Ach, błonia! Wiosną zielone oraz pachnące, zimą białe i puchate. Rozległe, wielkie, pełne zakamarków, w których można się schować przed wszystkimi lub gdzie bezkarnie da się świętować w gronie przyjaciół, zawsze kuszące uczniów. Dlaczego? Non stop jest tu coś do roboty! Jak nie nauka na łonie natury to może berek, zabawa w chowanego, bitwa na śnieżki? Za dziecinne? Hm... A co powiesz na pojedynek na czary? Oczywiście z zasadami! Przecież do zamku nie daleko, a i nauczyciele tu przychodzą!
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:09
Łapa miał złapać Dorcas w ciągu najbliższego dnia. Nie miał okazji. Nie widział jej trzy dni. Rano dorwała go McGonnagall oczywiście poinformowana przez Evansową o złamaniu regulaminu. Takiego surowego szlabanu Łapa nie przeżywał odkąd nie posłał Smarka do Wierzby Bijącej. Kto by pomyślał, że spóźnienie się o trzydzieści minut po godzinie policyjnej przypłaci przepisywaniem dwóch ton pergaminów i ręcznego sortowania klasówek? Rękę Łapa miał w bandażu. Poważnie, pozwolił jakiejś małej dziewce, która się napatoczyła, owinąć swoją biedną prawą rękę najprawdziwszym mugolskim bandażem. Nie mógł nią ruszać, podejrzewał nawet złamanie kości palca małego, serdecznego i kciuka! Cały ten wredny szlaban uniemożliwił mu wyrwanie Meadowes nawet na chwilę. Parę razy mignęła mu między lekcjami, ale poza... nie było mowy. Od razu po zajęciach szedł do gabinetu McGonagall, a wychodził stamtąd o dwudziestej pierwszej, skąd odprowadzała go wprost pod Grubą Damę. Nie miał szans się wymknąć, poza tym padał z nóg. Spał jak zabity. Dopiero gdy nadeszła sobota, uwolnił się od szlabanu. Odespał porządnie ostatnie parę dni, na prace domowe nawet nie spojrzał, tylko począł przygotowania do randki. Głowa go bolała od teorii, jakie wysnuwał podczas sprzątania u opiekunki domu. Meadowes dała się pocałować i na niego nie zaczęła wrzeszczeć. Ale uciekła. To znaczy, że jej się to podobało czy może nie chciała go widzieć? Wszak przedstawiła mu swoje uczucia i bardzo uradowała Łapę, gdy mógł się nimi na głos cieszyć. Miał nawet plany zacząć demonstrować światu i szkole, że jest jego, ale nie mógł jej złapać. Umykała mu sprytnie. Łapa nie rozumiał jej. Tajemniczo się uśmiechała, ale nie powiedziała ani "tak" ani "nie". Nic. Po prostu zmykała po cichu nie wyjaśniając nic biednemu Blackowi. Nawet zaczął szukać Rogacza, aby się u niego poradzić, ale ten pojechał do ojca do domu i nici z rad. Lunatyka nie pytał, bo na pewno by ten to skwitował uniesieniem brwi i polecił naukę do zbliżającego się sprawdzianu. Glizdogon znowuż... nie miał doświadczenia w tej dziedzinie, poza tym jego rady ograniczałyby się jedynie do gorącego przytakiwania i piszczenia "świetnie razem wyglądacie". I to by było na tyle. Z takimi oto wątpliwościami, nieszczęśliwy Łapa popołudniu wyszedł z zamku ubrany w czarną, elegancką koszulę - najnowszy krzyk mody, oraz skórzaną kurtkę, do tego dobrane spodnie i wygodne buty. Wyglądał w tym nieprzyzwoicie przystojnie. Zwracał na siebie uwagę, oczywiście, jednak tym razem nie odpowiadał czarującym uśmiechem, gdy pewne dziewczęta go zaczepiły i na głos wzdychały. Po prostu Łapa wystroił się tak nie dla nich, tylko dla Dorcas. Miał nadzieję, że spełnił jej oczekiwania i wymagania wysłanie w poprzednim liście. Gryfon wyszedł na błonia i skierował się w stronę większego skupiska kamieni i głazów. Tam bowiem czekał na niego Maleństwo przykryty niewidzialną płachtą. Lśnił jakby był nowy. Black przysiadł na większym głazie i skrzyżował ręce na ramionach. Czekał na Meadowes. List o randce dostała dzisiaj rano i musiała przyjść. Jeśli się spóźni, pójdzie osobiście po nią tym razem przez nikogo nie zatrzymywany. Wtedy pół szkoły zwróci na nich uwagę, a tego Meadowes z pewnością nie chciała. Nie miała więc dużego wyboru. Łapa był wściekły, że tak uciekła mu z pokoju wspólnego. Musiał wyrównać z nią rachunki, najlepiej ustnie. Gdy tak stał, mijały go niewielkie grupy uczniów. Niestety fanki zatrzymywały się pięć metrów dalej i nie mogły oderwać od niego spojrzenia. Nie wierzyły, że TEN Łapa nie posyła im czarującego uśmiechu, tylko wygina szyję wyglądając w tłumie tej konkretnej czupryny.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:11
Przez kolejne trzy dni specjalnie nie rzucała się w oczy Blackowi. Owszem, widział ją na zajęciach, na które wspólnie uczęszczali, ale przeważnie w towarzystwie Lily albo Remusa, z którymi zawsze zajęta była rozmową na temat zadanych prac lub wypracowań. Nie ignorowała jednak Syriusza, zawsze uśmiechnęła się na dzień dobry lub nawet zagadała, ale bez większych zobowiązań czy raczej zainteresowania. Raczej poświęciła się nauce niż rozmyślaniu na tematy powiązane z Blackiem. Pozwoliła, aby sprawy same zadecydowały jaki obrót przybiorą, nie chciała niczego wymuszać. Było to chyba najbardziej korzystne rozwiązanie, które doradziłaby jej racjonalna Lilianne. Nie zapomniała jednak o randce, ale jednocześnie obiecała cierpliwość, tak więc Łapa nie otrzymał pełną oburzenia wiadomość od panny Meadowes. Ponadto Peter niechcący wygadał się, że Syriusz wraca codziennie po szlabanie u McGonagall, o czym rzecz jasna Black nie wiedział. Dorcas wracała własnie z lekcji eliksirów, nie do końca zadowolona zadanymi wypracowaniami na następne zajęcia, kiedy po drodze dogonił ją jakiś młodszy uczeń. Zaskoczona, nie zdążyła się o nic zapytać. Została jej wciśnięta karteczka, a doręczyciel po prostu zniknął na korytarzu. Pokręciła głową, ale też od razu spojrzała na zapisaną na pergaminie treść. Black nieco pokrzyżował jej plany na dzisiejszy wieczór, ale nie były to żadne zobowiązania, które nie mogłyby poczekać. Uśmiechnęła się sama do siebie, a karteczkę wcisnęła pomiędzy kartki podręcznika. Kto szukałby w opasłym tomisku do zaklęć śladów jej spotkań z Łapą? Dor nie miała w zwyczaju spędzać godziny przed lustrem, nawet jeśli wydarzenie, w którym miała brać udział, wymagało stosownego przygotowania się. W sypialni dziewcząt nie zastała nawet Lily, toteż na spokojnie odświeżyła się oraz przebrała, gdyż nie sądziła, aby szkolny mundurek był odpowiednim strojem na randki. Black rozbudził w niej ciekawość, nie kazała mu więc na siebie czekać. Idąc ścieżką przecinającą błonie od strony zamku, mijała kilku znanych jej uczniów. Przyjemna, wiosenna pogoda sprzyjała spacerom i ogólnemu spędzaniu czasu na zewnątrz murów zamku. Czuć było już nadchodzące lato, wystarczyło zaciągnąć się świeżym powietrzem albo wystawić twarz do słońca. Mimo wszystko nie dała się zwieść ciepłemu powietrzu, które jak tylko zajdzie słońce stanie się nieprzyjemnie chłodne. Poza tym miała w pamięci prośbę Łapy i Dorcas zdecydowała się założyć letni, wiązany płaszczyk. Pod nim miała tunikę z krótkim rękawem, której dekolt ozdabiał sznur kolorowych paciorków. Dobrała do tego zwykłe, ciemne spodnie i baletki. Aby mieć pewność, że nie będzie zdana na łaskę ciepłych ramion Syriusza, dodatkowo otuliła szyje szalem, który później mogła swobodnie rozłożyć i okryć swoje ramiona. Black już czekał, pomimo tego, że sama była na kilka minut przed umówioną godziną. - Jestem pełna podziwu. Udało Ci się przemknąć bez żadnego towarzystwa? Tym razem świadomie pozbawiła się możliwości ucieczki spojrzeniem, kiedy to włosy przysłoniłyby jej oczy. Zaplotła je w gruby, pojedynczy warkocz, który ozdobiła wstążką i wsunęła w nią ozdóbkę w kształcie pomarańczowego tulipana.
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:12
Jest! Idzie! Łapa tylko troszeczkę się rozluźnił i nie spuszczał z niej oczu, gdy się zbliżała. Zachowywała się jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby nie zaprosił jej na ich pierwszą, z prawdziwego zdarzenia randkę. Nawet Black się trochę stresował czy na pewno wszystko pójdzie gładko. Gdyby powiedział lub zrobił coś nie tak, miałby kolejną wściekłą kobietę do kolekcji. Powinien się powoli przyzwyczajać, szło mu coraz lepiej. Było rzeczywiście ciepło, lecz tu, na ziemi. Tam, na niebie kilkanaście metrów nad twardą ziemią mogło nie tylko zmoczyć, ale poważnie zamrozić. Ostatnim razem jak latali, porządnie przemarzli; Łapa wziął sobie to do serca. Posłał bardzo nieprzyjemne spojrzenie tym dziewczętom, które jeszcze nie pojęły, że powinny już odejść i nie działać na nerwy Łapie-Z-Poważną-Kontuzją-Ręki. Wtedy Dorcas wystarczająco się zbliżyła i zatrzymała. Spojrzał na nią od góry do dołu i powstrzymał wpełzający na usta szeroki uśmiech. Jest oficjalnie zły za to uciekanie, nie powinien się szczerzyć jak idiota na sam widok Meadowes. - To spotkanie prywatne, więc nikt nie będzie stał, przeszkadzał i się gapił. - powiedział to na tyle głośno, że niedaleko stojące gapie czmychnęły do zamku, oglądając się za siebie. Cóż, nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takich spotkań. Kiedy już w zasięgu wzroku nie było nikogo, kto by się nimi interesował, Łapa oderwał się od głazu i przeszedł za niego. Wymacał w powietrzu płachtę i zdjął ją jednym ruchem, odkrywając piękny motocykl, na którego widok Łapie ściskało się z radości serce. Jego najdroższy przyjaciel! Druga połówka. Przesunął ręką po kierownicy niemalże z czułością i wyjął z bagażnika dwa kaski, jeden złoto czerwony, drugi złoto czarny. Podał ten drugi Dorcas bez słowa, wciąż okazując zranienie jej zachowaniem w ciągu ostatnich dni. Z czcią poprowadził swoje cacko poza głaz, prezentując je dziewczynie w całej okazałości. Zajął miejsce za kierownicą, przywdział kask i spojrzał w końcu na gryfonkę. - Wsiadaj, Meadowes. Lecimy do góry. - uśmiechnął się szelmowsko, lecz tego wyszczerza nie było za bardzo widać -kask zasłaniał pół jego twarzy. Na motorze Black prezentował się imponująco. Z daleka było widać, jak bardzo jest związany uczuciowo z tą maszyną. Starał się nie patrzeć na meadowesowy warkocz spleciony tulipanem, który jej wręczył. Wtedy miałby poważne problemy z uruchomieniem Maleństwa i prowadzeniem. Nic nie mógł na to poradzić, że pewne aspekty fizyczne Meadowes po prostu go rozpraszały. Dobrze, że nie zapomniał języka w gębie; po cóż się ośmieszać. Łapa knuł w jaki sposób wyrównać rachunki z tą panną. Nadal jej nie wybaczył ucieczki z pokoju wspólnego, gdy było tak fajnie.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:13
Czy Dor się nie przejmowała? Oczywiście, że czuła się zdenerwowana, ale nie dawała tego po sobie poznać. Wszelkie spięcie, niepewność, zestresowanie ukrywała pod perfekcyjną maską. I dopóki wszystko szło względnie po jej myśli, albo chociaż nie okazywało się zbyt oderwane od możliwego scenariusza ułożonego przez jej wyobraźnie, nic nie sprawiało roztrzaskania tej maski. Grzecznie udała, że wcale nie dostrzegła uciekających przed spojrzeniem Syriusza uczennic. Czyżby jego wierne wielbicielki poczuły się urażone? - Rozchmurz się, Black. Coś się stało, że masz taką nietęgą minę? Spytała jak gdyby nigdy nic, jakby wcale nie dopuszczała możliwej winy ze strony własnej osoby, bowiem Dorcas wcale nie widziała nic złego w tak szybkim pożegnaniu się z Syriuszem wtedy, w pokoju wspólnym. Wszystko przyjdzie z czasem i jeśli Łapa okaże się naprawdę godny zaufania, a Dor odważy się, wtedy będzie mógł liczyć na więcej niż jeden pocałunek. Szybko zdusiła takie myśli w zalążku, nie chcąc się rozpraszać. Istotne powinno być to co jest tu i teraz. Pomogło jej w tym dostrzeżenie opatrunku, który miał Huncwot założony na ręku. - Wszystko w porządku? Pozwoliła sobie na zadanie pytania. Równie ciekawa mogłaby się okazać odpowiedź na kolejne, którym byłoby pytanie o to dlaczego nie użył zwykłego, prostego zaklęcia aby nie musieć męczyć się z bandażem. Węszyła w tym jakiś podstęp, ale o tym później. Właściwie całkowicie zapomniała o tym, aby kontynuować, gdyż Łapa przyprowadził Maleństwo. Jeżeli coś połączyło ją z Łapą już na początku to była to fascynacja motorami, o której sama Dor nie miała nawet pojęcia. Dopiero kiedy zabrał ją na pierwszą przejażdżkę i pozwolił poczuć wiatr we włosach kiedy tak pędzili, okazało się, że żywi pewną słabość do tego całego Maleństwa. Black oczywiście chciał ją wykorzystać oraz obrócić przeciwko niej, ale mogła mu wybaczyć, gdyż zabierał ją na kolejną przejażdżkę jak się łatwo było domyślić. Chwyciła podany jej kask i bez problemu nałożyła na głowę. Nim jednak wsiadła na miejsce za nim, przesunęła jeszcze z czułością palcami po kierownicy. Kto wie, może kiedyś sam Syriusz zapracuje sobie na taką czułość z jej strony. W końcu Dorcas znalazła się za jego plecami, wygodniej usadawiając się na nie do końca wygodnym Maleństwie i chcąc nie chcąc, musiała zapleść swoje ręce na wysokości pasa Huncwota. Nie chciałaby zostać zrzuconą na ziemię, kiedy nabiorą prędkości. - Gotowa! Oznajmiła wręcz nie mogąc się doczekać.
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:13
Urażone czy nie, obecnie Blacka nie interesowały. Był zbyt pochłonięty przypodobaniem się Meadowes. Nie rozumiał po co cała ta gra, skoro ona go lubi bardziej niż innych i on tak samo, to czemu muszą odwlekać przyjemności? Nie zapytał na głos wyczuwając, że to pytanie byłoby niestosowne. Na jej pytanie prychnął jeszcze bardziej urażony. - A nic. Ostatnimi dniami intensywnie dumałem nad kobietami. I nic nie wydumałem. - stwierdził rozżalony i wyjął z kieszeni kurtki rękawiczki bez palców. Na jedną rękę je założył, przy drugiej musiał się mocować z bandażem. Nie zagoił tego zaklęciem, bo była to forma protestu i buntu. Inni uczniowie musieli wiedzieć jakie przechodził cierpienia pod okiem psorki. Taki miał kaprys, taki był Black. - Szlaban, który załatwiła mi Evansowa. - machnął "ranną" ręką i lekko ją pomasował. Nadal czuł rwanie w mięśniu palca małego. - McGonagall była bezlitosna. - westchnął jeszcze smutniej i wbił spojrzenie w jej rękę, którą czule przesunęła po kierownicy. Jego kierownicy. Pozwolił jej na to, chociaż gdyby była to inna osoba na pewno by na nią nawrzeszczał i pogroził różdżką. Jakikolwiek kontakt drugiego człowieka z jego drugą połówką zwaną Maleństwem był niedopuszczalny. Serce mu zabiło mocniej głównie z tego powodu. No, może jeszcze faktem było, że poczuł na brzuchu ciepłe ręce Meadowes, które wymazały mu ostatnią myśl, którą miał sekundę temu w głowie. Hmm, o co się boczył? Poprawił kask i odchrząknął, szukając myśli, która zwiała mu sprzed nosa. Ach, chodziło o immunitet jego motocykla. Nie wolno dotykać, pod karą pogryzienia przez wściekłego psa. Z pchłami. To drugie powinno odstraszyć każdego. Pchły to zło, Black odczuł to boleśnie na własnej sierści. Musiał załapać coś od Luniaka po ostatniej pełni. Łapa zarejestrował w głowie, aby kupić przyjacielowi szampon przeciw pchłom. Koniec plotkom, jakoby był potrzebny Blackowi. Usłyszawszy cynk Dorcas, odpalił sprzęgło. Silnik cicho zaryczał, a potem przeszedł w spokojny, miły dla ucha warkot wprawiając maszynę w nieszkodliwe drgania. Łapa z namaszczeniem wcisnął parę przycisków, podważył kilka ikonek. Syriusz poczuł zimną mgiełkę, która przeszła przez jego ciało, które poszło dalej na Dorcas i końcówkę motocyklu. Zapewnił tym niewidzialność pojazdu. - Teraz nikt już nas nie zobaczy. - powiedział do dziewczyny nie odwracając się i uśmiechnął się zadowolony. Ruszyli po trawie parę metrów, aby potem się wzbić w powietrze. Łapie poprawił się humor, gdy poczuł władzę nad ukochanym cackiem. Płynęli pod prąd powietrzny, dlatego dobrym pomysłem były kaski. Inaczej by ich wywiało hen do tyłu. Łapa prowadził Maleństwo coraz wyżej i wyżej od wieży Gryffindoru. Płynął w stronę mostu. Tam wyrównał poziom i powoli płynnie sunęli przed siebie. - Co chcesz zobaczyć? - uniósł nieco głos i odwrócił bokiem głowę do dziewczyny. - Nie mogę ci pokazać Hogsmade, bo McGonagall obedrze mnie ze skóry, jak się ruszę poza szkołę. Wybieraj, piękna. - pozwolił jej na decyzję w sprawie trasy. Dorcas nawet sobie nie wyobrażała jaki zaszczyt ją spotkał. Tylko on i James mogli obchodzić się bez bólu z motocyklem. Dor była pierwszą dziewczyną (poza Tanją, która pomagała przy odrestaurowaniu cacka, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć), która siedziała na Maleństwie i ba, mogła wtrącać się w plany Blacka. Tak, to wielki zaszczyt, o którym nie miała pojęcia.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:14
Dumał nad kobietami? Dor pozwoliła sobie nie skomentować, choć z drugiej strony kusiło ją, aby spytać co takiego miał na myśli. Czyżby analizował jej zachowanie? A może poddawał ogólnej ocenie Huncwotów? Roześmiała się w myślach co do tych niedorzecznych wyobrażeń. Czasami lepiej, a na pewno wygodniej, jest nie wiedzieć co też druga osoba myśli. Łapa mógł poczuć, jak mocniej zaciska swoje ręce. Oczywiście w porównaniu z nim była chucherkiem, które nie miałoby siły zacisnąć rąk na tyle, aby zabrać mu oddech. Z drugiej strony nie była taka bezbronna, bowiem trenowanie quidditcha, co Dor czyniła regularnie od dwóch lat, pozwoliło jej nabrać jako takiej krzepy, nie mówiąc już o bardzo dobrej kondycji. - No wiesz! McGonagall miałaby siać terror? Ośmielę się stwierdzić, że nie zrobiła tego bez powodu. Ale mniejsza o to. Pożałowałabym Ciebie, gdybyś rzeczywiście nie mógł ruszać ręką. A widać, jakby wcale Ci to nie przeszkadzało. W pierwszej chwili Dorcas chciała nawet wysunąć oskarżenia, że próbuje na niej jednego z tych swoich wymyślnych chwytów, które działały doskonale na wianuszek jego wielbicielek. Ona jednak nie była ślepo zapatrzona w Łapę, aby nie umieć dojrzeć tego, czego one nie chciały. Oczywiście mogła się też dalej drażnić z Huncwotem, ale darowała sobie, bowiem zabierał ją na przejażdżkę Maleństwem i należało to naprawdę docenić. Wyszedł z inicjatywą, chciał sprawić jej przyjemność. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś tak się stara, aby miała powód do uśmiechu. - Dobry pomysł. Oczywiście nie przeszkadzałoby jej, gdyby mieli być jednak widoczni dla wszystkich wygrzewających się na błoniach. Nie pogardziłaby jednak tą prywatnością, którą zapewniło im proste zaklęcie. W chwili oderwania się od ziemi, jakoś tak odruchowo mocniej przyległa do pleców Syriusza i schowała w nich głowę. Z uśmiechem podniosła ja dopiero, kiedy nabrali wysokości i u swoich stóp mieli cały Hogwart. To było zupełnie inne przeżycie niż latanie na miotle oraz oglądanie okolicy z tej perspektywy. Nachyliła się bliżej Łapy, przez chwile wahając się, gdyż wcale nie zadał jej prostego pytania. - Zacznijmy może od jeziora i przystani na łódki? A potem sowiarnia! Przymknęła oczy, rozkoszując się wiatrem, który w nich uderzał i próbował nadążyć za Maleństwem.
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:14
Analizował, analizował jej zachowanie, mogła być tego pewna. Głównie to ona była bohaterką jego myśli i zadumy nad płcią piękną. Problemem był po prostu fakt, że kobiet nie dało się zrozumieć i choć Black wiedział o tym od dawien dawna, nadal próbował rozszyfrować tok myślenia Dorcas. Szło mu gorzej niż marnie, nie nadążał i improwizował. Robił to, co mu podpowiadała intuicja i powstrzymywał niezręczne słowa, które mogłyby zagęścić między nimi atmosferę. Zresztą, i tak zmiana w powietrzu była niemalże namacalna aczkolwiek Black ją odczuwał. Szczególnie wtedy, gdy Dorcas jeszcze mocniej się przytuliła do jego pleców, gdy wystartowali. Żołądek ponowił akrobacje lekkoatletyczne, które prezentował trzy dni temu, podczas poważnej rozmowy w pokoju wspólnym. Łapa wziął głęboki wdech, wdychając życiodajny tlen. Czuł się niekomfortowo z przemieszczającym się narządem wewnętrznym. Zupełnie jakby ktoś mu wiercił dziurę w brzuchu. Uśmiechnął się pod nosem na jej uwagę. - Choćbym chodził zakrwawiony i połamany, nie przeszkodzi mi to w prowadzeniu Maleństwa. - zapewnił ją co do magicznych właściwości motocyklu. Jak tylko zasiadał za kierownicą i odczuwał znajome drganie silnika całkowicie ulatniały się z niego kłopoty i nerwy ostatnich dni. Świetna forma odstresowania, lepsza niż quidditch. Tutaj mógł puścić wodze myśli całkowicie ufając Maleństwu i się odprężyć. Szkoda, że obecnie się tak nie dało. Pasażerka skutecznie niwelowała działanie Maleństwa. Nie żeby mu przeszkadzała,nic z tych rzeczy. Przy niej nie mógł przestać myśleć o tym, co robi. Musiał mieć wszystko pod kontrolą, poza tym czuł się, jakby zdawał właśnie jakiś ważny egzamin, który zaważy w ich dalszej relacji. Powietrze nie miało szans z motocyklem, który równiutko sunął przed siebie. - Jak sobie pani życzy. - Łapa uśmiechnął się i zatoczył w powietrzu ładne, płynne koło, zawracając ku jeziorku i hangarze na łodzie. Zniżył maszynę o jeden metr i zwolnił. Lecieli teraz na wysokości siedmiu metrów nad dachem przystani i molo. Widok był ładny, chociaż Syriusz nie mógł się na nim za bardzo skupić mając za sobą Dorcas. Okrążył dwukrotnie hangar i cofnął się dwa metry, zauważając jakieś dwie sylwetki schowane za zapasową łodzią. Zaśmiał się złośliwie. - Zobacz, orlątka obściskują się i myślą, że nikt ich nie widzi. - wskazał ręką dwójkę przylepionych do siebie Krukonów. - Może tak ich oblać lodowatą wodą? - zapytał Dorcas i nie czekając na jej odpowiedź, zapikował motocyklem w stronę jeziora. - Trzymaj się. - poradził.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:15
- No tak. Wtedy wszystkie Twoje wielbicielki byłyby zachwycone, gdyby mogły siedzieć przy Twoim łóżku w skrzydle szpitalnym i trzymać Cię za tę niepołamaną dłoń. Stwierdziła i choć nie do końca tak chciała, nie dało się ukryć niesmaku w tych słowach. Dorcas otwarcie pogardzała wianuszkiem uczennic, które świata nie widziały poza osobą Blacka. Ich poziom głupoty był nie do określenia, skoro każda żyła wyłącznie tym, aby zaimponować Łapie, nie dostrzegając niczego więcej. Jakie smutne musiały mieć życie tutaj, w Hogwarcie lub raczej bezbarwne i nijakie. Nie raz i nie dwa, kiedy przekomarzała się z Syriuszem, zdarzało się jej przywołać imię tej, która ostatnio robiła słodkie oczy do Blacka. A nawet udać przerażenie, że te w akcie zemsty mogły się na nią zaczaić gdzieś na szkolnych korytarzach. Nie mniej żadna z nich, tylko panna Meadowes siedziała w tej chwili na Maleństwu. To, że akurat zmuszona była do tulenia się do pleców Łapy, uznała za konieczny dodatek, aby móc nacieszyć się z przejażdżki. Nie oznaczało to jednak, że wcale nie chciała tego zrobić. - Tyle słyszałam o tej wielkiej kałamarnicy, a nigdy nawet jej na oczy nie widziałam. Na szczęście znajdowali się tak blisko siebie, że nawet gdyby pędzili na złamanie karku, mogliby zamienić ze sobą chociaż słowo. Dor nie zwróciła większej uwagi na zapatrzonych w siebie Krukonów. A przynajmniej nie do chwili, kiedy Syriusz nie zniżył drastycznie Maleństwa w celu, który stał się od razu jasny. Dorcas westchnęła. - Jeśli przyczynisz się... Nie dokończyła, woda rozprysła się dookoła a że ona nie chciała zostać przez nią zmoczona, zmuszona była przesunąć się na drugi koniec i jeszcze bardziej wcisnąć się w plecy Blacka. Zrobił to specjalnie, prawda? Była to dość zmyślna przykrywka, aby zmusić Meadowes do przylgnięcia całym ciałem do jego pleców i zaciśnięcia dłoni na jego ramionach. - Wariat! Wydusiła z siebie, kiedy zostawił w spokoju Krukonów.
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:15
Istoty w postaci wielbicielek były nieodłącznym elementem towarzyszącym Syriuszowi Blackowi. Nic dziwnego, skoro je przyzwyczaił do swych pełnych tajemnicy spojrzeń i zniewalających uśmiechów, które im posyłał za każdym razem gdy się w niego wpatrywały. Wcale mu nie przeszkadzało, gdy podczas treningu quidditcha piszczały i wiwatowały za każdym razem, gdy strzelił w bramkę. Z Jamesem nie raz zakładali się, które z grupek dziewcząt głośniej będzie ich dopignować - ten mniejszy team Rogacz czy team Łapa, który ledwo się mieścił w jednej trybunie. Łapa nie miał nic przeciwko ślepemu uwielbieniu jego zacnej osoby, dlatego też zachodził w głowę, dlaczego to nie działa na Meadowes. Chyba była na to zbyt inteligentna, wszak wielbicielki nie należały do najmądrzejszych stworzeń w tym świecie. - Po pierwsze, nic mnie nie zaciągnie do skrzydła szpitalnego. - sprostował, pamiętając jak trafił tam w zimę z Lunatykiem. Urządzili sobie okrutną bitwę na śnieżki; przemoczeni do suchej nitki wrócili do Hogwartu. Tam Filch, o zmoro, zaprowadził ich do pani Pomfrey szczerząc się z możliwości naprzykrzenia się łobuzom i umieścił ich pod okiem pielęgniarki. Wtedy łóżka wyciągnęły swoje niewidzialne wielkie łapska i przywiązały do siebie dwóch Huncwotów na dobre dwa dni. Dla Blacka była to poważna trauma, z której nigdy nie wyszedł. Od tamtej pory postanowił, że nigdy tam jego stopa nie postanie, choćby chodził zakrwawiony i połamany. - Po drugie, nie zmieściłyby się wszystkie w jednym pomieszczeniu. - w wypowiedzi pobrzmiewała taka sama radość jak w słowach Dorcas. - A po trzecie, nie chciałbym ich tam mieć. Wolę... - tę wypowiedź zagłuszył głośny plusk rozlewanej wody oraz krzyk orlątek. Łapa wybuchnął gromkim śmiechem, trzęsąc się na Maleństwu i dusząc na widok idealnej reakcji zdezorientowanych Krukonów. Biedni odskoczyli od siebie jak oparzeni, a potem zaczęli uciekać z hangaru jakby sam dementor gonił ich po piętach. Black z psim zadowoleniem zauważył mocniejszy ucisk wokół brzucha. Nie było to jego zamiarem, ale bardzo się z tego ucieszył. Ba, zaplanował wykorzystywać ten pomysł przy następnych spotkaniach. Nadal dusząc się ze śmiechu, nacisnął coś przy kierownicy i Maleństwo zaczęło ponownie wzbijać się w powietrze. - To moje drugie imię. - zarechotał niczym zadowolony Irytek. - Widziałaś ich miny? Na bank myśleli, że jesteśmy dementorami. - nie mógł przestać się śmiać. I choć nie trzymał kierownicy motocyklu, płynęli płynnie i powoli. Coś mu mignęło w myślach. Dorcas nie widziała kałamarnicy? - Jeśli chcesz poznać tego potwora... mógłbym cię zrzucić do jeziora. Osobiście odradzam. - stwierdził poważniejszym tonem, gdy w końcu przestał się śmiać. - Kiedy ostatnim razem tam byłem sama widziałaś, że przylepiły się do mnie dwa druzgotki. Nowe fanki. - mruknął przypominając incydent niedaleko drzewa nad jeziorem. Dorcas wyciągnęła go wtedy z wody i właśnie wtedy poznała Maleństwo. Z drugiej strony Łapa nie za bardzo chciał pozbywać się swojej pasażerki. Miał wobec niej nieco inne plany niż potem łowienie jej z jeziora i odplątywanie z potwora. Byłby zazdrosny. Kałamarnica oplatająca i przytulająca jego Dorcas? Już w myślach przypisywał sobie Meadowes, chociaż jeszcze nie miał ku temu praw. Nie zmieniało to faktu, iż bardzo by się zdenerwował, gdyby stwór wodny przyssał się do niej.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:17
- Przesadzasz. Ucięła krótko temat, odnosząc wrażenie, że Black żywi jakiś skrywany głęboko w sobie uraz do skrzydła szpitalnego i prawdopodobnie ogólnie szpitali. Nie do końca to rozumiała, bo przecież czasami jest to ostateczność. I o ile jeszcze Dor mogła liczyć na umiejętności lecznicze Lily czy Henry'ego, to Black nie był w tak komfortowej sytuacji. Z drugiej strony wątpiła, aby Lilianne odmówiła mu pomocy gdyby rzeczywiście była ona potrzebna. Zabębniła palcami o własną dłoń, która spoczywała na wysokości brzucha Łapy. Nie mógł sobie darować, prawda? - Pochlebiasz sobie. Ale nie martw się, jedna wyrzuciłaby drugą i starczyłoby miejsca. Cmoknęła. Sprawa wielbicielek będzie musiała zostać rozwiązana, ale jeszcze za wcześnie, aby czegokolwiek takiego oczekiwać. Bo nie zamierzała się łudzić, że Black sam z siebie zrezygnuje ze swojego wianuszka adoratorek. Była to taka część natury Syriusza, którą będzie musiała zaakceptować. Zamknęła oczy, jakoś tak odruchowo, choć przecież kask osłoniłby jej twarz przed wodą i nie otwierała ich aż do chwili, w której nie wzbili się znowu do góry. Dorcas nie patrzyła jakie miny mieli Krukoni, czmychnęli tak szybko, że nawet nie byłaby w stanie rozpoznać którzy to. Obejrzała się za siebie, konkretniej na jezioro, od którego zaczynali się oddalać. - Dementorami? Wypraszam sobie! To, że czasami moje włosy układają się w artystycznym nieładzie nie oznacza, ze od razu przypominam dementora. Mogę się co najwyżej zgodzić, że Ty z naszej dwójki do niego pasujesz. Oczywiście nie było w głosie Dorcas żadnego oburzenia. Musiała przyznać, niechętnie, że przy Łapie zdecydowanie częściej się śmiała. Do tej pory tylko Lily potrafiła sprawić, że Dor chichotała z byle powodu. - Zrzucić!? Nie ma mowy. Jeśli masz ochotę na kąpiel to zdecydowanie beze mnie. Ja mogę poczekać na Ciebie z Maleństwem na przykład tu, gdzie teraz jesteśmy. Ale pływanie w jeziorze z moją osobą odpada. Jeszcze rzeczywiście kałamarnica będzie chciała się przywitać, a tego wolę uniknąć. Ledwo pozbyłam się Twoich znajomych druzgotek. Dor doskonale pamiętała to, jak wyławiała Blacka z jeziora i szczerze powiedziawszy wolałaby tego już nie powtarzać. Nie ma nic przeciwko wodzie, pływaniu, ale jakoś wolała robić to w miejscu, gdzie nie żyje tysiące morskich, dziwnych i magicznych stworzeń. A to, że nigdy nie widziała kałamarnicy na własne oczy nie uznawała jako coś złego. Raczej miała szczęście, że i ona i kałamarnica trzymali się od siebie z daleka. Dźgnęła go lekko w bok, wyłącznie po to, aby zwrócić na siebie uwagę. - Myślisz, że Maleństwo mnie polubiło? Niewinne pytanie pod którym pozornie nie kryło się nic więcej.
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:17
Jedna wyrzuciłaby drugą? Nie starczyłoby im dni, jeśli każda z nich miałaby się dopchać do łóżka Syriusza, na którym grzecznie by leżał w skrzydle szpitalnym. Zresztą, po cóż te rozważania, skoro i tak i tak Łapa nigdy nie zbliży się do pewnej części pierwszego piętra. Sprawa wielbicielek na pewno jest dużym problemem. Sława Blacka nie ułatwiała niczego w tej dziedzinie. Skoro dotychczas nie przejmował się wianuszkiem dziewcząt chichoczącym, kiedy obok nich przechodził, nie tak łatwo będzie się od tego przyzwyczaić. Gdzieś tam trybik w jego głowie mówił mu, że będzie musiał jakoś nad tym zapanować, jeśli zaangażuje się w Dorcas Meadowes. Obecnie jednak tego nie rozważał, nie wybiegał tak w przyszłość. Liczyła się teraźniejsza zabawa. Spojrzałby wymownie na swe włosy, gdyby nie miał kasku. Zawsze były w idealnym porządku, nigdy nie sprawiały mu trudności wychowawczych. Łapa musiał wyglądać perfekcyjnie, skoro był podziwiany i sławny. Zdecydowanie nie przypominał dementora. Dorcas tym bardziej, chociaż Łapie podobała się ta czarna czupryna. Ramiona Blacka i brzuch zatrzęsły się od śmiechu. - Sugerujesz, że latam za ofiarami i je całuję, a one mdleją na sam mój widok? - rechotał dalej z tego absurdalnego porównania. - Jestem o wiele przystojniejszy niż jakiś tam dementor. - stwierdził nieskromnie. - Twój artystyczny nieład na głowie bardzo mi się podoba. To znaczy, że mogę cię pocałować? - spojrzał na odbicie Dorcas w lusterku przy kierownicy. Musiał o to zapytać, nie mógł się powstrzymać. A nuż Dorcas się skusi? Łapa nadal miał jej za złe zachowanie w pokoju wspólnym. Przynajmniej w kwestii kałamarnicy się zgadzali. - Ja też nie chcę, żebyś ją poznała. Po co ci wielbiciel z ośmioma mackami, skoro masz już mnie. - wyszczerzył się. Skierował Maleństwo w stronę sowiarni. Mogliby nastraszyć sowy i je wypłoszyć. Gdy pomyślał o tym, na myśl przyszła mu świętej pamięci Kapusta. Jego mała stara przyjaciółeczka, która zmarła ze starości parę miesięcy temu. Otrząsnął się z tego wszechogarniającego smutku i zatoczył spore koło wokół wieży sów. Widział w dole dwie osoby, lecz zrezygnował z dokuczeniu im. Mają szczęście, że Łapa ma ciekawą pasażerkę. Inaczej z pewnością wymyśliłby jakiś psikus a la Irytek. Ewentualnie zrzuciłby łajnobombę, świetnie działające cacka, które udoskonalił o skrzydełka i samosterującą kierownicę, która umożliwia kodowanie obrazu ofiary. Nie ma to jak latająca śmierdząca bomba, która uwzięła się na wybraną osobę. Otrząsnął się z tychże fantazji i spojrzał w lusterko na pasażerkę. Czy Dor coś knuła? Nie, chyba nie. Patrzyła tak słodko i niewinnie, że nie mogła teraz pod przykryciem wymyślać szatańskich planów. Łapa poważnie się zastanowił nad tym trudnym pytaniem. Maleństwo lubiło tylko jego i Jamesa. Oraz Tanję. Inne osoby odstraszały swym warczącym silnikiem. Miało wmontowane wysadzanie siedzeń, gdyby ktoś niepożądany na niego wsiadł. Wszelkie funkcje bezpieczeństwa, mnóstwo tajemnic znanych tylko Łapie. - Akceptuje cię. - stwierdził z uznaniem i pogłaskał czule kierownicę, gdy ruszyli zatoczyć koło wokół całej szkoły. Zwolnił do trzydziestu kilometrów na godzinę, gdy zbliżyli się do krytego mostu. - Wiesz, na zaufanie tego cacka trzeba zasłużyć. To bardzo wybredna i arogancka maszyna, tylko wybrani mogą zbliżyć się do Maleństwa, a co dopiero mówić o dotykaniu. - ton głosu Blacka był pełen ściskającej serce czułości. Opowiadał o nim z czcią, z uczuciem, podziwem i wzruszeniem. Najprawdziwsza miłość jaka może istnieć między nastoletnim czarodziejem a jego motocyklem.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:19
Lekko przekrzywiła głowę słysząc odpowiedź. Gdyby nie znała go lepiej być może właśnie takie zdanie miałaby wyrobione o osobie Syriusza. - Nie. Nic takiego nie sugeruje, choć jest to prawdopodobne. W końcu nikt nie wie co robisz po godzinach i kiedy znikasz z pokoju wspólnego a na lekcje nie dotarłeś. Może właśnie polujesz na uczennice i napawasz się widokiem, kiedy mdleją po uzyskaniu takiego zaszczytu jak skosztowanie ust Syriusza Blacka? Lekko wzruszyła ramionami. Nie oceniała. - Przykro mi, Black, ale nie. Nie wystarczy, że coś Ci się we mnie podoba aby mieć prawo do moich ust. Szybko też wyprowadziła go z błędu. Zachłanny był, ale Dorcas wcale nie zamierzała mu dawać tego, co chciał. Nie miała w zwyczaju nikogo rozpieszczać. Ani Teofila, ani Blacka, który aspirował do miana jej Huncwota. Wychodziła z założenia, że jeśli zawsze dostaje się to, co w danej chwili się pożąda, w późniejszym czasie traci ono swoją wartość i już się tego nie docenia. Zawsze mógł brać przykład z Teofila i najpierw się przymilać, niekoniecznie ocierają o nogi, ale nie miałaby nic przeciwko mruczeniu na uszko. Tylko czy psy potrafiłyby? Uśmiechnęła się do swoich myśli, chcąc nie chcąc musiała wracać uwagą do Blacka. Lecieli nad sowiarnią i Dor wyciągnęła jedną rękę przed siebie, aby dotknąć powietrza. Z perspektywy dołu dotykałaby właśnie nieba, a konkretniej chmur, które były dzisiaj na nim wymalowane. Po chwili wróciła ona na swoje miejsce, choć nie do końca, bowiem na brzuch Syriusza. - Nie martw się. Myślę, że dogadam się z Maleństwem i o zaufanie nie będzie problemu. Prawda? Nie. Nie zwróciła się do Łapy, tylko do maszyny. Jakby także widziała w niej kogoś zdolnego do jakichkolwiek uczuć. Najwyraźniej Blackowi pozostało pogodzenie się z faktem, że Dor i jego Maleństwo dojdą do porozumienia a on sam nic nie może na to poradzić. - Uważasz, że głupotą by było przejść się po dachu zamku?
Syriusz Black
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:19
Nie interesował się tym, co myślą o nim wielbicielki w chwili, gdy je zostawia i o nich zapomina. Nigdy nikomu nic nie obiecywał, nie deklarował i publicznie się z tym nie obchodził. Takie relacje ograniczały się do paru pocałunków i darmowo odrobionych prac domowych bądź zapewnienie sobie alibi w przypadku kłopotów. Słowa Dorcas wprawiły go w irytację. - Na żadną nie poluję. - odparł, bo z reguły to dziewczęta zwracają na siebie jego uwagę, a nie odwrotnie. - To tylko parę pustych pocałunków, które mają mi zapewnić dobre oceny i alibi. Widziałaś kiedykolwiek, żebym trzymał którąś dziewczynę za rękę? - zapytał bardziej retorycznie. Nie oczekiwał odpowiedzi, skierował motocykl jeszcze wyżej. Przednie koło uniosło się, a tylne nabrało siły mieląc powietrze. Przyspieszył i wykonał kolejny okrąg wokół wież. Podświadomie unikał okien od gabinetu nauczycieli. Mimo, że ich nie mogli zobaczyć, Łapa dbał o bezpieczeństwo i ochronę przed szlabanem. Teofila szczerze nie znosił. Nie zamierzał więc brać z niego przykładu i ocierać się o dorcasowe nogi, chociaż na pewno byłoby to doświadczenie bardzo przyjemne i godne zapamiętania. Łapa nie zamierzał również wykorzystywać do tego swojej animagii. Z dziecięcą łatwością porywał dziewczęce serca, gdy był czarnym pieskiem. Sprawdzał to kiedyś w wakacje, idąc na czterech łapach obok Rogacza. Niejedna ładna dziewczyna posłała mu pełne czułości spojrzenie, a kilka nawet zatrzymało się i pogłaskało za uchem. Zadecydował, że wszystko osiągnie jako Syriusz Black. Dorcas z pewnością by przejrzała go na wylot. Znała go lepiej niż ktokolwiek. Prawie tak, jak reszta Huncwotów, prawie jak James, choć nie do końca. Zaimponowała mu traktując Maleństwo z czułością, jakby było żywe i rozumne. Łapa głównie personifikował swą maszynę i był to zabieg naturalny bacząc na pasję, z jaką się obchodził. W "odpowiedzi" Maleństwo dwa razy zaświeciło przednimi reflektorami, co zaskoczyło Blacka. Kto by pomyślał, jego "dziecko" zaakceptowało kogoś innego oprócz Jamesa. Uśmiechnął się kątem ust na propozycję. - To będzie totalna głupota, ale mi się podoba. - stwierdził i po dwóch minutach nabijania wysokości zwolnił i zatrzymał się niedaleko wieży Astronomicznej. Jeszcze wolniej zbliżył maszynę tak, aby móc postawić na dachu jedną stopę. - Chwileczkę. - poprosił i nacisnął zielony guzik. Z niego i z Dor zniknęło zaklęcie niewidzialności; obejmowało teraz tylko motocykl. Wyjął różdżkę i stuknął trzy razy w kierownicę Maleństwa mrucząc coś pod nosem. Zapewniał w ten sposób bezpieczeństwo i posłuszeństwo cacka. Po długiej minucie przerzucił drugą nogę przez motocykl, postawił je płasko na dachu. Poczekał chwilę, aż Dorcas go puści i wstał. Zdjął kask i odłożył go na siedzenie; przeczesał palcami włosy i wyciągnął rękę do dziewczyny. - Tylko powoli. Jesteśmy wysoko i wolę zostać tu, na górze. - dziękował quidditchowi za wieloletnie treningi zachowania równowagi i koordynacji ruchowej. Dzięki temu nie chwiał się teraz, tylko stał na pewnych nogach. Łapa odwrócił na chwilę głowę i zmierzył na oko długość dachu. Gdy Dor zeszła z Maleństwa, ono warknęło i odleciało tam, gdzie właściciel mu kazał. - Przejdziemy tam. - wskazał wieżę sowiarni w odległości dziesięciu-piętnastu metrów. - Jedna noga po jednej stronie, druga po tej. - pokazał jak ma stanąć, przemieszczając się za nią. W razie czego ją złapie. Między nogami na wysokości kostek mieli wierzchołek dachu. - Idź pierwsza i powoli. - poradził, a różdżkę wsunął do rękawa.
Dorcas Meadowes
Temat: Re: Błonia Nie 16 Lut 2014, 21:21
Dorcas skrzywiła się, czego na szczęście nie mógł widzieć Black - kask skutecznie zasłaniał jej lica, widział co najwyżej dwa iskrzące się punkciki za przyciemnioną szybką będące jej oczyma, ale nic więcej. - Syriusz. Naprawdę nie przyglądam się temu, co robisz albo robiłeś z innymi dziewczynami. Black musiał mieć bujną wyobraźnie albo też z poczucia przyzwoitości zaczął się tłumaczyć. Ale Dor wcale nie czuła się zobowiązana do tego, aby go rozliczać. Umiała postawić wielką krechę i zaznaczyć to, co było wcześniej i nie należało w ogóle się na to patrzeć oraz to, co jest teraz. Najwyraźniej próby zrozumienia kobiet okazały się dla Łapy ponad jego możliwości. Nie dostrzegła nienawiści pomiędzy Teofilem i Syriuszem. Prawdopodobni dlatego, że była ona jednostronna, gdyż czarny kocur panny Meadowes miał w głębokim poważaniu Blacka i zawsze grzecznie go ignorował. To, że ten dopowiadał sobie o jego podstępności za każdym razem, kiedy wciskał się na kolana Dor kiedy to sam Huncwot był w pobliżu, nie miało nic wspólnego z tymi dziwnymi teoriami spiskowymi. Teofil żył własnym życiem, a że miał pewne przyzwyczajenia powinno zostać przez Syriusza zaakceptowane jeśli rzeczywiście myśli poważnie o pannie Meadowes. - Skoro... Jak zwykle nie mogła dokończyć myśli, gdyż Maleństwo już pędziło na dach wieży. Uznała więc, że tak naprawdę nie jest to nic złego, może co najwyżej trochę szalone, ale ciężko pozbawić się tej szczypty w towarzystwie Huncwota. Poczekała aż motor stanie pewnie na dachówkach i dopiero oderwała się od Blacka, aby ostrożnie samej postawić pierwsze kroki na szczycie wieży astronomicznej. Dorcas bez problemu pozbyła się kasku, który oddała Łapie i przez dłuższą chwilę wodziła spojrzeniem po tej niesamowitej panoramie okolic Hogwartu oraz błoni. Nie sądziła, aby jakikolwiek nauczyciel ich tutaj dojrzał, gdyż nie uśmiechało się jej spędzenie kolejnego tygodnia na szlabanie. Musiałaby się także porządnie wytłumaczyć się Lilianne. - Niech Ci będzie, ale wszystko robię na Twoją odpowiedzialność. Podkreśliła i z rozwagą stawiała kolejne kroki, z każdym skracając dystans dzielący ją od drugiej wieży. Wszystko to było niesamowite, oczy Meadowes odbijały szczerą fascynacje tym pejzażem i samym spacerem prawie że w chmurach. Na szczęście treningu quidditcha pozwoliły jej uzyskać wyśmienitą kondycję i nauczyć się równowagi ciała, toteż Dor nie zachwiała się ani razu w drodze, choć nie oznaczało to, że szła pośpiesznie. Black musiał jej wybaczyć te wolne przemieszczanie się, ona także wolała pozostać na tu gdzie jest. Na szczęście końcem końców udało się i ostatni krok zgrabnie przeskoczyła, uważając na to, aby przypadkiem nie nadepnąć na trefną dachówkę. Zaśmiała się dźwięcznie.