|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Regulus Black
| Temat: Re: Izba Pamięci Pon 12 Paź 2015, 12:56 | |
| Stał tak oparty o te szklane gabloty, z uśmiechem przyklejonym do twarzy i zastanawiał się nad jedną, najważniejszą w tej chwili kwestią. Czy wiedza o jego przyszłości była mu tak naprawdę niezbędna? To znaczy, oczywiście, że ciekawiło go wszystko co miałoby się wkrótce stać z jego osobą, ale tak czy siak - czy chciał wiedzieć jaka data, ozdobiona krzyżykiem, zostanie trwale zapisana obok jego fotografii na drzewie genealogicznym rodu Blacków? Nie wolałby jednak zostawić takich informacji losowi by móc w pełni cieszyć się życiem, zamiast rozmyślać o tym ile mu go jeszcze zostało? Nie, nie wolałby. Chciał znać dokładny dzień i okoliczności. Jeśli nawet nie dowie się tego dzisiaj, znajdzie inny sposób. Tak czy siak, nagle zapragnął wiedzieć, co go czeka. Annesley nie odpowiedziała na jego słowną zaczepkę. Typowe. Puchoni nie mieli w sobie za grosz jakiegokolwiek poszanowania swojej osoby, przyjmując z godnością wszelkie obelgi jakie się do nich wystosuje. Uważali chyba, że nie muszą zniżać się do poziomu ślizgonów, by odpłacać pięknym za nadobne, ale halo, to największa glupota na świecie nadstawiać drugi policzek. Przynajmniej w mniemaniu Blacka. Tym, że się wcale nie odezwała, zirytowała go bardziej, niż gdyby spróbowała zmieszać go z błotem. - Nie umiesz - po raz kolejny powtórzył za nią jak echo. - Podobno masz wielki talent, szkoda byłoby go zmarnować - powiedział posyłając jej nieodgadniony wyraz twarzy. - Mogłabyś zrobić z niego atut. Mało jest prawdziwych jasnowidzów w świecie pełnym czarodziejów. - Jego filozoficzna uwaga zawisła w powietrzu, między tą dwójką, jednak Regulus dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak bardzo była ona prawdziwa. Utkwił świdrujące spojrzenie w twarzy Irlandki sprawdzając, jak zareaguje na jego słowa, mając nadzieję, że przyzna mu rację. Poza tym, chciał, żeby mimo wszystko powiedziała mu cokolwiek. Na pewno potrafiła wywróżyć z jego ręki chociaż to, czy będzie żył długo i szczęśliwie, czy raczej przeciwnie. Gdy zbliżyła się i dotknęła jego dłoni, zacisnął szczękę, by w.pełnym skupieniu wysłuchać, co mu powie. To jednak, co usłyszał ani trochę mu się nie spodobało. Domyślił się, że puchonka nawet się nie wysiliła, toteż, gdy już puściła jego dłoń, ten skrzyżował sobie ramiona na piersi, a jego wargi wygięły się w kpiącym uśmieszku. - Brawo, popisałaś się. - Pokręcił głową. - Ale czegóż innego mogłem się spodziewać po puchonce. Gdybyś faktycznie cokolwiek potrafiła, z pewnością trafiłabyś do Slytherinu. - wzruszył ramionami, nie ruszając się z miejsca. Był pewny, że zagra trochę na ambicji dziewczyny, która bądź co bądź, nie wyglądała na głupią. Black nie potrafił zrozumieć, jak można nie być na tyle ambitnym, by nie rozwijać tego, co się dostało od losu za darmo. Annesley zmalała w jego oczach diametralnie i to nie ze względu na to, że nie zrobiła tego czego chciał, ale dlatego, że potencjał magiczny, jaki jej przypadł, tak bardzo się marnował. Nie potrafił tego znieść. Zwyczajnie nie mieściło się to w jego głowie. - Dokładnie tak działa. Ja ci podaję dłoń, a ty na podstawie tych wszystkich linii możesz mi powiedzieć, co mnie czeka. No chyba, że ciebie uczyli inaczej, ale wydaje mi się, że razem chodziliśmy na wróżbiarstwo. Ja po prostu na nim... Nie uważałem. |
| | | Claire Annesley
| Temat: Re: Izba Pamięci Sro 14 Paź 2015, 23:36 | |
| Odetchnęła bardzo powoli. Raz, drugi. Prowokacja. Typowa broń Ślizgonów, czyż nie? Sprowokować i wyśmiać - niezależnie, czy ktoś podchwyci czy nie. Bo jak podchwyci, to jest głupi, dał się wrobić. Jak nie podchwyci, to z kolei sierota, typowy Puchon. Z Wężami nie dało się rozmawiać, nie wtedy, kiedy chcieli tak bardzo podkreślić swoją dominację. Czyli, na przykład, teraz. A mimo to Claire - ta mała, drobna Claire - rozmawiała. Próbowała, nie bacząc na złośliwości. Była trochę jak szturchany kijem piesek pokojowy - w pewnym momencie, w pewnych okolicznościach nawet taki przypomni sobie, po co ma zęby. I z Annesley tak było. Daleka wprawdzie od faktycznej złości, poirytowana była na tyle, by nie tylko się zarumienić, ale też znaleźć w sobie odwagę i upór na zostanie w Izbie pomimo niechcianego towarzystwa. Zostanie i kontynuowanie tej żałosnej rozmowy, której jeszcze tego wieczora zapewne będzie żałować. - Nie wiesz o czym mówisz - stwierdziła krótko jeszcze w temacie własnego jasnowidzenia. Podobno masz wielki talent. Tak, podobno. Tak mówili. W jej rodzinie dar ten, gdy już się ujawniał - zresztą zawsze u kobiet - był silny, wart szlifowania i godzien szacunku. Do Claire to jednak nie przemawiało. Claire po prostu zanadto się bała, a nie mając odpowiedniego wsparcia, nie umiała sobie z lękiem tym pojawić. To znaczy, oczywiście, rodzina zawsze była po jej stronie. Matka tylko czekała, by otrzeć łzy, ukoić ból i pomóc w walce ze słabościami. Annesleyówna dorosła już jednak do wieku, w którym rodzina zwyczajnie nie wystarcza. - Jasnowidzenie to nie jest koncert życzeń. Wizje nie przychodzą na zawołanie, niezależnie czy umiejętność się w jakiś sposób szlifuje czy nie. - Skrzywiła się mimowolnie. Pomijając już samą zasadność rozmowy z Regulusem i przekonywania go do swoich racji, nie powinna tak łatwo poddawać się emocjom. Nie powinna być taką otwartą księgą, tlącym się ogniskiem, któremu wystarczy jedna iskra, by rozjarzyło się i buchnęło większym, cieplejszym płomieniem. Zaciskając tylko zęby na komentarz Blacka o decyzji Tiary co do przydziału Claire - nigdy, nigdy nie mogłaby trafić do Slytherinu! - odetchnęła powoli po raz trzeci by później, zakładając ręce na piersi, odpowiedzieć tak jak dotychczas. Ze spokojem. Z klasą. Ale, teraz, także z niewielkim pazurem. - Czegóż innego mogłabym się spodziewać po Ślizgonie - zaczęła, celowo parafrazując użyte przez niego słowa. - Zadają nieprzemyślane, błędne pytania, oczekując odpowiedzi na coś zupełnie innego. - Czyż nie miała racji? Ostatecznie pytanie postawione przedtem przez Regulusa było bardzo proste. Kiedy umrę? Odpowiedzią na to mogła być tylko data, nic innego. Sama Claire ani myślała być wylewną sama z siebie. Ale teraz zadał inne pytania. Bardziej odpowiednie. Czy zamierzała na nie odpowiedzieć? Oczywiście. Nie sięgając już nawet po rękę Blacka - hej, wiedziała przecież, co widziała przed chwilą - uniosła lekko głowę i nie uciekając spojrzeniem, odpowiedziała płynnie, zgodnie ze swoją wiedzą. A ta... Cóż. Nic optymistycznego. - Nie umrzesz sam, choć przeżyje cię twoja własna matka. Twoje życie będzie pełne sprzeczności. W którymś momencie popełnisz błąd, może już go popełniłeś. Będziesz próbował cofnąć swe decyzje, odpłacić za nie lub przeciwdziałać ich skutkom. Nie wiem, z jakim powodzeniem. Mówiło się, że znając przyszłość, powinno się ubierać ją w delikatne, taktowne słowa. I Claire zazwyczaj tak właśnie by uczyniła. Jako przyszła uzdrowicielka, dobrze wiedziała, jak powinno się przekazywać złe wiadomości. Ale teraz... Teraz chodziło o Regulusa. I nawet Annesley nie umiała się w tym momencie zebrać na współczucie. |
| | | Regulus Black
| Temat: Re: Izba Pamięci Pią 16 Paź 2015, 12:00 | |
| Śmieszyło go to wszystko. Ta cała niechęć uczniów z innych domów co do jego osoby, chociaż przecież sam był sobie winien, bo wciąż zamyka się w hermetycznym otoczeniu nie dopuszczając nikogo z zewnątrz. No i miał wiecznie niezadowolony wyraz twarzy, a coś takiego odpycha na wstępie; dodać do tego cięty język i już! To wszystko wystarczyło, by Regulus należał do tych mniej lubianych ślizgonów, chociaż z drugiej strony wychowanek domu węża, który jest fajny to oksymoron. Ich przecież nikt nie znosił. Tę czystą i niczym nie zmąconą niechęć Black wyraźnie dostrzegał patrząc na oblicze panienki Annesley. Absolutnie nie sprawiał wrażenia tym faktem zaskoczonego. Zdziwiłby się wręcz, gdyby Puchonka stała teraz przed nim z uśmiechem rozciągniętym od jednego ucha do drugiego, nie wykazując krzty strachu, czy rozdrażnienia. Może to był właśnie sposób na Regulusa? Zachowanie, którego by się kompletnie nie spodziewał? Coś takiego mogłoby lekko zbić z tropu nawet samego Voldemorta, zwykły ślizgon z wybujałym ego nie byłby więc wcale lepszy. - Przecież wiem, Annesley. Mówisz do mnie jak do idioty, a jednocześnie sama dobrze wiesz, co tak naprawdę mam na myśli - powiedział chłodno. Nie trzeba mu było tłumaczyć na czym polegały wizje u jasnowidza, przecież nie był cofnięty w rozwoju. Jemu chodziło bardziej o to, że osoba taka jak Claire, nawet jeśliby miała taką wizję, to nie miałaby zielonego pojęcia jak miałaby ją odczytać. - Wyglądasz na mądrą dziewczynę, nie psuj mi światopoglądu - dodał jeszcze, odrywając plecy od gablot z nieodgadnionym wyrazem twarzy i przybliżywszy się o krok do dziewczyny westchnął. - Poza tym widzę, że dobrze nas znasz. Nas, ślizgonów. Uważaj, żebyś nie miała przez to kiedyś kłopotów. Jesteś dla mnie nad wyraz uprzejma, ale nie mogę chronić wszystkich puchonów, to niewykonalne - zaśmiał się pod nosem z ironią. Muszę zaznaczyć, że Regulus nie był typowym domownikiem Slytherinu. Nie oceniał nikogo przez pryzmat domu (co po części było zasługą Syriusza, który trafił do Gryffindoru mimo znakomitego nazwiska i przynależności do skorowidza czystości krwi - oficjalnie bracia mieli na pieńku, ale nikt nie siedział w głowie młodszego z nich i nie wiedział co tak na prawdę chłopak o tym myśli). Dla niego liczyła się wyłącznie czysta krew, więc nawet jeśli ktoś należał do Hufflepuffu, ale miał krew w miarę czystą, nie musiał obawiać się szykanowania z jego strony. Oczywiście nikt nie mógł odebrać mu przyjemności z ponabijania się z jednej albo drugiej ofermy bo on z założenia nie przepadał za ludźmi, ale osoby takie jak Claire, które nie splamiły swojego rodu krwią szlam, zasługiwały na większą uwagę. A już przynajmniej na neutralność. Wpatrywał się w nią, kiedy tak stała ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Cóż za obronny gest, chociaż kompletnie zbędny. Regulus nie miał zamiaru zakłócać jej spokoju. Przecież wystarczy, że powie to co Black chce usłyszeć i w mgnieniu oka uwolni się od jego towarzystwa. Nic trudnego, potrzeba tylko odrobina chęci. Claire w końcu otworzyła usta, a sądząc po jej minie ślizgon mógł w końcu przygotować się na usłyszenie prawdy. Nie nastawiała ona zbyt optymistycznie, ale chłopak nie pokazał po sobie, że w jakiś sposób ta przepowiednia go ruszyła. Postanowił zapamiętać słowa Annesley i próbować je jakoś rozgryźć ale w samotności. Dowiedział się tego, co chciał, nie było potrzeby roztrząsania tego dalej w jej obecności, stojąc tak w izbie pamięci. Wygiął usta w lekkim półuśmiechu i wyciągając dłoń przed siebie ułożył ją na ramieniu Claire, po czym pochylił się lekko, by jego oczy znalazły się na wysokości oczu dziewczyny. - Widzisz, bardzo mi w tym momencie pomogłaś, nie czujesz teraz w środku tego wspaniałego uczucia, które wypełnia podobno dobrych ludzi po spełnieniu dobrego uczynku? - spytał, po czym zabrał dłoń i na powrót się wyprostował. Nie był psycholem jak Envy Pride, który bezceremonialnie zakłóca przestrzeń osobistą innych. Nie był też Mulciberem, który by wyrazić swoje poczucie artyzmu znęcał się nad niewinnymi niewiastami. Był tylko Regulusem Blackiem, który po prostu trochę się w tym życiu pogubił. |
| | | Claire Annesley
| Temat: Re: Izba Pamięci Pią 16 Paź 2015, 12:42 | |
| Chrząknęła cicho, zastanawiając się, czy powinna powiedzieć coś jeszcze. Czy o czymś zapomniała, czy przegapiła coś ważnego, co mogłoby przełamać pesymistyczne brzmienie ostatnich słów. Ale nie było nic takiego, prawda? Nic, co mogłoby w jakiś sposób złagodzić oschłość, z jaką ujawniła przyszłość Regulusa. Bo, oczywiście, ledwie jej słowa zdążyły wybrzmieć, gdy zaczęła żałować, że nie zachowała się... sympatyczniej? Bardziej taktownie? Że tak po prostu dała się ponieść emocjom, raczkującej irytacji. To było głupie. Nie powinna tak robić. Wrażenie to podkreślała dodatkowo postawa Regulusa. Podczas, gdy jego komentarze dotyczące niej samej - tego, co o niej myślał, tego, jak ją oceniał - mogły tylko dodatkowo Annesley podburzyć, tak już kolejne, poczynając od nie mogę chronić wszystkich Puchonów a na spełnieniu dobrego uczynku kończąc wpędziły Irlandkę w stan konsternacji. Wstyd się przyznać, ale nawet jej zdarzało się oceniać uczniów po przynależności do domów. Nie wszystkich, oczywiście i nie zawsze, ale jednak się zdarzało. I dopiero w chwili, gdy nagle stawała przed koniecznością zweryfikowania swych poglądów, uświadamiała sobie, jak bardzo było to żałosne. Robiła dokładnie to samo, z czego między innymi wywodziła się jej niechęć do Ślizgonów. Wystawiała osądy na podstawie noszonych kolorów, jak gdyby to miało jakiekolwiek znaczenie. - Chronić... - Z zakłopotaniem uczepiła się tego właśnie słowa. Zdziwiło ją, wytrąciło z równowagi. Przecież ona... Regulus ją drażnił. Bała się go trochę i wstydziła. Myśl, że to wszystko mogło być zupełnie bezpodstawne - no, a przynajmniej w dużej mierze takie - była dziwna. Annesley naprawdę nie miała pojęcia, jak powinna się do tego ustosunkować. - Dlaczego miałbyś nas chronić? Dlaczego miałbyś chronić mnie? Pomimo diametralnie zmienionej postawy Blacka, Claire naprawdę wiele wysiłku musiała włożyć w to, by nie cofnąć się przed chłopakiem. Wciąż czuła się żałośnie zagrożona i węszyła podstęp. Nie była z tego dumna, oczywiście. Nie była dumna ze swych być może błędnych, krzywdzących osądów. Ale co miała na to poradzić? Ostatnio musiała radzić sobie z konkretnym rozchwianiem emocjonalnym a to nijak nie pomagało nie tylko w zachowaniu optymizmu, ale choćby nawet minimalnej ilości dobrego wychowania, empatii i wszystkiego tego, co przecież dotąd ją charakteryzowało. Za to drżenia, gdy dłoń Ślizgona spoczęła na jej ramieniu, ukryć już nie mogła. Po prostu upór, dzięki któremu mogła stać dokładnie w tym samym miejscu, co przedtem, wyczerpał zasoby jej silnej woli. Wstydziła się tego, tej swojej otwartości, tego, że można w niej czytać jak w książce, ale to znów była cecha, której nie umiała zmienić. Zresztą, czy da się zmienić coś, co leży u podstaw twego charakteru? Raczej nie. Gdy więc Regulus naruszył jej strefę bezpieczeństwa, drgnęła wyraźnie i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma, nie próbując już nawet udawać twardszej niż była. Żadna z niej bohaterka, jeśli kogoś się w jakiś sposób - nawet zupełnie irracjonalny, pozbawiony konkretnych podstaw - obawiała, to zazwyczaj było widać. - Nie - wykrztusiła wreszcie, nie mogąc oderwać spojrzenia od Blacka. Jeszcze w chwili, gdy zabrał dłoń, czuła jak po plecach przebiega jej dreszcz. Biorąc pod uwagę, że Black nigdy nic jej tak naprawdę nie zrobił, jej strach naprawdę był żałosny i doskonale pasował do stereotypowego Puchona. Naprawdę, w tej chwili bardzo, bardzo chciałaby umieć sobie z nim poradzić. - Nie, nie czuję. To nie był dobry uczynek - kontynuowała tymczasem cicho, starannie dobierając kolejne słowa. - Takich rzeczy nie powinno się mówić, a już na pewno nie w taki sposób. To... To nie pomaga. - Odetchnęła powoli. - Choć z drugiej strony przyszłość... wizje... To wszystko tylko możliwości. Nic z tego nie musi się zdarzyć. - W jej słowach brakowało przekonania, wiary w to, co mówiła. Chociaż rzeczywiście była to podstawowa zasada dotycząca wróżbiarstwa, to Claire... Cóż, Irlandka wiedziała, że to nie takie proste. Oczywiście, możliwości. Oczywiście, wariantów przyszłości było bardzo wiele. Ale nie wszystkiemu naprawdę dało się zapobiec, nie na wszystko miało się rzeczywisty wpływ - nawet wiedząc o tym, co może się wydarzyć, nie zawsze dawało się cokolwiek z tym zrobić. Czasem można było po prostu czekać, żyć z ciążącą świadomością o nieuchronnym. A Annesley nikomu czegoś podobnego nie życzyła. |
| | | Regulus Black
| Temat: Re: Izba Pamięci Pią 16 Paź 2015, 15:14 | |
| Zmiana jego nastawienia wynikała z dość oczywistego faktu: Otóż Black zaczynał się całkiem dobrze bawić. Claire przestała go irytować, bo chociaż trzęsła się jak osika, to odpowiadała na jego pytania z sensem, a trzeba Wam wiedzieć że czego jak czego, ale bełkotu to Regulus nienawidził. Jej rzeczowy, choć trochę rozedrgany ton był miodem na jego duszę, dlatego więc chyba, i tylko dlatego, nie zawinął się zaraz po usłyszeniu o swojej przyszłości i nie powędrował do swojego dormitorium. Czy to była okoliczność sprzyjająca? Na dwoje babka wróżyła. Black'owi nie spieszyło się specjalnie, jednak patrząc na Annesley, dało się wyczuć, że jej największym marzeniem obecnie jest to, żeby ślizgon zginął jej z oczu w trybie natychmiastowym. A już na pewno, żeby nie kładł więcej swoich ślizgońskich dłoni na jej ramię. Zaśmiał się słysząc, jak podchwyciła temat o ochronie puchonów. Nie to, żeby faktycznie miał ochotę zajmować się podobnymi rzeczami, powiedział to po prostu po to, żeby uzmysłowić jej, że podobne docinki mogą być opłakane w skutkach. Mimo wszystko przechylił głowę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Jest taka prawidłowość, taki może trochę... stereotyp. Do Gryffindoru trafiają ci odważni. Do Raveclawu ci mądrzy, a do Slytherinu ambitni. Do Hufflepuffu zaś trafia cała reszta, która nie wie, gdzie ich miejsce, ale nawet wśród takich osób znaleźć się może kilka perełek. Nie ukrywam, że jest w tym zamku kilka wychowanków borsuka, którzy są nad wyraz przydatni. - Wymowne spojrzenie, jakie posłał jej po skończonej wypowiedzi śmiało mogło świadczyć o tym, że dokładnie ją miał na myśli. Może nazywanie jej perełką to trochę wyjście przed szereg, ale dziewczyna niewątpliwie posiadała potencjał. Potencjał, który tak bardzo bała się z siebie wydobyć. Tak bardzo jak Claire była otwarta, tak bardzo on był zamknięty. To, co wyrażała jego facjata to jedno, to co czuł, to zupełnie inna sprawa. Większość ślizgonów taka była, pozornie łatwa do rozgryzienia, z drugiej jednak strony potrafiąca zaskakiwać. Bo czyż właśnie panicz Black nie zaskoczył panienki Annesley? Prostując się władował bezceremonialnie dłonie do kieszeni. Nie chciał już dłużej osaczać dziewczyny, bo widział jakie poruszenie w jej ciele wywołało to przełamanie jej bariery osobistej. Można powiedzieć nawet, że po części zrobiło mu się jej szkoda, a może fakt, że wyjawiła mu co go czeka w przyszłości sprawił, że poczuł coś w rodzaju... sympatii? Jeśli chodziło o Regulusa była to z pewnością sympatia mocno upośledzona, ale z dwojga złego lepsza już taka jak żadna. Wzruszył ramionami niedbale i przewrócił oczami słysząc jej słowa. Ta dziewczyna zbyt mocno się wszystkim przejmowała - to pewne. - Mnie tam pomogło - odparł bez entuzjazmu. - Dzięki tobie wiem, że muszę zabić swoją matkę, żeby mnie przypadkiem nie przeżyła - To był żart? Tak. Tak właśnie trzeba to było odbierać. Regulus miał dość parszywe poczucie humoru, ale Claire to zrozumie, prawda? |
| | | Claire Annesley
| Temat: Re: Izba Pamięci Pią 16 Paź 2015, 17:21 | |
| Mimowolnie pokręciła głową. Chęć na odizolowanie się od życia nagle jej wzrosła, jednak już pragnienie pozostania w Izbie Pamięci - zupełnie zanikło. Szczerze mówiąc, najchętniej zaszyłaby się teraz gdzieś w Zakazanym Lesie, gdyby nie to, że nie miałaby praktycznie żadnych szans obrony przed jakimkolwiek z żyjących tam zagrożeń. Choć więc wyboru kryjówki musiała dokonać nieco innego, rozsądniejszego, to przynajmniej opuścił ją upór zmuszający do pozostania tu, w tym konkretnym miejscu. Nawet myśl, że wychodząc zaliczy bardzo puchoński pokaz słabości nie była jej teraz straszna. Mimo to tkwiła wciąż w tym samym miejscu, mając jednak nieco większe problemy ze skupieniem wzroku na Blacku. W sarnich oczach Claire w pełnej krasie pojawiło się wreszcie zmęczenie, które tego dnia jej towarzyszyło. Była niewyspana, smutna i w tej chwili już zupełnie niezdolna do udawania, że jest inaczej. A Regulus? Tak, wciąż chciała się go pozbyć... Albo pozbyć się siebie, przy czym właśnie ten drugi wariant przybierał teraz na sile. - Stereotyp... - parsknęła cicho i ponownie pokręciła głową. Jasne, wszyscy to znali, przy czym określenia dotyczące Ślizgonów różniły się w zależności od tego, kto owe przekonania omawiał. Sami Zieloni mogli uważać się za ambitnych, ale znaczna większość uczniów użyłaby raczej przymiotnika skrzywiony. Jeśli zaś chodzi o drugą część wypowiedzi Blacka... Nie, sama Claire nie uważała się za perełkę, tym bardziej za kogoś przydatnego. Nie miała problemów z poczuciem własnej wartości - po prostu żadne z tych określeń nie oddawało tego, kim była i co potrafiła. Biorąc pod uwagę, że jasnowidzenie traktowała raczej jako klątwę niż dar, poza pracowitością i inteligencją nie znajdywała w sobie nic, co mogłoby wynosić ją ponad innych uczniów. Ostatecznie nie tylko ona była tak ambitna, zdeterminowana, nie tylko ona miała określone już plany na przyszłość. Nic z powyższych nie czyniło jej osobą wyjątkową. Na żart Regulusa uśmiechnęła się natomiast tylko z przymusu. Tak, wychwyciła ironię - chociaż, na dobrą sprawę, kto tam wie tych Ślizgonów? kto potrafi zgadnąć, co naprawdę siedzi w ich głowach? - ale średnio ją to bawiło. Właściwie wcale. W tej chwili była trochę jak przekłuty balonik, z którego niemal zupełnie uszło powietrze. Naprawdę coraz poważniej rozważała już myśl o powrocie do dormitorium, które przecież niedawno opuściła. Wszystko byłoby jednak lepsze niż konieczność udzielania się towarzyskiego z... Właściwie z kimkolwiek. Nie powinno więc dziwić, że Claire westchnęła w końcu przeciągle, przetarła wymizerowaną twarzyczkę dłonią i gdy ponownie spojrzała na Regulusa, w jej spojrzeniu nie było ani zaczepki, ani już nawet strachu. Teraz, gdy najwyraźniej najgorszy etap rozmowy miała już za sobą, w postawie Annesley pozostała już tylko prosta rezygnacja. - Coś jeszcze? - zapytała więc cicho. Odwracając wzrok od Blacka, prześlizgnęła się spojrzeniem po zgromadzonych w pomieszczeniu pucharach i medalach, by na koniec znów wrócić do Ślizgona. Nie miałaby nic przeciw, gdyby właśnie teraz ją wyśmiał i wyszedł z przekonaniem, że zdominował kolejnego Puchona. Nie miała nic przeciw, by ją podpuścił, zasugerował ucieczkę, zrobił cokolwiek, co pozwoliłoby jej po prostu odejść. Chciała... Na Merlina, nie miała pojęcia, czego w tej chwili chce, nie miała wątpliwości jednak, że cokolwiek by to nie było - nie znajdzie tego w Izbie Pamięci. |
| | | Gruby Mnich
| Temat: Re: Izba Pamięci Sro 28 Paź 2015, 18:45 | |
| Kiedy jest Ci dziwnie, kiedy jest Ci źle ziemniaczany duszek zjawia się! Tak było i tym razem. Codzienny oblot pomieszczeń zamku w poszukiwaniu jego podopiecznych rozpoczął się już kilka godzin temu, a duch nie znalazł jeszcze żadnego Puchona, któremu należało podciągnąć spodnie, wytrzeć nos, czy zawiązać szalik. Zima była już tuż, tuż, więc należało pamiętać o szalikach, czapkach i ciepłych swetrach, uczniowie często zapominali i od tego mieli Grubego Mnicha żeby im przypominał, ale nie tylko o odzieniu, ale też o tym aby zdrowo się odżywiali. Bo wszyscy w Hogwarcie byli słabo odżywieni, przecież wzorem zdrowia powinna być sylwetka taka jak jego: przyjemnie okrągła. Oczywiście dopóki jeszcze żył, bo teraz niematerialność mogła okazać się dla niektórych nieprzyjemna. Mnich przelatywał przez kolejne piętra wykonując Troskliwy Patrol, kiedy trafił na dwójkę uczniów bez szalików, swetrów, na dodatek z nietęgimi minami. Przynajmniej jedną, żeńską nietęgą minką, która należała do znanej mu uczennicy. Zaniepokojony duch wykrzywił usta w podkówkę i podleciał do rozmawiającej parki: - Moja droga Eklerko! Co się stało? Czemu jesteś taka smutna? - okrągły duch zakręcił się wokół dziewczyny niczym ektoplazmiczny księżyc. - Czyżby Twój chłopak był dla ciebie niemiły? - przeźroczysty satelit pogroził Regulusowi palcem - Drogi panie, mam pana nauczyć dobrych manier? - Mnich doskonale znał imiona Puchonów, jego ukochanych ziemniaczków, ale innych nie pamiętał zupełnie. Dlatego nie należy się dziwić, że nawet tak wielkie nazwisko jak Black zostało przez niego zapomniane. Przez te wszystkie lata przewinęło mu się przed oczami tyle twarzy uczniów, że nie sposób spamiętać wszystkich. |
| | | Regulus Black
| Temat: Re: Izba Pamięci Czw 29 Paź 2015, 13:09 | |
| Annesley sprawiała wrażenie, jakby gotowa była do natychmiastowej ewakuacji z tej sali, co niezmiernie Regulusa bawiło. Czyżby bała się jego? Przecież w istocie nie było czego się bać. Nie był osobą, która robi krzywdę komuś z własnego widzi mi się, a już tym bardziej nie robił takich rzeczy osobom, które w jakiś tam sposób mu się przydały, albo jeszcze w przyszłości mogą to zrobić. Puchonka wydawała się oprócz tego nad wyraz zmęczona i nie wiedzieć czemu , Black zaczął jej nagle mocno współczuć. Skąd mu się wzięło to uczucie? Sam zadawał sobie to pytanie, bo tak naprawdę nie miał pojęcia jakie myśli kłębiły się w głowie dziewczyny, ale mimo wszystko jego mina przestała już być taka bezosobowa. Zgarbił się też lekko, gdyż w tej chwili poczuł, że nie musi już zgrywać się na typowego ślizgona, odetchnął więc ledwo słyszalnie. - Dobrze. - Odszedł od dziewczyny na kilka kroków powracając na swoje uprzednio zajmowane miejsce i oparł na powrót plecy o gablotę, znajdująca się najbliżej. Nie zdejmował jednak wzroku z dziewczyny, nadal sterczącej w jednym miejscu, całkowicie już w tym momencie zrezygnowanej. - Nic więcej. - Ledwo jednak wypowiedział te słowa, ścianę przed nim przecięła blada poświata i przed dwójką uczniów zmaterializował się duch opiekun Hufflepuffu. Słysząc jego pytanie parsknął śmiechem. - Eklerka? Tak właśnie masz na imię? Jak to ciastko? - skierował wzrok na Grubego Mnicha i z rozbawieniem wskazał dłonią na dziewczynę. - Serio? Eklerka? - nie spodziewał się w żaden sposób, że tak go przybycie tego ducha rozbawi. Nie czuł do niego nawet nici sympatii, bo jego zdaniem był to najbardziej pospolity duch na świecie. Jedynym zmarłym jakiego Black szanował był oczywiście Krwawy Baron, siejący postrach swoimi bliżej niezidentyfikowanymi plamami na swojej niematerialnej szacie. Gruby Mnich był dość poczciwy, w mniemaniu Regulusa jednak brakowało mu wszystkiego, czym mógłby zasługiwać na szacunek. - Na Salazara, w żadnym wypadku nie nazywaj mnie jej chłopakiem. Jeszcze się obrazi - zakpił. |
| | | Claire Annesley
| Temat: Re: Izba Pamięci Czw 29 Paź 2015, 13:29 | |
| Rzeczywiście, była gotowa natychmiast wyjść i w tej chwili bardziej ludzka postawa Blacka nie bardzo miała na tę gotowość wpływ. Gdy się cofnął, tym samym pozwalając jej po prostu odwrócić się na pięcie i odejść, Puchonka była już tuż tuż wykonania tejże czynności gdy... Gruby Mnich! Claire miała to do siebie, że sympatią darzyła wszystko i wszystkich... No, prawie, jak wskazywał przykład Regulusa. Tym niemniej, dla hogwarckich duchów miała przeznaczoną oddzielną, specjalną porcję swoistej miłości, która w przypadku opiekuna jej własnego domu nabierała szczególnie intensywnego charakteru. W przeciwieństwie do wielu uczniów, Annesley zawsze bardzo cieszyła się na widok Mnicha i gotowa była pokonwersować z nim zawsze i wszędzie, tylko... Wiecie, zaczynanie spotkania od nazwania Ślizgona jej chłopakiem, szczególnie dzisiaj, prędko zmyło rodzący się na jej twarzyczce uśmiech. Uśmiech, który ostateczną porażkę odniósł w obliczu komentarza ze strony Blacka. - Claire - burknęła cicho w odpowiedzi na przesycone drwiną - a przynajmniej tak brzmiało to z jej własnej, puchońskiej strony - pytanie Regulusa. - Mam na imię Claire. Eklerka to... Niektórzy tak na mnie mówią. - Niektórzy? Niemal wszyscy, przynajmniej w Pucholandzie! Tego jednak Klara już nie dodała, gdyż nim zdołała ciąg dalszy wypowiedzi sformułować, potknęła się o myśl, że to zupełnie niepotrzebne. Że w ogóle nie powinna się Blackowi tłumaczyć! Nie zasługiwał na to przecież i nie musiał wiedzieć o takich rzeczach, tym bardziej, że najwyraźniej bardzo go to bawiło. W tej krótkiej chwili Annesley urządziła więc sobie niemą, rozgrywaną tylko w jej serduszku awanturę, by dopiero w kolejnym momencie zdobyć się na odetchnięcie głęboko i udzielenie dalszych odpowiedzi - tu już skierowanych bezpośrednio do Mnicha, bo przytyk Ślizgona postanowiła ostentacyjnie zignorować - ze stoickim spokojem. I uśmiechem. Bo do tego konkretnego ducha naprawdę nie sposób było się nie uśmiechać. - To nie jest mój chłopak, Mnichu... - odpowiedziała grzecznie, samej dziwiąc się natomiast słowom, które wypowiedziała w ramach kontynuacji rozpoczętego zdania. - ...i nie, nie był dla mnie niemiły. - To zaprzeczenie wymagało jedna dalszych wyjaśnień, prawda? Pocieszny opiekun nie będzie usatysfakcjonowany tylko i wyłącznie takim prostym stwierdzeniem, skoro widział, że Claire rzeczywiście nie towarzyszył jej standardowy uśmiech. - To po prostu nie jest mój najlepszy dzień - stwierdziła więc wreszcie zgodnie z prawdą i westchnęła cicho. Nie miała w zwyczaju dzielić się swoimi smutkami czy problemami, nigdy nie widziała potrzeby zrzucania ich na innych, ale dzisiaj... Dzisiaj to było dzisiaj. Wyjątek od reguły. - Przyszłam obejrzeć nagrody mamy i... Spotkaliśmy się przypadkiem. - Annesley wzruszyła lekko ramionami, tym samym ostatecznie akcentując, że w jej postawie nie było żadnej winy Regulusa. Oczywiście, może nie było w tym całej prawdy - większość, ale nie pełen zestaw - Claire nie zamierzała jednak cofać swych słów. Nigdy tego nie robiła. |
| | | Gruby Mnich
| Temat: Re: Izba Pamięci Wto 03 Lis 2015, 00:26 | |
| Ostatni komentarz Regulusa zbił ducha z pantałyku, wcześniejsze o ciastku potraktował jako pytania retoryczne. Bo przecież wszyscy wiedzą, że eklerka to ciastko. Black nie zaprzeczył, że nie jest chłopakiem Claire, ale również nie potwierdził i ta właśnie niejasność wprawiła latającego grubaska w konsternację. Widmo pamiętające jeszcze czasy króla Jana Bez Ziemi opuściło palec wycelowany wcześniej w podbródek Ślizgona i popukało się nim w swoją przeźroczystą brodę. Czasami taki przyjazny duszek jak Mnich, nie miał pojęcia co chodzi uczniom po głowie. Wraz każdym stuleciem dzieciaki zmieniały się, kiedyś męska część szkoły marzyła o zobaczeniu kawałka kostki u nogi, teraz dziwują z byciem chłopakiem i nie byciem. Dziwne to wszystko. Na szczęście na pomoc duchowi przyszła Eklerka. - Och, dziękuję za to sprostowanie moje dziecko! I jeżeli nie był dla Ciebie niemiły to porzucę swoje plany zadania mu trzech różańców w ramach pokuty. - Gruby Mnich rozweselił się widocznie i napił się niczego ze swojego kielicha. - Nazywają ją Eklerka, ponieważ jest słodka i dobra. Jak to ciastko. Nasz droga Claire to prawdziwy skarb Hufflepuffu, świat byłby zdecydowanie piękniejszy gdyby było więcej takich Eklerek na świecie. - Duch poklepałby tłustą dłonią Annesleyównę po ramieniu, ale jego ręka przeszła przez nią, na co w ogóle nie zwrócił uwagi. Podleciał za to do gablot. - Te kawałki żelastwa stoją tutaj od zawsze. Nazwiska na nich wygrawerowane stopniowo się zacierają, tak jak pamięć. Wraz z nią znika ich wartość. - Mnich lewitował wzdłuż gablot i przeleciał przez opartego o nie Rega - Ludzie zapominają kto odkrył co i kiedy, ile punktów w meczu zdobył, jaką ocenę dostał z zielarstwa. Jest tylko jedna rzecz na całym świecie, której ludzie nie zapominają nigdy. To dobroć, moi drodzy. - widmo stanęło nagle jak wryte i obróciło się wolno spoglądając na Claire. - A tej masz pod dostatkiem, kochana Eklerko. Nigdy o tym nie zapominaj. - chwila ciszy zapadła na korytarzu, podczas której uczniom mogło się wydawać, że tłusty duch zaglądał do zakamarków ich duszy czytając z nich jak z otwartej księgi. Aż w końcu Gruby Mnich roześmiał się jowialnie i znów napił się niczego ze swojego kielicha. - Nie zapomnijcie o szalikach i kolacji! Dziś na deser pudding z sosem jabłkowym! - widmo zaczęło znikać w głębi korytarza, a jego głos zdawał się wprawiać w drżenie same fundamenty Hogwartu.
[z/t] |
| | | Claire Annesley
| Temat: Re: Izba Pamięci Sro 11 Lis 2015, 21:59 | |
| ja tu napiszę jakieś ładne zt, tylko niech mnie najdzie wena na lanie wody ;-; |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Izba Pamięci | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |