IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Kuchnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
AutorWiadomość
Dwayne Morison
Dwayne Morison

Kuchnia - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia - Page 11 EmptyPią 07 Gru 2018, 15:00

Dwayne nie do końca był w stanie zrozumieć dziwną niemoc emocjonalną ze strony Krukonki, która wydawała się ożywiać jedynie podczas odpowiadania na temat stanu kart bądź wróżb. Owszem, nie miał nic do zarzucenia względem chęci do rozmowy, jednak pewna doza wstrzemięźliwości nie pozwalała w pełni rozwinąć jego skrzydeł. A może to był wpływ kłótni z Jolene…?
Nie mniej, to co mówiła koleżanka brzmiało bardzo logiczne i z pewnością miało większą wartość po dłuższym zastanowieniu, ponieważ im dłużej rozmawiali na ten temat, tym więcej racji musiał jej przyznać. Początkową mieszaninę strachu oraz dezorientacji zepchnął na dalszy plan, próbując otworzyć umysł na szersze perspektywy jakie prezentowała osoba o zdecydowanie szerszych obszarach wiedzy niż niejeden Puchon.
- Jak myślisz, czy coś takiego może już funkcjonować w Ministerstwie, a my o tym nie wiemy…? – zagadnął tonem zamyślonym, rozważając nie tyle wstąpienie do takiej organizacji, co do realności wypowiadanych przez dziewczynę słów. Nie dotarły jeszcze do niego informacje na temat szatańskiej pożogi na pogrzebie jednego z uczniów Hogwartu, dlatego też wszelka wiedza na temat wzmożonej aktywności śmierciożerców omijała go póki co bardzo szerokim łukiem. Jak zwykle, pan Morison był ostatnią osobą, która dowiadywała się o najważniejszych informacjach, całkiem nie zdając sobie z tego sprawy, podchodząc do życia wciąż zbyt małostkowo. - To co mówisz ma dość dużo sensu, ale brzmi to dla mnie wciąż nieco nierealnie... – Dokończył swoją wypowiedź z ciężkim sercem, mając nadzieję że dziewczyna zarzuci go za moment kolejnymi argumentami, na które nie znajdzie żadnego logicznego wyjaśnienia i przyjmie nowy temat do rozważań na najbliższy tydzień. Kto wie? Na razie życie zakpiło sobie z Dwayne’a w najbardziej brutalny sposób jaki mogło w jego mniemaniu, dlatego nie wykluczał swojej przyszłości jako zabójca magów.
Widząc natarczywe spojrzenie wróżbitki posłał jej życzliwy uśmiech, jednak w ciemnozielonych oczach wciąż kryły się iskry zastanowienia i czegoś, co można było nazwać śladem pozostawionym przez interesujący temat, jednak nie na tyle intrygujący, aby natychmiast go przetrawić. Dwayne zdecydowanie zamierzał poświęcić dzisiejszy wieczór właśnie nad wyszukiwaniem logicznych i nielogicznych argumentów za i przeciwko postawionej przez dziewczynie tezie.
Z żywszym już zainteresowaniem zerknął na dziesiątkę karo, mrużąc swoje brwi z wyraźnym niezadowoleniem, próbując popłynąć wraz z nurtem interpretacji Katariny. Musiał przyznać, że była przekonywująca w swoich wróżbach. Co więcej – zamierzał dzisiaj odnaleźć figurkę żmijoptaka, podążając do Pokoju Życzeń lub grzebiąc po opuszczonych salach opieki nad magicznymi stworzeniami. - Czyli lepiej znaleźć go jeszcze przed zmierzchem, aby zwiększyć prawdopodobieństwo poprawy jutra... – wymamrotał drapiąc się po brodzie w chwilowym zamyśleniu, czując że dzisiejsze zwiedzanie Hogwartu okaże się o wiele bardziej bogate niż działo się to kilka lat temu, kiedy dopiero przekraczał po raz pierwszy próg Wielkiej Sali. Dziwne uczucie w żołądku zignorował, chociaż natarczywa myśl, co może stać się gorszego od kłótni z Jolene nie dawała mu zupełnie spokoju.
Wyprostował się, kiedy zebrała wszystkie karty i już zamierzał podzielić się swoim spostrzeżeniem, że zamierza rozglądać za wskazaną przez nią figurką, kiedy z ożywieniem i łagodnym uśmiechem rozświetlającym twarz zaproponowała kolejną wróżbą. Oh, Merlinie, dlaczego wystawiasz Dwayne’a na tak ciężką próbę…?
- Okej, chcę poznać wszystkie opcje – odpowiedział niemalże od razu, najchętniej skupiając się na … wszystkich rolach, jakie ktokolwiek mógłby odegrać – chociaż wroga to wiem od dawna. – zaśmiał się pod koniec, przypominając dość bolesne spotkanie z van Groszkiem na moście prowadzącym do Howartu. Gdyby nie Henry, miałby spory problem z doczołganiem się do Skrzydła Szpitalnego… Uśmiechnął się zachęcająco i wykonał gest pośpieszający, zastanawiając się czy znak zodiaku Szamanki zostanie uwzględniony we wróżbie. - Jesteś w stanie dać jeszcze jakąś wróżbę … no powiedzmy na temat... – pokazał dłonią na wysokości klatki piersiowej, próbując ubrać swoją prośbę w najbardziej sensowny układ zdania. - Czy moje sprawy się poukładają niedługo czy zrobią bardziej chaotyczne…?
Nie miał ochoty dzielić się z prawie-nie-nieznajomą koleżanką przeżyciami ostatnich tygodni, dlatego póki nie będzie to konieczne, postara się opisać swoje chęci bez wnikania w szczegóły.
Katarina Vento
Katarina Vento

Kuchnia - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia - Page 11 EmptyPią 07 Gru 2018, 18:02

Wzięła za dobrą monetę fakt, że Dwayne najwyraźniej nie bronił się przed logicznymi argumentami i faktycznie rozważał istnienie profesji zabójcy magów. Kto wie, może była dla niego nadzieja, skoro nie zamykał się w głupi sposób na brutalność świata, w którym przyszło im obojgu żyć. Jeśli stwardnieje mu charakter, a poziom sprawności fizycznej i magicznej będzie szedł wyrównanie w górę to jak najbardziej widziałaby go w tej roli.
- Jest taka możliwość. - odparła powoli. - Byłabym jednak sceptycznie nastawiona do tego stwierdzenia. Gdyby faktycznie posiadali chociaż kilkoro takich jednostek to problem ze Śmierciożercami nie jawiłby się tak problematycznie i to na taką skalę. Zabójcy magów musieliby być obeznani zarówno z magią jak i przede wszystkim z niemagicznymi narzędziami takimi jak broń palna chociażby. Poplecznicy Voldemorta to puryści, zamknięci w pogardzie na świat mugoli, więc korzystając z ich dobrodziejstw można w prosty sposób skutecznie likwidować ten rodzaj zagrożenia. Patrząc na to jak Śmierciożercy sobie ostatnio pozwalają Ministerstwo nie dysponuje choćby grupą zabójców.
Dopuszczała do siebie świadomość, że póki co takich zabójców może być jeden, dwójka i są na etapie testów w terenie, ale tym bardziej byłoby to głupie. Szeregi Voldemorta szybko zwiększają swoją liczebność, szczucie ich nawet wykwalifikowanymi zabójcami z mugolskim arsenałem wciąż należało do głupich akcji. Posiadając grupę, mały oddział i rozproszyć ich po całym kraju, żeby Śmierciożercy nigdy nie wiedzieli skąd mogą się spodziewać ataku. Tak, to już brzmiało logicznie i przede wszystkim skutecznie. Najwyraźniej jednak rząd w żadnym świecie nie był zbyt ogarnięty. Grunt, że być może właśnie zasadziła drobne ziarenko w młodym Puchonie, które na pierwszy rzut oka miał dobre rokowania.
- Niezupełnie. - skwitowała, gdy rozmowa wróciła na temat horoskopów, a konkretnie figurki. - Szczęśliwe przedmioty nie działają na siebie. Twój obecny działa tylko do północy. Potem zostanie ci przypisany kolejny, którego moc nie będzie zależała od posiadania tego z dnia poprzedniego. Jeśli masz dzisiaj coś jeszcze do załatwienia to wtedy dobrym pomysłem jest faktycznie się ubezpieczyć w tego Żmijoptaka. Jeśli nie to wystarczy, że w bezpiecznym otoczeniu przeczekasz do jutra.
Jeszcze bardziej ożywiła się, gdy Dwayne wykazał entuzjastyczne zainteresowanie kolejnym rodzajem wróżby. Dawno jej nikomu nie wykładała, a swoją znała na pamięć. Z kolei nie była do końca pewna czy jeże operują znakami zodiaków, a szczególnie w tej samej ilości. Uśmiechnęła się ponownie, tasując wszystkie karty wyjątkowo dokładnie i przypominając sobie wszystkie rubryki, na które gwiazdy będą jej odpowiadać.
- Od razu ostrzegę, że ta metoda nie jest stuprocentowo dokładna. Znacząco zwiększa prawdopodobieństwo powtórzenie jej łącznie trzy razy, jednakże przy jednym razie nie oznacza to, że należy traktować tej wróżby jak dziecinną zabawę.
Wypowiadając końcówkę posłała Puchonowi spojrzenie ostrzegawcze, które prawie było zawoalowaną groźbą na wypadek, gdyby chciał bagatelizować lub naśmiewać się z jej praktyk. Ostatnie przetasowanie kart, usiadła wygodniej, po czym podsunęła chłopakowi kawałek pergaminu i długopis. Szczerze wątpiła, że zapamięta, co ma mu do przekazania, więc kulturalnie dała możliwość zrobienie krótkiej notatki.
- No dobrze, gotowy? - zapytała, choć nie czekała na potwierdzenie.

Przyjaciel: Koziorożec
Wróg: Skorpion
Kompan do picia: Panna
Kompan sportowy: Strzelec
Nauczyciel: Strzelec
Ukryty nieprzyjaciel: Koziorożec
Bratnia dusza: Rak
Kochanek: Lew
Partner: Wodnik
Romans: Strzelec
Współpracownik biznesowy: Skorpion
Nemezis: Rak

Po wyrecytowaniu kolejno wszystkich pozycji potarła palcem podbródek.
- Hm, aż trzy razy Strzelec wkradł ci się w horoskop. Albo masz szczęście do tego znaku, albo to ktoś kto ma sporą rolę w twoim życiu. - mruknęła pod nosem na tyle głośno, by Dwayne mógł swobodnie zrozumieć co mówi. Zgarnęła z powrotem karty i schowała do specjalnie przeznaczonej dla nich sakiewki, po czym spojrzała poważnie na Puchona. - Pozwól, że wyjaśnię jedno. Nie traktuj tego jak ostateczną wyrocznię. Ten typ wróżby pokazuje po prostu które znaki mają największe prawdopodobieństwo zostania twoim przyjacielem, wrogiem i tak dalej, i tak dalej. Nie oznacza to, że nagle wszystkie Koziorożce obgadują cię po kątach czy, że w tym momencie uczennice spod znaku Lwa już leżą nagie w swoich łóżkach czekając na ciebie.
Gdyby ktokolwiek inny powiedział to inaczej zapewne zabrzmiałoby to luźno, jak żart. W ustach Katariny jednak takie słowa nosiły znamiona poważnego wywodu, jakby co najmniej tłumaczyła mu całą listę ryzyka przy zajmowaniu się smokami. Zboczenie zawodowe, co dziewczę ma poradzić.
- Dodatkowo, gwiazdy niczego nie zrobią za ciebie. To, że ktoś ma predyspozycje nie oznacza, że jeśli będziesz siedział z założonymi rękami to i tak się zdarzy. Oczywiście, czasem może wyjść samo z siebie, bo los skorzysta ze zbiegów okoliczności i ciągów przyczynowo skutkowych. Czasem - to za żadne skarby nie jest reguła.

Dwayne Morison
Dwayne Morison

Kuchnia - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia - Page 11 EmptyPią 07 Gru 2018, 21:33

Spojrzeniem poprosił ją o kontynuację tematu, ponieważ wizja domyślania się szczegółów dotyczących profesji zabójcy magów była zbyt dziwna, aby rozważać ją na bieżąco. Nie mniej wysłuchanie całkiem konkretnych argumentów było najlepszą możliwością w chwili obecnej. - Może istnieje już taka… elitarna jednostka, ale nic o niej nie wiemy, bo jest zbyt elitarna, aby rozgłaszać? – zagadnął całkiem poważnie, mając zdecydowanie większą wiarę w Ministerstwo Magii niż jego rozmówczyni. Co prawda nie miał bladego pojęcia czy to była prawda czy nie, jednak samo nastawienie Katariny wobec potencjalnej działalności zabójców magów. Sam pomysł nie wydawał się idiotyczny, jednak fakt iż nikt z dorosłych jeszcze nie wpadł na podobny pomysł dotyczący cichej eliminacji śmierciożerców. - Wiesz, może trzymają ją w ukryciu, aby po kryjomu likwidować co mniejsze jednostki, aby później zająć się gorźniejszymi…? – zagadnął, licząc że wypowiadanie tych pomysłów powoli przekona go takiego punktu widzenia. Czuł się jednak w towarzystwie Kateriny głupszy pod względem orientowania się co go dookoła otacza, ponieważ dziewczyna mówiła o takich tematach niezwykle spokojnie i rozsądnie, jakby wcześniej przemyślała to i przedyskutowała z ważnymi, bardzo wpływowymi osobami.
O wiele łatwiejsze było zainteresowanie się sprawami bardziej przyziemnymi i dotkliwszymi w chwili obecnej, to jest sprawy z najbliższą przyszłością. Zastanowił się czy posiadanie posążka żmijoptaka jest aż tak istotne dla niego i czy planował jakieś ciężkie dokonania dzisiejszego dnia. Skwitował, że jest mu to całkowicie obojętne, ponieważ nie zamierzał niczego niecnego wykonywać. Póki co. Jest wizja siedzenia we własnym dormitorium nie wydawała się aż tak kusząco „bezpieczna”, ponieważ ostatnimi czasy to słowo zostało dość mocno nadszarpnięte i wykorzystane w niewłaściwy wręcz sposób. - Dzisiaj jakoś ten posążek nie jest mi potrzebny, nie planuję zabaw z Filchem ani nic z tych rzeczy. – Uśmiechnął się szerzej, doceniając własną błyskotliwość umysłu i umiejętność dedukcji. Wrócił do poprzedniej pozycji, wygodnie opierając się plecami o kant stołu i przelotnie zerknął na krzątające się po pomieszczeniu skrzaty, przygotowujące najprawdopodobniej nadchodzącą wielkimi krokami kolację dla wszystkich uczniów i grona pedagogicznego.
- Niektóre wróżby mają większą, niektóre mniejszą szansę realizacji, przy odpowiedniej wierze wszystko jednak jest możliwe. Dodatkowo, bardziej otwarty umysł pomaga przepłynąć przez ciało duchom naszych przodków i oczyścić drogę do prawdy, jaka na nas czeka. – Podobnie jak dziewczyna, miał swój punkt widzenia świata i zamierzał podzielić się nim właśnie teraz, wskazując iż jego wiara związana jest nieco inaczej z kartami niż mogła podejrzewać. Bardziej ufał gwiazdom i zwierzęcym przewodnikom, jakich spotykał na swojej drodze – nawet, jeśli byli to magiczni przedstawiciele. - Więc za kilka dni przyjdę, abyś raz jeszcze rozłożyła karty względem tej wróżby, co? – Zaproponował pojednawczo, stwierdzając że takie rozwiązanie może przynieść obupólną korzyść. Nie mniej zgiął ręce w łokciach i oparł się nimi o kolana, wspierając brodę wnętrzem jednej z dłoni.
Skinął głową w pełnym skupieniu, spoglądając zarówno na karty, jak i twarz dziewczyny. Zaraz, zaraz… romans to strzelec…? Bratnia dusza to rak…? Nie, to się nie mogło zgadzać. Pokręcił z niedowierzaniem głową, jednak nie przerywał niczego Katarinie, stwierdzając że będzie o wiele łatwiej jak przestanie podążać za nikłymi poszlakami i doczeka do końca, kiedy o wiele bardziej obeznana we wróżbiarstwie Krukonka dopowie odpowiednie słowa…
Jęknął w duchu, kiedy powiedziała na głos jego obawy dotyczące Strzelca. On był pewien o kogo chodzi. Zdecydowanie tak. Westchnął i wzruszył bezradnie ramionami, nie czując potrzeby odpowiadania na pytanie, które właściwie nie padło. To jego osobista sprawa czy podzieli się z dziewczyną prywatnym życiem – na chwilę obecną nie zachęciła go swoją postawą na tyle, aby to uczynił. - No to w sumie logiczne co mówisz... – burknął mało wyraźnie niskim głosem, czując że uścisk w żołądku robi się nieznośny. Podniósł w końcu spojrzenie na dziewczynę i opuścił dłonie swobodnie na uda, uśmiechając się trochę wymuszenie. - Dziękuję za te wróżby, w jakiś sposób mogę wyciągnąć jakieś… wnioski z tego… – roztoczył spokojnie ręką nad miejscem, gdzie chwilę temu znajdowały się karty. - Logiczne, że siedząc i czekając aż los łaskawie się do mnie uśmiechnie zestarzeję się prędzej i wyłysieję. – Skwitował nieco sarkastycznie wypowiedź Krukonki, czując niewygodne przeczucie, że właśnie jest pouczany.
Katarina Vento
Katarina Vento

Kuchnia - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia - Page 11 EmptyPią 07 Gru 2018, 22:51

Jakby miała jakiekolwiek wątpliwości to Puchon zdecydowanie mógł, a nawet powinien zostać nazwany człowiekiem prostolinijnym i o ile nie toczył perfekcyjnej gry kamuflażu - wcale nie trudnym do rozszyfrowania na bazowym poziomie. Nie zamierzała krytykować nawet w myślach takiego charakteru, bowiem zdawała sobie sprawę, że na świecie muszą być zarówno tacy jak ona, jak Dwayne, Syriusz czy nawet Spencer albo Glom. Muszą być pionki, by liderzy mogli tworzyć swoje armie. Muszą być liderzy, by pionki nie stanowiły bezładnego chaosu. Cykl życia i śmierci był tylko jednym z wielu funkcjonujących w przestrzeni, aczkolwiek wielu zdawało się o tym nie pamiętać. Cóż, za głupotę i niewiedzę się płaci - była to jedna z maksym jaka definiowała Katarinę i jej ścieżkę w życiu czarownicy. Pomimo wychowania w mugolskich warunkach bez wahania wybrałaby świat magii, który miał do zaoferowania znacznie więcej.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziała znowu się uśmiechając i biorąc Gilles de Jeża na ręce. Maluch zaczynał już skubać jej buty, co oznaczało, że się zmęczył harcami i tylko czekał na umoszczenie się w specjalnej kieszonce. - Dobrze jest dać sobie czas na przemyślenia względem wróżb, szczególnie przy takich, gdyż ten ostatni horoskop obowiązuje całe życie. Dlatego wielu go bagatelizuje lub jawnie odrzuca, bo łatwo sobie powiedzieć "poczekaj, kiedyś się okaże". Każdy może coś takiego mówić, co mimo wszystko nadszarpuje w pierwszej chwili wiarygodność wróżbity.
Zauważyła reakcję Dwayne'a i z satysfakcją stwierdziła, że wróżba faktycznie uderzyła w jakieś konkretne struny, co tylko świadczyło o tym, że nie była bezcelowa. Dobrze, być może prędzej czy później rozjaśni to coś zbłąkanemu duchowi.
- Ten ton jest niepotrzebny. Zauważyłeś pewnie, że staram się mówić konkretnie, więc skoro podaję ci takie informacje to oznacza, że wiele osób nie bierze tego pod uwagę. Patrząc na zapisany horoskop to jeśli jakimś cudem chodzi o mnie to póki co nie jestem twoim wrogiem.
Bezpośrednio w pewien sposób, ale nie uważała za stosowne oszukiwać go względem swojej potencjalnej roli w jego życiu. Ścieżki losu mogą biec w dziwnych kierunkach, więc nie wykluczała, że kiedyś staną naprzeciwko siebie.
Umieściła zwiniętego kolczaka w kieszeni, po czym wstała otrzepując ubrania z drobinek mąki, które z początku niewidoczne, teraz bardzo się wyróżniły na czarnej szacie. Schowała sakiewkę z kartami do torby i złapała kawałek pomarańczy z niesionego przez skrzata talerza, który przemknął obok niej.
- Co do elitarnego oddziału - jeśli Śmierciożercy atakują uczniów na pogrzebie jednego z nich to znaczy, że albo bardzo źle to rozplanowali, albo taka jednostka nie istnieje. Gdyby już działała, nawet testowo to ludzie Voldemorta dwa razy by się zastanowili przed wykonaniem takiego ruchu. Chyba, że nie należą do zbyt inteligentnych, ale wolę myśleć, że jednak są jakimś wyzwaniem jako przeciwnicy.
Vento oczywiście szybko zebrała informacje o tym, co zaszło na pogrzebie niejakiego Evana Rosiera, co nikogo nie powinno dziwić. Miała też w głębokim poważaniu czy powinno się o tym swobodnie rozmawiać, wychodząc z założenia, że informacje to potęga, a by gra toczyła się na czystych zasadach potencjalni zwolennicy Zakonu Feniksa powinni wiedzieć jak wygląda dokładny obraz sytuacji. Szczególnie, że w takim tempie i przy braku zdecydowanych działań konflikt zmieni się w prawdziwą wojnę domową świata czarodziejów, a z magią na podorędziu zapewne odbije się to porządnie na wszystkim innym. Magia to siła, która pozwala zakrzywiać granice, to chaos, który ci z potencjałem mogą próbować obłaskawić lub wykorzystać do podpalenia posad świata, który znali. o na swój sposób było fascynujące.
Dwayne Morison
Dwayne Morison

Kuchnia - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia - Page 11 EmptySob 08 Gru 2018, 10:27

Dwayne nieopatrznie zawiesił spojrzenie na domagającym się uwagi jeżu, który wcześniej był interesującym stworzeniem do rozmowy. Często zastanawiało go w jaki sposób udaje się ludziom go oswoić, jednak temat ich rozmowy kuchennej zszedł na sprawy o większej wadze niż opieka nad kolczastych zwierzęciem. Skinął głową ze zrozumieniem, czując się dokładnie jak jakby przemawiała do niego nauczycielka wróżbiarstwa – nawet podobny ton miała Katarina. Lewy kącik ust Puchona powędrował w górę w ogólnym rozbawieniu, ponieważ natarczywa myśl szybko wrzuciła dziewczynę do grona przemądrzałych Krukonów, którzy za wszelką cenę dzielą się swoją wiedzą w sposób jednostronny – tj. ja wiem lepiej od ciebie i wcale mnie nie obchodzi, że możesz wiedzieć to samo co ja.
Nic jednak nie powiedział, doceniając niedawno wytworzoną w nim umiejętność trzymania języka za zębami. Zamiast tego podniósł spojrzenie na twarz dziewczyny, wzruszając lekko ramionami. - Więc mam już zadanie na dzisiejszy wieczór – skwitował dyplomatycznie.
Uniósł jednak brwi w mieszance rozbawienia i niezrozumienia, kiedy mało subtelnie upomniała go i sprowadziła werbalnie do parteru. - Póki nie nosisz zielonych szat jest okej również z mojej strony. – Powtórzył z lekkim znudzeniem swoje wcześniejsze słowa, nie do końca rozumiejąc sens przypominania tego. Dziewczyna jednak mogła posiadać pewnego rodzaju manię prześladowczą, co był w stanie uszanować i idąc tym tropem – odpuścił dalszy wywód myślowy. Poprawił się na pudle, na którym przysiadł i zerknął ponownie w kierunku jeżowego mordercy, kiedy dziewczyna szykowała się już do opuszczenia kuchni. Już zamierzał się z nią pożegnać i porozmawiać ze skrzatami, kiedy wspomniała o ataku śmierciożerców podczas pogrzebu. Zainteresowany podniósł na nią wzrok, nie kryjąc zarówno zaciekawienia, jak i niepokoju krążącego po całej twarzy, szczególnie w oczach. Zamierzał spytać o szczegóły, jednak w momencie swobodnego wypowiedzenia nazwiska Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać spowodowało, że zerwał się na równe nogi. W kuchni, najbliższe skrzaty znieruchomiały patrząc na ich dwójkę z wyraźnym przestrachem. Dwyne nie sądził, że usłyszy coś tak… niestosownego z ust Krukonki. Słowa wypowiedziane przez dziewczynę nie spodobały mu się ani trochę, ponieważ nastolatek poczuł dławiące uczucie niepokoju rozciągające się od żołądka aż po gardziel. Czy ona była szalona? Chyba głupia, skoro z taką bezmyślnością wypowiadała się na tematy, o których nie miała zielonego pojęcia!
- Dobra, dzięki za jasne postawienie swojego zdania w tym temacie, ale ja się powinienem zbierać. Mam coś jeszcze do zrobienia. – Oczywiście kłamał jak z nut, dość udolnie trzeba przyznać, jednak pośpiech z jakim wypowiadał te słowa mogły wzbudzić pewną dozę podejrzenia. Mimo tego, Dwayne nie ruszał się z miejsca, czekając aż Krukonka jako pierwsza opuści tą kuchnię.

Po jeszcze kilku wymianach zdań, uczniowie rozeszli się - każdy w swoją stronę.

[zt]
Sponsored content

Kuchnia - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: Kuchnia   Kuchnia - Page 11 Empty

 

Kuchnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 11 z 11Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

 Similar topics

-
» Kuchnia
» Kuchnia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Parter i lochy
-