|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Sob 24 Maj 2014, 03:34 | |
| Jeden gwałtowniejszy poryw serca, jedno ulegnięcie jego namowom i już kosztowała jego ust i nie potafiła przestać. Pięć minut temu chciała go wyrzucić na zbity pysk.. a teraz? Teraz chciała nim rzucić. O ścianę, podłogę lub na łóżko. Co prawda nie dała by rady, porównując ich masy ciała, ale czuła, że gdyby się postarała - zrobiła by to. Nawet gdyby chciała się opierać, wyglądało by to śmiesznie i nie miało by sensu. Skoro pozwoliła się pocałować, pozwoliła by na wszystko inne i Diar o tym wiedział. Ile to razy była na niego obrażona? Milion razy. Gdy tylko pozwoliła mu się przytulić lub pocałować - on już wiedział, że może więcej. I chociaż duma nakazywała, aby nie dawać mu niczego poza chłodnym spojrzeniem.. no cóż, to zawsze obok była jakaś pusta sala. Teraz to był mrok pustego gabinetu. Uległa, smocza kość. Jednak uległa. Łapczywe pocałunki wcale jej nie pomagały by się skupić i odsunąć od siebie Diara. Co więcej, łaknęła ich coraz bardziej. Pozwalała by ich wargi zwarły się w niebezpiecznym tańcu, który nie mógł się skończyć niewinnie. I znowu to zrobił. Złapał ją jak piórko i posadził na biurku, pozwalając aby wszelkie buteleczki i prace domowe wylądowały na podłodze. Słychać był brzdęk rozbijanego szkła. -A prace domowe uczniów też odkupisz? -zapytała go między pocałunkami, słysząc trzask poddającego się materiału. Objęła go nogami w pasie i przysunęła do siebie tak mocno, że nieomal z jej ust wydarł się cichy jęk. Pal licho dumę. Odchyliła głowę czując te mocne i drapiące pocałunki na ciele. Zacisnęła palce na jego koszulce ciągnąć ją ku górze. -Zawsze lubiłam Twoje ubrania. Na ziemi. Dwa metry ode mnie. -uniosła się by ostatecznie zrobić to co powiedziała. Przesunęła dłońmi po jego torsie. Dlaczego jej to robił? Musiał być tak niecenzuralnie seksowny? Przylgnęła do niego i wpiła usta w miejscu, gdzie szyja łączyła się z obojczykiem. Przesunęła dłońmi po plecach, znacząc je paznokciami, które zostawiły czerwone ślady, które zaraz zniknęły. Powróciła ustami do jego warg i zadziornie przygryzła dolną wargę. O tak.. nigdy nie można było im odmówić zaborczości czy gwałtowności.. Ich języki zdawały się kłócić o dominację... lub harmonijnie współgrać, kto wie.. A włosy błyszczały ogniście. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Sob 24 Maj 2014, 13:47 | |
| Jego oddech przyspieszył, a w niebieskich oczach wyzwanie tańczyło z rozbawieniem. - Będą bardziej niż szczęśliwi, jeśli im powiesz, że muszą napisać to drugi raz. - odparł z przekąsem, a jego palce mocniej zacisnęły się na szczupłych biodrach kobiety, powoli przesuwając się w dół, głębiej, na jej krzyż i pośladki. Nie krępował się, nie bał, że mu teraz odmówi. Nie było takiej możliwości. Chantal płonęła w jego ramionach, poddawała się palcom, walczyła z pocałunkami i... Nadal była sobą. Nic się nie zmieniła. Ileż to razy wpadali do pustej klasy, ile razy kłócili, by chwilę później zapomnieć o wszystkich w ferworze pocałunków i zdzieranych z siebie ubrań? Byli łapczywi. Namiętni, brutalni, niecierpliwi, czuli, byli prawdziwi wobec siebie i to nie mogło ulec zmianie. Gdyby uległo, Diarmuid wiedziałby, że kobieta w jego ramionach nie jest tą, którą kochał. Nie jest tą, za którą tęsknił czternaście przeklętych lat! Pozwolił jej ściągnąć swoją koszulkę, usłużnie unosząc ramiona i śmiejąc się cicho; jego głos wypełniał gabinet, a wargi wykrzywił kpiący uśmieszek. - A potem zbierałaś je z tej podłogi i nie chciałaś oddać. Przyznaj się, czy jeśli przeszukam twoją szafę, znajdę tam jakąś starą koszulę? - spytał, znów przyciągając ją do siebie, z zachwytem czując bez i agrest na ognistych lokach i słodko-słony smak jej skóry, gdy na powrót przycisnął wargi do ramienia Chantal, jednocześnie powoli podciągając koszulę na jej udach do góry. Robił to umiejętnie i sprawnie, ale też nie spieszył się; chciał od nowa poznawać każdy centymetr jej skóry, chciał, by miała czas z nim walkę z nim i wreszcie uległość, którą ofiarowała mu z łaskawości, co często lubiła zaznaczać. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Sob 24 Maj 2014, 15:10 | |
| Odchyliła głowę, pozwalając by z gardła wydobył sięcichy pomruk rozbawienia. -Drodzy uczniowie, wasze zadania uległy zniszczeniu przez profesora transmutacji, mam nadzieje, ze z zachwytem napiszecie je po raz drugi. -przybrała znany już społeczności uczniowskiej ton głosu, który nie znosił sprzeciwu i wręcz domagał się ponownego oddania prac. Jej śmiech brzmiał cicho, ale nad wyraz lekko, bez jadowitości jak to zwykle jej się zdarzało. Tak brzmiał jej śmiech jeszcze w czasach szkoły. Wróciły wspomnienia, lecz nie te złe, koszmary ostatnich lat. W jej pamięci ukazała się ta pierwsza z ich jakże wspaniałych chwil.. kiedy się poznali. Kto nie znał Diarmuida Ua Duibhne'go w tamtych czasach? Zawsze otaczał go wianuszek fanek i adoratorek, w których mógł przebierać jak w ulęgałkach. Chantal faktycznie przyznawała, że był przystojny, lecz mijając raz jego grupę rozkosznej adoracji z nim samym w centrum zainteresowania, rzuciła niewybrednym komentarzem, że widywała lepsze ciacha.. Diarmuid nie byłby sobą, gdyby wtedy jej nie odszczekał. Później to już rozwinęło się samo. Od słowa do słowa, coraz głośniej i ironiczniej do... wybuchu namiętności, która rozbudziła się ot tak, na przekór złości w ich sercach. Los bywał przewrotny. To musiał być Diarmuid, on jeden wiedział, że wystarczyło ją dobrze podejść i uległa by. Tak jak teraz. Jego śmiech rozbrzmiał w uszach jak najcudowniejsza melodia, a pożądanie, chociażby nieco tłumione teraz rozgorzało z nową siłą. Jego uśmiech zawsze był zapalnikiem wszystkiego. Uśmiechnęła się do Diara, ale inaczej jak przez ostatnie czternaście lat. To był jej prawdziwy uśmiech, tajemniczy, z nutką pikanterii, ale też z innym uczuciem, którego chyba od dawna nie doznała.. uczucia szczęścia. Rzuciła jego koszulkę gdzieś na bok. Przygryzła zadziornie dolną wargę, co nigdy nie zapowiadało niczego grzecznego. -A chcesz się przekonać? Możesz sprawdzić nawet teraz... -pożądanie sięgało u niej zenitu, ale specjalnie go zwodziła, nie dawała mu tego czego chce, chociaż sama tego chciała.. ale wyczekane lepiej smakuje, nieprawdaż? Chociaż już się swoje naczekali..Całe czternaście lat. Położyła dłonie na jego dłoniach, które właśnie majstrowały jak pozbyć się jej koszuli. Korciło, prawda? Ją także.. Kolejny pocałunek spowodował, że westchnęła cicho. Nie, musiała dalej go stopować.. w granicach rozsądku. -No nie wiem.. nie wiem... z tego co pamiętam, to Ty masz niezłą kolekcję mojej bielizny, pod koniec roku musiałam... -zamilkła na chwilę, kiedy jego palce mimo wszystko drażniły jej najczulsze miejsca. Nie umiała go powstrzymać tak całkowicie.. Merlinie.. -...mmm...musiałam chodzić bez... -uśmiechnęła się po cichym jęku. Walka z nim była bezsensowna.. ale przynajmniej trzymała napięcie. Ciekawe jak długo Diar spokojnie będzie się na to zgadzał.. oboje słynęli z gwałtowności. I Chantal często go irytowała. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Czw 29 Maj 2014, 22:40 | |
| - Powiedz im tak, a przysięgam, że przy okazji wspomnę im w jakich okolicznościach te prace zniszczyłem. - uśmiechnął się bezczelnie, wsuwając dłonie pod delikatny materiał jej koszuli; odnalazły drogę do pośladków Chantal i nie omieszkały przy tej okazji zacisnąć się na nich umiejętnie. Na tyle umiejętnie, by jęknęła, wcale nie siląc się przy tym na dyskrecję. Zwycięski uśmiech wpełzał na jego usta powoli, choć ostrożnie. Z Lacroix nigdy nie można było być zbyt pewnym, przynajmniej dopóki nie była jednym jękiem, westchnieniem, pragnieniem, potrzebą pieszczot... Kto jak kto, ale Diarmuid doskonale o tym wiedział. - Co do twojej bielizny zaś... Mój gabinet stoi otworem, możesz go przeszukiwać do woli. Jestem pewny, że znajdziesz tam coś, co należy do ciebie. - dodał po chwili, zostawiając jej na ramieniu czerwony ślad; wyraźny znak, że panna Lacroix nie była tak święta, jak podejrzewali jej uczniowie. Konsekwentnie i uparcie próbował pozbyć się jej koszuli nocnej, w końcu jednak zrezygnował, uznając, że zmiana lokalizacji będzie o wiele lepszym pomysłem. Szybkie spojrzenie rzucone na resztę pomieszczenia pomogło mu bezbłędnie zlokalizować przejście do prywatnej części jej komnat; obdarzając Chantal kolejnym gorącym pocałunkiem chwycił ją mocno za uda i podniósł, jakby nie ważyła nic. Uwielbiał to w niej - była eteryczna jak leśna wróżka, choć charakterek miała iście piekielny. Często, lata temu, zdarzało mu się dotykać jej dla samej przyjemności dotykania, sprawdzając jednocześnie czy jest aby na pewno prawdziwa. Czy nie rozpłynie się w powietrzu niczym duch, zostawiając go z poczuciem kompletnego osamotnienia. Była zbyt piękna, by mogła być częścią ziemskiego padołu. A jednak była. I to jedyna w swoim rodzaju. Pościel, która ich przywitała była wzburzona; Chantal musiała wyjść z łóżka zostawiając ją w ten sposób, licząc, że zaraz wróci i zapadnie w błogi sen. Nic bardziej mylnego. Sypialnia również pachniała bzem i agrestem. Tu ten zapach był nawet wyraźniejszy; wypełniał powietrze słodkim aromatem, zachęcającym, ponętnym jak to gorące ciało pod Diarmuidem. Ciało, które pragnęło dotyku, bliskości, pieszczot i zapomnienia. A on zamierzał jej to wszystko dać. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Pią 30 Maj 2014, 00:48 | |
| Jej zabiegi przyniosły oczekiwany skutek - chociaż Diarmuid się starał i to dosyć umiejętnie, nie był w stanie pozbyć się jej koszuli i wziąć jej ot - na blacie biurka. Było by to nader kuszące, ale czy nie wyczekane najlepiej smakuje? Czuć na języku smak zbliżającej się rozkoszy, ale jeszcze jej nie doświadczyć? Jeśli znała mężczyznę dobrze, a nie łudźmy się - znała go nawet bardzo dobrze - to każda kolejna minuta zwłoki powodowała, że się irytował i robił się coraz bardziej zaborczy, pragnął ją bardziej, a ona ulegała mu coraz bardziej widząc ten poirytowany wyraz twarzy.. -Jeśli to zrobisz, to rzesza uczniów jęknie z zawodu... mam renomę grzecznej pani profesor... -sama z siebie pocałowała go krótko, zagryzając jego dolną wargę ponętnie. Jak dawno nie czuła tego smaku.. nie czuła tego mocnego, gorzko-ostrego zapachu perfum pomieszanego z wonią rozpalonego ciała.. jak to się zaczęło? Ohm, pierwszy raz właśnie z Diarem w pewną letnią, gorącą noc pod rozłożystym drzewem.. i historia zataczała koło. Faktycznie wydała z siebie jęk, kiedy tylko poczuła palce na pośladkach i ten zaprawiony pieprzem ból.. przyjemny ból. Zamroczona tym obezwładniającym uczuciem nawet nie dojrzała śladu, który miał być oznaką jej przynależności i zdradzać, co robiła tej nocy. Lekko rozchylone usta, pragnące się jeszcze raz sprzeciwić, chociaż przegrana była już ogłoszona wieki temu. Przesunęła wargami po jego ramieniu aż do szyi, gdzie złożyła mocny pocałunek. Owiała jego skórę ciepłym oddechem. -Nie omieszkam.. o każdej porze dnia i nocy.. -szepnęła do jego ucha z cynicznym uśmieszkiem i pozwoliła sobie pomęczyć płatek jego ucha gorącymi ustami. Nie trwało to długo, bo Diar postanowił je zetknąć ze swoimi. Posłusznie dała się unieść i oplotła go nogami jeszcze mocniej, aby nie upaść, chociaż kto jak kto - ale on by jej nie upuścił. Namiętny i zapalczywy pocałunek miał smak tęsknoty. Złości. Wyczekania... ale przede wszystkim miłości. Niepokornej i niezrozumiałej. Chociaż nie było to tak nazwane, jednak istniało. Nigdy nie zaginęło. Rzucenie na łóżko podziałało jak zapalnik - zaparło dech w piersi i wywołało kolejny niecichy jęk. Chantal nigdy nie tłumiła swoich wewnętrznych przeżyć, przez co Diar czasem jej dokuczał, chociaż uwielbiał tego słuchać. Tak jak ona tego niskiego, basowego mruczenia przy uchu. Dzieliły ich od siebie pojedyncze części garderoby.. koszula, której Chant uparcie nie chciała zdjąć, jego spodnie.. Chantal przesunęła dłońmi po jego plecach, znacząc je paznokciami, aż nie dotarła do materiału ubrania. Zahaczyła o nie palcem i zadziornie zsunęła. Przestawiała stawiać opór, ale zebrała jeszcze w sobie siły na tyle, aby znaleźć się na górze. Chociaż przez sekundę. Chociaż na chwilę przenieść dłonie z zacnego tyłu na jeszcze ciekawszy przód. Szarpnęła spodniami w dół, odsłaniając nieskromnie jego męskość i nawet spoczął na niej wzrok panny Lacroix. Puściła materiał, który wrócił wstydliwie na swoje miejsce. Rozochocona tym widokiem przylgnęła z powrotem do jego ust. Ramiączka koszuli już dawno opadły na ramionach, odsłaniając biust na tyle znacznie, że dwa sterczące od podniecenia i pożądania sutki graniczyły z materiałem koszuli. -Zerwij ze mnie tę koszulę.. obnaż mnie z wszystkiego co mam.. chcę być Twoją niewolnicą Diarrrr... -ostatnia litera, tak mrucząco przeciagnięta utonęła w kolejnym pocałunku. Chociaż Chantal była esencją siły i dominacji - w tej chwili chciała być zniewolona. Raz po razie. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Czw 12 Cze 2014, 01:17 | |
| Parsknął śmiechem, patrząc na nią przez moment. W jego oczach rozbawienie walczyło z czułością i pożądaniem. - Gdyby twoi uczniowie mogli cię teraz usłyszeć... Grzeczna pani profesor. Merlinie! Czy oni wszyscy są ślepi? - spytał cicho, zachrypniętym z pożądania głosem, chwytając czarownicę mocno za kark. Robił to pewnie, stanowczo, ale nie próbował przy tym wyrządzić jej krzywdy, zbyt zajęty zdzieraniem z Chantal koszuli; materiał nie opierał się długo, szwy puściły z trzaskiem, a on już po chwili znów znajdował się nad ogniście rudą Lacroix, odrzucając kawałki jedwabiu na podłogę przy łóżku. Wpatrywał się w jej ciało z zachwytem; wzrokiem pieścił smukłą szyję i obojczyki, obejmował zgrabne piersi, dotykał talii, która prosiła się, by zacisnąć na niej dłonie. Prześlizgnął się uważnym spojrzeniem po kościach biodrowych, miękkiej linii podbrzusza i skrywającym się między udami skarbem; jej słodką kobiecością, która prawie błagała, by jej dotknąć. Chantal była dla niego ideałem kobiety, nawet jeśli widywał i sypiał z piękniejszymi - żadna nie mogła się z nią równać. Była idealna w swoim absolutnym braku perfekcji i to przyciągało go do niej jak nic innego. Od różnokolorowych loków, pachnących bzem i agrestem, przez pieprzyki w dziwnych miejscach aż po najbardziej seksowne nogi jakie dane było mu oglądać. - Chcesz być zniewolona? - spytał cicho, wspinając się na łóżko; gwałtownym ruchem dłoni rozchylił jej uda, wsunął między nie kolano, jednocześnie unieruchamiając obie dłonie mistrzyni eliksirów nad jej głową - Chcesz być zależna...? Chcesz do mnie należeć...? - jego szept ginął w czerwonych lokach, pieścił gorącym powietrzem ucho Chantal, dotykał jej szyi i wywoływał w kobiecie dreszcze. Diarmuid uśmiechnął się drwiąco pod nosem, obdarzając ją spojrzeniem które sugerowało, że ta prośba go bawi. - Mogę cię zabrać w miejsca o których nawet nie śniłaś. Pokazać ci rzeczy, jakich nie pokazał ci nikt. Nie obchodzi mnie ilu ich było przez tych czternaście lat, do cholery. Zawsze byłaś moja. Zawsze będziesz. Nigdy się nie uwolnisz, rozumiesz? - syknął, zaciskając palce mocniej, rozchylając kolanem jej nogi; szerzej, jeszcze szerzej, sprawiając, że wygięła kręgosłup w łuk niczym kotka, by ułożyć się w komfortowej pozycji. Uwielbiał ją taką. Tylko jego. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Czw 12 Cze 2014, 02:16 | |
| +18 Łóżko, które zawsze było ostoją spokoju i chłodu, z racji wilgoci panującej w lochy tej nocy nie chciało słuchać się rozkazów i utartych schematów użytkowania go przez Chantal. Odkąd pracowała w Hogwarcie, w tym łóżku nie zawitał nikt prócz niej samej. Kobieta wyprostowała się na łóżku, kiedy poczuła niecierpliwie palce na swoim karku.. stanowczy, dominujący, gwałtowny... sama esencja Diarmuida. Napastliwość, pożądanie skryte w oczach, których kolor Chantal mogła przypomnieć sobie o każdej porze dnia i nocy. Trzask materiału uświadomił jej, że przecież nic nie posiadała pod koszulą, której resztki smętnie leżały już koło łóżka. Mistrzyni eliksirów poczuła przyjemny dreszcz przechodzący przez jej ciało, wprowadzajacy wszystko w stan gotowości. Nogi, jeszcze wstydliwie zaciśnięte skrywały kwiat jej kobiecości, który był znany Diarmuidowi. Kobieta westchnęła z skrytej fascynacji, jaka ją ogarnęła. Tęskniła za tym całe czternaście lat. Pieprzonych, czternaście lat. Widziała, jak na nią patrzył.. jak łapczywie starał się dojrzeć każdy skrawek jej ciała.. jak przypomina sobie jak ją zapamiętał i co nowego przybyło. Nie zmieniła się zbyt wiele.. oprócz wzrostu. Rozmiaru biustu. Może paru nowych pieprzyków tu i tam.. Jeden z nich, który Diar na pewno dobrze znał był zaraz pod lewą piersią. Skryty przed całym światem.. znajomy tylko jemu. Z jej ust wydarł się cichy, zduszony jęk, gdy rozchylił jej nogi w bezwstydnym geście. Oddychała szybko, czekając na nieuniknione. Merlinie, czemu on się tak nad nią znęcał? Zemsta za każde z tych spotkań, gdzie wyślizgiwała mu się z rąk zawsze gdy do czegoś dążył? Czuła się zniewolona. I chciała nią być. Zacisnęła palce na dłoniach Diara i próbowała je wyrwać, szarpiąc się chwilę, ale z góry wiedziała, że to nie miało sensu. Mrużyła oczy, czując zalewajace fale rozkoszy, kiedy szeptał do jej ucha.. kiedy tak gwałtownie pokazywał swoją dominację. Z reguły Chantal na to nie pozwalała, nie pozwalała się dominować, to była wieczna walka.. walka, którą przegrywała w znacznej większości. Cichy jęk ponownie opuścił jej gardło, słysząc słowa wypowiedziane głosem, który zawsze działał na nią tak samo. Oddychała chaotycznie, pierś unosiła się i opadała, a atmosfera między tymi paroma centymetrami, które ich dzieliły była gorętsza niż na Słońcu. Kolano taranujące sobie drogę do niej było niewzruszone na to, co powodowało. Chantal czuła budzące się w podbrzuszu ciepło i lekki, ledwo wyczuwalny ból zaciskanych palców. Szarpnęła się jeszcze raz, by ostatecznie ulegle wygiąć plecy w łuk. -W takim razie.. do cholery.. bierz co Twoje. -wyrzuciła urywanym głosem. Jakakolwiek akcja z jej strony była blokowana i musiała niecierpliwie czekać, pozwolić być zniewoloną.. a tego chciała, prawda? Kolano, które było intruzem nagle stało się miłym gościem, kiedy niesiona pragnieniami mistrzyni eliksirów ocierała się o nie. Chciała spotęgować to, co on zwlekał by jej dać. Specjalnie. Na złość. W końcu była Złośnicą. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Czw 12 Cze 2014, 10:56 | |
| Uśmiech na jego wargach poszerzył się na krótki moment, nim cofnął lekko kolano, nie pozwalając Chantal na ocieranie się o niego niczym najprawdziwsza kotka. Kazała mu czekać w gabinecie, drażniła się z nim tu... Więc i on pokaże jej cudowności życia w cnocie cierpliwości. - To co moje, jest moje, a skoro jest moje, to może poczekać aż nabiorę odpowiedniej... Motywacji. - stwierdził, unosząc brwi i napawając się satysfakcją jaka płynęła z pełnego irytacji syku, który wydarł się z zaczerwienionych od pocałunków ust Chantal. Uwielbiał doprowadzać ją do szału. Uwielbiał ją rozgrzewać, drażnić, sprawdzać jak daleko sięga jej cierpliwość, jak wiele jest w stanie znieść, nim dostanie wybłagane spełnienie. Po tylu latach, po tylu kobietach, które przewinęły się przez jego ramiona, po setkach spojrzeń, dotyków, uśmiechów i gorących nocy... Nawet teraz nie mógł ze spokojnym sumieniem przyznać, że spotkał kiedyś kogoś takiego jak ona. Nie, kiedy była tak rozpalona, rozedrgana, zdana na jego kaprysy i żądania. Nie, kiedy rozchylała usta w łapczywych oddechach, kiedy wyginała się i prężyła, nieświadomie lub z premedytacją prosząc, by ją dotknął. By pozwolił jej się spalić. Mógł użyć różdżki, ale nie zrobił tego; wciąż zaciskał palce na jej nadgarstkach, trzymając kobietę w stanowczym uścisku. Karmił spojrzenie jej pożądaniem i czerwonymi lokami, błyskiem w oczach próbujących odszukać na jego twarzy coś co mogłoby świadczyć, że Diarmuid zamierza wykonać kolejny ruch. Nachylił się nad nią, przesuwając ustami po gładkim policzku. Pocałował Lacroix w kącik ust, nie pozwalając jej jednak sięgnąć po pełny pocałunek. Przesunął wargi na jej szyję, obojczyk, a później niżej, znacząc ścieżkę do piersi wilgotnymi śladami. Kochał sposób, w jaki zachłannie brała oddech, gdy jego usta zaciskały się na jej sutku; taki niekontrolowany, nagły, świadczący o poziomie jej podniecenia. Była idealna, by doprowadzać ją do granicy wytrzymałości, a potem przeprowadzać tuż za wąską linię, graniczącą z irytacją. Wolną dłonią przesunął po jej udzie i biodrze, kierując się w górę; musnął talię, połaskotał ją delikatnie tuż przy piersi, by zamknąć ją w uścisku, który mógłby uchodzić za brutalny. Ścisnął mocno, niespodziewanie, kciukiem dotykając stwardniałego sutka, karmiąc się kolejnym głośnym westchnieniem, zduszonym jękiem, jaki wydała.
|
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Czw 12 Cze 2014, 23:52 | |
| Doprowadzał ją do furii. NA prawdę, pożądanie i nienawiść u Chantal zajmowały to samo miejsce, jeśli tylko tyczyło się to Diarmuida. Leżała na rozgrzanej pościeli, obnażona ze wszystkiego - ze wszystkich niedoskonałości ciała, piegów, blizn, znamion.. leżała całkowicie naga i bezbronna. Różdżka leżała smętnie w szufladzie szafki i nie przyleciała by do niej nawet wezwana.. poza tym.. po co miała by ją wzywać? Chantal szarpnęła się jeszcze raz i wydała cichy syk, który oznaczał jej rozczarowanie i irytacje. Nabrzmiałe karminowe usta domagały się pieszczoty, bo ile to już minęło od czasu ostatniego pocałunku? Łaknęły tego bardziej niż zbawczego tlenu.. -Nienawidzę Cię! -poderwała ciało do góry z marnym skutkiem. Każdy jej cala chciał jego. każdy skrawek skóry płonął żywym ogniem. Przyspieszony oddech znacozny był co chwila skrytym jękiem, czy to zawodu czy irytacji czy wyczekiwania.. robił to specjalnie. Mścił się za każde spotkanie, gdy robiła to samo. Kiedy umykała przed jego ustami tylko dlatego, by zrobić mu na złość. Wiła się na pościeli niczym żmija, podjudzona do ataku.. ale nadal bezbronna, gdyż jej nadgarstki były mocno trzymane przez Diarmuida. Pożałuje tego.. a raczej zemści się na nim tak, że padnie z braku sił witalnych. Postara się o to. Nie doczekała się pożądliwego pocałunku, nie dane jej było posmakować tych ust jeszcze raz. Na skórze pojawiły się dreszcze, sunące za wilgotnymi wargami nauczyciela transmutacji. Dłoń na biodrze, sunąca ku górze.. Chantal odchyliła głowę do tyłu, zamykajac oczy od nadmiaru doznań. Mogło by sie to wydawać niecodzienne, pare gestów i dotyków i takie reakcje jej ciała.. ale zbyt długo czekała. I jej ciało zawsze było. nadwrażliwe na bodźce. Kręciła się zniewolona na łóżku, czując ucisk na piersi i te niepokorne usta ssące drugą.. To było zbyt wiele. Z jej gardła wydarło się głośne "oh!". Chant nigdy nie dbała o dyskrecje. Podświadomie ocierała swoje nogi o siebie, domagajac się mocniejszych doznań,na które Diarmuida było stać.. ale właśnie. Chciał się z nią droczyć. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Sob 14 Cze 2014, 21:01 | |
| - Chciałabyś mnie nienawidzić, Chantal. - poprawił ją z rozbawieniem, a na ustach czarodzieja pojawił się wyjątkowo krzywy uśmieszek, świadczący nie tylko o jego samozadowoleniu, ale i czułości, której siłą rzeczy nie potrafił ukryć nawet w takim momencie. Przez chwilę chciał się z nią jeszcze trochę podrażnić, ale egoizm zwyciężył; zbyt długo czekał, zbyt wiele samotnych nocy spędził, zbyt często zastanawiał się co u niej słychać i czy nadal pachnie bzem i agrestem. Zbyt długo wyobrażał sobie ich ostatnie spotkanie i marzył o pierwszym po rozłące, by teraz odmawiać sobie i Lacroix przyjemności płynącej z czystej, pierwotnej bliskości. Nawet gdyby bardzo chciał, nie potrafił dłużej tego w sobie utrzymać. Chwycił ją za kark i poderwał do góry, zmuszając by usiadła wciąż mając między udami jego kolano. Całował ją, rozpinając drżącymi palcami pasek w spodniach i czując jak czarownica drży tuż przy jego ciele, wstrząsana kolejnymi dreszczami podniecenia. Merlinie, jak bardzo za nią tęsknił. Gdy wchodził w nią pierwszy raz, nie był jeszcze do końca rozebrany. Spodnie zsunęły mu się na uda, kiedy zmieniał pozycję i sadzał Chantal na swoich kolanach. Nie było to trudne, była bardziej niż chętna i lekka jak piórko, otoczyła go burzą krwistoczerwonych loków i obłędnym aromatem swojej skóry, zmieszanym z perfumami. Dłonią czuł jak bardzo jest podniecona, kiedy pieścił ją palcami, słuchając przyspieszonego oddechu tuż przy swoim uchu, a potem wsuwał się powoli w rozgrzaną, wilgotną kobiecość, zagryzając wargi by nie jęknąć z przyjemności. Chwycił kobietę mocno za biodra, przyciągając ją jak najbliżej siebie i wciąż siedząc, przylgnął ustami do jej szyi, a później sutka, mrucząc jak kot gdy pieścił wrażliwe na dotyk ciało Chantal. Oderwał się od niej tylko na moment, gdy wygięła się w łuk, jęknęła cicho, a loki opadły jej na plecy lśniącą kaskadą. Przez głowę Diarmuida przepływało teraz milion myśli, ale jedna z nich była wyraźniejsza od innych. - Nigdy w życiu nie widziałem kogoś tak pięknego, jak ty. - wychrypiał, znów ją do siebie przyciągając, spragnionymi ustami odnajdując karminowe wargi. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Sob 14 Cze 2014, 22:42 | |
| Torturom nie było końca, Chantal przeżywała istne katusze. Zimna, niedostępna pani profesor, której ciemne loki były koszmarem niejednego ucznia. Za sprawą tęsknoty, słów i czułych gestów znowu była tamtą Chantal, wiecznie spragnioną kochanką i czułą kobietą. Nigdy nie miała łatwego charakteru.. ale przez te czternaście lat, na zmianę oskarżając siebie albo jego straciła jakąkolwiek radość życia. Odnalazła jej pochodną w dręczeniu uczniów i kontynuowania studiów nad misterną sztuką tworzenia eliksirów. Po raz kolejny chciała się rzucić, wyrwać z tych silnych dłoni, ale nie mogła. Jęknęła cicho, nie mogąc dłużej blokować swojego ciała. Podobało jej się to i on o tym wiedział. I wykorzystywał. Nienawidziła go tak bardzo, że już uczucie to przemieniało się w bezgraniczne uwielbienie. Płonęła, a każde muśnięcie skóry przez Diara odczuwała po trzykroć intensywniej. Chyba jej modły zostały wysłuchane, bo męska dłoń przeniosła się na kark, a Chanti została poderwana do góry. Powitała te zmianę pozycji stłumionym krzykiem. Jej ognisto czerwone włosy połaskotały twarz mężczyzny. Łapczywie oddawałą pocałunki tak, jakby całowała go po raz ostatni i chciała zapamiętać ich smak.. dyrdymały, ona je doskonale znała.. Niecierpliwe palce, w końcu wolne sunęły po karku i torsie Diara, zmierzając ku spodniom. Nie mogąc się powstrzymać pomagała mu w rozpinaniu paska, co oczywiście dało przeciwny efekt. - Spoiler:
Pierwsze wsunięcie się w nią powitała głośnym jękiem, skierowanym wprost do jego ucha. Poczuła, jak zadrżał, gdy to usłyszał.. kiedy zapach jej perfum i ciała omotał go już do reszty. Już teraz, niesiona pożądaniem lekko zaczepiła paznokciami o skórę jego pleców. Za każdym razem przyjmowała go w całości, a wszystko podjudzane było tęsknotą i wyczekaniem.. jakby każdy dotyk, pchnięcie było odczuwalne.. właśnie czternaście razy mocniej. Za każdym razem gdy miała go w sobie wbiła paznokcie mocniej, a ciepłym oddechem i jękiem pieściła jego ucho, które miała przy wargach. Był zdecydowany.. zaborczy.. to było cudowne. Nie byłą bierna, oj nie. Wychodziła biodrami ma na przeciw, a po pierwszych ruchach, dających jej psychiczne spełnienie, że już jej nie męczy, że w końcu do tego dopuścił.. zaczęła nimi ruszać tak, by za każdym razem kąt wchodzenia był inny. Koliste ruchy, które ledwo jej się udawały, przecież jej umysł był zaciemniony przez jego bliskość.. nie tłumiła werbalnych znaków, że było jej dobrze. Nawet cholernie dobrze, nie mogła tego kryć. Ogniste włosy Lacroix lśniły z każdym doznaniem coraz mocniej. Przerwała pocałunki, odchylając głowę do tyłu co Diar nędznie wykorzystał. Powitała jego usta na szyi, a potem na sutku melodyjną kakofonią jęków i westchnięć. Czuła zbliżające się spełnienie, lecz i on miał je przeżyć, razem z nią. Chciała mu to dać. Przyspieszyła swoje ruchy i nawet wzmocniła, ocierając swoje podbrzusze o jego. Włosy spadły kaskadą na plecach i lśniły coraz jaśniej. Deszcz wystąpił na jej skórę, a ona nie mogła i nie chciała się przed tym bronić. Jak przez grubą ścianę usłyszała jego głos.
Te słowa napełniły ją czymś dziwnym.. czymś, czego dawno nie czuła. Mimo nadmiaru doznań, zbliżającej się niechybnie rozkoszy otworzyła oczy i spojrzała wprost w te od mężczyzny. Nikt, kto znał Chantal chociaż pobieżnie nie widział tej miny od lat. Nie widział, jak jej niebieskie oczy błyszczały mając tak piękny, głęboki odcień.. nie widział tych ledwie widocznych iskierek, przeskakujących z oczu na skórę. Nie widział tak pełnych i ciemnych od nadmiaru wrażeń ust, które były stworzone do całowania.. wróć. Do całowania tylko i wyłącznie przez niego. Wplotła dłoń w jego włosy i przylgnęła bardzo mocno, nie przerywając aktu jaki się między nimi rozgrywał. -Kocham Cię. -wyszło z jej ust, co zaraz okrasiła jękiem, kiedy pierwsze prądy rozkosznego uniesienia zaczynały rozchodzić się po ciele, odbierając zdolność do logicznego myślenia.. Wpiła się mimo to w jego usta, co i tak nie stłumiło jęków, westchnięć ani nie uspokoiło odruchów ciała, które już zaraz miało zostać zalane bezgraniczną falą przyjemności i przylgnąć do ciała tego, do którego należało od zawsze. Na zawsze. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Nie 15 Cze 2014, 16:06 | |
| Gorączki, która ich ogarnęła, nie można było porównać z niczym innym. Diarmuid nigdy dotąd nie doświadczył takiej intensywności z nikim, kto nie byłby jego ognistowłosą, niebieskooką Złośnicą. Szaleństwo w pocałunkach, gwałtowność niecierpliwych ruchów, dłonie i wargi które chciały więcej, coraz więcej, nienasycone i łapczywe. Jakby to miał być ostatni raz. Jak gdyby każdy pocałunek, każda pieszczota, rozedrgany oddech i spojrzenie, zamglone podnieceniem miało zaprowadzić ich do miejsca, w którym nie dosięgną się już nigdy więcej. Przyciągał ją do siebie, zaciskał palce na jej biodrach, wdychał oszałamiający zapach skóry Chantal i szeptał jej do ucha wszystkie głupie, słodkie banały, jakie przychodziły mu do głowy. Małe słówka, czułe dowody tego, że jej ciało nie jest wszystkim, czego potrzebuje do szczęścia. Potrzebował jej całej; w tej nie istniejącej perfekcyjności, w pieprzykach na ciele, w humorach, w namiętności, potrzebował jej rozpaczliwie i uparcie. Jego dłonie błądziły po chętnym gorącym ciele, poznając na nowo każdy centymetr ponętnej kobiety, zapamiętując ją od nowa, raz po razie, podczas gdy oczy chłonęły widok malujący się tuż przed nim. Przyjmowała go całego, głęboko, obejmując go swoją kobiecością, zapraszając do wsuwania się w jej ciało, a on wychodził naprzeciw tym prośbom, wargami błądząc po obojczyku, szyi, sięgając do jej rozchylonych w jęku ust. Być może to prozaiczne, być może ckliwe, być może nie przystoi mężczyźnie w jego wieku, ale kiedy powiedziała, że go kocha, czas stanął. Na tych parę słodkich chwil, na minutę upojenia, pijaństwa bliskością i rozkoszą, czas zwyczajnie przestał się dla niego przesuwać. Chwycił Chantal mocniej w ramiona, zamykając jej usta długim, rozpaczliwym wręcz pocałunkiem; czuł jak porusza biodrami, jak jej ciało wypręża się w przyjemności. Słyszał jej jęk, przechodzący w krzyk i czuł, że i jemu wcale nie brakuje dużo do tak wyczekiwanego spełnienia. Przeprowadził ją przez orgazm lekko, podsycając doznania dłońmi, rozpalając je pocałunkami, a potem niespodziewanie przycisnął Chantal do materaca, zamykając ją ciężarem swojego ciała między własną osobą, a łóżkiem. Oddychał ciężko, patrząc na jej rozchylone wargi, przyglądając się oczom zmrużonym w przyjemności i nie potrafił powstrzymać się od myśli, że nigdy nie chciałby oglądać w tej pozycji nikogo innego, po za nią. Na oślep sięgnął ręką po kołdrę, zwiniętą niedbale w nogach łóżka; przesuwając się tak, by leżącej przy nim kobiecie było jak najwygodniej, zakrył ich chłodnym materiałem. W spotkaniu z palącą skórą chłód jedwabiu był niesamowity. - Ja ciebie też kocham, Złośnico. - wyszeptał, opierając się na łokciu i składając na jej twarzy kilkanaście pocałunków, delikatnych niczym muśnięcia motyla. Tak różnych od pieszczot, którymi obdarzali się jeszcze przed paroma chwilami. Tak różnych od łez czternastoletniej goryczy. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Pon 23 Cze 2014, 22:14 | |
| Niezwykła noc. Miała być kolejną, chłodną pozbawioną sensu nocą. Odpoczynkiem dla zmęczonych mięśni. Miała. Jego przybycie o niebotycznej godzinie miało wywołać wściekłość. Miały rozbijać się wazony o ściany, kiedy to ona by chciała go uszkodzić. Boleśnie. Jednak on znowu musiał wszystko zepsuć! Cały misterny plan! Wiedział, jak ją podejść. Wiedział, jak dotykać, jak pieścić słowem, by zaczęła za nim tęsknić. By zaczęła go pragnąć. Pogrzebała dzisiaj swoją dumę tak głęboko, że już nie pamiętała, gdzie dokładnie leżała na tym cmentarzysku. Przylgnęła mocno do jego nagiego torsu, narkotyzowała się zapachem perfum i potu, skóra paliła od gorąca. Wytęsknione serce chciało chyba za wszelką cenę wtargnąć do tego od Diarmuida, by stało się jednością. Przez te czternaście lat żyło jak tylko połowa... połowa pozbawiona uczuć. Teraz na nowo odżyło i lepiej wiedziało, czego Chantal chciała. Chciała jego. I wszystko wskazywało na to, że on chciał ją. Wystarczyło jedno mocniejsze pchnięcie bioder, by znalazła się w innym świecie wraz z Diarmuidem. Jęk przerodził się w głośny krzyk. Nie kryła tego, jak było jej dobrze. Jak było jej dobrze z nim. Padła bezwiednie na poduszki, chłodny jedwab drażnij skórę niemiłosiernie. Wygięła swoje ciało w łuk, chroniąc się przed zimnem. Dyszała ciężko od nadmiaru emocji. Nigdy tak się nie czuła. Nawet, gdy kochali się po raz pierwszy w pokoju życzeń. Kiedy odbierał jej dziewictwo. Chwilę jej zajął powrót do rzeczywistości. Ognisto czerwone włosy gasły, przybierając na nowo połyskliwy odcień kasztanu. Otworzyła oczy. Uśmiechnęła się do Diarmuida, a był to uśmiech kobiety spełnionej. Zakochanej. -Chyba nie masz innego wyjścia... -odparła szeptem, jakby każdy głośniejszy dźwięk miał zabić magię tej chwili. Odbierała, ale i oddawała pocałunki delikatnie, z namaszczeniem. Poskromił złośnicę. Wtuliła się w jego tors, czując... szczęście. Po raz pierwszy od dawna.
Nie mówili już nic... dopóki ocknięcie się z tego słodkiego snu uświadomiło im, że za chwilę zaczynają swoje zajęcia. Może nie tak za chwilę, bo za niecałą godzinę. Chantal zerwała się z łóżka, nadal w kasztanowych kosmykach na głowie. Przeskakując nad ciałem Diarmuida, złożyła na jego ustach szybki pocałunek, uświadamiając go, że też powinien już wstawać. Zaczęli się zbierać i ubierać, by nie zaliczyć pierwszego od początku kariery spóźnienia na lekcje.
Z tematu x2 |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Czw 26 Cze 2014, 21:14 | |
| Henry przechodził korytarzem ze stosem ulotek w rękach i w torbie. Upiorni Wyjcy w Hogsmade! Nie mógł tego przegapić. Tak więc na prośbę Madame Rosmerty razem z Harley rozdawał wszystkim ulotki i przyklejał je gdzie się dało. Nie można przegapić takiego wydarzenia! Upiorne Wyjce pojawiały się w Hogsmade baardzo rzadko, a ich sława była potężna. Przykleił zwitek do ściany, uśmiechnął się do zdjęcia i pognał dalej przed siebie. UPIORNE WYJCE W HOGSMADE Uwaga ludzie! Frank Lemarchal, wokalista i lider zespołu Upiorni Wyjce, we wczorajszym wydaniu Czarownicy powiadomił swoich licznych fanów o nadchodzącym koncercie w Hogsmade. Odbędzie się on 10 lipca 1977 roku, niedaleko Wrzeszczącej Chaty. Mało tego! James Backerman, sławny gitarzysta zapowiedział, że do wygrania będą ekstra koszulki Upiornych Wyjców. Jest to główna nagroda przewidziana za najlepiej wykonany jego ulubiony utwór pt "This is the night". Koszule są unikalne, niedostępne w żadnym sklepie, tylko podczas koncertu w Hogsmade. Nie możecie tego przegapić! Koszt biletu wynosi tylko 40 galeonów, zaś miejsca VIP i w Loży Honorowej (tuż obok naszego zaproszonego Ministra Magii) 80 galeonów. Połowa środków zostanie przekazana na akcje charytatywne, które mają na celu pomoc osobom poszkodowanym przez działalność Śmierciożerców. Bilety można nabyć u wspaniałej Madame Rosmerty, która wyjątkowo zgodziła się prowadzić punkt sprzedaży od godziny 10:00 do 21:00 w "Trzech Miotłach" od poniedziałku do soboty. Za kupno pierwszych dziesięciu biletów, zobowiązała się podarować po jednym piwie kremowym, a więc nie zwlekajcie! Liczba biletów jest ograniczona! |
| | | Alex Hall
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix Pią 05 Gru 2014, 21:14 | |
| Poranek po uczcie powitalnej przywitał Alexa odległym szumem głosów i kroków, który w jakiś dziwny sposób zdołał przedrzeć się przez grube, kamienne ściany sypialni, jaką przyszło mu zająć. Znowu. Hogwart znowu miał stać się jego domem, przynajmniej na czas jednego roku szkolnego i nie do końca wiedział, co zrobić z tym faktem. To nie tak, że z zamkiem wiązały się głównie złe wspomnienia, wręcz przeciwnie – dopiero tutaj mógł w pełni przeżywać spóźnione dzieciństwo, uwolniony ze szponów sióstr zakonnych z Birmingham. Mimo to powoli rozglądając się po niedużym pokoju, który posiadał absolutnie wszystko od wygodnego łóżka i drewnianego biurka z szufladkami po cholerne zasłony (ZIELONE. Jego gryfońska dusza się buntowała), by nazwać go przytulnym, auror nie mógł pozbyć się wrażenia pełznących tuż pod skórą ciarek. Nie czuł się tak nawet, gdy miał świadomość, że ministerstwo wysyłało ich w sam środek strefy zagrożenia. Tam przynajmniej wróg miał namacalną postać i wystarczył porządnie, precyzyjnie rzucony urok, by pozbyć się problemu, lub w mgnieniu oka zmniejszyć jego szkodliwość. Tutaj... Tutaj sam nie wiedział, czego się właściwie obawiał. Prawdopodobnie uroił sobie niewidzialnego potwora, który jak dym uciekał przez palce, ilekroć próbował go pochwycić i zmusić do ujawnienia swoich kształtów. Alex zdecydowanym ruchem obmył twarz zimną wodą, potrząsając głową. Weź się w garść, Hall. To tylko szkoła. Pierwszą rzeczą, jaką powinien zrobić tego ranka tuż po śniadaniu, było odwiedzenie profesora eliksirów. Tudzież profesorki, jak zdążył się dowiedzieć nie tak dawno od Doriana, gdy przypadkiem spotkali się w Trzech Miotłach. Lacroix, Lacroix... Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był pewien, że spotkał kiedyś osobę o takim nazwisku, ale nie mógł zlokalizować żadnego wspomnienia, które zaoferowałoby jakąś podpowiedź. No trudno, niedługo i tak się dowie, czy spotkał kiedyś tę kobietę. Tuż przed samym wyjściem na korytarz chwycił koszulę w kolorze ciemnej, głębokiej czerwieni, którą zostawił na krześle, wypakowując kufer. Narzucona na zwykłego czarnego tshirta, z podwiniętymi rękawami była jednym z tych zestawień, jakie w dziwny sposób poprawiały mu humor. Jeśli zrobi z siebie kretyna, przynajmniej będzie wyglądał dobrze. Nie tylko kobiety mogły używać stereotypu głupiej blondynki na swoją korzyść. Ku swojemu zadowolonemu zaskoczeniu nie zgubił się ani razu w drodze do lochów, żadne schody nie chciały zrobić mu żartu, Irytek nagle nie wyskoczył zza rogu... Zanim się obejrzał, stał już przed ciężkimi drzwiami do gabinetu pani profesor eliksirów. Zapukał dwukrotnie i otworzył drzwi dopiero, gdy głos z wnętrza pozwolił mu wejść. Głupio byłoby na wstępie zrazić do siebie kogoś, z kim musiał ściśle pracować przez kilka następnych miesięcy. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gabinet profesor Lacroix | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |