Temat: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Wto 17 Cze 2014, 15:45
Opis wspomnienia
Są takie osoby, którym wiedza po prostu nie wchodzi do głowy i pomoc musi wkroczyć. Czyli rzecz o tym, jak Wanda notorycznie nie uczy się eliksirów tylko po to, by móc sobie popatrzeć na korepetytora, któremu w jej opinii blisko do poziomu „ciacha”.
Osoby: Wanda Whisper, Alex Hall
Czas: wakacje 1976
Miejsce: dom Whisperów
Alex otarł pot ze skroni, zmuszając się by znów spojrzeć na rozłożony przed sobą pergamin zawierający wakacyjną pracę domową z eliksirów. Nie było to jego wypracowanie, a świeżo promowanej na szósty rok nauki w Hogwarcie Wandy, która stała aktualnie nieco po jego lewej, mieszając w kociołku. Nie miał pewności, jak właściwie znalazł się po raz wtóry w domu Whisperów, próbując wtłoczyć ich córce do głowy trochę niezbędnej wiedzy, by przestała regularnie mieć problemy z przedmiotem. Od czasu skończenia szkolenia i zatrudnieniu w Biurze Aurorów, Alex nie musiał się już martwić o regularny przypływ gotówki, która swego czasu stanowiła jego główny motywator w oferowaniu swoich usług jako korepetytora. - Nie mieszaj za mocno, bo wystrzeli ci w twarz – oznajmił spokojnie, słysząc niepokojący bulgot wydobywający się z kociołka dziewczyny. - Chyba, że chcesz darmową depilację brwi.
Wanda Whisper
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Wto 17 Cze 2014, 22:49
Wakacje. Uroczy czas, kiedy to uczniowie Hogwartu wracają do swych domów, by beztrosko marnować czas na różne pierdoły, na które nigdy się nie ma chęci, gdy nauki tak dużo. Wanda długo czekała na te dwa miesiące wolnego, nie tylko dlatego, że mogła w końcu spędzić je ze swoim ojcem, ale po prostu. Stęskniła się za wolnością i słodkim nic nie robieniem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że jej oceny z eliksirów wołały o pomstę do nieba. No raczej same z siebie nie wołały, już tutaj Whisperówna wiedziała doskonale co zrobić, by totalnie zepsuć sobie świadectwo. Zrobiła to specjalnie, bo jej kochany tatuś martwiący się o jej dobre stopnie załatwił jej korepetytora ze wspomnianego już przedmiotu. I to nie byle kogo. Istny Bóg. Wysoki, wyrzeźbiony, z cudnym tyłeczkiem i uśmiechem, który topił jej serce. Właśnie taki był Alex. Człowiek zagadka, nie do przejścia, ale i na niego znajdzie się sposób. To, że wyniki końcowe egzaminów Wandzi nie były powalające nie znaczyło, że dziewczyna była kompletnym osłem. Była pilną uczennicą, wiedziała co i jak jednak chęć bliższego poznania korepetytora była tak wielka, że specjalnie ta zawaliła kilka testów. Teraz jednak cierpliwie mieszała w kociołku za pomocą różdżki, po uprzednim nakierowaniu przez mężczyznę. Stojąc tak blisko niego drżała mimowolnie, oczarowana jego postacią i zapachem, który ją odurzał. Mimo wszystko słysząc jego głos zmarszczyła brwi zerknęła na zawartość swojego kociołka. Nie było tak źle jak ten mówił, dlatego zaraz też powędrowała wzrokiem na jego przystojną twarz i wypaliła. - Przecież mieszam spokojnie, nic się nie dzieje. – Zaraz jednak zamknęła usta i przez nieuwagę zamachnęła mocniej różdżką, co tylko sprawiło, że jej wywar faktycznie zabulgotał głośniej, a kapka zawartości kotła spłynęła. Dziewczę zaklęło w myślach i pokręciło noskiem. - Widzi Pan? Gdyby Pan tego nie powiedział tak by się nie stało. – Powiedziała oskarżycielskim tonem typowej Krukonki i rzuciła w jego stronę jedno z tych jej nieodgadnionych spojrzeń.
Alex Hall
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Sro 18 Cze 2014, 11:16
Usta mężczyzny mimowolnie rozciągnęły się w lekkim, wyraźnie zadowolonym uśmiechu, gdy Wanda na krótką chwilę odwróciła uwagę od kociołka – bo przecież właśnie o to mu chodziło. Zielonkawa zawartość wydała bulgot godny rozzłoszczonej bestii rodem z królestwa chaosu i zagłady, leniwie zaczynając prowadzić ekspansję poza brzeg kotła, jakby miała do tego pełne prawo. Auror podniósł wzrok znad pergaminu, na którym wprowadzał poprawki, pozwalając sobie na teraz już triumfalny uśmiech odsłaniający na moment zęby. - Mam cię – rzucił, odsuwając od siebie pracę i wstając z krzesła. Niespiesznie pokonał dzielący ich dystans trzech kroków, stając tuż za prawym ramieniem dziewczyny, przez które zerknął do jej kociołka. - Nie dawaj sobie tak łatwo odwrócić uwagi od ważonego eliksiru – zaczął, nie wykazując żadnych oznak odsuwania się. - Raz prawie spaliliśmy pracownię podczas szkolenia, bo ktoś rozmawiał, zamiast liczyć ile razy zamieszał. To nie tak, że kompletnie nie wiedział, jaki wpływ na szesnastoletnią Whisperównę miała jego obecność – zdawał sobie z tego sprawę aż za dobrze, raz czy dwa złapał ją przecież na robieniu maślanych oczu, kiedy sądziła, że jej nie widział. Zamierzał to jednak wykorzystać na dwa sposoby: nauczenie jej większej samodyscypliny i dla własnej osobistej rozrywki, oczywiście w granicach rozsądku. Nikt tu nie chciał przecież nikogo krzywdzić, a sama myśl o bezpodstawnym okrucieństwie – bo możnaby już ją tak nazywać – napawała go cichym obrzydzeniem. Używając swoich naturalnych atutów chciał po prostu wtłoczyć do głowy Wandy coś więcej niż tylko wiedzę z eliksirów i przy tym stwierdzeniu zamierzał twardo stać.
Wanda Whisper
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Sro 18 Cze 2014, 11:43
Niechętnie odwróciła wzrok od przystojnej twarzy mężczyzny, którą znała niemalże na pamięć. Każde załamanie na jego skórze, krój pełnych ust. niewielkie zmarszczki pojawiające się na czole i między brwiami. Chcąc nie chcąc nie miała za bardzo wpływu na to, co się z nią dzieje i jak się zachowuje przy Alexie. Zresztą, nawet gdyby miała szansę cokolwiek zmienić to niewiele by zrobiła w tym kierunku. Facet jej się podobał - nie ma co ukrywać. Nie przeszkadzała jej niewielka różnica wieku, bo czymże w końcu jest kilka lat? Niczym. Przynajmniej według dziewczyny, która zazwyczaj odznaczała się niezwykłą inteligencją i przemyślanym zachowaniem. No właśnie, Krukonka wiedząc doskonale, że nasz przystojniak pojawi się w jej domu już wcześniej zaopatrzyła się w tajną broń, która wyciągnie kiedy trzeba. Dzięki niej Czarodziej spojrzy na nią bardziej przychylnym wzrokiem, może dojrzy w niej kobietę, na co oczywiście skrycie liczyła. W chwili obecnej zawiesiła spojrzenie brązowych ocząt na zawartości swojego kociołka, by ponownie chociaż na chwilę zerknąć na mężczyznę, który stał tak blisko niej, że prawie - prawie czuła bicie jego serca. I nie tylko. Zapach świeżej wody kolońskiej odurzył ją nieznacznie i wrył się w jej pamięć tak samo jak idealne mięśnie brzucha grające pod materiałem koszuli... Zagryzła wargę i zaczerwieniła się lekko przyłapując się na niecnych myślach o swoim nauczycielu. Nie to, że nie miała ochoty na małe co nieco... Kchem. - Spokojnie. - - powtórzyła raz jeszcze, starając się opanować drżenie całego ciała jak i głosu. - Nie jestem jak inni. Wiem doskonale co robię, przecież Pan wie. - Stuknęła końcem różdżki o kociołek, tym samym sprawiając, że cały śmierdzący napar zniknął. Czy był to przypadek czy też nie wie sama Wanda. Zrobiła zaskoczoną minkę i przekręciła głowę na bok, cofając się nieznacznie by niby to przypadkiem otrzeć się plecami o klatkę piersiową Aurora, o którą najchętniej by się oparła, przylgnęła do niej i co tam jeszcze... - Przepraszam. Niespecjalnie. Możemy zająć się czymś innym? Mieszanie w kotle już opanowałam. - Parsknęła pod nosem zaraz reflektując się i przyjmując uprzejmy, aczkolwiek dalej rozbawiony wyraz młodej twarzyczki ozdobiony lekkim szkarłatem. Spojrzenie jej oczu było oczekujące, ale i przenikliwe. Zupełnie jakby chciała zajrzeć do jego środka, do jego duszy.
Alex Hall
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Sro 18 Cze 2014, 20:49
Być może ten konkretny plan aurora nie zaliczał się do jego najbłyskotliwszych, ale wciąż miał na swoją obronę argument nie bycia stworzonym do nauczania. I fakt, że wcześniej jakoś zdołał wpoić kilku tępym kołkom choć podstawy ważenia eliksirów, nie miał tu nic do rzeczy. Nie zrobił absolutnie nic, dopóki wywar nagle nie zniknął z kociołka Wandy – jakoś bardzo wątpił, by Krukonka, czyli z założenia dosyć błyskotliwa osoba, wyczyściła go zupełnie przypadkiem. A może pokładał zbyt dużo wiary w uczniach spod niebieskiego sztandaru? W końcu istniał powód, dla którego wylądowała na jego łasce lub niełasce. Jedna z brwi Alexa uniosła się nieco do góry, gdy zobaczył lśniące dno kociołka – to by było na tyle, jeśli chodziło o tę część praktyczną zajęć, mieli zbyt mało czasu, by zacząć ważyć kolejny wywar. Jakoś nie napawało to mężczyzny optymizmem, bo w tym konkretnym przypadku pozostało mu improwizować. Nie miał z tym problemów w trakcie pracy, ale teraz poczuł się, jakby bez ostrzeżenia zawiązano mu za plecami ręce i kazano się pojedynkować z w pełni sprawnym przeciwnikiem. Dzieciaki i ich złośliwości... Bo właśnie dzieciakiem wciąż była młodsza od niego o 8 lat Wanda i głupio zrobił, zapominając o tym chociaż na chwilę. I nie, jakoś nie dawał się nabrać, że zainicjowała kontakt zupełnie przypadkiem. Jej ruchy, choć wciąż niewyćwiczone i nowe, zbyt mocno przywodziły na myśl wspomnienia z pozoru niewinnych pieszczot kobiecych dłoni, których właścicielki tak subtelnie chwytały się szansy spędzenia z nim kilku miłych chwil sam na sam. Jeśli były momenty, kiedy przeklinał geny ściągające ku niemu przedstawicieli obu płci, to właśnie był jeden z nich. - Najwyraźniej – odparł na komentarz odnośnie mieszania, chociaż teraz chętnie z powrotem postawiłby Wandę przy kotle i kazał kręcić dopóki nie odpadnie jej ręka, lub pozostałe im 30 minut nie minie. Szybko i z natychmiastowym skutkiem wycofywał się z powrotem do swojej skorupy mającej go chronić przed zbyt głębokimi interakcjami z ludźmi, mentalnie sycząc przy tym jak wściekły bazyliszek. Niezadowolenie w żaden sposób nie odbiło się na twarzy Alexa, pozostawiając ją absolutnie bez wyrazu – nawet zabłąkana brew wróciła na swoje miejsce. Odruchowo skrzyżował ręce na klatce piersiowej, lekko przekrzywiając głowę jakby w parodii jednej z wcześniejszych reakcji Wandy. W odpowiedzi na utkwiony w nim wzrok, przeniósł spojrzenie zielonych oczu na pannę Whisper, po cichu kalkulując i oceniając. - Planowałem, że go skończysz, a potem sprawdzimy działanie – zaczął, lekko wzruszając ramionami – Ale w tej sytuacji plan się posypał – westchnął krótko, pocierając brodę w zamyśleniu. A może by tak szybciej skończyć zajęcia, wziąć pomniejszoną zapłatę i nigdy więcej tu nie wracać? Weź się w garść Hall, dasz się wystraszyć szesnastoletniej dziewczynie i jej amorom? Tak, właściwie jeśli miało mu to zapewnić spokój oraz rozwiązanie tego konkretnego problemu, to auror był gotów wprowadzić ten zamiar w życie. Mimo to spróbował jeszcze: - Nie ma czegoś, co byś chciała teraz konkretnie wiedzieć albo poćwiczyć? Bo jeśli nie, to przejrzę resztę twojej pracy i skończymy.
Wanda Whisper
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Pon 23 Cze 2014, 14:46
Pytanie, które padło z ust Alexa była tak cholernie niestosowne, że aż dziewczyna poczuła ten słodki skurcz między nogami, a przez jej ciało przeszedł cudowny dreszczyk emocji, które wolałaby schować przed całym światem, a już na pewno przed jej korepetytorem, który działał na nią nie do końca tak jak powinien. Wszakże nie jej wina, że jej serduszko biło mocniej na widok tego apetycznego mężczyzny, a jego głos czy wzrok działał hipnotyzująco. Nie przeszkadzała jej nawet ta niewielka według niej różnica wieku, bo w końcu czymże są w obliczu miłości, pełnej gorącego uczucia i pożądania wymalowanym na bladej twarzyczce dziewczyny. Chcąc nie chcąc spojrzała jeszcze raz na nauczyciela przeciągle, a różane usta wykrzywiła w lekkim, nieodgadnionym uśmiechu, i odgarnęła kosmyk ciemnych włosów za ucho, nie spuszczając z niego wzroku. Tęczówki jej jarzyły się tajemniczym blaskiem, a sama dziewczyna dosłownie jaśniała. Aż głupio było jej się tak w niego wpatrywać, dlatego też zaraz odwróciła się w drugą stronę i zagryzła dolna wargę, wyobrażając sobie jak mężczyzna daje jej korepetycje z czego innego. Miała ogromną ochotę na pocałowanie go. Jego usta, tak pięknie wykrojone były stworzone do całowania. Ba, były stworzone dla niej, do spijania każdego słowa, które aż prosiło się o zapisanie w jakimś kajeciku złotych myśli. Chrząknęła cicho i oparła dłonie o blat stołu, przy którym stała, by zastanowić się nad obecnym zajęciem. Tak naprawdę wcale, w cale nie potrzebowała żadnych głupich korków z eliksirów, ale... kusiło ją by pomęczyć nauczyciela jeszcze chwilę swoją obecnością. Nie byłaby sobą gdyby nie była przygotowana i na taką ewentualność. Oderwała się od swojego kociołka i ruchem dłoni nakazała swojemu przyszłemu kochankowi [ooooch, czyżby?] pozostać na miejscu. - Zaraz wrócę. - Odwróciła się i pomknęła do kuchni, w której czekały na nią dwie filiżanki gorącej herbaty z cytryną i talerzyk pełen domowych wypieków. Jej wypieków warto dodać, przygotowanych na tą specjalna okazje, kiedy Alex zawitał do jej domu. Wkradł się na jej teren, więc to ona była górą! Wszystko to ułożyła na srebrnej tacy jeszcze należącej do jej prababki - ale zachowanej w świetnym stanie i wróciła do salonu, gdzie zaraz szybko rozstawiła cukierniczkę, na wypadek gdyby jej wybranek słodził, oba naczynia i talerz z sernikiem zgrabnie pokrojonym z małym dodatkiem w postaci amortencji, wyważonego już dawno, co dodawało mu tylko mocy. Była ciekawa działania eliksiru - była wprost ogromnie ciekawa czy Hall skusi się na choć jeden puszysty kawałek ciasta przełożonego masą serową? Jak gdyby nigdy nic zgrywając cnotkę zabrała tacę i odłożyła ją gdzieś na bok i podsunęła jedną z bogato zdobionych naczynek z herbatką, w której tak lubują się Anglicy. Sama Wandzia uśmiechnęła się wdzięcznie i wróciła do swoich notatek, które przejrzała szybko jakby zastanawiając się nad czym mogliby jeszcze popracować. - Hmmm. Ostatnio miałam problem z eliksirem wiggenowym. - Powiedziała raz jeszcze zawieszając spojrzenie na twarzy korepetytora, mając w duchu nadzieję, że ten poczęstuje się serniczkiem, który otworzy mu oczy na jej piękno i charakter. Nie wiedząc co teraz zrobić, zaczęła szykować składniki na wywar.
Alex Hall
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Wto 24 Cze 2014, 19:33
… smoka z rzędem temu, kto potrafiłby przeniknąć zachowanie i niewieście myśli, a potem podzielił się tą wiedzą ze światem, by ulżyć w cierpieniach wszystkim, których właśnie kobieta obrała za cel swoich rozmyślań. A sądząc po nieco nieobecnym, może trochę zastygłym w cichej euforii wyrazie twarzy Wandy, właśnie przewinęły się lawiną przez jej głowę. Auror przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, oczekując na decyzję z powoli kończącą się cierpliwością – to nagłe fiasko w sytuacji, w której nigdy nie czuł się komfortowo, sprawiało, że robił się niespokojny, a wizja teleportacji do cichego mieszkania, gdzie czekało wygodne łóżko i wiecznie spragniona pieszczot kotka, stawała się coraz bardziej kusząca. Wyjście panny Whisper skwitował przewróceniem zielonych oczu i bezczelnym zajęciem miejsca przy stole, na którym wciąż smętnie leżał pergamin pokryty starannym pismem. Słysząc ciche krzątanie i dzwonienie zastawy gdzieś za ścianą, Alex wyciągnął różdżkę zatkniętą w kieszeni spodni i krótko machnął nią w stronę pracy domowej Wandy. Posłusznie zwinęła się w równy rulon, unosząc w powietrze, po czym wylewitowana na jedną z półek, zgrabnie tam opadła. Przy okazji, skoro już miał w ręce swój kawałek magicznego kijka, zamienił też podręcznik leżący obok notatek w niczego sobie haftowaną serwetę, którą przesunął na środek stołu. Jak się okazało trafił w dziesiątkę, bo wraz z zastawą, jaką wniosła panna Whisper, całość prezentowała się bardzo elegancko - może trochę zbyt wytwornie jeśli miałby porównywać to ze swoim dosyć minimalistycznym gustem, ale dziewczynie na pewno się podobało. No właśnie, Wanda. Wanda z uroczo niewinnym uśmiechem i spojrzeniem piwnych oczu, które z pewnością wywołałoby u Alexa efekt miękkich nóg, gdyby wciąż był nastolatkiem. Wciąż metaforycznie tańczyła gdzieś dookoła aurora, mniej lub bardziej subtelnie dając do zrozumienia, że znajdował się w jej sferze zainteresowań. Czy ona znajdowała się w jego? Gdyby spotkali się za czasów szkolnych, powiedziałby, że tak – teraz? Hm. Uśmiechnął się z wyraźnym entuzjazmem na widok ciasta, odkładając różdżkę – był potwornym łasuchem, gdyby mu tylko pozwolić żywiłby się samymi produktami zawierającymi szalone ilości cukru i pewnie w końcu pożegnałby się ze wszystkimi zębami dzięki próchnicy. Co dziwne, słodzenie herbaty uważał za najwyższą herezję, ledwo powstrzymując tiki nerwowe, ilekroć ktoś w jego towarzystwie sięgał po cukierniczkę. - Sama piekłaś? - spytał ze szczerym zainteresowaniem, bo sernik wyglądał naprawdę fantastycznie. Ba, był wizją rodem z mokrych snów i sama myśl, że mógł zaraz niekoniecznie kulturalnie wpakować sobie kawałek do ust, nagle przedstawiała mu cały świat w kolorach tęczy. A jeśli sprawczynią tego małego cudu sztuki cukierniczej była Wanda i smakował tak samo dobrze jak wyglądał... Cóż, musiałby powstrzymywać się przed pocałowaniem tych magicznych rąk, bo jeśli przychodziło do jedzenia, Alex reagował z przytłaczającym entuzjazmem. - Wiggenowym, mówisz – rzucił, jednym uchem słuchając tego, co mówiła na temat przedmiotu, bo właśnie przysuwał się bliżej stołu z zamiarem nałożenia porcji cukrów. W czasie, gdy panna Whisper zaczęła zbierać składniki, podsunął sobie talerzyk prawie pod sam nos... No właśnie. Gdyby zdecydował się bezceremonialnie wsadzić kawałek ciasta do ust naraz, jak podpowiadał mu instynkt łasucha, nie miałby najmniejszej szansy uchwycić delikatnego ale jakże przyjemnego zapachu wyprawionej skóry, migdałów i trawy po deszczu. Nie tak powinien pachnieć sernik. W pierwszej chwili najzwyczajniej w świecie zgłupiał, patrząc na talerzyk, jakby jego zawartość właśnie dała mu w twarz, a potem oznajmiła, że większego głąba nigdy nie widziała. Amortencja? Naprawdę? Czy Krukonka właśnie próbowała go odurzyć amortencją? Eliksirem, z którymi podobno miała taki kłopot? Jeśli już tak bardzo chciała spróbować, czy będzie w stanie przechytrzyć aurora, to mogła chociaż nie marnować pysznie wyglądających łakoci... Alex powoli i z czymś na kształt rozpaczy wykrzywiającym usta odstawił talerzyk na stół, wzdychając tęsknie. - Wanda? - zaczął, opierając łokieć na oparciu krzesła i przekrzywiając się lekko, by łatwiej móc spoglądać na postać dziewczyny. - Chciałabyś mi o czymś powiedzieć? - spytał zupełnie normalnie, ze swobodą której sam się dziwił. Jakoś nie potrafił wykrzesać w sobie nawet iskry gniewu, gdy był tak bliski śmiechu. Fakt pozostawał, że Wanda Whisper, szesnastoletnia Krukonka skutecznie wciskająca kity, że ma problem z przedmiotem, właśnie próbowała odurzyć eliksirem miłosnym własnej roboty korepetytora aurora i jeśli w jakikolwiek sposób nie było to dla was zabawne, to nie wiem, co dodać.
Wanda Whisper
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Sro 25 Cze 2014, 02:14
Hej, może i to co zrobiła było tylko szczeniackim posunięciem, ale przynajmniej się starała. I mimo wszystko pokazała swój potencjał. Nie każdy potrafi wykonać dobry wywar miłosny – ten na dodatek ważony był dłuższy czas, widać, że był przygotowany właśnie na jedną z tych specjalnych okazji. No gorzej było z tym, że wydało się, że jednak dziewczyna nie jest taka głupia jaką próbowała grać. Ale to inna sprawa, traktowała to jak poświęcenie się w słusznej sprawie, ot co. Wycwaniła się jednak, a może lepiej – zabezpieczyła się i nie wszystkie kawałki sernika były z dodatkiem amortencji, dlatego też po krótkiej chwili rozmyślania nad tym czy znowu by nie okłamać korepetytora podsunęła mu kawałki czyste, bez dodatku magii. Na jej twarzy w międzyczasie pojawił się zdradziecki rumieniec, którego za cholerę nie mogła się pozbyć. Nie pomagało podgryzanie wargi czy też szczypanie się w udo. Odwróciła na moment wzrok zupełnie jak małe dziecko przyłapane na niecnym uczynku i westchnęła cicho – machnęła różdżką by ułożyć liczne księgi na półkach i zaraz odwróciła się w stronę mężczyzny, przybierając spokojny wyraz twarzy. Mimo ogólnego zażenowania nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu rozjaśniającego jej ładną twarz. Z początku słysząc pytanie Aurora zamrugała nie wiedząc co odpowiedzieć i zamyśliła się. Przecież nie powie mu wprost, że jej się podoba. Był starszym, postawnym młodzieńcem, którego uśmiech sprawiał, że nogi same się pod nią uginały. Stwierdziła w duchu, że czyny będą o wiele lepsze niż słowa, które prawdopodobnie ugrzęzną jej w gardle. Lekko odbiła się od stołu, o który opierała się biodrem i nie spuszczając wzroku z twarzy nauczyciela wygięła usta w słodkim grymasie, który jednak miał w sobie coś drapieżnego, niebezpiecznego czego nie można było zauważyć na pierwszy rzut oka. Spojrzenie piwnych ocząt pociemniało, a dziewczyna powoli zbliżyła się do Alexa jakby z ociąganiem, nie będąc pewna czy to co robi jest odpowiednie czy nie. Z pewnością nie było, ale kij z tym! Raz się żyje, trzeba spełniać swoje marzenia i nie bać mówić o swych uczuciach. Bo to tylko jeszcze bardziej komplikuje sprawy z pozoru proste… - Ja… Cóż. Sama nie wiem. – Mruknęła, melodyjnym głosem, przystając przy nim tak blisko, że czuła zapach jego perfum, którymi się lekko zaciągnęła starając się zapamiętać ich skład. Nie myśląc za wiele – a może inaczej – dokładnie i z precyzją chirurgiczną chwyciła delikatnie twarz Aurora, czując pod dłońmi lekki zarost i nachylając się nieznacznie nad nim, opiewając go wanilią, swym słodkim aromatem złożyła subtelny, niespieszny pocałunek czując jak krew buzuje jej w uszach, i jak serce zatrzymuje się na sekundy. Doskonale wiedziała, że nie powinna tego robić, ale miękkość ust mężczyzny była tak kusząca, że ta nie mogła mu się oprzeć. Poza tym, nie należało traktować jej jak dziecka. Była już młodą kobietą, dobrze znała swoje ciało, swoje możliwości. I miała nadzieję, że ten jej nie odrzuci. Hej, była ponętna!
Alex Hall
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Pią 18 Lip 2014, 22:16
Cisza w połączeniu z rumieńcem, który zdradziecko wypełznął na policzki dziewczyny i zajął końcówki uszu, były bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa – w tym momencie Wanda nie musiała się już do niczego przyznawać. Jeśli Alex miał jeszcze chociaż cień wątpliwości co do tego, czy trafnie rozszyfrował dziwny zapach sernika, właśnie się go pozbył. Cholera by to wszystko wzięła. W trakcie, gdy szatynka próbowała ukryć swoje zakłopotanie krzątając się po pokoju i robiąc milion niepotrzebnych rzeczy, mężczyzna zamknął na chwilę zielone oczy, masując skroń – wyraźnie czuł nadchodzący ból głowy. Nie tak długa wizyta w domu Whisperów wyczerpała jego cierpliwość do kontaktów międzyludzkich na najbliższe kilka godzin, po cichu życząc sobie, by zajęcia te dobiegły już końca i nie miały więcej miejsca. W końcu okazało się, że Wanda nie była wcale takim beztalenciem w dziedzinie warzenia eliksirów za jaki chciała uchodzić, by dojść do swoich własnych celów obejmujących uwiedzenie kilka lat starszego aurora. Mógł sobie uścisnąć rękę, bo tak czy siak jego obecność zmusiła Krukonkę do uważniejszego zagłębienia się w tajniki tej sztuki. Swego rodzaju ironiczny sukces edukacyjny. Alex wypuścił powietrze kątem ust, z powrotem spoglądając na Wandę, która akurat w tej chwili zdecydowała się ruszyć od stołu. Sposób w jaki z pozoru niespiesznie się poruszała i całe napięcie w jej sylwetce natychmiast uruchomiły wszystkie alarmy, których jednostajne dzwonienie ulokowało się gdzieś z tyłu głowy Halla, gwałtownie skupiając wszystkie jego myśli na teraźniejszości. A to nie był dobry znak, bo w ten „tryb” zdarzało mu się wchodzić w sytuacjach zagrożenia, zarezerwowanych w dużej mierze dla zadań terenowych związanych z wykonywanym zawodem. Świadomość własnego ciała i ciała zbliżającej się dziewczyny uderzyły w niego jak młotem, nie pozwalając oderwać wzroku. Było to absurdalne zważywszy na ich dramatycznie różniące się poziomy doświadczenia i obycia na wielu płaszczyznach, ale czuł się zredukowany do roli ofiary, z którą drapieżnik zamierzał się trochę pobawić przed kolacją. Nawet jeśli Wanda nie czyhała na jego życie, a coś o wiele bardziej przyziemnego. Dotyk jej rąk i ust był jak porażenie prądem – nie miał pewności czy w ten zły czy dobry sposób. Jeśli mógł być czegoś pewien to tylko tego, że wywołała gwałtowną reakcję, którą starannie ukrył za maską obojętności. Mogły go zdradzać tylko oczy. Mężczyzna podniósł ręce, ujmując dłonie Wandy w swoje, po czym lekko odsunął od siebie Krukonkę. - Mieszkam z kimś – powiedział pierwszą wymówkę, jaka przyszła mu do głowy. Nie kłamał przecież, mieszkał z Williamem, kotami i sową, a że użył tego faktu do pewnego nagięcia rzeczywistości i wprowadzenia w błąd... Wstał z krzesła, które jak dotąd zajmował i patrząc w ciemne oczy Wandy, dodał: - Na pewno znajdziesz kogoś, kto cię odpowiednio doceni. W domyśle niewypowiedziane krążyło gdzieś „ale tym kimś nie będę ja”. To śmieszne, bo chciał dodać, że młoda Whisperówna była zdolna i piękna i nie powinna się przejmować odmową jednej osoby, ale głos już go zawiódł. Zamiast tego wypuścił dłonie dziewczyny, wymijając ją i opuszczając pokój. Dał tylko znać głowie rodziny, że wychodzi, a będąc już za drzwiami teleportował się do własnego mieszkania.
Wanda Whisper
Temat: Re: Panny Wandzi przygody nad kociołkiem Sob 19 Lip 2014, 14:09
Zasmakowawszy jego ust, została delikatnie odsunięta od osoby Aurora. Delikatnie, bo ten jak widać jeszcze wiedział, pamiętał, że ma do czynienia z uczennicą Hogwartu. Z początku sama nie wiedziała co powiedzieć – mężczyzna działał na nią w sposób niewytłumaczalny. Działał na nią jego urok, spojrzenie zielonych oczu – ta bardzo hipnotyzujących, doświadczenie i po prostu, uroda. Był przystojnym facetem, poważnym, a to, że był o kilka lat starszy nie robiło jej zbyt wielkiej różnicy. Wiedziała jednak, że to nie był chyba dobry pomysł z tym pocałunkiem. Na jego twarzy dojrzała tylko niejaki szok i coś jeszcze. Coś, czego nie potrafiła zbytnio określić. Nie zaprzątała sobie teraz tym głowy, bo – domyślała się, że już go pewnie nie zobaczy. Chyba, że przypadkiem, na Pokątnej, albo w szkole, gdzie minie go w korytarzu, gdy ten nawet na nią nie raczy spojrzeć. Wysłuchawszy jego marnej wymówki miała ochotę parsknąć śmiechem, jednak się powstrzymała, bo mógłby uznać ją za głupią dziewuchę. Skinęła głową, dając mu do zrozumienia, że rozumie i skrzyżowała raz jeszcze z nim spojrzenie, czując jak coś oplata jej żołądek i ściska niewiarygodnie mocno. Przez chwilę chciało jej się płakać, dać upust swym emocjom, jednak… Powstrzymała się, po prostu. Nie chciała nawet skomentować jego ostatnich słów, bo to byłoby bez sensu. Odciśnięte na jej ustach jego wargi paliły ją niemiłosiernie. Upajała się dotykiem jego dłoni, podczas gdy jej ciemne tęczówki wpatrywały się ślepo w oczy Alexa. Nie prosiła go by został, po prostu pozwoliła mu odejść.