|
| Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Chantal Lacroix
| Temat: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pon 11 Sie 2014, 19:49 | |
| Nie musiała się długo zastanawiać nad miejscem. Do walki wręcz idealna była polana zaraz przy wejściu do lasu. Swoje zajęcia ustaliła na jeden z początkowych dni, chcąc mieć to już za sobą. Uważała, że temat zajęć niósł za sobą jakiś priorytet. Nie musiała dbać o rozgrzewkę, niejaki Ua Duibhne, profesor transmutacji odpowiednio zadbał o wygimnastykowanie jej ciała tego ranka. Na myśl o tym Chantal czuła przyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Była bardzo punktualna. Kwadrans przed czasem znalazła się na polanie ubrana w strój do gimnastyki. Wszystko musiało dobrze przylegać do ciała, bo zwisające fałdy materiału działały na minus. Chantal spięła włosy w wysokiego koka, a na dłonie naciągnęła skórzane rękawiczki bez palców. Miała jej jeszcze od czasu, gdy grała w szkolnej drużynie quidditcha. Tak przygotowana oparła się o pień drzewa i oczekiwała uczestników zajęć. I swojego asystenta. |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pon 11 Sie 2014, 20:22 | |
| Pierwsze zajęcia. I to od razu jedne z najciekawszych. Walka wręcz. Arcio zawsze lubił być sprawny - mimo iż chuderlawy, nigdy nie dopuszczał do spadku formy. Był typem człowieka wyjątkowo żylastego, z gatunku tych po których się tego nie spodziewa. A gdy usłyszał, że jednymi z pierwszych zajęć będzie walka wręcz, od razu po odłożeniu rzeczy do namiotu ruszył w stronę miejsca zbiórki. Czuł lekką ekscytację. Otwierała się przed nim możliwość nauki wielu bardzo przydatnych rzeczy. Te mniej, jak starożytne runy po prostu oleje. Szedł więc sprężystym krokiem, tak nie podobnym do tego którym zawsze się poruszał. Ciekawe kto oprócz niego przyjdzie na te zajęcia. Można by sądzić że jest to raczej dziedzina nieprzydatna dla czarodziejów, ale tak myślą tylko głupcy. Jeśli jest możliwość, zawsze powinno się wykorzystać szanse na opanowanie nowej broni. Dotarł na skraj lasu. Tuż obok rozciągała się nawet sporej wielkości polana. Widywał większe, aczkolwiek do dzisiejszych zajęć chyba powinna być idealna. Zauważył profesor Lacroix, stojącą z boku. Najwidoczniej był jednym z pierwszych uczniów, bo słyszał tylko jakieś głosy w lesie za sobą. Wszedł więc na polanę, lekko skinął głową pani profesor, i znalazł sobie idealne miejsce do oczekiwania - niewielki pień, najwidoczniej po dawno ściętym drzewie, wystający wśród trawy. Usiadł na nim, przy okazji strzelając kośćmi. Przypomniał sobie podstawowe treningi, które przechodził gdy był młodszy. Wprawdzie niewiele z tego pamiętał, wiedział jednak że nie poszły na marne. Jego wujek był specjalistą w tego typu sztukach walki. Mawiał że ciało, podobnie jak ostrze może być ostre jak brzytwa. I choć co do tego drugiego to prawda, to pierwsze porównanie było trafną metaforą. Parę razy, dzięki jego naukom Arciowi udawało się wyjść z opresji. Głosy, przedtem rozbrzmiewające w lesie, zaczęły dość szybko stawać się coraz głośniejsze. Oznaczało to ni mniej ni więcej tyle, że ktoś również zdecydował się na uczestnictwo w zajęciach. Arcio miał tylko nadzieje że nie będą zbytnio hałasowali. Coś dziś go głowa bolała, a to z kolei oznaczało pogorszenie jego i tak wrednego charakteru. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pon 11 Sie 2014, 20:34 | |
| Poranek nie był aż tak łaskawy dla Amycusa i nie niósł ze sobą tak przyjemnych doświadczeń jak panna Lacroix. Wyszedł z namiotu jako pierwszy, kiedy koledzy jeszcze spali i mimo iż brakowało kilka minut do godziny szóstej, udał się na skraj obozowiska pokontemplować w ciszy. Przynajmniej do czasu, aż zameldował się u opiekunka i dostał pozwolenie na oddalenie się w kierunku polany, gdzie miały odbywać się zajęcia z teoretycznych podstaw. Zjadł lekki posiłek, wypijając fiolkę eliksiru maskującego paskudną, fioletową bliznę na przedramieniu. Pół godziny wystarczyło na zebranie myśli oraz oczyszczenie umysłu od zbędnych, ciążących pytań ustępując miejsca spokojnemu treningowi stanowiącemu przyjemny obowiązek każdego dnia. Z pewnością wielu rówieśników w ten sam sposób dbało o swoją kondycję fizyczną, dostrzegając korzyści płynące z dbałości o dobrą formę. Póki co nie napotkał żadnego z kolegów, zmierzając ku centralnej części polany tuż po tym jak ujrzał smukłą sylwetkę nauczycielki. Korzystając z dystansu jaki ich dzielił zlustrował ją spojrzeniem, dostrzegając dojrzałe kształty ponętnej kobiety, która potrafiła z pewnością zawrócić w głowie nie jednemu mężczyźnie. Amycus wyszedł zza linii krzewów informując o swojej obecności jedynie lekko przyspieszonym oddechem i szelestem dresowych spodni sięgających do kostek. - Dzień dobry. – Przywitał się z kobietą uprzejmym skinięciem głową, zatrzymując się niespełna metr przed jej osobą z zachowaniem odpowiedniej przestrzeni osobistej. Dotychczas wiele razy miał okazję przekonać się o ostrym charakterze pieszczotliwie zwanej przez uczniów Złośnicy, dlatego też przeniósł spojrzenie z jej twarzy w kierunku ścieżki, z której powoli zmierzali uczniowie zapisani na zajęcia pani Chantal. Ubiór Amycusa dopełniały standardowe adidasy i wygodna koszulka bez rękawów o białym kolorze, współgrająca z szarymi spodniami. I mimo, że zazwyczaj zakładał na siebie koszule z długimi rękawami, nie pozwalając niepowołanym osobom na dostrzeżenie czegoś niepowołanego - tym razem ukazał na światło dzienne zadbane mięśnie, które rzeźbił każdego dnia. Efektem końcowym były cieszące oko sploty, przykuwające spojrzenie z pewnością damskiej części społeczności Hogwarckiej. Nie mniej, Amycus podejrzewał iż podczas tych zajęć pozna o wiele lepiej przygotowanych kondycyjnie ludzi od niego, potrafiących poszczycić się większymi osiągnięciami niż on. Tym jednak głowy sobie nie zaprzątał, zastanawiając się jakie niespodzianki przygotowała panna Chantal. Przesunął spojrzenie w stronę Stewarda, przypisując automatycznie jego twarz do spotkania u Chiary, która zapoznała ich ze sobą i miała nadzieję na rozpoczęcie konwersacji. Skinął chłopakowi głową na powitanie, nie czując się zobowiązany do podniesienia dłoni w bardziej zuchwałym geście. |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pon 11 Sie 2014, 21:34 | |
| Zajęcia z walki wręcz na obozie dla młodych czarodziejów? Taki dobór lekcji Franzowi niezmiernie odpowiadał. Chłopak uwielbiał sport w czystej postaci i prócz nauki kolejnych zaklęć i uroków, dużo czasu poświęcał także treningom siłowym i aerobowym. Może nie miał sylwetki kulturysty, ale mógł pochwalić się umięśnioną posturą. Poza tym, sprawnością przewyższał lwią część Hogwartu, jako że uczniowie zwykle nie przejmowali się zbytnio niczym innym poza magią. Krueger nie darowałby sobie poranka, gdyby spędził go bezproduktywnie w łóżku. Dlatego wstał dość wcześnie i czmychnął pod prysznic, po czym założył na siebie dresowe spodnie i ciemny bezrękawnik. Włożył ręce do kieszeni, przemierzając namiot i dostrzegając, że jedno z łóżek jest puste. A więc nie tylko on był rannym ptaszkiem i nie marnował obozu na sen. Młody Carrow również opuścił towarzyszy dużo wcześniej, chociaż niemiecki czarodziej nie zastanawiał się nawet dłużej nad tym, gdzie poszedł i w jakim celu. Skoncentrował się na swoich planach, wychodząc na świeże powietrze. Pogoda sprzyjała, więc uśmiechnął się w duchu na myśl o dzisiejszym treningu. Biegał w pobliżu lasu i jeziora, co jakiś czas przystając i robiąc, to kilka pompek, to kilka przysiadów. Nie zamierzał się też przesadnie forsować, bo wiedział, że zajęcia z profesor Lacroix nie będą raczej należały do lekkich. Ten krótki bieg i ćwiczenia rozciągające, jak i siłowe, miały jedynie stanowić dla niego swego rodzaju rozgrzewkę. A że Franz był wysportowanym chłopakiem, nie uważał, by ewentualna dodatkowa rozgrzewka na lekcji walki wręcz miała sprawić, że padnie na podłogę przed nauką chwytów. Na zajęcia przybył równie punktualnie, co i sama prowadząca. Zjawił się na nich mniej więcej kwadrans przed rozpoczęciem, stając w rozkroku i uspokajając oddech. Jego bezrękawnik był już lekko wilgotny i przylgnął do ciała, czego jednak nie było na pierwszy rzut oka widać. Chłopak dopiero po chwili podniósł głowę i obrzucił obojętnym spojrzeniem Amycusa i Aerona. Bynajmniej nie dlatego, że za nimi nie przepadał. Nie chciał po prostu wdawać się w niepotrzebne dyskusje, biorąc pod uwagę to, że Chantal zawsze rozpoczynała swoje lekcje bez opóźnienia. - Siema. – rzucił więc tylko krótko na powitanie w stronę dwóch chłopaków, zupełnie ignorując nieznajomą mu grupkę osób. Zamiast tego odwrócił wzrok na panią profesor w stroju gimnastycznym. Ciekawe, ciekawe. Wyglądała naprawdę pociągająco. Zresztą, była piękną, młodą kobietą, za którą wodziło oczami wielu przedstawicieli płci brzydszej uczęszczających do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. - Dzień dobry, Chantal. – przywitał się więc i z prowadzącą zajęcia, uśmiechając się przy tym wymownie, z pewną nutą satysfakcji. Dlaczego? Cóż, inni nie mogli tego wiedzieć. Krueger natomiast przypomniał sobie pewne wydarzenie, które łączyło go z tą niezwykle intrygującą nauczycielką, a które nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego. Chociaż nie, nie z tego względu zwrócił się do niej po imieniu. Po prostu, pani profesor pozwalała na to niektórym uczniom, rzecz jasna, tym, którzy należeli do domu Slytherina. Podobno nie miało to żadnego związku z zażyłymi relacjami z wychowankami, ale… każdy wiedział, że ta kobieta jest wierna Salazarowi i że Ślizgonów traktuje z większą pobłażliwością. Właściwie, Franz z trudem powstrzymywał się od tego, by nie puścić jej oczka. Niekiedy zdarzało mu się to zrobić na korytarzu. Miał jednak świadomość tego, że Lacroix jest nad wyraz wybuchowa i bardzo łatwo ją podpieklić. Stwierdził więc, że nie będzie doprowadzał jej do szału o tak wczesnej porze, jeszcze przed tym, nim rzeczywiście zaczęła swój wykład. |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pon 11 Sie 2014, 21:41 | |
| Lekko zziajana przybiegła na polanę gdzie miały odbywać się zajęcia. Kiedy już tam dotarła, zatrzymała się na skraju lasu i oparła o jedno z drzew by chociaż spróbować złapać oddech. W myślach przeklęła swój zerowy brak kondycji, po czym podniosła się do pozycji stojącej i przyjrzała się innym uczniom, którzy postanowili pokazać się na tych zajęciach. Kiedy już uspokoiła swój oddech, niedbale poprawiła strój. Przecież nie mogła wyglądać jak fleja. No może i mogła, ale na pewno nie było by to w dobrym guście. Szybko więc poprawiła kucyka, w którego zebrała włosy, nie wszystkie jednak cieszyły się z takiego stanu rzeczy i już po chwili część z nich, wyskoczyła z uwięzi i przyczepiła się do lekko spoconych i zaróżowionych policzków Polki. Podciągnęła swoje czarne dresy, gdyż te zaczęły z niej powoli spadać (tak to się kończy jak się ma taką upośledzoną dietę) i zawiązała mocniej wiszący u nich sznurek. Odruchowo chciała jeszcze naciągnąć rękaw, żeby zasłonić swój tatuaż, jednak tym razem postanowiła go nie zasłaniać. Dlaczego miała się wstydzić raz podjętej decyzji, zasłaniając go pokazywała, że nie była pewna swojej decyzji i okazywało się, że był to tylko zwykły szczeniacki kaprys. Po części trochę tak było... ale tylko trochę i przez chwilę. Jeszcze raz spojrzała na zebranych i pomachała krótko Aeronowi, po czym przesunęła wzrok na Amycusa, miała z nim kiedyś wspólny szlaban, ale od tego czasu nie pamiętała by jeszcze kiedyś mieli przyjemność ze sobą rozmawiać. Spojrzała też na drugiego Ślizgona, którego jakoś słabo kojarzyła ze szkolnych korytarzy, a nawet lekcji. W sumie nie było w tym nic dziwnego, mimo wszystko Hogwart nie należał do najmniejszych szkół. Kiedy spojrzała na nauczycielkę eliksirów, grzecznie skinęła jej głową, jakoś ta kobieta zawsze ją przerażała... cóż zrobić takie życie. Stojąc tak i czekając na rozpoczęcie zajęć, Krukonka nie była do końca pewna czy dobrze wybrała zajęcia. No niby jej nóżka już się zagoiła, ale mimo wszystko w szkole kazali jej nie nadwyrężać by była jeszcze słaba i łatwo można ją było znowu złamać. Mimowolnie skrzywiła się na tą myśl, nie miała jednak zamiaru rezygnować z zajęć nie po to nie pojechała w góry i kurowała się w tym cholernym łóżku by teraz siedzieć na tyłku i patrzeć jak wszyscy się dobrze bawią, a ona robi za ofiarę losu. Nie samymi książkami żyje człowiek. |
| | | Chris Dolmeth
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 00:07 | |
| Nie żeby mu się nie śpieszyło, ale skoro wiedział że przyjdzie na czas, to nie czuł potrzeby aby być tam jednym z pierwszych. Mógł nawet przyjść ostatni - czy to cokolwiek zmieniało? Był w raczej dobrym humorze, szczególnie że tematyka zajęć była mu bliska - Kay uwielbiał wysiłek fizyczny. Nie dość że ćwiczył dość dużo, to jeszcze od małego uczył się szermierki, a że walka wręcz była pokrewna to uważał że te zajęcia będą wyjątkowo przydatne. Kiedy już przybył na miejsce, zauważył że zebrała się tu już grupka osób. -Dobry pani psor-mruknął, starając się udawać że jest mniejszy niż w rzeczywistości. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Chantal ma prawo go...nie lubić. Jego żałosne wyczyny na eliksirach na pewno przejdą do historii. Ale to nie była jego wina - po prostu jego umiejętności przyrządzania mikstur były raczej mierne. Gorzej - było mu bardzo, bardzo blisko do Trolla, ale cóż poradzi? Po prostu tak wyszło, takie spaczenie genetyczne, połączone z jego lenistwem. Jednakże tym razem będzie inaczej - w końcu spotka profesor Lacroix gdzieś, gdzie może się wykazać czymś poza niewiedzą. Przeleciał wzrokiem po reszcie zebranych. Jacyś paskudni Ślizgoni których kojarzył z widzenia, jakaś dziewczyna o której istnieniu nie miał pojęcia i ten wredny gbur z jego namiotu. No to się zebrała drużyna marzeń, zdecydowanie. Wolał się już do nikogo nie odzywać jeśli to nie będzie konieczne i po prostu czekał na rozpoczęcie zajęć, stojąc praktycznie bez ruchu i tylko oddech świadczył o tym że jest żywy oraz że wcale nie umarł na stojąco. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 01:27 | |
| Obozowisko chwilowo opustoszało. Nieliczni uczniowie wciąż przebywali w namiotach, zapewne śpiąc, część wybrała się na śniadanie, a potem pospiesznie zniknęła między drzewami, by nie spóźnić się na zaplanowane tego dnia zajęcia. Diarmuid przystanął przed tablicą ogłoszeń, wsuwając dłonie w kieszenie spodni i przypatrując się rozpisce po raz kolejny w ciągu ostatnich paru dni - właściwie mógł już spokojnie przyznać, że zna cholerny schemat na pamięć. wliczając w to dokładnie odległości dzielące centrum obozu od miejsc, w których odbywały się zajęcia. I chociaż wiedział, że cały teren obstawiony jest aurorami z jego własnego oddziału, a zaklęcia ochronne działają idealnie, wolał sprawdzić i przekonać się na własne oczy, czy wszystko przebiega tak, jak powinno. Uśmiechnął się pod nosem, widząc nazwisko Chantal w pierwszej kolumnie: to ona, równocześnie z Katją, miała za zadanie przełamać lody i rozpocząć zajęcia obozowe od czegoś, co w gruncie rzeczy miało być przyjemną formą aktywnego spędzania czasu. Kurs samoobrony. Brwi mężczyzny powędrowały lekko w górę, kiedy panna Lacroix oznajmiła, że zamierza demonstrować uczniom podstawy walki wręcz, wolał jednak nie pytać gdzie i kiedy nauczyła się tej subtelnej sztuki perswazji. Spojrzał na plan po raz ostatni, a potem spokojnym krokiem ruszył w stronę polany, mając zamiar skontrolować tamtejsze bariery i przy okazji również poczynania Chantal. Gwar unoszących się w powietrzu głosów, śmiechów i szeptów wibrował mu w uszach coraz głośniej wraz z kolejnymi krokami, kiedy pokonywał odległość dzielącą go od celu; uczniowie zgromadzeni w miejscu, w którym miały odbyć się zajęcia nawet nie zauważyli jego przejścia. Prześlizgnął się za ich plecami, podchodząc do granicznego punktu i wyciągając różdżkę. Wystarczyło jedno zaklęcie diagnostyczne, by upewnić się, że ochrona działa jak należy. Teraz mógł przejść do przyjemniejszej części... Oparł się ramieniem o jedno z drzew, obserwując nauczycielkę eliksirów spokojnym, łagodnym spojrzeniem; śledził linię jej talii, drobnych ramion, smukłej szyi. Zatrzymał się dłużej przy wargach, a potem niebieskich niczym pochmurne niebo oczach. Z zaskoczeniem i nutą rozbawienia stwierdził nagle, że mógłby wpatrywać się w nią tak całymi dniami, do końca życia. Nawet jeśli jej ubiór wyraźnie działał na męską część uczniów, bo głodne spojrzenia, jakimi była obdarzana wyczuwał nawet z tej odległości. Diarmuid uśmiechnął się krzywo, a potem znów prześlizgnął się bezszelestnie przez zarośla, zachodząc Chantal od tyłu; widział twarze uczniów wykrzywiające się w wyrazach zaskoczenia i zdezorientowania, ale nie skupił się na tym zbytnio. Jego cel był o wiele bliżej; pachniała kusząco agrestem i bzem, delikatny aromat migdałów, którymi od zawsze pachniały jej włosy również dotarł do jego wrażliwego nosa. Chwycił kobietę za nadgarstki bez ostrzeżenia, wykręcając jej ramiona do tyłu i unieruchamiając ją w stanowczym uścisku. - Lekcja pierwsza. Stała czujność. - rzucił rozbawionym tonem, chwytając jej ręce jedną dłonią, by móc objąć Chantal w pasie i przycisnąć do siebie mocniej. - Ja tęsknię, a ty wodzisz na pokuszenie tych wszystkich młodzieńców. Doprawdy, Złośnico, nie wypada. - zamruczał jej cicho do ucha, nim złożył na skroni kobiety czuły pocałunek i wypuścił ją z objęć. To był gest zupełnie inny niż impertynenckie cmoknięcie jej ust, lub policzka i on doskonale o tym wiedział.
|
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 02:46 | |
| Musiała przyznać, że towarzystwo z namiotu nie do końca jej odpowiadało. Można to było uznać za jeden z kilku czynników, przez które panna Hanyasha opuściła łóżko wcześniej niż miała w zwyczaju. Jak na kogoś, nie będącego rannym ptaszkiem. Wszak nie była jedyną, która krążyła po terenie obozu, próbując znaleźć sobie jakąś sensowną albo chociaż interesującą aktywność. Chociaż o tej porze, może nieszczególnie umysłową... Większość poranka spędziła na zwiedzaniu zaaranżowanych przestrzeni i zapoznaniu się z planem, który pozwolił jej na wstępne rozdysponowanie swojego czasu pomiędzy poszczególne, interesujące ją zajęcia. Brunetka, krótko przed rozpoczęciem pierwszych przebrała się i ruszyła nieśpiesznym truchtem na polanę, gdzie profesor Lacroix miała zapoznać ich z zasadami walki wręcz. Urozmaicając swój bieg podskokami i wrzutami ramion dotarła na skraj lasu. Szybko zauważyła małą grupkę osób, które zdążyły się już zebrać. Teraz już nie truchtała, ale dość energicznym krokiem podeszła bliżej. Skinęła nauczycielce, zatrzymując się nieco z tyłu, za innymi by móc zlustrować kto też taki postanowił się zjawić na zajęciach. Po krótkiej chwili Hanyasha była już nieco mniej entuzjastycznie nastawiona co do swojego wyboru. I jednocześnie zdziwiona, bo spodziewała się raczej zastać grupkę dziewczyn, niż chłopaków. Dziękowała w myślach Chantal, za - jakby nie patrzeć - dość wyzywający strój, dzięki czemu raczej nie będzie się rzucała w oczy ze swoją obcisłą bokserką i równie obcisłymi leginsami. Nawyki z zajęć gimnastyki artystycznej okazały się bardziej problematyczne, niż mogła sobie wyobrazić. Zrobiło się jej dopiero nieco raźniej, kiedy zauważyła drugą przedstawicielkę płci pięknej. To dawało jakąś nadzieję, że nie będzie musiała się szarpać z jakimś samcem. Co w jej wypadku byłoby niemalże tak samo niekomfortowe jak spotkanie z prawdziwym napastnikiem. Stała w miejscu, powoli rozgrzewając nadgarstki i stawy skokowe, kiedy jej wzrok podążył za resztą uczniów. Zamarła dość mocno zaskoczona zachowaniem Duibhne'a i aż się wzdrygnęła, kiedy ten złapał nauczycielkę. Tan widząc tą nazbyt dużą, jak na kontakty służbowe bliskość między opiekunami domów uniosła brwi, ledwo powstrzymując się przed otwarciem ust i zafundowaniem sobie jeszcze głupszej miny. Nigdy nie interesowało ją życie prywatne kadry, ale tego by się raczej nie spodziewała. Nie odrywając wzroku od sprawców zamieszania czekała na dalszy rozwój sytuacji. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 03:02 | |
| Nie chciała marnować czasu w oczekiwaniu na uczniów, więc mimo rozgrzewki jaką zapewnił jej Diarmuid rano postanowiła się nieco porozciągać i porobić parę skłonów. Odsunęła się w tym celu od drzewa, o które się opierała i wykonała głęboki skłon. Akurat na polanę zaczeli przybywać pierwsi uczniowie, co zaskoczyło nieco Chantal. Pora była dość wczesna, a mimo wszystko uczestników przybywało. Liczyła na kameralne grono może trzech osób, a tutaj polana zapełniała się powoli. Pierwszy przybył Krukon... o ile się nie myliła to był to Steward. Skinęła mu głową w geście powitanie i wróciła do swoich ćwiczeń. Po udanym mostku stwierdziła, że jej ciało jest przygotowane na pokaz umiejetności. Przypomniała sobie, jak to Diar skomentował temat jej pierwszych zajęć. Odpowiedziała mu uśmiechem i słowami, że on jeszcze wielu rzeczy o niej nie wie. Oparła dłonie o biodra. -Dzień dobry Amycusie. Przygotowany na asystowanie? Z góry przepraszam za odniesione obrażenia. -uniosła kącik ust do góry. Poprawiła rękawiczki na swoich dłoniach. Musiały dotrze trzymać. Obejrzała się na ścieżkę. Pojawił się kolejny Ślizgon, którego widok zawsze był problematyczny dla Chantal. Nie dało się ukryć, że pewne zdarzenie z niespełna półtora roku nie pozwalało by ta relacja była pozbawiona jakichkolwiek emocji. W sumie Lacroix zdążyła o tym zapomnieć, ale chłopakowi zdarzało się posyłać jej wymowne uśmiechy na korytarzu. Bagatelizowała je, tłumacząc się w myślach. Tym razem znowu dojrzała ten usmieszek na twarzy Niemca. Westchnęła cicho pod nosem. -Witaj Franz. -odpowiedziała, zupełnie niezrażona faktem, że zwrócił się do niej po imieniu. Faktycznie, pozwalała Ślizgonom powyżej piątej klasy na mówienie do niej per "Chantal", ale niewielu się na to decydowało. Garstka chłopaków z szóstej i siódmej klasy używała imienia notorycznie, jakby to była jakaś odznaka w boju i powód do chwalenia się. Powód był trywialny. Chantal nie miała jeszcze trzydziestu lat i "pani profesor" postarzało ją. Poza tym ciągłe zwracanie się "pani", "panno" doprowadzało ją do furii. Wolała tego unikać. Przesunęła spojrzenie chmurnych oczu na kolejne osoby. Nawet pojawiła się dziewczyna! Wracała jej wiara w fakt, że może nie wszyscy przyszli oglądać jej ciało w obcisłym dresie. Kiwnęła głową do Symplicji, której imię zawsze sprawiało jej kłopot przy wymawniaiu i temu Puchonowi, który ostatnio przedziurawił swój kociołek jak sito. Buty Chantal wciąż pamiętały to wydarzenie. Odpuściła mu jednak kolejną tyradę. Powinna być zrelaksowana na obozie. Nie była wcale świadoma, że na polanie pojawił się ktoś jeszcze. Auror znał doskonale techniki poruszania się bez szelestu. Lacroix znowu wróciła dłońmi do bioder i odnotywała w myślach, kto się pojawił. Właśnie miała się odwrócić w kierunku Amycusa, gdy poczuła jak silny uścisk rąk blokuje jej nadgarstki i wygina ręce do tyłu. Musiała się pochylić przy tym nieoczekiwanym ataku, lecz głos, któy usłyszała jakoś wstrzymał jej odruch oddania ciosu. Diarmuid. Fala złości wlała się do jej ciała i nie chciała go opuścić. Nim zdążyła zareagować lub cokolwiek odpowiedzieć, już przylegała plecami do torsu mężczyzny i słuchała jego czułego szeptu. Widziała miny uczniów. No tak, po co robić Diarowi codzienne tyrady, by nie zdradzali się przed uczniami z czymkolwiek, skoro ten i tak zrobiłby po swojemu. Końcówki jej włosów, szczęśliwie schowane koku na zmianę mieniły się kasztanowo i bordowo. Pocałunek w skroń dopełnił dzieła. Chantal nie musiała się wyrywać z ramion Diara, gdyż ten sam ją puścił. Zrobiła krok w przód i obejrzała się na mężczyznę z złowrogim spojrzeniem. -Nie da się ukryć, uczniowie, że profesor Diarmuid dał wam bardzo pouczającą lekcję. Mordercy raczej nie przestrzegaj zasady, że nie atakuje się od tyłu. -wypowiedziała przez zaciśnięte zęby. Obejrzała się na grono obserwatorów. -Sytuacja, w której się znalazłam nie była bez wyjścia, ale to pokażę wam później. -dodała nieco spokojniejszym tonem. Już czuła, jakie plotki rozejdą siędzisiaj po obozie... Zostało jeszcze parę minut do rozpoczęcia zajeć, a Chantal nie była by sobą, gdyby nie skomentowała wyczynu Diara. Co on tu robił?! Przechadzała się tam i z powrotem, a kiedy musnęła ramieniem ramię Diara, równie gwałtownie jak on wcześniej chwyciła jego ramiona tak, że założyła mu klasyczną dźwignię. Wymagało to od niej niezłego naciagnięcia się, bo profesor był od niej sporo wyższy i.. szerszy. -Lekcja numer dwa. Przewagą nie jest masa ciała, a gibkość. -rzuciłą w przestrzeń, a sama nachyliła się do ucha Diarmuida. -Tęsknisz? Widzieliśmy się pół godziny temu.. a Ty psujesz mój autorytet na oczach uczniów, prince charming.-słowa pomknęły do jego uszu na skrzydłach wiatru, który właśnie poruszył liściami. Puściła profesor, jak on wcześniej ją. Miała mierne poczucie satysfakcji. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 09:57 | |
| - Cześć – padło w odpowiedzi na powitanie Niemca, który przystanął do powiększającej się grupy osób nadchodzących na zajęcia walki wręcz. Dostrzegł jedynie jego przyspieszony oddech, tak bardzo charakterystyczny dla osób kończących krótki trening przed zajęciami. Być może rówieśnik poprze pomysł sprawdzenia swoich umiejętności w przerwach między poszczególnymi lekcjami na obozie, jako formę czystego sparingu i sprawdzenia poziomu własnych umiejętności. Powiódł spojrzeniem po uczniach przygotowujących się do ćwiczeń, nie dostrzegając kilku znajomych twarzy, które według jego podejrzeń powinny się tutaj znaleźć. Skinął głową kiedy wrócił spojrzeniem do Chantal i posłał jej lekki uśmiech, jako komentarz do odniesionych obrażeń. Ciężko było stwierdzić czy chłopak ucieszył się z wizji jaka się przed nim rozciągała czy bardziej z braku podejrzliwości nauczycielki eliksirów względem wytrzymałości średniej wielkości Ślizgona. Amycusowi odpowiadała w zupełności sytuacja, w której kobieta lekceważyła tę istotną w walce cechę na korzyść pewności siebie związanej z umiejętnościami wyprowadzania ciosów. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że otrzyma podczas asystowania kilka pokaźnych siniaków, traktując je jako formę zaprawy i pamiątki po dobrze wykorzystanym czasie, stanowiących namacalny ślad po treningu. Nic nie odświeżało umysłu człowieka jak porządny wpierdol, kiedy następnego dnia wszystkie mięśnie sprawiały słodki ból uniemożliwiając prawidłowe funkcjonowanie. I chociaż szczerze wątpił, aby Chantal doprowadziła go do takiego stanu, nie odbierał jej jako kruchej i niewinnej kobiety. Amycus wciąż stał niedaleko prowadzącej, odprowadzając jedynie kątem oka przyszłego nauczyciela od transmutacji. Nie był on wystarczająco interesującym obiektem do czasu, aż nie zaszedł Lacroix od tył i przyciągnął ją do siebie, informując uczniów nie tyle o zasadach dotyczących czujności i ostrożności, ale o hierarchii w stadzie i wysokim miejscu, jakie zajmował tuż przy opiekunce. Swoją bezczelnością informował każdego z chłopaków o usunięciu zbereźnych myśli, której główną aktorką była zmysłowa panna Lacroix. Brwi Ślizgona uniosły się nieco w górę, kiedy zdał sobie sprawę o relacji jaka najprawdopodobniej łączy dwójkę dorosłych i odsunął się do tyłu. Skrzyżował z zainteresowaniem ręce na klatce piersiowej, zastanawiając się jak długo potrwa improwizacja dwóch dominujących charakterów oraz dziecinna zabawa o przewodnictwo w stadzie. Nie zamierzał ingerować w spontaniczne przepychanki, zastanawiając się czy Ua Duibdasdasd-bla-jakoś-tam nie przyjmie roli asystenta. Najwyraźniej para miała za sobą zaledwie kilka dni i nie zdążyła nacieszyć się swoją obecnością, prezentując uczniom niezbyt smaczny pokaz. Amycus przesunął spojrzeniem po zebranych uczniach w poszukiwaniu odpowiednich skurczów na twarzy, świadczących o podobnych poglądach jakie wyznawał głęboko w swoim umyśle. Po jego wargach błąkał się słaby uśmiech, pozwalający przypuszczać iż podoba mu się ta dziwna forma lekcyjna. Jego spojrzenie zatrzymało się na Polce, której nie spodziewał się spotkać. Posłał jej krótkie skinięcie głową na powitanie, zastanawiając się przez chwilę czy dziewczyna w ogóle potrafi przypomnieć sobie jego nazwisko i twarz, wiążąc je z niesłusznym szlabanem u Filcha. Pomijając sylwetki z szerokimi barkami zatrzymał wzrok na drugiej dziewczynie, której twarz potrafił póki co przyporządkować do domu Salazara. Nie zatrzymując się dalej spojrzeniem, wrócił ponownie na przepychanki nauczycieli. |
| | | Gość
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 12:35 | |
| Był na tyle spóźniony, że całą drogę z namiotu na polanę, na której miały odbyć się zajęcia musiał przebiec sprintem. To wywołało u niego niemałą zadyszkę, a nawet rumieńce na bladej twarzy, co wśród wielu uczniów zgromadzonych na zajęciach wywołało kpiące uśmiechy. Ostatnie kroki przebył jednak ze stoickim spokojem, wolno i dostojnie, w kieszeniach spodni zaciskając dłonie w pięści. - Dzień dobry, profesor Lacroix - powiedział, uśmiechając się do cioci. Wiedział, że wybaczy mu to małe opóźnienie, zresztą... ona zawsze wszystko mu wybaczała. Poza tym dzięki sprincie był już rozgrzany, a jej słowa słyszał już z daleka, co oznaczało, że nie musiała nic powtarzać. choć oczywiście i tak by tego nie zrobiła. Powitał wszystkich znajomych i uważnie przyjrzał się mężczyźnie, który niby to udzielał pierwszej lekcji. Przytulał ją, szeptał, całował. Czemu mu o nim nie powiedziała? Czyż ich kontakty nie był na tyle dobrze, by poinformować siebie na wzajem o swoich kochankach? W gruncie rzeczy kobieta była tylko trochę starsza i... czuł się dziwnie z faktem, że został pominięty. Może był odrobinę zazdrosny? Jednak nie o Chantal jako kobietę, a jedynie o jej uwagę, która często się na nim skupiała. W zamyśleniu przeczesał grzywkę palcami. Nie dał po sobie pokazać, że w jakikolwiek sposób zdziwiły go czułe gesty. Postanowił po prostu nauczyć się czegoś nowego. |
| | | Resa Anderson
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 12:57 | |
| Miała sporo wątpliwości czy w ogóle iść na te zajęcia. W tym czasie mogłaby zrobić milion innych rzeczy i uniknąć paru siniaków. W końcu jednak stwierdziła, że nic nie straci, a może nawet coś zyskać. Jako pałkarz była przyzwyczajona do używania przemocy, posłanie celnego tłuczka w czyjąś stronę prawie zawsze oznaczało ból i obrażenia... to czyniło z tej niepozornej dziewczyny istotkę dość okrutną. Tym razem chciała się przekonać jak to jest naprawdę walczyć. Może kiedyś jej się to przyda? Miała nadzieję, że nie będzie musiała użyć takiej umiejętności, ale po kilku takich lekcjach z pewnością czułaby się bezpieczniej, idąc ciemną uliczką. Nie zawsze można polegać na magii. Nie była ani pierwsza, ani ostatnia, kiedy tylko przyszła na polankę, od razu przywitała się z profesor, a potem zajęła miejsce przy Aeronie, jedynej osobie, z którą choć trochę gadała. Co prawda nie sprawiał wrażenie osoby, która byłaby zachwycona jej obecnością, ale Resa, jak to Resa - nie zamierzała się tym przejmować. - Cześć - uśmiechnęła się szeroko do chłopaka. - Miałeś mnie nauczyć transmutacji, ale skoro niezbyt nam to wyszło, czytaj - w ogóle się za to nie wzięliśmy to możesz mnie nauczyć jak spuszczać łomot. Czy on w ogóle wyglądał na kogoś kto spuszcza łomot? Uśmiechnęła się w myślach. Niekoniecznie. Powiodła spojrzeniem po zebranych i zatrzymała wzrok na nauczycielce i mężczyźnie, który stał obok niej. Lacroix była wyjątkowo zadowolona, za to jego czułe gesty... Resa wietrzyła nową sensację. Nic nie mogło schować się przed jej czujnym wzrokiem, była oczami i uszami tej szkoły. Mistrzyni eliksirów z całą pewnością miała romans. A Resie było to bardzo na rękę. Może dzięki temu zapomniała o suszonych pająkach? |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 16:06 | |
| Symplicja stara się ukryć w cieniu drzew, w lekkim półmroku czuje się lepiej, nie wie co się stało, ale nagle poczuła jakby jakaś gula podeszła jej do gardła. Szybko jednak stara się odepchnąć ją od siebie tłumacząc sobie, że to stres przed wyjściem na totalną ofiarę i że nie powinna się tym przejmować. Mimowolnie na jej twarzy pojawia się jakiś cień, uśmiech wydaje się być bardziej wymuszony niż zwykle, a postawa ciała bardziej skulona i przyciśnięta do drzewa, tak jakby chciała wypić z jego pnia, nektar, który podniesie ją na duchu. Ze swojej kryjówki ponownie wodzi wzrokiem po zebranych. Widząc uprzejmie kiwającego w jej stronę głową Ślizgona, posyła mu wymuszony uśmiech. Jednak Symp jest dobrą aktorką, więc ów grymas jest nie do rozpoznania, zresztą co Amycusa miałby obchodzić szczerość jej gestów, albo jej brak. Wzrok powoli przesuwa się po kolejnych osobach. Frekwencja nie jest zła trzech Ślizgonów plus Ślizgonka, Krukon i Krukona, Puchon i Gryfonka. Mimo wszystko SS spodziewała się jednak liczniejszego przybycia uczniów Gryffindoru, czyż walka nie powinna być ich żywiołem jak widać nie wszystkich. Nagle dziewczyna zamyśla się i odpływa. Jest to tylko krótki moment, bo już po chwili zamieszanie, albo raczej nagły ruch przy nauczycielce zmusza ją do spojrzenia w tamtą stronę. Krukonka przygląda im się lekko nieobecnym wzrokiem. Wyglądają na swój sposób uroczo. Widać, że mają się ku sobie, ale Polka nie zastanawia się nad tym długo. To nie jest jej sprawa, więc nie ma zamiaru się w nią wplątać. To co robią nauczyciele to ich prywatna sprawa, a jej przychodzi tylko przyglądać się temu wszystkiemu z boku, albo najlepiej było by w ogóle odwrócić wzrok. |
| | | The author of this message was banned from the forum - See the message | Diarmuid Ua Duibhne
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 16:47 | |
| Parsknął śmiechem, czując jak nakłada mu dźwignię w sposób umiejętny, ale nie do końca wystarczający, by go zatrzymać. Nie chciał jednak pogrążać swojej partnerki jeszcze bardziej, skoro już dała mu okazję do zaprezentowania najważniejszej lekcji, jaka obowiązywała we wszelkiego rodzaju walkach. Stała czujność. Oswobodzony uśmiechnął się tylko i beztrosko wzruszył ramionami, nim powiódł wzrokiem po uczniach, badając ich twarze, wyłapując reakcje, oceniając, szacując ich szanse w starciu jeden na jednego. Nie miał zamiaru dłużej przeszkadzać Chantal w zajęciach, ale chciał później podyskutować z nią o tym, czy innym uczniu, dzieląc się doświadczeniem i propozycjami. Wreszcie wsunął dłonie w kieszenie spodni, marszcząc lekko brwi. Żarty dobiegły końca. - Wielu z was zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się w naszym świecie od kilku miesięcy. Zniknięcia, porwania, mordy, tortury, panika siana wśród mugoli również rośnie. Nie obiecam wam, że wszystko będzie dobrze, bo tego nie wiem. Jedyne, co mogę obiecać to to, że nie poddamy się bez walki. By to było możliwe, musimy przede wszystkim, w pierwszej kolejności, nauczyć się dbać o własne tyłki. – uniósł brwi, tłumiąc wzrokiem jakieś chichoty. - Myślicie, że to zabawne? Widzieliście z jaką łatwością unieruchomiłem profesor Chantal. Mógłbym ją zabić bez wysiłku, niekoniecznie nawet używając do tego różdżki. Dlaczego? Bo jestem większy, silniejszy i szybszy. Fakt, że postąpiłem niezbyt sportowo powinien wam uświadomić bardzo ważną rzecz: walka nigdy nie jest sprawiedliwa. Dlatego zawsze zastanówcie się dwa razy nim wdacie się w potyczkę, a jeśli nie macie wyboru – oceniajcie swoje szanse szczerze i dopasujcie taktykę do własnych możliwości. – zrobił kilka kroków w stronę uczniów i przyjrzał się Franzowi, a potem ciemnowłosej dziewczynie, z wyjątkowo ciekawym tatuażem. - Ty. Jesteś Krueger, prawda? – spytał spokojnie, a kiedy chłopak skinął głową, uśmiechnął się kącikiem ust – Jesteś wysoki i silny, to twoje najważniejsze atuty. Twoja wielkość sprawia jednak, że możesz mieć problem z kimś postury panny... Szafran? Jest drobna, na pewno bardziej gibka, zdecydowanie szybsza ze względu na mniejszą masę ciała. Zastanówcie się, w jaki sposób poradzić sobie z takim przeciwnikiem, jeśli nie możecie skorzystać z różdżki. Dobierajcie się w pary nie ze względu na własne sympatie, a przez wzgląd na to, ile was różni. W ten sposób nauczycie się najwięcej. – zakończył, obrzucając wszystkich kolejnym spojrzeniem niebieskich oczu. Potem uśmiechnął się, rozładowując nieco poważną atmosferę, jaką wprowadził. - I postarajcie się nie doprowadzić profesor Lacroix do szału, przynajmniej do obiadu. – dodał, a potem zerknął jeszcze na Chantal i zniknął między drzewami, zmierzając w stronę obozowiska.
Z tematu.
|
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Wto 12 Sie 2014, 17:28 | |
| Siedział tak sam, na uboczu. Patrzył przy okazji jak nadciągają koleje osoby chętne na zajęcia z walki wręcz. Sporej większości nie znał. Zauważył za to Amycusa, jeśli tak brzmiało jego imię, którego zdążył poznać na przyjęciu u Chiary. Choć raczej "poznać" było słowem nieco na wyrost. Należałoby raczej powiedzieć że kojarzył jego twarz z imieniem zapisanym gdzieś w jego pamięci, a to już coś. A jakby tego było mało, gość wydawał się równie małomówny co Arcio. A to już można było uznać za sporą zaletę. Nie mniej jednak odpowiedział skinieniem głowy na jego pozdrowienie, i dalej wrócił do obserwowania polany. Wśród następnej fali świeżo przybyłych była Sym, która gdy tylko go zobaczyła, pomachała ku niemu. Arcio westchnął i tylko skinął głową do niej. Jak dobrze przewidział, nie podeszła do niego, tylko zatrzymała się gdzieś obok. W sumie i dobrze, Nie bardzo miał teraz ochotę na rozmowy z kimkolwiek. Z tego bezruchu wyrwała go mała scena rozgrywająca się między profesor Lacroix a profesorem Diarmuidem. I to co działo się po niej. Arcio zmarszczył brwi. Rozumiał siłę uczuć, ale można by sądzić że nauczyciele powinni wykazywać się większym profesjonalizmem. Nie każdy ma ochotę na oglądanie takich zachowań. Prychnął. Co mu do tego. Niech sobie robią co chcą. On przybył tu tylko w jednym celu, i nie ma zamiaru rozpraszać się byle czym. Oczywiście gdy tylko wszyscy wrócą do szkoły, od razu rozniesie się plotka o tym i owym. Pokarm dla głupców. Jak gdyby jego złe samopoczucie nie było wystarczające, ujrzał tego głupkowatego puchona z jego namiotu. No świetnie. Wstał ze swojego korzenia, i przeszedł na drugą stronę, stojąc teraz praktycznie najdalej ze wszystkich. I w tym momencie podeszła do niego Resa. Tak dawno nie miał okazji z nią rozmawiać, że praktycznie zapomniał o jej istnieniu. Nie miał siły nawet na uśmiech, więc tylko wykrzywił twarz w jakimś dziwnym grymasie, który w lepszych czasach mógłby uchodzić za uśmiech, skinął głową i powiedział: - Cześć Resa. -. A potem usłyszał o naukach transmutacji. W pierwszej chwili chciał zaprzeczyć, potem jednak coś zaczęło mu świtać w tej jego czarnej czuprynie. Faktycznie, coś tam kiedyś rozmawiali o tym. Z tym że było to tak dawno, iż praktycznie o tym zapomniał. Potem doszły jeszcze próby przemiany w animaga, i parę różnych rzeczy, że całkowicie wyleciało mu to z głowy. Choć dzięki nim nauczył się sporo nowych rzeczy jeśli chodzi o transmutację. W innym przypadku nie miałby najmniejszych szans na przemianę. Na wspomnienie Resy o nauce spuszczania łomotu mimo woli lekko się uśmiechnął. Ona sama chyba w to wątpiła, sądząc z jej wzroku jakim oceniła Arcia. Cóż, nie był jakimś mocarnym wojownikiem, ale potrafił się bić. A przynajmniej tak sądził. Odpowiedział jej: - Wybacz, ale jeśli chodzi o transmutację, to hmm, coś można by rzec zatrzymało mnie. A jeśli chodzi o walkę, no to zaraz zobaczymy co z tego wyjdzie. - |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix | |
| |
| | | | Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |