|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość
| Temat: Re: Gadający Gobelin Sro 10 Lut 2016, 21:52 | |
| Werner przechodził po pustym korytarzu ze swoją torbą na głowie, zastanawiając się nad tym o jakież to składniki poprosić swojego wuja, aby poeksperymentować z różnymi nowymi recepturami lub po prostu zrobić improwizację. Krukon szczerze zastanawiał się nad produkcją Felix Felicis, ale tego eliksiru jeszcze do końca nie opanował, więc o dokładniejsze instrukcje musiałby, o dziwo, napisać do swojego wuja. Nie ma to jak ukochany wujaszek, który ma w swoim domu tak dużo składników, że pewnie podzieli się ze swoim prawie, że ulubionym bratankiem. Żeby tylko tak było. Młodzieniec przechodził patrząc to po niektórych płytkach w myślach wysyłał obelgi do tego starego charłaka, który chyba niedokładnie wymył podłogi na tym piętrze. Jednakże nie mógł tego mówić na głos, gdyż nie wiadomo czy za jego plecami nie skrada się ten gubiący sierść dachowiec, którego tak bardzo Werner nie znosił i często nawet chciałby, aby zatruł się czymś i zdechł. Ot, takie miał przykre doświadczenia z tym upiornym kotem. Przechodząc jednak koło gobelinu, młody Slughorn zauważył, że jedna z uczennic uderza głową o ścianę - Takim sposobem raczej nie sprawisz, że gobelin odezwie się do ciebie. - Powiedział krótko, biorąc do ust lizaka z Miodowego Królestwa. Bardzo realny smak gumy do żucia, doprawdy. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Gadający Gobelin Sro 10 Lut 2016, 23:38 | |
| Natchnienie nie nadchodziło. Nie ważne ile razy waliłaby głową w tę przeklętą ścianę, nic nie wskazywało na to, by doznała nagłego olśnienia i spłodziła wspaniałą wiadomość do Enzo, która rozwiązałaby wszelkie jej nastoletnie problemy. Nie była zdruzgotana. W najgorszym wypadku sprawy pozostaną takie jakimi są w chwili obecnej, a nawet jeśli nie układało się jakoś nadzwyczajnie dobrze, to nie było wcale tak najgorzej. Było stabilnie. Szczerze mówiąc było spokojniej niż za czasów, gdy się spotykali, bo w tamtym okresie i tak więcej czasu spędzali na kłótniach niż na faktycznym byciu ze sobą. Blake stwierdziła nawet, że może nie powinna jednak nic robić, i faktycznie dać losowi płynąć swoim torem. Niech tak jest jak jest. Niech krukon nadal ją nienawidzi. Po co miałaby to zmieniać, skoro to nie wpłynie raczej na ich relację? Podrapała się po brodzie nie odrywając czoła od ściany. Zimna cegła działała kojąco na jej rozedrgane myśli i puchonka upatrywała w tym chwilową ulgę. Opuściła dłonie wzdłuż tułowia, nadal w jednej z nich trzymając pergamin, a w drugiej zaś pióro, gdy nagle usłyszała kroki. Poderwała głowę i spojrzała w stronę z której dobiegał dźwięk zakłócający jej pozorny spokój. Świetnie, kolejny wychowanek domu kruka. Ten miłośnik eliksirów, jak sądziła, Slughorn. Zbliżał się do niej i nieuchronnie za moment ją minie. Nie minął. Nie minął, przystanął i jeszcze zamierzał się do niej odezwać. - Wcale nie chcę, żeby się do mnie odezwał - żachnęła się wskazując na ten nieszczęsny gobelin. - Jeszcze mi tego brakowało. Wpatrywała się w niego, gdy w jego ustach ginął lizak, zapewne z miodowego królestwa. Dziwak z tego Slughorna, chociaż przyganiał kocioł garnkowi. Wcale nie była lepsza. Na dodatek opinia jaka o niej krążyła nie zaliczała wcale panny Blackwood do grona najpopularniejszych uczennic zasiadających na firmamencie chwały i cnoty wszelakiej. Musiała się pogodzić z tym, że sama sobie na to zasłużyła. Westchnęła przeciągle i sięgnęła do torby by schować do niej przybory do pisania, których zaledwie chwilę wcześniej tak usilnie szukała. - Tak naprawdę szukałam natchnienia, ale nie nadeszło. Po prostu to nie był mój dzień. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gadający Gobelin Sro 10 Lut 2016, 23:54 | |
| Lizak o smaku gumy do życia był nawet smaczny, ale brakowało mu czegoś. Zapewne jakiś składnik źle został dodany lub po prostu taki miał być. Najważniejsze, że był znośny do jedzenia. Czyli dla Wernera był wystarczający. Przynajmniej zajmował czymś jego usta nie musząc mielić zębami własnego języka. Oczywiście nigdy nie słyszał, żeby ten gobelin się do niego kiedykolwiek odezwał, ale byli tacy co sprawdzali ten temat. I cóż, jedni mówili, że odezwał się do nich, a drudzy, że dalej stał w swojej postaci. I tak przyglądał mu się wpatrując w niego, aż wzruszył ramionami w pewnym momencie, robiąc przewrót oczami. - Nie wiem jak ty, ale ja mam swoje sposoby na dobry dzień. Na szczęście potrafię też sprawić, żeby ktoś inny miał dobry dzień. - Wypowiedział z siebie te dwa zdania Slughorn, dalej trzymając lizaka w swoim ustach. Cóż, nigdy nie był jakimś sknerą jeśli chodziło o zmianę dnia dla kogoś. Miał swoje sposoby o których nie chciał od razu rozpowiadać. A może po prostu niektórzy nie byli godni jednego ze sposobów. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Gadający Gobelin Czw 11 Lut 2016, 00:09 | |
| Blake poprawiła torbę na ramieniu nie bardzo wiedząc o co chłopakowi do końca chodziło. Widać to było po jej minie, która wyrażała jednocześnie zmieszanie, zdziwienie i ciekawość, bo oczywiście, że Slughorn zaszczepił w niej nić zainteresowania, kiedy tylko stwierdził, że potrafi zmienić jej dzień na lepszy. Problem polegał jednak na tym, że żeby dziewczyna poczuła się naprawdę szczęśliwa, trzeba było polepszyć jej nie tylko jedną dobę, a całe życie. Życie, które od początku nie było zbyt łaskawe dla tej puchonki, co do pewnego czasu nie miało dla niej aż takiego znaczenia. To co, że nie miała ojca, bo się przekręcił po pijaku. To co, że rodzina odwróciła się od nich, bo nie była czystokrwista. Dopiero niedawno zacieśniła więzy ze swoim kuzynem, ale i tak. Namiastka rodziny jaką posiadała to było nic w porównaniu ze szlachetnymi rodami, które stąpały po posadzce tego zamku. Na przykład taki Slughorn. Slughorn, który wlepiał w nią intensywne spojrzenie, który w ustach trzymał tego przeklętego lizaka i który proponował jej coś, co nie do końca pojmowała, albo nie chciała pojmować. - To znaczy? - zapytała wprost, bo nauczyła się, że na proste pytania otrzymuje się najprostsze odpowiedzi. Zachęta polepszenia dnia była kusząca. Oczywiście, gdyby Werner był ślizgonem na nic by się nie zgadzała, miała już dość przyjaźni z męską częścią domu węża. Tu jednak stał przed nią krukon i insynuował coś, chyba nie do końca legalnego, no chyba, że Blackwood popadała w lekką paranoję. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gadający Gobelin Czw 11 Lut 2016, 00:25 | |
| To, że Slughorn urodził się w swoim rodzie to bardziej kwestia albo farta rodziców albo jego. No bo, bądźmy szczerzy, narodzić się w domu czystokrwistych i to jeszcze maniaków eliksirów to jak wygrać trzy szóstki w mugolskiej kumulacji. I czy z tego powodu Slughorn czuł się źle? Nie, był z tego zadowolony, że dumnie reprezentuje dom Ślimaka w którym tak bardzo może się rozwinąć w kwestii eliksirów. Werner trzymając lizaka pokręcił nim leciutko, aby mokra nawierzchnia zebrała się w płynną formę, a on połknął to co się z niego zostało. I tak oto pusty patyczek po lizaku nadal był przez niego trzymany w buzi, a ten bawił się nim. A co do tego, co mógłby zrobić, aby dzień panny Blackwood stał się bardziej przyjemny? No cóż, sekretem jest to co znajduje się w jego torbie. A to co było to... woda. Zwykła woda, którą teraz krukon trzymał w dłoni, machając przed nią. - Widzisz, to jest zwykła woda. Może ona dostarczyć Ci wiele radości, jeśli ją... lekko podreperujesz. Dodasz jej trochę ciekawszego efektu. Na przykład... Sproszkowanym rogiem jednorożca... - I tym samym w drugiej dłoni z torby Werna wyjęta została torebeczka z proszkiem z rogu jednorożca. To co zrobił następnie to nasypał ją trochę na korek butelki i wsypując zawartość do wnętrza, zatkał ją ręką i postrząsał dwa razy. Woda w butelce zamiast być przezroczysta zrobiła się lekko różowa, co pod przezroczystym szkłem wyglądało bardzo wyraźnie. - ...Tym samym otrzymując środek dający rozluźnienie. Przysięgam, po tym będziesz rozluźniona, a obecne problemy zniknął z twojej głowy. - Wystawił do dziewczyny butelkę, opierając się o ścianę tak, że miał dziewczynę przed sobą. - Wystarczy tylko jeden, duży łyk. A potem błogi stan. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Gadający Gobelin Czw 11 Lut 2016, 01:30 | |
| Zaraz po zaklęciach, eliksiry były jedynym przedmiotem, na jakim Blake czuła się dość pewnie. Oczywiście nie brylowała intuicją przy ważeniu różnych specyfików ale i tak w dalszym ciąg była lepsza niż większa część szkoły. Braki w praktyce nadrabiała teorią, którą starała sobie wbić do głowy w chwilach, w których akurat nie czytała harlequin'ów. Nawet to lubiła. Serio. Obserwowała każdy ruch Wernera. Nie spuszczała wzroku z butelki, której zawartość lekko zabarwiona, kusiła swoją właściwością. Blackwood wiedziała, że Slughorn mówi prawdę. Wiedziała, że w istocie w pewnych proporcjach zimna woda z dodatkiem rogu może przynieść ukojenie jej skołatanym nerwom. Sama o tym już wcześniej myślała, jednak skąd u licha miałaby wytrzasnąć ten niebywale rogi składnik? Cóż. Slughorn, jako syn swojego ojca miał jak widać nieograniczony dostęp do szafy pełnej najróżniejszych specyfików. Zmrużyła oczy, wpatrując się intensywnie to w butelkę, to w krukona. Nie wiedziała, dlaczego on nagle pojawił się tutaj i nagle, ni z tego ni z owego zapragnął poczęstować ją takim specyfikiem. Nie wiedziała, dlaczego Slughorn stał teraz tak blisko niej i zachęcał ją do tego, by wzięła łyk z tej butelki. To wszystko było trochę dziwne, ale tak właściwie co jej jeszcze pozostało? Mogła wyminąć go, wrócić do swojego dormitorium i nadal gryźć się z żalu, lub mogła skorzystać z propozycji i dać sobie chwilę odprężenia. Chwyciła szklaną butelkę z dłoni chłopaka i przystawiła sobie do ust. Zawahała się przez chwilę, po czym pociągnęła zdrowo, czując w ustach słodki posmak roztworu, którego ciepło rozpływało się właśnie po jej wnętrzu. Już czuła, jak robi się jej lżej na sercu. Czy w zasadzie był jakiś powód do martwienia się? Jakoś to będzie prawda? W zasadzie jakby na to spojrzeć z innej strony, to wcale nie było tak tragicznie. Miała dobre oceny, na ferie zimowe jechała do Shepardów... Osunęła się na podłogę z uśmiechem, który z każdą sekundą robił się coraz szerszy. Opierając się o ścianę plecami poklepała miejsce obok siebie. - Spocznij sobie - zachichotała. - Powiem ci, że tu jest całkiem wygodnie. |
| | | Gość
| Temat: Re: Gadający Gobelin Czw 11 Lut 2016, 01:41 | |
| Werner patrzył tylko to na sufit, a to w oczy dziewczyny, która przyglądała się zawartości butelki. Zapewne wypadłoby coś zrobić, coś powiedzieć, ale Slughornowi jakoś nie kwapiło się do tego. Wolał pozwolić dziewczynie zdecydować w ciszy i spokoju czy pragnie poczuć w swych ustach słodycz rozwodnionego rogu jednorożca lub po prostu zignorować go i pójść w swoją stronę. A jednak jego oczy w pewnym momencie patrzyły na to jak dziewczyna sięga po butelkę i pociąga z niej jeden duży łyk różowego płynu. Na twarzy Wernera wymalował się lekki uśmiech, dosłownie kąciki ust uniosły się. Czy dziewczyna miała coś do zrobienia? Czy powinna czymś się przejmować? A może jednak poradzi sobie? Tak zapewne w jej głowie zaczął odzywać się jej wewnętrzny, cichy głos. Osunięcie się na podłogę chłopak osądził za pomyślny efekt działania składnika i postanowił usiąść obok dziewczyny, opierając się o ścianę. Wciąż jednak obserwował ją i jej reakcję. Teraz przynajmniej nie była aż taka zasmucona. Werner wziął do swojej ręki butelkę i wycierając kawałkiem szaty gwint od niej, przyłożył ją do swoich ust i także wypił jeden, duży łyk. To co się z nim stało było porównywalne z tym jakby każdy jego malutki problemik czy naburmuszenie albo jakiś inny stan po prostu wyparował, a na jego miejsce pojawił się tylko jeden, wypełniający jego ciało. Swoboda. A po nim kolejno spokój i rozluźnienie. - Wiesz, jednak to dobrze, że mamy tutaj ścianę. Moglibyśmy spaść. - Uśmiechał się do dziewczyny trzymając ręce na swoich ramionach. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gadający Gobelin | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |