|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 22:24 | |
| Cóż za diametralna zmiana jak przychodzi co do czego i pojawia się pomysł odwiedzenia łazienki prefektów, tego bąbelkowego raju. - Grzeczna i kochana i zrobisz co zechcę? Okej, zapamiętam. - dalej się szczerzył złośliwie i już trybik w głowie rozważał co też by chciał od Wandy śmiesznego. Śpiewanie ballady Filchowi odpada, bo jeszcze miałby ją na sumieniu, a Dorian by go przemeblował, gdyby Wanda nie przeżyła ataku rozgniewanego woźnego. Nie, szkoda jej, Filcha można jej odpuścić. Nasłanie Irytka na Lacroix? O, to byłoby ciekawe. Ryzykowne, ale bardzo interesujące. Dziewczyna zmieniła się tylko odrobinę, bo zawsze była dla niego miła, ale teraz wyglądała jeszcze zabawniej, bo tak jej zależało na tych bąbelkach. Już dawno sobie je kupiła o Henry'ego, ale jeszcze jej o tym nieuprzejmie nie informował. Za te groźby Jęczącą Martą trochę jej podokucza i głośno pozastanawia się czy ją przemyci do bąbelków czy jednak się rozmyśli. Nawet potwierdziła jego słowa i jeszcze bardziej go podbudowała. Puchon oczywiście żartował z tym, że jest najlepszy, bo nie wiedział czy w ogóle sobie poradzi i odnajdzie się w nowej roli. Nie przeszkadzało mu to w żartobliwym puszeniu się i braku skromności. - No dobra, Shaw się nie dowie, że nie jest lepszy ode mnie i ty mnie popierasz. - zgodził się potulnie, coby nie robić jej kłopotów ze strony własnego domu. Póki co wystarczy, że oboje o tym wiedzą, a reszta świata oświeci się po pierwszym meczu, w którym Henry będzie kapitanował. - Miałaś być grzeczna, kochana i robić co zechcę, a chyba słyszałem coś o Jęczącej Marcie. Hm... No ja nie wiem w takim razie czy te bąbelki i jacuzzi działają, skoro tak... - droczył się z nią i ugryzł brzuch jednorożca, bo jego piernikowy róg pokruszył się i spadł na podłogę. Nawet nie prostował kręgosłupa, bo widział, że Wanda tak i inaczej jest od niego niższa, czyli malutka i wcale nie urosła. Przez myśl przebiegło mu, że jednak nie powinien porównywać wzrostu z tak bliskiej odległości, skoro wlepiła go w krzesło zwykłym dotknięciem, a wcześniej przytuleniem, dźgnięciem w bok i tak dalej. Przez dwadzieścia sekund nic Henry nie mówił i tylko patrzył z góry na roześmianą twarzyczkę Krukonki. Mierzyła siebie właśnie i zdawała sobie sprawę, że jednak jest mała. - Ociupinkę? Kilka ociupinek, więc nie kłam Łando, bo nie urosłaś ani trochę. Chociaż w chwili obecnej nie pamiętam czy byłaś tak mała w zeszłym roku... - wzniósł oczy ku niebu i udał, że próbuje sobie przypomnieć, jak zwykle bezskutecznie. Żartował nawet ze swojej częściowej amnezji. - Ale chwila, uszy chyba naprawdę tobie urosły. - żartował dalej czując ulgę, że trzyma w jednym ręku butelkę piwa kremowego, a w drugiej połowę piernika-jednorożca bez brzucha, rogu, a teraz i bez nóg. Zmarszczył czoło, bo znowu uderzyła go wiązanka perfum Wandy. Aha, to od niej pachniała wanilia i miód! W końcu to pojął i zauważył i zajęło mu to sporo czasu. Lepiej późno niż wcale i chyba nie do końca mu się spodobało, że akurat miała takie słodkie perfumy. Albo szampon do włosów. Stała z rozchylonymi ustami i błyszczącymi oczyma. Henry zacisnął pięść wokół szyjki butelki i cofnął się o dwa kroki, opierając się teraz tyłkiem o jakąś w miarę wysoką szafkę. Metr dalej od Wandy. Musiał, bo jeszcze coś niechcący zaćmiłoby mu umysł, a tego miał póki co dosyć. To tylko koleżanka, powtarzał w myślach. - Co ja bym chciał... naucz Laurel pierników. - obrócił do połowy zjedzone ciastko przed oczami i oglądał jego złotą opaleniznę. Idealny piernik, a tak słodki i pyszny, że mógłby je jeść w nieskończoność. To był chyba już piąty Henry'ego i chociaż pierwszy głód został zaspokojony, dalej reszta ciach w misce w borsuki go wołała. - Uzależniłem się właśnie od nich i nie ma mowy o odwyku. W wakacje musi ktoś mi je piec i w święta i w ferie. Przy okazji będę spokojny, że Laurel nie planuje jakiegoś wyskoku, skoro będzie z tobą w kuchni. - uśmiechnął się pogodnie, znajdując zajęcie dla młodszej siostry i przy okazji zapewniając sobie stałą dostawę pierników. To ósmy cud świata. Puchon dopił do połowy chłodne piwo, świetnie współgrające ze smakiem ciastek i zapachem waniliowym, który wciąż czuł. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 22:56 | |
| Och, tak naprawdę wiedziała, że Henry niczego złego jej nie zrobi. No chyba, że faktycznie wpadnie na iście szatański plan zniszczenia jej życia i wymyśli coś okropnego coś, za co będzie musiała się zemścić. Teraz jednak dalej uśmiechała się zachęcająco i potulnie, bo w końcu jakoś musi zasłużyć na wejście do łazienki przeznaczonej dla Prefektów, którym nie była i już nigdy nie pozostanie. To takie smutne, chlip. Przed zakończeniem szkoły musi się tam znaleźć, choćby miała piec codziennie stosy pierników dla Henryka! Nie odmówi sobie tej przyjemności jaką jest kąpiel pełna kolorowych bąbelków. - Noo weeeź. Już nic nie mówię o Marcie. Przynajmniej nie teraz ! – poprawiła się i mrugnęła znowu, zadowolona z obrotu spraw. Że znowu żartują i zachowują się swobodnie w swoim towarzystwie. Lubiła słuchać jego głosu i tego jak się śmieje, zwłaszcza teraz po tych traumatycznych wydarzeniach, które znowu namieszały mu w życiu. Uśmiechnęła się półgębkiem gdy ten znowu się zaczął naśmiewać z jej wzrostu, na co ta znowu udała, że się dąsa. Wywróciła oczami, zaczęła go przedrzeźniać, otwierając przy tym szeroko buźkę i w ogóle starała się go w jakiś sposób rozśmieszyć. - Dobra, dobra. Ja nie kłamię! To Ty się nie znasz i widocznie jesteś…jesteś… strasznie kiepski z obliczeń! – Starała się mu odgryźć jakoś, ale nie potrafiła zbytnio, więc wyszło jej to trochę nieporadnie. Mimo wszystko i tak parsknęła urywanym śmiechem i pokręciła głową, stwierdzając, że wszystko co mówi to jednak wielkie głupoty. Zasłoniła sobie uszy, gdy ten jej wytknął, że tylko one jej urosły i zaczęła śpiewać jakąś piosenkę by go zagłuszyć, zaśmiewając się przy tym do łez. Obróciła się wokoło papląc co jej ślina na język przyniesie, by za chwilę chwycić swoją butelkę i upić z niej piwa. Nie wiedziała co sądzić o tym, że ten się od niej odsunął. Przez moment poczuła ukłucie żalu – myślała, że Henry chce uciec od jej towarzystwa, co byłoby naprawdę smutną informacją czy stwierdzeniem tego dnia. Zatuszowała uczucie rozczarowania, bo nie miałaby nic przeciwko temu by Heniek znowu się do niej zbliżył i dalej śpiewała, a raczej zawodziła by zaraz przestać i nie kaleczyć zmysłu słuchu blondyna o olśniewającym uśmiechu. A Ty będziesz gruby. – Dodała jeszcze na zakończenie, jako puentę i oparła się znowu o blat, stojąc naprzeciwko niego. W gruncie rzeczy odległość stu centymetrów jaka ich dzieliła nie była jeszcze taka znaczna, dalej młodzieniec był blisko niej, co ułatwiało jej spoglądanie na niego. Zaczęła obracać butelką w dłoniach w miarę możliwości i udawała, że się zastanawia nad propozycją Lancastera. - Hm, hm. No nie wiem. Nie wiem czy młoda Lau jest godna by poznać mój tajemny przepis na pierniki, który w rodzinie Whisperów jest od pokoleń. – Zmarszczyła zabawnie brwi niczym Lacroix sprawdzająca efekty ich pracy na eliksirach, po czym przekrzywiła głowę na bok. - Okej, okej! To niech i tak będzie. Ale za to muszę mieć kilka seansów w łazience. Wiesz, egzaminy tegoroczne, dużo stresu, wow. – Zaśmiała się ponownie, a jej usta dotknęły szyjki butelki. - Tylko… co będzie jak Twoja siostra nie będzie chciała piec Ci tych pierników, hę? Nie pomyślałeś o tym panie Mądraliński! – Spojrzała na niego wyzywająco i z lekką kpiną na ustach, bo to ona wciąż miała przewagę nad nim!
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 23:13 | |
| Henry zemściłby się za jej zemstę i za szantaże emocjonalne, straszenie Jęczącą Martą i tak dalej. To nie były żarty, straszyć tym okrutnym duchem podkochującym się w każdym chłopaku jakiego widziała. Takiej fanki Puchon by wolał nie mieć. Preferował osoby żywe, ciepłe i miękkie w dotyku. Dobrze szło Wandzie rozśmieszanie Heńka, bo dawał się wciągać w te śmiechy i chichoty z zadziwiającą łatwością. A pomyśleć, że od rana włóczył się po całej szkole, wylewając z siebie nadmiar energii, a tutaj popołudnie ma wypełnione piernikami i bólem brzucha od napadów śmiechu. Dobrze mu to zrobiło i dobrze robi. Szybciej stanie na nogi i ogólnie przez miłe, luźne towarzystwo przestał się zamyślać i wszystkiego analizować. Chwila wytchnienia przed czekającą na niego nocą. - Jestem kiepski z obliczeń? - zapytał zaskoczony tym... dokończeniem riposty. A już podśpiewywanie dziewczyny i zagłuszanie totalnie rozśmieszyło Lancastera. Może talentu pięknego nie miała, ale za to śpiewała oryginalnie i nikt nie umiał tak jak ona. Nie przerywał jej solówki i podśmiewał się pod nosem, pożerając piernika. Pięć razy zaklaskał i kiwał głową z uznaniem za jej występ. - Nie będę gruby! Ej, zaraz. - przerwał tę inteligentną wymianę zdań. - Kłócimy się jak pierwszaki i skrzaty na nas dziwnie patrzą. Oto dorośli ludzie i ich kłótnia. - roześmiał się, bo zachowywali się jak dzieciaki wykłócające się czyj lizak jest lepszy, ładniejszy i smaczniejszy. Poklepał sie po brzuchu i mruknął zadowolony. - W dawnych czasach duży brzuch oznaczał bogactwo i powodzenie. To zapuszczę jeszcze brodę. - podrapał się po niej i przybrał minę "mądrą", co bardziej śmieszyło niż pozwalało się na to nabrać. Odwrócił się nawet profilem do Wandy, żeby wyglądać bardziej wiarygodnie, ale i tak kiepsko mu poszło. Jak Wanda zaczęła powątpiewać w nauki jego siostry tego kunsztu, Henry zacmokał i pokręcił przecząco głową. To miała być uczciwa wymiana bąbelków za pieczenie dożywotnie pierników. - Bąbelki... kolorowe... jacuzzi... dwadzieścia kranów... syrena na witrażu... cieplutka bulgocząca woda... - powtarzał rozmarzonym głosem, przypominając Whisperównie jaka jest stawka zdradzenia przepisu na te ciastka. Wiedział, że to zadziała. Kto by się na to nie skusił? Zgodziła się, jak to przewidywał. - Spoko, kilka seansów. - uzgodnili prawie ostateczne szczegóły. - Pogadam z nią. Znam ją jak własną kieszeń, możliwe, że się zainteresuje dopóki nie dowie się, że bedzie musiała mi je przyrządzać. - posłał znaczące spojrzenie Krukonce, aby go przypadkiem nie wydała, jaki to też ma cel w całej tej aferze. - Ale jeśli tak to umowa stoi. Kupiłaś właśnie sobie duuużo bąbelków. Nie pożałujesz. - puścił jej oczko i dopił do końca piwo, wzdychając całkowicie najedzony i zadowolony. Podzielał entuzjazm dziewczyny do bąbelków, bo warto było zgrzeszyć, żeby się tam zakraść i skosztować takiego luksusu. Zresztą, nie on jeden przemycał tam znajomych. Skrzat zabrał mu pustą butelkę z ręki zanim zdążył rozejrzeć się za koszem na śmieci. Możliwe, że jednak polubi te stwory pod warunkiem, że nie będą mdleć na jego widok jak tamten najmłodszy, że Henry wcześniej przyjaźnie się do nich odezwał skoro przez większość czasu patrzył na nich z jakimś przerażeniem. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 00:36 | |
| Gdyby Henry powiedział jej, że cieszy się z jej towarzystwa to chybaby pękła z dumy. Nie na marne szło robienie z siebie idiotki i szkolnego clowna! Wszystko po to by ujrzeć rozbrajający uśmiech na twarz blondyna, którego się już dość napatrzyła. Ciekawe czy jak następnym razem się spotkają to czy też tak będzie zabawnie? Nie sposób przewidzieć jaki humor będzie miał Prefekt, a i niewiadomo czy Wandzia będzie miała ochotę na pogawędki z kimkolwiek. Ukłoniła się z gracją, gdy otrzymała oklaski – totalnie niezasłużone zresztą, ale doceniła ten miły gest i znowu wysłuchała piernikowego kompana i zatrzęsła się ze śmiechu, przyznając mu w duchu rację. Faktycznie, zachowywali się jak małolaty, które wróciły do pierwszej czy drugiej klasy i kłóciły się kto zjadł więcej czekoladowych żab. W sumie, z drugiej strony to był bardzo dobry pomysł na zorganizowanie zakładu! Biorąc pod uwagę ogromne doświadczenie dziewczyny w pożeraniu słodyczy, to sądziła, że miałaby wielkie szanse w ograniu Heńka, który jeszcze nie wiedział, że zostanie pokonany. Widząc jego mądrą minę i poklepywanie po brzuchu zapiała znowu, że o mało co a nie zachłystnęłaby się resztką piwa, którą chciała skończyć. Zakasłała gwałtownie, znowu śmiejąc się do rozpuku i również chcąc przybrać inteligĘtną minę, co niezbyt jej wyszło, bo Henry wyglądał przekomicznie. - Odpuść brodę, proszę. – Powiedziała i starała się uspokoić, bo skrzaty spoglądające na nich wyglądały tak jakby zaraz ich małe oczka miały wypaść z oczodołów. Wszystkie jak jeden mąż zerkały na nie ciekawsko, zupełnie tak jakby zachowywali się nieodpowiedzialnie. Zaraz jednak powróciły do swoich zadań, które wykonywały bardzo sumiennie. Wanda słysząc kolejne obiecanki, już widziała oczami duszy tą ogromną wannę, mnóstwo olejków do kąpieli i światło przebijające się przez kolorowe szkiełka witrażyka. Znowu westchnęła i rozmarzyła się, dając się wciągnąć w głupią gierkę słowną Puchona, który stroił sobie z niej żarty. Zaraz też uzgodnili wszystko co do joty. Brakowało im jeszcze uściśnięcia dłoni, obawiała się jednak tego, bo nie wiedziała jak znowu zareaguje na jego dotyk. Czy znowu by się zarumieniła? Czy może ten poczułby się znów związany… Dlatego kiwnęła głową robiąc niezwykle mądrą minkę i westchnęła. - Mam nadzieję, że opłaci mi się ta transakcja. I, że jakoś uda mi się dorwać Twoją siostrę. No nic, wierzę jednak, że będzie wszystko w porządku i, że kuchnia szkolna nie wybuchnie. – Zażartowała, a małe stworki słysząc to tylko wydały z siebie zduszony okrzyk. Whisperówna szybko uspokoiła je i uśmiechnęła się dobrodusznie. Przecież nie zamierzała robić niczego złego. Kiepską nauczycielką również nie była, jak sądziła, więc nie powinno być tragicznie. Szatynka jeszcze skosztowała ostatnich kropli piwa kremowego i sama odstawiła butelkę na stół, która tak jak i szkło Lancastera zaraz zniknęło. Wanda odprowadziła wzrokiem malutkiego skrzata i uśmiechnęła się do swoich myśli. Potem kątem oka zerknęła na postać Puchona, który także się już uspokoił. Znowu słychać było tylko pobrzękiwania sztućców, talerzy i ciche bulgotanie zupy czy innej potrawki. Do tego dochodziło ich bicie serca – dziewczyny trochę szybsze. Miała nadzieję, że nikt tego nie słyszał prócz niej. Oparła łokcie o blat stołu i przymknęła oczy pozwalając odpłynąć swoim myślą. Przez chwilę nie ruszała się ani o cal, oddychała tylko spokojnie i czekała aż pierniki ułożą się w jej żołądku. Zaraz jednak ocknęła się i sięgnęła za siebie, by chwycić za piernika, tym razem układającego się w literę ‘A’. Przełamała go na pół, jedną część wsadziła sobie w usta, a drugą dalej trzymała. - Otwórz buzię! – Ostrzegła go i zaraz też rzuciła mniejszy odłamek piernika w jego stronę, starając się wcelować mu w usta.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 15:21 | |
| Był Puchonem z prawdziwego zdarzenia, a więc nie warczał od razu jak miał zły humor. Wycofywał się i unikał towarzystwa, jeśli nie potrafił go komuś dotrzymać. Nawet gdyby Wanda znalazła go wściekłego i rozjuszonego, raczej by się na niej nie wyżył tylko łagodnie zauważył, że nie jest za bardzo w stanie rozmawiać. Puchoni szukają pokojowych rozwiązań, a więc Henry taki był. Z brakiem humoru byłby tylko trudniejszy do zniesienia, ale poza tym byłby tym samym Lancasterem co zawsze. Wyszczerzył się. Wanda kłaniała się, a Henry jeszcze kilka razy zaklaskał z uznaniem. Nigdy nie ścigał się w jedzeniu czekoladowych żab i niechybnie by przegrał, gdyby Wanda wyzwała go do tego krwawego i trudnego pojedynku. Na szczęście jeszcze tego nie przedstawiła i Puchon mógł się czuć nieprzegranym. Pokonałaby go dziewczyna! Dwayne nie dałby mu żyć za takie coś. Przecież w jedzeniu to faceci są najlepsi, a tu Wanda chciała udowodnić, że położy ich na łopatki. Do czego to dochodzi... - Uważaj, bo się udusisz. - wyciągnął ku niej połowę ciała, żeby ją poklepać po plecach, ale już się pozbierała i zaniechała mdlenia w jego obecności. I był jej za to wdzięczny, chociaż z medycznego punktu widzenia mógłby się sprawdzić i potrenować sobie zaklęcia uzdrowicielskie. Ale nie, lepsza żywa Wanda niż nieprzytomna ze swoim bratem na karku. - Odpuścić brodę? Ale czemu? - oczy mu się ożywiły, a to mówiło o nadejściu wykładu na temat noszenia brody. - Wiesz jak wiele jest zalet bród? Jak ma się brodę to od razu wygląda się jak twardziel, mędrzec... Merlin miał długą brodę i zobacz, został legendą i pierwszym czarodziejem świata. - podrapał się po niewidzialnej brodzie gdzieś tak w okolicach obojczyka. Henry był w takim wieku, że niebawem będzie mógł podejmować próby wyhodowania sobie brody. - Jestem pewien, że Merlin chował w swojej brodzie różdżkę. Jak myślisz, Wando? Taka długa na jego prehistorycznych fotografiach to mógł sobie ją tam przechowywać ile chciał i nikt nie mógł go ot tak obezwładnić. - to dopiero miał rozkminę i filozoficzny nastrój. Henry znajdywał coraz więcej powodów, żeby jednak ją sobie zapuścić, a pod koniec przyszłego roku, gdy nadejdzie czas ukończenia nauczania w Hogwarcie, będzie ścigał się z Dumbledore'm na brody. Dyrektor też ma niczego sobie brodę, ale siwy to już chyba niemodny kolor. Ciekawe czy Drops wpadł kiedyś na pomysł przefarbowania sobie jej na jakiś kolor? - W zimę też ciepło z brodą. To byłyby też dobre sanki. I jakie wygodne i ciepłe. Albo szalik jak będzie taka długa jak u Dumbledore'a. Jak go spotkam to może mu o tym wspomnę? - spojrzał gdzieś do góry udając intensywny proces myślenia. - Ej Drops, nie pomyślał pan o przefarbowaniu brody i zrobienia sobie z niej szalika? - powiedział sam do siebie, ćwicząc pytanie jakie zada Dyrektorowi. Coś czuł, że najpierw musiałby się upić whisky albo piwem korzennym, bo na trzeźwo nie starczy mu odwagi. Ostaetcznie naćpa się lekami i eliksirami, których miał dostatek. Ciekawe czy Dumbledore podłapałby żart. - Jak myślisz, Łanda? To bardzo ciekawe pomysły. Zapuszczę sobie ją i któregoś razu, nawet jak skończę tutaj edukację to zorganizuję konkurs na najdłuższą brodę w Wielkiej Brytanii. - żarty żartami, ale Henry mówił o tym poważnie i serio myślał nad taką formą rozrywki. Uzdrowiciel z brodą. To dopiero przyniosłoby prestiżu i reputacji. Lancaster powoli stawał się doroślejszy, ale jednak pomysły dalej były z dzieciństwa wzięte. Juz nie komentował nauczania Laurel, bo wiedział, że pewnie to przejdzie jak będzie wiadomo jak się odezwać do jego ukochanej, słodkiej, cudownej siostrzyczki. Pochłonięty rozważaniem na temat zapuszczania brody, jej długości i zalet jej posiadania, nie zorientował się co Wanda knuje i nie zdążył otworzyć ust i złapać piernika. Oberwał w policzek, ale złapał ciastko zanim zdążyło upaść. - Nie masz cela. - połknął je i wyszczerzył zębiska do dziewczyny. Nieumyślnie podjudziła go na temat brody. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 20:16 | |
| Trzeba było czegoś więcej niż tylko okruszków pierników, by doprowadzić Wandę do mdlenia. Skoro o tym mowa to chyba już dawno tego nie robiła. Kiedy ostatni raz straciła przytomność? Chyba w trzeciej klasie, gdy przypadkiem straciła wszystkie kości w lewej ręce. Jej łapa drżała wtedy jak galareta i to właśnie wywołało w niej mdłości. Nie mogła patrzeć na swoją bezwładną rękę, dlatego też zaraz zemdlała. Potem było coraz lepiej. Nie straszna jej była krew – może odrobinę drażnił ją metaliczny posmak, ani żadne złamania i rany. Nie mdlała nawet gdy widziała trupa swego ojca, chociaż wtedy nikt by się o to nie obraził. Co do zakładu, to być może, gdy będą w większym gronie, a i Wanda będzie miała przy sobie zapas czekoladowych żab to może zorganizuje taki konkurs. Była pewna, że pokona wszystkich wokół, bo w końcu kto jak nie ona ma ogromne doświadczenie w jedzeniu słodyczy? No kto? Chyba nikt… Więc to jej należy się fartuch zwycięstwa. Uśmiechnęła się półgębkiem gdy już się uspokoiła, a jej życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. Spojrzała na chłopaka, który miał tęgą rozminę na temat bród. Jak widać można z nim rozmawiać o wszystkim. Począwszy od Filcha, przez pierniki, a kończąc na brodach. Ciekawe. Z przyjemnością na niego patrzyła, gdy ten opowiadał o Merlinie, i o zabawnym porównywaniu bród z Dropsem, co mogłoby być całkiem fajnym pomysłem. Nie do końca jednak wiedziała jak zareagowałby na to dyrektor, chociaż sądząc po jego łagodnym usposobieniu, to chyba pomysł Puchona przypadłby mu do gustu. Poza tym strasznie rozbawiła ją wizja tego, że to właśnie dzięki brodzie Merlin został najbardziej znanym czarodziejem na świecie. Bo pewnie gdyby miał same wąsy, lub był ogolony na gładko to nie zrobiłby takiej zawrotnej kariery, prawda? Słysząc jego uroczą paplaninę zaśmiewała się po cichu, starając się wyglądać na szczerze przejętą jego wykładem. Lubiła gdy ten dużo gadał – miał wtedy w sobie coś z chłopca, nie do końca dojrzałego, ale swoim zachowaniem potrafiącym rozczulić każdego. Przynajmniej udawało mu się to robić na Whisperównie, która patrząc na niego czuła jak serce jej się topi, a usta wyginają w subtelnym uśmiechu. - A może Merlin chował w swojej brodzie nie tylko różdżkę ale jakieś inne artefakty magiczne? – Zainteresowała się, jednocześnie podłapując temat dotyczący brodaczy. Próbowała znowu nie parsknąć śmiechem, co niezbyt się jej udało. Otarła samotną łzę, która spłynęła po jej policzku zaraz po tym jak Henry zadał pytanie niby to skierowane do dyrektora Hogwartu. Jaki on był zabawny! Chyba nigdy wcześniej dziewczyna tak się nie śmiała. Nie czuła się tak lekko, bezproblemowo. Pokręciła głową, chcąc powiedzieć mu by przestał, bo zaraz oszaleje – ludzie będą brać ją za obłąkaną przez ten ciągły śmiech. Skuliła się w sobie i zsunęła na dół, siadając na chłodnej posadzce i schowała twarz w dłoniach śmiejąc się histerycznie. To co opowiadał Lancaster było tak totalnie bez sensu – chociaż może nie do końca – że nie mogła się opanować. Starała się oddychać spokojnie, zanim cokolwiek odpowiedziała. - Tak, proszę, ukocham Cię jak zadasz to pytanie Dropsowi. Zostanę Twoją piernikową niewolnicą, tylko proszę. Zrób to. – Ułożyła dłonie w błagalnym geście i ciągnęła dalej, dopiero po tym jak chłopak na moment umilkł. - Myślę, że Dumbledore’owi byłoby do twarzy w granacie! Mógłby sobie jeszcze posypać brodę brokatem, by wyglądać modniej, co Ty na to ? – Spytała, starając się spojrzeć na niego z poważnym wyrazem twarzy jednak nie mogła. Jej patrzałki błyszczały od łez, ale tych szczęśliwych, wzmagając tylko odcień piwnego. Jej buzia była czerwona, a usteczka tylko szczerzyły się szeroko. Nie przejęła się tym, że nie trafiła w buzię Puchona. - Cela mam dobrego, ale to Ty stałeś w złym miejscu. – Poprawiła go i powachlowała twarz dłonią by się nieco ostudzić. - Nie wiem, mi się dalej wydaje, że Tobie niezbyt pasowałaby broda. Chociaż może się mylę. – Z palców ułożyła niby to kard i objęła nim facjatę blondyna udając, że się wielce zastanawia nad czym czy faktycznie mógłby konkurować z samym Albusem o miano posiadacza najdłuższej brody w szkole
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 21:03 | |
| Zachować zimną krew teraz nie było łatwo i było to niezbędne jeśli chciało się powiązać swoją przyszłość z magomedyką. Henry również nie mdlał na widok czyichś wnętrzności, tylko miał tego pecha, że tracił przytomność trochę zbyt często w ostatnim roku. Planował to zmienić, w końcu jeśli ma być twardzielem z brodą to musi być ciągle trzeźwy i przytomny. Pomysł odwiedzenia dyrektora z tą propozycją był świetny i z każdą chwilą wydawał się coraz bardziej sensowniejszy i odlotowy. Henry był zdolny zebrać się teraz i iść do sowiarni, żeby napisać taki list. Niestety osobiście musiałby wlać w siebie trochę alkoholu, a nie chciał, żeby Wanda widziała go w takim stanie. Podobno słowa pijanych to myśli trzeźwych. Sowa była bezpieczniejsza i o wiele zabawniejsza. Nie byłoby niebezpieczeństwa wywalenia ze szkoły, gdyby Drops jednak nie podłapał żartu. Henry nawijał bez ładu i składu, jakby był na haju albo... był po prostu sobą. Śmiał się z głupoty, bo było to śmieszne i warto poświęcić temu czas, bo takich chwil mu brakowało. W końcu nikt na niego nie patrzył jakby miał zaraz zwariować, umrzeć, wykorkować, stracić przytomnośc i się wykrwawić. Przy Wandzie mógł sobie pozwolić na gadanie od rzeczy mając pewność, że ona to podłapie i też będzie kontynuować tę rozmowę na poziomie. - Nie mam pojęcia co on chował w brodzie, ale miał taką długą, że zmieściłoby się chyba tam wszystko. Ciekawe czy Drops robi sobie ze swojej tajną skrytkę. - zastanowił się na głos, ale chyba nie. Najwyraźniej chował tam cytrynowe cukierki czy co on tam lubi. Zmieściłoby się tam sporo i gdyby nie brakowało mu odwagi to rzeczywiście by rozpoczął śledztwo w sprawie bród. Wanda nie wytrzymywała i aż usiadła ze śmiechu, co Heńkowi się podobało. Rozprostował kości w stawach rąk i usiadł obok niej, rozwalając nogi na podłodze. Podśmiewał się aż brakowało mu tchu. - No co? Nie ciekawi cię co tam Drops chowa? - zapytał patrząc na nią rozbawiony i poruszony jej reakcją. Sprawiała mu przyjemność swoją spontaniczną reakcją. Rozczochrał jej włosy na czubku głowy, zanurzając w nich rękę i rozwalając jej fryzurę. Przełknął gulę w gardle, gdy odsuwał dłoń od miękkich loków, które przypadły mu do gustu. I po diabła on tutaj siadał, wygodnie było opierać się o szafkę. - Zrobię to. - wyszczerzył się. - Ale po pijaku. Na trzeźwo to mogę wysłać mu tylko anonimową sowę. Aż tak odważny to ja nie jestem. - przyznał co rozważał wcześniej i że rozmawianie z Dropsem to wyższa szkoła jazdy. Potrzeba do tego sporo odwagi i uszłoby mu to płazem zresztą. Ostatecznie wzięliby go za szaleńca. Ciekawe jak to jest być wariatem? Wybuchnął śmiechem wyobrażając sobie brokatową brodę Dumbledore'a. Przyłożył potylicę do zimnej ściany, przy okazji schładzając sobie pulsującą krechę po zszywaniu, przesłoniętą plastrem w borsuki i śmiał się po cichu. - Drops na czasie, to by dopiero było. Okej jak będę pisał do niego list z tą sugestią, dopiszę, że brokat jest modny i granat brody pasuje mu do tiary. - pokiwał głową przybierając znowu "mądrą" minę, co wyglądało komicznie. - Masz rację, stałem w złym miejscu i w złym świetle. Ja niedobry. - położył sobie rękę na klatce piersiowej, udowadniając swoją wielką, wielką winę, że nie stał tak, żeby złapać piernika. - Zawsze mogę sobie ją wyczarować eliksirami i sprawdzić. - wzruszył ramionami, bo nie byłoby dla niego to żadnym problemem. W Mungu żeby połatać mu głowę, musieli nadciąć połowę włosów, więc potem brał eliksiry na ich porost i wyglądał teraz jak człowiek. Wystarczy poszukać czegoś w księgach i z głowy. Problem w tym, że jakby Henry'emu się spodobało bycie brodatym, to jeszcze by nie chciał się tego pozbyć. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 21:34 | |
| Skoro słowa pijanych to myśli trzeźwych to Wanda z chęcią ujrzałaby chłopaka w stanie lekkiego podchmielenia. Może wtedy Henry wyznałby co dzieje się z nim w środku, by ta mogła mu w końcu jakoś sensownie pomóc? Miała nadzieję, ze taka sytuacja się trafi. Prędzej czy później. Mogłaby się odbyć nawet bez udziału wysokoprocentowych napojów – miałaby wtedy pewność, że chłopak faktycznie chce się przed nią otworzyć. Bezsensowne paplaniny czasami są naprawdę super – mogą trwać i trwać w nieskończoność, zwłaszcza jeżeli twój towarzysz jest tak samo inteligentny jak Ty, i potrafi bawić się słowem i robi z niego pożytek. Raz na jakiś czas warto się odmóżdżyć i pogadać o głupotach – nawet jeżeli robisz to w kuchni w towarzystwie Skrzatów szykujących strawę na kolację. Te w międzyczasie doniosły im jeszcze po jednej butelce piwa kremowego – ich mały sługa przystawił sobie tylko palec wskazujący na ustach, by ci nie zdradzali go. Widocznie tak im się spodobały ich zabawne anegdoty i śmiech odbijający się od ścian kuchni, że postanowili im wynagrodzić całą tą duchotę. Może jeszcze Henry spojrzy na nich przychylniej? Kto wie. - Hmm, chyba tak. Raz widziałam jak Drops zgubił paczkę Musów – Świstusów… Widocznie wypadły mu z brody! Może nakładł tam tyle żarcia i innych dupereli, że te się już nie zmieściły?! – otworzyła szerzej oczy szczerze rozbawiona taką wizją i zasłoniła sobie usta udając, że jest w mega głębokim szoku. Co jeszcze skrywała długa broda Albusa? Może złoto? Albo Puchar Quidditcha? Zastanawiając się nad tym nawet nie zauważyła, że Puchon zdecydował się usiąść obok niej. Poinformowało ją o tym dopiero ciepło jego ciała i charakterystyczny zapach męskich perfum. Do tego mieszanina piwa kremowego i pierników. - Wydaje mi się, że musimy przeprowadzić śledztwo. – Stwierdziła mądrze i spojrzała na niego, czując jak przez jej ciało przechodzi dreszcz, gdy ten wsunął dłoń w jej puszyste włosy. Nie przejmowała się zbytnio fryzurą, wystarczy jeden ruch by ją naprawić. I chociaż nie wyglądała na zewnątrz na zbyt poruszoną [kłamię, zarumieniła się lekko!], to w środku aż kipiała od emocji. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i capnęła go w ramię, by uważał. Wiadomo, musi sprawiać pozory rozeźlonej. - To Cię spijemy, Lancaster! Ja będę osłaniać tyły, więc wiesz… nic Ci nie grozi! – Uniosła butelkę z piwem i pociągnęła jeden solidny łyk, który niemal natychmiast ukoił jej nerwy. Nie wiedziała co się z nią dzieje, ale gdy chłopak przebywał blisko niej napinała się jak struna. Mimo wszystko nie chciała by odchodził, było jej przyjemnie przebywać w jego towarzystwie. Znowu czuła, że żyje. Że siedzi w Hogwarcie. Notka o brokacie została przyjęta z entuzjazmem, co tylko ją ucieszyło. Wiedziała, że dyrektorowi byłoby doskonale w tak wspaniałym kolorze jakim jest granat. Do tego srebrny brokat, jakieś gwiazdeczki, konfetti. I jak ta lala! - Tak! Nawet możemy kupić mu farę do włosów. Znaczy do brody. Wiem gdzie takie można dostać. – Przystawiła palec do ust i zmrużyła oczy. Może jeszcze przydałoby mu się dorzucić jakieś wstążki? Ewentualnie spinki? Żeby to wszystko jakoś wyglądało… Albo frędzle, skoro to ma być szalik! Widząc jak Heniek przyznaje się do swojego niewybaczalnego błędu parsknęła śmiechem i machnęła ręką łaskawie darując mu winy. - Ciesz się, że ja jestem taka wspaniała i że oficjalnie Ci wybaczam. Dalej możesz przebywać w moim towarzystwie. – Uniosła podbródek i spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, mówiąc słowa z brytyjskim akcentem. Zaraz jednak zrobiła, a przynajmniej starała się zrobić zeza i wybuchnęła, odchylając głowę do tyłu. Nie dało się wysiedzieć przy Puchonie będąc poważnym. Przynajmniej w tej chwili, kiedy to czuła jak mięśnie brzucha napinają się z wysiłku. Jeszcze chwila śmichów – chichów, a ta wyjdzie stąd z sześciopakiem na klacie. Kiedy jej przyjaciel powiedział o tym, że wyczaruje sobie brodę ta jęknęła i spojrzała na niego. - Nieeeeeeeee. Nieeeee. Nie rób tegoooo. Nieee, masz zbyt młodą twarz! Ja się znam, mi możesz zaufać. – Znowu zrobiła minę mądrej sowy i pokręciła łepetynką z niezadowoloną miną mówiąc pod nosem Non, non, non! siląc się na francuski akcent. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 22:12 | |
| Zdawał sobie sprawę, że po pijanemu mówi się wiele dziwnych rzeczy i często takich, których na trzeźwo nigdy by z siebie nie wydusił. Odkąd się obudził w Mugnu parę razy zabłąkała sie mu w myślach ognista whisky i byłby skłonny ulec pokusie, ale w samotności. Jeśli chodziło o mówienie samemu z siebie to sprawa się poważnie komplikowała. Nie zauważył kiedy pojawiła się butelka piwa kremowego, ale wziął ją i otworzył chętnie. Skrzaty są okej, bardzo okej, jeśli tylko nie rzucają się na niego z napadem miłości. - Czyli nasze teorie się sprawdzają i Drops przechowuje jedzenie w brodzie. Wiedziałem, że brody przydają się w życiu jak nic. I zobacz, dyrcio też jest żywą legendą. Czyli każdy facet musi mieć brodę. - znalazła się kolejna zaleta, a Heńkowi zaszumiało w głowie od sporej dawki śmiechu, dziwnych filozofii i maksymalnego rozluźnienia. Jeszcze trochę, a stanie się to niezdrowe i nie będzie kto miał ich zbierać z podłogi i zanosić do swoich dormitoriów. - I wyślemy to do Lustra, co ty na to? Będziemy chodzić za Dropsem krok w krok i sprawdzać co chowa w brodzie. - zaproponował kolejne spotkanie, jeszcze kolejne i następne zabarwione samym bólem brzucha od rechotu z tych dziecinnych zabaw. Spoważniał, ale teraz tak poważnie spoważniał przy kwestii upijania. - O nie, nikt nie będzie mnie oglądał pijanym. Jak się upiję to rzucę na siebie zaklęcie uciszające. - niby niemożliwe, ale Puchon mówił teraz prawdę. Wiedział, że alkohol rozwiązuje usta i wtedy szczerość wylewa się na prawo i lewo. Nie mógłby dopuścić do tego, że ktokolwiek słyszałby co w nim siedzi. To nie jest przeznaczone dla cudzych uszu, chociaż przyznawał, że czasem miał ochotę się wygadać, ale skutecznie to powstrzymywał i hamował. Przez kilka sekund w jego niebieskoszarych oczach błysnęło coś ostrzegawczo mimo, że nie patrzył wprost w oczy Wandy, tylko w jakiś nieokreślony punkt. Dopiero gdy ten błysk zniknął, powrócił wzrokiem do Krukonki, już łagodniejszym. - Pozostaje napisać list do Dropsa. Możesz kupić mu szampon, frotkę i ten brokat, to będzie miał gotowca. No i instrukcję jak ma to przefarbować. I prośba o zrobienia zdjęcia pamiątkowego, przyda się co wspominać na nasza starość. - dodał pogodniejszym tonem, jakby chciał zatuszować swój sroższy ton sprzed sekundy. Odetchnął głośno, teatralnie. - Kamień spadł mi z serca. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś zabroniła mi swojego towarzystwa i pierników. Z kim byłbym normalny,hę? - zapytał niby to w żartach, a zabrzmiało to... poważnie i Henry powiedział to nieumyślnie. Miał nadzieję, że nie było to takie słyszalne i wyraziste. - Dlaczego nie mieć brody? Będę wyglądał mądrzej i stanę się legendą jak wszyscy ci brodaci sławni czarodzieje. - zapytał serio i podrapał się po brodzie nie znajdując tam niestety niczego, czym mógłby się pochwalić. Rzeczywiście jeszcze parę lat, zanim cokolwiek sobie wyhoduje. Otarł rękawem czoło i dał sobie chwilę na oddychanie. - Jeszcze chyba nigdy się tak nie uśmiałem, Łando. Muszę odpocząć, bo mi zaraz zęby powypadają od tego ich suszenia i uciekniesz w końcu jak stanę się szczerbatym, otyłym puchonem z brodą sięgającą do nóg. - a wtedy nici będzie z pierników i knucia, obgadywania skarpetek Filcha i brody Dropsa. Przymknął oczy i szukał w pamięci ostatniego wspomnienia, w którym brzuch go bolał od nadmiaru śmiechu. Szło mu to ciężko, mozolnie i chyba nie była tutaj winna amnezja. Czyżby w ostatnim roku stał się oschłym, poważnym zrzędą? |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 22:46 | |
| Butelka piwa znalazła się na podłodze, między udami dziewczyny, nie bez przypadku – Krukonka bała się, że w każdej chwili może ją przewrócić, w razie nagłego napadu śmiechu, który w ciągu ostatnich kilku godzin zdarzał się praktycznie co kilka minut. A piwa szkoda by było, bo chociaż niezbyt wysoko procentowe to przyjemne dla podniebienia. Poza tym nie chciała robić przykrości skrzatom, które specjalnie pofatygowały się do ich szalonej dwójki jednocześnie narażając się wyżej postawionym osobom. Automatycznie jej wzrok powędrował na drugi koniec kuchni – przez chwilę przyglądała się jak małe stworki zawzięcie myją, szorują i rozbijają się we własnym gronie. Jej dłoń ściskała szyjkę ciemnego szkła, a umysł ostrożnie analizował słowa Henryka. - Ale zauważyłeś, że praktycznie tylko on nosi brodę? Jeszcze może nie tak modną, z zeszłego sezonu ale…No tylko on ma. – Zastanowiła się głęboko, kto także w ich szkole posiada dłuuugą, gęstą brodę, w której co ranek wsadza smakołyki i inne potrzebne przedmioty. Po chwili z rezygnacją pokręciła głową i westchnęła. - Inni widocznie nie są jeszcze tak wspaniali i utalentowani jak nasz poczciwy Drops. Odkryjemy jednak jego tajemnicę, spiszemy to wszystko i tak, wyślemy to do Lustra! – Zgodziła się natychmiast na jego pomysł, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Perspektywa spędzenia kolejnych wieczorów w towarzystwie tego sympatycznego Puchona była wręcz kusząca, a Wandzia okazałaby się kompletną idiotką, gdyby mu odmówiła. To jednak dało jej do myślenia, że może i Heniek faktycznie lubił spędzać czas akurat przy niej? Całkiem normalnej Krukonce, która niczym szczególnym się nie wyróżniała? To było zastanawiające i z pewnością będzie suszyło głowę szatynce jeszcze przez kolejne noce, tuż przed zaśnięciem. Już miała dopowiedzieć coś jeszcze, gdy nagle ujrzała poważną twarz kolegi. Nie wróżyło to nic dobrego, dlatego i między brwiami dziewczyny pojawiła się mała zmarszczka. Kiwnęła powoli głową, wiedząc, że chyba w tym momencie przesadziła, przez co zrobiło się jej smutno, ale zamiast tego okazać, by jeszcze go bardziej nie zdołować to uśmiechnęła się i trąciła go delikatnie łokciem. - Heej, no dobrze. Już ciii. – Mruknęła jeszcze, chcąc załagodzić nieco sytuację i znowu się rozpromieniła, gdy ten wspomniał o tym liście. Przyklasnęła i już notowała w myślach co ma kupić, co napisać, co pokazać. Będzie musiała porównać odpowiednie barwy, by dobrać najlepszą dla Dropsika. - Tak jest, kapitanie! – Zasalutowała, szczerząc się do niego wesoło i zaraz też pogłaskała go po lewym ramieniu uspokajająco i delikatnie tak naprawdę rozkoszując się jak głupia dotykiem jego ciała skrytego pod materiałem szaty, jakby znowu chcąc mu pokazać, że przecież nic się nie stało. Księżna Wanda czuwa nad jego dobrem i nie pozwoli by stało mu się coś złego. Mrugnęła okiem. - No ja nie wiem gdzie znalazłabyś drugą taką Krukonkę jak ja! – Odpowiedziała niby to banalnie, jednak cały czas mając w głowie ostatnie jego słowa mówiące o jej osobie. No, może nie bezpośrednio, ale dzięki temu poczuła się o wiele lepiej. Gdyby mogła to ponownie uściskała by jego postać, chociażby po to by pokazać mu, że jest mu wdzięczna, że i on poświęca jej swój czas i uwagę, której naprawdę potrzebuje. Dlatego gdy w niejaki sposób jej podziękował za swoje towarzystwo to ona posłała mu wdzięczne spojrzenie, mając dokładnie to samo co on na myśli. Od kilku miesięcy, w sumie od początku wakacji nie miała okazji spędzić tak przyjemnego popołudnia przy kimś, kto umiał ją rozśmieszyć do łez. To było wyjątkowe. - No już dobrze, jak chcesz ją mieć to sobie ją miej. Najwyżej Tobie ją też pofarbuje i nawale Ci tonę brokatu, byś jakoś wyglądał. – Powiedziała, chcąc mu nieco dopiec i być może odwieść go od tego zabawnego pomysłu. Jej oczy znowu zabłyszczały, a w gardle zrobiło się sucho, dlatego zaraz sięgnęła po alkohol. Zajęta piciem wysłuchała kolejnego wyznania chłopaka, przez które znowu miała mętlik w głowie. Stwierdzenie choć zabawne dawało jej do myślenia. I to sporo. Bała się o swoją czaszkę, kiedy nadejdzie pora spania. - Damy radę, Henry! Najwyżej poprawię to tu, to tam. Stworzę jakiś eliksir, dzięki któremu znowu będziesz przystojny, młody i szczupły. – Obiecała dobrodusznie, gdy oderwała szyjkę od ust i spojrzała na niego rozbawiona. W tej chwili dziewczyna naprawdę cieszyła się, że wysłała sowę do Lancastera.[/b][/b] |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Pon 08 Gru 2014, 23:10 | |
| Zaniedbał przez te wybuchy śmiechu przyniesione drugie piwo, którym nigdy w życiu się nie upije. Było za słabe, za łagodne i zbyt słodkie, żeby uderzyło mu do głowy. Upił kilka sporych łyków i zaczął bawić się butelką obracając ją sobie w rękach i palcem odklejając kawałek papierka z napisem "Piwo kremowe z Miodowego Królestwa" firmy blabla. - Masz rację, Drops ma brodę. Rogińsky czy Filch nie mają. Może nie odkryli tajników tej brody? No ale gdyby woźny ją zapuścił to mądrzej by nie wyglądał... ups, miałem o nim nie żartować. - przypomniał sobie o złożonej na moście obietnicy i specjalnie się do siebie nie uśmiechnął, aby dać odpocząć mięśniom twarzy od ciągłego napięcia od intensywnych wyszczerzy. - Dumbledore w Lustrze. Że też jeszcze nikt na to nie wpadł. To będzie ciekawe doświadczenie. - pokiwał głową już wyobrażając sobie jak wspólnie piszą artykuł do szkolnej gazetki o dyrektorze i o tym, co on chowa pod mikołajową brodą. Henry lubił spędzać czas z osobami, które nie wymagały od niego ciągłej powagi. A jeszcze bardziej podobało mu się towarzystwo Wandy, problem w tym, że nie zawsze mówił o tym, co było oczywiste. Mógłby ucieszyć dziewczynę prostymi słowami, ale nie wpadł na to, aby ją zapewnić, że świetnie się bawi. Bo czy nie widać tego po nim? Był facetem i jeszcze nie domyślił się jak łatwo mógłby ucieszyć Wandę w zamian za to, że z nim siedzi i nie posłała go jeszcze do diabła. Jakoś inni nie byli w stanie tak długo z nim wytrzymać, bo nigdy nie było wiadomo, gdy nagle dopadnie go czarny humor, który starał się powstrzymywać w miarę możliwości. Przyłożył butelkę do ust i upił porządny łyk chłodnego piwa, patrząc kątem oka jak Wanda go "uspokaja" i głaszcze po ramieniu. Znowu powróciło przyszpilenie tym razem do podłogi i dopóki odbierał od niej ciepło, nie mógł się za bardzo ruszyć. To lepsze niż zaklęcia obezwładniające. Nieświadomie spiął wszystkie mięśnie barków i pleców, jakby właśnie ćwiczył skomplikowany ruch na mecz quidditcha. - Chyba bym nie znalazł. Musiałbym słuchać bajek Morisona i jego spółki. Wieczorami siedzi na kanapie, a wokół niego cała dzieciarnia Hufflepuffu i opowiada im dobranocki. Jednak wolę ciebie, pierniki i piwo niż setną historię o podbojach Indian i kolorach ich pióropuszy. - mówił co mu ślina przyniosła na język, nie wiedząc, że właśnie udało mu się dać do zrozumienia Wandzie, że cieszy sie z tego spotkania jak nigdy. Brawo, przynajmniej raz udało mu się powiedzieć coś miłego i się nie mieszać z tego powodu. Odsunął gwałtownie butelkę od ust i posłał przerażone spojrzenie dziewczynie. - Nie możesz mi grozić brokatem na brodzie! - a świetnie jej poszło odwiedzenie go od tego pomysłu. - Jestem za młody na brokat i dziewczyńskie ozdóbki. Myślisz, że wtedy wyglądałbym jak twardziel i do tego tak mądrze jak Merlin i Drops? Z kokardkami i świecidełkami? Nie ma mowy, Wando. - pogroził jej palcem nie pozwalając na takie eksperymenty na jego zaplanowanej brodzie jak tylko zauważy jakikolwiek zarost na policzkach w ciągu najbliższych paru lat. - Zawsze będę przystojny. - prychnął i znowu się roześmiał, bo oczywiście sobie z tego żartował. Miał dać sobie odpocząć od śmiechu i nici z tego. Przelotnie zerkał na Wandę, bo nagle pojawiły się trudności, żeby patrzeć jej w oczy. Chyba przez zdrętwiałe ramię, przypominające, że w kontakcie z jej skórą nie może ruszyć się ani o pół cala. Spojrzał przez okno zauważając, że słońce powoli nabiera iście pomarańczowej barwy. Ile tutaj siedzą? Zapomniał o czasie, nie chciało mu się wstawać i wychodzić. W kuchni czuł się jakby toczyła się jakaś inna bajka i jak wyjdzie to powróci do szarej rzeczywistości. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Wto 09 Gru 2014, 00:47 | |
| Jednym czy dwoma piwami może by się nie upił, ale gdyby w grę wchodziło skrzacie wino porzeczkowe… Leżącego kilkadziesiąt, no albo kilka lat w piwnicy, w takich dużych gąsiorach w wiklinowych koszach. Wtedy byłaby inna śpiewka. Ale skoro Puchon z góry ostro zaznaczył, że nie chce być spity, to ona nie będzie do tego dążyć, choćby nie wiem co. Wolałaby usłyszeć wszystko na trzeźwo – nie wie czy do tego kiedykolwiek dojdzie, czy chłopak jej na tyle zaufa, ale głęboko w to wierzyła. Może to się wydać głupie, ale w ciągu tego popołudnia poczuła, że się zbliżyła do Henryka jak nigdy dotąd. Gdy dotarł do niej sens tego stwierdzenia ofuknęła siebie w myślach, że nie powinna tak uważać, skoro… jego dotyk jest taki przyjemny. Dreszcz, potem zerknięcie na chłopaka. - Żeby to mi było ostatni raz. – Powiedziała tonem poważnym i wyważonym do Puszka lubującego się w borsukach po czym dodała kpiącym tonem. - Obawiam się, że nawet jakby założył okulary, a w dłoni trzymały książkę to i tak… Na niewiele się zdadzą dodatki. – Zachichotała, a potem zastygła, dając do zrozumienia, że już faktycznie. Koniec żartów na temat woźnego. Bo jeszcze się okaże, że ma tutaj wtyki – ściany mają uszy powiadają, więc lepiej nie rozmawiać o nim w zamkniętych pomieszczeniach. Nie chciałaby mieć do czynienia z Filchem, woli spożytkować wolny czas na wygłupy z Lancasterem bądź naukę niż na bezsensowne szlabany. - Jesteśmy po prostu genialni, Henry. Gdy już odkryjemy jego tajemnicę, wydamy książkę na ten temat, potem będziemy latać po całym świecie i rozdawać autografy. Staniemy się sławni. – Przyznała mu rację, że pomysł napisania do Lustra jest naprawdę świetny. Dzięki temu mogliby jeszcze spędzić ze sobą więcej czasu, poznać się lepiej… Oczka znowu jej się zaświeciły, gdy wyobrażała sobie te neony oświetlające ich postacie, tłumy wiernych fanów, adoratorów, wielbicielek…chociaż nie, ta ostatnia opcja niezbyt przypadła do gustu dziewczynie, więc zaraz wymazała obraz rozkochanych w Prefekcie czarownic. Czyżby była zazdrosna? To niezbyt dobrze wróży. Zmarszczyła brwi, spuszczając wzrok na butelkę z piwem, wcześniej rejestrując zerwaną etykietkę ze szkła kompana. Mądrzy ludzie mawiają, że sfrustrowane osoby wyżywają się właśnie w ten sposób. Zrywając etykietki. Ciekawa sprawa. W sumie może się w tym coś kryło? Whisperówna nie wiedziała. Szczerze mówiąc towarzystwo Lancastera nie przeszkadzało Wandzie. Nawet gdyby był zły czy smutny to mogłaby siedzieć z nim godzinami . Mogłaby milczeć, piec mu pierniki czy też rozśmieszać go beznadziejnymi historyjkami ze swojego życia. Mogłaby robić cokolwiek, co poprawiłoby jego humor. Cokolwiek, by zobaczyć szczery uśmiech na jego sympatycznej twarzy. Nie wiedziała również jak jej dotyk działa na młodego czarodzieja – nie sądziła, że może kogoś stresować, dlatego tak swobodnie go trącała, mając z tego przy okazji uciechę – jakkolwiek to brzmi. Gdyby przyszły brodacz zwróciłby jej o to uwagę, ta pewnie spąsowiałaby i tyle by z tego wszystkiego było. Wbrew pozorom Whisperównę łatwo było zagiąć czy wytrącić z równowagi. Owszem, miała swoje momenty, kiedy czuła się naprawdę kobieco i uwodzicielsko [autorka kłamie jak z nut], jednak były to momenty nieliczne, bo też i okazji było niewiele. Teraz jednak mogłaby się poczuć zawstydzona i sama nie wiedziałaby co z tym począć. - Hej, ale to miłe z jego strony, że tak się nimi opiekuje. Jest jak taki starszy brat. A to, że powtarza jedną historyjkę wkoło… Dzieciaki chyba się i tak nie zorientowały, co? Skoro siedzą dalej… Może go nie słuchają? – Parsknęła, komentując wcześniejszą wypowiedź przyjaciela, widząc oczami duszy jak Dłejn rozwalony na żółtej kanapie siedzi z pióropuszem na łbie i podjadając słodycze opowiada o tym jak to walczył z Piratami albo i z samym Voldziem. W sumie nie, niezbyt przyjemna bajka na dobranoc. W pierwszej chwili nie zorientowała się co powiedział Heniek. Puściła jego uwagę mimo uszu, zaraz jednak do niej wróciła. Gdy zrozumiała, że chłopak powiedział jej wprost, że woli jej towarzystwo to na jej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha, który starała się w miarę swoich sił zatuszować, jednak na niewiele się to zdało. Zbłąkany kosmyk ciemnych włosów odgarnęła za rzeczone ucho i byleby tylko nie patrzeć na jego twarz, bo jeszcze ten rozczyta jej zachowanie? Jej uczucia, jakie się w niej kłębią? Chociaż sama Wandzia nie wiedziała dokładnie co to było… Może tylko euforia, że znalazła kogoś bliskiego, przy kim swobodnie się czuje? A może coś więcej? Otrząsnęła się jednak z dziwnych myśli i wzruszyła ramionami bezradnie komentując słowa Puszka. - Pff, sam chciałeś mieć brodę. Dropsowi już zapewniamy metamorfozę. Ty nie możesz być gorszy. – Uśmiech zmienił się na nieco złośliwszy, aczkolwiek dalej rozbawiony. Wiedziała jak nastraszyć sympatyka borsuków, co umiejętnie wykorzystywała do własnych celów. Na razie niewielkich, bo chodziło tylko o poprawę humoru, ale jednak. Przewagę miała. Przystojny… Przystojny to nasz Henryk był. Złote włosy układające się w niesforną fryzurę, cudowny i szeroki uśmiech, typowo Pachoński jak on to lubił mawiać, jasne oczy, patrzące łagodnie na otoczenie i cała ta aura otaczająca go i przyciągająca innych jak magnes. Tak, z pewnością był przystojny. Że też tego wcześniej nie zauważyła… Jakiś czas temu traktowała go jedynie jako towarzysza psot i zabaw, jako najlepszego kumpla Lemurka, któremu udzielała korepetycji, ale teraz? - Skromny jesteś! – Skwitowała krótko i dobitnie, wiedząc doskonale, że ten sobie stroi żarty. Oparła momentalnie głowę o szafkę, czy ścianę i westchnęła. Było jej dobrze, nie myślała o jutrzejszych zajęciach, o nauce, o reszcie uczniów. Również nie zwracała na czas, tak szybko biegnący. Mówi się, że szczęśliwi czasu nie liczą? Jak widać, było w tym trochę prawdy. Whisperówna mogła wyglądać na odprężoną – leniwy uśmiech ozdabiał jej jasną twarz, miękkie i ciemne fale swobodnie opadały na jej ramiona, a smukłe palce dalej uparcie trzymały butelkę, już do połowy pustą. Zaszumiało jej w głowie, ale nie przez piwo. Tu chyba chodziło o coś innego.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Wto 09 Gru 2014, 15:09 | |
| Ich relacja nabrała trochę ciepła i nie było co temu tutaj zaprzeczać. Gdy ludzie rozmawiają ze sobą w ciągu jednego popołudnia to wiadomo, że jakoś się do siebie zbliżają i zaczynają siebie bardziej rozumieć. Heniek może nie od razu to łapał i rozumiał, ale czuł i podświadomie sam przecież prowokował spotkania wiedząc, że z Wandą spotka go tylko ból brzucha od śmiechu a nie ból głowy i serca od natłoku wspomnień. - Masz całkowitą rację. Jemu nic już nie pomoże. I nie rozmawiajmy o szanownym panu woźnym. Nie jesteśmy godni przecież, Wando. - te słowa wypowiedział już tak bardziej aktorsko rozumiejąc spojrzenie dziewczyny, że ściany mają uszy. Może skrzaty kochają tego charłaka? A Lancaster prawie je polubił... niecne stwory, niecne i niebezpieczne mimo tych bajecznie niewinnych ślepi. Wcale się nie roześmiał, bo byli genialni i będą sławni. Nie ma tu powodu do śmiechu skoro to oczywista oczywistość. - Będą nam płacić za podpisywanie się na książkach i będą o nas opowiadać następnym pokoleniom. Nasz talent nie może się zmarnować i musimy przejść do historii, Wando. - nie miał pojęcia jakim cudem przeszli teraz do rozmowy na temat swojej nieuchronnej sławy, ale jakoś nie było to specjalnie ważne. Miał dac sobie odpocząć od napadów śmiechu a dalej policzki unosiły się od wyszczerzy, a mięśnie twarzy go bolały od niemożności nie śmiania się z głupot. Papierek z butelki został zdarty co do okruszka. Henry zrobił z tego kulkę i tak się bawił, mając banalne zajęcie dla rąk. Nie wiedział co to oznacza, bo nie zwracał uwagi na aż takie detale. Podświadomie zapewne był zdenerwowany, sfrustrowany ale nie pozwalał temu wyjść z niego do świata. - Mi to na rękę, że on tak ich niańczy. Nie muszę ich zgarniać z korytarzu bo wszystkie grzecznie siedzą w pokoju wspólnej o swojej porze. Ale czasami jego historie są tak absurdalne, że nie wiem w jaki sposób trzyma Dwayne wokół siebie ten wianuszek wielbicieli. - trochę mu zazdrościł tej charyzmy i mocy zrzeszania wokół siebie ludzi, nie ważne, że mieli oni maksymalnie trzynaście lat. To dobry kumpel. Nie miał pojęcia jakim cudem się zaprzyjaźnili, ale nadawali na tych samych falach. Chociaż Wanda ukrywała swoją radość, Henry'ego coś dokładnie w tym samym momencie tknęło i przelotem spojrzał na nią, a potem go zatkało. Znowu się zmieszał, ale tym razem nie miał zamiaru siedzieć cicho i udawać, że nic sie nie dzieje. Zasłonił szybko oczy, przechylając się w bok i w tył. - Ten uśmiech zaraz mnie oślepi, co się dzieje, Wando? Niech zgadnę, właśnie zauważyłaś, że faktycznie jestem taki super jak o mnie mówią. - kolejny przykład "skromności". Wyprostował się i usiadł jak wcześniej, szczerząc się i nie zmuszając dziewczyny do odpowiedzi. Zrobiło mu się lżej widząc ten jaśniutki uśmiech i jak to jest do przewidzenia, Puchon nie ma pojęcia dlaczego zagościł właśnie teraz na jej ładnych ustach, na które zerknął tylko jeden raz i to na ćwierć sekundy. - Moja broda będzie mieć immunitet i rzucę na nią Protego. - bronił i nie zgadzał się na żadne błyskotki. Dropsowi może byłoby z tym do twarzy, bo Dumbledore ogólnie sprawiał pozytywnie zabawne wrażenie, ale nie Henry. - Wiem, że jestem skromny. Każdy mi to mówi. - przeczył sam sobie i nie myślał tak poważnie, ale miło było udawać, że jest taki genialny jak próbują sobie to właśnie wyobrazić. Henry podniósł się na chwilę i sięgnął po miskę z piernikami. Wziął literkę "N" i wgryzł się w ciastko bez litości. Zgłodniał. Znowu. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Wto 09 Gru 2014, 19:57 | |
| Mimo iż to spotkanie jeszcze nie dobiegło końca to umysł Wandy planował już kolejne. Zastanawiała się gdzie mogliby się spotkać i w jakim celu. Rozmawiali wcześniej o szpiegowaniu Dropsa, robieniu notatek o nim, więc może faktycznie zrobią sobie wycieczkę? Uzbrojeni w ciemne okulary i notesy z samopiszącymi piórami będą jak cień dyrektora szkoły. Whisperówna wiedziała też, że przed kolejnym spotkaniem [naprawdę miała nadzieję, że do niego dojdzie…] upiecze kolejną partię pierników w kształcie borsuka i znicza – być może i nowy kształt przypadnie mu do gustu. Gdy Henry wcielił się w aktora ta kiwnęła głową z równie poważną miną i przytknęła sobie palec wskazujący do ust, mruknęła Csiii. i zaraz zrobiła jakiś zabawny grymas. Chłopak doskonale ją rozumiał i w net łapał o co jej chodzi, dlatego cieszyła się, że nie musi mu wszystkiego tłumaczyć. Nie rozumiała niechęci Ślizgonów do Puszków, skoro są oni tacy mili, zabawni i uroczy. Co do skrzatów… szatynka nie podejrzewała ich o niecne zamiary wobec nich, jednak co siedzi w głowie każdej z tych małych istot to nie wiedziała. Jedno jest pewne – większość kuchennych pracusiów wolała towarzystwo uczniów niż tego podłego charłaka, który przy każdej możliwej okazji wlepiał tylko szlabany. Od tego w końcu są profesorowie! Wzruszyła ramionami i zaraz też spojrzała na Henryka, który był wręcz przekonany o ich rychłej karierze jaka ich czeka. Do tego blaski fleszy, rozdawanie wcześniej wspomnianych autografów, konferencje… To jest dopiero życie. - Jeeej. Fajnie by było. Rozmarzyła się na moment, a jej myśli pobiegły gdzieś hen, hen daleko. Zapewne wyobrażała sobie swoją postać za jakieś pięć lat – wiedziała, że będzie już wtedy dojrzała, piękna, roztaczająca magiczną aurę wokół swojej osoby. Do tego znajdzie się na kartach z czekoladowych żab, a dzieciaki będą zbierali z nią i z Lancasterem różnego typu dodatki. Pióra, pergaminy, kałamarze. Cały ten szkolny stuff i nie tylko. - Będę zbierać zdjęcia z gazet z nami w roli głównej. Wiesz, dla potomnych. – Dodała jeszcze, uśmiechając się kącikiem ust i słuchała dalej swojego blondwłosego kolegi, który powrócił do tematu dotyczącego ich znajomego z pióropuszem. Czyżby w jego głosie usłyszała lekkie ukłucie zazdrości? Przekrzywiła głowę by się mu przyjrzeć z ciekawością. Dwayne’a znała już jakiś czas, uwielbiała jego szalone historie opowiadające nie tylko o piratach i starych czarodziejach, ale gromadzące również inne, często nie pasujące do siebie elementy.. Faktycznie, posiadał charyzmę, umiał skupić wokół siebie wianuszek składający się z kilku wiernych słuchaczy, ale… Henry też coś w sobie miał. Inaczej nie zostałby kapitanem Puchonów w quidditchu. Miał swoje przebicie, był ludzki i empatyczny. Czego chcieć więcej? Nie powiedziała jednak o tym, bo chłopak znowu by się zaczerwienił albo nie wiedziałby gdzie podziać oczy, które zaraz zakrył. Spojrzała na niego zaskoczona, jakby nie wiedząc o co chodzi – przez ta mentalną rozkmine nie zauważyła, że na nią zerknął, że widział jej znaczący, wesoły uśmiech…Dlatego gdy zadał jej pytanie, na które nie musiała udzielać odpowiedzi to palnęła odruchowo jak gdyby nigdy nic. - Po prostu cieszę się, że tutaj jesteś. – Nastąpiła chwila ciszy podczas, której wszystkie trybiki w mózgu Wandzi pracowały pełną parą, by właśnie uświadomić dziewczynie co przed chwilą powiedziała. Omójbożeomójbożeomójboże. Cozawtopa. – pomyślała gorączkowo i zagryzła dolną wargę, zaraz wybuchając nerwowym śmiechem. Odgarnęła włosy z twarzy i starając się nie spalić ze wstydu wyjąkała. - Bo, haha, fajnie się piekło pierniki i nawet piwo dostaliśmy… – Wiedziała, że jej próby wytłumaczenia są żałosne, dlatego zaraz zamilkła i zerknęła gdzieś w bok mając nadzieję, że jej przyjaciel nie wystraszy się jej nagłej wpadki i nie ucieknie od niej. Odchrząknęła. - Przepraszam. Nie powinnam mówić takich rzeczy. – Spojrzała na niego nieśmiało, bojąc się, że ten nie odwzajemni spojrzenia i zaraz kontynuowała wcześniejszy ich bieg rozmowy. - Jedno zaklęcie nic nie da. Powinieneś zatrudnić aurorów, którzy będą pilnować Twojej brody, skoro zamierasz być sławny. Ja się tak łatwo nie poddam. Dopnę swego celu. – Powiedziała dziarsko, starając się gorączkowo zmienić temat. Miała nadzieję, że Henry na nią się nie obrazi. Że niezręczna sytuacja się nie powtórzy. Nie wiedziała co teraz myśleć – uważała siebie za kretynkę. Do tego to ściśnięcie w brzuchu i drżenie dłoni. Aż ochota na pierniki jej przeszła. Chwyciła szybko butelkę i upiła z niej kilka łyków na ochłodę.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Wto 09 Gru 2014, 20:32 | |
| Nie trzeba było wiele mówić, ich miny zdradzały wszystko. Henry nie mógł pozbyć się podejrzliwości wobec skrzatów. Co miał poradzić? Miał uraz, szczególnie sprzed tygodnia. To naprawdę bardzo cięzkie przeżycie, gdy budzisz się nagle w środku nocy i widzisz zielone ślepia jakiegoś łysego stwora skrzeczącego ochryple "żyje pan, paniczu? żyje pan, żyje?". Wszystkie te skrzaty wyglądały identycznie i mu przypominały to cholerstwo z domu. Ale upicia go alkoholem nie żałował. Przynajmniej było się z czego śmiać. - Trafimy do Kart z Czekoladowymi Żabami i jeśli dobrze pójdzie poświęcą nam jakiś budynek w naszym imieniu. Będziemy patronami i tak dalej... - dalej wymyślał co by to się nie działo, jak w końcu Łowca Talentów odkryje ich potencjał i zadatki na piekielnie dobrych dziennikarzy artykułu o brodach i brodzie Dumbledore'a. Henry był takim typem człowieka, co widział więcej zalet u ludzi niż w sobie. Dla niego Dwayne nadawał się na kapitana drużyny quidditcha Hufflepuffu z każdej strony. Umiał przemówić do rozumu nawet najbardziej opornym, wszędzie go było pełno, nawijał non stop i wpadał czasami na bardzo oryginalne pomysły. Miał posłuch i charyzmę oraz najważniejsze: nie miał dziur w pamięci i nie lądował w Mungu co chwila. Lancaster, chociaż teraz żartował sobie z brody Dropsa, dalej był na niego wściekły, ale kogo to obchodziło? Już na pewno nie samego Dumbledore'a. Dopuścić na obozie do takiego skandalu i jeszcze dać mu odznakę oraz uczynić z niego kapitana Hufflepuffu zaraz po wyjsciu ze szpitala? Wiara w tego czarodzieja trochę zachwiała się w posadach. Oby skończyło się tylko na tym "trochę". Wcale nie musiała odpowiadać, Henry zabarwił to w żart i zauważył, bo było to zjawisko ulotne, ale za to piękne i nie dało się tego nie skomentować. Tymczasem usłyszał cos tak szczerego, czego się nie spodziewał... ogólnie nieczęsto słyszał podobne rzeczy. Zrobiło mu się piekielnie miło, poczuł się piekielnie fajnie i jeszcze chwila, a ten szok przyćmiłby mu chłodne myślenie. Zapomniał o trzymanym pierniku w ręku. Zrobiło mu się cieplej wokół serca gdy tak widział zmieszaną Wandę, zawstydzoną i spanikowaną tym, co powiedziała. - Hola, hola, nie zapomnij oddychać, Łando. - uniósł brwi i odruchowo położył rękę na jej przedramieniu. - Wyglądasz jakbyś dostała Wybitny z wróżbiarstwa. Spokojnie. - odezwał się łagodniej i próbował złapać jej wzrok, uśmiechając się przy tym tym uśmiechem puchońskim, z którym lata zawsze Gruby Mnich. Coś mu wierciło dziurę w brzuchu, a Henry i tak się szczerzył. Nie podejrzewał, że aż tak Wanda cieszy się z tego przypadkowego, zwykłego spotkania. Nie pamiętał żeby w zeszłym roku (bo cokolwiek pamiętał...) czy wcześniej rozmawiali tak żywiołowo. Spotykali się czasami, też z przypadku w Hogsmade czy na korytarzu, a dzisiaj Henry zauważył, że Wanda jest bardzo wartościową osobą z wielkim poczuciem humoru, inteligencją no i po co zaprzeczać, urodą. - Dziękuję. To bardzo miłe słowa i będę miał co wspominać, gdy poślemy siebie wzajemnie do diabła.- dodał, chyba pierwszy raz nie czerwieniejąc przy tym jak burak. Wanda dalej była zdenerwowana, a więc Henry cicho westchnął i odstawił swoją butelkę piwa na stół, wstając. Wyciągnął rękę do Krukonki. - Chodźmy napisać ten list do Dropsa. Przy okazji przedstawię ci Nero. I przewietrzymy się, bo jeszcze z kilka piw i uderzy nam coś do głowy. - nie wyjasniał co miał na myśli. Pomógł Wandzie wstać i jeszcze zanim puścił ciepłą dłoń, lekko ją ścisnął w tym szczerym, niemym "dzięki". Podszedł do drzwi, otworzył je i ukłonił się nisko puszczając ją przodem. - Ale ty piszesz. - przedstawił haczyk. Jego sowa, jej pismo, bezpieczeństwo w miarę gwarantowane. Chłopak nic nie mógł poradzić, że miał ciągle banana na twarzy i to nie mógł się tego wyszczerza pozbyć. Jeszcze ktoś ich posądzi, że reklamują jakąś pastę do zębów, skoro ciągle je suszą i pokazują na prawo i lewo. Henry był powściągliwy, ale mogłby przysiąc, że jeszcze sekundę dłużej trzymałby rękę Wandy, a by ją przytulił, a potem posądził siebie o szaleństwo. Dobrze, że wyjdą na swieże powietrze. Dobrze im to zrobi i spalą te tuziny zjedzonych pierników. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Kuchnia | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |