcze kilka sekund temu błąkał się na ustach blondynki momentalnie znikł. Czego się spodziewała? Chyba nie sądziła, że jego obecny stan nagle coś zmieni? Prychnęła, ubolewając nad własną głupotą. Powinna walnąć się w głowę, może dzięki temu odzyskałaby zdrowy rozsądek. Ukryła twarz w dłoniach, nabierając powietrza w płuca. Dlaczego Alecto ją tu przysłała? Co chciała tym osiągnąć? Czy może wiedziała coś, z czego panienka Levasseur nie zdawała sobie sprawy? A może postanowiła zwyczajnie z niej zażartować, aby nieco poprawić humor Hornowi? Tak wiele różnych scenariuszy pojawiało się w myślach Gabrielle, jednak żaden z nich nie zakładał, iż piękna nieznajoma może uważać ją za swego rodzaju lekarstwo dla duszy chłopaka. Wypuściła głośno powietrze, zabierając z twarzy dłonie. Poczuła zrezygnowanie, zupełnie jakby jego nastrój udzielił się również Puchonce. Co miała z nim zrobić? Jak rozmawiać, jak przebywać w jego obecności, kiedy wywoływał w niej tak wiele uczyć oraz mętlik w głowie? Za każdym razem, gdy na niego spojrzała serce w piersi przyspieszało swe bicie, policzki przyozdabiały różowe plamy, a usta wręcz niemiłosiernie mrowiły, spragnione miękkości oraz ciepła innych warg. On, nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele uczuć w niej wywoływał, ile kosztowało ją teraz przebywanie w jego towarzystwie. Tamtego poranka na boisku poczuła coś, nie była pewna czym to jest, co będzie ze sobą niosło, bała się tego, jednocześnie odczuwając ekscytację. Jak jeden człowiek może powodować tak wiele odmiennych stanów? Dlaczego on jej to robił, oni oboje. Śmiała twierdzić, że Alecto jest w zmowie ze Ślizgonem, tylko za żadne skarby świata nie mogła zrozumieć jaki mieli w tym cel. Nic złego im nie zrobiła, nie nacisnęła na odcisk, starała się raczej nie rzucać w oczy, a może to zwykłe zagrania wychowanków Salazara. Może Sini miała, co do nich racje? Czuła rosnącą w gardle gulę, która powoli obierała jej głos, odkaszlnęła by pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Zmieniła pozycję, oparła kolana o brodę otaczając nogi rękoma. Spojrzała na niego, choć zielony odcień jej oczu zdawał się być nieco przygaszony, jego naturalny blask osłabł. Dzień był ciepły i słoneczny: zima odeszła na dobre, a w powietrzu dało się już wyczuć wyraźny, intensywny zapach wiosny, która według kalendarza miała zawitać na świecie niebawem, dlaczego więc ona czuła się jakby miała nadejść jesień? - Człowiek jest zaledwie tchnieniem, a jego życie jedynie sumą oddechów. Rodzi się, by umrzeć, a umiera, by żyć wiecznie. Podczas swojej ziemskiej wędrówki doświadcza wielu sprzeczności: spotyka się z dobrem i złem, radością i rozczarowaniem; podejmuje decyzje, dokonuje wyborów i nigdy tak naprawdę nie dowiaduje się, czy mógł wybrać lepiej. – odpowiedziała w dziwny, nieco poetyki sposób, brzmiało to tak, jakby mówiła gdzieś w powietrze. Zawsze wydawało się jej, że w życiu każdego człowieka alternatyw jest wiele, ale się myliła. Tak naprawdę nie ma żadnej, wszystko jest cieniem, iluzją i złudzeniem. Myślisz, że sprawujesz nad wszystkim kontrolę. Wydaje ci się, że przyszłość zależy od ciebie. Nie zastanawiasz się nad tym, że jesteś zniewolony przez własne uczucia, że żyjesz w rytm czyjegoś serca, że kontrolę nad tobą sprawuje własny umysł. Sięgasz po coraz odważniejsze zmiany, bo ciężarem jest samo istnienie – ale przekonujesz się, że własnego serca nikt jeszcze nie oszukał. Wspomnienia są częścią twojej duszy, a ty… ty jesteś tylko lalką. Zrozumiała to dopiero przy nim i nie mogła pozbyć się tego z własnej głowy. Uniosła do góry brew zdziwiona jego komentarzem. –Jak? – zapytała, zupełnie nie rozumiejąc o co mu chodzi. Sięgnęła do szaty, opuszkami palców odnajdując papierowe, kwadratowe pudełeczko, które Alecto wsunęła jej do kieszeni. Wyciągnęła „prezent” w jego stronę, a kiedy zobaczyła jego spojrzenie uśmiechnęła się z dozą wyższości. Paczka papierosów spoczywała w drobnej dłoni blondynki.
|
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Obserwatorium Pią 09 Lis 2018, 12:33 | |
| Gdyby popatrzył na Gab dłużej, mógłby zauważyć, że coś jest nie tak. Ciężko było mu myśleć, a co dopiero zastanawiać się nad wyrazem twarzy towarzyszącej mu dziewczyny. Podchodził do życia bardzo sceptycznie, szczególnie ostatnimi czasy. Czyjaś radość zaczęła go drażnić i choć dzisiaj był połowicznie obojętny na uśmiechy, tak dalej nie potrafił wykrzesać z siebie pełnego zaangażowania. Nie wpadł na to, że jeszcze trudniej jest z nim wówczas prowadzić nawet najzwyklejszą rozmowę. Nigdy nie był łatwym w obyciu mówcą, a dzisiaj już w szczególności nawalał na całej linii. Cierpiała przez to teraz Gabrielle, która została tu sprowadzona w niewiadomym celu i musiała być mocno zagubiona. Przyszła do obserwatorium i napotkała tam człowieka będącego o krok do nominacji na inferiusa pospolitego. Czas zadumy umknął niebywale szybko. Ciszę przerwał dziewczęcy głos, a słowa ułożyły się w poezję, do której Horn miał skrytą słabość. Nikt o tym nie wiedział, włącznie z bliską mu Alecto. Otworzył oczy, zawiesił je na ustach Gab, spomiędzy których wydostawały się słowa, o których posiadanie jej nie podejrzewał. Udowodniła mu po raz enty, że nie jest tępą blonydnką za jaką ją uważał parę dni temu. Utkwił w niej jastrzębi wzrok, łykał wypowiedź i przekładał ją w myślach na swój sposób. - Zdefiniowałaś życie. Musiałaś dokonać kiedyś życiowego wyboru? Nie mam na myśli skakania z miotły w imię szaleństwa. Dalej mnie to dziwi i dalej masz u mnie przysługę. - przypomniał o długu jak na typowego ślizgona przystało. Zmarszczył brwi wyganiając z umysłu odruch odpowiedzenia na własne pytanie. Mogłoby boleć bardziej niż pulsująca igiełkami ręka. Teraz, gdy już się zebrał w sobie, mógł przyłożyć się do obserwowani mimiki Gab. Robił to w jawny sposób, trochę bezczelny. Wydawało mu się, że dziewczyna jest spięta. Który to już raz wygładziła fałdki na spódniczce? - Wyglądasz jakbyś czuła się nieswojo w moim towarzystwie. Myślałem, że to przerabialiśmy. Czemu?- nie przepadał za chwilami, gdy ktoś się przed nim chował z wyimagowanego powodu. Dziś miał ochotę na bezpośredniość, bowiem cały zapas energii zużył na czynną obronę przed ostrzałem pytań panienki Carrow. Podrapał się po brodzie, a pod palcami poczuł delikatne ukłucie dowodzące, że pomału się zapuszcza i zaniedbuje. Nigdy nie przykładał aż tak dokładnej uwagi do wyglądu lecz przy eleganckiej Gabrielle czuł się jak menel i żebrak. Nagle tak poczuł się brudny i odpychający i w dodatku zaczęło mu to przeszkadzać. Wzruszył ramionami zbywajac odpowiedź na zadane pytanie - nie umiał powiedzieć w jaki sposób na niego patrzyła lecz miało to w sobie coś dziwnego, co wywołało w nim niepokój. Przesunął tyłkiem po deskach i usiadł przodem do Puchonki, by oddawać się obserwowaniu jej mimiki bez narażenia się na nadwyrężenie mięśni bocznych szyi. Tak, im dłużej sobie patrzył na jej opuszczone rzęsy i spięte usta, tym odnosił wyraźniejsze wrażenie, że nie czuła się tu zbyt komfortowo. Chciał wiedzieć czemu. Nie brał pod uwagę pomyłki, był pewny swego wniosku. O dziwo odkryty fakt uderzył go w czuły punkt. Zazwyczaj miał w poważaniu czyjeś odczucia, ale w tej sytuacji ciut się zirytował. Czyżby płoszył i odstraszał od siebie kolejną osobę? Miał być ludzki, a było to trudne dla kogoś, kto rzadko używał filtra w mózgu. Bawił się słowami, tkał chore gierki i w zależności od kaprysu kłamał bądź mówił szczerze. Tutaj nie powinien aż tak odsłaniać swoich myśli, wszak któż chciałby słuchać o wisielczych planach skrócenia żywota? W najważniejszych momentach to nawalało, a więc skoro uświadomił ją o swoich samobójczych żartach… - Nie zabiję się. Nie przejmuj się moim gadaniem. Brakuje mi…- urwał widząc w jej dłoni cudowną paczkę trucizny w gilsach. Jego brwi podskoczyły, a gdy zobaczył jej wywyższający się uśmiech, odruchowo odpowiedział tym samym. - No dooobra, gdzie jest haczyk? Nie masz pojęcia jaki smak lubię, a masz w dłoni ten idealny. Coś mi tu nie gra. Mów co za tym stoi.- choć słowa wydawały się rozkazywać, tak ton głosu ułożył się na kształt lekkiego rozbawienia i zaciekawienia. Szukał podstępu, dowcipu, psikusa, haczyka i ewentualnego wysunięcia żądań co chce w zamian - może jego duszę i serca potomków?
|
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Obserwatorium Sob 24 Lis 2018, 15:57 | |
| Nowy dzień zawsze przynosi nowe perspektywy, nowe nadzieje i niekiedy nowe postrzeganie świata. To był taki czas, kiedy trzeba było żyć teraźniejszością, tym co tu i teraz - wybieganie w przyszłość, choćby bardzo bliską przyszłość, było niebezpieczne i zdradliwe. Wodzi nas za nos przeznaczenie, a to trzeba zaakceptować. Castiel zdawał się być tego bardziej niż świadom, wydarzenia minionych dni odbiły się na nim, co nawet ona potrafiła dostrzec. W jego spojrzeniu coś się zmieniło, doskonale pamiętała ich pierwsze spotkanie. Był wtedy taki waleczny, pewny siebie, niezniszczalny… teraz - wydawał się przegrany. Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu, w „zamknięciu” nawet dla niej nie było łatwe, tak samo jak patrzenie na niego w takim stanie. Z całego serca chciała mu jakoś pomóc, jednak nie sądziła że jest odpowiednią osobą Nie potrafiła czytać w myślach Ślizgona, interpretować odpowiednio jego zachowania, byli swoim przeciwieństwem. Dlaczego więc Alecto myślała inaczej? W głowie Puchonki wciąż huczały słowa wypowiedziane przez krwistoczerwone usta. Wzięła głębszy wdech słysząc pytanie padając z ust bruneta. Przygryzła dolną wargę analizując je w myślach, wspomnienia niczym klatki filmu zaczęły pojawiać się w jej głowie. –Wyborów w życiu dokonujemy każdego dnia, każda podjęta przez nas decyzja wpływa na to, co dzieje się później, którą ścieżką przyjdzie nam podążać – odpowiedziała nieco wymijająco nie chcąc do końca zdradzać się przed chłopakiem. Za szerokim uśmiechem i roześmianymi, zielonymi oczyma skrywała wiele tajemnic i uczuć, którymi nie koniecznie chciała się teraz z kimś dzielić. Ponownie uciekła wzrokiem, przygryzła wargę i wygładziła fałdkę na spódnicy. Była zdenerwowana, i choć bardzo chciała to ukryć przed Castielem, kolejne jego pytanie uświadomiło dziewczynie, że jej plan nie powiódł się. Bywają w życiu człowieka takie dni i noce, które zmieniają wszystko. Bywają takie rozmowy, własne lub zasłyszane, które są w stanie wywrócić do góry nogami cały nasz świat, starannie budowany od wielu lat… Tak właśnie było w jej przypadku. Wkroczyła nieświadomie na niepewną ścieżkę, a kiedy odważyła się obejrzeć za plecy, zrozumiała, że nie ma już odwrotu. Zostały jej tylko dwie opcje: albo zaprzeczanie samej sobie, walka z uczuciami, w której z góry skazana była na porażkę, albo zaakceptowanie obecnej sytuacji. Wybrała to drugie. I stanęła przed najgorszym zadaniem. Musiała spojrzeć prawdzie w oczy. Nie pamiętała momentu, w którym zaczęła płonąć. Paliło ją właśnie to uczucie, a dokładniej jej duszę i serce. Czy było to już wtedy, gdy pierwszy raz mierzyła się ze spojrzeniem jego czekoladowych oczu, czy może dopiero później, poprzedniego poranku, kiedy uwięził ją między swoimi dłońmi... Teraz była pewna tylko dwóch rzeczy: że czuła coś silnego, coś silniejszego, niż by chciała, do Castiela Horna - przez myśl nie chciało przejść jej: zakochałam się w nim - oraz że to uczucie nie ma żadnej przyszłości. A gdyby tak się ośmielić, gdyby udowodnić całemu światu, że gwiazd, o których się marzy, można dotknąć? Siedział tuż obok nie, był na wyciągnięcie ręki… tuż obok mnie, a mimo to niedostępny, nieosiągalny, nie dla niej. Trzeba łamać schematy, pomyślała Przekraczać granice i śmiać się życiu prosto w twarz. Odwagi, Gabrielle! Raz jeszcze poniosła wzrok i spojrzała gdzieś za niego. Chwilę później, nie wiedzieć jak i dlaczego, uśmiechnęła się delikatnie. Obserwował ją uważnie, niczym drapieżnik swoją ofiarę zanim rzuci się do ataku, lecz ona nie czuła się jak ofiara. Podczas poranka na boisku zrozumiała, że Castiel Horn jest człowiekiem pełnym sprzeczności. Zdolnym do wyrażania emocji, które głęboko w sobie chowa, przegranym, lecz wciąż walczącym, obojętnym, a jednak potrafiącym czuć. Lustrował ją spojrzeniem swoich brązowych oczu, jakby zaglądał w głąb niej, do serca i duszy, do marzeń i celów. Całą sobą walczyła, by nie odwrócić wzroku. Udało jej się to. Prawdopodobnie dlatego, że to odwaga do stawienia czoła rozczarowaniom, które być może mogły czekać na nią w przyszłości, dodała jej sił. To był ważny krok w stronę obalenia muru, który wciąż stał między nimi. Mogła przecież zrezygnować, odwrócić się i odejść, wrócić do poprzedniego życia i pozostać do końca swoich dni przegraną. - To rozum wznosi wokół siebie mury. Serce je burzy. – odpowiedziała zagadkowo. Czuła jak serce w jej piersi zaczyna bić mocniej, w uszach słyszała dudniącą w żyłach krew, ciężej się jej oddychało, zupełnie jakby w powietrzu zaczęło brakować tlenu, tak niezbędnego do życia. Odwagi, odwagi! krzyczała w myślach. Bała się, po raz pierwszy w życiu musiała przyznać, że naprawdę się boi. Nawet skok z miotły w nieznane nie był tak straszny, w obecnej sytuacji wydawał się wręcz banalny. Uniosła się na kolana, dzięki czemu jej twarz znalazła się na wysokości jego. Przybliżyła się, nieznacznie, powoli dając mu czas na reakcję, dając czas sobie, zupełnie jakby nadal nie była pewna swoich zamiarów. Poczuła na swoich drżących wargach cząsteczki wzburzonego powietrza wędrującego między ich ustami. Nie zamierzała przyspieszać tej chwili. Mógł poczuć jej rozgrzany oddech na swoich wargach. Brakowało jej tchu, to był zaledwie ułamek sekundy, który dla niej trwał wieczność. Zadrżała gdy niemal niewyczuwalnie dotknęła jego ust swoimi.
|
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Obserwatorium Sob 24 Lis 2018, 17:41 | |
| Żądał odpowiedzi, czekał aż padną. Nie dostał żadnej, która by zaspokoiła jego ciekawość. Popatrzył wyczekująco na Gabrielle i próbował wywrzeć na niej presję, by wyłudzić satysfakcjonujące odpowiedzi. Rozmowa na temat wyborów życiowych już do nużyła, mógłby prawić o tym bez końca, a i tak nie wniosłoby do ich relacji większego porozumienia. Byli skrajnie różni, co rusz dochodziło między nimi do mikroskopijnych spięć, które w pewnym momencie wybuchały dosyć imponującą siłą rażenia - co miało miejsce głównie na boisku w tamten mroźny szalony poranek. Odgadł jej zdenerwowanie, ba, nawet temu nie zaprzeczyła, a uciekała wzrokiem, jakby próbowała coś przed nim ukryć. Horn nie należał do świętobliwie cierpliwych osób, dlatego jawnie okazał swoje rozdrażnienie. - Czy ty odpowiesz na moje pytania czy będziesz udawać, że ich nie zadałem? - ponaglił ją, a jednak nie doczekał się zaspokojenia ciekawości. Popatrzył przez ramię tam, gdzie padł jej wzrok, a gdy wrócił do jej twarzy, dostrzegł nikły uśmiech na zaróżowionych ustach. Cokolwiek chodziło jej po głowie, niewiedza go drażniła i zachęcała do okazania uczucia w bardziej dosadny sposób. Pomachał jej przed nosem otwartą dłonią. - Tutaj jestem. - zakomunikował domagając się jej uwagi, która z niewiadomych przyczyn została przeniesiona na coś innego. Gdzie odpłynęła myślami? Zostawiła go tutaj, poszła sobie w odmęty umysłu i zamiast odpowiadać na zadane pytania uśmiechała się w ten swój specyficzny sposób - jakby wpadła na iście szatański pomysł z serii "Jak doprowadzić Horna do szału". Miała przecież tego nie robić, przestać, prosił ją o to na boisku, a tu proszę, wyczuwał zmysłami, że na coś się zanosi. Albo on nie wytrzyma i sobie pójdzie albo ona...w sumie nie wiedział czego miałby się spodziewać. Zachowywała się nieobecnie. Była tu ciałem, ale jej nie było. A chwilę temu było na odwrót, to on tkwił jedynie okaleczonym sobą na Ziemi, a myślami gnał coraz to głębiej w depresję. W końcu udało mu się pochwycić jej wzrok, wtryniał się w niego mocą, oczekiwał wyczerpujących odpowiedzi. Czemu była spięta i mimo tego uśmiechnięta? Czemu obudziło to jego ciekawość i jednocześnie niepewną ekscytację? Co jej chodziło u licha po głowie? Jeszcze nie spotkał osoby, która by go zainteresowała w stopniu mentalnym - miał zazwyczaj głęboko w poważaniu co myśli o nim Alecto, a Nessie znał dobrze i nie musiał się zastanawiać co siedzi w jej głowie. Gabrielle nie mówiła zbyt szczodrze, a gdy już przychodziło co do czego to zostawiała niedosyt. - Tiaa... dość tej poezji. Chcę faktów. Co ci jest i czemu wyglądasz jakbyś... - urwał, zapomniał co ma powiedzieć, bowiem zaczęła się przybliżać w sposób jawnie deklarujący co zamierza. Zamilkł, autentycznie zaskoczony nagłą zmianą gęstości powietrza między nimi. Uniósł podbródek wyzywająco, gdy ociągała się, wahała i dawała niepotrzebny mu czas na decyzję. Poprawił się na podłodze, wyprostował i wtedy doń przyszła. Owionął go słodkawy kwiatowy zapach, który wywołał w nim przyjemne dreszcze. Mógł się wycofać, wstać, odejść, odepchnąć, odsunąć się, rzucić oschłym komentarzem, pokazać gdzie jest jej miejsce, a jednak jakoś tak nie wyszło mu otwarcie ust. Czuł się jak zahipnotyzowany. Widział z bliska jej czystą, jasną skórę, zabarwioną na policzkach delikatną czerwienią. Znowu pojawiła się w nim myśl, że to nie jest normalne, że jest taka... idealna. Nie widział na jej twarzy żadnej skazy, co go znów zaczęło mierzić. Nie zamknął oczu, wpatrywał się bezczelnie w jej oblicze. Gorący oddech na twarzy ocieplił chłodną skórę pozbawioną zdrowego kolorytu. Skręcał się w środku. Resztki jego przyzwoitości kazały przemówić tej dziewczynie do rozumu, wszak znowu ryzykowała i nie patrzyła na konsekwencje. Przecież nie znała go na tyle dobrze, a mimo wszystko podjęła się próby... nie miał ochoty być znów tym "rozsądniejszym". Zmęczył się odmowami, dbaniem o to, by trzymać granice przy sobie. Wstrząs emocjonalny przy Alecto wyczerpał go, a teraz znów został narażony na szok. Nie chciał sobie odmawiać, a skoro i Gab tego chciała, musiała to przemyśleć, prawda? Miał nadzieję, bo on nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Bez cienia wahania pokonał ten milimetr odległości ich ust, chętnie zasmakował różanych ust, które go wszak zapraszały. Nie umiał im odmówić, nie miał sił tego robić. Nie dzisiaj. Zwyczajne muśnięcie wstrząsnęło nim. - Nie mów potem, że nie ostrzegałem. To twoja wina. - szepnął zdławionym głosem. Nie odrywał od niej ciemnych ślepi, nie mógł, zupełnie jakby rzuciła na niego zaklęcie i nie pozwalała mu się na niczym innym skupić, tylko na niej, na kusząco wygiętych ustach. Wsunął łapczywie dłoń na jej kark, tuż pod miękkie włosy i wpił się ustami w jej wargi, rozchylił je, całował bez cienia delikatności. Nie szczędził im, nie wahał się i nie hamował, bo miał dosyć wyrzeczeń. Stracił tak dużo, a więc zyskanie przyjemnego wspomnienia było na wagę złota. Uniósł się z siadu do klęczek, by nad nią górować i mieć większą swobodę do wycałowywania każdego milimetra jej ust. Były miękkie, delikatne jak skrzydła motyla, a jednak nie miał wrażenia, że mógłby naruszyć ich fakturę. Teraz dopiero przymknął oczy, dusząc w gardle dziwny dźwięk - ni to protestu ni to z przyjemności. Przestał myśleć, wyłączył się na wszystkie bolączki, które go dotychczas zjadały od środka. Były tylko usta Gab. Objął jej ramiona, by przypadkiem nie chciała spieprzyć po tym czym go pokusiła. Sam siebie zaskoczył, zaczął pogłębiać pocałunek w sposób jaki dawno tego nie robił. Szukał jej języka, chciał poznać jego smak i miękkość, odczuwał potrzebę sprawdzenia co się stanie, gdy go dotknie swoim. Wstrząsnął nim gorący dreszcz, obudziła się w nim tłumiona od dawna tęsknota za dziewczyną. Żył bez ciepła, a więc gdy przyszło, nie umiał mu się oprzeć, przyjmował je bez zająknięcia i nieświadomie zwracał z nawiązką. Nie chciał myśleć co będzie potem, co stanie się jutro, co będzie czuł, po prostu nie myślał. Przez chwilę nie czuł nic oprócz słodyczy, która mogła go uzależnić przy odrobinie (nie)szczęścia. Z każdą upływającą sekundą i każdym otarciem się o jej usta rozgrzewał się, temperatura jego ciała wzrastała, by za parę chwil zakończyć się niepowstrzymaną gorączką. Czuł ulgę, w końcu mógł dać ujście emocjom, jakiekolwiek by one nie były. |
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Obserwatorium Sob 24 Lis 2018, 19:02 | |
| Patrzyła w jego oczy nie potrafiąc odnaleźć słów, które mogłoby wyrazić jej myśli i uczucia. Było ich zbyt wiele, były zbyt chaotyczne. Wzburzone i niespokojne dużo bardziej niż morze otaczające Marsylię. Zwątpiła nawet w to czy istniały słowa, mogące oddać to co w niej siedziało i narastało z każdą spędzoną razem chwilą. Kiedyś ktoś jej powiedział, że emocje których się nie okazuje nigdy nie znikną, że tak naprawdę ciągle są w nas i co jakiś czas do nas wracają i za każdym razem są coraz boleśniejsze. Wcześniej tego nie słuchała, teraz już zaczynała pojmować sens tych słów. Przy Castielu wszystko było dużo bardziej skomplikowane, czasem gubiła się w gonitwie myśli do której zmuszał ją swoimi pytaniami czy zachowaniem. Mętlik jaki wywoływał w jej umyśle zmuszał ją do analizowania każdego spotkania, każdego gestu, a jednocześnie utwierdzał w przekonaniu, że Ślizgon jest wyzwaniem, którego brakowało w jej życiu. Denerwowała go, irytację zachowaniem blondynki wymalowaną miał w ciemnych oczach, mimo tego ona zdawała się tym nie przejmować. Zagadkowe zachowanie Gabrielle, wymijające odpowiedzi, których udzielała powinny dać mu do myślenia, chociaż nawet ona zapewne nie podejrzewała się o to, co czego mogłaby być zdolna. Niezaprzeczalnie należała do ryzykantów, często stawiała wszystko na jedną kartę, jednak nigdy nie igrała z uczuciami drugiej osoby. Musiała mieć pewność, by zdobyć się na jakiś krok. Zazwyczaj stroniła od przedstawicieli płci przeciwnej, odmawiała, jasno stawiając sprawę, jednak z Hornem było inaczej. Nie rozumiała dlaczego, co też w sobie miał, że przyciągał jej uwagę. Nie potrafiła przestać o nim myśleć. Nie uciekł, nie odtrącił jej, nie rzucił kąśliwą uwagą, nie zrobił ani nie powiedział niczego, co mogłoby dziewczynę przestraszyć i zniechęcić do tego co zamierzała zrobić. Jedynie nie przestawał się jej przyglądać z nieodgadnionymi uczuciami, ona również nie uciekała przed jego palącym spojrzeniem. Delikatnie położyła swoją dłoń na jego torsie. W obserwatorium zapanowała taka nienaganna cisza, że była w stanie usłyszeć i poczuć bicie swoje, jak i jego serca. Jego czuły, pełen namiętności i pożądania szept sprawił, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce zawstydzenia. Tak. Zdecydowanie brała na siebie całą winę, choć w zasadzie teraz nie przejmowała się jeszcze konsekwencjami swojego czynu. Musiała się przekonać, musiała poznać smak jego ust, o których myślała od czasu pamiętnego poranka. Nie potrafiła wyrzuć tego obrazu z myśli, chociaż usilnie próbowała. To był ich czas. To była ich chwila. Pierwsza. Po raz pierwszy całowała jego wargi, całowała czyjeś wagi, ponownie mogła poczuć jego oddech na swoich rozchylonych ustach. Jego perfumy po raz pierwszy pachniały tak mocno i pięknie, ale jeszcze nie była jego. Będzie dopiero za chwilę. Delikatne muśniecie, dla niej było niczym wybuch wulkanu, czuła jakby w miejscu w którym ich wargi zetknęły się ze sobą przeszły wyładowania elektryczne, poczuła przyjemne mrowienie, które z ust zaczęło rozprzestrzeniać się na całe ciało. Zamknęła oczy, pozwalając by wczepił dłoń w jej włosy. Ich wargi spotkały się ponownie, była spragniona miękkości jego ust, ich ciepła. Hamulce, które do tej pory trzymały go z dala od niej w końcu puściły, czuła to w sposobie w jaki ją całował. Jej drżący oddech rozbijał się na jego wargach. On ją hipnotyzował, sprawiał, że nie mogła oprzeć się tej bliskości. Na początku niepewnie oddała pocałunek, i choć zapewne wyczuł jej chwilowe wahanie, nie zamierzała się tym przejmować. Chciała upewnić się, że to wszystko nie jest jedynie snem czy iluzją, że Castiel jest tu naprawdę i co więcej, że ma go tylko dla siebie. Nie chciała zapomnieć tego dotyku i smaku. Jego rozchylone wargi i język który wdzierał się do jej ust bez żadnych hamulców działały na nią jak najsilniejszy gatunek heroiny. Jak coś be czego nie można już dłużej żyć. Delikatnie ujęła jego policzek, zwykłe muskanie warg przemieniło się w prawdziwy pocałunek. Drżącymi dłońmi oplotła jego szyje, przysuwając się do niego bliżej. To było jak wyładowania elektryczne, następujące po sobie raz po raz, pozbawiły ją racjonalnego myślenia, zamknęła się na słowa, otwierając na nowe doznania. Tak wiele razy analizowała to w myślach, wyobrażała sobie, jak to jest poczuć smak ust kogoś innego, jednak żadne wyobrażenie nie oddawało prawdziwych emocji, które teraz targały jej ciałem. Na przemian było jej zimno i gorąco, skórę pokrywała gęsia skórka, serce z każdą sekundą biło coraz mocniej i szybciej. Nie potrafiła powstrzymać niezidentyfikowanego dźwięku który opuścił jej różowe usta, kiedy Castiel pogłębił ich pocałunek. Obudził w niej coś, o czym wcześniej nie miała pojęcia. Denerwował ją, irytował swoim chamskim zachowaniem, jednocześnie intrygując i w pewnym stopniu pociągają. Ostrzegał, uciekał przez co był dla niej jak zakazany owoc, a teraz sama przed sobą musiała przyznać, że całując go – smakował niesamowicie!
|
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Obserwatorium Nie 25 Lis 2018, 11:45 | |
| Zachowywał się jak nie on, choć w sumie było w nim coś jego, castielowego, wszak rzadko pozwalał okazjom uciekać. Miał szansę na zaznanie przyjemności, więc brał, brał i się ekscytował nowym doświadczeniem. Całował już wiele dziewcząt, ale były one wyblakłe w porównaniu ze świeżością ust Gabrielle. Były takie nienaruszone, miękkie, a sposób w jaki oddawała pocałunek dał mu do myślenia, że nie robiła tego zbyt często. To go tylko zakręciło, choć powinno ostrzec - miała przecież go nie kusić, bo wiedział jak to się skończy. On skrzywdzi ją, ona będzie mieć złamane serca, a jego to pewnie znowu nie ruszy. Mówił, prosił, ostrzegał, a teraz już nie było odwrotu. Zrzucał bezczelnie całą winę właśnie na nią, nie widział w sobie nawet grama winy i nie czuł się winny. Mimo wszystko usprawiedliwiał się sam przed sobą - jest zmęczony, ma zły dzień, wyczerpał się potyczkami z Al, źle spał, źle jadł, a więc miał święte prawo nie oprzeć się zuchwałości Gabrielle. Scałowywał sobie każdą część jej ust i jakoś nie przejmował się opóźnionym odzewem. Dlatego też nie spodziewał się jej ruchu. Gdy zakryła jego szorstkie, szare policzki dłońmi aż zachłysnął się powietrzem przez co musiał znacznie zwolnić tempo i intensywność maltretowania jej warg. Po omacku ściągnął jej palce ze swojej twarzy, by sobie wisiały na szyi, ramionach, gdziekolwiek, byle nie na wrażliwych na dotyk policzkach. W końcu poczuł i zauważył, że nie pozostawała mu dłużna, co mu się spodobało, choć zaczynało powoli niepokoić. Póki miał zamknięte oczy, ignorował świat i myśli, jednak nieopatrznie na chwilę uchylił powieki, co mu przypomniało o szarej rzeczywistości. Czuł i widział blisko siebie jasnowłose kosmyki. Zaprotestował, chciał zostać jeszcze w ramionach samej przyjemności, dawał się całować i się tym napawał. Sięgnął dłonią do jej kucyka, zahaczył palcem o gumkę do włosów, zdjął ją uwalniając całą burzę złocistych pukli. Połaskotały go po twarzy, wprawiły w ruch dużą falę kwiatowego, lekkiego zapachu. Gumkę do włosów schował do kieszeni spodni, zatrzymał sobie, choć nie wiedział po co. Cicho jęknął wprost do jej ust, kiedy próbował się z nich wyrwać. Nie było to łatwe, bo jego własne nie chciały go słuchać. Musiał użyć drugiej dłoni, by to przerwać. Tej chorej, okaleczonej, która nie miała prawa dotykać niczego pięknego bez ryzyka, że je zniszczy swoją szpetotą. Położył obandażowaną dłoń na jej ramieniu, starał się zignorować nęcącą falę włosów, które aż prosiły się o zanurzenie w nich twarzy. Użył sam na sobie wewnętrznej siły i oderwał się gwałtownie od jej ust, pozostawiając okrutnie na nich niedokończony pocałunek. Łapał łapczywie oddech, wzrok miał rozogniony i jakby przez chwilę nieobecny. Trzymał obie dłonie na jej ramionach, przesunął do łokci i tak trzymał na wypadek, gdyby znów mieli się na siebie rzucić. Potrzebował chwili by odzyskać mowę. - Hola, bo posądzą mnie o uwodzenie nieletnich. - powiedział schrypniętym głosem i łakomie wpatrzył się w ciemnoróżowe usta. Musiał odwrócić wzrok. - Ile ty masz lat, co? Czternaście? Nie igraj z ogniem, bo mam swoje granice cierpliwości. - odchrząknął, ale to i tak nic nie dało. Rozgrzał się, chciał więcej, było mu mało, ale przecież wiedział, że to mogłoby sprowadzić ich na manowce. Nie wykazywał się jakoś specjalnie wyczuciem, po prostu mówił, co ślina przynosiła mu na język. Non stop trzymał dłonie na jej barkach, zacisnął na nich palce - odruchowo nawet te pokiereszowane, co wywołało otrzeźwiający ból przechodzący aż do łokcia i ramienia. Gdy uspokoił jako tako oddech, popatrzył na nią z wyrzutem ale i kiepsko ukrywanym zachwytem. Horn wmówił sobie, że Gabrielle jest świadoma tego, co robi. Nie jest dzieckiem, choć czasami zachowywała się skrajnie lekkomyślnie. - Wyjdę ze skrzydła szpitalnego to sobie dokończymy ten rodzaj rozmowy. - na jego ustach zamajaczył pełen zadowolenia uśmiech. Opadł z powrotem na podłogę, zaczął rozmasowywać bandaż omijając starannie najwrażliwsze miejsca. Po chwili sięgnął po zrzuconą paczkę papierosów, otworzył ją i wyjął z nich jedną sztukę. - Podpal. - zakomunikował wskazując na gilzę, którą włożył sobie pomiędzy zęby. Patrzył na nią wyzywająco. |
| | | Gabrielle Levasseur
| Temat: Re: Obserwatorium Sob 01 Gru 2018, 17:37 | |
| Nie słuchała, nigdy nie słuchała próśb czy ostrzeżeń, kusiła los, igrała z nim, nie bacząc na płynące ze swoich wybryków konsekwencje. Była pewna, że za wiele rzeczy przyjdzie jej kiedyś zapłacić, przecież niczego nie można wziąć za darmo, zawsze należy się zapłata. Za ulotne chwile szczęścia, za miłość, za wszystko, co spotyka nas w życiu. Jedni nazywają to karmą, inni – zrządzeniem losu, chociaż mało kto wierzy w przypadki. Brała na siebie tą odpowiedzialność, skoro on nie chciał. Widziała wtedy w jego spojrzeniu ten dziwny błysk, posłuchała go, jednak zrodzone uczucie, mieszanina emocji, która towarzyszyły jej codziennie, począwszy od tamtego poranka, nie dawały blondynce spokoju. Musiała przekonać się na własnej skórze, czy to wszystko nie było tylko wymysłem jej chorej wyobraźni, wszakże miała ją przecież bardzo bujną. Urojenia po wyczynie, którego się dopuściła mogły być czymś naturalnym, jednakże jak bardzo się myliła, przekonała się w chwili gdy Castiel oddał pocałunek. To było jak rozbłysk światła w całkowitej ciemności, wybuch gwiazdy, niby niewidoczny, a jednak zmieniający wiele na firmamencie nieba. Uczucia miały zniknąć, zdławione zaspokojeniem pożądania, które mogło być idealnym wyjaśnieniem wszystkiego, co czuła. Choć bardzo tego chciała, nic takiego się nie wydarzyło, serce w piersi blondynki nie zaczęło bić wolniej, ciało nie przestało reagować w zaskakujący sposób, a myśli nie stały się bardziej poukładane. Bała się tego, po raz pierwszy w życiu musiała przyznać przed samą sobą, że jej własne uczucia ją przerażają. Nie były niczym niezwykłym, wszakże w jej otoczeniu było wielu ludzi, których kochała, uwielbiała czy nawet darzyła niechęcią. Tylko Horn. To on wywoływał w niej tak skrajne emocje, bo jak można darzyć kogoś sympatią a jednocześnie nie móc zdzierżyć jego obecności? Dlaczego ktoś postawił go na jej drodze? Dlaczego na siłę on musiał komplikować jej, i tak już skomplikowane życie?! Powoli choć niechętnie wracali do rzeczywistości, pocałunek z tego przepełnionego żarem zmienił się w delikatny, zaczęła – poza dotykiem ust Ślizgona – odczuwać otaczający świat. Na powrót poczuła jego upajający zapach, dotyk jego dłoni i palców zahaczających o gumkę, którymi związane były jej włosy, pozbawił ich rzeczy trzymających je w ładzie. Blond pasma rozlały się na jej ramionach przysłaniając różowe policzki. Pierwszy z cichym jękiem oderwał się od ust Gabrielle, zatrzymując ją dłońmi przed jakimkolwiek innym działaniem, zupełnie jakby bał się tego do czego może być zdolna Puchonka. Jeszcze przez dłuższą chwilę nie otwierała oczu, powoli uspokajając oddech oraz skołatane serce. Nie ruszyła się nawet o milimetr, schowana za kurtyną opadających włosów czuła się bezpieczniej niż gdyby tak od razu miała spojrzeć w oczy Castiela. Nie wiedziała czy na nim ten pocałunek wywołał tak ogromne wrażenie jak na niej, dokonując spustoszenia w sercu i myślach, jednak wypowiedziane przez niego słowa nie dały jej szansy, by miała jakiekolwiek wątpliwości. -Piętnaście… – odparła patrząc na jego zdziwioną minę –Mam piętnaście, prawie szesnaście w gwoli ścisłości lat – oznajmiła, zakładając kosmyk włosów za ucho. Głos miała niepewny, a jednocześnie nieco… nieprzyjemny? Na komentarz chłopaka nie odpowiedziała nic, przytłoczyło ją to wszystko, dla niego był to jedynie rodzaj przyjemności, której nie odmówił, kiedy ona sama pchała mu się do rąk. Pogrążona w ciszy wstała, popatrzyła na niego z poważnym wyrazem twarzy, jednocześnie ignorując jego wyzwanie. Otworzyła usta zupełnie jakby chciała coś powiedzieć, lecz żadne słowo ich nie opuściło, zamiast tego ruszyła do wyjścia. Zanim, jednak opuściła pomieszczenie obróciła się przez ramię, patrząc na zaskoczonego Castiela. -Poczułam coś, nie wiem co to jest, ale na pewno COŚ. Od ciebie zależy, co z tym zrobisz Horn – powiedziała, po czym obróciła się na pięcie i odeszła, tak zwyczajnie.
zt |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Obserwatorium | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |