"- Czasami wystarczy niewiele, ażeby zniechęcić do siebie wszystkich dookoła. Czasami można krzywo spojrzeć i wiesz, że najlepiej daną osobę wyminąć szerokim łukiem, rzucając zdawkowe "cześć" jako imitację rozmowy. Czasami masz ochotę wtopić się w ścianę i udawać, że ciebie tak naprawdę tutaj nie ma. - Dlaczego więc ty nie czujesz tego "czasami", Carrow?! Nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami."
Amycus i Yumi znają się od czasów wczesnego dziecięctwa, chociaż dopiero w Hogwarcie ich znajomość zaczęła się przeobrażać w coś bardziej konkretniejszego. On stanowi dla niej zagadkę do rozwikłania, ona fascynuje go swoją siłą i słabością równocześnie. A wszystko to otoczone szeroką folią nienawiści. Powrót po Nowym Roku i kilku dniach wolnych od szkoły stanowiły dla Krukonki nie lada wyzwanie, o którym Amycus był dobrze poinformowany. Również i tym razem wepchnął się buciorami w jej życie.
Osoby: Yumi Merbert, Amycus Carrow
Czas: Pierwszy dzień zajęć po Nowym Roku
Miejsce: jezioro
* * *
Amycusowe myśli przepełnione były niczym innym, jak ostatnimi wydarzeniami związanymi ze światami. Wszechobecna radość nie była przez niego podzielana, zaś informacja o zmianie daty na kolejny rok obeszła go bez większego entuzjazmu. Jedną korzyścią, którą widział w tym wszystkim był listopad i dwumiesięczna świeżość, jeśli chodzi o pełnoletność związana ze światem czarodziei. Tym, co zaprzątało jego myśli było spotkanie sprzed kilku dni z klubem pojedynków, niczym nie związanym z używaniem różdżek oraz ogólno-pojętą magią. Kontakty z mugolami były dla Carrowa istotne na tyle, aby móc zaobserwować ich reakcje podczas ataku furii oraz sposób dokopania komukolwiek. Potrzebował tych spotkań dlatego, aby mieć namacalny dowód, że w jego organiźmie drzemią jakieś uczucia: nawet, jeśli miały okazać się być tylko gniewem i pożądaniem. Z tym drugim nie miał żadnych problemów, jednak to właśnie pierwsze uczucie powodowało w nim poczucie 100% spełnienia oraz satysfakcji ze swojego życia. Zapewne w chwilach obitej twarzy oraz naderwanych ścięgien, a nawet wybitych kości ze stawów czuł pokrętne uczucie szczęścia, które kwalifikowały tą emocję tylko w kategoriach obranych przez Amycusa. Wielu by postrzegało go jako wariata, a wśród kręgu walczących nastolatków postrzegany był jako masochista i sadysta - rzucał się na przeciwnika nawet wtedy, jak ręka zaczęła puchnąć w zastraszająco szybkim tempie. W takich momentach jego twarz była wykrzywiana grymasem, Używanie różdżki było metodą pójścia na łatwiznę, a młody Carrow lubił wyzwania. Dzisiejszego ranka nie miał na sobie żadnych śladów tamtego zdarzenia, dzięki czemu nikt nie witał go przestraszonym czy speszonym spojrzeniem. Szedł od strony zamku, ubrany w czarny sweter z zielonymi elementami oraz herbem węża na swojej lewej piersi. Przez szyję miał przewieszony również szal z kolorystyką domu Salazara, a dłonie wbite w kieszenie czarnych spodni chroniły go przed utratą ciepła. Był dopiero styczeń i chociaż Amycus wiedział o wysokim prawdopodobieństwie zachorowania na grypę, postanowił ubrać pod spód podkoszulkę i cieplejszą, termiczną koszulkę. Już z daleka dostrzegł sylwetkę Krukonki zapatrzonej w literki otwartej książki, oddającej się myślom biegnącym jej własnym rytmem. Bez wahania zmienił kierunek swojego spaceru, porzucając myśl udania się na boisko do quddicha i dopingowaniu trenującym Ślizgonom. - Jak zwykle z nosem w książce, co? - Rzucił jej na powitanie, bezceremonialnie siadając obok niej w bezpiecznej odległości, zerkając obojętnie w kierunku książki. Ziemia była chłodna i nieprzyjemna, ale cóż zrobić. Lepsze to niż nic.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 19:01
Święta już od dawna nie kojarzyły się Yumi z domową atmosferą. Mijał rok za rokiem, a wyczekiwane zmiany nie nadchodziły. Zmuszona przez stanowczy list ojca, wróciła do Londynu, gdzie męczyła się dwa tygodnie udając wzorową córkę. Z ulgą powróciła do Hogwartu, z ulgą pozbyła się sprzed oczu ślepi Dereka, który w ramach prezentu bożonarodzeniowego wygniótł na jej nadgarstku zielonkawy siniak oraz słowa "Do zobaczenia w wakacje". Czysta groźba i fałszywe czułości przyprawiały ją o mdłości. Ukryła swą pamiątkę pod krukońską arafatką. Dziewczęca dekoracja nie wzbudzająca podejrzeń. Jeszcze ktoś by odważył się zwrócić na to uwagę, a musiałby wracać do swego dormitorium z podbitym okiem. Pogoda nie zachęcała do wylęgania poza mury zamku. Dla Yumi była to kusząca perspektywa samotności. Jeszcze przed lekcjami, gdy mgła unosiła się w powietrzu, wyszła na spacer z lekturą. Rozłożyła koc na trawie i usiadła, sztywno wyprostowana. Otworzyła księgę na stronie dwieście pięćdziesiątej szóstej i przeniosła się do innego świata. Nie czuła chłodu i dreszczy przebiegających po karku. Nie było niczego innego niż łagodny świat lektury. Miejsca, gdzie nikt nie mógł jej dosięgnąć, w którym była kim być chciała. Zero wymagań, zero pytań i spojrzeń. Posłuszne literki układające się w słowa, zdania, a potem historię. Yumi zapomniała o istnieniu czasu. Zatraciła się w magii czytania i skończyłoby się to dobrym humorem, gdyby powietrze nie przeciął dobrze znajomy głos. Poruszyła się dyskretnie w miejscu tuszując fakt, że się zlękła, gwałtownie wyrwana ze swojego świata. Zanim spojrzała na Ślizgona, odgarnęła sprzed twarzy kosmyki włosów. Urosły w ciągu godziny o dwa centymetry po kolejnej nieudanej próbie ich podcięcia. Przeszkadzały, zasłaniając wilgotne jeszcze rzęsy. Nikt nie musiał wiedzieć, że noc miała niespokojną. Nie powitała Amycusa z radością. Czy kiedykolwiek uśmiechała się na jego widok? Nie tylko oznaczał kłopoty, ale też wszędobylską wścibskość. Tylko on jeden nie pojmował co oznacza lodowate spojrzenie, które mu posłała. Swą postawą kazała mu się wycofać, zrobić w tył zwrot jak żołnierz i zniknąć z pola widzenia. Każdy inny zrozumiałby przekaz, ale nie on... Dziewczyna powoli zamknęła oczy, powtarzając sobie w myślach formułkę Tylko spokojnie. Wypuściła przez rozchylone usta powietrze z płuc i z hukiem zatrzasnęła książkę. Ułożyła ją na kolanach ukrytych za czarną warstwą rajstop. Miała na sobie mundurek Ravencalwu. Szary sweter z krawatem i równie martwa spódnica, a wszystek to wymieszane z błękitnymi elementami. Nawet we włosach była wczepiona niebieska spinka podtrzymująca jedną warstwę włosów z boku. Nie wstała, nie podała ręki ani również nie zaoferowała koca. Z chłodnym milczeniem śledziła sprawne ruchy, gdy siadał. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała przed świętami. Na peronie posłała mu cyniczny uśmiech w ramach wesołego spotkania z rodziną. Nic się nie zmienił i wciąż ją drażnił swoją obecnością. - Nie zapraszałam, abyś usiadł. - zwróciła mu uwagę unosząc czarne brwi. Nie kryła się z niechęcią wobec jego towarzystwa akurat teraz. Dobrze wiedziała dlaczego bez ogródek skręcił w jej stronę. Po wizytach w domu zaobserwowała pewną prawidłowość. Natykała się na Carrowa w dziwnych miejscach i otrzymywała nieprzychylne spojrzenia, gdy lustrował ją wzrokiem. Niejednokrotnie mu powtarzała, aby się odczepił od niej i zostawił ją i jej życie w spokoju. Nie udawało się wprowadzić tego w życie. Wszystko jakby na przekór kazało im przecinać sobie drogi, szczególnie wtedy, gdy trzecią osobą był nie kto inny jak Derek.
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 19:36
Najprawdopodobniej, Amycus był jedyną osobą, jaka nie przejmowała się lodowatymi spojrzeniami kierowanymi w jego stronę i niechęci, z jaką Yumi się do niego zwracała. Zapewne ktoś inny dawno temu dałby sobie spokój z jej osobą, przekonany iż negatywne emocje są czymś niewłaściwym w stosunku do nowo rozpoczętej znajomości, choć trwającej od kilku sporych lat. Fascynacja Amycusa nie polegała na pociągu fizycznością panny Merbert, ponieważ nie mogła ona poszczycić się kształtami takimi jak Vane czy di Scarno. Dojrzewanie dopiero się u niej rozpoczęło, chociaż buzię zawsze miała śliczną, zaś ciemne oczy przyciągały go niczym magnez. Siła, z jaką ta dziewczyna próbowała odepchnąć go od siebie była wprost proporcjonalna do tego, z jaką postanowił dręczyć ją swoją osobą, przynajmniej do ukończenia szkoły. Nie mrugnął nawet powieką gdy zatrzaskiwała oprawę książki, oznajmiając już podczas pierwszych sekund spotkania iż nie będzie ono należało do tych przyjemnych. Właściwie Amycusowi trudno było przypomnieć sobie momenty, w których dziewczyna uśmiechała się w jego stronę przyjaźniej bądź chociaż trochę pobłażliwie. Jak mało kto uczyła go cynizmu, sarkazmu oraz szeroko pojętych odczuć związanych z niechęcią do drugiej osoby. Pojętny był z niego chłopak, ponieważ czerpał z jej emocji niezwykle wiele, używając do tego nie tylko obu rąk, ale również umysłu i wszystkiego, co było pod ręką. Analizował jej zachowanie krok po kroku dopiero wtedy, kiedy już się rozstawali i mógł pozbierać myśli w spokojnej, cichej samotności, niezmąconej jej krzykami. Sycił się nawet tym oschłym stwierdzeniem, na które dobrze znała odpowiedź. Wciąż łudziła się, że jednak coś się zmieni, próbując coraz to nowych metod odstraszenia Carrowa. Przeczyła wypowiadanym słowom zachowaniem, którym wołała o jakiekolwiek wsparcie. I tak, jak Amycus nie jest litościwy czy empatyczny, tak mocno pociągał go charakter Yumi. Nie była w stanie zatrzasnąć swojej księgi osobowości tak samo, jak uczyniła to z jakąś powieścią, którego tytułu chłopak nawet nie dojrzał. Na każdym kroku czuł przyjemne mrowienie w okolicach karku, kiedy docierała do niego świadomość, że w takich momentach ma ją na własność – uczucie niezwykle podobne do tego, kiedy się nad kimś pastwił i obserwował wypływającą z człowieka krew. Sytuacja diametralnie różna, ale jednak powodująca u Amycusa sporą dawkę satysfakcji. - Mimo to, nie widzę powodów, dla których nie miałbym tutaj usiąść. – Odezwał się beznamiętnie monotonnym głosem, jakby odpowiadał na zajęciach Historii Magii odnośnie wydarzeń sprzed 100 lat o życiu codziennym chłopstwa. Jego spojrzenie tylko na krótki moment napotkało jej wzrok, ponieważ doszukiwał się spokojnie jakichkolwiek oznak mogących ukryć następstwa przebywania w towarzystwie Dereka. Dawno bowiem nauczył się, ze dziewczyna nie potrafi się przed nim bronić i wyczekiwał tylko chwili, dla której miarka się przebierze. Sięgnął po jej rękę owiniętą w apaszkę tak zręcznie i szybko, że nie miała szansy uciec nią. Przynajmniej zdążył pochwycić ją za dłoń, palcami drugiej ręki zsuwając materiał dotychczas ukrywający zielony ślad po natarczywości brata. Za każdym razem celnie utrafiał w miejsca przez nią skrywane, czasami tylko podejrzewając iż za szalem na szyi kryją się siniaki – ot, każdy dodatek na jej ciele w postaci szali, apaszek czy kobiety wiedzą czego jeszcze, były dla niego wyznacznikiem jak daleko brat się posunął tym razem. - Ciekawa książka? –Zagadnął od niechcenia, rozluźniając palce z przeświadczeniem, iżYumi wyszarpnie ją jak najszybciej się tylko da.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 20:02
Yu nie była złem wcielonym. Nie każdego mroziła wzrokiem na dzień dobry uniemożliwiając powitanie się. Gdyby był to kto inny, byle jaki ślizgon nie poczułaby wzrastającego ciśnienia gdzieś tak za mostkiem. W jego obecności nie potrafiła się skupić. Wiele razy próbowała go lekceważyć, nie zerkać na niego, a był to wysiłek nadaremny. Przyglądał się jej jakby była okazem w muzeum, niezwykle intrygującym. Yumi nieraz zachodziła w głowę dlaczego w codzienności musi mu patrzeć w oczy. Świdrował ją wzrokiem i czuła to każdą komórką ciała, bo wiedziała co się za tym kryje. Już dawno porzuciła element urody jako czynnik tych spotkań. Nie dało się być bardziej przeciętnym i szarym. Słyszała parę razy od Any, że uśmiech zmienia całą jej twarz. Zalecała stosowanie takiego ćwiczenia mięśni. Nawet któregoś wieczoru groziła jej zaklęciem rozśmieszającym. Nie praktykowała tego, jeszcze szczelnie zamykając się w swej twardej skorupie. Ona uczyła się od Amycusa potęgi upierdliwości. Wszem i wobec okazywała mu niechęć, tuszując ból za mostkiem, gdy się pojawiał w zasięgu wzroku. Prześwietlał ją na wszystkie strony, czytał jak z otwartej księgi, która choć zamykana, dla niego dziwnym trafem wciąż była widoczna. Żył w sporym błędzie zakładając, że jest jego własnością. Nie była niczyja. Nie należała do nikogo, z nikim też nie wiązała się na żadne obietnice, umowy. Jest kobietą, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Gdyby znała punkt widzenia Amycusa, w szybkim czasie wybiłaby mu to z głowy. Yumi była nieoswojonym zwierzątkiem, gryzącym każdą wyciągniętą w jej stronę dłoń. Spodziewała się takiej odpowiedzi. Potrafiła domyślić się reakcji Amycusa, a raczej jej brak. Mimo tej zalety znania jego osoby, wciąż żywiła cichą nadzieję, że go wystraszy na tyle, aby w codzienności nie mierzył ją wzrokiem. Potrzebowała jego wsparcia, jednocześnie nie potrafiąc spokojnie znieść przenikliwych ciemnych oczu. Wydawał się pewny swego. Wydawało się, że wie o tym jak go potrzebuje szczególnie w wakacje. Nigdy mu tego nie zdradziła i nie zdradzi, była na to zbyt dumna. Spuściła na chwilę głowę, odkręcając książkę na drugą stronę, aby przedstawić tytuł Gwiazdy na wschodnim niebie. Opowieść o interpretowaniu gwiazdozbioru w porównaniu z ludzkimi zachowaniami. Nie zdążyła odpowiedzieć na zadane pytanie. Najpierw poczuła silne palce w niebezpiecznych rejonach - na nadgarstku, który próbowała ukryć. Gwałtownie spięła mięśnie i zacisnęła mocno szczękę, uświadamiając sobie, że znowu ją wykrył. Nie spojrzała na niego już ani razu, wyrywając gwałtownie dłoń i przytulając ją do piersi. Poprawiła arafatkę, wbijając paznokcie we wnętrze swej dłoni. Zmusiła swoje płuca do pracy i zachowania stoickiego spokoju. - Bardzo ciekawa. - dwa słowa, a wypowiedziała je cicho, szeptem i prawie sykiem. Nie chciała, aby widział ślady po spotkaniu z Derekiem. Czuła się wtedy obnażona i bezbronna, gdy znał jej demona. Najgorsze z tego wszystkiego było, że nie mogła z tym nic zrobić. Nie potrafiła przecisnąć przez gardło prośby o pomoc. Zacisnęła mocno powieki, zmuszając swe skołatane serce do spokoju. - Nie widziałeś tego. - po odchrząknięciu te trzy słowa przecięły mocno powietrze wrzynając się w bębenki uszne jak rozkaz. Forma wmówienia sobie, że to się nie wydarzyło. Yumi wbijała spojrzenie w starą okładkę księgi, śledząc każdą wypukłość i wgłębienie, każdy hieroglif. Nic jej nie zmusi do podniesienia wzroku. Szczególności cholerny Carrow.
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 20:20
Mgła opadała dookoła nich niczym całun, dając przeświadczenie, że świt jeszcze nie nadszedł i nic nie jest do końca pewne. Trudno było mówić o panującym tutaj półmroku, chociaż atmosfera grozy i napięcia przyprawiać mogła o gęsią skórkę. Amycus podniósł w końcu spojrzenie na dziewczynę, dostrzegając dopiero teraz rysy jej twarzy. Z niezwykłym wręcz skupieniem przesuwał spojrzeniem po poszczególnych fragmentach twarzy dziewczęcia, raz na jakiś czas zerkając od niechcenia w jej ciemne oczy, wpatrujące się uporczywie w oprawę księgi o gwiazdrozbiorach. Powaga wymalowana na jego twarzy nie zmieniła się ani o jotę aż do momentu, kiedy przeciągająca się cisza zaczęła się stawać niewygodna. Wtedy też lewa część mięśni mimicznych drgnęła, unosząc końcówkę warg w przyjemnym i bardzo łagodnym uśmiechu, w którym można doszukać się kpiny bądź ironii. Naszła go całkiem nieoczekiwana potrzeba podniesienia ręki i przesunięcia opuszkami palców po powiekach dziewczyny, wokół których krążyły wciąż wilgotne kropelki, niezwykle drobne – będące najprawdopodobniej wynikiem osadzenia się rosy. Nie trudno było mu się domyślić, że wieczorami ciężej dziewczynie przyjąć do wiadomości z kim musi dzielić dach podczas wakacji bądź świąt rodzinnych. Ta prawidłowość dotyczyła wszystkich ludzi, ponieważ depresja dosięgała zazwyczaj przy początku lub końcu dnia, kiedy człowiek miał najmniej sił psychicznych. Łóżko zdawało się przyciągać i wiązać kajdanami, niekoniecznie snu, zaś słońce drażniło i patrząc na okno, człowiek doszukiwał się oznak zachmurzenia. Nie wykonał żadnego nowego ruchu, podtrzymując swój poziom samokontroli na prawidłowym poziomie. Wiadomym było, że nie zawsze mógł posiadać to czego chciał i jakkolwiek mocno ktoś by w to wierzył, Amycus miał swoje mądrości. Ślepe zapatrzenie we własną siłę oraz doskonałość nie była dla niego wystarczającym powodem do trzymania się sztywno ustanowionych przez kogoś zasad. Należało naginać się na nie, ażeby w przyszłości korzyści przeniosły oczekiwania. Tak miało być ze znajomością z Wandą oraz Symplicją, dla których szykował odpowiedni repertuar. Dopiero dwie sekundy po tym, jak nasycił się tymi wszystkimi emocjami malującymi się na jej twarzy, na drżeniu palców, gwałtownym wyszarpnięciu ręki i innych sygnałach niewygodnego tematu, postanowił na swój sposób odpowiedzieć. Jego ciepłe opuszki palców znalazły się na jej policzku, nieco szorstkie, ale z wyraźnie wyczuwalną delikatnością przesunęły się na podbródek. Nie zamierzał niczego wymuszać na niej siłą, jednak niewerbalnie dał do zrozumienia Yumi, że widział nie tylko siniaki, ale również ślad ukryty pod zaklęciami i specjalnymi maściami maskującymi. Dotyk rozgrzanej skóry był dla niego dodatkową korzyścią, nieoczekiwanym bonusem do wszystkich tych prezentów, jakie mu ofiarowywała swoim zachowaniem. Niezrażony przesunął kciukiem wyżej, docierając na nieco spękaną, dolną wargę dziewczyny i musnął po niej palcem, bo na więcej najprawdopodobniej nie mógł sobie pozwolić. - O czym ta książka? – Kontynuował dalej temat, który ani trochę go nie interesował. Dawał alibi i namiastkę normalnej rozmowy, aby żadne z nich nie musiało zmyślać o czym rozmawiali nad jeziorem. Prawdziwy sens dialogu mógł zostać ukryty w ich umysłach, chociaż Yumi nigdy nie prosiła go o dyskrecję. Przeczuwała, że mimo wielu wad, można powierzyć w jego ręce odpowiednią tajemnicę. Trudno mu było orzec, czy zdawała sobie sprawę z powodów, dla których to czynił, czy też łudziła się, tak samo jak inne dziewczęta z jej domu. Uśmiech z jego twarzy nie zniknął, a nieznacznie zbladł.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 20:50
Gęsia skórka nie opuszczała jej ani na chwilę. Pobudzała całe ciało w zimnym dreszczu ocucając je i zmuszając do odczuwania obecności drugiej osoby. Nie byle jakiej, a tej, która znała ją na wylot. Nawet nie mrugała powiekiami, spalając wzrokiem dobry nastrój, wwiercając się w hieroglify księgi. Uczyła się ich na pamięć, powtarzała, powracała do początku, powoli szła do końca. Rękami i nogami trzymała się tej prostej czynności, która mogła dać jej namiastkę nadziei, że tym razem będzie inaczej. Czuła się nieswojo w jego towarzystwie, mogła zapomnieć o uczuciu rozluźnionych mięśni. Ratowała się księgą, nie chcąc widzieć wyrazu twarzy Amycusa. Nie musiała go oglądać by wiedzieć o spiętych mięśniach i ciemniejszej barwie oczu osadzonych w chłodnej oprawie obojętności. Widziała wiele razy ten stan zamyślenia i analizy zachowania. Nie przeszkadzała jej cisza. To błogosławieństwo, które powinno trwać wiecznie niczym niezmącone. Tym razem błogi stan został zakłócony dźwiękami walącego w piersiach serca i szelestu ubrań, gdy Amycus się poruszył. Odezwało się w niej pragnienie ucieczki. Mięśnie zesztywniałych teraz nóg kazały jej się podnieść i odejść stanowczym krokiem. Łóżko nie wydawało się tak atrakcyjne jak perspektywa powrotu do samotności. Nie miała znaczenia depresja czy forma pesymizmu pojawiająca się o określonych porach dniach. Yumi nie zwracała uwagi na takie detale. Bała się rozmowy, napawało ją to czystym przerażeniem. Wbrew sobie ufała Amycusowi niewerbalnie dając mu do zrozumienia, że nie wyciągnie z niej żadnych informacji. Na ten temat sie nie rozmawia. Nie nazywa się rzeczy po imieniu przy takiej formie obrony. Czy dało się bardziej zesztywnieć? Yumi wstrzymywała oddech czując zbliżające się ocieplenie powietrza. Odezwał się od niej odruch bezwarunkowy: ucieczka, ale ją zawiodło. Zawiodło! Nie umiała się ruszyć. Zacisnęła zimne palce na okładce księgi modląc się do Merlina o wsparcie. Paradoksalnie wsparcie siedziało obok niej i nosiło nazwisko Carrow. Policzek oznakowany ukrytą, zatajoną bladą kreską, drgnął od dotyku. Krew pod skórą krzyczała, wrzała z gniewu niźli z przyciągania. Przyciągnie odpychało ją, oddalając ją na wiele metrów. Chociaż myślami gnała w przeciwną stronę, ciało nadal tkwiło w swej nieruchomości. Nie uniosła spojrzenia. Odpierała niemą "prośbę" dalej wbijając wzrok w książkę. Nie widziała już żadnego ornamentu ani hieroglifu. Przez jej ciało przebiegł wyczuwalny przez drugą osobę dreszcz. Nie powinien dotykać jej twarzy. Derek niszczył ją, obiecał szpetotę, aby odebrać nikłą namiastkę urody. Dotyk na policzku był dotykiem złym. Mrowienie w dolnej wardze jeszcze nigdy nie było tak dotkliwe. Inne zmysły nagle ucichły, gdy wszystko się koncentrowało na konkretnej części twarzy. Nieświadomie rozchyliła usta, przez które wydostało się ciepłe powietrze, zamieniające się w sekundzie w zimny obłok. Nie trzeba było się silić, aby wyobrazić sobie jak wyglądały oczy Yumi, gdy w końcu zaszczyciła Amycusa wzrokiem. Zimnym jak mżawka muskająca kark i wściekłym jak głodny cerberus. Odsunęła głowę przeszywając go i pomstując nań w myślach i oczach. Wypuściła powietrze z płuc. Oddychanie stało się trudnym obowiązkiem. Prychnęła przy zadanym pytaniu. Nie interesowało go to w ogóle, więc czemu to drążył? Uprzejmie nie wchodził na grząski grunt, a i tak doprowadzał ją do nagłego oziębienia ciała. W środku znowu gotowało się w niej, a skronie pulsowały. Żądała, aby się odsunął. Skoro wie, powinien już iść nie komentując tego. Od dawna wiedział o obecności utajonej szramy na policzku, wszak miał podobną na swoim. W przeciwieństwie do niego nie miała na tyle odwagi, by go w ten sposób obnażać. Nie chciała mieć z nim do czynienia, gdy tak na nią patrzył. - O gwiazdach. - odpowiedziała ze sporym opóźnieniem. Yumi zgubiła się. Nie umiała zaszufladkować uśmiechu na jego twarzy. Widywała ten rodzaj radości za każdym razem, gdy odkrywał skrzętnie ukrywaną tajemnicę. - Potrzebujesz czegoś? - ponownie odchrząknęła, chcąc nadać głosu dawną moc. Przywoływała go do porządku i pytała o powód bytności w jej towarzystwie. Ci, co jej nie znali unikali jej. A ci, którzy ją znali wiedzieli, że potrzebuje czasem posiedzieć samotnie. Nie wchodzili jej wtedy w drogę pozwalając kurować nadszarpane nerwy.
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 21:22
Utrzymywanie dłoni w kieszeniach przynosiło korzyści nie tylko na ogrzanie ciała i ochronę przed ucieczką ciepła, ale jak widać dziewczyna nie musiała się wstrząsać z zimna. Najprawdopodobniej nie spodziewała się tak czułego gestu z jego strony, przekonana iż obcowanie z nią sprawia mu przyjemność tylko i wyłącznie w kwestiach obserwacji jej cierpienia. Lubił (choć to trochę zbyt duże słowo) zaskakiwać ludzi, obserwując zmieszanie w ich oczach oraz twarz układającą mięśnie na kształt dużej litery „O”. Brwi wówczas w zabawny sposób modyfikowały rysy, a osoba wydawała się namacalnie piękna w swoim przepełnieniu emocjonalności. Amycus nie traktował Yumi jako eksponatu w muzeum, ponieważ w takich miejscach panuje mocno przestrzegany zakaz dotykania czegokolwiek. Łamanie konwenansów nie leżało w jego naturze, ponieważ niczym kameleon musiał nauczyć się życia w społeczeństwie. I chociaż nie rozumiał tego, co kieruje danymi zachowaniami ludzi, nie potrafił pojąć swoim do szpiku kości racjonalnym umysłem – analizował to i powtarzał na swój sposób w niemalże perfekcyjny sposób. Obserwatorem był całkiem dobrym, ponieważ to było jedynym wyznacznikiem jego przetrwania w otaczającym go świecie. Wiadomym było, że nie chce zostać zdemaskowanym, a jedynymi osobami jakie wiedziały o jego ułomności można było policzyć na palcach jednej .. stopy. Siłą rzeczy był zwrócony twarzą do dziewczyny, poniekąd przekręcając swój tułów, aby dosięgnąć bez przeszkód do skórą, którą jeszcze chwilę temu dotykał. Na końcówkach palców wciąż czuł chłód poranka zmieszany z gorącym podbródkiem i nieco szorstkimi ustami, zastanawiając się jak to jest w ogóle możliwe. Sztywność ciała dziewczyny dał mu wyraźnie do zrozumienia, że kontakt fizyczny – w jakiekolwiek on byłby formie, stanowi dla niej niebezpieczny temat i jawi się jako zagrożenie. Ociągał się z odsunięciem ręki, przyglądając się temu niewielkiemu obłoczkowi w taki sposób, jak gdyby był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. W końcu dostrzegł mordercze spojrzenie posyłane w jego stronę, odczytując go w jasny sposób. Niejednokrotnie wpatrywał się w te oczy, chociaż dotychczas zdawało mu się, że za każdym razem przesuwa granicę cierpliwości Krukonki. Właśnie dla tego spojrzenia postanowił się odsłonić i uniesiona nieznacznie końcówka warg, pomknęła jeszcze trochę w górę, uwypuklając bliznę pozostawioną przez znienawidzonego przez Yumi chłopaka. Amycus nie żałował nigdy podjętych przez siebie decyzji, a możliwości naprawienia błędów traktował jako alternatywy dla równoległych światów, do jakich nikt nie miał możliwości. Zadała pytanie, na które nie czuł potrzeby odpowiadać. Cofnął rękę i oparł ją swobodnie o ugięte kolano skierowane w stronę nieba, nie zmieniając jednak swojej pozycji. Było mu wystarczająco dobrze w sytuacji, w jakiej się znaleźli, ażeby mógł poczuć się komfortowo. Umknęło też jego uwadze odpowiedź na temat książki, która przestała być książką już całkiem dawno. Zawsze wydawało mu się, że rozmowa poruszająca błahe kwestie jest o wiele łatwiejsza dla drugiej osoby, a przynajmniej na stopie znajomości z Yumi, która widziała trochę więcej niż powinna. - Nie. – Proste słowo, które można było wydedukować z mimiki jego twarzy. Dziewczyna jak mało kto poznała jednak wartość jego oczu, dostrzegając prawdziwą pustkę krążącą po nich. Zamiast zawiesić rozmowę i kulturalnie stąd odejść, dając czas na ochłonięcie dziewczynie, Amycus znów przesunął spojrzenie, tym razem utkwił je w wargach dziewczęcia. – Chociaż właściwie tak. Zastanawiam się, jak smakują twoje usta i czy są tak samo jadowite jak twoje spojrzenie, czy jednak troszkę bardziej. – Dopiero w połowie zdania uniósł wzrok w jej brązowe oczyska. Dawno już nie był aż taki szczery.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 21:52
Różnicę temperatur zaczęła odczuwać dopiero przed chwilą. Jak długo wchłonęła w książkę, tak długo pogoda nie miała dla niej znaczenia. Wyszła na zimne powietrze, usiadła na mokrej trawie przy kamieniach otoczonych resztkami śniegu, bo wiedziała, że będzie tu sama. Powinna marznąć i mówiła o tym zimna skóra. Niestety czoło odstraszało gorącem tak samo jak policzki. Dziękowała Merlinowi, że nie umie się rumienić. Byłaby zdemaskowana na start, nie mając szans przeczyć, kłamać, odmawiać i ukrywać się. Przestrzeganie konwenansów gwałtownie ograniczało. Yumi szanowała zasady społeczeństwa, choć przyznawała w duchu, że kusiło ją złamanie tego wszystkiego i rozpoczęcie żywotu wyjętym spod prawa i codzienności. Do muzeum nie chodziła. Nie oglądała ludzi, którzy jej nie ciekawili. Nawet jeśli ktoś wzbudził ciekawość, nie ważyła się ich dotykać. Nie myślała o sprawdzaniu reakcji na kontakt fizyczny, nie napawała się zmieszaniem wymalowanym na twarzy. Yumi była takim zakazem dotyku. Gdyby był to kto inny... nie robiłoby to na niej wrażenia. Niestety tkwiła z Amycusem teraz w jednej bajce, sami na błoniach, niedaleko jeziora. Działał na jej zmysł dotyku wbrew jej woli. Czy ona miała coś tutaj do powiedzenia? Powstrzymywała swe dłonie przed potarciem policzków i ust. Mrowienie skóry wytrącało ją z równowagi. Próbowała skupić się na wszystkim, co nie było związane z obecnością Amycusa. Jednakże póki go widzi i czuje, nie odzyska spokoju. Dotychczas dobrze szło odrywanie z twarzy zagubienia odczuwanego przy jego osobie. Nagle stało się to trudniejsze, ciężkie do utrzymania. Nie potrafiła zaprzeczyć przeczuciu, że on widzi więcej. Z ukrywaną ulgą prześledziła (niechętne?!) odsunięcie się. Zacisnęła usta w wąską linię mieląc "prośbę" o jeszcze dalsze odejście. Odruchowo zawiesiła wzrok na bliźnie na jego policzku. Znała powód i nie podobało się jej to. Pamiętała wyraz twarzy dwójki, gdy jej ojciec poważnie z nimi rozmawiał. Derek płonął z gniewu obiecując odegranie się na Yumi za skargi, za to Amycus... jego ówczesny wygląd pierwszy raz wzbudził w niej strach. Od tamtej pory żyła złożoną sobie obietnicą, że nigdy nie będzie próbowała interpretować obietnic nakrapianych złowieszczą ironią. Kto czuł się komfortowo, ten czuł się komfortowo. Yu ledwie siedziała w miejscu wbrew temu, że nie mogła się ruszyć porażona własną irytacją przy kontakcie damsko-męskim. Odczuła pewnego rodzaju ulgę, gdy przyznał, że niczego nie potrzebuje. Jej oczy trochę odżyły w nadziei, że pójdzie i pozwoli jej ochłonąć oraz przemyśleć sprawę Dereka - po raz tysięczny. Łudziła się, że da jej spokój. Jeszcze zanim otworzył usta, Yumi zatrzęsła się z zimna. Zacisnęła mocno powieki tak samo jak szczękę. Nie ukrywała się już ze swoimi nieprzyjemnymi dlań uczuciami. Znał jej sekret, ale nie miał prawa nawet rozważać tak intymnych spraw. Byli sobie obcy. Widywali się w wakacje przez parę lat, jednak wciąż nie byli dla siebie nawet przyjaciółmi. Sojusznikami, to dobre słowo. Amycus był sojusznikiem doprowadzającym ją do furii. Z trudem zachowała spokój. Oddychała już płycej. Zęby bolały ją od zaciskania, coś za mostkiem łomotało i dobijało się do świata. Yumi była blada z oburzenia. Powróciła spojrzeniem do ślizgona. Ręce zatrzęsły się w reakcji na ścieżkę jego wzroku. Jak śmiał o tym myśleć? Zmrużyła zagniewane oczy tworząc w ich kącikach po trzy zmarszczki. Miotała piorunami i niewerbalnie zakazywała Carrow'owi prób wytrącania jej z równowagi. Miał ku temu niebywały talent. Milczała długo. Minęły sekundy, minuty i dopiero po upływie tego czasu Krukonka poruszyła się w miejscu ocucając swoje mięśnie i zmuszając je do współpracy z mózgiem. Wstała, nim mógł się zorientować. Zanim poruszył ręką, dziewczyna nachyliła się ku niemu nieznacznie. Kruczoczarne włosy delikatnie połaskotały jego kości policzkowe, a nie miało to najmniejszego znaczenia w obliczu morderczego spojrzenia. - Zastanawiaj się dalej. - cisnęła mu w ręce książkę. - Poczytaj. - odwróciła się od niego i kilkoma ruchami wygładziła mundurkową spódniczkę, sweter oraz poluzowała krawat. Nie zaszczycając go więcej widokiem swego wyrazu twarzy, ruszyła w stronę jeziora. Teraz musi pojąć aluzję, że to koniec rozmowy. Bała się, że ma rację i Amycus jednak nie zrozumie tego łatwego przekazu. Dobry z niego obserwator i świetnie mu szło lekceważenie jawnych znaków protestu. Chociaż Yumi starała się iść sprawnie i szybko, robiła to wolniej niż dotychczas. Kości miała zesztywniałe od utrzymywanej pozycji oraz chłód zaczął dawać się jej we znaki. Uparcie nie oglądała się przez ramię.
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 22:08
Czy mógł dodać coś jeszcze? Oczywiście gdzieś z tyłu głowy usłyszał głos ojca, uczącego go w jaki sposób powinien traktować kobiety. Również dosłyszał komentarze, których niegdyś używał, aby podkreślić urodę jakiejś dziewczyny. To wszystko nie miało jednak sensu, ponieważ Yumi nie należała do osób przyciągających uwagę pod względem aparycyjnym. Oczywiście, miała w sobie pewnego rodzaju dziewczęcą słodycz, jednak Amycusa zupełnie co innego interesowało w jej sylwetce i chociaż jego stosunek do niej nie był całkowicie aseksualny, to dopiero teraz ośmielił się napomknąć o czymkolwiek związanym z tą kwestią. Teoretycznie nie miał niczego negatywnego do przekazania swoją wypowiedzią, sprawdzając niczym profesjonalny badacz reakcję na tak kontrowersyjne słowa. Prawda była taka, że chciał dać do zrozumienia Yumi iż doskonale zdaje sobie sprawę z jej niechęci, którą ona kieruje w jego stronę. Jakkolwiek by to nazwać, nie miał tylko i wyłącznie na celu sprawdzenia jej reakcji. I chociaż gdzieś w głębi poczuł potrzebę sprawdzenia jak rzeczywiście smakują usta młodszej Krukonki, tak stosunkowo szybko stłumił w sobie potrzebę ich nawilżenia. Nadzieja w oczach czarnowłosej nie została przyuważona przez Ślizgona, ponieważ zbyt mocno zastanawiał się nad właściwością wypowiedzianych przez siebie słów. Obserwował już po chwili tę wąską linię warg i zmarszczki tworzące się na jej twarzy, podczas gdy nie była w stanie chociażby spoliczkować go za bezczelność oraz arogancję, która nie pasowała w ich relacjach. Amycus sprawdzał, niemalże na każdym kroku gdzie mieści się ta granica i podejrzewał, że dociera do krawędzi, za jaką znajduje się przepaść. Dlatego nie podniósł się jak wcisnęła mu w ręce książkę, ani też nie ruszył za nią biegiem jak bez pożegnania zaczęła odchodzić. Uśmiech spełznął z jego twarzy, ponieważ nie miał już widza, który obserwował by aktora takim, jakim on był. Zerknął od niechcenia na oprawę tomiszcza, stwierdzając że przy najbliższej okazji przewertuje kilka stron – należałoby podciągnąć nieco swoją wiedzę na temat nieboskłonu. Ostatecznie, zanim dziewczyna zdążyła ujść kilka kroków, podniósł się z koca i wyciągnął różdżką, aby za pomocą krótkiego zaklęcia złożyć przedmiot. Wcisnął go pod swoją pachę, po czym przyspieszonym, acz wciąż pewnym krokiem ruszył za Krukonką, pamiętając na swojej twarzy miłe łaskotanie końcówek włosów. Wrócił myślami do tej ulotnej chwili, jak drżąca od emocji stanęła przed nim i górując, próbowała zdominować. Wiedział, że posiadała w swoim charakterze zadrę, jaka nie pozwalała jej podporządkować się obcemu człowiekowi, chociaż szanowała indywidualności wynikające z większego doświadczenia. Zupełnie niespodziewanie mogła poczuć coś opadającego na jej ramiona, ciepłego i przyjemnego w dotyku, zapachem przypominającego trawę okrytą rosą. Amycus nie zatrzymywał jej, ale zamiast tego nałożył dokładnie koc, z którym dziewczyna przyszła – najwyraźniej pamiętając o drżeniu ciała, których przyczyn nie mógł jasno określić. - Abyś nie zmarzła. – Spokój emanujący z wypowiadanych słów okolony był miękkim barytonem, który tylko niekiedy był słyszalny. Młody Carrow nie patrzył na nią, chociaż obserwował czy będzie musiał łapać materiał, czy dziewczyna przyjmie taką formę pomocy. Każda z dotychczasowych wypowiedzi Amycusa zdawała się nie mieć większego powiązania, jednak on sam widział w tym wszystkim jedną, logiczną całość. - Nie jesteś głodna? – Palnął, zupełnie tak, jakby zamienił się z kimś miejscami. CZy to wciąż był Amycus Carrow?
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Czw 05 Cze 2014, 22:36
Niedobór urody działał też na korzyść. Yumi miała z tego powodu trochę kompleksów, które skutecznie hamowały rozwijanie się znajomości. Musiała zgodzić się ze swoją tezą, że brak przyciągania uwagi równa się ze spokojem. Nikt wokół niej nie skakał, nikt się w niej nie zadurzał, nikt też nie prawił komplementów... W tym wieku bolał ją brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej, ale czyż do tego nie dążyła? Udowadniała swą samowystarczalność i siłę. Nie mogła pozbyć się niestety pustki związanej z samotnością. To dobra przyjaciółka, jednak nie zapewni ona ani troski ani miłych słów. Nie oczekiwała od Amycusa szarmancji i dżentelmeństwa i on o tym wiedział. Preferowała bycie sobą i to otrzymywała, przypłacając to nerwami. Mógł być chamem, egoistą i szowinistą, a przełknęłaby właśnie to niż sztuczne maniery. Szlifowane przez wiele lat opanowanie mimiki twarzy, rąk i głosu uniemożliwiło spoliczkowanie ślizgona. Szanowała go i potrzeba było czegoś więcej, aby przymknęła na to oko i pokazała mu z kim ma do czynienia. Po raz kolejny bawił się słowami wprawiając ją w zażenowanie i po raz kolejny Yumi dała się w to wkopać. Nie miała wytworzonego systemu obronnego przed Carrowem, bo nie traktowała go jako zagrożenia. Wypowiedziane słowa poruszyły komórki w mózgu, które gorliwie rozpoczęły tworzyć rusztowanie, aby wybudować z tego mur antyamycusowy. Idąc, obserwowała obłok zimnego powietrza, skutek głębokich wydechów. Przeczuwała, że od taki głębokiego oddychania otrzyma dokuczliwe bóle gardła dnia następnego. Nie miała innego wyboru, jeśli wciąż miała trzymać nerwy na wodzy. Przez kręgosłup przeszedł kolejny dreszcz, gdy poczuła ciepło na ramionach. Zwolniła raptownie kroku, odruchowo przytulając policzek do szorstkiego materiału koca. Przełknęła głośno ślinę i gulę w gardle. Nie chciała słyszeć innej odmiany głosu Amycusa. Podziałało to na nią kojąco i uspokajająco, a przecież nic nie zrobił. Z opóźnieniem w jej głowie zapaliła się ostrzegawcza feministyczna lampka. Na powrót się wyprostowała i dumnie uniosła brodę, niewerbalnie świadcząc, że nie takie z nią numery. Nie zsunęła jednak koca, nie potrafiąc odmówić rozkosznemu ciepłu i miłym dreszczom. Potarła jedną dłoń o drugą, chuchając między nie i przyznając, że nagle się ochłodziło. Zmarszczyła cienkie brwi w ramach niezrozumienia. Pytał czy jest głodna? Przesłyszała się, czy może źle pojęła pytanie? Yumi zatrzymała się gwałtownie i przyjrzała podejrzliwie twarzy ślizgona. Zaraz była zmuszona odwrócić wzrok, z bólem oglądając przed oczyma twarz o ostrych rysach i przenikliwych oczach. Niebezpieczne było jawne przyglądanie się temu człowiekowi. Miała w nim oparcie i nie powinno to wychodzić poza tę formę relacji. Amycus grał na jej nerwach i ryzykował dosyć dużo. Yu potrafi się zamknąć w swej skorupie i wzmocnić ją nienawiścią. Nie chciała tracić swojego sojusznika, ale będzie zmuszona, jeśli ten przekroczy pewną granicę. Przez chwilę analizowała jego pytanie, doszukując się w tym haczyka. Nie znalazłszy niczego alegorycznego, westchnęła. Ramiona jej opadły w bezsilności. - Trochę wcześnie na śniadanie, ale możemy iść do wielkiej sali. - przyznała i rozejrzała się po okolicy, dając sobie kolejne alibi, aby nie patrzeć w jego stronę. - Tylko trzymaj się jeden metr obok, Carrow. - ostatnie słowa nakropiła pewną groźbą. W przypadku rozdrażnienia, mogłaby nieumyślnie sięgnąć po różdżkę bądź zdzielić go po głowie. Nie chciała mieć potem na głowie wściekłej Alecto i zapewne dręczyłyby ją wyrzuty sumienia. Profilaktycznie przestrzegała go przed konsekwencjami nieprzemyślanych gestów. Proponowała wcześniejszy posiłek, unikając jednocześnie tłumów. Z drugiej strony tym tłumem był Amycus. Był jeden, a czuła, że patrzy na nią kilkudziesięcioma paroma oczami. Złapała palcami skrawek koca, aby się nie zsunął i przyglądała się mu przez parę sekund. Jeśli przyjrzał się jej, mógł dostrzec jaśniejsze przebłyski w ciemnobrązowych oczach Krukonki. Nie powinien tego psuć. Niech tylko odważy się wspomnieć o Dereku czy patrzeć na nadgarstek okryty arafatką.
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Pią 06 Cze 2014, 10:59
Amycus dostosował się do tempa stawianych przez dziewczynę kroków, zaciągając się jej zapachem na tyle konspiracyjnie, aby zajęta wtulaniem w ramię koca, nie zauważyła tego. Doskonale pamiętał unoszącą się miętę dookoła jej krótkawych włosów, dziwnie pasujących do filigranowej dziewczyny, znikającej w cieniach na korytarzach Hogwartu. Tym razem wyczuł jednak coś nowego, dodatkowy element, który nie pozwolił się wycofać chłopakowi i odsunąć o kilka kroków.Początkowo zakładał, aby podarować jej nieco swobody i nie naruszać jej sfery intymnej prywatności, czy jakkolwiek się to nazywało. Nutka malinowego posmaku była kolejną nitką, przywiązującej ją do niego, co zamierzał oczywiście wykorzystać w odpowiednim czasie i miejscu. Jak na razie, nieco bezinteresownie zarzucił ten koc, przyglądając się tylko kątem oka jej łagodniejącym rysom twarzy, dzięki czemu była bardziej dostępna. Celowo pozwalał na zlustrowanie jego twarzy, patrząc w przód i ani przez chwilę nie krzyżując z nią spojrzenia, mimo iż zatrzymała się. Dopiero kiedy gwałtowne zachowanie zmusiło go do tego, aby podłapać ten podejrzliwy wzrok. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wiele reakcji jej ciała było odpowiedzią na strach wywoływany jego obojętnością oraz nieprzewidywalnością. Przynajmniej tak mu się zdawało. Właśnie w takich momentach jak ten, Amycus uświadamiał sobie, że ludzie bez przerwy będą go zaskakiwać i fascynować, jeśli w ten sposób można nazwać jego chore zafascynowanie uczuciami. Wypowiedział tylko jedno pytanie związane z apetytem dziewczyny, a ona pomknęła myślami dalej i wyprzedzała myśli, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że wcale nie to miał na myśli. Wędrowanie do Wielkiej Sali było jedną z ostatnich możliwości spędzenia poranka, podczas gdy Krukonce słowo „głód” kojarzy się z „Wielka Sala”. Jego ciąg myślowy był niezwykle prostolinijny i aż trudno było mu pojąć, dlaczego niektórzy tak mocno komplikowali jakąś sprawę. Wiele scenariuszy odpowiedzi przemknęło mu przez myśl, kiedy wysłuchiwał prośby odnośnie trzymania się z dala w stosownej odległości. Ostatecznie wybrał najbardziej kontrowersyjną z możliwości, zaś pełny uśmiech pojawiajacy się na jego twarzy nie musiał wróżyć coś dobrego. Ujrzenie śmiejącego się Amycusa było całkiem częstym wydarzeniem, jeżeli tylko uznał on swojego rozmówcę za wystarczająco pojętnego i bystrego. „Lubił” obserwować rozczarowanie i niewypowiedziany żal w oczach drugiej osoby. Zupełnie tak, jakby chciał sprawdzić, w którym momencie jego serce drgnie w podrygu jakiegokolwiek uczucia. - Dlaczego ty mnie tak mocno nienawidzisz, Yumi? – Pytanie jak zwykle nie odnoszące się do ich wcześniejszego tematu rozmowy,jak gdyby w ogóle nie miał w ogóle miejsca. Amycus nawet nie odwrócił się, aby zmienić kierunek swojego marszu. Korzystał z tych łagodniejszych rys na twarzy dziewczyny, ukazując swoją łagodniejszą maskę zainteresowania jej stanem.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Pią 06 Cze 2014, 11:28
Amycus źle interpretował jej zachowanie, mimikę i gesty. Nić, która wiązała ją z nim? Naprawdę nie widział odmowy Yumi do jakichkolwiek powiązań? Nie umiała się z nim zaprzyjaźnić, a to na wstępie eliminowało inne wiązania. W pewnym sensie była od niego uzależniona, bo to o nim myślała, gdy stawał przed nią Derek z uniesioną różdżką i zaciętym wyrazem twarzy. To wtedy wołała w myślach Amycusa, bo to w nim widziała wsparcie mimo, że na co dzień nie potrafiła się nie skrzywić w jego towarzystwie. Był ostoją, którą wzywała bardzo rzadko. Bała się korzystać z płynącego odeń poczucia bezpieczeństwa, stąd wyczuwalna niechęć przy odkrywaniu śladów po rodzimych spotkaniach. Nie umiała o nim nie myśleć, gdy nadchodziło niebezpieczeństwo. Nauczył ją tego i to on ponosił za to winę. Pozostałe zagrożenia Yumi samotnie zwalczała, nie dopuszczając go do siebie nawet na krok. Wryła w głowie profil Carrowa, przez chwilę lustrując wyraz twarzy. Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego sam jego wygląd ją irytuje. Wydawał się taki... nierealny w swym chorym jestestwem. Przy jego cechach charakteru, chłodzie, obojętności, gniewu i groźby zaskoczeniem były objawy ludzkich odruchów jakim jest pomoc jej. Nigdy nie zapytała dlaczego jej pomaga. Bała się rozczarowania odpowiedzią, chociaż czego właściwie oczekiwała? Przy nim wybiegała dalej w przyszłość, a robiła to nieumyślnie. Próbowała zapobiec i przewidzieć jego reakcje oraz słowa. Nakazała mu się trzymać dalej niż to konieczne. Nie lubiła się kłócić, a Amycus ku temu dążył, chociaż nic złego wszak jej nie zrobił. Przez parę sekund wstrzymała oddech na widok pojawiającego się uśmiechu. Wyglądał inaczej i wcale nie łagodniej. Wiedząc, że nie oderwie teraz od niego wzroku, uniosła podbródek i odważnie patrzyła mu prosto w oczy. Łagodniejszy Amycus? Nie wierzyła w to. Nie po tym wydarzeniu, gdy atakował Dereka. Yumi żałowała, że nie jest naiwna i nie może cieszyć się tym widokiem. Cechą charakterystyczną rozmów z Carrowem były niedokończone błahe tematy, które służyły za podtrzymanie konwersacji. Nie zdziwiła się, że temat "głodu" i cichej propozycji przejścia do cieplejszego miejsca zostało porzucone. Tu byli sami, w zamku był tłok. Nie wiedziała co woli. Wybrała Amycusa, mniejsze zło. Z nim potrafiła sobie poradzić. Gdyby tylko na nią nie patrzył, ale o to po prosić nie umiała. Dlaczego ona nie może mu się przyglądać bez ogródek? Była na to za słaba. Nie chciałaby mieć go za wroga, ale też nie był przyjacielem. Jego pytanie wydało się jej absurdalne. - Nie nienawidzę cię, Amycusie. - proste zaprzeczenie. Poczuła się dziwniej, gdy wypowiedziała na głos jego imię. Brzmiało inaczej, gdy zwracała się do niego po nazwisku. Nie miała wątpliwości w swojej odpowiedzi. Nie odczuwała nienawiści do niego, tylko do niektórych jego zachowań. - Dlaczego o to pytasz? - Nie jesteśmy przyjaciółmi. Skąd pytanie? Nie zadeklarowała doń sympatii. Nie umiała okazać wdzięczności za otrzymywane wsparcie, bo co mogła mu dać? Postąpiła z miejsca na miejsce, poruszając nogami i pozwalając sobie na spuszczenie wzroku. Nie chciała czytać z jego oczu, bo mogła doczytać się czegoś, co by się jej nie spodobało. Stała, jakby nogi wrosły jej w ziemię. Co innego jej pozostawało?
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Pią 06 Cze 2014, 11:39
Człowiek z nadmiarem empatii musiał nauczyć się żyć z tym przekonaniem, że będzie wykorzystywany przez innych. Nawet nieświadomie obierał odpowiednie mechanizmy obronne, dzięki którym łatwiej było mu wychodzić z sercem do ludzi. Amycusa bardzo interesowały takie persony, ponieważ posiadały całkiem bogaty bagaż doświadczeń związanych z kolejami losu różnych znajomych, przyjaciół czy nawet wrogów. Tak jak miał głęboko w poważaniu co tak naprawdę się zdarzyło, tak zupełnie odwrotnie interesowała go motywacja takich jednostek. Przyczyny odpowiednich zachowań, powody dla których własne dobro było odpychane na dalszy plan. Lakoniczne „bo to moja siostra” było dla niego zbyt prostackim wyjaśnieniem, więc aby dowiedzieć się więcej, musiał nieznacznie dostosowywać się do swoich rozmówców. Również w wypadku Yumi postanowił zaryzykować takie mało zbudowane pytania, odzierające wszelkie aluzje i konwenanse ich znajomości. Popatrywał na nią z lekko odwróconą w jej stronę twarzą, chcąc istotnie pojąć źródła jej niechęci do jego osoby. Przecież bijatyka sprzed kilku lat z Derekiem nie była spowodowana jej osobą, chociaż istotnie to Yumi stała się zarzewiem konfliktu. Urąganie Alecto oraz poniżanie obu dziewczyn przestawiło w głowie Amycusa odpowiedni przełącznik na niepohamowaną przez nikogo złość, kumulującą się z każdym zadawanym ciosem. Szał w jaki wówczas wpadł został zakończony ostrym rozkazem pana Merbereta, przywołanego przez jednego z domowych skrzatów. I chociaż Derek stosunkowo szybko się opamiętał, tak dopiero Alecto potrafiła doprowadzić brata do względnej równowagi – zaślepiony widokiem krwi dawał się ponieść swojej obsesji i gdyby nie ona, możliwe że podniósłby rękę również na ojca Krukonki. Nieświadomie, ale jednak. Wówczas dość szybko zrozumiał, że poniekąd przyczynił się do piekła urządzonego w późniejszym czasie przez Dereka. Wyjaśniło mu się to wszystko podczas ostrej przemowy ojca Yumi, który przemawiał głównie do niego. Kątem oka widział jednak mordercze spojrzenie posyłane w kierunku kulącej się i poniekąd uciekającej wzrokiem dziewczyny. Chłopak nie potrafił pokonać rówieśnika, który go jako pierwszy zaatakował, więc postanowił wyżyć się na słabszej, młodszej i niemalże bezbronnej istocie. Czy to właśnie wtedy zaczęła darzyć go aż taką niechęcią? Młody Carrow odrzucił od siebie wszelkie natarczywe myśli, ponieważ nie był w stanie samotnie dojść do źródła tych negatywnych emocji. Oczekując jasnych odpowiedzi oraz prowadzenia za rączkę na tym polu analizy, czekał cierpliwie i nie peszył jej swoim beznamiętnym spojrzeniem. Imię w jej ustach zabrzmiało dziwnie dla nich obojga, ponieważ przyzwyczajony był do nazewnictwa poprzez nazwisko. Takich momentów jak ten było stosunkowo niewiele, zważywszy na historię ich znajomości, jakkolwiek by na nią nie spojrzeć. Właśnie wtedy, kiedy przyjeżdżali bliźniacy, Yumi miała kilka dni wytchnienia od nękającego ją brata. Niechęć została nieprawidłowo odczytana, co zaowocowało nieznacznym skurczem na twarzy Amycusa. Niewielki gest, który mógłby umknąć postronnemu obserwatorowi, jednak przez Krukonkę z całą pewnością zostało dostrzeżone. W całym swoim skomplikowaniu, Amycus poruszał się wyznaczonymi przez siebie ścieżkami, utartymi przez lata dzieciństwa i było niewiele sytuacji, w jakich nie potrafił odpowiedzieć sobie jasno na pytanie – co teraz powinienem zrobić? Nie odpowiedział również na to zadane przez nią, zagłębiając się wewnątrz swojego umysłu we wszechogarniającą pustkę, jaka była o wiele łatwiejsza do zniesienia niż chaos. Ciężkie westchnięcie wydobyło się z jego ust, a średniej wielkości obłok powędrował daleko w przód. – Stanowisz dla mnie zagadkę. Nie potrafię ciebie rozszyfrować. – Powiedział zadziwiająco szczerze, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Mimo niskiej temperatury panującej na twarze było mu zadziwiająco ciepło, chociaż domyślał się iż na jego swetrze oraz włosach skrapla się mgła. Stali od jakiegoś czasu w miejscu, dzięki czemu mógł bez przeszkód zawiesić na niej spojrzenie. Na moment, ponieważ dostrzegał, że Krukonka nie ma wystarczającej odwagi na skrzyżowanie z nim spojrzenia dłużej, niż to jest potrzebne dla utrzymania względnie pojętego fasonu. Dlatego uniósł podbródek do góry, próbując dostrzec jakiekolwiek chmury wiszące nad ich głowami. Pochmurny dzień nie zapowiadał jednak niczego, czego by się nie spodziewali – czyli deszczu.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Za co tym razem? Pią 06 Cze 2014, 12:33
Była jedynaczką. Nie uważała Dereka za swojego brata. Nie oddałaby za niego życia, nie stanęłaby w jego obronie. Gdy Amycus rzucił się z pięściami na jej prześladowcę, Yumi skomentowała to krzykiem i zakrytymi z przerażenia ustami. Nie stanęła w obronie ani jednego ani drugiego. Carrow nie potrzebował niczyjej pomocy i gdyby nie interwencja Alecto i jej ojca, mogłoby stać się coś złego Derekowi. Czy tego chciała? Niejednokrotnie marzyła o pozbyciu się prześladowcy. Niejednokrotnie wyobrażała sobie jak on cierpi i sprawiało jej to przyjemność. Wystraszona własną reakcją nigdy więcej tego nie analizowała bojąc się, czym jeszcze samą siebie zaskoczy. Czy umiałaby się poświęcić w imię wyższych celów jakim jest obrona najbliższych? Nie, bo nie miała najbliższych. Rodziców straciła w wieku jedenastu lat, w tym ojciec w chwili sprowadzenia swego bękarta do domu w Londynie. Nie była więc dobrym obiektem do obserwacji. Nie mogła zaspokoić ciekawości Carrowa i nie chciała. Nie umiałaby wówczas uspokoić Amycusa, gdy w szale dał się ponieść emocjom. Nieobecność Alecto doprowadziłaby do katastrofy. Ona miała siłę przebicia jako siostra, znała go lepiej i wiedziała gdzie uderzyć, aby uzyskać zamierzony efekt. Przyczynił się do piekła, który otrzymała po jego wyjeździe. Pamiętała to jak wczoraj, te parę ostatnich dni wakacji i awantur, siniaki oraz mordercze zapędy Dereka. Nie obwiniała za to Amycusa. Była to forma wdzięczności za wstawienie się za nią mimo, że słono za to zapłaciła. Dla takich spraw można się poświęcić, ból jest znośniejszy. Niechęć pojawiła się w trakcie. Derek niejednokrotnie szykanował w jej obecności Carrowa. Buntowała się przeciwko temu i jeszcze bardziej dostawała. Zarzuciła większy dystans między nimi, aby nie chcieć go bronić. Nie udawało się to, bo za każdym razem warczała i krzyczała na swego prześladowcę za obrazę imienia tego, który jako pierwszy się za nią wstawił. Nie spodobał się jej grymas na twarzy ślizgona. Z drugiej strony oznaczało to, że jeszcze bardziej się zagubił w interpretowaniu jej zachowania. I dobrze, niech sam odczuje co to znaczy niepewność w rozmowie z drugą osobą. Przekrzywiła głowę przyglądając się jego zamyślonej twarzy. Odgarnęła włosy sprzed oczu, przeklinając je w duchu, że znowu odrosły. Musnęła swój policzek i spostrzegła, że jest już zimny, ostygł po dotyku Amycusa. Zaskakujące, bo dłonie wewnątrz miała rozpalone, z zewnątrz zimne. Powiodła za nim spojrzeniem i uniosła głowę w stronę nieba. Szukała nadaremnie słońca, tęskniąc za nim i prosząc go o ogrzanie zziębniętej twarzy. - Nie potrafię ciebie rozszyfrować. - powtórzyła jak echo, podpisując się pod tym zdaniem. Nie dało się opisać jednym słowem Amycusa. Był jeszcze bardziej zamknięty w sobie niż ona sama. Czy chciała go rozszyfrować? Zadane sobie pytanie trochę ją zdenerwowało. Poprawiła nerwowo arafatkę i zdjęła z siebie koc, pozwalając chłodnemu powietrzu owionąć zgrzany kark. Ruszyła powoli w stronę... jeziora, zapominając, że mieli iść do wielkiej sali. Musiała się poruszać, aby nie zmarznąć. Koc zmniejszyła zaklęciem i wcisnęła do kieszeni. Przypomniała sobie, że oddała książkę Amycusowi, nie miała teraz co zrobić z rękoma. Gdyby trzymała tomiszcze, przytuliłaby je do siebie. Nie lubiła nie mieć nic w rękach. - Jak minęły ci święta? - zapytała, rozpoczynając nowy temat konwersacji. Nie pytała z nudów, tylko z ciekawości. W przeciwieństwie do Carrowa, ją interesowała druga osoba, jeśli po pierwszym wrażeniu ją zaintrygowała. Zerknęła kątem oka na chłopaka, nie ponawiając już prób patrzenia prosto w oczy.
Amycus Carrow
Temat: Re: Za co tym razem? Pią 06 Cze 2014, 12:55
Ciężko było stwierdzić, jak często Amycus zachowywał szczerość względem swoich rozmówców. Zazwyczaj jego ogląd na sytuację miał dalekosiężny zasięg, chociaż tym razem chodziło tutaj o Yumi, której tajemnicę poznał. Zastanawiał się niejednokrotnie, czy dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, że przed nią ściąga wszystkie maski i prezentuje się jej takim, jakim się narodził. Bez uczuć, bez konwenansów, bez trudu interpretacji własnego zachowania i wybrania stosownej reakcji, bez potrzeby afiszowania się, aż w końcu – bez udawania. Ciche echo odnosiło się zapewne do nich obojga, ponieważ wielokrotnie odczuwał niepewność oraz wątpliwości w zachowaniu dziewczyny. W pozawerbalny sposób prosiła o wyrozumiałość oraz wskazówki, dzięki którym mogłaby w łatwiejszy sposób go zrozumieć. Stosunkowo zabawnym wydał mu się fakt, że zamiast porozmawiać otwarcie – oboje unikają tematów niewygodnych, stanowiących pewne tabu w ich relacjach. Wygoda była tym, co Carrow upodobał sobie stosunkowo niedawno, przez dotychczasowe życie dostosowując się do innych. Przy pannie Merberet swoboda ruchów Amycusa nie była wymuszona, chociaż to mogło być powodem jej nastawienia. Nie podejrzewał bowiem, że Derek mści się przez cały czas za ten jednorazowy incydent podczas felernych wakacji. Zapewne, gdyby usłyszał iż Yumi wstawia się za nim, uznałby to za czysty przejaw głupoty. I zacząłby doszukiwać się do tego wszystkiego podwójnego dna, aby wywlec na wierzch te wszystkie pozytywne uczucia, jakie zmuszają dziewczynę do podjęcia takiej a nie innej postawy. Oboje dobrze wiedzieli, że wystarczyłoby jedno słowo Yumi, a Amycus z nieopartą wręcz przyjemnością zadałby ból Derekowi. Dotkliwy i dobrze zapamiętany, wiecznie wiążący się z nazwiskiem Carrow. Ślizgon nie należał bowiem do osób, które bezinteresownie zajmują się czyimś życiem i wchodzą butami w sprawy, na jakie ludzie się godzą. Również i tutaj Krukonka miała prawo wyboru, podświadomie przyjmując wygodną rolę ofiary, mimo iż nie odpowiadało jej to. Zbyt dumna na to, aby powiedzieć jedno słowo, które zmieniłoby wszystko na lepsze. Amycus bowiem wiedział, że dziewczę zwyczajnie uważa za dyshonorowe proszenie się o cokolwiek. Podejrzewał również, że z ust Krukonki nie usłyszałby nawet słabego słówka „dziękuję”, które przecież tak niewiele kosztuje. Opuścił głowę dopiero wtedy, jak zmniejszyła swój kocyk i ruszyła ponownie w kierunku jeziora, stanowiącego przyjemną alternatywę od przestronnej, ale zamkniętej Sali. Podjął ponownie marsz, zrównując się z nią krokiem, zerkając na nią tylko na moment. - Spokojnie, cicho, monotonnie. – Odrzucił piłeczkę gdzieś daleko poza boisko, dając do zrozumienia dziewczynie, że rozmowa z nim na takie tematy bywa nieodpowiednia. Przynajmniej zadane w ten sposób pytanie musiało zostać w ten sposób potraktowane, ponieważ Amycus nie wiedział co dokładniej chciałaby się dowiedzieć.