|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Nie 02 Sie 2015, 00:33 | |
| Błądząc wzrokiem po kolejnych nieznanych mu twarzach i sylwetkach Riaan stracił nadzieję na odnalezienie kogokolwiek mu znanego. Wciąż tylko przelewały się przed nim fale bezimiennej, ubranej na czarno-biało zbiorowości. Pomiędzy gadającymi bałwanami ludzkich fal zauważył rudą boję przebijającą się na tle innych. Nie widział przez chwilę twarzy osoby obdarzonej płomienną fryzurą, dlatego wyciągnął wysoko głowę. Przez kilka długich dla chłopaka sekund liczył, że osobą wybijającą się z tłumu będzie Meredith. Chciał na nią spojrzeć, może porozmawiać. Nie. To była jej koleżanka, Melanie. Westchnął może trochę za głośno rozczarowany i właściwie dopiero teraz zauważył jak się zachowuje. Dlaczego jej wypatrywał? Czemu coś uciskało go w przełyku, kiedy płocha nadzieja jeszcze żyła? Nie rozumiał, jak wielu rzeczy zresztą. Z zawodu, szybko przeszedł do gniewu kiedy zobaczył jak Mel zostaje potrącona przez widocznie młodszego Ślizgona. Wypuścił powietrze nosem i zaczął wstawać, ale tłumek pod parapetem nagle się przesunął blokując mu przejście. Zanim znowu miał okazję zeskoczyć spod okna, Melanie już się pozbierała, a gówniarz uciekł. Riaan chciał ją powitać, kiedy tylko zbliżyła się do niego, ale wydawało mu się, że dziewczyna go nie zauważyła. I miał rację. Puchonka jak gdyby nigdy nic położyła książkę na jego nodze i dopiero wtedy zrozumiała, że siedział obok. - Ciężki dzień? - zapytał uśmiechając się do niej. - Czy może lekcja tak ciężka jak ta lektura? - wskazał brodą na jej książkę, po czym przełożył sobie na kolana swój podręcznik od zielarstwa. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Korytarz Pon 03 Sie 2015, 16:22 | |
| Jasne włosy lub rude to jedna z cech charakterystycznych uczniów przynależących do Hufflepuffu. Dlatego nie trudno pomylić osoby gdyby tak patrzeć na włosy. Do tego ten dziwny moment kiedy ktoś łapie cię za ramię i wypowiada nie twoje imię. Dziwna jest ta zależność, to tak jakby dało się rozpoznać dom jakiegoś młodzieniaszka bez ubranych barw. Jesteś ruda? To zapewne Puchon! Kilkakrotnie zdarzało jej się słuchać takiego strzelania no i zawsze trafnego. To było nawet zabawne, aż dziwne, że nikt raczej nie był oryginalny i nie pomyślał o innym domu. Gryffindor? Nadawałaby się? Prawdopodobnie ma kilka cech ma, jakimi szczyci się ten dom. Była trochę zażenowana w tym momencie. Jak można nie zauważyć obecności kogoś, kto siedzi dosłownie kilkanaście centymetrów obok i do tego nawet ta osoba jej się przygląda. -Taak. Zdecydowanie, nudny i za długi - dodała od siebie jeszcze przymiotniki opisujące ten idealny dzień. Niech się już skończy by mogła pójść do łóżka i liczyć na to, że jutrzejsze zajęcia poprawią jej humor - Zbyt ciężka, nie lubię historii magii. Zresztą jak większość zapewne - odparła zerkając za to na podręcznik Riaana, od razu go rozpoznała. Wszyscy teraz tylko w książkach siedzą - Chociaż zielarstwo też powalające nie jest - nie przepadała za nauka o tych wszystkich roślinach. Najważniejsze by znała ewentualnie te przydatne do eliksirów, nie bardzo ją interesuje jak się je hoduje czy cokolwiek innego i oczywiście warto wiedzieć czym się nie otruje lub jej nie zje. Świat mugoli miał znacznie przyjemniejsze roślinki, nie skomplikowane, nie krzyczące i rosnące normalnie w ziemi - Błagam Cię. Jest przerwa, nie chcę gadać o niczym związanym z lekcjami. Powiedz, co u Ciebie słychać? |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Wto 04 Sie 2015, 14:08 | |
| Chłopak potrząsnął trzymaną w ręku książką. Tak jak wszyscy miał swoje talenty i swoje pięty achillesowe, raz mu się udawało, raz było gorzej. - Moja wiedza z zielarstwa ogranicza się do tego co mogę zjeść, a co nie. Hodowanie, dbanie i tak dalej... - Riaan wzruszył ramionami. - To nie dla mnie. - Nawet w kontekście eliksirów zielarstwo zupełnie do niego nie trafiało. Może dlatego, że nie radził sobie u Smoczycy. Patrzył w kociołek jak idiota i zazwyczaj zamiast eliksiru warzył w nim zupę. Tak jakoś wychodziło, niby dodawał wszystko tak jak trzeba, niby gotował na właściwym ogniu i trzymał się instrukcji, ale nieważne jak bardzo by się starał i tak mu nie wychodziło. Dziewczyna wybiła go z rozmyślań o nauce stanowczym ucięciem tematu nauki. - U mnie? Żyję już tylko nadchodzącym meczem Gryfonów. - Afrykaner zacisnął mocniej dłonie na parapecie. Debiuty zawsze były trudne, wszystko siedziało w głowie. Jeżeli ktoś był wystarczająco odporny psychicznie - wystarczyło robić swoje. Riaan taki był. Już jego ojciec o to zadbał, wychowywano go na zawodnika od najmłodszych lat i nie oszczędzono mu nawet najmniejszej lekcji życia z tym związanej. Nie chwalono, wymagano wiele. Wbito mu do głowy dyscyplinę, która podczas meczu trzymała jego porywisty charakter w ryzach. Nikt jeszcze tego nie widział, ale zakładając trykot zmieniał się w zupełnie inną osobą. Zimną, bez zmiłowania dążącą do zwycięstwa. - Myślisz, że sobie poradzisz? - zapytał krótko |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Korytarz Sro 05 Sie 2015, 13:40 | |
| -No nie? Byle by wiedzieć co nas nie zabije z tych wszystkich roślinek. Mugolskie są zdecydowanie bardziej proste w obsłudze, ale też trzeba uważać - nie ma to jak w tym temacie zgadzać się co do joty. Poza tym w ten sposób dogaduje się zdecydowanie z większością osób, chociaż tym może się pochwalić. Nie zna kogoś zbyt dobrze, ale w równym stopniu nie lubię na przykład tej całej Historii Magii, a to już coś! Początek do znalezienia wspólnego języka i wspólne, ciche marudzenie w ławce. Zawsze to ma się do kogoś odezwać, ale zwykle wygląda to dokładnie w ten sam sposób. Krótkie komentarze na temat nienawiści do przedmiotu, narzekanie na profesora i otrzymanie podobnych odpowiedzi. Po prostu szaleństwo i cyrk na kółkach. No i na tym się kończą wspólne rozmowy z uczniem, którego w rzeczywistości widuje jedynie na zajęciach lub mija na korytarzu. -Tak mówisz? Nie możesz się doczekać co nie? - zareagowała entuzjastycznie na jego odpowiedź. Ich akurat łączył dodatkowo Quidditch, nawet jeśli będą grali przeciwko sobie. Mel w ogóle to nie przeszkadzało, zwłaszcza, że raczej jej nastawienie nie jest takie samo. Kompletnie tego nie widzi, zresztą nawet nie wierzy w zwycięstwo Puchonów. Nie ma to jak kibicowanie własnej drużynie i jeszcze w niej grając. To raczej realistyczne wizja, ale na pewno da się z siebie wszystko -Chciałabym powiedzieć to samo - mruknęła pod nosem. Z jednej strony czuła ekscytację, że w końca zagra w debiutanckim meczu. Natomiast z drugiej obawiała się jak jej pójdzie. Miliony za i przeciw na raz mogłaby wymienić na temat tego dlaczego nie czuje się pewnie co do zbliżającego się meczu. -Bo ja wiem. Liczę na to, że z miotły nie spadnę. Jednak trzeba dać z siebie wszystko - odparła. Z niewielkiego przymulenia znowu w radosny uśmiech. Musi ujrzeć tą przyszłość w jaśniejszym świetle to nie powinno być tak źle jak przypuszcza - No i liczę na to by pogoda dopisała - nie widziała tego kompletnie gdyby miała tak grać w czasie deszczu i silnego wiatru. Niezbyt przyjemnie i sprzyjające grze warunki. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Czw 06 Sie 2015, 00:11 | |
| Dzisiejszy dzień był jeszcze całkiem ładny, nie padało, niebo było bezchmurne. Było wręcz idealnie na mecz, niestety znając angielski listopad, podczas rozgrywek będzie oberwanie chmury i widoczność będzie zerowa. Nienawidzący zimna Riaan zazwyczaj mocno cierpiał w taką pogodę, był przyzwyczajony do zupełnie innej aury. - Będzie lało. Mam takie przeczucie. - mruknął ze zrezygnowaniem wiedząc, że nic nie będzie można na to poradzić. - I będę mokry. I będzie mi zimno. I będę zły. - To dobrze i źle. Im więcej w nim sportowej złości, tym lepiej będzie grał. Tak zawsze mu powtarzano. - Wierzę, że dacie z siebie wszystko. My także. - Spojrzał na tych wszystkich ludzi przemierzających korytarz. Wszyscy dawali z siebie wszystko, a wychodziło różnie. Nie zawsze to "wszystko" wystarczało, czasem trzeba było ruszyć poza granicę swoich możliwości. Czy gracze Huffa byli na to gotowi? Riaan w to wątpił. Swoich możliwości zaś nie poddawał nawet w wątpliwość, można było nazwać to pyszałkowatością, ale taki właśnie był - pewny siebie. Oderwał wzrok od korytarza bezimiennych twarzy i spojrzał na Melanie. Jej rude włosy wciąż przypominały mu o pewnej osobie. Zamrugał chcąc odgonić niepotrzebne myśli od siebie, ale język zaprotestował. - Jesteś w jednym domu z Meredith. - wypalił bez związku jak z armaty. Jak zwykle nie potrafił zapanować nad sobą, bezsilna głowa poddała się jakiemuś dziwnemu bodźcowi każącemu patrzyć mu się na tę dziewczynę jak na zwierzynę. Znowu zamrugał szybko próbując pozbyć się tych uporczywych myśli. Na dodatek poczuł się zawstydzony. Kolejna rzecz, której nie rozumiał. Przecież nie zrobił niczego czego należało się wstydzić. Stwierdził przecież tylko fakt! Riaan odwrócił wzrok. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Korytarz Sob 08 Sie 2015, 09:10 | |
| -Proszę wypluj to co powiedziałeś, też tego nie chcę najbardziej w świecie - przed meczem wypadałoby wykonać jakiś szamański taniec czy coś, żeby nie padało lub złożyć jakąś ofiarę niebu. To, że teraz jest ładnie i przyjemnie to znaczy, że na mecz zapewne faktycznie będzie lało i wszystkim graczom będzie zimno i mokro, ale z drugiej strony. Złość wywołana takimi warunkami tylko podsyca graczy do działania, głownie dlatego by skończyć mecz najszybciej jak się da. Przynajmniej Mel tak będzie miała i przede wszystkim by pokazać, że Puchoni również coś potrafią. Trzeba w końcu to udowodnić, co jak co, ale zawsze są spisywani na straty. -W takim razie dobrze pilnuj bramki - odpowiedziała mu z uśmiechem. Los trafił, że Mel była tą która zdobywa punkty, a Riaan broni obręczy. Chciała jeszcze powiedzieć, żeby jej najlepiej życzył dobrego cela. Tylko pewnie już nie brzmiałoby zbyt dobrze, no przecież nie o to chodzi. Tak, bo na pewno obrońca chciałby, żeby ktoś dobrze trafiał w jego bramkę. Spojrzała na tłum dzieciaków przemierzających korytarz. Trochę jak zatłoczona ulica przepełniona samochodami. Pomyśleć, że za nie długo mogą pojawić się na trybunach by dopingować graczy, że z pośród nich wszystkich stała się jedną z zawodniczek. Do tego dość charakterystyczną, może iść od razu na pierwszy odstrzał bo się rzuca w oczy. Czasami faktycznie jej włosy sprawiały nieco kłopotu, ale i tak nie wyobrażała sobie gdyby tak była brunetką. Gdy do jej uszu dotarło krótkie stwierdzenie Riaana, natychmiast odwróciła na niego wzrok. -Emm? Tak, zgadza się - potwierdziła krótko, ale niepewnie. Dlaczego tak nagle o niej wspomniał, zaobserwowała dziwne zachowanie chłopaka w tym momencie - A coś z nią nie tak? - pierwsze pytanie z tym związane przyszło jej do głowy i zapytała. Jakieś nie wyrównane porachunki czy coś, chociaż intuicja podpowiadała jej coś innego. Patrzyła w tym momencie cały czas na Gryfona, w jej oczach widać było, że zaczęła coś podejrzewać. Sama nie wiedziała co dokładnie, ale może się dowie. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Nie 09 Sie 2015, 00:04 | |
| Poczuł na sobie jej pytające spojrzenie, ale nie odwrócił głowy. Wciąż patrzył przed siebie i nie myśląc wcale nad swoją odpowiedzią (chociaż powinien!) palnął: - Nienie, wszystko z nią w porządku... Chyba. Dawno z nią nie rozmawiałem. - szybko wypowiedziane słowa za którymi nie nadążyły myśli. I tak nie wiedział czemu się wstydzi, dlaczego pytanie Melanie zbiło go z tropu. Westchnął głośno i spojrzał na koleżankę, musiał się ogarnąć, jakiś głupi ucisk w klatce piersiowej nie będzie nim rządził. - Chciałem zapytać co u niej. Właściwie to jedyna Puchonka, którą znam trochę lepiej. - Należało być dumnym z Riaana, to był jeden z niewielu momentów kiedy pozbawił emocje kontroli. Oczywiście, na boisku robił to zawsze jak było już wspomniane. Nigdy nie uważał emocjonalności jako swojej wady, nauczono go że jawne okazywanie emocji i poddawanie się im było oznaką szczerości, oraz jawności intencji. Człowiek w ten sposób żył w zgodzie z naturą. Och, zaczynał myśleć jak Katanga, tymi frazesami z jego wiary. Tak jakby duchy przodków i zwierząt istniały. - No co? - zapytał uśmiechając się. - Fajne skarpetki. - kiwnął brodą w stronę jej kolan. Próba zmiany tematu może nie była zbyt wyrafinowana, ale może chociaż skuteczna? Nie miał wielkiego doświadczenia w kłamaniu, unikaniu trudnych tematów i innych takich konwersacyjnych sprawach, w których nie należało być bezpośrednim. Na przyjęciach jego ojca musiał zabawiać gości, ale wychodziło mu to kiepsko. Czemu? Bo nie mógł być walącym prosto z mostu sobą. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Korytarz Nie 09 Sie 2015, 19:45 | |
| -Rozumiem. Nie, wszystko u niej jest w porządku. Znaczy tak rozmawiać ostatnio z nią nie rozmawiałam, ale co chwilę się jakoś widzimy - odparła mu z uśmiechem. Puchoni tacy rozchwytywani przez uczniów z innych domów. Chociaż Mel szczerze się przyznaje, że bardziej jest związana z Krukonami, ciekawa zależność, ale te dwa domy zawsze były sobie najbliższe. Z zaciekawieniem obserwowała reakcje Riaana, z jednej strony wydawała się dość zabawna. Tak jakby był speszony odrobinkę w tym momencie, ciekawość rudej to spowodowała czy jednak wspomniana Meredith. Strzela, że to drugie i raczej ten cel będzie dobrze wymierzony. -Nic, nic. Zupełnie nic - odparła, ale to jej spojrzenie mogło wiele mu powiedzieć w tej chwili. Coś czuła, wiedziała, że poza ich zwykłą znajomością coś się z tym może kryć. Jednak wścibska nie chciała być, to nie wnikała i lepiej będzie odstawić ten temat, ale może jeszcze troszkę podroczenia się nie zaszkodzi. Nawet nadała się taka okazja, kiedy skomentował jej zakolanówki. Idealne pasujące do mundurka, zawsze lubi trochę kombinować by coś było innego. -Próba zmiany tematu? Ale dziękuję - wypuściła powietrze z ust w delikatnym uśmiechu opuszczając głowę w dół. Za raz ja podniosła i odgarnęła wszystkie włosy na jedną stronę by jej nie przeszkadzały - Wiesz co, tak z innej beczki. Słyszę u Ciebie taki ciekawy akcent, skąd jesteś? - jednak nie będzie taka okropna i da mu spokój z podejrzeniami. Coś innego jej przyszło na myśl, a raczej na ucho i była ciekawa. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Sro 12 Sie 2015, 03:14 | |
| Przez chwilę miał wrażenie, że Mel powiedziała że nie wszystko u Meredith w porządku. W jego głowie zaczęła przewijać się kotłowanina najróżniejszych myśli, najgłośniej krzyczały oczywiście te nie najmilsze. Może źle się czuła? Coś się jej stało? Ktoś ją skrzywdził? Dopiero po chwili jeżenia się w sobie zrozumiał, że źle odebrał słowa Melanie. Przez kilka chwil mógł wydawać się nieobecnym, patrzył na towarzyszkę rozmowy, ale jego wzrok błądził gdzieś dalej. Jak świetnie było dowiedzieć się, że się myliło! Chyba pierwszy raz w życiu cieszył się z takiego obrotu spraw, bo zazwyczaj nienawidził swoich pomyłek i starał się je wyeliminować na dobre. Uczenie się na błędach? To nie dla niego, zawsze musiał być najlepszy za pierwszym razem. W końcu wrócił do żywych. Ominęły go dwa zdania Mel, które puścił mimo uszu nie reagując na nie w najmniejszy sposób. Chyba że nieobecny wzrok zaliczamy do grymasów, którymi odpowiada się na czyjeś żartobliwe docinki. Tak czy inaczej, musiał jakoś się zachować dlatego cicho zaśmiał się, błędnie zakładając że to najlepszy wybór w każdej sytuacji. Teraz jego śmiech zabrzmiał trochę tak, jakby był zażenowany tematem Meredith. No cóż, nie dość że odwalił niezręczność, to jeszcze była to prawda. Bo był zażenowany. Z innej beczki? Z ulgą wysłuchał kolejnych słów dziewczyny. Jak dobrze, że nie będą dalej drążyć tematu innej Puchonki. No bo co takiego mógł powiedzieć Mel? Że mu się podoba? Nawet nie wiedział co to znaczy! Pytanie o jego pochodzenie zdecydowanie podobało mu się bardziej. - Suid-Afrika. Znaczy, z RPA. - uśmiechnął się na myśl o ciepłych promieniach słońca ogrzewających twarz, wietrze poruszającym długimi trawami sawanny, o tętencie kopyt i charakterystycznym kwiku uciekającego stada zebr. To były jego wspomnienia z lata, ale i dzieciństwa, matka czy ojciec byli zamazanymi postaciami kręcącymi się gdzieś w pobliżu, ale zawsze dalej niż ten obrazek powracający do niego za każdym razem na myśl o miejscu urodzenia. - Uit die blou van onse hemel, uit die diepte van ons see, oor ons ewige gebergtes, waar die kranse antwoord gee. - wyrecytował jej kawałek wiersza. - Ty wyglądasz za to na angielkę. - Znów się uśmiechnął w widocznie lepszym humorze. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Korytarz Sro 12 Sie 2015, 19:43 | |
| Mel przez chwilę miała wątpliwości, co właśnie wypowiedział Riaan znacznie bardziej podkreślając ten zagraniczny akcent. Na szczęście dodanie nazwy kraju wyprowadziło ją z tego zamyślenia i nie musiała pytać o co kurde chodziło? Nigdy tam nie była, to nie mam pojęcia jak mówią tamtejszy ludzie. Owszem po angielsku porozmawiać można, ale za to tak zwane gwary lub języki plemion tam żyjących. To wszystko tak się potrafi wymieszać i tworzyć coś całkiem nowego. To jest niesamowite. Nawet by nie przypuszczała, że Gryfon może pochodzić z tak dalekiego kraju. Jak słyszy Afryka, to od razu w myśli ma osoby czarnoskóre, co niestety jest mylne. Na szczęście dociera do niej to na tyle szybko, że się nie skompromituje. -Daleko - skomentowała krótko, ale uśmiechem zareagowała na ten akcent. Nie trudno tutaj o osoby pochodzące z innych krajów i mówiących w różnych językach poza obowiązującym. Mel niestety nie może się pochwalić czymś takim. Potem już tylko rozdziawiła usta, które jednocześnie próbowały się uformować w szeroki uśmiech. Nasłuchiwała tego co mówił dalej. Nie rozumiała ani słowa, nawet niczego by nie skojarzyła. Naprawdę zaskoczyło ją to -Mogę wiedzieć co właśnie powiedziałeś? - spytała unosząc jedna brew do góry - Tak i to rodowita. Jestem z samego centrum Wielkiej Brytanii - odpowiedziała mu szybko - Mówiąc o wyglądzie miałeś na myśli włosy? - zaśmiała się łapiąc pukiel włosów w dłoń. Oczywiście nie brała tego tak do siebie, lubi swoją czuprynkę, nawet jeśli czasem ją denerwuje - W takim razie jak znalazłeś się w Hogwarcie? W Afryce również jest szkoła magii - tak ją olśniło. Jakiś powód musiał być do podjęcia tej decyzji, tak daleko od domu. Poza tym nazwisko Vuuren, kojarzyła je skądś, a dokładniej myślała o powiązaniu z quidittchem. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Pią 14 Sie 2015, 00:32 | |
| Głupim zwyczajem, który przylgnął do niego już w maleńkości, kiedy matka uczyła go angielskiego było wplatanie słów w afrikaans, zulu i xhosa do zdań po angielsku. Robił to podświadomie i czasami nawet nie zdawał sobie sprawy z mieszania języków. Innym razem potrafił w porę wychwycić pomyłkę. Tak było w tym przypadku. Na krótki komentarz Melanie, dał podobnie krótką odpowiedź. - Bardzo. - ustawił dwie dłonie równolegle do siebie w pewnym oddaleniu obrazując odległość dzielącą Hogwart od Springbok, z którego pochodził. Dziesiątki tysięcy kilometrów podróży były pestką dla czarodziei używających świstoklików, aczkolwiek i tak przeniesienie się tak daleko było niesamowicie męczące. Aż współczuł mugolom, którzy musieli korzystać ze statków, albo tych wielkich latających, metalowych. To musi dopiero wyczerpywać! Siedzieć tak w jednym miejscu przez kilka godzin i się nie ruszać. Okropność. Szybko jego myśli przeszły na zabawną minę koleżanki, jej rozdziawione usta kiedy recytował wiersz. Chyba od teraz zachowa ten obraz w pamięci, aby przywoływać go za każdym razem kiedy tylko zobaczy dziewczynę. - Spokojnie, nie obraziłem Cię jeśli o to chodzi! - zaśmiał się głośno. Czasami używał któregoś ze swoich rodowitych języków, aby zwyzywać kogoś. Przydatna umiejętność. - Już tłumaczę. Z naszego błękitnego nieba, z głębin naszych mórz, poprzez nasze odwieczne góry, gdzie klify dają odpowiedź. - Riaan nie przypominał sobie skąd to zna. Na pewno było to w jakimś wierszu, pewnie w jednej z książek mugolskiej części biblioteki jego ojca. Przedziwnym faktem było, że osoba praktycznie nieczytająca miała przepastną książnicę w domu. Czasami wchodząc do wewnątrz młody Vuuren miał wrażenie, że wszystkie te tomy czekają tylko na moment, aby wyfrunąć przez otwarte okno. Dlatego zawsze zamykał wszystkie zamki w oknach najszczelniej jak się dało, a skrzatom nakazywał nie otwierać ich pod żadnym pozorem. - Nie tylko włosy miałem na myśli. Jesteś bardzo blada. - chłopak przysunął swoją rękę do ręki Melanie i porównał ich cerę. Skóra Riaana była lekko brązowa przy porcelanowej bieli Melki. - A trafiłem do Hogwartu dlatego, że moja mama była angielką, a ojciec mieszka na stałe na Wyspach. Zresztą, podobno tu jest wyższy poziom. - wzruszenie ramion miało za zadanie podkreślić obojętność jaką darzył ten temat. - W afrykańskiej szkole przynajmniej byłoby cieplej. Podziwiam was, Anglików. Żyjecie w kraju, którego duchy słońca na pewno nie kochają. Zdradź mi wasz sekret! - gdyby Mel zechciała spojrzeć uważniej na jego rękę, gdy porównywał ich cerę mogłaby zauważyć, że chłopak ma gęsią skórkę. Prawdopodobnie od zimna jakie ciągnęło od okna. |
| | | Melanie Moore
| Temat: Re: Korytarz Nie 16 Sie 2015, 19:41 | |
| -No, kawałek jest. Dobrze, że chociaż czarodziejom taka podróż szybciej schodzi - odpowiedziała po przedstawieniu ogólnym Riaana. Co prawda na mapie lepiej i jaśniej wszystko się wydaje. Na szczęście wiedziała gdzie RPA leży to nie miała problemu z wyobrażeniem sobie tej odległości. Podróż z jednego kraju do drugiego mugolskimi środkami transportu to zapewne istna mordęga. Tyle godzin, ta niewygoda. Coś o tym wie, bo jako dziecko miała okazję przetestować zwykły samochód i autobus. To już było za wiele, chociaż nie musiała być tam za długo, ale to nie dla niej, nigdy więcej. Teleportacja i korzystanie ze świstoklika jest znacznie lepsza i wygodniejsza, ale nawet to wymaga umiejętności by się nie wywalić lub nie rozszczepić. -Tak, to mi w zupełności wystarczy, ale bardziej brałam pod uwagę jakąś klątwę czy coś - odparła potakując głową w dość śmieszny sposób. Wszystko w tej chwili oczywiście było żartem, nie miała powodów by osądzać chłopaka o takie złe czyny, nawet gdyby to przecież nic mu nie zrobiła...chyba, że chciałby się pozbyć jednej ze ścigających. Dobra, to już jest komiczna podejrzliwość - Fragment tekstu, wiersza? - spytała od razu po wysłuchaniu tych przyjemnych dla ucha słów. Mel raczej nie mogła się pochwalić wielką kolekcją książek w domu, jak już to sięgała po te należące do ojca gdyż bardziej ją interesowały. Jako mały brzdąc już bardziej wykazywała się zainteresowaniem do magii niż świata mugoli i chciała jak najszybciej się czegoś nauczyć. W jej rodzinie obecne były same przeciwieństwa, nic więc dziwnego, że między nią a bratem zostało wszystko podzielone i nawet kontaktu nie utrzymują. -Taka zdrowa bladość, szczerze to nawet unikam słońca. Chociaż tutaj nie ma za wiele czego unikać, co najwyżej można poczuć odrobinę ciepła na skórze - przyglądała się kolorom skóry jej i Riaana, różnica była bardzo widoczna. Przez chwilę nawet bardziej oglądała dokładniej swoją obracając nią we wszystkich kierunkach. Biała jak ściana. -Ah, rozumiem to wszystko wyjaśnia. Tak właściwie mówiąc, gdybym miała wybierać między Hogwartem a cieplejszą Afryką, nie biorąc pod uwagi rodziny czy poziomu. Wybrałabym Hogwart. - odparła puszczając mu delikatne oczko. juz przywykła do tego miejsca, to praktycznie jej drugi dom. Gdy teraz nie ma nawet z kim spędzić świąt praktycznie, to jest tutaj. -Używaj kremu z filtrem, nawet duchy są tak wrażliwe na to minimalne słońce - zaśmiała się, głupi żart. To był ten cały sekret, a tak naprawdę to po prostu zwykłe dostosowanie jak eskimosów na Grenlandii. Spojrzała jeszcze raz na ręce Gryfona - Zimno Ci?
|
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Korytarz Sro 26 Sie 2015, 20:35 | |
| - Nie każdy znosi dobrze podróż świstoklikiem. - Wspomnienie zwracania zawartości żołądka przy każdej przesiadce wywołało nieprzyjemny dreszcz. Czasem zastanawiał się, czy nie wolałby płynąć z mugolami statkami, albo latać tymi wielkimi maszynami... samolotami. Tak, tak je chyba nazywano. Może nie cierpiałby aż takich katuszy podróżując. Stanowczo wolał poruszać się na miotle, w powietrzu czuł się swobodniej nawet niż na ziemi, robiąc beczki i korkociągi, przelatując nisko nad trawiastymi równinami Afryki. Aż dziwne, że w drużynie był obrońcą, no ale niestety to było jedyne wolne miejsce. I tak potrafił grać na każdej pozycji, więc nie powinien narzekać. - To jest piosenka, ale nie wiem skąd ją pamiętam. - Riaan wzruszył ramionami. Nie przypominał sobie, chyba widział mugoli ją śpiewających, ale to tylko przebłysk który równie dobrze mógł być mirażem oszukującym chłopaka. Kiedy dziewczyna oglądała swoją rękę, on tylko śledził wzrokiem kolejnych przechodzących uczniów, zastanawiając się za ile zacznie mu się zielarstwo. Pewnie niedługo. Pokiwawszy głową odpowiedział na słowa Melki: - Ja pewnie też. To miejsce ma coś w sobie. Coś takiego bajkowego, jak z książek. - tak uważał i pomimo iż Afryka była najpiękniejszy miejscem jakie znał to i tak, w Hogwarcie czuł się jak postać jakiejś powieści. Na dodatek wokoło otaczała ich namacalna historia, co prawda niewiele go interesowała, ale była odczuwalna. - Tak, jest mi zimno. Zawsze. - chłopak stał się natychmiast bardziej mrukliwy, kiedy zażartowała z duchów. Nie powinna była tego robić. Nie chciał wierzyć w przesądy szamanów, ale animizm jakoś mimowolnie wkradł się do jego serca. Widząc te wszystkie rytuały, ożywający ogień pochłaniający najlepszy kawałek antylopy, oczy lampartów świecących niewiarygodnie kolorowymi refleksami, nocne odgłosy równiny i błędne ognie. To wszystko sprawiało, że człowiek zaczynał się zastanawiać. Wtem wybił dzwon ogłaszający okrągłą godzinę. Zielarstwo zaczynało się już teraz. - Dzięki za miłą przerwę. Fajnie się gadało. - Riaan wstał i uśmiechnął się do niej trochę kwaśno wciąż mając w pamięci ten niewinny żart. Czasami brał niektóre rzeczy zbyt poważnie, na szczęście szybko o nich zapominał. Odwrócił się na pięcie i ruszył na lekcję.
z tematu oboje |
| | | Antonija Vedran
| Temat: Re: Korytarz Czw 27 Sie 2015, 21:30 | |
| Pamiętajcie dzieci, pośpiech nigdy nie jest wskazany. Dokładną lekcję tego jak bardzo pośpiech nie jest wskazany otrzymała Tośka kiedy to prawie biegła na obiad jednocześnie czytając najnowszego Proroka. Wróćmy jednak do początku tej jakże uroczej opowiastki. Za górami, za lasami, żyła sobie w wielkim zamku panna Vedran. Ona i z tysiąc innych uczniów plus kadra i gajowy. Nie musiała chodzić do szkoły, bo na dobrą sprawę w szkole mieszkała, ale to nie zmieniało wcale faktu, że miała spore problemy z punktualnością i dotarciem na lekcje na czas. Nie wspominając o lekko zakrzywionej orientacji w terenie która sprawiała, że czasami Antonija zamiast na zajęciach w skrzydle południowym znajdowała się w skrzydle północnym. Zwykle jednak zdarzało jej się dotrzeć na zajęcia, ale o kilka minut zbyt późno przez co musiała po zajęciach zostawać na kilka dodatkowych minut. Kilka dodatkowych minut straty na przerwie obiadowej na rzecz wysłuchania, że jeszcze raz dostanie się szlaban jak sytuacja się powtórzy, to nic fajnego. Traci się jakże cenny czas który można by poświęcić na rzecz czytania gazety. Dlatego wracając z wróżbiarstwa już wyciągnęła gazetę chcąc ten czas zaoszczędzić. I się śpieszyła. Naprawdę bardzo się spieszyła, niemalże wręcz biegnąc kiedy nagle spotkała się z czyimś ciałem. Spotkała się to lekkie określenie. Wlazła w kogoś. I to nie byle kogo. Na widok kapitana drużyny Ravenclawu zrobiła się czerwona na całej twarzy, a z jej ust od razu zaczęły płynąć słowa pełne skruchy: - Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam. Nie chciałam w ciebie wejść. Nic ci nie jest? - zapytała cicho podczas gdy jej twarz powoli wracała do normalnego kolorytu. |
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Korytarz Czw 27 Sie 2015, 23:51 | |
| Nie miał w zwyczaju się spieszyć idąc na posiłki, świadom faktu, że skrzaty na bieżąco dostarczają gorące posiłki, które nie mają zwyczaju stygnąć. Po długim treningu dostał się na wieżę tylko by przebrać się w coś świeżego i chwycił pod pachę Felixa. Bardzo lubił obcować z innymi ludźmi. Był bardzo towarzyskim stworzeniem, a jeszcze wizja cudownie pachnącego kurczaka powodował, że machał ogonem jak szalony. Lucas pogłaskał go między odstającymi uszami i udał się na dół na posiłek. Postanowił wybrać okrężną drogę, chcąc pozwolić fenkowi się wybiegać po korytarzach. Oddalali się tym samym od Wielkiej Sali. Krukon sięgnął do kieszeni, gdzie miał krótko zapisany zwitek pergaminu. Wczytał się w jego treść i uśmiechał się delikatnie. Nie zauważył przez to idącej z naprzeciwka dziewczyny. Uderzenie było tak silne, że Lucasa aż cofnęło. Zamrugał i chwycił za ramię chwiejącą się Puchonkę. Patrzył się w dziewczynę dość długo, nim przypomniał sobie, jak się mówi. Zebrał z podłogi pergamin i pospiesznie schował do kieszeni. -Nie, nie... to chyba Ciebie powinienem zapytać Tosiu. Wszystko okej? Wybacz, zapatrzyłem się w.. trochę.. na Felixa. -odparł w końcu, zmieniając wersję wydarzeń. Odetchnął i uśmiechnął się lekko. -Gdzie tak kopytkujesz rącza gazelo? -zagadnął, a widząc spojrzenie Puchonki przeczesał palcami włosy z tyłu głowy i roześmiał się. -To nic obraźliwego, taki żargon u Krukonów. Sam dreptałem na obiad, ale tamten puchaty wziął mnie na spacer okrężną drogą. -wskazał Felixa, który siedział koło nóg Tosi i patrzył na nią zaintrygowany. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Korytarz | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |